Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12598 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Gminy

Dystans całkowity:45977.93 km (w terenie 2354.60 km; 5.12%)
Czas w ruchu:2845:42
Średnia prędkość:16.16 km/h
Maksymalna prędkość:75.46 km/h
Suma kalorii:26058 kcal
Liczba aktywności:319
Średnio na aktywność:144.13 km i 8h 55m
Więcej statystyk

Na zlot śląski I - Pod Warkę

Poniedziałek, 12 maja 2014 | dodano: 03.06.2014Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, Warszawa, 2014 Wyżyny Polskie W

Start spod marketu na granicy Marki/Zielonka. Było późne popołudnie i kilka godzin temu, nad miastem przechodziły deszczowe chmury, rozładowujące swe obfite zapasy wody. Ulice były pokryte kałużami, a powietrze wilgotne. Rower złożony po wypakowaniu go z auta i ruszeniu ku Radzymińskiej w pobliżu centr handlowych. Radzymińską przejazd w większości ścieżką rowerową, powstałą przed kilkunastoma miesiącami. Drobny problem nawigacyjny pojawił się przy Wileńskim na rozkopanych, w związku z budową metra, drogach. Kilka manewrów rożnymi ulicami zajęło mi sporo czasu. Przejazd koło stadionu. Trwała tam jakaś "szczególnie ważna konferencja", tudzież inny ważny powód, by zakazać poruszania się pieszym i rowerzystom. Stojący strażnicy zawrócili mnie, powołując się na barierkę, z przymocowanym znakiem zakazu wjazdu. Szkoda, że jadąc od północy nie było okazji jej zauważyć. Dalej ścieżką wzdłuż Wisły.


Początek wzdłuż Radzymińskiej. Widok ku SE


Remont przy Łazienkowskiej. Widok ku SSE

Za mostem Siekierkowskim (przejazd pod nim, po chodniku najbliższym Wiśle, mocując się z podejściem przy schodach z drugiej strony), przez większość trasy po Wale Miedzeszyńskim jechało się w oddaleniu ok. 50-100m za dwójką przypadkowych rowerzystów, którzy w ten sposób nieświadomie pomagali mi zachować wysoką prędkość. W międzyczasie włączone zostały lampy przydrożne i zapadła noc. Z DW 801 na DK 50 pędem do Góry Kalwarii, z jednym tylko postojem na krótki posiłek i przygotowanie do nocnej jazdy wśród aut. Mimo to droga była dość pusta. Na niebie prawie pełnia, więc momentami jechało się bez lampki, rozkoszując się ciemnością nocy, rozświetlaną przez blask księżyca. Jedynie odcinek krajówki pokonany został w całości z wykorzystaniem lampki, gdyż asfalt był tam wąski, a ruch aut i TIRów powyżej średniej.


Przerwa przy skrzyżowani DW 801 i 798. Widok ku SE


Temperatura w Górze Kalwarii

Podjazd do GK z poprzednich tutejszych wyjazdów, zapamiętany został jako dość znaczny. O dziwo, praktycznie nie był odczuwalny. Przerwa za rondem i przez kilka minut zastanawianie nad dalszą trasą. Grójec czy Warka. Warto byłoby zaliczyć gminę Jasieniec, a najłatwiej to zrobić udając się do Grójca. Tymczasem w oddali na zachodzie, dwukrotnie, w odstępach kilkunastominutowych, dostrzegalne były rozbłyski w chmurach, godne odległej, choć słabej burzy. Niebo z wolna poukrywało gwiazdy za chmurami. Wahanie trwało, lecz ostatecznie padło, by kontynuować jazdę na zachód.

Przez połowę czasu droga wiodła przez las. Kilkukrotnie trwało upewnianie się co do przebywanej odległości. Ostatecznie udało się dotrzeć do wjazdu na obwodnicę Chynowa. Tam też zjazd do owej miejscowości, z której już było problemu z wydostaniem. Pierwej zaczęło się jechać przez Wolę Chynowską w kierunku wschodnim, wnet jednak udało się spostrzec, że coś jest nie tak. Po wtóre, wjazd w uliczkę ślepo zakończoną czyimś gospodarstwem oraz ogrodzeniem sadu. Była nadzieja, iż może droga prowadzić będzie do małego, choćby lichego mostku nad rzeczką, nic takiego jednak się nie pojawiło. Nawrót na północ i ponowna zmiana kierunku, tym razem już na właściwy. Za rzeką skręt na Edwardów i Budziszyn. Jadąc tam nie było pewności, czy aby znów mnie nie zniosło z kursu i gdzie trzeba skręcić.



OSP Chynów przed północą. Widok ku SW

Zjazd w kierunku Pawłówki, ale po kilkunastu minutach jazdy wąską, asfaltową i tylko trochę, ale poważnie dziurawą drogą, udało się dotrzeć do Franciszkowa. Za zabudową i kapliczką skręt w lewo. Po krótkiej podróży szutrową i trochę piaszczystą drogą nastąpił, wyjazd na asfalt. Tu nastąpiło ociemnienie. Zamiast trzymać się twardego gruntu, jazda na wprost. Tam czekała na mnie trasa mocno piaszczysta, później polna, o nierównej i prawie nieistniejącej drodze. To wszystko w otoczeniu drzew sadów, tak po lewej, jak i po prawej stronie. W międzyczasie skręt w dwie dróżki, które podejrzewane były o możliwość wyprowadzenia mnie z powrotem na asfalt. Te zakończone były samotnie stojącymi gospodarstwami rolnymi i licznie otoczone drzewami, z wyjącymi zza ogrodzeń psami.

Pseudodroga ciągnęła się bez końca, aż do kilku krzewów i prawdopodobnie rowu lub oczka pomiędzy nimi ukrytymi. Skręt w lewo i część drogi trzeba było iść z rowerem. Ostatecznie dotarło się na zaplecze jakiegoś gospodarstwa, lecz szczęśliwie nieco oddalonego. Wjazd na drogę szutrową, która do niego prowadziła i raz dwa wyjechało się spomiędzy pól, na równą asfaltową nawierzchnię. Przejazd przez Michalczew, nocując kilkaset metrów przed przejazdem kolejowym. Jak się okazało po powrocie do domu, przez gminę Jasieniec udało się przejechać w momencie, gdy poniosło mnie do dwóch samotnych gospodarstw.

Zaliczone gminy

- Jasieniec
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 88.23 km (7.00 km teren), czas: 04:57 h, avg:17.82 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Spontaniczna wyprawka do Grójca z przygodami

Środa, 26 marca 2014 | dodano: 28.03.2014Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Nocne, Gminy, Warszawa, Z Kasią, Z rodziną

Start o 12:30. Niebo było zachmurzone płaskimi cumulusami. Z biegiem czasu i zbliżania się do Warszawy, słońce całkiem się schowało za cienką warstwą chmur. Pierwsze kilometry jak zwykle jechało się ciężko, ale po przebyciu krajówki udało się wejść w rytm oraz zaczerpnąć spokoju z braku TIRów, z których to dwa o litewskiej rejestracji, dosłownie o włos minęły mnie z aktywnym klaksonem.


Miączyn. Polny dojazd do centrum wsi. Widok ku NNE


Droga przez las między Henrysinem i Zakroczymiem (Duchowizną). Potwornie często wykorzystywany przez mnie odcinek. Widok ku NE

W okolicy Czosnowa naszła mnie myśl, że być może jest bardzo dobry dzień, by spróbować zrealizować plan ataku na brakujące gminy południowego rejonu mazowieckiego. Jakby natchnęło mnie jakieś przeczucie, przed wyjazdem upchany został śpiwór i 2l wody + bidon. Do jedzenia nic.


Warszawska do Czosnowa. Widok ku SEE


Droga serwisowa S7 na odcinku Cząstkowa Polskiego S. Widok ku SE


Dźwigowa. Ścieżka rowerowa, której brakowało mi w 2008. Widok ku SSW

Do Warszawy wjazd od strony śmieciogórki. Zdziwiło mnie się pozytywnie wjeżdżanie do Włoch. Pod północnymi wiaduktami kolejowymi wydzielono pasy rowerowe. Na Mokotowie biznesy i zaopatrzenie w postaci kilku bułek, czekolady, soku i półciepłej przekąski - zniknęła od razu. Dojazd do Puławskiej myśląc, że skoro jadę na południe, to być może biker1990 będzie miał ochotę się przejechać kawałek. Nr dostaję od Księgowego, jadąc Puławską przez Ursynów. Niestety z przejażdżki nici, więc trzeba się skupić na dalszej trasie.


Nowy wiadukt na Puławskiej. Widok ku S

W Piasecznie telefon z domu - gdzie, co i jak. Na uszy mp3, ale tu problemy techniczne. Do Warszawy nie było problemów, a tu nagle strajk i jedna słuchawka przerywa nadawanie. Radzę sobie z tym prowizorycznie. Raz daje się przesłuchać ok. 80% piosenki, innym razem wcale. Trasą 722. Ciemno. Po SMSie od Bikera1990, dosłownie kilka minut później, przez niebo przetoczyły się chmury niosące bardzo mizerny deszczyk. Dwukrotnie trasa wiodła przez spore lasy. Mijało się kilka wsi, przejechało przez Prażmów, za którym pojawił się wyjątkowo nieciekawy odcinek o dwóch zakrętach i bardzo lichej jakości nawierzchni. Nie ujechawszy od nich zbyt daleko, nastąpił skręt do wsi Gościeńczyce i przez Wolę Żyrowską do DK 50. Skręt do Żyrowa, prawie z niego wyjeżdżając, ale w porę udało się zawrócić i odnaleźć właściwy skręt.


DW 722. Wjazd do gminy Prażmów między wsiami Bogatki i Łoś. Widok ku SSW

Potem już nie było tak różowo. Jechało się długo drogą do Kukał, wypatrując trasy na południe. Tak się złożyło, że udało się dostrzec dopiero tą, która prowadziła do Woli Kukalskiej. Skręt. Nawierzchnia początkowa asfaltowa zmieniła się w twardy szuter. Wjazd na skrzyżowanie z drogą, wyglądającą na mocno zapiaszczoną. Potem kilka domów stojących w otoczeniu leśnym. Przejazd przez zagajnik. Tam droga zrobiła się lekko wilgotna, lekko błotnista. Zejście z roweru, by dojść do skrzyżowania polnych dróg. Było to po ok. 120km jazdy oraz 7h 40 minut. Obawiając się trudnego terenu i nie chcąc wpakować się w jakieś totalne zadupie, wykonane zostało kilka telefonów do Kasi. Próby ustalenia moje pozycji na mapie w googlu, zakończone sukcesem. Trwały około 1,5 godziny. W międzyczasie padł mi pierwszy telefon, będący na skraju wytrzymałości. Drugi wrócił do domu z 3/5 kresek pod koniec podróży. Jak się okazało, dobrze było wyjaśnić sprawę, ponieważ pozostałe alternatywne trasy wyprowadziłyby mnie na manowce. Co do kierunków świata, dość łatwo było je określić dzięki warszawskiej łunie, ale z tegoż samego powodu, nie można było określić dokładnego kąta. Tymczasem temperatura spadła do 3 stopni i stojąc zaczynało się marznąć.


