- Kategorie:
- >10 osób.67
- >200.48
- >300.13
- >400.1
- 2 Osoby.315
- 2007 Gdynia.5
- 2007 Pielgrzymka do Wilna.13
- 2007 Powiśle Puławskie.3
- 2008 Kraków.1
- 2008 Kraków 360.2
- 2008 Mazowieckie S.3
- 2008 Mazowsze W.2
- 2008 Murzynowo.3
- 2008 Suwalszczyzna.6
- 2008 Świętokrzyskie.6
- 2008 Świętokrzyskie 2.7
- 2008 Toruń.1
- 2009 Bieszczady.6
- 2009 Mazowsze NW.1
- 2009 Mazury.7
- 2009 Murzynowo.5
- 2009 Podlasie.3
- 2009 Skandynawia.40
- 2009 Tallin, Helsinki, Sztokholm.1
- 2009 Trójmiasto.4
- 2010 Pieniny.6
- 2010 Pińczów.23
- 2010 Podlasie.5
- 2010 Siedlecczyzna N.5
- 2010 Środek Polski.2
- 2010 Świętokrzyskie.5
- 2010 Wyżyna Małopolska W.2
- 2011 Kotlina Żywiecka.4
- 2011 Lubelskie W.4
- 2011 Lubuskie E.4
- 2011 Mazowsze SE.2
- 2011 Powiśle Gdańskie.4
- 2011 Wielkopolska E.4
- 2011 Włochy.39
- 2012 Bawaria.13
- 2012 Brevet Mazurski.3
- 2012 Kujawy, Pałuki, Krajna.4
- 2012 Małopolska.9
- 2012 Maraton BB.4
- 2012 Południowopolskie.10
- 2012 Pomorze Nadwiślańskie.5
- 2012 Prusy Górne.3
- 2012 Siedlecczyzna S.3
- 2012 Śląsk.3
- 2013 Gąsocin.2
- 2013 Górny Śląsk.3
- 2013 Mazury.4
- 2013 Pogórze Beskidzkie.9
- 2013 Pomorze.14
- 2013 Samoklęski.9
- 2013 Wielkopolska S.5
- 2014 Dolny Śląsk.7
- 2014 Gdynia.5
- 2014 Mazowsze NE.3
- 2014 Podlasie.5
- 2014 Pojezierze Pomorskie.9
- 2014 Wielkopolska.12
- 2014 Wyżyny Polskie W.7
- 2014 Ziemia Lubelska W.2
- 2015 Beskid Wyspowy.5
- 2015 Lubuskie.4
- 2015 Polesie.9
- 2015 Pomezania.2
- 2015 Roztocze.3
- 2015 Siedlecczyzna N.2
- 2015 Wyżyny Polskie W.6
- 2015 Zamojszczyzna.4
- 2015 Ziemia Dobrzyńska.1
- 2016 Beskidy.7
- 2016 Dolny Śląsk.7
- 2016 Górny Śląsk.11
- 2016 Podkarpacie.4
- 2016 Pomorze Nadwiślańskie.3
- 2016 Roztocze.1
- 2016 Warmia.2
- 2017 Alpy.6
- 2017 Dolny Śląsk.9
- 2017 Łódzkie S.4
- 2017 Łódzkie W.3
- 2017 Mazowieckie S, Kraków.4
- 2017 Świętokrzyskie.2
- 2017 Żuławy.6
- 2018 Radom.2
- 2024 Płaskowyż Kolbuszowski.0
- 3-4 Osoby.66
- 5-10 Osób.35
- Gminy.319
- LSTR.122
- Maratony.17
- Nocne.33
- Podróżerowerowe.info.32
- Pół nocne.220
- Samotnie.810
- Seniūnija.5
- Warszawa.129
- Wyprawki w regionie.157
- Wyprawy po Polsce.374
- Z Kasią.334
- Z Księgowym.95
- Z rodziną.181
- Zwykłe przejażdżki.520
Wpisy archiwalne w kategorii
Z Kasią
Dystans całkowity: | 23493.86 km (w terenie 1428.85 km; 6.08%) |
Czas w ruchu: | 1571:21 |
Średnia prędkość: | 14.95 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.20 km/h |
Suma kalorii: | 15149 kcal |
Liczba aktywności: | 293 |
Średnio na aktywność: | 80.18 km i 5h 23m |
Więcej statystyk |
Do Brwinowa
Piątek, 23 września 2011 | dodano: 03.12.2016Kategoria Samotnie, Wyprawki w regionie, Z Kasią, Z rodziną
Tata odwiózł nas do Modlina koło 9 rano. Kasi właśnie uciekł autobus, a mnie owiewało zimne, zachodnie powietrze, gdy ruszyło się przez mosty. Za niebieskim skręt w prawo na Kazuń, a zaraz potem w niewielką uliczkę Złotą i Kwitnącą do końca. Tak wyjechało się w pobliże ekspresówki. Przejazd wzdłuż niej, kierując się do niewielkiego wiaduktu, którym przedostało się na stronę południową. Z wysokości dostrzeżone zostało niewielkie jeziorko. Dojazd na wprost do niego. Krótka przerwa i marsz ku NW. Na początku była w miarę wydeptana ścieżka. Potem tylko przerzedzona trawa wskazywała, że ktoś tam chodził, lecz rzadko. Im dłużej, tym gorzej się szło. Jeziorko się skończyło przechodząc w kanałek, nad którym można było przejść wyasfaltowanym mostkiem, ze starym, czerwonoceglastym murkiem.
Kazuń Nowy. Jezioro Dolne. Widok ku S
Kazuń Nowy. Mostek do Kazunia Polskiego. Widok ku SWW
Skręt w lewo do Kazunia-Bielany. Na niewielkim odcinku poprawianie licznika, bo przez krzaki mi się rozregulował. Gdy było w porządku, kontynuowało się jazdę przez ulice Trakt, Osiedlową i Akacjową. Dojazd do DW 579. Przemierzona została jej część, po czym nastąpił skręt w lewo, po nieco dłuższym oczekiwaniu, aż przejadą auta. Dalej jechało się asfaltem przez las. Jak się okazało, w pobliżu bazy wojskowej. Za lasem pola i skręt w prawo na gruntową ulicę Krętą z kamyczkami przez Jasionkę. Skończyła się ona na wiejskiej, asfaltowej drodze, którą jechało się już nie raz. Przerwa na przystanku, napicie i dopompowanie koła. Z głównej skręt na południe w Polnych Kwiatów. Tam udało się natknąć na remont drogi, przez co nieco było trzeba manewrować. Trochę dalej, na skrzyżowaniu w Brzozówce, pojechało się na wprost, zjeżdżając z głównej w szutrówkę.
Między Brzozówką i Wierszami
Jechało się wiejską alejką pośród drzew, gdzie cienie igrały ze smugami światła. Po lewej i po prawej, miejscami widać było stojącą wodę z charakterystycznymi kępiastymi roślinkami. Dojazd do wsi, odwiedzonej w 2007, a zwanej Wiersze. Początkowo jechało się tak jak i ongiś, jednak przed Krogulcami, gdy droga skręcała na zachód, tym razem poniosło mnie do lasu na południu. Rozpoczęło się przemieszczanie po żółtym szlaku, zwanym Wierszowską Drogą. Drogą ta była piaszczysta. Przejazd koło Starego Debelskiego Dębu, gdzie ukazała mi się otwarta przestrzeń Pasów i Kawałów pokrytych wysoką roślinnością podmokłych łąk. Przejazd drewnianym mostkiem przerzuconym nad Kanałem Zaborowskim. Droga do niego była błotnista i rozmemłana, ale na szczęście w tym czasie na tyle zwarta, że nie czuć było tego tak mocno. Niedługo potem dojazd do drogi leśnej w Debłach, w pobliżu leśniczówki. Przeczytany został opis na przydrożnym kamieniu z krzyżem, po czym skręt na południowy wschód.
