Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12598 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Gminy

Dystans całkowity:45977.93 km (w terenie 2354.60 km; 5.12%)
Czas w ruchu:2845:42
Średnia prędkość:16.16 km/h
Maksymalna prędkość:75.46 km/h
Suma kalorii:26058 kcal
Liczba aktywności:319
Średnio na aktywność:144.13 km i 8h 55m
Więcej statystyk

Południowopolskie IX - Koniec trasy

Czwartek, 16 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie

Dzień wstał chłodny i pochmurny, lecz na szczęście nie padało. Start przed ósmą. Po godzinie prawie ciągłego zjazdu dotarło się Opatowa. Naszła myśl, że warto (raz jeszcze) przejechać po rynku. Trochę kombinując, został opuszczony ul. Lubelską. Z miasta wyjechało się Graniczną, z braku sił prowadząc rowery w górę. Potem odpoczywanie, po którym można było ruszać dalej. Teren był bardzo pofalowany. Niewielkimi, lokalnymi drogami jechało się nam szybko. Przed 11 wjazd do Ćmielowa od strony Jastkowa. Tam na DW 755 i kurs na wschód. Po pół godzinie przejazd przez Ożarów, a w Zawadzie ponownie wjazd na DK 74. W celu odwiedzenia dodatkowej gminy, skręt przez Maruszów do wsi Linów. Tam na DW 777 i powrót do krajówki.


DK 74. Po lewej Nieskurzów Stary. W tle Pasmo Jeleniowskie. Widok ku NEE


Opatów. Na rynku. Widok ku NNE


UMiG Opatów. Widok ku E


Buszkowice. Widok ku NW


Buszkowice. Widok ku NNE


Buszkowice E. Ku pamięci zamordowanym członkom Batalionów Chłopskich w IIWŚ. Widok ku SSE


Droga między Buszkowicami i Jastkowem. Widok ku NNE


Wjazd do Ćmielowa. Widok ku NNE


Drygulec. DW 755. Pamięci poległych IIWŚ w 25 rocznicę PRL. Widok ku NEE


DW 755 między Drygulcem i Ożarowem. Widok ku S


Ożarów. Kościół pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Widok ku NEE


Maruszów 16. Widok ku SE


Maruszów 16. Widok ku W

O 13 udało się osiągnąć most w Annopolu. Bardzo przypominało mi o okolice Wyszogrodu, choć sam most był starszy i węższy. Na całej jego długości stał korek z powodu niewielkiego remontu, lecz nam spokojnie udało się go ominąć po chodniku. Po drugiej stornie czekał nas solidny podjazd, tak iż trzeba było trochę odpocząć. Za miasteczkiem zjazd z krajówki w przyjemną i sielską trasę przez Rachnów. Mijało się się z kilkoma rowerzystami jadącymi z naprzeciwka. O 14 oczy nasze przykuło Sanktuarium Matki Bożej Księżomierskiej. Co prawda nic okazałego, ale wypadła nam tam półgodzinna przerwa. Leżąc na ziemi, czując jak rozciągają się i odpoczywają wszystkie mięśnie na plecach. Potem zjazd do samego Księżomierza, gdzie nastała przerwa na niewielkie zakupy.


Most DK 74 na Wiśle. W tle Annopol. W centrum kościół pw. śś. Joachima i Anny. Widok ku E


Most DK 74 na Wiśle. Widok ku NNW


Most DK 74 na Wiśle. Widok ku W


Most DK 74 na Wiśle. W centrum Opoczka Mała. Widok ku SE


Sucha Wólka. Widok ku NEE


Dzierzkowice. Widok ku SE

Przed 16 przejazd przez Dzierzkowice, położone w dolinie Wyżnianki, z dwóch stron otoczony lasami. Za drugiem, większym zbiorowiskiem leśnym, po lewej stronie widać było dróżkę z mnóstwem rzeźb i niewielkim budyneczkiem na jej końcu. Skojarzyło nam się to ze światem Tolkiena i mistycznymi miejscami z książek fantasy. Zjechało się tam i poświęcając chwilę czasu na obejście tego miejsca. Było to zaś nic innego, jak Sanktuarium pw. św. Otylii, patronki następnej miejscowości, jaką był Urzędów (druga tam moja wizyta, lecz w innym kierunku jazdy). O 16:30 przejazd przez Urzędów. Kolejną godzinę zajęło nam dotarcie do Wilkołazu. Na tym odcinku słońce wyszło zza chmur, a niebo się wyklarowało. Nastała pora dni gorących i skwierczących. Podróż zakończyła się o 18:30, przejeżdżając przez Marianówkę koło szkoły.


Urzędów SW. Sanktuarium pw. św. Otylii. Widok ku E


Urzędów SW. Aleja Świętych. Widok ku NNW


Urzędów. W centrum kościół pw. św. Mikołaja. Widok ku SE


Urzędów przy Rynku


Wilkołaz Pierwszy. Wiadukt kolejowy linii nr 68 Lublin – Przeworsk ponad DK 19. Widok ku SSW


DK 19. Wilkołaz Pierwszy. Widok ku NNE


Po lewej Obroki, po prawej Wilkołaz Pierwszy. Przejazd przez linię kolejową nr 68 Lublin – Przeworsk. Widok ku SEE


Obroki. Widok ku NWW


Obroki. Widok ku NNE

Zaliczone gminy

- Ćmielów
- Wojciechowice
- Ożarów
- Zawichost
- Annopol
- Gościeradów
- Dzierzkowice
Rower:Zielony Dane wycieczki: 112.13 km (1.00 km teren), czas: 07:50 h, avg:14.31 km/h, prędkość maks: 52.42 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie VIII - Świętokrzyskie

Środa, 15 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie

Start o 9:30. Namiot opuszczony z trudem i wielką niechęcią. Padało. Wyczekiwało się na odpowiedni moment, lecz niewiele to dało. Mokło się tak do godziny 15-16, gdy to udało się dotrzeć do Kielc. Nim tak się stało, przejechało się remontowaną trasą od Włoszczowej do Łopuszna, z jedną tylko przerwą na przystanku za Krasocinem. Przerwa o 13 na pizzę, by choć trochę przeschnąć i się ogrzać. Przerwa ta trwała prawie godzinę, a w dłoniach pobudzało się krążenie.


Deszczowy poranek między Dankowem Małym i Dużym. W tle linia drzew wzdłuż DW 785.  Widok ku NE


Danków Mały. Widok ku N


Między Krasocinem i Jakubowem. DW 786 w remoncie. W tle las na granicy powiatów. Widok ku NE


Łopuszno. Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok ku NE

Z Łopuszna na wschód. W Strawczynie mijało się miejsce, gdzie dawniej stał dom rodzinny Stefana Żeromskiego. Teraz stała tam drewniana ściana z tablicami informacyjnymi. W Miedzianej Górze wyjazd na DK 74. Spokojnie zjechało się do Kielc. Przez miasto przejazd ścieżkami i chodnikami trzymając się krajówki. W Cedzynie wyjazd na nią samą, gdyż skończył się odcinek wzdłuż trasy szybkiego ruchu.


Snochowice. DW 786. Widok ku NEE


Strawczyn. DW 748. Miejsce, gdzie stał dom rodzinny Żeromskiego. Widok ku SE


DK 74. Skrzyżowanie z Hubalczyków. W tle dzielnica Szydłówek. Widok ku SEE


Przy S74. Domaszowice. Po prawej Telegraf (408 m n.p.m.). Widok ku SSW


Przy S74 między Domaszowicami i Cedzyną. Widok ku NNW

Dalsza podróż była przyjemna w dwójnasób. Przestało padać oraz jechało się w urokliwym rejonie Gór Świętokrzyskich. Wspominane były przez mnie miejsca, w których przecinane był stare szlaki. Pogoda zmieniała się nie do poznania. Jasno, słonecznie. Choć nadal były jeszcze chmury na niebie, to żadna nie była deszczowa. O 19 szybki zjazd do Łagowa, lecz wyjazd z niego po podjeździe zajął kwadrans. Nocleg udało się znaleźć godzinę później, w polach za Piórkowem.


Radlin. DK 74. Widok ku E


DK 74 między Górnem i Wolą Jachową. Pasmo Łysogór. Widok ku NE


DK 74 między Wolą Jachową i Skorzeczycami. W tle Łysica (614 m n.p.m.). Widok ku NNE


DK 74 między Lechowem i Lechówkiem. W centrum Pasmo Bielińskie. Po prawej Łysa Góra (594 m n.p.m.). Widok ku N


DK 74 między Złotą Wodą i Łagowem. Widok ku SSE


DK 74 między Złotą Wodą i Łagowem. Widok ku E


DK 74 między Złotą Wodą i Łagowem. Widok ku E


Wyjazd z Łagowa. DK 74. Widok ku SWW


DK 74 między Łagowem i Piotrowem Zagościńcem. W tle Łysa Góra (594 m n.p.m.). Widok ku NW


DK 74 między Łagowem i Piotrowem Zagościńcem. Widok ku NE

Zaliczone gminy

- Strawczyn
- Miedziana Góra
Rower:Zielony Dane wycieczki: 108.96 km (1.00 km teren), czas: 07:47 h, avg:14.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:54.5 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie VII - Cztery województwa

Wtorek, 14 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie

Na asfalt dopiero tuż przed 9. Chłodno i pochmurno. Niebo takie, jakby miało padać. Przerwa w Starokrzepicach. O 11 w Krzepicach rzut oka na ruiny synagogi. Niedługo potem wyjazd na DK 43. Po ponad pół godzinnej jeździe skręt na północ w Opatowie. Na kolejnym skrzyżowaniu pod górkę polną dróżką. Po ominięciu elektrowni wiatrowej, ulicą Nadrzeczną do asfaltu w Wilkowiecku. Dalej wieś Mokra, miejsce jednej z pierwszych bitew IIWŚ i skręt na południe.


