Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

>300

Dystans całkowity:4418.14 km (w terenie 168.50 km; 3.81%)
Czas w ruchu:246:49
Średnia prędkość:17.90 km/h
Maksymalna prędkość:65.75 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:339.86 km i 18h 59m
Więcej statystyk

Atak na Wielkopolskę IV - Rekord dobowy

Środa, 7 września 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria >300, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2011 Wielkopolska E

2011.09.04 - 07 Atak na Wielkopolskę - cała trasa



Mimo późnej pory spoczynku, udało się obudzić i wstać już o 7:10. Spakowanie nie zabrało więcej niż 10 minut. Wjazd do Plewisk. Skręt w Ogrodową, a potem Kolejową. Jazda po głównej, z przymusowym postojem przy torach. W Poznaniu w pół godziny po starcie. Kurs w pobliże stadionu, który był w trakcie budowy na Euro 2012, ale kształt właściwy już posiadał. O 8 przed sklepem, by odebrać swoje zamówienie, ale był jeszcze zamknięty. Nie chcąc tracić czasu, zachciało mi się odwiedzić sąsiednie gminy.


Stacja elektroenergetyczna "Plewiska". Widok ku SE


Budowa stadionu przy Bułgarskiej. Widok ku NWW

Wałbrzyska, Strzegomska, dróżka na wschód od Staffa, przy granicy zabudowy i sama ulica Staffa oraz Leśmiana.Odcinek terenowy koło działek i wyjazd na ścieżkę przy DW 307. Za Poznaniem skręt do Przeźmierowa, gdzie wpadły zakupy. Padał deszcz. Przez Chyby do Kiekrza. Tam Muzealną i Wiatraczną. Ponownie w stronę Poznania, lecz odbijając w Złotnicką i docierając do Suchego Lasu. Głównymi ulicami wjechało się do Poznania, skręcając w Dąbrowskiego. Ulicą Polska powrót do sklepu, gdzie udało się wreszcie odebrać co trzeba, ale ze względu na kapcia, trzeba było dokupić jeszcze dętki i zająć się naprawą przy budynku.


Kiekrz. Muzealna. Widok ku N


Granica Kiekrza i Poznania u zbiegu Poznańskiej i Chojnickiej. Widok ku NNW

Na szczęście pogoda wróciła do normy. Przestało padać i zaczynało się rozpogadzać. Miecznikowska, Trybunalska i Marszałkowska wyprowadziły mnie na Grunwaldzką. Przejazd na Św. Marcina, zjazd do Marcinkowskiego, przez rynek, wyjazd Wielką i Garbary na Estkowskiego. Jazda główną skończona skrętem w Świętopełka, Leszka, Chociebora i Gorzysława. Ludosławy do Radziewoja wzdłuż stawu Antoninek. Przejazd przy północnych krawędziach ogródków działkowych, tory przekraczając drugim z przejazdów (w połowie łuku), a teren ten opuszczając na Kirkora. Dalej do końca Jasina jazda albo równoległym do głównej pasem bocznym albo ścieżkami rowerowymi.


Grunwaldzka. Willa Flora. Widok ku N


Most Uniwersytecki. Budynki Międzynarodowych Targów Poznańskich. Widok ku SW


Święty Marcin. Po lewej Zamek Cesarski. Widok ku NEE


Po prawej kościół pw. św. Marcina. Widok ku SEE


Paderewskiego 10. Widok ku NEE


Stary Rynek. Po lewej Waga Miejska. W centrum Ratusza. Widok ku NE


Stary Rynek. Ratusz. Widok ku NNW

O 14 wyjazd na asfalt, pociskając wraz z wiatrem. W godzinę udało się przedostać do Zasutowa, nieco przed nim powoli tracąc siły, które pozwalały utrzymać prędkość chwilową na poziomie 35km/h, a dotychczasowa średnia wzrosła do ~20 km/h. o 15:30 przejazd przez Wrześnię. Po 17:30 wjazd do Konina i wtedy zaczęły się schody. Po drugiej stronie Warty teren wznosił się do 141 m n.p.m. za Brzeźnem. Tam trzeba było zrobić przerwę i porządnie odsapnąć. Kolejne kilometry przebiegały bardziej spokojnie. W Gozdowie skręt do Koła, gdzie przyniosło mnie o 19. Było to pierwsze opuszczenie DK 92, odkąd wjechało się na nią pod koniec Swarzędza.