Wiersze. Kościół pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SWW
Wierszowska Droga. Kanał Zaborowski. Widok ku NWW
Wierszowska Droga. W tle drzewa porastające Obszar Ochrony Ścisłej "Debły". Widok ku NEE
Droga z Łubca do Zaborówka. /imskrypcja: "W 61 rocznicę męczeńskiej śmierci zamordowanych przez gestapo 13 - 11 - 1944 Edwarda Kucharskiego - ojca Edwarda Kucharskiego - syna bohaterskich żołnierzy AK mieszkańców wsi Wiersze rodzina"
Droga z Łubca do Zaborówka.
Dojazd do zielonego-niebieskiego Kampinoskiego Szlaku Rowerowego, którym wyjechało się z lasu w Zaborówku. Skręt w lewo, z głównej skręt w prawo. Przejazd wzdłuż murów pałacu. Dalsza trasa przebiegała przez rolnicze tereny rozproszonej wsi Wąsy-Kolonia. Przy Muzeum Powozów w ilaszkowie skręt na południe do Święcic. Krótka jazda po DK 92 i skręt do Józefowa. Przerwa przy torach kolejowych. Właśnie opuścili szlaban. Zjadło się baton, popiło tymbarkiem, obejrzało mapę. W międzyczasie przejechały dwa pociągi. Po przerwie dalej prosto.
Skręt w prawo koło zakładów POLMOS, gdyż nie dało się inaczej. Wyjazd na placyk, na którym prawdopodobnie wykręcały busy. Zrobiło się tam półpętelkę, objechało dom na południe od placu, zrobiło drugą półpętelkę w drugą stronę, wreszcie wyjeżdżając na główną. Przejazd nad Utratą. Po lewej rósł las w Rezerwacie Wolica, większy nieco niż Chociszewski. Chwilę potem zjazd do ruinki po prawej, ot gwoli formalności. W gruncie rzeczy było mi ich dosyć i nie nęciły mnie jak dawniej. Praktycznie wcale. Ruina mała i nieistotna, więc wiele czasu na nią nie minęło. Wnet powrót na asfalt. W Rokitnie-Majątek skręt w lewo koło sporego kościoła. Tak wjechało się na DW 720, która prowadziła do Brwinowa.
Rokitno-Majątek. DW 720. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NE
Za kościołem skręt w prawo, objeżdżając skwerek od południa. Przejazd pod linią kolejową i przerwa na poboczu ronda. Zastanawiało mnie gdzie jechać. Po przeczytaniu lokalnej mapy poniosło mnie przez pasy pod budynek poczty. Wjazd w uliczkę za tym budynkiem, a potem skręt w prawo za drugim z budynków. Skręt w prawo przed kolejnym i zaraz potem wyjazd na Kościuszki. Potem jechało się kolejno Kraszewskiego, Konopnickiej, Poprzeczną, Cichą, Otrębuską, Stalową do DW 720. Zjazd w Na Skraju i dojazd do sklepu, gdzie miało się odebrać część do auta.
Budowa wiadukty nowego przebiegu DW 720 ponad powstającą A2. Widok ku S
DW 720. Budowa A2. Widok ku E
Budowa wiadukty nowego przebiegu DW 720 ponad powstającą A2. Widok ku NNW
Po załatwieniu formalności przejazd na Kępińską, która pokonana została prawie w całości. Przejazd na Charci Skok, Żwirową, Sportową do Grodziskiej, po czym fragmentem DW 719 do Milanówka. Skręt w Podwiejską i kontynuacja jazdy wzdłuż torów. Tuż za wiaduktem w Piotra Skargi, Brzozową i Dębową. Przejazd na północną stronę miasta. Z Głównej skręt w Mickiewicza koło kościoła. Na wschód jechało się prosto, niemal jak strzała, gdyż kontynuowało się przez całą Chopina (w drugiej połowie szutrową) i przez cały Chrzanów Duży do Chlebni oraz Dąbrówki. W tej ostatniej, moją uwagę przykuły ruiny domu, ale nie chciało mi się wstępować. W zamian poniosło mnie dalej dróżką, która wyprowadziła mnie w pobliże, jakby bardo długiej stodoły. Tam jedna odnoga dróżki się skończyła, wiec sprawdzona została kolejna, ale zawróciło się z niej dostrzegłszy, że prowadzi do domów. Nastała krótka przerwa na posiłek.
Dąbrówka. Ruina domu, za którą znajdują się pozostałości dawnego PGR. Widok ku NNE
Powrót na asfalt i kontynuacja dalszej podróży na NW. Przejazd drogą, która miała wkrótce zniknąć na rzecz autostrady i zastępującego ją wiaduktu. W Izdebnie Kościelnym skręt w dłuższą, szutrową część Szafirowej, a potem Diamentowej, omijając centrum wsi i wracając na asfalt. Przez Cegłów i Żaby przejazd do Bieniewa-Parcele. Dalej w szutrówkę na wprost, ale kończyła się przy gospodarstwie, więc nawrót i skręt we właściwą, kolejną na zachód. Przez Nowy Łuszczewek dojazd do Gawartowej Woli. Wiodło mnie główną trasą.
Resztka drogi z Dąbrówki do Zabłotni. Budowa A2. Widok ku NEE
Resztka drogi z Dąbrówki do Zabłotni. Budowa A2. Widok ku SWW
Zawady. Kościół pw. św. Doroty Dziewicy i Męczennicy. Widok ku NNE
Pasikonie. Kaplica Rocha. Widok ku NE
Pasikonie. Kaplica Rocha
W Łazach na wprost. Po zjeździe w Grabniku skręt w szutrówkę po lewej. Fajny odcinek. Początkowo droga prowadziła przez las, później przez niewielkie rozproszone wsie. W Wólce Smolanej skręt na północ. Przez Sianno do DW 705. Zjazd na Hilarów i kontynuacja przez Górki do Przęsławic. Kamion wałem do mostu. Wyszogród - Mostowa, przy targu, cała Mickiewicza (koło Biedronki), Czerwińska. Wyjazd na krajówkę i zjazd z niej w polną drogę po prawej. Przez skrzyżowanie przejazd na wprost, kończąc drogę przy gospodarstwie. Szybki nawrót, bo psy i skręt na wschód. Ponownie fragment DK i skręt do Bolina, skąd w szutrówkę po prawej. Przejazd przez całe Majdany do DK 62, z której zjazd pierwszym skrętem na Zdziarkę. Z wysoczyzny zjazd przy kapliczce na Wilkówcu. Powrót po zmroku.
Powolny koniec dnia
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
153.08 km (28.00 km teren), czas: 08:07 h, avg:18.86 km/h,
prędkość maks: 44.53 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pod Lublin IV - Ziemia Lubelska i późniejszy powrót autem
Piątek, 16 września 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Z Kasią, 2011 Lubelskie W, Gminy, Z rodziną
2011.09.13 - 16 Pod Lublin - cała trasa
Rower co prawda był uratowany, ale postanowiło się zakończyć podróż. W okolicy mieszkał nasz przyjaciel ze studiów, do którego się odezwało i można było tego dnia się u niego się zjawić. Sam miał również tego dnia dopiero przyjechać do domu przed wieczorem. Czekał nas cały dzień na dojazd i odwiedzenie kilku nowych gmin.
