Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12598 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2016

Dystans całkowity:242.33 km (w terenie 92.00 km; 37.96%)
Czas w ruchu:18:33
Średnia prędkość:13.06 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:34.62 km i 2h 39m
Więcej statystyk

Regulacja roweru

Piątek, 24 czerwca 2016 | dodano: 25.06.2016Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Regulowanie przerzutek nowego roweru KamilaR. Runda nad Wisłę i z powrotem. Dziwne szprychy, dziwny zaplot.
Rower: Dane wycieczki: 1.46 km (0.00 km teren), czas: 00:06 h, avg:14.60 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Nieudany przewóz księgi

Środa, 22 czerwca 2016 | dodano: 22.06.2016Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z rodziną

Późnym popołudniem wyjazd, by przewieźć forumową księgę Księgowemu (taki był plan). Zapakowane ~5 l wody, bo w drodze powrotnej była chęć, aby zahaczyć o okolice Leoncina. Od początku jechało mi się dość dziwnie. Jakoś tak niestabilnie, jakby rower robił bokami. Wydawało się, że to nadmiar wody, jej chlupotanie i takie tam. Przed opuszczeniem Miączyna, drobne poprawy butelek, po czym jechało się odrobinę lepiej, ale wciąż to nie to. Skręt w pola, krótki odcinek przy miedzy i dalej polną drogą do Wygody Smoszewskiej. Przez Smoszewo na Trębki, gdzie przyszła pora lepiej się przyjrzeć rowerowi. Okazało się, że powstało pęknięcie ramy blisko widelca...


17:17. Miączyn. W tle, za drzewem, widoczny las w pobliżu zakrętu na DK62

To tłumaczyło trud jazdy i niską sterowność. Kiedy zaczęło pękać? Kto wie... Przez Henrysin do Zakroczymia, wyjazd na DK62, nawrót na Trębki i do auta. Z pęknięciem na 3/4 obwodu rury lepiej było nie pchać się dalej.


17:56. Delikatna sugestia, że to definitywna pora na zmianę ramy


18:16. Duchowizna. Widok ku DK62


18.17. Zakroczym. Karczma pod Jaworem
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 24.66 km (7.00 km teren), czas: 01:27 h, avg:17.01 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Pełnianoc

Niedziela, 19 czerwca 2016 | dodano: 06.07.2016Kategoria Nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie

Koniec nastąpił wcześniej niż zwykle, bo był to koniec końców (choć nie ostateczny koniec końców). Przerwa na pierwszym przystanku, by trochę poregulować przerzutki (przede wszystkim przeczyścić z piasku w manetkach). Po raz pierwszy nastąpiła jazda po dróżkach koło gospodarstw, położonych na W od fortu w Henrysinie, a że jeden odcinek był oznaczony zakazem wstępu, to trochę mi zeszło z okrążeniem go innymi. Przy DK7 już naprawiono zwisający kabel, a od świateł jazda "mniej więcej", razem z kimś, komu pobrzękiwało szkło w reklamówce, a do którego w Pieczoługach dołączył jego kumpel i obaj oddalili się w swoją stronę. Skręt na północ do lasu przy Strubinach, by poznać dróżkę przy jego skraju, która zapadła mi w pamięć dnia poprzedniego. Po przekroczeniu asfaltu jazda wzdłuż lasu, po lewej mając ogrodzenie z prądem. Skręt w lewo po pół-kilometrze i częściowo zrytą przez dziki dróżką wyjechało się na szuter, który doprowadził mnie na szosę przy Swobodni. Po drugiej stronie szosy wjazd w las (droga tam kusiła mnie od niedawna) raz jeszcze, pokonując odcinek, który bardzo skojarzył mi się z podjazdami świętokrzyskimi, wyjeżdżając na asfaltowe, leśne zakręty trasy Wojszczyce-Wymysły.


