Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Z Warszawy do Krakowa II - Na zachód od Końskich

Sobota, 4 lipca 2015 | dodano: 11.08.2015Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2015 Wyżyny Polskie W


Pobudka przed 7 rano. Namiot nie rozkładany, więc szybko się udało sprzątnąć. Do szosy spacerkiem. Pół godziny później zjazd do Inowłodzi - 8 lat po ostatniej wizycie, w czasie powrotu z Bikeorient, w trakcie pokonywania pierwszego przekroczenia 300km w 24h. Ongiś tylko do kościoła się udało dotrzeć. Tym razem objechać ruiny zamku, których prace restauratorskie trwały od tamtego czasu.


Inowłódź. Zrekonstruowane fragmenty zamku Kazimierza Wielkiego. Widok ku SW

Droga za miasteczkiem w trakcie przebudowy. Zachodnie zbocza oczyszczone z drzew i krzewów do stanu pustyni. Zdaje się, że przy okazji wywieziono bardzo dużo ziemi. Tuż za zabudowaniami zaczynał się las, a droga przezeń prowadząca znajdowała się w drugiej fazie prac, z jednym pasem w pełni ukończonym. Z lewej, w pewnym oddaleniu widoczne był zalążki przyszłej trasy rowerowej/chodnika. Z powodu dwóch kompletów świateł tymczasowych, auta jechały w pakietach, między którymi były długie okresy spokoju. Nie było też ich tak wiele, gdyż ruch ciężarowy puszczono obwodnicą w stronę Tomaszowa Mazowieckiego.

Przy przekraczaniu rzeczki Giełzówka, ruch skierowano na boczny pas zachodni trasy starej lub tymczasowej. Most nie był jeszcze ukończony. Kilkaset metrów dalej, gdy dały się zauważyć pierwsze zabudowania Dęborzeczki, droga prowadząca wiaduktem była zamknięta. Poprzez znaki, mnie i inne pojazdy skierowano drogą wiodąca na wschód. Nie było ochoty zbytnio oddalać się od obranego kursu, więc po ujrzeniu dworca kolejowego, przyszła mi do głowy myśl, by tam przedostać się na drugą stronę torów. Tak też wyszło, choć z nasypu rower z bagażami trzeba było sprowadzić. Po drugiej stronie ledwo wyjeżdżona, zarośnięta dróżka, która prowadziła z powrotem w kierunku wiaduktu. Ten był rozebrany w części centralnej, a w pobliżu stała koparka. W cieniu drzew odpoczywanie przez kilkadziesiąt minut, równocześnie się posilając.


Dęborzeczka. Przebudowa wiaduktu DW 726 ponad linią kolejową nr 22 z Tomaszowa Mazowieckiego do Radomia. Widok ku NWW

Dalsza trasa na południe odbywała się po odnowionej asfaltowej drodze. Mijało się kilka skrawków wsi, ale większość czasu było to dość równinne pustkowie, z kilkoma obszarami leśnymi.  Aut też nie jechało wiele, co nie dziwi ze względu na remont trasy. Po pokonaniu kolejnego wiaduktu nad torami i ujechaniu jeszcze kilku kilometrów, o 9:11 wjazd do Opoczna. Długi, nieco rozlazły zjazd w kierunku rzek Wąglanka i Drzewiczka. Krótki postój przy parku naprzeciw zamku (przebudowa ruin z roku 1927, stąd nie wyglądał zbyt efektownie). Można się też było pozbyć nadmiaru śmieci. Minął mnie jakiś szosowiec, a wnet i ja.


DW 726. Opoczno (osiedle "drzew"). Widok ku SSW


Opoczno przy rondzie DW 726 i Biernackiego. Rzeźba "Pegaz" z 1982 rautorstwa J. Sikorskiego. Widok ku NW


Opoczno. DW 726. Zamek Kazimierza Wielkiego. Widok ku SEE

Między obiema rzekami, po zachodniej stronie drogi, znajdował się spory zbiornik wodny, najwidoczniej rekreacyjny. Za rzeką kurs południowy. W Ogonowicach przerwa na przystanku i początek odczuwania upałów tej wyprawy. Po kilku minutach przerwy kurs do Ostrowa, gdzie skręt w pierwszą asfaltową drogę na wschód. Jakość jej była dość słaba i pięła się z wolna w górę. Mijało się obwoźny sklep spożywczy, a tuż za wsią ponowna przerwa. Z wolna dojazd do wsi Parczów. Na skrzyżowaniu krótki dylemat, czy trafiła mi się właściwa trasa, ale dalsza jazda według wstępnego planu i obserwacja układu dróg, potwierdzały obrany kurs.


