- Kategorie:
- >10 osób.67
- >200.48
- >300.13
- >400.1
- 2 Osoby.315
- 2007 Gdynia.5
- 2007 Pielgrzymka do Wilna.13
- 2007 Powiśle Puławskie.3
- 2008 Kraków.1
- 2008 Kraków 360.2
- 2008 Mazowieckie S.3
- 2008 Mazowsze W.2
- 2008 Murzynowo.3
- 2008 Suwalszczyzna.6
- 2008 Świętokrzyskie.6
- 2008 Świętokrzyskie 2.7
- 2008 Toruń.1
- 2009 Bieszczady.6
- 2009 Mazowsze NW.1
- 2009 Mazury.7
- 2009 Murzynowo.5
- 2009 Podlasie.3
- 2009 Skandynawia.40
- 2009 Tallin, Helsinki, Sztokholm.1
- 2009 Trójmiasto.4
- 2010 Pieniny.6
- 2010 Pińczów.23
- 2010 Podlasie.5
- 2010 Siedlecczyzna N.5
- 2010 Środek Polski.2
- 2010 Świętokrzyskie.5
- 2010 Wyżyna Małopolska W.2
- 2011 Kotlina Żywiecka.4
- 2011 Lubelskie W.4
- 2011 Lubuskie E.4
- 2011 Mazowsze SE.2
- 2011 Powiśle Gdańskie.4
- 2011 Wielkopolska E.4
- 2011 Włochy.39
- 2012 Bawaria.13
- 2012 Brevet Mazurski.3
- 2012 Kujawy, Pałuki, Krajna.4
- 2012 Małopolska.9
- 2012 Maraton BB.4
- 2012 Południowopolskie.10
- 2012 Pomorze Nadwiślańskie.5
- 2012 Prusy Górne.3
- 2012 Siedlecczyzna S.3
- 2012 Śląsk.3
- 2013 Gąsocin.2
- 2013 Górny Śląsk.3
- 2013 Mazury.4
- 2013 Pogórze Beskidzkie.9
- 2013 Pomorze.14
- 2013 Samoklęski.9
- 2013 Wielkopolska S.5
- 2014 Dolny Śląsk.7
- 2014 Gdynia.5
- 2014 Mazowsze NE.3
- 2014 Podlasie.5
- 2014 Pojezierze Pomorskie.9
- 2014 Wielkopolska.12
- 2014 Wyżyny Polskie W.7
- 2014 Ziemia Lubelska W.2
- 2015 Beskid Wyspowy.5
- 2015 Lubuskie.4
- 2015 Polesie.9
- 2015 Pomezania.2
- 2015 Roztocze.3
- 2015 Siedlecczyzna N.2
- 2015 Wyżyny Polskie W.6
- 2015 Zamojszczyzna.4
- 2015 Ziemia Dobrzyńska.1
- 2016 Beskidy.7
- 2016 Dolny Śląsk.7
- 2016 Górny Śląsk.11
- 2016 Podkarpacie.4
- 2016 Pomorze Nadwiślańskie.3
- 2016 Roztocze.1
- 2016 Warmia.2
- 2017 Alpy.6
- 2017 Dolny Śląsk.9
- 2017 Łódzkie S.4
- 2017 Łódzkie W.3
- 2017 Mazowieckie S, Kraków.4
- 2017 Świętokrzyskie.2
- 2017 Żuławy.6
- 2018 Radom.2
- 2024 Płaskowyż Kolbuszowski.0
- 3-4 Osoby.66
- 5-10 Osób.35
- Gminy.319
- LSTR.122
- Maratony.17
- Nocne.33
- Podróżerowerowe.info.32
- Pół nocne.220
- Samotnie.810
- Seniūnija.5
- Warszawa.129
- Wyprawki w regionie.157
- Wyprawy po Polsce.374
- Z Kasią.334
- Z Księgowym.95
- Z rodziną.181
- Zwykłe przejażdżki.520
Wpisy archiwalne w kategorii
Warszawa
Dystans całkowity: | 10188.03 km (w terenie 611.00 km; 6.00%) |
Czas w ruchu: | 641:58 |
Średnia prędkość: | 15.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.35 km/h |
Suma podjazdów: | 800 m |
Suma kalorii: | 14921 kcal |
Liczba aktywności: | 123 |
Średnio na aktywność: | 82.83 km i 5h 15m |
Więcej statystyk |
Czterodniowa Dwudniówka IV - Hulajnoga trzech miast
Sobota, 3 września 2016 | dodano: 04.09.2016Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, 2016 Podkarpacie, Warszawa, Wyprawy po Polsce, Z rodziną
2016.08.31 - 09.03 Czterodniowa Dwudniówka - cała trasa
Poranek w Zamościu
Budzik ustawiony na około 4 rano. Obudziwszy się, na horyzoncie widoczny był wschód słońca. Wnet znów sen. Tak przegapiony został pierwszy pociąg. Po obudzeniu ok. 6:30, złapał mnie lekki nerw, że oto zaraz przegapię kolejny. Pospieszne pakowanie noclegowni (dobrze, że stelaż nie został rozłożony), a chcąc zrobić zdjęcie, coś się uszkodziło w aparacie. Na szczęście niegroźnie, najwidoczniej nadmiar wilgoci w porannym powietrzu, bo w domu był już sprawny. Szybki spacer do drogi, zawiązanie buta, którego rozwiązały chaszcze. No i hulajnoga na dworzec. Udało się w kwadrans. Zostało jeszcze kilka minut i oto już nadjechał szynobus. Pociągi jak w PR powinny być bardziej wykorzystywane, bo w nich nie ma problemów z napchaniem rowerów. Bilet kupiony o 7:12, z Zamościa do Lublina (przez Rejowiec) - podobnie jak rok wcześniej na tej trasie, acz o innej porze dnia.06:32. Zamość. Poranek na łąkach dawnego koryta Topornicy w pobliżu torów
Zmęczenie i wspomnienia
Drzemka. Bolała od rana głowa i ogarniało mnie zmęczenie nadmiarem-nadmiarem informacji. Oczy mi się męczyły, gdy natykając się na tekst, od razu go czytały. Skupienie gdzieś prysło. Intensywne zmęczenie oczu podczas dowolnego, zwykłego czytania, od wielu lat pojawiało się w tylko w czasie osłabienia (typu migrena, przeziębienie), a w miarę rozwoju depresji czytanie to coraz większa trudność (trudność w skupieniu się na tekstach dłuższych niż newsy, albo kilkuminutowe filmiki), natomiast lekkie zjawisko mimowolnego od-razu-czytania, niemal wszystkiego jak leci, przez krótki czas występowało w dzieciństwie. Najbardziej pamiętam, że jak za szybą auta pojawiała się jakaś reklama, czy tabliczka, to od razu była przez mnie czytana, nawet jeśli znana była mi treść. Przez zdecydowaną większość życia coś takiego się nie zdarzało. Ot, zdarzało częste czytanie, głównie motywowane ciekawością, chęcią poznawania świata i zdobywania wiedzy dotyczącym wielu różnych tematów - zdecydowanie bardziej rozlegle, niż wnikliwie. Oczywiście, nie na każdy temat - wiele jest takich spraw, które mnie w sposób oczywisty nudzą jak np. piłka nożna, a wiele jest też takich tematów, których wolę nie tykać ze względów moralnych. Wiele razy spotkałam się z sytuacjami, w których inni przypisywali mi wiedzę czy umiejętności dużo większe niż w rzeczywistości. Czasem wzbudzały we mnie takie sytuację konsternację. Czasem rodzaj wstydu (ot, egzamin z gleboznawstwa wypadł mi na dobrą ocenę, natomiast zakres przeczytanego materiału to może z 10% rodzajów gleb (egzamin ten był jednym z bardziej wymagających na wydziale) - starałam się tego nauczyć, padły pytania akurat z jako tako ogarniętego materiału, ale poczucie otrzymania zbyt wysokiej oceny w stosunku to mojej wiedzy pozostało).W pociągu z Lublina do Warszawy
