Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Zwykłe przejażdżki

Dystans całkowity:9400.83 km (w terenie 2047.85 km; 21.78%)
Czas w ruchu:643:57
Średnia prędkość:14.44 km/h
Maksymalna prędkość:60.60 km/h
Suma podjazdów:850 m
Suma kalorii:16792 kcal
Liczba aktywności:510
Średnio na aktywność:18.43 km i 1h 16m
Więcej statystyk

Przejażdżka

Czwartek, 6 października 2016 | dodano: 07.10.2016Kategoria Pół nocne, Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Po zmroku ku Wiśle, by sprawdzić jezdność roweru. W bluzie, ale bez rękawiczek i w krótkich spodenkach. Zimno okropne po ostatnich kilkudniowych deszczach.
Rower: Dane wycieczki: 1.28 km (0.00 km teren), czas: 00:05 h, avg:15.36 km/h, prędkość maks: 23.47 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Kolejne poprawki przed MPP

Czwartek, 15 września 2016 | dodano: 16.09.2016Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, 2016 Pomorze Nadwiślańskie

Dzisiejsza próba to przejazd nad Wisłę dwa razy, raz do lasku przed kapliczką na górce (do znaku) i 3 krótkie ~100m w pobliżu domu. Prowizorycznie - próba sprawdzenia starej kasety na innym kole - oczywiście nie pasowało. Co do nowej - najmniejsza zębatka nie chce wejść, zapewne z powodu leciwej już przerzutki. Małą przednią da się wrzucić tylko sposobem, jak i na poprzednich wyjazdach. Przednia opona na maraton będzie ciut węższa niż ta, którą do tej pory wykorzystywana. Próba na zjeździe bez problemów. Nieco przesunięcia siodełka do przodu oraz obniżenie jego krańca w przód. Hamulce bardzo łatwo się zaciskają, więc nie powinna powtórzyć się kontuzja z Roztocza (I dobrze, bo jeszcze minimalnie ją odczuwam).

Mniej więcej stała waga bagażu to 5-6kg (wraz z sakwą):
- spodnie
- kurtka
- bluza
- koszulka z długim rękawem
- rękawiczki, kominiarka i nogawki
- sprzęt techniczny (2 dętki, 2 łyżki plastikowe do opon, linka, skuwacz, pompka, imbusy, klucz do szprych)
- telefon
- aparat
- mp3
- zapas akumulatorków
- holux 241 (na akumulatorku Sanyo wytrzymał ~11h)

Do tego zmienna waga:
- żywność (na start kilka kanapek i batonów do przegryzania w czasie jazdy). Tym razem nie zamierzam zbierać żywności na trasie, by przyjechać z sakwą cięższą niż na początku maratonu
- woda (nieco ponad litr w bidonach) + 2l w sakwie

Start ważąc ~112kg, a to co było przewiezione w sakwie, to i tak dużo mniej niż moja waga na początku roku. Poza tym jakoś nie potrafię jechać szybko, mając odczucie zbyt lekkiego roweru (~wolę dołożyć 5% siły niż 5% szybciej kręcić). Do tego dochodziła jeszcze druga sakwa noclegowa (6kg ), która pojechała autem transportowym maratonu, by oczekiwać mnie na mecie (co się nie stało, a ponadto sakwa z namiotem i mapami przepadła gdzieś podczas prób przesłania jej kurierem z południa Polski do Księgowego, który też coś tam stracił w ten sposób i dużo pisał do firmy kurierskiej w tych sprawach).
Rower:Czarny Dane wycieczki: 6.21 km (0.00 km teren), czas: 00:23 h, avg:16.20 km/h, prędkość maks: 40.77 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Poprawki przed MPP

Środa, 14 września 2016 | dodano: 14.09.2016Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Do roweru powędrowało nowe koło wraz z oponą + przełożone przednie z Mitori. Zestaw dotychczasowy wolę póki co wykorzystywać na wyprawie, bo nie ufam jeszcze swoim zdolnością centrowania, ani nie znam wytrzymałości szprych, które były wplatane ze starego koła. Niech służą na co dzień i na małe wyprawy, ale nie na maraton. Do tego wymiana obu par kloców hamulcowych. Poprzednia wymiana odbyła się chyba wiosną, w czasie której zamontowane zostało nowe tylne, a stare powędrowały na przód. Do tego łańcuch nowy+nowa kaseta+nowe kółka w przerzutce. Po wszystkim rower wydał mi się cięższy. Nazajutrz jeszcze trochę testów.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 1.44 km (0.00 km teren), czas: 00:05 h, avg:17.28 km/h, prędkość maks: 31.24 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Czterodniowa Dwudniówka IV - Hulajnoga trzech miast

