- Kategorie:
- >10 osób.67
- >200.48
- >300.13
- >400.1
- 2 Osoby.315
- 2007 Gdynia.5
- 2007 Pielgrzymka do Wilna.13
- 2007 Powiśle Puławskie.3
- 2008 Kraków.1
- 2008 Kraków 360.2
- 2008 Mazowieckie S.3
- 2008 Mazowsze W.2
- 2008 Murzynowo.3
- 2008 Suwalszczyzna.6
- 2008 Świętokrzyskie.6
- 2008 Świętokrzyskie 2.7
- 2008 Toruń.1
- 2009 Bieszczady.6
- 2009 Mazowsze NW.1
- 2009 Mazury.7
- 2009 Murzynowo.5
- 2009 Podlasie.3
- 2009 Skandynawia.40
- 2009 Tallin, Helsinki, Sztokholm.1
- 2009 Trójmiasto.4
- 2010 Pieniny.6
- 2010 Pińczów.23
- 2010 Podlasie.5
- 2010 Siedlecczyzna N.5
- 2010 Środek Polski.2
- 2010 Świętokrzyskie.5
- 2010 Wyżyna Małopolska W.2
- 2011 Kotlina Żywiecka.4
- 2011 Lubelskie W.4
- 2011 Lubuskie E.4
- 2011 Mazowsze SE.2
- 2011 Powiśle Gdańskie.4
- 2011 Wielkopolska E.4
- 2011 Włochy.39
- 2012 Bawaria.13
- 2012 Brevet Mazurski.3
- 2012 Kujawy, Pałuki, Krajna.4
- 2012 Małopolska.9
- 2012 Maraton BB.4
- 2012 Południowopolskie.10
- 2012 Pomorze Nadwiślańskie.5
- 2012 Prusy Górne.3
- 2012 Siedlecczyzna S.3
- 2012 Śląsk.3
- 2013 Gąsocin.2
- 2013 Górny Śląsk.3
- 2013 Mazury.4
- 2013 Pogórze Beskidzkie.9
- 2013 Pomorze.14
- 2013 Samoklęski.9
- 2013 Wielkopolska S.5
- 2014 Dolny Śląsk.7
- 2014 Gdynia.5
- 2014 Mazowsze NE.3
- 2014 Podlasie.5
- 2014 Pojezierze Pomorskie.9
- 2014 Wielkopolska.12
- 2014 Wyżyny Polskie W.7
- 2014 Ziemia Lubelska W.2
- 2015 Beskid Wyspowy.5
- 2015 Lubuskie.4
- 2015 Polesie.9
- 2015 Pomezania.2
- 2015 Roztocze.3
- 2015 Siedlecczyzna N.2
- 2015 Wyżyny Polskie W.6
- 2015 Zamojszczyzna.4
- 2015 Ziemia Dobrzyńska.1
- 2016 Beskidy.7
- 2016 Dolny Śląsk.7
- 2016 Górny Śląsk.11
- 2016 Podkarpacie.4
- 2016 Pomorze Nadwiślańskie.3
- 2016 Roztocze.1
- 2016 Warmia.2
- 2017 Alpy.6
- 2017 Dolny Śląsk.9
- 2017 Łódzkie S.4
- 2017 Łódzkie W.3
- 2017 Mazowieckie S, Kraków.4
- 2017 Świętokrzyskie.2
- 2017 Żuławy.6
- 2018 Radom.2
- 2024 Płaskowyż Kolbuszowski.0
- 3-4 Osoby.66
- 5-10 Osób.35
- Gminy.319
- LSTR.122
- Maratony.17
- Nocne.33
- Podróżerowerowe.info.32
- Pół nocne.220
- Samotnie.810
- Seniūnija.5
- Warszawa.129
- Wyprawki w regionie.157
- Wyprawy po Polsce.374
- Z Kasią.334
- Z Księgowym.95
- Z rodziną.181
- Zwykłe przejażdżki.520
Słonecznie Przybojewsko
Sobota, 25 lutego 2017 | dodano: 25.02.2017Kategoria Zwykłe przejażdżki, Samotnie
Był ładny dzień pełen słońca. Wczoraj przed wieczorem napadało śniegu, a dziś przyszła pora na to, by część stopniała. Z pół godziny trwało turlanie się do Goworowa i tam naszła mnie myśl, by trochę zwiększyć tempo, jechać w rytmie 1 minuta na 2-3 spokojnej jazdy. W ten sposób trwała jazda do Karnkowa, gdzie skręt w prawo w drodze gruntową, która za ostatnim domem stała się błotnista, a przy lesie śnieżna. Dojazd do DK62 i powrót przez Miączyn. Okazało się, że prace asfaltowania, jakie widoczne były jesienią, dotyczyły tylko wyjazdu ze wsi, a ostatni odcinek jak był błotnisty, tak pozostał. Część trzeba było przejść z buta, ale od małej parowy zjazd nowym asfaltem w dół i powrót do domu. Nim jednak się udało mi się wyjść na wyjazd, dużo czasu i sił zmarnowało się, by odnaleźć smar, bo łańcuch zaczynał nabierać lisiej barwy. Gdy już przebierała się miarka, nagle się odnalazł, więc było ok. Szukane było też mp3, ale to był akurat próżny trud.
14:03. DW 565. Pierwszy z zakrętów ku górze. Po prawej stronie drogi zniknęło jedno ze starych drzew. Widok ku NWW
14:05. DW 565. Ostatni fragment podjazdu. Po prawej również zauważalny brak kilku drzew. Widok ku NNW
14:13. DW 565. Jeden ze skutków wichury. Widok ku NNW
14:15. DW 565. Kolejne drzewo do odstrzału
14:15. DW565 przy północnym skręcie na Miączyn
14:21. Goworowo. Jak widać, kolejne stracone drzewa
14:28. Nowe Przybojewo. Budynek gorzelni z XIX. Widok ku N
15:08. Nowe Przybojewo. Jeden z domów, wyremontowanych dzięki ekipie TVN
14:43. Karnkowo. Droga pełna błota, prowadząca do Goławina. Widok ku SE
15:04. Miączyn. Nowy fragment asfaltu w centrum wsi
15:05. Asfalt wyprowadzona poza zabudowania...
15:05. ....Aczkolwiek niedaleko
15:06. Przez pozostały, nie pokryty asfaltem odcinek, przyszło mi iść w takich warunkach
Rower:Czarny
Dane wycieczki:
20.41 km (3.00 km teren), czas: 01:14 h, avg:16.55 km/h,
prędkość maks: 43.08 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Góry Deszczokrzyskie II
Czwartek, 23 lutego 2017 | dodano: 11.12.2022Kategoria 2017 Świętokrzyskie, Wyprawy po Polsce, Z Kasią, 2 Osoby
Obie noce bardzo wietrzne, druga też deszczowa. Szybko się pozbierałyśmy z rana i ponownie zaatakowałyśmy Opatów. Tym razem się udało przejść podziemiami. Do tego niewielkie zakupy i powrót do domu. Trasa wiodła przez Bałtów i Radom, a zakończyła się grubo po zachodzie słońca.
10:09. DP 0603T. Zjazd w dolinę Pokrzywianki. Widok ku E
11:28.Opatów. Zejście do podziemi miasta
12:29. Opatów. Ratusz z XVI/XVII w.
12:56. Ostrowiec Świętokrzyski. Sandomierska. Biedronka, która spłonęła w lipcu ubiegłego roku
13:18. Bałtów. Podjazd przez Rezerwat Modrzewie. Widok ku N
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
10:09. DP 0603T. Zjazd w dolinę Pokrzywianki. Widok ku E
11:28.Opatów. Zejście do podziemi miasta
12:29. Opatów. Ratusz z XVI/XVII w.
