Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12644 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Z rodziną

Dystans całkowity:12093.90 km (w terenie 1145.80 km; 9.47%)
Czas w ruchu:780:02
Średnia prędkość:15.47 km/h
Maksymalna prędkość:65.75 km/h
Suma kalorii:14946 kcal
Liczba aktywności:167
Średnio na aktywność:72.42 km i 4h 48m
Więcej statystyk

Wydział

Piątek, 10 czerwca 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z rodziną

Do Modlina przez DK62 w wariancie LW. Będąc już w mieście zachciało mi się pojechać niestandardowo. Z Obwodowej skręt między bloki 344 i 343, a potem ścieżką w kierunku szkoły. Na skrzyżowaniu Bema i Poniatowskiego zjazd do parku, z którego wyjechało się dopiero przy Dąbrowskiego. Za NDM przejazd przez cały Czosnów, skąd na światłach na pas techniczny przy DK7. W Dziekanowie Leśnym przejazd Kraszewskiego, Pogodną, Słowackiego, Mickiewicza, przez placyk do Akinsa, Miłą do Konopnickiej i dalej wzdłuż DK7 do Sierakowskiej i Zachodniej w Łomiankach. Dalej była Żwirowa, Aleja Lip, Wąska, Rataja i Graniczna z końcówką przez bezdroża fragmentu lasu do asfaltu.


Ul. Sezamkowa w Łomiankach

Przejazd kombinowany, gdyż był to dość luźny dzień i w zasadzie sporo czasu, aby stawić się na wydział i obgadać pracę. Przejechane w Dziekanowie drogi przypominały bardziej polne drogi na zapadłej wsi, niż strefy podmiejskiej, ale też miały swój urok. Większość jazdy w strefie miejskiej po ścieżkach, chodnikach, poboczach itp.

W Wólce Węglowej skręt w Akcent do Loteryjki na wschód. Potem Była Conrada, Powązki, Karmelicka, Anielewicza, Muzeum Archeologiczne, Daniłowiczowska, Kozia. Powrót rozpoczęty przed 19 ulicami Focha, Trebacką, Podwale, Kilińskiego i zjazd Mostową na Rybaki, by przejechać po wschodniej stornie fontann. Pod Gdańskim na drugi brzeg i zjazd na Wybrzeże Puckie. Dalej wzdłuż Modliskiej ze zmianą stron przy Ekspresowej.

W Skierdach skręt w Jastrzębia, nawrót, w Skrajną i nawrót. W NDM przejazd prowizorycznym przejazdem przez tory kolejowe, nieco na zachód od Leśnej. Nowoczesna, Górska. Do Sempołowskiej z ominięciem bazaru od południa. Partyzantów, Słowackiego, Modlińska, Magistracka. Skończony wyjazd na parkingu w parku, z załadowanym do auta rowerem.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 103.00 km (10.00 km teren), czas: 07:00 h, avg:14.71 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Klęska pod Węgierską Górką IV - Przez Puszczę Kampinoską

Poniedziałek, 2 maja 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria Wyprawki w regionie, Samotnie, 2011 Kotlina Żywiecka, Z rodziną

2011. 04.29 - 05.02 Klęska pod Węgierską Górką - cała trasa


Od rodziny wyjazd przez wsie nad Wisłą. W Cząstkowie Polskim skręt w Cichą i jechało się jej kontynuacją do wsi Kaliszki, gdzie skręt w Akacjową. Przejechana została w całości. Brzozową przez Adamówek. Potem dojazd do główniejszej drogi przez tamtejsze miejscowości, którą dojechało się do Sowiej Woli Folwarcznej. Ulicami Sosnową i Słoneczną na DW 579. W Cybulicach Dużych skręt w Ogrodową. Droga się urwała przy domu nr 12. Dalej wzdłuż ogrodzenia, a gdy to się urwało, skręt na NW przez pole, gdzie kilka miesięcy później powstał kolejny dom. Po lewej mijało się stawek i wydostało na wąziutki asfalt.

Wjazd do Puszczy. Skręt w prawo, lecz wnet nawrót i kontynuacja na wprost. Droga delikatnym łukiem wykręcała ku NW, aż do rozjazdu, gdzie obrany został kierunek północny. Drogi były znacznie zapiaszczone, choć w Puszczy są gorsze. Na skrzyżowaniu, w jeszcze jakoś istniejącej wsi Rybitew, zmiana kursu na zachodni. Przyjemną dróżką wyjechało się we wsi Teofile. Stamtąd do Nowego Wilkowa, gdzie wyjechało się na główną trasę przez Leoncin. Kontynuacja jazdy do Nowin, gdzie skręt na północ i dojazd do DW 575.


Droga na Rybitew. Widok ku N


Rybitew. Widok ku NE


Rybitew. Droga do Leoncina. Widok ku W

Za skrzyżowaniem z DW 705, tuż za zagajnikami skręt w dróżką po prawej i wjazd do Śladowa. Przejechało się przez wieś w kierunku zachodnim, wracając na DW. W miejscu, gdzie droga zbliżyła się do wału, nastąpił wjazd na niego. Zjechało się dopiero w Kamionie, tam gdzie ongiś znajdował się most przez Wisłę, prowadzący do Wyszogrodu. Potem przejazd nowym i wjazd do miasteczka ulicą Mostową. Alejką na północ od kościoła na Rębowską, a wnet skręt z niej w Narutowicza. Na jej krańcu znajdowała się parowa. Po jej przekroczeniu okrążony został kompleks szkół do dróżki przy cmentarzu. Ulicą Pokoju dojazd do DK62. Kurs na wschód. Z krajówki zjechało się pierwszą dróżką na Zdziarkę. Górą przejazd do Wilkówca, zjeżdżając koło kapliczki. W domu przed 19.