Sobota, 3 września 2016 | dodano: 04.09.2016Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, 2016 Podkarpacie, Warszawa, Wyprawy po Polsce, Z rodziną

2016.08.31 - 09.03 Czterodniowa Dwudniówka - cała trasa


Poranek w Zamościu

Budzik ustawiony na około 4 rano. Obudziwszy się, na horyzoncie widoczny był wschód słońca. Wnet znów sen. Tak przegapiony został pierwszy pociąg. Po obudzeniu ok. 6:30, złapał mnie lekki nerw, że oto zaraz przegapię kolejny. Pospieszne pakowanie noclegowni (dobrze, że stelaż nie został rozłożony), a chcąc zrobić zdjęcie, coś się uszkodziło w aparacie. Na szczęście niegroźnie, najwidoczniej nadmiar wilgoci w porannym powietrzu, bo w domu był już sprawny. Szybki spacer do drogi, zawiązanie buta, którego rozwiązały chaszcze. No i hulajnoga na dworzec. Udało się w kwadrans. Zostało jeszcze kilka minut i oto już nadjechał szynobus. Pociągi jak w PR powinny być bardziej wykorzystywane, bo w nich nie ma problemów z napchaniem rowerów. Bilet kupiony o 7:12, z Zamościa do Lublina (przez Rejowiec) - podobnie jak rok wcześniej na tej trasie, acz o innej porze dnia.


06:32. Zamość. Poranek na łąkach dawnego koryta Topornicy w pobliżu torów

Zmęczenie i wspomnienia

Drzemka. Bolała od rana głowa i ogarniało mnie zmęczenie nadmiarem-nadmiarem informacji. Oczy mi się męczyły, gdy natykając się na tekst, od razu go czytały. Skupienie gdzieś prysło. Intensywne zmęczenie oczu podczas dowolnego, zwykłego czytania, od wielu lat pojawiało się w tylko w czasie osłabienia (typu migrena, przeziębienie), a w miarę rozwoju depresji czytanie to coraz większa trudność  (trudność w skupieniu się na tekstach dłuższych niż newsy, albo kilkuminutowe filmiki), natomiast lekkie zjawisko mimowolnego od-razu-czytania, niemal wszystkiego jak leci, przez krótki czas występowało w dzieciństwie. Najbardziej pamiętam, że jak za szybą auta pojawiała się jakaś reklama, czy tabliczka, to od razu była przez mnie czytana, nawet jeśli znana była mi treść. Przez zdecydowaną większość życia coś takiego się nie zdarzało. Ot, zdarzało częste czytanie, głównie motywowane ciekawością, chęcią poznawania świata i zdobywania wiedzy dotyczącym wielu różnych tematów - zdecydowanie bardziej rozlegle, niż wnikliwie. Oczywiście, nie na każdy temat - wiele jest takich spraw, które mnie w sposób oczywisty nudzą jak np. piłka nożna, a wiele jest też takich tematów, których wolę nie tykać ze względów moralnych. Wiele razy spotkałam się z sytuacjami, w których inni przypisywali mi wiedzę czy umiejętności dużo większe niż w rzeczywistości. Czasem wzbudzały we mnie takie sytuację konsternację. Czasem rodzaj wstydu (ot, egzamin z gleboznawstwa wypadł mi na dobrą ocenę, natomiast zakres przeczytanego materiału to może z 10% rodzajów gleb (egzamin ten był jednym z bardziej wymagających na wydziale) - starałam się tego nauczyć, padły pytania akurat z jako tako ogarniętego materiału, ale poczucie otrzymania zbyt wysokiej oceny w stosunku to mojej wiedzy pozostało).

