Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2017

Dystans całkowity:550.40 km (w terenie 72.00 km; 13.08%)
Czas w ruchu:36:45
Średnia prędkość:14.98 km/h
Maksymalna prędkość:44.82 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:91.73 km i 6h 07m
Więcej statystyk

Chłodnik majowy I - Czy czyste trzysta?

Niedziela, 30 kwietnia 2017 | dodano: 10.05.2017Kategoria >300, Nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2017 Łódzkie W

Trochę się wahania czy w ogóle ruszać. Już spakowane 9,5l wody w sakwach + dwa bidony zapasu, z osiem kanapek i sporo cukierków, których nadmiar zalegał w spiżarni. Ubrań to tylko drugi zestaw na zmianę/duże zimno. Start z namiotem, aby być gotowości na ewentualny dłuższy wyjazd. Rzeczywistość trochę ten zamysł wyklarowała. Wieczorem jeszcze bolała mnie łydka, tak jakbym ją nieco naciągnął za bardzo, ale w sumie to przeszło i może z raz były co do niej wątpliwości w czasie wyjazdu.

Start mniej niż półtorej godziny przed północą. Tylko oczekiwanie, aż przejdzie wieczorny deszcz. Przez niego było trochę mokro i błotniście. Już za lasem się z tego powodu przytrafiło przewrócenie, które spowodowało zgubienie tylnej lampki. Chyba tam, ale inna do tego okazja mi nie przychodzi do głowy. Przejazd przez Czerwińsk, wjazd do Wyszogrodu. Zjazd na most błotnistą ścieżką, gdzie znów niewiele mnie dzieliło od wywalenia. Po drugiej stronie rzeki udałe się do Iłowa. Droga mi się tam dłużyła. Jak zwykle. Nie przepadam za tą trasą, ale jest dość spokojna. W lesie przed Iłowem krótka przerwa. Potem na moment jazda pod cmentarz licząc, że będzie tam jakaś alternatywna droga do centrum tej miejscowości, ale za bardzo oddalała mnie od trasy, a innej ulicy jeszcze widać nie było. Nawrót i bez wydziwiania kurs do Sannik. Tam przejazd Wiejską i Parkową z kawałkiem placu przy sklepach. Coś mi się pomyliło i zaczęła się jazda na Gąbin. Po cofnięciu, wjazd na poprawny kurs DW 583.

Od Lwówka trasa była dla mnie nowa. Ciemno, chłodno, ale śpiewnie. Zaczynało się rozjaśniać, rozśpiewywały się też ptaki. Niby przejazd przez Pacynę, ale tak jakby z boku. Tuż za nią Model, gdzie oczy przykuły pozostałości murów zespołu dworskiego. Droga dziwnie skręcała, przez co odnosiło się wrażanie, że jadę w zupełnie złą stronę. O pochmurnym poranku ukazał się Żychlin. Tu zaczęło się większe niż do tej pory, kręcenie po miejscowości. Była to kolejna wizyta w miasteczku, praktycznie wcale nie poznanym. Krótka pętelka przez Jaśminową, 3 Maja na południe, między blokami na osiedlu Traugutta. Na Narutowicza powrót dróżką między dwoma starymi domami. Później miał być skręt na Bedlno, ale droga wywiodła mnie przez Pniewo. Wyjazd na DK92 i nią udało się dotrzeć do celu. Tam trochę kręcenia przy parku, przejeżdżając drewnianym mostem przerzuconym na wskroś stawu. Za wsią krótka przerwa.

Teraz trudniejszy etap, bo strony nieznane, nowe gminy, drogi słabo oznaczone na mapie i wiele skrętów. Początkowo jeszcze łatwo. Dojazd do Krzyżanowa po przekroczeniu wiaduktu nad A1. Był to pierwszy tak wysoki punkt w tej monotonnej okolicy. Tam powstało pierwsze zdjęcie i już trzeba było zmienić baterie, choć niby naładowały się przed wyjazdem. Stamtąd już trzeba było kombinować i zaglądać w mapę. Przejazd ponad rzeczką Ochnią, nad którą hasała para bażantów. Zaczęło się rozpogadzać, ale wiatr silnie dął ze wschodu. Odtąd teren był bardziej różnorodny. Przejazd fragment DW702, skręt na Malewo, a potem wjazd w o jeden skręt za daleko. W rezultacie kilometr gruntowej dróżki przez pola i kanałek. Przez Strzegocin do Witoni, gdzie chwila zastanowienia - wpierw w lewo, potem w prawo. Jazda do Osędowic była poniekąd trudna, głównie ze względu na spore odcinki starego asfaltu.


