Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Z rodziną

Dystans całkowity:12072.79 km (w terenie 1144.80 km; 9.48%)
Czas w ruchu:778:49
Średnia prędkość:15.48 km/h
Maksymalna prędkość:65.75 km/h
Suma kalorii:14946 kcal
Liczba aktywności:163
Średnio na aktywność:74.07 km i 4h 52m
Więcej statystyk

Warszawa - Przez Palmiry

Środa, 20 października 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Pół nocne, Z rodziną

Chłodnawo i pochmurnie. W nocy piękny księżyc, przeświecający przez chmury. Pod koniec podróży niewielki opad.

Po zajęciach rowerem do metra. Wyjście na Marymoncie, a dalej do Nocznickiego. Skręt w Rokokową, aż do przejazdu kolejowego. W tym miejscu ulica skręcała, ale można było pojechać dalej prosto, co mnie nęciło, ile razy nią się jechało. Teraz nadeszła na to pora, więc się po prostu ruszyło. Jakościowo słaba i mało używana. Ciągnęła się wzdłuż chaszczy. Domy były po lewej stronie, w odległości około ćwierć kilometra. Ciekawie było spojrzeć na ul. Radiową z tej perspektywy. Droga dotarła do budynku, w którym ktoś chyba pilnował porządku na torach. W każdym razie ktoś tam był i auto stało. Droga w tym miejscu skręciła do tego budynku, a dalej straciła resztki utwardzenia.


Końcowy odcinek linii nr 938 Warszawa Jelonki – Radiowo. Widok ku N


Końcowy odcinek linii nr 938 Warszawa Jelonki – Radiowo. Widok ku SEE

Dalsza jazda przyniosła niespodziankę. Po drugiej stronie torów stał opuszczony budynek, więc warto było wybrać się na rekonesans. Trwało to tak krótko, jak mały był budynek. Piętrowy, bez szyb, z piwnicą. Albo warsztat, albo też coś z kolejami, bo bezpośrednio przy torach stało. Z góry rozciągał się lepszy widok na okolicę. Dalej na zachód. Droga polna, miejscami gruz. Mijało się coś na kształt skrzyżowania, ale jechało się dalej. Tak droga się skończyła. Nie zawracało mi to jednak uwagi. Przez pole-łąkę była kontynuacja do Radiowej, więc tam kurs. Efekt był taki, że wyjechało się koło czyjegoś warsztatu samochodowego. Przejazd przez otwartą bramę, ale za którą nic nie stało. Można pomyśleć, że właściciel terenu nikogo nie spodziewał od strony torów. I tu był błąd.

Na światłach przerwa, by zmienić nieco ubiór. Z grubej kurtki na nieco lżejszy odpowiednik. Umęczyło mnie to, bo suwak nie działał jak należy. Po drugiej stronie, w Mościskach, zjazd na połowę Chabrowej, równoległą do 3 mają. Wierzbową powrót na główną i niebawem dojechało się do Lasek. Nieco mnie tam pogubiło. Skręt na północ zaraz za rondem koło kościoła. Małymi uliczkami jechało się wzdłuż lasu po lewej stronie. Dojazd do zakładu dla ociemniałych i wjazd na trakt partyzancki. Była już wieczorna szarówka i minimalna widoczność. Tak rozpoczęła się nocna jazda przez Kampinoską Puszczę.

Traktem przejazd do Sierakowa. Tam już drogę oświetlały latarnie. Przejazd asfaltem do końca wsi, aby dalej przeć na zachód. Wyjazd z zabudowy i po jakimś czasie mijało się kilka luźno położonych domów. Mijało się je. Spieszno było jechać dalej. Jazda o tej porze przez las dawała niesamowite doświadczenia. Zdarzyło się, że niemal dokładnie tą sama trasą już mi się zdarzyło jechać wcześniej, ale odbyło się to w dzień. Mimo tego nie udało mi się jednoznacznie stwierdzić, ani gdzie dokładnie jestem, ani jak daleko mi zostało do jakiejś cywilizacji. Rosło pragnienie, by jak najprędzej się przebić do drogi znanej sobie drogi. Chciało mi się dotrzeć do domu jak najrychlej. Udało się wydostać i jechać po kocich łbach, czy raczej ich poboczem, o ile się dało. Nie było już zbyt dobrego światła, a zdarzał się na tej trasie jadące samochody. Gdy pojawiły się plansze z mapą, zatrzymały mnie nieco dłużej, by móc określić, którędy dalej jechać. Ponadto był czas na skomunikowanie się z mamą przez telefon. Telefon już wysiadał. Ustalone miejsce spotkania zostało na Czosnów przed wjazdem od NDM.