Kolonia Biskupska. Widok ku NEE


Pola między Radłowem i Wichrowem. Widok ku S


Wichrów E. Widok ku NE


Starokrzepice. W centrum kościół pw. Przemienienia Pańskiego. Widok ku NEE


Krzepice. Bożnica. Widok ku SSE


Krzepice. Bożnica. Widok ku SSE


Krzepice. Widok ku NE


Iwanowice. DK 43. Widok ku N


DK 43. W tle Opatów. Widok ku SE


DK 43. W tle Opatów. Widok ku E


Wiatraki między Opatowem i Wilkowieckiem. Widok ku NNE


Opatów. Widok ku NWW

O 13 przejazd przez Kłobuck. Zapowiadało się na delikatne rozjaśnienie, choć słońce udało się dostrzec dopiero przed wieczorem. Ulicą Szkolną do Kamyka, by przez Mykanów ominąć Częstochowę. Przez Borowno o 16 do Kłomnic, za którymi udało się dostrzec nisko lecący helikopter, tak jakby zbierał się do lądowania w pobliżu. Kolejny odcinek z kilkoma przerwami i jazdą rozdzielną. We wsi Gidle krótka przerwa po 17. Z naprzeciwka jechała ~7osobowa grupa rowerzystów w kamizelkach odblaskowych.


Kłobuck


Kłobuck. Kościół pw. św. Marcina i Małgorzaty. Widok ku N


Kłobuck. Szkolna 199. Widok ku N


Kamyk. Kościół pw. Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. Widok ku NEE


Kłomnice. Widok ku SE


Między Kłomnicami i Zawadą


Gidle. W tle kościół pw. Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SEE


Gidle. DW 784. Widok ku NNW


Dwór w Ciężkowicach. DW 784. Widok ku SW

Od Silnicy widać było własne cienie. Wreszcie pojawiło się słońce, choć tylko na pół godziny. Przed 21 namiot znalazł się w polach za Kurzelowem. Przejazd tego dnia był w gruncie rzeczy tranzytowy. Mało na czym było oko zawiesić, mało różnorodności i mało do zapamiętania. Smętna pogoda nie ułatwiała koncentracji.


Żytno. DW 785. Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku N


Polichno. DW 785. Widok ku E


Silniczka. Kaplica ariańska z XVII w. DW 785. Widok ku NE


Maluszyn. Most DW 785 przez Pilicę. Widok ku SSE

Zaliczone gminy

- Radłów
- Opatów
- Miedźno
- Kłobuck
- Kłomnice
Rower:Zielony Dane wycieczki: 129.96 km (3.00 km teren), czas: 08:55 h, avg:14.57 km/h, prędkość maks: 40.02 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie VI - Opolskie

Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria Pół nocne, 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie

Porządnie udało się wyspać. Start po 8. Świetna pogoda, bez ani jednej chmurki. Dobrą jazdę nieznacznie popsuł bruk w Bąkowie. Tuż przed A4 poranna przerwa i m.in zrzucenie ciepłych ubrań. Słońce doskonale radziło sobie z ogrzewaniem. Był to chyba najcieplejszy dzień na wyprawie. Przyjemną trasą przez Pępice do Brzegu. Przemieszczanie po ścieżkach rowerowych, co o mało nie skończyło się wypadkiem. Gdy przejeżdżało się nią przez ulicę JPII, jakiś kierowca zjeżdżający z ronda, zahamował z piskiem i oburzeniem w głosie. W nerwach dojechało się do kościoła, gdzie chwilę można było odsapnąć, spuszczając trochę ciśnienie z emocji, chcąc jak najszybciej opuścić to miasto, po zrażeniu zaistniałą sytuacją.


DW 401 na węźle z A4 przy granicy województw. Widok ku E


Brzeg. Chocimska 26 i 24. Widok ku NW


Brzeg. Plac Kościelny. Widok ku SWW


Brzeg. Rynek. Widok ku NNE


Brzeg. DK 39. Most na Odrze. Widok ku N

Skręt w Pisarzowicach na wschód. We wsi Kościerzyce zakupy, które skonsumowało się dalej, na przystanku we wsi Nowe Kolonie. Jedząc, obserwowało się parę jadącą na rowerach. Widziało się ich raz jeszcze, gdy po 13 dotarło się do Popielowa. Oni skierowali się zapewne na zwiedzanie, a nas poniosło na uzupełnienie zapasów picia w markecie przy Dworcowej. Za miasteczkiem skręt na przerwę do lasu, w dróżkę naprzeciw zjazdu do wsi Lubienia. Ogółem Popielów zajął nam 1,5 godziny. Mniej więcej od tamtej pory trwało przemieszczanie się w górę, choć nie było to zbyt wyraźne i zdarzały się niewielkie spadki terenu.


Kościerzyce 26A. DW 457. Widok ku NE


Kościerzyce. W centrum kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NNW


Kościerzyce 58. Widok ku NNE


Popielów (Kabachy). DW 457. Widok ku E

O 15 dojazd do Ładzina, gdzie nastąpił wjazd na DW 454. Kusiła nas dróżka na wprost przez las (skrót), ale odbijało się na południe. Przekroczyło się granicę powiatów, by następnie skręcić w lewo, po zaledwie dwóch kilometrach jazdy wojewódzką. Długo jechało się przez las, dosłowne na chwilę opuszczając go w Grabczoku. Roślinność w dużej mierze stanowiły sosny, a poszycie wskazywało na obecność dość luźnych piasków.


DW 454 w pobliżu granicy powiatów. Widok ku S


Droga z DW 454 na Murów. Widok ku NE


Grabczok. Widok ku SSE


Grabczok. Kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Widok ku NE


Grabczok przy kościele. Widok ku SEE


Grabczok. Kaplica z 1895 r. Widok ku NE

O 16:30 wjazd do Brynicy, gdzie nastała półgodzinna przerwa przy kościele. Pomimo tego, dalsza jazda była dość nużąca, dopóki nie zjechało się z krajówki do wsi Szumirad, gdzie przez kwadrans, do 19 trwał odpoczynek przy zaporze i tamtejszym stawie. Chudobę przejechało się jej boczną dróżką przez wieś, zamiast jechać całość główną szosą. Znów zachciało się rozglądać za sklepem, lecz tam były już zamknięte. Na DW 494 wyjazd przy składzie budowlanym.


Brynica. Kościół pw. św. Szczepana. Widok ku SE


DW 461. W tle Łubniany oraz kościół pw. św. Apostołów Piotra i Pawła i NNMP. Widok ku SE


Skrzyżowanie DK 45 i DW 494. Widok ku NEE


Szumirad. Rezerwat Smolnik. Spiętrzenie Bystrzyny. Widok ku E


Szumirad. Rezerwat Smolnik. Spiętrzenie Bystrzyny. Widok ku SSE


Chudoba. Kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Widok ku N


Chudoba. Widok ku E


DW 949. Pałac w Wędryni. Widok ku SSE


DW 949. Granica powiatów między Wędrynią i Łowoszowem. Widok ku E

O 20 wjazd do Olesna. Prawie pół godziny minęło przed Netto, zajmując się drobnymi, uzupełniającymi zakupami i lekkim posiłkiem. Odzianie do nocnej jazdy. Wyjazd był męczący, pod górkę. Za torami na północ i skręt na Radłów. Towarzyszyło już duże zmęczenie i senność. Trudne rozłożenie z namiotem odbyło się na skraju wyrębiska, w połowie drogi do Kolonii Biskupskiej, w sporym oddaleniu od szosy. Nocleg był niezbyt wygodny.


Olesno. DW 487. Kościół pw. Bożego Ciała. Widok ku NE

Zaliczone gminy

- Grodków
- Olszanka
- Skarbimierz
- Brzeg
- Lubsza
- Popielów
- Pokój
- Dobrzeń Wielki
- Murów
- Łubniany
- Turawa
- Lasowice Wielkie
- Olesno
Rower:Zielony Dane wycieczki: 117.91 km (2.00 km teren), czas: 09:13 h, avg:12.79 km/h, prędkość maks: 28.60 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie V - Ślęża

Niedziela, 12 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie

Wyjście z namiotu przed 8. Pół godziny trwało zbieranie się. Powrót na szosę był utrudniony z powodu błota, jakie przyczepiało się do kół utrudniając prowadzenie maszyn. Choć było pogodnie, to po niebie przetaczały się duże, nisko zawieszone chmury. O ile wychodząc z namiotu, oświetlało nas słońce, o tyle wkrótce całe niebo się zachmurzyło. Było chłodno, aż wyziębiało to uszy. Powoli trwało rozgrzewanie się podjazdem do Kiełczyna. Tuż za tą wsią zastanawiało nas chwile, w którą stronę jechać i padło, by jednak ruszyć na Ślężę.

