Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12598 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1893.08 km (w terenie 91.60 km; 4.84%)
Czas w ruchu:118:16
Średnia prędkość:16.01 km/h
Maksymalna prędkość:55.01 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:105.17 km i 6h 34m
Więcej statystyk

Przejażdżka

Poniedziałek, 29 lipca 2013 | dodano: 11.08.2013Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki

W kierunku Borku, skręt na żwirownię, jednak kontynuacja ku wsi. Zejście po stromej i kamienistej drodze. Dalej na wschód do dużego wąwozu. Spacer na zachód od niego i wyjście z lasu pośrodku, między zachodnim i południowym gospodarstwem. Przed wschodnimi gospodarstwami skręt na północ i przejazd przez tamtejszy zagajnik. Dalej na północ i przejazd przez rzeczkę na północ od Borku. Wyjazd koło kapliczki i powrót do domu.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 9.50 km (7.20 km teren), czas: 00:45 h, avg:12.67 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Zielonej Góry V - Do Poznania

Sobota, 27 lipca 2013 | dodano: 28.07.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2013 Wielkopolska S, Z rodziną

2013.07.23 - 27 Do Zielonej Góry - cała trasa


Jak to zwykle bywa - w nocy pobudka kilkukrotna. W tym około godziny 3-4, kiedy przelotna chmura opadowa zdecydowała przelecieć się akurat w tym rejonie. Szczelniejsze opatulenie i dalej w sen. Ostateczna pobudka nastała około 6, a niebo nie zapowiadało kolejnych opadów. Ba! Od samego rana temperatura przekraczała 20 stopni C. Zaraz po spakowaniu, do sakw powędrowały również ocieplające elementy stroju. Na śniadanie przerwa na przystanku za Wroniawami. To był mój pierwszy normalny posiłek od prawie 24h, nie licząc lodów i płynów. Aż mnie zdziwiło, że mimo to, dnia poprzedniego nie był przez mnie odczuwany zbyt intensywny głód. Zapewne była to w znacznej mierze sprawka upału.


Między Mochami i Nową Wsią. Widok ku NE

Na wschód skręt w Mochach. Kierując się ku słońcu, dojechało się do Przemętu, gdzie znajdował się klasztor cysterski. W okolicy siedziby gminy, zdaje się na targowisku, rozstawiona była scena i co jakiś czas leciała muzyka - prawdopodobnie test nagłośnienia przed zbliżającą się imprezą lub czymś w tym stylu. Z Przemętu na północ. Zostały za mną wsie Siekówko i Siekowo. Przejazd lekko kamienistym szutrem za wsią do pobliskiego lasu. I wtedy zaczął się koszmar...


Przemęt. Kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Widok ku NE


Siekowo. Widok ku NE

Około 3 kilometry spędzonych w lesie, na prawie maksymalnie piaszczystej drodze. Z dużym wysiłkiem udawało mi się utrzymywać na siodełku, mimo lawirowania między kolejnymi hamadami, ukształtowanymi przez rzadko jeżdżące tędy auta. W czasie mojego przejazdu minęły mnie 3-4 oraz ciągnik. Przez 50-100m trzeba było pchać, czy raczej ciągnąć rower. Z rzadka przebijała się ubita ziemia. Znacznie częściej tylko na taką wyglądała. Tym co pozwalało mi, jakoś tam jechać, była dość "ciężka", a przez to trwalsza, konsystencja piachu.
Tym co mnie zmuszało - jusznice, jakie się pojawiły ostatnio w całej Polsce.


Mimo, że ostatecznie wyjechało się lasu, ostatnie osobniki ścigały mnie aż do asfaltu. Tam udało się przekroczyć prędkość 30km/h i uciec z tego opętanego lasu. Wkrótce dojazd do Wielichowa, gdzie nastąpiła przerwa na przekąskę. Przerwa trwała chyba z pół godziny. Dojazd do DK 32 w okolicy Goździna. Do Grodziska Wielkopolskiego udało się dojechać jadąc ścieżką rowerową wzdłuż krajówki. Tam też dało się odczuć silny dyskomfort w jeździe - ów wadliwy "pedał" jak mi się wydawało w Bieszczadach, okazał się lewym ramieniem korby, który przez ten czas wciąż nabierał luzów i począł się z zsuwać. Siedząc na ławce przy rynku w Grodzisku Wielkopolskim, sytuację była kiepska. Gdy wyjechało się z miasta, dalszym kursem było zmierzać na południowy wschód. Koło wsi Ujazd udało się zdobyć kilkaset metrów drogi w gminie Kamieniec. Tam szutrówką przez las i najkrótszą drogą do Ptaszkowa w kierunku krajówki.


DW 312. Wielichowo-Wieś. Widok ku NW


DW 312. Nieczynna stacja Wielichowo. Widok ku NWW


UMiG Wielichowo. Widok ku W


Grodzisk Wielkopolski. Stary Rynek. Po lewej Ratusz. Po prawek kościół pw. św. Jadwigi. Widok ku SWW

Non stop z nieba lał się żar, niczym roztopiony ołów. Jazda DK 32 do granicy powiatu poznańskiego. Tam skręt w DW 431 i zaraz potem przerwa w alejce drzew, skrywając się w cieniu. Upału mnie gnębił. Zniknęła czekolada, która jeszcze nie zdążyła się cała rozpuścić dzięki ukryciu w najchłodniejszym miejscu w sakwach. Opróżniony został cały zapas jedzenia i obficie trzeba się było napoić. Naprzeciw mnie znajdowało się pole obsiane zbożem, które właśnie było penetrowane przez kombajn. Przerwa skończyła się, nim dotarł w okolice mojego przycupnięcia. Udało mi się nieco obniżyć temperaturę ciała i można było jechać dalej. Po około 8km przekroczona została DK 5. Dosłownie. Lewe ramię korby miało już na tyle zjechany gwint, że zmieniło swoją pozycję, względem prawego ramienia o około 20 stopni. Pomimo prób, aby jakoś się temu przeciwstawić, po kilkuset metrach gwint wyrobił się niemal całkowicie, a ramiona znalazły się w pozycji równoległej do siebie. Tak oto rower stał się hulajnogą z siodełkiem.


DW 431 na granicy powiatów w pobliżu Kąkolewa. Widok ku SEE

Przez około 10km trwało powolne turlanie się do Mosiny, w determinacji, by dotrzeć do Poznania i zaliczyć ostatnie gminy, jakie jeszcze było można. Za Mosiną udało się schronić w cieniu drzew. Zazwyczaj jechało się z prędkością 10-13km/h. Gdy się dobrze rozbujało, nawet 16km/h. Na nielicznych, niskich zjazdach wpadała prędkość AŻ 18km/h. Nie znany był mi ten teren przed przyjazdem w te strony. Była we mnie nadzieja na więcej zjazdów, albo chociaż płaski teren. Zamiast tego teren prawie cały czas piął się w górę...