Z ulgą powitane zostały Palmiry, mijając je z radością. Od tamtej pory rozpoczął się asfalt. Droga miejscami miała jakieś nierówności, a poza tym była w sam raz do jazdy. Kompletna ciemność, sporadycznie jadące auta i wijąca się droga. Księżyc w pełni oraz pojedyncze chmury, które wyglądały jak cienie, gdy przemieszczał się przed jego tarczą. Od dawna brakowało mi takich, ale doświadczenie było zbyt krótkie. Ostatecznie dojechało się do wsi pod lasem, przejeżdżając przez nią. Pojawiła się DK7, która została przecięta. Stamtąd jeszcze drogą bez zabudowy dojazd naprzeciw kościoła w Łomnie. Pozostał mi tylko ostatni odcinek do Czosnowa (gdzie rower wylądował w samochodzie, którym przyjechała mama), którą przejechało się dość szybko. Cały ten etap przejechany na wyższych biegach. Całości towarzyszyła muzyka z MP3.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 30.00 km (9.00 km teren), czas: 02:00 h, avg:15.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Warszawa - Do Sulejówka

Sobota, 16 października 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z Kasią, Z rodziną

Pogodnie, ale zimno i wietrznie.

Zaczęło się od tego, że trzeba było zebrać co nieco w Trębkach. Padła decyzja, że jadę tam tylko rowerem i tak się stało. Trasa przez Miączyn i DK62. Za Goławinem, w połowie obszaru prawie niezabudowanego, zjazd na polną drogę w prawo. Polami poturlanie trochę w dół. Była tam niewielka dolinka, a w każdym razem obniżenie, którym spływała woda. Gdy tylko miała taką okazję. Przejazd lawirując w stronę czyjegoś domu, gdzie wybrana trasa mnie poprowadziła. Urwała się i zakończyła w zaoranym polu. Wejście na nie, ruszając w stronę DK 62. Gdy udało się dotrzeć do miedzy, nastąpił spacer wzdłuż niej, aż do dróżki prowadzącej m.in. do wspomnianego domu. Wyjazd na asfalt i zjazd z niego już za skrętem na Kamienice, zaraz za kolejnym domem. Biegła tam droga polna w stronę lasu Złotopolickiego. Trzeba było wyminąć ciągnik, który stał na drodze, a właściciel z kimś gadał. Droga zakończyła się pod lasem i krótki fragment trzeba było jechać skrajem pola. Jechało się tak do drogi, którą jakiś czas temu ktoś zablokował przed wjazdem i sobie nieco urolnił. Szkoda, bo przez to nie można już swobodnie jechać z tej strony do lasu. Zwinnie przejechało się przez barierkę, kilka minut później będąc na polu, gdzie przez godzinę czy dwie trwała pomoc w czynie rolnym.

Dalej w stronę Kroczewa, ale nie docierając tam. Skręt w prawo, odtąd jadąc mniej więcej po granicy powiatów. Droga się skończyła i jechało tym, co zostało wyjeżdżone przez samochody, albo polem, albo miedzą. Wyjazd koło DK 7. Tam jazda wzdłuż niej, w stronę Zakroczymia. Tam przejazd. Wiaduktem, koło cmentarza i przez Modlin (Bema i wzdłuż boiska). Omijało się centrum NDM, główną jadąc dość żwawo do Jabłonny. Po drodze wyprzedali mnie Księgowy z Agnieszką, ale z auta i nie było ich widać. Potem pisali na forum, że mnie widzieli i dzwonili, ale komórka nie została odebrana – w końcu była wyłączona.

Skręt w stronę legionowskiego rynku, szukając sklepu, gdzie można by kupić bilet, ale w żabce nie było, a reszta już pozamykana. Małe zakupy i dalej na perony. Sprawdzenie rozkładu na peronie i powrót na normalny obszar. Okazało się, że postawili biletomat przy wyjściu z podziemia. Tylko tak sprytnie, że idący ulicą można go nie rozpoznać, jak to ze mną było. Zakupione co trzeba i lądując znów na peronie. Minęło kilkanaście minut i podjechała SKM. Dla mnie chyba efektywniej jest jechać cały czas rowerem, bo i chyba szybciej, niż liczyć na pojawienie się kursującego co półgodziny składu. Przejazd w ostatnim przedziale. Tylko jedna osoba z rowerem, oprócz mnie, tam jechała. Wyjście na Gdańskim i dalej przez Stare Miasto na wydział, gdzie przypięty został rower. Dalej tramwajem na Wileński, potem na Wschodni, by wraz z Kasią i jej dwójką znajomych udać się wprost do Sulejówka, gdzie był film, karaoke itp. w dużej grupie ludzi.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 54.00 km (0.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:13.50 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Płońska przez Kobylniki

Poniedziałek, 13 września 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria 2 Osoby, Wyprawki w regionie, Z Kasią, Z rodziną

Pochmurnie, ale jasno, nieco chłodno.

Zaczęło się dość późno, bo koło 13. Kurs do Chociszewa. Przez Wilkowuje przejazd do DW 570 koło wyrobisk piasku i prosto do Garwolewa. Zdziwiło mnie, gdyż większa część trasy wyłożona była nowym asfaltem. Dalej z Garwolewa do Raszewa, a tam na skrzyżowaniu w lewo. Na końcu wsi udało się wybrać drogę, która prowadziła przez błota. Zupełnie tak, jakby nie było tam drogi, a równocześnie była. Duże kałuże przebyte zostały z trudem, a na lewo widać było staw. Dalej droga wyglądała, jakby prowadziła do gospodarstwa. Znam ja sytuacje, gdzie tak jest faktycznie, jednak tym razem było szczęście i bez kolizji udało się ominąć je z boku. Ten rejon sprawiał wrażenie, jakby jechało się w okolicy prawie bez cywilizacji.