Secymin. Widok ku SW


Śladów. Tablica ufundowana dnia 2010.07.04 w 500-lecie przekroczenia Wisły przez wojska zmierzające na Bitwę pod Grunwaldem


Wał w Przęsławicach. Widok ku W


Odnoga Wisły przy granicy między Przęsławicami i Kamionem. Widok ku NEE


Uszkodzony most w Kamionie. Widok ku S


Uszkodzony most w Kamionie. Widok ku NNE


DK 50 pod Wyszogrodem. Widok ku NE


Wyszogród. Pomnik na terenie dawnego kirkutu. Widok ku E
Rower:Zielony Dane wycieczki: 81.00 km (16.00 km teren), czas: 06:00 h, avg:13.50 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Klęska pod Węgierską Górką III - Milówka

Niedziela, 1 maja 2011 | dodano: 03.12.2016Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Z Kasią, 2011 Kotlina Żywiecka, Samotnie, Warszawa, Z rodziną

Milówka

Kasia obudziła się o 4 w nocy i nie mogła dalej spać, gdyż zbyt wcześnie się zasnęło (ok. 20:30). Mimo to, potem naszedł kolejny sen i ostatecznie skończył się koło 9. Podczas śniadania, w TV widziało się fragmenty trwającej właśnie beatyfikacji Jana Pawła II. Po ogarnięciu się, budynek został opuszczony o 12:30. Pogoda była pochmurna, wilgotna jak to w górach bywa.


11:29. Milówka. Widok z pokoju na Grunwaldzkiej 53. Widok ku SEE

Dalej do Dworcowej, na stacji dowiadując się, że pociąg odjeżdża po 15. O 12:59 zostały zakupione bilety od stacji Milówka do stacji Warszawa Wschodnia (od Bielsko Białej tą samą trasą co dojazd). Do głównej ulicy powrót 1 Maja. Tam zerknięcie do wnętrza kościoła (wchodząc na wysokość organów). Potem skręt w Piekarską, ku gimnazjum i Sportową wraz z Rynkową powrót na stację. W międzyczasie kupiło się pamiątki dla rodziny. Nieprzyjemnie siąpiło. Nim pociąg przyjechał, jeszcze trochę się pomarzło. W środku bardzo dużo wolnych miejsc. Weszło się do ostatniego wagonu.


12:38. Milówka. DK 1. Soła. Widok ku S


13:09. Milówka. Ul. 1 Maja dnia pierwszego maja. Widok ku SWW


13:14. Milówka. Pomnik przy DK 1 przy skrzyżowaniu z Miodową i Parkową. Inskrypcja po prawej: "Pokoleniom walczącym o niepodległość 1914-1921 żołnierzom Legionów Polskich Hallerczykom Powstańcom Śląskim 1939-1956 obrońcom Milówki uczestnikom walk na froncie II wojny światowej oficerom i żołnierzom WP, AK, NSZ, BCh, WiN, ROAK poległym i zamordowanym w obozach i więzieniach Gestapo, NKWD i UB więźniom politycznym i ofiarom tragicznych lat "utrwalania władzy ludowej" Milówka 3.V.1992". Inskrypcja po lewej: "I poznacie prawdę a prawda was wyzwoli Ew. św. Jana 8,32". Widok ku W


13:21. Milówka. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny


13:28. Milówka. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny


14:05. Milówka. Na peronie. Widok ku NEE


15:10. Milówka. Na peronie. W tle Zabawa (823 m n.p.m.). Widok ku SWW


15:16. Milówka. Na peronie. W tle Zabawa (823 m n.p.m.). Widok ku S

Problemy z pociągami

Choć bilety kupione wprost do Warszawy, to jednak w Katowicach był problem. Pociąg, którym miało się jechać, nie kursował tego dnia. Nowe bilety zakupione zostały o 18:41 na pociąg Intercity EC41000/102 (lub /1202 - trudno odczytać) jadący przez Idzikowice. Na peronie okazało się, że pociąg ów nie przewozi rowerów. Ludzi też była masa. Konduktor nawet nie wiedział, gdzie mamy wsiąść, więc zgodnie z panującą logiką, poszło się na koniec składu. A tam wagon 1 klasa. Stało się przy rowerach na samym końcu pociągu. Przybył konduktor i stwierdził, że skoro tam się przebywa, to nasze bilety na 2 klasę nic nam nie pomogą i łaskawie wystawił bilety na klasę 1 (o 19:24). Pierwsza klasa z widokiem na uciekające w oddali tory, opierając się o własne, pilnowane rowery z przepłaconymi, kolejnymi biletami. Bez sensu...

Mijało się kominy koło Bełchatowa, pagórki, równiny. Minął zachód słońca. Gorycz po przejściach z PKP przeszła Kasi, lecz nie mnie. Wysiadka na Dworcu Wschodnim (po latach zauważyłam, że bilet wystawiony w pociągu był do Warszawy Centralnej). Wreszcie Warszawa, po tylu perypetiach... Przy (tymczasowych, ze względu na rozgardiasz podczas remontu) kasach dopominanie o zwroty za bilet, za pociąg, którego nie było. Tam poinformowali nas, że mamy to zrobić poprzez wniosek z reklamacją, ze względu na częściowe wykorzystanie biletu. Wniosek nie został przez nas złożony.

Ul. Markowską pojechało się na Wileński. Kasia nie miała większych problemów z jazdą, ale musiała uważać na rękę. Przy Ząbkowskiej słychać było imprezę karaoke, gdzie strasznie fałszowano. Kasia weszła na pociąg do Zielonki, jadąc w towarzystwie rozrywkowych dresików, którzy zajęcia popijaniem piwa, co jakiś czas zagadywali. Jakiś facet pomógł jej znieść rower na peron. Ja dalej Ratuszową i Jagiellońską do Gdańskiego. Potem ku Gwiaździstej, a następnie Podleśną i Marymoncką do Łomianek, gdzie przenocowało się u wujka.


Ścieżka rowerowa na dolnym poziomie Mostu Gdańskiego. Widok ku SWW
Rower:Zielony Dane wycieczki: 24.00 km (0.00 km teren), czas: 02:00 h, avg:12.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wydział

Czwartek, 7 kwietnia 2011 | dodano: 21.01.2014Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie, Z rodziną

Zachmurzenie 7/8. Wiatr W, wieczorem NW. Przelotne opady silnego deszczu. Temp około 14 st. Pobudka o 8smej. Przygotowania trwały do 9. Wyjazd 20 minut później. Jechało się DK 62, ze skrótem leśnym koło Henrysina. Wiatr mnie wspomagał. W Zakroczymiu zjazd na DK 7 i przejazd mostem. Za drugim wiaduktem zjazd na drogę równoległą. Tam gdzie teren jest przy niej podmokły, tzn. niedaleko za opuszczonym domem ze śladami bytności jakiegoś włóczęgi, widać było typka, który mógł być właśnie nim. Nieco dalej woda wylała na drogę, przez co na spodniach pojawiło się błoto. W Dębinie Spacerową i nawrót na równoległą do DK7. Za Intercarsem, droga, którą ostatnim razem pokryli jakimś czarnym, ziemistym dziadostwem, teraz roiła się od wymytych dziur odsłaniających asfalt, a sama w sobie funkcjonowała jak tarka do prania. Nie wiem co to miała być za modernizacja.