Przejeżdżając wojewódzką przez zamieszkaną część Puszczykowa, spotkał mnie "zaszczyt" spotkania na drodze "ęteligęta", który strąbił mnie, a wyprzedzając, przez swój szyberdach w "nowoczesnym ałcie" wyciągnął łapę. Gestem wskazał, co też by pragnął, aby znalazło się w jego dolnej części pleców. Rzecz to dla mnie niezrozumiała, czemu wcześniej trudził się, by zwrócić moją uwagę, gwałtownym, głośnym piskiem, który do mych uszu urwał się, gdy "ęteligęt" znajdował się w punkcie około 100m za mną, na drodze z zakazem wyprzedzania i przekraczania prędkości większych niż 40kmh. Nie. Nie było w pobliżu znaków zakazu jazdy rowerzystom, ani żadnych ścieżek/chodników. Mimo utrudnionej jazdy bez użytkowania pedałów i tak jechało się, trzymając jak najbliżej krawężnika. Gdy wreszcie pojawił się znak ścieżki rowerowej, można było skorzystać z okazji, by nie spotkać kolejnego "ęteligęta". Tak dojechało się do przejazdu kolejowego w Luboniu. Wkrótce potem udało się odnaleźć sklep (strasznie ubogo zaopatrzony), gdzie w ramach zakupów wpadł lód i napój z lodówki. Lód się szybko roztapiał w skutek żaru, zaś napój (około 2l) szybko znikł prawie do połowy, nim udało mi się opuścić miejsce postoju.


Luboń. DW 430 w pobliżu Reymonta. Widok ku NE

Później, wiaduktem przejazd nad autostradą. Akurat niedawno stuknęły się auta przy wyjeździe z autostrady. Przyjechały 3 wozy strażackie, kilka pojazdów ratunkowych oraz helikopter, lecz z tego co później się udało dowiedzieć, obyło się tylko na niegroźnych ranach. Przejazd przez rejon Wildy i zakończenie podróży na parkingu przy ul. Chłapowskiego. Tam zapakowanie na auto i z rodziną wróciliśmy robiąc sobie szybką wycieczkę przez poznański rynek. Później przez Gniezno, gdzie trwała impreza poprzedzająca inscenizację koronacji Mieszka II, czego już nie ujrzeliśmy, zmierzając do Kruszwicy. Tam w godzinach wieczornych zatrzymaliśmy się pod wieżą. Potem cały czas wracaliśmy DK 62 do domu.


DW 430 nad A2. Widok ku NWW


DW 430 nad A2. Widok ku SWW


DW 430 nad A2. Helikopter ratunkowy.


DW 430. Wjazd z Lubonia do Poznania. Widok ku N


Stan roweru na koniec wyprawy


Poznań. Ratusz. Widok ku N


Poznań. Kościół pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy i św. Marii Małgorzaty. Widok ku SWW


Gniezno. Bazylika pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny widziana z Tumskiej. Widok ku NWW


Gniezno. Bazylika pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny widziana z Tumskiej. Widok ku NW


Na Tumskiej


Gniezno. Bazylika pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SE

Zaliczone gminy

- Przemęt
- Wielichowo
- Rakoniewice
- Grodzisk Wielkopolski
- Kamieniec
- Granowo
- Stęszew
- Mosina
- Puszczykowo
- Luboń

W sumie 56 nowych gmin w ramach tej wyprawy.
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 109.72 km (5.00 km teren), czas: 07:57 h, avg:13.80 km/h, prędkość maks: 29.67 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Zielonej Góry IV - Lubuskie

Piątek, 26 lipca 2013 | dodano: 28.07.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Wielkopolska S

Dzięki dobrym warunkom do snu (pomijając komary) i szybkiemu zaśnięciu, udało się wstać wcześniej. Szybkie spakowanie i dalej - do Bytomia Odrzańskiego, nim jeszcze zerwały się chmary komarów. Odwiedziny na rynku, na którym już od rana gromadzili się, zapewne wielbiciele trunków wszelakich. Miasto było wzniesione wysoko ponad nurt Odry. Kurs w kierunku Kożuchowa. Na pierwszym przystanku w lesie dokończenie konserwy, zakupionej jeszcze w Rzeszowie. Po odpoczynku i posiłku z wolna na zachód. Droga prawie cały czas się wznosiła. Im bliżej, miasta tym częściej pojawiały się spore podjazdy. W Kożuchowie z wolna udało mi się obejrzeć starówkę w obrębie murów. Miasto wyglądało, jakby należało do jednego z tych, którymi w kwestii remontów, od czasu wojny nikt się nie zajmował.


Bycz. DW 293 w pobliżu miejsca noclegu. Widok ku W


Bytom Odrzański. Ratusz. Widok ku NW


Bytom Odrzański. Rynek. Widok ku SEE


Kożuchów. DW 297. Widok ku W


Kożuchów. Ratusz. Widok ku SW


Kożuchów. W centrum wieża kościoła pw. Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny. Po prawej wieża przy ratuszu. Widok ku N

Wyjazd z miasta drogą lokalną na Mirocin. W zasięgu wzroku był las i pola. Pierwsze domy pojawiły się dopiero w pobliżu samego Mirocina. Skręt na Wichów, a tam, tuż koło wieży, na Przylaski ku Niwiskom. Cały ten lokalny odcinek mi się podobał. Droga przeważnie z wolna opadała ku północy. Po obu stronach drogi pobudowane były domki jednorodzinne. Niedaleko płynęła rzeczka, jednak przez większość czasu niewidoczna. Tuż przed Niwiskami ciągnął się bór. Ziemia była sucha, piaszczysta, ale dość zwarta. Na asfalt, którym się jechało, nie można było narzekać. Za Niwiskami skręt ku Ochli i Zielonej Górze. Większość trasy ciągnęła się w pobliżu borów. Było spokojnie. Rzadko ktoś jechał. Czasem mijało się niewielkie skupiska zabudowy. Od Ochli ruch był wzmożony. Przejazd koło skansenu i po długim podjeździe udało się dotrzeć do Zielonej Góry. Jeszcze tylko podjazd ul. Botaniczną i udało się schronić w cieniu, w pobliżu skrętu do ul. Jaskółczej. Trzeba się było zatrzymać i odpocząć, bo ostatnie podjazdy i żar potężnie mnie wyczerpały.


Wichów. Przedwojenna dzwonnica. Widok ku SWW


Wjazd z Nowego Miasta do Zielonej Góry. Widok ku NNE

Zjazd w dół różnymi ulicami (i nie tylko), aż udało się dotrzeć do sklepu Rowerek.pl. Tam odebranie tego, co trzeba i z zadowoleniem pomaszerować w poszukiwaniu cienia na ławeczkę. W ciszy i spokoju wpierw nastąpiła konsumpcja dwóch lodów, po czym zaczął się demontaż uszkodzonego bagażnika, by wkrótce po tym założyć sprawdzony model bagażnika Crosso. Do ZG jazda z bagażem lekkim, wiezionym na prowizorycznie wzmocnionej, uszkodzonej konstrukcji. Innego, w miarę rozsądnego wyjścia nie było. W międzyczasie przechodziła w okolicy dziwna kobieta. Kątem oka widać było, jak długo stała w jednym miejscu, po czym zajrzała do pobliskiego kosza na śmieci, gdzie wcześniej wywalone zostały wszystkie moje puste butelki po wodzie. Scena trwała około 10-15 sekund, po czym spiesznym krokiem odeszła w kierunku z którego przybyła, uprzednio rozłożywszy przed sobą czarną parasolkę. Po robocie jeszcze jeden lód i start na trasę około 14.