Droga z Chociszewa do Kolonii Wilkowuje., tuż za granicą wsi. Widok ku NW


Purchawki na morenie komsińskiej

Wyjazd na DK 50. Było to jakiś kilometr przed Kobylnikami. Kurs w ich stronę i przerwa pod kościołem, wcześniej omijając roboty drogowe. Skręt na zachód, w drogę koło cmentarza. Koło lasu pokusiło nas, aby skręcić w prawo, drogą prowadzącą w pola. Zejście z maszyn, by ciągnąć je pod górkę. Niebawem udało się dotrzeć do skraju lasu i rozpocząć polowanie na maślaki, których udało się znaleźć całkiem sporo. Ponadto zachciało mi się wejść na ambonę (choć była w kiepskim stanie) i podziwiać okolicę. Potem jeszcze przerwa na chwilę, gdy udało się dostrzec jeżyny. No i potem zniknąć w lesie.


Las moreny kobylnickiej miedzy Kobylnikami NW i Słominem. Widok ku E


Las moreny kobylnickiej miedzy Kobylnikami NW i Słominem. Widok ku SE


Las moreny kobylnickiej miedzy Kobylnikami NW i Słominem. Czubajka kania


Las moreny kobylnickiej miedzy Kobylnikami NW i Słominem. Lakówka ametystowa

Po jego północnej stronie, oblepieni pajęczynami i z elementami lasu gustownie wkomponowanymi w nasze uczesanie, ucieszył nas widok pól. Jechało się więc tam dostępnymi drogami, aż udało nam się osiągnąć asfalt, a chwilę potem i sklep, w którym sprzedawczyni coś do nas zagadywała - skąd jedziemy i tego typu rzeczy. Zakupy udało się zrobić, wnet zatrzymując na najbliższym przystanku, by skonsumować posiłek. Na pierwszy rzut poszły chipsy i coś słodkiego (m.in. "jeżynki”). W międzyczasie łaził tam sobie drogą jakiś facet, kilka razy w obie strony i tak spoglądał na nas co chwila. W końcu ruszył dalej, a i my zaraz potem w drogę. Skręt w prawo, a ów również tam stał swoim autem i znów łaził.

Droga przecinała kanałek, będący dopływem Mołtawy, tu płynący jakby między dwoma pagórkami. Było na niej sporo dziur. Dojechało się do Osieka - wioski z kilkoma blokami, gdzie przejeżdżało się m.in. przy okazji podróży LSTR do Płocka, a i w okresie licealnym się zdarzało. Teraz skręt na północ, do centrum wsi nie zajeżdżając. Przed kolejną (Krubice Stare), już mi nieznaną, czuć było, jakby w okolicy znajdowało się wysypisko. Dalej prawie same pola - mijało się zbiory (chyba) buraków, usypanych w pokaźne stosy. Droga doprowadziła nas do szosy w Worowicach, leżących niedaleko Kucic, oddzielone granicą powiatów. Kucice zostały z boku i zamiast zjechać na dół ku północy, pojechało się na wschód do Starego Gumina. Nie był to dla mnie znany odcinek i nie było mi wiadomo jak tam jechać oraz dokąd się dojedzie.

Na drodze w kierunki Przemkowa trzeba było zawrócić przez psy i była to ślepa droga. Skręt w pole, niebawem przechodząc przez mostek nad kanałem. Szło się polami do drogi, a na niej już prosto do Skrzynek. Niebawem dojechało się do Płońska. Gdy była możliwość, to zjechało się na chodnik. Dalej w pobliże dworca PKS, zaglądając do pamiętnego mi kebabu, gdzie jednym posiłkiem udało się najeść wspólnie, na całą dalszą część podróży. Minęło tam może z pół godziny. Na ławkach przed budynkiem siedziała lokalna paczka, w środku jeszcze z dwóch mężczyzn. Przycupnęło się zaraz za schodami na dworzu. Kebab z oliwkami i fetą jako dodatkami, zasmakował Kasi.

Na trasę powrotną kurs na Krysk. Były małe kłopoty z wydostaniem się z miasta. Była już ciemna noc, a przejazd przez DK 10 do łatwych nie należał. W rezultacie czekało się kilka minut, nim nadarzyła się okazja. Dalej jechało się przeważnie w totalnych ciemnościach, przerywanych przez sporadycznie ukazujące się lampy lub światła domów. Przerwa pod kościołem w Krysku, oświetlała nas tam stojąca lampa, podczas oczekiwania na na przyjazd samochodu. Tam też skończył się wyjazd. Tylko Kasia miała lampkę. Baterie w aparacie były słabe. Nazajutrz w końcu udało się odkopać wielki głaz z pola, z pomocą ciągnika go wyciągając.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 68.00 km (23.00 km teren), czas: 05:00 h, avg:13.60 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

