Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2009

Dystans całkowity:1305.38 km (w terenie 36.30 km; 2.78%)
Czas w ruchu:76:08
Średnia prędkość:17.15 km/h
Maksymalna prędkość:74.20 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:100.41 km i 5h 51m
Więcej statystyk

Awaria (+opisy kilku dni nierowerowych)

Czwartek, 14 maja 2009 | dodano: 26.06.2009Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Rano na wydział. Gdy chciało mi się wrócić po zajęciach do akademika... hak krach... łańcuch krach... Trzeba było w autobus po 13. Postał potem sobie rower prawie przez miesiąc. Przypominam sobie, że w tym okresie, dzięki Księgowemu, został wymieniony pseudoamortyzator na sztywny widelec (ja nie umiałam, ale przed samą wyprawą do Skandynawii musiałam się choć trochę tego nauczyć, bo trzeba było wymienić pękniętą ramę)

Ok. 18 na Pstrykaliadę (konkurs fotograficzny na UW, ale moje "dzieło" i tak nie miało szans z powodu słabej jakości wykonania. Pamiętam też, że była koleżanka A.G (z czasów liceum, z internatu) chyba jako ktoś z NZS). Tego dnia się chyba tylko zgłaszało fotografię do konkursu.


18:03. Plac między budynkiem Instytutu Kultury Polskiej i dawnym Szpitalem Świętego Rocha ku NEE


18:03. Budynek Instytutu Kultury Polskiej widziany z budynku dawnego Szpitala Świętego Rocha ku NEE

2009.05.16

Trwała Noc Muzeów. Moje kroki wpierw skierowały się na Pola Mokotowskie, gdzie trwał koncert i znajdowało się kilka osób z Akademika (Do., Sa. i wspólna znajoma z Częstochowy). Później (od ok. 20:40) spacer przez Szucha w kierunku Alei Ujazdowskich nad Trasą Łazienkowską, gdzie nastąpiło spotkanie z Ag. Razem poszło się do Łazienek popatrzeć, jak tam przebiegała dzisiejsza Noc Muzeów. Powrót jakoś po 22.


20:52. Karawana zabytkowych aut jadących po Boya-Żeleńskiego. Widok ku NWW


21:05. Trasa Łazienkowska. Widok z Alei Ujazdowskich ku NEE


21:20.


21:30. Pałac na Wodzie. Widok ku NNE


21:42. Koncert w Łazienkach


21:54. Koncert w Łazienkach

2009.05.17


14:32. Kwiczoł w jednym z warszawskich parków

2009.05.19

Poszłam na wykład Balcerowicza między ok. 17-18. w Auditorium Maximum. Nieobowiązkowy, okazjonalny,. Dotyczył światowego kryzysu finansowego (przyznaję,, że nie pamiętam nic a nic z treści wykładu).

2009.05.20


21:14. Chyba kwiaty koło akademika

2009.05.23

Dzień słoneczny, ale dość chłodno (spory wpływ a to miał zapewne deszcz) jak na tę porę roku . Rozpoczęło się kilka dni, w trakcie których gościło się fińskich znajomych. Tego dnia - przylot na lotnisko (ok. 13:00.). Zaraz potem kurs do mieszkania jednej z wydziałowych znajomych na Ursynowie, gdzie nastała przerwa na posiłek (pobyt tam ok. 13:30-16;00 i większość czasu padał deszcz). Jakoś wkrótce po przybyciu tam poszło się z Kaz. na zakupy do pobliskiego marketu (a wkrótce po tym się rozpadało). Dopiero ok. 13:45 do tego miejsca przybyła reszta grupy z bagażami. Ok. 16 się rozpogodziło i w sporej grupie udaliśmy się na wycieczkę do Parku Wilanowskiego przy Pałacu. Trwało to do ok. 18:00, po czym przejechało się ZTM na Ursynów. Ok. 18:45 grupowe zakupy w jakimś markecie, a między ok.19:00 a 20:45 trwał wieczorny grill na terenie SGGW (maszynka pożyczona na czas tego grilla od kogoś ze znajomych (chyba od J.M., lub jej znajomych)).


16:26. Park pałacowy w Wilanowie


16:25. Park pałacowy w Wilanowie


16:27. Park pałacowy w Wilanowie


16:43. Park pałacowy w Wilanowie


16:59. Park pałacowy w Wilanowie


17:11. Park pałacowy w Wilanowie


17:11. Park pałacowy w Wilanowie


17:15. Pałac w Wilanowie


17:15. Pałac w Wilanowie


17:17. Wilanów. Mauzoleum Potockich i kościół pw. św. Anny (w tle). Widok ku N


17:18. Wilanów. Mauzoleum Potockich i kościół pw. św. Anny (w tle). Widok ku N


18:14. Ursynów


19:51. Wieczór na SGGW

2009.05.24

Kilka godzin po grillu nastąpiło przemieszczenie się na Dworzec Centralny. Tego dnia grupka jechała w Tatry, a mi przyszło zostać na wydziale (Istotne znaczenie miały koszt wyjazdu w Tatry i okres egzaminów), więc po odprowadzeniu grupy na pociąg i oczekiwaniu wraz z nimi, trzeba było wrócić spać do akademika. Po obudzeniu jazda ZTM na wydział. Nic szczególnego nie udało mi się zapamiętać ani z tego, ani z kolejnego (05.25) dnia - chyba były to próby nauki i robienia ćwiczeń z mizernymi efektami.


00:36 Dworzec Centralny

2009.05.26

Grupa wróciła. Tego dnia spacer po Łazienkach ok. 15:30-16:30 (a może nieco dłużej). Później możliwe że jakieś muzeum, a może i taras PKiN - nie wiem.


15:34. W parku Łazienki. Słynny pomnik przedstawiający Chopina


16:01. W parku Łazienki


16:11. W parku Łazienki

2009.05.28

Ostatni mój dzień spędzony z grupą. Dzień z grupą mijał na Pradze, ale w pewnym momencie trzeba było mi wracać (przeciążenie + coś związanego z jednym z przedmiotów na studiach (nie pamiętam czy egzamin, zaliczenie, ćwiczenie czy coś takiego - chyba z podstaw ekonomii)).


13:05. Praga. Park Praski. Niedźwiedź na wybiegu przy Alei "Solidarności". Widok mniej więcej ku N


13:46. Praga. Inżynierska 1 (północne skrzydło budynku). Widok ku SW


13:48. Praga. Tablica na elewacji budynku przy ul. Inżynierska 6. Widok ku E. Inskrypcja: "Pierwszy tramwaj w Warszawie wyruszył stąd 11 grudnia 1866 roku otwierając drogę tramwajowej konnej komunikacji miejskiej. Połączył on ówczesne dworce kolejowe: Petersburski - dzisiaj Wileński - na Pradze i Wiedeński w Śródmieściu".

2009.05.31

Od ok.17 do ok. 19 pobyt na SGGW, słuchając trwającego tam koncertu w pobliżu NW bramy i trochę się rozmawiając z G. Było przez mnie zrobionych ładne zdjęcie nieba/chmury, ale nim udało się je zgrać, to gdzieś przepadło. Powrót metrem już w nocy.
Rower:Unibike Dane wycieczki: 6.00 km (0.00 km teren), czas: 00:49 h, avg:7.35 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wydział

Środa, 13 maja 2009 | dodano: 26.06.2009Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Na wydział. Bez szczegółów, bez konkretów. Po prostu maj. Dzień po powrocie z wyprawy, więc jeszcze trochę zmęczenia.
Rower:Unibike Dane wycieczki: 12.00 km (0.00 km teren), czas: 00:49 h, avg:14.69 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Roweralia VI - Znów w Warszawie

Wtorek, 12 maja 2009 | dodano: 13.05.2009Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Gminy, 2009 Bieszczady

2009.05.07 - 12 Roweralia - cała trasa


Tym razem zakończyła się jazda przed północą, więc ostatnia ta noc raczej należała do pomyślnych. A przynajmniej na tyle, by nie mieć problemów z jazdą do Lublina. Do tego teren był sporo łatwiejszy, bez tych ciągłych podjazdów i zjazdów. Dzień bardzo przyjemny, cumulusowy, z przelotnymi opadami, ale niewielkimi, szybkimi i głównie mnie omijającymi. Kock przejechało się bez przerw. Jedna wypadła przy lesie na granicy powiatów. Z Serokomili na zachód i na północ do Adamowa, gdzie wpadły skromne zakupy, przede wszystkim płynów. Od razu część z nich się przekąsiło. Zaraz za zabudowaniami skręt w lewo. Pod lasem przykuł me oczy pomnik, którego napis już zdążył zacierać czas. Tego dnia często zwracały moją uwagę.