Zjazd do wsi Wiry, gdzie przerwa na śniadanie. Było nam zimno, lecz podjazd wkrótce to zmienił. Do przełęczy Tąpadła udało mi się dotrzeć w pół godziny, choć z trudem. Kasi zajęło to 5-10 minut więcej z krótką przerwą. Oczekiwanie trwało na przystanku po lewej stronie drogi. Nie dostrzegając mnie, o mało nie zaczęła zjeżdżać asfaltem w dół. Chwilę się odpoczęło i ochłonęło przed dalszą drogą. Droga na czerwonym szlaku była przejezdna. W pewnym momencie zaczęło się bardzo stromo, ale wraz z sakwami dawało radę podjeżdżać na najniższym biegu. Potem zaczęły mi przeszkadzać spore kamienie, jakich było mnóstwo na dróżce. I to bym dał radę podjechać, ale przede mną pojawiała się spora grupa pieszych, których nie dało rady wyminąć i wnet trzeba było zsiąść z roweru na wysokości około 530-550 m n.p.m. po ~20 minutach jazdy.


Kiełczyn. Obniżenie Podsudeckie. Widok ku SSW


Kiełczyn. Wzgórza Kiełczyńskie. Po prawej Szczytna (466 m n.p.m.). Widok ku NEE


Kiełczyn. Po lewej kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku NE


Jędrzejowice. W tle zachmurzona Ślęża. Widok ku NE


Jędzejowice. W tle Szczytna (466 m n.p.m.). Widok ku NWW


Jędzejowice. Szczytna (466 m n.p.m.). Widok ku W


Między Wirami i Tąpadłą. W tle Wzgórza Kiełczyńskie. Widok ku SW


Między Wirami i Tąpadłą. W tle Ślęża. Widok ku NEE


Tąpadła. Po lewej Ślęża. Po prawej Grupa Raduni. Pomiędzy nimi przełęcz Tąpadła. Widok ku NEE


Tąpadła. Ślęża. Widok ku N


Wjazd na Ślężę od strony przełęczy. Widok ku SSE

Od pewnej wysokości wędrowało się we mgle, która w istocie była jedną z nisko wędrujących chmur. Tworzyło to niesamowity klimat rodem z filmów. Mijało nas kilku rowerzystów na MTB. O 11:23 dojazd na polanę, odpoczywając przy Domie Turysty. Kasia przybyła pół godziny później. Było zimno i wilgotno. Pijąc coś ciepłego, choć rosła też ochota na jakiś gorący posiłek. Niechęć do wyższych cen, rosnących wraz z wysokością również była spora, wiec ostatecznie dało się z tym spokój. Na eksplorację terenu start dopiero o 12:20. Wraz z rowerami podeszło się do miejsca przy krzyżu, z widokiem w kierunku NW. Chmura nadal trochę przeszkadzała i utrudniała widoczność, jednak w rzeczywistości wyglądało to dużo lepiej niż na zdjęciach. Wejście na schody kościoła, który akurat na nieszczęście był zamknięty. Ponadto urządziło się długą pogawędkę ze starszym rowerzystą z okolic Wrocławia.


W drodze na szczyt Ślęży


W drodze na szczyt Ślęży


Na Ślęży. Po lewej kościół pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny . Widok ku W


Na Ślęży. Dom Turysty. Widok ku NEE


Na Ślęży. Kościół pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny . Widok ku E


Na Ślęży. Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze. Widok ku SE





Na Ślęży. Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze. Widok ku SEE


Na Ślęży. Widok ku NNE


Na Ślęży. Widok ku N


Na Ślęży. Po prawej Chwałków. W centrum Strzelce. W tle Jezioro Mietkowskie. Widok ku NW


Na Ślęży. W centrum Górka i Strzeblów. Widok ku N

O 13:10 zaczęło się zejście szlakiem w kierunku Sobótki. Miejscami były drobne problemy ze sprowadzaniem roweru po kamienistej i stromej drodze. Ciężko było opanować te wszystkie kilogramy bagażu prowadzone na rowerze obok siebie. Kilka razy trzeba było przystawać (z jedną dłuższą przerwą na posiłek), by dać odpocząć dłoniom, cały czas zaciskającym hamulce. Na sam dół udało się dotrzeć dopiero o 15. Zjazd do rynku, potem trochę cofnięcia za kościół, by następnie skupić się na wyjechaniu z miasteczku ku SE.


Sobótka. Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Matki Nowej Ewangelizacji. Widok ku NW


Sobótka. Opuszczony hotel "Pod Misiem". Widok ku S


Między Sobótką i Przezdrowicami. Po lewej Ślęża (717 m n.p.m.). Po prawej Stolna (368 m n.p.m.) i Wieżyca (414 m n.p.m.). Widok ku SW


Pokrzyk Wilcza Jagoda

Początkowo pojawiło się kilka niewielkich różnic wysokości, lecz w zasadzie przemieszczało się po równinie, nieznacznie opadającej w dół ku wschodowi. Dodatkowo wspomagał nas wiatr, więc praktycznie bez oporów można było szybko pokonywać przestrzeń. Pomogło to zwiększyć odległość przejechaną tego dnia, gdyż większość czasu zjadło nam 16 km do i z Ślęży. Jako że krajobrazowo nie zmieniało się zbyt wiele, nie rejestrowało się też zbyt dokładnie trasy, niezbyt się na niej skupiając. Więcej uwagi włożyło się w to, by odwiedzić zaplanowane gminy i oddalić się od góry jak najdalej.

Z bardziej wartych uwagi miejsc:
- Świątniki. Minęło się kościół, podjeżdżając do ogrodzenia pałacu, pełniącego funkcję szkoły podstawowej. Bez wjeżdżania na teren.
- Rochowice - Piotrków Borkowski. Odcinek ten trochę skrócił nam trasę, choć tabliczki wskazywały, że droga kończy się ślepo, a objazd prowadzi przez Mańczyce.
- Borów. Przerwa na drobne zakupy, krótki posiłek i zajrzenie do wnętrza kościoła. Półgodzinna przerwa do 18.
- Przystanek tuż za skrzyżowaniem z DW 396 (którą wracało się ze zlotu 3 miesiące wcześniej). Wieczorna, półgodzinna przerwa na posiłek i przygotowanie do nocy.
- Wiązów. Godzina 20. Przypadkiem zaczęła się jazda ku północy. Po połowie kilometra nawrót i przejazd przez rynek
- Janowo. Niewielka wieś jakby na krańcu świata. Droga za nią była dość licha. Zastanawiało mnie, czy nie rozłożyć się w pobliżu z namiotem, ale odczuwany był zbyt duży niepokój
- Kucharzowice. Przejazd przez nie tuż po zmroku. W oczy rzucał się kościół. Nocleg na skraju pola w pobliżu.


Świątniki. Pałac z XVIII w. Widok ku NNE


Świątniki. Kościół pw. Matki Bożej Bolesnej. Widok ku SSW


Miedzy Świątnikami i Jordanowem Śląskim. Widok ku E


Miedzy Świątnikami i Jordanowem Śląskim. Widok na Ślężę ku W


Miedzy Świątnikami i Jordanowem Śląskim. Widok na Ślężę ku W


Jordanów Śląski. Widok ku E


Borów. Po lewej kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny i Wolfganga. Widok ku NE


Borów. Wrocławska 13. Widok ku N


Granica powiatów między Kojęcinem i Grodziszowicami. W tle Wzgórza Strzelińskie. Widok ku S


Granica powiatów między Kojęcinem i Grodziszowicami. W tle Góry Sowie. Widok ku SWW


Wawrzęcice. Ruiny dawnego folwarku dworskiego. Widok ku SSE


DW 396 między Wawrzęcicami i Gułowem. W tle Wzgórza Strzelińskie. Widok ku SSE


DW 396 między Wawrzęcicami i Gułowem. W tle Ślęża. Widok ku NWW


UMiG Wiązów. Widok ku SE

Zaliczone gminy

- Marcinowice
- Sobótka
- Jordanów Śląski
- Kobierzyce
- Borów
Rower:Zielony Dane wycieczki: 70.12 km (9.00 km teren), czas: 06:40 h, avg:10.52 km/h, prędkość maks: 41.77 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie IV - Przedgórze Sudeckie

Sobota, 11 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie

Od rana deszcz. Właściwie jeszcze od nocy, ale kto by się przejmował. Zimno i mokro było przez dzień cały, z rzadka przerywany słonecznymi, cieplejszymi okienkami pogodowymi. Choć pobudka zaczęła się jeszcze przed 7, nie było ochoty opuszczać namiotu. Dopiero przed ósmą spakowanie w czasie jednego z mniejszych okienek i dojazd do Małuszowa. Dojechało się tam nieco oddzielnie i chwilę trwało, nim się udało spotkać (Kasia skręciła w prawo o jedno skrzyżowanie za wcześnie).


Po deszczowym noclegu na polach pod Małuszowem. Widok ku SWW


Pola pod Małuszowem. W centrum huta miedzi "Legnica". Widok ku NWW


Pola pod Małuszowem. Na horyzoncie Wysoczyzna Lubińska za Równiną Legnicką. Widok ku NW


Pola pod Małuszowem. Na horyzoncie Wysoczyzna Lubińska za Równiną Legnicką. Widok ku NW

O 9:30 dojazd do Jawora. Akurat się rozpogodziło. Przerwa pod Kościołem Pokoju. Zjadło się lekkie śniadanie, w międzyczasie na zmianę zwiedzajac jego wnętrze, które w jakiś sposób zachwyciło nas swymi malarskim i rzemieślniczym kunsztem. Następnie podjazd na dziedziniec zamku. Tam zagadał do nas jegomość, który oznajmił, iż przez co najmniej 30 lat nic się tu nie zmieni. Zamek ów był w stylu pałacowym, na niewielkiej powierzchni, lecz dość mocno zaniedbany i wykorzystywany przez różne instytucje. W skutek tego nie różnił się wiele od praskich kamienic. Potem przejazd przez ciekawy rynek i skręt w Klasztorną. Zachciało nam się zrobić przerwę i zwiedzić pobliskie muzeum regionalne. Na zmianę, by pilnować rowerów, które pozostawione zostały na dworzu. W międzyczasie przeszła sowita ulewa. Zbiorów było sporo więc pobyt skończył się dopiero o 11:30.


