Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12598 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Gminy

Dystans całkowity:45977.93 km (w terenie 2354.60 km; 5.12%)
Czas w ruchu:2845:42
Średnia prędkość:16.16 km/h
Maksymalna prędkość:75.46 km/h
Suma kalorii:26058 kcal
Liczba aktywności:319
Średnio na aktywność:144.13 km i 8h 55m
Więcej statystyk

Gminobranie Pomorskie VI - Przez Słupsk i Bytów

Środa, 4 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze, Z rodziną

Wyjeżdżając o 9:30 było mgliście. Ponoć typowe nad morzem. Wyjazd Słupską i kontynuacja drogą, przebytą wczorajszego wieczoru. W trakcie przemieszczania się na południe, mgła zaczęła rzednąć i okazało się, że mam kolejny słoneczny dzień z prawie czystym niebem.


Grabno. DK 23. Widok ku NEE

W Słupsku przejazd ulicą Kowalską, Sądową do Wiejskiej, a dalej trzymając się dróg wojewódzkich, aż do Sulęczyna, o 14:30 przejeżdżając przez północny fragment Bytowa. Dzień wyjątkowo krajobrazowy. Mała liczba "atrakcji", które jednak zawsze były gdzieś w pobliżu i kusiły mnie, by zboczyć z trasy. Trwało sycenie się pagórkowatymi i leśnymi widokami.


Słupsk. Stary Rynek. Po prawej kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego. Widok ku S


Słupsk. Most Kowalski i Starostwo Powiatowe na Armii Krajowej. Widok ku NEE


DW 210. Dębnica Kaszubska SE. Parking. Po prawej granica PK Dolnej Słupi. Widok ku E


Motarzyno. DW 210. Widok ku E


DW 210 między Motarzynem i Budowem. Dolina rzeczki Piekleńc. Widok ku SSE


DW 210. Granica między gminami Czarna Dąbrówka i Dębnica Kaszubska. Widok ku SE


Wjazd do Bytowa. DW 212. Widok ku SW


Wjazd do Parchowa. DW 228. Po prawej dolina Stropny. Widok ku SSW


Wjazd do Sulęczyna. DW 228. Widok ku NE

Sam Sulęczyn odwiedziony w jego części południowej, wnet opuszczając je w tymże kierunku. Ciekawie wyglądał wjazd od strony "rynny Sulęczyńskiej" nadający tej miejscowości unikalny charakter. Porządne zdyszanie i spocenie po wysiłku i odtąd zwalniając tempa, choć sam teren, wkrótce nieco mi je ograniczył. W większości jechało się przez lasy. Bieżący odcinek do DK 20 był przyjemną, wąską i asfaltową dróżką.


Sulęczyno S. Szydlicka. Widok ku NNW


Zdunowice W. Widok ku SEE


Sumin. ""Bogu na chwałę ludziom na pożytek" Na pamiątkę współpracy nadleśnictwa Lipusz, Komendy Wojewódzkiej PSP ze strażakami gmin: Lipusz, Parchowo, Studzienice, Sulęczyno 05 grudnia 2009 r."

Po krajówce przemieszczania 6 kilometrów na zachód i skręt w las, nowym asfaltem do Skwierawy. Mijało się kilkoro dzieci zmierzających na plac zabaw. Zjazd w szutrową drogę prowadzącą na wschód. Miejscami droga była zbyt piaszczysta, ale ogólnie nie było problemów. Jazda przez las była przyjemna, ale równocześnie niepokojąca. Wszak nie było ze mną dokładnych map i było tylko ogólne pojęcie o znajdujących się "gdzieś w pobliżu" miejscowościach. Występowanie w nich asfaltu, też nie było rzeczą pewną.


Skwierawy S. Po prawej przejazd przez linię kolejową nr 212 między stacjami Lipusz i Korzybie z odbywającym się tam ruchem drezynowym. Widok ku SE


Skwierawy SE (Widno). Po prawej linia kolejowa nr 212 między stacjami Lipusz i Korzybie z odbywającym się tam ruchem drezynowym. Pod nią Wda, wpadająca do jezioro Fiszewo w centrum. Widok ku SSE

Wyjazd w niewielkim Borowcu, liczącym około 10 domów. Stamtąd w kierunku SE, wreszcie docierając do Lipusza. Towarzyszyło poczucie mnóstwa straconego czasu, ale też satysfakcję z przejechanej trasy. Odtąd już znów można było trzymać się "szybkiego" asfaltu. Z Lipusza przejazd do Dziemian, a w tym czasie z wolna zbliżał się wieczór. Odbicie znów w las i dojazd do wsi Czarne o zaledwie kilku domach. Mnóstwo piachu i zupełna niewiadoma, dokąd jechać. Nawigowanie przy pomocy zdjęcia mapy przydrożnej, ale rzeczywistość nie była tak łatwa. Wpierw w kierunku wilgotnej kontynuacji na wschód, ale było to zbyt podejrzane i "nie tam". Trochę się cofania i padło na jedną z piaszczystych dróżek. Była dość mocno zarośnięta, lecz doprowadziła do konkretnej szutrówki.


Lipusz. Przedwojenny młyn wodny. Po prawej most nad Wdą. Widok ku E


DW 235. Tablica informacyjna w gminie Dziemiany


Dziemiany. DW 235. Kościół pw. św. Antoniego Padewskiego. Widok ku W


Robaczkowo NW. Widok ku SE


Robaczkowo NW. Widok ku SSW

Pierwsze skrzyżowanie w lewo, a drugie w prawo, lecz wpierw przerwa na przystanku dla podróżnych, gdzie można było wytchnąć. Jadąc na południe mijało się kilka domów i było wiadomo, że mimo licznych drzew, tak naprawdę to skraj lasu. O 20 koniec przed wsią Wiele. Udało się wysłuchać jeszcze melodii wygrywanej przez dzwony z tejże miejscowości.

Zaliczone gminy

- Dębnica Kaszubska
- Czarna Dąbrówka
- Bytów
- Parchowo
- Sulęczyno
- Lipusz
- Studzienice
- Dziemiany
- Karsin
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 148.83 km (17.50 km teren), czas: 09:01 h, avg:16.51 km/h, prędkość maks: 49.17 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie V - Pętla przez Sławno

Wtorek, 3 września 2013 | dodano: 18.11.2018Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze, Z rodziną

Był to dziś drugi nocleg w Ustce, więc tego dnia kurs z jedną sakwą. Pogoda była piękna, choć chłodna. Zmaganie z wiatrem wiejącym od morza. Najtrudniej było na odcinku do Darłowa, gdy trwało przemieszczanie się DW 203. Myślami już w tym miasteczku, od którego można było odpocząć. Mimo to, tempo było dobre, a przejazd trwał tylko dwie godziny. Pokręcenie po rynku i przy zamku. Miasto opuszczone przed 12.


DW 203. Granica województw. Widok ku W


DW 203 między granicą województw i Postominem. Widok ku SSW


DW 203 między Masłowicami i Karsinem. Widok ku SSW


Darłowo. Brama Wysoka. Widok ku SSW


Darłowo. Rynek. Po prawej Ratusz i kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej. Widok ku SW


Darłowo. Rynek. Fontanna Rybak. Po prawej Ratusz. Widok ku W


Darłowo. Wnętrze kościoła pw. Matki Boskiej Częstochowskiej


Darłowo. Zamek Książąt Pomorskich. Widok ku SE


Darłowo. Aleja Wojska Polskiego. Wieprza. Widok ku NWW

Kolejny odcinek pędzony z wiatrem. Posiłek na przystanku w Sęczkowie, długa nużąca jazda krajówką do Sławna, która na szczęście miała szeroki pas serwisowy. W mieście nawet nie przekraczało się torów i od razu jechało na południe. Jeszcze w Kwasowie rzuciła mi się w oczy tablica z informacjami o miejscowości, a potem już praktycznie tylko jechało się przed siebie, gdyż dookoła były same lasy, z rzadka poprzetykane polami, łąkami lub nielicznymi miejscowościami. W pamięci udało się odnotować ciekawą drogę przez Kępice (sporo zakrętów, kilkanaście metrów spadku wymieszane z przejazdem pod wiaduktem kolejowym i mostem nad rzeczką), Barcino (przejrzysta okolica, gdzie odbicie w lokalną drogę przez Kuleszewo) i Łosino wraz z Kobylnicą, połączone ścieżkami rowerowymi.