Między Serokomlą i Bielanami. Widok ku W


Bielany. Po lewej Małe, po prawej Duże. Widok ku NWW


"[...] - 1955 W 15 rocznicę zwycięskiej bitwy partyzantów Batalionów Chłopskich z Niemcami koło Dębowicy w dowód pamięci społeczeństwo Adamowa"


"[...] - 1955 W 15 rocznicę zwycięskiej bitwy partyzantów Batalionów Chłopskich z Niemcami koło Dębowicy w dowód pamięci społeczeństwo Adamowa"

Poza słońcem i deszczami, dzień był bardzo wietrzny (a z tego powodu i chłodny, stąd jechało się w kurtce i rękawiczkach), jednak raczej mi pomagał niż przeszkadzał. Przez Krzywdę dotoczyło się do Stoczku Łukowskiego i wnet udało mi się wrócić do mazowieckiego województwa o godzinie 17. Kolejne trzy godziny jazdy DW 829 doprowadziły mnie do Mińska Mazowieckiego. Już był wieczór. Krajówką powrót do Warszawy bez ekscesów. Od Marsa przejazd jeszcze mostem Siekierkowskim. Zjazd w Bartycką, Podchorążych, Spacerową, Batorego i Pola Mokotowskie. I tak się skończyła wyprawa, choć miała potencjał, by rozrosnąć się jeszcze bardziej na północ, lecz pora była wracać na zajęcia, choć i tak przyszło mi sobie w ten sposób trochę pofolgować...


Wjazd Łukowską do Krzywdy. Widok ku NNW


Między Krzywdą i Starym Patokiem. Widok ku NW


Przy drodze w Osinach od strony Fiukówki


Osiny. Widok ku NWW




Stoczek Łukowski


Stoczek Łukowski SE. "Męczeństwo i krew przelana za wolność i niepodległość ojczyzny jest świadectwem wielkości i nieśmiertelności narodu". W tle Piłsudskiego 30. Widok ku W


Stoczek Łukowski. "Kpt. Wacław Rejmak ps "Ostoja" kaw. orderu Virtuti Militari. Trzykrotnie krzyżem walecznych. Dowódca 1 batalionu 35 p.p Armii Krajowej. Komendant Kedywu obwodu łuków krypt. "Łoś" poległ na posterunku dnia 18-X-1945 r. towarzysze broni i społeczeństwo Stoczek - Łuk. dnia 2-I-1990 r.". Widok ku NW


Stoczek Łukowski. "Kpt. Wacław Rejmak ps "Ostoja" kaw. orderu Virtuti Militari. Trzykrotnie krzyżem walecznych. Dowódca 1 batalionu 35 p.p Armii Krajowej. Komendant Kedywu obwodu łuków krypt. "Łoś" poległ na posterunku dnia 18-X-1945 r. towarzysze broni i społeczeństwo Stoczek - Łuk. dnia 2-I-1990 r.".


Stoczek Łukowski. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NW


Stoczek Łukowski. UMiG. "Król Zygmunt Stary założyciel miasta Stoczka 1546". Widok ku E


Stoczek Łukowski. Park "Stoczek". "Generałowi Józefowi Dwernickiem zwycięzcy spod Stoczka w 1831 roku potomni 1991". Widok ku NE


Stoczek Łukowski. "Tadeuszowi Kościuszce 1746 1817 1917". Widok ku NE


N pogranicze Stoczka Łukowskiego. W tle kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku S


DW 803 (po E stronie drogi). Zgórznica."1831 ofiara ich czynów i krwi zarzewiem miłości ojczyznę n[] da[]sze vle[] 1931". Widok ku NE


DW 803 (po E stronie drogi). Zgórznica."1831 ofiara ich czynów i krwi zarzewiem miłości ojczyznę n[] da[]sze vle[] 1931". Widok ku NE


DW 803 (po E stronie drogi). Zgórznica. "1831 ofiara ich czynów i krwi zarzewiem miłości ojczyznę n[] da[]sze vle[] 1931". Widok ku NE


DW 803. Zgórznica NW. Cegielnia. Widok ku NW


DW 803. Rezerwat Kulak. Widok ku E


Seroczyn. DW 802. Kościół pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SSW


Żebraczka. DW 802. Widok ku NNW


Rozstanki. DW 802. W tle kościół pw. św. Walentego i Świętej Trójcy. Widok na Latowicz ku NNW


Mińsk Mazowiecki. Warszawska. Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku N


Mińsk Mazowiecki. Warszawska. Widok ku NWW


Dębe Wielkie. DK2. Widok ku NWW

Zaliczone gminy

- Kock
- Serokomla
- Adamów
- Krzywda
- Wola Mysłowska
- Stanin
- Stoczek Łukowski (W+M)
- Wodynie
- Latowicz
- Siennica
Rower:Unibike Dane wycieczki: 166.10 km (0.00 km teren), czas: 09:59 h, avg:16.64 km/h, prędkość maks: 53.44 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Roweralia V - Przez Lublin

Poniedziałek, 11 maja 2009 | dodano: 13.05.2009Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Gminy, 2009 Bieszczady

Nocleg trwał tylko 4 godziny. Start o 6:30. Piękne poranne światło. Niewielka, pobliska Sieniawa wyglądała w nim ładnie. Przed Adamówką przerwa na cmentarzy zmarłych w IWŚ. Ciężka była droga do Biłgoraju, tak samo i ciężka była za nim. Zakupy na rogu Sikorskiego, wnet zabierając się za śniadanie. Właśnie trwał pogrzeb w pobliskim kościele. Koło Majdanu Grodzkiego trzykrotnie, w różnych miejscach, zjeżdżało się w las, ale ostatecznie i tak trzeba się było trzymać beznadziejnego asfaltu głównej trasy.


DW 870. Pola Leżachowa. Widok ku SW


Sieniawa. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NW


DW 835. Między Cieplicami i Adamówką. Cmentarz z IWŚ. Widok ku NW


DW 835. Między Cieplicami i Adamówką. Cmentarz z IWŚ


DW 835. Między Cieplicami i Adamówką. Cmentarz z IWŚ. Widok ku NW


DW 835. Granica województw


DW 835. Las Wolański. "Bezimiennym Polakom zamo- rdowanym przez żandarmerię z Tarnogrodu 1939 - 1944 - zbowid i społeczeństwo Tarnogrodu 1985"


DW 835. Ksieżpol. Widok ku N


DW 835. Ksieżpol. Stara kapliczka przydrożna. Widok ku NE

Za Frampolem moje oczy przykuła ambona. Zachciało mi się do niej przedostać, mając nadzieję na jakiś ładny widok z niej się roztaczający, ale trud był to próżny. W Nowym Dworze zerknięcie na opuszczony dom, niejedyny zresztą w stanie ruiny, jaki widać było podczas tej wyprawy. O 18 osiągnięty został Lublin. Niewiele opisu? Tyle opisu, ile było sił do jazdy. Ciało niedospane, umysł błądzący. Mordowało się na licznych podjazdach. Choć fizyczne się jechało, to psychicznie mnie tam nie było, albo tylko na krótkie momenty. Do tego upał, największy spośród tych dni.


Biłgoraj. Kościół. Widok ku W


DW 835. Frampol S. Widok ku N


Frampol


DW 835. Bononia. Widok ku NEE


DW 835. Goraj. Widok ku N


DW 835. Goraj. Widok ku NNW


DW 835. Pola Tarnawy Małej. W tle Las Wolski. Widok ku NNE


DW 835. Guzówka. Widok ku N


Nowy Dwór. Widok ku S

Wjazd do miasta chyba od najmniej reprezentatywnej strony. Z tej przyczyny, przez długi czas widniał w mym umyśle raczej negatywny obraz Lublina, choć wiadomym było, że to tylko pierwsze wrażenie. Szukając czegoś do jedzenia, objechało się dookoła jedną strefę budek przy Dworcu PKS. Jakiś bar znalazło się przy Lubartowskiej. Była to bardziej pijalnia, a jedzenie raczej przekąskowe. Nie było już we mnie sił, a godzina późna, więc wzięło się tylko frytki albo zapiekankę (nawet co do tego nie mam pewności, z powodu ówczesnego zmęczenia), zjadło się to i wyszło jak najprędzej. Byle co, ale chociaż coś. Wyjazd DK19. Jeszcze przerwa na przystanku blisko Decathlonu, gdzie zaczęło się zajadanie galaretkami. Znów gg. Była już noc, gdy wyjeżdżało się z miasta. Dalej nadal jak automat, ale nieznacznie lepiej niż za dnia. Jedno wspomnienie obszaru przede mną i po lewej, pełne świateł z latarni (chyba przed Trzciańcem). Drugie z jazdy przez Lubartów. Trzecie z noclegu kilka kilometrów przed Firlejem. A jakże - przystanek. Tu już się spało dość dobrze, choć było chłodno i padał deszcz.


