Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:2376.12 km (w terenie 6.00 km; 0.25%)
Czas w ruchu:144:00
Średnia prędkość:16.50 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:113.15 km i 6h 51m
Więcej statystyk

W 40 dni dookoła Bałtyku XVIII - Nużący dzień wzdłuż Ångermanälven

Piątek, 31 lipca 2009 | dodano: 24.09.2009Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie

Mimo kiepskiego położenia namiotu, zwinąć udało mi się dopiero około 10. Wraz z przerwą, nawet po 11. Było pochmurno. Prawie cały dzień. Słońce tylko z rzadka przebijało się zza chmur.


11:42. Sollefteå. Trasa 90. Widok ku SE

Po pięciu kilometrach dojechało się do Sollefteå. Na rondzie skręt w lewo, zjazd i odbicie w ulicę Långgatan po prawej stronie. Wkrótce dojechało się do sklepu ICA Nära Rödsta, odnawiając prawie już zużyte zapasy (zostało tylko trochę słodkiego i suchych racji na trudne czasy). Przerwa pod sklepem, by zjeść jogurtowe śniadanie. W trakcie posiłku, wychodząca z dzieckiem ze sklepu kobieta, zagadnęła mnie o wyprawę. Nieco łamanym, zmęczonym głosem streściło się jej tą samą śpiewkę, na co ona odrzekła krótkie "”I’m impressed”". Przerwa trwała blisko godzinę. Przejazd zachodnim mostem ulicą Ångermannabron, nad rzeką Ångermanälven. Po drugiej stronie skręt w lewo, przemieszczając się trasą 90. Powtórzyła się sytuacja dnia poprzedniego - przejazd po północnej stronie doliny rzecznej, tyle że bez większych refleksji nad jej pięknem, koncertując się wyłącznie na przejechaniu tego 70 kilometrowego odcinka trasy. Kilometry odliczało się kolejnymi tablicami. Większość czasu minęło w świecie myśli. Trasa, głównie z powodu pogody i mojego zmęczenia, była niesamowicie nużąca. Rzeki praktycznie nie było widać. O pobliskiej dolinie świadczyła jedynie niewysoka linia wzgórz po drugiej stronie. Domów też było co łaska. W Junsele odbicie na północny wschód. Zostawiło się za sobą dolinę rzeczną, niewielkie miasteczko, zastanawiając się nad skorzystaniem ze sklepu. Za miejscowością kontynuacja jazdy w stylu z pierwszej części dnia. Około 20:15 przejazd przez groblę na jeziorze Hällbymagasinet, który został spiętrzony przez pobliską zaporę elektrowni wodnej. Niesamowicie mnie to miejsce zafascynowało, być może z powodu dotychczasowego znużenia lasem. Wkrótce wjechało się do krainy Västerbottens oraz równocześnie do Laponii, jak rzekły znaki przydrożne.



20:14. Trasa 90. Przez groblę na Hällbymagasinet. Widok ku NNE


20:16. Przez groblę na Hällbymagasinet. Widok ku W


20:17. Trasa 90. Przez groblę na Hällbymagasinet. Widok ku N


20:34. Trasa 90. Laponia przede mną. 63°54'57.00"N 17°14'10.00"E (GE). Widok ku NE

W porze przed zapadaniem zmroku przejechało się przez Hälla, która sprawiała wrażenie chyba najbardziej opuszczonej miejscowości na trasie. Wrażenie spotęgowane zostało przez stada wron, zawodzących niczym w filmach. Nastrój ten został przerwany przez ujrzenie jednego, jedynego człowiek pod koniec miejscowości. Słońce zaczęło zachodzić za horyzontem. O 22:30 przerwa na poboczu mostu jednego z dopływów Ångermanälven. Po drugiej stronie rzeki znajdowało się Åsele, skutecznie zasłonięte przez drzewa. Dwa kilometry dalej można było tam wjechać dzięki mostowi na trasie 92, w którą się skręciło. Było późno i nie po drodze. Kurs się w przeciwnym kierunku. Kolejne dwa kilometry się przejechało, nim weszło się do lasu i rozbiło namiot w szwedzkich ciemnościach.


22:27. Trasa 90Ångermanälven w pobliżu Åsele. 64° 8'59.40"N 17°22'26.10"E (GE). Widok ku NNW
Rower:Zielony Dane wycieczki: 150.00 km (0.00 km teren), czas: 11:30 h, avg:13.04 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XVII - Od Stöde przez Indalsälven

Czwartek, 30 lipca 2009 | dodano: 24.09.2009Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie


9:16. Na obrzeżach Usland

Odpoczynek trwał do 9. W kilkanaście minut dojechało się do mostu nad rzeką Ljungan. Kończyły mi się zapasy wody i zachciało mi się dopompować powietrze do koła. Skończyło się urwaniem wentyla. Przerwa na moście potrwała 20 minut, nim udało mi się wygrzebać nieużywany sprzęt naprawczy, zmienić dętkę i napompowałam ją. Przy okazji dość znacznie mnie to wkurzyło.


10:20. Kościół w Stöde nad rzeką Ljungan

Prawie wyłącznie na pieszo przez Stöde, rozglądając się za kimś, kto pozwoliłby napełnić butelki wodą. Skręt na północ w trasę 586. Weszło się na wysokość 50-60 metrów ponad poziom mostu, tam gdzie kończyła się zabudowa. Przed słońcem kryjąc się w cieniu, trwało roztrząsanie sytuacji. W akcie desperacji nastąpiło cofnięcie się, schodząc 30 m w dół. Nie było żadnej gwarancji i choćby podejrzenia, gdzie i kiedy znów natknę się na zabudowania. Na szczęście w międzyczasie jeden z mieszkańców wyszedł na dwór. Krótka rozmowa, opowieść i kwadrans napełniania butelek. Powrót na trasę obserwując, jak ów człowiek wsiadał do auta i odjechał. Szczęście było to niesamowite.


12:50. Między Stöde i jeziorem Stor-Hullsjön

W zadowoleniu ruszyło się przez niezadowalające 4 kilometry podejścia do 250 m n.p.m. Później nieco się wypłaszczyło. Droga szutrowa. Przejechało się wschodnim wybrzeżem jeziora Stor-Hullsjön, od którego (mniej więcej) rozpoczął się zjazd. W Östanbäck, na głazie, przy jeziorze Holmsjön, nastała dłuższa, relaksująca przerwę w promieniach słonecznego, ciepłego dnia. Wraz ze śniadaniem.


11:39. Nad jeziorem Holmsjön


13:47. Nad jeziorem Holmsjön. Trasa 320

Dojeżdżając do trasy 320, objechało się jezioro od wschodu. Przejazd przez Östbyn, Holm z podjazdem i niedługo później - zjazd o 200 metrów w dolinę rzeczną. Pomęczyło mnie w Liden, by na pieszo wejść 100 metrów w górę. Kilkanaście minut później o kolejną setkę. Potem krótka przerwa i posiłek. Tu wspomnę to tak. Przebyło się 30 kilometrów wzdłuż malowniczej doliny Indalsälven. Rzeka płynęła kilkaset metrów poniżej poziomu drogi, a wzgórza ją otaczające były gęsto porośnięte lasem. Trwało to 3 godziny, z przerwami o długości potrzebnej na zrobienie kilku zdjęć. Z początku ukształtowanie drogi zawierało kilka zjazdów i podjazdów, lecz w większości było raczej płaskie.