Słowino. Po lewej kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok ku SE


Kwasowo. DW 205. Dwór z XIX w. Widok ku N


DW 205. Skromny, historyczny fragment gminy Polanów, aktualnie Małachowo. Widok ku SE


Osowo W. Widok ku SEE


DW 208. Kępice NE. Widok ku NE


Barcino. Kościół pw. św. Anny. Widok ku NNE


W pół drogi między Kuleszewem i Kończewem. Dolina rzeki Kwaczej i w głębi - Słupii. Widok ku NEE


Sierakowo Słupskie Kolonia NE przy granicy z polami Zajączkowa. Po lewej stacja elektroenergetyczna 110/30kV. W tle Łosino. Widok ku NNE

Po 16:20 dojazd do Słupska, gdzie chwila minęła mi na jeżdżeniu w centrum, ale nie przywiązując dużej uwagi do penetracji miasta. Kurs ku krajówce, pędząc ile sił w nogach do Ustki, walcząc z wiatrem, co zajęło mi niecałą godzinę. W mieście przejazd nad morze ulicami Kopernika, Mickiewicza i Żeromskiego. Jadąc promenadą wzdłuż plaży przejazd na wschodnie molo. Dojazd do krańca, tak jak w Łebie i Bulwarem na cmentarz. W końcówce przejazd przez garaże ulicy Krótkiej, rowerowy dzień kończąc przed 19.


Słupsk. Brama Nowa. Widok ku NNE


Słupsk. Nowobramska. Po prawej Nowa Brama. Tramwajowy wagon 5N, jakie niegdyś jeździły po Słupsku. Widok ku SSW


Słupsk. Dawny kościół pw. św. Mikołaja, służący jako biblioteka. Widok ku NNE


Ustka. Promenada Nadmorska. Widok ku NNW


Ustka. Promenada Nadmorska. Widok ku NEE


Falochron w Ustce. Widok ku SWW


Ustka widziana z falochronu ku SSW. Po lewej latarnia morska.


Latarnia morska w Ustce, na którą po pogrzebie w 2008, weszliśmy rodzinnie i nawet mama pokonała swój lęk wysokości. Widok ku SE

Zaliczone gminy

- Postomino
- Darłowo (W+M)
- Malechowo
- Sławno (W+M)
- Polanów
- Kępice
- Kobylnica
- Słupsk (W+M)
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 151.34 km (0.00 km teren), czas: 08:04 h, avg:18.76 km/h, prędkość maks: 47.15 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie IV - Do Ustki

Poniedziałek, 2 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze, Z rodziną

Nie było ochoty wychodzić z namiotu. Chciało mi się tylko przesiedzieć cały dzień w namiocie. Pobudka po kilka razy, również rankiem. Na zewnątrz kontynuacja opadów sprzed 12 godzin. Niezmiernie ten fakt mnie zadowalał. No i nie wiem czemu, tak samo jak w Niemczech w 2011, podczas podobnej ulewy, spędzonej na przystanku, zaczęło się zbieranie po 10 rano. Z pola zejście w jakieś pół godziny później. Nie było pary, aby kręcić, a jazdę utrudniała boląca noga i ręka. Woda wciskała się w każdą nieosłoniętą część ciała, a buty był mokre zaledwie po kilku kilometrach. I tak było szczęście natrafić na niewielkie okno słabszego deszczu. W Wicku mijało się dzieci wracające z ceremonii rozpoczęcia roku szkolnego, rozwożone przez autobus. Niektórzy też musieli swoje przejść od przystanku.


Pola między Łebą i Wickiem, na których znajdował się nocleg. Widok ku SE


DW 213. Granica powiatów. Łeba na zachód od Wicka. Widok ku NWW

W Cecenowie podjazd na teren sporego, lecz zaniedbanego pałacu z XIX wieku, wybudowanego przez Zitzewitzów. Na teren posesji można było swobodnie wjechać. Kilka zdjęć, ale nie próbując zwiedzać. Budynek z daleka wyglądał na zamknięty. W pobliżu kilka domów, najwidoczniej zamieszkanych. Przerwa na przystanku i osuszenie nóg. Zauważywszy tubylca, wędrującego najwyraźniej na ten sam przystanek, wnet nastąpiło ulotnienie, zatrzymując się pod sklepem kilkaset metrów dalej. Tam drobne zakupy, lód kostka (jakby mało mi było chłodnego powietrza) i skromny posiłek podbudowujący morale.


Pałac Zitzewitzów z XIX w. w Cecenowie. Widok ku NW


Pobłocie w deszczu. Widok ku SWW

Po 12 przejazd Pobłocie po kałużach i skręt na południe do Stowięcina. Do 13:27 dojazd do wsi Radosław, przy okazji zaliczając skrawek gminy Potęgowo. Droga w większości pod górkę i na piechotę. Stamtąd na zachód, skrótem który przeszedł w błotnistą polną drogę. Pełno kałuż, błota, tymczasowych strumyków. Jeden tymczasowy "staw" na całą szerokość drogi. Cudownie. Dojazd do Rzechcina i przerwa na przystanku. Czuć było kompletne zdezelowanie. Z radością podjadało się, trochę osuszało, ale też marzło z przemoknięcia i braku ruchu.

Słaba nadzieja, że już przestanie padać, ale gdzie tam. Znów jazda w deszcz, choć dużo słabszy niż rankiem. Powoli też zanikał. Ostatnie krople spadły w okolicy wsi Damno, w dolinie rzeki Łupawa. Stamtąd jazda w kierunku północnym i przy poważnych wątpliwościach nawigacyjnych, spowodowanych niskim morale, jechało się przez las. Drogą szutrową, wpierw kontynuowanie podjazdu, jaki zostawiony została za mną, lecz po kilkuset tylko metrach czekał mnie zjazd, w czasie którego trzeba było manewrować między kamieniami, błotem i spływającą wodą. Duże tempo. Z wolna się rozpogadzało. Gdy mijało się ostatnie drzewo i powitało asfalt w okolicy Drzeżewa, po deszczu praktycznie nie było już śladu.


Granica (przebiegająca 400 m dalej) między gminami Potęgowo i Damnica. Widok ku NWW


Między Drzeżewem i Będzichowem. Widok ku N

Dojazd do DW 213 i półgodzinna przerwa posiłkowa na przystanku. W dalszą trasę po 18. Tuż za Choćmirowem na północ, skręt w Siecie i szutrową drogą przez lasy i pola, na kilkukilometrowym odcinku wznosząca się jednostajnie ponad terenem dookoła, wyjazd w Gardnie Wielkiej. Dalsza podróż to szybkie tempo ze skrętami w wsiach Gąbino i Objazda. Dokładnie o 20 przekraczam granice Ustki, a po 20 minutach ląduje u dalszej rodziny, gdzie spędzam tę i kolejną noc.


Między wsią Siecie i Stojcino. Góra Rowokół koło Smołdzina. Widok ku N


Ustka po 62 godzinach podróży. Wjazd Grunwaldzką z Przewłoki. Widok ku NNW

Zaliczone gminy

- Główczyce
- Potęgowo
- Damnica
- Smołdzino
- Ustka (W+M)
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 92.39 km (10.00 km teren), czas: 06:42 h, avg:13.79 km/h, prędkość maks: 37.44 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie III - Do Łeby

Niedziela, 1 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze


Zielenin (Kula-Młyn). Poranek na Kaszubach, ponad doliną Wierzycy. Widok ku W

Pobudka o 5:30. Po spakowaniu + przerwie porządkowej przed startem, jazda rozpoczęła się o 6:10. Było jasno, ale słońce położone było na tyle nisko, że poziom gruntu w większości wciąż był okryty cieniem. Z powodu chłodnego wiatru większość czasu jechało się w bluzie, nawet jeśli było wystarczająco ciepło dzięki słońcu.


Kościerzyna. Przedwojenny dom właściciela pobliskiego młyna parowego. Widok ku NNE


Rynek w Kościerzynie. Widok ku SSW

O 7 wyjazd z Kościerzyny, przez którą w sumie jechało się blisko pół godziny, kręcąc m.in. po rynku. Kurs na północ. Droga była trochę pofalowana, co pozwalało rozgrzać na podjazdach. Niebo było prawie puste.


DW 214. Skorzewo. Po lewej kościół pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Widok ku NNE


Stężyca. DW 214. Jezioro Stężyckie. Widok ku NWW


Stężyca. DW 214. Jezioro Stężyckie. Widok ku SWW


Stężyca. DW 214. Jezioro Stężyckie. Widok ku NNW

Kolejne pół godziny później przejazd przez Stężycę, której teren rozdzielał jeziora Stężyckie i Raduńskie Górne. Tam trzeba było przystanąć, by zorientować się w mapie i granicach gmin. Kontynuacja podróży po wschodniej stronie jezior. Nawierzchnia wyglądała na dość świeżą. Trasa wiodła kilka metrów ponad poziom jeziora, jednak mnie nieco zawiodła, gdyż praktycznie nie było go widać z poziomu drogi. Trzeba by było kilkukrotnie odbijać na zachód, nierzadko przebijając się przez pola lub lasy. Na takie fanaberie nie było czasu.