17:03. Nieznany mi do tamtej pory przysiółek Trębek Nowych przy granicy z Henrysinem. Widok ku NNE


17:24. Zakroczym. Pieczoługi od strony lasu. Widok ku SE


17:43. Dróżka ze Strubin do Swobodni, po wschodniej stronie lasu. Na wprost las Suchodół w Dolinie Suchodółki (mającej źródła między Stróżewem i Starymi Olszynami) na terenie wsi Swobodnia. Widok ku NE


17:58. Pod górę do Wymysł, przez las Suchodół. Widok ku E

W Wymysłach skręt w lewo i jazda drogą z przyjemnym krajobrazem, prowadzącą do Szczypiorna, gdzie skręt ku NW do lasu, natrafiając na strzałki jakiegoś maratonu i niewiele myśląc, jazda wzdłuż nich, docierając do Śniadówka. Przebiegało mi przez myśl, by jechać przez Cieksyn, lecz w ostatniej chwili skręt na Goławice. Z Zaborza polną drogą do Dębinki, przecięcie DW 571, by następnie poznać, co się kryje za (tajemniczą dla mnie od czasów liceum) szutrową dróżką, niknącą za przejazdem kolejowym. Za Malczynem zjazd na polną (częściowo z kocimi łbami) drogą biegnącą koło stadniny (tu pojawił się asfalt), po czym dojechało się do Świerkowa, by po raz pierwszy przejechać się dłuższym fragmentem DW 632 Nowe Miasto - Nasielsk, która to od dawna kuła mnie w oczy - "jeszcze tam mnie nie było".


18:08. Wymysły - Szypiorno. Lasy graniczne obu wsi. Widok ku S


18:10. Wymysły - Szypiorno. Widok ku N


18:34. Droga z Goławic do Zaborza. Widok ku E


19:19. Malczyn. Skrzyżowanie Cieksyn-Nasielsk. Widok ku N


19:21. Malczyn. Rzeczka Nasielna. Widok ku NE


19:26 Gawłowo. Droga przy stadninie. Widok ku N

Nasielsk

Wreszcie udało mi się dobrnąć do Nasielska, gdzie chyba trwał jakiś koncert, lecz zamiast udać się w tę stronę, skręt na N koło nieukończonej hali, przejeżdżając przez nieużytki na N od ogrodzonego osiedla i pieszo wydostając się na Przemysłową. Miasteczko przejechane wpierw głównymi, potem Staszica, Poniatowskiego, AK i Batorego znikając w polach. Przez łąkę na szutrówkę przez Paulinowo, którą kurs ku E, zerkając na ruiny gospodarstwa, z którego zostały same ściany, wjazd w las i wyjazd koło prywatnego muzeum, na terenie byłej bazy wojskowej, dalej była droga po płytach i Chrcynno. Na przystanku w pobliżu dworku przerwa, aby odpocząć i złapać nowe siły. Odtąd kurs na Serock, lecz w Zabłociu skręt na S i przejazd przez Stanisławów. Robiło się ciemno, a trasa zupełnie nowa.


20:22. Nasielsk. Ul. Armiii Krajowej


21:11. DW 622. Zmierzch w Jaskółowie

Dojazd do DW 632. Wreszcie konkretnie znane mi miejsce i możliwość oceny pozostałej do pokonania odległości. Przejazd główną, skręt w ślepą Wiatrową, wypatrzoną ścieżynką przy nr4 na SW, a potem ślepym asfaltem na W, skąd nawrót, by ku S opuścić Ludwinowo Dębskie. Wjazd do Dębe, a asfaltowa droga poniosła mnie do Starego Orzechowa (droga wzdłuż skarpy!), skąd trzeba było zawrócić 0,5 km do skrzyżowania, nie widząc możliwości kontynuacji. Przejazd DK62, dalej przez Wójtostwo do lasu, tam nawrót i przy kapliczce skręt na główną. Rozpoczął się długi przejazd krajówką, lecz aut nie było już zbyt wiele o tej późnej porze. Skręt do Czarnowa, gdzie miał miejsce nieopatrzny zjazd w Dolinę Narwi oraz (chyba) ślepo zakończoną uliczkę koło 100a, po czym powrót na krajówkę, czy raczej chodnik wzdłuż niej.

