- Kategorie:
- >10 osób.67
- >200.48
- >300.13
- >400.1
- 2 Osoby.315
- 2007 Gdynia.5
- 2007 Pielgrzymka do Wilna.13
- 2007 Powiśle Puławskie.3
- 2008 Kraków.1
- 2008 Kraków 360.2
- 2008 Mazowieckie S.3
- 2008 Mazowsze W.2
- 2008 Murzynowo.3
- 2008 Suwalszczyzna.6
- 2008 Świętokrzyskie.6
- 2008 Świętokrzyskie 2.7
- 2008 Toruń.1
- 2009 Bieszczady.6
- 2009 Mazowsze NW.1
- 2009 Mazury.7
- 2009 Murzynowo.5
- 2009 Podlasie.3
- 2009 Skandynawia.40
- 2009 Tallin, Helsinki, Sztokholm.1
- 2009 Trójmiasto.4
- 2010 Pieniny.6
- 2010 Pińczów.23
- 2010 Podlasie.5
- 2010 Siedlecczyzna N.5
- 2010 Środek Polski.2
- 2010 Świętokrzyskie.5
- 2010 Wyżyna Małopolska W.2
- 2011 Kotlina Żywiecka.4
- 2011 Lubelskie W.4
- 2011 Lubuskie E.4
- 2011 Mazowsze SE.2
- 2011 Powiśle Gdańskie.4
- 2011 Wielkopolska E.4
- 2011 Włochy.39
- 2012 Bawaria.13
- 2012 Brevet Mazurski.3
- 2012 Kujawy, Pałuki, Krajna.4
- 2012 Małopolska.9
- 2012 Maraton BB.4
- 2012 Południowopolskie.10
- 2012 Pomorze Nadwiślańskie.5
- 2012 Prusy Górne.3
- 2012 Siedlecczyzna S.3
- 2012 Śląsk.3
- 2013 Gąsocin.2
- 2013 Górny Śląsk.3
- 2013 Mazury.4
- 2013 Pogórze Beskidzkie.9
- 2013 Pomorze.14
- 2013 Samoklęski.9
- 2013 Wielkopolska S.5
- 2014 Dolny Śląsk.7
- 2014 Gdynia.5
- 2014 Mazowsze NE.3
- 2014 Podlasie.5
- 2014 Pojezierze Pomorskie.9
- 2014 Wielkopolska.12
- 2014 Wyżyny Polskie W.7
- 2014 Ziemia Lubelska W.2
- 2015 Beskid Wyspowy.5
- 2015 Lubuskie.4
- 2015 Polesie.9
- 2015 Pomezania.2
- 2015 Roztocze.3
- 2015 Siedlecczyzna N.2
- 2015 Wyżyny Polskie W.6
- 2015 Zamojszczyzna.4
- 2015 Ziemia Dobrzyńska.1
- 2016 Beskidy.7
- 2016 Dolny Śląsk.7
- 2016 Górny Śląsk.11
- 2016 Podkarpacie.4
- 2016 Pomorze Nadwiślańskie.3
- 2016 Roztocze.1
- 2016 Warmia.2
- 2017 Alpy.6
- 2017 Dolny Śląsk.9
- 2017 Łódzkie S.4
- 2017 Łódzkie W.3
- 2017 Mazowieckie S, Kraków.4
- 2017 Świętokrzyskie.2
- 2017 Żuławy.6
- 2018 Radom.2
- 2024 Płaskowyż Kolbuszowski.6
- 3-4 Osoby.66
- 5-10 Osób.35
- Gminy.319
- LSTR.122
- Maratony.17
- Nocne.33
- Podróżerowerowe.info.32
- Pół nocne.220
- Samotnie.815
- Seniūnija.5
- Warszawa.129
- Wyprawki w regionie.157
- Wyprawy po Polsce.380
- Z Kasią.334
- Z Księgowym.95
- Z rodziną.183
- Zwykłe przejażdżki.520
Wpisy archiwalne w kategorii
Pół nocne
Dystans całkowity: | 24534.97 km (w terenie 1759.30 km; 7.17%) |
Czas w ruchu: | 1534:26 |
Średnia prędkość: | 15.99 km/h |
Maksymalna prędkość: | 74.20 km/h |
Suma podjazdów: | 50 m |
Suma kalorii: | 33800 kcal |
Liczba aktywności: | 218 |
Średnio na aktywność: | 112.55 km i 7h 04m |
Więcej statystyk |
Roweralia IV - Za Przemyśl
Niedziela, 10 maja 2009 | dodano: 02.07.2020Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Gminy, 2009 Bieszczady
Po szóstej udało się wywlec na zewnątrz. Był chłodny, rześki poranek. Pospacerowało się trochę po okolicy. Jedyne chmury znajdowały się w dolinach. Zdjęcia oddają ledwie ułamek wrażenia, jakie na mnie sprawił ten widok. Powrót pod budynek i przygotowanie do zejścia. Na pożegnanie przybył wielki kudłaty kot, który tarzał się w piasku, ocierał o nogi i cały był zabawny. Aż chciało się zostać tam jeszcze chwilę dłużej. Droga w dół zajęła mi godzinę. Z początku było sporo kamieni, później długi schody o stromych stopniach. Rower ponownie trochę zawadzał, więc raczej był sprowadzany wydeptaną ścieżynką obok, zamiast co chwila walić o schodki. Później był już zwykły grunt. Jedna, obowiązkowa przerwa na zdjęcia, gdy po raz pierwszy udało się ujrzeć salamandrę. Krótka, bo brak wody był odczuwalny.
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Morze chmur. Po lewej Jawornik (1049 m n.p.m.). W tle za nim pasmo Otryt. Na horyzoncie Magura Łomniańska (1024 m n.p.m.) po ukraińskiej stronie granicy. Po prawej Magura Stuposiańska (1016 m n.p.m.). Nieco na lewo Kosowiec (955 m n.p.m.). Po prawej w tle Boberka (826 m n.p.m.), a na horyzoncie pasmo Rozłucza po ukraińskiej stronie granicy. Widok z okolic Chatki Puchatka ku NE
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Morze chmur. W tle Otryt. Widok z okolic Chatki Puchatka ku N
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Po lewej Hrnatowe Berdo (1187 m n.p.m.). Po prawej Roh (1255 m n.p.m.). Widok z okolic Chatki Puchatka ku NW
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Widok na Połoninę Caryńską z okolic Chatki Puchatka ku SEE. Po prawej Tarnica (1346 m n.p.m)
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Morze chmur. Po prawej Magura Stuposiańska (1016 m n.p.m.). W centrum Kosowiec (955 m n.p.m.). Po prawej w tle Boberka (826 m n.p.m.), a na horyzoncie pasmo Rozłucza po ukraińskiej stronie granicy. Widok z okolic Chatki Puchatka ku NE
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej.. Kot przy Chatce Puchatka.
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Kot przy Chatce Puchatka (nie lubię jak tak robią).
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Widok na Chatkę Puchatka w drodze do doliny.
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Widok na Połoninę Caryńską ku SEE. Po prawej Tarnica (1346 m n.p.m)
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Widok na Połoninę Caryńską ku SEE. Po prawej Tarnica (1346 m n.p.m)
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej.
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Długie schody od południa w stronę Chatki Puchatka. Widok ku N
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Widok na główną drogę w dolinie, ku S
Południowy kraniec Połoniny Wetlińskiej. Po lewej Działy. Po prawej Jawornik (1021 m n.p.m.). W centrum Paprotna (1198 m n.p.m.). Widok ku SWW
Salamandra Plamista na południowym stoku Połoniny Wetlińskiej
Salamandra Plamista na południowym stoku Połoniny Wetlińskiej
W pierwszych planach była nadzieja, by obskoczyć dwie połoniny, ale brak wody i niechęć do ryzyka "gdzie tu z tym rowerem", skierowały mnie od razu na wschód, gdy tylko dosięgło się asfaltu w Brzegach Górnych. W Dwerniku przejazd ponad płyciutkim Sanem, o skalistym dnie. Wkrótce potem ujrzało się kogoś, kto pozyskiwał wodę ze zbocza po lewej. Była tam studzienka, dzięki której napełniło się butelkę i zaspokoiło pragnienie. Smakowała raczej dobrze, ale wolę nie myśleć o ewentualnych zwierzątkach, jakie mogły się tam wykąpać.
Z Brzegów Górnych do Nasiczna
Z Brzegów Górnych do Nasiczna
Z Brzegów Górnych do Nasiczna
Z Brzegów Górnych do Nasiczna. W tle Wysoki Wierch (842 m n.p.m.). Widok ku NE
Nasiczne. Most przez Potok Nasiczański. W tle Caryńska (928 m n.p.m.). Widok ku SSW
Nasiczne. Most przez Potok Nasiczański. Widok ku SE
Nasiczne. Most przez Potok Nasiczański. Widok ku N
Dwernik. Most przez San. W tle pasmo Otrytu między Otrytem Wyżnym (896 m n.p. m.) i Trohańcem (939 m n.p.m.). Widok ku NE
Dwernik. San. Widok ku SEE
Dwernik. San. Widok ku SEE
Dwernik. San. W tle Otryt Wyżny (896 m n.p.m.). Widok ku
Źródełko w pobliżu Dwernika
Wnet wyjechało się na główną trasę. W pierwszych planach była nadzieja dotrzeć jak najdalej ku SE, ale nie było pewności, czy w ogóle da się tam dotrzeć rowerem, no i przygoda z brakiem wody, a przez to drobne wyczerpanie. Z wolna postępowało oddalanie się na północ z radością i nutą smutku, które przepełniały mój nastrój. Za Lutowiskami przerwa, by po raz ostatni popatrzeć na odległe szczyty. W Ustrzykach Dolnych zakupy się w sklepie. Przejazd do Krościenka, skręt w lewo i gdzieś, zaraz za wiaduktem kolejowym, nastała półgodzinna przerwa na obfitsze śniadanie z zakupów.
Smolnik. DW 896. W centrum Kosowiec (955 m n.p.m.). Widok ku SSE
Smolnik. DW 896. W tle po lewej Żydowskie Berdo (803 m n.p.m.) Widok ku N
Lutowiska. Kościół pw. św. Stanisława Biskupa. Widok ku NW
Lutowiska. "Jeżeli zapomnę o nich Ty Boże na niebie zapomnij o mnie" A.Mickiewicz w hołdzie pomordowanym Polakom na Kresach Wschodnich i w Bieszczadach przez ukraińskich nacjonalistów w latach 1939 - 1947 Lutowiska 2007 r. Rodacy". " Pamięci 650 ofiar faszyzmu rozstrzelanych tu przez gestapowców w 1943 r. społeczeństwo Lutowisk 1969 r."