DK 92. Siedlec. W centrum kościół pw. św. Mikołaja. Widok ku E


Wjazd do Wrześni po DK 15. Widok ku NE


Kawnice. DK 92. Po lewej kościół pw. św. Matki Bożej Pocieszenia. Widok ku SEE


Konin. DK 92. Widok na Wartę ku SWW


DK 92 w okolicy Bud. W centrum Bazylika Najświętszej Maryi Panny Licheńskiej. Widok ku N


DK 92 w okolicy Bud. W centrum Bazylika Najświętszej Maryi Panny Licheńskiej. Widok ku N


DK 92 w okolicy Dąbrowicy Starej. Widok ku E

Wpadły liche zakupy w słabo zaopatrzonym sklepie, choć była ochota na coś ciepłego. Nic takiego nie udało się dostrzec, więc trzeba było zadowolić się prowiantem suchym, popitym sporym sokiem. Na krajówkę powrót podjazdem na Sienkiewicza. Był już wieczór, a wkrótce zapadła noc, która na pewno towarzyszyła mi już przed Kłodawą, do której udało się dotrzeć o 20:30. Przez cienkie, ale gęste chmury przeświecał jasny księżyc, a dla mnie przy okazji rozpoczął się kolejny, tym razem całonocny test lampki. Po godzinie jechało się obwodnicą Krośniewic, a o 22 wjazd do Kutna. Skręt w Zbożową, wzdłuż torów do Troczewskiego i Grunwaldzką znów na DK62. Przejazd wraz z przerwą zajął mi blisko godzinę.


Koło. Ratusz. Widok ku NW


DK 92. Kłodawa. Widok ku SSE


DK 92. Kutno. Widok ku SEE

Północ zastała mnie w pobliżu granicy powiatów. Jadąc przez Zduny trwała walka z wyłączającą się lampką. Nie starczyło akumulatorków na całą noc + wykorzystywanie jej poprzedniej nocy. Odtąd włączana tylko po to, by zasygnalizować swoją obecność jadącym z przodu. Spadło mi też przez to tempo jazdy, choć nadal było przyzwoite. Była 1:30, gdy wjechało się do Łowicza. Niecałą godzinę później wjazd do województwa mazowieckiego. Wkrótce potem przejazd przez Sochaczew, a dalej trasą przez Mistrzewice, z uwzględnieniem Kamionu.


DK 92. Ostatnia granica województw przekraczana na wyprawie. Widok ku NEE

W Wyszogrodzie o 4:45. Wjazd Mostową, dalej koło targowiska i wyjazd Czerwińską. Nie było ochoty, by jechać po DK 62, więc w Chmielewie odbicie na Garwolewo. Tempo jazdy iście tragiczne, ale było już bardzo niewiele do końca. W Nowym Boguszynie, około 5:30 widać było przejaśnienia na horyzoncie, choć promienie jeszcze nie wychyniętego słońca były zagłuszane przez warstwy chmur tak, że widać było tylko wąski pasek blasku między nimi i lasem. By jeszcze nieco wydłużyć podróż, powiodło mnie przez Roguszyn, a stamtąd już wprost do domu, gdzie udało się dotrzeć o 6:18.


Początek nowego dnia i koniec wyprawy

W sumie przejechane zostało 367,75 km w 19:38h jazdy. Od 7:26 z Poznania do 6:18 dnia dzisiejszego w domu. Było to poprzedzone trzema dniami "rozgrzewki". Udało mi się ustalić własny, nowy rekord dystansu dobowego jak wyżej, a także dwudobowego (570,73km).

