Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

>10 osób

Dystans całkowity:4960.38 km (w terenie 484.00 km; 9.76%)
Czas w ruchu:275:41
Średnia prędkość:17.99 km/h
Maksymalna prędkość:65.75 km/h
Suma kalorii:3431 kcal
Liczba aktywności:38
Średnio na aktywność:130.54 km i 7h 27m
Więcej statystyk

WaypointRace w Piastowie

Sobota, 31 maja 2008 | dodano: 02.06.2008Kategoria LSTR, >10 osób, 2 Osoby, Maratony, Gminy

ROZGRZEWKA


Start około 7. Tym razem kurs z Łomianek, bezpośrednio na południe. Przez Wólkę Węglową, Babice, Ożarów do Pruszkowa, a stamtąd, na pytanie gdzie jest stadion, jakiś gość skierował mnie w kierunku Piastowa, skąd z kolei odesłano mnie mnie w poprzednie miejsce. Na miejscu udało się zdzwonić z R.B. i dokonać rejestracji. Przygotowanie roweru, po czym udaliśmy się na ławeczkę, tam oczekując startu.

3...2...1...

Po przemowie ruszyliśmy za samochodem, przez miasto do parku, na miejsce startu ostrego. Tam każdy po przybyciu dostał mapkę. Poprawianie mp3 na uchu i ostatni łyk. Bidon udało się schować na kilka sekund przed startem. Ruszyliśmy szybko. Na pierwszym skrzyżowaniu grupy się podzieliły. Wielu pojechało na pierwszy Waypoint w Pęcicach, ledwie rzut beretem od startu.

Grupa 6-5

6 - Pęcice. Cmentarz, róg południowo-wschodni
5 - Las Sękociński. Skrzyżowanie szlaków.

Przy 6tce, położonej niecałą minutę od asfaltu, drogą o falistej powierzchni, masa bikerów, niezbyt gwałtowne, ale jednak trochę niecierpliwe oczekiwanie na kolej przedziurkowania karty, udzieliło się chyba każdemu. Potem jeszcze tym samym odcinkiem wrócić na główną, co było utrudnione, ze względu na jadących do punktu kolejnych rowerzystów, no i samą nawierzchnię.

W sumie dosyć zgrana grupą jechaliśmy na południe, na Suchy Las, nie przerywając jazdy i dążąc do spotkania z samym lasem. Po kilku metrach chwila wahania. Droga się rozdzielała. Jako, że po lewej było dużo piachu (mały problem), to był to trochę dłuższy odcinek. Tak więc poniosło mnie w prawo, niebieskim szlakiem. Nie zostało przez mnie zauważone, czy ktoś pojechał lewą drogą. Po odcinku podobnym, lecz dłuższym od tego do 6tki, wylądowaliśmy na szutrze, który momentalnie przeszedł w asfalt. Po prawej mijaliśmy hale marketów i zatrzymaliśmy się na światłach. Asfalcik za skrzyżowaniem prosto, po chwili powoli zakręcał w lewo. Po prawej widoczny był jakiś ośrodek i kątem oka zauważona została jakaś ścieżka. Trochę zbyt gwałtowne hamowania, zwłaszcza że jechało się 30km/h (w lesie około 25-27). Wbiliśmy się na szlak czerwony. Trochę kręcenia wśród drzew, raz gałąź uderzyła mnie tak, że prawie zatrzymało mnie w miejscu, a na jednej z leżących omal mnie nie wywróciło. W pewnym momencie był ostry, mało widoczny zakręt, gdzie trochę mnie zarzuciło, a także skręt szlaku w prawo, który omal nie został przez mnie przeoczony. Po prawej ukazała się łąka, a wkrótce potem dojechaliśmy do punktu nr 5. Tu się rozdzieliliśmy. Tamci pojechali do Nadarzyna, kierując się na 7kę.

Inaczej niż reszta...

Na starcie planowaliśmy ruszyć do siódemki, jednakże na skrzyżowaniu szlaków, stwierdziliśmy, że lepiej będzie zaliczyć 3kę, a co za tym idzie i 8kę, a wtedy ruszyć na południe. Tak więc z R.B. wkroczyliśmy na szlak niebieski i ruszyliśmy na północ do głównej, a następnie do Strzeniówki i do Nowej Wsi. Szybciej tędy, niż znów przez las szlakiem czerwonym.

3 - Nowa Wieś. Brzeg stawu.

Tuż za torami skręt w lewo i widoczny zarys stawu, a po chwili również i lampion oraz kilku popasających bikerów zapewne z kategorii Fun. Tu również i my postanowiliśmy na chwilę się zatrzymać. R.B. pobieżnie opłukał się w stawie, a mi, co leżało w moim ówczesnym zwyczaju, przyszło wykończyć tabliczkę czekolady. Chwila myślenia. Jak do ósemki? Zakładaliśmy, że przez Helenówek i Otrębusy z łatwością dotrzemy gdzie trzeba. Biorąc jednak pod uwagę ilość niebieskich kresek i jak już się okazało, dużą dokładność mapy, po wyjechaniu na żółtą DW719 skierowaliśmy się w kierunku Pruszkowa. Wykonaliśmy dziwny manewr na pierwszych napotkanych światłach. Skręciliśmy do Parzniewa, chwila asfaltu i wiejska droga. Po chwili zauważyliśmy na horyzoncie jakąś grupkę, którą udało się dogonić już na miejscu.

Parzniew. Lotnisko modelarskie – tablica informacyjna.

Na miejscu dwie dziewczyny. Jedyny punkt, gdzie był ktoś z obsługi. Po prawej parę samochodów i ludzi. Nad nami właśnie fruął samolot jednego z nich. Chwilę wodziliśmy za nim wzrokiem i wróciliśmy do asfaltu. Kierunek zachód, bo jak znów się okazało, zmieniliśmy plany.

