Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12598 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Pełnianoc

Niedziela, 19 czerwca 2016 | dodano: 06.07.2016Kategoria Nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie

Koniec nastąpił wcześniej niż zwykle, bo był to koniec końców (choć nie ostateczny koniec końców). Przerwa na pierwszym przystanku, by trochę poregulować przerzutki (przede wszystkim przeczyścić z piasku w manetkach). Po raz pierwszy nastąpiła jazda po dróżkach koło gospodarstw, położonych na W od fortu w Henrysinie, a że jeden odcinek był oznaczony zakazem wstępu, to trochę mi zeszło z okrążeniem go innymi. Przy DK7 już naprawiono zwisający kabel, a od świateł jazda "mniej więcej", razem z kimś, komu pobrzękiwało szkło w reklamówce, a do którego w Pieczoługach dołączył jego kumpel i obaj oddalili się w swoją stronę. Skręt na północ do lasu przy Strubinach, by poznać dróżkę przy jego skraju, która zapadła mi w pamięć dnia poprzedniego. Po przekroczeniu asfaltu jazda wzdłuż lasu, po lewej mając ogrodzenie z prądem. Skręt w lewo po pół-kilometrze i częściowo zrytą przez dziki dróżką wyjechało się na szuter, który doprowadził mnie na szosę przy Swobodni. Po drugiej stronie szosy wjazd w las (droga tam kusiła mnie od niedawna) raz jeszcze, pokonując odcinek, który bardzo skojarzył mi się z podjazdami świętokrzyskimi, wyjeżdżając na asfaltowe, leśne zakręty trasy Wojszczyce-Wymysły.


17:03. Nieznany mi do tamtej pory przysiółek Trębek Nowych przy granicy z Henrysinem. Widok ku NNE


17:24. Zakroczym. Pieczoługi od strony lasu. Widok ku SE


17:43. Dróżka ze Strubin do Swobodni, po wschodniej stronie lasu. Na wprost las Suchodół w Dolinie Suchodółki (mającej źródła między Stróżewem i Starymi Olszynami) na terenie wsi Swobodnia. Widok ku NE


17:58. Pod górę do Wymysł, przez las Suchodół. Widok ku E

W Wymysłach skręt w lewo i jazda drogą z przyjemnym krajobrazem, prowadzącą do Szczypiorna, gdzie skręt ku NW do lasu, natrafiając na strzałki jakiegoś maratonu i niewiele myśląc, jazda wzdłuż nich, docierając do Śniadówka. Przebiegało mi przez myśl, by jechać przez Cieksyn, lecz w ostatniej chwili skręt na Goławice. Z Zaborza polną drogą do Dębinki, przecięcie DW 571, by następnie poznać, co się kryje za (tajemniczą dla mnie od czasów liceum) szutrową dróżką, niknącą za przejazdem kolejowym. Za Malczynem zjazd na polną (częściowo z kocimi łbami) drogą biegnącą koło stadniny (tu pojawił się asfalt), po czym dojechało się do Świerkowa, by po raz pierwszy przejechać się dłuższym fragmentem DW 632 Nowe Miasto - Nasielsk, która to od dawna kuła mnie w oczy - "jeszcze tam mnie nie było".


18:08. Wymysły - Szypiorno. Lasy graniczne obu wsi. Widok ku S


18:10. Wymysły - Szypiorno. Widok ku N


18:34. Droga z Goławic do Zaborza. Widok ku E


19:19. Malczyn. Skrzyżowanie Cieksyn-Nasielsk. Widok ku N


19:21. Malczyn. Rzeczka Nasielna. Widok ku NE


19:26 Gawłowo. Droga przy stadninie. Widok ku N

Nasielsk

Wreszcie udało mi się dobrnąć do Nasielska, gdzie chyba trwał jakiś koncert, lecz zamiast udać się w tę stronę, skręt na N koło nieukończonej hali, przejeżdżając przez nieużytki na N od ogrodzonego osiedla i pieszo wydostając się na Przemysłową. Miasteczko przejechane wpierw głównymi, potem Staszica, Poniatowskiego, AK i Batorego znikając w polach. Przez łąkę na szutrówkę przez Paulinowo, którą kurs ku E, zerkając na ruiny gospodarstwa, z którego zostały same ściany, wjazd w las i wyjazd koło prywatnego muzeum, na terenie byłej bazy wojskowej, dalej była droga po płytach i Chrcynno. Na przystanku w pobliżu dworku przerwa, aby odpocząć i złapać nowe siły. Odtąd kurs na Serock, lecz w Zabłociu skręt na S i przejazd przez Stanisławów. Robiło się ciemno, a trasa zupełnie nowa.