Widok na Lutowiska z Kaczmarewki ku S. Po lewej kościół pw. św. Stanisława Biskupa. W tle najwyższe góry Bieszczad
Widok na Lutowiska z Kaczmarewki ku S. Po lewej kościół pw. św. Stanisława Biskupa
Widok na Lutowiska z Kaczmarewki ku S. W tle najwyższe góry Bieszczad
Widok na Tarnicę (1346 m n.p.m.) z Kaczmarewki ku S
Podgórze 28
Hoszów. DW 896. Po lewej Kamienna Laworta (751 m n.p.m.). Po prawej pasmo Orlika (618 m n.p.m.). Widok ku NNW
Jałowe. DW 896. W tle Kamienna Laworta (751 m n.p.m.). Widok ku NW
Ustrzyki Dolne. Widok ku NNW
Krościenko
Krościenko. Widok ku NNE
Krościenko. "1830 - 1930 W hołdzie powstańcom listopadowym w setną rocznicę zrywu narodowego rodacy". Widok ku NNW
DK 84. Krościenko. Widok ku NE
DK 84. Krościenko. Ruiny, które przestały istnieć między 2012 a 2014 r. W tle Ostrykowiec (588 m n.p.m.). Widok ku SEE
DK 84. Krościenko
DW 890. Krościenko. W tle Klewa (582 m n.p.m.). Widok ku N
Kolejny etap podróży wiódł wzdłuż niewysokich pagórków. Droga nie była pierwszej jakości, ale za to okolica była bardzo spokojna. W Wojtkowej skręt w prawo. Moim zamiarem było zjechać na jeszcze bardziej odludny szlak. We wsi Grąziowa przejechało się mostem nad rzeką Wiar. Rozmowa z mieszkańcem, który tamtędy przechodził. Trochę udało mi się dowiedzieć o okolicy, pytając o stojący obok starszy most, choć wszystko poza tym uleciało z głowy. Zostało jedynie wspomnienie o jego negatywnym nastawieniu do stanu mostu.
DW 890. Liskowate. W centrum w tle Brańcowa (677 m n.p.m.). Widok ku NWW
Wojtkówka
Wojtkówka
"Poległym w walce z bandami U.P.A. w latach 1944 - 1947 milicjantom (...) ormowcom (...) 1959 społeczeństwo".
Grąziowa. Most przez Wiar. Widok ku SEE
Grąziowa. Wiar. Widok ku NNE
Grąziowa. Poprzedni most przez Wiar. Widok ku SSW
Wkrótce skończyły się zabudowania, została sama rzeka, drzewa i trawy. Do tego asfalt z dziurami i ja z pozytywnym nastawieniem. Nawet wtedy, gdy droga była przecięta przez rów powstały zapewne po opadach. Jakoś przeniosło się rower, choć trochę to było uciążliwe. Ale również ciekawe! Dopiero gdzieś po godzinie jazdy dotarło się do kolejnych zabudowań. Okolica przypominała Shire. Tylko wypatrywać okien i drzwi wystających z pagórków. Trochę udało mi się odpocząć w trakcie pisania przez gg z LSTR. Niestety, w tym rejonie naszła mnie pokusa - przy drodze leżał przewrócony słupek drogowy z metalową tabliczką szlaku rowerowego. Przyszła mi wtedy głupia myśl, że skoro słup został przez kogoś zniszczony, to ową tabliczkę wezmę na pamiątkę. Zabranie tabliczki, która była dobrze przymocowana, zajęło mi trochę czasu. Tabliczka dotarła do domu i przeleżała sporo lat nie wiem dokładnie gdzie. Po latach naszły mnie wyrzuty sumienia, aby tabliczkę ową zwrócić, ale nie udało mi się jej znaleźć, pomimo zaglądania w różne miejsca podczas porządkowania terenu gospodarstwa. Mam nadzieję, że zostanie znaleziona i zwrócona.
Grąziowa. Dolina Wiaru. Widok ku N
Grąziowa. Dolina Wiaru
Grąziowa. Dolina Wiaru
Między Rybotyczami i Makówką. Widok ku NE
Makowa. Po prawej Makowska Góra (374 m n.p.m.). Widok ku E
Granica gmin między Kniażycami i Grochowcami. W tle góry Sanocko-Turczańskie. Widok ku SSE
W Huwnikach czekał mnie podjazd. Udało się przebić na Fredropol. Niebo przesłoniły chmury. Mi już zaczynało brakować sił. Niewiele zapamiętało się z dojazdu do Przemyśla poza tym, że było dość łatwo, z niskimi jak na te okolice podjazdami. Zjazd w okolice mostu, a stamtąd na Rynek i pod Katedrę. Przerwa na kolację, składając się z lodów na krańcu Ratuszowej. Miasto opuszczone zostało najprostszą trasą, jaką można było wybrać. Już zapadł wieczór, a wkrótce noc. Chyba w Orłach nastała przerwa na przystanku. Już się tam leżało, w gotowości, by nawet się przespać, ale póki co trwało tylko odpoczywanie. Przede mną ciągnęły się chmury, z których co chwila pobłyskiwało. Na takie ryzyko nie chciało mi się decydować. Jak się okazało, nie zamierzały się do mnie zbliżać, a raczej szły w bok mojej trasy. W międzyczasie nadszedł nieco starszy facet. Zaoferował możliwość skorzystania z noclegu, ale nie doszło do tego. Już było we mnie przekonanie, co do kontynuowania dalszej jazdy przez noc, ale nie było mi wiadomo jak długo. No i naszło trochę obaw.
Grochowce. Widok ku N
Przemyśl. Słowackiego. Widok ku NW
Przemyśl. Widok ku NW
Raczej niewiele aut mnie mijało. To nie centrum kraju. Chyba koło północy, albo i po niej, dojechało się do Jarosławia jadąc przez Radymno. Od razu skręciło się w DW 870, ale jazda była już bezrefleksyjna. Trochę trzeba było postać nad mapą na rozjeździe w Koniaczowie. Mentalnie już niewiele zostało sił. Jak automat zmierzało się na północ. Przejazd nad Lubaczówką, o której nawet nie było mi wiadomo, a tym bardziej nie było jej widać. Droga przez las. Za lasem pole po lewej. Przystanek. Stary, opuszczony, zapuszczony. Zjazd. Podłoże wymoszczone sakwą i czym było można, po czym wlazło się w śpiwór...
Zaliczone gminy
- Czarna- Ustrzyki Dolne
- Bircza
- Fredropol
- Przemyśl (W+M)
- Żurawica
- Orły
- Radymno (W+M)
- Jarosław (W+M)
- Wiązownica
- Sieniawa
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
178.60 km (0.00 km teren), czas: 10:35 h, avg:16.88 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Roweralia II - Witajcie Bieszczady
Piątek, 8 maja 2009 | dodano: 13.05.2009Kategoria >200, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Gminy, 2009 Bieszczady
Pobudka o czwartej. Jeszcze by się pospało, ale ruszać pora. Po śniadaniu ogarnięcie się i wyjazd około piątej rano. Wzdłuż Tanwi, lokalnej rzeki, dotarliśmy do Ulanowa, gdzie po kilku krótkich historiach się nasze drogi się rozdzieliły. O szóstej z rana przejechałam przez Tanew i znikając w odmętach kolejnego dnia podróży. Jako pierwszy minięty został Rudnik nad Sanem, jadąc tylko na jego obrzeżach. W porannej szarówce podążałam do Leżajska. Poranki źle wychodzą i tak było tym razem. Niewątpliwie jednak, lepszym ten był dzień od poprzedniego i z czasem jeszcze bardziej się to zmieniało. Przetoczeni przez Sarzynę, gdzie obozem rozstawiali się ludzie pod kościołem. Do Leżajska wjeżdżało się przez las wzdłuż głównej trasy. Jak się okazało, Browar Leżajski był na położony na uboczu. Zostało tylko przez miasto się przetoczyć, rynek przejechać i ku górom dalej kontynuować podróż. Wtem, na początku miejscowości dało się zobaczyć bazylikę, o której się co nieco już słyszało. Krótka przerwa, by wejść do środka i zerkniecie na organy. W Polsce były największymi prawie, a tylko Oliwskie wielkością swą je przewyższały. Tylko jedno niemiłym było, iż nie zagrały, a dźwięk ich w uszach nie przebrzmiał.
Leżajsk. Bazylika pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie
W drodze do centrum mijałam jakieś liceum. Tam to w strojach odświętnych maturzyści szli. Sam Leżajsk trochę Płońsk przypominał. Za miastem popas i czekolady wykończenie, jednej z wielu w bagaż zabranej. Dalej typowo podkarpacką trasą, resztę regionu zapowiadającą ‑ wpierw długo w dół, potem to mniejszy, to większy podjazd za sobą się zostawiało. Pośród wsi przy drodze ulokowanych, toczyło się już lekko. Widać było pierwszy, potężnych zarys wzgórz, choć Bieszczady jeszcze to nie były. Żwawo udało się znaleźć w Łańcucie. Dotarłam do nieznanego parku, gdzie zachciało mi się zrobić przerwę na posiłek, zerknięcie w mapę i liczenie kilometrów.
DW 877. Przydrożna piwnica
DW 877. Żołynia. W tle kaplica cmentarna. Widok ku SSW
DW 877 między Rakszawą i Dąbrówkami. Widok ku S
Znów pakowanie bagażu. Pierwszy raz jechałam tylko z workiem do przechowywania bagażu. Z początku problemów była masa, lecz wraz z kilometrami i doświadczenia przybywało. Wnet udało mi się zacząć łapać, o co z tą konstrukcją chodzi. Dopiero w Sanoku, po kaufflandzkich zakupach, wypróbowałam dwa sposoby jego przewozu.
Zamek w Łańcucie. Widok ku NNW
Zamek w Łańcucie. Widok ku N
Po posiłku, jechałam na lekko, powoli tocząc się po parku. Zerkałam na pałacyk. Wnet przybliżył się jakiś samochód. O włos dosłownie się zatrzymał. W myślach: "Po parku autem? Z taką prędkością?". Ten opuścił szybę i rzucił, że nie wolno z rowerem w tym parku. Historia łagodnie się potoczył, strażnik pojechał dalej. Po kilku zdjęcia wyjechałam z miasta. Dalej na południe, przez Albigową, wieś długą i kończącą się podjazdem sporym. Ze szczytu widziało się krajobrazy okolic, leżących na północ od postoju. Po zrobieniu panoramy rozpoczął się szalony, szybki przejazd poprzez wsie, wzgórza i doliny. Podziałały ożywczo. Tylko wiatr na zjazdach przeszkadzał, choć spokojny tego dnia, na twarz tylko zawiewał. Prędkości znów od 40 do 60 się wahały. A podjazdy? Te łatwo jakoś się pokonywało. Szybciej i przyjemniej, mimo wyższego ich trudności stopnia. Nogi same pracowały.