Kłopotliwe skrzyżowanie między Wolą Kukalską S i Sikutami E

Było już grubo po pierwszej, gdy w końcu padła decyzja, by zmierzać na zachód. Droga polna, zrazu wąska, szutrowa, po 1/4 odległości zamieniła się w drogę obficie trawiastą, wilgotną, przechodząc w lekko błotnisty teren. Przejazd przez jakiś wąski dołek, w którym stała płytko woda. Nie było go widać, ale czuć było, że obszar jest niebywale wilgotny. Trudny ten etap skomplikowały jeszcze gałęzie drzew i krzewów. Lampka spisywała się dzielnie. Ostatnią 1/3 trasy stanowiła polna droga, z dziurami wyżłobionymi ciągnikiem. Były zalane wodą, a droga błotnista. W sumie po 1km udało się dotrzeć do asfaltu i kontynuować podróż już na spokojnie do Grójca.


Grójec o 2:30. Wjazd od Krobowa. Widok ku W

Plan, który miał być wprowadzony tej nocy, nie zakładał odwiedzania Grójca, lecz Jasieniec. Mapy nie było ze mną żadnej, nie szykując się na taką trasę. W Grójcu dojazd do starostwa powiatowego. Na tamtejszej mapie udało się określić całą sytuację terenową. Wracać się nie chciało, a na nadkładanie drogi też nie bardzo była ochota. Tak się więc jechało ku centrum miasteczka, gdy nagle padła mi bateria w mp3. Ponadto - wszystkie pieniądze, baterie i dokumenty zostały w torbie Kasi, podczas spotkania w Warszawie. Można sobie wyobrazić, jak to za kwadrans trzecia w nocy wzdycham i kieruję się do domu.


Rynek w Grójcu. Widok ku NNW

Dalej kurs odcinkiem BBT do Przęsławic, a tam po chwili namysłu skręt w lokalną dróżkę na północ. Nie było najmniejszej ochoty wracać głównymi drogami, a ponadto można było poznać nieznane mi odcinki w odległych ziemiach. Zupełnie przypadkowo okazało się, że poniosło mnie na czerwony szlak rowerowy. Szuter był w większości twardo ubity i aż miło było jechać. Mijało się stawy, a w lesie skręcało w lewo. Tam już większość drogi na pieszo (trasa poza szlakiem), uważając na walające się sosnowe gałęzie po wyrębie, oraz rozmiękłą, błotnistą nawierzchnię. Wyjazd w niewielkiej wsi i wkrótce potem na asfalt. Skręt na południe, ale w porę się udało ogarnąć, gdzie by mnie poprowadziła, więc nawrót na północ.

Przejazd przez Michrów, aż prawie pod koniec Świętochowa. Tam udało się odkryć z przestrachem i zdumieniem, że odpadł mi licznik. Nawrót, przeczesując latarką przestrzeń, nadkładając sobie w ten sposób dodatkowe 5 km do rachunku trasy. No i został stracony licznik, którego szukanie o tej porze, to... Za Świętochowem przejazd przez las. Potem przez tory kolejowe i aż mnie przestraszyło, bo oto z naprzeciwka szedł jakiś starszawy człowiek, a spostrzec się go udało dopiero 5 metrów przed wyminięciem go. Potem kilkanaście metrów zjazdu w dół, co skończyłoby się zimną kąpielą, gdyby nie masy spowalniającego piachu. Drogę przecinał sobie strumyczek, a na lewo, za zaroślami leżało jeziorko.

Mostu, kładki czy choćby przerzuconej kłody nie było. Po ocenie sytuacji znów na rower i lewą nogą odpychając się od ziemi, wystającej kilkanaście cm ponad poziom wody, udało się dotrzeć tak daleko, jak było można. Przednie koło utknęło w piaskowej głębi. Trochę się przyszło natrudzić, manewrując tylko jedną nogą i podrywając kierownicę, by wydostać je na twardszą cześć dna. Następnie mocniejsze naciśniecie na pedały i nim udało się wytracić prędkość w miękkim podłożu, jeszcze przyszło odbić się dwa razy lewą stopą, nieznacznie tylko mocząc buta, po czym już się było po drugiej stronie.

Potem spacer, aż wyszło się z lasu do Suchodołu. Mimo nazwy, na drogach były kałuże pełne wody. Przecięcie DW 876 i dwa kilometry dalej zagłębienie się w kolejnym lesie. Początkowo teren był lekko błotnisty, trochę kałużasty. Po prawej ciągnęło się dziwne, betonowe ogrodzenie. Mijało się leśne skrzyżowanie i wjeżdżało w dróżkę, poprowadzoną między dwoma nasypami. Nasunęło mi się na myśl, skojarzenie z koleją wąskotorową, ale czy możliwym, by tam kiedyś ona była? Po ~1 kilometrze odcinek się skończył (raz przecinając drogę asfaltową) i wyjazd w terenie przecinanym przez leśny strumyk, ale na tyle mizerny, że w kontakcie z drogą wyglądał jak rozmiękła, szeroka kałuża, z niewielką ilością wody na dnie. Niewiele dalej wyjazd z lasu i pierwszą możliwą drogą dojazd do główniejszej trasy.

Tu już się było w Krakowianach. Nie mając mapy i tak mi to nic nie mówiło, więc dalej na północ. Niebo pochmurne, ale od jakiegoś czasu było już jasno. Wystarczająco na tyle, by nie używać lampki. Mijało się leśniczówkę i mapę okolicy. Trochę licha, ale pomogła ustalić plan działania. Przejazd przez Młochów i Rozalin do Siestrzeni.


W Siestrzeń o 7:19. Wjazd z DK 8, 0,3 km od granicy z Rozalinem. Widok ku NW

Po drugiej stronie DK 8, trzeba było usiąść na ławce i poszukać informacji na temat forumowego Renifera. Skoro tak mnie poniosło, to a nuż uda się odzyskać Xsięgę. Udało się odnaleźć adres i podjechać tam, lecz z lichym skutkiem. Tak lichym jak drogi i oznaczenia w Siestrzeńskich obszarach działkowych. Ostatecznie myśl została porzucona i polnymi szutrami wyjechało się we wsi Książenice, skąd już łatwo było dotrzeć do Grodziska Mazowieckiego.


Książenice SE. Aleja Świerkowa, będąca przedłużeniem Mokrej w Siestrzeni. Widok ku NWW


Grodzisk Mazowiecki o poranku. Wjazd Mazowiecką ze wsi Kady. Widok ku NWW

Przejazd wiaduktem, ćwierć-pętla na zachód i dalej wzdłuż torów w sołectwie Kozery. Wyjazd na ul. Krajobrazową, pokrytą pięknym asfaltem. Później pieszo wiaduktem przerzuconym nad autostradą. Z siłami było u mnie krucho, tak jak kruche od chłodu stały się bułki, które zalegały w sakwie. Tempo ogólnie mizerne, ale mniej więcej od poranka do końca utrzymywało się na jednostajnym poziomie. Nie dotyczy to sił psychicznych. Te były tak gotowe do podróżowania, jakbym dopiero co zrobiło się 10km - a zbliżało się już do przekroczenie 200. Ogólnie sprawy - ile kilometrów już przejechanych, ile mi zostało itp. wcale, a wcale nie zaprzątały moich myśli. Czuło się trochę jak automat, ale z zachowaniem pełnej świadomości i bez oznak znużenia, jakie w takich przypadkach powinno się załączyć. Tyle tylko, że często zaczeły wpadać kolejne postoje ze względu na naciągnięty lub naderwany mięsień goleniowy. Do niskiego tempa jazdy przyczynił się też skromny zapas jedzenia, który oszczędnie były zużywane na trasie.


Objazdowa wzdłuż torów w Kozerach. Po prawej, poza kadrem, niewielki staw. Widok ku SWW


Objazdowa wzdłuż torów w Kozerach. Samotny staw. Widok ku NW


Izdebno Nowe. Shannon nad A2. Widok ku SWW

Z Izdebna Kościelnego wyjazd ul. Bursztynową, a przy jej końcu na północ. Były to dwie nowe ulice tej miejscowości, którą obrzeżami udało się odwiedzić w 2011. Za Cegłowem skręt na zachód i znów na północ w Kaskach. Później przejazd DK 92. Wtedy to rozpoczął się etap jeżdżenia od wioski do wioski, na zasadzie dość przypadkowego doboru skrętów, z zachowaniem ogólnego kierunku podróży.


Izdebno Kościelne. Kościół pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie. Widok ku NE


Izdebno Kościelne. Staw w centrum miejscowości. Widok ku NNE


W kasku przez Kaski. Po prawej nowy chodnik. Wjazd od strony wsi Regów. Widok ku W


Skarbikowo S między wsią Nowe Paski i Pilowice. Widok ku NNW


Dzikim terenem ze Szczytna do Feliksowa

W pewnym momencie udało się dostrzec kominy Chemitexu i już było wiadomo, jak daleko mi zostało do domu. Mimo to jeden, jedyny raz czuć było już totalne zdezorientowanie (nie mylić z przypadkiem o północy, gdy liczyło się bezpieczeństwo, a nie kierunek). Mianowicie, jadąc po sześciokątnym bruku dojechało się do Chodakowa. Tam wyjazd na asfaltową ulicę i zjazd w dół do połowy wysokości, gdy udało się spostrzec most, a za nim w pewnej, niewielkiej odległości kominy. Przypomniała mi się, znana topografia Sochaczewa. Był tam główny most, koło kościoła oraz drugi, koło Chemitexu. No ale cały teren zupełnie nie przypomina otoczenia drugiego mostu, a pierwszym z pewnością nie był. Czy to mnie tak dawno tam nie było, a tu nastały takie zmiany? Czy przypadkiem nie przejechało się Bzury i zaczęło jechać z powrotem do Chodakowa na wschodni brzeg? Ale nie mijało się żadnej szerokiej rzeki, a przecież widać, te znane od dawna kominy. Może to jakaś odnoga, starorzecze? Bzdura. Zaraz! Była jeszcze Utrata. Ta rzeczka jest zbyt wąska, by być Bzurą, wiec musi być Utratą.


Sochaczew (Chodaków). Chodakowska między Chopina i Pocztową. Chemitex. Widok ku NNE


Las w pobliżu Mistrzewic

Postój trwał tak z kilka minut, nim udało się zdecydować, by jechać dalej. Zakłady Chemitexu mijane z bliska, potem przejazd właściwym mostem. Teraz już z górki. By nie było zbyt łatwo i szybko, no i wykorzystując nastrój, na poznawanie nowych tras, za Żukowem wjazd w las, lekko piaszczystą drogą, ale w większości przejezdną. Na asfalt powrót przed Mistrzewicami, a tuż za nimi wjechało się do kolejnego lasu. Tam droga nie była już tak łatwa, więc po 800 metrach "nawrót" z wykorzystaniem polnych i leśny, dróg i bezdroży. Dalej trasą nadbzurzańską wyjechało się w Kamionie (część południowa). Pozostało przekroczyć most i zdrzemnąć się w aucie, już w Wyszogrodzie.


Wyszogród. Widok z mostu ku NNE

Jako że licznik przepadł czas przejazdu orientacyjny:
Po 12h podróży było ujechane 7:40
Po 24h podróży lekko ponad 200km
Całość skończona po dokładnie 30h podróży
Pominięte wszystkie akcje z psami, bo za dużo ich było, by wyliczać.

