Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

>10 osób

Dystans całkowity:4960.38 km (w terenie 484.00 km; 9.76%)
Czas w ruchu:275:41
Średnia prędkość:17.99 km/h
Maksymalna prędkość:65.75 km/h
Suma kalorii:3431 kcal
Liczba aktywności:38
Średnio na aktywność:130.54 km i 7h 27m
Więcej statystyk

Przed BBTOUR - Świnoujście

Piątek, 24 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria >10 osób, 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2012 Maraton BB, Z rodziną

Rodzina podwiozła mnie do Sochaczewa. Bilet kupiony o 8:24 do stacji Świnoujście (przez Łowicz, Kutno, Poznań, Krzyż Wielkopolski Szczecin, Wysoka Kamieńska). Wsiadło się w pociąg około godziny 9. Tak się złożyło, że kilku zawodników jadący tym pociągiem zajmowało 2 przedział. Ze znanych mi osób byli Wilk i Transatlantyk. O 16 dojechaliśmy do Świnoujścia. Z dworca raz dwa wsiedliśmy na prom. Zwartą kolumną przejechaliśmy przez Plac Wolności, Grunwaldzką do Grodzkiej i Gdyńskiej, gdzie w budynku 28 znajdowała się baza maratonu. Po zgłoszeniu obecności otrzymywaliśmy numer startowy (mój na plecy "20" i na rowerze "16" - z niewiadomych powodów dostałam różne i w kolorze sugerującym, że jadę po raz kolejny (a było to pierwszy mój udział w tym maratonie), lecz nie przyniosło to żadnych komplikacji), książeczkę z mapę (w której brakowało kilku stron), miejscem na pieczątki i kuponami żywnościowymi do wykorzystania pod Iłżą (nie zostały przez mnie wykorzystane), zipy, torebki na rzeczy transportowane samochodem technicznym.





Dworzec Świnoujście. Widok ku NEE


Świnoujście. Widok ku NWW

Od 18 do 20 trwała odprawa techniczna na sali gimnastycznej w w szkole podstawowej nr 4 im. Mamerta Stankiewicza, w trakcie której przedstawiono nam przebieg trasy z ustnymi adnotacjami, a także przebieg rozpoczęcia maratonu. Po wszystkim ludzie się porozjeżdżali. Wraz z jednym rowerzystą na Cannondale'u zrobiliśmy zakupy w pobliskim sklepie i zdaliśmy sprzęt dodatkowy do samochodu. Potem ulicami Poznańska, Kołłątaja, Grunwaldzka, Marynarzy i wzdłuż wybrzeża na prom. Barlickiego w Ludzi Morza i zatrzymaliśmy się przy Jana Sołtana. Znajdował się tam Zespół Szkół Morskich im. Eugeniusza Kwiatkowskiego. W internacie tejże szkoły znaleźliśmy nocleg, co zaproponował, ów rowerzysta jeszcze na zachodnim brzegu. Przystało się na to z ochotą, choć również z pewnymi wątpliwościami. Wstępnie planowało się przespać gdzieś w terenie, gdyby nie udało mi się znaleźć miejsca przy ulicy Gdyńskiej, gdzie spała większość zawodników.

Do internatu dojechaliśmy o 21, lecz sporo czasu zeszło ze znalezieniem osoby odpowiedzialnej za przydzieleni pokoju i pobieranie opłat. O tej porze nie spodziewał się nowych gości. Trochę kłopotów sprawiła też wspinaczka z rowerami po schodach. Wpierw weszliśmy na ostatnie piętro północnej klatki schodowej, a gdy ta okazała się zamknięta, przeszliśmy do klatki południowej. Przeszliśmy całe ostatnie piętro, zeszliśmy, wróciliśmy się do pierwszej klatki i weszliśmy na właściwe, wysokie piętro i zaraz weszliśmy z rowerami do pokoju o 21:40. Trochę jeszcze pogadaliśmy i zasnęliśmy.


Nocleg przy ul. Ludzi Morza

Zaliczone gminy

- Świnoujście
Rower:Zielony Dane wycieczki: 9.00 km (0.00 km teren), czas: 00:45 h, avg:12.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Brevet 600km

Sobota, 28 lipca 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria >400, Maratony, >10 osób, 2 Osoby, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2012 Brevet Mazurski

Drobne trudności z zaśnięciem i pobudką - pierwsze za późno, drugie za wcześnie. Pomimo, iż start był przewidziany o 8 rano, na nogach przyszło mi być już przed 6. Pozostałe dwie godziny spędzone praktycznie nic nie robiąc, aby oszczędzić siły. Podjedzone pare kanapek, posprawdzane co trzeba w rowerze, trochę gadania. Dłużył mi się czas. Na 10 minut przed startem, wszyscy wyjechali z bazy na drogę, gdzie miał odbyć się start. Czekał tam już wóz strażacki, który eskortował nas do Lubomina.


W bazie, przed maratonem

START 8:00


Ruszyliśmy. Na pobliskim skrzyżowaniu stało kilku mieszkańców tych okolic. Jechaliśmy w słabo rozproszonej grupie, ale dość szybko odległości zaczęły narastać, dzieląc zawodników na ok. trzy grupy z pojedynczymi łącznikami pomiędzy nimi.