DW 877. Albigowa SW. Widok ku N
DW 877. Albigowa SW. Widok ku NNE
DW 877. Albigowa SW. Widok ku NE
DW 877. Zjazd z Wólki Hyżneńskiej do Dylągówki. Widok ku SE
DW 877. Zjazd z Wólki Hyżneńskiej do Dylągówki. Widok ku SE
DW 877. Dylągówka S. Widok ku N
DW 877. Dylągówka S. Widok ku N
W jednym miejscy serpentyna. Co pewien czas kolejne postoje, by zrobić zdjęcia. W kolanach pełno było mocy. Chwilę potem czekał zjazd. Z drugiej strony, również serpentyna. Tam wyprzedził mnie wóz ciężarowy i nie widziałam nic. Ocenić drogi nie było można. Co przede mną, gdy z daleka się go trzymało, lecz ten i tak drogę zasłaniał? Raz na zakręcie ostrym, niemalże przyszło się zatrzymać. Zastanawiało mnie, czy spróbować się schować w cieniu aerodynamicznym auta, ale lepiej było nie ryzykować.
DW 877. Odcinek między Dylagówką i Szklarami. Widok ku SE
DW 835. Dynów S. Dolina Sanu. Widok ku SSE
DW 835. San między Warą i Niewistką. Widok ku SSW
DW 835. Krzemienna S. Widok ku SSE
DW 835. Granica między Krzemienną i Dydnią. Widok ku SSE
Dydnia. DW 835. Kościół pw. św. Michała Archanioła i św. Anny. Widok ku SWW
Dydnia. DW 835. Mała Kalwaria Różańcowa w części wsi Za Kulówką. Widok ku N
Dydnia. DW 835. W tle Szerokie (448 m n.p.m.). Widok ku E
Jabłonka.DW 835. Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej. Widok ku S
DW 835. między Niebockiem i Grabownicą Starzeńską. Szyb naftowy. Widok ku E
DW 886 między Grabownicą Starzeńską i Pakoszówką. W centrum Głęboka (526m n.p.m.), na prawo Kopacz (541m n.p.m.), a po prawej Wroczeń (498 m n.p.m.). Widok ku E
DW 886 między Grabownicą Starzeńską i Pakoszówką. W centrum Głęboka (526m n.p.m.), na prawo Kopacz (541m n.p.m.), a po prawej Wroczeń (498 m n.p.m.). Widok ku E
Pakoszówka. DW 886. Widok ku SE
DW 886. Pakoszówka SE. Po lewej Niuchowa (465 m n.p.m). W tle Słonne Góry. Widok ku SEE
Działo się to w Szklarach przed Dynowem. Stamtąd już jechałam doliną Sanu. Spokojne tereny, bez większych różnic terenu. Nogi to odczuły. Wiedziały już swoje. Tak niebawem udało się dotrzeć do Starzeńskiej Grabownicy, gdzie lokalna droga wpadała na DW 886 o natężeniu większym i mniej przyjemnym. Z niej już tylko godzina niecała do Sanoka została. Tak o 15 godzinie zawitałam do miasta. Z Warszawy. Udało się szybko wzmocnić w sklepie przydrożnym. Poprawiłam bagaż, który spadł w momencie pewnym, a pół godziny później ‑ udało się! W centrum udało się spotkać ze znajomą, widzianą w Warszawie raptem dwa dni wcześniej. Pogadało się trochę, coś zjadło, a potem każde w swoją drogę. O 16:30 znów samotnie, tym razem w Sanoku, rozpoczęło się telepanie na południe. Wpierw do kaufflandu, po zakupach przepakowując bagaż. Miasto opuściłam bardzo późno, gdy słońce powoli znikało w kierunku horyzontu.
Sanok. Bikepacking, zanim to było modne
Witamy na Bieszczad Mapie
Przede mną stał Zagórz i cel tam położony.Karmelitów Klasztor na wzgórzu wzniesiony.
Nieszczęściem, był on dość zniszczony.
Fresk na ścianie stał uwidoczniony.
Lecz cóż, prócz celu? Ważna również droga. By niezbyt była prosta, los z niewielkim udziałem woli, tam trasę narzucił. Otóż, o jedno skrzyżowanie zbyt wcześnie skręciłam w prawo, wyjeżdżając na osiedle domków. Podjazd na wzgórze. Nie chciało mi się zjeżdżać z powrotem. Na mapie była oznaczona gruntowa droga, w którą zachciało mi się pojechać. Ta, wpierw szutrowa, ubita i z kamieniami licznymi ‑ wnet zmianie uległa. W polną, trawą porośniętą, nieco grząską i much w powietrzu pełną. Wkrótce w jazdę po polu się to przerodziło. Na wzgórza zboczu w dół zmierzając. Ażeby nie zawracać, zjazd ułatwiłam w koleinie, dawnym śladzie po ciągniku. Wkoło trawa, lasy, drzewa i rośliny… Rower na hamulcach staczał się po polu. Szybko, niebezpiecznie, lecz wciąż pod kontrolą. Na jednym wyboju omal z roweru się nie zleciało. Chwilę mi się zatrzymać. W dole ukazał się jeleń. Zachciało mi się zrobić mu zdjęcie, lecz ów czmychnął w las z wielką prędkością.
Zagórz. Krucza. W tle Słonne Góry. Widok ku NE
Zagórz. Krucza na wzgórzu. Widok ku S
Na dole widać było dom. Gospodarstwo czyjeś. Szybka ocena, krótka decyzja i znów na dół. Tuż przed wjazdem dla ciągnika, przerwa i obserwacja sytuacji. Przede mną stał duży pies, wielce niepożądany. Na szczęście droga nie biegła przez gospodarstwo, lecz tylko tuż przy płocie. Nieszczęściem zaś, pies na łańcuchu bardzo swobodnym, jak tramwaj do linii podwieszonym, mógł w dużym zasięgu przebiegać i manewrować. Krótka piłka. Gwałtowne naciśnięcie na pedały, by jak najszybciej opuścić obszar. Pies na szczęście w ogóle się nie ruszył, a może nawet się odsunął. Ot, niepotrzebne wątpliwości. Zaraz wkrótce droga była już normalna. Trzeba użyć mapy i klasztor zlokalizować. Odtąd podróż przebiegała sprawnie. Choć był tam podjazd, który pieszo trzeba było przejść. Z góry widziałam osobnika, który mydlane bańki puszczał. Banie wielkie, a nie bańki. Chciało mi się im zdjęcia porobić, ale te zbyt wcześnie się rozpryskiwały. W końcu, gdy złapałam go na zdjęciach kilku, można było dalej zmierzać ku klasztorowi. Facet też w tym momencie się do domu zawrócił.
Zagórz. Linia kolejowa nr 107/488 między stacjami Nowy Zagórz – Łupków (– Medzilaborce). Widok ku N
Zagórz. Linia kolejowa nr 107/488 między stacjami Nowy Zagórz – Łupków (– Medzilaborce). Widok ku NE
Zagórz. Ruiny klasztoru. Widok ku SEE
Zagórz. Droga do ruin klasztoru. W tle Słonne Góry. Widok ku NE
Zagórz. Ruiny klasztoru
Zagórz. Ruiny klasztoru. Widok ku NNE
Zagórze. Ruiny klasztoru
Zagórz. Ruiny klasztoru. Widok ku SSW
Zagórz. Ruiny klasztoru
Zagórz. Ruiny klasztoru
Zagórz. Ruiny klasztoru
Zagórz. Ruiny klasztoru
Zagórz. Ruiny klasztoru
W klasztorze, gdzie migiem udało się dotrzeć, już łaziła pewna parka, lecz szybko zniknęła, gdzieś się rozpłynęła. W trakcie mojego pakowania, widać było, jak czwórka dziewcząt, lecz nie z Albatrosa, w jego miejsce tam przybyła. Jest więc ruina bardzo popularna ‑ przed sezonem, a odwiedzin masa. Po Zagórzu, który ciekawe zrobił wrażenie, kurs do Tarnawy (tam chwila w świątyni opuszczonej, gdzie już nic nie było, nic się nie ostało) i skręt na wchód, na między wsiami drogę. Ta przez wzgórze przechodziła, 12% podjazdu miała, a przez 2‑3km się ciągnęła serpentynami. I dałoby radę podjechać, lecz na ostatnim, ostrym zakręcie, z którego do końca z dwieście metrów zostało, cztery razy od kolana nadeszło ostrzeżenie. Lepiej było się zatrzymać, a przy okazji zrobić zdjęcia i dać odpocząć kolanu. Potem kontynuowałam podróż w górę, a z niej już kilka kilometrów, w raptem 5 minut się przeskoczyło. Pędziłam trasą po zmroku. Z jedynie lampką ‑ 50, 60, 70 kilometrów nawet na liczniku widniało, aż od wiatru do oczu łzy napływać zaczęły. Tak to zjechałam do Huzeli pod Leskiem położonej.
Zagórz. Widok spod ruin klasztoru ku W
Zagórz. Widok spod ruin klasztoru ku N
Tarnawa Górna. Cerkiew pw. Zaśniecia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NEE
Między Tarnawą Górną i Leskiem. Widok ku SWW
Baligród. Widok ku W
Już spokojniej się toczyło nocą przez Bieszczady, księżyca oświetlone blaskiem. Jeszcze wizyta w Baligrodzie, pod czołgiem oświetlonym, a przed nią parę kilometrów na poboczu spędzonym. Długi odpoczynek. Czekolady wiele pochłoniętej. O Bieszczadach zebrane informacje. Ze światem kontakt nawiązany. Weryfikacja planów, które naprawdę nie istniały, bo wszystko samo się toczyło, z niewielką tylko osobistą pomocą. Noc spędziłam we wsi Jabłonki. Od północy do szóstej rano na przystanku, dobrze osłoniętym, ale z bardzo wąską ławką. W spaniu porządnym wybitnie mi przeszkadzała. Tak skończył się dzień drugi.