We wsi Zgorzałe nad jeziorem Raduńskim Górnym. Widok ku N

Na DW 278, odbicie kilkaset metrów w prawo, docierając do przystanku i tam zawracając. Po północnej stronie drogi, w nieocienionym miejscu, przerwa na poboczu, trochę podjadania i odpoczynku. Na trawie wciąż była widoczna rosa. Po kilkunastu minutach rozprostowanie mięśni i dalej w drogę. Nieco się wychłodziło, czemu dopomógł spory zjazd w kierunku jezior. Nawierzchnię położono na tak, jakby grobli, oddzielającej oba jeziora Raduńskie. Tuż za nią, przejeżdżając przez Borucino, w oczy rzucał się dość rozległy teren Stacji Limnologicznej Uniwersytetu Gdańskiego, zlokalizowany na lewo od szosy. Odtąd czekał na mnie spory, dość łagodny, lecz wyraźny podjazd.


DW 228. Jezioro Raduńskie Górne koło Borucina. Widok ku SWW


Stacja Limnologiczna Uniwersytetu Gdańskiego w Borucinie. Widok ku SW

W międzyczasie niebo spochmurniało. Od Kamienicy Szlacheckiej, teren stał się typową, pagórkowatą równiną, co czyniło ją dość interesującą. Przerwa dopiero w Sierakowicach, pod koniec których nastąpiła przerwa w sklepie. Tu już głos organizmu wołał o węglowodany, które tak rzadko do tej pory były dostarczane. Zakupione zostało jedzenie na trochę dłuższy czas i zjedzone dwa lody. Tymczasem zaczął padać przelotny deszczyk i zrobił się chłodniej. Przejechało się kilka kilometrów, zatrzymując po podjeździe, na przydrożnym przystanku. Trzeba było ponownie odsapnąć, czuć było bowiem jak się nieco zgrzewam i jak mi sztywno. Nieznacznie zostały uszczuplone zapas, przede wszystkim zaś uzupełnione płyny.


Granica między wsiami Leszczynki i Długi Kierz. Droga z Borucina w kierunku Sierakowic. Widok ku N


Sierakowice. DW 211. Po prawej kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Widok ku NW

Asfalt był w dość kiepskim stanie. Dojazd do gminy Cewice. We wsi Bukowina skręt na wschód, prosto na piękne szutrowe podjazdy. Miejscami było więcej piachu, a jak się w takim zakopało, to już dalej tylko się szło. Po pewnym czasie wjazd do lasu, gdzie znajdowało się kilka domów. Mijało się kilka aut grzybiarzy, a potem czekał mnie zjazd przez las z solidną prędkością. Po drugiej stronie trzeba się było chwilę ogarnąć, nim udało się rozpoznać kolejny kierunek, ku wsi Zakrzewo. Początkowo szutrem, później asfaltem dojechało się tam, a następnie wjechało na drogę nieco wyższej rangi. Dalsza trasa na spokojnie. Do samego Lęborka prowadził dość łagodny zjazd przez las. Bez większego wysiłku udawało mi się utrzymać prędkość ponad 30 km/h. Przerwa tylko raz czy dwa, aby tylko upewnić co do przebiegu trasy.


Podjazdy za wsią Bukowina, prowadzące do Zakrzewa. Widok ku NNE


Droga Bukowiny do Zakrzewa. Widok ku N

W mieście trzymam się ścieżki rowerowej, która doprowadziła mnie do kebabu przy ul. Węgrzynowicza. Pierwszy od trzech dni ciepły posiłek. Można się było ogarnąć po zgrzaniu i skonsumować skromny, acz smaczny obiad przy stoliku na zewnątrz. Gdy się nie jechało, słońce nieźle przygrzewało. W centrum przejazd przez południową cześć rynku, który przechodził bądź to remont, bądź badania archeologiczne. Przejazd w pobliżu zamku, którym nijak na taki nie wyglądał.


Ratusz w Lęborku. Widok ku W

Miasto opuszczone podjazdem kierującym mnie ku północnemu wschodowi. Tuż za zabudowaniami rzuciły mi się w oczy dwie rzeczy. Dość spory, zrujnowany budynek IMGW, z zamurowanymi oknami, stojący po stronie wschodniej drogi oraz obszerne tereny cegielni położone po zachodniej. Nastała w pobliżu przerwa, wygrzewając się na słońcu. Teren wznosił się stopniowo. Tabliczkę oznaczającą koniec Lęborka, mijało się tuż przed 14. W mieście minęło ~1,5 h. Na niebie pojawiła się zauważalna chmura znad morza, niosąca znaczną potrzebę wypłakania się nad bieżącym regionem.


Tereny cegielni "Lębork". Widok ku NNW


Lębork widziany z ulicy Kębłowskiej ku SW


Widok na ulicę Polną w Nowej Wsi Lęborskiej ku NW

Nawierzchnia była w dość średnim stanie, ale teren stosunkowo płaski. Przejazd przez Świchówko, które ugościło mnie długim odcinkiem potwornego bruku. Za wsią na szczęście znów wrócił asfalt. Dojazd do Żelazna, przymusowo czekając na przystanku, z powodu rozżalonych chmur. Przerwę minęła mi na posiłku. Przyszło mi tam przesiedzieć około pół godziny. Po deszczu, jak to bywa, mokro. Jadąc lokalnymi drogami, w okolicach Ciekocina zaintrygowała mnie kolejna ruina. Tym razem była to była przetwórnia ryb "SALAR" z początku lat '90. Wkrótce woda zaczęła odparowywać z nagrzanego asfaltu, w czym pomogła również poprawa pogody. Droga w większości prowadziła przez lasy, z rzadka poprzetykana jakaś wsią. Jeszce rzadziej otwartą przestrzenią, porośniętą przede wszystkim trawami. Do Ulinii zjazd, poprzedzony panoramą na morze i latarnie Stilo, a także rozległą Mierzeję Sarbską.


Bruk w Świchówku. Widok ku NNW


Ruiny przetwórnia ryb "SALAR". Widok ku NWW


Ulinia. Mierzeja Sarbska. Widok ku N


Ulinia. Mierzeja Sarbska. Po prawej Stilo. Widok ku NNE

Zbliżając się do Łeby udało się dostrzec kolejne, nieco złowróżebne chmury. Granice miasta udało się osiągnąć o 19:00. Przejazd przez centrum o charakterze deptaka, w kierunku morza. Tam nabrzeżem wzdłuż rzeki Łeby i przerwa na krańcu redy. Było po 19:20 i tym samym dojechało się nad morze w Łebie w czasie 50 godzin i 40 minut podróży. Morze byłe lekko wzburzone, porywisty wiatr, na niebie gra świateł zachodzącego słońca, mnóstwo różnych rodzajów chmur i na deser tęcza. Stamtąd kilka telefonów. O 19:40 moczenie kół Nordcappa w Bałtyku.


Kanał Chełst w Łebie. Widok ku W


Nordcapp w Bałtyku. Widok ku NNE

Powrót przez miasto, które nawet późnej pory i krańca sezonu, wciąż odwiedzane przez turystów. Z niejednego miejsca dochodzi zapach przygotowywanych posiłków. Powoli zwijają się ostatnie kramy i zamykane sklepy. Robiło się coraz ciemniej. Decyzją było wyjechać od strony zachodniej. Jadąc ścieżką rowerową, w miejscu obniżenia dochodzącą ulicą, przy wjeździe na drugą część ścieżki, nastąpiło moje przewrócenie się tak jakby w przód, ale bokiem zdzierając sobie na kolanie trochę skóry, jak za dziecięcych lat. Trochę zabolał mnie też kciuk, tak jakby i on zaliczył mikrouszkodzenie. Wkurzyła mnie mocno ta sytuacją. Po doprowadzeniu siebie i rower do ładu, po uspokajaniu rozedrganych z emocji mięśni, zżarta została chyba cała paczka wafli, nim udało się ruszyć dalej. W międzyczasie rower otrzymał z sakwy sprzęt nocny.