Kościół Pokoju w Jaworze. Widok ku NW


Jawor. Zamek Piastowski. Widok ku SSW


Jawor. Zamek Piastowski. Widok ku W


Jawor. Przed Muzeum Regionalnym. Widok ku NWW

Z miasta wyjazd Piastowską. Zaczęła się kolejna ulewa. Tuż za granicami miasta skręt w polną drogę na północ. Przejazd na DW 363, o której fragment się zahaczyło, po czym zaraz skręt w szutrówkę do Rybna, a z tejże wsi powrót z powrotem na DW 374. Z niej zjazd do Siekierzyc, by znów wsiąknąć w pola wraz z deszczem, który z wolna się zakończył. Objechało się pobliski kamieniołom od zachodu, po czym dojechało do kolejnego w Czernicy. Między nim i drogą znajdował się niewysoki murek, na który weszło się, aby przyjrzeć się zagłębieniu. Ogólnie trochę krótkich przerw nawigacyjnych, fotograficznych, posiłkowych. Dłuższa przerwa dopiero koło Kostrzy, gdy rozpogodziło się i nawet zrobiło trochę cieplej.


Pola pod Rybnem. W tle: po lewej Jedlice (354 m n.p.m.); w centrum, nieco po lewej Krowiarka (305 m n.p.m.); po prawej Czeska Góra (321 m n.p.m.). Widok ku SSE


Czernica. Kamieniołom w dawnym wzniesieniu Wróblik. Widok ku N


Czernica. Kamieniołom w dawnym wzniesieniu Wróblik. Widok ku N


Borów. Widok ku SSW

Zdjęło się kurtki i z wiatrem, po świeżym asfalcie, pognało do Strzegomia. Dojazd tam po 15. Przejazdem zerknęło się na zabytki w centrum. Przez Międzyrzecze dojazd do Morawy, skąd na wschód. Tempo wzrosło wraz z wiatrem w plecy i coraz bliższymi cumulusami, wiozącymi kolejną falę deszczu, którego chciało się uniknąć. Po 16 rzut okiem na kościółek w Łażanach, by wkrótce zmienić kurs na południowy. Mijało się teren, który wkrótce miał stać się rondem Orderu Uśmiechu, elementem obwodnicy Żarowa.


Między Żółkiewką i Strzegomiem. Po lewej Góra Krzyżowa (353 m n.p.m.). Widok ku E


Żółkiewka SE. Wiatrak z XIX. Widok ku SSW


Wjazd do Strzegomia z Żółkiewki. Widok ku SSE


Strzegom. Ruiny wiatraka prochowego z XVIII w. Widok ku E


Strzegom. Rynek. Po lewej wieża UM. Widok ku E


Strzegom. Widok ku NEE


Strzegom. Kościół pw. św. Piotra i Pawła. Widok ku SW


Droga między Morawą i Przyłęgowem. Widok ku NNW


Droga między Morawą i Przyłęgowem. Widok na Ślężę ku SE


Droga między Morawą i Przyłęgowem. Widok ku NNW


Łażany. Kościół pw. Bożego Ciała. Widok ku NNW

Znów pod wiatr styranie, tym razem do Jaworzyny Śląskiej. W sam czas. Gdy wjeżdżało się do Bolesławic, obserwować można było przewijająca się nad Żarkowem szarą chmurę wraz z jej opadami. Wkrótce potem przerwa na przystanku. Założenie kuretek, gdyż droga zrobiła się mokra. O 17:30 wjazd w granice Świdnicy. Przerwa w centrum handlowym, które stało nieopodal, po północnej stronie szosy. Trochę się udało ogrzać i zrobić spore zakupy. Przerwa trwała godzinę. W centrum miasta jechało się trochę slalomem. Udało się nawet zerknąć do katedry tuż przed jej zamknięciem. Potem DW 382 dojazd do Boleścina, gdzie skręt na wschód. Rozpoczęło się rozglądanie za dogodnym miejscem do noclegu, lecz albo było zbyt widoczne, albo zbyt namoknięte. Ostatecznie udało się rozłożyć po 20, za czymś w rodzaju oczka wodnego, obrośniętego wysoką roślinnością szuwarową.


Między Jaworzyną Śląską i Bolesławicami. Na horyzoncie Pogórze Wałbrzyskie. Widok ku S


Po lewej w tle kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju w Świdnicy. Na horyzoncie Góry Sowie. Widok ku S


Na horyzoncie Pogórze Wałbrzyskie w okolicy Świebodzic. Widok ku SWW


Świdnica. Komunardów. Po lewej wieża kościoła pw. śś. Stanisława i Wacława. W centrum wieża ratusza. Widok ku SE


Świdnica. Rynek z ratuszem. Widok ku N


Świdnica. Kościół pw. śś. Stanisława i Wacława. Widok ku SEE


Świdnica. Kościół pw. śś. Stanisława i Wacława. Widok ku NEE


Boleścin. W centrum Szczytna (466 m n.p.m.). Widok ku E


Boleścin. Ślęża. Widok ku NE


Granica powiatów między Krzczonowem i Książnica. Wzgórza Kiełczyńskie. Po prawej Szczytna (466 m n.p.m.). Widok ku NEE

Zaliczone gminy

- Jawor
- Paszowice
- Mściwojów
- Dobromierz
- Strzegom
- Żarów
- Jaworzyna Śląska
- Świdnica (W+M)
- Dzierżoniów (W)
Rower:Zielony Dane wycieczki: 80.25 km (7.00 km teren), czas: 06:03 h, avg:13.26 km/h, prędkość maks: 44.10 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie III - Za Legnicę

Piątek, 10 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie

Wyjście z namiotu koło 7. Namiot ogrzewał się od porannego słońca, choć na zewnątrz nadal było chłodno. Bardzo przyjemny nocleg. Do szosy dojście skrajem lasu. Kierunek południowy, aż do Białawy Wielkiej, gdzie kurs na zachód, wprost pod wiatr. Przyjemne okolice, choć nawierzchnie niekoniecznie. Zaczął się podjazd o 90 metrów w górę, gdyż przekraczało się zachodni kraniec Wzgórz Trzebnickich. O 9:40, przez pół godziny udało się zrobić liche zakupy i przerwę na śniadanie w Wińsku. Stamtąd trasa opadała ku Dolinie Odry pod postacią Obniżenia Ścinawskiego. Dawało to szansę na oglądanie odległych Wzgórz Dalkowskich.


Pobiel. Nocleg w dolinie Orli (w centrum linia drzewa nad jej brzegiem). Widok ku NNE


Ługi. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku N


Bartków. Widok ku S


Granica gmin na Baryczy w pobliżu Bartkowa. Widok ku SSW


Bartków


Stryjno. Widok ku NWW


Wińsko. Kościół pw. Świętej Trójcy. Widok ku SW


Wińsko. Kościół pw. Świętej Trójcy. Widok ku NNW


DK 36 z Wińska do Boraszyc Małych. Widok ku NWW

Przed lasem za Boraszycami Wielkimi kolejna, półgodzinna przerwa. Najlepsza część zjazdu była za nami. Do przekroczenia Odry ciągła walka z wiatrem i dużo wysiłku włożonego w jazdę. W Ścinawie przerwa na niebieskim przystanku przy Wesołej. Była tam piekarnia i nie udało się odmówić sobie sporej ilości pieczywa, którego część zniknęła jeszcze w czasie odpoczynku. O 13:10 wjazd do Lubina. Z krajówki zjazd na asfaltową ścieżkę rowerową po prawej stronie drogi. Po mieście korzystało się głównie z nich, choć miejscami były z kostki i z progami zwalniającymi, uformowanymi w stylu tarki, na których prędzej by można wylecieć na jezdnię pod koła samochodu. Ciekawe jak ludzie jeżdżą po tym w zimie.


DK 36 z Boraszyc Wielkich do Krzelowa. Widok ku W


Przy DK 36 z Boraszyc Wielkich do Krzelowa.


DK 36 z Krzelowa do Iwna. Widok ku S


DK 36. Most przez Odrę do Ścinawy. Widok ku SW


DK 36. Most przez Odrę do Ścinawy. Widok ku SWW


DK 36. Most przez Odrę do Ścinawy. Widok ku NW


DK 36 przed Ścinawą. Most linii kolejowej między Wrocławiem i Szczecinem. Widok ku SSE


Ścinawa. Pomnik żołnierzom 13 armii ZSRR 1945 r. Widok ku W


Ścinawa. Czołg przed Ratuszem na rynku. Widok ku SSE


Ścinawa. Głogowska 8. Widok ku NNW


Ścinawa. Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok ku SE


Ścinawa. Przystanek przy klepie koło Wesołej


DK 36 w lesie koło Dąbrowy Dolnej. Widok ku SW


Lubin. Ścieżka rowerowa przy DK 36. Widok ku NWW


Lubin. Ratusz. Widok ku NWW


Lubin. Piastowska. Widok ku SSE


Pieszków. Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej. Widok ku SEE


Raszowa Mała. Staw przy granicy z Raszówką. Widok ku NWW


W Raszowej Małej


Droga leśna między Raszową Małą i Miłogostowicami. Widok ku SE

Miasto przejechane dość wolno, lecz bez większych przerw (były związane głównie ze światłami albo nawigowaniem). Kurs na południe. Krótka przerwa przed lasem odgradzającym Lubin od Pieszkowa. Za Raszową wjazd na szutrówkę przez las. W Raszowie Małej mijało się stawy. Odgradzały nas od wiatru drzewa, więc można było odetchnąć i dość sprawnie dotrzeć do Legnicy o 16:20. Ulicą NMP dojazd do rynku, opuszczając go Chojnacką. Następnie kurs do Jaworzyńskiej, którą owe z tego miasta się wyjechało. Nim tak się jednak stało, z zewnątrz udało się na szybko nacieszyć oczy katedrą, zamkiem, kamienicami i ogólnie dość zadbaną starówką. Żołądki zaś napełnione zostały w daGrasso, położonym między szkolną i Zofii Kossak. Lokal opuszczony został o 18. Wielkiej pizzy nie udało się zjeść na miejscu. Resztki zabrane zostały na drogę, ociężale ruszając na południe.