W Lublinie przesiadka, ale na szczęście w pół godziny i z bez potrzeby przechodzenia schodami w dół. Zakup w kasie na dworcu kolejnego kolejowego biletu - o 9:30 do Warszawy Centralnej (przez Dęblin), a także zakup dwóch książek z jakiegoś stoiska czy kiermaszu. Do Puław albo Pilawy krótka drzemka, bo nie dało rady wiele przeczytać. Z ciekawostek - jeden z pasażerów w pobliżu najwidoczniej miał głód nikotynowy, bo co chwila gadał, jak to pójdzie i zapali, albo rozmyślał jak to zrobić na dworcu, ile te przerwy itp. Do Warszawy nie dotrzymał. Co z nim dalej to nie wiem. Samego zaś smrodu papierosów nie lubię bardziej niż gorzkiej czekolady (od gorzkiego się źle czuję, ale taką czekoladę można przetworzyć do bardziej jadalnej postaci). Koniec przejażdżki pociągiem na Dworcu Centralnym.Warszawa
Z rowerem wjazd ruchomymi schodami. Pod Złotymi Tarasami trwała jakieś bokserskie zawody na wolnym powietrzu. Dalej w metro, a tam się okazało, że już stało pięć innych rowerów w przedziale. Wysiedli jak i ja na Młocinach, poza jednym, który opuścił pojazd stację wcześniej. Dalsza jazda do Rokokowej, jakimiś nieużytkami do Akcentu, Wólczyńską i dalej na północ do Auchan w Łomiankach, gdzie oczekiwanie na samochód z mamą i bratem. Potem pakowanie roweru, obiad, zakupy i moje ogólne zmęczenie.Epilog wyprawy
Po wszystkim powrót tylko z lekkim bólem mięśnia dłoni (pewnie coś podobnego, jak miała Kasia z achillesem, ale nie tak dotkliwie, skutek silnego hamowania bardzo startymi klockami w pagórkowatym terenie), trochę przemęczoną prawą łydką, która tego dnia częściej służyła do odbijania od ziemi, no i wspomnianym głowy. Dnia poprzedniego, w czasie ciśnięcia do Zamościa, trochę kolana się upominały, jakby miały wylecieć z zawiasów, ale w zasadzie nic poza tym. I tyle. Tak skończyło się zaliczanie gmin wschodniej flanki.Rower:Czarny
Dane wycieczki:
12.65 km (2.00 km teren), czas: 01:30 h, avg:8.43 km/h,
prędkość maks: 31.54 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Śląskie oczyszczenie XI - Epilog Warszawski
Piątek, 8 kwietnia 2016 | dodano: 13.04.2016Kategoria Samotnie, Warszawa, Z Kasią, 2016 Górny Śląsk, Wyprawy po Polsce
2016.03.29 - 04.08 Śląskie oczyszczenie - cała trasa
Pociąg był około 9:25. Peron po drugiej stronie torów. Przejście z poziomu kas było łatwe (były na 1 piętrze, ale rower już było trzeba ściągać na dół). Przybyła pesa. Rower powędrował na hak (trochę zbyt głęboki, bo były problemy z wyjęciem roweru). Była jakaś nadzieję obserwować trasę, przejeżdżaną po raz pierwszy, ale okna były jakoś nisko osadzone, mniejsze, a mnie doskwierała senność, budząc się co jakiś czas, głównie w okolicach przystanków, gdzie pociąg się zatrzymywał. Około 12:10 Wschodnim (przez Warszawę jechało się około pół godziny).
Kijowską i przez parking na Jagiellońską. Stamtąd wałem do Wrzesińskiego, Okrzei do wybrzeża Helskiego. Dalej chodnikiem przy Zoo. Od Mostu Gdańskiego jazda ścieżką wzdłuż wybrzeża. Na poziom ponadzalewowy wyjazd przed mostem Grota. Jadąc ścieżką udało się dostrzec szutrową ścieżynkę w lewo. Co prawda było tam sporo śmieci, ale sama w sobie była przejezdna i wyprowadziła mnie przy południowym ogrodzeniu EC Żerań. Zaciekawiła. Kurs ku rzece, a tam okazało się, że można pojechać wałem po płytach betonowych.
13:06. Droga na wale za EC Żerań, prowadząca do kładki
13:08. Ujście Kanału Żerańskiego do Wisły (po lewej). Widok ku NW
13:09. Kładka w pobliżu ujścia Kanału Żerańskiego do Wisły. Kilka lat później przystosowana do ruchu pieszo-rowerowego.
Droga urywała się przy ujściu Kanału Żerańskiego do Wisły. Była tam również sławetna kładka, ongiś punkt do zdobycia w waypointgame, przy którym nie tak dawno przejeżdżał Księgowy. Niestety, dla postronnych, kładka jest chyba jedyną możliwością przedostania się na drugą stronę nie wpław i dobrze by powstał tam pomost dla pieszych i rowerów. Teraz wszakże brak było jakiejkolwiek możliwości przejazdu przez niego. Powrót do Modlińskiej. Po drugiej stornie kanału, gdzie skręt w Kowalczyka i dojazd na ścieżki wzdłuż niego. Przejazd do Płochocińskiej, gdzie rower został rozłożony i kilkanaście minut trwało czekanie na Kasię.
13:41. Nad Kanałem Żerańskim
13:45. Kanał Żerański. Chodnik prowadzący do Płochocińskiej
Jechało mi się z trudem, choć nie tak źle, jak już się zdarzało. Usiąść na siodełku już nie można było, a kolana zaczęły odzywać się wyraźnie dopiero w Warszawie (wcześniej dawały niezbyt silne oznaki), lecz w porównaniu do problemów w poprzednich latach, były one zbyt słabe, by nieść bardziej przykre konsekwencje. W rowerze poszła dętka i dwie szprychy (jedna pochodząca z wymiany w Lublinie w 2013). Dzięki tej wyprawie, pozostało mi mniej niż 10% gmin do odwiedzenia. Przesunęła się również, o ponad miesiąc, najwcześniejsza datę wyjazdu wielodniowej wyprawy, z noclegami pod namiotem.