Pomiechówek

Wjazd do Pomiechówka, skręt w Polną i kręceni po: Wrzosowej, Miłej, Słonecznej, Broniewskiego, Przytorowej, Szkolnej, Świerczewskiego, wzdłuż torów do mostu, Nasielską, Świerczewskiego, Szkolną, Harcerską, Kolejową do głównej i przejazd przez park do mostu. Ponowny wjazd do Pomiechowa, by przejechać po niezjechanych fragmentach dróg: łącznik Kwiatowej i Kościelnej, Plażowa od strony Kościelnej, trochę terenu od cmentarza do Bałtyckiej, Mazowiecką pod kościół, gdzie nie udało mi się go objechać z powodu bram zamkniętych, nawrót do nr1, skręt na wąską ścieżynkę w lewo do Kościelnej i opuszczenie miejscowości poprzez Ogrodową i kierunek na SW.

Tym razem bez wjazdu do Bronisławki, lecz jadąc pod wiaduktem, przejechało się w górę do głównej szosy. Trochę jazdy i trochę pospacerowania po ścieżce. Za pierwszym przejazdem kolejowym zejście i zjazd po brukowanej drodze, a przed drugim przejazdem - po schodach do góry. W Modlinie Starym naszło mnie na pokręcenie się po opustoszałych ulicach: Kolejowa, Dobrowolskiej, Kopernika, Żwirowa, JPII, Przeskok, Środkowa, Staszica, Prusa, Źródlana, Krzywa i przy Hotelu Sokołowska wyjazd na Modlin właściwy. Również w Modlinie następujące ulice się tej nocy przewinęły: Prądzyńskiego, między 390 i 391, skręt pod 157, Poniatowskiego nr 125 i 124, ukosem pod 120, Malewicza, 1863 roku, wzdłuż 289 i 281 od W dojazd pod 227 i po trawniku ku W wzdłuż ogrodzenia ZS, a potem w Moniuszki, Szpitalną, miedzy 70 i 69 do Obwodowej.

Gałachy i Zakroczym

Przejazd przez Gałachy, rozkoszując się spokojem nocy i niewielką liczbą aut, nawet na S7 pode mną. Nadeszła pora, aby zakończyć poznawanie ulic Zakroczymia, których dzięki temu wyjazdowi zostało już niewiele. Po przerwie tam gdzie poprzednio, kurs na rekonesans uliczek (nie zjeżdżając w dół) miasta wg takiej oto kolejności: Rybacka, Gdańska, przelotka koło nr 14, Wyszogrodzka, ślepa do nr10, cała Tylna, chodnik przy głównej, gdzie siedział jakiś dziadek, 29 ku W, 14 ku N, 16 rwz ku S, ukos 14 ku 2, koło garaży do nr7 pdrwz, okrążając go i S rząd garaży, gdzie kręcił się jakiś pies, slalom 2 od W, 14 od E, 16 od W i przejazd przez podwórko koło nr 37 i koniec kombinowania.

Zanim pomyślnie udało się zjechać do parowy dróżką, którą chciało mi się poznać, przejazd przez plac koło Biedronki, od przystanku, zatoczenie pętli do DK62, zjazd w ślepą uliczkę po lewej, o mało nie zahaczając o zwisający wzdłuż drogi kabel (chyba zaizolowany). Z Okólnej wydostanie się prawie do asfaltu, lecz wnet w lewo, w wyrównane, nieużytkowe pobliże kapliczki, jednak do niej samej nie docierając. Przejście przez pole po miedzy, unikając wodnego bicza z polewaczki, po czym rozpoczęła się sesją zdjęciową (po kilkugodzinnej przerwie), gdyż dzięki słońcu, niebo było zabarwione wieloma kolorami. Dalej do lasu. Zjazd w parowę odbył się bezproblemowo, jednak w jednym miejscu stworzyła się, już chyba zasypana dziura, przez co powstał niewielki próg. Jazda dłużyła mi się, lecz trudno powiedzieć, czy droga w dół była po prostu długa, ja tak zmęczony, czy to w mojej pamięci tak mocno zatarł się jej przebieg.