Nic specjalnego się nie działo. Jechało się przed siebie i tyle. W Warszawie, na Marymoncie szybkie zjedzenie kebaby, gdyż drążył duży głód. Potem popędziło się ulicą koło Arkadii, chodnikiem Jana Pawła, potem asfaltem do Placu Bankowego. Południowymi pasami do Corazziego. Przejazd między 5 i 3, a koło 20 wyjazd na Bielańską. Na wydziale o 12:10. Tam pomoc dla AgiM z pracy domowej, a o 13:30 kurs nad Wisłę. Zjazd Dynasy, Topiel, przejazd mostem Siekierkowskim i podjazd w stronę stadionu 10ciolecia.


Przebudowa Stadionu Narodowego. Widok ku SEE

Spod mostu kolejowego cofnięcie się do zjazdu nad rzekę i wejście na ciągnącą się w stronę środka rzeki ostrogę, zapobiegającą erozji brzegu. Osadziła się przed nim spora łacha. Dojście do końca, skąd nawrót. Jechało się ścieżką nad samym brzegiem, która, ograniczoną chrustem na krawędziach, w całości pokryta była żwirkiem z piaskiem. Dojazd do zatoczki Portu Praskiego, wchodząc z powrotem na poziom drogi. Objechało się placyk z pomnikiem i zjechało po trawie na chodnik. Mijało się ruiny fabryki wyrobów żelaznych z 1903 r., której stan nie zachęcał do bezpiecznych odwiedzin. W rok później przestał istnieć. Rozebrana, a w miejscu powstał budynek całkiem nowy, choć główne ściany miały zostać zachowane. Nie zostały...


Most Świętokrzyski. Widok ku NW


Jedna z odsłoniętych ostróg rzecznych. Widok ku NNE


Most Średnicowy. Widok ku SSE


Nadwiślańska ścieżka powstała po ostatniej powodzi. Widok ku NNW


Ruina fabryki wyrobów żelaznych z 1903 r. na Krowiej. Widok ku N

Przez Panieńską dojazd do ZOO. Skręt w Ratuszową i manewrowanie uliczkami w pobliżu placu Hallera. Brechta, Skoczylasa po południowej stronie bloków 14, 16, 18 przy Szanajcy. Przejazd po wschodniej stronie budynków 64 i 6 przy Namysłowskiej, lecz nie można było przejechać drogą przy szkole muzycznej, wiec się cofnięcie. Powstało nowe osiedle. Ulicą szły jakieś dwie idiotyczne dziewczyny, drące się w przestrzeń nie wiadomo o co. Dróżką koło wspomnianej szkoły i ZUSu wyjazd na 11 Listopada, dalej na północ, skręt w Smoleńską, Świdnicką, Ossowskiego. Przy Złotopolskiej objechało się nr 10 od północy. Gościeradowska, Borzymowska i już wyjazd na Św. Wincentego.

Kilka minut później udało się spotkać z Kasią na ul. Groëra, uprzednio jadąc między blokami. Od zachodu 87, 89, północy 8, między 14,12, północy 19, kurs S, przesmyk 13,15 kurs SE, przesmyk 8 i 6, pętla zegarowa u krańców 10 i 6. Potem przesmyk 10 i 8 i kolejne w kierunku NW aż do 2 i 4, gdzie wyjechało się na chodnik przy Bolivara. Przejazd przez Park Bródnowski, na wprost do placu zabaw i ścieżką wzdłuż niego wydostając się na Wyszogrodzką. Przejazd na druga stronę Rembielińskiej. Przy południowej krawędzi 13, 26, 28 wyjazd na Bolesławicką, ścieżką po wschodniej stronie Szkoły Podstawowej nr 298, między 5 i 3 przy Bazyliańskiej, Słubicką przy parkingu na wysokości Wybrańskiej i zjazd na Marywilską. W czasie tego kręcenia po osiedlach Bródna, o 17:30 przerwa u Piotra i Mary. Pogadało się z nimi prawie godzinę i oddany im został ściągacz do korby.

Za kanałem skręt w Płochocińską. Przy UD skręt w Milenijną, Pomorską, przez leśne nieużytki do Talarowej, na Strumykową.Tak dojechało się do serwisu. Odebrane zostało koło, zakupione pedały. Potem wjazd na Światowida, a stamtąd w Leśnej Polanki. Droga była faktycznie bardziej leśna, niż miejska. Po prawej las, po lewej nieużytki. Gdzieniegdzie rosły wolnostojące drzewa, a w oddali widać było linię zabudowy. Wyjazd koło kilku starych zabudowań. Jeden z domów "Willa Topolanka" pod nr 30 był ewidentnie ruiną (w ciągu kolejnego roku straciła dach). Okolica budziła niepokój, tym bardziej, że nie była pusta. Szutrówką udało sie przedostać do Ordonówny, gdzie skręt w lewo. Z Mehoffera skręt w Ceglaną, potem Dyliżansową. Wydostając się na Modlińską. Przedzwoniło do Księgowego. Kurs do Jabłonnej przez Skierdowską. Tam się pogadało chwilę w przedsionku. Odebrany został pokrowiec na siodło i Kasi ubiór, który zostawiła poprzednim razem. Wyjazd ulicą Szkolną i tuż za kościołem, na ulicy Zielonej, wpakowany został rower od samochodu.

2011.04.01


Wolska 6. Widok ku W
Rower:Delta Dane wycieczki: 93.00 km (3.00 km teren), czas: 06:00 h, avg:15.50 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wydział

Środa, 16 marca 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2 Osoby, Pół nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie, Warszawa, Z rodziną Uczestnicy

Wiatr zachodni z niewielkimi zmianami od południa. Bardzo silny, ponad 30 km/h wzmagający się w ciągu dnia, z kulminacją w nocy. Zachmurzenie 7-8/8, do minimum 5/8 po południu. Temperatura 4 stopnie rankiem i 6 w mieście. Cały dzień utrzymywała się mniej więcej na tym samym poziomie.