Legnica. Zamek Piastowski. Widok ku W


Legnica. Kościół ewangelicki pw. Marii Panny. Widok ku SEE


Legnica. Katedra pw. św. Piotra i Pawła. Widok ku SSW


Legnica. Katedra pw. św. Piotra i Pawła. Widok ku SEE


Legnica. Dziennikarska. Widok ku SSE

Dopiero o 19 dojechało się do wsi Nowa Wieś Legnicka, położonej przy południowej granicy miasta. Stamtąd na zachód, by za Złotnikami skręcić na południe. Powoli zbliżał się wieczór, a niebo spochmurniało. Z trudem przejechało się przez Warmątowice Sienkiewiczowskie. Za Przybyłowicami skręt w pola po prawej, rozkładając się prawie 1,5 km dalej, w pobliżu torów kolejowych.


Warmątowice Sienkiewiczowskie. Widok ku S


Pałac w Warmątowicach Sienkiewiczowskich. Widok ku SWW

Zaliczone gminy

- Żmigród
- Wińsko
- Ścinawa
- Lubin (W+M)
- Kunice
- Miłkowice
- Legnica
- Legnickie Pole
- Krotoszyce
- Męcinka
Rower:Zielony Dane wycieczki: 99.70 km (6.00 km teren), czas: 08:46 h, avg:11.37 km/h, prędkość maks: 34.81 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie II - Wysoczyzna Kaliska W

Czwartek, 9 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie

W nocy Kasia chciała mnie obudzić (choć się nie dało), bo odczuwała strach. Z pobliskiego lasu usłyszała dziwny, jakby kobiecy krzyk, i tym bardziej cieszyła się, że nie poniosło nas do lasu z namiotem. Tajemniczy nocny dźwięk pozostał zagadką przez lata (okazało się, że był to lisi "vixen scream"), natomiast wyprawa stawała się faktem.


Po noclegu w Niemojewcu

8:30 zaczęło się zwijanie namiotu. O 9 już jechało się po szosie. Za Nabyszycami trafiła nam się droga, będąca kombinacja częściowo utwardzonych, białych szutrów oraz starych, dziurawych asfaltów. Jechało się po tym ciężko, ale jakoś tak urokliwie. Ponadto minął nas raptem jeden samochód, dopóki nie wjechało się do Sulmierzyc. O 10:30 przerwa na ławce blisko kościoła, by zrobić krótką przerwę na posiłek. Okolica zaintrygowała nas wystarczająco, by wpaść tu kiedyś w przyszłości i lepiej poznać okolice.


Droga z Nabyszyc do Sulmierzyc. Widok ku SWW


Asfaltowy odcinek drogi z Nabyszyc do Sulmierzyc. Widok ku SWW


Asfaltowy odcinek drogi z Nabyszyc do Sulmierzyc. Widok ku NEE


Kaliska w Sulmierzycach. Widok ku SWW


Sulmierzyce. Muzeum Regionalne im. Sebastiana Klonowica z 1743 r. Widok ku NNW

By zgarnąć gminę Milicz, trzeba było udać się do wsi Ostrowąsy. Stamtąd na północ, by po dłużącej się jeździe dotrzeć do Krotoszyna przez Chachalnię. W miasteczku skręt w Łąkową do DK 15. Z Kołłątaja wjazd do parku koło pałacu. Wyjazd przy komendzie policji, a potem skręt w Kościuszki. Potem koło kościoła, wnet dojeżdżając do rynku. Floriańską do krajówki i długa droga ku NW.


Wodników Górny. Dwór z XIX w. Widok ku SW


Ujazd. Widok ku NNE


Krotoszyn. Po prawej Ratusz na Rynku. Po lewej wieża kościoła pw. św. Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku NWW


Krotoszyn. DK 36 (Kobylińska). Widok ku NW


DK 36 między Romanowem i Kuklinowem. Widok ku NWW

Z DK 36 zjazd w Kuklinowie. Zapowiadało się na bardzo silny opad, więc czym prędzej jechało się przed siebie, by znaleźć kryjówkę i zrobić potrzebną przerwę. Udało się to w Kromolicach. Nim zaczęło lać na dobre, udało się nam zrobić spore zakupy w pobliskim sklepie. Odpoczywanie trwało ponad pół godziny. Po opadach na dobre się rozpogodziło i do końca dnia nie trzeba było już czego się obawiać.


Kromolice. Widok ku W

Przez Targoszyce i Łagiewniki dojazd do Kobylina. Za torami skręt w Kopernika. Walka z wiatrem do Czeluścina i chwila wytchnienia, gdy zmierzało się na południe. W Pasierbach skręt do DK 36. Z trudem dojazd do Dłoni, lecz przed samą wsią skręt w pola. Przez Piaski i Konary do Chojna. Tam w oczy rzucił nam się bardzo charakterystyczny kościół w pobliżu pałacu i stadniny.


Golejewko. Kościół pw. Wszystkich Świętych. Widok ku S

O 18:30 przejazd skrajem Miejskiej Górki. Ponowny powrót na DK36, by wjechać do Rawicza. W miasteczku skręt w Rolniczą i Bohaterów Westerplatte. Z obwodnicy starówki skręt w Piłsudskiego, by po chwili zatrzymać się u chińczyka. Dzisiejszym dzień nas bardzo zgrzał, więc można było dłużej ochłonąć i nasycić się ciepłym daniem. Ponownie w drogę o 20, po godzinie od wjazdu do Rawicza.


Miejska Górka. DK 36. W centrum kościół pw. śś. Mikołaja i Marii Magdaleny. Widok ku N


Miejska Górka. DK 36. Komin cukrowni. Widok ku N


Rawicz. Smaczna obiadokolacja przy Piłsudskiego


Budowa wiaduktu obwodnicy Rawicza między Masłowem i Załęczem, powstającego w ramach S5. Widok ku W

Powoli zachodziło słońce. Przed Załęczem trwała budowa wiaduktu nad trasą S5. Droga tymczasowo odbijała łukiem w lewo, po prowizorycznym asfalcie. Zaraz za wsią skręt na południe. Przez Świniary i Pobiel przejazd szybki i przyjemny, poza 50 metrowym podjazdem w lesie pomiędzy nimi. Udało się rozłożyć o 21, na ściernisku nad Orlą, 200 metrów od rzeki.

Zaliczone gminy

- Odolanów
- Milicz
- Cieszków
- Zduny
- Krotoszyn
- Kobylin
- Pogorzela
- Pępowo
- Jutrosin
- Pakosław
- Miejska Górka
- Rawicz
- Wąsosz
Rower:Zielony Dane wycieczki: 120.86 km (10.00 km teren), czas: 09:00 h, avg:13.43 km/h, prędkość maks: 29.40 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie I - Wysoczyzna Kaliska E

Środa, 8 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie, Z rodziną

Po podwiezieniu nas do Sochaczewa, rozpoczęła się jazda pociągiem o 8:40. O 10:20 wyjście w Koninie. Ulicą Energetyczną miedzy blokami zjazd do krajówki. Chodnikiem za most, a potem wprost przez centrum starej części miasta. Wyjazd Świętojańską, a w Żychlinie przerwa na zakupy. Żwawy przejazd przez Tuliszków do Mycielina, gdzie walcząc z wiatrem jazda do Przyrania. Tam zastanawianie się nad trasą i ryzykowny skręt w polną dróżkę, by zrobić sobie skrót. Droga okazała się w porządku i pozwoliła zaoszczędzić sporo czasu.


PKP Konin. Widok ku NWW


Konin. Most Toruński. Widok ku S


Konin. Most Toruński. Widok na Wartę ku SWW


Konin. Plac Wolności. Widok ku NW


Konin. Ratusz. Widok ku NNE


Żychlin. Przerwa w sklepie przy DK 72


Przyranie. Polny skrót na Stawiszyn. Widok ku NE

O 15 wjazd do Stawiszyna. Przez Plac Wolności pod kościół, przez teren którego przejechało się do Niecałej. Kaliską do DK25 i długa droga na południe. Z Russowa skręt do DW 442. W Kaliszu o 16:30, od razu robiąc zakupy w sklepie u zbiegu DK i DW. W międzyczasie cumulusy robiły się coraz bardziej szare, słońce się za nimi schowało, ochłodziło się i trochę popadało.