Zaliczone gminy

- Prażmów
- Chynów
Rower:Zielony Dane wycieczki: 260.00 km (36.00 km teren), czas: 19:00 h, avg:13.68 km/h, prędkość maks: 34.21 km/h
Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

3miejskie Rejony I - Na Hel

Czwartek, 6 marca 2014 | dodano: 10.03.2014Kategoria Wyprawy po Polsce, 2 Osoby, >200, Gminy, Z Kasią, 2014 Gdynia

Pociąg nocny

Wyjazd pociągiem przed północą. Spać prawie nie było można. Trochę czytania. Drzemka na krótką chwilę. Kasia starała się jakoś spać w śpiworze na siedzeniu. Jazda kursem przez Bydgoszcz. W Gdyni wyjście o 6:45. Tam na dworzec, pijąc gorącą czekoladę. Można było ruszać. 


Gdynia Główna nad ranem. Początek wycieczki na Hel. Widok ku SW

Wyjazd z Gdyni

Opatuliwszy się ciepłymi, przedwiosennymi ubraniami, rowery poniosły nas ulicą Janka Wiśniewskiego. Jeszcze była pora przed porankiem, więc i ruch samochodowy dość spokojny. Przed Energetyków wjazd na ścieżkę rowerową. Doprowadziła do wiaduktów i powiodła w prawo, pod nimi. W rejonie Kontenerowej, omijała węzeł. Za torami skret w Unruga. Od Skrzyżowania z Pucką, czekał nas uciążliwy podjazd ul. Czernickiego. Trzeba było wydostać się drogą, wiodącą wysoko w górę i było to bardzo trudne.


Kosakowo. Droga wzdłuż lotniska, równoległa do DW 101. Widok ku E

Rezerwat Beka

Początkowo asfalt doprowadził nas do przepompowni i składowiska popiołów. Od tego miejsca droga - nadal pokryta asfaltem - zwęziła się, a wystające dość znacznie korzenie, tak zróżnicowały nawierzchnię, że niemożliwym było jechać obok siebie. Od kanałku zamiast asfaltu pojawiły się płyty betonowe, które utwardzały teren, aż do kolejnego skrzyżowania. Przez ~2km mijało się równinę, w wielu miejscach podmokłą lub płytko zalaną wodą.


Mosty N. Okolice przepompowni. Droga z przeszkodami. Widok ku N


Rezerwat Beka (po prawej). Między Zagórską Strugą (za plecami) i Redą (z przodu). W tle zbocza żwirowni w Mrzezinie SE. Widok ku NW


Rezerwat Beka. Końcowy odcinek Redy. Widok ku E


Rezerwat Beka po N stronie Redy. Po lewej niewielkie wzniesienie, na którym ongiś znajdował się budynek i krzyż. Widok ku NE


Rezerwat Beka po N stronie Redy. Widok ku NNE

Szutry

Na skrzyżowaniu skręt w prawo i drogą szutrową, całkiem przyjemną, ale zdeformowaną przez dziury i prawie wyschnięte kałuże. Po nocy mogłoby być cienko. Wyjazd w Osłoninie. Tam zwróciły moją uwagę ściany nieukończonej budowli o wysokości parteru. Przypominały jakieś garaże. Do Rzucewa dojechało się drogą o stosunkowo złej nawierzchni. Było tam też dość wąsko, gdy mijał nas autobus. We wsi podjazd pod pałac i dalej do lasu. Tam droga był już bardziej zróżnicowana. O ile na pusty rower nie powinna sprawiać problemów, o tyle wioząc dwie sakwy, miejscami już pewne było. Końcówkę jazdy szutrem jechało się już w otwartym terenie pól Błądzikowa.


Osłonino S. Morska po E stronie Gizdepki. Po prawej niedokończony hotel, budowany w miejsce dawnego ośrodka wypoczynkowego Widok ku NW


Rzucewo. Molo na przedłużeniu Bursztynowej. Widok ku E


Rzucewo. Pałac z 1840 r. Widok ku NNE


Nadmorski Park Krajobrazowy. Las Rzucewski, 200 m ku N od zabudowań. Krzyż na rozstajach. Widok ku N


Po N stronie ujścia Kanału Żelistrzewo. Zamglenie nad zatoką. Widok ku NW

Puck i Władysławowo

W Pucku przerwa o 10 i posilanie - wraz z zakupami - 15 minut. Potem jazda pod zabytkowy kościół i rynek. Ulicą 10 lutego dojazd do DW 216 i niezmiernie nas ucieszyło, że oto zaczynamy etap prawie wyłącznie asfaltowy. Po 2km skręt na szutrowe 1,5 km do Swarzewa i kolejne 2,5 km po kostce, prosto do Władysławowa. Widzialność była wciąż kiepska, nie dalej niż na kilka kilometrów. Na szczęście nic nie padało. Temperatura wahała się pomiędzy 3 i 4 st. C. Gdzieniegdzie zalegały resztki śniegu.


Rynek w Pucku. Po lewej kościół pw. śś. Apostołów Piotra i Pawła. Skrajnie przy prawej Ratusz. Widok ku NE


Kościół pw. śś. Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku NNE


Gnieżdżewo SE. Ścieżka rowerowa przy DW 216. Widok ku N


Gnieżdżewska Góra (16 m n.p.m.; 350 m od DW 216 ku NE). Szlak Swarzewski. Widok ku NNE


Swarzewo. Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku NNE

Na kraniec Półwyspu Helskiego

O naszej dalszej jeździe do Helu mogę napisać bardzo krótko. Cały czas jechało się ścieżką kostkową, po prawej mając wody zatoki, a po prawej szosę, często odgrodzoną wydmami lub krzakami. Trwał remont nawierzchni w Chałupach (potężny) i Jastarni (nieznaczny przy wyjeździe). 8 km Między Juratą i Helem było jak droga do piekła. Ciągle las, nas dosięgało coraz większe zmęczenie, a profil terenu, zdawał się ciągle piąć w górę. Co jakiś czas przeszkadzały nieliczne auta i świadomość ze będziemy musieli tędy wracać.


DW 216. Remont nawierzchni w Chałupach. Widok ku E


Krzyż na początku ścieżki rowerowej po S stronie DW 216, znajdujący się na granicy między Chałupami. Widok kuW


Ścieżka rowerowa po S stronie DW 216 (0,5 km przed zabudową Kuźnicy). Widok ku E


DW 216. Wjazd do Juraty z Jastarni. Widok ku SE


DW 216. Między Juratą i Helem, oraz między Rezydencją Prezydenta RP i Rezerwatem Helskie Wydmy. Widok ku SE

Powrót z Półwyspu Helskiego

W Helu wjazd na falochron, a potem podążanie do wybrzeża wydmowego na wschodzie. Tam z pięć minut i dalej w drogę powrotną. Tak Hel, jak i pozostałe miejscowości był bardzo wyludnione, a pozamykane sklepy przypominały mi odległe miejscowości skandynawskie. W drodze powrotnej widoczność się poprawiła na tyle, że bez przeszkód można było oglądać wybrzeże po drugiej stornie zatoki. Zmaltretowało nas to psychicznie. Później z powrotem we Władysławowie i tam zakupy.


Hel. Portowa. W centrum Muzeum Rybołówstwa. Widok ku SSE


Hel widziany z falochronu ku NNE. Po lewej białe "Jajo". Nieco na prawo Muzeum Rybołówstwa.


Na falochronie helskim


Dawne murale na ścianie budynku w pobliżu wejścia na falochron. Widok ku S


Hel po S stronie obszaru kempingowego. Kuter WŁA-55. Widok ku NEE


Stanowisko ogniowe nr 4 27 BAS. Widok ku SSE


Kopiec Kaszubów. Odsłonięty 23.06.2013  Widok ku S


Półwysep Helski SE. Początek Kładki Spacerowej. Widok ku SSE


Półwysep Helski SE. Dalej już nie się nie jechało. Odtąd powrót. Widok ku NEE


Półwysep Helski SE. Widok z Kładki Spacerowej ku N


Kuracyjna. Stanowisko Ogniowe nr 4 31 BAN im. H. Laskowskiego. Widok ku E


Kuracyjna. Zapasowy punkt kierowania ogniem. Widok ku SE


UM Helu. Widok ku NWW


Ścieżka rowerowa po S stronie DW 216. Wjazd z Syberii do Kuźnicy. Widok ku NW

Z Władysławowa ku SW

Gdy wyszło się z budynku było już bardzo chłodno. Moja kurtka okazała się za słaba. Od przodu poszedł ręcznik, a na plecy schowany do tej pory w sakwie, plecak. Na stojąco było to i tak za słabo, ale gdy ruszało się, sytuacja się poprawiła. Tuż za miasteczkiem widać było ostatnie promienie słońca, w postaci czerwonej łuny, przebijającej się wąskim pasmem przy zachodnim horyzoncie. Były to jedyne wyraźne promienie słońca, jakie tego dnia do nas dotarły. Nie licząc oczywiście kilku minut na półwyspie, gdy dało się zauważyć ledwo widoczne zarysy cieni.


Kuźnica. DW 216. Kościół pw. św. Antoniego z Padwy. Widok ku SEE

Wieczorem przez Łebcz

Przed zapadnięciem zmroku dojazd do Łebcza i wjazd na ścieżkę rowerową. Było to niewątpliwie duże ułatwienie. Okazało się, że dwie lampki (pochodzące z dość lipnego zestawu) nie włączyły się mimo tego, że baterie ładowane były przed wyjazdem. Tylko z jednym kompletem lampek i kamizelki odblaskowe, trzeba było ruszyć przez noc.


Wjazd do Łebcza od strony Władysławowa. Wkrótce skręt w drogę rowerową, powstałą w miejsce dawnej linii kolejowej nr 263 między stacjami Swarzewo i Krokowa. Widok ku SE

Nocą po ścieżce rowerowej na odcinku Łebcz - Krokowa

Ścieżka rowerowa poprowadziła nas przez ~14km na zachód. Szkoda że niewiele dało radę zobaczyć z powodu ciemności, ale być może w przyszłości raz jeszcze tam pojedziemy, już za dnia. Przejazd zakończony w Krokowej. Odbicie na południowy zachód przez Jeldzino i Sobieńczyce. Za tą drugą czekał nas zjazd w dół asfaltową drogą przez las, a przypomnę, że tylko z jedną lampką przednią. Szczęśliwie udało się dotrzeć do Kartoszyna. Dalej jazda 2 km na południe i przejazd na drugą stronę rzeki Piaśnicy.

Nocne okolice Rybna

Za Opalinem czekał nas długi podjazd przez las. Było lekko niebezpiecznie, ale gdyby nie kamizelki i lampka, byłoby dużo gorzej. Wśród świateł latarni przywitało nas Rybno, a potem zjazd w dół. Trasa ta, prowadząca do Wejherowa, była - przynajmniej w tej gminie - dobrej jakości. Niestety ruch aut był tu dość wzmożony. Więcej z nimi problemów pojawiło się między Rybską Karczmą i Zamostnem. Była totalna ciemnica, drzewa blisko krawędzi drogi i nieciekawy asfalt. Jechało się oby szybciej i często przystawając.