4 dni w Pieniny VI - Powrót poprzez burzę

Poniedziałek, 16 sierpnia 2010 | dodano: 14.03.2022Kategoria 2010 Pieniny, 5-10 Osób, Wyprawy po Polsce, Z Kasią, Z rodziną

2010.08.11 - 16 4 dni w Pieniny - cała trasa

Około 12 przyjechała rodzina. Rower do auta. Potem wszyscy razem pojechaliśmy. Najpierw do Szczawnicy, gdzie tata przypominał swoje młodzieńcze lata. Wjechaliśmy wyciągiem na Palenicę do słupków granicznych. Po zejściu, główną drogą autem dalej na wschód, z której musieliśmy się zawrócić, bo ukazał się zakaz wjazdu. Pojechaliśmy w stronę Niedzicy i tamtejszym przejściem granicznym udaliśmy się na Słowację. Tam tylko jedna przerwa z widokiem na Trzy Korony. Do Dąbrowy Tarnowskiej z grubsza trzymaliśmy się tej samej trasy, którą z Kasia poprzednio jechało się rowerami, tyle że teraz w drugą stronę. Przy Niedzicy zaatakowała nasz pierwsza fala burzy, którą widzieliśmy wcześniej, ale dopadła nas dopiero w Nowym Sączu. Tym razem była tak silna, że zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, bo nie było nic widać w czasie jazdy. Gdy się trochę uspokoiło i przeszedł największy deszcz, ruszyliśmy dalej, zatrzymując się jeszcze kilka razy, między innymi na posiłek. Ulewne deszcze przeszły jeszcze przed Tarnowem, ale burza wciąż nam towarzyszyła. Przestało dopiero w okolicy Kielc albo Radomia. W domu byliśmy po 3 w nocy, a tata zrobił autem w ciągu tego dnia ponad 1000km w nieco ponad 24h.


Szczawnica. Szalaya 15. Widok ku NNE


Szczawnica. Palenica (722 m n.p.m). Po prawej Jarmuta (794 m n.p.m). W tle po lewej Radziejowa (1266 m n.p.m.), nieco w prawo Wielki (1182 m n.p.m) i Mały Rogacz.(1266 m n.p.m.). Widok ku E


Szczawnica. Szafranówka (742 m n.p.m.). Po lewej zbocza Czertezika (772 m n.p.m.). W centrum Palenica (722 m n.p.m.) i nieco na lewo Groń (687 m n.p.m.). Za nim Ciżowa (649 m n.p.m.). W tle po lewej Marszałek (848 m n.p.m.). W tle w centrum Bereśnik (843 m n.p.m.), a po prawej główne Pasmo Radziejowej. Widok ku N


Szczawnica. W centrum Bereśnik (843 m n.p.m.). W tle po lewej Przysłop (980 m n.p.m.), po prawej główny grzbiet Pasma Radziejowej. Widok z kolejki linowej ku NNE


Szczawnica. Południowe stoki Pasma Radziejowej. Widok z kolejki linowej ku NEE


Szczawnica. Po lewej kościół pw. św. Wojciecha Biskupa Męczennika. Widok z kolejki linowej na centrum ku NEE


Szczawnica. Dunajec. Po prawej zbocza góry Ciżowej (649 m n.p.m.). Widok ku NWW


Szczawnica. Po prawej Główna 10. Widok ku NNW


Stará Ľubovňa. Trasa 77. Zamek Hrad Ľubovňa, po NE stronie miasta. Widok ku NEE

Podroż: 13:12
Jazda: 10:22
Przerwy: 2:50
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pole

Wtorek, 3 sierpnia 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z rodziną

Na pole rowerem Kasi, ale brat mi go zabrał i trzeba było wracać w inny sposób.
Rower: Dane wycieczki: 0.34 km (0.00 km teren), czas: 00:02 h, avg:10.20 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Dwudniowa z Krakowa II - Do Brzezin

Sobota, 31 lipca 2010 | dodano: 08.02.2017Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2010 Wyżyna Małopolska W, Z rodziną

2010.07.30 - 31 Dwudniowa z Krakowa - cała trasa


Do centrum jechało się około godziny. W promieniach słońca, widać było to, co ongiś tylko w nocy. Tym razem wyjazd DK 42 w kierunku Końskiego. Przed opuszczeniem miasta leżąca przerwa na przystanku, kilkanaście minut walcząc ze snem. Gdy udało się zebrać siły do dalszej drogi, okazało się, że w samą porę, gdyż oto ktoś zmierzał na przystanek. Dalej spokojnie, w zmęczeniu przez ~20 kilometrów, które mi się dłużyły. W Rzejowicach skręt na północ, ale przed tym jeszcze sobie odpoczynek z podjadaniem porządniejszego śniadania. Tereny w tych rejonach były dość równinne, choć jakieś pagórki się zdarzały. Podjazdy nie takie ciężkie, ale przez zmęczenie ciężko mi było sobie z nimi poradzić.