Ścieżka przy ulicy Św. Mikołaja w Łebie. Widok ku S

Wyjazd z Łeby początkowo płaski, od lasu stop pod górkę. Zapadła noc i trzeba było zacząć rozglądać się za noclegiem. Wiatr zaczął dmuchać nieco mocniej i niósł niepokojący zapach. Za lasem wyjazd na bardziej płaski teren. W miejscu, gdzie do szosy, dołącza się lokalna terenowa droga, zjazd w nią i cofnięcie o kilkaset metrów. Nie chciało mi się ryzykować ewentualnego przewrócenia się na mnie drzewa, wiec spacer w głąb pola. Tam udało się rozłożyć namiot, przy dźwięku pierwszych spadających kropel deszczu. Niebo było smoliście czarne, nieznacznie rozświetlane przez auta z pobliskiej szosy, oraz odległych wsi. Z powodu obrażeń, rozstawianie szło mi słabiej niż zwykle, przez co trochę przyszło mi namoknąć. Była 21:00

Zadowoliwszy się z posiadania (byle) noclegu, częściowo mnie to później uradowało. Deszcz był ciężki, typowo morski. Ulewa silna i długa. Po godzinie prób zasnięcia, przez skoszone pole przejechał samochód. Nie wiem czy właściciel czy ktokolwiek, kto akurat tam był. Nie wiem kiedy i jak mnie dostrzegł. Przejechał koło namiotu, zatrzymał się, otworzył szybę, ja płachtę namiotu. Coś do mnie gadał. Ja coś do niego. Silnik warczał, deszcz zagłuszał. Szybko dał spokój i pojechał dalej. Nie było siły na więcej przygód.

Zaliczone gminy

- Kościerzyna (M)
- Stężyca
- Chmielno
- Sierakowice
- Cewice
- Linia
- Lębork (W+M)
- Łęczyce
- Choczewo
- Wicko
- Łeba
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 141.82 km (6.00 km teren), czas: 10:05 h, avg:14.06 km/h, prędkość maks: 48.73 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie II - Przez Grudziądz

Sobota, 31 sierpnia 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze

Pobudka około 5, a o 6 już w drodze. Chłód poranka i pochmurne niebo wymusiły, bym założył rękawiczki i kominiarkę. Mijało się wsie i wioseczki położone wzdłuż trasy wojewódzkiej. Co jakiś czas mijało się przystanki z ludźmi, czekającymi na autobus. Teren był zróżnicowany - raz jechało się po równinie, a innym razem napotykając na długie zjazdy lub krótkie, wysokie podjazdy. Ten największy czekał w Jabłonowie Pomorskim (który pomimo nazwy, w herbie ma kłosy zboża), w okolicy pałacu. Za nim teren był bardziej równinny. W Radzyniu Chełmskim stały ruiny zamku, zachowane w dość dobrym stanie. Czekały i jeszcze swoje poczekają, na ponowną wizytę w tej miejscowości, gdy będę mógł go obejrzeć od środka.


Nocleg na N od wsi Mileszewy. Widok ku W


Radzyń Chełmiński. DW 534. Widok ku W


Radzyń Chełmiński. Zamek Krzyżacki. Widok ku NNE

O 8:00 wjazd w granice Grudziądza. Na wjeździe czekała kostkowa ścieżka rowerowa, choć wijąca się niestety, to po prawej, to po lewej stronie drogi. Pojawiło się kilku rowerzystów, doświadczenia wszelakiego. Był nawet jeden starszy, zagraniczny sakwiarz. Z miasta wyjazdpo ponad półgodzinie. Przejazd na drugi brzeg Wisły. Po drugiej stronie rozpoczęły się poszukiwania sklepu przy trasie. Nie chciało mi się tego zrobić w mieście, więc najbliższy udało się znaleźć dopiero w Warlubiu. Zakupy bardzo obfite i połowa zniknęła na miejscu, siedząc sobie na ławeczce pod sklepem i co chwila odganiając osy. Zapadłą decyzja, by zmienić trasę i kierować się bezpośrednio w stronę Skórcza. Widocznie zjadło się też za dużo, bowiem po skończonym posiłku, przejechaniu nad autostradą, kilkadziesiąt metrów dalej trzeba się było rozłożyć na trawie, prawie godzinę leżąc i trawiąc.


Grudziądz. DW 534 przy rondzie Skalskiego. Osiedle Lotnisko. Widok ku N


Grudziądz. DW 534 na Focha. Widok ku N


Grudziądz. Rybacka. Widok ku W


Grudziądz. DK 16 przez Wisłę. Widok ku W


Grudziądz. DK 16 przez Wisłę. Widok ku NNW


Warlubie. Obfite zakupy i takież śniadanie

Po około 1,5 h jazdy, w większości w krajobrazie leśnym, dojazd do Skórcza. Tam skręt na zachód i w Wielkim Bukowcu zjazd w lokalna drogę. Do Czarnylasu prowadził wąski, nowy asfalt i jechało mi się dosyć szybko. Może była to też możliwe dzięki lekko falistemu terenowi i odpowiednim wiatrom. Stamtąd szutrową drogą na północ. Na początku trzeba było podjechać kamienisto-piaszczystym podjazdem (kiedy to jeszcze mijał mnie z naprzeciwka pojazd mechaniczny, zajmujący dużą część szerokości drogi). Nieco dalej przejechał koło mnie człowiek na quadzie. Mijając zwolnił i zapytał dokąd podróż itp. Po wyjawieniu celu, ustalonego jako Szczecin, machnął przyjaźnie ręką, po czym mało przyjaźnie, gwałtownie przyspieszył wzbudzając w powietrze tumany pyłu. Chwilę po tym minęło mnie trzech kolejnych jego towarzyszy, utrwalających ów tuman w powietrzu.


DK 214. Widok ku NW


Droga z Czarnylasu do Wysokiej (w tle). Widok ku NNW


Wjazd do Borzechowa. Widok ku NWW


Rynek w Starogardzie Gdańskim. Kościół pw. św. Katarzyny. Widok ku NNE


UM Starogard Gdański. Widok ku NEE


DW 222. Pola Godziszewa. Widok ku E

Zaliczone gminy

- Książki
- Radzyń Chełmiński
- Gruta
- Grudziądz (W+M)
- Dragacz
- Warlubie
- Osiek
- Skórcz (M+W)
- Bobowo
- Lubichowo
- Zblewo
- Starogard Gdański (W+M)
- Skarszewy
- Trąbki Wielki
- Przywidz
- Kościerzyna (W)
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 193.12 km (5.00 km teren), czas: 11:43 h, avg:16.48 km/h, prędkość maks: 41.41 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie I - Przez Brodnicę

Piątek, 30 sierpnia 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria >200, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze

Noc przed wyjazdem minęła na oglądaniu anime i grach. Po krótkim ociąganiu się i ostatnich poprawkach, o poranku kurs na północny-zachód. Sakwy z bagażem łącznie ważyły 20kg. Pierwsze kilometry jechało się poprzez dobrze mi znane wiejskie drogi. Tak się złożyło, że jedna z nich była wyrównywana. Ściągnięto też sporą warstwę piachu, ale wciąż za małą, by móc swobodnie jechać. Dalej najprostszą drogą - przez Kobylniki i Bulkowo do Góry. Tam wjazd na krajówkę o szerokim pasie serwisowym. Spokojnie, lecz w miarę szybko jechało się przed siebie, wspominając nocną wyprawę sprzed paru lat, którą z Adamem odbyliśmy w przeciwną stronę. Za Drobinem mijało się samochód dostawczy, który wpadł do rowu, a kierowca przenosił zawartość do innego samochodu. Ot taka ciekawostka na trasie.


Wyrównywanie szutru w Kolonii Wilkowuje. Widok ku SE


Stacja paliw w Bulkowie NW, przy której LSTR robił przerwę w 2008 r.. Widok ku NNW


Stacja paliw w pobliżu Góry przy DK 10. Miejsce nocnej przerwy w 2010 r. Widok ku W


DK 10 przed Drobinem. Widok ku NW


Drobny wypadek za Drobinem. Widok ku NW

W Szumaniu skręt na Zawidz Kościelny (ostatnia wizyta w 2007 roku). Stamtąd na północ do Bieżunia, za którym, walcząc z wiatrem, jazda świeżym asfaltem, pośród równinnych łąk i pól. We wsi Poniatowo skręt w drogę szutrowo-polną, omijając tym samym Żuromin. W Brudnicach przejazd przez małą zaporę na Wkrze. Po kilku kilometrach "powrót" z powrotem i wjazd na drogę wojewódzką przed Lubowidzem. Zaliczona przy okazji została ostatnią gminę mazowieckiego województwa w tej jego części. Został tylko wschód i południe.