Ech, ta młodzież... :)

Przechodziliśmy przez tory, za nimi betonowe płyty, jakie spotkać można w niektórych miejscowościach nad Wisłą, albo... boczną drogą między mostem Gdańskim i Grota, gdzie kręciło się onegdaj sporo psów... Płyty wkrótce zamieniliśmy na porządną polną drogę, tak jakby wyrobioną przez koła ciągników miedzą. Szybko przemknęliśmy i znów asfalt. 500m dalej dwójka rowerzystów. Zbliżyliśmy się... Jacyś miejscowi... Do ich uszu dotarło: „Dwa samochody... Za nimi wyprzedzamy...” i po oczom tychże ukazała się najpierw jedna czerwona osoba na rowerze, z równie czerwoną sakwą, a zaraz potem druga, odziana w czerń z plecakiem. Wkrótce zniknęli za zakrętem, podziwiając wznoszący się komin opuszczonej fabryki, marząc by tam właśnie się zatrzymać. Jednakże obowiązek zawodów i strażnik na bramie rozwiały te myśli, zmieniając na ewentualne na plany do zrealizowania... kiedyś...

10 - Gołaszew. Murowana kapliczka

Moszna, Domaniewek i Gołaszew, czyli asfalt, asfalt, szuter, asfalt i znów ziemia pod kołami. Na skrzyżowaniu mijaliśmy team rodzinny i kapliczkę. Posililiśmy się, jak na każdym prawie Waypoincie. Po dokonaniu niezbędnych formalności zalały nas dzieci. Pytali, mówili wiele tak, jakby już im ktoś opowiedział o zawodach, no i wynika z tego, że ten punkt jak dotąd odwiedziła niewielka ilość zawodników, czyli jak się można było spodziewać, większość postanowiła zdobyć najpierw leżące tuż obok siebie punkty, a potem 12-10-8. Albo już byli tak szybcy. No cóż, nasz kierunek jazdy był jakiś spaczony. Pomachaliśmy do dzieciaków, które za nami kawałek pojechały. R.B. rzucił żartem: „Odprowadzą nas do Pruszkowa? :D"

12 - Krosna. Samotna topola

Płochocin. Przed torami skręt w lewo. Józefów - znów szuter, aż do 12. Dosłownie zaraz po nas dojechał starszy już facet, któremu zostały tylko 3 punkty, podczas gdy ten był dopiero naszym szóstym... Rzekomo skracaliśmy sobie drogę przez pole we wsi Biskupie, chociaż wydawało mi się, że raczej straciliśmy. Jeszcze 20km/h po „drodze” wyjeżdżonej ciągnikiem i już mocno rozmytej przez deszcze, w pełnym słońcu czuło się tam jak na pustyni. Na szczęście niebawem dotarliśmy do sadku. Przekradając się pod ogrodzeniem, znów znaleźliśmy się na asfalcie.

Rozpoczynamy drugą połowę

1 - Żuków. Mostek na ścieżce.

Potem już poszło szybko. Dotarliśmy do kolejnego punktu, praktycznie nie szukając go. Drogę do niego wygnietli w trawie poprzedni zawodnicy, więc mieliśmy zadanie ułatwione. I potem znowu asfalcik. Po drodze roboty drogowe czyli łatanie jezdni.

4 - Milanówek. Aleja Kasztanowa – tablica informacyjna

Przeszliśmy przez tory i ujrzeliśmy kolejną grupkę rowerowych zdobywców z kategorii Fun. Informowali nas o trudności w znalezieniu 9tki. No cóż. Prawda. Przebiliśmy karty.

Trudy poszukiwań

9 - Kazimierówka. Pozostałości cmentarzyka w kępie drzew.

Gdy tylko przekroczyliśmy główną, zaczęliśmy się motać i kręcić, pytać ludzi, aż znaleźliśmy w końcu cmentarzyk, a na nim jeszcze kilka dzikich zwierząt, które wnet uciekły. Cofnęliśmy się i przed torami pojechaliśmy skrótem, by nadrobić czas. Niestety i to się nie udało. Rozegraliśmy to tak dziwnie, że mając dwójkę pod nosem, przypadkiem skręciliśmy o jedno skrzyżowanie wcześniej w prawo i znaleźliśmy się na końcu Owczarni, w drodze do Książnic. Tu chwila dyskusji z przygodnym bikerem, chwila konsternacji i cofnięcie do najbliższego skrzyżowania. Na szczęście, choć ominęliśmy dwójkę, to nie było źle.

11 - Kopana. Ambona myśliwska o numerze 2

Pojechaliśmy małym niby-wąwozikiem, z licznymi zakrętami, wyjeżdżając pod lasem. Długo szutrem i w końcu miejsce na mapie, oznaczone trójkątem przy drzewach. Skręt. R.B. pozostał trochę z tyłu, gdyż na dołach omykał i skakał mu łańcuch. Znów jazda w cieniu. Spieczone ręce odpoczywały. Nagle w dół i górka, dół i górka, i wnet oto ukazała się ambona w całej okazałości. Śmieszy mnie sposób, w jaki umieszczono lampion, a jeszcze bardziej to, że ktoś zerwał perforator, by pozostali nie musieli wchodzić jak mi się wydaje. Niestety nie mieliśmy czasu na poszukiwania, zwłaszcza, że nie rzucił nam się w oczy nigdzie w pobliżu. BP i w drogę.

Tak blisko, a tak daleko...

2 - Żółwin. Miejsce przy drodze.

Z 11 skręt na pierwszym w prawo i szybki dojazd do Żółwińskiego Dworku. Zaraz za nim i drzewa. Na szczęście TU perforator już był. Również i wygnieciona przez pozostałych trawa. Była 15.

7 - Dębak. Mur ogradzający teren byłej jednostki wojskowej, róg południowo-wschodni.