6:00. Wiosna w Rustowie


06:23. DW 702. Wały B. Widok ku NW


06:59. Strzegocin. Dom Formacyjny Diecezji Łódzkiej w budynku dworskim z XIX


07:01. Strzegocin. Droga do Witoni. W tle widoczny dom w Anusinie


07:16. Witonia. Przed firmą ZOLA


07:16. Oj prawda...


07:30. Witonia. Tuż za torami. Ostatni dom tej miejscowości.


07:35. Gozdków. Kapliczka przydrożna


07:47. Osędowice. Ciekawa piwnica.

W pobliżu była Daszyna, więc skręt na południe, tylko po to by przejechać się koło kilku bloków i wrócić na kurs ku północy. Poza tym jeszcze krótka przerwa przy niewielkiej odkrywce, gdzie było mnóstwo błota. W Jarochowie leżąca przerwa na przystankowej ławce. Tego mi było trzeba. Gdy słońce znikało za chmurami, momentalnie robiło mi się zimno. Po przerwie dalsza jazda DK 91, na której było bardzo mało aut. Wkrótce wjazd do Krośniewic. Tam Kwiatowa, Plac Wolności, Kolejowa i długa droga do Dąbrowicy. Nie bardzo mi przychodziło do głowy, jak stamtąd wyjechać, więc wpierw jazda do Zbawiciela, po czym powrót przez park na południe. Udało się trafić na właściwe skrzyżowanie i odbić na zachód. W którejś Kaleni uciekał przede mną szczeniak. Długo pędził przed siebie, nawet gdy odległość wynosiła kilkaset metrów. Dopiero jak opadł z sił i odległość się zmniejszyła, wreszcie uciekł w lewo. Czemu tego nie zrobił wcześniej?


08:01. Walew. Kopalnia kruszywa.

Znów zrobiło się pochmurnie. Kłodawa przejechana szybko, ale za miastem już się tempo spadło. Uszły ze mnie siły i przeszkadzał mi wiatr. Z DW263 skręt na Olszówkę. Mała pętla z przerwą na przystanku, tuż przed powrotem na wojewódzką. W Dąbiu również małą pętla, z powrotem przez 3 Maja. Kolejna przerwa w Kupininie. Tam skręt w prawo, następnie wypatrując kolejnego, który miał mnie przeprowadzić przez Ner. W ogóle, to źle mi się pojechało, bo rzeka miała zostać przecięta w Dąbiu, a potem trzeba było skręcić na wschód za autostradą. W Świnicach Warckich krótkie rozpogodzenie. Naszła ochota na jakieś zakupy, ale wszystko zamknięte. W poszukiwaniu sklepu, kurs na zachód, nawrót, a potem w Świętej Faustyny. Nic nie było. Za Głogowcem kurs na wschód, po pasie technicznym wzdłuż A2. Przed Sakowem był to już tylko grunt. W Dzierżawach niemiła przygoda, bo trafiła mi się jakaś ścieżka wzdłuż stawu, prowadząca koło czyjegoś, nieogrodzonego domu, którego starszy lokator nie był zadowolony.


09:19. Krośniewice. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z XIX w.


09:23. Krośniewice. Montownia Krośniewickiej Kolei Dojazdowej


09:23. Krośniewice. Montownia Krośniewickiej Kolei Dojazdowej


09:58. Dąbrowice. Ratusz z 1967r.


10:00. Dąbrowice. Kościół pw. śś. Wojciecha i Stanisława z XIX w.


10:01. Dąbrowice. Stary Rynek 6


11:27. Głębokie. Spichlerz w zespole dworskim z XIX w.


12:43. DW 263. Dąbie nad Nerem (N skraj miejscowości). Cmentarz ewangelicki z XIX w.