Przerwa na Osiedlu Łużyckim


Przerwa na Osiedlu Łużyckim


Przerwa na Osiedlu Łużyckim

Jechało się różnymi ulicami w centrum, modyfikując ją m.in. z powodu jakiejś uroczystości, gdzie zgromadziło się dużo policjantów. Po jakimś czasie wyjazd z miasta, znajdując się na moście w Cigacicach. Za mostem skręt w pierwszą drogę w prawo - kostko-bruk. Przez krótki czas jechało się w dół. Wytrzęsło, mimo jazdy z użyciem hamulców. Potem trzeba było jechać i jechać wciąż pod górę. Teren się wyrównał, a mnie poniosło do wiaduktu z asfaltem, biegnącym nad krajówką. Przypominało mi to okolice Wyszogrodu. Jazda po utwardzonej nawierzchnia nie trwała długo - wnet jechało się szutrami wsi Górzykowo, gdzie znajdowało się całkiem sporo pokaźnych domów. Willi - można by rzec. Teren wielokrotnie wznosił się i opadał. Miejscami z drogi wystawały kamienie w ilościach znacznych. Było też sporo piachu, jednak nie były to takie przeszkody, z którymi nie poradziłby sobie nawet uczeń podstawówki.


Aleja Niepodległości. Widok ku NE


Plac Batorego. Widok ku NNW


Most na Odrze w Cigacicach. Widok ku N


Most na Odrze w Cigacicach. Widok ku NEE


Cigacice Wiadukt nad DK 32. W tle lasy okalające Zieloną Górę. Widok ku SSE


Górzykowo. Dąb Jagiełło

Jedynie upał, który przelewał się przez Polskę, powodował trudności i niskie tempo jazdy. Z tego też powodu, gdy ponownie wyjechału się na asfalt, trzeba było zatrzymać się na kilka minut, na pobliskim przystanku. Wyciągnięta czekolada wnet powędrowała do sakwy - była doskonale miękka i prawie zupełnie płynna. Dobrze, że nie zdecydowała się opuszczać swego opakowania. Zamiast jeść, po prostu się trzeba się było napić, w ten sposób neutralizując częściowo głód. Ocena dalszego przebiegu trasy na mapie. Schłodzenie twarzy i włosów wodą, która mi wyciekła na ręce, przy przelewaniu jej do bidonu. Rozpoczął się etap zdobywania gmin między Zieloną Górą i Poznaniem. W porównaniu z porankiem, teren był prawie idealnie płaski. Podobnie jak na południe od ZG, gleby były raczej piaszczyste i suche. Wręcz uderzało, że rosły tu praktycznie tylko zboża lub teren pozostawał w stanie nieużytku, porośnięty przez przeschniętą, brązową roślinność z pojedynczymi kępkami kwiatów.

Mimo że z powodu upału, tempo nie należało do najwyższych, to mentalnie jechało się szybciej. Dużą zasługa były niewielkie odległości, między kolejnymi wsiami, przypominającymi małe miasteczka. Szczególnie zapadły mi w pamięć dwie miejscowości:
- Trzebiechów, z okazałym dworkiem, mieszczącym uczniów w wieku przedszkolno - gimnazjalnym
- Bojadła. Kolejny dworek, jednak w stanie ruiny. Szkoda patrzeć jak takie budowle rozpadają się z biegiem czasu czy w skutek zabaw ludzi. Tym bardziej szkoda ich, gdy wciąż widoczne są rozmaite detale architektoniczne, które szybko mogą się zatrzeć i zmarnieć nawet w ciągu kilku - kilkunastu lat. Naprzeciw dworku można zobaczyć i przejechać było przez dawny park, z małym kanałkiem. Nie chciało mi się jednak..


Trzebiechów. Pałac mieszczący szkołę podstawową. Widok ku N


Bojadła. Opustoszały pałac.Widok ku NW

Za Bojadłami droga prowadziła przez las - dość długo, ale niezauważalnie. Drogi wojewódzkie prowadziły mnie tylko do Kolska. Tam skręt na północ, jadąc dobrym asfaltem przez Tatarki do Kargowej. Ostatnie kilometry przed tą miejscowością, ciągnęła się drogą z częściowym brakiem nawierzchni, co skutkowało wzbijaniem tumanów pyłu przy każdej okazji wymijania się aut. Do tego dochodził jeszcze kurz, powstający w wyniku trwających na pobliskich polach żniw. Z Kargowej do Kopanicy przejazd z lokalnym mieszkańcem, jadącym na rowerze. Trochę podyskutowaliśmy. W Kopanicy odświeżenie zapasów wody. Dalsza trasa była nieco męcząca po upalnym dniu. Jechało się o zmroku z dość sporym ruchem aut. Cześć trasy przejechana równoległą do szosy, drogą rowerową z Powodowa do Wolsztyna. Tam przejazd przez rynek, gdzie, mimo późnej pory, kręciło się bardzo dużo ludzi. Nie przyszło mi do głowy, że tak będzie w tak niewielkie miejscowości. Z miasta wyjazd po ciemku ścieżko-chodnikiem. Nie ujechało się wiele. Może pół godziny. Godzinę. Po tym czasie zmorzył mnie sen przy kukurydzy, dość długo odganiając się od komarów.


Obrzyca między Tatarkami i Uściem. Widok ku SSE


Droga z Uścia do Nowego Jaromierza. Widok ku N


DK 32. Granica województw. Widok ku NE


UM Wolsztyn. Widok ku NNE

Zaliczone gminy

- Brzeźnica
- Nowogród Bobrzański
- Trzebiechów
- Bojadła
- Kolsko
- Kargowa
- Siedlec
- Wolsztyn
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 162.88 km (5.00 km teren), czas: 10:35 h, avg:15.39 km/h, prędkość maks: 43.29 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Zielonej Góry III - Wielkopolska

Czwartek, 25 lipca 2013 | dodano: 28.07.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Wielkopolska S

Pobudka około 7. Z krajówki skręt na Borek Wielkopolski. Udało się pozbyć tam niepotrzebnych śmieci. Na krajówkę powrót po przejechaniu wsi Strumiany. Dalsza droga upływała dość miło i szybko. Kilka zjazdów i podjazdów. Największy do Piasków. Niestety, spowolniły mnie roboty drogowe i zbyt wolno jadąca koparka. Ominięta został, gdy tylko nadarzyła się okazja. W Gostyniu zakupy w piekarni i na rynku przyszła pora na dłuższą przerwę. Miasto wydało mi się interesujące na tyle, by wrócić tam w przyszłości, w celu dokładniejszego objeżdżenia. Wyjazd DW 434 - większość czasu pięła się w górę. W Krobi skręt na Poniec i Bojanowo. Tuż za Krobią mijało się zakłady przetwórcze w Pudliszkach.


Czajka na polach pod Jaraczewem


DK 12. Granica powiatów między Łukaszewem i Skokówkiem. Widok ku SW


Borek Wielkopolski. Ratusz na rynku. Widok ku SW


Borek Wielkopolski. DW 438. Widok ku W


Głogówko. DK 12. Widok na Gostyń ku SW


Głogówko. Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i św. Filipa Neri. Widok ku NWW


Gostyń. Kościół pw. św. Małgorzaty. Widok ku N


UM Gostyń. Widok ku NE


Gostyń. Śniadanie na Rynku


Krobia. Poznańska. W tle kościół pw. św. Mikołaja. Widok ku SW


UM Krobia. Widok ku SW


Wjazd do Pudliszek z Krobii. Widok ku W

Poniec przejechany po skraju miejscowości. Parę kilometrów później, przez dość krótki czas trwało moje przebywanie w centrum Bojanowa, które to miasto szczyciło się miejscowym browarem. Przy wyjeździe trwałą budowa obwodnicy miasteczka, w związku z czym nastąpiły nieznaczne trudności z przejazdem. Do Góry dojazd w stanie wymęczenia palącym słońcem i takim samym powietrzem. Gdyby nie zjazdy i czasem wyższa prędkość, ugotowałoby mnie, zaczynając od płuc. Do tego momentu udało się zużyć prawie całą wodę (dziennie znikało jej około 10 litrów). W Górze była ochota zobaczyć wnętrze kościoła, który wyglądał interesująco, jednak był zamknięty.


