Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Do Rzymu i przez Alpy I - Na Słowację

Środa, 6 lipca 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria Gminy, 2011 Włochy, 2 Osoby, Z Kasią, Warszawa, Wyprawy po Polsce, Z rodziną

Przygotowania

Okresu przygotowań do tej wyprawy praktycznie nie pamiętam. 4 lipca na podróż zostało wymienione 1995 zł w 500 euro w kantorze przy Jana Pawła II w rejonie Kina Femina. Ponadto (nie wiem gdzie) wymieniło się jakąś ilość zł na ok. 10000 forintów (kursu zł i forinty z tamtego okresu nie pamiętam, ale upraszczając, 1zł to było w dużym uproszczeniu mniej więcej tyle co 100 forintów). Oprócz tego zakupy konserw, zupek w proszku (pomidorowy i carbonara), kiślu, żelek, kilku paczek makaronu, kilku litrów wody w butelkach i kilku czekolad. Bilety zostały zakupione na stacji Warszawa Wschodnia. Drukowanie 8 kartek trwało od 22:15 do 22:19. Trasa pociągowa podobna jak w majówkę, z przesiadką w Katowicach, ale tym razem do Milówki, gdzie pod względem rowerowym została urwana poprzednia wyprawa.

Dzień 1

Wyjazd

Poranek chłodny zachmurzenie 7/8, z biegiem czasu rozpogodziło się do 3/8 i ociepliło. Wieczorem ponowne zachmurzenie do 7-8/8. Pociąg wtoczył się na stację Katowice Główne. Na dziesięć minut przedtem zdjęło się rowery z wieszaków, a bagaże powędrowały do przedsionka, Gdy maszyna zatrzymała się, pospiesznie została przez nas opuszczona wraz z ekwipunkiem. Bagaż był pilnowany przez mnie, podczas gdy Kasia poszła sprawdzić, z którego peronu był kolejny odjazd. Jak się słusznie udało domyślić, czekało nas męczące sprowadzenie rowerów do przejścia podziemnego, po to tylko, by dźwignąć je na dalszy peron 4. Oczekując pociągu do Milówki, można było zająć się mapą i kanapkami. Kilkanaście minut siedzenia i około 0,5-1h jazdy pociągiem, w czasie której, wreszcie była okazja się zdrzemnąć.

Kotlina Żywiecka

Wyjście w Milówce, tam gdzie trzeba było przerwać wyprawę w maju. Od razu poniosło nas małą uliczką w stronę sklepu w pobliżu kościoła. Tam ostatnie zakupy w Polsce przed zasadniczym rozpoczęciem tej wyprawy – jedzenie na najbliższe dni. Przekąsiło się małe śniadanie, a resztę upchnęło do sakw, wskutek czego ciężko było je zamknąć. Jechało się w kierunku jak najbardziej zbieżnym z południowym. Przy odpowiednim skrzyżowaniu udało się upewnić, dzięki tubylczej mieszkance, o tym, że wybieramy właściwy kierunek. Z początku trasa łagodnie pięła się ku górze. Po obu stronach drogi zostawiało się kolejne domy. Po lewej znajdowało się koryto lokalnej rzeczki. Stopniowo nachylenie zwiększało się, jednak mimo to wciąż jechało, tylko nieco wolniej. Krótka przerwa koło remizy, gdzie stała tablica z mapą. Upewniwszy się w naszym położeniu, można było ruszyć dalej.

Gdy skończyła się wieś, również nasze możliwości jazdy spadły do poziomu chodzonego. Po prostu kąt nachylenia drogi znacznie się zwiększył. Po krótkim spacerze przerwa na grzbiecie, skąd rozciągał się widok na opuszczaną przez nas Kotlinę Żywiecką. Ukazała się nam ostatnie wzniesienia polskie i pierwsze słowackie. Analizowało się słabo widoczną mapę przydrożną, gdy podjechał autem jakiś facet, który wskazał nam dalszą drogę.


11:20. Przełęcz Kotelnica. Ostatni widok na Kotlinę Żywiecką. W centrum w tle Grupa Magurki Wilkowickiej. Widok ku NNW


11:20.Przełęcz Kotelnica. Ostatni widok na Kotlinę Żywiecką przed przekroczeniem granicy państw. W centrum Grupa Magurki Wilkowickiej. Widok ku NNW


11:26. Przełęcz Kotelnica. Po lewej Praszywka Wielka (1043 m n.p.m.). W centrum niewielkie Sobańskie (760m n.p.m.) i nieco na prawo Oźna (952 m n.p.m.). Za nimi, w tle: w centrum Jaworzyna (1021m n.p.m.) i nieco na prawo Skrzadnica (1069 m n.p.m.). Po prawej stoki Rachowca (954 m n.p.m.). Widok ku SSW

Pierwszy zjazd z pełnym obciążeniem udało się przeżyć, choć lokalne zaburzenia asfaltu, wniosły nieco doświadczeń już w pierwszych chwilach podróży. Na dole chwilę rozgrzewanie dłoni, potem po płaskiej drodze zmierzając ku krajówce, skąd drogą wzdłuż niej biegnącą dotarło się do przejścia granicznego. Sam wjazd na tę drogę nas zdezorientował. Wpierw o mało nie wjechało się na krajówkę, ale po chwili wypatrzony został przejazd podziemny dla drobnego ruchu pod drogą.