03:43. Duchowizna. Świt w Zakroczymiu przy DK 62


03:49. Duchowizna. Świt nad Zakroczymiem

Nad Wisłą

Po dotarciu nad Wisłę, początkowo chciało mi się zostawić rower, by dalej tylko przejść, ale po ocenie, że bardziej prawdopodobną wydała się możliwość oddalenia od wybrzeża suchą stopą, kurs w kierunku skarpy i kamiennych (betonowych?) głazów o gładkich (pomijając efekty upływu czasu) ścianach. Wraz z rowerem spacer na ostrogę, jednak z braku snu lepiej było nie ryzykować zanadto (odczuwalne było lekkie, nieznaczne opóźnienie reakcji) i udało się dotrzeć tylko do połowy, tam gdzie woda się przez nią przelewała, a kamiennych brył ostało się tam ledwie kilka, choć w lepszych butach i będąc wyspanym, nie byłoby kłopotliwe przejście przez nie, więc wnet nastąpił powrót na brzeg. Dalsza możliwość podróży po obsuniętej skarpie byłaby zanadto kłopotliwa z rowerem, jak sięgam pamięcią do mojej poprzedniej, pieszej wizyty. Nie było ochoty wracać się tą samą trasą. Pieszy rekonesans ku górze parowy, tak iż wychodziło się w pobliżu skarpy i domku. Z trudem udało się wspiąć z rowerem, robiąc dwa postoje w miejscach strategicznych, optymalnych dla oszczędzania energii. Przejazd wykoszoną niby-dróżką, jadąc od skarpy koło domków, znajdujących się poza ogródkami działkowymi, lecz nie wiem, czy do nich się zaliczających.


04:09. Duchowizna. Skarpa na S od działek letniskowych. Jedno z ostatnich zdjęć Nordcapa.

Szczęśliwie, można było bezproblemowo dostać się na teren działek po raz pierwszy w życiu. Po przekroczeniu furtki, skręt w lewo, do furtki północnej i skręt w prawo, by po zatoczeniu prawie pełnego koła wjechać do części centralnej, z której wyjazd na wschód, by zrobić pętlę po wewnętrznych uliczkach, przemieszczając się tym razem przeciwnie do rwz, a potem raz jeszcze wjazd do centrum, aby na sam koniec odwiedzić dwie ślepe dróżki zachodnie. Objazd przez praktycznie cały teren działek, skupionych wokół w zasadzie już nieistniejącego dzieła D-1. Pora opuścić teren zamknięty.

Początkowo chciało mi się przerzucić rower i bagaż, lecz spowodowałoby to niepotrzebny hałas, więc czynność wykonana została powoli, a baranek (niechcący) zatrzymał go na szczycie siatki, co później mi pomogło. Trwało wahanie czy może jednak spróbować udać się do bramy, lecz ta, odkąd pamiętam, była zamknięta, a godzina zbyt wczesna, by ktokolwiek ją ot tak otworzył, wracać zaś tą samą trasą nie było ochoty. Z trudem udało się przekroczyć ogrodzenie, co chwila nadziewając dłoń na jego kłujące zwieńczenie, balansując ciałem, częściowo opierając się o zsuwający się rower, który wraz siatką uciekał za mnie, przez co wiele razy się trzeba było przygotowywać do ostatecznego skoku, który wykonany został pomyślnie. Niestety, pobliski betonowy słupek uległ uszkodzeniu. Wciąż w pełni drżąc, rower został ściągnięty, po nim sakwy i chybcikiem wyjechało się z lasu. Na pola ruszyli pracownicy sezonowi, po raz któryś z kolei, lecz jeden z ostatnich. Przewrócone drzewo, korzeniami pociągnęło za sobą furtkę, a "SolidSecurity" raczej niewiele pomoże, gdyby ktoś chciał nawiedzić teren, gdzie bramy stoją otworem. Chmury wyglądały podejrzenie, ale było sucho.