Zaliczone gminy
- Rudnik nad Sanem- Nowa Sarzyna
- Leżajsk (M+W)
- Żołynia
- Rakszawa
- Czarna
- Białobrzegi
- Łańcut (M+W)
- Chmielnik
- Hyżne
- Dynów (W+M)
- Nozdrzec
- Dydnia
- Brzozów
- Sanok (W+M)
- Zagórz
- Lesko
- Baligród
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
207.37 km (11.30 km teren), czas: 11:03 h, avg:18.77 km/h,
prędkość maks: 74.20 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Roweralia I - Przez Puławy
Czwartek, 7 maja 2009 | dodano: 07.05.2009Kategoria >200, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Gminy, 2009 Bieszczady
Dzień wyjazdu od rano dłużył się niesłychanie. Ćwiczenia i pobieżne na mapę spoglądanie. Gdzie konkretnie? Tu czy tam? Co najlepiej jest zobaczyć. Pytało się innych, co w tych stronach kiedyś byli, chodzili i spali. Tak naszkicował się wyprawy plan jeszcze przed południem. Po obiedzie krótka drzemka. Może z godzinę, wielce jednak pomocna. Czas na wydział ruszyć po raz ostatni, posiedzieć dwie godziny i do bazy wrócić raz jeszcze. Lekkiej nadszedł czas kolacji. Pakowanie i kanapek szykowanie. W pokoju lekkie rozmowy i obawy.
Widok z akademika przed wyjazdem ku E
Etapu pierwszego, etap pierwszy
Start przez Warszawę, pędząc od 22 nocnej godziny. Na Ursynów wpierw skierować pierwsze kroki trzeba. Tam spotkanie z G., oddając jej dysk, pożyczony kilka dni temu. Pogadało się i pożegnało, w noc ruszając jasną. Prawie-pełnią oświetlona witała droga, przed kołami rozpościerając się bez przerwy. Przez Wilanów, potem Konstancin i Górę Kalwarię. Rozmyślania w pierwszych ruchach korby. Jadąc tak, toczyła mnie wściekłość na ruch miejski. W Górze Kalwarii o 1 w nocy. Tam przerwa na zjedzenie kanapki. Już metrów paręset odjechało się metrów, gdy udało mi się uświadomić, że nie mam rękawiczek - powrót do miejsca przerwy.
SGGW. Zasadniczy początek wyprawy, po oddaniu pożyczonego dysku przenośnego
DW 724. Konstancin-Jeziorna N. Budynek Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Widok ku S
DK 79. O 2:12 chyba Pilica
Minęło się rondo Kalwaryjskie. Potem stację i do Czerska zjazd. Minęło się miejsce, gdzie ongiś, przed ośmiu miesiącami, w nocy na podbój Warki się jechało. Teraz w lewo - do Kozienic, zwalniając tempa. I tak jechało się, gnało i pędziło. Szara lampka na niebie, wiatr na plecach i radość na twarzy. Kryjąc się w nocy. Dziwowało mnie niezmiernie, gdy z lekkością kręciły się koła. Bez problemu. Bez zmęczenia. Co czas jakiś tylko popijało się wodą bez zsiadania.
DK 79. Elektrownia Kozienice. Widok ku E
Rankiem udało się dotrzeć do Kozienic. Na granicy nocy i dnia się tam przybyło i tempo zmniejszyło. Jakby wraz z księżycem, wraz ze świtaniem odebrano mi siłę. Coraz wolniej udało się dostać Puław. Tam przez most, który przed dwóch laty w budowie był przez mnie widziany. Wraz z trojgiem wędrowców w owym czasie, dwie jesienie wcześniej, gdy też i most zaczynał swe przygody. Teraz kryzys zastał mnie niespodziewanie. W Puławach. Przy drodze do Kazimierza Dolnego...
DW 691. Stawy w Bąkowcu. Widok ku SEE
Wysokie Koło. DW 738. Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego. Widok ku E
Wysokie Koło. DW 738. Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego. Widok ku E
Wysokie Koło. DW 738. Cmentarz Wojenny z IWŚ. Widok ku E
Wysokie Koło. DW 738. Cmentarz Wojenny z IWŚ.
Etap drugi, Lubelszczyzną zwany potocznie
Po przekroczeniu mostu, po wjeździe na tereny lubelskiego województwa, opadły moje siły. Przez Puławy ledwo udało mi się przedostać trasą taką, jaką udało mi się poprzednio zapamiętać. Przy wyjeździe widać było część drogi na etapie modernizacji. Prędkość bardzo tam zmalała. Dotoczywszy się do Bochotnicy, przed miejscowością tą, nastąpił skręt na wał w kierunku promu. Usiadło się na drodze w bramie i rozpoczęło swoje pierwsze śniadanie.
Bronowice. Most Jana Pawła II w ramach przyszłej S12. Widok ku E
Puławy. Most Jana Pawła II w ramach przyszłej S12. Widok ku NEE
Puławy S. Kazimierska w remoncie. Widok ku N
Nie wjeżdżało się do Kazimierza. Uprzednio skręt w lewo, zaczynając pierwszy podjazd, który stępił moje siły. Przejechało się kilka kolejnych i trzeba było się zatrzymać. Na poboczu, w lasku, w okolicach Mieczysławki, w końcu w sadzie zachciało mi się legnąć na ziemi, na wznak położyć i tak się medytowało przez kwadrans, sił mentalnych i fizycznych szukając. Odbudowało się w końcu te niezbędne do dalszej jazdy, jednak godzina poranna nadal mnie ciemiężyła.
Bochotnica. Przerwa przed wsią. Na drugim brzegu widoczna wieś Nasiłów. Widok ku NWW
Mimo wszytko, powoli dalej się ruszały koła. Tak... Poranek był złą dla mnie porą. Niewiele pozostało w pamięci z tego odcinka, ale już niedaleko zostało do Opola Lubelskiego. Tuż przy wjeździe, we wsi Wola Rudzka, ukazał się stary i zabytkowy młyn z cegły. Dookoła stawy niemalże wchodzące na wysokość drogi. Za nimi już czekało samo Opole. Przed miasteczkiem tereny jak pieprz suche, niczym pustynia, z ziemią spękaną od wód braku. Tylko się tamtędy przemknęło. Później, zamiast na Chodel, zachciało mi się zerknąć na uroki tamtejszych wsi. Wiatr zaś wciąż wiał w plecy.
Wola Rudzka. Młyn wodny na rzece Chodelce. Widok ku W
Wola Rudzka. Młyn wodny na rzece Chodelce
Jechało się przez wioski bliżej mi nieznane. W Ludwikowie/Wandalinie skręt na wschód do Białowody, w niej zaś znów na południe do wsi Boby, a stamtąd na Moniaki. Raz pod górę na niskich obrotach, potem już przez równinę. Wnet się zaczął zjazd. Pierwszy, szybki, szalony. Między kamieniami, małymi wąwozikami, po tak dzikiej, gruntowej drodze, prędkość między 40 a 50 kilometrów licznik wskazywał, a nigdzie, oprócz samego końca, nie spadła poniżej tej wartości. Prędkość i manewry. Przeżycie to ciekawe.
Boby-Kolonia. W centrum kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Widok ku W
Pola wsi Moniaki (sama wieś po lewej). Po prawej w tle wieś Wierzbica (wraz z lasem na horyzoncie w centrum). Widok ku NNE
Pola wsi Moniaki. Widok ku E
Droga ze wsi Moniaki do Bęczyny. Widok ku S
Wyjazd w Bęczynie, wiosce niewielkiej, wyłoniwszy się z lasu po piaszczystej drodze. Wkrótce, tuż za progiem wsi, dojazd do Urzędowa, a stamtąd do Kraśnika. Tam mnie wymęczyło. Się jechało, jechało, jechało, jechało, jechało, jechało, jechało... a miasto nie kończyło się wcale. Już wkurzać mnie zaczęło. Chciałby się przysiąść gdzieś w parku, gdzieś na ławce. Nie... Droga, droga, droga... Droga prosta niczym strzała... Nagle przebudzenie. Jest rozjazd! Jest "centrum". Ulga niesłychana. Skręt w prawo. Kierunek ku SW obrany.
Nie ujechało się wiele. ZUS czy bank - nieważne - stał, a przed nim wysoki murek o odpowiedniej ku słońcu ekspozycji. Trzeba było nieco rozpakować worek, by wyjąć jedzenie. Tymbark, resztki "sałatki kanapkowej", która w worze podróżnym powstała. Czekolada wnet zniknęła również. Na koniec chciało mi się to wszystko popić, wykorzystując resztę tymbarka, gdzie już niewiele płynu zostało. Po pomacaniu przestrzeni za mną i obróceniu się tam, okazało się, że jednak jej brak. Gdzie jest picie? Sama trawa... Nawet nie udało się spostrzec... A było tak: Tuż przed paroma minutami, jeszcze w czasie rozpakowywania, butelka powędrowała za murek. W czasie posiłku, tuż przy murku przechodziło młode małżeństwo. Dzieciak ich, jakiś drobny, zręczny, po murku kroczył. Jako że jakaś część tej przestrzeni była przez mnie zajmowana, musiał mnie obejść po trawie, po czym pomaszerował dalej. Czyżby taki był los, tragicznego zniknięcia butelki? Nikt już nigdy nie miał się tego dowiedzieć.
Kraśnik. Lubelska. Urząd Stanu Cywilnego. Widok ku NW
Kraśnik. Lubelska. Przerwa "obiadowa", w trakcie której zniknęła butelka z tymbarkiem...
Z powodu zamiany kierunku, wiatr trochę zaczął przeszkadzać. Siły znów porządnie udało się wzmocnić. Senność gdzieś odpadła. Znów w pędzie i na wyższych biegach się jechało. Teren też niejako sprzyjał. W niektórych miejsca jechało mi się bardzo szybko. Tak zostawiło się za sobą Modliborzyce do Janowa Lubelskiego docierając. Chciało mi się zatrzymać w jakimś sklepie zatrzymać i tam uzupełnić zapasy, lecz nim się wjechało do centrum, już trzeba było wyjeżdżać z miasta. Tak trasa prowadziła. Bez wahania poniosło mnie w kierunku Niska, wyczerpując powoli zapasy cieczy chłodzących. W miejscowości Kąty skręt na Jarocin, lecz źle to było. Za późno. Poniosło mnie przez las. Za lasem łąka i pola, a na drodze piach, nim twardą nawierzchnię w końcu się udało spotkać. Wkrótce jednak wychynęło się na spokojną trasę asfaltem pokrytą. Tak po kilometrach paru i w sklepie wizycie, udało się dotrzeć do Dąbrówki. Tam wizyta u Do.. Trochę się porozmawiało, podjadło, przenocowało i odpoczęło. Dotarło się tam w okolicy godziny 16. Sen trwał od 17-18 do 22. Przerwa na kolacje i od północy, czy też pierwszej, znów w sen, aż do czwartej z rana.