Wyjazd około 8:30. Zjadło się tylko bułkę z serem. Bardziej prowizorycznie, gdyż nie chciało mi się jeść. Odkąd się wyruszyło, nie chciało mi się pić do Warszawy. Kurs przez Miączyn. Po wjechaniu na drogę gruntową zauważyło się, że w stosunku do poprzedniego przejazdu, była dużo bardziej sucha. Za zakrętami zejście z roweru, prowadząc go, dopóki nie przeszło się przez obszar wciąż silnie zabłocony. Trochę się męcząc, w końcu udało się dotrzeć do krajówki. Z trudem się nią jechało, walcząc zarówno z wiatrem, jak i jadącymi autami. Jakby w prezencie na specjalną okazję, trwało siłowanie się również z wiatrem, spychanym na mnie przez wspomniane pojazdy. Sakwa swoją drogą łapała nieco wiatru z boku i zwiększała poczucie niestabilności. Przejazd w wariancie LGM. Tak mi zleciał cały czas jazdy, do granicy Warszawy. Od NDM, zarówno ruch jak i wiatr przeszkadzały mi w mniejszym stopniu, gdyż trasa wiodła przez wsie i ku SE. Cały czas towarzyszyła mi muzyka.

Przerwa na granicy z Warszawą. Tam krótka przerwę. Dalej na wprost, mijając budowę mostu północnego. Za najbliższą stacją paliw, skręt w prawo. Po lewej mijało się park, a po prawej zabudowę. Dojazd na Wolumen, zostawiając go z prawej, podążając ku południu. Potem mijało się tory tramwajowe i wjeżdżało w uliczki międzyosiedlowe o kształcie łuków i kół. Wyjeździło się tam coś na kształt litery W lub S. Fortową na Reymonta i skręt w Kochanowskiego, a potem w Rudnickiego. Mijało się Powązki. Dalej do Alei Jana Pawła II i skręt w Stawki i Karmelicką, wyjeżdżając w parku, gdzie budowali dość potężna budowlę przyszłego Muzeum Historii Żydów Polskich, z grubsza przypominającą stadion, ale zbyt małym jak na niego. Objechało się ją od południa, następnie jadąc Anielewicza, potem zachodnimi i południowymi ścieżkami Ogrodu Krasickich, Miodową ostatecznie docierając do UW. Po seminarium zjazd Karową. Furmańska i ścieżką przy Wisłostradzie do Gdańskiego. Później Rondo Żaba i ulice: Horodelska, Rzeszowska i Podobna, biegnące w niedalekiej odległości od murów cmentarza przy Św. Wincentego. Na początku były asfaltowe, ale później przeszły w gruntowe w kiepskim stanie, lecz raczej bez błota. Przy Wincentego kontynuowało się jazdę chodnikiem.


Rozbiórka budynku ul. Powązkowska 46\50, ukończonego w latach '70. Widok ku NE


Budowa Muzeum Historii Żydów Polskich. Widok ku NEE


Kozia. Widok ku SSE


Kozia. Widok ku SSE

Posiedziało się u C. do 18, po czym powrót do Dworca Wileńskiego. Kasia busem, a ja dalej rowerem, okrążając cmentarz Bródnowski od zachodu. Potem były ulice 11 Listopada, Środkowa, Stalowa, Konopacka, Wileńska i tak dojechało się na Dworzec Wileński. Przeczekało się tam do 19:20, po czym Brzeską dalej na Dworzec Wschodni. Na peronie nr 4 było się o 19:50. O 20:02 miał wjechać pociąg z Włocławka, z Księgowym na pokładzie (na który ledwo zdążył). Przyjechało się jakieś 15 minut później. Wysiadł ze środkowego wagonu i wspólnie wyjechaliśmy z dworca na północ. Pojechaliśmy do Ronda Starzyńskiego i dalej ścieżkami wzdłuż Modlińskiej. W międzyczasie zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej przy Kotsisa, gdzie Księgowy „wymienił olej”.


Księgowy wracający z wycieczki

Księgowy został w Jabłonnie, dokąd wracał. Mi przyszło udać się główną do NDM. Długo i po ciemku. Jedynymi pozytywami była muzyka w uszach i wiatr w plecy, choć i tak było ciężko. Nogi jeszcze nie przywykły i ogólnie było czuć zmęczenie. W NDM przejazd Sportową wzdłuż torów, koło lodowiska i hali sportowej. Przez rynek do mostu, na którym wydało się, że mnie wiatr przewróci. Szczególnie ciężko było pod koniec mostu. Przejazd przez Modlin, by w Gałachach naprzeciw nowego osiedla wsiąść do samochodu z tatą. Była 23:30 i około 120 km trasy.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 123.00 km (4.00 km teren), czas: 08:00 h, avg:15.38 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Warszawa

Niedziela, 6 marca 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z rodziną

Tego dnia dosłownie udało się "zajechać" do NDM. Może nie tyle rowerem, co sam rower.
- kaseta x
- przednia ~ok poza środkowym blatem
- przerzutki ok
- koło tylne - dwie szprychy x
- nowe stery i linki, sztyca, nowa siodełko ok
- bagażnik ma nowe mocowania do ramy ok
Z trudem dojechało się krajówką do NDM, zjeżdżając na Gałachy drogą koło wieży elektrycznej. Koło Kasyna rower zabrał tata, a busem pojechało się do Warszawy, na wydziałowe zawody w kręgle.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 23.00 km (3.50 km teren), czas: 02:00 h, avg:11.50 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Warszawa - Sprowadzenie roweru

Środa, 16 lutego 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2 Osoby, Pół nocne, Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z Kasią, Z rodziną Uczestnicy

Zakup roweru Kasi. Testowała go od Strumykowej do Światowida. Tam wsiadła w autobus, a ja rowerem na północ. Przez Poetów do Modlińskiej, wkrótce lądując w Jabłonnie. Spotkaliśmy się z Księgowym w pobliżu jego mieszkania. Razem ruszyliśmy boczną, leśną trasą do Rajszewa. Po kilometrach gadania, rozdzieliliśmy się przy głównej. Po ciemku, wraz z zimnym wiatrem, poniosło mnie ścieżką do NDM, gdzie koniec w aucie.


