Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12644 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

LSTR

Dystans całkowity:15479.00 km (w terenie 1011.10 km; 6.53%)
Czas w ruchu:930:27
Średnia prędkość:16.64 km/h
Maksymalna prędkość:75.46 km/h
Suma kalorii:4079 kcal
Liczba aktywności:122
Średnio na aktywność:126.88 km i 7h 41m
Więcej statystyk

LSTR do fortów w Janówku

Piątek, 18 lipca 2008 | dodano: 25.07.2008Kategoria 3-4 Osoby, LSTR, Wyprawki w regionie, Z Księgowym

Rozpoczęło się od porannej jazdy DK 62 ze skrótem przez las do Zakroczymia. Przejazd przez NDM. W Górze skręt w prawo na Janówek, jeszcze przed torami skręcając w lewo do fortu, przybywając o 10. Tam było już kilka osób z grupy. Weszliśmy do środka zabudowań. Na terenie tego obiektu minęła mi godzina. Potem wróciliśmy na asfalt. Kurs ku N, a potem w gruntową drogą ku E. Wnet jechało się po N stronie lasu do kolejnego z fortów. Ten opuściliśmy po 12 i zrobiliśmy krótką przerwę w pobliżu. Po niej kurs ku S do torów, wzdłuż nich ku W do przejazdu kolejowego. Po drugiej stronie do lasu wprost ku S. Leśnymi drogami zrobiliśmy pętlę po E stronie trasy, w międzyczasie robiąc przerwę na odwiedzenie resztek mocno zniszczonego fortu. Po wszystkim wyjazd na na DW 630. Z Suchocina Wiślaną na wał, zjeżdżając z niego dopiero w Jabłonnie Tam rozjazd przed 16. Dalej główną na Piaski z Księgowym, a potem, po uzupełnieniu wody u niego, Kolejową na Olszewnicę i główną przez NDM do Modlina, kończąc w BO.


Janówek Pierwszy. Fort IV Janówek

Janówek Pierwszy. Fort IV Janówek

Janówek Pierwszy. Fort IV Janówek

Janówek Pierwszy. Fort IV Janówek


Janówek Pierwszy. Fort IV Janówek

Janówek Pierwszy. Fort IV Janówek

Janówek Pierwszy. Fort IV Janówek

Janówek Pierwszy. Fort IV Janówek

Janówek Pierwszy. Fort IV Janówek

Janówek Pierwszy. Fort IV Janówek

Janówek Pierwszy. Fort IV Janówek

Ścieżka między ogrodami działkowymi, prowadząca do fortu XVII. Widok ku E


Janówek Pierwszy. Fort XVII

Fort XVII. Widok ku N


Janówek Pierwszy. Fort XVII

Janówek Pierwszy. Fort XVII

Janówek Pierwszy. Fort XVII

Janówek Pierwszy. Fort XVII


Janówek Pierwszy. Fort XVII

Janówek Pierwszy. Fort XVII


Trzciany. Dzieło D-10



Trzciany. Dzieło D-10


Trzciany. Dzieło D-1


Trzciany. Dzieło D-10

Rower:Delta Dane wycieczki: 80.00 km (15.00 km teren), czas: 04:30 h, avg:17.78 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Kraków - Powrót I

Niedziela, 6 lipca 2008 | dodano: 08.07.2008Kategoria 2 Osoby, LSTR, Wyprawy po Polsce, Z Księgowym, 2008 Kraków 360


Pojechaliśmy na rynek, potem Wawel, gdzie nie zostaliśmy wpuszczeni z rowerami. Ruszyliśmy na Kazimierówkę i z powrotem na Stary Rynek. Adam położył się na ławce i odpoczywał. Mi zachciało się pokrążyć po starówce. O 10 poszliśmy na omlet, a przed dwunastą na dworzec. W międzyczasie trzeba mi było wstąpić do carrefoura, by zrobić małe zapasy. Nie udało nam się kupić biletów w kasie i trzeba było to zrobić u konduktora.


Wjazd do Krakowa tuż po północy


Skrzyżowanie DK 7 i DK 79. Widok ku NW


Warszawska, Widok ku NNE


Kościół Mariacki. Widok ku W


Wieża Ratuszowa. Widok ku NNW


Sukiennice. Widok ku N


Kościół Mariacki. Widok ku NE


Sukiennice. Widok ku W


Straszewskiego. W tle Wawel. SSE


Wawel. Widok ku SWW

Wisła pod Wawelem. Widok ku W


Wawel. Widok ku N


Wawel. Widok ku W


Wawel. Widok ku NNW


Wawel. Baszta Sandomierska. Widok ku NW


Po lewej Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Widok z Wawelu ku SW


Brama Bernardyńska. Widok ku SWW


Wawel. Widoku ku NE


Most Piłsudskiego. Widok ku SSE


Plac Wolnica. Kościół Bożego Ciała. Widok ku NNE


Podbrzezie. Widok ku NNE


Brama Floriańska. Widok ku SSW


Brama Floriańska


Brama Floriańska. Widok ku NNE


Teatr im. Słowackiego. Widok ku NEE


Na Starym Mieście


Sukiennice. Widok ku SWW


Na Starym Mieście


Kamienice po S stronie rynku. Widok ku SW


Sukiennice. Widok ku NW


Na Starym Mieście


Na Starym Mieście. Śniadaniowy omlet ze szpinakiem.


Kraków. Galeria przy Dworcu Głównym


W pociągu.


W pociągu.

Księgowy pojechał do Warszawy, a mi zachciało się wysiąść w Jędrzejowie. DK 7 dojechało się pod Chęciny, tam skręt w prawo. Dalej przez Mosty do Bolmina. Tam ruiny dworku i zmiana kierunku jazdy na południe, przez grzbiet gór, które przekraczane były przez mnie dwa miesiące wcześniej, ostatniego dnia majówki. Nocować udało się w łóżku, w Bocheńcu. Sen trwał do około 11h.


Widok z pociągu. W centrum kościół Bożego Ciała. Widok z pociągu na Słomniki ku NE


W pociągu.


Widok z pociągu. Pola Pstroszyc Pierwszych. Po prawej kościół Jadwigi Królowej. Widok z pociągu ku NEE


Widok z pociągu. Tunel kolejowy między Podleśną Wolą i Przybysławicami. Widok ku NE


Widok z pociągu. W centrum kościół Brata Alberta Chmielowskiego. Widok z pociągu na Sędziszów ku NNE


Widok z pociągu. Sędziszów. Widok ku NNE


Widok z pociągu. Sędziszów. Widok ku NNE


Stacja kolejowa w Jędrzejowie. Widok ku NE


Węzeł DK 78 i DK 7 pod Jędrzejowem. Widok ku E


Mnichów. Kościół pw. Szczepana Diakona. Widok ku SE


DK 7 między Mnichowem i Miąsową. Widok ku NE


DK7. Miąsowa E. Widok ku NNE


Miąsowa E. Widok ku SEE


DK7 przy granicy między Miąsową, Brzegami i Brzeźnem. Widok ku SWW


DK7 przy granicy między Miąsową, Brzegami i Brzeźnem. Widok ku SWW


DK7 przy granicy między Miąsową, Brzegami i Brzeźnem. Widok ku NEE


DK7. Granica powiatów miedzy Brzegami i Tokarnią. Widok na Nidę ku SE


Tokarnia S (Ogiernia). Stacja paliw która została rozebrana w związku z budową S7 ok. 2015 r. Widok ku SE


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie



Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Ruiny dworu w Bolminie


Przerwa przy ruinach dworu w Bolminie


Bolmin. Niewielka ruina w pobliżu dworu


Bolmin. Niewielka ruina w pobliżu dworu


Bolmin. Niewielka ruina w pobliżu dworu


Bolmin. Widok z okolic ruin dworku ku W


Bolmin. Niewielka ruina w pobliżu dworu


Bolmin. Niewielka ruina w pobliżu dworu


Bolmin. Droga pod ruinami dworku.Widok ku S


Bolmin. Widok na wieś z okolicy ruin dworku ku S


Bolmin. Budynek szkoły. Na horyzoncie pola wsi Karsznice. Widok na wieś z okolicy ruin dworku ku S


Bolmin. W centrum kościół NNMP. Widok na wieś z okolicy ruin dworku ku SSW


Bolmin. Główne skrzyżowanie we wsi. W centrum OSP, Widok ku NWW


Bolmin. Widok na pasmo Czubatki (główny szczyt po prawej 328 m n.p.m.; po lewej bezimienny o wysokości 278 m n.p.m.) ku SW


Bolmin S (Kresy). Widok na pasmo Czubatkę (w tle bezimienny szczyt o wysokości 278 m n.p.m.) ku SW


Droga przez pasmo Czubatki


S stoki pasma Czubatki


S stoki pasma Czubatki
Rower:Unibike Dane wycieczki: 54.03 km (5.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:13.51 km/h, prędkość maks: 50.86 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Kraków 360 w 33h

Sobota, 5 lipca 2008 | dodano: 02.09.2017Kategoria 2 Osoby, LSTR, Wyprawy po Polsce, >200, Nocne, Pół nocne, Gminy, Z Księgowym, 2008 Kraków 360
 
Mój start zaczął się w piątek o 15. Oficjalny, wspólny - o 18 spod Kaufflandu w Nowym Dworze. Po drodze trochę mi się zmokło i chwilę trzeba było przesiedzieć na przystanku przy krajówce w okolicy Henrysina. Pod Żabką przy DW 639 udało się spotkać Księgowego i Pawła. Miał być i System, ale wynikło drobne nieporozumienie. Podjechaliśmy do Kauflandu, zaopatrzyliśmy na drogę i śmignęliśmy przez Kazuń do drogi na Leszno. Jechaliśmy równym tempem. Zrobiliśmy krótką przerwą na przystanku, gdzie we wrześniu nastąpiło moje oddzielenie się od grupy z przyczyn technicznych. Przelecieliśmy przez Leszno i dalej gnaliśmy do Błonia. Tam popas na światłach. Wcześniej rozlało mi się nieco napoju. Zapomniało mi się go odgazować i w czasie jazdy strzeliło. Dalej przemieszczaliśmy się szybko do Grodziska (przerwa na spojrzenie w mapę), Radziejowic (piękny zachód słońca), a przed Mszczonowem odzialiśmy się, przy okazji popasając nieco bardziej. Nad nami sunął wał chmur, przypominający szkwał nad morzem, ale okazał się tylko zwykłym ciągiem chmur o nietypowym kształcie.