20:22. Nasielsk. Ul. Armiii Krajowej


21:11. DW 622. Zmierzch w Jaskółowie

Dojazd do DW 632. Wreszcie konkretnie znane mi miejsce i możliwość oceny pozostałej do pokonania odległości. Przejazd główną, skręt w ślepą Wiatrową, wypatrzoną ścieżynką przy nr4 na SW, a potem ślepym asfaltem na W, skąd nawrót, by ku S opuścić Ludwinowo Dębskie. Wjazd do Dębe, a asfaltowa droga poniosła mnie do Starego Orzechowa (droga wzdłuż skarpy!), skąd trzeba było zawrócić 0,5 km do skrzyżowania, nie widząc możliwości kontynuacji. Przejazd DK62, dalej przez Wójtostwo do lasu, tam nawrót i przy kapliczce skręt na główną. Rozpoczął się długi przejazd krajówką, lecz aut nie było już zbyt wiele o tej późnej porze. Skręt do Czarnowa, gdzie miał miejsce nieopatrzny zjazd w Dolinę Narwi oraz (chyba) ślepo zakończoną uliczkę koło 100a, po czym powrót na krajówkę, czy raczej chodnik wzdłuż niej.

Pomiechówek

Wjazd do Pomiechówka, skręt w Polną i kręceni po: Wrzosowej, Miłej, Słonecznej, Broniewskiego, Przytorowej, Szkolnej, Świerczewskiego, wzdłuż torów do mostu, Nasielską, Świerczewskiego, Szkolną, Harcerską, Kolejową do głównej i przejazd przez park do mostu. Ponowny wjazd do Pomiechowa, by przejechać po niezjechanych fragmentach dróg: łącznik Kwiatowej i Kościelnej, Plażowa od strony Kościelnej, trochę terenu od cmentarza do Bałtyckiej, Mazowiecką pod kościół, gdzie nie udało mi się go objechać z powodu bram zamkniętych, nawrót do nr1, skręt na wąską ścieżynkę w lewo do Kościelnej i opuszczenie miejscowości poprzez Ogrodową i kierunek na SW.

Tym razem bez wjazdu do Bronisławki, lecz jadąc pod wiaduktem, przejechało się w górę do głównej szosy. Trochę jazdy i trochę pospacerowania po ścieżce. Za pierwszym przejazdem kolejowym zejście i zjazd po brukowanej drodze, a przed drugim przejazdem - po schodach do góry. W Modlinie Starym naszło mnie na pokręcenie się po opustoszałych ulicach: Kolejowa, Dobrowolskiej, Kopernika, Żwirowa, JPII, Przeskok, Środkowa, Staszica, Prusa, Źródlana, Krzywa i przy Hotelu Sokołowska wyjazd na Modlin właściwy. Również w Modlinie następujące ulice się tej nocy przewinęły: Prądzyńskiego, między 390 i 391, skręt pod 157, Poniatowskiego nr 125 i 124, ukosem pod 120, Malewicza, 1863 roku, wzdłuż 289 i 281 od W dojazd pod 227 i po trawniku ku W wzdłuż ogrodzenia ZS, a potem w Moniuszki, Szpitalną, miedzy 70 i 69 do Obwodowej.

Gałachy i Zakroczym

Przejazd przez Gałachy, rozkoszując się spokojem nocy i niewielką liczbą aut, nawet na S7 pode mną. Nadeszła pora, aby zakończyć poznawanie ulic Zakroczymia, których dzięki temu wyjazdowi zostało już niewiele. Po przerwie tam gdzie poprzednio, kurs na rekonesans uliczek (nie zjeżdżając w dół) miasta wg takiej oto kolejności: Rybacka, Gdańska, przelotka koło nr 14, Wyszogrodzka, ślepa do nr10, cała Tylna, chodnik przy głównej, gdzie siedział jakiś dziadek, 29 ku W, 14 ku N, 16 rwz ku S, ukos 14 ku 2, koło garaży do nr7 pdrwz, okrążając go i S rząd garaży, gdzie kręcił się jakiś pies, slalom 2 od W, 14 od E, 16 od W i przejazd przez podwórko koło nr 37 i koniec kombinowania.