Radomsko. Po lewej Muzeum Regionalne. Po prawej kościół pw. św. Lamberta. Widok ku N

Przez Wolę Przerębską do Gorzkowic, gdzie stał duży kościół. Nieco wcześniej mijało się dwoje ludzi na rowerach, z czego jeden to jakiś osobnik płci męskiej (brat/tata), a drugim była jakaś mała dziewczynka, która o mało nie nawinęła mi się pod rower. Gdy facet się zatrzymał, ona chyba chciała zrobić nawrót zataczając kółko, podczas ich wyprzedzania. Obyło się bez kolizji. Mijało się Niechcice. We wsi Tłuszczanek odbywały się piłkarskie zawody. Odpoczynek na przystanku, a gdy już się dalej ruszało, z przeciwległego w domu sołtysa dało się zauważyć osobę, która odchyliła firankę i mi się przyglądała. Gdy ów człek wiedział, że ja wiem, wnet szybko czmychnął. Przed wsią Bogdanów, zaczął padać deszcz. Silny. Kurtka. W Mąkolicach znalazło się schronienie w ruinie, gdzie przeminęło mi ponad pół godziny. O 14 czyli 24h od przekroczenia granicy Krakowa, przejeżdżając tuż koło żwirowni naliczonych zostało przez mnie 233 km.


Gorzkowice. Kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Widok ku NNW


Dwór w Parzniewicach. Widok ku SSW

Gdy się przejaśniło, przez resztę trasy było spokojne i pogodnie. Przecięło się DK74, chwilę jadać po niej na wschód. Po tym czekała na mnie kamienisto-żwirowa droga, ciągnąca się przez 4km. Mijało się jakiegoś typka, który stał na drodze i ewidentnie chciał coś do mnie powiedzieć. Ja nie bardzo, więc zbliżenie nastąpiło w trybie przyspieszającego roweru, szybko go wymijając. Udało się tylko na zadane przez niego dzień dobry odpowiedzieć tym samym, słysząc z daleka, że coś jeszcze mówił. Na przystanku w Kamocinie ostatni popas z resztek jedzenia i zmiana skarpetek na suche. Mimo tego, że poprzedniego dna wyschły, to deszcz w Bogdanowie mi je ponownie załatwił. Dalsza jazda taka, że ledwo pamiętam co tam było. Generalnie płasko.


Bogdanów. Kościół pw. Trójcy Przenajświętszej. Widok ku NNW


Między Zaborowem i Kamocinkiem. Widok ku NNE


Okolice Modlicy. Widok ku N

W końcu dojechało się do Tuszyna - miejscowość tuż przed Łodzią. Skręt na Modlnicę i przed wsią, na słoneczku przyszło mi zdrzemnąć się przez godzinę. Po obudzeniu telefon po transport i kurs najpierw przez Kalinko i Romanów do Andrespola, a potem skręt w kierunku Łodzi. Odbijało się w Gajcego ku NE, przez Jordanów dostając się do Brzezin. Droga była makabryczna, ale w dół. W Brzezinach jeszcze się trochę kręcenia i wyjazd na DW 704, trasą do Łowicza. Spotkanie nastąpiło przy umówionym znaku granicznym, po czym rower powędrował do auta. Nie było już we mnie chęci i sił, by poświęcać kolejną noc na jazdę drogą, którą i tak już była przejeżdżana – zarówno dniem jak i nocą, bo na nowe trasy sił brakło tym bardziej.


Łódź. Gajcego. Widok ku NE


Małczew. Widok ku SSE


Brzeziny. Staszica. Widok ku SSW

Wyjazd: 6:50
Radomsko do przerwy: 7:30 - 7:55
Wyjazd z Radomska: 8:21
Przerwa Kodrąb: 9:30-50
Przerwa przy zawodach: 11:25-11:45
Deszcz i krótka przerwa na znalezieni trasy: 12:45
Przerwa Mąkolice: 13-13:50
Przerwa Kamiocin: 14:55-15:20
Drzemka Modlnica: 16:55-17:55
Koniec za Brzezinami: ~20

Jazda: 10:30 h
Przerwy: 3:25h

Zaliczone gminy

- Kodrąb
- Masłowice
- Gorzkowice
- Rozprza
- Wola Krzysztoporska
- Grabica
- Tuszyn
- Rzgów
- Brójce
- Andrespol
- Łódź (Andrzejów 10/36)
- Nowosolna
Rower:Zielony Dane wycieczki: 139.00 km (4.00 km teren), czas: 10:30 h, avg:13.24 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wyprawa na praktyki XXIII - Powrót

Poniedziałek, 19 lipca 2010 | dodano: 01.04.2017Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Z Kasią, 2010 Pińczów, Z rodziną