Strumykowa między sklepem i kościołem Franciszka z Asyżu. Widok ku NE

2011.01.15

Ponad półgodzinna, piesza wycieczka do zagajnika na zakręcie i powrót przez pola. Obserwacja śniegu, błota i efektów mikrohydrologicznych.


DW 565 przy zagajniku na zakręcie. Widok ku NW


DW 565 przy zagajniku na zakręcie. Po lewej ongiś biegła droga polna. Widok ku SEE


Po prawej zagajnik na zakręcie. W centrum drzewa przy DW 565. Widok ku


Po lewej Drzewa porastające wyraźny, N kraniec parowy kończącej się przy DW 565. W centrum woda, spływająca zwykle suchym dnem, prowadzącym do owej parowy. Widok ku SSW


Polna droga, która ongiś ciągnęła się do zagajnik na zakręcie, widocznego po lewej w tle. Po prawej widoczny niewielki zagajnik na wzniesieniu, odkąd zaczyna się zjazd do Wisły - w lewą stronę zdjęcia. Widok ku NWW


Widok ku N

2011.01.21


DW 565 nad Wisłą. Widok ku SSE


DW 565 nad Wisłą. Widok ku NW


DW 565 nad Wisłą. Opuszczony barak. Widok ku SE

2011.01.22


Gdzieś w Warszawie

2011.02.22


DW 565. Sarny. Widok ku NEE
Rower:Zielony Dane wycieczki: 26.00 km (3.50 km teren), czas: 02:00 h, avg:13.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przejażdżka - Z awarią w tle

Piątek, 17 grudnia 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria 2 Osoby, LSTR, Zwykłe przejażdżki, Z Księgowym, Z rodziną

Słonecznie, mroźno. Mało chmur, wiatr silny ze wschodu.

Pobudka po 9 rano. W necie odszukany przepis na banany w cieście. Przygotowanych zostało z kilkanaście, może zbyt spieczonych, ale jednak jadalnych. Na dworzu za oknem przyświecało słońce, a niebo było nieznacznie tylko zachmurzone. Trochę siedzenia w internecie. Około 11:30 ruszyliśmy z tatą do Modlina. Tam wkrótce mnie wysadził i odjechał, a mi zostało oczekiwać na przyjazd Księgowego. Z początku trwało to po zachodniej stronie ronda, potem przenosząc się na jego część wschodnią. Minęło może z 15 minut i w oddali mostu pojawił się rower. Tak, tym razem to Księgowy. 5 minut wcześniej inny jechał, o czym można było przekonać się dopiero, gdy ten zbliżył się na odległość kilku metrów.


NDM. Księgowy przybywa mostem do Modlin. Widok ku SSW

Krótkie powitanie i pogawędka toczyły się na poboczu ronda. Po kilku minutach i lekkim usprawnieniu hamulca przedniego ruszyliśmy w drogę zaproponowaną przez Księgowego, a więc wzdłuż skarpy. Właściwie on ruszył, a mój rower się stoczył. Niby jedzie, ja kręcę korbą, koło się toczy, ale coś nie gra, nie czuję oporów. Dojechało się na wypłaszczenie i można było sobie pokręcić, a rower stał w miejscu. Coś się stało w okolicach tylnych zębatek. Razem udaliśmy się pieszo w drogę powrotną, przeszliśmy most i ruszyliśmy w stronę targowiska. Schodząc w dół, obserwowaliśmy jak niektórzy zmotoryzowani mieli problemy z wydostaniem się po nieco oblodzonej drodze, co wymagało pewnego pchnięcia z ich strony. Obeszliśmy targowisko od północy, tam gdzie były garaże.

Zawitaliśmy do serwisu w dużym budynku, gdzie jeden obsługi stwierdził, że to trzeba nowe koło albo zaplatać, a i tak nie może, bo jednego ich kolegi od napraw nie było. Skierowaliśmy się do pobliskiego serwisu prowadzonego przez jednego człowieka, całkiem w porządku. U niego została kupiona DELTA brata w roku 2005. Moja była w Jabłonnie tego samego roku, tylko kilka miesięcy wcześniej.
W serwisie poczekaliśmy, pogadaliśmy i tam okazało się, że jest wyjście z tej sytuacji. Facet poszukał i znalazł pasującą część, trochę podłubał i gotowe. Przy okazji okazało się, że kojarzy Księgowego z jakichś zawodów czy innej imprezy.

Za całość zapłaciło się 40 zł, przy okazji ogrzewając się trochę. Gdy wyszliśmy i ruszyliśmy, Księgowemu przemarzały trochę palce u stóp. Trzeba było jeszcze trochę poprawić łańcuch, który był na biegu omykającym i pojechaliśmy przez targowisko, które zdążyło opustoszeć. Udało się nam podjechać tam, gdzie niektóre auta wymiękały i przejechaliśmy most. Dotarliśmy do punktu wyjścia. Ruszyliśmy wzdłuż skarpy podziwiając pokryty śniegiem taras zalewowy. Szczególnie miłe dla oka okazały się zarośla trzcin, które, choć suche i martwe, wspaniale wyróżniały się swą jasnobrązową barwą na tle śniegu.

Minęliśmy szkołę i wyjeżdżające z pobliskiej bramy auto, które z kolei wyminęło nas na podjeździe, przy którym trzeba było zsiąść i podejść. Księgowemu się udało. Ledwo ruszyliśmy, ujechało się może 500 metrów i druga tragedia. Pękła śrubka trzymająca siodełko. W rezultacie metal pouciekał na na śniegu. Ciekawe? Niespotykane? Śmiać mi się chciało. Ruszyliśmy z powrotem na skarpę i pojechaliśmy w stronę dworca PKP, a ściślej kładki nad torami, bo dworzec stał w remoncie. Po dotarciu tam, siodełko zostało położone na ramie, po czym rozpoczęło się przebieranie nogami jak kaczka. Kolana wysoko i do przodu, niewielka rozpiętość nóg i męcząco ogólnie, ale dawało radę jechać. Nie było sensu kontynuować wyjazdu.