12:50. Dąbie. Gminny Ośrodek Kultury w budynku remizy strażackiej z początku XX w.


13:47. Zbylczyce. Nadmiar wody na łąkach nad Nerem. Widok ku NEE


14:24. Głogowiec. Dom narodzin św. Faustyny Kowalskiej

W Starym Gostkowie raz jeszcze trzeba było mi przysiąść na ławce. Rozpogodziło się już dziś na dobre, ale sił do jazdy wiele nie było, choć mentalnie jak najbardziej w porządku. Ścieżką rowerową do Poddębic (z udziwnień - tylko przejazd przez Przyszłości i wcześniejsze osiedle). Odtąd jechało mi się lepiej, bo i wiatr zaczął sprzyjać. Zmęczenia jednak to nie rozwiało. Wpierw długa jazda przez las. Za Dominikowicami dłuższa przerwa koło ruin chyba dworku. Stamtąd jeszcze moment i oto ukazał się Uniejów. Miasteczko zrobiło wrażenie chyba najbardziej pozytywne ze wszystkich na tej wyprawie. Przejazd przez rynek za kościół, przecinając mały park koło kościoła, większy park koło rynku, zjeżdżając Kościelnicką do mostu dla niezmotoryzowanych. Na drugim brzegu zamek, basen, termy, boisko, skansen, gastronomia. Nęciło mnie, by zjeść, ale nie było zatrzymywania. Od razu poniosło mnie na DK 72.


15:53. Tur. DW703. Ścieżka rowerowa Stary Gostków - Poddębice. Widok ku SEE


16:22. Poddębice. Plac Tadeusza Kościuszki. Kościół pw. św. Katarzyny z XVII w.


16:32. Rodrysin. Budynki Nadleśnictwa Poddębice


17:08. Balin. Ruiny domu? Szkoły?


17:54. Uniejów. Widok na most DK72 z kładki nad Wartą ku SE


17:54. Uniejów. Fontanna


17:55. Uniejów. Widok na centrum z kładki nad Wartą ku N

Znów las, ale krócej. Za nim ścieżka rowerowa, już na tyle leciwa, że słabo się nią jechało. A to tylko kostka właśnie. Skończyła się w Przykonie. Przerwa, a po niej jazda na południe. Do Dobrej wjazd tuż po zachodzie słońca. W Kawęczynie była już noc. Kurs do DK 83 i przerwa na przystanku niedaleko ronda. Zastanawiała mnie kwestia znalezienia noclegu. Co prawda jeszcze nie męczyła mnie zbyt silna senność, jak to już się zdarzało, ale potrzeba ta dawała o sobie znać. Przejazd do Turka odbył się z trudem. Za każdym zakrętem rosła płonna nadzieja, że oto ukaże się miasto. W Turkowicach nawet na moment udało się zjechać w bok licząc, że trafi się jakaś boczna trasa dojazdowa. Dobrską wjazd do centrum. Plac został ominięty od zachodu, drugi od wschodu. Od 3 Maja, pod koniec ulicy, przejazd na drogę, przecinającą osiedle do Browarnej. Dalej Piłsudskiego na północ i pętla przez Torową. Niewiadomą dla mnie było, jak wyjechać z miasta w kierunku, który został przez mnie obrany na mapie. Na szczęście skręt był już blisko. Od Chopina skręt kilkukrotny, w dróżki po lewej stronie. Stała tam masa jednorodzinnych domów, całkiem świeżych. Na główną powrót po przejechaniu całej Lutosławskiego.


19:37. Dobra. Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny z początku XX w.


21:14. Turek. pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa z początku XX w.


21:36. Turek. Przy cmentarzu na Chopina

Teraz las. Las i podjazd w ciemnościach. Największy i najbardziej stromy jak do tej pory. Długi. Na przystanku w Międzylesiu obowiązkowa przerwa. Jeszcze odrobinę i udało mi się dotrzeć do Władysławowa. Tam wjazd przez osiedle przy Orlej i Łokietka. Pętlę przy Górniczej. Za remizą trzeba już było odczytać mapę, bo trudno mi szło z nawigacją. Wyjazd na główną ku wschodowi. Asfalt zerwany, ale chodnik już gotowy. Koło cmentarza strasznie wiele na nim ziemi z budowy. Za torami skręt w prawo, gdzie zapadło postanowienie, że już pora skończyć na dzisiaj. Pojawił się bowiem zagajnik, a droga wyglądała na mało uczęszczaną.