Mochty

Znów wjazd do Mocht i raz jeszcze przejazd po wnętrzu czewonoceglastej budowli. Zachciało mi się sprawdzić zarośnięty podjazd/zjazd na zachód od cegielni. Tuż za mostkiem skręt w bok. Wypatrzyło się skręt do zapory na Strudze, również jakąś chyba betonową, starą kładkę, dużo poniżej poziomu dróżki, na której zalegało dużo gałęzi po zwalonym drzewie. Ze zmęczeniem trwał marsz po drodze, na której nie było mnie od 2008. Chciało mi się zjechać dróżką prowadzącą w dół zagłębienia, gdzie ongiś wydobywano glinę, lecz droga była zawalona śmieciami i trochę zbyt zarośnięta, a pogoda nie sprzyjała, by przejazd i eksploracja z szarpaniem w złych warunkach miała sens, tym bardziej, że nadawano burze na dziś dzień. Po ledwie widocznej gruntówce, wymęczony spacer do szutru.


05:06. Mochty przy skrzyżowaniu do DK 62. Drzewo porwało ze sobą furtkę. Solid niewiele pomoże

Jaworowo

W Jaworowie wypatrywanie ok. dwóch domów, z zerwanym po nawałnicy dachem, lecz udało się dostrzec tylko jeden (papowany, stary i z raczej niewielkimi uszkodzeniami), w pobliżu słupa energetycznego złamanego w pół. Mniej więcej zapamiętały mi się (prawie okrągłe) wartości przebytego dystansu i czasu jazdy. Udało się dostrzec, że licznik nie zlicza i już mi się nie chciało na niego zwracać uwagi. Na zjeździe w Smoszewie wody było na mnie już tyle, że dawno nie była mi tak obojętna. Poza tym, odtąd spore odcinki były przebyte na stojąco. Z trudem udało się przejechać szuter biegnący równolegle do zabudowań Wólki Przybojewskiej, lecz po drugiej stronie rzeczki.


06:09. Wschodnie Jaworowo po nawałnicy. Widok ku SW

Goławin

Krótka przerwa przy skrzyżowaniu w stronę szkoły w Goławinie, by przedostać się na drugą stronę drogi. Krajówka dość pusta, kilku aut nie licząc. Bose w klapkach stopy trochę przemarzają od wilgoci, ale przynajmniej nic nie chlupie, jak to bywało w butach pełnych. Tylko bliskość domu sprawiała, że nie miało dla mnie większego znaczenia - zmęczenie, deszcz - i tak się z wolna jechało. Pogoda nie nastrajała do wysiłku. Pierwszy zakręt z hamulcem, drugi z rozpędem, bez zwalniania. Piach przecięty bez problemu. Na szczęście nie wyskoczył pies jak zwykle. Dom jest blisko. Mnóstwo błota, wody, deszczu. Kurtka smętnie zwisa. Spodnie przylepiają się do nóg. Mokro. Gorący prysznic. Ciepłe kakao. Spać. Nogi ociężałe...
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 130.00 km (45.00 km teren), czas: 10:00 h, avg:13.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Pomiechówka

Sobota, 18 czerwca 2016 | dodano: 06.07.2016Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie

Tym razem na rowerze właściwym, ze wszystkim co potrzeba. Z Trębek do DK7 w Tomaszówce, gdzie przyszła pora zwiększyć ciśnienie w tylnym kole. Już wczoraj czuć było jego nieco za niską wartość. Przed drogą zwisła kabel, opatrzony ostrzegawczymi tasiemkami. Później policja stałą i pilnowała, by nikt tędy nie przejeżdżał, bo znalazło się kilku takich. Po drugiej stronie przejazd koło Dzieła D-3 i dalej polną drogą, która wiodła przy nieogrodzonym gospodarstwie, skąd wybiegły za mną dwa psy, goniąc mnie przez ~350m krętej i nieco błotnistej drogi.

