Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(36)

Moje rowery

Czarny 12810 km
Zielony 31509 km
Unibike 23955 km
Czerwony 17565 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

.Wyprawy po Polsce

Dystans całkowity:44242.40 km (w terenie 2094.60 km; 4.73%)
Czas w ruchu:2771:12
Średnia prędkość:15.96 km/h
Maksymalna prędkość:75.46 km/h
Suma kalorii:36586 kcal
Liczba aktywności:347
Średnio na aktywność:127.50 km i 8h 01m
Więcej statystyk

Wyprawa na praktyki I - Żyrardów

Niedziela, 27 czerwca 2010 | dodano: 08.02.2017Kategoria .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, .Z Kasią, 2010 Pińczów

O wyprawie na praktyki

co niespodzianie zaniosła na Słowację i Jurę


Nasza skromna przygoda zaczęła się 27 czerwca w południe, wyruszając w trasę do Pińczowa. Wtedy to omiatało nas gorące, letnie powietrze. Przed wyjazdem tydzień minął mi z anginą, a kilka dni po mnie zaraziła się też Kasia i nie było pewne, czy wyzdrowiejemy na tyle, aby w pełni sił wyruszyć w kilkudniową podróż. Jednak się udało. Choroba minęła. Większy problem pojawił się w dniu wyjazdu. Okazało się, że z dwóch dużych sakw, obie był mocowane z tej samej strony sprawiając, że prawa noga o nią obcierała. W planie było wyruszyć około dziesiątej. Przez dwie godziny bieganie po domu i szukanie właściwej sakwy. Nawet przednia, mniejsza przydałaby się w to miejsce. Trzeba było zrezygnować, bo czas naglił i nie było pojęcia, gdzie się mogła podziać. W akcie desperacji przyszło wziąć sznurki od słomy i poprzewiązywać wszystko tak, żeby się trzymało i nie zawadzało o stopę.

Z zapakowanych dwóch dużych sakw (i jednej malej) wyjęte zostało kilka ubrań, które nie przydałyby się, a zdecydowanie dociążały rower. Bagaż i tak był spory, bo poza domem miały minąć ponad trzy tygodnie. Ponadto, do wora powędrował namiot i śpiwory, a w małym plecaku - podstawowe rzeczy (na początku plecak miała Kasia, potem przyczepiony został do bagaży.  Aby z nich nie spadał, był stabilizowany zamknięciami sakw.

Równina Łowicko-Błońska

Przemknęło się przez górny Wilkówiec i Zdziarkę na DK62. W Wyszogrodzie przerwa się przy rynku. Patrząc na Wisłę, wszamanych zostało kilka schabowych, które zrobiło się przed wyjazdem. Śniadanie zdołało się strawić, w trakcie daremnie straconego czasu na poszukiwanie sakwy. Po drugiej stronie rzeki kurs na Sochaczew. Rozważane było, aby dostać się tam po starej, dawno mi znanej trasie, którą m. in. wracało się pieszo z Księgowym. Zaraz potem przyszła mi do głowy myśl, aby zobaczyć uszkodzony tej zimy most w Kamionie. Faktycznie, dla samochodów już się nie nadawał, bo za ciężkie, ale dwa rowery bez przeszkód  przez niego przemknęły. Widać było wodę nadal stagnującą po powodzi i kilka lekko podtopionych domów wraz z workami, które miały je zabezpieczać. Było ich kilka, niewiele w stosunku do liczby domów. Niestety, "sąsiedzi", którzy mieszkali ~20-30 km dalej, byli świadkami i ofiarami zalania kilku wiosek.


DK50. Wyszogród i Wisła widziane z mostu. Widoczny bulwar, który powstał w celu zabezpieczenia brzegu i dla celów turystycznych. Moje ostatnie jego zdjęcie, sprzed budowy, pochodzi prawie dokładnie sprzed dwóch lat, z 2008. Widok ku NEE


DK50. Wyszogród i Wisła widziane z mostu. Widoczny bulwar, który powstał w celu zabezpieczenia brzegu i dla celów turystycznych. Moje ostatnie jego zdjęcie, sprzed budowy, pochodzi prawie dokładnie sprzed dwóch lat, z 2008. Nieco z prawej pozostałość starego, drewnianego mostu. Widok ku NE

Przejazd na wschodnią stroną Bzury, trzymając się głównej drogi blisko wałów. Przez Przęsławice do Koła, gdzie trwała jazda wzdłuż zarośniętych torów wąskotorówki. Za Kanałem Kromnowskim wjazd do wsi Łasice, by przy Kanale Łasica wyjechać na DW 705. Gdzieś po drodze, po małym podjeździe, trzeba było zatrzymać się chwilę, aby odpocząć i uzupełnić płyny. Pozdrowiła nas wtedy starsza para rowerzystów. Chwilę po naszym wyroszeniu w dalszą trasę, drogą przejeżdżał maluch, który miał niewielką awarie, a jego właściciele zaczęli go prowadzić po nieudanej probie uruchomienia.


Droga pod lasem przez Koło nad Kanałem Kromnowskim. Widok ku NW

W Sochaczewie zakupy w Kaufflandzie przy Alei 600-lecia, po czym część od razu zniknęła. Zeszło nam tam w sumie z godzinę. Niewiele, ale przyszło nam pokręcić po centrum (600lecia, Zawadzkiego, Żeromskiego, Pokoju, Staszica). Potem kurs na Żyrardów. Kilka razy trzeba było się zatrzymywać - zmęczenie. Odwiedzony został Guzów. Wieś słynna z ruin zabytkowego pałacu, z odremontowaną, stojącej przy nim kaplicą. Chciało mi się tam zajrzeć w poprzedni roku, ale jak to z zamiarami - nie wszystkie udaje się przekuć w czyn. Nieco później przejazd przez Wiskitki - wracało się przez nie, gdy pierwszy raz udało mi się pokonać 300km/dobę. Mijało się kościół, który po raz pierwszy został przez mnie zobaczony we wczesnym dzieciństwie.


Sochaczew. Kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej


Guzów. Pałac Sobańskich. Widok ku SE


Guzów. Pałac Sobańskich. Widok ku S

Żyrardów powitany został wieczorem. Przez plac przejechało się koło kościoła i fontanny. Tam dała się słyszeć taka dziecięcą gadka: „Zakochana para – Niuniuś i Wioleta!!”. Przerwa na niewielkie zakupy w sklepie. Jakieś przechodzące dziecko zapytało się mnie, na kogo czekam. Po mojej odpowiedzi gdzieś pobiegło dalej. Jeszcze pokazywało, że się wcześniej przewróciło. Radziwiłłowska, Świętego Jana, Reymonta i przerwa w McD. Trzeba nam było czegoś ciepłego i do łazienki, więc tak się stało. Z namiotem udało się rozłożyć w lesie, w pół drogi do Mszczonowa.