S5. Obwodnica Bojanowa w budowie. Widok ku NNW


Góra. DW 324. Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej z XV/XVI w. Widok ku NNW


Góra. DW 324. Widok ku N


Góra. Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej z XV/XVI w. Widok z alejki przedłużającej ul. Hawrysza ku SE

Góra. Inskrypcja „Epitafium zmarłego 9 lutego 1576 piekarza Mikołaja Heincka ,który jest przedstawiony z 3 synami, żoną i 4 córkami.”

Woda uzupełniona została w Starej Górze. Kontynuacja jazdy DW 323, przypadkowo pomijając skręt, który niewielkim wysiłkiem dałby mi dodatkową gminę. Gdy dojechało się do miejsca, w którym można było teoretycznie wrócić na trasę wojewódzką po zdobyciu owej gminy, dopiero wtedy udało się zorientować w pomyłce, ale poniosło mnie już dalej. Zdobycz została odłożona na później. Odrę przebyta została między Ciechanowem i Radoszycami. Zdziwiła mnie "nowoczesność" mostu na trasie, gdzie prawie nic nie jeździło. Zaraz za mostem skręt w prawo - na Chełm. Dróżka prowadziła przez las. Była dość wąską asfaltówką w dobrym stanie. Niestety, gdy pojawiły się miejscowości, udało się natknąć na żużlowe łatanki, które lepiły mi się do opon.


Stara Góra. Kościół pw. św. Jana Apostoła z XV/XVI. Widok ku N


Ciechanów (w Wielkopolsce). DW 323. Widok ku SSE


Most przez Odrę. DW 323. Widok ku S


Most przez Odrę. DW 323. Widok ku SSW


Odra. DW 323. Widok ku W

W Orsku skręt w drogę przez las - ku "Storczykowej Skarpie". Było tam tyle komarów, że nie starczyło już chęci na poszukiwania botaniczne. Zamiast tego pędzenie, w miarę możliwości i terenu, przez wąską leśną dróżkę - później ścieżynkę. Najważniejsza uwaga - by jechać ze szlakiem rowerowym jaki tam przebiegał, TRZEBA jechać prosto, gdy może się wydawać, że inna droga jest tą właściwą. Wyjazd w Trzęsowie. Skręt w DW 104, a będąc już w płaskiej dolinie rzecznej - w DW 330. Dojazd do Pęcławia, który jak na miejscowość gminną, wyglądał niczym zwykła, mizerna wieś. Tam skręt w lewo, kierując się lokalnymi drogami do DW 292. Pod koniec, około kilometr przed nią, była nieprzyjemność jechać po starym, kamień-kostkowym bruku.


Droga z DW 323 do Chełma. Widok ku W


Droga z Orska do Trzęsowa. Widok ku NWW


Pęcław. DW 330. Widok ku NW

Dojazd do Grębocić. Bez wjeżdżania do centrum. Postój jeszcze przed planowanym skrętem i około godziny trwało odpoczywanie pod drzewem. Gdy się ruszyło dalej, czuć było już styranie jazdą w upalny dzień. Jadąc lokalnymi drogami, udało mi się ominąć Grodowiec i wyjechać koło zbiornika "Żelazny Most". Wg Wikipedii - "największy w Europie zbiornik odpadów poflotacyjnych". Tego co zbiera nie można było zobaczyć, ale widać było wysokie obwałowania. Wkrótce udało mi się dotrzeć do Polkowic. Przejazd przez centrum i dalej na północ. DK 3 prowadziła szerokim pasem serwisowym. Napotkało się długie, tak podjazdy, jak i zjazdy. Krajobraz tamtejszy mnie zdziwił. Nie były przeze mnie spodziewane (co prawda częściowo) tereny, które równie dobrze można by dopasować do Roztocza lub Podkarpacia.


Grodowiec. Szyb Rudna R-XI. Widok ku SEE


Polkowice. Rynek. Kościół pw. św. Barbary. Widok ku SWW


Kaźmierzów N. DK 3. Szyb Jan Wyrzykowski. Widok ku NE


  DK3. W tle kościół pw. św. Barbary (czerwony) i kościół pw. Matki Bożej Różańcowej (biały) w Gaworzycach. Widok ku S


DK 3 między Mieszkowem i Zimną Brzeźnicą. Widok ku NWW


DK 3 w pobliżu Miłakowa. Widok ku NWW

Wieczorem dojazd do Nowego Miasteczka. Tam zakupy. Podczas zjadania sorbetu przysiadł się tubylec z piwem. Pytał skąd i dokąd itp. Upał mnie na tyle zmęczył, że odpowiedzi moje był zdawkowe i krótkie. Udało się skończyć jeść i życząc zdrowia ruszyć dalej. Tuż za miastem przerwa na ławce i przygotowanie do jazdy wieczorno-nocnej. Pomimo przygotowania, nastąpiła przerwa na noc, tuż za lasem w kierunku Bytomia Odrzańskiego. Jeszcze dobrze słońce nie zaszło. Była chyba 21 z minutami. Teren był suchy, miękki od mchu. Były też roje komarów, porównywalne z tymi w Laponii...


Nowe Miasteczko. Rynek. Po lewej niebieski UMiG. Po prawej kościół pw. św. Opatrzności Bożej. Widok ku SWW

Zaliczone gminy

- Borek Wielkopolski
- Piaski
- Gostyń
- Krobia
- Poniec
- Bojanowo
- Góra
- Jemielno
- Rudna
- Pęcław
- Grębocice
- Polkowice
- Jerzmanowa
- Radwanice
- Gaworzyce
- Niegosławice
- Nowe Miasteczko
- Bytom Odrzański
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 184.47 km (4.50 km teren), czas: 11:18 h, avg:16.32 km/h, prędkość maks: 49.17 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Zielonej Góry II - Łódzkie

Środa, 24 lipca 2013 | dodano: 28.07.2013Kategoria >200, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Wielkopolska S

Na miejscu noclegu było sporo komarów. Po pewnym czasie udało mi się przed nimi zabezpieczyć i zapewnić świeże powietrze. Ten problem pojawiał się na każdym kolejnym noclegu, ze zmienną ilością komarów. Nie udało się zabrać całego namiotu, a jedynie śpiwór i płachtę namiotową. Warunki może najlepsze nie były, ale było zapewnione konieczne minimum: zabezpieczenie przed deszczem, zimnem i komarami (choć to ostatnie wymagało nieco gimnastyki i cierpliwości).