Spacer boczną trasą

W Zamostne udało się namówić Kasię na skręcenie w prawo, w kierunku Luzina. Przede wszystkim, była to bezpieczniejsza, boczna trasa oraz zaliczała dodatkową gminę. Asfalt tam był tragiczny, w dużej części bez zachodniej krawędzi nawierzchni. Minęły nas tylko 3-4 auta. W Zelewie znów pojawiły się światła lamp i jazda nieco się uspokoiła. Dalej w kierunku lasu i po ~1km nastąpiło zejście z rowerów. Udało się przemaszerować ~2km do Kochanowa. Tam znów na rowery, a kilka minut później dojazd do krajówki.


Kniewo, gdzie wydłużony został wyjazd o Zelewo


Wjazd do Zelewa od strony wsi Zamostne

Przerwa na dworcu PKP w Wejherowie

Powoli dochodziła północ. Termometr w liczniku wskazywał -3 st. C. Krajówka prowadziła dość znacznie w dół, z kilkoma zakrętami. Nie była oświetlona. Ostrożny zjazd do Gościna, gdzie oświetlały nas lampy. Na szczęście o tej porze nie jeździło wiele samochodów. Czasem pojawił się jakiś pojedynczy TIR. W Boliszewie skręt do Wejherowa, a ta na dworzec. Tam okazało się, że ostatni pociąg odjechał 20 minut wcześniej. Pomogło trochę ciepłego napoju z automatu. W międzyczasie podjechała SKM, ale odjazd miała zaplanowany na około 2-3 w nocy. Jeden typek zasnął w środku i maszynista nie mógł go dobudzić. Nie czekając na zakończenie tej historii, zaczęła się jazda w dalszą drogę, a w Kasię wstąpiły nowe siły.

Nocna krajówka do Gdyni

Przez 2,5 km jechało się bocznymi ulicami, ale ostatecznie wjeżdżało się na krajówkę. Ruch był znikomy, droga praktycznie pusta. Przebyte zostały Reda i Rumię. Kilka razy mijał nas (albo my ich) patrol policji. Już w samej Gdyni ktoś nas wyprzedził i przez otwartą szybę rzucił w naszym kierunku, że nas KOMPLETNIE nie widać. Zdziwiło mnie to, bo mimo wszystko, lampka tylna świeciła się wciąż intensywnie czerwonym blaskiem, a Kasia jechała tuż przede mną. Do tego posiadane i używanych były przez nas kamizelki. W Gdyni kilka razy trwało sprawdzanie jak dużo zostało nam drogi do celu. Będąc już naprawdę blisko, zatrzymała nas stojąca na poboczu policja i kontrola świateł. Tu wyjmuję posiadany, ale niedziałający już ekwipunek, Kasia przy okazji pyta o dalszą drogę, a ekipa z radiowozu wskazuje nam ścieżkę rowerową.


DK 6. Wjazd do Redy z Wejherowa. Widok ku NEE


DK 6. Wjazd do Rumii z Redy. Widok ku SSE

Nocleg

O 3:12 widać już znajome oświetlenie Dworca Głównego. Blisko. Na miejscu kolejna przygoda. Do noclegu prowadziło w sumie 4 drzwi i 7 zamków. Zmęczenie, nie do końca jasne myślenie (o tej porze się już zasypiało) i potrzeba snu, spowodowały problem z otworzeniem ostatnich trzech zamków, pomimo licznych rozmów telefonicznych Kasi z jej tatą. Ostatecznie do środka udało się dostać o 4:20-30 i zasnąć pół godziny później. Mimo zmarznięcia, można się było cieszyć z wykonania planu podróży i pierwszej 200 w tym roku, a Kasia z nowego rekordu życiowego (205km i 21 h podróży bez snu) oraz osiągnięciu małego celu, jakim był ciepły kąt i możliwość odpoczęcia od nocnej, męczącej jeździe.

Zaliczone gminy

- Kosakowo
- Puck (W+M)
- Władysławowo
- Jastarnia
- Hel
- Krokowa
- Gniewino
- Luzino
- Wejherowo (W+M)
- Reda
- Rumia
Rower:Zielony Dane wycieczki: 205.00 km (6.00 km teren), czas: 15:16 h, avg:13.43 km/h, prędkość maks: 41.77 km/h
Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie XIII - Przy zachodniej granicy

Środa, 11 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria >200, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze, Pół nocne

Z radością przyszło opuścić miejsce noclegu. Udało się jako tako dogrzać w ciągu reszty nocy, co chwila się budząc, by znajdować pozycję optymalną miedzy wygodą i ciepłem. Brrr...

Jazda nie była zbyt szybka i efektywna, ale przynajmniej nie było śladu po chmurach deszczowych. Z wolna dojechało się do Trzebieży, gdzie wpadły niewielkie zakupy. Śniadanie zjedzone na przystanku w Brzózkach, gdzie równocześnie zrzuciło się nadmiar ubrań. Część trasy była poprowadzona po bruku. O 11 dojazd do Podgrodzia - miejsca ze sporą liczbą domków dla turystów. Stamtąd do północnego skraju lasu. Minął mi tam kwadrans, po czym wracało się tą samą trasą, modyfikując ją o krotki przejazd w terenie leśnym ku zachodowi i najbardziej zachodnią uliczkę tej osady. Udało się pokręcić po większości uliczek Nowego Warpna w okolicy przystani. Nim zostało opuszczone trzeba było zrobić jeszcze jedne, drobne zakupy. Ogólne wrażenie z gminy bardzo pozytywne.


Nowe Warpno. Fontanna w centrum Podgrodzia. Widok ku W


Nowe Warpno. Podgrodzie. Budynek po N stronie fontanny. Widok ku NE


Nowe Warpno. Podgrodzie N w pobliżu punktu geodezyjnego. Widok ku NE


Nowe Warpno. Podgrodzie N w pobliżu punktu geodezyjnego. Widok na okolice Karsiboru ku N


Nowe Warpno. Podgrodzie W za nr 73. Widok na Altwarp ku W


Nowe Warpno. Kościuszki. W centrum kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Po prawej UG w ratuszu z XVIII w. Widok ku NWW


Nowe Warpno. Warszawska. UG w ratuszu z XVIII w. Widok ku SWW


Nowe Warpno W. Rzeźba na krańcu Warszawskiej. Widok ku W


Nowe Warpno SW. Alejka równoległa do Reymonta. Lokale Barkas i U Magdy. Widok ku NNE

Nim ostatecznie przyszło mi się pożegnać z zabudowaniami NW, skręt w uliczkę ślepą, a potem w drogę do lasu. Przy tejże mijało się sporą grupę młodzieży na zajęciach z rysunku. Jadąc ku północy również ich się mijało, gdy zmierzali na pozycje. Nie było czasu, by jeździć po lesie, wiec przejazd nastąpił skrótem, leśną ścieżynką, wprost do drogi asfaltowej. Po godzinie jazdy asfaltem w odludnym lesie, wyjechało się we wsi Stolec, gdzie krótki zjazd pod tamtejszy pałac. Przed Bukiem krótka przerwa by odpocząć.


Stolecki pałac. W PRL siedziba Wojsk Ochrony Pogranicza, później Straży Granicznej, od 2009 Uniwersytetu Szczecińskiego. Widok ku W

Około 15:40 dojazd do Lubieszyna w pobliżu przejścia granicznego. Odtąd trwało przemieszczanie się wśród terenów zabudowanych. Krajówką przejazd do wsi Dołuje, skąd odbicie w lokalną drogę do Będargowa, gdzie stał kościół z XIII w. Skręt za nim do wsi Warnik. stamtąd przedostając się do Kołbaskowa. Wnet przejazd przez granicę z Niemcami, najkrótszą trasą przedostając się do Gryfina. Za granicą przejechało się nieco ponad 8 km i około godziny, przy czym przez połowę czasu trwało odpoczywanie i ustalanie dalszej trasy.


Lubieszyn. DK 10. 0,5 km od granicy. Widok ku SE


Będargowo. Kościół Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych. Widok ku S


Niemiecka strona granicy między DK 13 i B 2, na SSW od Kołbaskowa. Widok ku SW


B 2 przed skrzyżowaniem z B 113. W tle wiatraki w okolicy Schönfeld. Widok ku W

Przejazd przez Odrę i o 18:18 wjazd do Gryfina. Była chęć, by zjeść coś ciepłego, ale zostało odpuszczone, postanawiając sobie jak najszybciej dotrzeć do Gorzowa Wielkopolskiego. Powód był prosty. Dnia poprzedniego, koło Dziwnowa dało się słyszeć dziwny metaliczny dźwięk, ale z powodu takiej a nie innej pogody, umknęło mi to w odmętach wielu myśli. Podobny dźwięk był też słyszalny również koło Brzózek tego dnia. Na tamtejszym przystanku ze zdziwieniem przyszło mi odkryć dwie pęknięte szprychy. Trzecia z kolei, pękła niedługo po powrocie do kraju. Zapasu i umiejętności naonczas brak.


B 113. Most graniczny nad Odrą Zachodnią, przed wjazdem do Gryfina. Widok ku SE


Gryfino. Pierwsze kilometry DW 120. Widok ku E


Gryfino. Pierwsze kilometry DW 120 przy moście nad Odrą Wschodnią. PK Dolnej Odry. W tle zbocza doliny ponad Mescherin, z których prowadzi zjazd B 113. Widok ku W


Gryfino. Pierwsze kilometry DW 120 przy moście nad Odrą Wschodnią. W centrum wieża kościoła pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku E


Gryfino. Po lewej wielopiętrowe bloki  przy Słowiańskiej. Po prawej wieża kościoła pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku NNE


Gryfino. S kraniec Chrobrego. Po lewej Brama Bańska i pozostałości murów miejskich. Widok ku SE

W godzinach wieczornych, po 20 dojazd do Widuchowej, do której prowadził przyjemny zjazd. Przy rynku przygotowania do całonocnej jazdy. O zmroku, opuszczając miejscowość długim i stromym podjazdem, zastanawiało mnie, czy nie przyszło mi się ubrać zbyt wcześnie. Jechało się DK 31 w nocnych ciemnościach. Droga biegnąca przez las wyglądała mrocznie i ekscytująco, tak jakby nagle znaleźć się w rejonie górskim. Co jakiś czas mijały mnie auta, rozcinające ciemność przed sobą, a mi nasuwając liczne skojarzenia z twórczością Nienackiego.


Pniewo N. Skrzyżowanie DK 31 i DW 121. W tle Kominy Elektrowni Dolna Odra na terenie wsi Nowe Czarnowo. Widok ku SW

Z lasu wyjazd we wsi Lisie Pole. Wkrótce wyjechało się na wysoko położonym obszarze, z którego rozciągał się rozległ widok, znaczony dzięki światłom zapalonym w domach i przydrożnych lampach w niezbyt już odległej Chojnie. Szybki zjazd do miasteczka. Z wolna przejazd przez centrum, mijając kolejne, oświetlone zabytki. Było kilka dróg wyjazdowych i dość częste przerwy, by zdecydować którą jechać. Ostateczną była to DK 26. Odcinek do Trzcińska-Zdroju wyszedł mi mozolnie. Problemy związane z awarią szprych były coraz bardziej odczuwalne. W miasteczku udało się dojechać na rynek i wyjechać ulicą Sojuszników. Okolica sprawiała nieprzyjazne wrażenie. Gdzieś tu pękła czwarta szprycha i jazda byłą okropna, a koło latało na boki. O 23:45 wjazd do Myśliborza. Wyjazd z niego drogą na Ławy. Nic już nie jechało. Trzeba było wypiąć jeden hamulec, dzięki czemu można było łatwiej się przemieszczać. Wyłączona też została lampka, by zaoszczędzić baterie. Świeciła już dość słabym światłem.