12:56. Ostrowiec Świętokrzyski. Sandomierska. Biedronka, która spłonęła w lipcu ubiegłego roku
13:18. Bałtów. Podjazd przez Rezerwat Modrzewie. Widok ku N
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Góry Deszczokrzyskie I
Środa, 22 lutego 2017 | dodano: 24.02.2017Kategoria Wyprawy po Polsce, 2 Osoby, Z Kasią, 2017 Świętokrzyskie
Wyruszyłyśmy we wtorek. Autem przez Sochaczew, Radom. Bez rowerów. Słońce wyjrzało zza chmur i była piękna, jakby wiosenna pogoda. Już długo po zmroku, przez Jabłonnę wjechałyśmy do Pawłowa, gdzie mieściła się nasza skromna, lecz tania baza wypadowa. Herbatka przed snem i wnet zaczął się kolejny dzień. Miałyśmy wstać rankiem i wykorzystać bezdeszczową pogodę. Nie udało się. Wstałyśmy dość późno i śniadanie trochę się rozwlekło. Przez Stary Bostów do Bodzentyna. Tuż za nim zaczęło padać. Zaparkowałyśmy w Św. Katarzynie. W budce z biletami nikogo. W końcu zima. Tabliczka po bilety kierowała do wsi. Podjechałyśmy do centrum i nie zakupiłyśmy, bo ponoć zimą ich nie rozprowadzano ‑ wstęp wolny.
10:49. DW 756. Chybice. W tle Góry Świętokrzyskie ze Świętym Krzyżem. Widok ku S
10:50. Łysa Góra. Z prawej Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze Święty Krzyż. W centrum kościół z XVIII wchodzący w skład bazyliki mniejszej pw. Trójcy Świętej i sanktuarium pw. Relikwii Drzewa Krzyża Świętego. Widok ku S
Wróciłyśmy i w drogę. Deszcz padał niezbyt intensywnie. Na ziemi śnieg a na szlaku sporo lodu. Na kładkach nie szło iść ‑ trzeba było bokiem. Przy barierkach na najbardziej stromym odcinku powoli, ale z asekuracją. Były to nowe elementy, których nie pamiętam z wyjazdu w 2008. Przed skrętem wiatka z ławeczkami. schroniłyśmy się przed zimnym i silnym wiatrem. Przerwa krótka ‑ tyle by w spokoju się napić i ruszać dalej. Kolejny etap bardziej kamienisty, również z fragmentami zlodowaciałymi. Później już tylko śnieg aż do szczytu. Seria zdjęć i chodu w dół. Było szybciej i łatwiej, choć przy barierkach podobnie kłopotliwie. Pogadałyśmy chwilę z wędrującym jegomościem, który uraczył nas wieścią od znajomego, że w stolicy ulewa.
12:09. Świętokrzyski Park Narodowy. Kapliczka i źródełko Świętego Franciszka z XIX w.
12:24. Świętokrzyski Park Narodowy. Schody na Łysicę. 9 lat temu te barierki nie istniały. Widok ku N
13:01. Świętokrzyski Park Narodowy. Na Łysicę. Górna partia szlaku. Widok ku NE
13:01. Świętokrzyski Park Narodowy. Tuż przed szczytem Łysicy
14:01. Świętokrzyski Park Narodowy. Źródło Świętego Franciszka
Z powrotem w aucie ‑ ciepła i posiłku. Zjechałyśmy do Rzechty na DK 74, po drodze wspominając wyprawę w 2010. Deszcz poszedł dalej, ale pasmo Łysogór wciąż było skryte w niskich chmurach. Popędziłyśmy do Opatowa, by zwiedzić tamtejsze podziemia, które już kilkukrotnie były odkładane na później. Tym razem również się nie udało. Głodne udałyśmy się wpierw do Restauracji Żmigród, która ponownie nie zawiodła. Niestety. Po posiłku ujrzałyśmy grupę wychodzącą z podziemi, która była grupą ostatnią. Trochę zmartwienie, postanowiłyśmy wracać, bo było już późno. Będąc blisko noclegu, zadzwoniłyśmy jeszcze do Klasztoru w Wąchocku, dzięki czemu dowiedziałyśmy się, że jeszcze możemy je odwiedzić. Dotarłyśmy tam w jakieś pół godziny i w sam raz. Grupa była częściowo angielska, niewielka. Zwiedzania też wiele nie było, a plan budowli od razu nasunął wspomnienia z Tyńca. Po powrocie dużo herbaty, ale bez kolacji ‑ posiłek "na wynos" z Opatowa, jeszcze został na śniadanie.
17:53. Wąchock. Wnętrze kościoła przy klasztorze cysterskim z XIII w.
.
18:00. Wąchock. Klasztor Cysterski z XIII w.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
10:49. DW 756. Chybice. W tle Góry Świętokrzyskie ze Świętym Krzyżem. Widok ku S
10:50. Łysa Góra. Z prawej Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze Święty Krzyż. W centrum kościół z XVIII wchodzący w skład bazyliki mniejszej pw. Trójcy Świętej i sanktuarium pw. Relikwii Drzewa Krzyża Świętego. Widok ku S
Wróciłyśmy i w drogę. Deszcz padał niezbyt intensywnie. Na ziemi śnieg a na szlaku sporo lodu. Na kładkach nie szło iść ‑ trzeba było bokiem. Przy barierkach na najbardziej stromym odcinku powoli, ale z asekuracją. Były to nowe elementy, których nie pamiętam z wyjazdu w 2008. Przed skrętem wiatka z ławeczkami. schroniłyśmy się przed zimnym i silnym wiatrem. Przerwa krótka ‑ tyle by w spokoju się napić i ruszać dalej. Kolejny etap bardziej kamienisty, również z fragmentami zlodowaciałymi. Później już tylko śnieg aż do szczytu. Seria zdjęć i chodu w dół. Było szybciej i łatwiej, choć przy barierkach podobnie kłopotliwie. Pogadałyśmy chwilę z wędrującym jegomościem, który uraczył nas wieścią od znajomego, że w stolicy ulewa.
12:09. Świętokrzyski Park Narodowy. Kapliczka i źródełko Świętego Franciszka z XIX w.
12:24. Świętokrzyski Park Narodowy. Schody na Łysicę. 9 lat temu te barierki nie istniały. Widok ku N
13:01. Świętokrzyski Park Narodowy. Na Łysicę. Górna partia szlaku. Widok ku NE
13:01. Świętokrzyski Park Narodowy. Tuż przed szczytem Łysicy
14:01. Świętokrzyski Park Narodowy. Źródło Świętego Franciszka
Z powrotem w aucie ‑ ciepła i posiłku. Zjechałyśmy do Rzechty na DK 74, po drodze wspominając wyprawę w 2010. Deszcz poszedł dalej, ale pasmo Łysogór wciąż było skryte w niskich chmurach. Popędziłyśmy do Opatowa, by zwiedzić tamtejsze podziemia, które już kilkukrotnie były odkładane na później. Tym razem również się nie udało. Głodne udałyśmy się wpierw do Restauracji Żmigród, która ponownie nie zawiodła. Niestety. Po posiłku ujrzałyśmy grupę wychodzącą z podziemi, która była grupą ostatnią. Trochę zmartwienie, postanowiłyśmy wracać, bo było już późno. Będąc blisko noclegu, zadzwoniłyśmy jeszcze do Klasztoru w Wąchocku, dzięki czemu dowiedziałyśmy się, że jeszcze możemy je odwiedzić. Dotarłyśmy tam w jakieś pół godziny i w sam raz. Grupa była częściowo angielska, niewielka. Zwiedzania też wiele nie było, a plan budowli od razu nasunął wspomnienia z Tyńca. Po powrocie dużo herbaty, ale bez kolacji ‑ posiłek "na wynos" z Opatowa, jeszcze został na śniadanie.
17:53. Wąchock. Wnętrze kościoła przy klasztorze cysterskim z XIII w.
.
18:00. Wąchock. Klasztor Cysterski z XIII w.