13:51. Kanał Żerański przy Płochocińskiej. Koniec wyjazdu
Rower:Czerwony
Dane wycieczki:
12.56 km (10.00 km teren), czas: 01:10 h, avg:10.77 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Garwolin i Ursus
Dnia poprzedniego autem wycieczka do Garwolina (Kasi rodzina), a potem na Ursus z noclegiem u koleżanki. Ot kilka zdjęć Warszawy:
09:29. Ursus Niedźwiadek. Widok ku W
09:29. Ursus Niedźwiadek. Widoczny wiadukt S8 nad linią kolejową nr 3 w kierunku Poznania. Widok ku NW
10:20. Ursus Niedźwiadek. W centrum wieżowce Śródmieścia. Widok ku E
10:22. Ursus Niedźwiadek. Wieżowce Śródmieścia (10 km). Widok ku NE
10:22. Ursus Niedźwiadek. Po lewej kominy EC Ursusu. Widok ku NNE
10:23. Ursus Niedźwiadek. Ścisłe centrum Warszawy. Widok ku NE
12:23. Ochota. Ul. Banacha. Widok na S wylot ul. Pasteura. Po lewej Wydział Matematyki, na wprost budowany nowy budynek i obok stary wydziały fizyki, a po prawej CSiR. Widok ku N
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
09:29. Ursus Niedźwiadek. Widok ku W
09:29. Ursus Niedźwiadek. Widoczny wiadukt S8 nad linią kolejową nr 3 w kierunku Poznania. Widok ku NW
10:20. Ursus Niedźwiadek. W centrum wieżowce Śródmieścia. Widok ku E
10:22. Ursus Niedźwiadek. Wieżowce Śródmieścia (10 km). Widok ku NE
10:22. Ursus Niedźwiadek. Po lewej kominy EC Ursusu. Widok ku NNE
10:23. Ursus Niedźwiadek. Ścisłe centrum Warszawy. Widok ku NE
12:23. Ochota. Ul. Banacha. Widok na S wylot ul. Pasteura. Po lewej Wydział Matematyki, na wprost budowany nowy budynek i obok stary wydziały fizyki, a po prawej CSiR. Widok ku N
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: min/km,
prędkość maks: min/kmTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Od Chełma do Zamościa IV - Padół Zamojski
Piątek, 18 września 2015 | dodano: 01.11.2015Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2015 Zamojszczyzna, Warszawa, Z rodziną
2015.09.15 - 18 Od Chełma do Zamościa - cała trasa
Przed świtem
Pobudka około 4. Gwiazdy zdążył zmienić położenie, a mi udało się znaleźć Oriona. Trzeba się było cofnąć do ostatniego rozwidlenia. Droga nie znikała w lesie, lecz dalej wiodła na jago skraju. Wyjazd koło kilku zabudowań na asfaltowej drodze. Rower zdążył się rozpędzić, gdyż zaczynał się zjazd, a tu wtem skręt 90 stopni. Hamowanie, ale o mało nie wjeżdżając w czyjeś niżej położone pole. Zjazd po skręcie przebiegał już bez zakłóceń. Po 40 minutach od spakowania się, dojazd do Krynic. Zjazd do centrum, krótka przerwa i nawrót z powrotem. Niestety - centrum było na 270 m n.p.m., a miejsce w którym się wyjechało na krajówkę - na 310 m n.p.m. Nawrót, jadąc po ścieżkach i chodnikach. Zaczynało świtać.Poranek
Od Majdanu Krynickiego krajówka biegła przez las. Liczne zakręty i duża prędkość. Jeszcze używana była lampka, ale nic mi już nie dawała. Za lasem jeszcze jeden podjazd (ale niższy) i zjazd do Łabunia. Chwila kręcenia przy centrum/rynku/zielonym placu i dłuższa przerwa przy cmentarzu. W Łabuńkach Pierwszych skręt do Jarosławca. Tam znów przerwa i skręt na Sitno. Z wiatrem do Miączyna (kolejna przerwa), gdzie wjazd na krajówkę. Po 3 km strój nocny powędrował do sakwy i na lekko już się jechało do Zamościa. Droga ciągnęła się długo i mozolnie. Cały czas pod wiatr, a wielu sił już nie było.Zamość
Do miasta dojazd po 9. Kurs do centrum. Zapadła decyzja o powrocie. Objazd rynku i jego okolic. W informacji turystycznej udało się dowiedzieć, gdzie jest położony dworzec. Tuż przed nim zeszło mi z przedniego koła całe powietrze. Wejście na peron (dworzec zamknięty) odczytanie czasu odjazdu - jeszcze dwie godziny. Zmiana dętki, solidne śniadanie z zapasów i kurs wzdłuż torów. Trochę jeżdżenia pod południowymi murami i powrót na rynek. Tam lody przy Kolegiackiej (świetne). Na koniec kilka alejek w parku, objazd ZOO i wykorzystanie uliczki Stefana Milera, by wrócić na dworzec. Nim przyjechał pociąg, udało się przeczytać jeszcze fragment książki, zakupionej na wyprzedaży w księgarni przy rynku.09.08. DK 74. Wjazd do Zamościa. Widok ku W
09:43. Zamość. Kolejna z wizyt na rynku, tym razem po raz pierwszy rowerem. Poprzedni raz był w 2013 wraz z rodziną, gdy wracaliśmy z wyprawy Samoklęski. Pierwsza wizyta w ogóle, odbyła się w liceum, w trakcie szkolnej wycieczki do Lwowa. Widok ku NE
11:02. Zamość. Park Miejski w pobliżu Akademickiej i Piłsudskiego. Widok ku NNW
11:23. Zamość. Dworzec PKP. Widok ku NW
W pociągach
Pociąg niskopodłogowy. Odcinek do Krasnegostawu udało się zobaczyć. Potem mi się przysnęło. Oprócz mnie jechało jeszcze troje innych rowerzystów, przy czym jeden wysiadł koło Krasnegostawu/Rejowca, a pozostali w Lublinie zmieniali pociąg w kierunku Białej Podlaskiej. Bilety sprzedawał konduktor (na dworcu w Zamościu kasy były chyba nieczynne), ale tylko do Lublina - ponoć inne spółki, więc od jakiegoś czasu nie mogli łączyć biletów. Bilet z 12:30, z Zamościa do Lublina (przez Rejowiec). Po konsultacjach z kimś tam, konduktor wrócił i dopisał adnotację dla kolejnego przewoźnika, której skutkiem było nie uwzględnianie opłaty konduktorskiej za kupno biletu w kolejnym pociągu. Jak się okazało w Lublinie, pozostało tylko 10 minut na przesiadkę, a tak dokładniej - ledwie udało mi się wejść do kolejnego pociągu (na szczęście z tego samego peronu), a po kilku minutach już maszyna ruszyła dalej. Bilet z 14:50 od Lublina do stacji Warszaw Wschodnia (przez Dęblin). Planowy czas przejazdu między 14:26 a 16:36. Od Lublina już jechało mi się bez snu, głównie czytając książkę. Przerwa (czytania albo jazdy pociągu, albo jedno i drugie) dopiero w okolicach Otwocka.Warszawa
W Warszawie o ~16:40. Dalej uliczkami po północnej stronie torów, różnymi chodniko-ziemnymi. Potem ścieżką koło metra, mostem i koło Kopernika. zastępczą ścieżką w okolice zamku i przejazdem pod Wisłostradą na jej drugą stronę. Odtąd jazda trzymając się wyremontowanego nabrzeża. Od centrum Olimpijskiego gładka droga szutrowa, powstała po wycięciu sporej liczby drzew. Bardzo szeroka. Przy moście Grota nadal remont i znaczne utrudnienia z przejazdem. Od Mostu Północnego wjazd w Farysa, potem Żubrową i trasą przez las do ul. Stary Tor. W Łomiankach przejazd ul. Warszawską. Przerwa na kebab (smaczny), by spróbować choć jednego kababu z tego miasta, a także aby nie objadać rodziny. Po przerwie u wujka, ok. 21 nastąpiło załadowanie roweru do samochodu, który po mnie podjechał do miasta. Potem jazda do domu i koniec tejże wyprawy.16:55. Niski poziom Wisły w Warszawie. Widok ku NWW
17:03. Bulwary w pobliżu Starego Miasta. Widok ku NNW
17:22. Przebudowa ścieżek rowerowych przy moście Grota, w związku z jego modernizacją. Widok ku W
Zaliczone gminy
- Krynice- Łabunie
- Sitno
- Miączyn
- Zamość (W+M)
Rower:Czerwony
Dane wycieczki:
90.45 km (9.00 km teren), czas: 06:07 h, avg:14.79 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Z Warszawy do Krakowa I - Ku Rzeczycy
Piątek, 3 lipca 2015 | dodano: 11.08.2015Kategoria 3-4 Osoby, 2015 Wyżyny Polskie W, Wyprawy po Polsce, Gminy, Samotnie, Z Kasią, Warszawa
Przyjazd do Warszawy około południa i do godziny ~17, w cieniu drzew Parku Szczęśliwickiego odpoczynek podczas RPG toczącego się w scenerii smutnego miasta, okrytego płachtami zimowego kobierca - jakby w opozycji do tego, co działo się z pogodą tego i w kolejne dni. Ruszając, temperatura byłą znośna, dość przyjemna. Wkrótce po starcie, udało się zorientować, że opony mają zbyt niskie ciśnienie opon. Żwawe dopompowanie i przemykanie przez kolejne ulice, uliczki na południe od Parku, wyjeżdżając na Grójecką. Aż do Sękocina trzymając się chodników i ścieżek, a na asfalt wyjeżdżając okazjonalnie w okolicy Okęcia i w Raszynie, tak by lepiej obejrzeć tamtejszy kościół i plac.