14:56. Między Holms i Liden


15:04. Most na rzece Indalsälven w Liden


15:05. Zjazd do mostu na rzece Indalsälven w Liden


15:15. Kościół w Liden


15:20. Artystyczny plan okolicy Liden


16:19. Dolina Indalsälven

O 17:20 wjechało się do krainy Jämtland (tylko do wieczora). Około pół godziny później, w Fors przed Bispgarden przyszło mi zatrzymać się na krótką przerwę, a po niej odbić na wschód w trasę 87. Po krótkim, intensywnym podjeździe - długi zjazd. Od Liden zrobiło się pochmurnie. Nie było we mnie wiele siły. Jednym okiem podziwiało się dolinę, drugim pilnując trasy. Mimo to trochę mnie to wyłączyło, na praktycznie cały pozostały tego dnia odcinek trasy. Nieco udało mi się otrzeźwić w Langsele. Przypadkiem przejechało się pod torami, kierując się ku północy, lecz potem nawrót do trasy 87. Przenocowało się 5 kilometrów dalej, ukrywając za przydrożnym krzakiem, od zaplecza chronionym siatką, która uniemożliwiała bardziej ludzkie poszukiwania noclegu w lesie po obu stronach drogi. Krzaków było sporo, a ja moja nisza znalazła się za najgęstszymi. Nie było co liczyć na więcej.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 149.00 km (0.00 km teren), czas: 11:30 h, avg:12.96 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XVI - Bollnäs, burza i wzgórza

Środa, 29 lipca 2009 | dodano: 24.09.2009Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie

Zwinięcie się nastąpiło o 10. Dużo później, niż dnia poprzedniego, ale potrzeba mi było wypocząć po intensywnym dniu jazdy. Po pierwszych kilku metrach, okazało się, że kilkadziesiąt metrów dalej las był odgrodzony obustronnie. Tak więc namiot został rozstawiony w odpowiednim miejscu. Kilometry siatki, na zmianę ze zwykłymi metalowymi barierkami. Z rzadka domy i odgrodzone pola/łąki. Gdzieniegdzie skrzyżowania, które mogły wyprowadzić do przyjaźniejszych terenów, ale lepiej było nie zbaczać z trasy. Zdecydowanie było to najlepsze miejsce.

Dość szybko udało mi się dotrzeć do Bollnäs, gdzie wypadła przerwa, aby coś przekąsić. Z głównej trasy w Våggatan. Przy skrzyżowaniu z Stenbomsgatan wjazd na ścieżkę rowerową. Przy skrzyżowaniu z Abrahamsvägen powrót do głównego nurtu na północ.


11:56. Trasa 83 na N od Arbrå. W tle wzgórze ok. 350 m n.p.m.


12:05. Trasa 83 na N od Arbrå. Vallsta. Widok ku NW

Od okolic Lottefors do Arbra trwało trudzenie się pięciokilometrowym podjazdem. Drugą z tych miejscowości ominęło się obwodnicą, zostawiając ją po prawej. Było po 12, gdy w Valsta przejechało się na drugą stronę rzeki Ljusnan. Nastąpił przy tym zjazd głównej trasy, by nieco skrócić trasę. Nim przyszło mi się na to zdecydować, zastanawiało mnie na ile mogę wierzyć posiadanej, nieszczegółowej mapie w kwestii bocznych dróg. Na wschodnim brzegu chwila odpoczynku, bo na powitanie ukazał się stromy podjazd. Na szczęście wynagrodzony ponad dwoma kilometrami zjazdu w linii prostej.


12:17. Vallsta. Rzeka Ljusnan w kierunku jeziora Kyrksjön. Widok ku S

Było dość gorąco już od kilku godzin. Jechało się wzdłuż brzegu rzeki, praktycznie prosto na północ. Droga przyjemnie wiłą się, po prawej mając ścianę lasu, po lewej wody rzeczne i wzgórza po drugiej stronie. Jazda przyjemna, nie pozwalała mi się zatrzymywać. Emocji dodawały wędrujące z południowego zachodu, deszczowe chmur. Dopiero na początku Kalv nastała przerwa na przystanku, by przeczekać przechodzącą nad tymi stronami burzę. Spędziło się tak prawie pół godziny, wykorzystując okazję na uzupełnienie zapasów sił.


14:00. Burza w Kalv. 61°41'30.80"N 16°18'14.50"E (GE). Widok ku N


14:01 Grzyby w Kalv


14:01. Grzyb w Kalv

25 km od Valsta, tuż za Norsjo, na podjeździe 120 m, w ciągu 5 km nastąpiło zmniejszenie tempa jazdy. Tam przejazd przypominał podróż przez Pogórze Beskidzkie w wersji "98% lesistości". Zjazd rozpoczął się w okolicy jeziora Mörtsjöarna. Pomijając dość płaski, krótki odcinek przy jeziorze Lillbosjön, przez kolejne 15 kilometrów, aż do Delsbo, zjechało się o około 200 metrów. Na niebie ponownie dało się widzieć nadchodzący deszcz. Od jeziora Lissel-Ecklingen było już pewne, że przejdą kolejne opady nad tymi stronami. Przejechało się przez Delsbo, gdy przetaczał się tam typowy, przedburzowy nastrój. Specyficzna woń powietrza, dziwna atmosfera i prędkość wiatru. No i chmura tuż za plecami, która przysłaniała słońce. Do miasteczka było łatwo wjechać, ale wyjazd - pod (niewysoką) górkę...
Chmura poszła bardziej na wschód...
Spokój...
W Bjuraker skręt na zachód. Dojechało się do Vastansjo. Była 16:30...
Kolejna chmura mnie dopadła...
Nie było po co się bronić. Deszcz był przyjemny. Moje ciało zgrzane, zmęczone, spocone. Prysznic przy okazji jazdy. Wykorzystało się tę szansę, aby się trochę odświeżyć. Potem zjazd na przystanek, gdzie schło się przez 20 minut. Niestety, aparat też schnął. Przez kolejne 1,5 godziny.


15:38. Deszcz nad Delsbo. Widok ku SSW


18:21.Trasa 305 w połowie między Friggesund i Hassela


18:22. Trasa 305 w połowie między Friggesund i Hassela

We Friggesund skręt w trasę, odbijającą na zachód. 15 kilometrów dalej jeździło się po wzgórzach, wznoszących się na 300 metrów n.p.m. Aparat doszedł do stanu używalności. Słońce nie zostało więcej skryte przez deszczowe chmury. Powoli podjeżdżając, kilka razy zachciało mi się przespacerować dla rozruszania mięśni. Teren był bezludny, pokryty lasem, ale również terenami pozbawionymi drzew wskutek wycinki. Obserwowało się to i nasycało widokami okolicznych wzgórz. Było to prawie 40 kilometrów podróży, przez prawie bezludne tereny. Zakłóciły ja tylko 3 kilometry rozproszonych zabudowań Hassela (leżącej ~70 m poniżej poziomu jazdy po wzgórzach ) i kilka kilkunastoosobowych wiosek, mijanych bardzo rzadko. Pięć kilometrów od Hasseli skończył się asfalt przechodząc w twardo ubity szuter. O 20:20 wjechało się do kolejnego regionu - Västernorrland. Znak graniczny ustawiono w pobliżu najwyższego punktu tego dnia, na wysokości ~340 m n.p.m. Pozostałe 23 kilometry to prawie ciągły zjazd. Przez Vigge nad jeziorem Viggersjön jechało się, gdy słońce wciąż jeszcze wisiało ponad linią wzgórz. Stamtąd ujechało się jeszcze 10 kilometrów, namiot rozstawiając na łące w wiosce Usland, ukrywając przed widokiem z drogi za starą chatką. Sen nastał po 22.


21:08. Trasa 305. Jezioro Viggersjön
Rower:Zielony Dane wycieczki: 165.00 km (0.00 km teren), czas: 10:00 h, avg:16.50 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XV - Przez Sandviken

Wtorek, 28 lipca 2009 | dodano: 04.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie

Namiot zwijany był w pośpiechu, przed zbudzeniem się komarów. Było pochmurnie, szaro, chłodno. Przejechało się przez pobliskie Viby i ominęło Harbo. Trzymając się trasy 272 (prawie cały ten dzień), minęło się Östervåla, za którą napotykało się głównie, z rzadka, pojedynczo stojące domy, rozdzielone długimi przestrzeniami rolnymi i leśnym. Gdzieś przy drodze minęło się pozostawione przy drodze, zrujnowane auto. Wyjazd na dwupasmową trasę 56. Kilkanaście minut później przejazd nad szeroką rzeka Dalälven. Tuż za nią zjazd na miejsce postojowe. Coś się przekąsiło i odpoczęło, bo ten pierwszy odcinek jechało się intensywnie, skutkiem czego mnie wyczerpał, głównie oddechowo. Było chłodno. Czytając mapę i decydując o wyborze trasy, dało się widzieć auta, które to zatrzymywały się, to odjeżdżały w dalszą drogę. Kolejny odcinek zapamiętany wyraźniej niż poranny. Po przerwie kurs na zachód. Teren nieznacznie się wznosił. Okolica lesista, choć sprawiała wrażenie przetrzebionej z drzew. Ominęło się Gysinge. W Österfärnebo odbicie na północ, skręcając tuż przy kościele. Prawie kilometr dalej przerwa, by zakupić żywność na kolejne dni. Trochę było przy tym stresu o zostawiony na zewnątrz rower. Ostatecznie, jechało się już samotnie i nikt go nie mógł pilnować.