Lublin. Targowisko przy dworcu PKS. Widok ku W


Lublin. Przerwa kolacyjna w barze na rogu Solidarności i Lunartwoskiej


Lublin. Druga przerwa kolacyjna na przystanku koło Decathlonu


DK 19. Wola Lisowska (Żurawie Bagno). Nocleg na przystanku

Zaliczone gminy

- Adamówka
- Tarnogród
- Księżpol
- Biłgoraj (W+M)
- Frampol
- Goraj
- Chrzanów
- Turobin
- Wysokie
- Krzczonów
- Jabłonna
- Głusk
- Lublin (Abramowice, Dziesiąta, Za Cukrownią, Stare Miasto, Śródmieście, Ponikwoda 6/27)
- Niemce
- Lubartów (W+M)
- Firlej
Rower:Unibike Dane wycieczki: 174.30 km (0.00 km teren), czas: 09:50 h, avg:17.73 km/h, prędkość maks: 51.45 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Roweralia IV - Za Przemyśl

Niedziela, 10 maja 2009 | dodano: 02.07.2020Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Gminy, 2009 Bieszczady

Po szóstej udało się wywlec na zewnątrz. Był chłodny, rześki poranek. Pospacerowało się trochę po okolicy. Jedyne chmury znajdowały się w dolinach. Zdjęcia oddają ledwie ułamek wrażenia, jakie na mnie sprawił ten widok. Powrót pod budynek i przygotowanie do zejścia. Na pożegnanie przybył wielki kudłaty kot, który tarzał się w piasku, ocierał o nogi i cały był zabawny. Aż chciało się zostać tam jeszcze chwilę dłużej. Droga w dół zajęła mi godzinę. Z początku było sporo kamieni, później długi schody o stromych stopniach. Rower ponownie trochę zawadzał, więc raczej był sprowadzany wydeptaną ścieżynką obok, zamiast co chwila walić o schodki. Później był już zwykły grunt. Jedna, obowiązkowa przerwa na zdjęcia, gdy po raz pierwszy udało się ujrzeć salamandrę. Krótka, bo brak wody był odczuwalny.


Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Morze chmur. Po lewej Jawornik (1049 m n.p.m.). W tle za nim pasmo Otryt. Na horyzoncie Magura Łomniańska (1024 m n.p.m.) po ukraińskiej stronie granicy. Po prawej Magura Stuposiańska (1016 m n.p.m.). Nieco na lewo Kosowiec (955 m n.p.m.). Po prawej w tle Boberka (826 m n.p.m.), a na horyzoncie pasmo Rozłucza po ukraińskiej stronie granicy. Widok z okolic Chatki Puchatka ku NE


Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Morze chmur. W tle Otryt. Widok z okolic Chatki Puchatka ku N


Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Po lewej Hrnatowe Berdo (1187 m n.p.m.). Po prawej Roh (1255 m n.p.m.). Widok z okolic Chatki Puchatka ku NW


Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Widok na Połoninę Caryńską z okolic Chatki Puchatka ku SEE. Po prawej Tarnica (1346 m n.p.m)


Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Morze chmur. Po prawej Magura Stuposiańska (1016 m n.p.m.). W centrum Kosowiec (955 m n.p.m.). Po prawej w tle Boberka (826 m n.p.m.), a na horyzoncie pasmo Rozłucza po ukraińskiej stronie granicy. Widok z okolic Chatki Puchatka ku NE


Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej.. Kot przy Chatce Puchatka.

Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Kot przy Chatce Puchatka (nie lubię jak tak robią).


Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Widok na Chatkę Puchatka w drodze do doliny.


Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Widok na Połoninę Caryńską ku SEE. Po prawej Tarnica (1346 m n.p.m)

Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Widok na Połoninę Caryńską ku SEE. Po prawej Tarnica (1346 m n.p.m)


Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej.


Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Długie schody od południa w stronę Chatki Puchatka. Widok ku N


Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Widok na główną drogę w dolinie, ku S


Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Po lewej Działy. Po prawej Jawornik (1021 m n.p.m.). W centrum Paprotna (1198 m n.p.m.). Widok ku SWW


Salamandra Plamista na południowym stoku Połoniny Wetlińskiej


Salamandra Plamista na południowym stoku Połoniny Wetlińskiej

W pierwszych planach była nadzieja, by obskoczyć dwie połoniny, ale brak wody i niechęć do ryzyka "gdzie tu z tym rowerem", skierowały mnie od razu na wschód, gdy tylko dosięgło się asfaltu w Brzegach Górnych. W Dwerniku przejazd ponad płyciutkim Sanem, o skalistym dnie. Wkrótce potem ujrzało się kogoś, kto pozyskiwał wodę ze zbocza po lewej. Była tam studzienka, dzięki której napełniło się butelkę i zaspokoiło pragnienie. Smakowała raczej dobrze, ale wolę nie myśleć o ewentualnych zwierzątkach, jakie mogły się tam wykąpać.


Z Brzegów Górnych do Nasiczna


Z Brzegów Górnych do Nasiczna


Z Brzegów Górnych do Nasiczna


Z Brzegów Górnych do Nasiczna. W tle Wysoki Wierch (842 m n.p.m.). Widok ku NE


Nasiczne. Most przez Potok Nasiczański. W tle Caryńska (928 m n.p.m.). Widok ku SSW


Nasiczne. Most przez Potok Nasiczański. Widok ku SE


Nasiczne. Most przez Potok Nasiczański. Widok ku N


Dwernik. Most przez San. W tle pasmo Otrytu między Otrytem Wyżnym (896 m n.p. m.) i Trohańcem (939 m n.p.m.). Widok ku NE


Dwernik. San. Widok ku SEE


Dwernik. San. Widok ku SEE


Dwernik. San. W tle Otryt Wyżny (896 m n.p.m.). Widok ku


Źródełko w pobliżu Dwernika

Wnet wyjechało się na główną trasę. W pierwszych planach była nadzieja dotrzeć jak najdalej ku SE, ale nie było pewności, czy w ogóle da się tam dotrzeć rowerem, no i przygoda z brakiem wody, a przez to drobne wyczerpanie. Z wolna postępowało oddalanie się na północ z radością i nutą smutku, które przepełniały mój nastrój. Za Lutowiskami przerwa, by po raz ostatni popatrzeć na odległe szczyty. W Ustrzykach Dolnych zakupy się w sklepie. Przejazd do Krościenka, skręt w lewo i gdzieś, zaraz za wiaduktem kolejowym, nastała półgodzinna przerwa na obfitsze śniadanie z zakupów.


Smolnik. DW 896. W centrum Kosowiec (955 m n.p.m.). Widok ku SSE


Smolnik. DW 896. W tle po lewej Żydowskie Berdo (803 m n.p.m.) Widok ku N


Lutowiska. Kościół pw. św. Stanisława Biskupa. Widok ku NW


Lutowiska. "Jeżeli zapomnę o nich Ty Boże na niebie zapomnij o mnie" A.Mickiewicz w hołdzie pomordowanym Polakom na Kresach Wschodnich i w Bieszczadach przez ukraińskich nacjonalistów w latach 1939 - 1947 Lutowiska 2007 r. Rodacy". " Pamięci 650 ofiar faszyzmu rozstrzelanych tu przez gestapowców w 1943 r. społeczeństwo Lutowisk 1969 r."


Widok na Lutowiska z Kaczmarewki ku S. Po lewej kościół pw. św. Stanisława Biskupa. W tle najwyższe góry Bieszczad


Widok na Lutowiska z Kaczmarewki ku S. Po lewej kościół pw. św. Stanisława Biskupa


Widok na Lutowiska z Kaczmarewki ku S. W tle najwyższe góry Bieszczad

Widok na Tarnicę (1346 m n.p.m.) z Kaczmarewki ku S


Podgórze 28


Hoszów. DW 896. Po lewej Kamienna Laworta (751 m n.p.m.). Po prawej pasmo Orlika (618 m n.p.m.). Widok ku NNW


Jałowe. DW 896. W tle Kamienna Laworta (751 m n.p.m.). Widok ku NW


Ustrzyki Dolne. Widok ku NNW


Krościenko


Krościenko. Widok ku NNE


Krościenko. "1830 - 1930 W hołdzie powstańcom listopadowym w setną rocznicę zrywu narodowego rodacy". Widok ku NNW


DK 84. Krościenko. Widok ku NE


DK 84. Krościenko. Ruiny, które przestały istnieć między 2012 a 2014 r. W tle Ostrykowiec (588 m n.p.m.). Widok ku SEE


DK 84. Krościenko


DW 890. Krościenko. W tle Klewa (582 m n.p.m.). Widok ku N



Kolejny etap podróży wiódł wzdłuż niewysokich pagórków. Droga nie była pierwszej jakości, ale za to okolica była bardzo spokojna. W Wojtkowej skręt w prawo. Moim zamiarem było zjechać na jeszcze bardziej odludny szlak. We wsi Grąziowa przejechało się mostem nad rzeką Wiar. Rozmowa z mieszkańcem, który tamtędy przechodził. Trochę udało mi się dowiedzieć o okolicy, pytając o stojący obok starszy most, choć wszystko poza tym uleciało z głowy. Zostało jedynie wspomnienie o jego negatywnym nastawieniu do stanu mostu.