Z Żółwina prosto jak strzała przemknęliśmy przez las i o 15:15 znaleźliśmy mur, a jednocześnie ostatni punkt naszej wyprawy. Poza metą oczywiście. Widzieliśmy domki i chcieliśmy tam przejechać, ale była zamknięta brama. Dzieci które tam stały, widocznie się przestraszyły, ale gdy już odjeżdżaliśmy, dało się słyszeć coś w rodzaju „cześć”, po którym nastąpiło moje machnięcie ręką. Przedarliśmy się przez las.

Zakończenia słów kilka

Prędkość końcowa 28-32 km/h, nie licząc miejsc zwalniających. Przez Strzeniówkę, granicę do torów, potem ulicami wśród samochodów i do ulicy Prusa, szybka prosta przez miasto oraz... czerwone światła, gdzie trzeba było stać... Wkrótce widać było już metę i kolejne czerwone. Zjazd na prawo, przecinając chodnik, w dół, omijając w ten sposób przechodniów. Tuż za mną przekroczył bramę R.B. i otrzymaliśmy to co reszta: certyfikat i informator w cyrylicy oraz ankietę. Spoczęliśmy na ławeczce, o dziwo tej samej, na której siedzieliśmy przed startem, i odpoczywaliśmy. Numery 171 i 462 dotarły około 15:42.

Zaliczone gminy

- Milanówek
- Grodzisk Mazowiecki
- Podkowa Leśna
Rower:Unibike Dane wycieczki: 150.00 km (60.00 km teren), czas: 07:45 h, avg:19.35 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

LSTR - SGGW, Legionowo i Masa Krytyczna

Piątek, 30 maja 2008 | dodano: 02.06.2008Kategoria LSTR, >10 osób, 5-10 Osób, Pół nocne

POBUDKA


Jak to wyglądało? Zerwanie się o szóstej (co w moim wykonaniu wyglądało trochę... powolnie), kawa i jajecznica z piątki. Ostatnie poszukiwania sprzętu. Kilka razy na dwór i z powrotem, aż w końcu coraz bardziej przypadkowo, zabrało się wszystko co potrzebne. No i regulacja siodełka, które mi brat opuścił;P

Start około 7mej. Po 1,5 km okazało się, że siodełko jeszcze wymaga regulacji, po czym nastąpił wyjazd na DK 62, mijając swoją mamę, przejeżdżającą w aucie. Po jakichś 8km znów się przerwa, tym razem by zwiększyć ciśnienie w dętkach. Jakiś Ukrainiec pytał mnie, gdzie ma dojechać z ludźmi do jakiejś wioski. Potem kolejno Zakroczym, Modlin, niebieski most i przez Czosnów do Łomianek, gdzie w jednej ze szkół trwała impreza dla dzieciaków. Za Łomiankami wjazd na główną.

WAWA

Kurs przez park Bielański. Na jego końcu tel. do Księgowego. i wnet poleciało się brzegiem Wisły do Łazienek, gdzie nastąpiło spotkanie z dwójką przyszłych geologów. Tam trochę łażenia, kończąc spacer na Gagarina. Po dojściu do Sobieskiego, wsiedliśmy z Księgowym na rowery pognaliśmy na Ursynów. Pokazało się mu kawałek SGGW i trochę dalej, górkę z której widać jeden z budynków SGGW, tor Stegny, a na północ dolinę Służewiecką. Długo się nie namyślając podjechaliśmy po dosyć stromym zboczu i oto już roztaczała się ładna panorama.

Zjazd innym stokiem. Ja trochę łagodniejszym, ale i tak ledwo się wyhamowało na końcu. Czekając na Księgowego zachciało mi się  sprawdzić stan roweru. Trochę mi się poluzowało koło przy szybkozamykaczu. Jazda do Puławskiej, jadąc tam NOWĄ ASFALTOWĄ ŚCIEŻKĄ ROWEROWĄ. Było kilku nierozsądnych pieszych, ale bez kolizji i awantur. Na placu Unii Lubelskiej w Polną. Przy trasie Łazienkowskiej do Marszałkowskiej. Na Zbawicielu w Mokotowską, Chopina, gdzie jacyś dzicy się zatrzymali autem tak, że korek zaczęli robić. Gdy jeden trąbił na nich, my byliśmy tuż obok. Uszy... Potem Ujazdowskie, przez Stare miasto i zjazd po kostce na dół. Do Mostu Gdańskiego. Potem kurs do Grota, wciągając rowery. jakoś się przeciskam z sakwą pomiędzy pierwszym i ostatnim slupem (reszta to nie problem). Następnie prosto do Legionowa.

MASA – Zbieranie

Adam w domu, piszę do Pa.. Mam nieco ponad pół godziny. Jazda do biedronki po zakupy na jutro i kurs do ronda przy obi. Wkrótce dotarli Pa. i S., potem reszta. Na obwodnicy połączyliśmy się z G.-ami. Na Modlińskiej z Konwaliową (chyba) połączyliśmy się z jeszcze większą grupą i w mnogiej liczbie ruszyliśmy przez Most Gdański do Pomnika Kopernika. Ustawiliśmy się pod PKO. Na 3 minuty przed startem dotarł R.

RUSZYLI...

Najpierw powoli. Potem szybciej w kierunku Poniatowskiego i na rondzie Waszyngtona zatrzymaliśmy się. To samo gdy dotarliśmy do Dworca Wileńskiego. Dalej do Gdańskiego i Jana Pawła II. Tam rower złapał gumę. Zmieniło się ją akurat na czas, gdy ciąg masowiczów się skończył. Niestety. Opona była niedokładanie ukształtowana i trzeba mi było raz jeszcze się zatrzymać.