Żyrardów. Kościół pw. Matki Boskiej Pocieszenia. Widok ku NE

Zaliczone gminy

- Żyrardów
Rower:Zielony Dane wycieczki: 79.50 km (9.00 km teren), czas: 05:00 h, avg:15.90 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Za Wyszkowem V - Przez Sokołów Podlaski do Siedlec i powrót

Wtorek, 4 maja 2010 | dodano: 08.02.2017Kategoria .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, .Samotnie, ..Gminy Polska, .Z Kasią, 2010 Siedlecczyzna N, .Z rodziną

2010.04.30 - 05.04 Za Wyszkowem - cała trasa


Cały dzień chłodno i zachmurzenie 8/8 bez opadów.

Pobudka bardzo wczesna. Jakieś śniadanie z tego co zostało i w drogę, zabierając resztki. W drodze przypomniało mi się, że w bazie, gdzieś tam zostały kanapki, która potem radośnie sobie spleśniały. Trasa tak jak dzień wcześniej, ale potem ku wschodowi, przez pola wyjeżdżając na asfalt do Wrotnowa. Stamtąd na południe. Przejazd przez las, a za nim rzucał się w oczy dom, który wydawał się opuszczony lub po prostu zaniedbany, sądząc po odgłosach psa.

W Miedznie przerwa na cmentarzu. Przejazd przez osadę dość szybko, po drodze mijając kościół i obniżenie jakiejś rzeczki. Za wsią skręt w lewo, zakładajac przy okazji rękawiczki, które zostały zakupione w sklepie, w drodze do Małkini. Niedaleko za Miedzną mijało się wyrobisko albo składowisko śmieci. Nieco dalej mały las i za nim wieś Wola Orzeszkowa. Kolejny las do Ząbkowa. Jazda na tej trasie trwałą dłużej niż sam opis, ale mało było co opisywać.


Sokołów Podlaski. Aleja 550-lecia. Widok ku SE

Wkrótce potem dojazd do Alei 550lecia, która wyglądała jak obwodnica, ale zapewne jest starą trasą prowadząca do miasta. Szeroką jezdnią opadała ku miastu. Tak wjazd do Sokołowa Podlaskiego. Dojazd do ulicy Wolności i skręt w bok na Piłsudskiego i przed marketem w lewo. Potem jazda po uliczkach osiedlowych, głównie ul. Gałczyńskiego i przez park znowu na ul. Wolności, która jest częścią DK 62. Naprzeciw ul. Kościuszki, w pobliżu domu zbudowanego w stylu zamku, zatrzymując się w pizzerii i zamawiając pyszny obiad. Dalej w stronę kościoła jadąc chodnikiem. Skręt ku południu, minięcie rynku i po jakimś czasie wyjechało się z miasta, które leżało w zagłębieniu.


Sokołów Podlaski. Pyszny obiad w pizzerii Retro


Sokołów Podlaski. Kościół pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NNW

Następny etap to długie jazdy, to po nieco wyższych obszarach, to nieco krótszych obniżeniach. Dominowały pola. Na całej trasie droga wiodła zaledwie trzy razy przez niewielkie lasy. Przejazd przez wsie: Wojewódki Górne, Bielany, Żyłaki, gdzie na chwilę się trzeba było się zatrzymać, Kowiesy, gdzie stała szkoła po prawej stronie, a zaraz potem czekało nas jedno z większych obniżeń. W Podnieśnie nieco dłuższa przerwa na przystanku. W tym czasie dzieci wychodziły ze szkół. Potem stosunkowo często pojawiała się zabudowa w pobliżu drogi. Jej gęstość wzrosła w Chodowie i Strzale, ale to już były właściwie przedmieścia. Z wolna wjeżdżało się do Siedlec.


DK 63. Wojewódki Górne S. Widok ku S


DK 63. Wjazd do Siedlec. Widok ku S

Jechało się cały czas w tym samym kierunku, tą samą trasą do dworca PKP, z niewielkim odchyleniem na odwiedziny katedry, do której dojeżdżało się ulicą Cmentarną. Potem przerwa na lody, choć z niejakim trudem, bo było chłodno. Następnie do dworca na pieszo, bo tak duże było zmęczenie jazdą w taki dzień. Poczekało się mniej niż godzinę, dokupiło jeszcze coś do picia, by ostatecznie wsiąść do nowego pociągu niskopodłogowego, takiego jakim wracało mi się rok wcześniej.


Siedlce. Katedra pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SE

W pociągu udało się nieco odsapnąć po trudach podróży. Wysiadka na dworcu Warszawa Rembertów, gdzie nastąpiła przesiadka w pociąg jadący do Zielonki. Tam Kasia odstawiła rower. Spacerem do niej, a potem już samotnie Marecką, Drewnicką, pod lasem do Radzymińskiej, na drugą stronę, a potem remontowaną Toruńską. Ciężki był jej stan, ale dojechało się do przystanku przy Łabiszyńskiej, gdzie przesiadka do busa na Żerań.


Dworzec, chyba Rembertów po powrocie z Siedlec. Widok ku W

Wyjście na zajezdni i oczekiwanie, aby przesiąść się w busa w stronę Legionowa, ale nic nie nadjeżdżało. Prawdopodobnie był jakiś zator na Modlińskiej i busy nie mogły powrócić. Ludzie się gromadzili tak, że nawet jakbym się chciało, to pewnie by z rowerem się nie wcisnęło. W końcu zirytowała mnie ta sytuacja. Rowerem po prawej stronie chodnika, a później asfaltem ku północy. Dojazd w pobliże ulicy Mehoffera i postój się na przystanku. Dopompowywanie koła tylnego, podejrzewając kapcia, ale chyba tylko mi się wydawało. Gdy udało się spakować podjechał autobus. Tym dojazd do Jabłonny przed Pałacem. Stamtąd już prosto do NDM, ale końcówka została przejechana ulicami Długą, Akacjową, Nałęcza, Partyzantów i Sawy między blokami. Przejazd przez most, Modlin i przy cmentarzu wojennym do auta.

Zaliczone gminy

- Sokołów Podlaski (W+M)
- Bielany
- Suchożebry
Rower:Zielony Dane wycieczki: 95.00 km (0.00 km teren), czas: 07:00 h, avg:13.57 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Za Wyszkowem IV - Zakupy w Starej Wsi

Poniedziałek, 3 maja 2010 | dodano: 08.02.2017Kategoria .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, .Z Kasią, 2010 Siedlecczyzna N

Zachmurzenie 8/8, ale jasno. Stosunkowo chłodno. Silny wiatr.