DW 561 koło Zawidza Kościelnego. Chmara kowali bezskrzydłych


Zawidz Kościelny. Kościół pw. św. Marcina Biskupa z XIX w. i nowy, z PRL w tle. Widok ku NWW


Bieżuń. Muzeum Małego Miasta. Widok ku N

Między Lubowidzem i Lidzbarkiem zdecydowaną większość czasu jechało się przez las. Miejscami jedynie pojawiała się nieco bardziej otwarta przestrzeń. W Lidzbarku dłuższa analiza kierunku jazdy. Skręt na zachód. Kilka kilometrów dalej kolejny skręt - tym razem na północ, w drogę lokalną, a według mapy dość prostą. Obserwowanie nieba, które zachmurzyło się, jednak nic konkretnego z tego nie wynikło. We wsi Mroczno uzupełnienie zapasów jedzenia. Gdy część się spożywało na zewnątrz, jakiś facet próbował trochę ze mną pogadać i na koniec, odchodząc, wrzucił mi do sakwy (mimo oporu) 10zl. W Nowym Mieście Lubawskim nie minęło nawet 5 minut. Wjazd, dojazd do krajówki i dalej. Zjazd do centrum Kurzętnika, przejazd przez rynek i z mozołem pchanie się w górę, by wrócić do krajówki. W międzyczasie drobne próby, aby z siodełka obejrzeć ruiny zamku na wzgórzu, wznoszącym się ponad osadą.


Lidzbark. W centrum kościół pw. św. Wojciecha. Widok ku NNE


Wjazd do gminy Grodziczno między Słupem i Boleszynem. Widok ku NW


DK 15. Granica miasta i gminy. Widok ku S


Kurzętnik. Na wzgórzu ruiny zamku krzyżackiego. Widok ku SW

Do Brodnicy kurs DK 15. Droga poprzecinana była licznymi i głębokimi dolinami, gdzie rower rozpędzał się błyskawicznie do 45-50km/h. Podjazdy niestety zajmowały nieco więcej czasu. Zdecydowanie nie było formy. W Brodnicy o zmroku. Sporo czasu spędzone przygotowując się do wieczornej jazdy i odpoczywając (na stojąco). Z miasta wyjazd już po zachodzie słońca i skręt w drogę na Jabłonowo Pomorskie. Widząc, w jakim jestem stanie, porzucone zostały plany o jeździe całodobowej. Chciało mi się jedynie osiągnąć 200km. Jazda trwała dość długo, rozglądając się za dogodnym noclegiem. Fartem, udało się ją znaleźć je za Mileszewami. Znów fartem - jednak udało się przekroczyć 200km, tak rzadkie tego roku.

Zaliczone gminy

- Lubowidz
- Lidzbark
- Mroczno
- Nowe Miasto Lubawskie (W+M)
- Kurzętnik
- Brzozie
- Bobrowo
- Jabłonowo Pomorskie
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 201.38 km (4.00 km teren), czas: 11:42 h, avg:17.21 km/h, prędkość maks: 50.51 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Zielonej Góry V - Do Poznania

Sobota, 27 lipca 2013 | dodano: 28.07.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2013 Wielkopolska S, Z rodziną

2013.07.23 - 27 Do Zielonej Góry - cała trasa


Jak to zwykle bywa - w nocy pobudka kilkukrotna. W tym około godziny 3-4, kiedy przelotna chmura opadowa zdecydowała przelecieć się akurat w tym rejonie. Szczelniejsze opatulenie i dalej w sen. Ostateczna pobudka nastała około 6, a niebo nie zapowiadało kolejnych opadów. Ba! Od samego rana temperatura przekraczała 20 stopni C. Zaraz po spakowaniu, do sakw powędrowały również ocieplające elementy stroju. Na śniadanie przerwa na przystanku za Wroniawami. To był mój pierwszy normalny posiłek od prawie 24h, nie licząc lodów i płynów. Aż mnie zdziwiło, że mimo to, dnia poprzedniego nie był przez mnie odczuwany zbyt intensywny głód. Zapewne była to w znacznej mierze sprawka upału.


Między Mochami i Nową Wsią. Widok ku NE

Na wschód skręt w Mochach. Kierując się ku słońcu, dojechało się do Przemętu, gdzie znajdował się klasztor cysterski. W okolicy siedziby gminy, zdaje się na targowisku, rozstawiona była scena i co jakiś czas leciała muzyka - prawdopodobnie test nagłośnienia przed zbliżającą się imprezą lub czymś w tym stylu. Z Przemętu na północ. Zostały za mną wsie Siekówko i Siekowo. Przejazd lekko kamienistym szutrem za wsią do pobliskiego lasu. I wtedy zaczął się koszmar...


Przemęt. Kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Widok ku NE


Siekowo. Widok ku NE

Około 3 kilometry spędzonych w lesie, na prawie maksymalnie piaszczystej drodze. Z dużym wysiłkiem udawało mi się utrzymywać na siodełku, mimo lawirowania między kolejnymi hamadami, ukształtowanymi przez rzadko jeżdżące tędy auta. W czasie mojego przejazdu minęły mnie 3-4 oraz ciągnik. Przez 50-100m trzeba było pchać, czy raczej ciągnąć rower. Z rzadka przebijała się ubita ziemia. Znacznie częściej tylko na taką wyglądała. Tym co pozwalało mi, jakoś tam jechać, była dość "ciężka", a przez to trwalsza, konsystencja piachu.
Tym co mnie zmuszało - jusznice, jakie się pojawiły ostatnio w całej Polsce.


Mimo, że ostatecznie wyjechało się lasu, ostatnie osobniki ścigały mnie aż do asfaltu. Tam udało się przekroczyć prędkość 30km/h i uciec z tego opętanego lasu. Wkrótce dojazd do Wielichowa, gdzie nastąpiła przerwa na przekąskę. Przerwa trwała chyba z pół godziny. Dojazd do DK 32 w okolicy Goździna. Do Grodziska Wielkopolskiego udało się dojechać jadąc ścieżką rowerową wzdłuż krajówki. Tam też dało się odczuć silny dyskomfort w jeździe - ów wadliwy "pedał" jak mi się wydawało w Bieszczadach, okazał się lewym ramieniem korby, który przez ten czas wciąż nabierał luzów i począł się z zsuwać. Siedząc na ławce przy rynku w Grodzisku Wielkopolskim, sytuację była kiepska. Gdy wyjechało się z miasta, dalszym kursem było zmierzać na południowy wschód. Koło wsi Ujazd udało się zdobyć kilkaset metrów drogi w gminie Kamieniec. Tam szutrówką przez las i najkrótszą drogą do Ptaszkowa w kierunku krajówki.


DW 312. Wielichowo-Wieś. Widok ku NW


DW 312. Nieczynna stacja Wielichowo. Widok ku NWW


UMiG Wielichowo. Widok ku W


Grodzisk Wielkopolski. Stary Rynek. Po lewej Ratusz. Po prawek kościół pw. św. Jadwigi. Widok ku SWW

Non stop z nieba lał się żar, niczym roztopiony ołów. Jazda DK 32 do granicy powiatu poznańskiego. Tam skręt w DW 431 i zaraz potem przerwa w alejce drzew, skrywając się w cieniu. Upału mnie gnębił. Zniknęła czekolada, która jeszcze nie zdążyła się cała rozpuścić dzięki ukryciu w najchłodniejszym miejscu w sakwach. Opróżniony został cały zapas jedzenia i obficie trzeba się było napoić. Naprzeciw mnie znajdowało się pole obsiane zbożem, które właśnie było penetrowane przez kombajn. Przerwa skończyła się, nim dotarł w okolice mojego przycupnięcia. Udało mi się nieco obniżyć temperaturę ciała i można było jechać dalej. Po około 8km przekroczona została DK 5. Dosłownie. Lewe ramię korby miało już na tyle zjechany gwint, że zmieniło swoją pozycję, względem prawego ramienia o około 20 stopni. Pomimo prób, aby jakoś się temu przeciwstawić, po kilkuset metrach gwint wyrobił się niemal całkowicie, a ramiona znalazły się w pozycji równoległej do siebie. Tak oto rower stał się hulajnogą z siodełkiem.


DW 431 na granicy powiatów w pobliżu Kąkolewa. Widok ku SEE

Przez około 10km trwało powolne turlanie się do Mosiny, w determinacji, by dotrzeć do Poznania i zaliczyć ostatnie gminy, jakie jeszcze było można. Za Mosiną udało się schronić w cieniu drzew. Zazwyczaj jechało się z prędkością 10-13km/h. Gdy się dobrze rozbujało, nawet 16km/h. Na nielicznych, niskich zjazdach wpadała prędkość AŻ 18km/h. Nie znany był mi ten teren przed przyjazdem w te strony. Była we mnie nadzieja na więcej zjazdów, albo chociaż płaski teren. Zamiast tego teren prawie cały czas piął się w górę...