Początek startu honorowego


Początek startu honorowego przez Świękity

Droga prowadziła wśród pagórków w barwach złocistych zbóż i zielonych łąk. We wsi Wapnik skręciliśmy w prawo o 90 stopni. Na tym odcinku grupy się silnie rozproszyły. Wjazd na wojewódzką 507. Skręt w prawo do Lubomina. Za pobliskim kościołem stał strażak i skierował w lewo. Chwilę potem zebraliśmy się pod remizą. Dotarcie wszystkich trochę trwało. Nastąpiło trwające około 10-15 minut oficjalne rozpoczęcie z mikrofonem i w ogólnej miłej atmosferze. Krótka sesja zdjęciowa i można ruszać. Z powodu ograniczeń prawnych przemieszczania się rowerami, zostaliśmy podzieleni na 2 grupy. Ja w pierwszej. Zarówno czas rozpoczęcia, jak i różnica między startem grup została odjęta od całkowitego czasu przejazdu.

Pierwsze kilkanaście minut w grupie. Tempo powyżej 30km/h, na zjazdach nawet ponad 40km/h. Z biegiem czasu, różnica między mną i czołówką się pogłębiała. Skutkiem tego w Wolnicy ok. 100m za ostatnimi ludźmi. Tam dystans się zmniejszył - pojawiła się przeszkoda w postaci drogi z kocimi łbami. Tempo grupy osłabło, moje zaś, dzięki szerszym oponom, zmieniło się niewiele. Dzięki temu znów jechało się z pozostałymi... ale tylko przez kolejne 3 km. Nie udawało mi się trzymać grupy na długich podjazdach. Właśnie takie pojawiło się w pobliskim lesie. Gdy pozostali zniknęli z widoku, spadło moje tempo. Swoje też zrobił intensywny wysiłek. Potrzeba było kilka minut spokojniejszej jazdy, by odetchnąć. Wyprzedziło mnie w tym czasie 4 zawodników z tej samej grupy. W 2/3 drogi do Lidzbarka Warmińskiego dotarło do mnie dwóch zawodników, ale wkrótce odjechali. Przez chwile tylko zamieniliśmy parę słów.


Między Łaniewem i Długołęką. Widok ku NEE

Niedługo po nich wyprzedziła mnie grupa BBtourowców w niebieskich barwach. Wjeżdżając w granice administracyjne miasta, jeszcze było można dostrzec zawodników przede mną, jednak przez Lidzbark trzeba było już przejechać patrząc się w mapę, zamiast na pozostałych.


Zamek w Lidzbarku Warmińskim

Blisko zamku trwał remont drogi z mijanką, ale udało mi się przejechać na zielonym. Z Lidzbarka wyjazd DW 513. Cały ten etap do Bisztynka przez Kiwity, pokonany nie spotkawszy prawie żadnego człowieka, umysł mi częściowo odleciał ze znużenia. Wyjazd w Wozławkach na DK 57. Przejazd do Bisztynka zmęczył mnie psychicznie. Stamtąd właśnie wyjeżdżała grupa BBt. W samej tej miejscowości trochę odbiło mnie od trasy, robiąc kółko ulicami rynku. Ot tak, turystycznie.


Bisztynek. Brama Lidzbarska

Kolejny odcinek przejechany odliczając kilometry do Reszla. Szczęśliwie, przez pół km, droga przecinała wypustkę gminy Kolno (+1 gm). W tych to okolicach dołączył do mnie Le., który chyba też po raz pierwszy pokonywał taki dystans. Razem przebrnęliśmy przez Reszel. Dziwił mnie przebieg trasy, bo wydawało się, jakbym zataczała koło. Rozdzieliliśmy się tuż przed Świętą Lipką. Trzeba mi było zwolnić, by napić się wody z sakwy.


DW 594 w okolicy Troks

12:00



Święta Lipka

Przejeżdżając - fota klasztoru po remoncie. Przejeżdżając tędy w 2009 prawie wszystko było obstawione rusztowaniami. Tak... Właśnie rozpoczął się etap odcinków, które były mi znane z poprzednich podróży. Nie było to złe, ale nie cieszyło mnie ponowne jeżdżenie tą samą trasą, gdy tak wiele dróg w kraju było jeszcze przez mnie nie odwiedzonych...

Tuż, tuż przed Kętrzynem znów wyprzedziła mnie grupa BBt. Zapewne zatrzymali się w Reszlu, by pozwiedzać. Coś mi wypadło i trzeba było zatrzymać się. Po raz pierwszy od Lubomina - ok 85km - bez postoju. W Kętrzynie dojazd do Stacji BP, gdzie znajdował się pierwszy punkt kontrolny. Po podbiciu karty i krótkich zakupach, nastąpiła nieco dłuższa przerwa na uzupełnienie wody i sprawy higieniczne. Przerwa zajęła mi ok. 30 min. Przez Kętrzyn przejazd sprawny. Ponownie można było podziwiać panoramy ze wzniesień za miastem, a kilka kilometrów dalej odbić na nieznany mi odcinek. Póki co, ok. 20km po starych szlakach.


Solanka. W tle jezioro Silec. Widok ku NNE


DW 650. Wzniesienie między Srokowem i Leśniewem. Po lewej jezioro Rydzówka. Widok ku NEE

Nowy dla mnie odcinek do Srokowa mijał szybko i przyjemnie. Również ze Srokowa wyjazd nową trasą, a choć porządnie umęczył mnie podjazd, to zarówno widok jak i prędkość na zjeździe były wspaniałe. Przejeżdżając przez Leśniewo, jakiś człowiek, wyprzedzając mnie, zaczął zadawać pytania, chyba o kierunek albo coś w tym stylu. Od tego momentu rozpoczął się kolejny odcinek "znany". 35km starych kilometrów. Z tej okazji się przyszło mi się wyłączyć.