Zaczynało nam brakować żywności, więc trzeba było jechać, by poszukać otwartego sklepu. W tym celu kurs po południu na południe. Jazda polną drogą, tą samą, którą wyjechało się wieczorem po przyjeździe, ale tym razem skręcając na zachód. Przejazd wzdłuż skraju lasu, aż dotarło się do tak szerokiej drogi, że auta mogły jechać. Przejeżdżało się przez las do Tchórzowa. Tam skręt na południowy zachód. Jechało nam się stosunkowo wolno, ale bez poważniejszych kłopotów. Mnóstwo pól, gdzieniegdzie domy. Tak dojechało się do Starej Wsi nad Liwem. Przejeżdżało się tędy nocą, rok wcześniej jadąc w stronę Węgrowa.


Stara Wieś. Skrzyżowanie DK 62 i Szkolnej. Inskrypcja: "W dniach 4-7 IX 1939 r. załogi XV Dywizjonu Bombowego "Łoś" startując z węzła lotniskowego Stara Wieś dokonały największego uderzenia bombowego w wojnie obronnej na na pancerne kolumny niemieckich wojsk w rejonie m.Piotrkowa i Różana Powietrznym obrońcom Ojczyzny Społeczeństwo Ziemi Siedleckiej", "Chwała polskim skrzydłom". Widok ku NE

Pora na zakupy i przekąszenie, a potem ominięcie cmentarza, by zjechać w stronę rzeki, lecz zaraz potem nawrót. Drogą szła rodzina z małymi dziećmi. Zabudowa zawierała w sobie stare domy, już bardzo leciwe. Skręt w piaszczystą uliczkę, ale dotarło się nią do asfaltu w pobliżu kościoła. Przejazd pod dworek, który znajdował się rękach Narodowego Banku Polskiego, gdzie mieści się ich ośrodek szkoleniowy.


Stara Wieś. Cmentarna kaplica Krasińskich. Widok ku SW


Stara Wieś. Pałac Radziwiłłów. Widok ku NW


Stara Wieś. Pałac Radziwiłłów. Widok ku NW

Kurs na północ. Droga zmienią się w świeży asfalt przez jedną z wsi. Kawałkiem szutru dojazd do lasu, ale niewiele go było. Potem wspinanie się ku górze, najpierw pola i domy, potem ściana lasu po lewej stronie i wieś Kozołupy. Stamtąd już prostą drogą na działkę, z jednym przystankiem w nieukończonej szkole. Wieczorem znowu ogień i kolacja.


Międzyleś. Szkoła, która nie doszła do skutku. Widok ku N
Rower:Zielony Dane wycieczki: 26.50 km (0.00 km teren), czas: 01:50 h, avg:14.45 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Za Wyszkowem III - Do Małkini

Niedziela, 2 maja 2010 | dodano: 08.02.2017Kategoria .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, .Z Kasią, 2010 Siedlecczyzna N

Chłodno. Zachmurzenie 8/8, przechodzące w 6/8 im bliżej wieczora. Rano mżawka wieczorem mgła niska na polach.

Nim się ruszyło, trzeba było, oczyścić napędy i przygotować rowery do jazdy po deszczach i błotach dnia poprzedniego. Tym razem poniosły nas pierwsze kroki ku zachodowi. W Międzylesiu skręt na północ. Droga początkowo wznosiła się w linii prostej i w pewnym momencie pozwoliła nam zjechać w dół, do niewielkiej stosunkowo doliny, gdzie leżała wieś Ugoszcz. Prowadziły do niej liczne zakręty, mimo że topografia nie wymagała ich istnienia.


Wjazd do centrum Międzylesia. Widok ku W

Przerwa pod kościołem. Po jego zachodniej stronie jechało się dalej na północ. Trasa wiodła nas przez las ponad 10km i niecałe 2 godziny. Był to meczący czas - występowały liczne i długie odcinki piaszczyste. Ciężko było się zorientować w przestrzeni, zarówno "gdzie być może się jest", jak i "w którą stronę podążamy." Sprawę komplikował brak mapy okolicy, w stopniu dokładniejszym niż oznaczenie większych dróg. To gdzie się wyjechało, bardziej zostało rozpoznane po ogólnym konturze lasu niż czymkolwiek innym.


Ugoszcz. Kościół pw. Świętego Antoniego Padewskiego. Widok ku NNW

Ogólnie przebieg zapamiętany mniej więcej tak: od kościoła w piachu albo na szerokim bezdrzewnym pasie, ciągnącym się wzdłuż drogi leśnej. Zmiana kierunku na zachodni, tocząc się po ubitej ziemi, ale droga była bardziej szlakiem, choć wyraźnym, to raczej pieszym. Ku północy, przy zabudowaniach, które nie wiedzieć kiedy, pojawiły się przed nami. Wjazd na szerszą drogą, ale wkrótce została zamieniona na mniejszą, zaraz za zabudową, z której wybiegły do nas psy. Jazda w kierunku generalnie wschodnim, dosyć szeroką drogą, którą z powodzeniem mogły jechać auta. Droga byłą raczej utwardzona, z miejscami trochę gorsza. Ukazanie się kawałka wolnej przestrzeni po prawej stronie. Krótki spacer i otwarta przestrzeń po lewej stronie. Ostatni przejazd lasem i wyjazd na asfalt.


Kanał Kacapski koło Prostynia, na granicy powiatów. Widok ku E

Przejazd wiódł jakiś kilometr po mokrej drodze. Przerwa na przystanku. Do tej pory lekko popadywało, ale w lesie nie dało się tego odczuć. Przerwa na odpoczynek, po ciężkiej wtedy przeprawie wśród drzew. Pod daszkiem budowała swoje gniazdo osa. Siedzieło się tam z pół godziny. Potem pół kilometra lasu i za kolejne pół sklep. Małe zakupy na resztę trasy, a po nich kurs dalej na północ. Wkrótce na skrzyżowaniu skręt w prawo i przejazd przez jedną z kolejnych, starych, zapuszczających się wsi. Gdy się zaraz potem skończyła, można było po prostu jechać dalej po ziemi, ale zamiast tego padło na kontynuację asfaltem – na północ, ale nie pamiętam okolicy.

We wsi Orzełek skręt na wschód i wjazd do Złotek. Tam się krótka przerwa, zastanawiając się czy nie zrobić zakupów i czy odpocząć na kolejnym przystanku. Do Prostynia zjazd w dół, przejeżdżając kanałek. We wsi okrążenie kościoła, po czym kurs w stronę Treblinki. Mijało się starorzecze Bugu. Skręt na południe do DW 627 na Kosów Lacki, tam odbijając na północ. Z asfaltu droga zmieniła się w pokrytą betonowymi płytami. Jeszcze udało się zajrzeć do opuszczonego budynku i szybko wrócić na trasę. Wreszcie udało się dotrzeć do Bugu. Tam trwała budowa nowego mostu na rzeką. Wielki plac budowy, długie nasypy. Stary most, teoretycznie zamknięty, ludzie swobodnie przemierzali pieszo. Kiedyś oglądany był przez mnie w telewizji reportaż o tych okolicach i o tym, jak to ten most już przeszkadzać zaczynał w codziennym życiu. No w każdym razie szkoda, bo coraz mniej drewnianych mostów.