DW 890. Liskowate. W centrum w tle Brańcowa (677 m n.p.m.). Widok ku NWW


Wojtkówka


Wojtkówka


"Poległym w walce z bandami U.P.A. w latach 1944 - 1947 milicjantom (...) ormowcom (...) 1959 społeczeństwo".


Grąziowa. Most przez Wiar. Widok ku SEE


Grąziowa. Wiar. Widok ku NNE


Grąziowa. Poprzedni most przez Wiar. Widok ku SSW

Wkrótce skończyły się zabudowania, została sama rzeka, drzewa i trawy. Do tego asfalt z dziurami i ja z pozytywnym nastawieniem. Nawet wtedy, gdy droga była przecięta przez rów powstały zapewne po opadach. Jakoś przeniosło się rower, choć trochę to było uciążliwe. Ale również ciekawe! Dopiero gdzieś po godzinie jazdy dotarło się do kolejnych zabudowań. Okolica przypominała Shire. Tylko wypatrywać okien i drzwi wystających z pagórków. Trochę udało mi się odpocząć w trakcie pisania przez gg z LSTR. Niestety, w tym rejonie naszła mnie pokusa - przy drodze leżał przewrócony słupek drogowy z metalową tabliczką szlaku rowerowego. Przyszła mi wtedy głupia myśl, że skoro słup został przez kogoś zniszczony, to ową tabliczkę wezmę na pamiątkę. Zabranie tabliczki, która była dobrze przymocowana, zajęło mi trochę czasu. Tabliczka dotarła do domu i przeleżała sporo lat nie wiem dokładnie gdzie. Po latach naszły mnie wyrzuty sumienia, aby tabliczkę ową zwrócić, ale nie udało mi się jej znaleźć, pomimo zaglądania w różne miejsca podczas porządkowania terenu gospodarstwa. Mam nadzieję, że zostanie znaleziona i zwrócona.


Grąziowa. Dolina Wiaru. Widok ku N


Grąziowa. Dolina Wiaru


Grąziowa. Dolina Wiaru


Między Rybotyczami i Makówką. Widok ku NE


Makowa. Po prawej Makowska Góra (374 m n.p.m.). Widok ku E


Granica gmin między Kniażycami i Grochowcami. W tle góry Sanocko-Turczańskie. Widok ku SSE

W Huwnikach czekał mnie podjazd. Udało się przebić na Fredropol. Niebo przesłoniły chmury. Mi już zaczynało brakować sił. Niewiele zapamiętało się z dojazdu do Przemyśla poza tym, że było dość łatwo, z niskimi jak na te okolice podjazdami. Zjazd w okolice mostu, a stamtąd na Rynek i pod Katedrę. Przerwa na kolację, składając się z lodów na krańcu Ratuszowej. Miasto opuszczone zostało najprostszą trasą, jaką można było wybrać. Już zapadł wieczór, a wkrótce noc. Chyba w Orłach nastała przerwa na przystanku. Już się tam leżało, w gotowości, by nawet się przespać, ale póki co trwało tylko odpoczywanie. Przede mną ciągnęły się chmury, z których co chwila pobłyskiwało. Na takie ryzyko nie chciało mi się decydować. Jak się okazało, nie zamierzały się do mnie zbliżać, a raczej szły w bok mojej trasy. W międzyczasie nadszedł nieco starszy facet. Zaoferował możliwość skorzystania z noclegu, ale nie doszło do tego. Już było we mnie przekonanie, co do kontynuowania dalszej jazdy przez noc, ale nie było mi wiadomo jak długo. No i naszło trochę obaw.


Grochowce. Widok ku N


Przemyśl. Słowackiego. Widok ku NW


Przemyśl. Widok ku NW

Raczej niewiele aut mnie mijało. To nie centrum kraju. Chyba koło północy, albo i po niej, dojechało się do Jarosławia jadąc przez Radymno. Od razu skręciło się w DW 870, ale jazda była już bezrefleksyjna. Trochę trzeba było postać nad mapą na rozjeździe w Koniaczowie. Mentalnie już niewiele zostało sił. Jak automat zmierzało się na północ. Przejazd nad Lubaczówką, o której nawet nie było mi wiadomo, a tym bardziej nie było jej widać. Droga przez las. Za lasem pole po lewej. Przystanek. Stary, opuszczony, zapuszczony. Zjazd. Podłoże wymoszczone sakwą i czym było można, po czym wlazło się w śpiwór...

Zaliczone gminy

- Czarna
- Ustrzyki Dolne
- Bircza
- Fredropol
- Przemyśl (W+M)
- Żurawica
- Orły
- Radymno (W+M)
- Jarosław (W+M)
- Wiązownica
- Sieniawa
Rower:Unibike Dane wycieczki: 178.60 km (0.00 km teren), czas: 10:35 h, avg:16.88 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Roweralia III - Przez Połoninę

Sobota, 9 maja 2009 | dodano: 13.05.2009Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2009 Bieszczady

Niezbyty udało mi się wyspać. było trochę chłodno. Start o 6. Zaraz za Jabłonkami zaczęły się serpentyny. Ani nogi, ani kolana nie były do tego chętne, więc trzeba było poczłapać się w górę, obserwując bujnie ukwieconą przyrodę wiosenną. Zjazd co Cisnej, a stamtąd jechało się już łatwo po dnie doliny. Za Dołżycą przerwa, by zerknąć na tory kolejowe po prawej. Tak przypadkiem udało mi się ujrzeć padalca, który był podobnie niemrawy jak i ja. Pół godziny później przerwa pod wiatą przystankową, aby odpocząć, ale długo to nie trwało. Droga tu ponownie wznosiła się w górę, choć nie tak męcząco jak poprzednio.


Nocleg na przystanku w Jabłonkach. Widok ku W


Przy DW 893 między Jabłonkami a Cisną.

Przy DW 893 między Jabłonkami a Cisną.


DW 897. Cisna. Po lewej Daniowa (873 m n.p.m.). W centrum Łopiennik (1069 m n.p.m.). Po prawej Horodek (890 m n.p.m.). Widok ku N


DW 897. Granica między Cisą i Dołżycą. Po lewej Daniowa (873 m n.p.m.). W centrum Łopiennik (1069 m n.p.m.). Widok ku N


DW 897. Przejazd nad Solinką. W centrum Falowa (965 m n.p.m.). Widok ku E


Dołżyca. W tle Horodek (890 m n.p.m.). Widok ku N

Dołżyca. Padalec

W końcu widoczna stała się Połonina Wetlińską. Drogą szła grupka ludzi, którzy sprawdzali coś na mapie. Wjazd do Kalnicy. Trochę żalu, że nie było nigdzie widać sklepu, bo trochę przydałoby się dobrać wody. Oj, jak bardzo tego później się żałowało... Podjazd do budki, gdzie sprzedawano bilety. W tamtej chwili nikogo w niej nie było, za to przy pobliskiej wiatce siedziało kilku ludzi, zajętych rozmową. Po początkowych oporach (bo rowerami nie można jeździć), w końcu udało się zakupić bilet wstępu (bo jeździć nie chciało mi się tam, bo i jak). Można było ruszyć w górę.


DW 897. Przysłup. Po lewej Wierch (929 m n.p.m.). Po prawej Smerek (1222 m n.p.m.). Widok ku NEE


DW 897. Przysłup. W tle Wierch (929 m n.p.m.). Widok ku E


Kalnica. Wetlina. Po lewej NW stoki Ferczatej (1102 m n.p.m.). Po prawej NW stoki Dużego Jasła (1153 m n.p.m.). Widok ku SSW


Przy NW wejściu na Połoninę Wetlińską

Przy szlaku stały drzewa młode jak i bardzo stare. Niektóre bardzo charakterystyczne. W podłożu było sporo skał i kamieni. Właściwie prawie same, z niewielką ilością gleby i korzeni. Szło się dużo trudniej niż na Łysicę, pomijając już wysokość czy długość podejścia. W kilku miejscach trzeba było się wspiąć o około metr albo pół. Aby było łatwiej, na plecy zarzuciło się wór, by odciążyć rower. Przewidywany był taki rozwój wypadków, więc celowo nie chciało mi się brać sztywnych sakw. I bardzo dobrze. Po dwóch kilometrach trasa trochę złagodniała, by dać jeszcze trochę wycisku nim udało się wejść na samą polanę.