Wyjazd na dróżkę do Strubin, ale ukazała mi się jedna, nigdy przez mnie nie jeżdżona. W tę skręt. Skrzyżowanie na rogu lasu. Dalej na wschód, dróżką oddaloną od skraju lasu o kilka metrów. Do ostatniego gospodarstwa droga była ok, potem zaś była zarośnięta i dwukrotnie musiała omijać zwalone po burzy drzewa. Sam koniec drogi tak jakby nie istniał i na asfalt wróciło się przez małe chaszcze. Tam kierunek północ. Bez przejeżdżania przez strumyk/kanał, lecz skręcając w prawo przed lasem. Droga była piaszczysta i nawet po opadach nie zdołała się w całości utwardzić, choć miejscami trochę spłynęła. Przypomniało mi się, że chyba kiedyś była przez mnie przejeżdżana.


18:35. Trębki Nowe. DP 3002W. Północne zabudowania wsi. Z prawej samotny przysiółek graniczący z Henrysinem. Widok ku NE.


18:50. Strubiny (Tomaszówka). Teren nieukończonego Dzieła D-3


18:58. Rzut oka na południowy kraniec lasu w Strubinach, zwącego się Kowale. Po prawej Mokradle, wysunięty najbardziej ku N przysiółek Zakroczymia. Widok ku E


19:21. Ze Swobodni do wsi Wymysły, drogą położoną na południe od lasu. Na prawo od słupa zagajnik z wyrobiskiem. Widok ku SE


19:36. Kosewo. Fort II. Widok ku NE

Wyjazd w Wymysłach, a z Kosewa wprost do Stanisławowa. Skrót był szutrowy, a w jego końcówce skusiło mnie na odwiedzenie pobliskich ruin. W Pomiechówku skręt w Szkolną, a następnie na teren szkolny. Trwał tam niewielki koncert zespołu Jazgodki, trochę dzieci, trochę ludzi, ale miejsc pustych dużo więcej. Impreza dobiegała końca, a mi się przybyło jedynie na 2-3 piosenki. Na zakończenie Brevetu 1000km nie udało mi się przybyć, spóźniając się tak mniej więcej o 2:30h. Wcześniej niezbyt dałoby radę. Powrót na swoją stronę Wkry i skręt w Kilińskiego. Oczekiwanie na przejazd pociągu, po czym wycieczka przez Pomiechowo.


19:45. Stanisławowo. Ruiny fragmentu eksperymentalnego gospodarstwa wojskowego, które zakończyło działalność w 2000 r.


19:57. Stanisławowo. Cerkiew pw. św. Aleksandry


20:02. Pomiechówek przed mostem. Takie oznaczenia były przez mnie widziane do tej pory tylko w Niemczech w 2009 r. Widok ku NEE


20:10. Pomiechówek. Teren szkoły podstawowej. Kilka godzin po zakończeniu Brevetu 1000km

W miejscowości tej przyszło mi być po raz pierwszy. Kurs Kościelną, dalej Mazowiecka, Plażowa, Rybacka i wyjazd Kwiatową. Dostrzeżone przeze mnie zostało kilka innych, nieobjechany dróżek, ale "odłożone na kiedyś", bo jechało się wolno, a jeszcze trochę mi zostało do przejechania. Skręt w Rolniczą do Aleksandrówki, gdzie stały takie tam ruiny, zwane "Schodami do Nieba". Szutrową dróżka zjechało się w dół, wjazd do Stanisławowa Dolnego, przejazd przez Bronisławkę i dalej do Modlina. Po drodze ukazały się zaparkowane dwa busy Transludu, z których zdarzało mi się korzystać, jeżdżąc przez ostatnie lata do Warszawy. Szczególnie utkwił mi w pamięci ten z rozszczelnioną szybą.