DK 62 w trakcie opadów między Wólką Smoszewską i Henrysinem


Róg Okulickiego i Wojska Polskiego. Widok ku NNW


DW 579. Widok ku SEE


Grodzisk Mazowiecki. "W pobliżu tego miejsca przy ul. Przejazdowej 8 w marcu 1945 r. miał swoją kwaterę ostatni dowódca Armii Krajowej Gen. Bryg. Leopold Okulicki "Niedźwiadek" skazany w procesie szesnastu zamordowanych w moskiewskim więzieniu 24 grudnia 1946 r. w hołdzie bohaterowi - mieszkańcy Grodziska Maz."


DW 579. Widok ku NW


DK 8. Szkwał w okolicy Mszczonowa

Kręciliśmy do Mszczonowa, skąd dalej próbował nas kierować jakiś typek. Wg Księgowego żul, wg mnie - nic-mnie-to-nie-obchodzi-kto-to. Prędzej po 1-2 piwkach, ale nie próbowaliśmy wąchać jego oddechu. Jakby chciało się skorzystać z jego rad, to nie wiem, gdzie by się trafiło. Nie za bardzo rozumiał naszą koncepcje trasy i dopiero pod koniec w miarę pokapował. Co udało mi się zapamiętać w nim najbardziej? Gdy Księgowy chciał mu coś powiedzieć odnośnie trasy, ten odrzekł rozpoczynając „ Niuniuś... Posłuchaj...” i znów coś tam plótł. Jakoś równie dobrze poradziliśmy sobie bez wskazówek i wydostaliśmy się za miasto. Jechaliśmy asfaltem na południe, poprzez lasy, gdzieniegdzie jakieś domy czy spontanicznie latarnie.

Gdy droga się skończyła, skręciliśmy w prawo (tzn na wprost) i dojechaliśmy do lasu (tam piach). To skręciliśmy w lewo (gospodarstwo), to znów cofnęliśmy się do skrzyżowania (nie tego samego), z którego przemieszczaliśmy się na południe. Po pewnym czasie mój rower złapał kapcia. Za nami zostawiliśmy maliny, o których jedzenie niesłusznie posądził mnie Księgowy. W tym czasie trzeba było mi bawić się z kołem i zastanawiać, kiedy on skapuje, że coś musi być nie tak i wróci z powrotem. Pomimo dawania sygnałów lampką, komunikat nie dotarł, ale w końcu wrócił. Potem nie wiem jak się to stało, ale linka od przerzutki mi wyszła z przelotki. Ostatecznie udało się wszystko naprawić. Wtem zaczęło pokapywać. Jednak nie trwało to długo, a niebawem również dotarliśmy do asfaltu. Również dalszą trasę pokonaliśmy spokojnie. Piekary, Kowiesy, Jakubów, Grzymkowice i Biała Wieś. To tu się trochę zamotaliśmy.

Z asfaltu woda parowała tworząc efektowne mgiełki. Potem lecieliśmy przez Rzeczków i Podsędkowice. Wnet osiągnęliśmy Białą Rawską. Tuż za nią popas na przystanku. Jeszcze parę kilometrów i wreszcie dotarliśmy do Nowego Miasta nad Pilicą. Po krótkim błądzeniu po mieście i szybkim zjeździe krętą drogą, rozpoczął się nowy etap podróży. Powoli uciekały ze mnie siły. Nie było to w tej chwili zbyt wyraźne. Do Odrzywołu jechaliśmy jeszcze dość prędko, powietrze nieco wyziębione. W Odrzywole kościół gotycki, który tak przykuł moją uwagę, że rower wjechał na wysepkę, a kolano uderzyło o kierownicę. Jadąc do Drzewnicy zaczęło wschodzić słońce, a mnie złapała czkawka, stąd nazwa przeze mnie wymówiona zabrzmiała w owym czasie: „Dźiewnica... yk...”. Potem jeszcze kilka kilometrów i zatrzymaliśmy się w lesie, przykrywając czym tylko mieliśmy. Dwie godziny drzemki, po których wstaliśmy na ziemi mokrej od rosy. Na szczęście na nas nie osiadła, gdyż się zabunkrowaliśmy pod przykryciem.


Nocny wjazd do Białej Rawskiej. Widok ku SW


Nowe Miasto nad Pilicą


Drzewica. Kościół Łukasza Ewangelisty. Widok ku SE


Drzewica


Poranna drzemka w pobliżu DW 728

O 6 wygrzebaliśmy się z lasu. Przekroczyliśmy DK12. Droga naprzeciw nas w remoncie, ale spokojnie ruszyliśmy przed siebie. Szło nam ciężko, ale powoli dotarliśmy do Gowarczowa. Tam śniadanko (liche: zapiekanka i frytki/zapiekanka i fasolka). Jako tako pokrzepieni podjechaliśmy pod kościół, który z daleka wyglądał na naprawdę wielki. Kolejnym miastem na trasie było Końskie, które przywitało nas długim, męczącym nas podjazdem. Udaliśmy się na zakupy do Carrefoura. Księgowy znalazł tam tanią wodę smakową, a ja po chwili inną tej samej marki - o smaku mięty, przypominającą raczej smak herbaty.


Gowarczów. Przerwa na skromne śniadanie. Widok ku NW


Gowarczów. Kościół Piotra i Pawła. Widok ku NE


Gowarczów. Kościół Piotra i Pawła. Widok ku S


Gowarczów. Kościół Piotra i Pawła. Widok ku SW


Końskie. Przerwa na drobne zakupy

Natychmiast potem opuściliśmy miasto pełni złych o nim myśli (dotyczących dotarcia do niego). Znów na południe. Zatrzymaliśmy się w Selpii przy jeziorkach, a potem jechaliśmy przez las do Radoszyc. Tam wiatr zaczynał nam trochę pomagać. Do Łopuszna dotarliśmy bezproblemowo. Oprócz samego podjazdu oczywiście. Tam na lody i w drogę. Do Małogoszczy raczej pędziliśmy. Sprzyjał teren, a i siły. Za Małogoszczą również przez pewien czas utrzymywały się duże prędkości. Nieprzyjemne oszustwo drogowców, którzy zmylili, nas podając mniejszą odległość do Jędrzejowa, niż to miało miejsce w rzeczywistości. Stąd nasza radość, gdy w końcu tam dotarliśmy i zjedliśmy obiad. Za miastem ciężko. Przedgórze nas powaliło i zasnęliśmy na słomie. Przed przybyciem przebywały tam bociany, a po odejściu udało się dostrzec sarnę.


DW 728. Widok ku NNW


Kapałów. DW 728. Widok ku NE


Kapałów. DW 728. Po prawej zabudowa wsi Mularzów. Widok ku NE


Mularzów. DW 728. Widok ku SSE


Łopuszno. DW 728. Po prawej kościół Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok ku S


Łopuszno. DW 728. Po prawej kościół Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok ku S


Łopuszno. DW 728. Po prawej kościół Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok ku S


Łopuszno. DW 728. Po prawej kościół Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok ku E


DW 728. Po lewej Eustachów. Po prawej Jedle. Widok ku S


Małogoszcz N. DW 728. W centrum Góra Krzyżowa (289 m n.p.m.). Widok ku S


Małogoszcz N. DW 728. Po prawej Brogowice (294 m n.p.m.). Nieco na lewo najdalej ku N wysunięte wzniesienie pasma Czubatki. W centrum Grząby Bolmińskie. Widok ku SEE


Jędrzejów. Kościół Świętej Trójcy. Widok ku NE


Jędrzejów. Rowery podczas przerwy obiadowej


Jędrzejów. Rowery podczas przerwy obiadowej


DK7 w okolicy Jędrzejowa. Widok ku SW


DK7 w okolicy Jędrzejowa. Widok ku SWW


DK7 w okolicy Jędrzejowa. Widok ku SW


DK7 w Mierzawie. Widok ku SW


Widok ku NNW


Widok ku NNE


Widok ku N




Księgowy


Widok ku N


Widok ku N © Księgowy


Widok ku NNW

Spaliśmy około 2,5godziny. Zakończyło się to deszczem, chociaż moje opatulenie było na tyle szczelne, że nie udało mi się spostrzec, gdy już przestał. Dopiero Księgowy mnie o tym powiadomił. Przeszło, a my ruszyliśmy. Woda na asfalcie mimo wszystko dała się nam we znaki. Jego chroniła sakwa na bagażniku. Dalsza trasa to po prostu jazda. Góra-dół-góra-dół. W Książu kupiliśmy kolejne zapasy. Pod lasem przed Miechowem chyba krótka przerwa. Cały czas odliczaliśmy kilometry pozostałe do Krakowa. Jeszcze jeden popas w Słomnikach, a po nim prawie cały czas do przodu, chociaż coraz wolniej. Przed Krakowem śmieszna, prawie górska serpentyna, moja pogoń za bikerem na kolarzówce, który nas zaciekawił swoim pojawieniem się w nocy (rezygnacja naszła po dojechaniu do niego. Nie było miejsca, by jechać obok niego. Oczekiwanie na Adama. Jeszcze ostatnia długa w dół. W Krakowie pojechaliśmy na rynek do McD, po czym udaliśmy się zdrzemnąć na Dworcu Głównym.


