Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Do Rzymu i przez Alpy VII - Lublana

Wtorek, 12 lipca 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2011 Włochy, 2 Osoby, Z Kasią

Dzień 7


Kotlina Lublańska

Nocleg niewygodny. Rano dało się słyszeć niepokojące dźwięki. Ktoś, akurat tego ranka, w tym niezamieszkałym miejscu, postanowił przyjechać autem, w pobliże naszego noclegu i wykonywać prace, polegające na koszeniu lub piłowaniu roślin. Hałas był donośny, ale co chwila przerywany, tak więc nie dało rady sugerować się jego częstością. Zachowując najwyższą ostrożność i produkując jak najmniej hałasu, powoli opuściło się namiot. Cały czas przebywało się za namiotem, by zachować niską widoczność z drogi. Ot, tak na wszelki wypadek. Sam namiot złożony został na końcu tak, by jego zielona barwa zapewniała nam kamuflaż. Potem odeszło się stamtąd z rowerami, wędrując pomiędzy drzewami, aż udało się znaleźć w bezpiecznej odległości. Wtedy kurs ku drodze, niezwłocznie ruszając w świat.

Po 10 kilometrach przerwa na przystanku, położonym w równinie z panoramą Alp za plecami. Na śniadanie budyń... Wydawało mi się, że interesującym pomysłem będzie, po ugotowaniu wody, a przed rozpuszczeniem zawartości torebki, wrzucić tabletkę rozpuszczalnego magnezu. Tak też się stało. Chwilę zabulgotało, posyczało, uspokoiło się. Dla pewności poleciała druga. Po ugotowaniu, naszła pora na degustację...


9:46. W pobliżu W granicy Brinje. Na horyzoncie Alpy Kamniško-Savinjske ~20 km na północ. Widok ku NNE

Budyń czekoladowy z posmakiem cytrynowym to nie jest coś, co chcielibyście spotkać w menu. Co najwyżej raz, by przekonać się, jak smakuje. Ewentualnie więcej razy, jeśli żołądek nie doświadczał posiłku, przez nazbyt długi okres czasu. To było okropne, ale jakoś się go (lub raczej siebie) wymęczyło. Po posiłku trzeba było zagryźć chlebem, żeby załagodzić specyficzny posmak. Chwilę po ruszeniu w dalszą drogę, ukazała się granica Lublany. W pobliżu biegła trasa A1. Przejechało się ponad nią. Póki co, tereny były słabo zabudowane. Domy raczej wiejskie. Okolica pusta. Po kolejnych 10 kilometrach od posiłku dało się ujrzeć pierwsze, poważniejsze zabudowania miasta. Naprawdę przypominało mi to wjazd do Warszawy od strony Bemowa.


10:04. Wjazd do centrum Lublany od NE. Widok ku SWW


10:04. Wjazd do centrum Lublany od NE. Widok na dzielnice Jarše ku N

Co mnie zaskoczyło, to rowerowe ścieżki. Co prawda nie wszędzie, ani nie zawsze najlepiej, ale to co udało się ujrzeć i przejechać, wydało się pozytywne. Przez miasto raczej nie chciało nam się kręcić, a tylko trzymać się drogi do centrum. Tam poniosło nas na stare miasto, przejeżdżając krótki odcinek trasą pod zamkiem. Fajerwerków nie było. Raz dwa wyszukało się drogę wyjazdową, choć nie bez drobnych, nieznacznych problemów. Na przedmieściach przerwa przy sklepie, posilając się tam lodami, było bowiem gorąco, choć nie tak bardzo, jak poprzednimi dniami.


10:15. Lublana. Skrzyżowanie z Pokopališka. Ścieżka rowerowa przy ulicy Šmartinska. Widok ku SW


10:29. Lublana. W centrum budynek zwany "Skakalnica". Widok ku NNW


10:37. Lublana. Ulica Slovenska w pobliżu Štefanovej. W centrum Ljubljanski grad. Nieco po lewej kościół pw. Marijinega oznanjenja. Widok ku SW


10:38. Lublana. Pošta Slovenije. Widok ku SSE


10:43. Lublana. Ulica Mestni Trg. Widok ku SSW


10:48. Lublana. Šentjakobski most nad Ljubljanicą. Widok ku NNE

Przez długi czas jechało się wzdłuż A1. Droga prowadziła przez przedmieścia. Część trasy przebyta została ścieżką rowerową, gdy tylko była okazja. Cieszyła nas każda okazja jazdy w cieniu, a słońce prażyło mocno. Zrobiło się kilka postojów, po to tylko, by schłodzić zgrzane głowy.


12:39. Granica między Log pri Brezovici i Lesno Brdo. Trasa w stronę Vrhnika. Po prawej Ulovka (802 m n.p.m.). Na horyzoncie w centrum Hrušica. Widok ku SW

We Vrhnika skończył się płaski etap jazdy kotliną. Następnie przez 5 kilometrów wjeżdżało się, a czasem szło, drogą, która początkowo ukazała nam panoramę na miasto oraz na przebytą trasę. Wkrótce potem skryła się w lesie. Zmęczył nas upał i przebyciem 200 metrów w górę, z radością więc powitało się pierwsze oznaki zjazdu.