Obóz opuściło się o 8. Wyjechało się z Kolonii Klementowice, cześć drogi pokonują polną do asfaltu. Przedostało się do Buchałowic. Zmiana kierunku na południowy. Wjechało się na twardą szutrówkę. Przez Las Chłopski wjechało się do lasu Kopanina. Oba małe, ale jechało się po nich wspaniale. Wyjechało się w Starej Wsi. Tuż za torami skręt w lewo przez Pułanki. W Drzewcach-Kolonii kurs na południe, tak jakby do ulicy Kamieniak. Skręt w Kombatantów, stromy zjazd Słoneczną, Kolejową do Lipowej i dość szybko przejechało się przez Park Zdrojowy z krótką tam przerwą. Nałęczów opuszczało się Graniczną, Lipową raz jeszcze, a na koniec 1-ego Maja.
(Kolonia) Klementowice NE. Widok ku NW
Buchałowice. Droga do Lasu Chłopskiego (za plecami). Widok ku N
Przejazd przez las Kopanina. Widok ku SSE
Park Zdrojowy w Nałęczowie. Widok ku NE
Nałęczów. Aleja Lipowa 19. Widok ku NNE
W Wojciechowie niewielkie zakupy. Wieś tę przejechało się wzdłuż rzeczki Bystrej. W Ignacowie skręt w prawo, dróżką wśród zabudowań. Za Chmielnikiem droga szutrowa, a chmury niepokojące i silny wiatr na twarz. Na szczęście obyło się bez niepokojów. Z Poniatowej skręt w szutrówkę na Wronów. Przed 14 przejeżdżało się przez Chodel, gdzie okrążyło się kościół. Na rondzie skręt w lewo i długa droga przez Ratoszyn Pierwszy, Drugi i pare innych wsi. Przez Kępę skróciło się trasę do Kłodnicy, a trasa ta odcisnęła mi się w głowie.
Skrzyżowanie wzdłuż granicy powiatów między Poniatową i Wronowem. Widok ku SSE
Chodel. Kościół pw. Trójcy Świętej i Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku E
Zastawki (Kożuchówka) przy skręcie do Kawęczyna. Pomnik upamiętniający zmarłych i akcję podczas IIWŚ. Widok ku SSE
Zastawki (Kożuchówka) przy skręcie do Kawęczyna. Pomnik upamiętniający zmarłych i akcję podczas IIWŚ. Widok ku S
Zastawki (Kożuchówka) przy skręcie do Kawęczyna. Pomnik upamiętniający zmarłych i akcję podczas IIWŚ. Widok ku S
Kłodnica Dolna. Międzywojenny kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Widok ku E
Było jeszcze sporo czasu, więc ruszyło się na SE. Przejechało się przez Wilkołaz Pierwszy do Zakrzówka. Przecięło się Majdan-Grabinę, za która jechało się szutrówką. Zjazd do wsi Studzianki i podjazd do Woli Studzieńskiej. Przy Zakrętach skręt na północ, bo już zbliżał się wieczór i pora była wracać. Ruszyło się najprostszą trasą na Bychawę. W Gałęzowie już było ciemno. Przez Leśniczówkę przejechało się do Kiełczewic Maryjnych, ale była to trasa w dużej mierze przez szutry, po ciemku z nawigowaniem przez komunikację telefoniczną, bo nie chcieło się ryzykować wjazdu w ślepą trasą, jak dnia poprzedniego. Do Kiełczewic zjazd był stromy. Na dole przejechało się do Dębiny o 20. Przeszło się po grobli, a potem zaczął się podjazd. W międzyczasie autem przybył K. z ojcem, którzy asekurowali nas najkrótszą trasą na miejsce, gdzie zjawiliśmy się o po 21.
Zakrzówek. DW 842. Spiętrzenie Bystrzycy. Widok ku S
Majdan-Grabina. Po prawej Świerczyński Las. Na horyzoncie po lewej Las Rudnicki w pobliżu Józwowa. Widok ku NE
Majdan-Grabina. Droga do Tartaku. Widok ku SE
Majdan-Grabina. Droga do Tartaku. Po prawej Studziański Las. W centrum kępa drzew przy skrzyżowaniu do Świerczyny (w lewo) i Studzianek (w prawo). Widok ku SEE
Nazajutrz urządziliśmy niewielką przygodę RPG, a w nocy, wraz ze znajomymi K. ostatnie użytkowanie jego teleskopu, obserwując Jowisz wraz z 3 księżycami, Neptun (chyba) i oczywiście księżyc. Czekaliśmy też do rana na jeszcze jedna atrakcję na niebie, ale było to nad ranem no i niestety już się nie dało tego zobaczyć. W niedzielę o 12 przyjechała po nas rodzina. Wracaliśmy przez Lublin (ze zwiedzaniem starówki do 15), Kazimierz nad Wisłą (do 19:30; m.in schody na Wieży zamkowej, Góra 3 krzyży, Muzeum Tortur i prom po Wiśle) i Czersk (o 21:30). W domu byliśmy jeszcze tej samej doby.
Królik u kolegi
Jowisz
Księżyc
2011.09.18 Powrót autem przez Kazimierz Dolny
Plac Litewski. Widok ku NNE
Lubelskie Podziemia pod Trybunałem Koronnym
Rynek w Kazimierzu Dolnym
Kamienica Biała w Kazimierzu Dolnym
Nagrobek Ludwika Malhomme z XIX w. w Kazimierzu Dolnym
Baszta w Kazimierzu Dolnym. Widok ku SWW
Baszta w Kazimierzu Dolnym. Widok ku NEE na Puławy
Wzgórze Trzech Krzyży. Widok ku W
Wzgórze Trzech Krzyży. Widok ku E
Wzgórze Trzech Krzyży. Widok na rynek w KD ku W
Wisła w okolicy Kazimierza Dolnego
Wisła w okolicy Kazimierza Dolnego
Wisła w okolicy Kazimierza Dolnego
Wisła w okolicy Kazimierza Dolnego
Wisła w okolicy Kazimierza Dolnego
Wisła w okolicy Kazimierza Dolnego
Rynek w Kazimierzu Dolnym
Ul. Małachowskiego w Kazimierzu Dolnym. Widok ku NEE
Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Czersku
Zaliczone gminy
- Wąwolnica- Nałęczów
- Wojciechów
- Bełżyce
- Poniatowa
- Chodel
- Borzechów
- Wilkołaz
- Zakrzówek
- Batorz
- Zakrzew
- Bychawa
- Strzyżewice
- Niedrzwica Duża
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
134.42 km (15.00 km teren), czas: 10:10 h, avg:13.22 km/h,
prędkość maks: 48.98 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pod Lublin III - Ziemia Stężycka
Czwartek, 15 września 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2 Osoby, 3-4 Osoby, 5-10 Osób, Nocne, Z Księgowym, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2011 Lubelskie W, LSTR
Pobudka koło 8 i półgodzinne zbieranie obozu. Przejechaliśmy szutrówka przez pobliski Walentynów do Przytoczna, gdzie nastąpiły zakupy. O 9:45 przejechaliśmy przez Wieprz, którego poziom wód był dość wysoki. W Mejznerzynie skręciliśmy na zachód. Za wsią droga była szutrowo-piaszczysta, ale trwało to krótko. Przez Zagóżdż dotarliśmy do Baranowa, gdzie wróciliśmy na północny brzeg Wieprza. W Drążgowie skręciliśmy na Ułęż i wjechaliśmy na trasę zaopatrzoną w liczne, niewysokie, ale męczące podjazdy. Jakby tego było mało, przeszkadzał nam silny wiatr, generalnie pochodzący z zachodu. Jakoś przed Ułężem Tranquilo odłączył się do przodu i wyjechał samotnie na powitanie grupy, która przybywała pociągiem.