Zaliczone gminy

- Witonia
- Dąbrowica
- Olszówka
- Dąbie
- Świnice Warckie
- Wartkowice
- Poddębice
- Uniejów
- Przykona
- Dobra
- Kawęczyn
- Turek (W+M)
- Władysławów
Rower:Czarny Dane wycieczki: 304.58 km (24.00 km teren), czas: 19:36 h, avg:15.54 km/h, prędkość maks: 42.63 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Powolnie, ponocnie, pogminnie

Piątek, 28 kwietnia 2017 | dodano: 29.04.2017Kategoria Pół nocne, Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Więc było tak. Za dnia kolejna porcja "ćwiczeń", tym razem typu "skłon". Po powrocie przerwa na odpoczynek i obiad, złożony z resztki mojego sosu warzywnego wymieszanych z odrobiną dzisiejszego, odgrzewanego mięsa. Chwila namysłu i w drogę. Wpierw na wprost za skrzyżowaniem i w górę przez parowę, którą ostatnim razem przejeżdżając chyba w podstawówce. Były to przede wszystkim zjazdy i całkiem sporo w owym czasie. Przez te lata zmieniło się to, że po obu stronach przestała być dzika, a powstały domki. Tym razem podjazd do miejsca na powierzchni, a potem po miedzy pieszo do szosy. Dalej w górę. Przy zagajniku skręt na Borek, lecz potem zjazd do żwirowni dziką ścieżką. Przecinając ją na zachód, kurs na Zdziarkę.

Była chęć przejechać do Czerwińska, ale nim się zjechało nad Wisłę, w oczy wpadła droga w pola, wyglądająca na bardziej przejezdną. Podczas moich pierwszych wycieczek w te strony, trafiło mi się tam jechać może raz czy dwa. Było gorąco, mnóstwo chwastów i cały teren zarośnięty, więc przyszło się wycofać. Teraz był ślad po czterokołowym pojeździe, który doprowadził mnie do jej końca przy ścianie z drzew. Tzn. prawie. Zabrakło mi kilku metrów. Ktoś pracował w polu i poinformował głośno, że nie ma dalej drogi. Zawróciwszy, po chwili udało się znaleźć ścieżynkę, skierowaną na północ. Opadała ku strumieniowi. Z góry wydawał się wystarczająco wąski, więc zajazd, a potem trochę się gimnastyki. Było sporo gałęzi, mnóstwo śmieci... Ehhh... Strumień przebyty po dwóch oponach z ciągnika, położonych w jej nurcie, tuż poniżej tamy bobrów.

Potem jeszcze trzeba się było wykaraskać po stromym zboczu i przerwa na złapanie oddechu. Już wydawało się, że jestem po stronie Czerwińska, ale po wydostaniu się na drogę, okazało się, że to wciąż była Zdziarka. Tylko to ta część najbardziej zachodnia, w pobliżu DK62. Wjazd na asfalt i skręt w 19 Stycznia. Potem w polną drogę, opadającą do początku parowy tuż przy Polnej, zaraz za zabudowaniami. Później z Dunina powrót na DK62, zjazd na Chmielewo. Przejazd wschodnim fragmentem wału, drewnianą kładką do Wyszogrodu i dalej wprost do centrum. Od parku przejazd do Kilińskiego przez osiedle, a potem zjazd nad Wisłę. Odpoczynek na ławce blisko mostu. Była spokojna, lecz chłodna noc.

Krótka przebieżka po schodach, rowerem przez wiadukt i powrót do Wyszogrodu od strony przychodni. Płocką do ronda, ale z epizodem jazdy przez osiedle do Okólnej. Fragment krajówki, skręt na chodnik przez Zamieście. Przez rów wyjazd na DK 50. Przerwa za Rębowem, bo jechał łańcuch TIRów. Zjazd z krajówki na Gródkowo. Tuż za zabudowaniami przystanięcie na przerwę. Po chwili przejechał wóz strażacki. Niebawem kolejny, lecz od Pozarzyna, gdzie na jakiś czas się zatrzymał, bo chyba pomylił drogę. Zjazd na dół, tam mijane okolice dworku i obserwowanie światła wozów, bijące z Gawarca, chyba Dolnego.