Chojna. Skrzyżowanie DK 26 i 31. Po lewej Centrum Kultury w dawnym Ratuszu. Po prawej Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny i św. Jana Chrzciciela. Widok ku SEE


Chojna. Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny i św. Jana Chrzciciela. Widok ku NNE


Chojna. Brama Barnkowska. Widok ku SE


Trzcińsko-Zdrój. Brama Myśliborska. Widok ku SSW

Jazda drogą wzdłuż S3. Wymęczenie, dojazd w obrąb granic miasta po 2 w nocy. Sturlanie się do centrum i dalej wprost na dworzec, gdzie udało się dotrzeć 20-30 minut później. Ten niestety był zamknięty. Trochę spacerowania przed nim i przesiadywanie na sakwie w załomie budynku. Udało się przedrzemać od 3 do 4, kiedy to udało mi się zorientować, że dworzec został już otwarty. Otworzono go wcześniej (możliwe że niedługo po rozpoczęciu owego drzemania), ale słabo odbierane były już przeze mnie wszelkie informacje. W kasie nie można było kupić biletu z rowerem z różnych, bliżej nieznanych powodów. O zgodę trzeba było się pytać kierownika pociągu. Jak na szpilkach przeminęła mi ponad godzina w niepewności czy mogę wrócić pociągiem. Na szczęście obyło się bez problemów i o 5:20 siedziało się już w przedziale ze świeżo zakupionym w pociągu biletem do Warszawy Zachodniej (przez Krzyż wielkopolski, Szamotuły, Poznań, Kutno). Wg rozkładu jazdy godzina odjazdu - 5:44, a planowy przyjazd na miejsce o 11:26.


Gorzów Wielkopolski. Dworzec Główny. Widok ku S

Zaliczone gminy

- Nowe Warpno
- Kołbaskowo
- Gryfino
- Widuchowa
- Chojna
- Trzcińsko-Zdrój
- Myślibórz
- Nowogródek Pomorski
- Lubiszyn
- Gorzów Wielkopolski
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 226.00 km (3.00 km teren), czas: 14:25 h, avg:15.68 km/h, prędkość maks: 40.70 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie XII - Do Szczecina

Wtorek, 10 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze

Start po 7. W powietrzu wisiały wątłe warstwy mgły. Przejazd za Witkowo i skręt w Strzebielewie. Wąskim, połatanym asfaltem przejazd do wsi Barmin, uprzednio jednak odwiedzenie żwirowni i zrzucenie nadmiaru ubrań z powodu podgrzewania otoczenia przez słońce. Nie trwało to długo. Nim udało się dotrzeć do Pyrzyc, na niebie znów zagościły chmury, spowijając niebo jasnoszarym kobiercem. W Pyrzycach przerwa na niezbyt smaczny kebab przy południowym murze i założenie bluzy. Bez niej było zbyt zimno.


Pola Witkowa Drugiego między S10 po lewej i Osiedlem Pyrzyckim w Stargardzie Szczecińskim S. W centrum Cukrownia w Kluczewie. Widok ku SW


Pyrzyce. Rondo na którym zbiegają się DW 106 i 119. Za nim widoczna Basza Sowia z XIV w. i mury miejskie. W tle wieża kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku S


Pyrzyce. Brama Bańska. Widok spod lichego baru ku SWW


Pyrzyce. Po lewej Baszta Bańska. Po prawej Nieczynny młyn z XIX w. Widok ku NNE

Droga na zachód delikatnie się wznosiła. Przed baniami znajdowała się kulminacja, z której szybko zjechało się do tejże miejscowości. Do centrum nie chciało mi się wjeżdżać, lecz na pierwszym skręcie odbić w kierunku NE. Jazda bardzo przyjemna, a przed Kunowem zaintrygowały mnie ruiny gospodarcze, jednak wcale nie były ciekawe. Tuż za wsią mało przyjemna szutrówka prowadząca do porządnego wiaduktu. Po drugiej stronie znów brak asfaltu i droga przez las. Chciało mi się przez Swochowo dostać się do Linii lecz wybór trasy w Kunowie zmienił dalszy tor ruchu.


Banie NE. Droga do Kunowa. Widok ku NNE


Kunowo SW. Zrujnowane zabudowania gospodarcze (prawdopodobnie hodowlane). Widok ku N


Kunowo NE. Wiadukt ponad S3 w pobliżu MOP. Widok ku NNE

Przez las jazda szybka, byle tylko go opuścić i dostać się do normalnej drogi. Na ostatnim rozwidleniu w tym lesie padło na szlak ku wschodowi. Wyjazd na rozwidleniu przed lasem, obierając drogę po prawej, jednak po pół kilometra naszedł mnie żal, że nie została wybrana sąsiednia opcja. Przez kolejne pół kilometra skracało się w drogę przez pole, idąc wzdłuż kanałku na północ. Wyjście na lepiej wyglądającą drogę w alejce drzew. Niestety, zadowolenie nie trwało zbyt długo, gdyż wkrótce stała się tak zarośnięta, że przejechać można nią było tylko z najwyższym wysiłkiem. Nie ułatwiały liczne chwasty nieprzyjazne w dotyku. Na szczęście ostatni kilometr był w miarę normalny, a jedyną trudnością była potworna nierówności i wyboje na tejże drodze. Wyjazd w Starym Chrapowie. Stamtąd dalej na wschód i skręt na północ, w ostatni zjazd przed Żabowem. Chwile potem trzeba było się zatrzymać, by odpocząć po wysiłku przedostawania się przez las i pola. Wiatr mnie wspomagał do wysokich prędkości. Przez Nieborowo wjazd na DW 120. Tuż za jeziorami skręt w prawo na teren zjazdu Czarny Bawół. Wjazd, wyjazd i podjazd ~20 metrów w górę. Uwagę moją przykuł maszt przy ruinach domów i niesamowita ilość śmieci samochodowych jaka się tam walała.


Pola wsi Linie, po W stronie Starego Chrapowa. Roweru chętka na trawiasty makaron

Z krajówki zjazd do Starego Czarnowa. Niewielkie zakupy i krótka przerwa na zebrani sił. Skręt na Kołbacz, gdzie stał ciekawy cysterski klasztor. Po 16 dojazd do Kobylanki. Z wyjazdem był drobny problem. Była nadzieja na jakąś ścieżkę po południowej stronie drogi, więc udało się dotrzeć do zjazdu z krajówki na Kobylankę. Nie udało się dostrzec nic dla rowerów, więc się pozostało nieznaczne cofnięcie i zachciało mi się przejechać drogą pod krajówka. Po drugiej stronie była tylko droga przez las w kierunku północnym, brak nadziei na ewentualną ścieżkę rowerową. Trzeba było się zawrócić i jeszcze bardzie cofnąć. Z poczuciem rezygnacji, wjazd na szosę i wśród setek samochodów przejazd krajówką przez las. Potem wjazd do Szczecina.


Kołbacz. Dawne opactwo cysterskie z XIII w. Widok ku SE


UG Kobylanka. Widok ku E

Po przejechaniu przez Dąbie, trasa powiodła mnie przez część nadrzeczną z licznymi wiaduktami i estakadami. Były dość wysokie. Ostatnim był Most im. Łabudy. Znajdowała się tam szeroka ścieżka rowerowa i roztaczała świetna panorama na miasto. Zaczęło padać. We właściwej części Szczecina wyjazd na Aleję Wyzwolenia. Skręt z niej w Krasińskiego i Niemcewicza. Na Kołłątaja zniknęła orientacja co do dalszej drogi wyjazdowej, odtąd wspomagając się telefonicznie. Deszcz padał coraz bardziej silny. Towarzyszyło mi zmęczenie i nie chciało mi się tracić czasu na domysły. Kiedy się dało, trwała jazda z wykorzystaniem ścieżek i chodników.


Szczecin. Trasa Zamkowa. Most Portowy nad Parnicą. Po lewej Muzeum Morskie i Urząd Wojewódzki. Widok ku N


Szczecin. Trasa Zamkowa. Most im. Jerzego Łabudy nad Odrą Zachodnią. Po lewej Muzeum Morskie i plac Obrońców Westerplatte. W centrum przedwojenny budynek, mieszczący siedzibę Urzędu Wojewódzkiego. Widok ku N


Szczecin. Trasa Zamkowa. Most im. Jerzego Łabudy nad Odrą Zachodnią. W centrum Wyspa Grodzka. Widok ku NE


Szczecin. Skrzyżowanie Placu Żołnierza Polskiego (w tle) i Placu Hołdu Pruskiego (w prawo). Brama Królewska. Widok ku W


Szczecin. Plac Rodła. Biurowiec Pazim. Widok ku N

Skręt w Rostocką, ale wnet dało się wyczuć, że to nie tam. Zjazd do ulicy Golisza. Oliwkową wyjazd przy Bogumińskiej. Jechało się wzdłuż niej, zmieniając strony za każdym razem, gdy była taka potrzeba. Deszcz lał niemiłosiernie. Udręczony wyjazd na Szosę Polską i dalej w kierunku północnym. Odtąd nie było problemów z deszczem, a większy z wodą na jezdni i zapadającymi ciemnościami. Najtrudniej jechało mi się przez las przed Policami, gdzie droga opadała gwałtownie, było niesamowicie ciemno i jechało jeszcze sporo aut. Ostrożny zjazd do miasta. Zrezygnowanie i przejazd przez centrum, z radością dostrzegając ścieżkę rowerową biegnącą zgodnie z moją trasą. Mijało się słynne zakłady chemiczne i ciągle trwało rozglądanie się za miejscem do nocowania. Wydawało się, że nocleg w pobliżu terenów przemysłowych nie byłby zbyt bezpieczny, więc przyszło mi się zmusić, by przejechać "jeszcze trochę".


Wjazd do Polic (Mścięcino). Widok ku NE

Namiot rozłożony tuż przed Dębostrowem, gdzieś na jakiejś łące za lasem, skryty za niewielkim drzewem i kilkoma krzakami. Rozkładanie sprzętu szło opornie. Było mi zimno nawet przez 1-2 godziny odkąd się weszło do środka. Poziom morale był najniższy spośród wszystkich noclegów. Marzło się tak, że ledwo można było zasnąć, a samo wnętrze namiotu było przesycone wilgocią w powietrzu.

Zaliczone gminy

- Dolice
- Warnice
- Pyrzyce
- Kozielice
- Banie
- Bielice
- Stare Czarnowo
- Kobylanka
- Police
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 146.46 km (9.00 km teren), czas: 09:34 h, avg:15.31 km/h, prędkość maks: 45.79 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie XI - Deszcz Wybrzeża Trzebiatowskiego

Poniedziałek, 9 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze

Poprzedniego dnia chmury zawisły nad okolicą, sugerując zmianę pogody na niekorzystną i tak się też stało. Słońce było widać ledwie na krótki czas w godzinach wieczornych. Zmęczenie nadal dawało o sobie znać, więc do Trzebiatowa dojazd na spokojnie. Okrążenie rynku, przy którym znajdowały się tablice informacyjne szlaku turystycznego - "Szlaku Słonia". Miasto opuszczone DW 102 w kierunku zachodnim. Teren był rozległy i równinny. Jechało się jakoś ociężale, a krajobraz nie ułatwiał psychicznej walki.