W pociągu z Lublina do Warszawy

W Lublinie przesiadka, ale na szczęście w pół godziny i z bez potrzeby przechodzenia schodami w dół. Zakup w kasie na dworcu kolejnego kolejowego biletu - o 9:30 do Warszawy Centralnej (przez Dęblin), a także zakup dwóch książek z jakiegoś stoiska czy kiermaszu. Do Puław albo Pilawy krótka drzemka, bo nie dało rady wiele przeczytać. Z ciekawostek - jeden z pasażerów w pobliżu najwidoczniej miał głód nikotynowy, bo co chwila gadał, jak to pójdzie i zapali, albo rozmyślał jak to zrobić na dworcu, ile te przerwy itp. Do Warszawy nie dotrzymał. Co z nim dalej to nie wiem. Samego zaś smrodu papierosów nie lubię bardziej niż gorzkiej czekolady (od gorzkiego się źle czuję, ale taką czekoladę można przetworzyć do bardziej jadalnej postaci). Koniec przejażdżki pociągiem na Dworcu Centralnym.

Warszawa

Z rowerem wjazd ruchomymi schodami. Pod Złotymi Tarasami trwała jakieś bokserskie zawody na wolnym powietrzu. Dalej w metro, a tam się okazało, że już stało pięć innych rowerów w przedziale. Wysiedli jak i ja na Młocinach, poza jednym, który opuścił pojazd stację wcześniej. Dalsza jazda do Rokokowej, jakimiś nieużytkami do Akcentu, Wólczyńską i dalej na północ do Auchan w Łomiankach, gdzie oczekiwanie na samochód z mamą i bratem. Potem pakowanie roweru, obiad, zakupy i moje ogólne zmęczenie.

Epilog wyprawy

Po wszystkim powrót tylko z lekkim bólem mięśnia dłoni (pewnie coś podobnego, jak miała Kasia z achillesem, ale nie tak dotkliwie, skutek silnego hamowania bardzo startymi klockami w pagórkowatym terenie), trochę przemęczoną prawą łydką, która tego dnia częściej służyła do odbijania od ziemi, no i wspomnianym głowy. Dnia poprzedniego, w czasie ciśnięcia do Zamościa, trochę kolana się upominały, jakby miały wylecieć z zawiasów, ale w zasadzie nic poza tym. I tyle. Tak skończyło się zaliczanie gmin wschodniej flanki.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 12.65 km (2.00 km teren), czas: 01:30 h, avg:8.43 km/h, prędkość maks: 31.54 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Czterodniowa Dwudniówka III - Po Zamościu

Piątek, 2 września 2016 | dodano: 04.09.2016Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Zwykłe przejażdżki, 2016 Podkarpacie

Była 16:40 podczas mojego przybycia na peron. Według rozkładu można by liczyć na pociąg za pół godziny, ale ten nigdy nie nadszedł. Na wszelki wypadek lepiej było sprawdzić, czy tak faktycznie będzie, więc nastała półgodzinna drzemka. Potem przyszła rodzinka i jakiś starszy człowiek, którzy długo rozprawiali o pociągach, o tym się działo itp. aż w końcu poszli. Ja zaś na rynek, by kupić coś do jedzenia i ruszyć na nocną pętlę koło Zamościa, w oczekiwaniu na poranny pociąg. Przejazd zachodnimi podcieniami rynku i gdy już się miało ruszać w stronę ratusza - łańcuch pękł po raz czwarty. Od razu trzeba było przystąpić do naprawy, dwóch facetów najwyraźniej zainteresowało to zdarzenie, zamienili ze mną kilka słów, po czym zniknęli w budynku.

Kręcę skuwaczem i kręcę, i coś nie idzie. Próbuję wte i we wte, a tu nic. Spojrzenie na skuwacz - ten był już nadpęknięty. Jeszcze jedna próba, aby coś zrobić, ale nie było szans, ani na naprawę, ani na wycieczkę. Pora dać spokój, bo i tak udało się zrobić to, co planowane. Spacer na kolację, odpoczywając tam spokojnie, tak posiedziawszy do wieczora, relaksując się samym po prostu pobytem. Potem jeszcze krótka trasa - rowerem jak hulajnogą, by przedostać się na błonia, gdzie można było w spokoju zanurzyć się w śpiworze, przykryć go płachtą i tak dospać dnia następnego.