Skręt kamienistą drogą do Raszewa Włościańskiego. Z ulgą przyjęte pojawienie się asfaltu, który był tam od niedawna. Ongiś była tam szutrówka, o jakości podobnej do tej w mojej miejscowości, sprzed 20 lat. Naprawdę dawno mnie nie było w tych stronach. Zakręty i zjazdy zdążyły mi już wywietrzeć. A może po prostu na asfalcie lepiej je czuć? No w każdym razie i to dobro się skończyło - wrócił grunt i szuter. Okolica sama w sobie bardzo ładna, nawet nocą. Ta była jedną z ciemniejszych, ale i tak dość dobrze widoczne były obiekty w przestrzeni. Gwiazd wiele nie było, za to sporo mgły od ziemi. Może raz czy dwa zdarzyło mi się przez nią przejeżdżać, a tak to była raczej niska, lecz nie cieniutka. Po minięciu kościoła, przejazd przez Osiek i Stary Boguszyn. Tam pogonił mnie pies i był to najszybszy odcinek (zjazd w stronę wojewódzkiej) w ciągu całego wyjazdu. Przez Radzikowo Scalone przejazd do Chociszewa, a potem już prosto do domu, gdzie udało się dotrzeć po drugiej rano.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 56.72 km (20.00 km teren), czas: 04:33 h, avg:12.47 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Kwietniowy Deszcz

Wtorek, 25 kwietnia 2017 | dodano: 26.04.2017Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Pół nocne

Na początek trochę piwnicznego fitnessu. Dla nie obeznanych: bierzesz skrzynkę z warzywami, obracasz się, kilka kroków w bok, odkładasz skrzynkę, powrót bez obciążenia. Po kilku takich powtórzeniach: Pochylasz się po skrzynkę, obracasz o 90 stopni, szybkim marszem przenosisz w miejsce docelowe położone kilka metrów od piwnicy, wracasz w podskokach. Znów kilka powtórzeń, po czym wracasz do punktu pierwszego.

Po zabawie, która trochę mnie przepociła, była przerwa na herbatę, a po niej wyjście na rower. Pogoda była nadal chłodna, podobnie jak wiele dni poprzednich. Przed zabawą przechodziły spore opady, a po niej chwilowo to ucichło. Do tego jeszcze spory wiatr z zachodu i wiele chmur. W kurtce, bluzie i koszulce było ciepło. Pod spodniami mogłoby się znaleźć jakieś ocieplenie, ale było znośnie. Trochę gorzej w nocy - zaczął padać deszcz i zmarzły mi dłonie. Nie spieszyło mi się tego dnia. Jazda spokojna, powolna. Zabrane pół butelki wody, w niewielkim stopniu zniknęło. Chociaż ten, jeden plus dni chłodniejszych.

Start z Trębek. Przejazd przez lotnisko do Kroczewa. Koło kościoła wjazd na starą drogę do wsi Smoły. Budowa DK7 podzieliła ją na dwie części, bez możliwości przejechania jej w całości. Niby można było wjechać na asfalt krajówki, lecz zamiast tego poniosło mnie terenem wzdłuż niej, do kolejnego skrzyżowania. Na drugą stronę i kontynuacja utwardzoną drogą w tym samym kierunku. Doprowadziła mnie do lasu na Ostrzykowiznie. Poprzednim razem nie udało mi się pokonać go w całości. Tym razem się powiodło. Od ściany lasu wejście na ledwo widoczną ścieżkę, ale wnet zniknęła, więc kurs w pobliże słupa. O dziwo, była tam dróżka, a od niej odbijała jedna wyraźna droga w lewo i druga, tak ledwo, ledwo. Przejazd przez nią na wskroś, wyjeżdżając do rowu wzdłuż DK7. Było to raptem kilka metrów i prowadziło na już mi znaną gruntówkę, biegnącej wzdłuż lasu. Przerwa.