FINITO

Od Jana Pawła II, do Zawiszy, do Żwirki i Wigury trzeba było ścigać masowiczów. Na Racławickiej udało mi się dołączyć do czwórki, która została z tyłu i przez Wołoską, dołączyliśmy do reszty na placu Unii Lubelskiej, choć światła widzieliśmy już wcześniej. Ominęła nas Fala Meksykańska, która do końca nie dotarła. Przy Koperniku znów udało się dołączyć do ekipy i po kilku minutach po ogłoszeniu ilości Masowiczów (zabrakło 50 do majowego rekordu) nastąpił mój Kurs do Łomianek. Tam udało mi się dotrzeć przez park Młociński na godzinę 22 z kawałkiem.
Rower:Unibike Dane wycieczki: 185.00 km (3.00 km teren), czas: 09:42 h, avg:19.07 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K31 + Legionowska Masa Krytyczna

Piątek, 18 kwietnia 2008 | dodano: 19.04.2008Kategoria LSTR, >10 osób, Pół nocne, >200, Z Księgowym, 2 Osoby, Samotnie, Warszawa, Wyprawki w regionie

W skrócie - jazda po Warszawie za dnia, przed wieczorem sprint do Legionowa, tam Legionowska Masa Krytyczna, a potem jazda z R.B. w moje okolice, dokąd dotarło się o drugiej rano (potem wracał sam do Warszawy). Mi ten wyjazd przyniósł nieznaczne zwiększenie liczby kilometrów rekordu jazdy w ciągu jednego wyjazdu (poprzedni z sierpnia 2007). 

Warszawa - ok. 100km

Wyjazd z Łomianek jeszcze przed 8smą, trochę wleczenia się. Wyjazd na główną mniej więcej pod koniec miejscowości. Na światłach przejście na drugą stronę, ostatnia poprawa stroju i w korku samochodowym jakoś udało się dotrzeć w okolice McDonaldu przy Pułkowej, skręt w prawo w Spartakusa i potem Encyklopedyczną wyjazd przy Makro. Na przystanku tramwajowym ul. Zgrupowania AK "Kampinos" pora na śniadanie i po około w sumie 20minutowej przerwie start dalej.

Marymoncka do Wilsona - Plac Inwalidów - przed wiaduktem przy Gdańskim metrze zjazd w lewo. Remontowaną ulicą Krajewskiego przejazd pod Słomińskiego i wjazd na ścieżkę pod Gdańskim Mostem. Dalej na Wybrzeże Helskie, za Mostem Śląsko-Dąbrowskim jadąc Uliczkami dotarło się do Zamoyskiego od strony stadionu. Potem Al. Zieleniecką do Waszyngtona, przez most do Centrum, w Emilii Plater - przez plac Defilad - przejazd pod Marszałkowską do Zgody (z Bracką i Kruczą) i w Szpitalną - Mazowiecką do Placu Piłsudskiego. Przez Ogród Saski do Królewskiej - Grzybowskiej - Towarowa - Solidarności - Wolska - Prymasa 1000lecia.

Przejazd pod wiaduktem kolejowym, a nad nim z kolei na drugą stronę. Zajechało sie do C.H. Reduta i w tamtejszym Carrefourze przyszła pora na małe zakupy, na dalszą trasę plus szybki popas. Dalej lewą stroną Alei Jerozolimskich do placu Starynkiewicza - Żelazna - Twarda - Złota - Rondo ONZ - Świętokrzyska - Nowy Świat - m. Poniatowskiego - Zieleniecka-Targowa-przy ZOO do Wybrzeża Helskiego - m. Gdański - Plac Inwalidów - al. Wojska Polskiego - Felińskiego - Niegolewsiego - pl. Henkla - coś jakby park "Żołnierzy Żywiciela"? - do Słowackiego - Krechowiecka - Lelewela - Tucholska - Sułkowskiego - Dygasińskiego - do Gwiaździstej w stronę wiaduktu nad ścieżką. Na drugą stronę. Nad Wisłę. Dużo błota na początku, potem miejscami dużo piasku około 3kmi dotarcie do ścieżek przy Wybrzeżu Gdyńskim. Jechało się tak cały czas, aż do Syreny - Jaracza - Solec - Wioślarska - do M. Świętokrzyskiego - przekraczam 3500km/rok - Zamoyskiego - Skaryszewska - Żupnicza - Chodakowska - Kamionkowska.
Przecięcie Grochowskiej - przez Park do Al. Waszyngtona - Międzynarodową - Stanów Zjednoczonych - południową stroną jez. Gocławskiego - do Rogalskiego - Bora-Komorowskiego - Meissnera - Witoszyńskiego - przez dziki teren do Wału Miedzeszyńskiego (tu trochę popadało tak lekko) - Afrykańska - Saska - uliczkami do Ronda Waszyngtona - Nowy Świat - Świętokrzyska - Jana Pawła do skrzyżowania z Anielewicza.

Było około 16:30 gdy dzwoniło się do R.B., po czym kurs na Esperanto - Okopowa - Leszno - Młynarska - Obozowa - Dywizjonu 303 do jego końca przy Powstańców Śląskich. Jechało się kawałek do Lidla i jadło co nieco ze zgromadzonych zapasów. Dojazd do rogu Połczyńskiej z Powstańców, gdzie trwało oczekiwanie przez parę minut na R.B. Było już około 100 km na liczniku.

Sprint do Legionowa ok. 20-30 km

Połczyńska - Wolska - Młynarska - Okopowa - Słomińskiego - most Gdański - Rondo Starzyńskiego. Około 20minut jazdy postój na rondzie. Pompowanie kola i dalej na Modlińską. Po drodze spotkaliśmy Beju, który został zgubiony, gdy skręciliśmy na wolny, boczny pas przy Forcie i zakopaliśmy się piachu. Pojechaliśmy na obwodnicę. W połowie czekał Beju na poziomce, dalej na rondzie przy OBI - Pa.. Całość zajęła nam około godziny.