Stawiszyn. Kościół pw. św. Bartłomieja Apostoła. Widok ku SW


UM Stawiszyn. Plac Wolności. Widok ku E


Stawiszyn. Kościół pw. św. Bartłomieja Apostoła. Widok ku S


DK 25. Witoldów. Widok ku NNW

Ze sklepu ruszało się w bluzach. Szybki zjazd do Alei Wojska Polskiego. Skręt w Majkowską, fragment krajówki omijającej centrum, a na rondzie skręt w prawo. Od wjechania do miasta nie jeździło się po asfaltach, o ile była taka alternatywa. Tego dnia podróży nie było pewności, co do jazdy w ruchu ulicznym, dopiero oswajając się z tym. Ścieżką rowerową dojazd do granicy gmin i skręt w ulicę Poligonową, która biegła niemal na tej granicy. Z prawej było dość nowe osiedle wielo-, a potem jednorodzinne. Za zabudowaniami kurs polną drogą na wprost. Ustąpienie drogi kombajnowi, skręt w podobną do niej w Kąpie i asfalt Bursztynowej. Styrało nas na tyle, że zaczął się powrót do Kalisza, zamiast od niego wyjeżdżać. Biskupicką dojechało się pod kościół, wreszcie ruszając w poprawnym kierunku.


Kalisz. Skrzyżowanie Wojska Polskiego z Majkowską. W tle wieża kościoła pw. św. Mikołaja i ratusza. Widok ku SSE


Kalisz. Ścieżka przy DK 12 (Poznańska). Widok ku SEE


Kalisz widziany z Kościelnej Wsi ku E


Kalisz widziany z Kościelnej Wsi ku SSE


S kraniec Kościelnej Wsi. Widok ku E


Dobrzec. Kościół pw. św. Michała Archanioła. Widok ku SE

W Biskupicach skręt na południe. Przejazd pograniczem obu Skalmierzyc i skręt na Śliwniki. Powoli zbliżał się wieczór. W Rososzycy zmiana kursu na zachodni. Wiatr przycichł, a nasze tempo się zwiększyło. Przeliczona została ilość gmin do zaliczenia na tej wyprawie. Okazało się, że odwiedzę ich rekordowo dużo, bo miało to być ponad 400 nowych gmin, czyli mniej więcej dwukrotnie więcej, niż zdarzało mi się to do tej pory w latach ubiegłych.


Sieroszewice. Widok ku W

Była 20:30, gdy wjeżdżało się do Ostrowa Wielkopolskiego. Trwała budowa ronda Krępa, w miejsce dotychczasowego skrzyżowania. Zmusiło nas to do skrętu w ulicę Kazimiery Iłłakowiczówny. Za jej łukiem w lewo i na Witosa. Szybko przejechało się na drugą stronę krajówki, ruszając na zachód po chodnikach. Oczywiście była już noc. Z trudem, powoli udało przedostać się do Poznańskiej, a potem Radłowskiej. Czując znaczne zmęczenie, dojechało się do Podgrzybowa, gdzie nastąpił skręt na zachód. Wkrótce udało się znaleźć dogodne miejsce, schowane za uprawą kukurydzy. Zastanawiało mnie, czy nie lepiej byłoby ukryć się w pobliskim lesie, ale i tak namiot był tam wystarczająco niewidoczny. Trzeba się było tylko upewnić, czy na granicy lasu nie biegnie jakaś droga. Okazało się, że był tam tylko płytki rów.

Zaliczone gminy

- Tuliszków
- Mycielin
- Stawiszyn
- Żelazków
- Blizanów
- Kalisz
- Gołuchów
- Nowe Skalmierzyce
- Sieroszewice
- Ostrów Wielkopolski (M+W)
- Raszków
Rower:Zielony Dane wycieczki: 127.04 km (7.00 km teren), czas: 09:31 h, avg:13.35 km/h, prędkość maks: 33.07 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Brevet 600km

Sobota, 28 lipca 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria >400, Maratony, >10 osób, 2 Osoby, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2012 Brevet Mazurski

Drobne trudności z zaśnięciem i pobudką - pierwsze za późno, drugie za wcześnie. Pomimo, iż start był przewidziany o 8 rano, na nogach przyszło mi być już przed 6. Pozostałe dwie godziny spędzone praktycznie nic nie robiąc, aby oszczędzić siły. Podjedzone pare kanapek, posprawdzane co trzeba w rowerze, trochę gadania. Dłużył mi się czas. Na 10 minut przed startem, wszyscy wyjechali z bazy na drogę, gdzie miał odbyć się start. Czekał tam już wóz strażacki, który eskortował nas do Lubomina.


W bazie, przed maratonem

START 8:00


Ruszyliśmy. Na pobliskim skrzyżowaniu stało kilku mieszkańców tych okolic. Jechaliśmy w słabo rozproszonej grupie, ale dość szybko odległości zaczęły narastać, dzieląc zawodników na ok. trzy grupy z pojedynczymi łącznikami pomiędzy nimi.


Początek startu honorowego


Początek startu honorowego przez Świękity

Droga prowadziła wśród pagórków w barwach złocistych zbóż i zielonych łąk. We wsi Wapnik skręciliśmy w prawo o 90 stopni. Na tym odcinku grupy się silnie rozproszyły. Wjazd na wojewódzką 507. Skręt w prawo do Lubomina. Za pobliskim kościołem stał strażak i skierował w lewo. Chwilę potem zebraliśmy się pod remizą. Dotarcie wszystkich trochę trwało. Nastąpiło trwające około 10-15 minut oficjalne rozpoczęcie z mikrofonem i w ogólnej miłej atmosferze. Krótka sesja zdjęciowa i można ruszać. Z powodu ograniczeń prawnych przemieszczania się rowerami, zostaliśmy podzieleni na 2 grupy. Ja w pierwszej. Zarówno czas rozpoczęcia, jak i różnica między startem grup została odjęta od całkowitego czasu przejazdu.

Pierwsze kilkanaście minut w grupie. Tempo powyżej 30km/h, na zjazdach nawet ponad 40km/h. Z biegiem czasu, różnica między mną i czołówką się pogłębiała. Skutkiem tego w Wolnicy ok. 100m za ostatnimi ludźmi. Tam dystans się zmniejszył - pojawiła się przeszkoda w postaci drogi z kocimi łbami. Tempo grupy osłabło, moje zaś, dzięki szerszym oponom, zmieniło się niewiele. Dzięki temu znów jechało się z pozostałymi... ale tylko przez kolejne 3 km. Nie udawało mi się trzymać grupy na długich podjazdach. Właśnie takie pojawiło się w pobliskim lesie. Gdy pozostali zniknęli z widoku, spadło moje tempo. Swoje też zrobił intensywny wysiłek. Potrzeba było kilka minut spokojniejszej jazdy, by odetchnąć. Wyprzedziło mnie w tym czasie 4 zawodników z tej samej grupy. W 2/3 drogi do Lidzbarka Warmińskiego dotarło do mnie dwóch zawodników, ale wkrótce odjechali. Przez chwile tylko zamieniliśmy parę słów.


Między Łaniewem i Długołęką. Widok ku NEE

Niedługo po nich wyprzedziła mnie grupa BBtourowców w niebieskich barwach. Wjeżdżając w granice administracyjne miasta, jeszcze było można dostrzec zawodników przede mną, jednak przez Lidzbark trzeba było już przejechać patrząc się w mapę, zamiast na pozostałych.


Zamek w Lidzbarku Warmińskim

Blisko zamku trwał remont drogi z mijanką, ale udało mi się przejechać na zielonym. Z Lidzbarka wyjazd DW 513. Cały ten etap do Bisztynka przez Kiwity, pokonany nie spotkawszy prawie żadnego człowieka, umysł mi częściowo odleciał ze znużenia. Wyjazd w Wozławkach na DK 57. Przejazd do Bisztynka zmęczył mnie psychicznie. Stamtąd właśnie wyjeżdżała grupa BBt. W samej tej miejscowości trochę odbiło mnie od trasy, robiąc kółko ulicami rynku. Ot tak, turystycznie.


Bisztynek. Brama Lidzbarska

Kolejny odcinek przejechany odliczając kilometry do Reszla. Szczęśliwie, przez pół km, droga przecinała wypustkę gminy Kolno (+1 gm). W tych to okolicach dołączył do mnie Le., który chyba też po raz pierwszy pokonywał taki dystans. Razem przebrnęliśmy przez Reszel. Dziwił mnie przebieg trasy, bo wydawało się, jakbym zataczała koło. Rozdzieliliśmy się tuż przed Świętą Lipką. Trzeba mi było zwolnić, by napić się wody z sakwy.


DW 594 w okolicy Troks

12:00



Święta Lipka

Przejeżdżając - fota klasztoru po remoncie. Przejeżdżając tędy w 2009 prawie wszystko było obstawione rusztowaniami. Tak... Właśnie rozpoczął się etap odcinków, które były mi znane z poprzednich podróży. Nie było to złe, ale nie cieszyło mnie ponowne jeżdżenie tą samą trasą, gdy tak wiele dróg w kraju było jeszcze przez mnie nie odwiedzonych...

Tuż, tuż przed Kętrzynem znów wyprzedziła mnie grupa BBt. Zapewne zatrzymali się w Reszlu, by pozwiedzać. Coś mi wypadło i trzeba było zatrzymać się. Po raz pierwszy od Lubomina - ok 85km - bez postoju. W Kętrzynie dojazd do Stacji BP, gdzie znajdował się pierwszy punkt kontrolny. Po podbiciu karty i krótkich zakupach, nastąpiła nieco dłuższa przerwa na uzupełnienie wody i sprawy higieniczne. Przerwa zajęła mi ok. 30 min. Przez Kętrzyn przejazd sprawny. Ponownie można było podziwiać panoramy ze wzniesień za miastem, a kilka kilometrów dalej odbić na nieznany mi odcinek. Póki co, ok. 20km po starych szlakach.