Białaczów. Ratusz z XVIII w., współcześnie biblioteka. Widok ku NW


Białaczów przy wyjeździe w do DW 726. Pałac Małachowskich z XVIII w. Widok ku NEE

Około 10:20 przejazd przez Białaczów. W centrum znajdował się ciekawy, leciwy już, budynek biblioteki, a dalej pałac Małachowskich z obszernym parkiem. Nico dalej znajdowała się tabliczka, informująca o terenie rezerwatu grądowego, a z tego co widoczne było z szosy, w dużej mierze również olsu. Po dojechaniu do wsi Miedzna Drewniana nieco zmodyfikował się pierwotny plan podróży, dostosowując go do panujących warunków.


Żelazkowice. Po lewej kościół pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny z krańca PRL. Widok ku W

Przez kolejną godzinę, niemal równoleżnikowa trasa, prowadziła mnie do Paradyża. Od wsi Radwan do wsi Daleszewice przeważnie droga szutrowa, w dużym stopniu tragiczna z mnóstwem kamyków. Było ciężko nawet dla starego autobusu, który toczył się niewiele szybciej ode mnie. Krótki postój na jednym skrzyżowaniu z prostopadłą asfaltową, a drugi naprzeciw wejścia do zakładów produkujących ceramikę. W Paradyżu od razu wjazd na krajówkę, choć rozważana była też przerwa na uzupełnienie zapasów i posiłek.


Wielka Wola. Zakłady Ceramiki Paradyż. Widok ku SW


Wielka Wola. Kościół pw. Przemienienia Pańskiego z w. w Paradyżu. Widok ku SW


Wielka Wola. Kaplica z 1824 r. Widok ku SW

We wsi Krasik skręt na południe. W Rożenku przejazd mostem nad rzeką Czarna Konecka. Po lewej widać było stary budynek młyna i kilku ludzi, którzy postanowili ochłodzić się w płytkim nurcie. Po krótkim podjeździe, w cieniu na rozdrożu dróg owej wsi, trzeba było chwilę odpocząć na stojąco. Kolejne 4 kilometry dłużyły się niesamowicie. O 12 mijało się tablicę oznajmującą początek Aleksandrowa. Po dojechaniu do centrum przerwa pod sklepem. Zniknęła większości drobnych, uzupełniły się zapasy wody i w ciągu tej półgodzinnej przerwy zjedzony został lód oraz dwa zimne napoje. No i na koniec niewielka przekąska.


Rożenek. Młyn z XIX w. na Czarnej Malenickiej. Widok ku SE


UG Aleksandrów. Widok ku N

Dalsza podróż w godzinach południowych była ciężka. Drzew i lasów brakowało, a przynajmniej w najbliższym sąsiedztwie drogi. Przejazd przez Jankowice i Siusice. Potem kilkunastominutowa przerwa przy ruinach dziwnego, niedokończonego budynku. Po przerwie przejazd przy wodnym młynie na Czarnej Koneckiej, która w tym miejscu rozdzielała się na dwa koryta, oddalone od siebie o kilkaset metrów. Upał wykańczał mnie w Zdyszewicach. Tam zwróciła moją uwagę tablica informacyjna.


Janikowice. Ruina domostwa w centrum wsi. Widok ku NNW


Janikowice. Droga do Marianowa. Widok ku E

Tuż przed granicą Żarnowa przerwa na poboczu i odpoczywanie przez kilkanaście minut w cieniu drzew. Wypróbowanie "holsa", który pomógł czerpać więcej przyjemności z picia wody, która wydawała się zimniejsza, niż w rzeczywistości. Do wyczerpania zapasów, w podobny sposób pomagał mi tak w dniach kolejnych. Żarnów przejechany szybko, pomijając oczywiście podjazd przy szkole oraz krótkie chwile, potrzebne na wykonanie zdjęcia bardzo ciekawego kościoła, przypominającego te znane z Wysp Brytyjskich. Kolejną przerwę trzeba było zrobić już przy lesie za miasteczkiem. Tam też był podjazd. Jeszcze jeden odpoczynek we wsi Łysa Góra (na chwilę zjazd z drogi, ku ruinie jakiegoś starego pojazdu). W Grębenicach ukazała się przyjemna panorama Płaskowyżu Suchedniowskiego. Przydałaby się tam jakaś solidna wieża widokowa.


Siucice. Młyn na rzece Czarnej Malenickiej w pobliżu granicy powiatów. Widok ku NE


Żarnów. Plac Piłsudskiego. Kościół pw. św. Mikołaja z XII w. Widok ku N


DK 74. Wjazd do Grębenic. Na horyzoncie Pasmo Oblęborskie. Widok ku SEE

Zjazd przez wieś oraz jazda przez las (w trybie góra-dół) po zacienionej stronie drogi przywróciły mi sprawność psychofizyczną. Najszybszy odcinek o tej porze dnia. Po pół godziny dojazd do Rudy Malenickiej. Przed wjazdem do miejscowości, po południowej stronie drogi znajdowało się miejsce postojowe z ławeczkami i zadaszeniem. Tam przerwa i solidny posiłek ze swoich zapasów. Przerwa trwała niemalże do 16.