DK 19. W tle dolina Wyżnicy. Widok ku NEE
DK 19. Dolina Wyżnicy. Po lewej widoczny kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Stróży-Kolonii. Widok ku NEE
DK19 między Kraśnikiem i Polichną. Widok ku SE
DK19. Pola Polichna (miejscowość za plecami). Widok ku S
DK19. Modliborzyce. W dolinie rzeki Sanna. Widok ku S
Zaliczone gminy
- Magnuszew- Kozienice
- Sieciechów
- Garbatka-Letnisko
- Gniewoszów
- Karczmiska
- Opole Lubelskie
- Urzędów
- Kraśnik (M+W)
- Szastarka
- Modliborzyce
- Janów Lubelski
- Jarocin
- Ulanów
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
265.25 km (10.00 km teren), czas: 12:50 h, avg:20.67 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Sochaczewa - Ruiny Chemitexu
Piątek, 1 maja 2009 | dodano: 03.05.2009Kategoria 3-4 Osoby, Wyprawki w regionie, Pół nocne, Gminy
Na studiach planowana była przez kilka osób wycieczka do parku w Nieborowie i nieodległej od niego Arkadii. Moim zajęciem miała być trasa itp. Cóż - wyszło jak wyszło, czyli nie poszło do końca według planu. Zamiast studenckiej grupy, wyjazd nastąpił w 3 osoby, a trasa powiodła z dala od Nieborowa. Mój samotny start, to ścieżki i chodniki od akademika. Wpierw wzdłuż Bitwy Warszawskiej 1920 r., potem Aleje Jerozolimskie. Tuż za torami zjazd w dół, przejazd pod wiaduktem na drugą stronę. Dalej ścieżką, aż ta się skończyła za Makro przy Popularnej. Tam wjazd na ulicę, później skręt w Bodycha i Rumuńską.
Zgrupowanie nastąpiło w Michałowicach o 9:40, w domu K.B. Tzn. ja, K.B. i KasiB. koleżanka - Mar. W trzy osoby, głównymi ulicami (albo chodnikami) przebrnęło się przez Piastów i Pruszków. Przerwa przy kościele w północnej części miasta, blisko wyjazdu. Ustawiło się WP i pojechało DW 710 na Domaniewice, potem przez Płochocin i Wolicę. Tam Lipową wjazd na "step szeroki". Była to normalna polna droga, która doprowadziła do nasypu kolejowego i urwała się nad Utratą przy moście. Przeszło się na drugą stronę rzeki owy mostem i idąc następnie wzdłuż niej, wpierw przez pole, potem przez szuwary. Na nasze szczęście wysuszone. Trochę krzaczków i pokrzyw przyjętych na nogi.
Powrót do cywilizacji w przysiółku Kopytów-Majątek, skąd wyjechało się na DK 2 w pobliżu tamtejszego dwumostu. Kurs na zachód. Po drodze widać było ciekawy komin, który chciało się zobaczyć z bliska, ale lokalni nas przegonili, argumentując terenem prywatnym. Przemknęło się przez Błonie Targową i Poznańską, po czym poniosło nas na Bieniewice. Dalej była Boża Wola (Parkową do Torów, przy przejeździe odbijając ku S), Żaby, Regów, Kaski (skręt w Armii Krajowe) do Teresina. Tam od przejazdu kolejowego jechało się wzdłuż torów, potem przez bocznicę, a za XX-lecia na wprost, drogą między lasem i polem. Tam przerwa na posiłek i odpoczynek. Po przerwie krótko przez las do Nowej Piasecznicy. Stamtąd przez Czyste już dość szybko dojechało się do Sochaczewa. Przez Głowackiego, 1 Maja i Gawłowską, dojechało się do Karwowskiej. Tam znajdowała się opuszczona hala Zakładów Transformatorów Radiowych UNITRA-ZATRA do której się zerknęło.
Po przejechaniu przez Gawłów i tamtejszy most, o 15 dojechało się do Chemitexu. Chwile szukało się wjazdu, potem miejsca do skrycia rowerów. Wpierw weszło się do zachodniej ruiny, która zawierała resztki maszyn, do których zapewne taśmociągiem, od góry dostarczano surowiec. Taśmociągu już nie było, odwrotnie piramidalne "pojemniki" wciąż wisiały nad nami. W najwyższym pomieszczeniu, do którego się weszło, w podłodze była dziura, dająca nam pojęcie, jak wysoko już jesteśmy i jak niefajnie byłoby, gdy się pod nami zarwało. Chodu. Potem były niskie budynki od południa. Niezbyt charakterystyczne. Następnie weszło się do budynku z biurami, przypominającego blok. Gdzieniegdzie walały się jakieś stare dokumenty. Istotniejszym był widok, jaki rozciągał się z najwyższych jego partii.
Po eksploracji zaczęło się jechać DW 705. Koleżanki odprowadzone na dworzec (było około 15 minut do odjazdu, gdy opuszczało się sklep). Potem długa, samotna jazda DK 92, która była remontowana praktycznie do Ożarowa. Tam zleciał mi licznik, ale wnet się odnalazł. W międzyczasie nastała noc. W Warszawie wjazd Połczyńską, skręt w Prymasa Tysiąclecia i prosto do akademika, gdzie nastąpił koniec wyjazdu około 1.
Zaliczone gminy
- TeresinRower:Unibike
Dane wycieczki:
145.00 km (0.00 km teren), czas: 09:00 h, avg:16.11 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wydział i Praga
Środa, 22 kwietnia 2009 | dodano: 22.04.2009Kategoria Zwykłe przejażdżki, Pół nocne, Warszawa
Trasa na wydział jak zwykle tzn. (gdy rowerem) albo trasą: Pomnik Lotnika - Plac Zawiszy - Aleje Jerozolimskie - Nowy Świat - Krakowskie Przedmieście; albo trasą: Koło BN przez Pola Mokotowskie - Rondo Jazdy Polskiej - Plac Konstytucji - Marszałkowska - Krakowskie Przedmieście. Zwykle w ten sposób wiodła trasa na wydział i z powrotem, z ewentualnymi niuansami (głównie w rejonie Śródmieścia wschodniego). Większość takich tras na wydział wiodła przez Rondo Zawiszy, a większość tras powrotnych przez Pola Mokotowskie (w stosunku 7:3 lub 8:2). Pamiętam, że kilka słonecznych poranków wczesnowiosennych roku 2009 z pewnością odbyło się kilka razy przez Pola Mokotowskie, trudząc się przejazdem kładką dla pieszych i na rowerze w rejonie Biblioteki Narodowej.
Tego zaś dnia dodatkowo odbył się przejazd na Pragę. Nastąpił chyba mostem Śląsko-Dąbrowskim, i być może motywowany był poszukiwaniem jakiegoś waypointa w pobliżu Parku Praskiego. Zanotowany mam przejazd wzdłuż skarpy (chyba w drodze powrotnej), co mogłoby oznaczać dłuższy powrót od mostu Gdańskiego do Książęcej, a dopiero potem gdzieś tam podjazd na wysoczyznę i dalej do akademika.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tego zaś dnia dodatkowo odbył się przejazd na Pragę. Nastąpił chyba mostem Śląsko-Dąbrowskim, i być może motywowany był poszukiwaniem jakiegoś waypointa w pobliżu Parku Praskiego. Zanotowany mam przejazd wzdłuż skarpy (chyba w drodze powrotnej), co mogłoby oznaczać dłuższy powrót od mostu Gdańskiego do Książęcej, a dopiero potem gdzieś tam podjazd na wysoczyznę i dalej do akademika.
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
19.14 km (0.00 km teren), czas: 01:21 h, avg:14.18 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po Waypointy do Legio i Białołęki
Wtorek, 21 kwietnia 2009 | dodano: 22.04.2009Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, 2 Osoby, LSTR, Pół nocne, Warszawa
Uczestnicy
Jazdy przez Śródmieście nie pamiętam. Początek to zapewne jazda na wydział i z powrotem. Potem znów na wydział, a po zajęciach Modlińską do Legionowa. Tam spotkanie z Pa. Wspólnie (absolutne minimum tej wspólnej jazy to 10 kilometrów, ale w rzeczywistości mogło być sporo więcej) udaliśmy się DK61 za Łajski do Lasu Nieporęckiego. Tam przy torach był zaniedbany cmentarz w pobliżu mokradeł (zachodnia strona drogi), a w głębi lasu strzelnica wojskowa (wschodnia strona drogi). Po waypointy rzecz jasna tamtejsze ta wycieczka. Gdzieś się rozdzieliliśmy i nawet przybliżony przejazd nie utkwił w mej pamięci. Wg danych Pa., jego przejazd tego dnia to:
- DST 27.30km
- Czas 01:26
- VAVG19.05km/h
- VMAX31.90km/h
23:57. Jeżyk spotkany nocą na Białołęckiej
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
94.40 km (0.00 km teren), czas: 04:48 h, avg:19.67 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Waypointy na Pradze z Wi.
Cienkie płaty chmur, pogoda jak dnia poprzedniego. Chłodno. Po zajęciach na Karowej (po 18) odbył się wyjazd na Pragę wraz z Wi. (z VBT). Innych z nim ze mną rowerowych przejazdów indywidualnych nie było, tylko przejazdy w ramach kilku grupowych wyjazdów LSTR i VBT. Z trasy tej pamiętam niewiele, w zasadzie tylko kilka punktów i fakt, że był to wyjazd powiązany z szukaniem wlepek z waypointgame (co do samej tej gry, raz zdarzyło mi się przechomikować spisanych kilka kodów i celowo wpisać je hurtem przy sprzyjającej okazji (przed tym wyjazdem), "zyskując" pierwsze miejsce danego miesiąca, ale potem czułam do siebie niesmak, bo odczułam to jako zachowanie niegodne, niehonorowe itp.).