NW wejście na Połoninę Wetlińską


NW wejście na Połoninę Wetlińską


NW wejście na Połoninę Wetlińską


NW wejście na Połoninę Wetlińską


NW wejście na Połoninę Wetlińską


Połonina Wetlińska. Smerek (1222 m n.p.m.). Widok ku SEE

Udało się wejść na wysokość kilometra ponad poziom morza. Przede mną otwarta przestrzeń i brak skał. Jeszcze tylko nieco ponad sto metrów do szczytu. Choć wydawało się to łatwe, to ze względu na stromiznę, wędrówka z rowerem nie była już tak łatwa. Ten pragnął czasem się odchylać, ciągnął w tę czy tamte. No i przez to trzeba było iść trochę za bardzo po skosie. Trawa również nie ułatwiała. Chyba po kamieniach szło się lepiej. Żeby tego było mało, gdy już doszło się pod krzyż w porze południowej, nad górę nadciągnęły mgliste chmury. Z przeciwka schodziło kilka osób, chroniących się płachtami foliowymi przed wilgocią. Przyszła pora, by zrobić kilkuminutową przerwę na ławeczce, licząc na to, że chmura za chwile zniknie. Aha. Na pewno. Poszło się dalej po pół godzinie.


Połonina Wetlińska. Na Smerku
.

Połonina Wetlińska. Na Smerku


Połonina Wetlińska. Na Smerku


Połonina Wetlińska. Smerek. (1222 m n.p.m.). Widok ku NWW


Połonina Wetlińska. Krzyż na szczycie Smerka


Połonina Wetlińska.

Chmury ciągle wisiały, ale przynajmniej już nie płożyły się tak nisko, choć może to zasługa obniżenia się terenu. Dzięki temu można było trochę rozejrzeć się po okolicy i tym co w dole. Droga w sam raz nadawała się teraz do jazdy i ledwo udawało mi się powstrzymywać. Zawczasu padło moje postanowienie, by nie jechać i twardo udawało się tego trzymać. Niebawem, za skrzyżowaniem z żółtym szlakiem, zrobiło się trochę wąsko, a po prawej trochę stromo. Zaczęły pojawiać się też skały w podłożu, aż teren stał się niemal tylko taki. Koło postawionych z desek barierek spotkanie z dość młodą parą i trochę, choć niewiele, pogadania. Później oddalili się na pół kilometra, czy raczej mi się tak wlokło i przystawało, by robić zdjęcia. Teren zachęcał, by zboczyć na Hnatowe Berło, ale pogoda nadal nie, a mi się już chciało dojść do zaplanowanej przed wyjazdem Chatki Puchatka, zakończyć ten dzień.


Połonina Wetlińska. Widok ku SSE


Połonina Wetlińska. Widok ku SSE


Przez Połoninę Wetlińską. Widok ku SSE


Połonina Wetlińska. Widok ku NWW


Połonina Wetlińska.


Połonina Wetlińska.


Połonina Wetlińska.


Połonina Wetlińska.


Połonina Wetlińska. Widok ku S


Połonina Wetlińska.


Połonina Wetlińska.


Połonina Wetlińska.


Połonina Wetlińska

Jeszcze ostatni, łagodny i łatwy kilometr. Po prawej udało się dostrzec jelonka, który ponoć był stałym bywalcem, niejaką atrakcją w tym miejscu. Wnet, niczym dom Muminków, ukazał się dach schroniska, z wolna wyłaniający się przede mną. Trud skończony. Odpoczęło się na ławce przed budynkiem. Było jeszcze trochę czasu i zastanawiało mnie, czy może jednak zejść. Nie przyszło mi jeszcze spać w schronisku, więc się udało mi się przemóc i opłacić koszt noclegu. Zapobiegawczo, rower został przypięty do drewnianego ogrodzenia, a potem jeszcze zachciało mi się pochodzić po budynku, oglądając zdjęcia, obrazy i flamastrowe wpisy na ścianach. Chmury w końcu się oddaliły, przerzedziły i mogżna było się napawać widokami. Zasnąć udało mi się dość wcześnie, bo i nie było co robić, gdy już przejrzało się mapę. Pobudka koło północy. Za oknem piękna, księżycowa noc. Śliczny widok Połoniny Caryńskiej skąpanej w tym świetle. Zachciało mi się uchwycić to aparatem, ale efekt był gorzej niż mizerny. Kiedy będzie można robić zdjęcia (w przystępnej cenie) o takiej jakości wyłapywania światła jak w ludzkim oku... W trakcie mojej drzemki, do pokoju zameldował się jeszcze ktoś, kto potwornie chrapał. Oprócz tego skończyło mi się picie, które za szybko było przez mnie wykańczane podczas snu, gdyż ciało domagało się nawodnienia. Dalszy sen był męczarnią, ale jakoś udało się dotrwać do rana.


Połonina Wetlińska. Widok ku SW


Połonina Wetlińska.


Połonina Wetlińska.


Połonina Wetlińska. Dach schroniska Chatka Puchatka. Widok ku SE


Połonina Wetlińska. Schronisko Chatka Puchatka. Widok ku N


Połonina Wetlińska. Widok ku NW


Połonina Wetlińska. Po lewej Połonina Caryńska. Widok ku S


Połonina Wetlińska.


Połonina Wetlińska.


Połonina Wetlińska. Widok ku SW


Połonina Wetlińska.


Połonina Wetlińska. Widok ku SE

Zaliczone gminy

- Cisna
- Lutowiska
Rower:Unibike Dane wycieczki: 35.61 km (15.00 km teren), czas: 05:05 h, avg:7.01 km/h, prędkość maks: 54.51 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Roweralia II - Witajcie Bieszczady

Piątek, 8 maja 2009 | dodano: 13.05.2009Kategoria >200, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Gminy, 2009 Bieszczady

Pobudka o czwartej. Jeszcze by się pospało, ale ruszać pora. Po śniadaniu ogarnięcie się i wyjazd około piątej rano. Wzdłuż Tanwi, lokalnej rzeki, dotarliśmy do Ulanowa, gdzie po kilku krótkich historiach się nasze drogi się rozdzieliły. O szóstej z rana przejechałam przez Tanew i znikając w odmętach kolejnego dnia podróży. Jako pierwszy minięty został Rudnik nad Sanem, jadąc tylko na jego obrzeżach. W porannej szarówce podążałam do Leżajska. Poranki źle wychodzą i tak było tym razem. Niewątpliwie jednak, lepszym ten był dzień od poprzedniego i z czasem jeszcze bardziej się to zmieniało. Przetoczeni przez Sarzynę, gdzie obozem rozstawiali się ludzie pod kościołem. Do Leżajska wjeżdżało się przez las wzdłuż głównej trasy. Jak się okazało, Browar Leżajski był na położony na uboczu. Zostało tylko przez miasto się przetoczyć, rynek przejechać i ku górom dalej kontynuować podróż. Wtem, na początku miejscowości dało się zobaczyć bazylikę, o której się co nieco już słyszało. Krótka przerwa, by wejść do środka i zerkniecie na organy. W Polsce były największymi prawie, a tylko Oliwskie wielkością swą je przewyższały. Tylko jedno niemiłym było, iż nie zagrały, a dźwięk ich w uszach nie przebrzmiał.


Leżajsk. Bazylika pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie

W drodze do centrum mijałam jakieś liceum. Tam to w strojach odświętnych maturzyści szli. Sam Leżajsk trochę Płońsk przypominał. Za miastem popas i czekolady wykończenie, jednej z wielu w bagaż zabranej. Dalej typowo podkarpacką trasą, resztę regionu zapowiadającą ‑ wpierw długo w dół, potem to mniejszy, to większy podjazd za sobą się zostawiało. Pośród wsi przy drodze ulokowanych, toczyło się już lekko. Widać było pierwszy, potężnych zarys wzgórz, choć Bieszczady jeszcze to nie były. Żwawo udało się znaleźć w Łańcucie. Dotarłam do nieznanego parku, gdzie zachciało mi się zrobić przerwę na posiłek, zerknięcie w mapę i liczenie kilometrów.


