Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12598 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

W 40 dni dookoła Bałtyku VII - Przez Kopenhagę na prom

Poniedziałek, 20 lipca 2009 | dodano: 08.04.2015Kategoria 2009 Skandynawia, 2 Osoby, LSTR, Pół nocne, Z Księgowym

Zwinęliśmy się w pół godziny. Dużo wcześniej, bo już kwadrans po 10, byliśmy z powrotem na kolach. Wjechaliśmy miedzy domy na osiedlu w pobliskim mieście, przybliżając się do ulicy Skovledsvej. Po przejechaniu całej, wyjechaliśmy na główną.


10:45. Trasa 151. Køge. Po prawej ulica Gyvelvej. Widok ku NNE


11:39. Południowe KarlslundeH.C.Andersensvej

O dalszej podróży można powiedzieć niewiele. Trzymaliśmy się świetnej, rowerowej drogi przy głównej trasie. Wiodła przez szereg miast i miasteczek otaczających Kopenhagę. Gdyby nie znaleziony nocleg, zwiedzalibyśmy ja w nocy, nie mogąc nigdzie się przespać. Jazda byłą niesamowicie przyjemna i odświeżająca. Większość trasy przejechaliśmy w cieniu domów i drzew, gdyż podążaliśmy prawie dokładnie na północ. Z biegiem czasu coraz bardziej zmienialiśmy kierunek na wschodni. Tak to bowiem biegła trasa, naśladując kształt wybrzeża.


11:50.  Mosede Strand. Fort Mosede

Jedynym miejscem, gdzie odbiliśmy od głównej trasy, była droga przelotowa przez centrum Køge. Po 1,5 godziny jazdy, zatrzymaliśmy się na turystycznym parkingu między Karlslunde i Mosede. Śniadanie skończyliśmy w pół godziny. Obejrzeliśmy z daleka, dość pobieżnie pobliski fort nabrzeżny. Kilka minut później dogonił nas jadący na rowerze Holender. Wiózł ze sobą tylko wór podróżny. Chwila rozmowy w trakcie jazdy, po czym odjechał dużo wyższym tempem, niż nasze objuczone rowery mogły wyciągnąć.


13:32. Kopenhaga. Borgmester Christiansens Gade. Za drzewami skrzyżowanie z Louis Pios Gade. Widok ku E

O 13:30 wjechaliśmy między pierwsze zabudowania stolicy. Z głównej trasy dojazdowej zjechaliśmy w przyjemną ulicę Borgmester Christiansens Gade. Przejechaliśmy przez most Sjællandsbroen i w lewo, w Artillerivej. Oczywiście ścieżkami rowerowymi, jeśli tylko takie były. Zarówno wcześniej, jak i później, co nie było szczególnym problemem. Często stanowiły jedną całość z drogami samochodowymi, z rzadka tylko odbijając gdzieś w bok lub biegnąc równolegle do nich. W owym czasie droga skręcała przed marketem Rema 1000 przy Rundholtsvej. Zatrzymaliśmy się tam po 14, kryjąc w cieniu. Księgowy jako jedyny posiadał duńską walutę i euro, więc udał się na obfite zakupy. Wciągnęliśmy po litrze mleka z czekoladowymi kulkami, skryci w cieniu sklepu. Nie będę przypominać o temperaturze, gdyż zasadniczo nie zmieniła się od początku wyprawy. Dalej ruszyliśmy Vilhelm Buhls Gade (w 2017, po kilku latach reorganizacji przestrzeni, powstał tam mały kanałek, przepoławiając tę ulicę).


Ulica Karen Blixen vej. Widok z Njalsgade ku S


14:53. Ulica Njalsgade. Emil Holms Kanal. Widok ku S

Po ponad półgodzinnej przerwie pojechaliśmy dalej ku północy. Skręciliśmy w Njalsgade, zatrzymując się chwilę przy Københavns Universitet. Księgowy odbił na chwilę w prawo, przejeżdżając mostkiem nad niewielkim Emil Holms Kanal. Wkrótce skręciliśmy w ulicę Amagerfælledvej, zmierzając w kierunku Torvegade. Krótkim mostem wjechaliśmy do dzielnicy Christianshavn, poprzecinanej licznymi kanałami i prostokątną siecią ulic.


15:01. Ulica Torvegade (na wprost) i Prinsessegade (w poprzek). Widok ku NW

Zabraliśmy się za zwiedzanie. W tej dzielnicy przejechaliśmy ulicami Wildersgade i Sankt Annæ Gade do Prinsessegade. Tam skręciliśmy na północ, przejeżdżając przez obszary dużych, długich i zabytkowych już budynków. Dotarliśmy do ulicy Forlandet , wyjeżdżając z obszaru dawnej twierdzy. Stwierdziliśmy, że tak się nie da i wróciliśmy tą samą trasą. Skręciliśmy dopiero w Bådsmandsstræde, docierając do jej końca. Wzdłuż kanału znów dojechaliśmy do głównej i wjechaliśmy do dzielnicy Indre By. Próbując w ludzki sposób zjechać z mostu, okrążyliśmy budynek Nationalbank Kopenhagen i przejechaliśmy pod mostem na południe. Trzymając się wybrzeży kanałów, dojechaliśmy do ulicy Tøjhusgade i udaliśmy się pod budynek Folketinget - siedzibę parlamentu owego kraju. W pobliżu znajdowało się mnóstwo innych istotnych budynków, lecz pominę ich wyliczanie, nazywając tylko te istotniejsze, które zwróciły uwagę.