Z tego przejazdu (chronologicznie):
- Chyba przejazd mostem Świętokrzyskim - W okresie ok. zachodu słońca (z powodu przebywania w mieście tamtego dnia trudno mi określić, czy słońce już zaszło, czy tylko było jeszcze schowane za budynkami na zachodnim brzegu) było poszukiwanie wlepki przy Jagiellońskiej/Zamoyskiego na/przy lampie blisko skrzyżowania ze Sprzeczną, gdzieś po S stronie drogi, przy jakimś sklepie orientalnym czy czymś takim;
- Chyba kurs na Starzyńskiego w rejonie skrzyżowania z Namysłowską, gdyż w tamtym rejonie również była wlepka, znajdująca się na obszarze międzytorza (w północnej części postawiono pomnik w miejscu po dawnym cmentarzu cholerycznym), kilka-kilkanaście dni wcześniej odwiedzony przez mnie (chyba używając komunikacji miejskiej i wędrując tam pieszo);
- Jazda przez Grochów Północny wieczorem (chyba Mińską i Szaserów, a z pewnością w między domami jednorodzinnymi w rejonie Chłopickiego i Boremowskiej, a potem chyba przez teren kolejowy. Kojarzę, że chyba w tamtym czasie mogłam mówić coś o swojej świetnej umiejętności pamiętania odwiedzonych miejsc i tras, ale z perspektywy czasu widzę, że wcale nie jest taka świetna, co widać po wielu wpisach, co do których nie jestem w stanie odtworzyć z pamięci przebiegu tras, czasem nawet przybliżonego). Jeszcze była dość jasna pora wieczoru podczas przejazdu przy domach;
- Jazda przez Kawęczyn wieczorem (dojazd z Grochowa, chyba przez ul. Chłopickiego, poszukiwania wlepki na składowisku popiołów po N stronie tamtejszej elektrociepłowni (rok później udając się w to miejsce wraz z KasiąM.).
- Poszukiwania wlepki przy miejscu pamięci po E stronie DW631 w rejonie pogranicza Rembertowa, Ząbek i Zielonki (w lesie, po ciemku, był to pomnik ku pamięci pomordowanych harcerzy. Od DW631 jechało się wpierw ku E, a potem skręt ku S). Po tym miejscu jeszcze się trochę (nie pamiętam czy kilka, czy kilkanaście km) jechało wspólnie, ale w zasadzie rychło nastąpiło rozdzielenie.
Droga powrotna odbyła się chyba przez Gocław, chyba wzdłuż trasy Siekierkowskiej i dalej chyba w kierunku północnym ul. Sobieskiego (od okolic ul. Witosa lub Beethovena) ewentualnie z podjazdem Spacerową, dalej Batorego i Pola Mokotowskie - przebieg hipotetyczny).
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Z tego przejazdu (chronologicznie):
- Chyba przejazd mostem Świętokrzyskim - W okresie ok. zachodu słońca (z powodu przebywania w mieście tamtego dnia trudno mi określić, czy słońce już zaszło, czy tylko było jeszcze schowane za budynkami na zachodnim brzegu) było poszukiwanie wlepki przy Jagiellońskiej/Zamoyskiego na/przy lampie blisko skrzyżowania ze Sprzeczną, gdzieś po S stronie drogi, przy jakimś sklepie orientalnym czy czymś takim;
- Chyba kurs na Starzyńskiego w rejonie skrzyżowania z Namysłowską, gdyż w tamtym rejonie również była wlepka, znajdująca się na obszarze międzytorza (w północnej części postawiono pomnik w miejscu po dawnym cmentarzu cholerycznym), kilka-kilkanaście dni wcześniej odwiedzony przez mnie (chyba używając komunikacji miejskiej i wędrując tam pieszo);
- Jazda przez Grochów Północny wieczorem (chyba Mińską i Szaserów, a z pewnością w między domami jednorodzinnymi w rejonie Chłopickiego i Boremowskiej, a potem chyba przez teren kolejowy. Kojarzę, że chyba w tamtym czasie mogłam mówić coś o swojej świetnej umiejętności pamiętania odwiedzonych miejsc i tras, ale z perspektywy czasu widzę, że wcale nie jest taka świetna, co widać po wielu wpisach, co do których nie jestem w stanie odtworzyć z pamięci przebiegu tras, czasem nawet przybliżonego). Jeszcze była dość jasna pora wieczoru podczas przejazdu przy domach;
- Jazda przez Kawęczyn wieczorem (dojazd z Grochowa, chyba przez ul. Chłopickiego, poszukiwania wlepki na składowisku popiołów po N stronie tamtejszej elektrociepłowni (rok później udając się w to miejsce wraz z KasiąM.).
- Poszukiwania wlepki przy miejscu pamięci po E stronie DW631 w rejonie pogranicza Rembertowa, Ząbek i Zielonki (w lesie, po ciemku, był to pomnik ku pamięci pomordowanych harcerzy. Od DW631 jechało się wpierw ku E, a potem skręt ku S). Po tym miejscu jeszcze się trochę (nie pamiętam czy kilka, czy kilkanaście km) jechało wspólnie, ale w zasadzie rychło nastąpiło rozdzielenie.
Droga powrotna odbyła się chyba przez Gocław, chyba wzdłuż trasy Siekierkowskiej i dalej chyba w kierunku północnym ul. Sobieskiego (od okolic ul. Witosa lub Beethovena) ewentualnie z podjazdem Spacerową, dalej Batorego i Pola Mokotowskie - przebieg hipotetyczny).
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
58.00 km (0.00 km teren), czas: 03:30 h, avg:16.57 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
02.07-16 Tallin, Helsinki, Sztokholm - po raz pierwszy
Poniedziałek, 9 lutego 2009 | dodano: 11.02.2009Kategoria Zwykłe przejażdżki, Pół nocne, 2009 Tallin, Helsinki, Sztokholm
W studenckiej grupce (było nas ośmioro) znajomych udaliśmy się do Finlandii w ramach EGEA. Wyprawa trwała od 6 do 16 lutego. W pierwszym planie mieliśmy wyjechać o 6 i dotrzeć do Tallina po 23, przenocować i nazajutrz skorzystać z promu. Plany trochę się zmieniły i przepadła zaliczka wpłacona dla hotelu. Wyjechaliśmy 12 godzin wcześniej. Wsiedliśmy do autokaru Eurolines na Dworcu Zachodnim. Kurs wiódł przez Białystok, gdzie wsiadła ostatnia osoba.
02.07 Około 7 rano dojechaliśmy do Rygi, gdzie czekała nas przesiadka do autokaru o 8 30. Czas ten spędziliśmy drzemiąc na dworcu, bo czasu było za mało, by sensownym było oddalanie się. Poczekalnia przypominała trochę tą na Zachodnim. Kolejny odcinek jechaliśmy nieco ponad cztery godziny. Wysiedliśmy praktycznie w porcie. Wpierw udaliśmy się po bilety na prom, w tym celu okrążając przystań dla mniejszych łodzi. Czasu było aż zanadto, wiec skierowaliśmy się do centrum, by zwiedzić stare miasto. Śnieg zalegał tylko na dachach, trawnikach i mniej uczęszczanych uliczkach. Weszliśmy ulicą Pikk, a potem kolejno Oleviste koło kościoła, Lai do podnóża wzgórza, na które rozpoczęliśmy marsz. Pod względem wysokości można to porównać z wejściem na starówkę w Warszawie. Będąc na starówce udaliśmy się do punktu widokowego ku NE, po czym wróciliśmy i zeszliśmy ulicą Komandati. U jej krańca rozgrzebany teren, maszyny budowlane. Był to jakiś plac, widać jakieś stare fundamenty. Zeszliśmy wzdłuż ogrodzenia po północnej stronie. Z Rynku odbiliśmy na wschód w Viru, po czym doszliśmy do głównej szosy i wróciliśmy do portu. Jeszcze po drodze spore zakupy i już oto czekaliśmy na prom.
Na pokład weszliśmy przeszklonym przejściem, po czym udaliśmy się do głównego pomieszczenia. Nie wykupywaliśmy kajut, bo płynąć mieliśmy raptem kilka godzin. Zajęliśmy jeden stolik od zachodu i blisko wyjścia z pomieszczenia. Ktoś przy sąsiednim stoliku nie czuł się zbyt dobrze. Jako że była to moja pierwsza wizyta na tego typu obiekcie, początkowo z podekscytowaniem łaził się tu i tam. Nie dawało rady zagrzać miejsca. Obeszło się ile można, ile chęci mi starczyło. Z uwagą obserwowało się jak wypływaliśmy z portu, pozostawiając łunę miasta zawieszoną na nisko unoszących się chmurach. Potem dołączyło się do reszty. Rozproszonej w grupki, więc nadal latało się to tu, to tam. Po jakimś czasie wszyscy wróciliśmy do środka i graliśmy w karty, bo na zewnątrz było jednak zimno i wietrznie, choć ekscytująco.
Przypłynęliśmy jakoś tak przed 21. Tam spotkaliśmy tutejszą grupę fińską. Przemieściliśmy się koło ratusza do pomieszczenia, gdzie zjedliśmy lekką kolację (m.in. pizza), po czym rozjechaliśmy się na noclegi. Mnie wyekspediowano na NE. Pojechaliśmy metrem do stacji Sörnäinen. Metro strasznie głębokie, wykute w skale. Stamtąd jeszcze trochę tramwajem lub autobusem. Tego już nie pamiętam. Miejsce docelowe znajdowało się zapewne na kampusie Viiki, w jednym z mniejszych domków, pod koniec ulicy i dość blisko przystanku autobusowego (prawdopodobnie w Laatokartano).