Zanim pomyślnie udało się zjechać do parowy dróżką, którą chciało mi się poznać, przejazd przez plac koło Biedronki, od przystanku, zatoczenie pętli do DK62, zjazd w ślepą uliczkę po lewej, o mało nie zahaczając o zwisający wzdłuż drogi kabel (chyba zaizolowany). Z Okólnej wydostanie się prawie do asfaltu, lecz wnet w lewo, w wyrównane, nieużytkowe pobliże kapliczki, jednak do niej samej nie docierając. Przejście przez pole po miedzy, unikając wodnego bicza z polewaczki, po czym rozpoczęła się sesją zdjęciową (po kilkugodzinnej przerwie), gdyż dzięki słońcu, niebo było zabarwione wieloma kolorami. Dalej do lasu. Zjazd w parowę odbył się bezproblemowo, jednak w jednym miejscu stworzyła się, już chyba zasypana dziura, przez co powstał niewielki próg. Jazda dłużyła mi się, lecz trudno powiedzieć, czy droga w dół była po prostu długa, ja tak zmęczony, czy to w mojej pamięci tak mocno zatarł się jej przebieg.


03:43. Duchowizna. Świt w Zakroczymiu przy DK 62


03:49. Duchowizna. Świt nad Zakroczymiem

Nad Wisłą

Po dotarciu nad Wisłę, początkowo chciało mi się zostawić rower, by dalej tylko przejść, ale po ocenie, że bardziej prawdopodobną wydała się możliwość oddalenia od wybrzeża suchą stopą, kurs w kierunku skarpy i kamiennych (betonowych?) głazów o gładkich (pomijając efekty upływu czasu) ścianach. Wraz z rowerem spacer na ostrogę, jednak z braku snu lepiej było nie ryzykować zanadto (odczuwalne było lekkie, nieznaczne opóźnienie reakcji) i udało się dotrzeć tylko do połowy, tam gdzie woda się przez nią przelewała, a kamiennych brył ostało się tam ledwie kilka, choć w lepszych butach i będąc wyspanym, nie byłoby kłopotliwe przejście przez nie, więc wnet nastąpił powrót na brzeg. Dalsza możliwość podróży po obsuniętej skarpie byłaby zanadto kłopotliwa z rowerem, jak sięgam pamięcią do mojej poprzedniej, pieszej wizyty. Nie było ochoty wracać się tą samą trasą. Pieszy rekonesans ku górze parowy, tak iż wychodziło się w pobliżu skarpy i domku. Z trudem udało się wspiąć z rowerem, robiąc dwa postoje w miejscach strategicznych, optymalnych dla oszczędzania energii. Przejazd wykoszoną niby-dróżką, jadąc od skarpy koło domków, znajdujących się poza ogródkami działkowymi, lecz nie wiem, czy do nich się zaliczających.


04:09. Duchowizna. Skarpa na S od działek letniskowych. Jedno z ostatnich zdjęć Nordcapa.

Szczęśliwie, można było bezproblemowo dostać się na teren działek po raz pierwszy w życiu. Po przekroczeniu furtki, skręt w lewo, do furtki północnej i skręt w prawo, by po zatoczeniu prawie pełnego koła wjechać do części centralnej, z której wyjazd na wschód, by zrobić pętlę po wewnętrznych uliczkach, przemieszczając się tym razem przeciwnie do rwz, a potem raz jeszcze wjazd do centrum, aby na sam koniec odwiedzić dwie ślepe dróżki zachodnie. Objazd przez praktycznie cały teren działek, skupionych wokół w zasadzie już nieistniejącego dzieła D-1. Pora opuścić teren zamknięty.