20:47. Pomiechowo. Aleksandrówka. Schody do nieba


20:52. W dolinie Wkry. Między Aleksandrówką i Stanisławowem Dolnym (widoczne zabudowania). Widok ku W

Za mostem skręt nad rzekę, przy moście kolejowym. Mijało się Bramę Ostrołęcką i zagłębiło w ścieżkę, która doprowadziła mnie do stacji elektrycznej. Droga się tam chyba kończyła, bo ul. Chłodnia znajdowała się kilka metrów wyżej. Cofnięci prawie do Kaszewskiego i podejście drugą dróżką, która zaraz obok się oddzielała. Poprowadziła mnie na poziom, z którego można już jechać. Nim wyjechało się na ulicę, pedał zahaczył o jakiś beton. Mocno na tyle, że groziło przewrócenie. Czekam, aż będzie można wymienić w korbie ramiona na 170mm.


21:10. NDM. Po lewej most kolejowy. W centrum cypel ze spichlerzem z XIX w. Narew widziana z Modlina ku SW

Zjazd pod cytadelę. Trasa była przejezdna, choć w części "podmiejskiej" jedno drzewo trochę zablokowało drogę. Podjazd w Gałachach. Stamtąd obie gruntowe drogi wyjeżdżając za Słoneczną. Dłuższa przerwa w Zakroczymiu. Po niej Parowa Klasztorna, Klasztorna, zjazd w Okólną i na jej krańcu do auta. Była 23. W powietrzu cały dzień czuć było atmosferę lata - grill, kiełbasa i muzyka.
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 40.05 km (16.00 km teren), czas: 02:55 h, avg:13.73 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Po burzy

Piątek, 17 czerwca 2016 | dodano: 22.06.2016Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Przeszła nawałnica, której siłę, opad i prędkość wiatru najłatwiej porównać do mojego podkrakowskiego noclegu sprzed roku. Wyglądało to wszystko tak, jakby przechodziła zamieć śnieżna, tak było szaro i nieprzejrzyście. Pioruny trzaskały ze 3 na sekundę. Oczywiście ucierpiało wiele drzew, woda wymyła ziemię z podwórek na drogę, choć było to na tyle krótkotrwałe (miejscowo, bo dla całej Polski trwało cały dzień, przesuwając się skosem ku Litwie) zjawisko, że uszkodzenia gruntów nie był tak duże, jak w czasie standardowych letnich ulew sprzed lat. Komputer wyłączony dosłownie tuż przed nawałnicą, ledwie wrzuciwszy post na forum. Prądu nie było przez ~20h. Zerwało wiele linii, uszkodziło kilka dachów. Kurs przez wieś na wschód, by zerknąć na stan po burzy, lecz nie było to tu tak straszne jak się zapowiadało.


13:04. Woda spływa do przepustu pod drogą


13:16. Zmokły Garfild


13:20. Mnóstwo wody wciąż wisi w powietrzu


13:22. Dróżka koło kapliczki na drzewie
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 1.37 km (0.00 km teren), czas: 00:06 h, avg:13.70 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wheeler Slow Motion

Czwartek, 16 czerwca 2016 | dodano: 22.06.2016Kategoria Pół nocne, Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z rodziną

Dziś wheeler na kołach nordcapa (bo koła w nie miały powietrza, sprężarka nie działa jak trzeba, a czasu i chęci na pompę nie było). Kierunek Zakroczym, przez Henrysin. Zjazd w Okólną i wyjście kamienistym podjazdem koło kościoła. Skręt w Rady Narodowej, niewielką uliczkę, na której nigdy mnie nie było, kończyła się schodami dochodzącymi do Warszawskiej. Zejście na dół, po czym przez Gałachy na Modlin.