8:59. Między Walentynowem i Przytocznem. Widok ku SE
9:04. Między Walentynowem i Przytocznem. Widok ku NW
9:44. Wieprz w Jeziorzanach. Widok ku SWW
9:44. Wieprz w Jeziorzanach. Widok ku SW
9:45. Wieprz w Jeziorzanach. Widok ku NEE
9:45. Kościół pw. Trójcy Świętej w Jeziorzanach. Widok ku NE
9:46. DW 809. Dolina Wieprza. Po prawej Jeziorzany. Widok ku W
10:23. Droga z Mejznerzyna do Meszna. Widok ku NW
10:37. Meszno. Widok ku NW
10:44. Zagóźdź. Widok ku W
10:44. Zagóźdź. Młyn wodny na Bylinie. Widok ku SWW
11:18. Wieprz między Baranowem i Drążgowem. Widok ku SSE
Do Puław
Na skrzyżowaniu z DK 17 w Sarnach dłuższa rozmowa telefoniczna z koleżanką nt. wyboru studiów magisterskich. Po raczej krótkiej rozmowie, kontynuowało się jazdę rowerami przez Sędowice do Bobrownik, gdzie napotkało się Tranquilo, Księgowego i Agnieszkę. Ostatnie kilometry doń były bardzo wyczerpujące. Właśnie trwała krótka przerwa pod kościołem w połączeniu z zakupami. W niecałą godzinę przejechaliśmy do miejscowości Gołąb, gdzie zatrzymaliśmy się przy starym aucie marki Żuk, który postawiono tam chyba jako rodzaj zabawki albo nibypomnika. Jadąc w grupie i osłonięci przez las, mogliśmy pokonać ten odcinek szybciej. Po przerwie odległość między mną i Kasią a resztą grupy coraz bardziej się powiększała, co z biegiem czasu chyba (taka jazda grupa podzielona na dwie mocno oddalone od siebie grupy) denerwowało albo męczyło Kasię. Nie pamiętam gdzie nastąpiło połączenie podgrupek, ale w Puławach jechało się ulicą Kołłątaja i dotarło się do Pałacu Książąt Czartoryskich, który już na pewno był objeżdżany od strony Wisły (przejechaliśmy wzdłuż zachodnich i południowych ścian) całą grupą. Koło Wieży Ciśnień skierowaliśmy się na północ do wyjazdu z parku.14:40. Puławy. Pałac Czartoryskich. Widok ku SE
14:41. Puławy. Park Czartoryskich. "Świątynia" Sybilli. Widok ku SE
Obiad w Kazimierzu Dolnym i trochę o posiłkach
Na DW 824 jechało się ~16-8km/h, przez co znów zostawało się (ja i Kasia) z tyłu i resztę ujrzało się dopiero gdzieś przed Kazimierzem nad Wisłą. Właśnie byli w trakcie gotowania obiadu na kuchenkach. Nam przyszło udać się od razu do miasteczka, by tam zakosztować ciepłego posiłku pod postacią kolejnej na wyprawie pizzy. Tę zjadło się na Rynku przy Nadwiślańskiej. Dwa rodzaje oliwek, mięso, dużo sera.Wybór takiego typu posiłku na wyprawach był motywowany tym, że kuchenka gazowa była przez mnie zabierana na wyprawy zagraniczne (lub zachowując ją na taką ewentualność), lecz nie po Polsce, z tej racji, że w Polsce można było relatywnie tanio zjeść, zaś kupno pizzy czy innego poważniejszego dania, to był rodzaj odetchnięcia od zwykłego jadłospisu typy chleb z wędliną lub serem (nawet bez formowania do postaci kanapki) podczas jazdy, i rodzaj wyjątkowego posiłku, gdyż tak na nie-rowerowe-co-dzień się tego nie kupowało, bo to jednak koszty (do dziś kojarzę, że w okresie liceum kebab kosztował gdzieś koło 7-8 zł, a w ciągu kolejnych lat koszt urósł gdzieś do 12-13 zł). Dopiero po pewnym czasie udało mi się nauczyć wyrabiać ciasto na domową wersję pizzy, acz jak to ja, raz się udało, raz nie, a więcej motywacji do robienia pizzy było wtedy, gdy mogło zjeść ją więcej osób. Podczas standardowego wyjazdu samotnie, ciepły posiłek zwykle był co 2-3 dzień, a podczas jazdy z Kasią, co 1-2 dnia, zależnie od sytuacji i potrzeb.
15:34. Dojazd do Kazimierza Dolnego. Widok ku SWW
15:49. Kazimierz Dolny. W centrum kościół pw. śś .Jana Chrzciciela i Bartłomieja. Widok ku NE
15:56. Pizza przy skrzyżowaniu Rynku i Lubelskiej
Awaria w Kazimierzu Dolnym
Po zakończeniu posiłku zaczął się wyjazd ul. Podzamcze, na której rozpadł mi się pedał w rowerze. Posypały się wianki i tyle go widziano. Co prawda dziwnie trzeszczał od jakiegoś czasu, lecz nie doświadczało się takiej awarii wcześniej. Wzbogaciło mnie to o nową wiedzę na temat oznak sypania się roweru. Kasia pomogła odszukać przez telefon najbliższe serwisy rowerowe. Pierwszy miał być w Parchatce, a drugi dopiero w Puławach. Nałożyło się pedał tak, że o ile nie unosiło się z niego stopy i dociskało się go nią w kierunku ramy, to mogło się jechać "w miarę" dobrze, acz uciążliwie.Grupę gotującą spotkało się o 16:20, gdy już zbierali się znad rzeki. Przy drodze streściło się im historię i zdecydowaliśmy się na rozdzielenie. Miało się nikłą nadzieję, że może uda się nam ich dogonić po naprawie, ale było we mnie zbytniej wiary w taki przebieg zdarzeń. Zawsze było też ryzyko, że w sklepach nie uda się nic załatwić i pozostanie nam powrót pociągiem z Puław. Rozpoczęła się mozolna jazda. Serwis w Parchatce okazał się na nieszczęście zamknięty. Dalej do Puław, a tam skręt w Piłsudskiego, znów Kołłątaja, Pustą, Piaskową i znów Piłsudskiego, lecz tym razem na wschód. Drugi sklep znajdował się między Słowackiego i Górną. Prawie na krańcu miasta. Tam udało się dokonać wymiany sprzętu. W dalszą drogę ruszyło przed jeszcze 18.
16:19. Kazimierz Dolny. Reszta grupy, akurat po posiłku nad Wisłą. Widok ku N
Wyjechało się Kolejową, a pod wiaduktem przejechało się na wschodnią stronę torów. Polnymi drogami do Starej Wsi, choć rozważane było nocowanie już gdzieś tam. Tereny jednak mnie nie przekonały i w rezultacie przejechało się jeszcze przez Stary i Nowy Pożóg. Za wsią dotarło się tam, gdzie droga kończyła się przy dwóch gospodarstwach, lecz umożliwiała nam też skręt do lasu. Dotarło się tam i na jego południowym skraju się rozłożyło tuż przed samym zmrokiem.
17:55. Puławy. Dworzec PKP. Widok ku NE
18:07. Stara Wieś W. Przedłużenie ul. Kolejowej prowadzące nas z Puław. Widok ku SE
18:07. Stara Wieś W. Przedłużenie Kolejowej prowadzące nas z Puław. Widok ku SE
18:13. Stara Wieś W. Przedłużenie Kolejowej prowadzące nas do z Puław. Widok ku SE
18:22. Pola Starej Wsi W. Widok ku W
Zaliczone gminy
- Jeziorzany- Michów
- Baranów
- Ryki
- Końskowola
- Kurów
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
120.55 km (12.00 km teren), czas: 08:07 h, avg:14.85 km/h,
prędkość maks: 44.53 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pod Lublin II - Ziemia Czerska E
Środa, 14 września 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2 Osoby, Gminy, Wyprawy po Polsce, Z Kasią, Podróżerowerowe.info, 2011 Lubelskie W, 3-4 Osoby
Ranek był stosunkowo ciepły, głównie dzięki ekspozycji namiotu oraz podłoża cieplejszego i suchszego niż inne tereny w tej okolicy. Mimo to jechało się w bluzach. Było bardzo słonecznie. Pojechało się przyjemną drogą przez las na wschód, aż dotarło się do asfaltu. Na najbliższym skrzyżowaniu skręciło się na południe. Na przystanku jakaś staruszka zatrzymała samochód i otrzymała potwierdzenie, że jedzie w tym samym co i ona się chce udać kierunku. Wkrótce dotarło się do wsi Jakubów, gdzie nastąpił skręt na wschód, w drogę do Kałuszyna gdzie dotarło się po pół godzinnej jeździe. Przez miejscowość tę również szybko przejechało się, nieco dłużej zatrzymując się na próbie przejazdu przez DK 2.