Przejeżdżając wojewódzką przez zamieszkaną część Puszczykowa, spotkał mnie "zaszczyt" spotkania na drodze "ęteligęta", który strąbił mnie, a wyprzedzając, przez swój szyberdach w "nowoczesnym ałcie" wyciągnął łapę. Gestem wskazał, co też by pragnął, aby znalazło się w jego dolnej części pleców. Rzecz to dla mnie niezrozumiała, czemu wcześniej trudził się, by zwrócić moją uwagę, gwałtownym, głośnym piskiem, który do mych uszu urwał się, gdy "ęteligęt" znajdował się w punkcie około 100m za mną, na drodze z zakazem wyprzedzania i przekraczania prędkości większych niż 40kmh. Nie. Nie było w pobliżu znaków zakazu jazdy rowerzystom, ani żadnych ścieżek/chodników. Mimo utrudnionej jazdy bez użytkowania pedałów i tak jechało się, trzymając jak najbliżej krawężnika. Gdy wreszcie pojawił się znak ścieżki rowerowej, można było skorzystać z okazji, by nie spotkać kolejnego "ęteligęta". Tak dojechało się do przejazdu kolejowego w Luboniu. Wkrótce potem udało się odnaleźć sklep (strasznie ubogo zaopatrzony), gdzie w ramach zakupów wpadł lód i napój z lodówki. Lód się szybko roztapiał w skutek żaru, zaś napój (około 2l) szybko znikł prawie do połowy, nim udało mi się opuścić miejsce postoju.


Luboń. DW 430 w pobliżu Reymonta. Widok ku NE

Później, wiaduktem przejazd nad autostradą. Akurat niedawno stuknęły się auta przy wyjeździe z autostrady. Przyjechały 3 wozy strażackie, kilka pojazdów ratunkowych oraz helikopter, lecz z tego co później się udało dowiedzieć, obyło się tylko na niegroźnych ranach. Przejazd przez rejon Wildy i zakończenie podróży na parkingu przy ul. Chłapowskiego. Tam zapakowanie na auto i z rodziną wróciliśmy robiąc sobie szybką wycieczkę przez poznański rynek. Później przez Gniezno, gdzie trwała impreza poprzedzająca inscenizację koronacji Mieszka II, czego już nie ujrzeliśmy, zmierzając do Kruszwicy. Tam w godzinach wieczornych zatrzymaliśmy się pod wieżą. Potem cały czas wracaliśmy DK 62 do domu.


DW 430 nad A2. Widok ku NWW


DW 430 nad A2. Widok ku SWW


DW 430 nad A2. Helikopter ratunkowy.


DW 430. Wjazd z Lubonia do Poznania. Widok ku N


Stan roweru na koniec wyprawy


Poznań. Ratusz. Widok ku N


Poznań. Kościół pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy i św. Marii Małgorzaty. Widok ku SWW


Gniezno. Bazylika pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny widziana z Tumskiej. Widok ku NWW


Gniezno. Bazylika pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny widziana z Tumskiej. Widok ku NW


Na Tumskiej


Gniezno. Bazylika pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SE

Zaliczone gminy

- Przemęt
- Wielichowo
- Rakoniewice
- Grodzisk Wielkopolski
- Kamieniec
- Granowo
- Stęszew
- Mosina
- Puszczykowo
- Luboń

W sumie 56 nowych gmin w ramach tej wyprawy.
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 109.72 km (5.00 km teren), czas: 07:57 h, avg:13.80 km/h, prędkość maks: 29.67 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Zielonej Góry IV - Lubuskie

Piątek, 26 lipca 2013 | dodano: 28.07.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Wielkopolska S

Dzięki dobrym warunkom do snu (pomijając komary) i szybkiemu zaśnięciu, udało się wstać wcześniej. Szybkie spakowanie i dalej - do Bytomia Odrzańskiego, nim jeszcze zerwały się chmary komarów. Odwiedziny na rynku, na którym już od rana gromadzili się, zapewne wielbiciele trunków wszelakich. Miasto było wzniesione wysoko ponad nurt Odry. Kurs w kierunku Kożuchowa. Na pierwszym przystanku w lesie dokończenie konserwy, zakupionej jeszcze w Rzeszowie. Po odpoczynku i posiłku z wolna na zachód. Droga prawie cały czas się wznosiła. Im bliżej, miasta tym częściej pojawiały się spore podjazdy. W Kożuchowie z wolna udało mi się obejrzeć starówkę w obrębie murów. Miasto wyglądało, jakby należało do jednego z tych, którymi w kwestii remontów, od czasu wojny nikt się nie zajmował.


Bycz. DW 293 w pobliżu miejsca noclegu. Widok ku W


Bytom Odrzański. Ratusz. Widok ku NW


Bytom Odrzański. Rynek. Widok ku SEE


Kożuchów. DW 297. Widok ku W


Kożuchów. Ratusz. Widok ku SW


Kożuchów. W centrum wieża kościoła pw. Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny. Po prawej wieża przy ratuszu. Widok ku N

Wyjazd z miasta drogą lokalną na Mirocin. W zasięgu wzroku był las i pola. Pierwsze domy pojawiły się dopiero w pobliżu samego Mirocina. Skręt na Wichów, a tam, tuż koło wieży, na Przylaski ku Niwiskom. Cały ten lokalny odcinek mi się podobał. Droga przeważnie z wolna opadała ku północy. Po obu stronach drogi pobudowane były domki jednorodzinne. Niedaleko płynęła rzeczka, jednak przez większość czasu niewidoczna. Tuż przed Niwiskami ciągnął się bór. Ziemia była sucha, piaszczysta, ale dość zwarta. Na asfalt, którym się jechało, nie można było narzekać. Za Niwiskami skręt ku Ochli i Zielonej Górze. Większość trasy ciągnęła się w pobliżu borów. Było spokojnie. Rzadko ktoś jechał. Czasem mijało się niewielkie skupiska zabudowy. Od Ochli ruch był wzmożony. Przejazd koło skansenu i po długim podjeździe udało się dotrzeć do Zielonej Góry. Jeszcze tylko podjazd ul. Botaniczną i udało się schronić w cieniu, w pobliżu skrętu do ul. Jaskółczej. Trzeba się było zatrzymać i odpocząć, bo ostatnie podjazdy i żar potężnie mnie wyczerpały.


Wichów. Przedwojenna dzwonnica. Widok ku SWW


Wjazd z Nowego Miasta do Zielonej Góry. Widok ku NNE

Zjazd w dół różnymi ulicami (i nie tylko), aż udało się dotrzeć do sklepu Rowerek.pl. Tam odebranie tego, co trzeba i z zadowoleniem pomaszerować w poszukiwaniu cienia na ławeczkę. W ciszy i spokoju wpierw nastąpiła konsumpcja dwóch lodów, po czym zaczął się demontaż uszkodzonego bagażnika, by wkrótce po tym założyć sprawdzony model bagażnika Crosso. Do ZG jazda z bagażem lekkim, wiezionym na prowizorycznie wzmocnionej, uszkodzonej konstrukcji. Innego, w miarę rozsądnego wyjścia nie było. W międzyczasie przechodziła w okolicy dziwna kobieta. Kątem oka widać było, jak długo stała w jednym miejscu, po czym zajrzała do pobliskiego kosza na śmieci, gdzie wcześniej wywalone zostały wszystkie moje puste butelki po wodzie. Scena trwała około 10-15 sekund, po czym spiesznym krokiem odeszła w kierunku z którego przybyła, uprzednio rozłożywszy przed sobą czarną parasolkę. Po robocie jeszcze jeden lód i start na trasę około 14.


Przerwa na Osiedlu Łużyckim


Przerwa na Osiedlu Łużyckim


Przerwa na Osiedlu Łużyckim

Jechało się różnymi ulicami w centrum, modyfikując ją m.in. z powodu jakiejś uroczystości, gdzie zgromadziło się dużo policjantów. Po jakimś czasie wyjazd z miasta, znajdując się na moście w Cigacicach. Za mostem skręt w pierwszą drogę w prawo - kostko-bruk. Przez krótki czas jechało się w dół. Wytrzęsło, mimo jazdy z użyciem hamulców. Potem trzeba było jechać i jechać wciąż pod górę. Teren się wyrównał, a mnie poniosło do wiaduktu z asfaltem, biegnącym nad krajówką. Przypominało mi to okolice Wyszogrodu. Jazda po utwardzonej nawierzchnia nie trwała długo - wnet jechało się szutrami wsi Górzykowo, gdzie znajdowało się całkiem sporo pokaźnych domów. Willi - można by rzec. Teren wielokrotnie wznosił się i opadał. Miejscami z drogi wystawały kamienie w ilościach znacznych. Było też sporo piachu, jednak nie były to takie przeszkody, z którymi nie poradziłby sobie nawet uczeń podstawówki.