Zrobiło się ciemno. Kurs na Pieczoługi. W pół drogi do domostw nastąpiło poruszenie. Sarny? A gdzie tam! Dwa wielkie dziki. Wydały swe dzikie odgłosy, po czym zniknęły w lesie. Na moment stop. Może lepiej wrócić? Zdaje się, że jednak popędziły w głąb i nie krążą już przy drodze. No to jazda. Wtem, głośno zaczęły kwilić młode warchlaki z kępy krzaków! Przerażający, nagły odgłos. Jak zaraz przybędą rodzice, to dopiero będzie początek wiosny. Zerwanie do pędu tak szybkie, jak zwykle zrywa się łańcuch. Moment i mnie już tam nie było. Wyjazd na asfalt, potem kierując się gruntówką do Smół przez Strubiny. Przed Zarębami trzeba było jeszcze przejechać krótki fragment lasu, w obawie, by i tam na mnie coś nie wyskoczyło.

Wyjazd na asfalt. Padało, siąpiło, padało, i tak w koło. Pora była wracać, a lampka była nie do oświetlania drogi. Dobrze, że bez takich też umiem sobie radzić. Przez Koryciska przejazd do Załusk, choć o mało nie rzuciło mnie do Smulsk. Trzeba się było trochę cofnąć, po stwierdzeniu, że nie tędy droga. W Załuskach jazda w stronę stacji paliw i kręcenie po niewielkim osiedlu. Udało się dostrzec tam gruntową dróżkę wzdłuż domów, którą może warto przejechać za dnia. Przejazd wiaduktem i przerwa na przystanku za Zdunowem. Była we mnie nadzieja, że może się rozpogodzi, ale nie było ku temu oznak. Od Przybojewa widoczna była warszawska łuna, oświetlająca nisko zawieszone chmur, a te które znajdowały się nade mną, na jej tle tworzyły ciemną, zwisającą i postrzępioną kurtynę. Powrót przed północą.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 49.23 km (10.00 km teren), czas: 03:39 h, avg:13.49 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Warszawskie zakupy

Czwartek, 20 kwietnia 2017 | dodano: 20.04.2017Kategoria Samotnie, Wyprawki w regionie

Poprzedniego dnia sen mnie złapał gdzieś po czwartej rano. Z tego powodu, nie sposób było określić, czy dzisiejszy wyjazd w ogóle miał mieć sens. Przebudzeie przed dziesiątą. Nadal nie było mi wiadomo, czy to ma sens, czy może spróbować kiedy indziej... Mnóstwo myśli się roiło, ale optymistyczna pogoda za oknem, choć równocześnie zimna i wietrzna, trochę zachęcała. No i ile jeszcze można przekładać, odkładać na później różne sprawy. Pora od czasu do czasu jednak ruszyć, nawet jeśli trochę zaboli. No i zabolało, bo kolano odzywało się do końca trasy, a wszystko zasługa trenażera, na który mam nadzieję nigdy więcej nie wsiąść. Do tego za mną przebyte pierwsze problemy alergiczne. I pierwsze tak silne od wielu lat.

Przejazd do Warszawy głównymi trasami. Ze zmian - wiadomy odcinek błotnisty został posypany ziemią, ale do asfaltowania jeszcze trochę trzeba poczekać. Modlin, wyjątkowo, został przez mnie okrążony obwodnicą, a pierwszy most przejechany asfaltem osiągając maksymalną tego dnia prędkość. W Czosnowie zjazd na trasę wzdłuż S7. Budowany od kilku miesięcy budynek posadowiony blisko wiaduktu, już prawie ukończony, a z od/do niego poprowadzono kable, oczekujące na zasypanie w głębokich rowach. Część rowów uszkodziło asfaltową ścieżkę w kierunku Kaliszek. W Nowym Dziekanowie zmiana schematu i skręt w Poziomkową. Była prawie ślepa - przechodziła w gruntową, niezbyt zdatną dla aut. Z Królowej Marysieńki wyjazd na kurs Czosnowski - do Łomianek. Tu kolejna zmiana - Henryka Raabego oczekuje na asfaltowanie, część betonowo-kamienna już gotowa. Dalej Pawłowską i Baczyńskiego. Potem szutrem wzdłuż głównej "pod prąd". Krótka przerwa koło McD i znów pospiesznie, bo czas uciekał.