Pola przy noclegu między wsią Sokóle i Ludwinów. Widok ku NEE
Łaziska. Widok ku SSE
W Mrozach zjazd Kilińskiego i zrobiło się zakupy w piekarni. Potem kolejową przedostało się do przejazdu przez tory i z wolna opuściło tę miejscowość. O 10:30 osiągnęło się Latowicz. Jako że jechało mi się przez wieś w 2009, postanowiło się, by przejechać przez nią inną trasą. Ujechało się pół kilometra na zachód, po czym skręt na południe. Na kolejnym skrzyżowaniu zjechało się na szutrówkę, która doprowadził nas z powrotem do DW 802 w Rozstankach. Na rozstaju przed lasem wybrało się skręt w prawo, za lasem również. Przejechało się przez Redzyńskie i Laliny, gdzie dostrzegło się porzucony budynek szkoły. Za Chrominem szutrówka przez las. Na asfalt powróciło się w Brzuskowoli. Przez Kujawy i Miastków Kościelny wjechało się do Ryczysk i tam zaczęły się problemy.
Mrozy. Dworzec PKP. Widok ku NWW
Latowicz. W centrum kościół Walentego. Widok ku NEE
Laliny. Opuszczona szkoła. Widok ku NWW
Chromin przy granicy z Lalinami. Młyn z 1868 r. Widok ku NEE
Pola w Chrominie. Widok ku NEE
Las między Chrominem i Filipówką. Widok ku SSW
W Brzyskowoli. Widok ku NW
Pragnęło się dotrzeć do Żelechowa, a mapa wskazywała na możliwość przejazdu tak, jak się przemieszczało. Zgodnie z sugestią, przejechało się przez wieś na południe. Na ostatnim skrzyżowaniu skręt na wschód. Droga na zachód wyglądała na kończącą się w gospodarstwie a południowa w lesie, a Wschodnia była najlepiej utrzymana. Przejechało się nią prawie kilometr, po czym okazało się się, iż droga jest ślepa, kończąc się w gospodarstwie. Teren tam trochę opadał, więc było to dobrze widoczne, a i nie było chęci, by wracać pod górkę. Cofnięcie o jedno skrzyżowanie i zjazd w stronę innego gospodarstwa. Nawrót i mozolny powrót do pierwszego skrzyżowania, gdzie tym razem obrana została droga do lasu.
Ryczyska S. Pomylona droga. Widok ku NE
Dzień był ciepły, jeszcze przypominający o zakończonym lecie. Nic dziwnego, że wciąż panoszyły się owady, które przeszkadzały w podróży, tam gdzie zajmowały swój rewir. Od razu się na nas rzuciły chmary komarów, gdy tylko postawiło się swe stopy i koła w lesie. Droga była obficie zarośnięta trawami, choć na szczęście bardzo szeroka. Z trudem przebyło się pół kilometra, nim dotarło się do skrzyżowania. Dalsza trasa na południe wyglądała kiepsko, więc skręt na wschód. nadal z trudem, ale przynajmniej w dół przebyło się kolejne prawie 2 km, nim udało się wydostać na tereny polne. W stanie dużego styrania dotarło się do Wilczysk, przejechało przez Gózdek i przed 15 wjechało do Żelechowa.
Wilczyska W. Droga z Ryczysk. Widok ku E
Żelechów. W centrum kościół ZNMP. Widok ku W
Odczuwany był spory głód. Przyszła pora na poszukiwanie czegoś ciepłego do zjedzenia. Podjechało się Krótką. Wjazd na rynek. Fragment Pudły i powrót na rynek sąsiednią uliczką. Wyjazd na Kościuszki do Kilińskiego, skąd zawrócenie do Piłsudskiego. Zjazd na północ - tam zamówiło się pizzę na wynos. Jej przygotowanie trochę trwało, a po wyniesieniu pudełka, z wolna przejechało się na wschód, by znaleźć jakieś miejsce na świeżym powietrzu, gdzie moglibyśmy ją zjeść. Padło na skrzyżowanie przy Weisenberga. "Uczta" nastąpiła na betonowym okrąglaku z włazami kanalizacyjnymi. Wnet zjawił się Tranquilo, który jednak nie nie wyraził chęci na pizzę. Szybko spałaszowało się obiad i we trójkę udaliśmy się wspomnianą wyżej ulicą na południe, a potem na SE. Pobyt tam trwał około godziny.
Żelechów. Kolacja z "Impresjii" na rogu Piłsudskiego i DW 807
Drogi którymi się przemieszczaliśmy niemal ciągle utrzymywały ten kierunek. Co nieco się zapoznawaliśmy opowiadając o tym i owym. Około 18:15 w Woli Gułowskiej zrobiliśmy krótkie zakupy. Zbliżał się wieczór i wkrótce nastała pora na rozłożenie namiotów. Ze wsi udaliśmy się do Lenda Ruskiego, na północ od którego znaleźliśmy w miarę dogodne miejsce, choć w mojej opinii zbyt blisko drogi. Wraz z Kasią zasnęliśmy wnet po wylądowaniu w śpiworach.
Wola Gułowska. Kościół pw. Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku NNE
Zaliczone gminy
- Jakubów- Kałuszyn
- Mrozy
- Cegłów
- Borowie
- Miastków Kościelny
- Żelechów (W+M)
- Kłoczew
- Nowodwór
- Ulęż
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
123.43 km (16.00 km teren), czas: 08:37 h, avg:14.32 km/h,
prędkość maks: 32.01 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pod Lublin I - Ziemia Warszawska E
Wtorek, 13 września 2011 | dodano: 03.12.2016Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2011 Lubelskie W, Warszawa, Z rodziną
Wyruszyło się autem z bratem do Warszawy około 6-7 z rana, uprzednio pakując rower i sakwy. Około 8 dotarło się na Wolską, gdzie pobierali mu krew. Potem przejechaliśmy na Grzybowską i stamtąd mój spacer na wydział, lawirując różnymi drogami, z teczką z dokumentami pod pachą. Po drodze widziało się, jak jakaś dziewczyna, najwidoczniej bojąca się latających gołębich bombowców, przeganiała je idąc i tupiąc. Gdy swym szybkim krokiem przepłoszyło się jednego na mojej trasie ruchu, ta wystraszyła się go i odskoczyła w bok przede mnie, lekko się zderzając. Moje tempo marszu się nie zmniejszyło w istotny sposób, ale ona widocznie bardzo była zestresowana niespodziewanym zdarzeniem.
Na wydziale było się niecałe 20 minut przed egzaminem. Ludzie ubrani różnie. Jedni w garniakach, nieco odświętnie, inni w codziennych ubraniach. Sporo osób było z zewnątrz. Podzielili nas - od początku alfabetu w sali 102 i od litery P do końca w 111. Początek nieco się przeciągał, ale w końcu nam rozdali dwie kartki z 50 pytaniami ABCD. Pozaznaczało się, co trzeba i zaraz potem z Kasią poszło się złożyć dokumenty. Przyjmowali je na drugim piętrze drugiego skrzydła. Odbyło się to szybko, za to potem biegało się po wydziale, bo okazało się, że dowód osobisty został razem z dokumentami. Po wyjściu z wydziału kurs do auta, gdzie dotarło się na 10 minut po tym, jak z Arkadii wrócił brat.