DW 877. Przydrożna piwnica


DW 877. Żołynia. W tle kaplica cmentarna. Widok ku SSW


DW 877 między Rakszawą i Dąbrówkami. Widok ku S

Znów pakowanie bagażu. Pierwszy raz jechałam tylko z workiem do przechowywania bagażu. Z początku problemów była masa, lecz wraz z kilometrami i doświadczenia przybywało. Wnet udało mi się zacząć łapać, o co z tą konstrukcją chodzi. Dopiero w Sanoku, po kaufflandzkich zakupach, wypróbowałam dwa sposoby jego przewozu.


Zamek w Łańcucie. Widok ku NNW


Zamek w Łańcucie. Widok ku N

Po posiłku, jechałam na lekko, powoli tocząc się po parku. Zerkałam na pałacyk. Wnet przybliżył się jakiś samochód. O włos dosłownie się zatrzymał. W myślach: "Po parku autem? Z taką prędkością?". Ten opuścił szybę i rzucił, że nie wolno z rowerem w tym parku. Historia łagodnie się potoczył, strażnik pojechał dalej. Po kilku zdjęcia wyjechałam z miasta. Dalej na południe, przez Albigową, wieś długą i kończącą się podjazdem sporym. Ze szczytu widziało się krajobrazy okolic, leżących na północ od postoju. Po zrobieniu panoramy rozpoczął się szalony, szybki przejazd poprzez wsie, wzgórza i doliny. Podziałały ożywczo. Tylko wiatr na zjazdach przeszkadzał, choć spokojny tego dnia, na twarz tylko zawiewał. Prędkości znów od 40 do 60 się wahały. A podjazdy? Te łatwo jakoś się pokonywało. Szybciej i przyjemniej, mimo wyższego ich trudności stopnia. Nogi same pracowały.


DW 877. Albigowa SW. Widok ku N


DW 877. Albigowa SW. Widok ku NNE


DW 877. Albigowa SW. Widok ku NE


DW 877. Zjazd z Wólki Hyżneńskiej do Dylągówki. Widok ku SE


DW 877. Zjazd z Wólki Hyżneńskiej do Dylągówki. Widok ku SE


DW 877. Dylągówka S. Widok ku N


DW 877. Dylągówka S. Widok ku N

W jednym miejscy serpentyna. Co pewien czas kolejne postoje, by zrobić zdjęcia. W kolanach pełno było mocy. Chwilę potem czekał zjazd. Z drugiej strony, również serpentyna. Tam wyprzedził mnie wóz ciężarowy i nie widziałam nic. Ocenić drogi nie było można. Co przede mną, gdy z daleka się go trzymało, lecz ten i tak drogę zasłaniał? Raz na zakręcie ostrym, niemalże przyszło się zatrzymać. Zastanawiało mnie, czy spróbować się schować w cieniu aerodynamicznym auta, ale lepiej było nie ryzykować.


DW 877. Odcinek między Dylagówką i Szklarami. Widok ku SE


DW 835. Dynów S. Dolina Sanu. Widok ku SSE


DW 835. San między Warą i Niewistką. Widok ku SSW


DW 835. Krzemienna S. Widok ku SSE


DW 835. Granica między Krzemienną i Dydnią. Widok ku SSE


Dydnia. DW 835. Kościół pw. św. Michała Archanioła i św. Anny. Widok ku SWW


Dydnia. DW 835. Mała Kalwaria Różańcowa w części wsi Za Kulówką. Widok ku N


Dydnia. DW 835. W tle Szerokie (448 m n.p.m.). Widok ku E


Jabłonka.DW 835. Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej. Widok ku S


DW 835. między Niebockiem i Grabownicą Starzeńską. Szyb naftowy. Widok ku E


DW 886 między Grabownicą Starzeńską i Pakoszówką. W centrum Głęboka (526m n.p.m.), na prawo Kopacz (541m n.p.m.), a po prawej Wroczeń (498 m n.p.m.). Widok ku E


DW 886 między Grabownicą Starzeńską i Pakoszówką. W centrum Głęboka (526m n.p.m.), na prawo Kopacz (541m n.p.m.), a po prawej Wroczeń (498 m n.p.m.). Widok ku E


Pakoszówka. DW 886. Widok ku SE


DW 886. Pakoszówka SE. Po lewej Niuchowa (465 m n.p.m). W tle Słonne Góry. Widok ku SEE

Działo się to w Szklarach przed Dynowem. Stamtąd już jechałam doliną Sanu. Spokojne tereny, bez większych różnic terenu. Nogi to odczuły. Wiedziały już swoje. Tak niebawem udało się dotrzeć do Starzeńskiej Grabownicy, gdzie lokalna droga wpadała na DW 886 o natężeniu większym i mniej przyjemnym. Z niej już tylko godzina niecała do Sanoka została. Tak o 15 godzinie zawitałam do miasta. Z Warszawy. Udało się szybko wzmocnić w sklepie przydrożnym. Poprawiłam bagaż, który spadł w momencie pewnym, a pół godziny później ‑ udało się! W centrum udało się spotkać ze znajomą, widzianą w Warszawie raptem dwa dni wcześniej. Pogadało się trochę, coś zjadło, a potem każde w swoją drogę. O 16:30 znów samotnie, tym razem w Sanoku, rozpoczęło się telepanie na południe. Wpierw do kaufflandu, po zakupach przepakowując bagaż. Miasto opuściłam bardzo późno, gdy słońce powoli znikało w kierunku horyzontu.


Sanok. Bikepacking, zanim to było modne

Witamy na Bieszczad Mapie

Przede mną stał Zagórz i cel tam położony.
Karmelitów Klasztor na wzgórzu wzniesiony.
Nieszczęściem, był on dość zniszczony.
Fresk na ścianie stał uwidoczniony.

Lecz cóż, prócz celu? Ważna również droga. By niezbyt była prosta, los z niewielkim udziałem woli, tam trasę narzucił. Otóż, o jedno skrzyżowanie zbyt wcześnie skręciłam w prawo, wyjeżdżając na osiedle domków. Podjazd na wzgórze. Nie chciało mi się zjeżdżać z powrotem. Na mapie była oznaczona gruntowa droga, w którą zachciało mi się pojechać. Ta, wpierw szutrowa, ubita i z kamieniami licznymi ‑ wnet zmianie uległa. W polną, trawą porośniętą, nieco grząską i much w powietrzu pełną. Wkrótce w jazdę po polu się to przerodziło. Na wzgórza zboczu w dół zmierzając. Ażeby nie zawracać, zjazd ułatwiłam w koleinie, dawnym śladzie po ciągniku. Wkoło trawa, lasy, drzewa i rośliny… Rower na hamulcach staczał się po polu. Szybko, niebezpiecznie, lecz wciąż pod kontrolą. Na jednym wyboju omal z roweru się nie zleciało. Chwilę mi się zatrzymać. W dole ukazał się jeleń. Zachciało mi się zrobić mu zdjęcie, lecz ów czmychnął w las z wielką prędkością.


Zagórz. Krucza. W tle Słonne Góry. Widok ku NE


Zagórz. Krucza na wzgórzu. Widok ku S

Na dole widać było dom. Gospodarstwo czyjeś. Szybka ocena, krótka decyzja i znów na dół. Tuż przed wjazdem dla ciągnika, przerwa i obserwacja sytuacji. Przede mną stał duży pies, wielce niepożądany. Na szczęście droga nie biegła przez gospodarstwo, lecz tylko tuż przy płocie. Nieszczęściem zaś, pies na łańcuchu bardzo swobodnym, jak tramwaj do linii podwieszonym, mógł w dużym zasięgu przebiegać i manewrować. Krótka piłka. Gwałtowne naciśnięcie na pedały, by jak najszybciej opuścić obszar. Pies na szczęście w ogóle się nie ruszył, a może nawet się odsunął. Ot, niepotrzebne wątpliwości. Zaraz wkrótce droga była już normalna. Trzeba użyć mapy i klasztor zlokalizować. Odtąd podróż przebiegała sprawnie. Choć był tam podjazd, który pieszo trzeba było przejść. Z góry widziałam osobnika, który mydlane bańki puszczał. Banie wielkie, a nie bańki. Chciało mi się im zdjęcia porobić, ale te zbyt wcześnie się rozpryskiwały. W końcu, gdy złapałam go na zdjęciach kilku, można było dalej zmierzać ku klasztorowi. Facet też w tym momencie się do domu zawrócił.