Nocleg na skraju pól Dziadowa NW. Widok ku W


Trzebiatów. Rynek 26 od strony Zajazdowej. Sgraffito - Słoń Rembranta. Widok ku NEE


Trzebiatów. Ratusz. Widok ku SW


Trzebiatów. Słowackiego, odchodząca od Rynku. W tle kościół pw. Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NNE


DW 102. Włodarka S Widok ku W


Lędzin 39. DW 102. Wiatrak z XIX w. Widok ku SE

Dojazd do Rewala, gdzie wjazd na ścieżkę. Najkrótszą drogą w kierunku morza. Wciąż było tu sporo turystów, nawet w tak psią pogodę jak w tym dniu. Miejscami ciężko było mi się przedostać. Wyjazd na taras, kilka zdjęć i przerwa na jedzenie. Stołowanie w pobliskim lokalu. Przerwa trwała krócej niż pół godziny. Ulicami Saperską i Szczecińską wyjazd z miejscowości, kilka chwil później wjeżdżając do Trzęsacza. Ponowy wyjazd na taras, przyglądając się jedynej ścianie słynnego, niszczejącego kościoła. Po 10 minutach pobytu, znów w trasie. Na południe od trasy zostawał mi jedna gmina, więc nastąpiło odbicie ku niej w Pobierowie. Mimo, że nie było wielu aut na głównej trasie i tak czuć było ulgę, po zjechaniu w bardziej lokalną drogę. Przerwa w Gostyniu i uzupełniając zapasy. Dopełnienie śniadania, gdyż poprzedni ciepły posiłek nie był zbyt sycący, jak na swą cenę.


Rewal. Taras widokowy przy Saperskiej i Westerplatte. Widok ku NE


Trzęsacz. Klifowa. Widok ku N


Trzęsacz. Taras widokowy na przedłużeniu Klifowej. Widok ku SWW


Trzęsacz. Taras widokowy na przedłużeniu Klifowej. Resztka ruin kościoła. Widok ku NEE


Trzęsacz. Resztka ruin kościoła. Widok ku NNE

Zaczęły przechodzić opady. Dokładnie przed nimi zabezpieczenie, na ile pozwalały mi możliwości. W Strzeżewie skręt do Łukęcina, skąd raz jeszcze powrót na DW 102. Przejazd przez Dziwnówek. Po ścieżce rowerowej wjazd do Dziwnowa. Nie było się jedyną osobą, który tego dnia podróżowała. Z naprzeciwka przemieszczała się kilkuosobowa grupa z sakwami. Z wielkim zmęczeniem psychicznym udało się dotrzeć do ronda przy ulicy Kaprala Koniecznego. Przerwa pod drzewami, blisko pomnika poległych w 1945. Zniknęło trochę jedzenia. Bardziej by zająć czymś umysł niż żołądek. Deszcz wyhamował. Przymus do dalszej jazdy. Powrót do Dziwnówka, gdzie skręt w DW 107.


Dziwnów. DW 102. Pomnik Zwycięstwa. Widok ku NW

Droga zaopatrzona w pas serwisowy. Ulga. Przemieszczanie na południe, oby dalej od morza i deszczowych chmur, które jeszcze trochę mi uprzykrzyły jazdę tego dnia. Kamień Pomorski opuszczony ulicą Wolińską. Na wojewódzką powrót w Jarszewie. W Parłowie po raz drugi przejazd przez rondo przy DK 3. To samo, przy którym był pierwszy problem nawigacyjny na BBT 2012. Tym razem opuszczone w kierunku czysto południowym. W Ostromicach wyjazd na krajówkę, opuszczoną tylko dwa razy. W Przybiernowie na kilka minut oraz przed Goleniowem, by odbić w kierunku kilku gmin na wschód od tego miejsca. Około 17:30 miasto przejechane zostało ulicą Szkolną na DW 113. Przy okazji skontaktowanie się z 4gotten z forum.


DW 107. Wjazd do Kamienia Pomorskiego przy Osiedlu Miejskim. Za drogą tereny Grabowa. Widok ku SSE


Goleniów. Szkolna. SP 8 i Gimnazjum 4. Widok ku NNE


Maszewo. Skrzyżowania Sienkiewicza i Wojska Polskiego. Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej. Widok ku NW

Najgorsza pogoda przeminęła i zaczęło się rozpogadzać. Znacznie zwiększyła się prędkość. Maszewo przemierzone przez centrum, gdzie droga była miejscami brukowana. Do Goleniowa teren był przeważnie dość płaski, jednak w tym regionie pojawiły się większe różnice wysokości. Przede wszystkim w okolicy jezior. Już po zachodzie słońca wjazd do Stargardu Szczecińskiego. Objazd starego miasta, otoczonego parkiem i rzeczkami. Skręt w DW 106. W pobliżu torów trwał jakiś remont. Wjazd na chodnik i skręt w ulicę Armii Krajowej. Było trzeba się jeszcze trochę cofnąć i już dotarło się do 4gotten, gdzie można było ogrzać się i odpocząć po wyziębiającym dniu.


DW 106. Granica gmin Maszewo i Stara Dąbrowa. Widok ku SW


NE skraj Stargardu Szczecińskiego. DW 106. Szosa Maszewska 21. Po lewej kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Świata. Widok ku SW


NE skraj Stargardu Szczecińskiego. DW 106. Szosa Maszewska 21. Widok ku NW

Zaliczone gminy

- Trzebiatów
- Karnice
- Rewal
- Świerzno
- Kamień Pomorskie
- Dziwnów
- Przybiernów
- Stepnica
- Goleniów
- Maszewo
- Stara Dąbrowa
- Stargard Szczeciński (W+M)
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 166.55 km (0.50 km teren), czas: 09:15 h, avg:18.01 km/h, prędkość maks: 36.08 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie X - Nad Morzem

Niedziela, 8 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze

Szybka pobudka. Gnał niepokój, więc zwinięcie było szybkie, jak też powrót na drogę. Stojąc na poboczu, przekąszając co nieco, można było obserwować, jak w pole jechał kombajn. Zaczynał zbiór kukurydzy tam, gdzie w nocy stał namiot. Dokładnie tam... Brrr...

W oddali widać było zabudowania Koszalina, jednak minęło trochę czasu, nim tam się dojechało. Z wolna do Manowa. Poszukiwana była najkrótsza trasa do Sianowa, w czym pomagały przydrożne mapy.  Łatwo dojechało mi się do Wyszeborza, gdzie stał pałac z XIX wieku, który był dobrze widoczny z drogi. Droga na północ poprowadzona była po betonowych płytach w pagórkowatym terenie. Niezbyt przyjemy. Skończyły się za Polickiem, gdzie w miarę spokojnie można było jechać szutrem przez las. Mimo wszystko, w moim odczuciu jazda tą drogą była dość terenowa.


Mierzym E. W tle Koszalin SE. Po lewej wał morenowy Góra Chełmska. Widok ku NNW


Mierzym E. Ciągnik zmierzający do pracy na terenie ex-noclegu. W tle wał morenowy Góra Chełmska. Widok ku N


Wyszebórz. Państwowy Ośrodek Hodowli Zarodowej, czy raczej ruiny dawnego PGR. Widok ku W


Wyszebórz. Pałac z XIX w. Widok ku W

Na wojewódzkiej skręt w lewo, ale po kilkuset metrach nawrót. Kilometr dalej czekał mnie właściwy skręt na północ. Przyjemną trasą przez Węgorzewo Koszalińskie dojazd do Sianowa, gdzie nie upłynęło nawet 5 minut. Wjazd do Koszalina wojewódzką prowadziła przez las. Droga niemiłosiernie pięła się w górę, a mi się ledwo co udawało jechać. W mieście sporo ścieżek. Trochę kręcenia się po rynku. Przejazd całą ulicę KENu i wyjazd na DK 11 poprzez ulicę Drzymały. Nie było dobrej formy, więc potulnie trzeba było się trzymać ścieżek.


Wjazd do Sianowa (przysiółek Sianówek) od strony Węgorzewa Koszalińskiego. Widok ku E


Koszalin. Ścieżka rowerowa przy Gdańskiej (DK 6). Widok ku SW


Koszalin. Rzeźba "Płomienne Ptaki – tym, którzy walczyli o wolność tych ziem”, stworzona przez W. Hasiora w 1978-80. Widok ku NWW


Koszalin. Katedra pw. Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SW

Tuż przed 11 dojazd do Mielna. Przemierzenie Alei Róż, z wolna jadąc po łące przed blokiem przy Kwiatowej i mostkiem ulicy Łąkowej. Wyjazd na asfalt ulicy Chrobrego, odkąd zaczynało się turystyczne życie (stragany itp.). Ulicą Olafa Białego dojazd nad morze. Przejazd promenadą do ul. 1 Maja, ale trzeba się było cofnąć kilka metrów (schody). Zjazd w ulicę Nadbrzeżną i ulicą Kościuszki dojazd do Chrobrego. Zachciało mi się zjeść coś ciepłego, ale zagadnął mnie lokalny rowerzysta i w efekcie powiodło mnie za nim przez leśną drogą przez Chłopy do Sarbinowa, na chwilę tylko się zatrzymując przy pomniku 16tego południka.


Mielno. Ścieżka przy Chrobrego w pobliżu Orła Białego. Jezioro Jamno. W tle w centrum wał morenowy Góra Chełmska. Widok ku SEE


Mielno. Ścieżka przy Chrobrego w pobliżu Orła Białego. Jezioro Jamno. W tle w centrum wał morenowy Góra Chełmska. Widok ku SEE


Mielenko NW. 16ty południk. Widok ku S

Potem dalej przed siebie, ale wciąż mając ochotę, by zjeść coś gorącego. Póki co zadowoliło mnie uszczuplaniem swoich zapasów. Do Paprotna prowadziła przyjemna, choć bardzo dziurawa, nadmorska szutrówka. Koło latarni skręt na kolejny terenowy odcinek. Ten był zarośnięty, ale przejezdny. Koło radaru wjazd na normalna szutrówkę. Gdzieś koło Pleśnej pojawił się asfalt i ponownie dało się zauważyć turystów, choć w niewielkich ilościach. W Wieniotowie można było zobaczyć jedną z armat morskich z BAS 31. Na więcej nie chciało mi się trwonić czasu.


Gąski E. Fatimska w pobliżu granicy z Sarbinowem. Widok ku W


Latarnia Morska w Gąskach. Widok ku NNW


Most graniczny między Łasinem Koszalińskim (po lewej) i Pleśną (po prawej). Ujście Czerwonej do Bałtyku. Widok ku NNW


Ustronie Morskie E (Wieniotowo). Stanowisko ogniowe SO: 1. Widok ku S

Wjazd do Ustronia Morskiego. Ulicą Wolności zjazd na promenadę. Jej 300metrowy odcinek od Bałtyckiej był w remoncie, więc tyle przejazd ulicą, by chwilę potem znów jechać wzdłuż morza. Trasa te nie była odstępowana, aż do Kołobrzegu. Kilka razy zjazd tylko bliżej morza, ale nie było najmniejszej ochoty, by robić to za każdym razem, gdy się nadarzała okazja. W Kołobrzegu dojazd do molo, ale nie wjeżdżając na nie. Aleją Nadmorską powrót do ulicy Waszyngtona. Przecięcie parku na Placu 18 Marca. Koło ratusza skręt w Giełdową i Walki Młodych. Wyjazd na męczącą DW 163, z radością porzucając ją w Niekaninie na rzecz lokalnej asfaltowej drogi. Głód i wymęczenie. Kurs na południe. Jazda nad morzem, choć ciekawa, wymęczyła mnie psychicznie. Dużo ludzi i długi, jednostajny odcinek.