Książa Wielki. Kościół pw. Wojciecha Biskupa i Męczennika. Widok ku NE


DK 7. Cisia Wola. Widok ku NE


DK 7. Cisia Wola. Widok ku NW


DK 7. Cisia Wola. Widok ku NW

Zaliczone gminy

- Biała Rawska
- Sadkowice
- Nowe Miasto nad Pilicą
- Odrzywół
- Drzewica
- Gielniów
- Gowarczów
- Końskie
- Radoszyce
- Łopuszno
- Wodzisław
- Książ Wielki
- Miechów
- Słomniki
- Iwanowice
- Michałowice
- Zielonki
- Kraków (Prądnik Biały, Prądnik Czerwony, Stare Miasto 3/18)
Rower:Unibike Dane wycieczki: 361.00 km (10.00 km teren), czas: 19:00 h, avg:19.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Spontaniczny wyjazd z Systemem

Środa, 2 lipca 2008 | dodano: 03.07.2008Kategoria 2 Osoby, LSTR, Zwykłe przejażdżki

Jakoś tak się stało, że mieliśmy się wspólnie przejechać z Systemem. Spotkanie nastąpiło w Pieścidłach o 13. Wpierw wszedł na drobne zakupy do pobliskiego, niewielkiego sklepiku. Przejechaliśmy przez Strzembowo, Drochówkę do Rąbieży. Po wjechaniu na drogę polną udaliśmy się ku S do Naborowa, a stamtąd wprost do Załusk. Kolejne były Wojny, do których wjechało się przez Zajączki. Kurs ku SE, a następnie spacer przez pole do wsi Smoły. Odtąd na Zakroczym, trzymając się drogi wzdłuż S7 i lotniska. W Modlinie wjazd w 29 Listopada, robiąc przerwę na zakupy przy jej krańcu E. Przejechaliśmy jeszcze ku E, po czym około 15:30 System pojechał do siebie, a ja nad Wisłę, wracając trasą pod Twierdzą. Na Gałachach naszła mnie myśl, aby odwiedzić na Kępę i tak rozpoczęła się skromna wycieczka po prawie bezludnym terenie. Prawie, bowiem w części SW znalazło się paru ludzi na plaży. Tam zachciało mi się zrobić pieszy spacer z rowerem po łasze, choć było to nieco umęczone. Powrót do Zakroczymia. Podejście drogą przy kościele. Potem przez las na Henrysin i Trębki. Z nich na DK 62. W pobliżu granicy gmin trwał jakiś niewielki pożar przy drodze. Telefon na straż pożarną, ale okazało się, że już otrzymali zgłoszenie. W domu jakoś po 18.


Dłutowo NE. Droga w pobliżu opuszczonego gospodarstwa. W tle po lewej Drochówka. Widok ku NNE


Zdunowo. Po lewej blok, który przez lata stał niedokończony. Widok ku NWW


Załuski. Widok ku N


Droga z załusk na Falbogi Wielkie w trakcie przygotowywania do położenia asfaltu. Widok ku E


Pola wsi Smoły. Widok ku E


Droga między terenem lotniska w Modlinie i S7. Widok ku SEE


Modlin. 29 Listopada. Mój i Systema rower podczas przerwy na drobne zakupy. Widok ku NW


Między Twierdzą Modlin i Wisłą. Widok ku SWW


Między Twierdzą Modlin i Wisłą. Widok ku NNW


Między Twierdzą Modlin i Wisłą. Widok ku SWW


Dawny Spichlerz. Widok ku SSE


Między Twierdzą Modlin i Wisłą


Kępa Gałaska. Widok ku SWW


Kępa Gałaska. Widok ku W


Kępa Gałaska. Widok ku S






Kępa Gałaska. Widok ku S


Kępa Gałaska. Widok ku E


Kępa Gałaska. Widok ku SW


Kępa Gałaska. Widok ku SE

Kępa Gałaska. Widok ku S


Kępa Gałaska. Widok ku SW


Kępa Gałaska. Widok ku E


Kępa Gałaska. Widok ku N


Kępa Gałaska. Widok ku N


Kępa Gałaska. Widok ku SSE


Kępa Gałaska. Widok ku SE


Zakroczym. W centrum kościół Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok ku NWW


Zakroczym. Rybacka. Widok ku E


Zakroczym. Rybacka. Widok ku SSE


Zakroczym. Rozbudowa budynku dawnej restauracji "Plantatorskiej" jako banku. Widok ku NW


DK62 między gminami w okolicy Goławina. Widok ku W
Rower:Unibike Dane wycieczki: 77.80 km (45.00 km teren), czas: 04:10 h, avg:18.67 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

LSTR w Fortach Zegrza i okolic

Czwartek, 26 czerwca 2008 | dodano: 27.06.2008Kategoria 5-10 Osób, LSTR, Wyprawki w regionie

Pobudka koło 7. Do 9 śniadanie i siedzenie przed kompem. Trzeba było jeszcze usunąć jakiś śmieć, który wkręcił mi się do napędu tak, że go nie było widać. Pamiątka z Wolbórza. 9:10 start. Do 11:03 kręcenie do Jabłonny. Jechało się z wiatrem to i średnia była wysoka. Na miejscu zbiórki, przed kościołem byli już Ł, Ro. a także znany już wszystkim Paweł. Czekaliśmy około pół godziny. Dotarła jeszcze Ania. Dorota napisała, że jej nie będzie. Po tym jazda w teren. Wpierw kierował Chotomowianin - ds3r. Dwa kilometry od kościoła, w kierunku NDM zanurzyliśmy się w leśną ścieżkę, lądując w Chotomowie niedaleko przejazdu kolejowego, następnie zmierzając przez Olszewnicę do Dębe. Ogólnie jechało się ciężko, z wiatrem w twarz.


Las Chotmowski. Widok ku N

W Dębe, po pokonaniu podjazdu trzeba było telefonicznie zawrócić grupę, która zanadto odbiegła od trasy. Skręcaliśmy na Jachrankę, a potem w lewo, w jakiś szuter. Dojechaliśmy nim do DK 62, na odcinku w Bolesławowie. Na chwilę nastąpiło przeze mnie opuszczenie grupy, szukając przejścia na teren fortu. Udało się znaleźć "coś", co można było wykorzystać. Niestety, trzeba było cofać się do trasy na Jachrankę. W krzakach, na łączce przy drodze, nastąpił popas. Mi udało przedostać się na teren fortu, cyknąć parę zdjęć i zerknąć do środka. Był spory, więc trzeba by mu poświecić więcej czasu. Tego nie było, a grupa została za ogrodzeniem, więc trzeba było wracać.


Fort Dębe

















Pojechaliśmy dalej. Na jakimś rozjeździe, w okolicy terenów wojskowych, skręciliśmy w prawo, po pewnym czasie docierając do Zalewu. Nastąpiła próba przejechania krótkim fragmentem. Ani spadł łańcuch, Ł zakopał się w piasku, a zaraz potem z Pawłem ruszyliśmy sprawdzić, czy dalsza droga jest przejezdna. Niestety, tylko do pewnego momentu. Potem trzeba by było pływać. Tymczasem Pa. ugrzązł i musiał umyć buta.


Skubianka. Nad Zegrzem. Widok ku SE


Skubianka. Nad Zegrzem


Skubianka. Nad Zegrzem. Widok ku SE


Skubianka. Nad Zegrzem


Skubianka. Nad Zegrzem. Widok ku SSW


Skubianka. Nad Zegrzem.


Skubianka. Nad Zegrzem. Widok ku E


Skubianka. Nad Zegrzem

Wróciliśmy do żółtego szlaku (w międzyczasie znów zgubiło się i znalazło licznik) i wkrótce dotarliśmy... na poligon... gdzie według znaku przebywanie grozi kalectwem bądź śmiercią... Potem jazda w dół. Na skrzyżowaniu w lewo, wjeżdżając do Zegrza. Popas "U Eli" i jazda brzegiem. W końcu jakoś tam się dotarło do umocnień... ale z powodu żołnierzy wejść nie wolno. Bawili się czy jakąś imprezę mieli. Zajechaliśmy jeszcze pod Większe Umocnienia. Próba przejścia skończyła się niepowodzeniem. Wejść by się jakoś dało, ale w drugą stronę byłoby już dużo gorzej niż w Dębem.


Skubianka. Nad Zegrzem. Widok ku NW


Poligon w Zegrzu


Poligon w Zegrzu. Widok ku SSE


Poligon w Zegrzu


Fosa Fortu w Zegrzu. Widok ku NNW

Fosa Fortu w Zegrzu. Widok ku NWW


Fosa Fortu w Zegrzu. Widok ku N


Zegrze. Widok ku SW


Zegrze. Widok ku NW



Pojechaliśmy na słynne rondo w Zegrzu, gdzie pożegnaliśmy Pawła. Z pieśnią na ustach - kierunek Baniaminów. Już wolniej, za to wreszcie gdzieś udało się wejść i coś obejrzeć. Jeździliśmy po chłodnym wnętrzu, a wyjeżdżając zdarzyło mi się walnąć barkiem w jakiś wystający metal, którego nie udało mi się zauważyć.


DW 631 między rondem w Zegrzu i Wieliszewem. Widok ku SWW


Fort Beniaminów. Widok ku SE
















Fort Beniaminów. Widok ku W









Po opuszczeniu fortu ruszyliśmy szlakiem żółtym do Wólki Radzymińskiej, a później w kierunku Rembelszczyzny nad kanałkiem. Tam nastąpił kolejny podział, chłopaki odbijali na chatę, a mnie z Anią poniosło dalej nad kanałem. Przy przedostatnim moście spotkaliśmy Systema. We trójkę udaliśmy się na Białołękę, gdzie Ania wróciła do domu, a z Systemem (początkowo jadąc po ścieżkach) dotarliśmy na wał, którym pojechaliśmy do Nowego Dworu. Tam znów krótki popas, gdzie nastąpiło moje zaopatrzenie w kolejny napój i dalej już polecieliśmy przez Modlin do Zakroczymia. Przy zjeździe na Duchowiznę, gdzie znajdował się mój skrót, rozstaliśmy się, jadąc w swoje strony. Potem została tylko "obwodnica" przez Kamienicę i koniec w domu.