Solanka. W tle jezioro Silec. Widok ku NNE


DW 650. Wzniesienie między Srokowem i Leśniewem. Po lewej jezioro Rydzówka. Widok ku NEE

Nowy dla mnie odcinek do Srokowa mijał szybko i przyjemnie. Również ze Srokowa wyjazd nową trasą, a choć porządnie umęczył mnie podjazd, to zarówno widok jak i prędkość na zjeździe były wspaniałe. Przejeżdżając przez Leśniewo, jakiś człowiek, wyprzedzając mnie, zaczął zadawać pytania, chyba o kierunek albo coś w tym stylu. Od tego momentu rozpoczął się kolejny odcinek "znany". 35km starych kilometrów. Z tej okazji się przyszło mi się wyłączyć.

Przy wyjeździe z Węgorzewa, w którym w 2009 pękła mi rama, dogonił mnie jeden z zawodników, który posilał się niedawno i mnie wołał, ale bezskutecznie. Wspólnie przejechaliśmy odcinek wzdłuż jeziora Święcajty, aż do lasu. Poinformowawszy go, jak biegnie trasa, przyszło mi zatrzymać się na poboczu pierwszego podjazdu, gdzie nastąpiła przerwa na odpoczynek i posiłek - około 15-30 minut. Ponownie wyprzedzili mnie BBt.

Z wolna się na trasę i po rozruszaniu mięśni jechało się dalej. W Pozedrzu skręt z głównej i z każdym kilometrem przypominały mi się kolejne szczegóły trasy. Przejazd przez Kruklanki, do których droga wiodła przez las. Ponad pół godziny później wyjazd na trasę DW 655 w Mazuchówce, niebawem skręcając ku SW w Wydminach. Warunki atmosferyczne były pogodne, ciepło od samego rana, choć na początku jeszcze nieco chłodno. Wiatr prawie cały czas z kierunku południowego dość znaczny, przeszkadzał mi szczególnie w okolicy Bisztynka (co było główną przyczyną wspomnianego zmęczenia). Do Lidzbarka było rześko, później stopniowo coraz goręcej, aż do wieczora, jednak znośnie (jeśli chowało się w cieniu). Noc stosunkowo ciepła.

18:00


Ten odcinek prowadził przez mniej ludne tereny. Dużo lasów. Słońce powoli znikało, lecz temperatura była iście letnio popołudniowa. Przejeżdżało się przez kilka miejscowości, z mniej lub bardziej specyficznymi nazwami, by w Starych Juchach podbić kolejne pole na karcie oraz uzupełnić zapasy płynów. Warunki atmosferyczne były przyjazne, ciepło od samego rana, choć na początku jeszcze nieco chłodno. Wiatr prawie cały czas z kierunku południowego, dość znaczny, przeszkadzał mi szczególnie w okolicy Bisztynka (co było główną przyczyną wspomnianego zmęczenia). Do Lidzbarka było rześko, później stopniowo coraz goręcej, aż do wieczora, jednak znośnie jeśli chowało się w cieniu. Noc stosunkowo ciepła.


W pół drogi między Wydminami i Starymi Juchami

Do Ełku dojazd przed zachodem słońca. Trasa nie wiodła wprost. Trzeba miasto było objechać od wschodu. W połowie drogi do Prostek przerwa na poboczu, zejście w pole. Przyszło mi usiąść na jakichś betonowych rurach, skonsumować część racji żywnościowych oraz przygotować się do nocnej jazdy. Ruszając w trasę widać było, że zmrok już zapadł nad tą krainą.

Szybkie przemknięcie przez Grajewo i nocnych ciemnościach jazda przez las, który zdawał się nie mieć końca (a były to dwie serie ciągu leśnego, po 6km oddzielone przez 2km jazdy wśród pól i zabudowań). W pewnym momencie o mało mnie nie potracono przez rozpędzoną furę, która jechała nie mniej niż 90km/h. W chwili, gdy udało się zorientować w sytuacji, momentalny zjazd na trawiaste pobocze. W powietrzu śmierdziało paloną gumą, a fura znów zniknęła w ciemnościach.

Mimo ciemności, łatwo dało się zauważyć, że przekraczało się rzekę. Po lewej stronie, coś się dostrzegło w oddali, ale nie było nawet pomysłu, o co chodzi. Za Biebrzą i Twierdzą Osowiec, uważna obserwacja nieba. Wychwyciło się lekkie błyski, ale tak dalekie i niewyraźne, że dopiero za Mońkami naszła pewność, że to burza. Głowę zaprzątało odliczaniem kolejnych etapów trasy. W Knyszynie powietrze było przesycone nadciągającą zmianą pogody. Prawie cały odcinek od Grajewa do Białegostoku, spędzony w napięciu, zwiększając tempo i obawy związane z burzą. Organizm był zmęczony tak bardzo, iż ostatnie kilometry przed półmetkiem jechało mi się ciężko do tego stopnia, że odczuwało się coś w rodzaju bólu brzucha przy każdym ruchu nóg w górę, być może z głodu. Prawie bez zatrzymywania.

Dotarłszy do Białegostoku (0:44) wyszło ze mnie całe zmęczenie i jechało się w tempie paralityka. Każdy metr mi się dłużył, ale trzeba było jechać. Ostatnie 8km zajęło mi około pół godziny, spędzonych na jeździe poprzez nijakie uliczki obrzeży miasta, z miejscami potraktowanymi robotami drogowymi. Plus był taki, że było jasno. Ponad 300km trasy pokonane w ciągu 18h. No i nie chciało się spać.


Śródnocny wjazd do Białegostoku

1:15


Dojazd do bazy na półmetku. Od razu się przyszła pora na doprowadzenie się do stanu używalności, zmiana ciuchów na suche i wszamanie mnóstwa różności, głównie z kategorii "słodkie". Większość z obecnych tam osób leżała, albo przysypiała. Od mojego przybycia, kilka minut później jakaś grupa właśnie opuszczała bazę. Przed nimi, ktoś też już wyruszył wcześniej, jeszcze przed moim pojawieniem się.


Przerwa na półmetku

Przerwa na półmetku


Przerwa na półmetku

Ponowny start między 2:30-3:00, co dało mi około 1,5h odpoczynku poświęconego na jedzenie i dochodzenie do siebie. Bez snu. Cały wysiłek poprzedniego dnia został zredukowany o więcej niż połowę. W pomieszczeniu zostało tylko kilka osób. Na zewnątrz ciemno. Momentalnie zrobiło mi się zimno. Pierwsze kilkaset metrów myślało się tylko o potrzebie ciepła, ale wkrótce organizm przywykł do temperatury. Pojawiły się obawy, by nie zgubić trasy. Z Klepaczy (gdzie był półmetek) droga wiodła lasem. Jak za Grajewem - dłużyło się, jednak tu przejechały może ze dwa auta, a odcinek był dużo krótszy. Brakowało tylko rozpędu.

Przejazd przez Niewodnice na DW 678. Pojawiło się już więcej aut, ale jak to o tej porze, bardzo mało. Po 3 km rozjazd, gdzie skręt w lewo na Łapy. Tu znów ruch mniejszy. Przed Łapami zaczynało się rozjaśniać. Przejazd mostem na Narwi, równocześnie obserwując biegnący równolegle most kolejowy. Samo miasto dodatkowo oświetlone było licznymi lampami. Miasteczko zdawało się nieco zastygłe w czasie. Tam tylko przystanięcie na chwilę, by sprawdzić dalszą trasę.

Przejeżdżając przez Płonkę Kościelną, obserwować można było wschodzące słońce. Był to najzimniejszy moment na trasie. Kierunek jazdy był generalnie zachodni. Powrót na DW 678 za Roszkami-Wodźkami i oto pojawiło się przede mną kilka kilometrów drogi prostej prawie jak strzała. Jedynie przed Sokołami było niewielkie wzniesienie i zmiana przebiegu trasy przez tory kolejowe. O 5:23 wjazd do Wysokiego Mazowieckiego. Tamtejszy punkt kontrolny był nieaktywny, o czym udało się dowiedzieć jeszcze na półmetku dzięki tym, którzy wyjechali wcześniej i mieli z tym problemy. Trasa właściwie omijała miasto i odbiła na północ.


Wysokie Mazowieckie o świcie


Wysokie Mazowieckie. Punkt kontrolny

Odcinek spokojny, wręcz sielski, przejeżdżany przy porannym słońcu. Krajobraz w większości tworzyły kukurydza, pola i drzewa, a tylko czasem jakieś wsie. Asfalt świetny, stosunkowo nowy. W Kuleszach Kościelnych śniadanie złożone z kanapek z półmetka. W okolicy Dębnik, przed dojechaniem do DK 8, o 6:39 licznik wskazał pierwsze 400 km poniżej 24h (tylko nadzieję mieć, że dobrze skalibrowany). Po dotarciu do krajówki od razu kurs do kolejnego punktu kontrolnego, położonego na niewielkiej stacji z gazem. Tam udało się dowiedzieć się, że poprzednia grupa była tu przed godziną. Zaraz za Rutkami-Kossakami czekał mnie spory podjazd, ale świadomość bliskiego limitu 24h i jazdy na rekord dodawała mi sił.

Niedaleko od kulminacji, na polu poniżej drogi, rozłożyła się po ziemi grupa BBt. Coś krzyknęli, ale pędząc średnio ok 35km/h już nie dało się słyszeć. Ten odcinek ciągnął się niczym szaleństwo, bez zmęczenia jakie powinno się odczuwać, pędząc zarówno przez podjazdy jak i zjazdy, wyciskając ile można. W pewnym momencie pojawili się BBt, pędzący daleko za mną, ale dojechali do mnie dopiero na ostatnich 3-5km przed DK 63.