15:01. Trasa 272. Przerwa w Österbor. 60°21'10.90"N 16°46'50.70"E (GE). Widoku E

O 15:00 skończyła się przerw na przystanku w lesie w Österbor. Było to około 5 kilometrów od sklepu i tam właśnie naszła ochota, by spróbować świeżych zakupów. W szczególności tych słodkich. Kolejne ponad 25 kilometrów poprowadzono głównie w lesie. Droga przeważnie nieznacznie pięła się w górę. Z rzadka mijało się domy lub wioski przeplatana lasem, a w niewielkim stopniu polami, głównie po zachodniej stronie. Pierwszą wolną od lasu była Årsunda. Prawie trzy kilometry jazdy między domami po lewej i polami z prawej strony drogi, w dodatku z łagodnym, wspomagającym tempo zjazdem.


16:30. Trasa 272. Jezioro Storsjön przed Sandviken


16:35. Trasa 272. Jezioro Storsjön przed Sandviken


16:35. Trasa 272. Jezioro Storsjön przed Sandviken

O 16:30 dojazd do jeziora Storsjön. Prowadził przez niego ponad dwukilometrowy most-grobla. Zewsząd otoczony wodami, przypominał przejazd między Cieśninami Duńskimi. Wrażenie niszczył widok odległych brzegów, prostopadłych do kierunku jazdy, oraz nie tak silny wiatr. Pół godziny później, po drugiej stronie, przed wjazdem do Sandviken, nastała krótka przerwa posiłkowa przy tablicy informacyjnej z mapą. Ze mną wróciła ulotka turystyczna. Jadło się dość powoli, na stojąco, zastanawiając się nad przejazdem przez miasto i kontynuacją podróży. W efekcie, na początku wiodło mnie główną. Minęło się otwarty w maju stadion Göransson Arena, na etapie budowy parkingu (leżało tam różnorakiego gruzu i kamieni). Skręt tuż za torami w Fredriksgatan i później w Storgatan. Centralna część miast przypominała mi Płońsk, jednak tylko pobieżnie. Dalsza jazda - przez trzy kilometry wśród zabudowań. Pięć kolejnych i znów nad kolejnym, następnym, dużo krótszym jeziorem - Öjaren. Zbliżała się godzina 18. Po godzinie jazdy, prawie wyłącznie spędzonej na podjeździe w lesie, przejechało się nad torami kolejowymi (stąd generalnie zjazd), a droga powiodła mnie pomiędzy nimi i jeziorem Hammarsjön. Uprzedni minęło się inne, mniejsze zbiorniki: Långsjön i Jårvsjön oraz dwa jeziora Medskogssjön i Islingen. Droga wzdłuż jeziora nie trwała długo. Z torami było inaczej. W mniejszej lub większej odległości towarzyszyły mi przez resztę tego dnia oraz do południa dnia kolejnego.


17:09. Trasa 272. Göransson Arena w Sandviken


17:46. Trasa 272. Jezioro Öjaren


18:42. Trasa 272. Wzdłuż SE odcinka jeziora Hammarsjön

Po 19 przejazd przez Ockelbo. Południowa część była zabudowana głównie jednostronnie, północna obustronnie. Rozdzielał je mostek przy jeziorze Bysjön. Jazda wśród domów ciągnęła się przez 6 kilometrów. Od mostu pod górkę. Długo. Do najwyższego punkty tego dnia (~140m n.p.m.), położonego mniej więcej na 2/3 odległości z Ockelbo w kierunku Lingbo. Do tego ostatniego dojechało się na godzinę 20, przed wjazdem robiąc krótki postój na niewielki posiłek. Teren jeszcze przez jakiś czas, to piął się w górę, to opadał. Po 20:30 przejazd przez Holmsveden nad jeziorem Härnebosjön. W miasteczku stał totem. Tuż za miejscowością trwało wykaszanie roślinności pobocza.


20:36. Trasa 272. Rzeźba w Holmsveden


20:36. Trasa 272. W Holmsveden

Od Henninge do Sibo najintensywniejszy zjazd tego dnia. Po lewej mijało się szczyt wzgórza Kölberg (310 m n.p.m.). Skręt na trasę 83 w kierunku zachodnim. Już zachodziło słońce i z wolna zapadały nocne ciemności. Z prawej mijało się duże jezioro Bergviken. Tuż za Sibo wjazd na ścieżkę rowerową, która skończyła się tuż przed Kilafors. O 21:45 przejazd wiaduktem ponad torami, z którego rower znacznie się rozpędził. Ujechało się jeszcze 4 kilometry podjazdu, nim udało się zaszyć w lesie, po lewej stronie drogi (prawa była zagrodzona siatką). Sen nadszedł niemal od razu.


21:03. Kölberg (310 m n.p.m.) przy trasie 272


21:30. Trasa 272. Jezioro Bergviken


21:34. Przez Sibo przy trasie 83


21:43. Kościół na obrzeżach Kilafors

O 14:14.Zakupy w Färnebo Livs Br. Larsson w Österfärnebo przy Färnebovägen 903 Koszt 151,50 kr (zakupiony ser gardsost 268,46 kr, 0,69 kg mieszanki słodyczy, 54,51kr, mleko 3x 8,90 kr, torebka plastikowa 2 kr)

Rower:Zielony Dane wycieczki: 174.00 km (0.00 km teren), czas: 10:00 h, avg:17.40 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XIV - Ze Sztokholmu przez Uppland

Poniedziałek, 27 lipca 2009 | dodano: 04.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie, Z Księgowym

Obudziliśmy się jak zwykle koło 9-10. Był to ostatni wspólny nocleg podczas tej podróży. Ku naszemu szczęściu, również i ten nie został zakłócony przez kogokolwiek.

Swe pierwsze kroki skierowaliśmy ponownie do przystani promowej. Mi trzeba było poczekać na zewnątrz i pilnować rowerów, podczas gdy obsługa portu w budynku odsyłała Adama do Nynäshamn. Nieco na uboczu rozdzieliliśmy bagaż. W myśl zasady: "głód = złość” oraz pragnąc jak najszybciej przebyć pozostałą, nieznaną mi część drogi, nie chciało mi się zabierać kuchenki ze sobą. Mając na uwadze niewielką już ilość gazu, niechęć do poszukiwań i zakupu kolejnej, czas jaki trzeba poświęcić na przygotowywanie posiłków, byłby to zbędny balast. Wybrało się trochę mniej ekonomiczną, ale bardziej efektywną metodę. Przez kolejne tygodnie zaopatrywanie odbywało się w przydrożnych sklepach, na bieżąco uzupełniając zapasy żywności. O ile dobrze pamiętam, zrobiliśmy jeszcze śniadanie na kuchence.


11:08. Gmach główny Kungliga Tekniska högskolan w Sztokholmie

Ujechaliśmy kilka kilometrów po ścieżce, do ulicy Valhallavägen w okolicach stadionu. Krótko się pożegnaliśmy i skierowaliśmy w różne strony. Mi przyszło odbić w prawo, ku północy, rozpoczynając samotny etap podróży. Skręt tuż obok pierwszej szwedzkiej politechniki Kungliga Tekniska högskolan. Przejazd przez kampus ulicą Drottning Kristinas, wyjeżdżając ścieżkę rowerową przy trasie Roslagsvägen. Minęło się Naturhistoriska riksmuseet, a kilometr dalej opuszczało granice administracyjne Sztokholmu.


ok. 11:25. Naturhistoriska riksmuseet w Sztokholmie od strony południowej


11:29. Naturhistoriska riksmuseet w Sztokholmie od strony zachodniej

Niestety, opuszczenie całej aglomeracji Sztokholmu było równie ciężkie, jak uprzedni wjazd do niego. Przejechało się krótki fragment Bergshamra, dzielnicy Solna. W Inverness, dzielnicy Stocksund, przejazd wiaduktem na zachodnią stronę trasy 178, wyjeżdżając przy ulicy Mörbygårdsvägen. Mijało się szpital Danderyds sjukhus, przejazd pod ulicą, gdy ścieżka tak poprowadziła, a skręt w Golfvägen. Po krótkiej jeździe dojechało się do Edsviksvägen, prowadzącą mnie przez Danderyd, zabudowane domami jednorodzinnymi. Z miejscowości tej roztaczał się ładny widok w kierunku zatoczki Edsviken, która w zasadzie przypominała wąskie, długie jezioro. Aby przyjrzeć się trochę bardziej, przyszło mi zjechać ze ścieżki i odbić do końca ulicy Kassmans, zakończonej barierkami i prywatnymi działkami. Tam krótka przerwa nim wróciło się na dalszą trasę.