Legionowska Masa ok. 20-30 km

Zebranie na Rynku. Było jest nas chyba 10 osób. Wyjazd z Legionowa na Kąty Węgierskie. Potem przez Stanisławów Drugi powrót na trasę Augustowską i przez Piaski do Wieliszewa. Tam na rondzie kilka kółek. Z Wieliszewa do ronda w Zegrzu i z powrotem do Legionowa. Kręcenie po jakichś ulicach i gdzieś tam nastąpiło rozstanie, zajeżdżając jeszcze w kilka osób po masie do jakiegoś całodobowego.

Powrót do Domu - ok.40-50 km

Na rynku popas (o mało nie zapomniało mi się plecaka). Jechaliśmy do Chotomowa, przejazd przez tory i w Olszewnicy do około 22:30 próby przymocowania lampki Pa. do mojego kasku (ta lampka później była ze mną na kilku wyjazdach i gdzieś odpadła, a ja ciągle zapominałam oddać - przepraszam). W końcu się udało i Pa. z D. wrócili do domów, a ja z R.B. pojechaliśmy. Wpierw do trasy NDM-Wieliszew, potem NDM i przez Modlin tak jakby tam była smoła na jezdni. Popas na wiadukcie nad 7mką.

Po opuszczeniu Modlina niebo się oczyściło i nie korzystaliśmy z lampek, oprócz przejazdu przez lasek. Księżyc prawie w pełni.
Przejazd przez Zakroczym i kawałek DK 62, gdzie była ścieżka. Dojazd do najbliższego zjazdu. Najpierw asfalt, potem mokra nawierzchnia w lesie i znów DK 62. Kolejne były Henrysin i Nowe Trębki. Tu już włączyło się lampkę. Następny odcinek po pokonaniu podjazdu to Złotopolice i Kamienica, gdzie otaczały nas masy mgielne. Przed Kamienicą poganiały nas dwa psy, które wybiegły z otwartej bramy. Dalej Karnkowo - Przybojewo kolo gorzelni - Goworowo i byliśmy na DK 62. Docierając widziało się łańcuszek gąsienic-oświetlonych-Tirów. Dla mnie były to już ostatnie kilometry.

Sakwy zamawiał Księgowy, ale część trafiła do Legionowa, a część do mnie (tj. te dla mnie, dla R.B. i chyba dla Kc ze studiów, który ostatecznie nie pojechał do Skandynawii, lecz udał się w pieszą wyprawę po Pirenejach) - w każdym razie w u mnie zostały tylko sakwy i bagażnik zamówione dla mnie, które bardzo pomogły mi w niejednej wyprawie i nie jest to reklama, lecz fakt. W domu założyliśmy bagażnik i sakwy do roweru zwanego V4, jakim jeździł R.B, po czym ów wrócił w powrotną drogę do Warszawy (acz część była skrócona komunikacją miejską), a mi pozostało położyć się spać, mniej więcej wtedy, gdy ten był już przed Zakroczymiem (wg moich przypuszczeń).
Rower:Unibike Dane wycieczki: 213.54 km (5.00 km teren), czas: 11:53 h, avg:17.97 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

K23 + Masa Krytyczna i Nocny LSTR

Piątek, 28 marca 2008 | dodano: 29.03.2008Kategoria LSTR, >10 osób, Pół nocne, Samotnie, Warszawa Uczestnicy

Dzień słoneczny z niewielką ilością chmur. Po Warszawie przez cały dzień, a wieczorem na Masę Krytyczną. Po nieudanej próbie pomocy komuś, komu urwał się pedał rowerze na Grochowskiej, trwało moje samotne próbowanie doścignięcia czołówki. Potem NocnyLSTR (m.in na placu Defilad i chyba podczas tego wyjazdu był nocny przejazd przez park przy Książęcej i Rozbrat). Maksymalna prędkość 52,43 km/h na zjeździe z mostu Grota w Żeraniu. (nie mam pewności czy był Księgowy na tej Masie)

Trasa Masy: Pomnik Kopernika - Nowy Świat - Most Poniatowskiego - Rondo Waszyngtona - Francuska - (Aleja Stanów Zjednoczonych?) - Rondo Wiatraczna - Grochowska - (Targowa - Jagiellońska) - Rondo Starzyńskiego - Most Gdański - Dworzec Gdański - (raczej Jana Pawła II albo (bardziej wątpliwe) Andersa) - Pomnik Kopernika.
Rower:Unibike Dane wycieczki: 143.00 km (2.00 km teren), czas: 09:48 h, avg:14.59 km/h, prędkość maks: 52.43 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K4 + LSTR na Masie Krytycznej

Piątek, 29 lutego 2008 | dodano: 01.03.2008Kategoria >10 osób, Pół nocne, Samotnie, Warszawa

Powrót w stanie zmęczenia. Pobudka około 8. W ciągu dnia jazda po okolicach Powązek: z Bielan od ul. Broniewskiego, dalej przez Powstańców Śląskich, z pominięciem chyba 9 lub ciut mniej przystanków, przez Włochy na Okęcie. Stamtąd do Decathlonu i do Hali Banacha od południowej strony Grójeckiej. Tam zatelefonował do mnie System i niebawem udało mi się znaleźć przy pomniku Kopernika, docierając tam z wykorzystaniem Alej Jerozolimskich. Po drodze jakaś babka pytała mnie o drogę dokądś. Przy pomniku spotkanie ze znajomym ze studiów. Po paru minutach rozmowy pojawił się Pa., a zaraz potem S.. Ruszyła Masa. Hucznie i rowerowo, chociaż miejscami naprawdę wolno. Wabił mnie dźwięk muzyki dochodzący z nieco spóźnionej rikszy, więc po jakimś czasie nastąpiło moje odłączenie od grupy i podążanie na przód, by słuchać dźwięków. Po jeździe nastąpiły "rowery w górę".

Trasa masy przebiegała ulicami: Pomnik Kopernika, Nowy Świat, Al. Jerozolimskie, Marszałkowska, Świętokrzyska, Jasna, Zgoda, Krucza, Piękna, Pl. Konstytucji, Waryńskiego, Batorego, Al. Niepodległości, Madalińskiego, Puławska, Marszałkowska, Al. Jerozolimskie, Jana Pawła II, Świętokrzyska, Nowy Świat, Pomnik Kopernika. Rowerzystów było co najmniej 551.