Zaliczone gminy

- Komorniki
- Poznań
- Rokietnica
- Suchy Las
- Swarzędz
- Kostrzyn
- Nekla
- Września
- Strzałkowo
- Słupca (M+W)
- Golina
- Konin
- Krzymów
- Kościelec
- Koło (M+W)
- Grzegorzew
- Chodów
- Krośniewice
- Kutno (W+M)
- Krzyżanów
- Bedlno
Rower:Zielony Dane wycieczki: 367.75 km (7.00 km teren), czas: 19:38 h, avg:18.73 km/h, prędkość maks: 38.15 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Północno-zachodnie Mazowsze

Niedziela, 20 września 2009 | dodano: 24.09.2009Kategoria >300, Samotnie, Wyprawki w regionie, Nocne, Gminy, 2009 Mazowsze NW

Od paru dni mnie nosiło, więc przyszła pora zebrać się w sobie i ruszyć, gdy tylko znalazło się czas. Przygotowało się kolacje, która zjedzona została wymieniając ostatnie słowa na gg. Było około godziny 20:30. Głęboka, praktycznie bezksiężycowa noc. Cel – odwiedzić Żuromin i Przasnysz – ostatnie dwa powiaty, których nie udało mi się jeszcze odwiedzić w tej części województwa.

Wpierw do Czerwińska wzdłuż Wisły. Raczej nie robiłoby się tego nocą, gdyby nie była mi znana jej jakości i przebieg. Udało mi się wpaść tylko w jedna dziurę i ominąć większość piachów. Z Czerwińska TIRowy odcinek do Wyszogrodu, a potem droga na Płock. Z DK 62 skręt do Bodzanowa przez Brody Wielkie, gdyż chciało mi się jechać do Żuromina krótszą trasą, ale nadal dla mnie nową, zamiast dotychczas używanej przez Ciućkowo. Za Krawieczynem skręt w prawo. Nieznajomość terenu w nocy sprawiła, że ostatecznie wylądowało się w Płocku, docierając tam przez Miszewko i Słupno. Wcześniej, w okresie "zagubienia", na jakiejś polnej drodze zachciało mi się chwile odpocząć. Nadszedł wtedy czas, by się rozłożyć obserwując gwiazdy. Gdy dojeżdżało się do miasta, niebo roziskrzyło się fajerwerkami, co mnie zupełnie zaskoczyło. Chwilę potem trzeba było się cofnąć, bo wjechało się w ślepą drogę (do silosów). Przez Płock tylko się przemknął, nie zjeżdżając z głównej trasy. Tuż przed wyjazdem okrzyki: „Dajesz, dajesz! UuUuU! Finisz, finisz!!”

Za Mańkowem, jadący z naprzeciwka samochód zaczął wyprzedzać inny w pobliżu mnie. Skutkiem tego, że jak zwykle udawało mi się trzymać blisko krawędzi jezdni, udało mi się ujrzeć tego kogoś w dobrym momencie, uderzył mnie tylko lusterkiem w ramię. Dla mnie szczęśliwie, bo nawet nie czuło się bólu, ale trzeba było się zatrzymać, by trochę ochłonąć. Parę minut potem wydało mi się, że widać coś na lewym pasie. Nawrót, bo nic nie jechało. Poświecenie lampką, a tam w jednej chwili ktoś się zerwał na (chyba) równe nogi i rzucił krótkie „Odpoczywam!”. Po tych krótkich słowach ruszył w kierunku Płocka, a ja w swoją stronę, choć wydawało mi się, że typek był co najmniej lekko narąbany.

W Sikorzu przerwa. Trzeba było otworzyć sakwę szukając czegoś, a moim oczom ukazał się straszny widok – jedna z zabranych butelek była niedokręcona i połowa jej zawartości się wylała. Fartem, znajdowała się na dole, a tuż nad nią leżała mała, nieprzemakalna sakiewka. Dzięki temu nie zamokła mi mapa. Chwilę po tej przerwie skręt na północ. Później, gdy chciało mi się zatrzymać gdzieś między wioskami okazało się, że nie było pobocza. Tylko rów. Gdy opuszczało się prawą nogę na ziemię, zaczęło mnie znosić w dół. Znów fartownie - udało się nie przewrócić. W połowie drogi do Sierpca, w Mochowie, jacyś raczej starsi ludzie z samochodu zaczepili mnie po chwili wahania, szukając remizy, ale nie było mi znane jej położenie