2010.06.27 - 07.19 Wyprawa na praktyki - cała trasa


Spakowanie, po czym start o 9. Trochę jeszcze mżyło, ale z wolna przechodziło. Dzięki uprzejmości gospodyni można było skorzystać z klucza i dokręcić nieszczęsny pedał, co pozwoliło spokojnie dojechać do oddalonej kilka kilometrów dalej Pieskowej Skały. Tuż przed nią przerwa na sesję fotograficzną. Podróż skończyła się na przystanku pod zamkiem, oczekując samochodu z rodzinką. Gdy przyjechali, wszystko zostało zapakowane do bagażnika. Następnie pod górę na zwiedzanie. Niestety był poniedziałek i oglądać można było tylko dziedziniec z restauracją i ogrodem. Po pół godzinie powrót do auta i kurs przez Skałę do Krakowa. Tam odwiedziny na rynku i Wawelu (moja druga wizyta ze zwiedzaniem od 2002). Droga powrotna przez Krzeszowice i Olkusz, a potem do Ogrodzieńca, gdzie nastąpiła krótka przerwa. Kolejnym punktem wycieczki była Częstochowa (poprzednia wizyta w Sanktuarium w liceum). Po wszystkim wjazd na DK8. Już późno w nocy skręt na Żyrardów. Do domu dojechaliśmy około pierwszej w nocy. Następne dni to odpoczynek fizyczny i psychiczny, co poskutkowało odwleczeniom powstania opisu o tydzień.


Dolina Prądnika. Skały Wernyhory. Widok ku NW


Dolina Prądnika. Maczuga Herkulesa i zamek w Pieskowej Skale. Widok ku NWW


Dolina Prądnika. Zamek w Pieskowej Skale. Widok ku NW


Dolina Prądnika. Zamek w Pieskowej Skale. Widok ku N


Zamek w Pieskowej Skale. Widok ku NW


Zamek w Pieskowej Skale. Widok ku E


Bazylika Mariacka. Widok ku SE


Wawel. Widok ku N


Zamek Ogrodzieniec. Widok ku S


Częstochowa. Klasztor na Jasnej Górze. Widok ku NW


Częstochowa. Pielgrzymi zmierzający na Jasną Górę. Widok ku E
Rower:Zielony Dane wycieczki: 3.10 km (0.00 km teren), czas: 00:15 h, avg:12.40 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Warszawa - Rower wraca do domu

Środa, 23 czerwca 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria Samotnie, Wyprawki w regionie, Z Kasią, Z rodziną

Nieco pochmurno 5-6/8. Wieczorem płaskie, szerokie chmury.

Przez dłuższy czas nie można było znaleźć klucza do zapięcia, a przez to i zabrać roweru. Będąc w Warszawie, jeszcze raz została przebyta trasa, na której mógł zostać zostawiony. Ostatecznie, któregoś dnia odnalazł się w kieszeni, od dawna nie ruszanej, przez to przeoczonej myśląc, że już była sprawdzana. Ostatecznie udało się oswobodzić rower i można nim było wrócić do domu.po zajęciach. Czas naglił, bo zbliżały się praktyki.

Kurs w stronę zamku i skręt na dół w Bednarską. Wjazd na most Śląsko-Dąbrowski i dojazd do Dworca Wileńskiego. Kasia pojechała pociągiem, a ja Radzymińska. Blisko granic miasta zjazd w małe uliczki Kokoszków i Pszczyńską. Na końcu przejazd wzdłuż granicy działek na wschód, po czymś w rodzaju szerokiego rowu, nawrót do głównej, decydując się jednak na jazdę poboczem za rowem. Skręt w Bystrą. Już w Ząbkach wjazd w Batorego i Hallera, a następnie 11 Listopada. Słabą nawierzchnią mijało się kościół i dojeżdżało do ronda, gdzie trzeba było poczekać, aż będzie można ruszyć. Wzdłuż muru na północ w Szpitalną.

Ząbkowską i Fabryczną do Zielonki. Na wprost Drewnickiej przejazd mostkiem przez kanał, wzdłuż niego do głównej, a potem do Kasi. Razem wzdłuż granicy lasu zaraz za domami, równolegle do Długiej. W pewnym momencie przyszło zagłębić się w nim się nieco bardziej, ale wnet wyszło się z powrotem. Doszło się do parku, gdzie nastała przerwa na ławce, po niej kontynuując na wschód wzdłuż kanału. Skręt w Obrońców Westerplatte, Powstańców, Kościuszki i na Długą. Potem Kasia wróciła, a ja dalej przez las koło cmentarza, tak jakby kontynuacją Długiej.

Dojazd do gruntowych uliczek Czereśniowej i Letniskowej. Ulicą Wesołą do Stawowej. Dalej do Radzymińskiej. Skręt jeszcze w ulice: Wspólna, Brzozowa i Duża, a potem znowu główna. Ul. Legionową dojazd do dróg osiedlowych, prowadzących do Księgowego. Przejazd przez tory i skręt w Narutowicza. Potem uliczki: Targowa, Złota, Aleja Legionów i Wiśniowa, zacieniona drzewami – wszystkie położone w zachodnim Legionowie, nieco na północ od linii kolejowej do NDM. Kolejową do Wspólnej, która prowadziła do Dąbrowy Chotomowskiej. Mijało się jakiś niewielki zakład. Pod koniec Wspólnej skręt w drogę z kostki, biegnącą pomiędzy nowymi domami małego osiedla i przez las wyjechało się na ul. Kordeckiego. W Olszewnicy Starej skręt w prostą, a potem Wiejską. Przejazd przez kawałek, po chwili zaglądając do ruiny po wschodniej stronie drogi. Nieco później telefon do domu. Kontynuacja jazdy tylko główną trasą, aby jak najkrócej. Przerwa w Modlinie, na przystanku przy chłodni, gdzie trwało ładowanie baterii w telefonie swoim ciepłem. Nabiło mi tyle, że można było dać znać gdzie się znajduję, dzięki czemu można było wrócić autem wieczorem do domu.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 66.00 km (0.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:16.50 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Warszawa - Egzamin z Geoeko