17:53. Ostatnia praca skuwacza


18:25. Zamość. Pierwszy i ostatni ciepły posiłek na wyprawie. Pizzeria Plaza Pizza przy Solnej
Rower:Czarny Dane wycieczki: 5.38 km (0.50 km teren), czas: 00:45 h, avg:7.17 km/h, prędkość maks: 18.87 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przejażdżka przed maratonem

Piątek, 5 sierpnia 2016 | dodano: 05.08.2016Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Czyli krótkie sprawdzenie stanu roweru po zmianie kasety na właściwą. Dzień słoneczny, parny, duszny.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 1.41 km (0.00 km teren), czas: 00:05 h, avg:16.92 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wheelerem trud

Czwartek, 28 lipca 2016 | dodano: 30.07.2016Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z Kasią, Z rodziną

Ocena sprawności wheelera, bo ponoć coś nie tak z przerzutkami. Faktycznie. Wymagają poprawki, ale raczej nie zmian w napędzie. Przejazd pod górkę, potem przez kopalnię, dwa zagajniki koło sadu (okazało się, że został odnowiony zamiast skasowania, a przy okazji ogrodzony siatką) i wyjazd na DW koło kapliczki. Co do dni poprzednich...

W niedzielę wyjazd pod Węgrów z powrotem dnia następnego i wieczorem odwiedziny u Księgowych. Nazajutrz wyruszyliśmy rodzinnie, choć nie w komplecie, w trasę autem (całość ~1000km). Miało być z rowerami i odstawieniem mnie i Kasi na północ, ale wówczas odłożyło się to na później. Nie nadaję się do robienia zdjęć z auta w trakcie jazdy, tak jak robię to na rowerze....

Przebieg trasy: Płońsk, Sierpc, Górzno (przez Skrwilno), Brodnica, Iława, Szymbark (zamek), Jerzwałd, Krynica Morska (glony nad morzem), Mikoszewo (prom i dalej korek), Trójmiasto (Westerplatte, nocleg, z rana rejs na Hel i z powrotem), Wejherowo, Kartuzy, Szwajcaria Kaszubska, Szymbark (kapeć), Kościerzyna (ratowanie kół), Starogard Gdański (mnóstwo hal handlowych i komisów aut, niewielki objazd i remont DW222), Gniew (zamek), Kwidzyn, Prabuty (okropny objazd po lesie), Ostróda (slalomy po DK7 w remoncie, ktoś miał wypadek bo się nie spodziewał). Powrót tuż przed 2 w nocy.

Rower: Dane wycieczki: 9.50 km (7.00 km teren), czas: 01:00 h, avg:9.50 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Test sztyc

Sobota, 9 lipca 2016 | dodano: 09.07.2016Kategoria 2 Osoby, Zwykłe przejażdżki

Sztyca z Nordcapa się już zużyła, choć teoretycznie ktoś lżejszy da na niej radę bez większych problemów jeździć. Sztyca zakupiona w jej miejsce okazała się odrobinę za mała. Przełożona do Mitori, a z Mitori do Nordcapa. Teraz jest ok, choć na granicy. Oprócz tego wymiana szprychy i lekkie przesunięcie kierownicy w lewo. Pakowanie do wyprawy.
Rower: Dane wycieczki: 1.43 km (0.00 km teren), czas: 00:06 h, avg:14.30 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Test Shannona

Poniedziałek, 4 lipca 2016 | dodano: 09.07.2016Kategoria Nocne, Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Przyszłą pora na test standardowy. Oprócz roweru - również nowych ciuchów. Nie przedłużając, test wypadł pomyślnie, choć nie bez zastrzeżeń. Ubrania świetnie dadzą radę na noc minimum ciepłą. Jedynie bluza okazała się nieco przyciasna, szczególnie na rękach. Nocą, taką jak ta, bez kurtki byłoby mi ciężko. Na chłodniejsze będzie konieczna jeszcze bluza. Zimno na nogach odczuwalne tylko na łydkach, osłoniętych jedynie nogawkami, które posiadamy od czasu powstania Nordcapa. Uda jak najbardziej nie ucierpiały, zabezpieczone przez dwie warstwy ubrania, jednak na typowo jesienne wyjazdy spodnie będą koniecznością.

Co do roweru, sztyca nie sprawiała problemu, jednak i tak czeka ją wymiana, ze względu na zbyt zjechany gwint, powodujący opadanie siodełka w tył pod moim ciężarem. Ponadto pękła górna obejma utrzymująca to siodełko, więc lepiej nie ryzykować jazdy w kraj i powtórki jak z poprzednim siodełkiem. Samo siodełko trzeba będzie jeszcze trochę cofnąć. Kierownica również chyba winna być nieco przesunięta w lewo - prawą ręką odczuwało się dyskomfort przez pierwsze kilometry. Przerzutki działały dość dobrze, na ile je można było sprawdzić, tyle tylko, że w trakcie jazdy, z korby znów łańcuch przestał spadać na najmniejszą zębatkę (gdzieś w połowie trasy). Dopompować koła, a przede wszystkim kupić zapasowe tylne, to kolejny etap zmian, jakie jeszcze zajdą w rowerze. Krótsze ramiona w korbie to zdecydowanie dobry pomysł.