Przy wyjeździe z Węgorzewa, w którym w 2009 pękła mi rama, dogonił mnie jeden z zawodników, który posilał się niedawno i mnie wołał, ale bezskutecznie. Wspólnie przejechaliśmy odcinek wzdłuż jeziora Święcajty, aż do lasu. Poinformowawszy go, jak biegnie trasa, przyszło mi zatrzymać się na poboczu pierwszego podjazdu, gdzie nastąpiła przerwa na odpoczynek i posiłek - około 15-30 minut. Ponownie wyprzedzili mnie BBt.

Z wolna się na trasę i po rozruszaniu mięśni jechało się dalej. W Pozedrzu skręt z głównej i z każdym kilometrem przypominały mi się kolejne szczegóły trasy. Przejazd przez Kruklanki, do których droga wiodła przez las. Ponad pół godziny później wyjazd na trasę DW 655 w Mazuchówce, niebawem skręcając ku SW w Wydminach. Warunki atmosferyczne były pogodne, ciepło od samego rana, choć na początku jeszcze nieco chłodno. Wiatr prawie cały czas z kierunku południowego dość znaczny, przeszkadzał mi szczególnie w okolicy Bisztynka (co było główną przyczyną wspomnianego zmęczenia). Do Lidzbarka było rześko, później stopniowo coraz goręcej, aż do wieczora, jednak znośnie (jeśli chowało się w cieniu). Noc stosunkowo ciepła.

18:00


Ten odcinek prowadził przez mniej ludne tereny. Dużo lasów. Słońce powoli znikało, lecz temperatura była iście letnio popołudniowa. Przejeżdżało się przez kilka miejscowości, z mniej lub bardziej specyficznymi nazwami, by w Starych Juchach podbić kolejne pole na karcie oraz uzupełnić zapasy płynów. Warunki atmosferyczne były przyjazne, ciepło od samego rana, choć na początku jeszcze nieco chłodno. Wiatr prawie cały czas z kierunku południowego, dość znaczny, przeszkadzał mi szczególnie w okolicy Bisztynka (co było główną przyczyną wspomnianego zmęczenia). Do Lidzbarka było rześko, później stopniowo coraz goręcej, aż do wieczora, jednak znośnie jeśli chowało się w cieniu. Noc stosunkowo ciepła.


W pół drogi między Wydminami i Starymi Juchami

Do Ełku dojazd przed zachodem słońca. Trasa nie wiodła wprost. Trzeba miasto było objechać od wschodu. W połowie drogi do Prostek przerwa na poboczu, zejście w pole. Przyszło mi usiąść na jakichś betonowych rurach, skonsumować część racji żywnościowych oraz przygotować się do nocnej jazdy. Ruszając w trasę widać było, że zmrok już zapadł nad tą krainą.

Szybkie przemknięcie przez Grajewo i nocnych ciemnościach jazda przez las, który zdawał się nie mieć końca (a były to dwie serie ciągu leśnego, po 6km oddzielone przez 2km jazdy wśród pól i zabudowań). W pewnym momencie o mało mnie nie potracono przez rozpędzoną furę, która jechała nie mniej niż 90km/h. W chwili, gdy udało się zorientować w sytuacji, momentalny zjazd na trawiaste pobocze. W powietrzu śmierdziało paloną gumą, a fura znów zniknęła w ciemnościach.

Mimo ciemności, łatwo dało się zauważyć, że przekraczało się rzekę. Po lewej stronie, coś się dostrzegło w oddali, ale nie było nawet pomysłu, o co chodzi. Za Biebrzą i Twierdzą Osowiec, uważna obserwacja nieba. Wychwyciło się lekkie błyski, ale tak dalekie i niewyraźne, że dopiero za Mońkami naszła pewność, że to burza. Głowę zaprzątało odliczaniem kolejnych etapów trasy. W Knyszynie powietrze było przesycone nadciągającą zmianą pogody. Prawie cały odcinek od Grajewa do Białegostoku, spędzony w napięciu, zwiększając tempo i obawy związane z burzą. Organizm był zmęczony tak bardzo, iż ostatnie kilometry przed półmetkiem jechało mi się ciężko do tego stopnia, że odczuwało się coś w rodzaju bólu brzucha przy każdym ruchu nóg w górę, być może z głodu. Prawie bez zatrzymywania.

Dotarłszy do Białegostoku (0:44) wyszło ze mnie całe zmęczenie i jechało się w tempie paralityka. Każdy metr mi się dłużył, ale trzeba było jechać. Ostatnie 8km zajęło mi około pół godziny, spędzonych na jeździe poprzez nijakie uliczki obrzeży miasta, z miejscami potraktowanymi robotami drogowymi. Plus był taki, że było jasno. Ponad 300km trasy pokonane w ciągu 18h. No i nie chciało się spać.


Śródnocny wjazd do Białegostoku

1:15


Dojazd do bazy na półmetku. Od razu się przyszła pora na doprowadzenie się do stanu używalności, zmiana ciuchów na suche i wszamanie mnóstwa różności, głównie z kategorii "słodkie". Większość z obecnych tam osób leżała, albo przysypiała. Od mojego przybycia, kilka minut później jakaś grupa właśnie opuszczała bazę. Przed nimi, ktoś też już wyruszył wcześniej, jeszcze przed moim pojawieniem się.