11:07. NDM. Twierdza Modlin. Widok z Mostu Piłsudskiego ku NW


11:15. Droga NDM - Czosnów, ponad S7 (po prawej). Trwała wycinka przydrożnych drzew


11:23. Czosnów. Prace przy Duńskiej i drodze do Dobrzynia


Nowy Dziekanów. Nowe domy przy ul. Królowej Marysieńki. Widok ku NNE


12:12. Łomianki. Modernizacja ul. Raabego. Widok ku E


12:22. Granica Warszawy i Łomianek przy S7. Przydałaby się wreszcie jakaś ścieżka i chodnik

Skręt w Farysa, trzymając się trasy nad Wisłą, aż za starówkę. Tam już, nadal, odcinek od lat w remoncie, wiec skręt w Dobrą. Potem w Ludną i Rozbrat. Niepotrzebna jazda na wschód. Naprzeciwko Szarej ukazał się podjazd dla rowerów, więc mnie skusił. Ledwo udało mi się podjechać pod Sejm, ale to zasługa słabego kolana i kiepskiej nawierzchni. Dalej już prosto - Piękna, pl. Zbawiciela i przerwa koło metra Politechnika. Krótkie spotkanie - odbiór książek, trochę rozmów. W sumie nieco ponad pół godziny. A potem do apteki na Górczewską. Tam przejazd Nowowiejską, Krzywickiego, przez Żelazną, Ogrodową. Przy Karolkowej praca wre. Parę lat temu stał tam chyba tylko jeden stary dom, później go wyburzono, a teraz powstawała spora budowla. Jakby w opozycji - Niedaleko stał budynek Wyższej Szkoły Ekonomicznej Almamer. Od kilku lat opustoszały, bo mnóstwo pieniędzy wyłożyli na budowę nowego budynku, tak że nie starczało na opłacanie wykładowców. Stary wieżowiec popadł w ruinę, a w nowym chyba coś się kroiło. Krótkie przejrzenie, co tam się stało na parterze, raz widzianym przez mnie w czasach świetności, ale tym razem już się ktoś tam kręcił, więc niewiele czasu tam mi minęło.


12:43. Nadwiślański szlak między mostami Grota i Gdańskim. Widok ku SE


12:48. Bulwar Religi. Widok ku SE


13:10. Sejm od SE


13:15. Plac Zbawiciela. Widok ku SSE


14:19. Mural na wschodniej ścianie budynku Ogrodowa 65


14:22. Wolska. Plac budowy Spark. W tle wieżowiec Warsaw Trade Tower przy Chłodnej 51


14:25. Wolska 41. Ruiny Almameru


14:25. Ruiny Almameru


14:35. Ruiny Almameru. Wnętrze auli


14:37. Ruiny Almameru


14:39. Ruiny Almameru (z lewej) i nowy gmach, którego budowa znacznie przyczyniła się do upadku uczelni

Dalej Działdowską do apteki, a przy okazji do rowerowego, który był tuż obok. Jazdę umilała zielona barierka, odgradzająca plac budowy stacji metra. Po wszystkim przejazd za Prymasa, tak sobie myśląc, by wpaść do Parku Moczydło. Tam kurs przez alejkę koło kopca, na który przed wielu laty we dwie osoby sobie podjechaliśmy i zjeżdżaliśmy. Tym razem tylko przecinając ten park, choć kopiec trochę kusił. Dalej jazda Brożka do Górczewskiej. Tam też stało trochę zielonych barierek. Tuż za Powstańców Śląskich od lat nęciło mnie osiedle położone nieco wyżej niż ulica. Podjazd i kilka zygzaków, które wyprowadziły mnie po północnej stronie. Stamtąd jazda Pełczyńskiego, objazd 1/4 okrążenia fortu Blizne. Na Dobrzańskiego drugie śniadanie. Na pierwsze była resztka kolacji, składającej się z kaszy z warzywami. Mniam.