11:29. Zjazd z Przełęczy Kotelnica. Widok ku W

Słowacja

Granica w Zwardoniu przekroczona została szybko. Ruch był minimalny. Tuż za granica czekał nas drugi zjazd, który zakończył się w Skalité, tuż za wiaduktem kolejowym. Tam czekał nas kolejny posiłek połączony z pierwszym odpoczynkiem na trasie.

Droga dalsza wiodła w dół przez kolejne wsie. Później wsie znalazły się w dole doliny, a nasza trasa przecięła las, doprowadzając nas do drogi wyższego rzędu. Ruch aut był tam znaczny i na pierwszym możliwym przystanku nastała przerwa, by odetchnąć. Było to tuż przez Czadca. Przez samo miasteczko przemknęło się, nie zawracając sobie nim zbytnio głowy. Wyjeżdżało się szeroką drogą prowadzoną wiaduktem. Po lewej widać było wysoko poprowadzoną autostradę. Już za miastem, jakiemuś dziecku piłka uciekła na drogę, ale chwilę potem stoczyła się do jego domu.


12:45. Skalité. Widok ku S


14:54. Czadca. Po lewej UM. Widok ku S

Nieco czuć było zaniepokojenie, gdy droga którą się podążało, po jakimś czasie i kilku kolejnych miejscowościach zaczęła piąć się w górę, a cały ruch samochodowy swobodnie odbywał się w płaskiej dolinie. Jak się okazało, nasza droga wg mapy prawidłowa, była główną krajówką, ale po zbudowaniu tej w dole, straciła swoją rangę. Dzięki temu była szansa jechać z dala od dużego ruchu, po jeszcze dobrym asfalcie. Oczywiście nie trwało to długo i wkrótce zjechało się w dół, wnet dołączając do krajówki. Tymczasem chmury się przerzedził i było już bardzo ciepło. Przerwa na brzegu rzeki, gdzie zrzuciło się kurtki. Po ostatnich, chłodnych od deszczu dniach, była to wspaniała sytuacja.


15:48. Blažkov. Dolina Kisucy. Widok ku SW


16:40. Oškerda. W tle Rochovica (640 m n.p.m.). Widok ku SW


16:46. Oškerda. Przerwa nad Kisucą. W tle Rochovica (640 m n.p.m.). Widok ku SW

Odpoczęło się nieco dłużej, po półgodzinie znajdując się w Żylinie. Nie przekraczając rzeki zajechało się pod zamek. Szybkie zdjęcia i dalej w drogę, bo było już późno. Przez 1,5 godziny jechało się doliną Wagu, po północnej jego stronie. Mijało się kilka mostów, blisko jednego odpoczywając na trawie. W końcu udało się skierować na drogę, która wywiodła nas w jakąś małą dolinę, a było ona całkowicie nam nie po myśli. Tak mi się wydawało, że to jakaś lipa, by tam jechać, ale jak już się ruszyło, to była jakaś nadzieja, że może jednak zaraz będzie prowadzić w dół. Ostatecznie trzeba było się cofnąć, tracąc przy okazji trochę czasu. Wskutek tego zdarzenia, nie ujechało się daleko w poszukiwaniu noclegu, ale i on sam wkrótce się nam ukazał. Udało się schronić na łące, położonej przy dróżce nad kanałem. Odgradzało nas pasmo krzaków.


18:00. Zamek w Žilinie. Widok ku S


18:21. Elektrownia wodna Hričov utworzona na Wagu. Widok ku NWW


18:58. Kotešová. Po lewej Malý Manín (812 m n.p.m). Po prawej wzgórza z najwyższym szczytem Lopatina (570 m n.p.m). Widok na Hliník nad Váhom ku SW

Zaliczone gminy

- Rajcza
Rower:Zielony Dane wycieczki: 97.00 km (1.00 km teren), czas: 08:00 h, avg:12.12 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

K o m e n t a r z e
Świetnie zapowiadająca się relacja. Czekam na kolejne odcinki :)
elizium
- 19:29 niedziela, 26 stycznia 2014 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa lkazd
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]