Ustronie Morskie. Taras widokowy między Wolności i Kościuszki. Widok ku W


Ustronie Morskie. Taras widokowy między Wolności i Kościuszki. Widok ku N


Kołobrzeg E (Lubostronie). Solne Bagno. Widok ku S


Kołobrzeg E (Lubostronie). Ścieżka pomiędzy morzem i Solnym Bagnem. Widok ku SWW


Kołobrzeg. Plaża wzdłuż Sułkowskiego. Widok ku W


Molo w Kołobrzegu. Widok ku N


Bulwar Szymańskiego. Molo w Kołobrzeg. Widok ku NNW


Kołobrzeg. Plac 18 Marca. Widok ku SSE


Kołobrzeg. Ratusz. Widok ku NNE

Niebo powoli zaczęło zasnuwać się warstwami chmur, co nie zwiastowało nic przyjemnego. Skręt w Pustarach w kierunku bardziej zachodnim. Szybki zjazd w dolinę rzeki Parsęta, gdy w jej trakcie użądlił mnie bliżej nieokreślony owad. Niesamowicie poirytował mnie dojazd do Ząbrowa, po drugiej stronie rzeki, gdzie przesiedziało się kilkanaście minut, jednym okiem obserwując sporą grupkę na rowerach. Może i bym zagadał, gdybym nie miał problemu z użądleniem na głowie. Z wolna przejazd do Charzyna, gdzie przyszła pora na przerwę na loda. Po 17 przejazd przez Siemyśl, a kilkanaście minut później przez Gorawino. Jechało się wolno, z niewielkim zapasem sił. Każdy obrót był bardzo męczący. O 19:30 w końcu dojazd do Gryfic. Przejazd łamańcem ulic Nadrzeczną, Leśną i alejką przy gimnazjum, która była przedłużeniem ulicy Jasnej. Wyjazd DW 109 na północ, a nocleg udało się znaleźć 4-5 kilometrów dalej.


Granica gmin Dygowo i Gościno między wsiami Pustary i Ząbrowo. Rzeka Parsęta. Widok ku NNW


UG Siemyśl. Widok ku SEE


Wjazd do Grądu od strony Starnina. Widok ku W


UG Brojce. DW 105. Widok ku SWW


DW 105. Wjazd do Gryfic. Widok ku SW


Gryfice. Brama Kamienna. Widok ku N

Zaliczone gminy

- Manowo
- Sianów
- Koszalin
- Będzino
- Mielino
- Ustronie Morskie
- Kołobrzeg (M+W)
- Dygowo
- Gościno
- Siemyśl
- Rymań
- Brojce
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 158.62 km (16.00 km teren), czas: 10:12 h, avg:15.55 km/h, prędkość maks: 45.79 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie IX - Pod Koszalin

Sobota, 7 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze

Przyjemny i pogodny poranek. Dzień długi z większym naciskiem na poznawanie większych miejscowości, poprzez krążenie i oglądanie ich punktów charakterystycznych. Pomiędzy nimi raczej dłuższe okresy bez skupiania się na krajobrazie, który nie rzucał się w oczy, jak w okolicach Słupska. Z tego powodu rzadko wyciągało się aparat i bardziej skupiało na czystej jeździe.

Niespieszne pożegnanie z miejscem noclegu, rozmyślając nad tym, gdzie dokładnie jestem, gdyż po wczorajszej jeździe ciężko było coś wywnioskować z mapy. Szutrówką wjazd na kocie łby, ale już we wsi Przytoń leżał asfalt. Na pobliskim skrzyżowaniu ku wsi Tenczyn przystanięcie i zajadanie się kilkoma jabłkami. Okolica była przyjemna. Wąziutka droga wyprowadziła mnie na wojewódzką w Rydzewie. Za wsią Łabędzie przerwa, by chwile odpocząć i coś zjeść. Po 10:20 wjazd do Świdwina. Była ochota kupić coś do przekąszenia, ale ostatecznie mi przeszło. Z ulicy Połczyńskiej odbicie ku rozległemu, otwartemu terenowi, będącemu połączeniu parkingu, parku i kilku zabytków w jego otoczeniu. Dojazd do zamku, skąd odjazd ulicą Łączną i Słowiańską. Miasto opuszczone DW 162, która niesamowicie mi się dłużyła. Dojazd do granicy gmin. Wyjazd za pierwsze zabudowania Ciechnowa i nawrót do wcześniejszego skrętu. Przez Biały Bór dojazd do Bystrzynki.


Przytoń. Widok ku SW


DW 162 po S stronie wsi Łabędzie. Jezioro Gągnowo. Widok ku SW


DW 162. Granica gmin Drawsko Pomorskie i Brzeźno. Pola Kolonii Łabędzie w dolinie Starej Regi. Widok ku E


Świdwin. Kościół pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Widok ku S


Świdwin. "Poległym - pomordowanym żołnierzom i ofiarom faszyzmu i stalinizmu". W centrum Brana Kamienna. Widok ku NNE


Świdwin. Zamek Joannitów. Widok ku W


Świdwin. Brama Kamienna. Widok ku NNE


Krosino. DW 162. Zrujnowany PGR. Widok ku NNE


Krosino. DW 162. Kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Widok ku NNW


DW 162. Granica gmin Świdwin (po lewej) i Sławoborze (po prawej). Widok ku NWW


Rogalino W. Widok ku NEE

Kurs na wschód. Poruszało mi się szybko, ale kilkukrotnie trzeba było przystawać na rozstajach. Przez Lipie i Jezierzyce dojazd do wojewódzkiej, którą wnet przejechało się do Połczyna-Zdroju. Grunwaldzką dojazd do Rynku, gdzie zrobiło się wielkie zakupy wody, całkowicie uzupełniając jej liche zapasy i na ławce przysiadając w ramach krótkiej przerwy. Starówka opuszczona ulicą 5 Marca, na główną trasę wydostając się chodnikiem przy jakimś domu. Mijało się browar i pojechało ociężałym rowerem na wschód. Za Ogartowem odbicie w DW 167 w kierunku północnym. Długie przestrzenie leśne. Na niej dwie przerwy, nim o 15:40 wjazd do Tychowa. Dojazd do Ogrodowej wjazd w nią i przedostanie przez cmentarz z powrotem do głównej trasy przez miejscowość. Chwila tylko minęła mi przy wielkim głazie narzutowym, który w jakiś sposób robił wrażenie, choć wydawało mi się, że będzie większy. Cofnięcie o 1 kilometr w kierunku SW, po drodze wstępując do piekarni, z której unosił się cudowny zapach pieczywa. Po tym zakupie nie było już wiele przestrzeni w sakwach. Nazajutrz,  w niedzielę, nie trzeba się już było nigdzie zatrzymywać.


Połczyn-Zdrój. Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku N


Połczyn-Zdrój. 5 Marca 21. Kamienica z XIX w. Widok ku NNE


Połczyn-Zdrój. Skrzyżowanie DW 163 i 172. Widok ku W


Połczyn-Zdrój. Skrzyżowanie DW 163 i 172. Widok ku NNE


Tychowo. Narzutowy głaz Trygław. Widok ku S

Długi odcinek leśny do Białogardu. W mieście o 17 i wraz z sąsiednim Karlinem, kręcenie po nim zajęło mi godzinę. Chwilę poszwendania przy rynkach w okolicy kościołów. Białogard opuszczony, korzystając z pętli przy ulicy Drzymały. W Karlinie przejazd ulicami Wigury i część Szymanowskiego. Przy skrzyżowaniu z trasą do Kołobrzegu przerwa i przydrożny posiłek na stojąco. W międzyczasie drogą przejechał sznur aut weselnych. Podróż krajówką bardzo szybka, jedyna dłuższa przerwa w Nosowie, by przyjrzeć się ruinom Zajazdu Zagłoba. W Biesiekierzu przystanięcie przy tablicy informacyjnej, ale wnet lepiej było się zmyć, gdy starszy jegomość, po trawniku zaczął zmierzać w moim kierunku. Nie było ochoty na pogawędki.


Białogard. Piłsudskiego. Po lewej Brama Wysoka, po prawej kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku NW


Białogard. Brama Wysoka. Widok ku SEE


Białogard. Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny, Widok ku N


Białogard. Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny, Widok ku SE


Białogard. Plac Wolności. Widok ku S


Białogard. Plac Wolności. Ratusz z XIX w. Widok ku NNW


Białogard. Zrujnowany młyn wodny na Leśnicy. Widok ku NNE


Karlino. Kościół pw. św. Michała Archanioła. Po lewej ratusz. Widok ku NW


Karlino. Rzeźba na Placu JPII. Widok ku NE


DK 6. Nosowo


DK 6. Nosowo. Opuszczony Zajazd Hubertus. Widok ku SW


Biesiekierz. Pomnik Ziemniaka. Po lewej kościół pw. św. Chrystusa Króla. Widok ku W

Był niski zasób sił, wiec przemieszczanie odbywało się po chodniku. Skręt na Kotłowo. W Laskach Koszalińskich przyodzianie się do jazdy wieczornej. Siedząc na ziemi, trwało rozkoszowanie możliwością odpoczynku, tym bardziej, że nogi mnie bolały tak, jak już dawno się nie zdarzało. Dalsza jazda odbyła się już po zachodzie. Jadąc do Jarzyc, towarzyszył mi smród pobliskiej oczyszczalni ścieków. Jazda do Świeszyna była z kolei czystą przyjemnością. Nocleg po 21 na polu za Mierzymem.

Zaliczone gminy

- Brzeżno
- Świdwin (W+M)
- Sławoborze
- Rąbino
- Połczyn Zdrój
- Tychowo
- Białogard (W+M)
- Karlino
- Biesiekierz
- Świeszyno
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 168.12 km (1.00 km teren), czas: 09:07 h, avg:18.44 km/h, prędkość maks: 48.74 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie VIII - Przez Czaplinek

Piątek, 6 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze

W połowie pakowania bagażu do sakw doskwierał lekki lęk. Wydawało się, że ktoś zbliżał się dróżką, która prowadziła w moją stronę, lecz sama w sobie zmierzała między pola i lasy, bez konkretnych miejsc. Lepiej było nie ryzykować i czym prędzej się uwinąć się, a potem zamiast zmierzać naprzeciw owej osoby i wydostać się na asfalt, poniosło  mnie polną drogą w dół.

W sumie zjechało się o ponad 10 metrów wysokości w dół, a dróżka była coraz słabiej widoczna. W cieniu wciąż zalegała rosa, więc buty mi trochę zmokły. Były to okolice jeziora Białynia, skąd trwało szukanie drogi powrotnej, innej niż dotychczasowa. Przemierzony został spory fragment lasu, spacer przez ściernisko i dojście do jakiejś ścieżynki. Tą na zachód (a powinno się na wschód), przemaszerowując wzdłuż skraju lasu, ale w połowie mnie to zniecierpliwiło, przechodząc przez pole jak najkrótszą drogą do dróżki, którą udało mi się wypatrzyć na południe od swojej pozycji. Jakby tego było mało, nie pojechało się nią, tylko wykorzystując trasę powstałą na polu dzięki wykorzystaniu maszyn rolniczych. W czasie tej wędrówki przy okazji znikło lekkie śniadanie. Na całej zabawie straciło się 1-1,5 godziny.