Miasto opuszczone ulicą Danderydsvägen. Przejechało się nią przez tereny Sollentuna kommun. Wpierw przez nijakie Sjöberg. Na ścieżkę wjazd dopiero w Edsberg. Nie była ona zbyt spójna i składna, więc często trzeba było przemieszczać się po obu stronach ulicy. Tak tej, jak i kolejnej Sollentunavägen. Kierując się oznaczeniami na drodze, nastąpił skręt na ścieżkę wzdłuż ulicy Strandpromenaden i przejazd pod torami. Po drugiej stronie zaliczyło się ulice Skolvägen, Stinsgränd oraz Landsvägen, ukrytymi wzdłuż niskich osiedli i zabudowań jednorodzinnych. Minęło się kościół, centrum handlowe w Rotebro, a dalej jazda wzdłuż Norrvikenleden. Zjazd z niej, gdy w pobliżu skrzyżowania nie udało się dostrzec kontynuacji ścieżki. Trochę przyszło mi się cofnąć i ruszyć w kierunku ulicy Antunavägen, z chwilowym odbiciem w ślepą Kavallerivägen. Trasa przez około 1 km stała się szutrową.


13:43. Kamień z runami, wiszący na ścianie Eds Kyrka

Po ponad dwóch godzinach nareszcie udało się opuścić obszar miejski. Kurs Älvsundavägen, tym samym omijając miasto Upplands Väsby. Przez kolejną godziną minęło się, wpierw niewielki obszar zabudowań w pobliżu wiaduktu nad torami, a także kilka pojedynczych zabudowań na całym tym. Zjazd w szutrową drogę, rzekomo rowerową ścieżkę, biegnącą po północnej stronie niewielkiego jeziora Edssjön. Kilometr dalej wyjazd przy kościele Eds Kyrka. Przerwa na cmentarzu o niewielkim murku. Spacer do pompy ręcznej, by uzupełnić brakujące zapasy wody. Przez trzy kolejne dni zapewniła mi w ustach posmak ziemi... Oby nigdy więcej...

Na skróty dojechało się do Runsavägen, która poprowadziła mnie wzdłuż brzegu jeziora Mälaren - trzeciego z największych jezior Szwecji, jednak tak upstrzonego wyspami i poprzecinanego licznymi pasmami lądu, iż zdawałoby się to raczej siecią jezior. Droga dość szybko odsunęła się od brzegu i wąziutkim asfaltem poprowadziła ku północy. Jechało się w otoczeniu pól i lasów, dopóki nie udało mi się spostrzec, iż wnet kończy się on na terenie pałacu Runsa. Skręt w pierwszą lepszą i jedyną sensowną drogę, prowadzącą na wschód. Po północnej stronie drogi obserwowało się wzgórza, na których w dawnych wiekach wznosiły się fortyfikacje i cmentarz. Z braku odpowiedniej informacji, ani pałacu, ani obu miejsc nie przyszło mi odwiedzić. Na tamten czas pałac nie rzucał mi się w oczy, o antycznych pozostałościach nie wspomnę. Dopiero dzięki internetowi udało się odkryć owe miejsca


14:28. RosendalRunsavägen. Mostek przez krótką rzeczkę Oxundaån. Widok ku E

Przejazd drewnianym mostkiem, niebawem mijając "niby ruiny" domów, zniszczone auta, nawet wagon kolejowy... Przez dłuższy czas zastanawiało mnie, cóż to mogło być. Z początku przychodziły mi do głowy pomysł, iż widziało się jakiś plac filmowy lub miejsce do ćwiczenia strzelania np. w paintball. Później okazało się, iż był to plac do szkolenia ratowników Räddningsskolan Rosersberg AB. Droga skręciła na północ i kilka minut później nastała przerwa na przystanku autobusowym. Potrzeba mi było wytchnienia. Zniknęła kanapka, gdy podjechał samochód dostawczy z nadwoziem skrzyniowym. Wyszedł stamtąd kilkanaście lat starszy rodak, z którym chwilę się pogadało. Z początku nieco mnie to zmieszało, jednak stopniowo udało mi się wypowiedzieć co nieco o wyprawie i dalszych planach. Przy okazji uzyskało się nieco informacji, o tym jak wrócić w jakieś łatwiejsze nawigacyjnie tereny, aby znów nie trafić na ślepe drogi. Polecił mi również, by odwiedzić niezbyt odległą Sigtunę. Z początku moje nastawienie było niechętnie do wszelkiej zmiany założeń trasy, ale z biegiem czasu zachciało mi się zaryzykować nieco dłuższą trasę.


14:31. Plac szkoleniowy w okolicy Rosersberg

Cała przerwa trwała około 20 minut. Nogi wystarczająco odpoczęły, a żołądek miał się czym zająć. Pojechało się zgodnie ze wskazówkami, wkrótce omijając Rosersberg. Wyjazd na ścieżkę wzdłuż Norrsundavägen. Dojechało się do jej krańca, gdzie ścieżka się urywała. Cofnięcie o 100 metrów, do poprzedniego zjazdu, zmierzającego w kierunku torów. Po kilometrze jazdy wzdłuż nich (wyrysowując kształt "S"), dotarło się do Nymärstagatan w Märsta. Trzymając się asfaltowych ścieżko-chodników między blokami, wjechało się na te przy Tingvallavägen. Przejechało się tak 6 km dzielące mnie do Sigtuny, współdzieląc nawierzchnię z autami tylko na krótkich, podrzędnych odcinkach dróg.


16:10. Ulica Klockaregränd w Sigtunie

16:14. Ratusz z 1744 r. w Sigtunie

Gamla landsvägen dojeżdżało się do ścieżki przy moście, oddzielającym Gamsviken od Malar. Dalej wzdłuż wybrzeża jeziora. Dotarło do mnie, że miasteczko to, z grubsza przypomina moje okolice, nawet biorąc pod uwagę okres powstania, oraz jak wyglądałyby one, gdyby droga nad Wisłą wyłożona została asfaltem, a większą liczbą mieszkańców, rozbudowywała się bliżej rzeki. Niestety nie w najbliższej przyszłości... Już sama możliwość, by na własne oczy dostrzec to podobieństwo starczyło, aby nie żałować nadłożonej drogi. Dalej, wąską Klockaregränd powrót na Stora Gatan. Przejazd wzdłuż domków niewielkich, leciwych, lecz w dobrym wciąż stanie. Pośród nich niewielki plac oraz malutki, drewniany ratusz z 1744. Wyjechało się przy ruinach kościoła z 1100 r. Zaledwie 55 lat starszym niż Czerwiński. Chwilę tam udało się odpocząć i obejrzeć ów zabytek. O ile dobrze pamiętam, przechodziły niewielkie opady. Z powodu chłodu trzeba było założyć kurtkę.


16:17. Ruiny kościoła z 1100 r. w Sigtunie


Ok. 16:20. Ruiny kościoła z 1100 r. w Sigtunie

Miasteczko opuściło się (chwilę się wąchając nad wyborem) kombinacją ulic okupionych niewielkim, ale wyczerpującym podjazdem: Sankt Persgatan, Ormbergsvägen, Fornborgsvägen do Uppsalavägen. Kolejne niemal 1,5 godziny jechało w dość dużym wyczerpaniu, podróżując poprzez nieco pofalowany, rolniczy krajobraz, z licznymi lasami i drzewami w tle. Przez jeden z nich przejeżdżało się pod koniec tego etapu, a przed wjazdem do kolejnego miasta. Właściwie był to szereg podmiejskich dzielnic Uppasali, które przemierzało się długą, prostą drogą, wiodącą w ten sposób niemal do samego centrum. Na 2/3 odcinku owej prostej, gdy akurat złapało się rytm, zagadnął mnie ktoś w samochodzie, kto szukał, pytał, zapewne o dojazd "gdzieś". Prosząc po angielsku o powtórzenie pytania, tylko machnął ręką, gestem sugerującym, iż zrozumiał bezsensowność zaistniałej sytuacji. Z pewnością lepiej znał te okolice.