Rower:
Dane wycieczki:
4.00 km (4.00 km teren), czas: 02:00 h, avg:2.00 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dziś losowy wybór dróg
Poniedziałek, 20 lutego 2017 | dodano: 20.02.2017Kategoria Zwykłe przejażdżki, Samotnie
Za oknem pogoda nie zachęcała... A gdzie tam. Wcale nie trzeba było wyglądać za okno, by to wiedzieć. Znikneły resztki kolacji, zawinięte w naleśnikowej tortilli. Odszukane zostały rękawiczki z grudniowego wyjazdu, bo zwykłe były za krótkie. Na spód wpadła koszulka rowerowa, by jakoś uporać się z potem i to było dobre. Mimo to jednak przydałoby się założyć coś na szyję, bo wiatr dostawał się pod kurtkę od góry i nie było to przyjemne, szczególnie na zjazdach. Nim jednak założona została kurtka, spacer po bidon, który nie znajdował się w domu. Mimo bluzy, dostrzec można było piękno tej pogody, która wzbudziła we mnie chęć nadania urlopu dla roweru na ów dzień. W myśl, że może później będzie lepiej, jeszcze krótkie zerknięcie na ICM. Temperatura rosła - fajnie. Prędkość wiatru rosła - niefajnie. Możliwy duży deszcz bliżej wieczora...
Dokończywszy przygotowania, przyszła pora wyjechać tą samą trasą co w dni poprzednie - do Przybojewa. Jak wczorajszego dnia, skręt koło browaru. Za strugą na wprost, ku Pieścidłom. Była ochota jechać około dwóch godzin, więc trasa powinna poprowadzić dalej. Kocie łby tradycyjnie nie sprawiły mi przyjemności, a śniegolód na poboczu zepchnął mnie wprost na nie. Nie mogły być łatwo jak w porze letniej. Dalej było Strzembowo. Prawie. Wpierw chęć, by tam pojechać przez Januszewo, ale zamiast tego pognało mnie dalej na wprost - łukowymi zakrętami w dół, a potem w górę. Przerwa by wyczyścić słuchawki i zwiększyć głośność, bo akurat zaczynała się seria ładnych piosenek.
W Rąbieży myśl, by zjechać na Strzembowo, ale zamiast tego wjazd w las. Tam wciąż zalegała zwarta pokrywa śniegu, gdy wszędzie indziej zostały po nim niewielkie plamki, lub grubsze płaty w rowach po odśnieżaniu. Jeszcze gdzieniegdzie po drogach płynęła woda, ale w parowie już tylko mokra, błotnista ziemia przypominała o wartkim strumyczku. W Krysku skręt w lewo, a niebawem w prawo. Przejechawszy za strumień, odtąd przyszło mierzyć się z wiatrem. Był większy niż ja. Trasa doprowadziła do Naruszewa. Skręt w lewo przed kościołem, a potem wprost do głównej trasy. W tym po gruntówce pod górkę biegnącą.
Przy wojewódzkiej zaopiekowano się drzewami. Na szczęście tylko gałęzie, choć kilka sztuk zostało spisanych na straty. W lesie kolejny krótki postój - by poprawić muzykę i zrobić jedyne zdjęcie, tam gdzie były zakręty. Wycięto tam sporo drzew, być może będą tę drogę prostować. Za lasem po lewej pagórki nadal pokryte śniegiem. Powrót w objęcia gminy i kurs na południe. Na Grodziec - nie. Na Radzikowo - nie. Na Chociszewo - nie. Na Wilkowuje przez Komsin - ok. Trochę psów szczekania, błotem ochlapania. Latem piachy - nie dogodzi. W Chociszewie przez wieś, przez przystanek i już prosta droga w dom.
Rower:Czarny
Dane wycieczki:
42.97 km (5.00 km teren), czas: 02:47 h, avg:15.44 km/h,
prędkość maks: 38.41 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Kilka nut
Niedziela, 19 lutego 2017 | dodano: 19.02.2017Kategoria Zwykłe przejażdżki, Samotnie, Z Kasią
Dużo rozmów, dużo słów. Przedwczoraj wizyta u Księgowego. Wczoraj spacer po wsi. Dziś trasa jak wczoraj, ale rozszerzona o Przybojewo za Strugą i browarem, ze skrętem powrotnym za dworkiem koło Kuchar-Skotnik. Tam trochę śniegu i lodu na gruntowej drodze, aż do Roguszyna. Sporo irytujących psów. Śpiew, który zmęczył po pół godzinie, podobnie jak i wyczerpały się zapasy łatwej energii do jazdy. Trochę chłodno w nogi, bo tylko jedna warstwa ubrań. Powietrze trochę przechładzało przepocone ciało pod kurtką. Temperatura na plusie, śniegi topnieją i spływają.
Rower:Czarny
Dane wycieczki:
17.34 km (2.00 km teren), czas: 00:58 h, avg:17.94 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na początek
Czwartek, 16 lutego 2017 | dodano: 16.02.2017Kategoria Zwykłe przejażdżki, 2 Osoby, Z Kasią
Zima do tej pory była długa i ciężka. Może niekoniecznie atmosferyczna, choć i w ten sposób też trochę dopiekała. Ciężki czas, po trudnym roku, powoli chylił się ku końcowi. Słoneczny dzień dawał trochę więcej optymizmu na przyszłość. (komentarz z 2022 - chodziło o to, iż w poprzednim roku lęk, depresja i poczucie winy związane z ukrywaniem swojego problemu były już tak wielkie, że nie szło tego wytrzymać. W tym okresie czasu postanowiłam opowiedzieć Kasi o problemie jakie doświadczam - czyli wyjawić to, co o sobie przed nią zataiłam, a co potem spowodowało wiele łez i bólu u wielu ludzi. Optymistyczna była możliwość rychłego zrzucenia jarzma tajemnicy skrywanej przez wiele lat, nawet jeśli nie rozwiązało to problemów i spowodowało kolejne).
Wyciągnęło się rowery. Jeden trzeba było dopompować. Chyba mam dość jazdy na baranku. Gdy klamki się zniszczą, wracam do tradycyjnego, taniego sposobu organizacji kierownicy. Ale to pewnie jeszcze trochę potrwa. Wyjechało się z Kasią nad Wisłę, która była pokryta krą, jednak miejscami widać było wodę. Potem ruszyło się pod górę, dalej do Przybojewa i koło sklepu w lewo. Droga gruntowa, pokryta śniegiem i lodem, wkrótce będzie asfaltowana. Znów skręciło się w lewo. Koło gospodarstwa rozwidlenie - trochę śniegu i błota w lewo na asfalt i prosto, po słabo odśnieżonej drodze na Chociszewo. Krótki spacer, ale czasu trochę zajął. Znów na asfalcie. Ucho przemarzło. Od krajówki powrót tą samą drogą. Tempo spokojne, niespieszne. Przyjemnie znów czuć wiatr w czasie jazdy.