Przerwa na półmetku

Przerwa na półmetku


Przerwa na półmetku

Ponowny start między 2:30-3:00, co dało mi około 1,5h odpoczynku poświęconego na jedzenie i dochodzenie do siebie. Bez snu. Cały wysiłek poprzedniego dnia został zredukowany o więcej niż połowę. W pomieszczeniu zostało tylko kilka osób. Na zewnątrz ciemno. Momentalnie zrobiło mi się zimno. Pierwsze kilkaset metrów myślało się tylko o potrzebie ciepła, ale wkrótce organizm przywykł do temperatury. Pojawiły się obawy, by nie zgubić trasy. Z Klepaczy (gdzie był półmetek) droga wiodła lasem. Jak za Grajewem - dłużyło się, jednak tu przejechały może ze dwa auta, a odcinek był dużo krótszy. Brakowało tylko rozpędu.

Przejazd przez Niewodnice na DW 678. Pojawiło się już więcej aut, ale jak to o tej porze, bardzo mało. Po 3 km rozjazd, gdzie skręt w lewo na Łapy. Tu znów ruch mniejszy. Przed Łapami zaczynało się rozjaśniać. Przejazd mostem na Narwi, równocześnie obserwując biegnący równolegle most kolejowy. Samo miasto dodatkowo oświetlone było licznymi lampami. Miasteczko zdawało się nieco zastygłe w czasie. Tam tylko przystanięcie na chwilę, by sprawdzić dalszą trasę.

Przejeżdżając przez Płonkę Kościelną, obserwować można było wschodzące słońce. Był to najzimniejszy moment na trasie. Kierunek jazdy był generalnie zachodni. Powrót na DW 678 za Roszkami-Wodźkami i oto pojawiło się przede mną kilka kilometrów drogi prostej prawie jak strzała. Jedynie przed Sokołami było niewielkie wzniesienie i zmiana przebiegu trasy przez tory kolejowe. O 5:23 wjazd do Wysokiego Mazowieckiego. Tamtejszy punkt kontrolny był nieaktywny, o czym udało się dowiedzieć jeszcze na półmetku dzięki tym, którzy wyjechali wcześniej i mieli z tym problemy. Trasa właściwie omijała miasto i odbiła na północ.


Wysokie Mazowieckie o świcie


Wysokie Mazowieckie. Punkt kontrolny

Odcinek spokojny, wręcz sielski, przejeżdżany przy porannym słońcu. Krajobraz w większości tworzyły kukurydza, pola i drzewa, a tylko czasem jakieś wsie. Asfalt świetny, stosunkowo nowy. W Kuleszach Kościelnych śniadanie złożone z kanapek z półmetka. W okolicy Dębnik, przed dojechaniem do DK 8, o 6:39 licznik wskazał pierwsze 400 km poniżej 24h (tylko nadzieję mieć, że dobrze skalibrowany). Po dotarciu do krajówki od razu kurs do kolejnego punktu kontrolnego, położonego na niewielkiej stacji z gazem. Tam udało się dowiedzieć się, że poprzednia grupa była tu przed godziną. Zaraz za Rutkami-Kossakami czekał mnie spory podjazd, ale świadomość bliskiego limitu 24h i jazdy na rekord dodawała mi sił.

Niedaleko od kulminacji, na polu poniżej drogi, rozłożyła się po ziemi grupa BBt. Coś krzyknęli, ale pędząc średnio ok 35km/h już nie dało się słyszeć. Ten odcinek ciągnął się niczym szaleństwo, bez zmęczenia jakie powinno się odczuwać, pędząc zarówno przez podjazdy jak i zjazdy, wyciskając ile można. W pewnym momencie pojawili się BBt, pędzący daleko za mną, ale dojechali do mnie dopiero na ostatnich 3-5km przed DK 63.

8:00


Ostatecznie po 24h podniósł się mój życiowy dystans dobowy sprzed roku z ok. 370 km do:
- 411 km trasy maratonu
- 415 licząc wg śladu w GEarth,
- 429 wg licznika,

14km różnicy to jednak sporo. Ślad przejazdu w GE jest serią prostych odcinków, która nie uwzględnia jazdy zygzakiem, a taka amplituda też sporo zmienia. Szczególnie jeśli podczas nocnego odcinka, ze zmęczenia sięgała czasem około połowy pasa jezdni.
Przynajmniej w miarę zgadza się czas jazdy. 20:57 minut, czyli w ciągu doby tylko 3 godziny przerw.

Do krajówki dojazd wraz BBt, ale tamtejszego podjazdu już nie dało rady i tempo spadło. Jeszcze jak na złość, w obniżeniu przed Łomżą trzeba było wyhamować przez ruch drogowy i największy podjazd trzeba było pokonać praktycznie od zera. Zmęczywszy się, przyszło mi legnąć na trawie koło pierwszego napotkanego ronda. Odpoczynek trwał trochę dłużej, wykonanych kilka telefonów. Umysł trzeźwy, organizm zmęczony, ale zdolny do jazdy, tylko język powoli formułował słowa. Ruszając, mijało się stację, gdzie kątem oka znów widać było BBt, którzy tam zrobili sobie postój. Dogonili mnie przy wyjeździe z miasta i już jadąc w 5 osób, zwiększyło się ponownie tempo, grupy trzymając się, aż do Nowogrodu. Tam przed mostem BBt zjechali gdzieś w bok, na zdjęcie, tudzież jedzenie, a ja po krótkiej przerwie poświęconej na smarowanie łańcucha - dalej.