Gdy z nieba znikały już gwiazdy, a horyzont zabarwił się brudnoszarymi kolorami dyspersji światła, dojechało się do Sierpca. Małe miasteczko wydało mi się bardzo podobne do Płońska. Ujechało się stamtąd jeszcze kawałek, widząc unoszącą się nad wilgotnymi obszarami mgłę. Wkrótce wyjrzało słońce. Atmosfera tamtych chwil była niemalże magiczna. Nadal przenikał mnie chłód. Całą noc chroniła mnie wydziałówka, nieźle izolująca od zimna, lecz o poranku ten przenikał miejscami i przez nią.


05:02. Sierpc


05:27. Sierpc


05:59. Na SW od Rościszewa.


06:19. Na SW od Rościszewa.


06:23. Na SW od Rościszewa.

Gdy dojeżdżało się do Żuromina, słońce było już dość wysoko, jednak powietrze nadal chłodne. Mimo to zjechało się z drogi, by położyć się na parę minut w polu, wcinając czokokulki. Rozglądając się po okolicy, widać było, że już zbliża się jesień. Okolice te, tak jaki i wcześniejsze, były niezmiernie płaskie. Rzadko widać było teren, który wznosił się na więcej, niż parę metrów. Rzecz jasna, poza większymi dolinami rzek w pobliżu Wisły i mniejszymi w głębi lądu. Zdziwiło mnie więc, gdy zbliżając się do Mławy, natknęło się na krajobraz pagórkowaty i trzeba było się nieźle namęczyć. Dało się radę i wjechało do Mławy. Powitała mnie reklama kauflandu. Gdy się ją zobaczyło, to dało się odczuć, jak duży drąży mnie głód po dotychczas pokonanym dystansie. Szybkie zakupy i momentalnie opróżniony został jogurt przed sklepem. Przechodząca sprzątaczka tylko rzuciła krótkim tekstem, żeby potem do kosza wyrzucić. Czemu tak się zachowała? Kto ją tam wie. Miasto przejechane zostałom Sienkiewicza, Wyspiańskiego, a od rynku już główną.


08:20. Podczas porannej przerwy pod drzewem po E stronie DW 541, chyba we Franciszkowie


09:26. Zielona. Kościół pw. św. Marcina.


09:32. DW 563 na wschód od Zielonej. Widok na północ


09:32. DW 563 na wschód od Zielonej. Widok ku NE


09:36. DW 563 na wschód od Zielonej. Widok ku NE


10:32. DW 563 na wschód od Kuczborka Osady, na zachód od Lipowca Kościelnego. "W tym lesie dnia 8‣IX‣1944 r zginął w nierównej walce z okupantem hitlerowskim Por. Stanisław Maliszewski ps. "Karzeł" ur. 20 IV 1920 r. w Mławie radiotelegrafista komendy B. Ch. na podokręg "Wkra" Swemu żołnierzowi w dniu święta ludowego 5‣VI‣1960 r. chłopi pow. mławskiego"


10:39. DW 563 na zachód od Lipowca Kościelnego. Widok ku E


10:39. DW 563 na zachód od Lipowca Kościelnego. Widok ku E


10:46. DW563. Lipowiec Kościelny. Widok ku E


11:04. DW 563 na wschód od Turzy Małej. W tle las przed Mławą. Widok ku E


11:25. DW 563. Mława. Wjazd od Turzy Małej. Widok ku E


12:12. Mława. Stary Rynek. Po lewej kościół pw. Świętej Trójcy. Po prawej ratusz. Widok ku NE ze Spichrzowej