Aleja Niepodległości. Widok ku NE


Plac Batorego. Widok ku NNW


Most na Odrze w Cigacicach. Widok ku N


Most na Odrze w Cigacicach. Widok ku NEE


Cigacice Wiadukt nad DK 32. W tle lasy okalające Zieloną Górę. Widok ku SSE


Górzykowo. Dąb Jagiełło

Jedynie upał, który przelewał się przez Polskę, powodował trudności i niskie tempo jazdy. Z tego też powodu, gdy ponownie wyjechału się na asfalt, trzeba było zatrzymać się na kilka minut, na pobliskim przystanku. Wyciągnięta czekolada wnet powędrowała do sakwy - była doskonale miękka i prawie zupełnie płynna. Dobrze, że nie zdecydowała się opuszczać swego opakowania. Zamiast jeść, po prostu się trzeba się było napić, w ten sposób neutralizując częściowo głód. Ocena dalszego przebiegu trasy na mapie. Schłodzenie twarzy i włosów wodą, która mi wyciekła na ręce, przy przelewaniu jej do bidonu. Rozpoczął się etap zdobywania gmin między Zieloną Górą i Poznaniem. W porównaniu z porankiem, teren był prawie idealnie płaski. Podobnie jak na południe od ZG, gleby były raczej piaszczyste i suche. Wręcz uderzało, że rosły tu praktycznie tylko zboża lub teren pozostawał w stanie nieużytku, porośnięty przez przeschniętą, brązową roślinność z pojedynczymi kępkami kwiatów.

Mimo że z powodu upału, tempo nie należało do najwyższych, to mentalnie jechało się szybciej. Dużą zasługa były niewielkie odległości, między kolejnymi wsiami, przypominającymi małe miasteczka. Szczególnie zapadły mi w pamięć dwie miejscowości:
- Trzebiechów, z okazałym dworkiem, mieszczącym uczniów w wieku przedszkolno - gimnazjalnym
- Bojadła. Kolejny dworek, jednak w stanie ruiny. Szkoda patrzeć jak takie budowle rozpadają się z biegiem czasu czy w skutek zabaw ludzi. Tym bardziej szkoda ich, gdy wciąż widoczne są rozmaite detale architektoniczne, które szybko mogą się zatrzeć i zmarnieć nawet w ciągu kilku - kilkunastu lat. Naprzeciw dworku można zobaczyć i przejechać było przez dawny park, z małym kanałkiem. Nie chciało mi się jednak..


Trzebiechów. Pałac mieszczący szkołę podstawową. Widok ku N


Bojadła. Opustoszały pałac.Widok ku NW

Za Bojadłami droga prowadziła przez las - dość długo, ale niezauważalnie. Drogi wojewódzkie prowadziły mnie tylko do Kolska. Tam skręt na północ, jadąc dobrym asfaltem przez Tatarki do Kargowej. Ostatnie kilometry przed tą miejscowością, ciągnęła się drogą z częściowym brakiem nawierzchni, co skutkowało wzbijaniem tumanów pyłu przy każdej okazji wymijania się aut. Do tego dochodził jeszcze kurz, powstający w wyniku trwających na pobliskich polach żniw. Z Kargowej do Kopanicy przejazd z lokalnym mieszkańcem, jadącym na rowerze. Trochę podyskutowaliśmy. W Kopanicy odświeżenie zapasów wody. Dalsza trasa była nieco męcząca po upalnym dniu. Jechało się o zmroku z dość sporym ruchem aut. Cześć trasy przejechana równoległą do szosy, drogą rowerową z Powodowa do Wolsztyna. Tam przejazd przez rynek, gdzie, mimo późnej pory, kręciło się bardzo dużo ludzi. Nie przyszło mi do głowy, że tak będzie w tak niewielkie miejscowości. Z miasta wyjazd po ciemku ścieżko-chodnikiem. Nie ujechało się wiele. Może pół godziny. Godzinę. Po tym czasie zmorzył mnie sen przy kukurydzy, dość długo odganiając się od komarów.


Obrzyca między Tatarkami i Uściem. Widok ku SSE


Droga z Uścia do Nowego Jaromierza. Widok ku N


DK 32. Granica województw. Widok ku NE


UM Wolsztyn. Widok ku NNE

Zaliczone gminy

- Brzeźnica
- Nowogród Bobrzański
- Trzebiechów
- Bojadła
- Kolsko
- Kargowa
- Siedlec
- Wolsztyn
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 162.88 km (5.00 km teren), czas: 10:35 h, avg:15.39 km/h, prędkość maks: 43.29 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Zielonej Góry III - Wielkopolska

Czwartek, 25 lipca 2013 | dodano: 28.07.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Wielkopolska S

Pobudka około 7. Z krajówki skręt na Borek Wielkopolski. Udało się pozbyć tam niepotrzebnych śmieci. Na krajówkę powrót po przejechaniu wsi Strumiany. Dalsza droga upływała dość miło i szybko. Kilka zjazdów i podjazdów. Największy do Piasków. Niestety, spowolniły mnie roboty drogowe i zbyt wolno jadąca koparka. Ominięta został, gdy tylko nadarzyła się okazja. W Gostyniu zakupy w piekarni i na rynku przyszła pora na dłuższą przerwę. Miasto wydało mi się interesujące na tyle, by wrócić tam w przyszłości, w celu dokładniejszego objeżdżenia. Wyjazd DW 434 - większość czasu pięła się w górę. W Krobi skręt na Poniec i Bojanowo. Tuż za Krobią mijało się zakłady przetwórcze w Pudliszkach.


Czajka na polach pod Jaraczewem


DK 12. Granica powiatów między Łukaszewem i Skokówkiem. Widok ku SW


Borek Wielkopolski. Ratusz na rynku. Widok ku SW


Borek Wielkopolski. DW 438. Widok ku W


Głogówko. DK 12. Widok na Gostyń ku SW


Głogówko. Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i św. Filipa Neri. Widok ku NWW


Gostyń. Kościół pw. św. Małgorzaty. Widok ku N


UM Gostyń. Widok ku NE


Gostyń. Śniadanie na Rynku


Krobia. Poznańska. W tle kościół pw. św. Mikołaja. Widok ku SW


UM Krobia. Widok ku SW


Wjazd do Pudliszek z Krobii. Widok ku W

Poniec przejechany po skraju miejscowości. Parę kilometrów później, przez dość krótki czas trwało moje przebywanie w centrum Bojanowa, które to miasto szczyciło się miejscowym browarem. Przy wyjeździe trwałą budowa obwodnicy miasteczka, w związku z czym nastąpiły nieznaczne trudności z przejazdem. Do Góry dojazd w stanie wymęczenia palącym słońcem i takim samym powietrzem. Gdyby nie zjazdy i czasem wyższa prędkość, ugotowałoby mnie, zaczynając od płuc. Do tego momentu udało się zużyć prawie całą wodę (dziennie znikało jej około 10 litrów). W Górze była ochota zobaczyć wnętrze kościoła, który wyglądał interesująco, jednak był zamknięty.


S5. Obwodnica Bojanowa w budowie. Widok ku NNW


Góra. DW 324. Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej z XV/XVI w. Widok ku NNW


Góra. DW 324. Widok ku N


Góra. Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej z XV/XVI w. Widok z alejki przedłużającej ul. Hawrysza ku SE

Góra. Inskrypcja „Epitafium zmarłego 9 lutego 1576 piekarza Mikołaja Heincka ,który jest przedstawiony z 3 synami, żoną i 4 córkami.”

Woda uzupełniona została w Starej Górze. Kontynuacja jazdy DW 323, przypadkowo pomijając skręt, który niewielkim wysiłkiem dałby mi dodatkową gminę. Gdy dojechało się do miejsca, w którym można było teoretycznie wrócić na trasę wojewódzką po zdobyciu owej gminy, dopiero wtedy udało się zorientować w pomyłce, ale poniosło mnie już dalej. Zdobycz została odłożona na później. Odrę przebyta została między Ciechanowem i Radoszycami. Zdziwiła mnie "nowoczesność" mostu na trasie, gdzie prawie nic nie jeździło. Zaraz za mostem skręt w prawo - na Chełm. Dróżka prowadziła przez las. Była dość wąską asfaltówką w dobrym stanie. Niestety, gdy pojawiły się miejscowości, udało się natknąć na żużlowe łatanki, które lepiły mi się do opon.


Stara Góra. Kościół pw. św. Jana Apostoła z XV/XVI. Widok ku N


Ciechanów (w Wielkopolsce). DW 323. Widok ku SSE


Most przez Odrę. DW 323. Widok ku S


Most przez Odrę. DW 323. Widok ku SSW


Odra. DW 323. Widok ku W

W Orsku skręt w drogę przez las - ku "Storczykowej Skarpie". Było tam tyle komarów, że nie starczyło już chęci na poszukiwania botaniczne. Zamiast tego pędzenie, w miarę możliwości i terenu, przez wąską leśną dróżkę - później ścieżynkę. Najważniejsza uwaga - by jechać ze szlakiem rowerowym jaki tam przebiegał, TRZEBA jechać prosto, gdy może się wydawać, że inna droga jest tą właściwą. Wyjazd w Trzęsowie. Skręt w DW 104, a będąc już w płaskiej dolinie rzecznej - w DW 330. Dojazd do Pęcławia, który jak na miejscowość gminną, wyglądał niczym zwykła, mizerna wieś. Tam skręt w lewo, kierując się lokalnymi drogami do DW 292. Pod koniec, około kilometr przed nią, była nieprzyjemność jechać po starym, kamień-kostkowym bruku.