Pojechaliśmy przez most Gdański i Modlińską do serwisu na Strumykowej, gdzie Kasia odebrała rower, a mój złożyło się z samochodu. Ruszyło się ulicą Ordonówny, pilotując brata do Modlińskiej, ale przejechał przez nią, o czym dowiedziało się się już za torami i tam wyjaśniło się mu, którędy ma jechać z powrotem do domu. Potem jechało się już w dwie osoby przez Polnych Kwiatów, Wałuszewską do Płochocińskiej. Za kanałem skręt w Warzelniczą, a za mostkiem zjazd na gruntową drogę, która biegła po północnej stornie domów przy tejże ulicy. Berensona do Oknickiej na Kościuszki, tym samym opuszczając Warszawę. Z Fabrycznej zjechało się w Pustelnicką. Dalej Mazurska, Ceglana, Warmińska.
Przerwa z rowerami w pobliżu cmentarza, a Kasia poszła do domu po rzeczy na wyprawę. Wróciła po ponad godzinie, ale za to z frytkami. Niestety karbowane, te mało prawdziwe w smaku. Pojechało się Chodkiewicza, Długą. Od północy Spacerową objechało się jeziorko w gliniance między Zielonką i Kobyłką. Trasa w koszmarnym stanie – ta sama, którą jechało zimą. Tym razem jednak dojrzało jej koniec i nie skręciło się jak uprzednio na NW. Jasieńskiego przejechało się przez niewielki las i wyjechało się na Napoleona w Kobyłce. Przed torami przerwa się na zakupy w Biedronce, a w tym czasie przejeżdżał pociąg. Już zaopatrzeni w żywność ruszyło się ulicą Nadarzyn.
Przejazd przez ul: Konopnickiej, Narutowicza, Bohaterów Ossowa, Królewską, Krasickiego, Żytnią ku północy po czym nastąpiło zagłębienie się w lesie. Wyjazd na Legionów koło nieczynnej oczyszczalni ścieków. Trzymając się granicy lasu skręciło się w Wołomińską, potem Sikorskiego i Graniczną. Koło cmentarza opuściło się Wołomin i w Majdanie wjechało się na drogę do Poświętnego. Miejscowość ta zaczynała się jeszcze w lesie. tuż za nim widać było pojedyncze domy, to przy drodze, to z dala od niej. Po jakimś czasie dotarło się do niewielkiego centrum z kościołem i skromnym placem, który od biedy można by nazwać rynkiem, skwerem czy jak kto woli. Praktycznie zaraz za kościołem skończyła się zwarta zabudowa i znów jechało się przez otwarte i mało zabudowane tereny. Ogólnie okolica była płaska, równinna. Taki oto obraz ukazała nam gmina Poświętne.
Nieco dalej dotarło się do Stanisławowa. Miejscowość była już znaczniejsza, a i na większym szlaku komunikacyjnym położona. Odrobinę się tam pokręciło się szukając właściwej trasy, zanim nam się to udało. Przejechało się na polną, a Lubelską wróciło się na główne szlaki. Tuż za DK 50 skręt w dróżkę naprzeciwko Senatorskiej. Tereny jakie się teraz nam ukazały były jak i poprzednio rolnicze oraz stosunkowo równinne, jednak widoczne było narastające pofalowanie terenu i wzrastający udział lasów w zagospodarowaniu terenu. Ponadto lasy te w większości miały rozmiary niewielkich kępek oraz zagajników, a z rzadka o większej powierzchni. Wiele pól sprawiało wrażenie nieużytków porośniętych suchymi trawami lub roślinami nieco suchszych obszarów. Obszar sprawiał wrażenie takiego, gdzie łatwo znaleźć miejsce na namiot, tak więc zrobiło się. Po pół godziny jazdy od Stanisławowa, już po zachodzie słońca, lecz wciąż w porze wieczornej, znalazło się niewielki zagajnik przy drodze szerokiej, ale gruntowej, z widocznymi śladami niedawnego wyrównywania. Miejsce było w miarę płaskie, położone wśród drzew z otwartą przestrzenią ku wschodowi i leżące nieco niżej niż pobliskie pole.
Zaliczone gminy
- PoświętneRower:Zielony
Dane wycieczki:
63.50 km (7.00 km teren), czas: 04:13 h, avg:15.06 km/h,
prędkość maks: 26.33 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wydział
Piątek, 9 września 2011 | dodano: 03.12.2016Kategoria Samotnie, Pół nocne, Wyprawki w regionie, Z Kasią, Z rodziną
Wyjazd z pewnym ociąganiem. Po ~150m trzeba było zawrócić. Zapominana została pompka, a lepiej było nie ryzykować jazdy bez niej. Było słonecznie, choć nieco chłodno. Wiatr przeważnie w plecy. Przejazd DK 62 do Trębek. W Goławinie od razu przemknięcie na zielonym. Raz tylko zjechało się z drogi, gdy mijał mnie TIR. Z Trębek przez Henrysin i las do Zakroczymia. Przejazd wiaduktem koło stacji, a przez centrum Modlina główną ulicą.
Oba mosty przemknęły nie wiadomo kiedy. Skręt na wiadukt DW 579 i zjazd z niej, by dalej jechać drogą wzdłuż S7 do Czosnowa. Na początku miejscowości przejazd pod ekspresówką i wyjazd na niemal ukończone chodniki i ścieżki. Za światłami powrót na zachodnią stronę DK 7, by kontynuować jazdę wzdłuż niej, aż do Łomianek. Tam skręt w stronę Mościsk w ulicę Wiślaną. Z niej w Długą, by po chwili znaleźć się na Grzybowej. Była to mała uliczka, która w pewnym momencie zamieniła się w chodnik z kostki.
Przez Mościska chodnikiem. Za nimi na asfalt, ale niego z powrotem przed skrzyżowaniem z DW 898. Minęło się Górkę Śmieciową nawet jej nie zauważając. Z głównej skręt w Kaliskiego. Jechało się chodnikiem do Lazurowej, a tam niespodzianka – w ramach wybudowanej stosunkowo niedawno Alei Obrońców Grodna, można było podziwiać przejazd pod wiaduktem dla aut i rowerów oraz początki planowanej ścieżki rowerowej. Dalej już asfaltem na południe i skręt w Szwankowskiego. Udało się otrzymać ostatni wpis do obiegówki i ruszyć na wydział.
Lazurowa i S8. Widok ku S
Przejazd przez Park Górczewska koło amfiteatru oraz kościoła. Powstańców Śląskich, Człuchowska, Rzędzińska. Strąkową nad torami. Skręt w Stromą. Mijało się GUGIK. Jadąc Olbrachta i Batalionu "Parasol" dojechało się do Elekcyjnej, a z niej wnet do Parku Szymańskiego. Zrobiło się 3/4 koła po tamtejszej ścieżce, przeciwnie do rwz. Przy ogrodzeniu Parku Wodnego skręt w prawo. Przejazd w pobliżu żurawia z bungie, tam gdzie ongiś skakała koleżanka ze studiów. Ścieżkami dojazd do Wolskiej i jej stroną południową ku wschodowi. Za Towarową w Ogrodową (wjeżdżając nań przez Wronią). Z Jana Pawła skręt w Elektoralną i jadąc nieco pod prąd, zjechało się w uliczkę za 19 i 17, gdzie trwały jakieś niewielkie prace budowlane i trzeba było wjechać na chodnik. Wyjechało się tak szybko, jak tylko uliczka się skończyła i powróciło na właściwą ulicę. Potem skrót przez Ogród Saski do Fredry, przecięcie placu Piłsudskiego. Wkrótce potem było się na wydziale, gdzie oddana zostła obiegówkę z dowodem wpłaty oraz odebrane zostały dokumenty, w tym dyplom ukończenia I etapu studiów.