O 19:00 udało się znaleźć na terenie kampusu Uppsala universitet. Minęło się szkołę podstawową Jensa, po jej stronie zachodniej, dojazd do Artillerigatan okrążając Geocentrum (nauki głównie geologiczne i pokrewne) przeciwnie do ruchu wskazówek zegara (bez etapu południowego). Odpoczywało się tam około kwadrans, lecz raczej aktywnie. Przemieszczając się Villavägen na północ, minęło się Uppsala universitet Evolutionsmuseet, a po skręceniu w Norbyvägen, również Botaniska Trädgården i pobliski zamek. 
Przerwa nastała na chwilę przy bibliotece uniwersyteckiej Carolina Rediviva zastanawiając się, gdzie dalej. Podjazd do gotyckiej, protestanckiej katedry z 1435 r. Uppsala domkyrka. Objechało się ją dookoła, porozglądało i ruszyło dalej ulicami Sysslomansgatan oraz Ringgatan do Börjegatan. W mieście tym, licząc tylko centralną część, minęło mi około godziny. Za Uppsalą ciągnęły się spore wiejskie tereny, było w miarę płasko. Jechało się z prędkością około 20 km/h, często dużo wyższą. Przerwa pomogła, choć co prawda, nie na długo. Z wolna pochmurniejące niebo i zbliżający się zachód słońca, zasugerowały mi, by rozglądać się za noclegiem. Długo nie udało mi się natrafić na odpowiednie miejsce, a z drugiej strony chciało mi się jak najbardziej wydłużyć przebytą tego dnia odległość. Namiot rozbiło się ~35 km od centrum miasta. Było to przed wioską Viby, w lesie po zachodniej stronie drogi. W miejscu obozu koszmarnie cięły komary, a drogą co chwila przejeżdżały auta.


19:27. Carolina Rediviva w Uppsali


19:30. Uppsala domkyrka z 1435 r.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 138.00 km (0.00 km teren), czas: 08:30 h, avg:16.24 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XIII - W Sztokholmie

Niedziela, 26 lipca 2009 | dodano: 14.04.2015Kategoria 2009 Skandynawia, 2 Osoby, LSTR, Z Księgowym

Pobudka i opuszczenie noclegu nieco później niż dnia poprzedniego, ale z wielką radością, że nie trzeba już zsuwać się na dół. Ponownie piękna pogoda i bardzo ciepło. Wróciliśmy na obwodnicę Gnesta, czyli trasę 57. Zjechaliśmy z niej o 12 w Järna. Na skrzyżowaniu chwilę się zastanawialiśmy. Jazda trasą 57 skończyłaby się albo na autostradzie, albo daleko na południe od Sztokholmu i to nawet nie w pobliżu promu. Przez miasto przejechaliśmy główną przelotówką w kierunku północnym. Nim je opuściliśmy, na chwile tylko zajechaliśmy pod stację benzynową. Za miastem krajobraz zrobił się ciekawszy. Często widać było wysokie skalne pagórki z dużymi osłonięciami. No i prawie nikogo tam nie było, poza kilkoma autami, które nas wyminęły.


12:29.  AB 515. TvetaTvetawägen. 59° 9'6.9"N 17°34'60"E (GE). Widok ku NE


12:42. Wjazd do Södertälje od strony Tveta

Około 13 wjechaliśmy do Södertälje. Jechaliśmy po ścieżkach. W pobliżu autostrady raz jeszcze spróbowaliśmy spróbować szczęścia na stacji benzynowej. Nie udało się. Skręciliśmy w Genetaleden, a potem ku północy. Dopadliśmy kolejna stację przy Bangatan. Z głównej ulicy skręciliśmy w Oxbacksgatan, na główną powracając dopiero przy kościele. Mostem przejechaliśmy do wschodniej części miasta, a tym samym na wyspę Södertörn, po której dane nam było jeździć, aż do centrum Sztokholmu. Gdy chcieliśmy opuścić miasto, o mało nie wjechaliśmy na autostradę. W porę udało nam się zjechać w Bergaholmsvägen, przejeżdżając potem przez teren wielkopowierzchniowych budynków strefy usługowo-przemysłowej. Skręciliśmy w Åkerivägen, a potem w Åkerivägen, po której zrobiliśmy pętelkę. Skrótem przez las dojechaliśmy do Listonhillsvägen, którą wyjechaliśmy na główną, boczna trasę dla ruchu lokalnego. Na przystanku przed Salem zrobiliśmy krótką przerwę na posiłek. Byliśmy zgrzani od jazdy, więc przy okazji odpoczęliśmy. Była to ostatnia przerwa przed wjazdem do aglomeracji. Po przerwie szybko przemknęliśmy bokiem Salem i w Tumba zatrzymaliśmy się na zakupy przed marketem. Po półgodzinie znów byliśmy w drodze.


14:45. Skrzyżowanie tras AB 584 i AB 581 na N od Salem. Widok ku SE

Z głównej trasy zjechaliśmy w Huddinge. Zjechaliśmy w boczną Bergholmsvägen, prowadzącą do Norrängsvägen. Przy niej wjechaliśmy do parku. Po chwili kluczenia dojechaliśmy w pobliże torów. Przejechaliśmy na ich drugą stronę wiaduktem Stationsvägen, ale niedługo, bo w parku Kräpplaparken, wróciliśmy z powrotem na zachodnią stronę torów. Wtedy udało się nam złapać kurs, który niesamowicie łatwo jest stracić w tak dużej aglomeracji. Od zachodu objechaliśmy las Älvsjöskogen. Przejechaliśmy przez tory wiaduktem nad peronami pobliskiej stacji i kolejnym nad trasą 226. Wyjechaliśmy na Gamla Huddingevägen, którą dotarliśmy do trasy wspomnianej wyżej. Stamtąd odbiliśmy w Sockenvägen i Enskedevägen. Minęliśmy Arenę Globe. Ścieżką rowerową przejechaliśmy przez most na wyspę Södermalm. Skręciliśmy w Östgötagatan, którą dojechaliśmy do windy Katarinahissen. Roztaczała się stamtąd panorama na starówkę Sztokholmu. Spędziliśmy tam kilka minut i już o 18 zjeżdżaliśmy ulicą Urvädersgränd, wybrukowaną kamieniami i zakończoną schodami. Nawet nie próbowaliśmy z nich zjeżdżać. Przejechaliśmy przez Gamla Stan obok Zamku Królewskiego i skierowaliśmy na wyspę Skeppsholmen oraz mniejszą Kastellholmen. Przez pierwszą jechaliśmy po stronie południowej, a drugą zjechaliśmy niemal w całości. Cofnęliśmy się do Hovslagargatan, a potem wzdłuż brzegu udaliśmy na wschód do Djurgårdsbrunn, dopóki nie wyjechaliśmy ulicą Lindarängsvägen w kierunku północnym. Udaliśmy się do przystani promowej przy Norra Hamnvägen, ale było już zbyt późno. Szukając noclegu wróciliśmy się do Djurgårdsbrunnvagen i skręciliśmy w Hunduddsvägen do tamtejszego lasu. Dojechaliśmy do ostatnich drzew, ale tam znajdowała się mała przystań. Zawróciliśmy kilkaset metrów i zawinęliśmy w niewielką ścieżkę, uciekającą gdzieś w bok. Mieliśmy nadzieję, że w ciągu nocy nikt nie wpanoszy się do namiotu.