Wiadukt z Petrykoz do Piątkowiska nad S14. Widok na Pabianice ku SE

Pobudka wczesna. Niebo było zachmurzone, a rozpogodziło się dopiero, podczas wjazdu do Wielkopolski. Początkowo udało się kontynuować jazdę DK 71, lecz potem zjechać z niej w Górce Pabianickiej, by skrócić czas dojazdu do DK 14. Jako że nie była mi znana ta okolica, zajęło mi to nieco więcej czasu. W Kolumnie przed Łaskiem wykorzystana została ulica Piaskowa. Tak po prostu, by poznać więcej okolicy na zapleczu krajówki. Sam Łask został za mną, bez większego zastanowienia. W Zduńskiej Woli decyzja, by jechać przez centrum, zamiast "podziwiać" krajówkę. Z Sieradza wyjazd DK 12 w kierunku Kalisza.


Zduńska Wola. Łaska. Dom zakonny orionistów. Widok ku SWW


Zduńska Wola. Ratusz w modernizacji. Widok ku N


DK 83. Ze Zduńskiej Woli na Czechy. Widok ku W


Czechy W. Wagon na sprzedaż. Widok ku S


DK 83. Warta. Widok ku N

Jazda krajówkami przez województwo łódzkie była męcząca. Sporo samochodów, kiepska nawierzchnia. Ogólnie ocena słaba. Nie ukrywając, pogoda też miała swój wpływ na tempo jazdy i odbiór trasy. Nie zliczę ile razy się przystawało i robiło przerwy, by się pozbierać. Z Kalisza wyjazd DW 442. Okolice Kalisza, będąc bardziej zróżnicowane, zapewniały większą satysfakcję z oglądania krajobrazu, niż jazda w pierwszych godzinach tego dnia. Większość chmur opuściła już ten region, zostawiając mnie ze słonecznym dniem. Niekiedy podjazdy były dość strome, ale również krótkie. Przez większość czasu teren nieznacznie się wznosił. Dopiero pod koniec tego odcinka był stosunkowo płaski. Mniej więcej w połowie, w Wygankach, przerwa przy sklepie, uzupełniając zapasy i odpoczywając przy stoliku ze świetnym sorbetem porzeczkowym.


 DK 12. Granica gmin między Dziebędowem i Zawadami. Widok ku NW


Kalisz. DK 12. Widok ku SWW


Żegocin. Widok ku NE


Przerwa w Wygankach

W niewielkiej Choczy, skręt na Pleszew, a stamtąd dojazd do Kotlina. Naprzeciw zakładów przetwórczych skręt na Dobczyce. Kolejna gmina wpadła przez wieś Wyki. Przejazd przez Mogiłkę i dojazd do Koźmina Wielkopolskiego. Cały wspomniany przed chwilą odcinek podróży przejechany został, często robiąc przerwy, cierpiąc od słońca i męcząc od temperatury. Z Koźmina skręt ku Jarocinowi. Powoli zbliżała się noc. Słońce z wolna zachodziło za horyzont. Przejazd przez miasto - wpierw przez park, później starówka, no i ostatecznie wyjazd. Było już prawie ciemno. Ruch mały, ale droga stosunkowo wąska i przez las. Z ulgą udało się powitać bezpieczniejszą, otwartą przestrzeń. Powoli wlokło mnie do 22-23. Wtedy udało się znaleźć nocleg między Jaraczewem i Borkiem Wielkopolskim. Było tu najmniej komarów w czasie snu na całej wyprawie.


Chocz. Rynek i Plac Kazimierza III Wielkiego. Widok ku SEE


DK 12. Kotlin. Zakłady "Kotlin". Widok ku NE


Dobrzyca. Koźmińska. Widok ku SWW


Dobrzyca. Koźmińska. Dawny kościół ewangelicki. Widok ku SSW


Skrajem gminy Rozdrażew


DK 15 między Koźminem Wielkopolskim i Walkowem. Widok ku NW


Jarocin. Park Szubianki. Widok ku N


Jarocin. Ul. Świętego Ducha. Widok ku SW


Jaraczewo

Zaliczone gminy

- Dobroń
- Łask
- Sieradz (W+M)
- Wróblew
- Błaszki
- Szczytniki
- Opatówek
- Chocz
- Pleszew
- Kotlin
- Dobrzyca
- Rozdrażew
- Koźmin Wielkopolski
- Jarocin
- Jaraczewo
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 224.30 km (2.00 km teren), czas: 14:00 h, avg:16.02 km/h, prędkość maks: 38.53 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Zielonej Góry I - Okolice Łodzi

Wtorek, 23 lipca 2013 | dodano: 28.07.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Wielkopolska S

Na kolejną wyprawkę zapadła decyzja, by udać się do Zielonej Góry, gdzie czekało na mnie kilka część do roweru. Wśród nich nowy bagażnik. Wyjazd bardzo późny - około 15. Jak zwykle, najwięcej czasu zeszło mi na przygotowaniu bagażu, a na ostatnich kilometrach przed Krasiczynem czekała mnie wymiana dętki, z której zaczęło schodzić powietrze.

Pierwszy dzień tej wyprawy strasznie mi się dłużyło, a jechało dość słabo. Po godzinie przejazd przez most w Wyszogrodzie. Właśnie trwał mały remont nawierzchni po stronie wschodniej. Chodnik dla pieszych również, był poddany temu zabiegowi, przez co jazda na pewnym jego odcinku byłą męczarnią. Koło Młodzieszyna bezzasadnie strąbił mnie zagraniczny TIR. Dopiero kilka kilometrów dalej zaczynał się odcinek zakazujący jazdy rowerem, lecz równocześnie pozbawiony stosownej informacji, o alternatywnej możliwości przejazdu. Na szczęście znam te strony, więc nie spowolniły mnie zbytnio. W Janowie z niesmakiem pożegnany został ten odcinek krajówki, rozpoczynając krótki etap wiejski przez Jeziorko, Lenartów i Gągolin. W Kompinie powrót na krajówkę, dostawszy do dyspozycji szeroki pas serwisowy.


Chociszewo. DK 62. Widok ku SSE


DK 50 przez Wisłę. Widok ku SSE

Krajówką dojazd do Strykowa. Tylko w dwóch miejscach udało się od niej oderwać:
- Przejazd przez centrum Łowicza
- Przejazd przez krótki odcinek drogi leśnej tuż za Głownem (po prawej stronie)


UM Łowicz. Widok ku NW

Między Głownem i Strykowem zapadł zmrok. Przejazd nad autostradą i kurs na Zgierz. Tu niespodzianka. Po skręceniu w DK 71 pojawił się znak oznajmujący, że oto po prawej, tuż za ekranami, biegnie sobie ciąg pieszo-rowerowy. Owszem. Zaraz potem się urywał, a na krajówkę wracało się przez rów z drewnianą kładką, którą położył ktoś położył tam dość samowolnie. Jechało się do północy trzymając się DK 71. O północy udało się znaleźć już za Konstantynowem Łódzkim. Przejazd jeszcze przez około pół godziny, by rozłożyć się w pobliżu drogi, na nieużytku pełnym komarów. Początkowo chciało mi się jechać do rana, ale mentalnie nie można było wykrzesać odpowiedniej do tego siły. Początkowo, za zgodą F., był pomysł, aby przenocować u niego w mieszkaniu w Łodzi, ale tak się nie stało. Tempo jazdy, pogoda, przebyty do tej pory dystans, szacowany czas potrzebny na dojechanie do Zielonej Góry - uwzględniając to, padła jednak decyzja, by zmodyfikować ów zamiar.