Rower:Czarny
Dane wycieczki:
15.23 km (1.00 km teren), czas: 01:16 h, avg:12.02 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Warmia Grudniowa II - Od Or.(nety) do Ol.(sztyna)
Czwartek, 8 grudnia 2016 | dodano: 08.12.2016Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, 2016 Warmia, Z rodziną
2016.12.07 - 08 Warmia Grudniowa - cała trasa
Po noclegu
Decyzja o przenocowaniu była słuszna. Leżąc pod wyjątkowo ciepłą kołdrą, przed snem można było się wsłuchiwać w szaleńczy wicher i strumienie deszczu, które uderzały w dach i ściany budynku. Rzecz jasna, nie było porównania z burzami letnimi. Było znacznie spokojniej niż wtedy, ale jednak gorzej, niż w czasie ostatniej godziny. Pobudka jeszcze przed świtem, o ile tak nazwać można bezbrzeżną szarość za oknem, która trwała dzień cały. Nie spieszyło mi się. W TV jak zwykle nic ciekawego nie było, a poziom kreskówek na jednym z kanałów po prostu żenujący. Ubrania wyschły wystarczająco. Z wolna wdziewane były kolejne elementy stroju bojowego. Pogoda nie zapowiadała się wspaniała, ale największe opady przeszły. Zdawało się, że trwało akurat kilkugodzinne okno 0,1mm mżawki, albo wszystko już się skończyło. Faktem jest, że do końca wyjazdu, deszcz już mi nie przeszkadzał. Tylko opony były wilgotne, a wiatr nadal robił swoje.Orneta
Wjazd do centrum Ornety. Dopiero na starówce zjazd ze ścieżki rowerowej (asfaltowej, ale przerywanej). Koło ratusza zagadał do mnie pewien kierowca większego samochodu, który wskazał kilka ciekawych miejsc w okolicy (sam zaś rowerem zjeździł województwo). Po pogawędce jazda Kościelną, Litewską i Zamkową. Na podjeździe znów problem z kolanem. Wyjazd DW 528. Droga pusta, bo trasa remoncie - od września stawiano od nowa most nad Pasłęką. Przed wyjazdem zdarzyło mi się czytać o tym i urosła ciekawość, jak to wyglądało. W wyobraźni - ot niski most, niskie brzegi, mała rzeczka, pewnie będzie jakieś przejście dla pieszych obok niego albo tylko zerwany asfalt, itp. W razie czego można by też poszukać innej trasy przez rzekę, choć z niechęcią i oporem. Nie. Rzeczywistość była inna, nie doceniona przez mnie. Przejazd przez las, mijając ściany rozebranego wiaduktu kolejowego. Drogą przejechały może ze trzy auta, jeden rowerzysta i pieszy. Dało mi to złudną nadzieję na bliski koniec remontu. Oczywiście była to pomyłka.10:34. Orneta. Ścieżka przy 1 Maja koło Zielonej. Widok ku W
10:57. DW 528. Nieczynna od 1945 r. linia kolejowa Orneta - Morąg w pobliżu dawnej stacji Kolonia Orneta (w lewo). Widok ku S
Przez rzekę Pasłękę
Dolina była głęboka. Zasadnicza część konstrukcji już istniała, poza jedna czy dwoma ostatnimi podporami. Przedostać górą można było, tylko po drugiej stronie trzeba by zejść po drabinie. Nie było mi wiadome, jak wysokiej, więc pozostało mi przemieścić się dołem, albo zawrócić. Był jeszcze nieodległy stary most kolejowy, ale lepiej było nie ryzykować aż tak. Po stromych, niby schodkach zejście na dno doliny. W niższej partii sporo błota, więc trzeba było trochę hamować. Przez wartką rzekę były przełożone betonowe płyty. Tylko tego mi było trzeba. Gdyby była zamulona, nieutwardzona, lepiej byłoby się wycofać. Z brzegu rower został wprowadzony, ustawiony jak trzeba i w kilka sekundy później przewiózł mnie na drugą stronę. Buty oczywiście mokre, ale nie raczej powierzchownie. A może to dzięki czterem warstwom skarpetek i jednej z folii? W każdym razie nie były przez mnie odczuwane z tej strony problemy, tak jak to było w Bieszczadach.11:13. DW 528. Przebudowa mostu nad rzeką Pasłęką. Widok ku SW
11:14. DW 528. Przebudowa mostu nad rzeką Pasłęką. Widok ku SW
11:18. DW 528. Przebudowa mostu nad rzeką Pasłęką. Po południowej stronie mostu
11:19:DW 528. Przebudowa mostu nad rzeką Pasłęką. Po południowej stronie mostu
11:20. Pozostałości nieczynnej linii kolejowej po północnej stronie mostu. Widok ku NW
11:20. DW 528. Przebudowa mostu nad rzeką Pasłęką. Po południowej stronie mostu. Widok ku NE
Błotniste wyjście z doliny rzeki Pasłęki
Pozostało jeszcze podejść co nie było takie łatwe. Betonowe płyty z jednej strony dawały oparcie i nie pozwalały nurzać się w błocie, ale z drugiej strony był pod takim kątem, że niewiele mnie dzieliło od poślizgu. Udało mi się przemierzać je na dwa takty. Wpierw wysuwając rower przed siebie, zaciskając hamulce (dawało to niewiele, ale zawsze coś) i wysuwając prawą stopę mniej więcej do połowy płyty, po czym przenosząc na nią część ciężaru, jak najszybciej sięgając lewą do stabilnego, bo nierównego styku dwóch płyt. Gdy stromizna się skończyła, trzeba było odpocząć, bo serce waliło niespokojnie. Na koniec głębokie, błotniste, ale dość płaskie podejście do szosy. Tam na siodełko i z trudem rozpoczęła się dalsza jazda przed siebie. Z lewej widoczni byli trzej ludzie na polu, którzy zajmowali się młodą sarenką.11:23. Tymczasowy bród z betonowych płyt po południowej stronie mostu
Bez sił do Jonkowa
Kolejny etap trasy niemiłosiernie się dłużył. Odliczanie kilometrów do celu szło powoli. Przed Głodówką, po prawej stronie ukazał się stary, zaniedbany cmentarz. Wpadły zdjęcia tych nielicznych, kamiennych elementów. Przejazd nad Miłakówką. Za nią spory podjazd o 50m i już zjazd do Miłakówka. Zjazd na parking przy rondzie. krótkie czytanie słabej mapy, przez co poprowadziło mnie na drogę do cmentarza, zamiast na Olsztyn. Teren był tu intensywnie pagórkowaty z widokami na mniejsze lub większe jeziora. Dojazd do DW 530. Najbardziej stromą część za Dąbrówką trzeba było iść. Zabrakło mi już sił i atakował głód. Gryz i 2 kroki. Gryz i 3 kroki. Tak to szło, ale dalej już obyło się bez takich sytuacji. W Świątkach skręt na południe. Za Łomną dwustopniowy podjazd, z przejazdem przez ładny las (widać tam było więcej śniegu niż gdziekolwiek na trasie). Przyjemny zjazd do Jonkowa, krótka przerwa.11:47. Głodówko. Zapomniany cmentarz po zachodniej stronie drogi
12:12. Miłakowo. Kościół pw. św. Elżbiety i Wojciecha z XIV w. Widok ku NE
12:15. Miłakowo. Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego z XIX w. Widok ku W
12:24. Droga z Miłakowa do wsi Bieniasze ku SE
12:45. Bieniasze. Bieniaskie Jezioro. Widok ku S
12:47. Bieniasze. Trochę uszkodzony budynek gospodarczy pod koniec wsi
13:20. Dąbrówka. Most na Pasłęce. Widok ku SE
15:17. Olsztyn Gutkowo. Kościół pw. św. Wawrzyńca z XIV w.
Dojazd do stacji Olsztyn Zachodni
Z Jonkowa jeszcze 5 km do znanej trasy. Aby nie była identyczna, skręt w Słowiczą (przejazd pomiędzy autobusami i słaba końcówka). Przy jeziorze jazda po ścieżce kostkowej. Trasa z podjazdami o najgroźniejszym skrzyżowaniu przy Bałtyckiej 64. Od torów pojawił się asfalt na ścieżce. Za skwerem zmieniła bieg na północną stronę drogi. Pod torami wjazd na teren dworca Olsztyn Zachodni. Ten był remontowany i peron drugi od strony zachodniej był wyłączony z użytkowania. podobnie sam budynek dworca - kasa mieściła się w niewielkim baraku. Zakup biletu o 14:44 na pociąg ze stacji Olsztyn Zachodni do stacji Modlin (przez Nidzicę, Działdowo, Nasielsk). Planowy przejazd między 17:45 a 19:38. Dobrze, że był jeszcze spory zapas czasu, w razie niespodziewany przygód, ale pozostało jeszcze jego zagospodarowanie. Zbliżał się zmierzch, a warto było jeszcze trochę poznać okolicę.15:19. Olsztyn. Ścieżka przy Bałtyckiej nad jeziorem Ukiel.
Wieczorem po Olszynie
Chodnikami przejazd na Stare Miasto. Obawiając się płaskich kamieni ulicy Prostej. Przy tamtejszym spadku i gołoledzi już by był problem z jakąkolwiek jazdą. Wyjazd za Wysoką Bramę. Prosto? Lepiej nie. W prawo, przez skwer do Lelewela, koło kościoła, zachodnia i południowa część rynku. Przerwa w hinduskim barze na Prostej. W zamówieniu jakiś rodzaj zupy curry z krewetkami, której aromat odczuwany był przez mnie jeszcze po powrocie do domu. Po przerwie przejazd zapleczami domów przy Prostej do Św. Barbary. Miasto zdążyło włączyć oświetlenie zabytków. Kurs w stronę Zamku, zjazd kocimi łbami Okopowej na aleję Gelsenkirchen. Podświetlanym mostkiem przejazd przez Łynę do Górnej.15:58. Olsztyn. Wjazd na Zamek Kapituły Warmińskiej.