I zaczął się trud. Najgorszy odcinek na całej trasie. Do wsi Zbójna, przez 5-6km jazdy przez las, jeździło mrowie aut, a droga była taka, że lepszym byłby rower nieobciążony, na amortyzatorze, 26" koła, szeroki bieżnik. Walka toczyła się dosłownie o każdy metr, a pobocze wcale nie było lepsze. W Zbójnie postój na przystanku. Kolejne utrudnienie wzięło się z kosmosu - słońce grzało i paliło niemiłosiernie, a powietrze było duszne i parne. Kolejne 12 km miało nawierzchnię tylko odrobinę lepszą. Nie wyglądało już tak, jakby cała armia przejechała po niej czołgami w II WŚ, tylko jej połowa. Jakby tego było mało, upał mnie zmiażdżył tak bardzo, że tuż przed granicą gminy, we wsi Kuzie za Popiołkami, nastąpiła przerwa w cieniu pod murem kościoła. Zaraz po opuszczeniu tego miejsca okazało się że wkraczam do kolejnej gminy, gdzie leżał NORMALNY ASFALT.

Mimo że dalsza część drogi wiodła przez las, słońce i tak mnie wypalało, a wiatr wysuszał. Przejazd przez Łyse, gdzie chyba trwał jakiś odpust. W każdym razie, ludzie właśnie wychodzili z kościoła. W kolejnym lesie odpoczynek na poboczu, leżąc i wcinając czekoladę. Wtedy to przyszedł lokalny mieszkaniec, który nie widział mojego stanu i zaczął zadawać pytania, co to za wyścig itp. Na pewno po kilku piwach był. Gdy "rozmowa" się skończyła (po zjedzeniu czekolady) przyszła pora zdychać gdzie indziej. Dalsza jazda odbywała się w stylu padnij-powstań, co kilkanaście minut. Zresztą, tak jak w poprzednich gminach.

Ostatecznie udało dowlec się do Myszyńca. Przed samym wjazdem dogoniła mnie przez jakaś grupka, ale już nie było mi wiadomym, kto to był. Pozostało tylko dotrzeć na punkt kontrolny. Stacja benzynowa posiadała włączoną klimatyzację, a temperatura było niższa o dobre 10-15 stopni niż na zewnątrz. Nie chciało się wychodzić. W altance przy stacji siedziało już kilka osób i odpoczywało. Wpadła  porządna dawkę cukrów i płynów, ale odpoczywało mi się nie tak długo, wyjeżdżając niewiele dłużej po tym, jak BBt stamtąd pojechali.

Teraz czekał mnie odcinek do Szczytna, który przebiegał przez niewielkie, wiejskie, asfaltowe drogi. Pogoda nieco złagodniała. Było gorąco ale, jakoś lżej. Przejazd przez Księży Lasek, gdy niebo było bardziej pochmurne. Za rozwidleniem dróg zerk na niebo po stronie zachodniej. Było takie... granatowe? O jak fajnie. Będzie deszcz. Będę mógł zmyć z siebie ten cały pot, bród i zmęczenie. Super. Błysnęło. OK. Jeszcze będzie burza...

Zerwał się wiatr rodem z islandzkich opowieści... Czemu rower jechał pod kątem ok. 30 stopni od pionu??? O! Już widzę wieś. Czemu wiatr ostrzeliwuje mnie żwirem? Deszcz deszczem, burza burzą, ale to wyglądało jak armagedon. Przystanek! Dobra! Nie pada... Zła ekspozycja. Jak się zerwie coś mocniejszego, to i tak na mnie poleci! Przecież był wystawiony frontalnie do burzy. Po drugiej stronie coś stało... coś jak stary GS albo magazyn. Jest nawet jakiś daszek!!! Wąski ale JEST. No i osłonięty od czoła burzy.

Dojazd chwilę potem. Trochę mnie zmoczyło. Przyszła pora wyciągnąć foliową "kurtkę". Osłoniwszy się nią, wciskając w kąt i odgradzając rowerem. Przeczekanie. Ściany wody, przez które nie było widać wyraźnie, dalej niż na 30 metrów, a na 100 m już nic. Pioruny waliły, gdzie popadnie. Jeden po drugim. Wiele walnęło blisko, ale wyglądało na to, że centrum przemieszczało się nieco na zachód od mojej pozycji i podążało ku północy.

15:00-16:00?


Nie wiem ile czasu to trwało. 20? 30 minut? Godzinę? Gdy stało się znośnie, przyszło ruszyć w kurtce. Możliwe, że nawet mi się przysnęło, bo jakoś mi to szybko zleciało. Droga mokra, wszędzie pełno liści, gałęzi. Ludzie wyszli na podwórza, na ulice, gadają, patrzą... W Wawrochach, pomylony skręt i trzy kilometry ujechane na próżno. W Szczytnie zdziwiło mnie, bowiem można było dostrzec ścieżkę rowerową wraz z zakaz jazdy rowerem po ulicy. Ścieżka miała miała długość 5-7 metrów, potem było niewielkie skrzyżowanie i chodnik z dwoma pasami kostki w różnych kolorach, sugerujących, że jest tam dalej ścieżka. Żadnej farby między ścieżką i tym chodnikiem udającym ścieżkę. Brak informacji przedłużających zakaz na więcej niż wspomniane 5-7m. Kilometr dalej sytuacja się powtarzała dla jadących z przeciwka.