Prostyń. Kościół pw. Trójcy Przenajświętszej i św. Anny. Widok ku NE


Prostyń. Remontowana brama przy kościele pw. Trójcy Przenajświętszej i św.  Anny. Widok ku W


Prostyń. Wnętrze kościoła pw. Trójcy Przenajświętszej i św. Anny.


Prostyń. Kościół pw. Trójcy Przenajświętszej i św. Anny. Widok ku SEE


Prostyń. Kościół pw. Trójcy Przenajświętszej i św. Anny. Widok ku S


Prostyń E. Starorzecze i rzeczka Treblinka. Widok ku N


Treblinka. DW 627. Ruina przy dawnej linii kolejowej. Widok ku NEE

Wjazd do Małkini. Akurat udało się zdążyć przejechać na drugą stronę torów, bo zaraz potem zamknęli przejazd. Podjazd do kościoła. Trochę się na niego popatrzyło, po czym powrót, bo okazało się, że jadąc jadąc bardziej się oddalimy od bazy. Przejazd przez przejazd ponownie, tuż przed tym, nim zamknęli znów barierki. Pojechało się przez Zawisty Nadbużne i tam kolejny kościół. Dalsza podróż wiodła DW 694 na wschód. Po prawej stronie płynął Bug, ale rzadko się go widziało. Droga wiodła jakieś 10 metrów ponad rzeką. W gruncie rzeczy przypominała mi tą między Czerwińskiem i Wyszogrodem, z ta różnicą, ze asfalt był lepszy, a ruch mniejszy, choć do komfortu było im obu jeszcze za daleko. W połowie tego odcinka meander rzeki zbliżał się do drogi na odległość kilkudziesięciu metrów z umiarkowanym spadkiem, wystarczający, aby swobodnie zjechać i nie zmęczyć się zbytnio z podejściem. Chciało nam się tam chwilę odpocząć, ale obecność ludzi zmotywowała nas do dalszej jazdy.


Małkinia. Stary most nad Bugiem. Widok ku NNW


Małkinia. Stary most nad Bugiem i budowa nowego. Widok ku N


Małkinia. Stary most nad Bugiem i budowa nowego. Widok ku NNW


Małkinia. Stary most nad Bugiem i budowa nowego. Widok ku N


Małkinia. Stary most nad Bugiem. Widok ku NEE


Małkinia. Stary most nad Bugiem. Widok ku E


Małkinia. Stary most nad Bugiem i budowa nowego. Po północnej stronie. Widok ku N


Małkinia N. Wnętrze kościoła pw. Najświętszego Serca Jezusowego przy Kościelnej


Małkinia E. Kościół pw. Nawrócenia Świętego Pawła Apostoła. Widok ku N

Mijało się głównie pola. Zabudowania przeważnie znajdowały się gdzieś w głębi, rzadko przy drodze. Również lasy były małe. Słońce oświetlało nam nasze plecy, powoli chyląc się ku zachodowi. Tak wjechało się do Zuzeli, miejsca gdzie urodził się kardynał Stefan Wyszyński. Chwilę tam spędziło się pod kościołem, po czym trasa wiodła dalej. Niebawem wjechało się do Nuru. Zaraz potem wyjazd, ale już w stronę zachodnią - do mostu. Przeprawa na drugą stronę i obserwowanie zmierzchu. Jechało się trasą, powoli pogrążaną w wieczornych ciemnościach oraz powstającej na polach w oddali mgle. Nie zapadły od razu – gdy przejeżdżało się przez Ceranów jeszcze było widno. Dopiero przed Kosowem Lackim nastąpiło założenie sprzętu nocnego i szybkie przejazd przez oświetloną miejscowość. Jechało nam się żwawo.


DW 694. Rostki-Piotrowice. Widok ku NEE


DW 694. Gąsiorowo S. Widok na Bug ku SE


Zuzela. DW 694. Kościół pw. Przemienienia Pańskiego. Widok ku SSE


Zuzela. Wnętrze kościoła pw. Przemienienia Pańskiego


DK 63. Most w Nurze na Bugu. Widok ku S


DK 63. Most w Nurze na Bugu. Widok ku W

Po zapadnięciu zmroku odzyskało się część sił, ale na krótki moment. Mianowicie - do odpoczynku przy wieży wysokiego napięcia, o której było wspomniane wcześniej, przy okazji przejazdu tą samą trasą w drugą stronę. Po odpoczynku jechało się już nieco gorzej. Wjeżdżając do Wrotnowa, nastała pierwsza nieprzyjemność w podróży – za nami jechało auto w nieodpowiednim czasie i miejscu. Nie pamiętam czemu, ale gdy przejeżdżało koło nas, poniosło nas w dziurę i jakiś pies do nas wyskoczył. Zjazd z asfaltu na pobocze by ochłonąć po tej akcji ze wzburzenia. Potem wyskoczyły jeszcze dwa duże psy. Ledwo było widać je w ciemnościach, ale się gnało i długo nie można było ich się pozbyć. Dojazd do bazy w całkowitych ciemnościach, zakańczając noc kolejnym ogniem w kominku, piekąc sobie kiełbaski.


DW695. Wjazd do Kosowa Lackiego. Widok ku SWW

Zaliczone gminy

- Sadowne
- Małkinia Górna
- Zaręby Kościelne
- Nur
- Ceranów
Rower:Zielony Dane wycieczki: 88.00 km (10.00 km teren), czas: 06:00 h, avg:14.67 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Za Wyszkowem II - W deszczu przez Kosów Lacki

Sobota, 1 maja 2010 | dodano: 08.02.2017Kategoria .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, .Z Kasią, 2010 Siedlecczyzna N

Zachmurzenie 8/8, od rana opady. Po południu spokój i lekkie chwilowe opady.

Wyjazd po południu. Pogoda była pochmurna, wilgotno i lekko siąpiło. Wszystko z chmur ciągnących się za frontem, który przeszedł nad nami w nocy. Mimo to, padła decyzja, by ruszyć. W miarę szczelnie trzeba było się okryć. Start w momencie, kiedy opad był stosunkowo niewielki. Dalej w kierunku Wrotnowa, a stamtąd ku północy. Lekki, ciągły podjazd przejechany został przez las i jechało się głównie pośród pól, z gdzieniegdzie widocznymi domami, a rzadziej ich skupiskami. W pamięć zapadł mi wielki słup wysokiego napięcia po wschodniej stronie drogi. W ponurości dnia nie udało się spostrzec nawet, kiedy ukazał się Kosów Lacki. Mała wioska. Przejazd przez ubogie centrum. Za kościołem skręt na zachód w Mostową i zjazd w Gutowską. Jadąc w prawo dotarłoby się do Małkini, ale w tę pogodę już chciało nam się wracać. Na szczęście, w tym czasie przestało padać i generalnie zrobiło się jaśniej, mimo że nadal pochmurno.