14:10. Vrhnika. Ostatnie miejscowość w Kotlinie Lublańskiej, jaką odwiedzało się na naszej trasie. Widok ku NE

Gorenjska

Wychynięcie z lasu i dość raźny przejazd przez Logatec. Trasa tam byłą stosunkowo płaska. Przerwa dopiero w Kalce. Tam przez kilka minut zastawiania się nad dalszą trasą. Ostatecznie ruszyło się prosto, w trasę 621, choć nie wiadomo było jeszcze, co nas miało czekać. Początkowo droga przebiegała łagodnie, jednak po trzech kilometrach pojawiła się ostry zakręt i tak samo ostry podjazd. Zejście rowerów. Rozpoczęła się długa wędrówka ku górze. Po kilometrze udało się natknąć informację o pobliskich ruinach rzymskich, a że były blisko, tak wiec zaszło się do nich. Wewnątrz nie było nic interesującego, poza samymi murami.


16:30. Fort rzymski Ad Pirum w Kalce W. Widok ku NE


16:41. W centrum Režiše (595 m n.p.m.) koło Kalce. Z prawej Raskovec (655 m n.p.m.) między Vrhnika i Logatec. Widok ku NE

Po kolejnych dwóch kilometrach marszu, przerwa na poboczu, na skale. Głód. Padło na to, by zjeść salami zakupione w Szombathely. Mimo kilku dni spędzonych w nagrzewających się sakwach - smakowała wybornie. Była ochota je jeść i jeść, aż w końcu się skończyło. Sakwy zadziałały jak piekarnik, więc wnętrze było częściowo płynne (tzn nic nie pływało, ale rozpływało się w ustach) Chwilę jeszcze się posiedziało, aż wróciło więcej sił po męczącej wspinaczce.

Okazało się, że nie pozostało już wiele drogi do kulminacji, znajdującej się na wysokości 905 m.n.p.m. Wędrowało się jeszcze przez dwa kilometry, a potem dopiero na na rowery, jadąc po dość płaskim, sporym odcinku, który co jakiś czas nieznacznie wznosił się w górę, to opadał w dół. Wkrótce ukazały się pierwsze zabudowania, samochód-ul, pozostawiony dla wypasu roju, no i resztki rzymskiego fortu Ad Pirum w Hrušicy. Wpadło kilka zdjęć, ale nie traciło się czasu na przerwy.


17:55. Fort rzymski Ad Pirum w Podkraju (Hrušicy). Widok ku S

Dalsza droga to praktycznie ciągły zjazd. Najprzyjemniejsze co może być, po wejściu na taką wysokość z bagażem. Po naszej prawej mijało się zbocza porośnięte lasem, a po lewej roztaczał się malowniczy widok na dolinę oraz dalszą trasę. Minęło się kilka wiosek o niewielkiej liczbie zabudowań. Zjazd był tak długi i miejscami stromy, że często traciło się go z oczu wskutek narastającej odległości. Co jakiś czas następował postoj, by skonsumować kolejny widok, jaki prezentowały nam kolejne miejsca. Coraz bardziej i bardziej naszym oczom ukazywała się Vipavska dolina, w całej swej rozciągłości, a także odległe zbocza płaskowyżu Karst.


18:11. Podkraj. Między Hrušicą i zjazdem do wsi Bukovje. W tle Masyw Nanos. Widok ku SSE


18:21. Podkraj. Po prawej Krížna gora (1162 m n.p.m.). Po lewej Koronov vrch (981 m n.p.m.) i w tle Veliki Greben. Widok ku NW


18:44. Col E. W centrum Vipavska dolina i stoki płaskowyżu Karst. Po prawej Veliki Greben. Widok ku W


18:44. Col E. W centrum Vipavska dolina i stoki płaskowyżu Karst. Po prawej Veliki Greben. Widok ku W


19:04. Col W. Dolina rzeki Bela. Po lewej masyw Hrušicy. Po prawej masyw Nanosu. Widok ku SEE

Ostatni odcinek zjazdu to kilka serpentyn o dość ostrych zakrętach. Przy jednej z nich, jacyś ludzie zamalowywali widoczną na zdjęciu ścianę. Minęło się kilku rowerzystów, również jadących w tym rejonie, głównie jednak pędzących w drugą stronę. Koniec to długa prosta, dochodząca do skrzyżowania, przed którym dość gwałtownie się zahamował. Poczekało się tam na Kasię, w międzyczasie obserwując przebytą drogę oraz księżyc, który w międzyczasie pojawił się na niebie. Tak oto udało się dotrzeć do Ajdovščina.


19:30. Budanje NW. Stoki Reber. Widok ku NE


19:31. Budanje NW. Po lewej stoki masywu Nanos. Po prawej stoki płaskowyżu Karst. Widok ku SSE

Krążyło się przez kilkanaście minut po mieście, nim udało się natrafić na satysfakcjonującą nas drogę wyjazdową. Interesującym był widok asfaltowej nawierzchni, dochodzącej do samych fundamentów domów. Było już dość późno i pora było znaleźć nocleg. Odpowiednie miejsce znalazło się kilka kilometrów dalej, zasłonięci od drogi krzewami i wysoką, suchą trawą.


20:37. Widok na Čaven (1242 m n.p.m.) za Ajdovščiną ku NNW
Rower:Zielony Dane wycieczki: 96.00 km (0.00 km teren), czas: 08:00 h, avg:12.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ylemi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]