Co do wyjazdu. Start był rozważany w ciągu ostatnich kilku dni. W planach było wyruszenie do Dziektarzewa (w gazecie lokalnej zamieszczono informację, iż tamtejszy dworek drewniany ulegnie rozebraniu tego lata. Trzeba więc się spieszyć) oraz Łodzi (autostrada A1 - plan porzucony, bo już została ukończona). No i kółko przez Wyszogród i NDM. To stało się dziś dnia (nocy). Było dość chłodno, po ostatnich ulewach. Asfalty były miejscami wilgotne, a gruntówki wciąż zaopatrzone w arsenał min kałużnych i błotnych. Przed wyjazdem była ochota jechać wałem, ale odrzucona po ocenie panujących warunków w ciągu pierwszych kilku kilometrów.

Start przypadł na godzinę około 22. Podczas moich przygotowań (niewielkich) zdążyła zapaść noc. W porze popołudniowej bolała mnie głowa, a lek po jakimś czasie spowodował niewielką senność, z którą jednak nie było problemów już w trakcie jazdy. Niewiele się namyślając, skręt w DW565, by od razy skierować się na obwodnicę DK62 przez Garwolewo. Do wsi tej dojechało się przez Chociszewo (część polnej drogi została zmodernizowana o gruz, po którym ledwo się jechało - prędko na ten odcinek nie wrócę) i Nowy Boguszyn (tam trochę lepiej można było testować lżejsze biegi). Nim wjechało się na DK62 w Chmielewie, minęły mnie ze 3 auta. Odcinek krajówki zapobiegliwie przebyty poboczem, gdy przejeżdżały TIRy, lecz na szczęście nie było ich wiele.

W Wyszogrodzie o północy. Wjazd od strony cmentarza, przejazd przez rynek i przed terenowym zjazdem, po raz pierwszy od wyruszenia w trasę - przerwa. Mimo ulew, ścieżynka była przejezdna, lecz widać było odcinki osadzania się piasku, który po wysuszeniu może być trochę kłopotliwy. Krótka przerwa w połowie mostu, gdzie zachciało mi się podziwiać gwieździste niebo i Wisłę nocą, lecz (czy to przez auta, czy przez obranie innego celu przewodniego tej wyprawy) nie trwało to zbyt długo i nie stanowiło uczty dla zmysłów. Zaraz za mostem zjazd w lewo do mostu w Kamionie. Krótka przerwa w pobliżu wysokiego budynku, gdzie definitywnie nastąpiła rezygnacja z trasy po wale.

Obrany kurs wojewódzką do NDM. W Secyminie krótka przerwa w pobliżu kościoła. Tam prawie rok wcześniej odbył się ślubie dalszej rodziny. Droga dość szybko zaczęła mi się dłużyć (jak zwykle na tych terenach) więc skręt w Wilkowie Polskim na południe. Było pusto, ciemno i chłodno. Po drugiej stronie bezludnego obszaru, nastąpił wjazd na kolejną z tras przelotowych, poprowadzonych przez ten region. Zaprowadziłaby mnie ona do Leoncina, lecz podkusiło mnie, by skręcić na Teofilów, a stamtąd do (jeszcze) wsi Rybitew. Oba odcinki wydawały mi się przydługie, jak na moje wspomnienia, ale zapewne wpływała na to noc i nieznacznie, ale zbyt nisko i zbyt w przód umocowane siodełko. Rybitew odwiedzana kilka razy, lecz tylko raz wyjeżdżając z niej na wschód. W pamięci nie odnotowały mi się wtedy jakieś zabudowanie w tej części, lecz tym razem zwróciły moją uwagę. Wieś chyba nieprędko wymrze tak do końca. Tuż za nią zdawało się że dostrzegam lokalizację fortu (jego samego nie widząc), a przynajmniej leśny teren z lewej, sprawiał wrażenia na zmodyfikowanego przez ludzi.