Miłocice NE. Pola nad jeziorami Szydło i Białynia. Widok ku NEE


Miłocice NE. Pola w pobliżu centrum miejscowości. Widok ku N

Wyjazd na krajówkę. O 10 udało się dotrzeć do Białego Boru, gdzie bardzo mocno chciało mi się zajrzeć do tamtejszych pozostałości budynków wojennych. Nic z tego nie wyszło - trasa sama się nie zrobi. Długo, lecz z przerwami jechało mi się do Bobolic. Praktycznie jeden długi las, sporo jak na te strony aut. Bliżej Bobolic widać było więcej krajobrazu, gdzie charakterystyczne były kępki krzaków i pojedyncze drzewa wśród pól/łąk.


Bały Bór. Tamka. Jezioro Białoborskie. Widok ku NNW


Porost W. Staw przy DK 25. W tle jezioro Chlewo. Widok ku NEE


DK 25. Dolina rzeki Chociel. Bobolice SE. Komin zrujnowanych zakładów włókienniczych. Widok ku NWW

Same Bobolice tylko mi mignęły, gdy znów udało się znaleźć na rozległych, tym razem prawie bezleśnych pustkowiach wiodących na południe. W Grzmiącej przypadkiem pomyliła mi się trasę. Przejazd za tory ulicy Kolejowej, ale tam udało się zdać sobie sprawę, że wiatr nie wije tak jak powinien. Zweryfikowanie podejrzenia z mapą i trzeba było cofnąć się do centrum miejscowości. Zamiast wracać tą samą drogą, nastąpił przejazd po betonowych płytach ulicy Spółdzielczej. Jakimś pocieszeniem mogło być, że rowerem jechał i męczył się tam ktoś jeszcze. Za miejscowością chwila odpoczynku przed zamkniętym wysypiskiem, a w pobliżu słychać było prace związane z wycinką drzew.


DW 171. Granica gmin Bobolice i Grzmiąca. Widok ku SWW

W Barwicach krótkie zakupy (w tym dwa lody). Za wsią Polne przerwa na łące, by trochę się rozprostować. O 16 już w Czaplinku. Na rynek wjazd stromą drogą zza kościoła. Przejazd przez rozległe rondo i miasteczko opuszczone zostało DW 177. Za Pławnem zaczął się las, przez który chciało mi się pojechać na skróty. Przez długi czas jechało się porządną szutrówką, jakiej często brakuje w lasach. W zasadzie trasą na skróty przejechałoby się bez problemu, ale w pewnym momencie dojeżdżało się do wspaniałej, wąskiej asfaltowej drogi, a przede mną jeszcze było do wyboru, by wjechać w drogę, która wyglądała na zarośniętą. Pojechało się tą łatwiejszą dróżką...


Barwice. DW 171. Plac Wolności w remoncie. Kościół pw. św. Stefana. Widok ku NEE


DW 171. Na horyzoncie las ponad wsią Lubostronie. Widok na Barwice ku NNW


Sikory. DW 171. Jezioro Sikory. Widok ku NNW


Sikory. DW 171. Kościół pw. św. Stanisława Biskupa Męczennika. Widok ku SSE


Kołomąt S przed Czaplinkiem. DW 171. Jezioro Drawsko. Widok ku SW


Czaplinek S. DW 177 między ogródkami działkowymi i linią kolejową. Widok ku SE

W skrócie - przejechało się jeszcze 15, zamiast 6 kilometrów. Niedużo, ale i tak cios w psychikę znaczny, tym bardziej że jadąc główną trasą, ale bez skrótu, jechałoby się o kolejne 3 kilometry mniej. Przynajmniej udało się poznać bardzo przyjemną opcję jazdy w tamtejszych lasach. Jakoś dojechało się do Wierzchowa. Było późne popołudnie i coraz mniej czasu do zachodu. W lasie przed Złocieńcem czuć było lekki chłód, a do samego miasteczka droga wiodła niemal cały czas w dół. Przejazd przez nie bez zbędnych przerw i wnet znów przyszło mi zniknąć w lesie, wjeżdżając tam z ulicy Gronowskiej. Prowadziła przez niego asfaltowa dróżka, lecz raz z niej przyszło mi zjechać, ścinając gruntówką z wystającymi korzeniami. W Gronowie za lasem znajdowała się hodowla danieli, toteż dane mi było ujrzeć całkiem spore ich stadko. No i zapach, z grubsza przypominający okolice przesycone hodowlami koni. W samej wsi droga brukowana i umęczona. Z niejaką radością udało się dostać do Ostrowic, gdyż nie było pewności czy mi się to uda jeszcze tego dnia.


Wierzchowo. Kościół pw. św. Wojciecha. Widok ku NNW


Wjazd do Złocieńca od strony Wierzchowa. Widok ku N


UMiG Złocieniec. Po prawej kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SW


Pola Gronowa SE. Widok ku NNW


Gronowo. Hodowla danieli. Widok ku S


Wieczorny przejazd przez bruk w Gronowie. Widok ku NWW


Wjazd do Ostrowic ze wsi Gronowo. Widok ku N

Dalej wojewódzką i zjazd we wsi Borne. Zjazd nad jezioro Kiełpińskie, gdzie trafiło się w ślepą uliczkę, prowadzącą do jakiegoś zakładu, jak mi się wydawało. Wycofanie do poprzedniego skrzyżowanie i padło na kolejną odnogę.gruntową drogą o zmiennej wysokości. Przejazd w pobliżu jeziora Niecino. Wyjazd na bardziej przejrzysty i wyżej położony teren, tam rozkładając się z namiotem. Był to chyba najprzyjemniejszy nocleg. Nim zaś przyszło położyć się spać, udało mi się jeszcze nasycić wieczorową porą i zapachami powietrza w okolicy.


Zachód słońca między wsią Borne i Przytoń. Widok ku W

Zaliczone gminy

- Biały Bór
- Bobolice
- Grzmiąca
- Barwice
- Czaplinek
- Wierzchowo
- Złocieniec
- Ostrowice
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 155.08 km (12.00 km teren), czas: 09:26 h, avg:16.44 km/h, prędkość maks: 49.61 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie VII - Do Miastka

Czwartek, 5 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze

Kolejny poranek we mgle, choć od morza dzieliła mnie już całkiem spora odległość. Zwinięcie w kilkanaście minut i dojazd do asfaltu. Od razu na zachód. Od samego ranka czuć było, że będzie to najprzyjemniejszy dzień tej podróży. Z lewej mijało się jezioro Małe Zmarłe, a wkrótce potem mgła się rozwiała. Spokojny dojazd do Brus przez Lubnię. Tuż za Wielkimi Chełmami podjadanie nieco przydrożnych mirabelek. Może nie było to konieczne, ale z pewnością przyjemne. Kilka kilometrów dalej wjazd do wsi Swornegacie, gdzie przyszła pora, aby zrobić solidne zakupy i sporą ich część zjeść na miejscu. w tym celu wędrując na ławkę nad jeziorem, gdzie można było rozkoszować się otoczeniem i po prostu odpoczywaniem.


Wiele NW. Mglisty poranek na skraju lasu. Widok ku E


Wiele NW. Mglisty poranek na skraju lasu. Widok ku SSE


Wjazd do miasta Brusy. DW 235. Widok ku SSW


Przekąska w Wielkich Chełmach


Drzewicz. DW 236. Jezioro Łąckie. Widok ku NNW


Wjazd do wsi Swornegacie. Widok ku W


Swornegacie. Jezioro Karsińskie. Widok ku S


Swornegacie. Jezioro Karsińskie. Widok ku S

Tak minęła prawie godzina. Z wolna przemieszczanie do Sąpolna, gdzie skręt na północ. W Nowej Wsi skończył się asfalt lecz pod kołami chrzęścił całkiem przyjemny szuter. We wsi Lipczynek (rozstaje dróg) przeszedł w równie przyjemny asfalt. Przemieszczanie na północ do Brzeźna Szlacheckiego, a okolica była wręcz wymarzona do jazdy w taką pogodę. Przejazd na północ od jeziora Wiejskiego i na wschód od niewielkiego jeziora sporego we wsi Ciemne. Terenie lekko pagórkowaty o przyjemnej morfologii. Przez krótki czas do Tuchomia jechało się krajówką, skąd odbijało na Borzytuchom. Tu już doskwierać zaczynało zmęczenie i mało było przez mnie rejestrowane z otoczenia.


Chociński Młyn. DW 236. Ruiny zabytkowego młyna na rzece Chocinka. Widok ku E


Chociński Młyn. DW 236. Dom o W stronie rzeki. Widok ku SEE


Konarzyny. Kościół pw. śś. Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku NE


Lipczynek. Główne skrzyżowanie. Widok ku NWW


Żołna S. Widok ku NNW


Brzeźno Szlacheckie S. Przydrożny cmentarz poniemiecki. Widok ku E


Brzeźno Szlacheckie. Po lewej kościół pw. św. Katarzyny. Widok ku N


Brzeźno Szlacheckie. Kościół pw. św. Katarzyny. Widok ku N


Brzeźno Szlacheckie N. Jeziora Brzezinek Mały i Duży (za przesmykiem). Widok ku NWW


Łąkie-Wybudowania. Jezioro Wiejskie. Widok ku SEE


Łąkie N. Droga do Trzebiatkowej. Widok ku N


Wjazd do Trzebiatkowej od strony wsi Łąkie. Widok ku N


Trzebiatkowa. Kościół pw. św. Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku E


Tuchomie. DK 20. Kościół pw. św. Michała Archanioła. Widok ku NNE


Chotkowo N. Niewielki oczko przy drodze do Struszewa. Widok ku NW


Struszewo. Widok na Borzytuchom ku NNE

Pagórkowatym lasem doprowadził do Kołczygłów, a tam skręt w lokalną i polną drogę przez Kołczygłówki do Poborowa. Bardzo spokojną trasą do Trzebielina, gdzie wyjazd na DK 21. Długa prosta przez lasy, przy prawie żadnych zabudowaniach, aż do Miastka. Zjazd na ulicę Dworcową i Grunwaldzką. Miasto opuszczone solidnym, jak na tą porę i zmęczenie, podjazdem. Wiele też się nie ujechało. Przenocowanie przed Miłocicami, tuż po zachodzi słońca.


Kolczygłowy. Wjazd DW 209 z Barnowa. Widok ku NW


UG Trzebielino. Widok ku NEE


Miastko. Kościół pw. Najświętszej Marii Panny Wspomożenia Wiernych. Widok ku NNE


Miastko. DK20. Po prawej zabytkowa, wodociągowa wieża ciśnień. Widok ku NW

Zaliczone gminy

- Brusy
- Konarzyny
- Przechlewo
- Koczała
- Lipnica
- Tuchomie
- Borzytuchom
- Kołczygłowy
- Trzebielino
- Miastko
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 164.11 km (8.00 km teren), czas: 09:21 h, avg:17.55 km/h, prędkość maks: 46.69 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)