Raszyn. Kościół pw. śś. Szczepana i Anny z XVII w. Widok ku E
Tarczyn. Północny wjazd do miasteczka z DK 7. Widok ku NNW
W Sękocinie korek i zmiana pasa ruchu na lewy, gdyż prawy był rozgrzebany, a to z powodu budowy odcinka łącznikowego z S8. Omijany Tarczyn obwodnicą, która nie była wcześniej przez mnie poznana w całości, jadąc nią po raz pierwszy jesienią 2008 roku. Jazda S7 zakończyła się w Głuchowie. Skręt w lewo i w pierwszą w prawo. Zjazd w dół, przejazd do Szczęsnej i wkrótce potem w Grójcu. Skręt w DW 728 do Belska Dużego, gdzie chwilę potrwało przygotowanie roweru do jazdy nocnej. Skręt w DW 725, choć chciało mi się dalej jechać na południe. Zjazd w dół, ominięcie pałacu w Małej Wsi. Cofać mi się nie chciało, więc rozpoczęło się szukanie drogi, która poprowadziłaby mnie w planowanym kierunku. Ta ukazała się w Rębowoli. Lokalne drogi były puste, spokojne, a w powietrzu unosił się słodki zapach kwiatów.
Grójec 32a do 26 między Szpitalną (za plecami) i Jatkową (między czerwonym parasolem i kolejnymi budynkami). Widok ku SE
DW 728. W centrum widoczna kładka ulicy Wilczogórskiej. Na horyzoncie lasy nad Jeziorką. Widok na S7 omijającą centrum Grójca, ku N
Belsk Duży. Kościół pw. Świętej Trójcy z XVIII w. Widok ku N
Mała Wieś. Pałac z XVIII w. Widok z DW 725 ku N
Przez Goliany do Łęczeszyc. Po podjeździe znów dojazd do DW 728, gdzie przerwa na uszczuplenie zapasów i ubranie się trochę cieplej na noc, która w międzyczasie zapadła. Do Mogielnicy prowadziła dość łatwa i długa trasa, zakończona efektownym zjazdem. Na rynku przekąska i rozglądanie za właściwym skrętem. Dalej do Miechowic, cały czas zastanawiając się, czy jadę dobrze i gdzie należy skręcić. Przystanięcie na skręcie do Pawłowic, nim ostatecznie zapadła decyzja, by tam skręcić. Wyjazd w górę, po łagodnym podjeździe. Pod koniec wsi skręt w lewo, a przy lesie w prawo. Droga szutrowa bardzo szeroka. Sporo płytkich zagłębień. Po obu stronach alejki sadów i jeden, jeszcze pracujący ciągnik, którego reflektory rozcinały mrok nocny.
DW 728 Kozietuły, tuż za granicą gminy. Widok ku SSE
Przerwa na przystanku za Nowym Kłopoczynem. Była to już pora nałożyć spodnie i kurtkę. Znów podjadanie. Przejazd przez Trębaczew do Sadkowic, odcinkiem przejechanym po raz pierwszy w 2010 roku. Pozostała długa prosta do Regnowa, więc nieco się można było rozluźnić, gdy wtem dało się słyszeć ujadanie dużego psa tuż za moim rowerem. Momentalny napływ adrenaliny wzmocnił prędkość jazdy, a dodatkowo dezorientując psa rykiem, aż zabolało gardło. Skutek był korzystny, dając mi kilka chwil przewagi i większą różnicę prędkości. W Regnowie skręt do Cielądza, gdzie spacerowała sobie grupka młodych ludzi. W Sanogoszczu skręt na południe. Na niebie jasny księżyc, a drogi puste, wiec można było wyłączyć lampkę. W Bartoszówce niespodziewanie pozdrowił mnie ktoś spacerujący o tak późnej porze. W Sadykierzu już było czuć zmęczenie i warto było wreszcie zakończyć jazdę, choć taka myśl tłukła się już od wsi Sierzchowy. Reszta nocy spędzona na rozwidleniu dróg polnych za Rzeczycą.
Skrzyżowanie w Sadkowicach
Regnów około północy
Zaliczone gminy
- Mogielnica- Regnów
- Cielądz
Rower:Czerwony
Dane wycieczki:
121.44 km (2.00 km teren), czas: 06:52 h, avg:17.69 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W dzień zaćmienia
Piątek, 20 marca 2015 | dodano: 20.03.2015Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, 2 Osoby, Z Kasią, Warszawa
Nad Wisłę i z powrotem. (Nordcapp) (5:55)
DW 565. W drodze nad Wisłę. Widok ku SSE
DW 565. Nieczynna przeprawa promowa. Widok ku SSE
Zaćmienie słońca
Po południu i wieczorem, z Kasią rundka na Veturilo - z okolic Dw. Wileńskiego na Krakowskie Przedmieście, przy wykorzystaniu najbliższych mostów. Trochę chłodno. W międzyczasie odwiedziny na wydziale.
Starówka widziana z Mostu Świętokrzyskiego ku NW
Rower:Czerwony
Dane wycieczki:
7.84 km (0.00 km teren), czas: 00:40 h, avg:11.76 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na zlot śląski I - Pod Warkę
Poniedziałek, 12 maja 2014 | dodano: 03.06.2014Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, Warszawa, 2014 Wyżyny Polskie W
Start spod marketu na granicy Marki/Zielonka. Było późne popołudnie i kilka godzin temu, nad miastem przechodziły deszczowe chmury, rozładowujące swe obfite zapasy wody. Ulice były pokryte kałużami, a powietrze wilgotne. Rower złożony po wypakowaniu go z auta i ruszeniu ku Radzymińskiej w pobliżu centr handlowych. Radzymińską przejazd w większości ścieżką rowerową, powstałą przed kilkunastoma miesiącami. Drobny problem nawigacyjny pojawił się przy Wileńskim na rozkopanych, w związku z budową metra, drogach. Kilka manewrów rożnymi ulicami zajęło mi sporo czasu. Przejazd koło stadionu. Trwała tam jakaś "szczególnie ważna konferencja", tudzież inny ważny powód, by zakazać poruszania się pieszym i rowerzystom. Stojący strażnicy zawrócili mnie, powołując się na barierkę, z przymocowanym znakiem zakazu wjazdu. Szkoda, że jadąc od północy nie było okazji jej zauważyć. Dalej ścieżką wzdłuż Wisły.