Ryga. Centrāltirgus. Poniżej zamarznięty Pilsētas kanāls. Widok z pętli autobusowej blisko linii kolejowej ku SEE
Tallin. Widok na centrum miasta z portu "Sadama", z pobliża ulicy Laeva (okolice ówczesnego terminalu D blisko ulicy Loosti). Widok ku SWW
Tallin. Ulica Laeva. Widok na centrum miasta z portu "Sadama", z pobliża (okolice ówczesnego terminalu D blisko ulicy Loosti). Widok ku SWW
Tallin. Hostel Harbour (dane z 2022r.) przy skrzyżowaniu ulic Laeva i Paadi (widoczna z prawej). Widok ku E
Tallin. Widok na przystań portu "Sadama" przy ulicy Laeva (okolice ówczesnego terminalu D blisko ulicy Loosti). W centrum, za statkiem, Terminal C. Po prawej w tle terminal A. Widok ku N
Tallin. Park Margareta Aed, widoczny z Rannamäe tee od strony portu. Po lewej Stoltingi torn, w centrum kościół Oleviste kogudus, z prawej Paks Margareeta. Widok ku E
Tallin. Pomnik "Katkenud liin" po E stronie Paks Margareeta. W tle Rannamäe tee i budynki w rejonie portu Sadama. Widok ku SEE
Tallin. Skrzyżowanie Pikk i Tolli. W tle wieża Oleviste kogudus. Widok ku SW
Tallin. Ulica Oleviste. Oleviste kogudus. Widok ku NW
Tallin. Detal na ścianie budynku Oleviste 3 od strony kościoła. Widok ku SSW
Tallin. Drzwi Oleviste kogudus. Widok ku E
Tallin. Ulica Lai przy 36C (budynek między bramami), blisko ulicy Vaimu. Widok ku E
Tallin. Ulica Lai przy skrzyżowaniu z Vaimu. W centrum Oleviste kogudus. Widok ku N
Tallin. Ulica Aida. Widok z Lai ku W
Tallin. Ulica Suur-Kloostri. Po prawej w tle Tallinna Issanda Muutmise peakiriku kogudus. Widok ku W
Tallin. Mury miejskie przy ulicy Gümnaasiumi. Po lewej wieża Kuldjala torn, po prawej Nunnadetagune torn. Widok z Suur-Kloostri (po E stronie bramy muru miejskiego), ku N
Tallin. Ulica Nunne nieco na zachód od skrzyżowania z Väike-Kloostri. W tle stoki i mury wzgórza Toompea. Widok spod Hoteli Imperial ku SWW
Tallin. Ulica Nunne (po lewej seledynowy dom nr 7, po prawej beżowy dom nr 9) nieco na południe od skrzyżowania z Väike-Kloostri. W tle stoki i mury wzgórza Toompea (widoczne budynki pod adresami Kohtu 12 po lewej i Toom-Rüütli 10 po prawej). Widok spod ku SW
Tallin. Ulica Nunne 5 i 7. Widok ku SW
Tallin. Stoki i mury wzgórza Toompea (widoczne budynki pod adresami Kohtu 12 po lewej i Toom-Rüütli 10 po prawej) i drzewa w parku Kitseaed. Widok z ulicy Nunne przy skrzyżowaniu z Lai ku SW
Tallin. Skrzyżowanie Pikk z Voorimehe. Widok ze skrzyżowania Pikk z Nunne ku E
Tallin. Widok z ulicy Pikk jalg na Suomen Suurlähetystö pod adresem Kohtu 4 (po lewej) i Eesti Teaduste Akadeemia pod adresem Kohtu 6 (po prawej). Widok ku SWW
Tallin. Ulica Pikk jalg. W tle Aleksander Nevski katedraal. W głębi budynek Riigikogu o barwie różowawej. Widok ku SWW
Tallin. Wizerunek Nikołaja na elewacji nad północnym przedsionkiem Aleksander Nevski katedraal. Widok z Lossi plats ku S
Tallin. Riigikogu (parlament). Widok z Lossi plats ku SWW
Tallin. Eestimaa rüütelkonna hoone. Widok z Kiriku plats (po prawej uliczka Kohtu) ku NE
Tallin. Na pierwszym planie po lewej skrzyżowanie Pikk z Lai, a w centrum skrzyżowanie Pikk z Voorimehe. W tle nieco na lewo od centrum widoczny port morski. Widok z punktu widokowego przy ulicy Kohtu, na wzgórzu Toompea, ku E
Tallin. Widok na port morski (po prawej budynek terminalu D, oznaczony ową literą) z punktu widokowego przy ulicy Kohtu, na wzgórzu Toompea, ku NEE
Tallin. Na pierwszym planie zabudowa między ulicami Nunne (po prawej) i Suur-Kloostri (po lewej). W centrum do lewej, mury obronne od Suur-Kloostri, wzdłuż Gümnaasiumi. Głębiej w centrum wieżyczka Tallinna Issanda Muutmise peakiriku kogudus, a głębiej Oleviste kogudus. Widok z punktu widokowego przy ulicy Rahukohtu, po N stronie wzgórza Toompea, ku NE
Tallin. W centrum wieżyczka Tallinna Issanda Muutmise peakiriku kogudus, a głębiej Oleviste kogudus. Po lewej dach wieży przy brami na ulicy Suur-Kloostri. Widok z punktu widokowego przy ulicy Rahukohtu, po N stronie wzgórza Toompea, ku NE.
Tallin. Na pierwszym planie park Toompark. W centrum stacja kolejowa (końcowa) Balti jaam. Po prawej ulica Nunne. W tle z lewej dzielnica Pelgulinn, a z prawej dzielnica Kalamaja. Widok z punktu widokowego przy ulicy Rahukohtu, po N stronie wzgórza Toompea, ku NW.
Tallin. Na pierwszym planie park Toompark. W centrum budynek hotelu Shnelli przy stacji kolejowe (końcowej) Balti jaam (południowe część dworca po prawej stronie zdjęcia). W tle dzielnica Pelgulinn. Widok z punktu widokowego przy ulicy Rahukohtu, po N stronie wzgórza Toompea, ku NW.
Tallin. Na pierwszym planie drzewa parku Toompark. W centrum stacja kolejowa (końcowa) Balti jaam (wschodnie skrzydło dworca). W tle dzielnica Kalamaja. Widok z punktu widokowego przy ulicy Rahukohtu, po N stronie wzgórza Toompea, ku NNW.
Tallin. Budynek Tallinna Kesklinna Valitsus przy skrzyżowaniu Nunne (z lewej) i Suur-Kloostri (z prawej). Widok z punktu widokowego przy ulicy Rahukohtu, po N stronie wzgórza Toompea, ku N
Tallin. Budynek Stenbocki maja. Widok ze schodów Patkuli trepp pod punktem widokowym przy ulicy Rahukohtu, po N stronie wzgórza Toompea, ku W
Schody Patkuli po N stronie wzgórza Toompea. Widok ku W
Tallin. Jaani kirik przy Vabaduse väljak 1 (południowa część starego miasta). Widok ku SEE
Tallin. Prace budowlane lub archeologiczne (może jedno i drugie) na Vabaduse väljak. Widok ku SSE
Tallin. W centrum Niguliste kirik. Widok po N stronie skrzyżowania ulic Harju, Rüütli i Müürivahe Tänav, ku NW
Tallin. Ulica Dunkri widoczna ze skrzyżowania z Raekoja plats. W głębi, w tle widoczne Suomen Suurlähetystö pod adresem Kohtu 4 i Eesti Teaduste Akadeemia pod adresem Kohtu 6. Widok ku SWW
Tallin. Ulica Vana turg. Widok ze skrzyżowania z Vene, Vanaturu kael i Viru tänav. W głębi skrzyżowanie z Suur-Karja i Kuninga, a przy nim szary budyne Tallinna Rüütliordude Muuseum i jasny budynek Piiskopi maja (w centrum). Widok ku W
Tallin. Budynek po południowo-wschodniej stronie skrzyżowania Vana turg, Vene, Vanaturu kael i Viru tänav. Widok ku S
Na promie w Tallinie
Widok z promu na Tallin
Widok z promu na Tallin
Widok z promu na Tallin
Na promie w Zatoce Fińskiej
Wyjście z promu w Helsinkach
Helsinki. Helsingin tuomiokirkko. Widok z placu Senaatintori. Widok ku NW
02.08 Po śniadaniu ruszyliśmy we czworo z powrotem do centrum miasta. Odczekaliśmy swoje na autobus, a potem przerzut metrem. Spotkaliśmy się przy ratuszu. Tego dnia, przez jakiś czas zaszczyciła nas również Francuzka. Do południa kręciliśmy się blisko portu, zaglądający m.in do cerkwi, ale było to krótkie, gdyż czekaliśmy na lokalny prom na wyspy twierdzy Suomenlinna. Pospacerowaliśmy sobie po niej dość długo. Wpierw koło kościoła/kaplicy, potem po zachodniej części wyspy. Jednak koleżanka wywinęła orła, a mi zepsuł się aparat (z tego powodu, brak kolejnych zdjęć z aparatu (aż do maja 2009). Pozostałe fotografie z tego wyjazdu są z komórki oraz część fotografii (w okolicy Sorlampi )jest z aparatu Kazika, ale wykonane przez mnie na moją kartę). Około 16 pojechaliśmy metrem i autobusem do dzielnicy Arabia (a w każdym razie gdzieś tej okolicy) do jednego z mieszkań. Tam. m.in zabawa w Guitar Hero. Tam przesiedzieliśmy do 22, po czym udaliśmy się do lokalu w Kamppi. Wyszliśmy po 1 w nocy, i trzeba było jeszcze wrócić by się wyspać.
Helsinki. Budynki przy ulicy Katavarant nad N krańcem kanału Katajanokan kanavaa, a w tle, w centrum, Uspenskin katedraali. Widok z ulicy Meritullintori ku SSE
Helsinki. N kraniec kanału Katajanokan kanavaa i most Katajanokanlaituri. Widok z południowego brzegu (Linnanlaituri) bardzo niewielkiej przystani Linnanallas (na fotografii), ku NNE
Helsinki. Południowy brzeg (Linnanlaituri) bardzo niewielkiej przystani Linnanallas (po prawej), Po lewej północny fragment portu Kauppatori. Widok ku W
Helsinki. Twierdza Suomenlinna (SE od centrum miasta). Widok z mostu Susisaaren silta, łączącego wyspę Susisaari z Iso Mustasaari. Widok ku S
02.09 Była piękna słoneczna pogoda. Wyspać się nie dało. Mało tego, wyruszyliśmy wcześniej niż dnia poprzedniego. Zebraliśmy się na uniwersytecie, gdzie posłuchaliśmy prezentacji jednej z koleżanek. Nim tak się stało, wszyscy mniej lub bardziej przysypiali. Obejrzeliśmy w jakich warunkach przebiega nauka, popatrzyliśmy sobie na widoki z dachu. Rzut oka na reaktor zanurzony w wodzie i wskaźnik zanieczyszczenia powietrze (o ile dobrze pamiętam). Potem na krótko przerwa w mieszkaniu, by odsapnąć resztki wyczerpania. Koło 14 wyruszyliśmy na miasto, by zagrać w grę, która polegała na odwiedzeni jak największej liczby zabytków z mapy. Taka trochę gra na orientację. Zakończyliśmy po jakichś 3 godzinach. Na moment pożyczony został przez mnie rower od koleżanki, która akurat tak przybyła. Krotka przejażdżka na podjeździe ulicy Tredje, odchodzącej od Helsinginkatu. Wieczorem wizyta w kolejnym lokalu, tym razem ze spokojną (poprzedni był głośny) muzyką. W sam raz po wyczerpującym dniu. Potem jeszcze trochę bilarda, ale mało poważnego. Znów skończyło się koło 1 w nocy.
02.10 Do południa wizyta w Muzeum Przyrody. Zakup biletu na prom do Szwecji (później nie byłoby na to czasu). Potem łyżwy w SW części miasta. Do tego w ramach posiłku - bułka z reniferzym mięsem dla chętnych. Wieczorem spotkanie na kampusie, także nie trzeba było nigdzie jechać. W jego trakcie gra w Ryzyko (gra trochę przysiadła w połowie i nie została skończona) i sporo zabawa z psem Menma (Memma?).