17:32. Sztokholm77 Arenavägen. W tle Arena Globe. Wg GSV, rok później rozpoczęto gruntowną przebudowę terenu, a budynki na pierwszym planie przestały istnieć na rzecz nowo budowanego stadionu Tele2 Arena. Widok ku N


17:39. Sztokholm. Most Skanstullsbron z wydzieloną przestrzenią dla rowerów. Widok ku N


17:56. Panorama Sztokholmu z Katarinahissen. Widok ku NNW


17:56. Sztokholm. Na pierwszym planie po prawej wieża kościoła na Riddarholmen. Po lewej ratusz z charakterystyczną wieżą na Kungsholmen. Widok ku NNW


17:56. Sztokholm. Na pierwszym planie, po prawej, wieża Tyska Kyrkan na Gamla Stan. Po lewej Storkyrkan, także na Gamla Stan. Widok ku N


17:57. Widok na Gamla Stan w Sztokholmie. Widok ku N


18:02. SztokholmUrvädersgränd. Widok ku E


18:14. Sztokholm. Skeppsholmen. Po prawej Pałac Królewski. Widok na Gamla Stan ku W


18:14. Sztokholm. Pałac Królewski widoczny z Skeppsholmen ku NWW


18:16. SztokholmHögvakten na pierwszym planie i Eric Ericsonhallen w tle
Rower:Zielony Dane wycieczki: 101.00 km (0.00 km teren), czas: 08:30 h, avg:11.88 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XII - Przez Las Kolmården i Södermanland

Sobota, 25 lipca 2009 | dodano: 24.09.2009Kategoria 2009 Skandynawia, 2 Osoby, LSTR, Z Księgowym

Tego dnia było słonecznie, ale pochmurnie. Zdarzył się nawet przelotny opad deszczu z rana. Ruszyliśmy o 10:30. Przez większość dnia zmagaliśmy się z wiatrem. Początkowo jechaliśmy przez otwarte tereny rolnicze, dość wąskim, ale ładnym, wijącym się asfaltem. Później szutrową drogą po północnej stronie jeziora Avern. Prowadziła ona przez lasy, a sama trasa obficie się wiła. Szuter był świetnej jakości. Ubity niemal jak asfalt, toteż nawet niespecjalnie odczuwaliśmy, że podróżujemy w terenie. Okolica ta była bardzo odludna, ale zdarzało się nam minąć kilka domów. Tuż za Börstorp, w Regna kapeć w rowerze. Przerwa trwała prawie pół godziny. Przy okazji chcieliśmy zrobić jakieś zakupy, ale na pytania o sklep, wskazywano tylko jeden, który nijak nie spełniał naszych minimalnych potrzeb. Po naprawie dojechaliśmy do lasu i zawróciliśmy do głównej trasy. Pojechaliśmy na północ, zaznając 1,5 kilometra asfaltu i skręciliśmy w szutrową drogę nad jeziorem Regnaren.


10:41. Trasa T 617. Gålö w pobliżu Hjortkvarn. Widok ku E


10:42. T 617. W pobliżu Hjortkvarn. Między Gålö a Nain .58°55'3.9"N 15°28'42.4"E (GE).Widok ku NE


10:52. T 619 i T 617Bo. W tle tamtejszy kościół. 58°55'34.0"N 15°30'54.2"E (GE). Widok ku N


10:52. T 619 i T 617. Bo. Dzwonnica tamtejszego kościoła. 58°55'34.0"N 15°30'54.2"E (GE). Widok ku SW


11:00. T 619. Lindhult. 58°54'39.00"N 15°31'37.00"E (GE). Widok ku SSE


11:38. E 1130Regna. Widok ku E


12:15. Regna. Prezbiterium tamtejszego kościoła. Widok ku N


12:44. Gdzieś przy E 1178.


12:47. Gdzieś na E 1178. Widok ku SEE

Asfaltu zaznaliśmy ponownie na ~2 kilometry przed Hävla. Tam zatrzymaliśmy się na przystanku i ugotowaliśmy obiad. Przerwa trwała tylko tyle co przygotowanie i zjedzenie posiłku. Kończył się gaz, więc używaliśmy go oszczędnie. Dalsza podróż przebiegała wzdłuż południowego brzegu jeziora Tisnaren. O 15:11 osiągnięta granica Södermanland i Östergötland przy metalowym słupie granicznym z 1935 r. Wciąż też rozglądaliśmy się za jakimkolwiek sklepem, ale udało się osiągnąć ten cel dopiero po 16 w mieście Katrineholm. Najpierw kupiliśmy mniejszą część w małym sklepie, a później większą część w markecie odkrytym w centrum miasta.


18:09. Trasa 57. Wjazd do gminy Flens. W tle jezioro Valdemaren. Widok ku E


18:22. Bernikla kanadyjska


18:56. Flen. Rondo łączące Kungsvägen (trasy 57) i Brogatan. Widok ku NE

Po 18 zatrzymaliśmy się na parkingu postojowym nad niewielkim jeziorem Valdemaren. Lekka mleczna kolacja z czekoladowymi kulkami i półgodzinny odpoczynek po wyczerpującej, ale przyjemnej jeździe. Po przerwie przejechaliśmy przez Flen. Około 20 przejechaliśmy długi mostem w Sparreholm i uzupełniliśmy wodę w domu za miasteczkiem, przy okazji dostając torebkę wiśni. Na nocleg zatrzymaliśmy się w porze zmierzchu, na zboczu pagórka po południowej stronie miasta Gnesta. Było na tyle stromo, że śpiąc ciągle się zsuwaliśmy. W tych warunkach ledwo udało się wyspać. Krajobrazowo najciekawszy dzień w Szwecji, jednak do pełni szczęścia brakowało nam pełnych zapasów w sakwach, tak aż do godzin popołudniowych.


19:21.Trasa 57. Töversta. 59° 3'44.40"N 16°44'33.50"E (GE). Widok ku NEE


19:41. Trasa 57. Północny kraniec Sparreholm. Most przez jezioro Skarvnäsviken. Widok ku NE


20:03. Trasa 57Eknäs. 59° 4'37.3"N 16°55'53.8"E (GE). Widok ku SE


20:55. Trasa 57. Norrby. 59° 4'29.80"N 17° 6'19.60"E (GE). Widok ku NW
Rower:Zielony Dane wycieczki: 140.14 km (0.00 km teren), czas: 07:06 h, avg:19.74 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XI - Od Vättern do Lasu Kolmården

Piątek, 24 lipca 2009 | dodano: 13.04.2015Kategoria 2009 Skandynawia, 2 Osoby, LSTR, Z Księgowym

Ten dzień również można zaliczyć jako regeneracyjny, choć już wróciliśmy do formy na tyle, by nie przeszkadzała, a pogoda słoneczna, aż zachęcała do podróży. Obudziliśmy się przed 10. Nie znając terenu, wydawało się nam w nocy, że byliśmy nie wiem jak głęboko schowani w lesie, a tu taka pomyłka. Tymczasem, po wyjściu z namiotu okazało się, że pomimo naszego przekonania o niewidoczności namiotu, był widoczny z odległej o kilkanaście metrów ścieżki. Ścieżka owa biegła tuż nad brzegiem jeziora i właśnie spacerowały tam dwie kobiety w średnim wieku, które rzuciły krótkie powitanie w stronę Księgowego, który pierwszy wyszedł z namiotu. Z wolna spakowaliśmy manatki i wyszliśmy na ścieżkę. Tam się okazało, że w pobliżu był budynek latarni. Dłuższy czas odpoczywaliśmy przy pomoście, ogólnie relaksując się nad jeziorem Vättern. Prawie niewidoczny, odległy brzeg sprawiał, że przypominało to pobyt nad morzem.


10:50. Karlsborg. Mosskärr. Latarnia morska Vanäs fyr nad jeziorem Vättern. Widok ku SEE


11:50. KarlsborgMosskärr. Jezioro Vättern po N stronie latarni morskiej Vanäs fyr. Widok ku NE

Po wszystkim zjedliśmy jeszcze śniadanie i ruszyliśmy, ale jazda nie trwałą długo. Wnet wjechaliśmy na teren fortu. Początkowo trzymaliśmy się części wschodniej, a później centralnej i całą drogę południową, przy której zatrzymaliśmy się obok wejścia do muzeum. Nie wchodziliśmy ze względu na budżet. Skorzystaliśmy za to z darmowego cienia i chłodu, a także możliwości jakie zaoferował nam ów obiekt za darmo. Karlsborg opuściliśmy około 13, trzymając się najbardziej wschodnich ulic. Z głównej trasy skręciliśmy w pierwszą drogę w lewo w Hanken, kilkaset metrów od lasu. Droga była lokalna. Wyjechaliśmy nią w kierunku Töreboda, uprzednio przecinając ją w inną lokalna dróżkę, ale w porę zawróciliśmy.


12:05.Karlsborg. Kommendantsgatan. Południowy budynek fortu. Widok ku SSW


12:56. Karlsborg. Strandvägen 21. Widok ku NW


13:00. Karlsborg. N kanał łączący Bottensjön i Vättern.Widok ku E


13:00. Karlsborg. N kanał łączący Bottensjön i Vättern. Widok ku W

O 13:45 dojechaliśmy do Forsvik, w którym znajdowała się jedna z wielu śluz na kanale Göta, łączącym oba największe jeziora w Szwecji. Tam obejrzeliśmy elektrownie wodną z XIX w., prawdopodobnie najstarszy stalowy most w tym kraju (na stałe podniesiony), oraz proces napełniania śluzy, by statki mogły nim przepłynąć. Przerwa trwała do 14:30, ale aspekt zwiedzania, pozytywnie wpłynął na dalszą chęć jazdy.