8:00


Ostatecznie po 24h podniósł się mój życiowy dystans dobowy sprzed roku z ok. 370 km do:
- 411 km trasy maratonu
- 415 licząc wg śladu w GEarth,
- 429 wg licznika,

14km różnicy to jednak sporo. Ślad przejazdu w GE jest serią prostych odcinków, która nie uwzględnia jazdy zygzakiem, a taka amplituda też sporo zmienia. Szczególnie jeśli podczas nocnego odcinka, ze zmęczenia sięgała czasem około połowy pasa jezdni.
Przynajmniej w miarę zgadza się czas jazdy. 20:57 minut, czyli w ciągu doby tylko 3 godziny przerw.

Do krajówki dojazd wraz BBt, ale tamtejszego podjazdu już nie dało rady i tempo spadło. Jeszcze jak na złość, w obniżeniu przed Łomżą trzeba było wyhamować przez ruch drogowy i największy podjazd trzeba było pokonać praktycznie od zera. Zmęczywszy się, przyszło mi legnąć na trawie koło pierwszego napotkanego ronda. Odpoczynek trwał trochę dłużej, wykonanych kilka telefonów. Umysł trzeźwy, organizm zmęczony, ale zdolny do jazdy, tylko język powoli formułował słowa. Ruszając, mijało się stację, gdzie kątem oka znów widać było BBt, którzy tam zrobili sobie postój. Dogonili mnie przy wyjeździe z miasta i już jadąc w 5 osób, zwiększyło się ponownie tempo, grupy trzymając się, aż do Nowogrodu. Tam przed mostem BBt zjechali gdzieś w bok, na zdjęcie, tudzież jedzenie, a ja po krótkiej przerwie poświęconej na smarowanie łańcucha - dalej.

I zaczął się trud. Najgorszy odcinek na całej trasie. Do wsi Zbójna, przez 5-6km jazdy przez las, jeździło mrowie aut, a droga była taka, że lepszym byłby rower nieobciążony, na amortyzatorze, 26" koła, szeroki bieżnik. Walka toczyła się dosłownie o każdy metr, a pobocze wcale nie było lepsze. W Zbójnie postój na przystanku. Kolejne utrudnienie wzięło się z kosmosu - słońce grzało i paliło niemiłosiernie, a powietrze było duszne i parne. Kolejne 12 km miało nawierzchnię tylko odrobinę lepszą. Nie wyglądało już tak, jakby cała armia przejechała po niej czołgami w II WŚ, tylko jej połowa. Jakby tego było mało, upał mnie zmiażdżył tak bardzo, że tuż przed granicą gminy, we wsi Kuzie za Popiołkami, nastąpiła przerwa w cieniu pod murem kościoła. Zaraz po opuszczeniu tego miejsca okazało się że wkraczam do kolejnej gminy, gdzie leżał NORMALNY ASFALT.

Mimo że dalsza część drogi wiodła przez las, słońce i tak mnie wypalało, a wiatr wysuszał. Przejazd przez Łyse, gdzie chyba trwał jakiś odpust. W każdym razie, ludzie właśnie wychodzili z kościoła. W kolejnym lesie odpoczynek na poboczu, leżąc i wcinając czekoladę. Wtedy to przyszedł lokalny mieszkaniec, który nie widział mojego stanu i zaczął zadawać pytania, co to za wyścig itp. Na pewno po kilku piwach był. Gdy "rozmowa" się skończyła (po zjedzeniu czekolady) przyszła pora zdychać gdzie indziej. Dalsza jazda odbywała się w stylu padnij-powstań, co kilkanaście minut. Zresztą, tak jak w poprzednich gminach.

Ostatecznie udało dowlec się do Myszyńca. Przed samym wjazdem dogoniła mnie przez jakaś grupka, ale już nie było mi wiadomym, kto to był. Pozostało tylko dotrzeć na punkt kontrolny. Stacja benzynowa posiadała włączoną klimatyzację, a temperatura było niższa o dobre 10-15 stopni niż na zewnątrz. Nie chciało się wychodzić. W altance przy stacji siedziało już kilka osób i odpoczywało. Wpadła  porządna dawkę cukrów i płynów, ale odpoczywało mi się nie tak długo, wyjeżdżając niewiele dłużej po tym, jak BBt stamtąd pojechali.

Teraz czekał mnie odcinek do Szczytna, który przebiegał przez niewielkie, wiejskie, asfaltowe drogi. Pogoda nieco złagodniała. Było gorąco ale, jakoś lżej. Przejazd przez Księży Lasek, gdy niebo było bardziej pochmurne. Za rozwidleniem dróg zerk na niebo po stronie zachodniej. Było takie... granatowe? O jak fajnie. Będzie deszcz. Będę mógł zmyć z siebie ten cały pot, bród i zmęczenie. Super. Błysnęło. OK. Jeszcze będzie burza...

Zerwał się wiatr rodem z islandzkich opowieści... Czemu rower jechał pod kątem ok. 30 stopni od pionu??? O! Już widzę wieś. Czemu wiatr ostrzeliwuje mnie żwirem? Deszcz deszczem, burza burzą, ale to wyglądało jak armagedon. Przystanek! Dobra! Nie pada... Zła ekspozycja. Jak się zerwie coś mocniejszego, to i tak na mnie poleci! Przecież był wystawiony frontalnie do burzy. Po drugiej stronie coś stało... coś jak stary GS albo magazyn. Jest nawet jakiś daszek!!! Wąski ale JEST. No i osłonięty od czoła burzy.

Dojazd chwilę potem. Trochę mnie zmoczyło. Przyszła pora wyciągnąć foliową "kurtkę". Osłoniwszy się nią, wciskając w kąt i odgradzając rowerem. Przeczekanie. Ściany wody, przez które nie było widać wyraźnie, dalej niż na 30 metrów, a na 100 m już nic. Pioruny waliły, gdzie popadnie. Jeden po drugim. Wiele walnęło blisko, ale wyglądało na to, że centrum przemieszczało się nieco na zachód od mojej pozycji i podążało ku północy.

15:00-16:00?


Nie wiem ile czasu to trwało. 20? 30 minut? Godzinę? Gdy stało się znośnie, przyszło ruszyć w kurtce. Możliwe, że nawet mi się przysnęło, bo jakoś mi to szybko zleciało. Droga mokra, wszędzie pełno liści, gałęzi. Ludzie wyszli na podwórza, na ulice, gadają, patrzą... W Wawrochach, pomylony skręt i trzy kilometry ujechane na próżno. W Szczytnie zdziwiło mnie, bowiem można było dostrzec ścieżkę rowerową wraz z zakaz jazdy rowerem po ulicy. Ścieżka miała miała długość 5-7 metrów, potem było niewielkie skrzyżowanie i chodnik z dwoma pasami kostki w różnych kolorach, sugerujących, że jest tam dalej ścieżka. Żadnej farby między ścieżką i tym chodnikiem udającym ścieżkę. Brak informacji przedłużających zakaz na więcej niż wspomniane 5-7m. Kilometr dalej sytuacja się powtarzała dla jadących z przeciwka.

Od Szczytna było sucho, poza sporadycznymi kałużami. Słońce wyszło zza chmur, świecąc radośnie, tak jakby burza nigdy się nie zjawiła. Całą drogę do Olsztyna cisnęło się ile można, ale średnio wychodziło około 19km/h z niewielkimi odchyłkami. 5km przed granicą Olsztyna odcięło mi siłę w nogach i od tamtej pory już ledwo nimi się przebierało. Jazda trwała bardziej siłą woli, niż fizyczną. Pojawiła się tablica "Olsztyn", ale samego Olsztyna nie było widać. Jakieś jezioro, jakieś domy, ale wszystko takie wiejskie. Ah... Te trzy kilometry, które zdawały się wiecznością, to też miasto...

Nie mając siły w nogach, trzeba mi było jechać chodnikiem. Na szczęście był bardzo szeroki. Dojazd do stacji benzynowej, podbicie karty i szybki powrót na rower. Przejazd przez miasto. Wyjazd ku północy tragiczny. Kolejne 20km do Dobrego Miasta przejechane niemiłosiernie długo, ale nie wiadomym była mi już ilości kilometrów. I tak było lepiej z siłami w nogach, niż przed Olsztynem. Co prawda nieznacznie, ale pozwalało zachować mizerne tempo, przedzielone częstymi postojami. Tuż za miastem dotarł ponownie Le.. Według rozmowy, do Białegostoku dotarł około godzinę przede mną, a w czasie burzy brakowało mu do mnie 3-6 km. Ostatnie km pokonaliśmy wspólnie i dotarliśmy o zachodzie słońca, na ponad 2h przed końcem limitu czasowego. Na mecie czekał posiłek w postaci pieczonego prosiaka. Sen naszedł około 1 w nocy.

Zaliczone gminy

- Dobre Miasto
- Lidzbark Warmiński (W+M)
- Kiwity
- Bisztynek
- Kolno
- Stare Juchy
- Goniądz
- Mońki
- Knyszyn
- Dobrzyniewo Duże
- Turośń Kościelna
- Łapy (W+M)
- Sokoły
- Wysokie Mazowieckie (W+M)
- Kulesze Kościelne
- Nowogród
- Łyse
- Pasym
- Purda
- Olsztyn
- Dywity
Rower:Zielony Dane wycieczki: 638.09 km (3.00 km teren), czas: 31:53 h, avg:20.01 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)