A2 koło Strykowa. Widok ku NWW


Zgierz. Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej Męczennicy. Widok ku NWW


Zgierz. Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej Męczennicy. Widok ku NE


UM Konstantynów Łódzki. Widok ku NW

Zaliczone gminy

- Zgierz (W+M)
- Aleksandrów Łódzki
- Konstantynów Łódzki
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 140.47 km (0.00 km teren), czas: 08:10 h, avg:17.20 km/h, prędkość maks: 41.41 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wyprawa Samoklęski IX - Pogórze Przemyskie

Środa, 17 lipca 2013 | dodano: 18.07.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2013 Samoklęski, Z rodziną

2013.07.06 - 17 Wyprawa Samoklęski - cała trasa


Pobudka i spakowanie około 6. Nie było czasu do stracenia, a poranek był ciepły. Udało się ukończyć podjazd, za którym czekał nas długi zjazd do Birczy. Za Korzeńcem - ostatnie serpentyny, które jednak nieco nas zmęczyły. Za nimi przez kilka kilometrów czekały nas już prostsze podjazdy.

Ostatnimi atrakcjami była możliwość podziwiania wzgórz pogórza Przemyskiego. Kilka przerw, niejako by pożegnać się z tym regionem. Tuż przed Olszanami ostatni zjazd z zakrętem, z którego można byłoby wypaść, szczególnie przy problemach technicznych. sam spadek terenu grawitacyjnie ściągał rower w dół z prędkością 20km/h przy prawie maksymalnie dociśniętych hamulcach. Podróż zakończyła się w Krasiczynie, czekając na przyjazd samochodu z rodziną, w tym i babcią J. W międzyczasie widać było auto grupy Sokół Radlin z rowerami, którzy odwiedzili zamek, a potem ruszyli w trasę, zostawiając swój wóz.


DK 28 między Kuźminą i Leszczawą Dolną. Widok ku SWW


DK 28 między Kuźminą i Leszczawą Dolną. Widok ku NW


DK 28 między Kuźminą i Leszczawą Dolną. Widok ku NW


Olszany. DK 28. Widok ku SW


Krasiczyn. DK 28. Widok ku E


Krasiczyn. Przy wejściu na teren zamku. Widok ku NNW


Zamek w Krasiczynie. Widok ku E


Zamek w Krasiczynie. Kaplica zamkowa pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny


Zamek w Krasiczynie. Widok ku SE


Zamek w Krasiczynie. Widok ku SEE


Zamość. Na schodach ratusza brat. Widok ku N

Podsumowując. Seria niefortunnych zdarzeń nie dość że zatrzymała nas w Polsce, (pierwotny plan - Alpy), to na skutek awarii hamulca i bagażnika, nie dane nam było nawet pojeździć po Bieszczadach, po tym, jak dojechało się na miejsce, pokonując cały dystans między górami i domem. W związku z tym w łeb poszły również awaryjne plany objeżdżenia wschodniej Polski. Jak na złość - akurat pogoda pod koniec wyprawy, była wyjątkowo sprzyjająca do jazdy. Mimo wszystko wyjazd nie był bezowocny i swoje przeżycia z niego się wyciągnęło.

Zaliczone gminy

- Krasiczyn
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 32.63 km (0.20 km teren), czas: 02:13 h, avg:14.72 km/h, prędkość maks: 55.01 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wyprawa Samoklęski VIII - "Prawie" Bieszczady

Wtorek, 16 lipca 2013 | dodano: 18.07.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2013 Samoklęski

Wczesna pobudka. Było spokojnie i pogodnie. Równocześnie odrobinę chłodno, ale w przyjemnym znaczeniu. Spakowanie i powrót na drogę. Czekała nas jazda w dół. Wpierw spokojnie, przez wieś, później serpentyny w lesie i znów przez kolejną wieś. Wreszcie udało się dotrzeć do Brzozowa, gdzie wreszcie było mi dane zobaczyć, jak wygląda okolica za dnia. Właśnie trwała rewitalizacja rynku, a nas skusiło na przerwę. Zamówione zostały lody i zastanawianie się nad dalszą trasą. Przejazd przez miasto i odpoczywanie nastąpiło jeszcze tuż przed rozjazdem. Udało się podjeść coś treściwego i ruszyć na południe DW 887. Za Jasionowem skręt w lokalną drogę prowadzącą przez Jaćmierz do Zarszyna.


Po noclegu ponad Izdebkami. Widok ku E


Ponad Izdebkami. Widok ku NE


DW 886. Zjazd do Przysietnicy. Pomnik poległych żołnierzy AK. Widok ku SSW


DW 886. Wjazd do Brzozowa z Przysietnicy. Widok ku SSE


Brzozów. Ratusz i remont rynku. Widok ku SWW


DW 887. Droga z Brzozowa na Turze Pole. Widok ku NEE


DW 887. Droga z Brzozowa na Turze Pole. Widok ku NEE


Droga z Turzego Pola do Wzdowa. W tle Jasionów z kościołem pw. św. Katarzyny, a dalej Bukowskie Góry (437 m n.p.m.). Widok  ku W


Droga z Wzdowa do Jaćmierza. Widok ku SSW


Droga z Jaćmierza do Zarszyna. Widok ku SWW

Przez Zarszyn przejeżdżało się w maju. Teraz trwał tam chyba jakiś odpust, jak mi się wydawało. Dalej trwało już podążąnie DK 28. Ruch był spory. W Pisarowcach odpoczynek na ławeczce, a potem skręt na Markowce. Lokalną drogą, pośród wzgórz dojazd Bukowska. Chcieło nam się tam odpocząć, ale ostatecznie na ten cel wybrany został przystanek kilometr od centrum. Po uzupełnieniu składników pokarmowych, kontynuowana była jazda DW 889.


Nowosielce. DK 28. Pomnik Drugiej Czechosłowackiej Samodzielnej Brygady Spadochronowej z IIWŚ, postawiony w 1972 r. Widok ku SSE

Minęło się skrzyżowanie z drogą do Woli Piotrowej. W upale pokonany został podjazd i na stojąco można było podziwiać widok jaki się przed nami rozpościerał. Chwilę potem szybki zjazd, po dość dobrym, choć już leciwym asfalcie. Przejazd przez Karlików, a na pobliskim podjeździe za tą miejscowością, coś zaczęło wydawać dziwne dźwięki. Pobieżne oględziny tylnego koła - nic. Obejrzenie bagażnika - zwróciło moją uwagę to, że śrubki wyglądały tak, jakby miały przejechać około 1000km a potem wylecieć, ale wciąż się dobrze trzymały. Chciało mi się ruszać - pękło mocowanie klamki hamulca przedniego (by je założyć, nieco wcześniej trzeba było rozginać je, tak więc moja wina, choć było to spodziewane, lecz nie aż tak szybko). Nieco w skonsternowaniu trwało rozmyślanie, co robić, jednak nie przychodziło do głowy nic innego, niż zdalne pociąganie za linkę na zjazdach. Problem został częściowo rozwiązany, jednak szybko męczył dłonie, a manewr nie był do końca bezpieczny w górach.