Wtorek, 8 czerwca 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria Samotnie, Wyprawki w regionie, Z Kasią, Z rodziną

Słonecznie i ciepło.
Dojazd do NDM obwodnicą. Tam kombinacja ulic: Mazowiecka, Modlińska, Słowackiego, Bohaterów Modlina, bloki przy Sempołowskiej, targowisko od północy, znów do BM i za targowiskiem znów bloki do Inżynierskiej i Kusocińskiego. Przejazd koło szkoły, nawrót do Curie i Górską do Nowołęcznej. Dalej główną na Zegrze, ale w Olszewnicy Nowej zjazd w Wiejską a potem Prostą. Wypatrzona została przy okazji ruina, ale zbyt mnie gnało na egzamin.

Przez Legionowo Kolejową i Targową na Piaski. Tam chwilę pogadaliśmy z Księgowym. Następnie kurs przez obwodnicę. W Warszawie zjazd w kolejną kombinacje ulic: Ciechanowska, Gąsiorowskiej, Jędrzejowskiego, Sportowa (gdzie nawrót, bo droga zawracała na północ). Dojazd do końca Łącznej, przechodząc przez prowizoryczny most na kanałkiem i równie prowizoryczna ścieżką, dalej ku Aluzyjnej. Kontynuacja przez: Mikołaja Trąby, Odkrytą, Nowodworską, Płudowską, Świderską, Myśliborska i konwaliową do Modlińskiej. Przejazd przez most Grota ulicą (jakaś babka na podjeździe się retorycznie pytała "gdzie ja tam z rowerem się pcham") i dalej drogą wzdłuż wybrzeża. Zjazd ostatecznie na ścieżkę za mostem Gdańskim. Ulicami Boleść i Bugaj dojazd do podjazdu w rodzaju serpentyny z kamienia, prowadzącej na Stare Miasto. Podjazd na najniższych biegach, ale po chodniku. Ulicami Brzozowa, Celna, Jezuicka i Kanonia dojazd na Plac Zamkowy. Potem szybko na wydział, przybywając na 15 minut przed egzaminem.

Po egzaminie kurs Świętokrzyską, zbaczając tylko na placyk za budynkiem, który zaczynał się nieco wcześniej niż wschodnia ściana PKiN. Dalej Aleją Jana Pawła II, tylko jeden blok okrążając od tyłu tuż przed Aleją Solidarności, a potem biurowiec przy Dzikiej koło Arkadii. W Arkadii jeszcze raz spotkanie z Kasią, która łaziła tam z dziewczynami. Przy okazji była okazja, aby zjeść krążki cebulowe i opiekaną kanapkę z rybą. Potem jeszcze trochę siedzenia na dworze, po drugiej stronie Al. JP2.

Ruszając, jechało się ścieżką po lewej stronie drogi, ale na Broniewskiego przejazd na właściwą. Trzymało mnie tak do Reymonta, a potem Wólczyńskiej. Zjazd na ulicę Wolumen, Horacego, znów Wólczyńska, ale jej odcinek przed Arkuszową jechało się już poboczem po wydeptanej ścieżce. Potem kontynuacja do skrętu na Ul. Opłotek, dalej Palisadowa i Wóycickiego, przy której zastanawiało mnie, gdzie dalej jechać. Ostatecznie ominęło się Cmentarz Północny, dojeżdżając do Estrady. Przejazd Trenów, pokrytą płytami betonowymi, lecz z asfaltem doprowadzonym od południa, do sklepów wybudowanych w połowie między jednymi i drugimi zabudowaniami. Na całej długości zrobił się korek, który objechać trzeba było dosyć piaszczystym poboczem.

Przez Łomianki przejazd ulicami: Partyzantów, Kwiatowa, Pionierów, Konwaliowa, Grzybowa, Długa, Wiślana, Zachodnia i Nowa. Potem wzdłuż trasy 7, wpierw po stornie zachodniej, a po opuszczeniu miasta - wschodniej. Po dłuższym czasie skręt w prawo do Pieńkowa i jazda trasą na Czosnów, z tym zastrzeżeniem, że w Cząstkowie Mazowieckim skręt na kościół, jadąc od jego strony wschodniej i skręcając na niewielką uliczkę gruntową, którą w efekcie nastąpiło cofnięcie. Powrót pod kościół, tym razem skręcając na zachód, ulicą Rolniczą do Strażackiej. Potem wyjazd na trasę do NDM. Dojeżdżając do mostów widać było wodę stojącą za wałami. Przez umysł przetoczyło się wyobrażenie, jak to by było, gdyby zmiotło mnie i samochody, w razie przerwania się wału. Podróż zakończona w Modlinie, czekając na auto.