12:11. Mława. Stary Rynek. Ratusz. Widok ku N


12:13. Mława. Stary Rynek

Etap za Mławą zapamiętany słabo. Umysłowa obecność istniała tam tylko w połowie. Sprawiło to, że podczas jeszcze jednej przerwy, aby tylko poleżeć, ucięło mi się około półgodzinną, lekką drzemkę. Straciło się przez to czas, bo szacowało się, że do Przasnysza dotrę wcześniej niż na godzinę 16, która miał być nieprzekraczalną granicą czasową. Przyjechało się na 3 minuty przed tak postawionym limitem. Zaczęła się mordęga do Ciechanowa. Wiatr południowy. Silny, był najbardziej niekorzystny tego dnia, a słońce mocno przygrzewało. W pewnej chwili, na pustej drodze, wyprzedził mnie samochód. O włos, jakby zrobił to specjalnie. W Ciechanowie spędziło się tylko chwilę, w której to trzeba było szukać właściwej drogi. Chciało mi się pojechać przez wsie, zamiast tłuc się dalej główną. Z DK 60 skręt w wąską dróżkę naprzeciwko ulicy Kolbego. Na rozwidleniu w prawo. Tam wkurzył mnie mały pies, który tak bardzo ujadał, że już chciało mi się z nim walczyć. Dróżka dotarła do gospodarstw, więc na rozwidleniu nawrót, wyjeżdżając na Tysiąclecia, a potem w Niechodzką.


14:52. Grudusk. Kościół pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła przy południowym skrzyżowaniu dróg wojewódzkich. Widok ku SSE


15:27. Lokomotywa (typ Heeresfeldbahn) w Czernicach-Borowych


15:58. Przasmysz.

Dalsza droga na Młock, podczas której stopniowo zachodziło słońce, a w lampce gasła siła światła. Trzeba było znów przyodziać wydziałówkę i rękawiczki. Za Młockiem kolejne wsie i nocny mrok, a ja bez światła. Tylko tylna sobie mrugała. Z Woli Młockiej przez Malużyn na Smardzewo, jednak zanim mi się to udało, trzeba było dotrzeć do wsi Kępa. Jako że było ciemno i teren nieznany, skręciło się w drogę wcześniej. Doprowadziła mnie do jakiejś niby wioski (Konradowo). Tam mgła, ujadanie wielkiego psa i droga prawie polna. Trochę wyeksplorowało się teren, gnając ciekawością, po czym się zawróciło. Dalej jazda przez spory kawałek czasu lasem, nim nagle dosłyszało się dziwny dźwięk. Momentalne zatrzymanie się, bo wydawało mi się, że wpadnę na kogoś lub na coś. Jak mi się wydaję było to pies, ale nie było go widać, a odgłos przypominał nieco klekot starego wozu. W Cieciórkach wyjazd na DK 7, której fragmentem jechało się ostrożnie i szybko (bo brak światła).

No i przywitało się Płońsk. On się jednak nie chciał witać ze mną. Gdy wracając ze Szwecji, chciało mi się wjechać do Płońska drogą północną, okazało się, że zablokowali ją szlabanem i siłą rozpędu przejechało się dalej krajówką. Tym razem udało się zatrzymać przed nim i obejść blokadę z prawej, w korycie płaskiego kanałku. Tuż za nim wsiadło się ponownie na rower. Turlało się siłą bezwładności, bo droga opadała. Wtem czuć było, że wjeżdżam na przeszkodę. W jednej chwili przyszło mi na myśl, że pewnie jakaś wysepka i zaraz się przewalę do przodu. Ale nie... Podjechało się do góry i lekko się sturlało do tyłu, jakby cofało się na wstecznym. Po zdarzeniu trzeba było się podeprzeć stopami na... piachu. Okazało się, że nie dość, że mi drogę wjazdową zagrodzili, to wysypali sporą górkę piasku.