Za Kosowem Ruskim, w Gutach, skręt w drogę po lewej. Była wystarczająco znaczna, by brać ją pod uwagę, ale i gruntowa. Mankamentem było to, że po opadach była niesamowicie płynna. Droga wspinała się nieco ku górze, tak że ostatecznie rozciągały się przed nami ładne krajobrazy. Niestety była stosunkowo słaba widoczność. W Nowej Maliszewie przerwa na blaszanym przystanku, stosunkowo nowym. Przerwa na zjedzenie dużej części z tego, co zostało zabrane na tę wyprawę. Zbierały się nasze siły. Deszcz ostatecznie ustąpił z reszty podróży, więc jechało się lepiej. Trzeba było tylko omijać większe kałuże. Za wsią czekał nas rozjazd. W lewo ku zabudowaniom i ten który został wybrany - w prawo, gdzie droga dalej kontynuowała bieg ku południu.

Początek tego odcinka biegł wzdłuż wschodniej granicy lasu, potem mijając pola pokryte zielenią i gdzieniegdzie widoczne obszary podmokłe. Przejechało się przez część wsi Rostki, a zaraz za nimi nastąpił wjazd w las. Tam w połowie drogi przerwa i kilka zdjęć, podziwiając wiosenną atmosferę zieloności. Jazda w lesie trwałą 3 km i skończyła się kilkaset metrów od drogi asfaltowej. Wyjechało się na obniżeniu drogi, pierwszym od domu w kierunku Wrotnowa. Stamtąd kilkadziesiąt metrów i znów można się było grzać przy kominku.


Nowa Maliszewa. Pierwsze zdjęcie, gdyż wcześniej było mnóstwo deszczu. Widok ku SE


Rostki. Widok ku W


Leśna droga z Rostek do Wrotnowa. Kwitnąca wiosna. Widok ku E


Leśna droga z Rostek do Wrotnowa. Rowery na przerwie. Widok ku W

Zaliczone gminy

- Kosów Lacki
Rower:Zielony Dane wycieczki: 31.50 km (0.00 km teren), czas: 02:30 h, avg:12.60 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Za Wyszkowem I - Do Międzylesia

Piątek, 30 kwietnia 2010 | dodano: 08.02.2017Kategoria .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, .Z Kasią, 2010 Siedlecczyzna N

Słonecznie. Dużo cumulusów, zachmurzenie 4/8, ciepło, ale wiatr dość silnie schładzał. Silny ze wschodu. Wieczorem i w nocy burza z dużymi opadami.

Przejazd wzdłuż Radzymińskiej, wjeżdżając na teren CH Marki. Zakupy w Decathlonie (dętki itp.), objazd Ikei od zachodu i wjazd na Toruńską. Przejazd na północ pod wiaduktem i dalej wzdłuż Radzymińskiej słabą drogą, zapewne resztkami traktu sprzed stworzenia wielopasmówki. Skręt w pierwszą w lewo, wzdłuż małego lasu jadąc do pierwszej w prawo ul. Żeromskiego. Wszystko po szutrze. Za Sosnową zmieniła się w Piotra Skargi i była pokryta badziewnymi betonami z dziurami. Niewiele potem przejazd nad kanałkiem, przy Bandurskiego zatrzymując się w sklepie, kupując loda w waflu, trochę picia, coś do przekąszenia. Po zjedzeniu czy nawet w trakcie, powrót przez kanałek, lasek po drugiej stronie i dalej przez park. Wyjazd koło starej cegielni, a potem ul. Braci Briggsów, aż do Ząbkowskiej. Wtedy zmiana nawierzchni na chodnik przy Fabrycznej.

Jechało się prosto, aż do działki z kościołem. Przerwa się nad rzeczka przy mostku, czekając, aż Kasia będzie gotowa. Gdy zadzwoniła, podążało się Konopnickiej do przejścia kolejowego. Kasia poszła po rower, a mi pozostało czekać z torbą. Potem razem przez park i Nadrzeczną do domu. Trochę trwało tam czekanie na dworzu, a potem kurs na peron i znów czekanie. Weszło się do pociągu w pierwszym wagonie, gdzie można było swobodnie trzymać rowery. Mijało się kolejne otwarte i drzewiaste przestrzenie. Szczególnie zwróciły uwagę okolice Tłuszcza, gdzie rok wcześniej jechało się rowerem po ciemku. Ludzie się dziwnie na nas patrzyli. Nie w smak co nie którym była obecność dwóch rowerów w pociągu. Biletów też długo nie sprawdzali - dopiero poza warszawską strefą biletową.

Koniec tej jazdy w Ostrówku Węgrowskim, zaraz za Łochowem. Wyjazd na drogę, by podążać ku północy, skręcając w pierwszej wsi w prawo. Trochę dalej przerwa pod sklepem, robiąc zapasy na działkę. Wycieczka się zaczęła! Było przyjemnie i słonecznie. Dziwnym trafem dojechało się do drogi na Węgrów. Odbicie na właściwą i dalej ku wschodowi. Jedna krótka przerwa, a potem dojazd do trasy N-S, przecinając ją przed wkroczeniem do lasu. W środku dużo komarów i nieprzyjemna atmosfera. Trochę wilgoci miejscami, ale bez wody. W pewnym momencie wyjechało się na otwartą przestrzeń, ale nastąpił skręt w lewo, bo łąka była podmokła. To był dobry pomysł, bo po kilku zmianach kierunku udało się dotrzeć do szutru za lasem i zaraz potem do asfaltu. Droga wiła się i było kilka zakrętów. Ostatecznie przejechało się wieś, za nią zjeżdżając na działkę, gdzie można było odpocząć. Wieczorem krótka rundę na południe, do granicy z lasem, odwiedzając prawie całkowicie zarośnięte pozostałości po jakimś domu, o zmierzchu wracając do działki od tyłu. Obserwowało się zbliżające z zachodu burzowe chmury, a w domu można się było wygrzać przy kominku, pośród odgłosów silnych grzmotów.


