Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12598 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Roweralia I - Przez Puławy

Czwartek, 7 maja 2009 | dodano: 07.05.2009Kategoria >200, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Gminy, 2009 Bieszczady

Dzień wyjazdu od rano dłużył się niesłychanie. Ćwiczenia i pobieżne na mapę spoglądanie. Gdzie konkretnie? Tu czy tam? Co najlepiej jest zobaczyć. Pytało się innych, co w tych stronach kiedyś byli, chodzili i spali. Tak naszkicował się wyprawy plan jeszcze przed południem. Po obiedzie krótka drzemka. Może z godzinę, wielce jednak pomocna. Czas na wydział ruszyć po raz ostatni, posiedzieć dwie godziny i do bazy wrócić raz jeszcze. Lekkiej nadszedł czas kolacji. Pakowanie i kanapek szykowanie. W pokoju lekkie rozmowy i obawy.


Widok z akademika przed wyjazdem ku E

Etapu pierwszego, etap pierwszy


Start przez Warszawę, pędząc od 22 nocnej godziny. Na Ursynów wpierw skierować pierwsze kroki trzeba. Tam spotkanie z G., oddając jej dysk, pożyczony kilka dni temu. Pogadało się i pożegnało, w noc ruszając jasną. Prawie-pełnią oświetlona witała droga, przed kołami rozpościerając się bez przerwy. Przez Wilanów, potem Konstancin i Górę Kalwarię. Rozmyślania w pierwszych ruchach korby. Jadąc tak, toczyła mnie wściekłość na ruch miejski. W Górze Kalwarii o 1 w nocy. Tam przerwa na zjedzenie kanapki. Już metrów paręset odjechało się metrów, gdy udało mi się uświadomić, że nie mam rękawiczek - powrót do miejsca przerwy.


SGGW. Zasadniczy początek wyprawy, po oddaniu pożyczonego dysku przenośnego


DW 724. Konstancin-Jeziorna N. Budynek Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Widok ku S


DK 79. O 2:12 chyba Pilica

Minęło się rondo Kalwaryjskie. Potem stację i do Czerska zjazd. Minęło się miejsce, gdzie ongiś, przed ośmiu miesiącami, w nocy na podbój Warki się jechało. Teraz w lewo - do Kozienic, zwalniając tempa. I tak jechało się, gnało i pędziło. Szara lampka na niebie, wiatr na plecach i radość na twarzy. Kryjąc się w nocy. Dziwowało mnie niezmiernie, gdy z lekkością kręciły się koła. Bez problemu. Bez zmęczenia. Co czas jakiś tylko popijało się wodą bez zsiadania.


DK 79. Elektrownia Kozienice. Widok ku E

Rankiem udało się dotrzeć do Kozienic. Na granicy nocy i dnia się tam przybyło i tempo zmniejszyło. Jakby wraz z księżycem, wraz ze świtaniem odebrano mi siłę. Coraz wolniej udało się dostać Puław. Tam przez most, który przed dwóch laty w budowie był przez mnie widziany. Wraz z trojgiem wędrowców w owym czasie, dwie jesienie wcześniej, gdy też i most zaczynał swe przygody. Teraz kryzys zastał mnie niespodziewanie. W Puławach. Przy drodze do Kazimierza Dolnego...


DW 691. Stawy w Bąkowcu. Widok ku SEE


Wysokie Koło. DW 738. Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego. Widok ku E


Wysokie Koło. DW 738. Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego. Widok ku E


Wysokie Koło. DW 738. Cmentarz Wojenny z IWŚ. Widok ku E


Wysokie Koło. DW 738. Cmentarz Wojenny z IWŚ.

Etap drugi, Lubelszczyzną zwany potocznie


Po przekroczeniu mostu, po wjeździe na tereny lubelskiego województwa, opadły moje siły. Przez Puławy ledwo udało mi się przedostać trasą taką, jaką udało mi się poprzednio zapamiętać. Przy wyjeździe widać było część drogi na etapie modernizacji. Prędkość bardzo tam zmalała. Dotoczywszy się do Bochotnicy, przed miejscowością tą, nastąpił skręt na wał w kierunku promu. Usiadło się na drodze w bramie i rozpoczęło swoje pierwsze śniadanie.


Bronowice. Most Jana Pawła II w ramach przyszłej S12. Widok ku E


Puławy. Most Jana Pawła II w ramach przyszłej S12. Widok ku NEE


Puławy S. Kazimierska w remoncie. Widok ku N

Nie wjeżdżało się do Kazimierza. Uprzednio skręt w lewo, zaczynając pierwszy podjazd, który stępił moje siły. Przejechało się kilka kolejnych i trzeba było się zatrzymać. Na poboczu, w lasku, w okolicach Mieczysławki, w końcu w sadzie zachciało mi się legnąć na ziemi, na wznak położyć i tak się medytowało przez kwadrans, sił mentalnych i fizycznych szukając. Odbudowało się w końcu te niezbędne do dalszej jazdy, jednak godzina poranna nadal mnie ciemiężyła.


Bochotnica. Przerwa przed wsią. Na drugim brzegu widoczna wieś Nasiłów. Widok ku NWW

Mimo wszytko, powoli dalej się ruszały koła. Tak... Poranek był złą dla mnie porą. Niewiele pozostało w pamięci z tego odcinka, ale już niedaleko zostało do Opola Lubelskiego. Tuż przy wjeździe, we wsi Wola Rudzka, ukazał się stary i zabytkowy młyn z cegły. Dookoła stawy niemalże wchodzące na wysokość drogi. Za nimi już czekało samo Opole. Przed miasteczkiem tereny jak pieprz suche, niczym pustynia, z ziemią spękaną od wód braku. Tylko się tamtędy przemknęło. Później, zamiast na Chodel, zachciało mi się zerknąć na uroki tamtejszych wsi. Wiatr zaś wciąż wiał w plecy.