21:29. Góra piachu na wjeździe z DK 7 do Płońska od północy

Ominęło się drugą przeszkodę i po raz kolejny, prawie po miesiącu, podziwiało się Płońsk nocą. Przejazd Poprzeczną, Wojska Polskiego, Kościuszki, po czym kurs na Krysk, znaną mi od dawna trasą o małym natężeniu ruchu. Do domu dojechało się dokładnie o północy wg mojego zegara. Po drodze były nieistotne przygody w sumie z czterema psami:
- Pierwszy mały, który poszedł na tyle blisko, że udało mi się go lekko odsunąć.
- Drugi, coś w rodzaju kundla owczarka niemieckiego. Wyszedł do mnie, nawet nie wydając odgłosu i szedł chwilę, zbliżył się do koła i zawarczał. Przestał, a po chwili zrobił to ponownie. Przeszedł jeszcze kawałek i został w miejscu. Zdarzyło się to podczas bardzo wolnej jazdy po kocich łbach w Przybojewie.
- Niebawem pojawił się kolejny pies, który gonił mnie długo, był spory, a rower miał przyspieszenie na zjeździe.
- Ostatni pojawił się niedaleko domu, ale to była taka mała idiota.

Cały wyjazd obfitowała w niecodzienne zdarzenia, jak na moje poprzednie wyprawy. Od okolic Bodzanowa bolały mnie kolana. Przed Sierpcem, w rozpaczy zastanawiało mnie, czy nie wsiąść w szynobus, ale ból zelżał na tyle, że można było kontynuować podróż. Ponadto rower stał praktycznie nietknięty od czasu powrotu. Tylko w nim łańcuch się naoliwiło. Koło bez trzech szprych dało radę przejechać kolejny raz. Tym razem było mi niezmiernie ciężko nim kierować. Nieprzyjemny był wiatr. Na początku go nie było czuć, a potem tylko utrudniał jazdę. Gdy zgasła lampka, jechało mi się bardzo fajnie i ciekawie. Tylko gdy przejeżdżał samochód trzeba było zatrzymać się na poboczu, ale na szczęście nie było ich wtedy tak dużo.

Czas jazdy 21:32 h
Czas podróży 27:30 h
Prawie dwie pełne noce jazdy

Tym oto wyjazdem skończył się etap szalonych podróży i tymczasowo odłożony został rower na bok.

Zaliczone gminy

- Mochowo
- Sierpc (W+M)
- Lutocin
- Bieżuń
- Żuromin
- Kluczbork-Osada
- Lipowiec Kościelny
- Grudusk
- Czernice Borowe
- Przasnysz (W+M)
- Opinogóra Górna
Rower:Zielony Dane wycieczki: 328.92 km (15.00 km teren), czas: 21:32 h, avg:15.27 km/h, prędkość maks: 47.88 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Powrót z Bikeorient przez Warszawę i nowy rekord

Niedziela, 22 czerwca 2008 | dodano: 23.06.2008Kategoria LSTR, Samotnie, Wyprawki w regionie, Wyprawy po Polsce, >300, Nocne, Gminy

2008.06.20 - 23 Bikeorient 2008 - cała trasa


Plany na ten dzień były różne, ale ostatecznie padło, aby jednak od razu wracać na północ. Po mojej pobudce około 7, okazało się, że zostały tylko trzy osoby. Przed wyruszeniem w trasę wpadły jeszcze małe zakupy w pobliskim sklepie. Tuż przed wyjazdem, jakiś typ się pytał, co to za zawody. Miejscowy, a nie wiedział...

Przed wyjazdem jeszcze popas na mostku. Ostateczny start o 8. Kurs drogą biegnącą po północnej stronie Wolbórki do Tomaszowa Mazowieckiego. W mieście jazda przez centrum, a potem ścieżką pieszo-rowerowo do Spały. W Spale znajdował się pomnik żubra, pod którego mnie poniosło. Tam jeszcze trochę kręcenia nad rzekę, po czym powrót na główną w kierunku Inowłodzi. W tej niewielkiej miejscowości trwało nieco dłuższe kręcenie. Udało się odwiedzić ruiny zamku i podjechać do romańskiego kościółka po dość wysokim podjeździe.