Od Szczytna było sucho, poza sporadycznymi kałużami. Słońce wyszło zza chmur, świecąc radośnie, tak jakby burza nigdy się nie zjawiła. Całą drogę do Olsztyna cisnęło się ile można, ale średnio wychodziło około 19km/h z niewielkimi odchyłkami. 5km przed granicą Olsztyna odcięło mi siłę w nogach i od tamtej pory już ledwo nimi się przebierało. Jazda trwała bardziej siłą woli, niż fizyczną. Pojawiła się tablica "Olsztyn", ale samego Olsztyna nie było widać. Jakieś jezioro, jakieś domy, ale wszystko takie wiejskie. Ah... Te trzy kilometry, które zdawały się wiecznością, to też miasto...

Nie mając siły w nogach, trzeba mi było jechać chodnikiem. Na szczęście był bardzo szeroki. Dojazd do stacji benzynowej, podbicie karty i szybki powrót na rower. Przejazd przez miasto. Wyjazd ku północy tragiczny. Kolejne 20km do Dobrego Miasta przejechane niemiłosiernie długo, ale nie wiadomym była mi już ilości kilometrów. I tak było lepiej z siłami w nogach, niż przed Olsztynem. Co prawda nieznacznie, ale pozwalało zachować mizerne tempo, przedzielone częstymi postojami. Tuż za miastem dotarł ponownie Le.. Według rozmowy, do Białegostoku dotarł około godzinę przede mną, a w czasie burzy brakowało mu do mnie 3-6 km. Ostatnie km pokonaliśmy wspólnie i dotarliśmy o zachodzie słońca, na ponad 2h przed końcem limitu czasowego. Na mecie czekał posiłek w postaci pieczonego prosiaka. Sen naszedł około 1 w nocy.

Zaliczone gminy

- Dobre Miasto
- Lidzbark Warmiński (W+M)
- Kiwity
- Bisztynek
- Kolno
- Stare Juchy
- Goniądz
- Mońki
- Knyszyn
- Dobrzyniewo Duże
- Turośń Kościelna
- Łapy (W+M)
- Sokoły
- Wysokie Mazowieckie (W+M)
- Kulesze Kościelne
- Nowogród
- Łyse
- Pasym
- Purda
- Olsztyn
- Dywity
Rower:Zielony Dane wycieczki: 638.09 km (3.00 km teren), czas: 31:53 h, avg:20.01 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Po Śląsku II - Zlot w Międzygórzu

Sobota, 19 maja 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria Podróżerowerowe.info, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2012 Śląsk, >10 osób, Z Księgowym

Sen trwał osiem godzin do około 5 rano, ale z przyśnięciem do 8. Zmęczenia nie było tak bardzo odczuwalne, jak wydawało mi się, że będzie. Przez noc udało mi się bardzo wypocząć, ale mimo to nie było sił w nogach. Za Paczkowem, 12 km od noclegu zatrzymało się auto, a z niego wysiedli z niego Transatlantyk, Suchy i Natalia. Rozmowa trwała stosunkowo krótko, ale dała mi nieco większą motywację w nogi.


Pierwsza pobudka przed Paczkowem


Start właściwy z noclegu po pierwszych ponad 400km na raz


DK 46 przed Paczkowem. Góry Złote. Widok ku SWW


DK 46 przed Paczkowem. Góry Złote. Widok ku SW

Chwilę potem, po pokonaniu podjazdu, pojawił się Złoty Stok. Tam czekał mnie jeszcze jeden podjazd do miasteczka i przejazd przez nie pod górkę. Stylem mieszanym (pieszo+jadąc), rozpoczął się spacer od małego parkingu powyżej miasta. Podróż trasą DW 390 była mozolna, lecz końcówka dynamiczna na zjeździe, w którym pełno było zniszczonego asfaltu i wymagającego wzmożonej uwagi, by nie uszkodzić sprzętu.


DK 46. Wjazd do Złotego Stoku


Złoty Stok. Wojska Polskiego. W centrum kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny


Złoty Stok. Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny


DW 390 tuż ponad Złotym Stokiem. W Obniżenie Otmuchowskie, zamknięte wzgórzami Niemczańsko-Strzelińskimi  W centrum w tle Ząbkowice Śląskie i Ślęża. Widok ku N


DW 390. Dolina Mąkolnicy przepływającej przez Chwalisław. Widok ku SWW


DW 390. W centrum Długi Sarg (745 m n.p.m.). Widok ku SW


DW 390. Zabudowania Orłowca. Widok ku W


DW 390. Orłowiec. W centrum Czarna Góra (1205 m n.p.m.), po której wkrótce wiodła moja trasa. Widok ku S

Wyjazd w Lądek Zdroju, gdzie trwał konkurs hejnalistów. Dalej trasą 392 do Stronia Śląskiego, za którym większość drogi znów spacerem, aż do Przełęczy Puchaczówka. Tam znów, na rower i jakoś udało mi się dotrzeć do skrzyżowania, które wydawało mi się prowadzić do Stodoły, ale zamiast tego dalej w dół, miejscami 35-37km/h, aż do Międzygórza. Tuż przed pierwszymi domami kapeć. Jako, że i tak czekało na mnie podejście, to nie chciało mi się teraz tego naprawiać, a zamiast tego udać się tak do wioski, aby zrobić zakupy. Tam zebrał się czteroosobowy, zlotowy zespół zakupowy. Razem wleźliśmy w górę do miejsca obozu. przy czym ja całość (bo kapeć), a pozostali - gdzie mogli to jechali. W tak oto, po 48 godzinach od opuszczenia Warszawy, udało mi się dotrzeć na zlot. Po północy, korzystając z tel. Księgowego, udało mi się jako tako dogadać opcje powrotu (do swojego, bateria wypadła gdzieś po drodze, więc nie było innej możliwości kontaktu).