Między Fortem Beniaminów i Wólką Radzymińską


Między Fortem Beniaminów i Wólką Radzymińską. Widok ku S


Między Fortem Beniaminów i Wólką Radzymińską. Widok ku SSW


Nieporęt. Kładka nad Kanałem Żerańskim. Widok ku W


Nieporęt. Kładka nad Kanałem Żerańskim. Widok ku N


Ścieżka nad Kanałem Żerańskim w okolicy Nieporętu. Widok ku S


Ujście Czarnej do Kanału Żerańskiego. Widok ku SE


Myśliborska 53. Widok ku SSW


S7 nad Wisłą. Widok ku SSE


S7 nad Wisłą. Widok ku NNW


Złotopolice. Widok ku NWW


Złotopolice. Widok ku S


Kamienica w pobliżu granicy ze Złotopolicami. Widok ku S
Rower:Unibike Dane wycieczki: 185.70 km (50.00 km teren), czas: 09:50 h, avg:18.88 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Powrót z Bikeorient przez Warszawę i nowy rekord

Niedziela, 22 czerwca 2008 | dodano: 23.06.2008Kategoria LSTR, Samotnie, Wyprawki w regionie, Wyprawy po Polsce, >300, Nocne, Gminy

2008.06.20 - 23 Bikeorient 2008 - cała trasa


Plany na ten dzień były różne, ale ostatecznie padło, aby jednak od razu wracać na północ. Po mojej pobudce około 7, okazało się, że zostały tylko trzy osoby. Przed wyruszeniem w trasę wpadły jeszcze małe zakupy w pobliskim sklepie. Tuż przed wyjazdem, jakiś typ się pytał, co to za zawody. Miejscowy, a nie wiedział...

Przed wyjazdem jeszcze popas na mostku. Ostateczny start o 8. Kurs drogą biegnącą po północnej stronie Wolbórki do Tomaszowa Mazowieckiego. W mieście jazda przez centrum, a potem ścieżką pieszo-rowerowo do Spały. W Spale znajdował się pomnik żubra, pod którego mnie poniosło. Tam jeszcze trochę kręcenia nad rzekę, po czym powrót na główną w kierunku Inowłodzi. W tej niewielkiej miejscowości trwało nieco dłuższe kręcenie. Udało się odwiedzić ruiny zamku i podjechać do romańskiego kościółka po dość wysokim podjeździe.


Okolice Wolbórza


Ścieżka między Tomaszowem i Inowłodzią. Widok ku SSE


Spała. Widok ku NNW


Spała. DK 48 Widok ku SE


Spała. Kościół pw. Matki Bożej Królowej Korony Polskiej. Widok ku NE


Spała


Spała. Dom Pamięci Walki i Męczeństwa leśników i drzewiarzy polskich im. Adama Loreta. Widok ku SSW


Spała. "Leśnikom i drzewiarzom polskim poległym i zamęczonym w okresie II Wojny Światowej - Koledzy Spała 1982". Widok ku S


Spała. Grota patrona myśliwych św. Huberta


Inowłódź W. Widok na Pilicę ku SWW


Inowłódź W. Kopalnia chalcedonitu. Widok ku N


Inowłódź. Ruiny zamku. Widok ku W


Inowłódź. Ruiny zamku


Inowłódź. Ruiny zamku


Inowłódź. Ruiny zamku


Inowłódź. Ruiny zamku


Inowłódź. W tle kościół pw. św. Idziego. Widok ku NE


Inowłódź


Inowłódź. Droga do kościoła pw. św. Idziego. Widok ku NEE


Inowłódź. Kościół pw. św. Idziego. Widok ku NEE


Inowłódź. Na terenie kościoła pw. św. Idziego


Inowłódź. Dolina Pilicy. Widok z terenu kościoła pw. św. Idziego ku SW

Następne punkt programu: Rawa Mazowiecka. Droga DW 726 do niej sympatyczna. Prawie nie było samochodów. Jeden odcinek wyglądał niemalże jak autostrada. Generalnie leciało się dość szybko. Zdziwiło mnie, że akumulatorki, które wydawały się puste starczyły na jeszcze kilka zdjęć. Do Rawy udało się przybyć około 12-13. Kolejne zakupy, popas przy zamku i pomysł, na dalszą trasę.


DW 726 między Inowłodzią i Rawą Mazowiecką


Wjazd do Rawy Mazowieckiej


Rawa Mazowiecka. Krakowska. Widok ku N


Zamek w Rawie Mazowieckiej. Widok ku NWW




Rawa Mazowiecka. Rzeczka Rylka. Widok ku SE

Przejeżdżając przez Wałowice pisany był przez mnie sms do Księgowego i K., czy chcieliby wybrać się tej nocy na przejażdżkę. Na trasie do Skierniewic (przez Zalesie), prowadzona więc była pisemna dyskusja z K. i oczekiwanie na decyzję. Tymczasem ukazały się Skierniewice. Wjazd od południowej strony i krążenie po starej części miasta, rynek, park i dworzec. Po przedostaniu się na drugą stronę przejazd w pobliżu jakichś zakładów i jazda nad rzeczką, przy wyjeździe w kierunku Grabiny Radziwiłłowskiej, gdzie opalali się miejscowi.


Wałowice. Widok na Rawę Mazowiecką ku SSE


Skierniewice. Kościół pw. św. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NNW


Skierniewice. Rynek. Widok ku N


Skierniewice. Kościół pw. św. Jakuba Apostoła. Widok ku NW


Skierniewice. Sienkiewicza. Widok ku E


Skierniewice. Sienkiewicza. Widok ku E


Skierniewice. Sienkiewicza. Dworzec PKP. Widok ku NE

Niosło mnie drogą w okolicach torów na Żyrardów. Myliła mi się. Po odbiciu przez las poniosło mnie do Wiskitek. W trakcie leśnego odcinka znów odezwał się K.. Zamiast jechać do domu przez Sochaczew, mogę spokojnie kręcić do Legio. W Wiskitkach kolejne uzupełnienie zapasów i jazda, już bez mapy, przeze Bieniewice wprost do Błonia. Tam trwała jakaś zabawa, podobnie jak i w kilku innych miejscach po drodze. Z Błonia do Brwinowa, bowiem nie chciało mi się jechać główną do Wawy. Tam kurs na Podkowę, aby dotrzeć do głównej. Odtąd najprościej, jak tylko można: przez Pruszków, Piastów koło „Znicza”, Dworcowa, Regulska, Kościuszki do Bohaterów Warszawy. Potem Ryżowa, Kleszczowa, do Jerozolimskich. Przed Zachodnim wjazd na Prymasa i ścieżką do kładki pieszo-rowerowej tuż przed Marymontem. Potem próby, aby się przedostać do przejścia pod Wybrzeżem na drugą stronę 7. W końcu poniosło mnie do Grota. Potem szybko do Legio, jazda obwodnicą. Na rondzie w Zegrzu spotkanie z Księgowym, a po chwili wpadł tam również K.. Ojciec go podwiózł.


Skierniewice NE. Kościół pw. św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SW


Most między Skierniewicami i Rudą. Rzeka Rawka. Widok ku NW


Bartniki. Kościół pw. św. Antoniego z Padwy. Widok ku S


Wiskitki. Kościół pw. św. Stanisława Biskupa i Wszystkich Świętych. Widok ku NEE


UM Błonie. Widok ku NE

Jechaliśmy przez Wieliszew do Legio. Na jednym rondku K. w czasie rundy honorowej wywalił się. Jakiś czas czekaliśmy i pojechaliśmy dalej, pędząc w kierunku Grota. Od Placu Wilsona do Centrum. Tam zejście w podziemia, gdzie opychaliśmy się w McD. Potem Jerozolimskimi do DeGaula, a następnie do Placu Zamkowego, gdzie znajdowała objazdowa wystawa miśków. reprezentujących obszary z całego świata, chyba niemal z każdego państwa. Było ich w każdym razie mnóstwo. Odpoczywaliśmy tam przez jakiś czas, prawie drzemiąc przy nich. Była 2 w nocy. Zjazd Tamką do Świętokrzyskiego i na Pragę. Dalej koło Dworca Wileńskiego do Marek, a potem Radzymińską. Nas stacji koło Decathlonu zaopatrzenie w fante za 7zł.


Rondo w Zegrzu. Widok ku NE


Modlińska w pobliżu Płochocińskiej

W czasie tego postoju widoczne stały się dla nas błyski nad Legionowem... Pojawił się pierwszy niepokój. Utrzymana została średnią około 30km/h, zmierzając na północ, do skrętu na Legio. Potem długa droga przez las, obserwując leniwy wschód słońca, oraz ścianę chmury burzowej nad Serockiem. Po pewnym czasie, chyba 5km przed Legio, w okolicy Stanisławowa i Kątów Węgierskich zaczęło kropić. Po chwili przerodziło się to w nocną ulewę, a rowery jechały tak szybko ile tylko było sił w naszych nogach. Dookoła rozbłyskały pioruny, kilka naraz jeden po drugim. Nawet w wakacje 2007, burza która mnie spotkała nie była tak silna, chociaż deszcz był wtedy silniejsze, acz krótszy.