Upał trwał dalej. Droga wiodła na zachód z jednym podjazdem o 20 m wzwyż i kolejnym w samym Fałkowie. Ten drugi, bardziej stromy, nieco udało się złagodzić, dzięki jeździe w kierunku ruin zamku (zadowalając się widokiem z drogi). Dojazd do ryneczku i po krótkiej chwili kurs na południe. Tuż za zakrętem zjazd z trasy w bok, gdzie trwała po części spacerowa przerwa. Trochę udało się rozruszać, a po przerwie żar był nieznacznie mniejszy. Nie pomogło. W Woli Szkuckiej przyszło mi się zgrzać na podjeździe. W jego wyniku popełniony został fatalny błąd.


Fałków. Ruiny zameczku z XVII w. Widok ku SSE


Fałków. Międzywojenny kościół pw. Świętej Trójcy. Widok ku NEE

Skręt w prawo. Początkowy asfalt ustąpił polnej drodze. Z najwyższego miejsca roztaczał się ciekawy widok w kierunku zachodnim (w tym widok na kościół w Fałkowie) i południowym (las i odległe pagórki). Po lewe, przy końcu i w głębi lasu słychać było głosy grupki dzieci, zabawiających się w bliżej nieokreślony sposób. Na zaciągniętych hamulcach zjazd szutrowo-polno-kamienistą drogą. Mijało się zabudowania gospodarstwa, wjeżdżało w piach, obszczekał mnie pies, psa okrzyczał właściciel, a mnie spokojnie doniosło do rozjazdu na dwie trawiaste "drogi".


Wola Szkucka. Droga do przysiółka Zygmuntów. Widok ku SW

Skręt w lewo. Początkowo dało się jechać, później koleiny były zbyt głębokie. Gdyby nie upał wpadłoby się jeszcze w błoto, lecz było całkowicie wyschnięte. Wyjście na bardziej równy odcinek, a tym do zwykłego szutru. Już mi się wydawało, że będzie dobrze. Pomyłka. Na rozjeździe o dwóch niepozornych drogach, padło na bardziej południowy. ~200 metrów udało się przejechać. Droga się skończyła. Teren był jak po ścince i wywózce drzew na dużą skale. Wydawało mi się, że zamiast się cofać, na skróty przejdę do hipotetycznego przebiegu drugiej odnogi. Zwątpienie naszło po 50 metrach spaceru przez rowy, jakie powstały wskutek prac leśnych. Wzdłuż jednego z nich na północ i w efekcie zrobiła się niewielka pętla. Powrót do do dróżki, a potem do rozjazdu. Tym razem padło na drugą odnogę.

Niezbyt dobrze widoczną drogą trzeba było jechać jak się dało. Przed siebie... W kilku miejscach pojawiły się końskie muchy. Na krótkim odcinku, głębokie dziury w bardziej błotnistym miejscu zostały zasklepione gałęziami iglastych drzew. Rowerem przejechać tego nie już nie można było. Później odcinek z kałużami i głębokim błotem, ale już bez gałęzi. Jeszcze więcej dręczących owadów. Wyjazd na ubitą szutrówkę. Powitana z satysfakcją. Odtąd owady mogły sobie marnować wątłe zapasy energii, by za mną gonić. Niewiele później dojazd do asfaltu. Owady mogły sobie dać spokój, ale nawet się nie chciało mi się wysilać, aby przed nimi uciekać.

Przejazd przez wieś Budy. Dojazd do nowo wybudowanego wiaduktu nad torami. Wyglądał, jakby powstał dla obficie uczęszczanej trasy, ale anie droga, ani okolica na taką nie wyglądała. Minęło mnie kilka aut, 4 rowerzystów i tyle. Trzeba się było zorientować w położeniu. Mimo problemów z lasem, udało się trafnie wytypować położenie, ale nie było pewności co do przebiegu granic gmin. Jeszcze była nadzieja że udało mi się zahaczyć o fragment Słupii, ale z biegiem czasu stawała się coraz niklejsza, aż prysła przy mapie w domu. Tyle trudu na nic. Brakowało mi mentalnych sił, by wtedy po nią jechać i się upewnić co do zdobyczy.

Po dłuższej jeździe kiepską szosą i powolnym podjechaniu na spore wzniesienie, nastąpił zjazd do Czermna. Krajówką gnało się tyle, ile było sił, tzn. na podjeździe wolno, a na zjeździe, tylko lekko wspomagając grawitację. Około 19:30 przejazd przez Przedbórz i dalej na północ. Przejazd przez Bąkową Górę. Dzień skończony za Zbyłowicami, na miedzy przy samotnym krzewie. Od drogi odgradzało mnie wysokie zbocz. Jak poprzednio, sen odbył się na samym tylko namiocie. Czuć było wielką potrzebę zregenerowania sił przed kolejnym dniem.

Zaliczone gminy

- Białaczów
- Paradyż
- Aleksandrów
- Żarnów
- Ruda Malenicka
- Fałków
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 147.63 km (8.50 km teren), czas: 09:35 h, avg:15.40 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa iechc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]