Ostrówek Węgrowskim. Dworzec przy DK 50, z którego rozpoczął się spokojny, leniwy wyjazd. Widok ku NE


Ostrówek Węgrowski. Dworzec przy DK 50, z którego rozpoczął się spokojny, leniwy wyjazd. Widok ku SSW


Poterka SE. Widok ku NW


Wieczorne ognisko w kominku

Zaliczone gminy

- Stoczek
- Miedzna
Rower:Zielony Dane wycieczki: 57.50 km (0.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:14.38 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XXXX - Z Mazur do domu

Sobota, 22 sierpnia 2009 | dodano: 30.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, >200, .LSTR, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska

2009.07.14 - 08.22 W 40 dni dookoła Bałtyku - cała trasa


Poranne minuty

Przebudzenie zaczęło się przed 6. Wydawało mi się, że jeszcze za wcześnie i chwilę jeszcze pośpię. Minęło pare minut. Przejechał ciągniki. Momentalne opuszczenie namiotu. Spakowanie go trwało 7 minut, by czym prędzej czmychnąć.


6:07. Poranek między Prażmowem a Szymonką, na NW od DW643.


6:14. Po 7 minutach

Do Szczytna

Niebo delikatnie zachmurzone. Poniosło mnie nad jezioro Łuknajno, choć tylko do punktu widokowego. Potem szybko przez Mikołajki do Ukty. Dalej do Wojnowa, zajeżdżając pod cerkiew staroobrzędowców, a chwilę później i pod tamtejszy klasztor. Wkrótce potem dojechało się do trasy 58 i skąd rozpoczęła się jazda na zachód. Nastała przerwa nad jeziorem Mokre w miejscowości Zgon. Akurat były tam ławeczki, na których można było na spokojnie zjeść śniadanie.


7:24. Żurawie.


07:29. Skrzyżowanie ze zjazdem do miejscowości Mateuszek


8:03. Jezioro Łuknajno. Widok ku S z okolic linii kolejowej na wschód od zabudowań Śniardewna.


8:26. Mikołajki. Widok z DK16 ku NW w kierunku jeziora Tałty. W tle most linii kolejowej i hotel "Gołębiewski".


9:48. Cerkiew w Wojnowie


10:10. Klasztor Staroobrzędowców w Wojnowie

Przez Kiełbonki przejechało się do Babięt, gdzie trwał remont drogi. W Starych Kiejkutach skończył się długi, leśny etap i wkrótce dojechało się do Szczytna. Trwał tam akurat jakiś koncert. Nie przejmowało mnie to zbytnio. Trzeba było zakupić picie, które się skończył. Organizm wołał o ciepły posiłek. Dostał kebab z centrum miasta. Trochę się chmurzyło, było chłodno i lekko popadało.


14:20. Szczytno. Widok z DK58 w pobliżu ul. Toruńskiej na południe.

Od Szczytna

Za miastem znów las. Jazda długa, nużąca, niecharakterystyczna. Jechało mi się dość ciężko i monotonnie. Dopiero po prawie czterech godzinach udało się dotrzeć do Nidzicy. Przejazd przy zachodnich stokach pod zamkiem, pętelka przy południowym wjeździe na rynek. Wnet rozpoczęła się jazda DK7.


17:26. Zimna Woda


17:58. Napiwoda

Zastanawiało mnie, czy może zakończyć dzisiejszy dzień dnia podróży i przeczekać do przybycia LSTR dnia następnego. Im bliżej Mławy mnie niosło, tym mniejszą była we mnie ochota, by oczekiwać na grupę, która mogła przyjechać nawet w godzinach popołudniowych. Aż tak bardzo mi się spać nie chciało, by ewentualnie przeleżeć w namiocie pół dnia. Ponadto jechało mi się bardzo lekko i przyjemnie. Trasa stopniowo opadała. Pokonało się kilka "stopni", gdy teren opadał o kilkanaście metrów więcej. Mniej więcej w połowie trasy między Nidzicą i Mławą przekraczało się granice województw i zapadła noc. Dokładnie wtedy nastała przerwa kolacyjna na przystanku i przystosowanie się do nocnej jazdy, całkowicie porzucając pomysł z nocowaniem. Nie było już we mnie ochoty raz jeszcze rozstawiać namiotu.


18:53 Okolice granicy Mazowsza i Mazur


19:28 Okolice granicy woj. mazowieckiego i warmińsko-mazurskiego.


19:48. Początek nocnego etapu jazdy.

19:48. Początek nocnego etapu jazdy.

Nocny powrót

Już po ciemku przejechało się przez rynek w Mławie. Skręciło się niepotrzebnie w Powstańców Styczniowych, skąd trzeba było zawracać na właściwy kurs. Wyjechało się najbardziej południową trasą. Kolejne kilometry pokonywało się, nie wiedząc która godzina. Było ciemno, nie licząc kolejnych łun, widocznych po obu stronach drogi. Obserwując je, zastanawiało mnie jakie to mogły być miejscowości. Wiadomo było tylko, jak daleko jest jeszcze do domu. Przejazd przez Strzegowo, gdzie chyba trwało jakieś wesele. Przejazd przez rondo w Glinojecku, skąd jechało się przez już znane mi rejony. Po ponad 20 kilometrach osiągnięty został Płońsk. Już prawie w domu.

Na pierwszym wjeździe do miasta postawiono metalowe barierki, więc trzeba było wjechać ulicą Sienkiewicza. Dojechało się do rynku. Potem prosto pod liceum, całą ulicę Janka Krasickiego. Wyjazd trasą na Naruszewo, ze skrótem przed Komsinem. Zdziwiło mnie, gdy okazało się, że w Płońsku udało mi się być na 10 minut przed północą. Odtąd jechało mi się już spokojniej, w przeciwieństwie do intensywnej jazdy od Nidzicy. W domu udało się być już 2 godziny później, a cały ten nocny odcinek przejechało się z lampką, która świeciła tylko przez kilka sekund, a potem potrzebowała przerwy, by znów zabłysnąć.


23:50. Przed północą w Płońsku

Ostatni odcinek z Płońska, przejechany tak jak dwa lata temu - w całkowitej ciemności, podczas pierwszej, ponad 200 km trasy. Warunki były niemalże identyczne. Tyle że tego dnia, było to ponad 250 km, wracając z długiej, zagranicznej wyprawy. Do domu dojechało się tuż przed drugą w nocy. Radość w domu. Słodka herbata (12 łyżeczek, bo "wciąż nie słodka"). Długi prysznic. Przyjemny sen do 9 rano... Znów w domu.


23 sierpnia 9:17. Trzy najpoważniejsze awarie na wyprawie

Zaliczone gminy

- Mikołajki
- Ruciane Nida
- Szczytno (W+M)
- Jedwabno
- Nidzica
- Janowiec Kościelny
- Kozłowo
- Wieczfnia Kościelna
- Szydłowo
- Mława
- Wiśniewo
- Strzegowo
Rower:Zielony Dane wycieczki: 256.00 km (0.00 km teren), czas: 17:00 h, avg:15.06 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W 40 dni dookoła Bałtyku XXXIX - Wzdłuż granicy do Węgorzewa

Piątek, 21 sierpnia 2009 | dodano: 30.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, .LSTR, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, .Pół nocne, ..Gminy Polska

Nie spieszyło mi się z pobudką. Start o 9 i niewielkie zakupy w Becajłach. Wnet spałaszowany został pierwszy, szybki posiłek tego dnia. Ledwie przekąska. Zaraz po tym rozpoczęła się jazda w drogę powrotną. Zachciało mi się skorzystać z okazji i odwiedzić kilka atrakcji, zaznaczonych w posiadanej przeze mnie mapie. Było sporo zapasu czasu i chciało mi się go wykorzystać na poznanie kolejnych regionów Polski. Nie było też ochoty wracać trasą najkrótszą, najprostszą, niejako dublującą wyprawy z 2008 i 2007 roku.