Park Szymańskiego. Widok ku S
Razem z Kasią i Beatą wyszło się poza bramy uniwersytetu, udając się w stronę zamku. Skręt w Miodową, fragment Muranowskiej i Andersa. Wiadukt przy Dworcu Gdańskim był wreszcie przejezdny i po raz pierwszy udało się skorzystać z nowej ścieżki. Na Placu Inwalidów skręt w prawo, a zjazd w Czarnieckiego. Skręt pod Fort Sokolnickiego, lecz przed łukiem nawrót. Tucholską do Bohomolca, gdzie wyjechało się na ścieżkę. Z Rudzkiej w Gdańską, Smoleńskiego i na ścieżkę wzdłuż Marymonckiej.
Wjazd na wiadukt nad Słomińskiego przy Dworcu Gdańskim. Widok ku NNW
Wiadukt nad Słomińskiego przy Dworcu Gdańskim. Widok ku NNW
Budowa mostu Północnego. Widok ku NNW
Budowa mostu Północnego. Widok ku N
Budowa mostu Północnego. Widok ku NE
Warszawa opuszczona odmiennie, bo tym razem lewą stroną wzdłuż DK7. Jechało się szerokim poboczem, przez moment tylko przeciskając się przez piachy. W Łomiankach skręt w Baczyńskiego. Tam krótki epizod - skręt za 26 do 18, przejazd na jego zapleczu oraz między 20 i 22 powrót. Potem skręt w Pawłowską, Raabego, Mieszka I i wkrótce potem udając się do rodziny. Poopowiadało im się o wyprawie, trochę ich posłuchało, jedząc makaron z mięsem. Tuż przed zmrokiem w drogę, uprzednio zaopatrzywszy się w baterie do lampki. Trasą przez Czosnów do NDM. Przed drugim mostem nastąpił kontakt z domem, a po przejechaniu przez Modlin, między cmentarzem i ogrodami działkowymi, oczekiwanie na brata, który wkrótce się pojawił.
Jaszczurka w Modlinie
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
114.93 km (4.00 km teren), czas: 11:47 h, avg:9.75 km/h,
prędkość maks: 44.31 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Legionowa II
Niedziela, 21 sierpnia 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, LSTR, 3-4 Osoby, Z Kasią, Z Księgowym
Uczestnicy
Pobudka około 10. Po śniadaniu ekipa z Serocka wyjechała, a nam się zasiedziało jeszcze trochę. Po krótkiej rozmowie kontynuowaliśmy oglądanie zdjęć z alpejskiej części naszej wyprawy. Skończyliśmy mniej więcej o 15. Kilka minut później wspólnie przejechaliśmy razem do Fortu Piontek. Tam Księgowi skręcili w lewo na 30km pętlę, Kasia pojechała prosto, by na Wileńskim wsiąść do pociągu i udać się do Zielonki, a ja się w drugą stronę. Przy Przyrzeczu przejazd na zachodnią stronę Modlińskiej. Ścieżkami do końca Jabłonny i tam na asfalt.
Jabłonna przy obwodnicy. Widok ku S
W Skierdach skręt w Solecką na Trzciany, dołączając kolejna drogę w tym rejonie do swojej kolekcji. Wyjazd w Janówku II. Skręt w Kwiatową. Przejechało się przez najbliższy przejazd kolejowy, gdzie trwały roboty drogowe i przekopywano się pod nim. Utrudniło to przebycie na drugą stronę, lecz na szczęście można było jechać dalej. W Górze, tuż przed DW 631, minęła mnie dwójka kolarzy, którzy zjechali zaraz potem pod sklep.
Budowa przejazdu pod linią kolejową w Janówku. Widok ku S
Budowa przejazdu pod linią kolejową w Janówku. Widok ku NNW
Budowa przejazdu pod linią kolejową w Janówku. Widok ku W
Budowa przejazdu pod linią kolejową w Janówku. Widok ku S
Budowa przejazdu pod linią kolejową w Janówku. Widok ku NNW
Budowa przejazdu pod linią kolejową w Janówku. Widok ku NEE
Budowa przejazdu pod linią kolejową w Janówku. Widok ku SSW
Budowa przejazdu pod linią kolejową w Janówku. Widok ku SSW
Ruch na wojewódzkiej był spory i trzeba było trochę poczekać, nim udało mi się włączyć do jazdy. Przed NDM, droga która do tej pory była w złym stanie, teraz była w jeszcze gorszym, gdyż zerwano wierzchnią, rozpadająca się część asfaltu, ale niestety niewiele to pomogło. W mieście zaliczyło się dwie małe uliczki jeszcze przed rondem (Segmentowa i Zdobywców Kosmosu). Potem jazda już po głównej trasie. W Modlinie zjazd na dół, jadąc wzdłuż rzeki pod Cytadelą. Było kilka zwalonych drzew i mnóstwo pokrzyw. W Gałachach podjazd bez zsiadania. Kurs do kępy drzew, położonej na północ do drogi, biegnącej przez wieś, odwiedzając jeden z mniejszych fortów wokół Modlina, skryty do tej pory przed moim wzrokiem i uwagą. Bardzo szybko ruszyło się dalej, bo komary cięły niemiłosiernie. Przy stacji znowu były problemy z wjechaniem na DK62, ze względu na duży ruch.
Gałachy. Droga do Prochowni. Widok ku NW
Gałachy. Prochownia. Widok ku SWW
Gałachy. Mini boisko po NW stronie Prochowni. Widok ku SW
Duchowizna. Zwykle piaszczysta droga wzdłuż lasu. Widok ku N
Henrysin NW. Po prawej las wzdłuż S7. Widok ku NE
Za Zakroczymiem zjazd w stronę lasu, ale na skrzyżowaniu pół kilometra przed nim nastąpił skręt w lewo. Z jednego gospodarstwa wybiegł za mną pies, ale się szybko zmęczył. Przed lasem skręt w prawo. Droga prowadziła w dół, jednocześnie okazując bogaty zasób piasku. Trzeba było prowadzić rower, odganiając się od komarów. Utrudniło to jeszcze zwalone drzewo,przez co trzeba było przez niewielki rów wejść na pole i okrążyć roślinę. Udało się dotrzeć do standardowego skrótu przez las i przejechać na Henrysin. Tam skręt na północ w drogę, która została wypatrzona poprzedniego dnia. Ostatni dom po prawej miał bardzo artystyczną bramę wjazdową. Przede mną szedł jakiś facet z dużym psem. Nie chciało się ich zbyt szybko wyprzedzać.
Na pierwszym skrzyżowaniu skręt w lewo, ale nie dość, że pojawiły się dwa, mało groźne psy, to droga była ślepa. Nawrót. Wielkiego psa minęło się blisko wyjazdu z tej ścieżki. Kontynuowało się jazdę na północ i zachód, gdzie droga mnie prowadziła. Dojazd do asfaltu Trębki-Kroczewo. Skręt do granicy powiatów i wjazd na drogę ku staremu lotnisku. Jechało się wzdłuż owej granicy, aż udało się powrócić na asfalt, przy granicy ze Złotopolicami. Dalej bez kombinowania przez Kamienicę i Pieścidła, a następnie przez Goworowo. Stamtąd zabrano już wielkie drzewo, o którym było wspomniane wcześniej. Podjazd w Goworowie, od strumyka do lasu, przejechany szybko, praktycznie cały czas pedałując bez większego zmęczenia. Od cmentarza również jechało się szybko, ale za kapliczką czuć było już, jak mnie zaczęły boleć kolana. Do domu udało się dotrzeć około 20.