Chciało mi się zjechać nad Wisłę (ale za S7, nie zaś pod nią), lecz ledwo po skręceniu postój i plan się zmienił, po ocenieniu chmur z południa, wyglądających podejrzanie. Póki widać było komin w Ożarowie, odbijający blask zachodzącego słońca, było ok, ale gdy przestał być widoczny, nawet jako zazwyczaj widoczny ciemny patyczek na horyzoncie, lepiej było nie ryzykować (zamiarem wyjazdu było objechanie lotniska). Skręt na polną drogę po lewej i wyjazd kawałek na zachód od parkingu. Końcówka to jazda i spacer przy miedzy. Wyjazd na grunt, którym kurs zachód. Przy wiadukcie pojawił się stary asfalt, którym od dawna chciało mi się ponownie przejechać. Ujechało się nim trochę, aż można było wydostać się na główną.

Przejazd na techniczną wzdłuż DK7 po stronie północnej i skręt do Janowa. Tam na "obwodnicę" fortu i gruntówkami dojazd do Wojszczyc. Ze Smół do fortu w Strubinach (znów nie udało mi się trafić na otwartą bramę). Z Kroczewa jazda przez lotnisko, drogą trochę podobną do tej z poprzedniej wizyty, lecz tym razem tak, jak chciało mi się jechać poprzednim razem - wprost do skrzyżowania w Złotopolicach. Telefon z domu. Objazd polną drogą lasu w Złotopolicach - od zachodu. Dalej przez pola i tereny, które ostatnio chyba w liceum odwiedzane, kończąc ten etap w Karnkowie. Jadąc asfaltem, dojazd do targowiska, gdzie rower powędrował do auta.

Wyjazd bez licznika, bo rower go nie ma, bez aparatu, bo nie zabrany, bez sił, bo rama za mała i przeciętnie jechało się tak szybko, jak to mi się w okresie licealnym zdarzało. Przejechać 40km na rowerze bardzo niedopasowanym, a 200 na mniej niedopasowanym (komentarz z 2022 - nie wiem, czy choć jeden rower był tak naprawdę dopasowany. Z dużym prawdopodobieństwem, na skutek jazdy w pozycji zbyt wyciągniętej do przodu, zdarzało mi się po jakimś czasie jazdy odczuwać ból kręgosłupa na górnym odcinku lędźwiowym, a po latach już jako dotkliwy, okazjonalny ból przy pochylaniu. Prócz tego co jakiś czas dość długotrwały ból kości krzyżowej - być może kwestia siodełka, a być może jakiegoś przewrócenia się tym rejonem ciała na ziemię.), to podobny poziom trudności.


23:55:42. Przybojewo Nowe. Przy gminnym targowisku
Rower: Dane wycieczki: 40.00 km (20.00 km teren), czas: 03:30 h, avg:11.43 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przejażdżka

Sobota, 11 czerwca 2016 | dodano: 22.06.2016Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki

W zasadzie przejazd tak jak poprzednio, lecz zamiast jechać tą samą trasą za każdym razem, każdy następny (z w sumie trzech) był poprowadzony na wschód od poprzedniej:
- ku północy - drogą polną oddaloną o kilkanaście metrów
- ku południu - polnym bezdrożem oddalonym o kilkaset centymetrów

Tydzień poprzedni gorący, nie upalny i trochę burzowy, lecz bez nawałnicy jak z poprzedniego wpisu. Tydzień bieżący chłodny, wręcz wrześniowy. Dnia poprzedniego, z zachodu frontem powstawały i przechodziły kolejne burzowe chmury od 10 do 15. Deszcz z nich był krótki, słaby i szybko wyparowujący zaraz po przejściu. Jedynie około 14 dość silnie się rozpadało.


10:22. Chmury nad Doliną Wisły
Rower: Dane wycieczki: 4.79 km (4.00 km teren), czas: 00:29 h, avg:9.91 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)