16:30. Olsztyn. Ul. Staromiejska i Wysoka Brama
16:34. Olsztyn. Mostek na Łynie przy Chrobrego
Nocą po Olszynie
Wyjazd na skrzyżowaniu przy Mochnackiego, przedostanie się na przeciwległy kąt, następnie ruszając ku E. Skręt w Kacprzaka, ścieżka przy DK 16, mostek pieszy na Łynie, grunt do Gotowca. Jazda przez osiedle bloków przy Korczaka do Profesorskiej miedzy 15 i 13. Skrzyżowanie DK16 i DK 51. Nieopatrzny skręt na południe, dostając się pod UWM. Na parkingu udało mi się zorientować, że zanadto się oddalam, a czasu może nie wystarczyć na przemierzanie praktycznie nieznanego miasta w zimową noc. Przy Saperskiej przez pasy, dostając się do Bażyńskiego. Tu osiedla jednorodzinne. Przez Zawiszy Czarnego i Szarych Szeregów powrót w kierunku dworca. Skręt w Grunwaldzką. Z Kromera prawie wjazd na zamknięte osiedle. Brama była otwarta, ale właśnie się zamykała, a jak się potem wydostać? Lepiej się cofnąć, okrążyć je od południa. Za szkołą wyjazd na drogę i powrót do DZ. Oczekiwanie trwało jeszcze godzinę, ale sił już na jeżdżenie nie było. I tak udało mi się skorzystać z okazji, aby poznać sporą część Olsztyna.Powrót pociągiem
W pociągu zanurzenie w muzykę. Z ciekawostek - jakiś typek robił selfie na fb. Narcystyczne i pozowane bardzo. Przyjazd do Modlina o ~19:40 do Modlina. Z ogromnym trudem udało mi się przejechać do ronda przy moście i rozłożyć rower przy przystanku. Przyszło jeszcze poczekać kilkanaście minut na rodzinne auto. Potem jeszcze zakupy w Zakroczymiu i dwutygodniowe problemy ze wstawaniem z krzesła jako bezpośrednie przypomnienie wyprawy.Rower:Czarny
Dane wycieczki:
71.68 km (4.00 km teren), czas: 05:52 h, avg:12.22 km/h,
prędkość maks: 45.15 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Warmia Grudniowa I - Z północy do północy
Środa, 7 grudnia 2016 | dodano: 08.12.2016Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2016 Warmia
Przygotowania
Już dłuższy czas ciągnęło mnie do odwiedzin północy Polski. Mimo planów odwiedzenia tych stron, na ten rok już konkretnych, zostały one odłożone z powodu serii wypraw na południu. Rozważany był jeszcze jeden, jesienny wyjazd, plany pokrzyżowała seria chorób. Ostatecznie odbył się tego grudniowego dnia, czując zimną determinację i potrzebę jazdy. Przygotowania odbyły się poprzedniego dnia, zapakowując sporo ciuchów do sakwy.Zaopatrzenie wyglądało w ten sposób: 4 pary skarpetek, w połowie przedzielone torebką foliową (mimo to palce trochę marzły); 2 jeansy, z okresu największego mojego obwodu; spodenki BBT i zwykłe, z nieco grubszego materiału (założone po kilku kilometrach); nogawki (które i tak się ściągały, ale rzadziej niż poprzednimi razami); kurtka gruba i lekka; rowerowe koszulki - zwykła, forumowa, zwykła, z długim rękawem (zepsuty suwak); bluza (suwak zaczynał się psuć); 3 kominiarki; 2 pary rękawiczek. Ten zestaw pozwalał mi jechać i praktycznie nie odczuwać skutków niskiej temperatury. Wieczorem doszedł jeszcze szalik, a późno w nocy, również luzem wrzuconą koszulkę, jako dodatkową obronę przed wiatrem. W sakwie były jeszcze 3 nadmiarowe ciuchy, które okazały się zbędne, ale mogły się przydać, gdyby wyjazd potrwał dłużej. Do tego mp3, aparat (który się zepsuł), kilka baterii, telefon, 10 tostów (+2 tuż przed wyjazdem), kilka wafli, ~5l wody (wróciło ~1,5, z powodu uzupełnienia zapasu o kranówkę) i standardowe zaopatrzenie rowerowe.
Podróż pociągami
Wyjazd autem z Kasią z rana. Wypakowanie w Modlinie, na początku Orzeszkowej. Zjazd do Dworca w Modlinie, przy Źródlanej zapinając hamulce, o których dopiero mi się przypomniało. Bilet do Korsz, z przesiadką w Olsztynie (całość przez Nasielsk, Nidzicę, Czerwonkę). Planowy przejazd między 8:30 a 11:55. Z powodu problemów w systemie, wydruk trochę potrwał, niecierpliwiąc dwóch klientów czekających za mną (przyszli w połowie procesu zakupu biletów). Ostatni z tych biletów został wydrukowany o 8:25. Na pociąg czekało się mniej niż 10 minut od wydruku. Miejsce od okna i obserwując mijające krajobrazy. Nie było to łatwe. Było mgliście, więc od Nasielska mi się nie chciał, odtąd zerkając tylko co jakiś czas. Tak jak na początku śniegu nie było widać, lub tylko cienką warstwę, tak w okolicach Olsztynka było go już całkiem sporo. Również na drogach. W co mi się zachciało wciągać. Tam może być jeszcze grubsza warstwa śniegu, drogi rzadziej używane, więc może też nie rozjeżdżonego. Na szczęście koło Olsztyna śnieg zaczął zanikać praktycznie do zera. Wysiadłszy, spacer na sąsiedni peron. Uprzednio pasażerkę zapytała mnie o odczytanie, z którego miał odjechać jej transport. Nie było wiele osób. Do Korsz jechało się jeszcze godzinę, a zza chmur wyłoniło się słońce.09:09. Modlin. Ul. Elizy Orzeszkowej. Widok ku SE
Z Korsz do Sępopola
Dodatkowa odzież zaczęła być zakładana na 30-20km przed stacją. Podczas zjazdu z peronu, nikogo innego już tam nie było. Tory przedzielały szosę bardzo szeroko jak na tak niewielką miejscowość. Spowodowało to umieszczenie większej liczby szlabanów niż zazwyczaj się widuje. Dość szybki zjazd na asfaltową ścieżkę rowerową - fragment Green Velo. Przejazd nią do pobliskich Glitajn, skąd skręt w lewo. Trasa do Sępopola również była oznaczona jako GV, ale poza znakami nic przy niej z tego tytułu nie powstało. Zamiast tego ogólnodostępna droga z okropną, połataną nawierzchnią. W Bykowie przerwa na pierwszą przekąskę i założenie spodenek. W Sątocznie zwrócił moją uwagę stary kościół, a w Prośnie most i ruiny dworku widoczne z szosy. We wsi trwały jakieś roboty przy drodze. Tuż za wsią niewielki zagajnik osłaniał drogę przed słońcem, dzięki czemu był to najniebezpieczniejszy i najbardziej zimowy odcinek tej wyprawy - nawierzchnia, która wyglądała na oblodzoną, ale przejechana bez problemów, choć ostrożnie.12:59. Start z peronu w Korszach
13:02. Korsze. DW 590. Parowóz Ol49-27, który zajmuje to miejsce od 2006r.
