Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2024

Dystans całkowity:15.72 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:7.86 km
Więcej statystyk

Rozewie

Piątek, 23 sierpnia 2024 | dodano: 05.09.2024Kategoria Z rodziną
Rankiem ruszyliśmy z rodzicami nad morze. Od Płońska jechaliśmy S7 do skrętu na DK22 do Malborka. Tam wycieczka po wnętrzu zamku, co zajęło nam kilka godzin. Dalej DK 55 do S7, a następnie S6 do Gdyni, gdzie skręt na Rumie. Stamtąd boczną trasą przez Kazimierz do Mrzezina i Pucka. We Władysławowie bocznymi ulicami do Chłapowa, a wreszcie do Rozewia, gdzie czekał na nas nocleg. Nim poszło się spać, przejechaliśmy do Jastrzębiej Góry parkując na zachodnim krańcu Kaszubskiej, koło kaplicy. Pieszo przez las do Bałtyckiej, gdzie znajdowały się schody na dół, do morza. Stamtąd przeszło się do wejścia nr 23 skąd w górę do Rozewskiej. U góry przerwa na zapiekankę i lody. Trzeba było zrobić jeszcze jakieś zakupy. Weszłam na moment do Polo marketu, gdzie przyszła taka masa ludzi, że wnet opuściłam ten budynek. Zamiast tego pojechaliśmy do biedronki we Władysławowie. Tam też było dużo ludzi mimo nocnej pory, ale obyło się bez długiego czekania w kolejce.

Nazajutrz łydki bolały na tyle, że z rodzicami doszłam jedynie do latarni morskiej, skąd wróciłam do noclegu (przedrzemałam ze 2 godziny), a rodzice zeszli nad morze w okolicy Lisiego jaru. Po ich powrocie ruszyliśmy autem do Helu, parkując blisko latarni morskiej. Rodzice poszli w stronę morza, a ja w stronę centrum miejscowości, trochę Wiejską, a trochę Morską. Poza tłumem ludzi, ulicami przejeżdżały pojazdy wojskowe z okresu IIWŚ. Przed naszym przyjazdem trwała inscenizacja D.Day. W drodze powrotnej szłam do krańca Kuracyjnej skąd nawrót w okolice latarni morskiej, gdzie czekałam na rodziców. Potem wracaliśmy przez zakorkowaną trasę do Władysławowa. Trwało to ok. 2 godziny.

Trzeciego dnia, już w niedzielę, pojechaliśmy na msze do kościoła w Chłapowie. Potem ruszyliśmy pieszo do Wejścia nr 14. Ja zostałam na górze, bo łydki mnie bardzo bolały, więc czekałam aż rodzice wrócą. Tymczasem niebo się zachmurzyło i pokropiło trochę. Autem pojechaliśmy do Pucka, dalej skrę w Żelistrzewie do Połchowa do Rekowa Dolnego wiodła kręta i stroma droga, z której za lasem roztaczała się ładna panorama okolicy. Przez Redę i Rumie do Gdyni bocznymi ulicami. Tata zaparkował auto w rejonie przy Molo Rybackim, ale tego nie wiedziałam, bo wcześniej wysiadłam na Molo Południowym, aby nie męczyć za bardzo nóg. Już razem poszliśmy do Akwarium, potem na rejs po porcie, i wreszcie na coś do jedzenia. Po kolacji około godzina minęła na oglądaniu występu orkiestry wojskowej, a po niej wreszcie do auta. Wracaliśmy S6 i S7 do Płońska, a potem uzupełnić paliwo na tej samej stacji, na której tankowaliśmy przed wyjazdem. Skręt na drogę przez Wróblewo i około 23 już wreszcie w domu

Pieszo:

  • Malbork 2.73 km
  • Jastrzębia Góra 2,71
  • Władysławowo 0.3 km
  • Rozewie 1.77 km
  • Hel 3.71 km
  • Chłapowo 1.5 km
  • Gdynia 2 km

Autem 

  • 434 km
  • 85,3 km
  • 395,3 km
Rower: Dane wycieczki: 14.72 km (0.00 km teren), czas: h, avg:0:00 km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pogrzeb babci Jasi