Forsvik. Schematy maszyn wodnych w tej miejscowości ulokowanych.


Forsvik. Schematy maszyn wodnych w tej miejscowości ulokowanych.


Forsvik. Schematy maszyn wodnych w tej miejscowości ulokowanych.


Forsvik. Schematy maszyn wodnych w tej miejscowości ulokowanych.


Forsvik. Schematy maszyn wodnych w tej miejscowości ulokowanych.


Forsvik. Schematy maszyn wodnych w tej miejscowości ulokowanych.


Forsvik. Schematy maszyn wodnych w tej miejscowości ulokowanych.


13:48. Forsvik. Młyn wodny na północnym kanale łączącym Dammsjön Bottensjön. Widok ku SE


14:11. Forsvik. Południowy kanał łączący Dammsjön i Bottensjön. Śluza Karla XIII. Widok ku SEE


14:25. Forsvik. Południowy kanał łączący Dammsjön i Bottensjön. Śluza Karla XIII. Widok ku SSW


14:25. Plan Forsviku

Wróciliśmy do Hanken, zmagając się z wiatrem. Pagórkowatą i lesistą trasa 49 jechaliśmy w pobliżu jeziora. Było tam też chyba największe nagromadzenie odkrywek skalnych, przez które poprowadzono drogę. O 15:30 był niewielki problem z moim rowerem (łańcuch albo kapeć), w skutek czego nastąpiło rozdzielenie. Księgowy zdążył się już gdzieś oddalić, w międzyczasie pomagając usunąć drzewo, które zwaliło się na drogę. Półgodzinną przerwę zrobiliśmy na przystanku dla podróżnych w Stora Koviken. Chwilę podjedliśmy i odpoczęliśmy po intensywnej jeździe.


15:53. Trasa 49. Chyba okolice Granvik.

Od Olshammar trasa przebiegała w bardziej odkrytym terenie, z widocznymi polami uprawnymi. Wciąż widoczne jezioro Vättern było tam pokryte znaczną liczbą wysepek. Ostatni raz ujrzeliśmy je w Åviken. Kwadrans po 18 na krótko zatrzymaliśmy się przy kościele w Askersund, na samym początku miasta. Zachciało mi się tam zrobić kilka zdjęć. Samo miasto objechaliśmy obwodnicą. W Skyllberg, skręcając ku SE, odbiliśmy na wschód, jako że była to pierwsza dogodna możliwość, by skierować się do Sztokholmu.


18:10.Trasa 50. Widok na Askersund ku NNE


18:15. Kościół w  Askersund. Widok ku E


18:16. Kościół w Askersund


18:17. Kościół w Askersund

Na chwilę zatrzymaliśmy się przy pobliskiej ruinie (Adam został przy drodze, a mnie poniosło na zwiedzenie zrujnowanego domu (współrzędne wg googlemaps 58°55'41.7"N 15°01'51.4"E), z którego to do sakwy powędrowały: mały skórzanopodobny pojemniczek (po latach oddany do kościoła, jako że była to rzecz przywłaszczona), książka o ptakach po szwedzku (był zamiar oddania książki przynajmniej do kościoła, ale nie udało się), szmatki i być może jakieś dwie fotografie (szmatki wyrzucone najpóźniej w Finlandii, a fotografie, jeśli faktycznie zostały zabrane, przestały istnieć)), a wkrótce udało nam znaleźć miejsce, gdzie mogliśmy zaopatrzyć się w wodę. Było to w Rönneshytta. Osoba, która nas poratowała właśnie wróciła z konnej przejażdżki. Księgowy chwilę pogawędził, chwilę się pozachwycaliśmy psem (podobnym do psa u P. i M., wabiącego się Robin). Stamtąd ujechaliśmy dość niewielką odległość i skręciliśmy w Hyttvägen. Dzięki świeżym zapasom wody przygotowaliśmy ciepły posiłek. Przy stole przesiedzieliśmy na ławce do 21.


19:24. Pies w Rönneshytta


21:05. Obiadokolacja w Rönneshytta. Drzewo w tle ścięto między 2015 a 2019 (wg GE)

Po posiłku ruszyliśmy dalej na wschód, bardzo przyjemną trasą kończąc w pobliżu Hjortkvarn. Tam tylko na moment zjechaliśmy do centrum wioski, ale wnet wyjechaliśmy, gdyż nie tędy mieliśmy jechać. Było to tuż po zmierzchu. Wystarczająco ciemno, by włączono przydrożne lampy, a na tyle jasno, by bez trudu rozłożyć namiot. Stało się to kilometr na północ od wioski, tuż przy skręcie w trasę 617. Teren był niewielkim, wyasfaltowanym placem, ze sporą ilością roślin, które nas zasłaniały w stopniu wystarczającym, by nie czuć się łatwymi do wypatrzenia. Sam asfalt powodował, że obawialiśmy się o to, że ktoś mógłby tu przyjechać, ot tak sobie w środku nocy, np. w celu popijawy. Na szczęście była to kolejna spokojna noc.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 113.94 km (0.00 km teren), czas: 06:15 h, avg:18.23 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku X - Chmury nad jeziorem Vättern

Czwartek, 23 lipca 2009 | dodano: 12.04.2015Kategoria 2009 Skandynawia, 2 Osoby, LSTR, Pół nocne, Z Księgowym

Poranek dokładnie taki, o jakim myśleliśmy, że będzie. Cały dzień dokładnie taki jak poranek. Podróż dokładnie tak samo przyjemna jak wczoraj, tylko w innych warunkach... Przez prawie CAŁY, z krótkimi przerwami, dzień padał deszcz. Smutny, rzęsisty, albo spokojny, ale przede wszystkim rozmiękczający nasze morale i chęć podróż. Obudziliśmy się około 12:00, ale w stodole przesiedzieliśmy do 14:30!!! Szczególnie mi się nie chciało opuszczać ciepłego śpiwora i dużo później nastąpiło wylezienie z namiotu. Przynajmniej można było długo i w spokoju regenerować się po dwóch poprzednich dniach.


13:16. Kortebo. W stodole, przed wyjazdem

Z wolna zjedliśmy śniadanie. Wypatrywaliśmy jakiegoś okienka bez opadów. W Bankeryd krótka pętla przy sklepie w ulicy Sjöåkravägen. Kilka minut postoju na stacji przy wyjeździe z miasta. Trzymając się głównej trasy przez miasto dojechaliśmy do ważniejszej trasy, prowadzącej wzdłuż brzegu jeziora. W Fiskebäck krótka przerwa nawigacyjna, zakończona deszczem. Opuścić miejsce chcieliśmy ścieżką, ale w skutek tej nadgorliwości przejechaliśmy wiaduktem na drugą stronę, aby dosłownie chwilę później, już dołem, wjechać z powrotem na główną trasę.

Kolejnym istotnym punktem był postój na stacji przy pierwszym rondzie obwodnicy Hjo. Rozłożyliśmy się z rzeczami na ławeczce. Mieliśmy się zabrać za jedzenie, ale wynikły dwie rzeczy. W budynku stacji była normalna pizzeria, a po chwili zaczął padać deszcz. Spakowaliśmy się więc, doprowadziliśmy rowery pod ścianę i spędziliśmy w środku czas od 19 do 21. W tym czasie zdążyliśmy wchłonąć pizzę i dwie kawy. Udało mi się naładować telefon i wysłać komunikat z trasy. Gdy sięgnęło się po komórkę jakiś czas później, okazało się, że pomimo przebywania w stanie wyłączonym, sama rozładowała baterię już po jednej dobie...


19:08. Hjo. Przerwa na posiłek

W Hjo przekroczyliśmy 60 kilometr tego dnia. Po smacznym posiłku, rozgrzaniu ubrań i zwiększeniu temperatury ciała w pizzerii, nieco się ożywiliśmy i wzrosła chęć na przejechanie jeszcze kilkunastu kilometrów. Oby do zachodu słońca. Noc dopadła nas na długo przed okolicami Mölltorp. Jechało się już po ciemku, ale jeszcze zdołaliśmy dojechać do Karlsborg. Objechaliśmy twierdzę od zachodu i rozbiliśmy namiot w lesie, schowani około 300 metrów od obwałowań fortu. Byliśmy przekonani, że jest to najlepsza dostępna miejscówka, ale było tak ciemno, że trudno było nawet namiot rozłożyć. Zasnęliśmy około północy.