Odtąd burza wzięła nas z dwóch stron. Gdy byliśmy już w Legio, około 4 padać przestało i zaczęło się rozpogadzać. K. miał jeszcze podróż do Serocka (tam gdzie szły chmury), a ja na zachód. Księgowy został odprowadzony do domu. Odtąd mnie przez Chotomów i Olszewnicę poniosło do NDM. Gdzie raz jechało się 15 km/h, jak się udało, to nawet i 25. Dojeżdżając do Nowiaka ok. 5, wreszcie można było pożegnać opad deszczu, który towarzyszył mi od Legio. Na szczęście słabszy był, niż podczas jazdy z Marek. Od NDM towarzyszyła mi duża niemoc. Od Modlina wzdłuż 7 do zjazdu na DK62 po drugiej stronie wiaduktu. Potem Henrysin, Trębki i znów na DK62. Picie skończyło się przed NDM. Czuć było jak bardzo mnie ten wyjazd wykończył i ledwo udawało się przebierać nogami oraz nie usypiać. Do domu udało się dotrzeć o godzinie 7:20, a wstać po 3-4 godzinach. Po niecałych 24 godzinach podróży, a 18h jazdy, wreszcie udało się dotrzeć do domu z nowym, własnym rekordem.

Zaliczone gminy

- Lubochnia
- Rzeczyca
- Czerniewice
- Rawa Mazowiecka (W+M)
- Nowy Kawęczyn
- Wiskitki
- Baranów
Rower:Unibike Dane wycieczki: 343.60 km (30.00 km teren), czas: 18:18 h, avg:18.78 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

WaypointRace w Piastowie

Sobota, 31 maja 2008 | dodano: 02.06.2008Kategoria LSTR, >10 osób, 2 Osoby, Maratony, Gminy

ROZGRZEWKA


Start około 7. Tym razem kurs z Łomianek, bezpośrednio na południe. Przez Wólkę Węglową, Babice, Ożarów do Pruszkowa, a stamtąd, na pytanie gdzie jest stadion, jakiś gość skierował mnie w kierunku Piastowa, skąd z kolei odesłano mnie mnie w poprzednie miejsce. Na miejscu udało się zdzwonić z R.B. i dokonać rejestracji. Przygotowanie roweru, po czym udaliśmy się na ławeczkę, tam oczekując startu.

3...2...1...

Po przemowie ruszyliśmy za samochodem, przez miasto do parku, na miejsce startu ostrego. Tam każdy po przybyciu dostał mapkę. Poprawianie mp3 na uchu i ostatni łyk. Bidon udało się schować na kilka sekund przed startem. Ruszyliśmy szybko. Na pierwszym skrzyżowaniu grupy się podzieliły. Wielu pojechało na pierwszy Waypoint w Pęcicach, ledwie rzut beretem od startu.

Grupa 6-5

6 - Pęcice. Cmentarz, róg południowo-wschodni
5 - Las Sękociński. Skrzyżowanie szlaków.

Przy 6tce, położonej niecałą minutę od asfaltu, drogą o falistej powierzchni, masa bikerów, niezbyt gwałtowne, ale jednak trochę niecierpliwe oczekiwanie na kolej przedziurkowania karty, udzieliło się chyba każdemu. Potem jeszcze tym samym odcinkiem wrócić na główną, co było utrudnione, ze względu na jadących do punktu kolejnych rowerzystów, no i samą nawierzchnię.

W sumie dosyć zgrana grupą jechaliśmy na południe, na Suchy Las, nie przerywając jazdy i dążąc do spotkania z samym lasem. Po kilku metrach chwila wahania. Droga się rozdzielała. Jako, że po lewej było dużo piachu (mały problem), to był to trochę dłuższy odcinek. Tak więc poniosło mnie w prawo, niebieskim szlakiem. Nie zostało przez mnie zauważone, czy ktoś pojechał lewą drogą. Po odcinku podobnym, lecz dłuższym od tego do 6tki, wylądowaliśmy na szutrze, który momentalnie przeszedł w asfalt. Po prawej mijaliśmy hale marketów i zatrzymaliśmy się na światłach. Asfalcik za skrzyżowaniem prosto, po chwili powoli zakręcał w lewo. Po prawej widoczny był jakiś ośrodek i kątem oka zauważona została jakaś ścieżka. Trochę zbyt gwałtowne hamowania, zwłaszcza że jechało się 30km/h (w lesie około 25-27). Wbiliśmy się na szlak czerwony. Trochę kręcenia wśród drzew, raz gałąź uderzyła mnie tak, że prawie zatrzymało mnie w miejscu, a na jednej z leżących omal mnie nie wywróciło. W pewnym momencie był ostry, mało widoczny zakręt, gdzie trochę mnie zarzuciło, a także skręt szlaku w prawo, który omal nie został przez mnie przeoczony. Po prawej ukazała się łąka, a wkrótce potem dojechaliśmy do punktu nr 5. Tu się rozdzieliliśmy. Tamci pojechali do Nadarzyna, kierując się na 7kę.

Inaczej niż reszta...

Na starcie planowaliśmy ruszyć do siódemki, jednakże na skrzyżowaniu szlaków, stwierdziliśmy, że lepiej będzie zaliczyć 3kę, a co za tym idzie i 8kę, a wtedy ruszyć na południe. Tak więc z R.B. wkroczyliśmy na szlak niebieski i ruszyliśmy na północ do głównej, a następnie do Strzeniówki i do Nowej Wsi. Szybciej tędy, niż znów przez las szlakiem czerwonym.

3 - Nowa Wieś. Brzeg stawu.

Tuż za torami skręt w lewo i widoczny zarys stawu, a po chwili również i lampion oraz kilku popasających bikerów zapewne z kategorii Fun. Tu również i my postanowiliśmy na chwilę się zatrzymać. R.B. pobieżnie opłukał się w stawie, a mi, co leżało w moim ówczesnym zwyczaju, przyszło wykończyć tabliczkę czekolady. Chwila myślenia. Jak do ósemki? Zakładaliśmy, że przez Helenówek i Otrębusy z łatwością dotrzemy gdzie trzeba. Biorąc jednak pod uwagę ilość niebieskich kresek i jak już się okazało, dużą dokładność mapy, po wyjechaniu na żółtą DW719 skierowaliśmy się w kierunku Pruszkowa. Wykonaliśmy dziwny manewr na pierwszych napotkanych światłach. Skręciliśmy do Parzniewa, chwila asfaltu i wiejska droga. Po chwili zauważyliśmy na horyzoncie jakąś grupkę, którą udało się dogonić już na miejscu.

Parzniew. Lotnisko modelarskie – tablica informacyjna.

Na miejscu dwie dziewczyny. Jedyny punkt, gdzie był ktoś z obsługi. Po prawej parę samochodów i ludzi. Nad nami właśnie fruął samolot jednego z nich. Chwilę wodziliśmy za nim wzrokiem i wróciliśmy do asfaltu. Kierunek zachód, bo jak znów się okazało, zmieniliśmy plany.

Ech, ta młodzież... :)

Przechodziliśmy przez tory, za nimi betonowe płyty, jakie spotkać można w niektórych miejscowościach nad Wisłą, albo... boczną drogą między mostem Gdańskim i Grota, gdzie kręciło się onegdaj sporo psów... Płyty wkrótce zamieniliśmy na porządną polną drogę, tak jakby wyrobioną przez koła ciągników miedzą. Szybko przemknęliśmy i znów asfalt. 500m dalej dwójka rowerzystów. Zbliżyliśmy się... Jacyś miejscowi... Do ich uszu dotarło: „Dwa samochody... Za nimi wyprzedzamy...” i po oczom tychże ukazała się najpierw jedna czerwona osoba na rowerze, z równie czerwoną sakwą, a zaraz potem druga, odziana w czerń z plecakiem. Wkrótce zniknęli za zakrętem, podziwiając wznoszący się komin opuszczonej fabryki, marząc by tam właśnie się zatrzymać. Jednakże obowiązek zawodów i strażnik na bramie rozwiały te myśli, zmieniając na ewentualne na plany do zrealizowania... kiedyś...

10 - Gołaszew. Murowana kapliczka

Moszna, Domaniewek i Gołaszew, czyli asfalt, asfalt, szuter, asfalt i znów ziemia pod kołami. Na skrzyżowaniu mijaliśmy team rodzinny i kapliczkę. Posililiśmy się, jak na każdym prawie Waypoincie. Po dokonaniu niezbędnych formalności zalały nas dzieci. Pytali, mówili wiele tak, jakby już im ktoś opowiedział o zawodach, no i wynika z tego, że ten punkt jak dotąd odwiedziła niewielka ilość zawodników, czyli jak się można było spodziewać, większość postanowiła zdobyć najpierw leżące tuż obok siebie punkty, a potem 12-10-8. Albo już byli tak szybcy. No cóż, nasz kierunek jazdy był jakiś spaczony. Pomachaliśmy do dzieciaków, które za nami kawałek pojechały. R.B. rzucił żartem: „Odprowadzą nas do Pruszkowa? :D"

12 - Krosna. Samotna topola

Płochocin. Przed torami skręt w lewo. Józefów - znów szuter, aż do 12. Dosłownie zaraz po nas dojechał starszy już facet, któremu zostały tylko 3 punkty, podczas gdy ten był dopiero naszym szóstym... Rzekomo skracaliśmy sobie drogę przez pole we wsi Biskupie, chociaż wydawało mi się, że raczej straciliśmy. Jeszcze 20km/h po „drodze” wyjeżdżonej ciągnikiem i już mocno rozmytej przez deszcze, w pełnym słońcu czuło się tam jak na pustyni. Na szczęście niebawem dotarliśmy do sadku. Przekradając się pod ogrodzeniem, znów znaleźliśmy się na asfalcie.

Rozpoczynamy drugą połowę

1 - Żuków. Mostek na ścieżce.

Potem już poszło szybko. Dotarliśmy do kolejnego punktu, praktycznie nie szukając go. Drogę do niego wygnietli w trawie poprzedni zawodnicy, więc mieliśmy zadanie ułatwione. I potem znowu asfalcik. Po drodze roboty drogowe czyli łatanie jezdni.