15:08. Kościół Vor Frelsers przy Sankt Annæ Gade i Prinsessegade. Widok ku SEE


15:08. Kościół Vor Frelsers przy Sankt Annæ GadePrinsessegade. Widok ku SEE


Ulica Børsgade. Børsen. Dawna giełda. Widok ku W

15:41. Ulica Holmens Kanal. Statua admirała Nielsa Juela. W tle budynki przy Holbergsgade. Widok ku NNE

W każdym razie wjechaliśmy na teren parku Det Kongelige Biblioteks Have, gdzie przez kwadrans odpoczywaliśmy, planując kolejne atrakcje od obejrzenia. Wciąż jeszcze myśleliśmy, o przejechaniu przez mosty do Malmo, ale nie będąc pewni możliwości przejechania przez nie rowerem, wkrótce zrezygnowaliśmy. Wróciliśmy nad kanał. Skręciliśmy w Vester Voldgade do Niels Brocks Gade. Stamtąd ruszyliśmy Bernstorffsgade mijając Ogrody Tivoli. Wkrótce dotarliśmy do Placu Ratuszowego, gdzie ponownie spędziliśmy ponad kwadrans. W międzyczasie zaobserwowaliśmy pewną grupę rowerzystów, na takich samych rowerach i w identycznych kaskach. Nie była to żadna sportowa grupa na manewrach. Tak tu organizuje się wycieczki turystyczne dla aktywnych.


15:49. Det Kongelige Biblioteks Have. Widok ku SSE


15:56. Det Kongelige Biblioteks Have. Widok ku E


16:27. Rådhuspladsen. Ratusz. Widok ku SE


16:38. Frederiksberggade przy skrzyżowaniu z Mikkel Bryggers Gade w deszczu. Widok ku SW

Plac opuściliśmy niezwykle zatłoczoną ulicą Frederiksberggade. Nie dało rady jechać, więc przeciskaliśmy się z rowerami w nurcie ludzi. Wnet jednak wszyscy zniknęli, gdyż zerwał się silny, porywisty wiatr i lunął deszcz. Przeczekaliśmy go pod ścianą jednego z domów. Bo opadach ulica z powrotem wróciła do poprzedniej gęstości, lecz my zdążyliśmy ją wcześniej opuścić. Wyjechaliśmy na placu Gammeltorv i tuż za pobliską katedrą Vor Frue Kirke, objechaliśmy budynek Københavns Universitet od wschodu. Ulicą Nørregade dojechaliśmy do brzegu jeziora Peblinge Sø. Jadąc wzdłuż brzegu ku północy, skręciliśmy w Gammeltoftsgade i wróciliśmy na południe, przejeżdżając przez tereny Syddansk Universitet København. Ulicą Gothersgade mijaliśmy Botanisk Have. Wzdłuż wschodniej jego krawędzi, ulicą Øster Voldgade, ponownie jechaliśmy na północ. Dojechaliśmy prawie do jej końca, w pobliżu wiaduktu nad torami kolejowymi, ale zawróciliśmy. Minęliśmy nasz cel, jakim był budynek wydziału duńskiego odpowiednika naszych studiów. Zrobiliśmy kilka zdjęć, ale drzwi były zamknięte, otwierane przy pomocy legitymacji. Trochę odpoczęliśmy i już się zamierzaliśmy zbierać, gdy wychodzący student, po krótkim, nieskładnym wytłumaczeniu po angielsku, otworzył dla nas drzwi.


17:16. Statens Museum for Kunst. Widok ze skrzyżowania Øster Voldgade z Sølvgade ku NNW


17:32. Wahadło Foucaulta na wydziale geo.

Ponad pół godziny spacerowaliśmy po prawie opustoszałym wnętrzu. Nie trafiliśmy w porę zajęć, a przynajmniej niezbyt wielu. Pomieszczenia, do których można było zajrzeć przez okno w drzwiach, zawierały tylko wyposażenie sal i zgaszone oświetlenie. Z pozostałych sal nie dobiegał nawet szmer. Nim wyszliśmy, nad Kopnehagą przechodziła jeszcze jedna deszczowa chmura. Przeczekaliśmy ją obserwując Wahadło Foucaulta w pomieszczeniu centralnym i pooglądaliśmy wystawę wyników praca magisterskich czy doktorskich. Od północy minęliśmy Kongens Have i ulicą Dronningens Tværgade dojechaliśmy na plac Amalienborg Slotsplads, skąd dobrze widoczna była, mijana uprzednio kopuła Frederiks Kirke i budynki Det Gule Palæ. Z placu udaliśmy się prosto na północ do Pomnika Syrenki, zatrzymując się na chwilę przy fontannie Gefionspringvandet. Po kilku zdjęciach wróciliśmy się przez środek fortu Kastellet.