10:26. Wieża na Rowelskiej Górze. Widok ku S

O 10:30 przerwa przy wieży widokowej na Rowelskiej Górze (298 m n.p.m). Z niej udało się pooglądać okolicę i zjeść śniadanie. Na spokojnie można było się delektować smakiem i widokiem. Przerwa trwała blisko godzinę. W trakcie mojego zwijania się, w to miejsce podziwiać widoki przyjechał facet z córką. Chwilę porozmawialiśmy. Otrzymał krótkie streszczenie wyprawy i wrażeń z niej.


10:44. Widok ku S z wieży na Rowelskiej Górze.


11:30. DW651. Zjazd z Rowelskiej Góry (w pobliżu elektrowni wiatrowych) do Wiżajn. Widok ku NWW

Potem zjazd do Wiżajn, mijając pobliskie elektrownie wiatrowe. Tam skręt na zachód, o 12 odwiedzając trójstyk granic. Tuż przed tym o mało nie poniosło mnie do czyjegoś gospodarstwa, skręcając za wcześnie. Postój trwał prawie pół godziny. Szybko minęło się Żytkiejmy. Przejazd lasem z bagnami wzdłuż drogi. Pod koniec kłopotliwe, malownicze podjazdy. Przerwa dopiero w Błąkałach. Tam zjazd do pozostałości cmentarza ewangelicznego. Chwilę tylko się pospacerowało. Niewiele dalej skręt w lewo. Droga gwałtownie opadała w dół. Minęło się jeziora Tobellus, lądując w Stańczykach. Znajdowały się tam pozostałości dwóch wiaduktów kolejowych. Chwilę trwało wahanie przy wejściu, ale ostatecznie przyszło zakupić bilet, zostawić rower z bagażem i ruszyć na obejrzenie ich dokładniej.


13:18. Stańczyki. Jeziora Tobellus (lub Dobellus) - Duże na pierwszym i małe na drugim planie. Widok ku SW


13:27. Wiadukty kolejowe w Stańczykach. Widok ku N


13:32. Wiadukty kolejowe w Stańczykach.


13:32. Wiadukty kolejowe w Stańczykach.

Potem powrót na główną trasę. Krótka jazda. Krótka przerwa przy cmentarzu ewangelickim w Dubieninkach i trochę dłuższa, spędzona na zakupach w sklepie, w pobliżu bloków. Tak bardzo brakowało mi możliwości swobodnych zakupów, że sakwy zostały obładowane za bardzo. Nie przywiązywałam wtedy uwagi co do nazwy sklepu (a żałuję). Kupione były (za ok. 36zł): dwa serki almette, ser, chleb, ciastka hit, mały pojemniczek z miodem, czekolada, dwa soki, mleko. Część z tych zakupów dojechała do domu, ale nie pamiętam czy i kto to jadł. Część mogła zostać wyrzucona do śmieci.


14:04. Cmentarz ewangelicki w Dubieninkach przy DW651


14:04. Cmentarz ewangelicki w Dubieninkach przy DW651

Po 15 przejazd przez Gołdap. Krótką chwilę trwało zastanawianie się nad dalszą trasą, ostatecznie wybierając kontynuację na południowy - zachód. Przejazd przez Skocze. Po prawej wiła się rzeka Gołdapa. Przejazd mostem, niewiele dalej odbijając na północny-zachód, tak jak i prowadziła asfaltowa trasa. Nie był to najlepszy pomysł. Jadąc w tym kierunku przejeżdżało się przez Widgiry, gdzie w ziemi leżały kocie łby. Uogólniając, gnało się ile w starczało pary. No i tak pędząc po kamieniach, załatwiła się trzecia szprycha. Mimo to nie traciło się humoru. Pogoda ciepła, gorąca, przyjemna. Pędziło i gnało się przed siebie, oby dalej.

Ostatecznie, po 17:30 nastąpił dojazd do Rapy. O mało nie poniosło mnie drogą na Miedniuszki, ale w porę udało się zawrócić. 10 minut minęło mi przy piramidalnym grobowcu, który położony był w lesie trochę na południe do wioski. Udało się zajrzeć do wnętrza przez otwory, niby po oknach. Jedna z trumien była otwarta. Odtąd już nie chciało mi się więcej wyszukiwać ciekawostek przy pomocy mapy i jak najszybciej dotrzeć do domu. W godzinach wieczornych dojechało się do Bań Mazurskich, gdzie wróciło się na DW650. Kurs do Węgorzewa. W międzyczasie porozmawiało się telefonicznie z Adamem, który krótko streścił zamiar wyjazdu LSTR do Mławy, gdzie startował Robercik. Wydało mi się, że byłby to fajny pomysł, by dotrzeć tam tego samego dnia, co jednak nie miało miejsca.


17:46. Grobowiec w Rapie. Widok ku SSE


17:48. Grobowiec w Rapie.


17:50. Grobowiec w Rapie.

W Węgorzewie niemiła historia. Po ponad miesiącu podróży. Kulturze spotykanych ludzi. Miłych spotkaniach i rozmowach. Po okazywanym zainteresowaniu wyprawą... Nastała przerwa przed mapą informacji turystycznej, by lepiej się rozeznać w sytuacji. Zagadał do mnie jakiś człowieczek. Chuderlawy, dużo starszy. Nieco zmieszany po alkoholu pytał: "Du ju spik inglisz". Trzy po trzy gadał jakieś nieistotne głupoty o rowerowych Niemcach, kaskach i po chwili przeszedł do meritum: Czy pożyczyłoby mu się parę groszy? Po krótkiej odpowiedzi zaczął odchodzić Ba! Żeby to było tylko na tym się skończyło...

Po chwili podszedł kolejny typek. Nieco przy tuszy, dosyć krępy. Dość przyzwoicie ubrany, trochę jak turysta. Ten był już trzeźwy. Zaczął mnie wypytywać, udaje zainteresowanie tym gdzie się było, czy naprawdę tak długo, tak daleko, czy jestem w grupie kolarskiej itp. Już wydało mi się, że jest ok i sobie spokojnie odjadę po dalszym przeanalizowaniu mapy. Wtem pada krótkie i rzeczowe - "Czy mam może jakąś dla niego złotówkę?". W duchu wkur... się tak bardzo, jak już dawno mi się nie zdarzało. Pohamowało się. Spokojna odpowiedź, jak dla pierwszego, że właśnie wracam z dalekiej podróży i jedyne co mam to jedzenie, które miało starczyć, by wrócić do domu.