Początek wzdłuż Radzymińskiej. Widok ku SE
Remont przy Łazienkowskiej. Widok ku SSE
Za mostem Siekierkowskim (przejazd pod nim, po chodniku najbliższym Wiśle, mocując się z podejściem przy schodach z drugiej strony), przez większość trasy po Wale Miedzeszyńskim jechało się w oddaleniu ok. 50-100m za dwójką przypadkowych rowerzystów, którzy w ten sposób nieświadomie pomagali mi zachować wysoką prędkość. W międzyczasie włączone zostały lampy przydrożne i zapadła noc. Z DW 801 na DK 50 pędem do Góry Kalwarii, z jednym tylko postojem na krótki posiłek i przygotowanie do nocnej jazdy wśród aut. Mimo to droga była dość pusta. Na niebie prawie pełnia, więc momentami jechało się bez lampki, rozkoszując się ciemnością nocy, rozświetlaną przez blask księżyca. Jedynie odcinek krajówki pokonany został w całości z wykorzystaniem lampki, gdyż asfalt był tam wąski, a ruch aut i TIRów powyżej średniej.
Przerwa przy skrzyżowani DW 801 i 798. Widok ku SE
Temperatura w Górze Kalwarii
Podjazd do GK z poprzednich tutejszych wyjazdów, zapamiętany został jako dość znaczny. O dziwo, praktycznie nie był odczuwalny. Przerwa za rondem i przez kilka minut zastanawianie nad dalszą trasą. Grójec czy Warka. Warto byłoby zaliczyć gminę Jasieniec, a najłatwiej to zrobić udając się do Grójca. Tymczasem w oddali na zachodzie, dwukrotnie, w odstępach kilkunastominutowych, dostrzegalne były rozbłyski w chmurach, godne odległej, choć słabej burzy. Niebo z wolna poukrywało gwiazdy za chmurami. Wahanie trwało, lecz ostatecznie padło, by kontynuować jazdę na zachód.
Przez połowę czasu droga wiodła przez las. Kilkukrotnie trwało upewnianie się co do przebywanej odległości. Ostatecznie udało się dotrzeć do wjazdu na obwodnicę Chynowa. Tam też zjazd do owej miejscowości, z której już było problemu z wydostaniem. Pierwej zaczęło się jechać przez Wolę Chynowską w kierunku wschodnim, wnet jednak udało się spostrzec, że coś jest nie tak. Po wtóre, wjazd w uliczkę ślepo zakończoną czyimś gospodarstwem oraz ogrodzeniem sadu. Była nadzieja, iż może droga prowadzić będzie do małego, choćby lichego mostku nad rzeczką, nic takiego jednak się nie pojawiło. Nawrót na północ i ponowna zmiana kierunku, tym razem już na właściwy. Za rzeką skręt na Edwardów i Budziszyn. Jadąc tam nie było pewności, czy aby znów mnie nie zniosło z kursu i gdzie trzeba skręcić.
OSP Chynów przed północą. Widok ku SW
Zjazd w kierunku Pawłówki, ale po kilkunastu minutach jazdy wąską, asfaltową i tylko trochę, ale poważnie dziurawą drogą, udało się dotrzeć do Franciszkowa. Za zabudową i kapliczką skręt w lewo. Po krótkiej podróży szutrową i trochę piaszczystą drogą nastąpił, wyjazd na asfalt. Tu nastąpiło ociemnienie. Zamiast trzymać się twardego gruntu, jazda na wprost. Tam czekała na mnie trasa mocno piaszczysta, później polna, o nierównej i prawie nieistniejącej drodze. To wszystko w otoczeniu drzew sadów, tak po lewej, jak i po prawej stronie. W międzyczasie skręt w dwie dróżki, które podejrzewane były o możliwość wyprowadzenia mnie z powrotem na asfalt. Te zakończone były samotnie stojącymi gospodarstwami rolnymi i licznie otoczone drzewami, z wyjącymi zza ogrodzeń psami.
Pseudodroga ciągnęła się bez końca, aż do kilku krzewów i prawdopodobnie rowu lub oczka pomiędzy nimi ukrytymi. Skręt w lewo i część drogi trzeba było iść z rowerem. Ostatecznie dotarło się na zaplecze jakiegoś gospodarstwa, lecz szczęśliwie nieco oddalonego. Wjazd na drogę szutrową, która do niego prowadziła i raz dwa wyjechało się spomiędzy pól, na równą asfaltową nawierzchnię. Przejazd przez Michalczew, nocując kilkaset metrów przed przejazdem kolejowym. Jak się okazało po powrocie do domu, przez gminę Jasieniec udało się przejechać w momencie, gdy poniosło mnie do dwóch samotnych gospodarstw.
Zaliczone gminy
- JasieniecRower:Czerwony
Dane wycieczki:
88.23 km (7.00 km teren), czas: 04:57 h, avg:17.82 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Warszawsko Zielonkowo
Czwartek, 24 kwietnia 2014 | dodano: 25.04.2014Kategoria Samotnie, Pół nocne, Wyprawki w regionie, Warszawa, Z Kasią
Start około 11, po mniej więcej dobie bez snu. Pogoda świetna, tylko ruch aut jak zwykle na DK 62. W Trębkach zjazd na lokalną, a na krajówkę powrót przed Zakroczymiem. Potem przejazd przez Modlin, oba mosty i dalej jazda serwisową wzdłuż 7. Krótki postój na małe śniadanie, leżąc pod drzewem. Tempo jazdy znacznie zmodyfikowane przez silny wiatr ze wschodu. Jak było dobrze, to bez przeszkód jechało się 25-30km/h, gdy gorzej to i o 15 ciężko.
Wiosna. Widok ku SW
Trębki. Widok ku NNW
W Łomiankch przejazd ul. Stary Tor. Dalej w stronę Marymontu, ale skręcając w Chlewińską. Ani kładka, ani Hłaska nie były przejezdne, więc pozostało przedostać się wiaduktem na Mickiewicza. Dalej prosto na Krakowskie przez Senatorską. Plac 3 Krzyży, zjazd Górnośląską do ścieżki przy Rozbracie, ul Jaracza do Świętokrzyskiego. Po drugiej stronie Wisły, przejazd między torami i Stadionem. Przejazd koło dworca od północy, dojechawszy dróżką wzdłuż torów. Dalej również wzdłuż nich.
Plac Piłsudskiego. Przygotowania do sobotniego odsłonięcia makiety Pałacu Saskiego za Grobem Nieznanego Żołnierza. Widok ku W
Kruczkowskiego. Most Piłsudskiego. Widok ku NE
Budowa stacji II linii metra "Centrum Nauki Kopernik". Widok ku E
Wybrzeże Kościuszkowskie. Stadion Narodowy. Widok ku SEE
Szmulowizna przy torach. Widok ku NNW
Przy parku na Michałowie, przejazd przez tory. Do kolejnych dojazd ledwo wychodzoną ścieżką. Za nimi ukazało się dzikie, dość zarośnięte, zdeformowane i nieużytkowane międzytorze. Po wspięciu się na drugi z kolei nasyp (lecz już bez torów) i przejechaniu piaszczystą ścieżką, nastąpił wyjazd na Zabraniecką. Dalej dojazd do Księżnej Anny i Niesulickiej. Potem wzdłuż torów. Ulica Strażacka zaopatrzona w ścieżkę rowerową, nie przypomina już zupełnie trasy, którą dawniej, w nocy jechaliśmy po płytach betonowych. Dojazd do Rembertowa i wjazd w ul. Kordiana. Skręt w ul. Paderewskiego i wjazd w las. Dalej w nim będąc, nastąpił skręt w Rembertowską, a pomimo braku oznaczeń, okazało się, że była to w dużej części ta sama trasa, jaką pewnej zimowej nocy, bez mapy, udało się pokonać we dwójkę, pieszo brodząc w śniegu.