4 - Milanówek. Aleja Kasztanowa – tablica informacyjna

Przeszliśmy przez tory i ujrzeliśmy kolejną grupkę rowerowych zdobywców z kategorii Fun. Informowali nas o trudności w znalezieniu 9tki. No cóż. Prawda. Przebiliśmy karty.

Trudy poszukiwań

9 - Kazimierówka. Pozostałości cmentarzyka w kępie drzew.

Gdy tylko przekroczyliśmy główną, zaczęliśmy się motać i kręcić, pytać ludzi, aż znaleźliśmy w końcu cmentarzyk, a na nim jeszcze kilka dzikich zwierząt, które wnet uciekły. Cofnęliśmy się i przed torami pojechaliśmy skrótem, by nadrobić czas. Niestety i to się nie udało. Rozegraliśmy to tak dziwnie, że mając dwójkę pod nosem, przypadkiem skręciliśmy o jedno skrzyżowanie wcześniej w prawo i znaleźliśmy się na końcu Owczarni, w drodze do Książnic. Tu chwila dyskusji z przygodnym bikerem, chwila konsternacji i cofnięcie do najbliższego skrzyżowania. Na szczęście, choć ominęliśmy dwójkę, to nie było źle.

11 - Kopana. Ambona myśliwska o numerze 2

Pojechaliśmy małym niby-wąwozikiem, z licznymi zakrętami, wyjeżdżając pod lasem. Długo szutrem i w końcu miejsce na mapie, oznaczone trójkątem przy drzewach. Skręt. R.B. pozostał trochę z tyłu, gdyż na dołach omykał i skakał mu łańcuch. Znów jazda w cieniu. Spieczone ręce odpoczywały. Nagle w dół i górka, dół i górka, i wnet oto ukazała się ambona w całej okazałości. Śmieszy mnie sposób, w jaki umieszczono lampion, a jeszcze bardziej to, że ktoś zerwał perforator, by pozostali nie musieli wchodzić jak mi się wydaje. Niestety nie mieliśmy czasu na poszukiwania, zwłaszcza, że nie rzucił nam się w oczy nigdzie w pobliżu. BP i w drogę.

Tak blisko, a tak daleko...

2 - Żółwin. Miejsce przy drodze.

Z 11 skręt na pierwszym w prawo i szybki dojazd do Żółwińskiego Dworku. Zaraz za nim i drzewa. Na szczęście TU perforator już był. Również i wygnieciona przez pozostałych trawa. Była 15.

7 - Dębak. Mur ogradzający teren byłej jednostki wojskowej, róg południowo-wschodni.

Z Żółwina prosto jak strzała przemknęliśmy przez las i o 15:15 znaleźliśmy mur, a jednocześnie ostatni punkt naszej wyprawy. Poza metą oczywiście. Widzieliśmy domki i chcieliśmy tam przejechać, ale była zamknięta brama. Dzieci które tam stały, widocznie się przestraszyły, ale gdy już odjeżdżaliśmy, dało się słyszeć coś w rodzaju „cześć”, po którym nastąpiło moje machnięcie ręką. Przedarliśmy się przez las.

Zakończenia słów kilka

Prędkość końcowa 28-32 km/h, nie licząc miejsc zwalniających. Przez Strzeniówkę, granicę do torów, potem ulicami wśród samochodów i do ulicy Prusa, szybka prosta przez miasto oraz... czerwone światła, gdzie trzeba było stać... Wkrótce widać było już metę i kolejne czerwone. Zjazd na prawo, przecinając chodnik, w dół, omijając w ten sposób przechodniów. Tuż za mną przekroczył bramę R.B. i otrzymaliśmy to co reszta: certyfikat i informator w cyrylicy oraz ankietę. Spoczęliśmy na ławeczce, o dziwo tej samej, na której siedzieliśmy przed startem, i odpoczywaliśmy. Numery 171 i 462 dotarły około 15:42.

Zaliczone gminy

- Milanówek
- Grodzisk Mazowiecki
- Podkowa Leśna
Rower:Unibike Dane wycieczki: 150.00 km (60.00 km teren), czas: 07:45 h, avg:19.35 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

LSTR - SGGW, Legionowo i Masa Krytyczna

Piątek, 30 maja 2008 | dodano: 02.06.2008Kategoria LSTR, >10 osób, 5-10 Osób, Pół nocne

POBUDKA


Jak to wyglądało? Zerwanie się o szóstej (co w moim wykonaniu wyglądało trochę... powolnie), kawa i jajecznica z piątki. Ostatnie poszukiwania sprzętu. Kilka razy na dwór i z powrotem, aż w końcu coraz bardziej przypadkowo, zabrało się wszystko co potrzebne. No i regulacja siodełka, które mi brat opuścił;P

Start około 7mej. Po 1,5 km okazało się, że siodełko jeszcze wymaga regulacji, po czym nastąpił wyjazd na DK 62, mijając swoją mamę, przejeżdżającą w aucie. Po jakichś 8km znów się przerwa, tym razem by zwiększyć ciśnienie w dętkach. Jakiś Ukrainiec pytał mnie, gdzie ma dojechać z ludźmi do jakiejś wioski. Potem kolejno Zakroczym, Modlin, niebieski most i przez Czosnów do Łomianek, gdzie w jednej ze szkół trwała impreza dla dzieciaków. Za Łomiankami wjazd na główną.

WAWA

Kurs przez park Bielański. Na jego końcu tel. do Księgowego. i wnet poleciało się brzegiem Wisły do Łazienek, gdzie nastąpiło spotkanie z dwójką przyszłych geologów. Tam trochę łażenia, kończąc spacer na Gagarina. Po dojściu do Sobieskiego, wsiedliśmy z Księgowym na rowery pognaliśmy na Ursynów. Pokazało się mu kawałek SGGW i trochę dalej, górkę z której widać jeden z budynków SGGW, tor Stegny, a na północ dolinę Służewiecką. Długo się nie namyślając podjechaliśmy po dosyć stromym zboczu i oto już roztaczała się ładna panorama.

Zjazd innym stokiem. Ja trochę łagodniejszym, ale i tak ledwo się wyhamowało na końcu. Czekając na Księgowego zachciało mi się  sprawdzić stan roweru. Trochę mi się poluzowało koło przy szybkozamykaczu. Jazda do Puławskiej, jadąc tam NOWĄ ASFALTOWĄ ŚCIEŻKĄ ROWEROWĄ. Było kilku nierozsądnych pieszych, ale bez kolizji i awantur. Na placu Unii Lubelskiej w Polną. Przy trasie Łazienkowskiej do Marszałkowskiej. Na Zbawicielu w Mokotowską, Chopina, gdzie jacyś dzicy się zatrzymali autem tak, że korek zaczęli robić. Gdy jeden trąbił na nich, my byliśmy tuż obok. Uszy... Potem Ujazdowskie, przez Stare miasto i zjazd po kostce na dół. Do Mostu Gdańskiego. Potem kurs do Grota, wciągając rowery. jakoś się przeciskam z sakwą pomiędzy pierwszym i ostatnim slupem (reszta to nie problem). Następnie prosto do Legionowa.

MASA – Zbieranie

Adam w domu, piszę do Pa.. Mam nieco ponad pół godziny. Jazda do biedronki po zakupy na jutro i kurs do ronda przy obi. Wkrótce dotarli Pa. i S., potem reszta. Na obwodnicy połączyliśmy się z G.-ami. Na Modlińskiej z Konwaliową (chyba) połączyliśmy się z jeszcze większą grupą i w mnogiej liczbie ruszyliśmy przez Most Gdański do Pomnika Kopernika. Ustawiliśmy się pod PKO. Na 3 minuty przed startem dotarł R.

RUSZYLI...

Najpierw powoli. Potem szybciej w kierunku Poniatowskiego i na rondzie Waszyngtona zatrzymaliśmy się. To samo gdy dotarliśmy do Dworca Wileńskiego. Dalej do Gdańskiego i Jana Pawła II. Tam rower złapał gumę. Zmieniło się ją akurat na czas, gdy ciąg masowiczów się skończył. Niestety. Opona była niedokładanie ukształtowana i trzeba mi było raz jeszcze się zatrzymać.

FINITO

Od Jana Pawła II, do Zawiszy, do Żwirki i Wigury trzeba było ścigać masowiczów. Na Racławickiej udało mi się dołączyć do czwórki, która została z tyłu i przez Wołoską, dołączyliśmy do reszty na placu Unii Lubelskiej, choć światła widzieliśmy już wcześniej. Ominęła nas Fala Meksykańska, która do końca nie dotarła. Przy Koperniku znów udało się dołączyć do ekipy i po kilku minutach po ogłoszeniu ilości Masowiczów (zabrakło 50 do majowego rekordu) nastąpił mój Kurs do Łomianek. Tam udało mi się dotrzeć przez park Młociński na godzinę 22 z kawałkiem.
Rower:Unibike Dane wycieczki: 185.00 km (3.00 km teren), czas: 09:42 h, avg:19.07 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

LSTR do Płocka i Gostynina II - Przez Gostynin

Piątek, 23 maja 2008 | dodano: 02.09.2017Kategoria LSTR, 5-10 Osób, Samotnie, Wyprawki w regionie, Pół nocne, Gminy, Z Księgowym, 2008 Mazowsze W

2008.05.22 - 23 LSTR do Płocka i Gostynina - cała trasa


Dzień drugi


Cel grupy: dotrzeć do Kutna na pociąg o 17:20
Czas: 5 godzin
Odległość: 77 km


Po wyjeździe skierowaliśmy się na południe, drogą którą dotarł do nas A.. Minęliśmy „Zacisze Bis”. Potem na rozgrzewkę podjazd i wyjazd na główną. Na dość krótkim odcinku, jaki zdążyliśmy nią przejechać, już pojawiła się nieprzyjemność z Tirem, który wyprzedzał tak, że jadąca osobówka musiała zwolnić, aby uniknąć kolizji. Na szczęście wkrótce zaczęła się ścieżka rowerowa biegnąca wzdłuż tej trasy. Natychmiast (po przejechaniu samochodów) przedostaliśmy się na drugą stronę i mknęliśmy, raz pod górę, a raz w dół, wśród licznych zakrętów. Przed nami Ukazał się Zdwórz i tamtejszy sklep, gdzie się posilaliśmy się na przekrzywionej ławeczce. Wykupiliśmy też wszystkie serki topione...