Wola Rudzka. Młyn wodny na rzece Chodelce. Widok ku W


Wola Rudzka. Młyn wodny na rzece Chodelce

Jechało się przez wioski bliżej mi nieznane. W Ludwikowie/Wandalinie skręt na wschód do Białowody, w niej zaś znów na południe do wsi Boby, a stamtąd na Moniaki. Raz pod górę na niskich obrotach, potem już przez równinę. Wnet się zaczął zjazd. Pierwszy, szybki, szalony. Między kamieniami, małymi wąwozikami, po tak dzikiej, gruntowej drodze, prędkość między 40 a 50 kilometrów licznik wskazywał, a nigdzie, oprócz samego końca, nie spadła poniżej tej wartości. Prędkość i manewry. Przeżycie to ciekawe.


Boby-Kolonia. W centrum kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Widok ku W


Pola wsi Moniaki (sama wieś po lewej). Po prawej w tle wieś Wierzbica (wraz z lasem na horyzoncie w centrum). Widok ku NNE


Pola wsi Moniaki. Widok ku E


Droga ze wsi Moniaki do Bęczyny. Widok ku S

Wyjazd w Bęczynie, wiosce niewielkiej, wyłoniwszy się z lasu po piaszczystej drodze. Wkrótce, tuż za progiem wsi, dojazd do Urzędowa, a stamtąd do Kraśnika. Tam mnie wymęczyło. Się jechało, jechało, jechało, jechało, jechało, jechało, jechało... a miasto nie kończyło się wcale. Już wkurzać mnie zaczęło. Chciałby się przysiąść gdzieś w parku, gdzieś na ławce. Nie... Droga, droga, droga... Droga prosta niczym strzała... Nagle przebudzenie. Jest rozjazd! Jest "centrum". Ulga niesłychana. Skręt w prawo. Kierunek ku SW obrany.

Nie ujechało się wiele. ZUS czy bank - nieważne - stał, a przed nim wysoki murek o odpowiedniej ku słońcu ekspozycji. Trzeba było nieco rozpakować worek, by wyjąć jedzenie. Tymbark, resztki "sałatki kanapkowej", która w worze podróżnym powstała. Czekolada wnet zniknęła również. Na koniec chciało mi się to wszystko popić, wykorzystując resztę tymbarka, gdzie już niewiele płynu zostało. Po pomacaniu przestrzeni za mną i obróceniu się tam, okazało się, że jednak jej brak. Gdzie jest picie? Sama trawa... Nawet nie udało się spostrzec... A było tak: Tuż przed paroma minutami, jeszcze w czasie rozpakowywania, butelka powędrowała za murek. W czasie posiłku, tuż przy murku przechodziło młode małżeństwo. Dzieciak ich, jakiś drobny, zręczny, po murku kroczył. Jako że jakaś część tej przestrzeni była przez mnie zajmowana, musiał mnie obejść po trawie, po czym pomaszerował dalej. Czyżby taki był los, tragicznego zniknięcia butelki? Nikt już nigdy nie miał się tego dowiedzieć.


Kraśnik. Lubelska. Urząd Stanu Cywilnego. Widok ku NW


Kraśnik. Lubelska. Przerwa "obiadowa", w trakcie której zniknęła butelka z tymbarkiem...

Z powodu zamiany kierunku, wiatr trochę zaczął przeszkadzać. Siły znów porządnie udało się wzmocnić. Senność gdzieś odpadła. Znów w pędzie i na wyższych biegach się jechało. Teren też niejako sprzyjał. W niektórych miejsca jechało mi się bardzo szybko. Tak zostawiło się za sobą Modliborzyce do Janowa Lubelskiego docierając. Chciało mi się zatrzymać w jakimś sklepie zatrzymać i tam uzupełnić zapasy, lecz nim się wjechało do centrum, już trzeba było wyjeżdżać z miasta. Tak trasa prowadziła. Bez wahania poniosło mnie w kierunku Niska, wyczerpując powoli zapasy cieczy chłodzących. W miejscowości Kąty skręt na Jarocin, lecz źle to było. Za późno. Poniosło mnie przez las. Za lasem łąka i pola, a na drodze piach, nim twardą nawierzchnię w końcu się udało spotkać. Wkrótce jednak wychynęło się na spokojną trasę asfaltem pokrytą. Tak po kilometrach paru i w sklepie wizycie, udało się dotrzeć do Dąbrówki. Tam wizyta u Do.. Trochę się porozmawiało, podjadło, przenocowało i odpoczęło. Dotarło się tam w okolicy godziny 16. Sen trwał od 17-18 do 22. Przerwa na kolacje i od północy, czy też pierwszej, znów w sen, aż do czwartej z rana.


DK 19. W tle dolina Wyżnicy. Widok ku NEE


DK 19. Dolina Wyżnicy. Po lewej widoczny kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Stróży-Kolonii. Widok ku NEE


DK19 między Kraśnikiem i Polichną. Widok ku SE


DK19. Pola Polichna (miejscowość za plecami). Widok ku S


DK19. Modliborzyce. W dolinie rzeki Sanna. Widok ku S

Zaliczone gminy

- Magnuszew
- Kozienice
- Sieciechów
- Garbatka-Letnisko
- Gniewoszów
- Karczmiska
- Opole Lubelskie
- Urzędów
- Kraśnik (M+W)
- Szastarka
- Modliborzyce
- Janów Lubelski
- Jarocin
- Ulanów
Rower:Unibike Dane wycieczki: 265.25 km (10.00 km teren), czas: 12:50 h, avg:20.67 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ktakj
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]