Zbliżał się świt. Wyjazd w Cybulicach Małych. Skręt na południe, potem łuk ul. Kwiatową i powrót ku północy po głównej. Wyjeżdżając ze wsi zjazd na chodnik po lewej. Za skrętem na Leoncin, skręt w kolejną drogę po lewej. Mijało się indywidualne domki, chyba letniskowe, przejeżdżało przez niewielki zagajnik i wyjeżdżało na drogę wśród pól. Coś mnie podkusiło, by zbadać lewą jej lewą odnogę. Doprowadziła mnie na teren szkolny. Brama była otwarta, więc kontynuowała się jazda asfaltem, lecz przed budynkiem było nieprzekraczalne ogrodzenie (pomijając metodę sprzed kilkunastu dni). Dokończony objazd boiska po jego wschodniej krawędzi i powrót na normalny kurs. Skręt w lewo, ponowny przejazd pod szkołą, lecz od strony wjazdu głównego i wyjazd na Długą. Tu przez chwilę nie dało rady się zdecydować, w którą stronę jechać. Nadal znam te strony zbyt słabo. Po zrobieniu niewielkiego kółka ostatecznie padło na to, aby się udać w prawo.

Drogą przemieszczały się koty lub lisy. Niby już jasno, lecz niedostatecznie, by zweryfikować gatunek ze sporej odległości i z wadą wzroku. Na pewno czmychały przede mną. Skręt w lewo, kilkanaście dość nowych domów, skręt w lewo, kolejne domy i wnet wyjazd na techniczną przy S7. Doprowadziła mnie do Nowego Kazunia, gdzie skręt w pierwszą dróżkę po lewej, zaraz za jednostką wojskową. Stało tam kilka świeżych domów, a droga prowadziła przez fragment zagajnika do park przy osiedlu, na którym przyszło mi być do tej pory raz i to raczej pospiesznie. Przejazd gruntową ścieżką ku północy, wyjazd w pobliże jednostki, po czym objazd osiedle od wschodu. Dojazd do garaży, przy których wpadły dwie pętle ślepymi uliczkami, lecz trzecia nie powstała. Pieszo przez fragment wydeptanej dróżki, która zapowiadała się być przejezdną. Pokonana z rowerem - pieszo. Po lewej była spora parowa, po prawej tereny zlikwidowanych ogródków działkowych, z których uchowały się ledwie trzy drewniaki. Pod koniec bezproblemowo mijało się zwalone drzewo. Mieszkańcy, udający się skrótem na pobliski przystanek, skutecznie wydeptali objazd. Na koniec krótkie, strome podejście i już była to prostej do NDM.

Nie poniosło mnie tam. Wnet ukazała się droga w dół prowadząca i skusiła mnie, by podjechać nad Wisłę. Łagodny szutrowy zjazd i nieco bardziej stromy za wałem. Tam dużo kałuż, błota. Dojazd do mostu i dalej w pobliże rzeki. Rozglądanie, lecz bez zjeżdżania poniżej ostatniego filaru na stałym lądzie. Woda była wciąż niska, a łachy jak i ostrogi czekały na odwiedziny. Nie dziś. Jeszcze na nie zerknę, ale tylko w im poświęconym wyjeździe. Ja zwykle, nie było ochoty wracać tą samą trasą. Dostrzegalne wąskie, niezbyt uczęszczane przejście w kierunku ruiny domu, który widać z powyższej trasy. Przyszło przebyć chaszcze, które przypominały dżunglę. Głowa nisko, kask jako taran i do przodu. Potem schody o kącie ~60°. Znów na drodze.


03:17. Kazuń Nowy. Pod Mostem Niebieskim

Po drugiej stronie Wisły ponowna decyzja, by zjechać drogą po lewej, docierając do torów. Na rozjeździe skręt w prawo, by wzdłuż nich wjechać do miasta. Na pierwszym przejeździe na drugą stronę. Koło bloków 5,4,2 wjazd na chodnik przy Mazowieckiej. W prawo za Biedronką, Zakroczymska, Przejazd, parking, Magistracka, dróżki na zapleczu UM, Targowa Zachodnią do głównej, dalej po chodniku, zaplecze JYSK i na most.