Dalsza droga stała się niebezpieczna. Rosnące po prawej stronie drzewa uderzały nasze głowy gałęziami, lecz kaski, a zwłaszcza nowy kask M., ratowały nasze głowy. Dojechało się do ronda w Łącku. Na mapie wyczytało się, iż znajdował się tu jakiś, dworek-pałacyk więc rozpoczęły się poszukiwania. Wpierw dotarliśmy do stajni, z której niebawem się wycofaliśmy i trafiliśmy dokładnie przed bramę dworku. Niestety, stojący za bramą ochroniarz poinformował nas, iż jest to teren prywatny.



Z Łącka do Sendenia. Zaraz za Łąckiem znów pojawiła się drogę dla pieszych i rowerzystów. Minęliśmy dosyć dużą grupę, jakąś wycieczkę może? Również jakiegoś młodzika na skuterze, który zatrzymał się by nas przepuścić. Po górkach na ścieżce dało mi się we znaki kolano, tym razem lewe. Odcinek kończył się przy torach. K. niespodziewanie się zatrzymał. Czyżby życie mu niemiłe. Zaraz potem, wraz z A. rozpędzili się do około 40 km/h, a po kilku chwilach zaczęła się i moja pogoń za nimi. O co chodzi?

Z Sendenia udaliśmy się drogą na północ przez las. Niebawem jednak nasz mapowy zdał sobie sprawę, że nie tak jedziemy. I po przejechaniu jakichś 3-4km musieliśmy wrócić z powrotem do Sendenia. Pojechaliśmy bardziej na południe i po dojechaniu do Dębu przerwa. Skręt na zachód i dostaliśmy się do Gorzewa nad Jeziorem Białym. I co? Wszędzie działki. Nad jezioro udać się nie możemy. Dalsza droga wśród drzew i super ruina, do której nie zachodzimy, a reakcja A. – gdy zobaczył ją w pełni – aż jęknął z zachwytu.

Wjazd do Gostynina. Tam korek samochodowy i zapowiedz obwodnicy. Byliśmy głodni. Zatrzymaliśmy się „U Renaty”. Frytki, pomidorowa, kurczak, papryka faszerowana i schabowy. Oto obraz tego, co mieliśmy na stole. W międzyczasie Pa. z A. poszli do Lidla (?), a mi się zachciało spać. P. opracował nową tymbarkową technikę uciszania ludu. Mój głód został w każdym razie na pewien czas zaspokojony. Wszyscy wiedzieli, że na pociąg o 17 się nie zdąży. Pozostał tylko ten o 20.

Wyjazd z Gostynina zajął nam trochę więcej czasu niż powinien, jednakże nie było co narzekać. Wpierw jechaliśmy główną w kierunku Gąbina, wkrótce zmieniając tor ruchu w stronę prawą, czyli na południe. Była to długa, prosta droga, którą zewsząd otaczał las, jednakże parę kilometrów, dalej pojawiły się ludzkie domy, ludzie i skrzyżowanie, które zaprowadziło nas do Trębek (nie mylić z Trębkami pod Zakroczymiem), gdzie Pa. zmienił baterie w aparacie i wkrótce po raz pierwszy na rowerze opuścił województwo mazowieckie. Zmieniła się również nawierzchnia na taką, jaką spotkać można w niektórych rejonach Warszawy. Aż ogarnęło mnie zmartwienie o moją dętkę, która nie była napompowana zbyt mocno. Tuż przed Oporowem zatrzymaliśmy się na ostatnim zakręcie. Gdzieś zniknęli M. z P.. Pojechałam trochę do przodu, po czym dało się zobaczyć jakiś czerwony, rowerowy punkt, który jechał już w naszą stronę (nie pamiętam, kto to był). Wjeżdżając do Oporowa, dało się słyszeć, jak jedna z tubylczych, mijanych dziewczyn, wyrecytowała onomatopeję: „Wziuuuum!”

Była 17:45. Wjechaliśmy na teren zamku, najpierw kilka fotek, potem z K. okrążyliśmy fosę i dołączyliśmy do reszty pod bramą. Zachciało mi się siąść na ławeczce. Po chwili widać było, jak reszta grupy również okrąża zamek, a strażnik próbował zagadać do mnie i K.. Moje zmęczenie było zbyt duże, by zaangażować się w rozmowę. Po kilku wymienionych zdaniach opuściliśmy starszego już pracownika muzeum, który pochwalił się swoimi 30km na siodełku. Za bramą na skrzyżowaniu, nastąpiło moje rozdzielenie się z grupą LSTR, zmierzającą na pociąg w Kutnie.

Mnie zaś poniosło najprostszą znaną mi drogą:
Z Oporowa do Żychlina, w którym przyszło mi zatrzymać się, aby zobaczyć na mapie dalszą trasę. Aż do Luszyna była przede mną długa, prosta droga, podobna do trasy Kamienica - Złotopolice - Trębki. Za Luszynem trasa pobiegła przez pole, bo za wcześnie skręciło się i do Kiernozi nastała jazda asfaltem. Tam stał sympatyczny kościółek, mnie jednak zajmowało bardziej dobijaniem czekolady. Tak jak w Żychlinie, tak i tu przejechało się miejscowość w prostej linii. Tuż za nią skręt w lewo, by dotrzeć do Iłowa.


Ruiny chyba w Pasiece


Żychlin. Plac 29 Listopada. Widok ku NNW


Okolice Orątek Dolnych


Luszyn. Kościół Stanisława Biskupa. Widok ku N


Luszyn E


Wola Stępowska W. Widok ku SSE


Wola Stępowska W. Widok ku N

Znów w województwie mazowieckim nawierzchnia z asfaltu przeszła w ciemny szuter, dochodzący do kocich łbów. Na szczęści ciągnął się przez może 0,5 km, po czym nastąpił wyjazd na główną. Przejazd na drugą stronę. Wykończyło się ostatnie krople wody, które nawet nie ugasiły pragnienia. Od dłuższego czasu myślało mi się, że niestety jest jeszcze zbyt wcześnie na przydrożne owoce, a w tym rejonie nawet zielone truskawki były zbyt mizerne. W końcu zajrzało się do kieszeni... Było tam jeszcze 2zł. Tempo, które między Luszynem a Kiernozią stopniowo spadało, teraz znów wzrosło.

W Iłowie przywitał mnie zapach chleba, chałki i innego rodzaju pieczywa. Mmmm.... Nie to jednak było celem. Do jedzenia były jeszcze paluszki, a więc z głodu by się nie przymarło. Sklep zamknięty... Ale o! Tam dalej już się coś świeciło. Moje oczy dostrzegły tam „Aleks” pomarańczowy! Taki napój - niby do rozcieńczania w wodzie, jednak bezpośrednio z butelki zdecydowanie lepszy, - kwaśny i słodki zarazem. Nie udawało mi się spotkać go od tak dawna, że prawie wyleciał mi z głowy. Jak już się wypiło trochę na zewnątrz, to zostało go jeszcze raptem połowa buteleczki. Końcówka zaś poszła w Wyszogrodzie, gdzie dotarła do mnie wiadomość od K..

Odcinek Iłów - Wyszogród jechało się w kolejny, oryginalny sposób sposób. Zmrok się zbliża? W żołądku ssie? Paluszki w sakwie i co i rusz dłoń sięgała do niej, by nie tracić czasu na zatrzymywanie się. Do domu dojechało się tak, by unikać Tirów. W końcu DK 62... Trochę mi przeszkadzały auta ,ale większość leciała w drugą stronę. Na szczęście. Z trasy zjazd na Zdziarkę, gdzie kontynuowało się jazdę lokalnymi, dobrze znanymi drogami, gdzie znów prędkość wzrastała w miarę zbliżania się do domu. Koniec wyjazdu o 22:33. Przed północą padło się z dokuczającym mi kolanem. Następnego dnia ledwo się chodziło

Zaliczone gminy

- Gostynin (W+M)
- Nowy Duninów
- Szczawin Kościelny
- Oporów
- Żychlin
- Pacyna
- Kiernozia
Rower:Unibike Dane wycieczki: 140.00 km (2.00 km teren), czas: 07:24 h, avg:18.92 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

LSTR do Płocka i Gostynina I - Przez Płock

Czwartek, 22 maja 2008 | dodano: 24.05.2008Kategoria LSTR, 5-10 Osób, Wyprawki w regionie, Gminy, 2008 Mazowsze W

Godzina 8. Start. Poprzedniego wieczora przygotowane zostało zaopatrzenie w postaci kilku kanapek z opiekacza. Posłużyły mi przez cały następny dzień. Na śniadanie jajecznica. Rower od początku źle się sprawował. Jechało się jakoś dziwnie. W Przybojewie trzeba było zrobić przerwę, spędzoną w blaszanym przystanku po północnej stronie rzeczki. W pewnym stopniu się ogarnęło mnie przerażenie, gdy spojrzało się na napęd. Wózek znowu był uszkodzony i odpadła jedna z tych śmiesznych blaszek. Telefon do P., informując grupę, że moja wycieczka skończona i spróbuję dostarczyć K. jego sakwę oraz odebrać aparat. Po zakończeniu rozmów na wysokim szczeblu, trzeba było zabrać się za restrukturyzację. Jakoś udało się zachować spójność napędu, aby móc dalej jechać. Po paru kilometrach, dotychczas nastrój trochę się poprawił i naszła mnie myśl, że mimo wszystko jakoś da radę dotrzeć na miejsce spotkania. Co prawda tylko na 3 biegach z przodu i 2 z tyłu (niższy i wyższy) oraz jednym ryzykownym, który od razu został skreślony z listy dostępnych.