Droga z Wolicy do Bukowska tuż za mostem na Sanoczku. Od zakrętu granica miejscowości. Widok ku S


DW 889 między Bukowskiem i Wolą Piotrową. Widok ku NE


DW 889 między Bukowskiem i Karlikowem. Dolina Płonki. Widok ku SE


DW 889 między Bukowskiem i Karlikowem. Dolina Płonki. Widok ku SE


DW 889. Podjazd do Płonny. Widok ku SE

Zjazdy - ja z maksymalną prędkością do 30km/h na obu hamulcach, lecz nie zaciskanych na tyle mocno, by się zatrzymać, a jedynie ograniczyć tempo przemieszczania się. W czasie tych zjazdów nieco ignorowany był przez mnie dźwięk dochodzący od strony bagażnika, choć był irytujący. Trzeba było wszak gdzieś dojechać. Planu jazdy w dalsze Bieszczady i nad Solinę wziął w łeb, trzeba było kończyć. Koło Płonnej znów się przerwa. Na domiar złego zaczął mnie dochodzić podejrzany dźwięk od strony pedału, tak jakby pękły kulki w wiankach lub zabrakło tam smarowidła. Zdziwiło mnie to. Jak się później okazało przyczyna leżała gdzie indziej.


DW 889. Zjazd z Płonny. Widok ku SEE

Skręt w kierunku Zagórza. Jechało mi się coraz ciężej, lecz wciąż nie wiedząc czemu. Chciało mi się dostać do najbliższego serwisu. Na trasie czekało nas jeszcze kilka podjazdów. Około 2km przed Zagórzem jechało mi się już wyjątkowo ciężko. W czasie jazdy trzeba było poprawiać sakwy, tymczasowo niwelując dziwny opór. Zastanawiało mnie też, czy coś się nie wkręciło, jednak nic nie stykało się z kołem. Przerwa dopiero w centrum Zagórza, tuż za torami. Wtedy to, będąc już w "cywilizacji", udało mi się przyjrzeć się dokładniej całej sprawie.


Barszcz Sosnowskiego w Płonnie


Droga z DW 889 do Wysoczan. Dolina Osławy. W centrum Biały Wierch (597 m n.p.m.). Widok ku E


Zagórz (Na Bagnie). DW 892. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SSE


Zagórz. Piłsudskiego 34. Widok ku N

To ani sakwy się nie wkręcały, ani nie były niestabilne. Nie był to też problem śrubek, jak mi się wydawało. Najzwyczajniej w świecie pękł mi bagażnik. Pękł po obu stronach, w miejscu najbardziej predestynowanym do pęknięcia. Czyn ów musiał dokonać się tuż przed Karlikowem. Wtedy była to prawdopodobnie dopiero jedna strona bagażnika, ale - co z tego? Pękło to pękło, a miało nie pękać. Na bagażniku Crosso, który był używany do tej pory, a który przymocowany jest do innego roweru, woziło się już nie takie bagaże i to na dwóch zagranicznych wyprawach.


Awaria bagażnika

Z zepsutym bagażnikiem, hamulcem oraz szwankującym pedałem, pokonało się drogę z Zagórza do Sanoka. Tam udało się odnaleźć sklep rowerowy, lecz jego asortyment nie rozwiązałby mojego problemu. W mistyczny sposób udało się znaleźć na mieście kawał drutu, na tyle elastycznego, by móc nim z odrobią siły manipulować oraz rozmnożyć w cztery krótsze odcinki. Za ich pomocą usztywniło się bagażnik na tyle, by nie opadał na koło, przy każdym małym dołku, progu itp. Była również możliwa dalsza, choć niezbyt efektywna jazda. Sakwy zostały odciążone, zostawiając tam tylko rzeczy o dużej objętości. Kurs na Przemyśl. Postój przystankowy na posiłek przed Załużem. Na tym odcinku widziało się sporo rowerzystów, jednak większość dojeżdżała tylko do tej wsi, po czym zawracała.


Sanok. Dworzec PKP. Widok ku NWW


Sanok. Prowizoryczne wzmocnienie bagażnik


Sanok. Most DK 28 na Sanie. Widok ku SSE


Sanok SE. DK 28. Kościół pw. Wniebowstąpienia Pańskiego. Widok ku E

Powoli zbliżał się koniec dnia, a przed nami pozostawało jeszcze odnalezienie noclegu. Po konsumpcji więc nastąpił start. Wjazd na teren parku krajobrazowego, a tam długi, morderczy podjazd serpentynami. Na samym początku podjechał jeden rowerzysta, z którym chwilę się pogadało, a potem odjechał swoim tempem. Pod koniec podjazdu skusiło nas obejrzenie panoramy, rozpościerającej się w kierunku południowym. Widać było między innymi Lesko i Zagórz, Wiele różnych nieznanych mi szczytów oraz prawdopodobnie jezioro Solińskie. Sanok skrył się za niewielkim wzgórzem, jakie zostało za nami. Przy okazji podziwiania widoków o zachodzi słońca, udało się odpocząć. Trafiło ma się wjechać w okno, dokładnie między grupą motocyklistów, którzy wyprzedzili nas na serpentynach, oraz jakąś rodzinkę, która przyjechała, gdy już nam się zbierało do wyjazdu.


DK 28. Widok z okolic Przełęczy Przysłup ku SWW


DK 28. Widok z okolic Przełęczy Przysłup ku SW

Po podjeździe czekało kolejne wyzwanie - zjazd z mniejszej ilości serpentyn ku Tyrawie Wołoskiej, z nie do końca sprawnym przednim hamulcem. W połowie zjazdu oraz w centrum miejscowości, trzeba było poczekać, aż dłoń powróci do stanu używalności. Ponadto zapadł już zmrok, choć jeszcze było widno. Szczęśliwie dalsza droga nie wymagała zbyt częstego hamowania i dość późno w nocy, jak na tę wyprawę, omijało się Kuźminę, za którą trafił się ostatni nocleg na trasie tej wyprawy.


DK 28. Zjazd do Tyrawy Wołoskiej. Widok ku NE

Zaliczone gminy

- Bukowsko
- Komańcza
- Tyrawa Wołoska
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 117.15 km (0.70 km teren), czas: 08:29 h, avg:13.81 km/h, prędkość maks: 55.01 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wyprawa Samoklęski VII - Pogórze Dynowskie

Poniedziałek, 15 lipca 2013 | dodano: 18.07.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2013 Samoklęski

Poranek nieco chłodny i pochmurny. Przez Zielonkę dojazd do Sokołowa Małopolskiego, a tam - powrót na krajówkę, która męczyła, byłą niesympatyczna, o złej nawierzchni - praktycznie aż do Rzeszowa. Dojazd zmęczył nas, więc kilka przerw, standardowo, na przystankach. Dodatkowo siąpił mały deszcz. Czasem przestawał, a czasem przybierał na sile. Do Rzeszowa wjazd trasą północno-wschodnią. Jeszcze przed śródmieściem przerwa na zakupy w markecie, aby uzupełnić wodę oraz jedzenie na kilka dni. Po ruszeniu - ruszył ponownie deszcz, ale jak i poprzednio - podczas jazdy w deszczu, postoje robiło się tylko, gdy był spory.


DK 19. Sokołów Małopolski. Kościół pw. św. Matki Boskiej Opiekunki Ludzkich Dróg. Widok ku SW


DK 19 między Nienadówką i Stobierną. Widok ku SSW

Od czasu BBtouru w Rzeszowie trwały prace remontowo-modernizacyjne dróg dojazdowych do miasta. Po tym dniu, znane były już 4 takie pasy. Było to nieco uciążliwe. Podczas BBt nie było okazji poznawać miasta, tak więc tym razem poniosło nas w kierunku centrum tzw. starówki. Była niewielkie i dosyć "ciasna". Kręciło się sporo ludzi, rozstawiono parasole i atrakcje typu punkt gastronomiczny. Nieco wcześniej trwało nasze posilenie się ciepłym kebabem z talerza.