W międzyczasie, gdy przyszedł drugi, a mi wydawało się, że jest rozsądniejszy, ten pierwszy zawracał się do mnie jeszcze dwa razy jak sęp, licząc na to, że skorzysta z resztek kolegi cwaniaczka. Zdruzgotali mój pozytywny nastrój, jaki naładował się po całym dniu ciekawej drogi i całej wyprawie powrotnej do Polski. Z miłą chęcią wyjechało się z miasteczko, pędząc na południe w poszukiwaniu noclegu. Już o zmroku przejechało się przez Pozezdrze. W nocy objazd Giżycka i skręt na trasę wzdłuż jeziora. Jechało się przez las. Było koszmarnie ciemno. Gdzieniegdzie płonęły ogniska wczasowiczów nad jeziorem.


17:56 W rejonie wsi Ściborki


19:42


19:42.

19:42


19:55. Węgorzewo. Pomnik na cmentarzu żołnierzy radzieckich


21:27. Pomnik na cmentarzu poległych żołnierzy radzieckich w Giżycku. Widok na zachód z DK59 (ul. Moniuszki) w rejonie Twierdzy Boyen.

Obóz udało się rozłożyć po 23 przy polnej drodze, po upewnieniu się, że na pewno nic nie ma w pobliżu. Nie widać było innych dogodnych możliwości, a to była jedyna okazja, jaką udało się znaleźć pomimo zmęczenia i senności.

Zaliczone gminy

- Rutka-Tartak
- Wiżajny
- Dubienniki
- Gołdap
- Banie Mazurskie
- Budry
- Giżycko (W+M)
- Ryn
Rower:Zielony Dane wycieczki: 177.00 km (0.00 km teren), czas: 11:00 h, avg:16.09 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Praktyki w Murzynowie V - Pieszo do Płocka

Piątek, 10 lipca 2009 | dodano: 14.03.2022Kategoria 2009 Murzynowo, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, .Z rodziną

Ostatni dzień... Jakoś po 12 za dnia odjechały ostatnie osoby. Mi zachciało się przespacerować przez Las Brwileński, wychodząc z niego w Maszewie i dalej spacerując poboczem do Płocka. Od szpitala komunikacją miejską w kierunku wschodnim, gdzie czekała rodzina.


04:41. Świt w Murzynowie. Widok ku SSW


12:05. Plecaki jednych z ostatnich osób z grupy studenckiej, jeszcze przebywających na terenie bazy noclegowej.


12:16. Chmury widziane bazy noclegowej w Murzynowie


13:07. Biskupice. Pole pełne maków, znajdujące się po N stronie DW 562


13:13. Cierszewo SE w pobliżu granicy z Biskupicami. Rezerwat Brwilno w Brudzeńskim Parku Krajobrazowym. Wąwóz św. Apolonii. Widok mniej więcej ku NE


13:23. Cierszewo SE. Brudzeński Parku Krajobrazowy. Ruina na NW od wąwozu św. Apolonii. Widok ku NNW


14:30. Cierszewo E. Brudzeński Parku Krajobrazowy. Las Brwileński.


14:33. Cierszewo E. Brudzeński Parku Krajobrazowy. Las Brwileński.


14:34. Cierszewo E. Brudzeński Parku Krajobrazowy. Las Brwileński.


14:40. Brudzeński Parku Krajobrazowy. Las Brwileński.


14:47. Brudzeński Parku Krajobrazowy. Las Brwileński. Kamień z inskrypcją: "50 lat koła łowieckiego w Płocku Ku czci kolegom myśliwym którzy odeszli do krainy wiecznych łowów niech knieja szumi nad ich mogiłami Cześć ich Pamięci! Zarząd Koła Łowieckiego "Wisła" Płock 2004".


15:07. Brwilno. Brudzeński Parku Krajobrazowy. Las Brwileński. Mogiła w lesie. Inskrypcja: "Ś.P. Tu spoczywają zwłoki bohaterów poległych z rąk hitlerowskich za Wiarę i Ojczyznę Nie bój się tych którzy ciała zabijają ale ducha zabić nie mogą Tę pamiątkę poświęca gmina Biała dn 24 X 1947 r."


15:07. Brwilno. Brudzeński Parku Krajobrazowy. Las Brwileński. Mogiła w lesie. Inskrypcja: "Ś.P. Tu spoczywają zwłoki bohaterów poległych z rąk hitlerowskich za Wiarę i Ojczyznę Nie bój się tych którzy ciała zabijają ale ducha zabić nie mogą Tę pamiątkę poświęca gmina Biała dn 24 X 1947 r."


15:07. Brwilno. Brudzeński Parku Krajobrazowy. Las Brwileński. Mogiła w lesie. Inskrypcja: "Ś.P. Tu spoczywają zwłoki bohaterów poległych z rąk hitlerowskich za Wiarę i Ojczyznę Nie bój się tych którzy ciała zabijają ale ducha zabić nie mogą Tę pamiątkę poświęca gmina Biała dn 24 X 1947 r."


15:07. Brwilno. Brudzeński Parku Krajobrazowy. Las Brwileński. "Mogiłę odnowiło społeczeństwo gminy Stara Biała w październiku 2000 roku"


16:54. Rozkład jazdy w Płocku przy szpitalu na Winiarach w 2009 roku.


16:56. Płock. Przystanek przy szpitalu na Winiarach.


16:57. W autobusie. Schemat komunikacji miejskiej w Płocku w 2009 roku.


17:13. W autobusie. Cennik biletowy komunikacji miejskiej w Płocku w 2009 roku.
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Praktyki w Murzynowie IV - Po lesie

Czwartek, 9 lipca 2009 | dodano: 14.03.2022Kategoria .>10 osób, 2009 Murzynowo, .Wyprawy po Polsce
Praktycznie ostatni dzień. Spacer po lasach, odwierty, kopanie dołka, rozmowa o roślinach. Tego dnia bolała mnie głowa (możliwy wpływ pogody dnia poprzedniego) i nie udało się zbytnio skupić na zajęciach, a łażenie było męczarnią. Pod koniec wycieczki, okazało się, że wraz z harcerzami przebywała w tej okolicy koleżanka z liceum. Udało się zamienić z nią raptem kilka słów, a potem pójść w swoją stronę. Zmęczenie powiodło mnie do baraku, by z trudem przespać ból głowy.


13:02. Las po S stronie DW562, na SE od bazy noclegowej.


13:08. Las po S stronie DW562, na SE od bazy noclegowej.
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)