Czwartek, 1 sierpnia 2024 | dodano: 01.08.2024Kategoria >10 osób, Z rodziną
Druga połowa czerwca upłynęła pod ciężarem burz spędzonych w domu. Na przełomie czerwca i lipca babcia miała dodatkowe problemy zdrowotne (bardzo wysokie cieśnienie i problemy z żołądkiem). Skutkiem tego dwukrotnie przyjeżdżało pogotowie i raz pojechaliśmy do gastrologa, gdzie dostała zalecenie/skierowanie do szpitala. Tam okazało się, że miała niedoleczone zapalenie płuc (ale małe), które udało udało się zaleczyć. Wydawało się, że wkrótce opuści szpital i będzie mogła wrócić do swojego pokoju, który na początku lipca został gruntownie odmalowany i oczyszczony przez tatę i brata. W tym też okresie rower poszedł do serwisu a odebrany około 12. Poza tym była w tym czasie dwukrotna (8 i 11) wizyta na wydziale. Do jazdy na rowerze nie miałam ochoty ze względu na stan babci. Wraz z mamą i wujkiem, a czasem z tatą jeździliśmy autem do Warszawy do Szpitala Wolskiego, gdzie kurowała się babcia. Wydawało mi się, że wnet wróci do domu i będzie lepiej, ale okazało się inaczej. Wkrótce okazało się, że miała napady zwracania treści pokarmowej, nerki się zepsuły i miała niedobór sodu, przez co po pewnym czasie majaczyła (m.in. coś o Powstaniu Warszawskim). Dostała kroplówkę, nie mogła nic jeść, bo zwracała, nie oddawała moczu i w końcu zapadła w śpiączkę, podczas której dostawała morfinę na uspokojenie i coś na sen.

28 lipca, w bardzo wietrzny dzień, pojechałyśmy z mamą i wujem. Na parkingu koło szpitala dostrzegłam księdza który wsiadała do auta i naszła mnie myśl, że być może był po wizycie na geriatrycznym. Z babcią nic się nie poprawiało, więc po ok. godzinie pojechałyśmy do domu wuja na obiad przed kolejnym powrotem do domu (przejeździłyśmy prawie cały miesiąc), mając nadzieję, że jutro będzie to kolejny z dni walki o zdrowie. Ok. 16:30 do mamy zadzwonił nieznany numer, jak się wnet okazało, ze szpitala. O 16:22, wg dokumentów lekarskich, babcia odeszła z tego świata. Pojechaliśmy znów z wujkiem, który musiał wymienić koło na zapasowe, gdyż złapał kapcia. Znowu pojechaliśmy do szpitala, zabraliśmy rzeczy babci, której ciało przewieziono do osobnego pomieszczenia.

Nazajutrz z mamą i tatą pojechaliśmy do szpitala po sprawy związane z dokumentami. Ciało babci zostało przeniesione do kaplicy. Potem była wizyta w USC na Bielanach. Później długi powrót, jak ostatnio zwykle zakorkowaną w związku z prowadzonym remontem trasą nr7. Wizyta u księdza w Chociszewie. Potem do zakładu pogrzebowego w Wyszogrodzie. Tam otrzymaliśmy nekrologi do rozwieszenia (tablice przed kościołem, przed cmentarzem, przed sklepem w Chociszewie, na drzewie przy początku DW565 oraz na drzewie przy krzyżówkach) jeszcze tego samego dnia, po czym wreszcie do domu, by odpocząć.

31 lipca ciało babci zostało sprowadzone do kaplicy w kościele w Czerwińsku. Popołudniem odbyło się czuwanie różańcowe w kilka osób. Wieczorem przybyło wujek z Ustki.

1 sierpnia z rana pojechaliśmy raz jeszcze do kaplicy. Tym razem po pewnym czasie zamknięto trumnę i przewieziono ją do kościoła w Chociszewie, by była na 11. Po Mszy konduktem powędrowaliśmy na cmentarz gdzie ciało babci spoczęło w już od lat istniejącym grobie (znajdowało się tam już ciało dziadka, który zmarł w Święta Bożego Narodzenia w 2009 roku). Na stypę pojechaliśmy do Zakroczymia. Osób na posiłku ok. 43-44, ale w kościele i na cmentarzu sporo więcej. Koniec stypy ok. 16:30. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do dziadka na Trębkach, który też chciał wziąć udział w pogrzebie, ale spadł ze schodków prawie miesiąc temu. Wzruszył się. Potem jeszcze chwilę spędziliśmy u cioci i tam dało się słyszeć wyjące syreny (Godzina W). Potem jeszcze wizyta u księdza po dokument, że pogrzeb się odbył i przyszła pora wymienić kartki z informacją o pogrzebie, na kartki z podziękowaniami.



Rower: Dane wycieczki: 1.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg:0:00 km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)