Skrzyżowanie linii kolejowych ze stacji Warszawa Wschodnia: nr 9 (dolna) do stacji Gdańsk Główny i nr 2/459 (górna) do Terespola. Widok ku SEE
Dzikie peryferia Szmulowizny w międzytorzu linii kolejowych ze stacji Warszawa Michałów: 502 (po lewej) do stacji Warszawa Wschodnia Towarowa i 545 (po prawej) do stacji Warszawa Grochów. Widok ku E
Ruiny budynku tuż przy linii kolejowej nr 502. W tle budynki przemysłowe Procter & Gamble przy Zabranieckiej 20. Widok ku NNE
Koniec pewnego roweru między linią kolejową nr 502 i Zabraniecką
Strażacka tuż przy granicy z Zabraniecką. Za plecami, po lewej granica między Targówkiem i Rembertowem. Jeszcze w 2008 była to droga na płytach betonowych. Przebudowano ją na przełomie 2009/10 r. W centrum komin Ciepłownia Kawęczyn. Widok ku NE
Strażacka. Dojazd do Ronda Granzowa. Zabytkowa Willa Granzowa, producenta cegieł. Zburzona (ze złamaniem prawa i umorzeniem sprawy) kilka miesięcy później. Widok ku E
Strażacka. Dojazd do Ronda Granzowa. Zabytkowa Willa Granzowa, producenta cegieł. Zburzona (ze złamaniem prawa i umorzeniem sprawy) kilka miesięcy później. Widok ku NW
Rembertów N. Nowe zabudowania u krańca Paderewskiego. Widok ku NNE
Droga graniczna między Zielonką (po lewej) i Rembertowem (po prawej), będąca przedłużeniem Paderewskiego. Widok ku NNE
Droga graniczna między Zielonką (po lewej) i Rembertowem (po prawej), będąca przedłużeniem Paderewskiego. Widok ku NNE
W Zielonce kolejno Bankowa>Waryńskiego>AK>Wojska Polskiego>Literacka>Skorupki>Rencistów>Słoneczna>Północne (po rozsypującej się kładce)> Wschodnia> Turowska>Ossowska>Zielone Łąki>Ossowska> wzdłuż torów i koło kościoła>Marecka>631> wzdłuż torów do Ząbek, a tam z kolei Kolejowa w remoncie przy dworcu> Batorego>Kuli>Górnośląska> Batorego.
Zielonka (Bankowa). Kościół pw. św. Jerzego Męczennika. Widok ku N
Zielonka. Skorupki 4. Widok ku N
Zielonka. Zielone Łąki. Widok ku NE
Potem już ścieżka rowerową wzdłuż trasy toruńskiej. Ogólnie dobrze to wygląda, nie licząc kilku niezbyt udanych progów od strony zachodniej. Przy Marywilskiej rozwiązanie przedostania się na drugą stronę niezbyt trafne, choć nie oznaczone ścieżką rowerową, wpierw zjazd w dół, pod trasą samochodową. potem schody, lub bardzo wąski i bardzo stromy podjazd ze skrętem w lewo - około 300 stopni. Po drugiej stronie jest odrobinę łagodniej. trasa ta kończy się przy dworcu. Wyjazd zapewniony szutrową niby drogą do Marywilskiej. Gdy tylko nadarzyła się okazja, wjazd na asfalt, a omijając niejedną dziurę, w końcu zjechało się na Płochocińską. Warszawa opuszczona ścieżką wzdłuż Modlińskiej, która jak do tej pory, nie zmieniła swojego ogólnie kiepskiego stanu.
Trasa Toruńska w okolicy Rembelińskiej. Widok ku S
W Jabłonnie jazda trasą wzdłuż wału, przez las, gdzie wpadło się w swego rodzaju muzyczną autohipnozę i prawie się nie udało się spostrzec, kiedy przyszło mi się znaleźć w Rajszewie. Dalej Skierdy i ścieżka do NDM, gdzie przyjechało się o północy. Przejazd przez centrum Modlina i Zakroczymia. Powrót tą samą trasą co rankiem, przy czym 62 była dziwnie opustoszała, a droga sprawiała wrażenie dziwnie rozciągniętej przestrzennie (zupełnie inne wrażenie niż w czasie "dłużenia się trasy"). W domu tuż przed godziną drugą. Około 2 oraz 1,5 km przed końcem, bezskutecznie zaatakowały mnie psy.
Rower:
Dane wycieczki:
164.52 km (13.50 km teren), czas: 10:42 h, avg:15.38 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Spontaniczna wyprawka do Grójca z przygodami
Środa, 26 marca 2014 | dodano: 28.03.2014Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Nocne, Gminy, Warszawa, Z Kasią, Z rodziną
Start o 12:30. Niebo było zachmurzone płaskimi cumulusami. Z biegiem czasu i zbliżania się do Warszawy, słońce całkiem się schowało za cienką warstwą chmur. Pierwsze kilometry jak zwykle jechało się ciężko, ale po przebyciu krajówki udało się wejść w rytm oraz zaczerpnąć spokoju z braku TIRów, z których to dwa o litewskiej rejestracji, dosłownie o włos minęły mnie z aktywnym klaksonem.
Miączyn. Polny dojazd do centrum wsi. Widok ku NNE
Droga przez las między Henrysinem i Zakroczymiem (Duchowizną). Potwornie często wykorzystywany przez mnie odcinek. Widok ku NE
W okolicy Czosnowa naszła mnie myśl, że być może jest bardzo dobry dzień, by spróbować zrealizować plan ataku na brakujące gminy południowego rejonu mazowieckiego. Jakby natchnęło mnie jakieś przeczucie, przed wyjazdem upchany został śpiwór i 2l wody + bidon. Do jedzenia nic.
Warszawska do Czosnowa. Widok ku SEE
Droga serwisowa S7 na odcinku Cząstkowa Polskiego S. Widok ku SE
Dźwigowa. Ścieżka rowerowa, której brakowało mi w 2008. Widok ku SSW
Do Warszawy wjazd od strony śmieciogórki. Zdziwiło mnie się pozytywnie wjeżdżanie do Włoch. Pod północnymi wiaduktami kolejowymi wydzielono pasy rowerowe. Na Mokotowie biznesy i zaopatrzenie w postaci kilku bułek, czekolady, soku i półciepłej przekąski - zniknęła od razu. Dojazd do Puławskiej myśląc, że skoro jadę na południe, to być może biker1990 będzie miał ochotę się przejechać kawałek. Nr dostaję od Księgowego, jadąc Puławską przez Ursynów. Niestety z przejażdżki nici, więc trzeba się skupić na dalszej trasie.