Na kładce udało się przypiąć siodełko zipami do ramy tak, żeby tylko się trzymało. Księgowy wypróbował patent i po chwili przełamaliśmy się mikołajem. Sprawdził jeszcze rozkład i gdy okazało się, że pociąg będzie za godzinę, po krótkim namyśle ruszyliśmy znowu w stronę mostu. Przy końcu kładki spotkaliśmy jakąś babcię, którą mijaliśmy, gdy dotarliśmy do tego miejsca pół godziny wcześniej. Wtedy pytał ją o pociąg. Gdy teraz ona się zainteresowała, wyjaśnił jej, że długo by czekać na niego, więc jedziemy. Rozstaliśmy się przy wjeździe na most. Przez moment Księgowy zastanawiał się, czemu nie jadę w stronę Nowego Dworu, bo mu się coś geograficznie pomyliło.

Z początku pieszo, a jazda zaczęła się dopiero za murami twierdzy. Nieco ośnieżone drogi, zaprowadziły mnie do Zakroczymia, ale nie wjeżdżając do centrum, tylko wyjeżdżając na DK62 w okolicach stacji benzynowych. Tam ciężko było się przemieszczać, po do końca nieodśnieżonym pasie serwisowym. Za głównym skrzyżowaniem było już nieco lepiej. Zatrzymał się w pobliżu skrętu na Duchowiznę. TIR na środku drogi (były tam trzy pasy w sumie), a na bocznej drodze stał samochód, który miał jakieś problemy. Gdy weszło się w boczną, nastąpił telefon do domu, a w tym samym czasie rower mi się poślizgnął na lodzie.


Zakroczym (Duchowizna). DK 62 przy skrzyżowaniu, ze skrótem do Henrysina. Widok ku NNW

Przejazd przez las. Wjazd do Henrysina, potem Trębki. Zacinał silny mroźny wiatr. Uda mi przemarzały. Wyjazd na DK 62. Albo pieszo, albo jadąc poboczem, które było na szczęście dość dobrze zrównane, więc nie sprawiało większych trudności. Skróciło się drogę przez Miączyn, skąd po kilkunastu minutach wreszcie udało się znaleźć się w domu. Powoli udało się rozmarznąć. Ogólnie to było poniżej -10 stopni, a wiatr ze wschodu. Uda były już całe czerwone, a rower znalazł się w garażu.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 32.00 km (0.00 km teren), czas: 02:30 h, avg:12.80 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Radzymin - Pierwszy śnieg na kołach

Niedziela, 28 listopada 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria Samotnie, Wyprawki w regionie, Z Kasią, Z rodziną

Kilkucentymetrowa warstwa śniegu. Pochmurno. Słaby wiatr. Stosunkowo ciepło jak na zimę.

Wyjście koło godziny 11. Kurs do salki, skąd wrócił rower i po krótkim pożegnaniu rozpoczęła się jazda. Po drodze wejście do nieodległej Żabki i zakup 10 snickersów oraz jabłkowy sok. Po poukładaniu sobie tego trochę w sakwie, obrany został kurs ośnieżonym chodnikiem w stronę Kobyłki. Po przekroczeniu nieużywanych torów kolejowych okazało się, że jestem w okolicy glinianek, gdzie padło na jazdę drogą biegnącą w ich pobliżu. Była słabej, jeśli nie byle jakiej jakości, choć śnieg maskował dziury. Kilka razy mijało się wielkie kałuże, powoli i ostrożnie wyszukując najlepszej przez nie drogi. Po pewnym czasie nie dało już rady wytrzymać. Skręt w pierwszą lepszą drogę, odchodzącą mniej więcej prostopadle od niej. Stamtąd wjazd w zabudowę jednorodzinną, a potem jazda ulicą równoległą do głównej. Z tej też w końcu przyszło zrezygnować, by wychynąć na główną.

Uważając na jadące auta, powoli zmierzało się w stronę kościoła. Nim do niego się dojechało, spotkała mnie niespodzianka w postaci remontowanej drogi. Dzięki temu był wolny trakt i trochę spokoju. Dojazd do rond, zostawiając z boku kościół. Przejechało się wzdłuż jego murów ku północy i po kilku kilometrach jazdy przez miasto osiągnięta została granica lasu, gdzie droga diametralnie zmieniała swe oblicze. Sunęło się po trochę ubitym śniegu. Mijało się drzewa, w większości iglaste, świeżo pobielone spadłym tej nocy śniegiem. Pierwszy on, a jakże obfity, totalnie odmienił wygląd wszystkich miejsc, przez które się jechało. Było mi żal, że komórka mi padła, a w aparacie nie było baterii.

Przejazd przez las nie sprawił problemu. Gorzej za nim, gdy wjeżdżało się do wsi Czarna. Droga prowadził nieco pod górkę, po drodze bardzo wiejskiej i z mnogością kałuż, które trzeba było zręcznie wymijać. Za ogrodzeniami czaiły się ogromne psiska. Wkrótce dojechało się do części bardziej zabudowanej, i zastanawiając się dokąd dalej jechać. Spoglądając na mapę, dopijane zostały resztki kupionego kilka dni wcześniej tymbarka. Chłodnego, zimnego, ale za to odświeżającego mnie znacznie. Dalej do drogi, którą już kiedyś rower mnie prowadził – w pobliżu domu z wielkim malowidłem na ścianie i ronda prowadzącego do Wołomina. Nie tam wszakże moja podróż wiodła, więc zamiast tego została przecięta rzeka, po czym nastąpił skręt w pierwszą drogę po prawej.

Przez dłuższy czas jechało się potem generalnie w jednym kierunku - ciągle na północ. Droga była stosunkowo prosta. W tym czasie przecinało się wieś, która we wspomnianej wyżej wyprawie przejeżdżana była, lecz w przeciwną stronę (Kraszew). Zaraz za nią były ruiny jakiegoś domu piętrowego, w stanie przypominającym nie ukończą budowę. Dalej mijało się jakieś zakłady z dużymi silosami, zlokalizowane w lesie przy drodze. Zaraz za lasem przecięcie torów kolejowych i wjazd na rozległa równinę. Tak docierało się do Woli Rasztowskiej. Skręt na wschód, na drogę w kierunku Jadowa, powtarzając w ten sposób część trasy z nocnej podróży do Węgrowa. Z początku jechało mi się chodnikiem, aż po sklep, przy którym nastąpił zjazd na jezdnię. We wsi Roszczep skręt na jakąś boczną drogę. Wśród pól przykrytych śniegiem i lodem dojazd w okolice Zaścienia. Tam obrany został kurs na zachód, który był dla mnie wtedy tylko stroną prawą, bo nie do końca udawało mi się zorientować się w swoim położeniu.