Droga z DW 323 do Chełma. Widok ku W


Droga z Orska do Trzęsowa. Widok ku NWW


Pęcław. DW 330. Widok ku NW

Dojazd do Grębocić. Bez wjeżdżania do centrum. Postój jeszcze przed planowanym skrętem i około godziny trwało odpoczywanie pod drzewem. Gdy się ruszyło dalej, czuć było już styranie jazdą w upalny dzień. Jadąc lokalnymi drogami, udało mi się ominąć Grodowiec i wyjechać koło zbiornika "Żelazny Most". Wg Wikipedii - "największy w Europie zbiornik odpadów poflotacyjnych". Tego co zbiera nie można było zobaczyć, ale widać było wysokie obwałowania. Wkrótce udało mi się dotrzeć do Polkowic. Przejazd przez centrum i dalej na północ. DK 3 prowadziła szerokim pasem serwisowym. Napotkało się długie, tak podjazdy, jak i zjazdy. Krajobraz tamtejszy mnie zdziwił. Nie były przeze mnie spodziewane (co prawda częściowo) tereny, które równie dobrze można by dopasować do Roztocza lub Podkarpacia.


Grodowiec. Szyb Rudna R-XI. Widok ku SEE


Polkowice. Rynek. Kościół pw. św. Barbary. Widok ku SWW


Kaźmierzów N. DK 3. Szyb Jan Wyrzykowski. Widok ku NE


  DK3. W tle kościół pw. św. Barbary (czerwony) i kościół pw. Matki Bożej Różańcowej (biały) w Gaworzycach. Widok ku S


DK 3 między Mieszkowem i Zimną Brzeźnicą. Widok ku NWW


DK 3 w pobliżu Miłakowa. Widok ku NWW

Wieczorem dojazd do Nowego Miasteczka. Tam zakupy. Podczas zjadania sorbetu przysiadł się tubylec z piwem. Pytał skąd i dokąd itp. Upał mnie na tyle zmęczył, że odpowiedzi moje był zdawkowe i krótkie. Udało się skończyć jeść i życząc zdrowia ruszyć dalej. Tuż za miastem przerwa na ławce i przygotowanie do jazdy wieczorno-nocnej. Pomimo przygotowania, nastąpiła przerwa na noc, tuż za lasem w kierunku Bytomia Odrzańskiego. Jeszcze dobrze słońce nie zaszło. Była chyba 21 z minutami. Teren był suchy, miękki od mchu. Były też roje komarów, porównywalne z tymi w Laponii...


Nowe Miasteczko. Rynek. Po lewej niebieski UMiG. Po prawej kościół pw. św. Opatrzności Bożej. Widok ku SWW

Zaliczone gminy

- Borek Wielkopolski
- Piaski
- Gostyń
- Krobia
- Poniec
- Bojanowo
- Góra
- Jemielno
- Rudna
- Pęcław
- Grębocice
- Polkowice
- Jerzmanowa
- Radwanice
- Gaworzyce
- Niegosławice
- Nowe Miasteczko
- Bytom Odrzański
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 184.47 km (4.50 km teren), czas: 11:18 h, avg:16.32 km/h, prędkość maks: 49.17 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Zielonej Góry II - Łódzkie

Środa, 24 lipca 2013 | dodano: 28.07.2013Kategoria >200, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Wielkopolska S

Na miejscu noclegu było sporo komarów. Po pewnym czasie udało mi się przed nimi zabezpieczyć i zapewnić świeże powietrze. Ten problem pojawiał się na każdym kolejnym noclegu, ze zmienną ilością komarów. Nie udało się zabrać całego namiotu, a jedynie śpiwór i płachtę namiotową. Warunki może najlepsze nie były, ale było zapewnione konieczne minimum: zabezpieczenie przed deszczem, zimnem i komarami (choć to ostatnie wymagało nieco gimnastyki i cierpliwości).


Wiadukt z Petrykoz do Piątkowiska nad S14. Widok na Pabianice ku SE

Pobudka wczesna. Niebo było zachmurzone, a rozpogodziło się dopiero, podczas wjazdu do Wielkopolski. Początkowo udało się kontynuować jazdę DK 71, lecz potem zjechać z niej w Górce Pabianickiej, by skrócić czas dojazdu do DK 14. Jako że nie była mi znana ta okolica, zajęło mi to nieco więcej czasu. W Kolumnie przed Łaskiem wykorzystana została ulica Piaskowa. Tak po prostu, by poznać więcej okolicy na zapleczu krajówki. Sam Łask został za mną, bez większego zastanowienia. W Zduńskiej Woli decyzja, by jechać przez centrum, zamiast "podziwiać" krajówkę. Z Sieradza wyjazd DK 12 w kierunku Kalisza.


Zduńska Wola. Łaska. Dom zakonny orionistów. Widok ku SWW


Zduńska Wola. Ratusz w modernizacji. Widok ku N


DK 83. Ze Zduńskiej Woli na Czechy. Widok ku W


Czechy W. Wagon na sprzedaż. Widok ku S


DK 83. Warta. Widok ku N

Jazda krajówkami przez województwo łódzkie była męcząca. Sporo samochodów, kiepska nawierzchnia. Ogólnie ocena słaba. Nie ukrywając, pogoda też miała swój wpływ na tempo jazdy i odbiór trasy. Nie zliczę ile razy się przystawało i robiło przerwy, by się pozbierać. Z Kalisza wyjazd DW 442. Okolice Kalisza, będąc bardziej zróżnicowane, zapewniały większą satysfakcję z oglądania krajobrazu, niż jazda w pierwszych godzinach tego dnia. Większość chmur opuściła już ten region, zostawiając mnie ze słonecznym dniem. Niekiedy podjazdy były dość strome, ale również krótkie. Przez większość czasu teren nieznacznie się wznosił. Dopiero pod koniec tego odcinka był stosunkowo płaski. Mniej więcej w połowie, w Wygankach, przerwa przy sklepie, uzupełniając zapasy i odpoczywając przy stoliku ze świetnym sorbetem porzeczkowym.


 DK 12. Granica gmin między Dziebędowem i Zawadami. Widok ku NW


Kalisz. DK 12. Widok ku SWW


Żegocin. Widok ku NE


Przerwa w Wygankach

W niewielkiej Choczy, skręt na Pleszew, a stamtąd dojazd do Kotlina. Naprzeciw zakładów przetwórczych skręt na Dobczyce. Kolejna gmina wpadła przez wieś Wyki. Przejazd przez Mogiłkę i dojazd do Koźmina Wielkopolskiego. Cały wspomniany przed chwilą odcinek podróży przejechany został, często robiąc przerwy, cierpiąc od słońca i męcząc od temperatury. Z Koźmina skręt ku Jarocinowi. Powoli zbliżała się noc. Słońce z wolna zachodziło za horyzont. Przejazd przez miasto - wpierw przez park, później starówka, no i ostatecznie wyjazd. Było już prawie ciemno. Ruch mały, ale droga stosunkowo wąska i przez las. Z ulgą udało się powitać bezpieczniejszą, otwartą przestrzeń. Powoli wlokło mnie do 22-23. Wtedy udało się znaleźć nocleg między Jaraczewem i Borkiem Wielkopolskim. Było tu najmniej komarów w czasie snu na całej wyprawie.


Chocz. Rynek i Plac Kazimierza III Wielkiego. Widok ku SEE


DK 12. Kotlin. Zakłady "Kotlin". Widok ku NE


Dobrzyca. Koźmińska. Widok ku SWW


Dobrzyca. Koźmińska. Dawny kościół ewangelicki. Widok ku SSW


Skrajem gminy Rozdrażew


DK 15 między Koźminem Wielkopolskim i Walkowem. Widok ku NW


Jarocin. Park Szubianki. Widok ku N


Jarocin. Ul. Świętego Ducha. Widok ku SW


Jaraczewo

Zaliczone gminy

- Dobroń
- Łask
- Sieradz (W+M)
- Wróblew
- Błaszki
- Szczytniki
- Opatówek
- Chocz
- Pleszew
- Kotlin
- Dobrzyca
- Rozdrażew
- Koźmin Wielkopolski
- Jarocin
- Jaraczewo
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 224.30 km (2.00 km teren), czas: 14:00 h, avg:16.02 km/h, prędkość maks: 38.53 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)