Początkowo chciało mi się przerzucić rower i bagaż, lecz spowodowałoby to niepotrzebny hałas, więc czynność wykonana została powoli, a baranek (niechcący) zatrzymał go na szczycie siatki, co później mi pomogło. Trwało wahanie czy może jednak spróbować udać się do bramy, lecz ta, odkąd pamiętam, była zamknięta, a godzina zbyt wczesna, by ktokolwiek ją ot tak otworzył, wracać zaś tą samą trasą nie było ochoty. Z trudem udało się przekroczyć ogrodzenie, co chwila nadziewając dłoń na jego kłujące zwieńczenie, balansując ciałem, częściowo opierając się o zsuwający się rower, który wraz siatką uciekał za mnie, przez co wiele razy się trzeba było przygotowywać do ostatecznego skoku, który wykonany został pomyślnie. Niestety, pobliski betonowy słupek uległ uszkodzeniu. Wciąż w pełni drżąc, rower został ściągnięty, po nim sakwy i chybcikiem wyjechało się z lasu. Na pola ruszyli pracownicy sezonowi, po raz któryś z kolei, lecz jeden z ostatnich. Przewrócone drzewo, korzeniami pociągnęło za sobą furtkę, a "SolidSecurity" raczej niewiele pomoże, gdyby ktoś chciał nawiedzić teren, gdzie bramy stoją otworem. Chmury wyglądały podejrzenie, ale było sucho.

Mochty

Znów wjazd do Mocht i raz jeszcze przejazd po wnętrzu czewonoceglastej budowli. Zachciało mi się sprawdzić zarośnięty podjazd/zjazd na zachód od cegielni. Tuż za mostkiem skręt w bok. Wypatrzyło się skręt do zapory na Strudze, również jakąś chyba betonową, starą kładkę, dużo poniżej poziomu dróżki, na której zalegało dużo gałęzi po zwalonym drzewie. Ze zmęczeniem trwał marsz po drodze, na której nie było mnie od 2008. Chciało mi się zjechać dróżką prowadzącą w dół zagłębienia, gdzie ongiś wydobywano glinę, lecz droga była zawalona śmieciami i trochę zbyt zarośnięta, a pogoda nie sprzyjała, by przejazd i eksploracja z szarpaniem w złych warunkach miała sens, tym bardziej, że nadawano burze na dziś dzień. Po ledwie widocznej gruntówce, wymęczony spacer do szutru.


05:06. Mochty przy skrzyżowaniu do DK 62. Drzewo porwało ze sobą furtkę. Solid niewiele pomoże

Jaworowo

W Jaworowie wypatrywanie ok. dwóch domów, z zerwanym po nawałnicy dachem, lecz udało się dostrzec tylko jeden (papowany, stary i z raczej niewielkimi uszkodzeniami), w pobliżu słupa energetycznego złamanego w pół. Mniej więcej zapamiętały mi się (prawie okrągłe) wartości przebytego dystansu i czasu jazdy. Udało się dostrzec, że licznik nie zlicza i już mi się nie chciało na niego zwracać uwagi. Na zjeździe w Smoszewie wody było na mnie już tyle, że dawno nie była mi tak obojętna. Poza tym, odtąd spore odcinki były przebyte na stojąco. Z trudem udało się przejechać szuter biegnący równolegle do zabudowań Wólki Przybojewskiej, lecz po drugiej stronie rzeczki.


06:09. Wschodnie Jaworowo po nawałnicy. Widok ku SW

Goławin

Krótka przerwa przy skrzyżowaniu w stronę szkoły w Goławinie, by przedostać się na drugą stronę drogi. Krajówka dość pusta, kilku aut nie licząc. Bose w klapkach stopy trochę przemarzają od wilgoci, ale przynajmniej nic nie chlupie, jak to bywało w butach pełnych. Tylko bliskość domu sprawiała, że nie miało dla mnie większego znaczenia - zmęczenie, deszcz - i tak się z wolna jechało. Pogoda nie nastrajała do wysiłku. Pierwszy zakręt z hamulcem, drugi z rozpędem, bez zwalniania. Piach przecięty bez problemu. Na szczęście nie wyskoczył pies jak zwykle. Dom jest blisko. Mnóstwo błota, wody, deszczu. Kurtka smętnie zwisa. Spodnie przylepiają się do nóg. Mokro. Gorący prysznic. Ciepłe kakao. Spać. Nogi ociężałe...
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 130.00 km (45.00 km teren), czas: 10:00 h, avg:13.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa mpotk
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]