Wracaliśmy szybko przejechanym odcinkiem ul. wraz z kilkoma innymi rowerzystami, którzy kolejno znikali w innych ulicach. Do końca został z nami nie kto inny jak R.B. Odprowadzono mnie do akademika. Tu popas przed dalszą drogą. R.B. chyba odprowadził chłopaków przez kawałek trasy, a mój rower i rzeczy zostały w budynku, po czym jeszcze poniosło mnie na łyżwy. Przed masą wyjeździło się 58 km w 4:10 h.

Rower:Delta Dane wycieczki: 83.00 km (0.00 km teren), czas: 06:00 h, avg:13.83 km/h, prędkość maks: 38.80 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Masa Krytyczna

Piątek, 30 listopada 2007 | dodano: 30.11.2007Kategoria >10 osób, Zwykłe przejażdżki, Pół nocne

Przez forum S. zgodził się, by razem ruszyć na Masę Krytyczną. Gdy już przyszło mi dojeżdżać do skrzyżowania Siekierkowskiej z Czerniakowską, doszła od niego wiadomość, że raczej nie pojedzie. Mi się nie chciało rezygnować, choć szkoda, że samotnie w tłumie. Skręt w Beethovena i podjazd Sobieskiego-Belwederską (potwornie mnie to wymęczało). Dalej pod pomnik Kopernika, gdzie znajdował się punkt zborny. Jak się udało dowiedzieć z obwieszczeń, standardowym miejscem była kolumna Zygmunta, lecz Krakowskie Przedmieście było modernizowane, przekształcając je z asfaltu na kostkę i odcinano zjazd w Oboźną

Trasa masy miała przebieg:

Pomnik Kopernika - Rondo de Gaulle'a - Pl. Trzech Krzyży - Al. Ujazdowskie - Piękna - Krucza - Aleje Jerozolimskie - Most Poniatowskiego - Al. Waszyngtona - Rondo Wiatraczna - Grochowska - Chłopickiego - Szaserów - Dwernickiego - Stanisławowska - Mińska - Zamoyskiego - Sokola - Most Świętokrzyski - Dobra - Karowa - Krakowskie Przedmieście

Powrót

Na koniec podnoszenie rowerów. Chwila gadania z jakimś gostkiem. Powrót de Gaulla, skręt w Marszałkowską w Centrum. Przez Pola Mokotowskie do Niepodległości. Skręt w Rakowiecką, gdzie odbicie od dwójki innych rowerzystów, w pobliżu których, aż tam mnie wywiało, zamieniając z nimi kilka słów. Przy okazji o mało, nadziałby mnie jeden ze słupków przy ścieżce. Od Wołoskiej cały czas na południe, aż do skrzyżowania Puławskiej z Pilickiego. Dalej Herbsta, Jastrzębskiego i wnet nocleg.
Rower:Delta Dane wycieczki: 47.00 km (0.50 km teren), czas: 04:00 h, avg:11.75 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Rowerowa Pielgrzymka do Wilna XIII - Od Ostrołęki do Płońska

Niedziela, 29 lipca 2007 | dodano: 29.07.2007Kategoria >10 osób, 2007 Pielgrzymka do Wilna, Wyprawy po Polsce, Z rodziną

2007.07.17-29 Rowerowa Pielgrzymka do Wilna - cała trasa


Młodzież płońska odjechała do Nidzicy na zawody rowerowe. Podwieziono ich autem, ale nie wiem jak daleko. Chyba do końca. Powrót jak dla mnie był trochę zamulony. Bardzo spokojnie jechało się w grupie. Każdy był też zmęczony całą wyprawą. Mi tak naprawdę najlepiej utkwił odcinek za Nowym Miastem, a tuż przed Płońskiem, kiedy to przyświecało nam słoneczko i towarzyszyły piękne chmury. Koniec wyprawy to wieczorna msza w kościele, z którego wyjechaliśmy na samym początku. Był to również powrót młodzieży z zawodów i kilku innych uczestników, którzy przerwali podróż wcześniej. Zapakowało się rower do auta i po ostatnich pożegnaniach wróciło się do domu. Ładnie przyświecało zachodzące słońce.

Wiadomość dla forum LSTR, wysłana po powrocie (z poprawkami)

Wyjazd świetny, choć, nie ukrywając, mógłby być lepszy. Tak jak się mi się wydawało, opuszczone zostały przez mnie dwa odcinki z Wilna do Trakai. Pogoda na dodatek tego dnia była pochmurna, a wieczorem rozpętała się burza. Uwaga!!! Trakai lepiej autobusem, pieszo lub rowerem. Jeśli ktoś chce się tam wybrać samochodem na własna rękę, niech się liczy z opłatami za parking. Sam zameczek piękny. Odcinek który który został opuszczony, reszta grupy jechała z litewską (Polacy!!!) pielgrzymką zmierzającą gdzieś tam. Dwóch chłopaków, ksiądz i 10 dziewczyn, jeśli dobrze pamiętam. Mieliśmy noclegować w Daugai, lecz facet, u którego poprzednio spaliśmy pojechał i mieliśmy mieć dzikie obozowanie. Tak wiec ostatecznie mieliśmy połączyć się na te noc z Litwinami i pod namiotami, ale w czasie mszy rozpętała się owa burza i trzech zwiadowców udało się, by dotrzeć do pobliskiej szkoły, gdzie się przespaliśmy. 100 m dalej swój obóz mieli litewscy harcerze.