14:51. Górczewska. Budowa stacji metra Młynów. W tle blok nr 22. Widok ku NE


14:56. Przejście przy budowie stacji metra. Widok ku W


14:56. Podpora i wiadukt kolejowy linii 20 na Górczewskiej


15:17. NE blok na Osiedlu Górczewska 200

Otrębuska, Podkowińska, Kocjana. Koło dworku, gdzie zdarzyło się być kilka lat temu na weselu koleżanki, zjazd na ścieżkę przez las. Połowa ok, połowa piaszczysta. Przejazd Bukową, następnie kierując się do Truskawia, lecz tam nie wjeżdżając. W Lipkowie skręt na Koczargi Stare. Tak trwała jazda Traktem Królewskim, gdzie w 2009 przyszło mi zrobić zdjęcie, które wkrótce potem zniknęło z komórki wraz z kilkoma innym. Zdjęcie obrazowało jedną z tablic, napisanych z błędem, której teraz średnio intensywnie i bez efektu przyszło mi wypatrywać. Później pojawiła się wielka potrzeba, by po prostu usiąść i odpocząć, ale udało się dociągnąć do Zaborowa przez Borzęcin Duży. Akurat z kościoła wychodziło kilka osób, więc rzutem na taśmę udało się zerknąć do wnętrza. Też od jakiegoś czasu mnie to korciło, ile razy zdarzało się tam przejeżdżać. Wnętrze małe, takie dość kwadratowe, inaczej niż większość prostokątnych. Przerwa krótka, ale i tak nie bez odpoczynku.


16:23. Zalesie. Kapliczka przy głównym skrzyżowaniu wsi


16:50. Zaborów. Wnętrze kościoła pw. św. Anny z XVIII w.


17:04. Leśna droga w NW części Zaborówka


18:32. Wiersze. Kościół pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny z XX w.

Koło przystanku zjazd na zielony szlak rowerowy. Przejazd przez las i skręt w Wesołą. Tu akurat zdarzyło mi się być po raz pierwszy. Droga szybko się kończyła, i jako leśna niknęła w Puszczy. Na większym rozwidleniu odbicie ku północy i powrót na szlak, w jego nowym miejscu. W Debłach jazda na wprost. Od Leszna szło trzech pieszych, a nieco dalej wywożono drzewo na wozie. W pół drogi do asfaltu przyszło mi skręcić w prawo i pieszo przemknąć do wsi Kępiaste. Trochę z trudem, bo ścieżka była ledwo widoczna, a przy domach nie było jej wcale. Trochę turlania po DW579 i skręt na Wiersze. Tam przerwa koło kościoła, gdzie też zniknęła mi resztę kanapek. Akurat nadszedł wieczór, a mnie czekała wolna jazda do Czosnowa, gdzie wyjazd skończył ten nieco męczący (ale ciekawy) dla mnie wyjazd. Powrót autem.


19:44. Czosnów. Skwer przy UG
Rower: Dane wycieczki: 125.68 km (11.00 km teren), czas: 07:50 h, avg:16.04 km/h, prędkość maks: 42.93 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przejażdżka pod Chociszewo

Niedziela, 2 kwietnia 2017 | dodano: 02.04.2017Kategoria Zwykłe przejażdżki, Samotnie

Ładna wiosenna pogoda, ale brakło siły. Nawrót częściowo przez pola Chociszewa.


13:02. Chociszewo. Droga biegnąca w pobliżu strumienia. Widok ku N


13:02. Chociszewo. Kościół pw. św. Leonarda z XIX w.


13:03Chociszewo. Szkoła podstawowa w dawnym dworze
Rower:Czarny Dane wycieczki: 7.29 km (1.00 km teren), czas: 00:32 h, avg:13.67 km/h, prędkość maks: 44.82 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do lasu nad Wisłą

Sobota, 1 kwietnia 2017 | dodano: 01.04.2017Kategoria 2 Osoby, Zwykłe przejażdżki

Pół godziny jazdy, przy czym jakieś 1,5 odpoczynku w lesie nad rzeką. Ciepło od słońca, trochę chłodu od wiatru. Oto wiosna. No i chyba jeszcze lekko w nosie swędzi.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 6.90 km (6.00 km teren), czas: 00:35 h, avg:11.83 km/h, prędkość maks: 23.20 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)