Zagórz. Linia kolejowa nr 107/488 między stacjami Nowy Zagórz – Łupków (– Medzilaborce). Widok ku N


Zagórz. Linia kolejowa nr 107/488 między stacjami Nowy Zagórz – Łupków (– Medzilaborce). Widok ku NE


Zagórz. Ruiny klasztoru. Widok ku SEE


Zagórz. Droga do ruin klasztoru. W tle Słonne Góry. Widok ku NE


Zagórz. Ruiny klasztoru


Zagórz. Ruiny klasztoru. Widok ku NNE


Zagórze. Ruiny klasztoru


Zagórz. Ruiny klasztoru. Widok ku SSW


Zagórz. Ruiny klasztoru


Zagórz. Ruiny klasztoru


Zagórz. Ruiny klasztoru


Zagórz. Ruiny klasztoru


Zagórz. Ruiny klasztoru

W klasztorze, gdzie migiem udało się dotrzeć, już łaziła pewna parka, lecz szybko zniknęła, gdzieś się rozpłynęła. W trakcie mojego pakowania, widać było, jak czwórka dziewcząt, lecz nie z Albatrosa, w jego miejsce tam przybyła. Jest więc ruina bardzo popularna ‑ przed sezonem, a odwiedzin masa. Po Zagórzu, który ciekawe zrobił wrażenie, kurs do Tarnawy (tam chwila w świątyni opuszczonej, gdzie już nic nie było, nic się nie ostało) i skręt na wchód, na między wsiami drogę. Ta przez wzgórze przechodziła, 12% podjazdu miała, a przez 2‑3km się ciągnęła serpentynami. I dałoby radę podjechać, lecz na ostatnim, ostrym zakręcie, z którego do końca z dwieście metrów zostało, cztery razy od kolana nadeszło ostrzeżenie. Lepiej było się zatrzymać, a przy okazji zrobić zdjęcia i dać odpocząć kolanu. Potem kontynuowałam podróż w górę, a z niej już kilka kilometrów, w raptem 5 minut się przeskoczyło. Pędziłam trasą po zmroku. Z jedynie lampką ‑ 50, 60, 70 kilometrów nawet na liczniku widniało, aż od wiatru do oczu łzy napływać zaczęły. Tak to zjechałam do Huzeli pod Leskiem położonej.


Zagórz. Widok spod ruin klasztoru ku W


Zagórz. Widok spod ruin klasztoru ku N


Tarnawa Górna. Cerkiew pw. Zaśniecia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NEE


Między Tarnawą Górną i Leskiem. Widok ku SWW


Baligród. Widok ku W

Już spokojniej się toczyło nocą przez Bieszczady, księżyca oświetlone blaskiem. Jeszcze wizyta w Baligrodzie, pod czołgiem oświetlonym, a przed nią parę kilometrów na poboczu spędzonym. Długi odpoczynek. Czekolady wiele pochłoniętej. O Bieszczadach zebrane informacje. Ze światem kontakt nawiązany. Weryfikacja planów, które naprawdę nie istniały, bo wszystko samo się toczyło, z niewielką tylko osobistą pomocą. Noc spędziłam we wsi Jabłonki. Od północy do szóstej rano na przystanku, dobrze osłoniętym, ale z bardzo wąską ławką. W spaniu porządnym wybitnie mi przeszkadzała. Tak skończył się dzień drugi.

Zaliczone gminy

- Rudnik nad Sanem
- Nowa Sarzyna
- Leżajsk (M+W)
- Żołynia
- Rakszawa
- Czarna
- Białobrzegi
- Łańcut (M+W)
- Chmielnik
- Hyżne
- Dynów (W+M)
- Nozdrzec
- Dydnia
- Brzozów
- Sanok (W+M)
- Zagórz
- Lesko
- Baligród
Rower:Unibike Dane wycieczki: 207.37 km (11.30 km teren), czas: 11:03 h, avg:18.77 km/h, prędkość maks: 74.20 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Roweralia I - Przez Puławy

Czwartek, 7 maja 2009 | dodano: 07.05.2009Kategoria >200, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Gminy, 2009 Bieszczady

Dzień wyjazdu od rano dłużył się niesłychanie. Ćwiczenia i pobieżne na mapę spoglądanie. Gdzie konkretnie? Tu czy tam? Co najlepiej jest zobaczyć. Pytało się innych, co w tych stronach kiedyś byli, chodzili i spali. Tak naszkicował się wyprawy plan jeszcze przed południem. Po obiedzie krótka drzemka. Może z godzinę, wielce jednak pomocna. Czas na wydział ruszyć po raz ostatni, posiedzieć dwie godziny i do bazy wrócić raz jeszcze. Lekkiej nadszedł czas kolacji. Pakowanie i kanapek szykowanie. W pokoju lekkie rozmowy i obawy.


Widok z akademika przed wyjazdem ku E

Etapu pierwszego, etap pierwszy


Start przez Warszawę, pędząc od 22 nocnej godziny. Na Ursynów wpierw skierować pierwsze kroki trzeba. Tam spotkanie z G., oddając jej dysk, pożyczony kilka dni temu. Pogadało się i pożegnało, w noc ruszając jasną. Prawie-pełnią oświetlona witała droga, przed kołami rozpościerając się bez przerwy. Przez Wilanów, potem Konstancin i Górę Kalwarię. Rozmyślania w pierwszych ruchach korby. Jadąc tak, toczyła mnie wściekłość na ruch miejski. W Górze Kalwarii o 1 w nocy. Tam przerwa na zjedzenie kanapki. Już metrów paręset odjechało się metrów, gdy udało mi się uświadomić, że nie mam rękawiczek - powrót do miejsca przerwy.


SGGW. Zasadniczy początek wyprawy, po oddaniu pożyczonego dysku przenośnego


DW 724. Konstancin-Jeziorna N. Budynek Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Widok ku S


DK 79. O 2:12 chyba Pilica

Minęło się rondo Kalwaryjskie. Potem stację i do Czerska zjazd. Minęło się miejsce, gdzie ongiś, przed ośmiu miesiącami, w nocy na podbój Warki się jechało. Teraz w lewo - do Kozienic, zwalniając tempa. I tak jechało się, gnało i pędziło. Szara lampka na niebie, wiatr na plecach i radość na twarzy. Kryjąc się w nocy. Dziwowało mnie niezmiernie, gdy z lekkością kręciły się koła. Bez problemu. Bez zmęczenia. Co czas jakiś tylko popijało się wodą bez zsiadania.


DK 79. Elektrownia Kozienice. Widok ku E

Rankiem udało się dotrzeć do Kozienic. Na granicy nocy i dnia się tam przybyło i tempo zmniejszyło. Jakby wraz z księżycem, wraz ze świtaniem odebrano mi siłę. Coraz wolniej udało się dostać Puław. Tam przez most, który przed dwóch laty w budowie był przez mnie widziany. Wraz z trojgiem wędrowców w owym czasie, dwie jesienie wcześniej, gdy też i most zaczynał swe przygody. Teraz kryzys zastał mnie niespodziewanie. W Puławach. Przy drodze do Kazimierza Dolnego...


DW 691. Stawy w Bąkowcu. Widok ku SEE


Wysokie Koło. DW 738. Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego. Widok ku E


Wysokie Koło. DW 738. Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego. Widok ku E


Wysokie Koło. DW 738. Cmentarz Wojenny z IWŚ. Widok ku E


Wysokie Koło. DW 738. Cmentarz Wojenny z IWŚ.

Etap drugi, Lubelszczyzną zwany potocznie


Po przekroczeniu mostu, po wjeździe na tereny lubelskiego województwa, opadły moje siły. Przez Puławy ledwo udało mi się przedostać trasą taką, jaką udało mi się poprzednio zapamiętać. Przy wyjeździe widać było część drogi na etapie modernizacji. Prędkość bardzo tam zmalała. Dotoczywszy się do Bochotnicy, przed miejscowością tą, nastąpił skręt na wał w kierunku promu. Usiadło się na drodze w bramie i rozpoczęło swoje pierwsze śniadanie.


Bronowice. Most Jana Pawła II w ramach przyszłej S12. Widok ku E


Puławy. Most Jana Pawła II w ramach przyszłej S12. Widok ku NEE


Puławy S. Kazimierska w remoncie. Widok ku N

Nie wjeżdżało się do Kazimierza. Uprzednio skręt w lewo, zaczynając pierwszy podjazd, który stępił moje siły. Przejechało się kilka kolejnych i trzeba było się zatrzymać. Na poboczu, w lasku, w okolicach Mieczysławki, w końcu w sadzie zachciało mi się legnąć na ziemi, na wznak położyć i tak się medytowało przez kwadrans, sił mentalnych i fizycznych szukając. Odbudowało się w końcu te niezbędne do dalszej jazdy, jednak godzina poranna nadal mnie ciemiężyła.