Nowy wiadukt na Puławskiej. Widok ku S
W Piasecznie telefon z domu - gdzie, co i jak. Na uszy mp3, ale tu problemy techniczne. Do Warszawy nie było problemów, a tu nagle strajk i jedna słuchawka przerywa nadawanie. Radzę sobie z tym prowizorycznie. Raz daje się przesłuchać ok. 80% piosenki, innym razem wcale. Trasą 722. Ciemno. Po SMSie od Bikera1990, dosłownie kilka minut później, przez niebo przetoczyły się chmury niosące bardzo mizerny deszczyk. Dwukrotnie trasa wiodła przez spore lasy. Mijało się kilka wsi, przejechało przez Prażmów, za którym pojawił się wyjątkowo nieciekawy odcinek o dwóch zakrętach i bardzo lichej jakości nawierzchni. Nie ujechawszy od nich zbyt daleko, nastąpił skręt do wsi Gościeńczyce i przez Wolę Żyrowską do DK 50. Skręt do Żyrowa, prawie z niego wyjeżdżając, ale w porę udało się zawrócić i odnaleźć właściwy skręt.
DW 722. Wjazd do gminy Prażmów między wsiami Bogatki i Łoś. Widok ku SSW
Potem już nie było tak różowo. Jechało się długo drogą do Kukał, wypatrując trasy na południe. Tak się złożyło, że udało się dostrzec dopiero tą, która prowadziła do Woli Kukalskiej. Skręt. Nawierzchnia początkowa asfaltowa zmieniła się w twardy szuter. Wjazd na skrzyżowanie z drogą, wyglądającą na mocno zapiaszczoną. Potem kilka domów stojących w otoczeniu leśnym. Przejazd przez zagajnik. Tam droga zrobiła się lekko wilgotna, lekko błotnista. Zejście z roweru, by dojść do skrzyżowania polnych dróg. Było to po ok. 120km jazdy oraz 7h 40 minut. Obawiając się trudnego terenu i nie chcąc wpakować się w jakieś totalne zadupie, wykonane zostało kilka telefonów do Kasi. Próby ustalenia moje pozycji na mapie w googlu, zakończone sukcesem. Trwały około 1,5 godziny. W międzyczasie padł mi pierwszy telefon, będący na skraju wytrzymałości. Drugi wrócił do domu z 3/5 kresek pod koniec podróży. Jak się okazało, dobrze było wyjaśnić sprawę, ponieważ pozostałe alternatywne trasy wyprowadziłyby mnie na manowce. Co do kierunków świata, dość łatwo było je określić dzięki warszawskiej łunie, ale z tegoż samego powodu, nie można było określić dokładnego kąta. Tymczasem temperatura spadła do 3 stopni i stojąc zaczynało się marznąć.
Kłopotliwe skrzyżowanie między Wolą Kukalską S i Sikutami E
Było już grubo po pierwszej, gdy w końcu padła decyzja, by zmierzać na zachód. Droga polna, zrazu wąska, szutrowa, po 1/4 odległości zamieniła się w drogę obficie trawiastą, wilgotną, przechodząc w lekko błotnisty teren. Przejazd przez jakiś wąski dołek, w którym stała płytko woda. Nie było go widać, ale czuć było, że obszar jest niebywale wilgotny. Trudny ten etap skomplikowały jeszcze gałęzie drzew i krzewów. Lampka spisywała się dzielnie. Ostatnią 1/3 trasy stanowiła polna droga, z dziurami wyżłobionymi ciągnikiem. Były zalane wodą, a droga błotnista. W sumie po 1km udało się dotrzeć do asfaltu i kontynuować podróż już na spokojnie do Grójca.
Grójec o 2:30. Wjazd od Krobowa. Widok ku W
Plan, który miał być wprowadzony tej nocy, nie zakładał odwiedzania Grójca, lecz Jasieniec. Mapy nie było ze mną żadnej, nie szykując się na taką trasę. W Grójcu dojazd do starostwa powiatowego. Na tamtejszej mapie udało się określić całą sytuację terenową. Wracać się nie chciało, a na nadkładanie drogi też nie bardzo była ochota. Tak się więc jechało ku centrum miasteczka, gdy nagle padła mi bateria w mp3. Ponadto - wszystkie pieniądze, baterie i dokumenty zostały w torbie Kasi, podczas spotkania w Warszawie. Można sobie wyobrazić, jak to za kwadrans trzecia w nocy wzdycham i kieruję się do domu.
Rynek w Grójcu. Widok ku NNW
Dalej kurs odcinkiem BBT do Przęsławic, a tam po chwili namysłu skręt w lokalną dróżkę na północ. Nie było najmniejszej ochoty wracać głównymi drogami, a ponadto można było poznać nieznane mi odcinki w odległych ziemiach. Zupełnie przypadkowo okazało się, że poniosło mnie na czerwony szlak rowerowy. Szuter był w większości twardo ubity i aż miło było jechać. Mijało się stawy, a w lesie skręcało w lewo. Tam już większość drogi na pieszo (trasa poza szlakiem), uważając na walające się sosnowe gałęzie po wyrębie, oraz rozmiękłą, błotnistą nawierzchnię. Wyjazd w niewielkiej wsi i wkrótce potem na asfalt. Skręt na południe, ale w porę się udało ogarnąć, gdzie by mnie poprowadziła, więc nawrót na północ.
Przejazd przez Michrów, aż prawie pod koniec Świętochowa. Tam udało się odkryć z przestrachem i zdumieniem, że odpadł mi licznik. Nawrót, przeczesując latarką przestrzeń, nadkładając sobie w ten sposób dodatkowe 5 km do rachunku trasy. No i został stracony licznik, którego szukanie o tej porze, to... Za Świętochowem przejazd przez las. Potem przez tory kolejowe i aż mnie przestraszyło, bo oto z naprzeciwka szedł jakiś starszawy człowiek, a spostrzec się go udało dopiero 5 metrów przed wyminięciem go. Potem kilkanaście metrów zjazdu w dół, co skończyłoby się zimną kąpielą, gdyby nie masy spowalniającego piachu. Drogę przecinał sobie strumyczek, a na lewo, za zaroślami leżało jeziorko.
Mostu, kładki czy choćby przerzuconej kłody nie było. Po ocenie sytuacji znów na rower i lewą nogą odpychając się od ziemi, wystającej kilkanaście cm ponad poziom wody, udało się dotrzeć tak daleko, jak było można. Przednie koło utknęło w piaskowej głębi. Trochę się przyszło natrudzić, manewrując tylko jedną nogą i podrywając kierownicę, by wydostać je na twardszą cześć dna. Następnie mocniejsze naciśniecie na pedały i nim udało się wytracić prędkość w miękkim podłożu, jeszcze przyszło odbić się dwa razy lewą stopą, nieznacznie tylko mocząc buta, po czym już się było po drugiej stronie.
Potem spacer, aż wyszło się z lasu do Suchodołu. Mimo nazwy, na drogach były kałuże pełne wody. Przecięcie DW 876 i dwa kilometry dalej zagłębienie się w kolejnym lesie. Początkowo teren był lekko błotnisty, trochę kałużasty. Po prawej ciągnęło się dziwne, betonowe ogrodzenie. Mijało się leśne skrzyżowanie i wjeżdżało w dróżkę, poprowadzoną między dwoma nasypami. Nasunęło mi się na myśl, skojarzenie z koleją wąskotorową, ale czy możliwym, by tam kiedyś ona była? Po ~1 kilometrze odcinek się skończył (raz przecinając drogę asfaltową) i wyjazd w terenie przecinanym przez leśny strumyk, ale na tyle mizerny, że w kontakcie z drogą wyglądał jak rozmiękła, szeroka kałuża, z niewielką ilością wody na dnie. Niewiele dalej wyjazd z lasu i pierwszą możliwą drogą dojazd do główniejszej trasy.