Dojechało się do DW571 w Słotwinie. Tam przerwa na posiłek, rozciągniecie mięśni i złapanie oddechu. Wnet znów na rowerze i w kilka minut udało mi się znaleźć pod wzgórzem w Przyborowicach. Tam kolejny telefon od Piotra, ustalający moje położenie. Reszta była blisko. Wkrótce spotkaliśmy się przy skrzyżowaniu z DK7. Po kilku słowach powitania przejechaliśmy na właściwą stronę drogi. Kolejnej naprawy w moim napędzie dokonał P.. Po tym zabiegu rower odzyskał pozostałe biegi i możliwość sprawnej jazdy. Do tego miejsca cała ekipa jechała tak, że Pa. udał się do Serocka, aby wspólnie z resztą podążyć do Nasielska. Miasteczko to odwiedzili wtedy, gdy mi udało się spostrzec awarię. Dalej jechali wojewódzką, aż natknęli się na mnie.

Chociaż droga szeroka, asfalt ładny, to samochody jechały sporadycznie. Przejechaliśmy przez Krysk, a potem las, za którym było Naruszewo, które zostawiliśmy z boku. Chwilę trwały rozważanie, gdzie znajduje się najbliższa stacja, w której można byłoby uzupełnić zapasy HektoColi. Szybko zostały rozwiane, gdyż jedna była zupełnie nie po drodze, druga jeszcze przed Czerwińskiem, a kolejna dopiero za Nacpolskiem, w kierunku Płocka. Skręciliśmy na południe, a potem do wsi Srebrna, przejeżdżając przez alejkę jodłową. We wsi oczywiście kocie łby. Na szczęści można było jechać jako takim skrawkiem pobocza. Kolejny Żukówek. Po prawej stronie, za drzewami dawna niby fabryka, nie wiem czy jeszcze działająca oraz stare, przydrożne piwnice. Przed Nacpolskiem zwracała uwagę młodzież oraz ludzie wyglądający z terenu kościoła. W Nacpolsku przecięliśmy krajówkę i zatrzymaliśmy się na posiłek. Skręciliśmy na gruntową drogę, która prowadziła w las. Trasa ta była zaopatrzona w liczne doły i kałuże.

W Osieku, miejscowości wśród pól z zabudową zwaną potocznie "blokowiskiem" powitała nas dwójka dzieci bawiących na drodze i wśród ruin PGR-u. Następnie alejka wśród drzew i zakwitłych na żółto pól. Tu już z powrotem czekał na nas asfalt. Wkrótce też wyprowadził nas do Nowych Krubic, na prostą drogę do Bulkowa. Za Bulkowem zatrzymaliśmy się na Stacji, gdzie troje zaopatrzyło się w Hektocole, jedno w Pepsi-klasyczne, oraz z własnych zapasów, tani sok. Skorzystało się również z WC, których były niby-trzy, a dokładniej jeden, gdyż pierwszy był łazienką, a drugi służył za schowek na miotłę i środki "czystości". Godnymi zapamiętania są również popisy miejscowych (palenie gumy, SuPEr hYtY z radia samochodów, a także kierowca który wysadził kobitę z auta w bramie, by poszła do sklepu na stacji, a następnie sam podjechał zatankować). Za Bulkowem zatrzymaliśmy się już tylko przy zjeździe do Pragi oraz przy znaku PŁOCK, gdzie M. przez komórkę dopadła jej mama.

W Płocku przejechaliśmy koło Teatru, już po renowacji. Potem przez również odświeżoną ulicę Tumską do jej końca, gdzie postanawiamy... ZJEŚĆ. Najpierw jazda nad skarpę, po czym stamtąd trochę się cofnęliśmy i ruszyliśmy na Pizze. Dwie Capri, dwie Pepperoni i jedna Vesuvio mniamniam. Szamaliśmy i rozmawialiśmy... oraz dyskretnie nabijaliśmy się z dzieciaka przy stole obok, który przeszkadzał trochę rodzicom. Najedzeni ruszyliśmy na rynek, pstryk, pstryk kilka fotek i dalej ulicą gdzie kręcili reklamę „Pogody dla bogaczy” Toto-lotka (ale nic nie spadło). Dalej do Katedry, gdzie trwał ślub. Były pomysły, by zrobić szlaban z rowerów, ale ostatecznie pojechaliśmy swoja drogą. Znów kilka chwil nad skarpą i dalej do Żabki, po zaopatrzeniu nastąpił przejazd obok pomnika Władysława Broniewskiego, a potem koło ZOO, po czym przejechało się przez most (mimo rzekomego zakazu). Na drugim brzegu Paweł złapał kapcia. Zmiana dętki na przystanku pod kościołem

Wyjazd z Płocka. Przejechaliśmy koło ronda na most i chwilę potem zjechaliśmy w bok. Klucząc nieco, znów wróciliśmy na główną do Dobrzykowa. Z Dobrzykowa jechaliśmy zaś... do Płocka... Przypomniała mi się historia z zakładem Coca-Coli pod Radzyminem. W Ciechomicach przed owym Płockiem, jakiś facet skierował nas jak mamy jechać, tyle że trochę mu się odległości pomyliły, "tak na łubudu". Po pewnym czasie mijaliśmy jezior Ciechomickie po prawej i piaskowy podjazd, na którym Paweł złapał coś sporego w tylnym kole. Czy to ośka, czy coś innego, jeszcze się miało okazać. Na szczęście rower mógł jechać. Wyjazd w Zaździerzy, gdzie daliśmy w lewo na Matyldów. Rozpoczynały się poszukiwania ośrodka. Trochę to trwało, jednakże przed 20 czy 21 byliśmy na miejscu, gdzie się rozbiliśmy z obozem.

Przybyliśmy nad Jezioro Zdworskie. Pole namiotowe i nie tylko: Zacisze. Pierwsze co utkwiło mi w pamięci – rozhahana młodzież na huśtawce, a raczej kilku młodych amantów i dziewczyn (wszystko na oko z gimnazjum) oraz zjeżdżalnia a la „Blue Prius”. Z Pa. zostaliśmy na dworzu przy rowerach. P., M. i K. weszli do „Baru”, gdzie przeniesiono punkt rejestracyjny i gdzie zostały załatwione wszelkie formalności związane z pobytem tamże. Namioty zostały rozstawione dosyć szybko. Było jeszcze jasno, kiedy kończyliśmy. Rowery spięte ze sobą pod drzewem. Niestety zapięcie było zbyt krótkie, by do samej roślinki je przypiąć.

Potem sobie popasaliśmy przed namiotami. Przyjechał jakiś koleś po „dowód”. K. już wyjmuje swoją legitymację. „Nie ten... Dowód wpłaty... Pięć osób... Dwa namioty... W porządku” miał co prawda parę wątków, że my nie w tym miejscu, ale że nas tu pokierowała babka z baru, a i było dosyć późno, to dał spokój. Aczkolwiek, żeby nie zmęczyć nóg, podjechał dziesięć- dwadzieścia metrów od drogi do naszego obozu i tak brutalnie świecił reflektorami po oczach, że aż się ktoś z nas nieco oburzył.

Po wizytacji ja i Pa. zaszyliśmy się w namiocie, pozostali poszli pod prysznic. Mi się nie chciało. Wszyscy razem potem siedzieliśmy w K. namiocie i nie spaliśmy do północy, po czym powoli pozasypialiśmy. Wcześniej dotarło do mnie parę SMSów od Księgowego, w związku z jego nocnopodróżą. Pierwszy był tuż przed tym jak przyjechał stróż. Drugi już w namiocie.

Około czwartej rano pobudka. Widać było jakieś światło przebijające u spodu namiotu i naszła myśl, że słoneczku już wysoko. Przyszło mi się wygrzebać z namiotu, starając się nie obudzić chłopaków. Lipa. Chmury były wszędzie. Zachciało mi się zrobić krótki spacer przez część ośrodka. Okazało się, że trochę dalej było miejsce, gdzie mogliśmy schować rowery. Nogi poniosły na molo. Rzut oka na jezioro. Dalej brzegiem i powrót do namiotu. Kurtkę została na dworzu, żeby przeschła. Już wchodzę do śpiwora...
Kap...
Kap...
„To nic tylko chwilkę popada i nie zaszkodzi...”
Kiedy popadało dłużej:
„Dobra, teraz i tak już zmókł...”
Nastała próba zaśnięcia z myślą o „suszącej się” kurtce, po czym wysłało się wiadomość do Księgowego, by dowiedzieć się, jak mu idzie. Naszła mnie drzemka. Księgowy odpowiedział po godzinie, gdy dojechał do Gąbina. Został przez mnie nakierowany, aż dojechał do „Zacisza Bis”, po którym krążył, a o którym nie wiedzieliśmy. Trzeba było wyjść z namiotu, ale zapomniało mi się „zamknąć drzwi”. Po jakichś 10-15 minutach Księgowy przejechał przez otwartą furtkę i wpakowaliśmy się do namiotu. Pobudka koło 9-10. Do 11:30 nie chciało mi się opuścić namiotu czekając, aż reszta się naje, a tymczasem czas mijał oglądając jakiś film na MP4 Pa. Ostatecznie koło 12 wyjechaliśmy w dalszą drogę.

Zaliczone gminy

- Łąck
Rower:Unibike Dane wycieczki: 124.00 km (0.00 km teren), czas: 06:30 h, avg:19.08 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)