Lądek-Zdrój. Wiosennik wpadający do Białej Lądeckiej. Widok ku SW


Lądek-Zdrój. Ruina przy Widok 16


Lądek-Zdrój. Ratusz


Lądek-Zdrój. Konkurs hejnalistów


Lądek-Zdrój. Ruiny kościoła ewangelickiego, który spłonął w 1999r.


DW 392. Strachocin. Biała Lądecka płynąca tuż za granicą gmin. Widok ku SW


W drodze z Białej Wody na Przełęcz Puchaczówka (864 m n.p.m.). Widok ku SE


Przełęcz Puchaczówka (864 m n.p.m.). Widok ku NNW


W stok Czarnej Góry. Po lewej Przednia (914 m n.p.m.). W centrum Suchoń (965 m n.p.m.). W tle: po lewej Góry Bystrzyckie, po prawej Góry Bardzkie. Widok ku NNW


W stok Czarnej Góry. Po lewej grzbiet ponad Międzygórzem, na którego stokach znajdowała się baza zlotu. Po prawej Przednia (914 m n.p.m.). W tle Góry Bystrzyckie. Widok ku W


S stok Czarnej Góry. Zjazd w dolinę Bogoryji
 

Pierwsze oznaki cywilizacji w Międzygórzu


Międzygórze w dolinie Bogoryji


W Międzygórzu


Główny budynek bazy zlotu, gdzie mieściło się trochę miejsc noclegowych i prysznice z zimną wodą


Polana w bazie zlotu


Pole namiotowe


Późnonocne ognisko zlotowe

Zaliczone gminy

- Złoty Stok
- Lądek-Zdrój
- Stronie Śląskie
- Bystrzyca Kłodzka
Rower:Zielony Dane wycieczki: 62.90 km (10.00 km teren), czas: 06:59 h, avg:9.01 km/h, prędkość maks: 51.45 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Autokarowa wyprawa do Bawarii XIII - Powrót przez Polskę

Czwartek, 26 kwietnia 2012 | dodano: 11.03.2022Kategoria >10 osób, 2012 Bawaria, Z Kasią, Z rodziną
Po noclegu w Zgorzelcu, cały dzień minął na powrocie tą samą trasą, co dnia pierwszego. Kilka osób wysiadło na szeroko rozumianych przedmieściach, większość na Senatorskiej, my na Marymoncie. Tam przesiadka w rodzinne auto i wreszcie powrót do domu.


Ślęża. Widok ku S


Potocka w Warszawie. Widok ku NE


Most Północny. Widok ku SEE
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Autokarowa wyprawa do Bawarii XII - Ratyzbona

Środa, 25 kwietnia 2012 | dodano: 11.03.2022Kategoria >10 osób, 2012 Bawaria, Z Kasią
Jako ostatni dzień jeżdżenia przez Niemcy, zatrzymaliśmy się jeszcze na spacer w Ratyzbonie oraz na krótką przerwa na zakupy w Hartenstein. Nocleg w Zgorzelcu.


Mauth. Ostatni poranek w Niemczech


Dunaj w Ratyzbonie. Widok ku NNE


Ratyzbona. St.-Georgen-Platz. Kaplica romańska Jerzego i Afry. Widok ku SW


Ratyzbona. St.-Georgen-Platz. Kaplica romańska Jerzego i Afry


Ratyzbona. Unter den Schwibbögen. Widok ku W


Ratyzbona. Porta Praetoria. W tle wieże katedry pw. św. Piotra. Widok ku SWW


Ratyzbona. Katedra pw. św. Piotra. Widok ku SEE


Ratyzbona. Katedra pw. św. Piotra


Ratyzbona. Spielplatz Scheugässchen. Pomiędzy wieżami Kepler Gedächtnishaus. Widok ku NNE


Ratyzbona. Keplerstraße. Widok ku E


Ratyzbona. Steinerne Brücke. Widok na Dunaj ku E


Ratyzbona. Steinerne Brücke. Widok na Dunaj ku NW


Dunaj w Ratyzbonie. Widok ku NEE


Ratyzbona. St.-Georgen-Platz. Widok ku SSE


Hartenstein. Widok ku NEE


Ruiny zamku Hartenstein. Widok ku E
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Autokarowa wyprawa do Bawarii XI - Nationalpark Bayerischer Wald

Wtorek, 24 kwietnia 2012 | dodano: 11.03.2022Kategoria >10 osób, 2012 Bawaria, Z Kasią
Na ten dzień przypadł nam spacer po Nationalpark Bayerischer Wald w rejonie Zwiesel.