W kilku słowach podsumowując ten dzień. Początkowo trasa układała się dość pagórkowato, później raczej równinne, ale ze względu na pogodę było nam to serdecznie obojętne. Przed nocą było już nawet dość sucho. Z powodu pogody, niespecjalnie nawet mogliśmy podziwiać jedno z największych skandynawskich jezior. Mimo wszystko, udało się przekroczyć 100km, co niezmiernie nas zdziwiło, biorąc pod uwagę okoliczności.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 100.82 km (0.00 km teren), czas: 05:10 h, avg:19.51 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku IX - Do Jönköping

Środa, 22 lipca 2009 | dodano: 12.04.2015Kategoria 2009 Skandynawia, 2 Osoby, LSTR, Z Księgowym

Jakież było moje zdziwienie, gdy po męczącej jeździe poprzedniego dnia i nocy, po obudzeniu się przyszło spojrzeć na czas w aparacie. Udało się obudzić wcześniej niż dnia poprzedniego. Inna sprawa, że nocleg opuściliśmy pół godziny później niż wczorajszy.


10:37. Ranek


10:49. Po noclegu

Moje wylezienie z namiotu było pierwsze. To dobre słowo, w pełni oddające stan ciała po wczorajszej podróży. Zachciało mi się rozprostować. Kolano znacznie odpoczęło, ale dużo brakowało do standardowej sprawności z poprzednich dni. Udało mi się dostrzec, że w okolicy rośnie pełno najróżniejszej flory, której nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się widzieć. Zabrało się aparat, korzystając z porannego rozleniwienia, by jakoś jednak ten czas zagospodarować. Chyba pół godziny po mnie, legowisko opuścił i Księgowy. Po nim również widać było zmęczenie. Trochę w mimice twarzy, trochę w ruchach. Gdy się ruszyło, było po 11:40. Dla dobra kolana lepiej było jednak jeszcze nie jechać i do szosy dobrnąć pieszo. Na asfalcie okazało się, że tego dnia, to jakoś specjalnie dobrze mi się nie będzie jechało.


10:53.Wierzbówka kiprzyca


10:53


10:54


10:57. Po noclegu


11:03. Naparstnica


11:05. Dzwonek


11:44. Owad strangalia

Początkowe tempo to takie zacne emeryckie. Mimo to, w kwadrans przejechaliśmy około 5 kilometrów. Wtedy to naszym oczom ukazał się kolejny na trasie parking dla kierowców. Zjechaliśmy, zjedliśmy lekkie śniadanie i przez blisko pół godziny doprowadzaliśmy się do stanu używalności na dalszą trasę. Parking był niewielki, ale rowerzystom wiele nie trzeba. No i tuż obok znajdowało się niewielkie jezioro Fräjen.


11:59. Trasa 23. Jezioro Fräjen na S od Lammhult. Widok ku NEE

O 14:30 dotarliśmy do Vrigstad. Odwiedziliśmy dwie stacje, z czego tylko jedna spełniała nasze wymagania. Tuż za miastem zatrzymaliśmy się na przystanku. Rozsiedliśmy się i powoli sobie zdychaliśmy. Dotychczasowa jazda może nie była zbyt intensywna, ale w naszym stanie dość wymagająca. Ciężko, chłodno i pochmurnie. Wręcz słabo. W ramach dłuższej przerwy ugotowaliśmy obiad. Nawet niespecjalnie chciało się rozmawiać. Tak bardzo nie chcieliśmy dalej ruszać, że spędziliśmy tam 1,5 godziny. Uogólniając każdy, nawet najkrótszy postój, był dłuższy niż dotychczasowe. Do dalszej jazdy bardziej się zmusiliśmy, niż chcieliśmy. Ostatecznie, trasa się sama nie przejedzie. Pocieszaliśmy się, że 1/3 zakładanego dystansu już zrobiliśmy. Była 16:00. Ruszyliśmy, odliczając kolejne kilometry do jeziora.


13:52.


13:53. Gdzieś między Lammhult a Vrigstad przy trasie 30.

W Svenarum krótki postój. Później z trasy na chwilę zjechaliśmy w Hok. Na rondzie skręciliśmy na zachód. Dojechaliśmy pod sklep, po czym zawróciliśmy. Mniej więcej na 2/3 zakładanego dystansu, skręciliśmy w trasę 835 do Ödestugu. Jechaliśmy wzdłuż jeziora Hökasjön, a okolica niebawem zrobiła się trochę bardziej malownicza, niż tylko widok lasu z głównej trasy.


19:02. Przerwa przy skrzyżowaniu F 826 i F 837. W centrum Sjöbergs säteri. W tle jezioro Tenhultasjön. Widok ku N

Tuż za Ödestugu Księgowy złapał kapcia. Naprawa długo nie trwała. Chwilę potem czekała nas seria podjazdów o 70 metrów wyżej. Niebawem dotarliśmy do rozjazdu z widokiem na jezioro Tenhultasjön. Po 19 dojechaliśmy do Tenhult. Tuż za miastem przerwa z powodu wykończenia. Razem - fizycznie. Sam Księgowy mentalnie, a mi wciąż dokuczało, choć już słabiej, kolano. Po przerwie 30 metrów w górę i chwila przerwy na zjeździe do 200 metra n.p.m. we wsi Bogla.


19:47. Trasa F 931 między Tenhult Jönköping. W tle masyw wzniesienia Lönneberg (292 m n.p.m.). Widok ku N


20:05. Trasa 40. Zjazd do Jönköping. W tle jezioro Vättern. Widok ku N


20:06. Trasa 40. Zjazd do Jönköping. W tle jezioro Vättern. Widok ku NNW

Stamtąd zaczęła się najlepsza zabawa. ~70 metrów w górę przez ~1km. Wrzuciliśmy najniższe biegi i ciągnęliśmy pod górkę. Ledwo, ledwo daliśmy to przejechać bez konieczności podprowadzania. Nagrodą był wspaniały widok na jezioro Vättern i ostry zjazd na wysokość 170 m n.p.m., gdzie przy tablicy powitalnej zrobiliśmy sobie 20 minut przerwy. Potem już łagodniejszy zjazd przez całe Jönköping nad brzeg jeziora przy ~80 m n.p.m.


20:28. Wjazd do Jönköping. Widok ku N

Jechaliśmy blisko wybrzeża w kierunku zachodnim. Powoli zaczynało zmierzchać, choć do nocy jeszcze zostało trochę czasu. Odbiliśmy w ulicę Kapellgatan. Polowaliśmy na otwarty market, który udało się znaleźć przy Åsenvägen. Po sowitych zakupach wyjechaliśmy ulicą Kortebovägen w kierunku północnym. Tuz za rondem skręciliśmy w boczną przez las, szukając noclegu, ale ten znaleźliśmy w niedalekiej, krzywej stodole przy Gamla Kortebovägen. Trochę się obawialiśmy o jej wytrzymałość, bo niezbyt miłym byłoby obudzić się z belką albo przynajmniej dachówką na nogach.

Padło na to miejsce, bo na niebie widać było oznaki deszczu w nocy. Zwijanie do sakw mokrego namiot o poranku to niezbyt przyjemna rzecz. Poza tym było późno, dystans zakładany pokonaliśmy i mieliśmy już serdecznie dość, kulturalnymi słowy opisując nasz ówczesny stan emocjonalny.


20:42. Jönköping. Jezioro Vättern. Widok ku NE


20:45. Jönköping. Jezioro Vättern. Widok ku NE

Na koniec w skrócie, o nie w pełni umiejscowionych zdarzeniach z tego dnia. Przed Vrigstad mijaliśmy coś w rodzaju biblijnego parku miniatur. Za Vrigstad mijał nas cały łańcuch pojazdów wojskowych. Tego dnia po raz pierwszy udało mi się zwrócić po angielsku z prośbą o wodę. Było mi już tak źle, że wszystko jedno. Na szczęście ją dostaliśmy, a gospodarz otrzymał krótką opowieść o naszej wyprawie. Przez Jönköping przemieszczaliśmy się ścieżkami/chodnikami. Całą poprzednią trasę głównie po drodze.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 106.80 km (0.00 km teren), czas: 06:00 h, avg:17.80 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)