Tu już się było w Krakowianach. Nie mając mapy i tak mi to nic nie mówiło, więc dalej na północ. Niebo pochmurne, ale od jakiegoś czasu było już jasno. Wystarczająco na tyle, by nie używać lampki. Mijało się leśniczówkę i mapę okolicy. Trochę licha, ale pomogła ustalić plan działania. Przejazd przez Młochów i Rozalin do Siestrzeni.
W Siestrzeń o 7:19. Wjazd z DK 8, 0,3 km od granicy z Rozalinem. Widok ku NW
Po drugiej stronie DK 8, trzeba było usiąść na ławce i poszukać informacji na temat forumowego Renifera. Skoro tak mnie poniosło, to a nuż uda się odzyskać Xsięgę. Udało się odnaleźć adres i podjechać tam, lecz z lichym skutkiem. Tak lichym jak drogi i oznaczenia w Siestrzeńskich obszarach działkowych. Ostatecznie myśl została porzucona i polnymi szutrami wyjechało się we wsi Książenice, skąd już łatwo było dotrzeć do Grodziska Mazowieckiego.
Książenice SE. Aleja Świerkowa, będąca przedłużeniem Mokrej w Siestrzeni. Widok ku NWW
Grodzisk Mazowiecki o poranku. Wjazd Mazowiecką ze wsi Kady. Widok ku NWW
Przejazd wiaduktem, ćwierć-pętla na zachód i dalej wzdłuż torów w sołectwie Kozery. Wyjazd na ul. Krajobrazową, pokrytą pięknym asfaltem. Później pieszo wiaduktem przerzuconym nad autostradą. Z siłami było u mnie krucho, tak jak kruche od chłodu stały się bułki, które zalegały w sakwie. Tempo ogólnie mizerne, ale mniej więcej od poranka do końca utrzymywało się na jednostajnym poziomie. Nie dotyczy to sił psychicznych. Te były tak gotowe do podróżowania, jakbym dopiero co zrobiło się 10km - a zbliżało się już do przekroczenie 200. Ogólnie sprawy - ile kilometrów już przejechanych, ile mi zostało itp. wcale, a wcale nie zaprzątały moich myśli. Czuło się trochę jak automat, ale z zachowaniem pełnej świadomości i bez oznak znużenia, jakie w takich przypadkach powinno się załączyć. Tyle tylko, że często zaczeły wpadać kolejne postoje ze względu na naciągnięty lub naderwany mięsień goleniowy. Do niskiego tempa jazdy przyczynił się też skromny zapas jedzenia, który oszczędnie były zużywane na trasie.
Objazdowa wzdłuż torów w Kozerach. Po prawej, poza kadrem, niewielki staw. Widok ku SWW
Objazdowa wzdłuż torów w Kozerach. Samotny staw. Widok ku NW
Izdebno Nowe. Shannon nad A2. Widok ku SWW
Z Izdebna Kościelnego wyjazd ul. Bursztynową, a przy jej końcu na północ. Były to dwie nowe ulice tej miejscowości, którą obrzeżami udało się odwiedzić w 2011. Za Cegłowem skręt na zachód i znów na północ w Kaskach. Później przejazd DK 92. Wtedy to rozpoczął się etap jeżdżenia od wioski do wioski, na zasadzie dość przypadkowego doboru skrętów, z zachowaniem ogólnego kierunku podróży.
Izdebno Kościelne. Kościół pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie. Widok ku NE
Izdebno Kościelne. Staw w centrum miejscowości. Widok ku NNE
W kasku przez Kaski. Po prawej nowy chodnik. Wjazd od strony wsi Regów. Widok ku W
Skarbikowo S między wsią Nowe Paski i Pilowice. Widok ku NNW
Dzikim terenem ze Szczytna do Feliksowa
W pewnym momencie udało się dostrzec kominy Chemitexu i już było wiadomo, jak daleko mi zostało do domu. Mimo to jeden, jedyny raz czuć było już totalne zdezorientowanie (nie mylić z przypadkiem o północy, gdy liczyło się bezpieczeństwo, a nie kierunek). Mianowicie, jadąc po sześciokątnym bruku dojechało się do Chodakowa. Tam wyjazd na asfaltową ulicę i zjazd w dół do połowy wysokości, gdy udało się spostrzec most, a za nim w pewnej, niewielkiej odległości kominy. Przypomniała mi się, znana topografia Sochaczewa. Był tam główny most, koło kościoła oraz drugi, koło Chemitexu. No ale cały teren zupełnie nie przypomina otoczenia drugiego mostu, a pierwszym z pewnością nie był. Czy to mnie tak dawno tam nie było, a tu nastały takie zmiany? Czy przypadkiem nie przejechało się Bzury i zaczęło jechać z powrotem do Chodakowa na wschodni brzeg? Ale nie mijało się żadnej szerokiej rzeki, a przecież widać, te znane od dawna kominy. Może to jakaś odnoga, starorzecze? Bzdura. Zaraz! Była jeszcze Utrata. Ta rzeczka jest zbyt wąska, by być Bzurą, wiec musi być Utratą.
Sochaczew (Chodaków). Chodakowska między Chopina i Pocztową. Chemitex. Widok ku NNE
Las w pobliżu Mistrzewic
Postój trwał tak z kilka minut, nim udało się zdecydować, by jechać dalej. Zakłady Chemitexu mijane z bliska, potem przejazd właściwym mostem. Teraz już z górki. By nie było zbyt łatwo i szybko, no i wykorzystując nastrój, na poznawanie nowych tras, za Żukowem wjazd w las, lekko piaszczystą drogą, ale w większości przejezdną. Na asfalt powrót przed Mistrzewicami, a tuż za nimi wjechało się do kolejnego lasu. Tam droga nie była już tak łatwa, więc po 800 metrach "nawrót" z wykorzystaniem polnych i leśny, dróg i bezdroży. Dalej trasą nadbzurzańską wyjechało się w Kamionie (część południowa). Pozostało przekroczyć most i zdrzemnąć się w aucie, już w Wyszogrodzie.
Wyszogród. Widok z mostu ku NNE
Jako że licznik przepadł czas przejazdu orientacyjny:
Po 12h podróży było ujechane 7:40
Po 24h podróży lekko ponad 200km
Całość skończona po dokładnie 30h podróży
Pominięte wszystkie akcje z psami, bo za dużo ich było, by wyliczać.
Zaliczone gminy
- Prażmów- Chynów
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
260.00 km (36.00 km teren), czas: 19:00 h, avg:13.68 km/h,
prędkość maks: 34.21 km/hTemperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na zajęcia i z powrotem
Wtorek, 19 listopada 2013 | dodano: 21.11.2013Kategoria Samotnie, Warszawa, Zwykłe przejażdżki
Początek standardową 62+7. Na Marymoncie przejazd ścieżką przy Żelazowskiej nad trasą AK. Przejazd ulicą Tołwińskiego i przez park Sadów Żoliborskich do Krasińskiego. Przy Popiełuszki jazda na zapleczu bloku nr 4. Za Arkadią skręt w stawki i Dubois. Dalej Anielewicza i Bohaterów Getta. Bielańska - UW - Moliera, zaplecze Kamienicy Małachowskiego - Miodowa - Schillera - Arsenał. Najkrótszą trasą w kierunku Łomianek, wykorzystując ulicę Balaton i Samogłoska. Powrót przez Czosnów, a koniec w Modlinie przy zachodnim murze.
Rower:Czerwony
Dane wycieczki:
100.84 km (2.00 km teren), czas: 06:17 h, avg:16.05 km/h,
prędkość maks: 36.41 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)