18:16. Frederiksgade. W centrum Marmorkirken. Widok ku NWW




18:47. Kastellet


18:51. SE fosa Kastellet. W centrum kościół Den Engelske. Widok ku SEE

Dojechaliśmy do ulicy Grønningen i przejechaliśmy przez centralną ulicę dzielnicy Østerbro . W pewnym momencie natknęliśmy się na mieszkającego w Danii Polaka na rowerze, o wygórowanym ego i nietrafnym osądzie, patrzącym płytko i powierzchownie. Z kategorii takich, co to wszystko wiedzą najlepiej i co to to oni nie są. Ocenił mianowicie, że Księgowy bez problemu dojedzie do Sztokholmu, a ja najpewniej wsiądę w pierwszy lepszy samolot do kraju. Przez długi czas wspominaliśmy tego dziwnego, mało sympatycznego człowieka. Rzadko kogo zapamiętuje w tak negatywnym świetle. W czasie rozmowy czuć było, że niepotrzebnie tracimy czas.


21:05. Trasa 152. Gdzieś między Kopenhagą Helsingør

Niedługo potem przez miasto przechodziła jeszcze jedna partia opadów. Bardzo duży, ciężki deszcz przeczekaliśmy pod rozkładanym daszkiem sklepu Irma, w pobliżu skrzyżowania z Tåsingegade. Po ich przejściu, dalsza jazda nie sprawiała problemu. Zrobiło się co prawda zimno, ale wystarczyło założyć odpowiednie elementy ekwipunku. Raz przyszło mi zostać nieco z tyłu, by obejrzeć przygodne ruiny. Z biegiem czasu trochę się rozpogodziło, trochę ociepliło, ale wciąż widać było interesujące, niemiłe chmury. Cały czas jechaliśmy trasą wzdłuż morza i naprawdę bardzo rzadko traciliśmy je z oczu, bo jakiś las, bo jakaś zabudowa. Tuż przed zmrokiem, po 22 dojechaliśmy do przystani promowej w Helsingør. Tym razem poszło sprawniej. Kwadrans oczekiwania, nim wjechaliśmy na kolejny środek transportu. Do przepłynięcia około 5 kilometrów. Większość tego czasu spędziliśmy przy rowerach, niespecjalnie wędrując po promie. Zapadła noc, a trzeba było znaleźć nocleg na drugim brzegu.


22:11. Coraz bliżej promu w Helsingør (miejscowość w tle)


22:46. Helsingborg widziany z promu


23:01. Zjazd z promu do Helsingborg

Do Helsingborg dobiliśmy o 23:00. Obyło się bez emocji jak przy pierwszym promie. Przed nami czerń nocy, rozjaśniana światłami nieznanego miasta. I deszcz. Dosłownie chwilę przed przybiciem do brzegu, nieprzyjemnie się rozpadało. Bardzo uradowani z tego faktu, zjechaliśmy na ląd. Oh! Jak bardzo byliśmy szczęśliwi... I tak mieliśmy dużego farta. Przestało padać w kilka czy też kilkanaście minut po opuszczeniu suchego schronienia na pokładzie. Druga trudność, to wydostać się z przystani. Tu pomagały nam auta, których śladu się trzymaliśmy. Korzystając ze ścieżek rowerowych jechaliśmy Bredgatan do Furutorpsgatan. Wyjechaliśmy ze ścisłego centrum w obszar domów jednorodzinnych i szeregowych. Korzystając z Södertäljegatan wyjechaliśmy na Växjögatan, kolejny skręt w Mästaregatan do Decembergatan. Przejechaliśmy krótki odcinek przez łąki do Ragnvallagatan, gdzie zatrzymaliśmy się na krótką przerwę i gruntowne rozpatrzenie kierunku dalszej jazdy.  Byliśmy już bardzo zmęczeni i sfrustrowani. Sytuacji nie poprawiał chłód po opadach deszczu. Na szczęście nasz trud nie trwał już długo. Wyjechaliśmy na Filbornavägen i przy Norra Hunnetorpsvägen wypatrzyliśmy niewielki las, który okazał się sadem. Skręciliśmy w szutrową drogę i zatrzymaliśmy się przy wjeździe. Przez kilka chwil wypatrywaliśmy, czy aby ktoś nas nie widzi. Kto miał nas widzieć, jeśli nawet w centrum miasta nie było śladu żywego ducha. Była północ, a my padliśmy niesamowicie wykończeni.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 123.30 km (0.00 km teren), czas: 07:28 h, avg:16.51 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zesla
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]