Rzeszów. Pomnik Czynu Rewolucyjnego przy rondzie Dmowskiego. W tle bazylika pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku S


Rzeszów. Grunwaldzka. Widok ku S


Rzeszów. Plac Farny. Widok ku NNW


Rzeszów. Ratusz. Widok ku SSE


Rzeszów. Aleja Sikorskiego. Widok ku S

Wyjazd z miasta zajął nam nieco czasu, głównie z powodu wspomnianych remontów. Ponownie zaatakował nas deszcz. Wyjazd trasą na Tyczyn. Plus był dla nas taki, że asfaltem jechało się z dala od ruchu aut. Niestety, w gruncie rzeczy tylko do granicy miasta, ewentualnie nieco dalej. Do Tyczyna towarzyszyło nam sporo aut, na dość wąskiej drodze. Sam Tyczyn przejechany został, rzuciwszy tylko pobieżnie okiem na kościół i starą zabudowę. Dalej się jechało drogą przez Hermanową. Droga prawie cały czas pięła się w górę, często wijąc się na boki, z licznymi zakrętami. Tuż przed końcem miejscowości przerwa na niesamowicie zaśmieconym przystanku. Chwilę potem przeszedł kilkunastominutowy opad deszczu. Ostatni taki na naszej trasie.


Tyczyn. Grunwaldzka. Widok ku E


Skała w Hermanowej


Hermanowa. Widok ku SW


Straszydle. Po prawej dolina Lubenki. Widok ku NW

Po przerwie zjazd kilkoma serpentynami do wsi Straszydle. Tak jak w Hermanowej, przez większość czasu czuło się "wąskość" przestrzeni, tak tu była zdecydowanie bardziej otwarta. Czekał nas jeszcze jeden dość znaczny podjazd, po czym Rozpoczął się długi zjazd dolinny ku Błażowej. Stamtąd, przez Futomę (kolejny duży podjazd), udało się dotrzeć do DW884, lecz tylko na moment. Wnet skręt na Łubno i długim zjazdem, z kilkoma tylko krótkimi podjazdami można było wyjechać na DW835 - niesamowicie zniszczoną, dziurawą, łataną - wręcz niemoralną. Czy aż tak się zmieniła od 2009, kiedy jechało się nią ostatnim razem? Nie było pewności, w jakim stanie była wtedy, ale ówcześnie jechało mi się zdecydowanie lepiej.


Straszydle S przy granicy z Lecką. W tle dolina Lubenki. Widok ku NNW


Zjazd ze Straszydla do Lecka. Widok ku SEE


Dojazd z Kąkolówki do DW 884. Na horyzoncie po prawej Las Warski. Widok ku SSE


Dojazd z Kąkolówki do DW 884. Na horyzoncie Las Warski, omijany przez nas na 2h przed znalezieniem noclegu. Widok ku S


Zjazd z DW 884 przez Łubno do DW 835. Na horyzoncie Las Warski, omijany przez nas na 2h przed znalezieniem noclegu. Widok ku SSE

Naszły mnie wątpliwości, w jaki to sposób jest możliwe, aby tak kiepskie, "naprawianie" drogi, które miały kocie łby stworzone z asfaltu, wciąż mianować drogą wojewódzką i nadająca się do jazdy. Owszem, pewnie że się w "jakiś" sposób nadaje. Wszak nie była to najgorsza nawierzchnia "asfaltowa", jaką była nie-przyjemność jechać. W Warze padła decyzja, by zjechać z niej w stronę Brzozowa. Asfalt się poprawił. Droga pięła się w górę, ale dość powoli, praktycznie bez męczenia. Dopiero za Izdebkami czekało kilka serpentyn, dość rozlazłych. Po podjechaniu można się było rozejrzeć za noclegiem. Okazał się wystarczająco suchy, przewiewnym miejscu, z dala od komarów oraz z okazałym krajobrazem.


Łubna. Kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Widok ku SE


Serpentyny między Izdebkami i Przysietnicą. Widok ku NE


Nocleg ponad Izdebkami


Nocleg ponad Izdebkami. Widok ku W

Zaliczone gminy

- Tyczyn
- Lubenia
- Błażowa
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 111.31 km (1.50 km teren), czas: 07:46 h, avg:14.33 km/h, prędkość maks: 50.97 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wyprawa Samoklęski VI - Kotlina Sandomierska

Niedziela, 14 lipca 2013 | dodano: 18.07.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2013 Samoklęski

Poranek rozpoczął się od zwinięcia tak szybkiego, by zbudzić jak najmniej komarów. Z tego powodu ogarniać trzeba się było dopiero przy drodze. Przejazd mostem przez San i kierując się w kierunku Sandomierza, do najbliższych wsi, sąsiadujących ze Stalową Wolą. Po wykręceniu tam paru kilometrów, nawrót do miasta. Jechało się długo i mozolnie. W pobliżu granicy z Niskiem, przerwa na przystanku i ugotowanie makaronu z sosem. Pycha! Z Niska skręt na Bojanów. Na kolejnym przystanku, w połowie drogi, spotkał nas dość długi odpoczynek. W Stanach rozpadał się ulewny deszcz. Cześć w nim się przejechało, ale końcówka spędzona została pod drzewem, nie znajdując porządnego zadaszenia.


Nocleg z komarami między Dąbrową Rzeczycką i Rzeczycą Okrągłą. Widok ku NE


Most DW 855 na Sanie. Widok ku NWW


Cegielnia w Stalowej Woli. Ziołowa przy DK 77. Widok ku N


Agatówka. Słoneczna po deszczu. Widok ku E


Pomnik przy skrzyżowaniu DW 871 i DK 77. Widok ku SSW


Stalowa Wola. DK 77 przy skrzyżowaniu ze Spacerową . Widok ku SSE


Deszcz między Stanami i Bojanowem. Widok ku SWW


Bojanów. Parkowa. Widok ku SW


Bojanów. LHS i nieukończony wiadukt ponad nią. Widok ku E

Potem się rozpogodziło. Kurs przez wieś Spie (przerwa) i tam skręt w las. Droga była wpierw asfaltowa, potem porządny i szeroki szuter. Wyjazd we wsi Gwoździec. Później był Nowy Nart, zostawiona z boku Cholewiana Góra, aż dojechało się do miejscowości gminnej - Jeżowe. Wtedy to rozpoczął się etap krajówki - drogi wąskiej, o dość kiepskiej nawierzchni i sporym ruchu aut. Dopiero w Kamieniu droga się rozszerzyła. Tuż przed końcem owej miejscowości skręt w prawo. Po ujechaniu jeszcze kilkunastu kilometrów udało się znaleźć nocleg na suchym podłożu, a ilość komarów była nieznaczna, w stosunku do poprzedniej nocy. Wzbudzał zadowolenie.


Spie. Kościół pw. św. Michała Archanioła. Widok ku NW


Gwoździec. Widok ku SEE


Cholewiana Góra. Widok ku NEE


Kamień. DK 19. Widok ku SSE


Nocleg w pobliżu Korczowisk

Zaliczone gminy

- Pysznica
- Stalowa Wola
- Zaleszany
- Nisko
- Bojanów 
- Dzikowiec
- Jeżowe
- Kamień
- Sokołów Małopolski
- Raniżów
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 87.33 km (6.00 km teren), czas: 05:35 h, avg:15.64 km/h, prędkość maks: 44.93 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)