Z Modlinie skręt na czerwony szlak. Przejazd wzdłuż północnej ściany cytadeli, a potem już prosto. Za miastem gruntowym "skrótem" koło "ronda" na Gałachy. Za S7 skręt na dróżkę ponad nią i wyjazd koło stacji paliw. Potem skręt na dróżkę koło fortu, skręt w prawo i znów jazda wzdłuż DK7. Oddalenie od niej przy krańcu dróżki na Ostrzykowiznie. Przejazd wzdłuż wschodniej ściany lasu i skręt na fort w Henrysinie. W lesie oraz alejce do fortu prowadzącej znajdowało się sporo powalonych drzew, a te w skraju drogi zabrały ze sobą jej część, tworząc wykroty. Z Henrysina ku DK62 po drodze gruntowej, raz odwiedzonej. Nim tam się wyjechało, dostrzegalna było dróżka w prawo, z którego śmiało zachciało mi się skorzystać.

Kawałek dalej niewielki skrzyżowanie. Z lewej zarośnięta polna dróżka do DK62, z prawej szutrówka powrotna. Kilkanaście metrów dalej, od prawej odchodziła jeszcze niewielka dróżka po lewej. Kurs w te stronę, lecz okazała się ona (chyba) kończyć przy domu, który miał odcięte zasilanie, a i tak był zamieszkały, co sugerowały psy. Teren tam był bardzo zróżnicowany, pełen dołów i dołków - w końcu stąd też wydobywano glinę. Szybki nawrót i wnet nawrót do wsi. Skręt na Trębki Stare. Wjazd do Jaworowa, zejście do boiska, wydostając się z niego dróżką, poprzednio nie przebytą. Potem przejazd przez rządek czarnych porzeczek (już zebranych) i wyjazd na drogę w miejscu, gdzie zaczynała się płytka parowa.

Nadmiar ciuchów powędrował do sakwy, bo słońce już zapewniało mi dostateczne ciepło. Kurtka pozostał, bo wiatr z zachodu wciąż chłodem swym zniechęcał. Jechało mi się niemal tak trudno jak poprzednim kursem przez tę wieś, lecz na szczęście nie padało. To pozwalało mi czasem osiągać ~20km/h. Mimo to nadal nie jestem w formie, którą może pomoże mi zyskać kolejna, nieodległa w czasie wyprawa. Ze Smoszewa przez Wygodę i Miączyn do końca wyjazdu bez przygód i kombinacji (poza jedną przy zjeździe z DK62).
Rower:Czarny Dane wycieczki: 109.54 km (27.00 km teren), czas: 07:31 h, avg:14.57 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Testowa jazda

Sobota, 2 lipca 2016 | dodano: 03.07.2016Kategoria 2 Osoby, Zwykłe przejażdżki, Z Kasią

Rama przybyła w poniedziałek. Tego dnia jazda autem Kasią w Zielonce oraz Nieporęcie (wizyta u Księgowego i zakup napędu), z powrotem przez Pragę. Przez kolejne dni trwało składanie nowego roweru w kilku etapach. Wpierw korbę i bagażnik, z resztą wstrzymując się na jakiś czas. Główny czas składania przypadł na piątek, kiedy to maszyna stanęła na kołach, wymagając tylko drobnych poprawek, takich jak spiłowanie dolnej, prawej śrubki bagażnika, wyregulowanie kierownicy, tylnego hamulca, przerzutki tylnej i wymianę sztycy, która choć nadal się trzyma, to wyrobiły się w niej ząbki regulacyjne pod siodełkiem oraz część jego mocowania pękło.

Sporo czasu zeszło mi z przełożeniem suportu, trochę ze sterami, nieznacznie skracając pancerze wraz z końcówkami linek.Te do mniejszej ramy były nieco za długie i poprzez zdeformowanie utrudniałyby przepchnięcie przez pancerze. W sobotę przełożenie kaset. Stary Shannon doczekał dobrze sprawnego jeszcze starego napędu, a nowy nowego. Niestety podczas testów w S, spadł łańcuch i wkrótce dotarło do mnie, że czeka tu jeszcze wymiana ćwierci szprych. W to miejsce powędrowało koło zapasowe, ale nie można było znaleźć nypli, więc S póki co bez koła.

Wieczorny test roweru, jedyny mój wyjazd w czasie składania, wykazał, że trochę jeszcze przyda się wyregulować przerzutki, kierownicę, ale przede wszystkim zrobić coś ze sztycą i ewentualnie jej zaciskiem.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 1.42 km (0.00 km teren), czas: 00:07 h, avg:12.17 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)