Kolejny dzień pochmurny. Wiatr w twarz. właściwie to podobny do poprzedniego, tyle że wtedy był słabszy wiatr i słońce wyszło wcześniej. W ogóle to zimno było. Do Alitusu to mi się ledwo chciało jechać. Zwłaszcza, że przez 10-20 km przyszło mi gonić początek grupy, który nie poczekał na 5-7 uczestników robiących zakupy w sklepie. Dogoniło się ich tuż przy wjeździe do Alitusu. Zbliżając się do granicy, w miejscu gdzie roztaczał się ładny widok, zaraz za podjazdem czuć było, że mam dość. Nawet zrzuciło się na 3x4, tak bardzo mi się nie chciało. Ale Jechało się i kolejny raz był 20km dalej. Zaraz potem deszcz albo grad. A przynajmniej mokre i duże. Na szczęście krótkie. Ulewa była jeszcze na samej granicy, ale się schroniliśmy pod daszkiem przejścia na polskiej stronie. Część skorzystała z baru, a reszta ruszyła. My młodsi: dwie osoby lat 18; 1 - 14 i 1 - 17. Do Gib się ścigaliśmy, a raczej ruszyliśmy na zwiększonych obrotach. Udało mi się dotrzeć na czwartej pozycji, ale resztę podgoniło się na ostatnim podjeździe. Okazało się to zbawienne dla nas. Tam gdzie nocowaliśmy czekał bigos i kiełbasa + kompot. Nas 5 i dwie osoby z samochodu, a może jeszcze ktoś przyjechał. Faktem, że zaraz po posiłku zaczął padać ulewny deszcz. My mieliśmy trochę zabawy na miejscu, a reszta jeszcze na trasie. Opuścił nas ten, który dołączył tylko na okres Litwy. Tego samego dnia był w domu, a następnego już w Mrągowie na zabawie. Szkoda było mi tylko, że nie przyszło mi pojechać tak jak druga grupa - przez Sejny, zamiast grzać prosto. Sen na sianie.

Wstajemy. Opuszcza nas A. - wesoły, ok 40l. karzeł, bardzo fajny. Po mszy udajemy się do Frącek nad Czarną Hańczą. Poszło 5 kajaków, grupa kolarzy do Augustowa i ja indywidualnie na południe. Leśna droga, jak się okazało, prowadziła wzdłuż Czarnej, choć widać jej nie było. Ciepły posiłek w Mikaszówce i przeprawy przez mosty na Kanale Augustowskim. W rezultacie ok. 2h w Płaskiej, gdzie wpierw się jeździło, a potem zaś wpadło do znajomej. O 15:10 opuszczenie Płaskiej i jadąc do Studzienicznej, chwila na "ścieżce edukacyjnej". W Studzienicznej udało się być jeszcze przed kajakarzami, ale gdy zachciało mi się oglądać okolicę, tamci już zjawili się. Wiadomo - obóz itp. Tym razem nad jeziorem i na dziko jak mi się zdaje.

Rano komary. Ok. 8 we trójkę: ja, 18latek i były przewodnik po Bieszczadach bodajże, ruszyliśmy do Białegostoku. Przewodnik chciał z Choroszczy pieczątkę do PTTK. Ja nie lubię wracać tą sama trasa, a chciało mi się jeszcze gdzieś przejechać. 3ci jechał do Białegostoku, aby wsiąść w pociąg. Jechaliśmy główna trasa. Oczywiście wiatr przeszkadzał. M.in byliśmy w Suchowoli - geograficznym centrum europy, muzeum w Choroszczy, na obrzeżu Białegostoku, kilku kościołach na trasie. Kiedy była nas dwójka, mnie poniosło na Tykocin, a przewodnik szukać noclegu pod Wizną. Wracając na główną, rower złapał gumę. Nie było żadnego sprzętu poza łatką. Ok. 20 km jechało się na flaku albo prowadziło rower obok. Jadąc do Tykocina widziało się burzę, ale przeszła bokiem i tylko pokropiła. Z kolei teraz, 7 km przed celem, gdy właśnie wyjechało się z lasu i zmierzało do stojących jakieś 200-300 m dalej domów, nadciągnęła nawałnica. Ledwo zdążyło się założyć kurtkę przeciwdeszczową. Lało z 10 minut, a ja wpierw na poboczu, a później na pole, czekając w skuleniu. Niebo było szare od deszczu tak, że niczego nie było widać + grzmoty w pobliżu. Do celu dojazd na mokro, od butów po włosy. Nocleg nad Narwią.

Rankiem piękny widok unoszącej się mgły. Z załatanej dętki niebawem uszło powietrze do pewnego poziomu i na szczęście, przynajmniej na takim zostało. Nim się rozdzieliliśmy za Łomżą (trzeba mi było pędzić jak najkrótszą do Ostrołęki, gdzie znajdował się cały sprzęt) byliśmy jeszcze w katedrze (cudna) i byłym klasztorze benedyktynek, gdzie aktualnie urzędują mnisi. W tym jeden, z którym rozmawialiśmy na placu, niedawno po studiach, sam trochę jeździł. Ciągle duży wiatr w twarz. Za Łomżą była okazje jechać za kombajnem ok 20/h. Pięknie kosił wiatr. Gdy mnie opuścił i jednak trzeba było się samodzielnie postarać, niebawem wyjechał kolejnym. Ok. 24-26/h, więc już chciał mi uciekać. Podróż skończyła się w Ostrołęce o 13 z hakiem. Tam przekąski, drzemka i pieszy spacer chaszczami nad Narwią. Gdy wróciło się, reszta tez już była.

Dziś rankiem odłączyli się trzej z młodych. Jechali na zawody w Nidzicy. Z pozytywnymi rezultatami. Dziś również wiatr nie sprzyjał, za to słoneczko przygrzało. Końcówka nawet szybka. W Nowym Mieście trwały zawody strażackie i jeden pijaczek chciał do nas coś zagadać, a organizatora nazwał księdzem. W Płońsku ok. 17:30. Potem msza. Przybyło dwóch z tych, którzy się odłączyli parę dni wcześniej. A ja tu sobie teraz siedzę i zaraz legnę w wyrku na kilka dni.