Okolice Wolbórza


Ścieżka między Tomaszowem i Inowłodzią. Widok ku SSE


Spała. Widok ku NNW


Spała. DK 48 Widok ku SE


Spała. Kościół pw. Matki Bożej Królowej Korony Polskiej. Widok ku NE


Spała


Spała. Dom Pamięci Walki i Męczeństwa leśników i drzewiarzy polskich im. Adama Loreta. Widok ku SSW


Spała. "Leśnikom i drzewiarzom polskim poległym i zamęczonym w okresie II Wojny Światowej - Koledzy Spała 1982". Widok ku S


Spała. Grota patrona myśliwych św. Huberta


Inowłódź W. Widok na Pilicę ku SWW


Inowłódź W. Kopalnia chalcedonitu. Widok ku N


Inowłódź. Ruiny zamku. Widok ku W


Inowłódź. Ruiny zamku


Inowłódź. Ruiny zamku


Inowłódź. Ruiny zamku


Inowłódź. Ruiny zamku


Inowłódź. W tle kościół pw. św. Idziego. Widok ku NE


Inowłódź


Inowłódź. Droga do kościoła pw. św. Idziego. Widok ku NEE


Inowłódź. Kościół pw. św. Idziego. Widok ku NEE


Inowłódź. Na terenie kościoła pw. św. Idziego


Inowłódź. Dolina Pilicy. Widok z terenu kościoła pw. św. Idziego ku SW

Następne punkt programu: Rawa Mazowiecka. Droga DW 726 do niej sympatyczna. Prawie nie było samochodów. Jeden odcinek wyglądał niemalże jak autostrada. Generalnie leciało się dość szybko. Zdziwiło mnie, że akumulatorki, które wydawały się puste starczyły na jeszcze kilka zdjęć. Do Rawy udało się przybyć około 12-13. Kolejne zakupy, popas przy zamku i pomysł, na dalszą trasę.


DW 726 między Inowłodzią i Rawą Mazowiecką


Wjazd do Rawy Mazowieckiej


Rawa Mazowiecka. Krakowska. Widok ku N


Zamek w Rawie Mazowieckiej. Widok ku NWW




Rawa Mazowiecka. Rzeczka Rylka. Widok ku SE

Przejeżdżając przez Wałowice pisany był przez mnie sms do Księgowego i K., czy chcieliby wybrać się tej nocy na przejażdżkę. Na trasie do Skierniewic (przez Zalesie), prowadzona więc była pisemna dyskusja z K. i oczekiwanie na decyzję. Tymczasem ukazały się Skierniewice. Wjazd od południowej strony i krążenie po starej części miasta, rynek, park i dworzec. Po przedostaniu się na drugą stronę przejazd w pobliżu jakichś zakładów i jazda nad rzeczką, przy wyjeździe w kierunku Grabiny Radziwiłłowskiej, gdzie opalali się miejscowi.


Wałowice. Widok na Rawę Mazowiecką ku SSE


Skierniewice. Kościół pw. św. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NNW


Skierniewice. Rynek. Widok ku N


Skierniewice. Kościół pw. św. Jakuba Apostoła. Widok ku NW


Skierniewice. Sienkiewicza. Widok ku E


Skierniewice. Sienkiewicza. Widok ku E


Skierniewice. Sienkiewicza. Dworzec PKP. Widok ku NE

Niosło mnie drogą w okolicach torów na Żyrardów. Myliła mi się. Po odbiciu przez las poniosło mnie do Wiskitek. W trakcie leśnego odcinka znów odezwał się K.. Zamiast jechać do domu przez Sochaczew, mogę spokojnie kręcić do Legio. W Wiskitkach kolejne uzupełnienie zapasów i jazda, już bez mapy, przeze Bieniewice wprost do Błonia. Tam trwała jakaś zabawa, podobnie jak i w kilku innych miejscach po drodze. Z Błonia do Brwinowa, bowiem nie chciało mi się jechać główną do Wawy. Tam kurs na Podkowę, aby dotrzeć do głównej. Odtąd najprościej, jak tylko można: przez Pruszków, Piastów koło „Znicza”, Dworcowa, Regulska, Kościuszki do Bohaterów Warszawy. Potem Ryżowa, Kleszczowa, do Jerozolimskich. Przed Zachodnim wjazd na Prymasa i ścieżką do kładki pieszo-rowerowej tuż przed Marymontem. Potem próby, aby się przedostać do przejścia pod Wybrzeżem na drugą stronę 7. W końcu poniosło mnie do Grota. Potem szybko do Legio, jazda obwodnicą. Na rondzie w Zegrzu spotkanie z Księgowym, a po chwili wpadł tam również K.. Ojciec go podwiózł.