DK 85 między Czosnowem i Kazuniem Nowym. Powodziowy poziom wody. Widok ku NW


DK 85 między Czosnowem i Kazuniem Nowym. Powodziowy poziom wody. Widok ku SE


DK 85. Powodziowy poziom wody. Widok z Niebieskiego Mostu na Wisłę ku SE


DK 85. Powodziowy poziom wody. Widok z Niebieskiego Mostu na Wisłę ku SE


DK 85. Powodziowy poziom wody. Widok z Niebieskiego Mostu na wał i Wisłę w NDM ku SE
Rower:Zielony Dane wycieczki: 118.00 km (0.00 km teren), czas: 08:00 h, avg:14.75 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Legionowa i z powrotem

Niedziela, 6 czerwca 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria Nocne, Wyprawki w regionie, 2 Osoby, LSTR, Pół nocne, Z rodziną
 
Z tatą do NDM, wysiadając pod Bramą. Przez NDM ulicami: Zakroczymska, pomiędzy domami obok Magistrackiej, do Lotników. Pod koniec slalomy między blokami do DW 631. Dalej do Krubina. Tam skręt w Łabędziową i zaraz potem wjazd w uliczkę, która mnie wyprowadziła na leśną ścieżka. Jechało się po tej małej dziczy, gdzie było dużo piasku. Później las się przerzedził i dojeżdżało się do polnej drogi. Po krótkiej jeździe, potem przerwie, skręt na południe do początku Olszewnicy Nowej, przejazd drogę na wskroś i dojazd do kolejnego, większego lasu.

Dalej ku wschodowi i to krótko, by zaraz potem wyjechać na polna drogę, która przechodziła w ulicę Długą w Olszewnicy Starej. Dojazd do Warszawskiej i skręt w pierwszą w lewo, gruntową ulicę Wojska Polskiego, prowadzącą do lasu. Przejazd w pobliżu wjazdu na teren bazy wojskowej, a potem wzdłuż ogrodzenia. Dalej prosto, przecinając asfaltową drogę na Skrzeszew i dalej przed siebie. Przy pierwszej okazji skręt na południe, a potem ponownie na wschód. Jechało się wzdłuż, tak jakby wysokiego wału z ziemi, porośniętego lasem. Na jego końcu skręt na południe, tak jak prowadziła ścieżka. Nie przeszło mi przez myśl, że jadę w odległości kilku metrów od porządnej drogi gruntowej przez las. Przebyte zostało kilka obniżeń i wywyższeń, kilka odsłoniętych miejsc i kilka zadrzewionych, aż dojechało się na ulicę Świerkową. Potem przez Orzechową i Cynkową do Alei Legionów.

Przy cmentarzu zmiana trasy na Bandurskiego, znów Aleja Legionów, w trakcie omijania zadrzewienia między nimi, a potem to już Kolejowa, przejazd przez jedne tory i jazda po osiedlu położonym w międzytorzu, gdzie domy były nieco ubogie. Dojazd do kolejnych torów. Próby przejścia na drugą stronę nie powiodły się - wejście na jeden nasyp, by ostatecznie z niego zejść. Przejazd do przejścia podziemnego na drugą stronę. Potem ulicami Kościuszki i Słowackiego dojazd do bloków, między którymi wyjechało się przed wiaduktem, przejeżdżając na drugą stronę. Tam dołączyła Kasia. Jej trasa do tego miejsca to: Fabryczna, Rejtana, Okólna, Pomnikowa, Radzymińska, Strużańska, w Legionowie spotkanie ze mną.

Zakupy w Biedronce po N stronie wiaduktu i dalej na drugą stronę. Podjazd do McD, gdzie udało się załatwić co trzeba. Dalej jeszcze raz w stronę wiaduktu, po jego E stronie, ale zawracając i jadąc dalej ulicami: Jagiellońska, Kościuszki, Piusa XI do Chotomowa. Tam za rondem w ulicę Piękną do torów kolejowych. Jechało się pomiędzy nimi i lasem, ale z powodu dużej ilości kałuż, szerokości niemalże samej drogi, skręt pomiędzy drzewa, a na kolejnym skrzyżowaniu kurs na zachód. Wyjazd w Janówku Drugim, drogą udając się do Góry. W NDM przejazd ulicami: Spacerowa (koło marketu), Sukienna (koło Wału), Daszyńskiego (koło starej piekarni, gdzie jako dzieci często się bywało przy okazji wizyty w NDM), Zakroczymska, a potem to już przez Modlin. Tam okrążenie pałacyku i wjazd w ulicę Poniatowskiego. Odwiedziny w forcie naprzeciw cmentarza, wchodząc przy okazji do środka. Polną drogą w stronę Zakroczymia. Tuz przed wąwozem, skręt w prawo między osiedlami i docierając do Klasztornej. A potem już w prostej linii do domu, z odchyłką na Goworowo.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 82.00 km (0.00 km teren), czas: 06:00 h, avg:13.67 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)