Bochotnica. Przerwa przed wsią. Na drugim brzegu widoczna wieś Nasiłów. Widok ku NWW

Mimo wszytko, powoli dalej się ruszały koła. Tak... Poranek był złą dla mnie porą. Niewiele pozostało w pamięci z tego odcinka, ale już niedaleko zostało do Opola Lubelskiego. Tuż przy wjeździe, we wsi Wola Rudzka, ukazał się stary i zabytkowy młyn z cegły. Dookoła stawy niemalże wchodzące na wysokość drogi. Za nimi już czekało samo Opole. Przed miasteczkiem tereny jak pieprz suche, niczym pustynia, z ziemią spękaną od wód braku. Tylko się tamtędy przemknęło. Później, zamiast na Chodel, zachciało mi się zerknąć na uroki tamtejszych wsi. Wiatr zaś wciąż wiał w plecy.


Wola Rudzka. Młyn wodny na rzece Chodelce. Widok ku W


Wola Rudzka. Młyn wodny na rzece Chodelce

Jechało się przez wioski bliżej mi nieznane. W Ludwikowie/Wandalinie skręt na wschód do Białowody, w niej zaś znów na południe do wsi Boby, a stamtąd na Moniaki. Raz pod górę na niskich obrotach, potem już przez równinę. Wnet się zaczął zjazd. Pierwszy, szybki, szalony. Między kamieniami, małymi wąwozikami, po tak dzikiej, gruntowej drodze, prędkość między 40 a 50 kilometrów licznik wskazywał, a nigdzie, oprócz samego końca, nie spadła poniżej tej wartości. Prędkość i manewry. Przeżycie to ciekawe.


Boby-Kolonia. W centrum kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Widok ku W


Pola wsi Moniaki (sama wieś po lewej). Po prawej w tle wieś Wierzbica (wraz z lasem na horyzoncie w centrum). Widok ku NNE


Pola wsi Moniaki. Widok ku E


Droga ze wsi Moniaki do Bęczyny. Widok ku S

Wyjazd w Bęczynie, wiosce niewielkiej, wyłoniwszy się z lasu po piaszczystej drodze. Wkrótce, tuż za progiem wsi, dojazd do Urzędowa, a stamtąd do Kraśnika. Tam mnie wymęczyło. Się jechało, jechało, jechało, jechało, jechało, jechało, jechało... a miasto nie kończyło się wcale. Już wkurzać mnie zaczęło. Chciałby się przysiąść gdzieś w parku, gdzieś na ławce. Nie... Droga, droga, droga... Droga prosta niczym strzała... Nagle przebudzenie. Jest rozjazd! Jest "centrum". Ulga niesłychana. Skręt w prawo. Kierunek ku SW obrany.

Nie ujechało się wiele. ZUS czy bank - nieważne - stał, a przed nim wysoki murek o odpowiedniej ku słońcu ekspozycji. Trzeba było nieco rozpakować worek, by wyjąć jedzenie. Tymbark, resztki "sałatki kanapkowej", która w worze podróżnym powstała. Czekolada wnet zniknęła również. Na koniec chciało mi się to wszystko popić, wykorzystując resztę tymbarka, gdzie już niewiele płynu zostało. Po pomacaniu przestrzeni za mną i obróceniu się tam, okazało się, że jednak jej brak. Gdzie jest picie? Sama trawa... Nawet nie udało się spostrzec... A było tak: Tuż przed paroma minutami, jeszcze w czasie rozpakowywania, butelka powędrowała za murek. W czasie posiłku, tuż przy murku przechodziło młode małżeństwo. Dzieciak ich, jakiś drobny, zręczny, po murku kroczył. Jako że jakaś część tej przestrzeni była przez mnie zajmowana, musiał mnie obejść po trawie, po czym pomaszerował dalej. Czyżby taki był los, tragicznego zniknięcia butelki? Nikt już nigdy nie miał się tego dowiedzieć.


Kraśnik. Lubelska. Urząd Stanu Cywilnego. Widok ku NW


Kraśnik. Lubelska. Przerwa "obiadowa", w trakcie której zniknęła butelka z tymbarkiem...

Z powodu zamiany kierunku, wiatr trochę zaczął przeszkadzać. Siły znów porządnie udało się wzmocnić. Senność gdzieś odpadła. Znów w pędzie i na wyższych biegach się jechało. Teren też niejako sprzyjał. W niektórych miejsca jechało mi się bardzo szybko. Tak zostawiło się za sobą Modliborzyce do Janowa Lubelskiego docierając. Chciało mi się zatrzymać w jakimś sklepie zatrzymać i tam uzupełnić zapasy, lecz nim się wjechało do centrum, już trzeba było wyjeżdżać z miasta. Tak trasa prowadziła. Bez wahania poniosło mnie w kierunku Niska, wyczerpując powoli zapasy cieczy chłodzących. W miejscowości Kąty skręt na Jarocin, lecz źle to było. Za późno. Poniosło mnie przez las. Za lasem łąka i pola, a na drodze piach, nim twardą nawierzchnię w końcu się udało spotkać. Wkrótce jednak wychynęło się na spokojną trasę asfaltem pokrytą. Tak po kilometrach paru i w sklepie wizycie, udało się dotrzeć do Dąbrówki. Tam wizyta u Do.. Trochę się porozmawiało, podjadło, przenocowało i odpoczęło. Dotarło się tam w okolicy godziny 16. Sen trwał od 17-18 do 22. Przerwa na kolacje i od północy, czy też pierwszej, znów w sen, aż do czwartej z rana.


DK 19. W tle dolina Wyżnicy. Widok ku NEE


DK 19. Dolina Wyżnicy. Po lewej widoczny kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Stróży-Kolonii. Widok ku NEE


DK19 między Kraśnikiem i Polichną. Widok ku SE


DK19. Pola Polichna (miejscowość za plecami). Widok ku S


DK19. Modliborzyce. W dolinie rzeki Sanna. Widok ku S

Zaliczone gminy

- Magnuszew
- Kozienice
- Sieciechów
- Garbatka-Letnisko
- Gniewoszów
- Karczmiska
- Opole Lubelskie
- Urzędów
- Kraśnik (M+W)
- Szastarka
- Modliborzyce
- Janów Lubelski
- Jarocin
- Ulanów
Rower:Unibike Dane wycieczki: 265.25 km (10.00 km teren), czas: 12:50 h, avg:20.67 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przed roweraliami

Środa, 6 maja 2009 | dodano: 07.05.2009Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Przyznam, że majówkowy wypad Księgowego do Zakopanego trochę mnie popchnął do działania. Przez część dnia czuło się napierającą od środka energię, chęć motywację do wyruszenia w długa trasę. Od czasów liceum marzyło mi się, by kiedyś udać się w Bieszczady. Już nawet wtedy rozpoczęło się snucie jakichś planów, ale dalekie to było nawet od zorientowania się w temacie. Rozbudzały uczucia w stylu tęsknoty. Dość już powiedzieć, że po prostu chodziło się w stanie wewnętrznego napięcia i oczekiwania. Za dnia wpierw zajęcia, a potem kurs nad Kanał Żerański. Wróciło się, oznaczyło przebyte nowe ulice (które - nie pamiętam), po czym zabrało za przygotowania do drogi. Oczywiście po uprzednim wypoczęciu i najedzeniu się, o czym szerzej we wpisie kolejnym.


Nad Kanałem Żerańskim. Widok ku E


Nad Kanałem Żerańskim. Widok ku NE


Nad Kanałem Żerańskim


Nad Kanałem Żerańskim. Widok ku E


Nad Kanałem Żerańskim. Widok ku W


Nad Kanałem Żerańskim. Widok ku SSW


W drodze powrotnej, pół godziny po odjechaniu znad Kanału Żerańskiego
Rower:Unibike Dane wycieczki: 23.40 km (0.00 km teren), czas: 01:20 h, avg:17.55 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wydział

Poniedziałek, 4 maja 2009 | dodano: 07.05.2009Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Kolejny wyjazd którego nie pamiętam. Najbardziej prawdopodobny przebieg to akademik, wydział, akademik, wydział i powrót wieczorem do akademika. Mniej więcej najprostszą trasą wyczerpuje to 2/3 zapisanego dystansu. Gdzie brakujące 1/3? Tego już sobie nie przypomnę. Pewnym jest, że pierwszy powrót pod akademik musiał być przejechany w miarę szybko i prosto, aby wyrobić się na zajęcia (choć niby godzina na dojazd). Potem było dłuższe okienko, w czasie którego trasa mogła być dłuższa. Istnieje jeszcze opcja, w której podwieziono mnie do Łomianek lub Jabłonny, a stamtąd głównymi na wydział. Ten wariant pokrywa się z zapisanymi kilometrami. W zapisie tras, przyjmuję ten ostatni.
Rower:Unibike Dane wycieczki: 32.36 km (0.00 km teren), czas: 01:40 h, avg:19.42 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)