Skierniewice NE. Kościół pw. św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SW


Most między Skierniewicami i Rudą. Rzeka Rawka. Widok ku NW


Bartniki. Kościół pw. św. Antoniego z Padwy. Widok ku S


Wiskitki. Kościół pw. św. Stanisława Biskupa i Wszystkich Świętych. Widok ku NEE


UM Błonie. Widok ku NE

Jechaliśmy przez Wieliszew do Legio. Na jednym rondku K. w czasie rundy honorowej wywalił się. Jakiś czas czekaliśmy i pojechaliśmy dalej, pędząc w kierunku Grota. Od Placu Wilsona do Centrum. Tam zejście w podziemia, gdzie opychaliśmy się w McD. Potem Jerozolimskimi do DeGaula, a następnie do Placu Zamkowego, gdzie znajdowała objazdowa wystawa miśków. reprezentujących obszary z całego świata, chyba niemal z każdego państwa. Było ich w każdym razie mnóstwo. Odpoczywaliśmy tam przez jakiś czas, prawie drzemiąc przy nich. Była 2 w nocy. Zjazd Tamką do Świętokrzyskiego i na Pragę. Dalej koło Dworca Wileńskiego do Marek, a potem Radzymińską. Nas stacji koło Decathlonu zaopatrzenie w fante za 7zł.


Rondo w Zegrzu. Widok ku NE


Modlińska w pobliżu Płochocińskiej

W czasie tego postoju widoczne stały się dla nas błyski nad Legionowem... Pojawił się pierwszy niepokój. Utrzymana została średnią około 30km/h, zmierzając na północ, do skrętu na Legio. Potem długa droga przez las, obserwując leniwy wschód słońca, oraz ścianę chmury burzowej nad Serockiem. Po pewnym czasie, chyba 5km przed Legio, w okolicy Stanisławowa i Kątów Węgierskich zaczęło kropić. Po chwili przerodziło się to w nocną ulewę, a rowery jechały tak szybko ile tylko było sił w naszych nogach. Dookoła rozbłyskały pioruny, kilka naraz jeden po drugim. Nawet w wakacje 2007, burza która mnie spotkała nie była tak silna, chociaż deszcz był wtedy silniejsze, acz krótszy.

Odtąd burza wzięła nas z dwóch stron. Gdy byliśmy już w Legio, około 4 padać przestało i zaczęło się rozpogadzać. K. miał jeszcze podróż do Serocka (tam gdzie szły chmury), a ja na zachód. Księgowy został odprowadzony do domu. Odtąd mnie przez Chotomów i Olszewnicę poniosło do NDM. Gdzie raz jechało się 15 km/h, jak się udało, to nawet i 25. Dojeżdżając do Nowiaka ok. 5, wreszcie można było pożegnać opad deszczu, który towarzyszył mi od Legio. Na szczęście słabszy był, niż podczas jazdy z Marek. Od NDM towarzyszyła mi duża niemoc. Od Modlina wzdłuż 7 do zjazdu na DK62 po drugiej stronie wiaduktu. Potem Henrysin, Trębki i znów na DK62. Picie skończyło się przed NDM. Czuć było jak bardzo mnie ten wyjazd wykończył i ledwo udawało się przebierać nogami oraz nie usypiać. Do domu udało się dotrzeć o godzinie 7:20, a wstać po 3-4 godzinach. Po niecałych 24 godzinach podróży, a 18h jazdy, wreszcie udało się dotrzeć do domu z nowym, własnym rekordem.

Zaliczone gminy

- Lubochnia
- Rzeczyca
- Czerniewice
- Rawa Mazowiecka (W+M)
- Nowy Kawęczyn
- Wiskitki
- Baranów
Rower:Unibike Dane wycieczki: 343.60 km (30.00 km teren), czas: 18:18 h, avg:18.78 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)