13:06. Korsze. Ścieżka rowerowa GV przy DW 590, biegnąca ku NE nad Korszynianką. W tle Glitajny z widocznymi budynkami PGR-u
13:32. Sątoczno. Tędy wytyczono fragment GV. Po prawej kościół pw. św. Chrystusa Króla z XIX w. Widok ku NW
13:32. Dawna zabudowa w Sątocznie
13:35. Most na rzece Guber. Dalej zabudowa Prosny. Widok ku W
Od Sępopola do Bartoszyc
Dojazd do Sępopola z trudem i był to pierwszy znak, że wyprawa będzie krótsza niż to było w planach. Miejscowość jakby idealnie wpasowana między rzeki, które w tym miejscu się łączyły. Przez moment zastanawiało mnie, czy od południa nie ma jakiegoś kanału, który tworzyłby z miasteczka wyspę. Długi rynek zakończony kościołem z pozostałościami murów miejskich. Drugi most i skręt koło cmentarza. Do Bartoszyc jazda trasą wzdłuż głęboko wciętej Łyny. Przeważnie nieznacznie pięła się w górę. Było ledwie kilka, ale zauważalnych obniżeń, m.in. na granicy gmin. Przerwa już w mieście, jeszcze przed kościołem i torami. Trochę podjadania i zerknięcie w mapę. W okolicy krajówki zjazd z asfaltu, wracając na niego na zjeździe za szkołą. Odtąd jazda DW 512.13:57. Sępopol. Guber wpadający do Łyny. W tle kościół pw. św. Michała Archanioła z XVI w.
14:01. Sępopol. Wschodni przyczółek mostu, zniszczonego podczas IIWŚ
14:01. Sępopol. Kościół pw. św. Michała Archanioła z XVI w. i mury miejskie z XVI w.
14:21. Rusajny. Widok ku W
14:26. Obniżenie terenu na granicy gmin, pomiędzy wsiami Rusajny i Szylina Wielka
14:56. Bartoszyce. Kościół pw. św. Jana Chrzciciela z XV w.
Od Bartoszyc do Górowa Iławieckiego
Na podjeździe za miastem zaczęło dokuczać kolano. Prędkość zmalała, a odległości miedzy wsiami wydawały się rosnąć w nieskończoność. Przerwa przed dworkiem w Tolku. Wieś z zakrętami i podjazdem. Znów jedzenie. Trwała nadzieja, że to już połowa DW do Górowa Iławeckiego. Koło lasu raz jeszcze przerwa. Przy wsi Piasek był las, rosnący tylko do brzegu niewielkiego, wijącego się dopływu Elmy. Przyjemny widok na koniec dnia. Zbliżał się zmierzch, więc już za wsią, po pokonaniu długiego podjazdu i walcząc z bardzo silnym wiatrem na twarz, nastąpiła przerwa pod lasem. Na szyję powędrował szalik, do tego mp3, przerwa na posiłek i odpoczynek. Przerwa trwała kilkanaście minut. Wciąż trzymała mnie nadzieja na rychłe dotarcie do Górowa Iławeckiego, a tu jeszcze 1/3 wojewódzkiej.15:26. DW 512. Droga prowadząca na SW od wsi Spytajny
15:35. DW 512. Pół kilometra na NE od wsi Tolko. Droga do wsi Borki, nieco w lewo od lasu w centrum. Widok ku N
15:42. Tolko. Pałac rodu von Tettau z XVII w.
15:43. Tolko. Mural, na trzech budynkach po północnej stronie drogi, razem tworzący napis "PGR"
15:51. DW 512. Schron linii Trójkąta Lidzbarskiego, położony na NW od zabudowań wsi Tolko
Od Górowa Iławieckiego do Lelkowa nocą
Wjazd już w nocy. Na skrzyżowaniu konsternacja, bo wojewódzkie objeżdżały miejscowość. W centrum też nie lepiej więc zjazd na chodnik okalający staw. Pod jego koniec przyglądanie się mapie i wyjazd na Sikorskiego. Tam znak drogowy jasno wskazał kurs na Lelkowo. Długa ciemna trasa. Wsie najczęściej znajdowały się gdzieś obok, ale przynajmniej był jeszcze mniejszy ruch. W Kandytach skręt pod górkę i nawrót koło kościoła. W Stedze Małej krótka przerwa na posiłek. Z ulgą wjechało się do Lelkowa. Pół godziny straty przy telefonie, bo wyjazd odbył się bez doładowania i można było tylko odbierać rozmowy oraz nadawać pośredni sygnał z potrzebą o skomunikowanie. Nadeszła informacja, że od Bałtyku w istocie sunęło sporo chmur z opadami, jak było zapowiedziane. Tylko przyszły wcześniej. ICM wskazywał opady na godziny przedświtu, jednak przygnało je kilka godzin wcześniej.17:32. Górowo Iławeckie. Ul. Nadbrzeżna. Widok ku NW
17:39. Górowo Iławeckie. Kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa z XIX w.
19:10. Lelkowo od E. Jak zwykle, pora zwolnić
Pieniężno nocą
Przez prawie bezludne obszary dojazd do Pieniężna. Mimo trudu ciała i wietrznych komplikacji, droga przynajmniej nieznacznie prowadziła w dół. Przed miastem znów wojewódzka zamierzała wywieść mnie z dala od zabudowy. Spodziewając się deszczu, rozważany był przez mnie jakiś posiłek, tak by przeczekać pierwsze silniejsze uderzenie. Rozważane też poszukanie noclegu. Te myśli były rozwiewane, mając nadzieję na szybsze ukończenie trasy, mając w perspektywie kolejny dzień w pełni deszczowy (wg prognoz). Po bruku podjazd na rynek, który był niesamowicie pusty. Trochę jak wiejskie, samodzielnie powstające na klepiskach boiska. Po wydeptanej ścieżce zjazd do Szkolnej, ruszając w Lidzbarską. Widać, że mój umysł już zamroczyło, bo nie skojarzył, że planowana trasa w ogóle na Lidzbark się nie kieruje. Licha mapa miejska też nie była zbyt pomocna. Jak to się stało, że zrodziła się myśl "przeciąć DW i dalej prosto", nie mam pojęcia. A DW właśnie na powrót miał być trzymany.Nocna konsternacja
Wiatr trochę złagodniał ze względu na zmianę kierunku jazdy, ale tak miało być, bo trasa (właściwa) tak się wyginała. A może zaczął zmieniać kierunek? Miała być minięta jakaś wieś - och, tak. Właśnie mijało się kilka domów. Niebawem również druga - w połowie trasy. Była, ale nie o tej nazwie, jaka widniała na mapie. Wydawało się, że to może dwie wsie obok siebie, jedna za drugą, jak się zdarza. Podejrzliwy przejazd przez wieś, widząc asfaltowy skręt w prawo, pod górkę koło kościoła. Już za wsią, główna trasa skręcała łukiem do kąta prostego w lewo. Do tej pory wydawało mi się, że w tej wsi następuje rozjazd w kierunku przez mnie pożądanym oraz na Lidzbark. Według mapy, trasa miała wieść generalnie na południe, a nie ostro na wschód. W pobliżu, po prawej widoczne były światła odchodzące od Radziejewa. Kolejna wieś? Szosa przed Ornetą? Stop. Czytanie mapy nie pomogło, bo nie każda miejscowość na niej widnieje. Telefon. Powrót pod kościół. Telefon. Nie można było dojść do ładu, ale droga, która niby była oświetlona, wyglądała na brukowaną lub szutrową, więc uciekła spod rozważań, powrót na asfalt i dalej kontynuacja jazdy, uznając szosę za właściwy do tego kierunek.Rozważanie dalszej trasy
Uspokoiło się. Wiatr pchał, choć we mnie siły nie było. Sporadycznie zawiewał nieco z boku. Przejeżdżając przez Lechowo, siedziała we mnie nadzieja, że jeszcze ta wieś i oto zaraz będzie Orneta. Jeszcze trochę kilometrów. Rondo. Znaki drogowe. Obawa, która narastała w związku z podejrzaną słabością wiatru wyszła z opozycji i przejęła ster myśli. Przerwa na przystanku. Przez moment rozważany sen, ale był to miejsce było za słabo odizolowane od zimna. Przepatrzywszy mapę, udało mi się zrozumieć błąd i ogarnęło mnie zwątpienie. Do tego miejsca, jeszcze rozważany był przeze mnie wariant jazdy z Ornety, jak np. skierowanie się do Pasłęka i łapanie pociągu z tamtych okolic. Zbłądzenie, pogoda, kondycja oraz niechęć do licznych przesiadek przeważyły decyzję na korzyść Olsztyna. Pozostawało jeszcze wybrać trasę - Orneta czy Lidzbark. Odległość porównywalna. Ostatnie ~20km nieznacznie bardziej z wiatrem przez Ornetę, ale za to ~15km TERAZ, albo Z wiatrem do Lidzbarka, albo przeciwnie. Do tego już był przeze mnie poznany odcinek Olsztyn - Dobre Miasto. Poznanie większej część nowego terenu było ważniejsze, niż dłuższy komfort jazdy z wiatrem.W nocnym, grudniowym deszczu do Ornety
