Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Warszawa - Przez Palmiry

Środa, 20 października 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Pół nocne, Z rodziną

Chłodnawo i pochmurnie. W nocy piękny księżyc, przeświecający przez chmury. Pod koniec podróży niewielki opad.

Po zajęciach rowerem do metra. Wyjście na Marymoncie, a dalej do Nocznickiego. Skręt w Rokokową, aż do przejazdu kolejowego. W tym miejscu ulica skręcała, ale można było pojechać dalej prosto, co mnie nęciło, ile razy nią się jechało. Teraz nadeszła na to pora, więc się po prostu ruszyło. Jakościowo słaba i mało używana. Ciągnęła się wzdłuż chaszczy. Domy były po lewej stronie, w odległości około ćwierć kilometra. Ciekawie było spojrzeć na ul. Radiową z tej perspektywy. Droga dotarła do budynku, w którym ktoś chyba pilnował porządku na torach. W każdym razie ktoś tam był i auto stało. Droga w tym miejscu skręciła do tego budynku, a dalej straciła resztki utwardzenia.


Końcowy odcinek linii nr 938 Warszawa Jelonki – Radiowo. Widok ku N


Końcowy odcinek linii nr 938 Warszawa Jelonki – Radiowo. Widok ku SEE

Dalsza jazda przyniosła niespodziankę. Po drugiej stronie torów stał opuszczony budynek, więc warto było wybrać się na rekonesans. Trwało to tak krótko, jak mały był budynek. Piętrowy, bez szyb, z piwnicą. Albo warsztat, albo też coś z kolejami, bo bezpośrednio przy torach stało. Z góry rozciągał się lepszy widok na okolicę. Dalej na zachód. Droga polna, miejscami gruz. Mijało się coś na kształt skrzyżowania, ale jechało się dalej. Tak droga się skończyła. Nie zawracało mi to jednak uwagi. Przez pole-łąkę była kontynuacja do Radiowej, więc tam kurs. Efekt był taki, że wyjechało się koło czyjegoś warsztatu samochodowego. Przejazd przez otwartą bramę, ale za którą nic nie stało. Można pomyśleć, że właściciel terenu nikogo nie spodziewał od strony torów. I tu był błąd.

Na światłach przerwa, by zmienić nieco ubiór. Z grubej kurtki na nieco lżejszy odpowiednik. Umęczyło mnie to, bo suwak nie działał jak należy. Po drugiej stronie, w Mościskach, zjazd na połowę Chabrowej, równoległą do 3 mają. Wierzbową powrót na główną i niebawem dojechało się do Lasek. Nieco mnie tam pogubiło. Skręt na północ zaraz za rondem koło kościoła. Małymi uliczkami jechało się wzdłuż lasu po lewej stronie. Dojazd do zakładu dla ociemniałych i wjazd na trakt partyzancki. Była już wieczorna szarówka i minimalna widoczność. Tak rozpoczęła się nocna jazda przez Kampinoską Puszczę.

Traktem przejazd do Sierakowa. Tam już drogę oświetlały latarnie. Przejazd asfaltem do końca wsi, aby dalej przeć na zachód. Wyjazd z zabudowy i po jakimś czasie mijało się kilka luźno położonych domów. Mijało się je. Spieszno było jechać dalej. Jazda o tej porze przez las dawała niesamowite doświadczenia. Zdarzyło się, że niemal dokładnie tą sama trasą już mi się zdarzyło jechać wcześniej, ale odbyło się to w dzień. Mimo tego nie udało mi się jednoznacznie stwierdzić, ani gdzie dokładnie jestem, ani jak daleko mi zostało do jakiejś cywilizacji. Rosło pragnienie, by jak najprędzej się przebić do drogi znanej sobie drogi. Chciało mi się dotrzeć do domu jak najrychlej. Udało się wydostać i jechać po kocich łbach, czy raczej ich poboczem, o ile się dało. Nie było już zbyt dobrego światła, a zdarzał się na tej trasie jadące samochody. Gdy pojawiły się plansze z mapą, zatrzymały mnie nieco dłużej, by móc określić, którędy dalej jechać. Ponadto był czas na skomunikowanie się z mamą przez telefon. Telefon już wysiadał. Ustalone miejsce spotkania zostało na Czosnów przed wjazdem od NDM.

Z ulgą powitane zostały Palmiry, mijając je z radością. Od tamtej pory rozpoczął się asfalt. Droga miejscami miała jakieś nierówności, a poza tym była w sam raz do jazdy. Kompletna ciemność, sporadycznie jadące auta i wijąca się droga. Księżyc w pełni oraz pojedyncze chmury, które wyglądały jak cienie, gdy przemieszczał się przed jego tarczą. Od dawna brakowało mi takich, ale doświadczenie było zbyt krótkie. Ostatecznie dojechało się do wsi pod lasem, przejeżdżając przez nią. Pojawiła się DK7, która została przecięta. Stamtąd jeszcze drogą bez zabudowy dojazd naprzeciw kościoła w Łomnie. Pozostał mi tylko ostatni odcinek do Czosnowa (gdzie rower wylądował w samochodzie, którym przyjechała mama), którą przejechało się dość szybko. Cały ten etap przejechany na wyższych biegach. Całości towarzyszyła muzyka z MP3.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 30.00 km (9.00 km teren), czas: 02:00 h, avg:15.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zipra
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]