Wkrótce ujrzana została Radzymińska. Wpierw jazda na wprost, ale tą drogą pewnie by się ciągnąło wzdłuż głównej trasy, gdy tymczasem chciało mi się poznać coś nowego. Nieco trzeba było wykręcić, póki było można. Jakiś typek przechodzący zagadał, że chyba rower dobry mam (jeśli dobrze dało mi się usłyszeć). W odpowiedzi usłyszał krótkie "nie". Przejazd wiaduktem na drugą stronę ekspresówki. Tam czekało mnie rondo i wybór padł na „prosto”, a więc Dąbrówkę, gdzie znajdowała się siedziba tamtejszej gminy. Stamtąd na południe do Chajęt, gdzie jechało się już odśnieżonymi chodnikami. Potem na zachód do Guzowatki, a tam już znów mnie nieco zdezorientowało, więc skręt w prawo, tak żeby pod żadnym pozorem nie dotrzeć do Radzymina.

Wkrótce okazało się, że jadę na północ, więc nie zbliżam się do domu. Trzeba było na jednym z kolejnych skrzyżowań skręcić w lewo. Nim się to stało, mijało się terene zrzutu czy przechwycenia Cichociemnych wraz z kamieniem upamiętniającym. Wkrótce skręt w Ostrówku w lewo. Jechało się nawet przyjemnie. Przede mną, jakichś dwóch tubylców na rowerach zostało wyminiętych przez mnie, gdy zatrzymali się pod jakimś domem, a chwilę potem skończyła się utwardzona droga i zaczęły szerokie zagłębienia po wielkich kałużach, tudzież zmarznięte błoto albo nie do końca zamarznięta woda. Nieco trzeba było zwolnić, a w krytycznych momentach niemal iść, dwa razy bowiem omal nie przyszło mi się przewrócić. Szczęśliwie, nie jechało się długo tą drogą, choć wprowadzała ona pewne urozmaicenia na trasie i wyjeżdżało się na asfalt, koło gospodarstwa we wsi Józefów.

Kolejny odcinek to droga którą jechała grupa LSTR w czasie Okrążenia Zalewu Zegrzyńskiego, kiedy to pierwszy raz przejeżdżało się w tym gronie. Tylko odwrotnie i z pewnymi modyfikacjami. Trasa przez Kuligów, wsie tuż nad Bugiem, gdzie do rzeki było nawet mniej niż 100 metrów od drogi, a sama osada wyglądała nieco jak ośrodek domków letniskowych. Nawet autobusy miejskie tam jeździły. W Kuligowie w czasie tamtej wyprawy przyszło mi wyjechać z trasy, która wtedy biegła wzdłuż Bugu po zapiaszczonych drogach. Dalej toczyło się przez wydmę w jakimś lesie, przez wieś z jeziorkiem od północy, zapewne starorzeczem. Ostatecznie, gdy zapadał zmrok, dotarło się do Załubic, gdzie nastały przygotowania do jazdy nocnej. Potem czekała mnie droga do Beniaminowa. Po ciemku jechało się przez las z lodem i śniegiem na jezdni oraz poboczu. Od ronda jazda ścieżką rowerową, mimo że była cała ośnieżona. Przejazd przez most nad Kanałem Żerańskim i przecięcie zegrzyńskiego ronda. Za nim zjazd na ścieżkę i telefon do domu.

Były jeszcze jakieś siły, ale nie chciało mi się dalej w zimnie jechać po drodze, która znana już mi była aż za dobrze. Dojazd do Wieliszewa, zjazd na drogę w kierunku Komornicy i skręt w lewo na ostatnim możliwym skrzyżowaniu, tak żeby wyjechać na główną trasę jeszcze w Wieliszewie. Pożegnane zostało osiedle z bloków. Do rond dojazd ścieżką. Jeszcze raz kontakt z domem i zjazd z drogi w połowie odcinka od rond do wiaduktu nad niczym. Odśnieżony został rower i zdrapany lód, który zdążył się miejscami utworzyć. I tak czekało się jeszcze niecałe pół godziny, nim można było wsiąść do auta.


W domu, nazajutrz po powrocie
Rower:Zielony Dane wycieczki: 69.00 km (0.00 km teren), czas: 06:00 h, avg:11.50 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Warszawa - Gdy ręka w kole ląduje

Sobota, 27 listopada 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria Samotnie, Wyprawki w regionie, Z Kasią, Z rodziną

Sucho, zimno, bez śniegu. W nocy pierwsze opady. Wiatr ze wschodu.

Tata podwiózł mnie do Modlina. Wysadził mnie koło ronda, blisko przystanku od północy. Szybkie przygotowanie i dalej przez NDM, kręcąc uliczkami części północnej. Mijało się targowisko (koło parkingu przerzucając rower przez barierkę, bo ktoś tak zaparkował, że przejść nawet się nie dało, a była tam droga na chodnik) i tamtejsze osiedla. Dojazd do torów przy ul. Leśnej. Przed nimi zjazd w lewo na wschód i dalej wzdłuż nich po drodze terenowej – wtedy z zamarzniętymi i zamarzającymi kałużami. Mijało się po lewej domy, a kilka metrów dalej mały lasek. Po lewej widać było jakaś wydmę chyba, na której ów lasku wyrósł. Tam przerwa i przebranie, bo masywna kurtka była mi nieco nazbyt ciepła. Zmieniła się konfiguracja ciuchów i było mi nieco lżej, ale też odrobinę za chłodno jak okazało się w dalszej trasie.