No i się zaczął ostatni etap przygód tego dnia. Powoli zaczynało padać. Trochę deszcz, a trochę jakby śnieg w stosunku 8:1. W Miłakowie skręt na osiedle, przejazd za zabudową i o mało się nie zdarzyło mi się przewrócić przez to. Tamtejszy przystanek kusił. Znów mrok, znów pustki i niemrawy deszcz. Oto jakaś wieś, jak się okazało Mingajny. Przystanek i ostatnie dłuższa przerwa. Zawinięcie się folią NRC ile można, podczas przeczekania większego deszczu, jaki właśnie przechodził. Start ponowny, gdy się uspokoiło (ICM wieszczył ~1-2mm opady/h nad ranem, ~0,1mm przez kilka godzin i powtórka większych opadów wieczorem) mając nadzieję, że teraz będzie spokojniej. Oczywiście nie było. Ledwie udało się dotrzeć do lasu, gdy znów zaczęło mnie kąsać. Ten odcinek był wyjątkowo trudny, ze sporą dawką podjazdów, szybkich zjazdów, zakrętów i chyba śniegu na poboczu. Ewentualna gołoledź wzbudzała moje obawy. Las w końcu został za mną i pojawiła się tabliczka "Orneta". Na tym deszczu nawet nie było chęci wyjmować aparatu, który i tak zaczął odmawiać posłuszeństwa tuż po zmroku (problemy z wysuwaniem obiektyw i nie zamykanie się osłony obiektywu, w czym pomagało tylko mniej lub bardziej delikatne uderzanie całością - po wielu latach ostatecznie został spisany na straty). Ledwie pojawiły się domy, a tu nagle pojawił się szyld - noclegi. Namyślanie trwało może z minutę. Skręt, zapłata, umycie, wysuszenie i sen bez deszczu padającego na mnie.00:23. Tak najlepiej spędzać deszczowe noce
Zaliczone gminy
- Korsze- Sępopol
- Bartoszyce (W+M)
- Górowo Iławeckie (W+M)
- Lelkowo
- Pieniężno
- Orneta
Rower:Czarny
Dane wycieczki:
127.00 km (1.00 km teren), czas: 09:08 h, avg:13.91 km/h,
prędkość maks: 35.21 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Przejażdżka
Wtorek, 6 grudnia 2016 | dodano: 06.12.2016Kategoria Pół nocne, Samotnie, Zwykłe przejażdżki
Podczas ostatniego nocnego wyjazdu, padła mi przerzutka. Co prawda tylko zginęła jedna z blaszek, ale sama w sobie już się trochę wyeksploatowała. Założona nowa, zmiana linkę i krańcowe pancerze do niej. Na raty, bo najpierw nie można było znaleźć pancerza, potem obcinarki, a ostatecznie również końcówek pancerzy. W ten sposób zabieg rozłożył się na kilka dni. Tego dnia rower został poskładany w całość i po wyregulowaniu przyszła pora na krótki test w nocy. Zimno okropnie.
Rower:
Dane wycieczki:
0.65 km (0.00 km teren), czas: 00:03 h, avg:13.00 km/h,
prędkość maks: 17.29 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nocne otrząśnięcie
Poniedziałek, 21 listopada 2016 | dodano: 21.11.2016Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie
Minął już ponad miesiąc, od kiedy ostatnio zdarzyło się jechać rowerem. Niestety, wkrótce po tamtym wyjeździe złapała mnie seria dolegliwości, przedzielona krótkimi przerwami bez nich. Albo pogoda się do tego nie nadawała, albo była dobra, ale ja nie w stanie do jazdy. Co prawda wciąż jeszcze odkasływane były resztki, po ostatniej, dłuższej infekcji, ale była we mnie nadzieje, że to koniec takich przygód na jakiś czas. Jechać chciało mi się już od kilku dni. Ostatnio w sobotę, ale deszcze które przywędrowały z południa, skutecznie mnie zniechęciły. Również przed tym wyjazdem jeszcze trochę wahania. Stan kondycji i zdrowia nie był pewny, ale jakoś się stało, że udało się ruszyć.
Była kilka minut przed północą, podczas wyjeżdżania na asfalt, okutawszy się w dwie koszule rowerowe, dwie zwykłe, sweter, bluzę i lekką kurtkę, nogi nogawkami i dwoma spodniami, a na głowie dwie kominiarki. Prowizorycznie zabrana została ciepła kurtka i nieco dłuższe spodenki. Skarpetek trzy pary (dołożyć jeszcze torebkę foliową i będzie komfortowo) Do jedzenia cztery tosty, pół batona, resztka znalezionych delicji, garść cukierków (te wrócił uszczuplone jeno o dwie sztuki). Wody tylko dwa bidony i dość skromna butelka z mocno rozcieńczonym syropem malinowym. Pogoda nieco zaskoczyło, bo było korzystnie, raczej ciepło, powietrze czyste i tylko w 4-5 miejscach doskwierał zapach dymu. Księżyc zbliżał się do nowiu, ale będąc w drugiej kwadrze, nadal zapewniał wystarczającą ilość światła. Mimo to, lampkę zdarzało się użytkować prawie cały czasy, wyłączając tylko na dużo spokojniejszych odcinkach. Niestety, w połowie nocnej jazdy, moc spadła dość znacznie. Do szukania dziury w całym już się nie nadawała, ale jako pozycyjne światło powinna. Najwidoczniej była niewidoczna dla niewielu najzatwardzialszych w wykorzystywaniu świateł długich, leczących kompleksy. Tyle opisu ogólnego.
W czasie przerwy od jeżdżenia, wyasfaltowano wreszcie drogę na Miączynie. Wcześniej widziana z auta, teraz można było ją wypróbować. Dwukrotnie. Z powrotem rower rozpędził się sam do 27km/h i nie mógł go dogonić pies, jeden z wielu, które czyhały na piaskach. Odtąd nie dane im będzie posmakować rowerzysty z górki zjeżdżającego. Prędkość zjazdowa mizerna, bowiem nie cały zjazd został wyasfaltowany. Wykonano odcinek od zakrętu przy dworku do małej parowy przy zakrętach. Pozostał prosty odcinek do centrum wsi, który póki co został poszerzony przy zabudowie, a nad ranem przystąpiono do montowania przepustu. Im szybciej to zrobią, tym lepiej, bo błoto jakie powstało na początkowym odcinku zjazdu, skutecznie utrudnia podróżowanie czymkolwiek poza czołgiem.
Wyjazd na DK 62. Kilka przerw na przystankach. Ten proceder trwał, aż do Dębę, dalej już rzadziej. Dojazd tam odbył się przez NDM, ale trasa nieco odbiegała od najprostszego wariantu. Zjazd na Stare Trębki, potem Tylną i Szkolną w Zakroczymiu, w Modlinie Bema z przejazdem przez "Osiedle lat" i fragment oświetlonego parku. Nawet nie chce mi się odnotowywać, ile razy już był tym roku przez mnie widziany. Tuż przed mostem zaczęło się kombinowanie przy siodełku ze skutkiem pozytywnym. NDM ulicami: Zachodnia, Targowa, Sukienna, Wybickiego, Focha, zaplecze nr 28, chodniki na Osiedlu przy Chemików (niepełne okrążenie nr 5), Górska, Towarowa oraz po raz pierwszy Przemysłowa. W Janówku wjazd na ogrodzony, teren (bramy był otwarte) przy Kwiatowej. Po raz pierwszy. Krubin po Witosa, Dolną z Kałuszyna do Skrzeszewa, Partyzantów na wojewódzką.