Rower:Delta Dane wycieczki: 121.00 km (0.00 km teren), czas: 06:00 h, avg:20.17 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Rowerowa Pielgrzymka do Wilna XII (odrębnie) - Od Wizny do Ostrołęki

Sobota, 28 lipca 2007 | dodano: 28.07.2007Kategoria 2007 Pielgrzymka do Wilna, Samotnie, Gminy, >10 osób, 2 Osoby, Wyprawy po Polsce

Do Łomży

Rankiem powierzchowne łatanie dętki, które i tak puściło po paru kilometrach. Na szczęście nie zeszło do końca i na miękkiej oponie kontynuowało się dzisiejszą jazdę. Mieliśmy dalej jechać we dwójkę, ale z powodu mojej awarii lepiej mi było nie zawadzać i skierować się wprost do Ostrołęki. Rozłączyliśmy się w Łomży, po wspólnym odwiedzeniu tamtejszej katedry i zespołu klasztornego SS. Benedyktynek. Tam poznaliśmy młodego zakonnika z okolic Szczecina, który kiedyś również podróżował trochę rowerem.

Do Ostrołęki

Dalsza jazda nie była zbyt przyjemna. Droga lekko pięła się w górę, wiatr w twarz i oczywiście uszkodzona dętka. Trochę udało się skrywać za kombajnami, które dobrze blokowały mi wiatr, ale niestety cuchnęły spalinami. Do Ostrołęki udało się dotrzeć około 13. Zachciało mi się zajrzeć na przydrożny cmentarz żołnierzy AC. Potem skręt w Kopernika i Kilińskiego. Jako obiad przyszło mi zajadać się smacznym kebabem. Kurs do naszej noclegowni, ale grupy jeszcze nie było. By jakoś minął czas, kurs Szwedzką nad rzekę, wędrując wzdłuż niej przez gęste krzaki na dystansie 1,5 km w tę i z powrotem. Powrót około 16. W międzyczasie wróciła już grupa jadąca wg planu. Nie wiadomo mi było, co ze sobą począć do końca dnia.

Zaliczone gminy

- Piątnica
- Łomża (M+W)
- Miastkowo
- Rzekuń
Rower:Delta Dane wycieczki: 60.00 km (0.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:15.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Rowerowa Pielgrzymka do Wilna X - Od Gib do Studzienicznej

Czwartek, 26 lipca 2007 | dodano: 26.07.2007Kategoria 2007 Pielgrzymka do Wilna, Samotnie, >10 osób, Wyprawy po Polsce

Bardzo ładny, słoneczny i gorący dzień. Tego dnia wszyscy pojechaliśmy do Frącek, skąd część spłynęła kajakami, część pojechała rowerami do Augustowa, a mi zachciało się samotnie udać na południe przez Puszczę Augustowską. Przypadkowo wyjechało się w Mikaszówkce, gdzie udało się zjeść nieco zbyt małe placki ziemniaczane. Stamtąd kurs na zachód, co jakiś czas obserwując Kanał Augustowski. Wyjazd w Płaskiej (po przejechaniu przez Gorczycę), gdzie nastąpiło krótkie spotkanie (pierwsze i jedyne) ze znajomą z neta, która akurat była na wakacjach. Zanim udało mi się dodzwonić, minęło trochę czasu i nastąpiło cofnięcie się do wschodniego krańca miejscowości, po czym pojechało się we właściwym kierunku. Potem trwał już tylko spokojny i nudny przejazd (z ciekawszego momentu pamiętam krótką przerwę po południowej stronie drogi, chyba w pobliżu młodnika) do Studzienicznej. Na miejscu zachciało mi się chwilę rozejrzeć na pieszo. Potem wróciła grupa, a następnie przyszło mi rozłożyć się z namiotem i od razu zasnąć.
Rower:Delta Dane wycieczki: 50.00 km (0.00 km teren), czas: 02:23 h, avg:20.98 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Rowerowa Pielgrzymka do Wilna IX - Od Pivašiūnai przez Alytus do Gib

Środa, 25 lipca 2007 | dodano: 25.07.2007Kategoria >10 osób, 2007 Pielgrzymka do Wilna, Wyprawy po Polsce

Do Alytus

Powoli wstaliśmy i długo się zbieraliśmy. Po przemowie opuściliśmy lokację. W pobliżu dostrzegliśmy spory obóz harcerski u stóp wzgórza, na którym stała szkoła. Na Litwie było tego dnia pochmurno, szaro i zimno. Trochę kropiło, ale skromnie. Zatrzymaliśmy się w sklepie w Pivašiūnai, jednakże część osób pojechała wcześniej. Do Alytusu trzeba było mi gonić czołówkę. Doścignąć ich udało się dopiero na ostatnich kilometrach przed miastem. Z samej trasy niewiele zostało wspomnień.

Do Polski

Z Alytusu powrót znaną trasą. Bez większych emocji. Przy "górce z masztem" dosięgnął mnie mały kryzys, zaczynało zwątpienie w siły. Widać było podatność na pogodę. Walka ze sobą trwała aż do granicy państw. Tuż przed nią, raz jeszcze spadł deszcz i chyba mały grad. Raz wyjrzało słońce. Oczekiwanie na przejście granicznym umilała nam muzyka ulewnego deszczu. Potem się znów rozpogodziło i było ładnie. Do Gib pędziliśmy, niby wyścigowo w grupce rówieśników. Dzięki temu przyjechaliśmy wcześniej. I bardzo dobrze. Dojechaliśmy, zjedliśmy i akurat przyszła kolejna fala deszczu. Co do reszty grupy, część przeczekała deszcz chyba na jakimś przystanku, a część w ogóle odbiła na Sejny. Tej nocy nocleg na sianie.
Rower:Delta Dane wycieczki: 100.00 km (0.00 km teren), czas: 05:00 h, avg:20.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)