NDM. Linia kolejowa na E od Leśnej, po S stronie Lasu Księża Góra. Widok ku E

Jechało się dalej wzdłuż torów. Lasek miał może 50 metrów przy tej drodze. Po lewej zakłady przemysłowe z wysokim kominem, ogrodzone betonowym murem. Droga prowadziła coraz bardziej w dół, a tory dalej płasko po nasypie. Wokół mnie pojawiła się sucha, brązowa roślinność na terenach nieużytków między poprzednim zakładem i kolejnym, w którego stronę się jechało. Wzdłuż bocznicy kolejowej, ale chyba od dawna nieużytkowanej. Stał tam mały domek, zapewne dla dróżnika czy stróża jakiegoś, ale był opuszczony. Przejście koło niego i dalej na nasyp, by po krótkim z rowerem pojedynku na torach, przejść na drugą stronę. Tam była gruntowa dróżka pod nasypem, którą kontynuowała się ta jazda. Po lewej stronie torów nadal ciągnęły się przemysłowe. Chemię było czuć mocno, stosownie do rodzaju tego zakładu. Z niemałym trudem udało się dotrzeć do asfaltu. Skręt o 90 stopni, w kierunku południowym.


Teren Góry S, w pobliżu granicy z NDM i Bożą Wolą. Dębowa przy przejeździe kolejowym. Po prawej zakłady Reckitt Benckiser. Widok ku NWW

Niebawem pojawiła się Boża Wola, gdzie powstawało sporo nowych domów. Skręt w drugą ulicę po lewej, która była lichej jakości, ale była też pierwszą z tej strony, po której można było się przedostać do równoległego asfaltu. W Janówku Drugim w prawo i tą samą trasą, którą wraz z Kasią na wiosnę z wracało się z Legionowa. Mijało się sklep, w którym się zaopatrywaliśmy w lody, w czasie wyjazdu LSTR po okolicznych fortach. Wyprzedzone zostało dziecko jadące na rowerze, który przy pomocy chyba trzech rurek, miał dospawany drugi rower. Dojazd tam, gdzie kończyła się droga z kostki. Koło domu z charakterystycznym dachem skręt w prawo, po niewielkim podjeździe zatrzymując się, aby znowu przebrać, tym razem cieplej. Przejazd przez dość płaski teren. Na horyzoncie widać było drogę po lewej z kilkoma domami, gdzie też mnie poniosło. Przez Trzciany jechało się krótko, bo niebawem nastąpił wjazd w obszar leśny. Tam czekały mnie wyzwania związane z omijaniem różnorakich kałuż o różnym stopniu zmrożenia. Ostatecznie wyjechało się koło (chyba) leśniczówki. Było to w okolicach Rajszewa i tam też wyjechało się na trasę główną.

Dalej do Jabłonny. Podczas przejeżdżania przez las, nucąc sobie, nawet na głos w pewnym momencie coś pod nosem, w pewnym momencie nagle wyminęła mnie dwójka kolarzy. Lekko mnie to speszył, ale potem nic mnie to już nie obchodziło. Przed światłami wjazd na chodnik i dalej do świateł. Przerwa na przystanku, wypicie herbaty z termosu i dalej do Warszawy boczną ścieżka. Na pierwszym skrzyżowaniu (przy ul. Przyrzecze) przejazd na drugą stronę i tamtędy do fortu Piontek. Nasepnie ul. Prząśniczek do Czeremchowej, a potem do Mehoffera. Jadąc wśród drzew wyjechało się niedaleko dworca kolejowego, po czym przejeżdżało na drugą stronę. Tam w prawo w Polnych Kwiatów. Na skrzyżowaniu z Wałuszewską jakieś roboty drogowe. Możliwe, że kanalizacja. Dalej była Żyrardowska, z której nastąpił skręt w prawo, a kolejna Zegarynki, którą jechało się na wschód. Skręt w Ciupagi, przejazd obok zakładu karnego, za którym skręt w lewo, w gruntową drogę. Chwile tak jechało się, nim na ziemi oczy wypatrzyły porzuconą torbę z kartridżami do jakiegoś pegasusa czy innej maszyny.

Skręt na wschód, w drogę prowadzącą do nowo budowanych domów. Niestety była to ślepa droga. Nie poddając się, spacerem przez suche zarośla traw i innych chwastów, przechodząc od tyłu innego, nieco wcześniej wybudowanego, małego osiedla kilku domków, na którego drogę udało się dostać niebawem. Gdy już się wsiadło na rower, nie minęło pięć minut, gdy nastąpiło przewrócenie się w przód. Trzy ostatnie palce prawej dłoni wylądowały w obracającym się kole, ale też udało się szybko je wyciągnąć. Jakoś się udało pozbierać, ale ręka bolała tak, że ledwo dało radę nią ruszać, a palcami nie chciało mi się ryzykować. Dojazd do Płochocińskiej. Na światłach, stojąc na chodniku, udało się zdjąć rękawiczkę i oglądać swoje poszkodowania. W kilku miejscach była uszkodzona skórę, ale nie było poważniejszych ran. Palce bolały nadal, a choć można było nimi poruszać, to przez ponad miesiąc odczuwalny był jeszcze ten upadek, gdy za mocno ścisnęło się, albo coś nie tak zrobiło z którymś z palców.

Przejazd nad kanałkiem, ale jechało tak dużo aut, że trochę mi się przemarzło, nim udało mi się skręcić w lewo z chodnika. Zaraz potem skręt w Warzelniczą i jakąś drogą z kostki do Ostródzkiej. Mijało się salon kosmetyczny "Kleopatra", a potem skręt w Leona Berensona. Droga ciekawa, wijąca się, a przede wszystkim - w ciągu kilku lat, mniej więcej równolegle z budową obwodnicy Jabłonny, powstało tam osiedle, którego nie było na zabranej na drogę mapie. Gdy udało się dotrzeć do ul. Kątów Grodziskich, przejechało się za jakimś sklepem i dalej parło na wschód. Do Marek wjazd ulicą T. Kościuszki. Dalej Sosnową, przecięcie Radzymińskiej, jazda Szkolną, wjazd w Ząbkowską. Skręt w Mazurską i wyjazd koło cmentarza. Dalej wzdłuż granicy lasu do Zielonki i jeszcze mała runda przez ulicę Warmińską w zachodniej Zielonce. Dojazd do Kasi, zostawiając rower w salce. Potem pociągiem do Wileńskiego i stamtąd 178 na Ursus prawie do końca trasy, by dotrzeć do koleżanki na jej urodziny.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 47.00 km (0.00 km teren), czas: 03:30 h, avg:13.43 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)