02:13. Zakroczym. Dom przy Warszawskiej 46, który płonął kilka dni wcześniej.
Po drugiej stronie zapory podkusiło mnie by podjechać po liściastej ścieżynce, wyjeżdżonej koło schodów. W połowie rower odmówił posłuszeństwa. Wiatr sprzyjał. Jeden pies gonił. Po powrocie na asfalt, od razu zaczęło mi się świetnie jechać. Tak dobrze, że dopiero w Chrcynnie trzeba było zjeść kanapki i założyć drugą kurtkę. Teraz ubrania zbliżały mnie wyglądem do czołgu, ale przynajmniej ciepło było. W Nasielsku zjazd i objazd od północy Osiedle Warszawska. Dalej Tylna, Kościelna, Cmentarna i powrót na wojewódzką. Przed wyjazdem, w zasadzie pewność dotyczyła tylko Nasielska jako celu, choć już jadąc, rozważany był też atak na południe. Myśli o jakichś terenowych dróżkach, ale woda na drogach i to co widać było na podjeździe w Miączynie, nie wróżyły pomyślności na drogach innych niż asfaltowe. Kolejnym celem okazało się Nowe Miasto, z perspektywą jazdy na Płońsk. Odcinek ten, w całości był odwiedzany przez mnie po raz pierwszy, a wcześniej tylko dwa razy przejechany, po raptem krótkich fragmentach. Od dawna mnie ta trasa korciła. Niestety była słaba - mnóstwo aut już jadących ku Warszawie oraz asfaltowa rynna z łatkami...
06:01. Nasielsk. Dom przy Kościelnej 19
W NM okrążenie kościoła, dojazd pod targowisko, a potem kierunek wprost na Miszewo Wielkie. Tam przerwa do świtu. Zaczęły się odcinki terenowe. Prawie wjechało się na asfalt w Krajęczynie, ale gdy tylko udało się spostrzec domy tuż po wyjechaniu z lasu, wnet do niego mnie przyciągnęło. Koło domków letniskowych zjazd w obniżenie. W istocie, były to chyba resztki starorzecza, teraz tworzące spory obszar podmokłości. Wydeptana ścieżka doprowadziła do tak jakby grobli, która mnie skusił, co było dobrym pomysłem. Potem mijało się kilka kolejnych domków, tym razem w otoczeniu suchego boru, gdzie w poszyciu więcej było mchów i roślin bardzo niskich, niż jakichś krzewów. Niedługo potem dojazd do asfaltu i wjazd do Jońca. Niewiele się zastanawiając, kurs na Popielżyn. Drogą tamtą zdarzyło mi się jechać tylko raz, w 2005 r. Wtedy dojazd do torów i nawrót. Tym razem naszła chęć, by poznać również drogę za torami. Zdziwiłi mnie, że te punkt znajdował się dość daleko, bo ongiś, wydawał się w raczej przeciętnej odległości. Potem kolejne zdziwienie. Spiętrzenie Naruszewki, niewielki staw, oraz stary młyn, w dobrym stanie.
09:30. Krajęczyn. Część wschodnia, położona na S od terenów letniskowych. Północny fragment mokradeł Chrapy. Widok ku E
09:30. Krajęczyn. Część wschodnia, położona na S od terenów letniskowych. Północny fragment mokradeł Chrapy. Widok ku E
09:38. Krajęczyn. Południowe zabudowania wsi przy drodze do Jońca. Widok z lasu ku W
09:44. Joniec. Wkra. Widok ku NW
09:47. Joniec. Dom po S stronie drogi do Popielżyna Górnego, ~200m ku E od cmentarza
10:01. Popielżyn-Zawady. Linia kolejowa nr 27. Widok ku S
10:03 Dobra Wola. Kapliczka z 9.06.1946 "Za odzyskanie wolności" ufundowana przez Dublewskich. W tle spiętrzenie wód Naruszewki na moście przy dawnym młynie. Dalej widoczne wschodnie zabudowania Adamowa. Widok ku W
10:04. Dobra Wola. Spiętrzenie wód Naruszewki za kapliczką. Widok ku W
10:18. Po lewej stronie drogi Nowa Wrona powiatu płońskiego, po prawej Nowa Wrona powiatu nowodworskiego. Mur stadniny postawiony ok. 2005-6 r. Na wprost droga wnet wyprowadza a DW 571. W drugą stronę do wsi Czarna. Widok ku N
10:32. Południowy koniec granicy miedzy obiema Nowymi Wronami. Pole po lewej znajduje się po stronie nowodworskiej. Las po prawej w całości znajduje się po stronie płońskiej, a jego południowy skraj wyznacza granicę powiatów. Widoczne po lewej dom z kolei należy o wsi Czarna w gminie Zakroczym. Las za domem rośnie we wsi Wola Błędowska, a jego zachodni kraniec pokrywa się z granicą gminy Pomiechówek. Podwójny las w centrum z kolei wyznacza wschodnią granicę wsi Czarna. Za nimi (po lewej) leży wieś Śniadowo, częściowo skryta za odległym lasem na horyzoncie. Widok ku S
10:38. Skrzyżowanie we wschodniej części wsi Czarna. W prawo droga do części zachodniej, w lewo do Woli Błędowskiej. Za zagajnikiem po lewej leżą tereny wsi Śniadowo. Las w centrum leży w NE części wsi Zaręby i W Śniadowa (niewielki, południowy fragment). Widok ku S
10:59. Zaręby. Główne skrzyżowanie. Droga na Wojszyce. W prawo na Smoły. Widok ku S
10:59..Zaręby. Główne skrzyżowanie. Droga na Smoły. Widok ku SW
11:00. Zaręby. Staw w pobliżu głównego skrzyżowania. Widok ku N
W nowej Wronie przypadkowa jazda zielonym szlakiem, choć dopiero w trakcie jazdy udało się dostrzec to oznaczenia. W Zarębach skręt na Smoły, a stamtąd do Korczewa z pominięciem wsi Wojny. Z Kroczewa na Gostolin, dalej Złotopolice i prawie udało się wjechać do lasu, gdy rower dostał zapaści - odkręciła się śrubka do kółeczka w wózku. Znalazła się tylko jedną z blaszek. Pozostał mi już tylko spacer i hulajnoga. Na szczęście do domu blisko, bo nie była to jazda, ani na Płońsk, ani na Warszawę. Była to jazda "na szczęście".
11:58. Główna droga przez las Złotopolicki ku S
12:07. Las Złotopolicki. Miejsce po wycince w południowej części lasu, przy głównej drodze. Widok ku N
12:09. Trochę dendrohistorii, nim pień zostanie przetworzony na inne produkty
12:14. Kamienica-Wygoda. Południowa strona lasu Złotopolickiego. Po prawej widoczna świeża wycinka. Na wprost gospodarstwo do tej pory skrywane przez ~1,4 ha obszaru, również niedawno wyciętych, (prywatnych) krzewów. Widok ku NW
13:07. Miączyn. Budowa asfaltowego odcinka (~1/4 km) wychodzącego ze wsi ku SW
13:15. Miączyn. Wciąż świeży asfalt na zakrętach, do tej pory szutrowego odcinka. Widok ku S
13:15. Miączyn. Asfalt w miejscu, gdzie do tej pory zaczynał się odcinek piaszczysty (piasek był transportowany przez wodę po opadach z drogi w parowie po prawej). Na prawo od drzewa, na tle lasu, ongiś stał dom, który niedawno rozebrano. Obok gruntowa dróżka biegnąca na wprost, która przed IIWŚ prowadziła do widocznego rzędu pojedynczych drzew, gdzie znajdowała się ówczesna droga, od NW omijająca dwór, aktualnie porzucona
Rower:Czarny
Dane wycieczki:
128.30 km (22.00 km teren), czas: 08:52 h, avg:14.47 km/h,
prędkość maks: 40.64 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)