02.11 Tego dnia taki trochę wykład, prezentacja o samym mieście - generalnie urbanistyka. Potem sanki i na koniec udaliśmy się do wieży widokowej w centrum miasta. Było dość pochmurno. Dzień raczej nijaki. Wieczór u jednego z kolegów części SW miasta.
02.12 Autami pojechaliśmy do Poorvo. Uczniowie jednej ze szkół jeździli na ciężarówkach poprzebierania w różnorakie stroje. Coś jak karnawał czy studniówka. Samo miasteczko było bardzo fajne. Sporo się nałaziliśmy, po czym pojechaliśmy pod miasto do fabryki czekolady, a potem jeszcze odwiedziliśmy market, by nabrać zakupów na kilka kolejnych dni. Nie wracaliśmy do miasta, lecz pojechaliśmy do chaty studenckiej w lesie na jeziorem (pisząc w pokorze - nawet z wykorzystaniem zdjęć, nie jestem w stanie zidentyfikować położenia tej chatki na mapie). Jazda po nocy, przez śniegi i przez lasy. O mało nie zgubiliśmy drogi. Dotarliśmy koło 18. Zaczęło się od przyniesienia wody z przerębla, położonego kilkadziesiąt, jeśli nie tylko kilkanaście metrów w dół po schodach. A potem się działo, także płynnie przechodzimy do dnia kolejnego...
Rower w Poorvo
W sklepie w Poorvo
W drodze do chatki w lesie na północ od Helsinek
W drodze do chatki w lesie na północ od Helsinek
W drodze do chatki w lesie na północ od Helsinek
02.13 Powiedzmy, że każdy się budził w swoim czasie i adekwatnym do tego stanie. Na śniadanie owsianka z jogurtem. Moja pierwsza owsianka w życiu i od razu taka smaczna. Po 13 wyjechaliśmy autami, by pospacerować sobie po lesie 2 rejonie Sorlampi. Przerwę na grilla zrobiliśmy sobie przy jakiejś wiacie. Dzień był słoneczny i bezchmurny. Powróciliśmy jeszcze przed zmrokiem. Jeszcze sauna, zakończona tarzaniem się w śniegu - wtedy naprawdę nie czuć, by był zimny. A potem było jak wczoraj, albo jeszcze bardziej...
Finlandia na północ od Espoo (NW od Helsinek). Wiata turystyczna z grillem w rejonie Sorlampi.
02.14 Ponownie każdy wstał jak mógł. Parę osób z tutejszej ekipy wyjechało autami coś załatwić. Zabawna atmosfera odcięcia od świata. W zeszycie pozostawiona została pamiątka naszej tam bytności. Tego dnia opuszczaliśmy Finlandię, by popłynąć do Sztokholmu. Na prom zameldowaliśmy się 16-17. Ten był inny. Przez jego środek była poprowadzona wysoka galeria, a ściany były oknami do kajut. Trzy pokłady kajut. Wypłynęliśmy o 17:30, pozostawiając nadmorską stolicę, w porcie której zalegały cienkie warstwy lodu. Ciekawostką była mapa trasy, lampeczkami bieżące wskazującą położenie i już przebyty odcinek. Nie było już zwiedzane z takim podekscytowaniem jak za pierwszym razem. Chciało mi się lepiej obejrzeć statek, ale bolała mnie głowa tak potwornie, że bardzo szybko zachciało mi się spać (tym razem mieliśmy kajuty, bo kurs trwał całą noc). I było mi tego bardzo szkoda.
02.15 Na szczęście, dzięki temu wreszcie się udało wyspać i obudzić bardzo wcześnie. Nawet nie zdążyliśmy wpłynąć do Sztokholmu, choć już byliśmy bardzo blisko. Została jeszcze może dwie godziny, może trzy. Jak poprzednimi razami, zachciało mi się wyjść na zewnątrz, by podziwiać mijane krajobrazy. O 11 już staliśmy na stałym lądzie. Trzeba było trochę się przewalutować, schować bagaże, zakupić bilety na komunikację miejską. Z portu pojechaliśmy metrem do centrum, po czym zaczęliśmy zwiedzać. Na początku przemieszczaliśmy się wzdłuż rzeki do jej ujścia, by rozdzielić się zasadniczo na dwie grupki - większość poszła do Muzeum Vasa. Ja z Kaz. udaliśmy się do muzeum Historii. Po 17 zebraliśmy się razem i ruszyliśmy na centralne wysepki starego miasta. Zakupy w lokalnym sklepie, gdzie przeraziły mnie ceny chleba.
Udaliśmy się trochę na zachód, po północnej stronie rzeki. M.in pod ratusz miejski, skąd zaczęliśmy wracać. Nocny spacer, już zmęczeni i śpiący, zakończyliśmy na dworcu autobusowym. Nie braliśmy żadnego noclegu, ten czas przeznaczając na zwiedzanie. Od północy, prawie do trzeciej przesiedzieliśmy jakimś lokalu, ale ten był zamykany, więc jeszcze się przespacerowaliśmy, tak mniej więcej do piątej rano. Niestety. Na dworcu można było poczekać, ale nie zasypiać, bo przychodził ktoś z ochrony i budził. Raptem kilka godzin nam zostało i z trudem udało się uszczknąć choć trochę snu.
Widok w rejonie szwedzkim, z promu na trasie Helsinki - Sztokholm
Na promie w pobliżu Sztokholmu
Widok z promu w rejonie Sztokholmu
Widok z promu w rejonie Sztokholmu
02.16 Co bardziej wypoczęte osoby ruszyły jeszcze na chwilę na miasto. We mnie już nie było na to ochoty. Przed 12 skończyło się nasze pokutowanie. Autobusem pojechaliśmy do portu lotniczego Skavsta koło Nyköping. Przed 14 odprawa, która przebiegła sprawnie i pomyślnie. O 15 byliśmy jeszcze na ziemi, a kwadrans później wysoko ponad chmurami. Widoki piękne, ale wskutek niewielkiego rozmiaru okna i nieszczęsnego skrzydła nieco z tyłu, widoki dość ograniczone. Sam lot minął bezproblemowo. O 16:30 już lądowaliśmy. I to było najgorsze. Wskutek zmiany ciśnienia było we mnie wrażenie, jakby mi miała pęknąć jakaś żyłka w oku. Nie pękła (chyba), ale głowa mnie rozbolała i trwało kilka dni, nim przestało się odczuwać ten skutek.
Na lotnisku Skavsta
Na lotnisku Skavsta. (Tym samolotem leciało się do Warszawy na Okecie)
Nad Szwecją na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Nad Szwecją na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Nad Szwecją na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Nad Morzem Bałtyckim na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Nad Morzem Bałtyckim na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Nad Morzem Bałtyckim na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Chmury chyba już nad Polską na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Nad Polską (chyba nad Mazowszem) na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Nad Polską (chyba nad Mazowszem) na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Nad Polską (chyba nad Mazowszem) na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Nad Polską (chyba nad Mazowszem) na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Nad Polską (widoczna Wisła) na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Nad Polską (chyba Wyszogród, Wisła i ujście Bzury) na trasie między portami lotniczymi Skavsta a Okęciem
Rower:
Dane wycieczki:
0.05 km (0.00 km teren), czas: 00:01 h, avg:3.00 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Lutoferyjny zmroknocny nad Wisłą
Wtorek, 3 lutego 2009 | dodano: 03.02.2009Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Pół nocne
Choć początkowo naszła mnie rezygnacja, nie dało rady wytrzymać, że tak bezczynnie siedzę. Jechać miało się już poprzedniego dnia. Ostatecznie jednak zdjęcia tych, którzy ruszyli się w godzinach porannych, trochę zmotywowały mnie do działania. Niewiele ale jednak. Kręciło się nad Wisłą, po wale i na kępie oraz trochę po lesie. W pewnym momencie, 50m przede mną przebiegło 2-3 saren. Nie widziało się za dobrze ich liczby przez zmrok jaki zapadł. Z powrotem jeden pies za mną gonił, tak chyży że znalazł się 5 metrów przede mną, bo za bardzo się rozpędził, a inny stał na drodze. Duży, ciemny w nocy. Zobaczyło się go dopiero, gdy było się dość blisko niego. Na szczęście nie był agresywny i tylko coś burknął lekko do mnie. Na drodze lód. Kilka razy mi się poślizgnęło, ale bez przewrócenia się. Kawałek jechało się po dość płaskim terenie, z nogą służącą jako wspornik. Śniegu nie było dużo, ale rzeka wyrzuciła trochę kry na brzeg. W styczniu było go całkiem sporo, ale pod koniec miesiąca już zaczął topnieć po to, by zrobić miejsce na kolejne opady z przełomu miesięcy.
Kraniec DW 565 nad Wisłą. Widok ku SSE
Kraniec DW 565 nad Wisłą. Widok ku S
Ostroga regulacyjna, prowadząca na Kępę nad Wisłą, ok. pół kilometra na zachód od DW 565. Widok ku SSE
Kępa w Wychódźcu, chyba ok. 700m na SWW od DW565. Widok chyba na NEE
Kry na południowo-wschodnim brzegu Kępy w Wychódźcu, chyba ok. 1km na SWW od DW565. Widok chyba na wschód
Kry na południowo-wschodnim brzegu Kępy w Wychódźcu, chyba ok. 1km na SWW od DW565. Widok chyba na zachód
Kry na południowo-wschodnim brzegu Kępy w Wychódźcu, chyba ok. 1km na SWW od DW565. Widok chyba na wschód
Kry na południowo-wschodnim brzegu Kępy w Wychódźcu, chyba ok. 1km na SWW od DW565. Widok chyba na wschód
Nadwiślańska część Wilkówca. Widok na zachód
Nadwiślańska część Wilkówca. Widok na wchód
Rower:Delta
Dane wycieczki:
10.50 km (7.00 km teren), czas: 01:30 h, avg:7.00 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
LSTR - WOŚP'09
Niedziela, 11 stycznia 2009 | dodano: 16.01.2009Kategoria LSTR, Samotnie, Pół nocne, Z Księgowym
Rower pożyczony od kurierującej znajomej z wydziału. Przez Pola Mokotowskie do metra przy Rakowieckiej. Wysiadło się na Marymoncie. Modlińską do Legionowa, co nieco pomóc LSTR przy stoisku na Wośpie. Powrót tą samą trasą bardzo późno w nocy. Po powrocie do akademika okazało się, że jedna z wind doświadczyła awarii. Po powrocie do pokoju, pożyczyło się aparat kolegom z wydziału, którzy udali się na Wośp pod PKiN. Niewyraźnie zapamiętał mi się ten dzień.
Awaria w akademiku
Rower:
Dane wycieczki:
35.00 km (0.00 km teren), czas: 01:30 h, avg:23.33 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)