Nationalpark Bayerischer Wald


Nationalpark Bayerischer Wald


Nationalpark Bayerischer Wald


Nationalpark Bayerischer Wald


Nationalpark Bayerischer Wald


Nationalpark Bayerischer Wald


Nationalpark Bayerischer Wald


Nationalpark Bayerischer Wald


Parking w Ludwigsthal (widziany poprzednio w 2011 r.). Widok ku NW


Parking w Ludwigsthal (widziany poprzednio w 2011 r.). Widok ku NW


Nationalpark Bayerischer Wald


Nationalpark Bayerischer Wald
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Autokarowa wyprawa do Bawarii X - Pasawa

Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 | dodano: 11.03.2022Kategoria >10 osób, 2012 Bawaria, Z Kasią
Dzień minął na kursie do Freyung z przerwą tamże, a następnie na spacerze po Pasawie. Po powrocie takie tam nocne, jakby spotkanie podsumowujące.


Freyung


Wyjazd z Freyung. Po prawej kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SSE


Okolice Pasawy. Donaukraftwerk Jochenstein AG. Widok ku SE


Okolice Pasawy. Donaukraftwerk Jochenstein AG. Widok ku SSW


Pasawa. Po prawej kościół pw. św. Michała. Po lewej Ratusz. Po lewej w tle zamek. Widok ku SEE


Zamek w Pasawie. Widok ku NNE


Oznaczenie poziomu historycznych powodzi Dunaju w Pasawie


Zamek w Pasawie. Widok ku NNW


Zamek w Pasawie. Widok ku NNW


Pasawa. Ilzstadt. Po lewej kościół pw. św. Bartłomieja. Widok ku NNE


Ujście Ilz do Dunaju. Po lewej kościół pw. Zbawiciela i zamek. Po prawej kościół pw. św. Bartłomieja. Widok ku NW


Pasawa. Po prawej sanktuarium Mariahilf. Widok ku S


Pasawa. Sanktuarium Mariahilf. Widok ku SSW


Pasawa. Kościół pw. św. Michała


Pasawa. Kościół pw. św. Michała. Widok ku S


Powrót z Pasawy do Mauth


Powrót z Pasawy do Mauth
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Autokarowa wyprawa do Bawarii IX - Nationalpark Berchtesgaden (dolina Königssee)

Niedziela, 22 kwietnia 2012 | dodano: 11.03.2022Kategoria >10 osób, 2012 Bawaria, Z Kasią
Drugi dzień zwiedzania Nationalpark Berchtesgaden. Tym razem była to dolina jeziora Königssee, które przebyliśmy statkiem turystycznym. Wpierw wysadzono nas w St. Bartholomä, tam spacer i oczekiwanie na kolejny kurs. Ten zabrał nas ku S krańcowi jeziora. Znów spacer - do jeziora Obersee. Po powrocie kolejny obiad w Berchtesgaden, a po nim długa trasa do ostatniego miejsca noclegowego w Bawarii - Mauth na północ od Dunaju.


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee



Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Nationalpark Berchtesgaden. Okolice jeziora Königssee


Pasawa. Ratusz. Po lewej w tle kościół pw. św. Michała. Widok ku S


Pasawa. Most na Ilz, uchodzącym do Dunaju. Po lewej kościół pw. Zbawiciela i zamek. Widok ku NW
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Autokarowa wyprawa do Bawarii VIII - Nationalpark Berchtesgaden (dolina Hintersee)

Sobota, 21 kwietnia 2012 | dodano: 11.03.2022Kategoria >10 osób, 2012 Bawaria, Z Kasią
W tym dniu spacer po Nationalpark Berchtesgaden w dolinie strumieni zasilających jezioro Hintersee. Całą grupą doszliśmy do przełęczy Hirschbichl na granicy z Austrią. W drodze powrotnej obiad w Berchtesgaden.


Okolice Berchtesgaden. Widok z noclegu


Okolice Berchtesgaden. Widok z noclegu


Okolice Berchtesgaden. Widok z noclegu


Okolice Berchtesgaden. Widok z noclegu


Okolice Berchtesgaden. Widok z noclegu


Okolice Berchtesgaden. Przejazd do Nationalpark Berchtesgaden


Nationalpark Berchtesgaden


Nationalpark Berchtesgaden


Nationalpark Berchtesgaden


Nationalpark Berchtesgaden


Nationalpark Berchtesgaden


Nationalpark Berchtesgaden


Nationalpark Berchtesgaden


Nationalpark Berchtesgaden


Nationalpark Berchtesgaden


Nationalpark Berchtesgaden
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Autokarowa wyprawa do Bawarii VII - Monachium

Piątek, 20 kwietnia 2012 | dodano: 11.03.2022Kategoria >10 osób, 2012 Bawaria, Z Kasią
Dzień minął na zwiedzaniu Monachium. Transport w te i z powrotem lokalnym pociągiem. Po zapakowaniu bagażu - kurs do Nationalpark Berchtesgaden.


Zamek w Possenhofen. Widok ku NWW


Monachium. Landgericht München I. Widok ku NWW


Monachium. Katedra pw. św. Najświętszej Marii Panny. Widok ku NNE


Monachium. Regierung von Oberbayern. Widok ku NEE


Monachium. Thierschstraße 33. Widok ku NWW


Monachium. Kościół pw. św. Łukasza. Widok ku S


Monachium. Isar. Widok ku NNE


Monachium. Friedensengel - pomnik 25-lecia pokoju, po wojnie między Niemcami i Francją w latach 1870/71. Odwiedzony w 2011r. Widok ku SEE.


Po lewej Feldherrnhalle. Po prawej kościół teatynów. Widok ku SSW


Bayerisches Nationaltheater. Widok ku NEE


Tal 1





W drodze do Berchtesgaden


W drodze do Berchtesgaden


W drodze do Berchtesgaden
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)