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
65.50 km (10.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:16.38 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Legionowa I
Sobota, 20 sierpnia 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2 Osoby, Zwykłe przejażdżki, LSTR, Z Kasią, Z Księgowym, Z rodziną
Dnia poprzedniego, podczas wracania z rodzinnego wyjazdu do Płońska autem, przetaczała się burza nad okolicą i po drodze trzeba było odwalić kilka większych gałęzi (chyba w Grodźcu), a także zająć się jednym dużym konarem w Goworowie. By udrożnić przejazd tylko trochę się go zepchnęło na pobocze wraz z jakimś obcym człowiekiem, który też tamtędy przejeżdżał.
Tego za dnia słonecznie i ciepło. Start o 14:20 ku drodze przez Miączyn. Grunt był lekko utwardzony opadami z poprzednich dni. Koło dworku zauważył nas jeden z moich byłych nauczycieli i machnął ręka w geście powitania. Mijał nas 100 metrów wcześniej, wracając do domu autem. Na wysoczyznę podjazd na niskich biegach, choć było ciężko. Kasia podchodziła. Droga nie była tam do końca stabilna i było dużo kamieni. W polach, tuż przed kulminacją drogi, stał na niej ciągnik i dwóch zaaferowanych ludzi. Jeden w miarę spokojny na ciągniku, drugi biegał po polu, po północnej stronie drogi, zbierając śmieci i rzucając wulgaryzmami pod adresem ludzi, którzy je tam wyrzucili. Wpadł nawet na pomysł, by policja zebrała odciski palców z butelek. Przecisnęło się koło nich i wjechało do wsi od zachodu. Koło sklepu zaczynała się nowa, asfaltowa droga, wybudowana podczas naszej nieobecności.
Nowy asfalt na Miączynie. Widok ku NE
Nowy asfalt na Miączynie. Widok ku NNE
Dojazd do DK 62. Pierwszy postój przy światłach na remontowanym moście. Robotnicy skończyli pracować na lewym pasie i teraz naprawiali prawy. Przed sygnalizatorem niewiele brakowało, by się wywalić, chcąc zatrzymać się przy barierce. Dookoła leżało mnóstwo gałęzi po burzy dnia poprzedniego. DK 62 do do Trębek, gdzie wnet skręt. Pomimo regulowania ruchu przez tymczasowe światła w Goławinie, nadal było tak okropnie dużo aut, że trzeba było się kilkukrotnie się zatrzymywać, aby przepuszczać ich karawany. Przez wieś przejazd do Henrysina. Przed fortem udało się zauważyć drogę, która dotychczas nie była przez mnie dostrzeżona. Dalej jechało się skrótem przez las, a w Zakroczymiu skręt na Gałachy w pobliżu wieży. Potem trasa wiodła przez centrum Modlina do mostu.
Modlin. Można sobie wynająć "mjejsce" na reklamę
W Nowym Dworze skręt na Biedronkę, w Mazowiecką i przejazd przez blokowisko (po północnej stronie budynków, ostatnich w kierunku torów ) do Piaskowej, a potem skręt w Przytorową, kontynuując w Małą. Jechało się wzdłuż torów ku wschodowi, mijając dworzec i budowy wiaduktów nad torowiskiem, będących fragmentami ulic Morawicza i Leśnej. Kontynuując jazdę, wjechało się na drogę pełną większych kamieni, po których ciężko było jechać. Gdy nadarzyła się okazja, wjechało się na drogę w lesie, poprowadzoną blisko jego krawędzi. Dojazd do Bożej Woli i wjazd w Świerkową, która była ślepą uliczką. Tam jeszcze małe psy za nami pogoniły.
NDM. Ul. Przytorowa. Po lewej stoki cmentarza. Widok ku E
NDM. Lapidarium stworzone z nagrobków dawnego kirkutu, znajdującego się za ogrodzeniem. Widok ku SSW
NDM. Budowa wiadukt na Paderewskiego, w miejsce dawnego przejazdu kolejowego. Widok ku NEE
NDM. Dworzec PKS, który wkrótce miał zostać rozebrany. Widok ku NW
NDM. Budowa wiaduktu w E części miasta. Widok ku SE
NDM. NW skraj Lasu Dębinka. Widok ku SW
NDM. Zakłady Reckitt Benckiser. Widok ku N
Wzdłuż DW 630 ścieżką rowerową, aż do resztek fortu, gdzie na trasę przewaliło się wielkie drzewo. Zjazd na główną i kontynuowało się tak, aż do Jabłonny. Potem ścieżką koło dworku i szkoły, około 18 docierając do Księgowych, gdzie również razem z P. i M. wspólnie oglądaliśmy zdjęcia z wypraw, na jakie się udaliśmy tego roku. Były to: przez Austrię, Wenecję do Bolonii Księgowych; samochodem do Chorwacji, a na miejscu rowerami P. i M;. oraz nasza do Rzymu i przez Alpy. Spać poszliśmy mniej więcej w okolicy 3-4 rano.
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
45.00 km (4.00 km teren), czas: 03:00 h, avg:15.00 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Rzymu i przez Alpy XXXIX - Bogatynia i koniec
Sobota, 13 sierpnia 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2011 Włochy, 2 Osoby, Z Kasią, Z rodziną
2011.07.06 - 08.13 Do Rzymu i przez Alpy - cała trasa
Dzień 39
Do Bogatyni
6:28. Białopole. Po ostatniej nocy. Widok ku NE
Nasz sen nie był właściwie snem. To co udało się przespać, to jedynie cześć około północną. Między czwartą i szóstą następowały kolejne rozbudzenia, co przypominało zwykłą egzystencję pod śpiworem. Gdy zrobiło się nieco cieplej i widniej, zmieniło się część odzieży na świeżą. Czekało się na przyjazd rodziny, co miało nastąpić około 8-smej. Niestety mieli problemy z opuszczeniem Wrocławia. Ponadto wciąż padał deszcz, a niebo spowijały szare chmury. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, padła decyzja, by jednak ruszyć i dotrzeć przynajmniej do Bogatyni. Stało się to o 8:45. Do miasteczka dojechało się pół godziny później. Trochę pokropiło nas jeszcze. Najgorsze było kilka długich zjazdów, gdzie woda bryzgała na nogi, mocząc spodnie.
9:08. Wjazd do Bogatyni od W. Widok ku NEE
9:09. Wjazd do Bogatyni od W. Widok ku NEE
W miasteczku przerwa w Biedronce, gdzie zrobiło się niewielkie zakupy, m.in. lody. W drogę dalej o 9:45. Jedyne co się udało osiągnąć, to wyjechanie poza tereny zamieszkane i zatrzymanie się na ostatnim przystanku. Przed oczami wznosił się jakiś zakład, ktoś wiózł jedzenie w wielkim przenośnym garze na kółkach. Była 9:55. Rowery zostały rozłożone, zdjęte bagaże. Egzystencja przystankowa trwała prawie godzinę. O 10:48 zatrzymały się przed nami dwa auta, co uwieńczyło naszą podróż.
Epilog
Rodzina przyjechała w składzie: babcia i rodzice w fordzie oraz D. z E. w golfie, do którego też się wsiadło z nimi. Do Bogatyni dojechali od strony czeskiej. Nastąpiła chwila powitania. Pierwsze rozmowy na żywo. Włożenie bagażu potrwało chwilę, bowiem od zachodu nadciągnęły chmury z obfitymi opadami. Trwało to kilka minut, nim można było dokończyć dzieła. O 11 już się jechało i rozpoczęło szperanie wśród wiezionego jedzenia.Droga na północ była pełna remontów i zrywanego asfaltu. Co chwila staliśmy na światłach ruchu wahadłowego i to przez kilkanaście kilometrów. Na domiar siąpiło z nieba. Gdy wreszcie skręciliśmy na wschód, rozpoczęliśmy etap jazdy przez wsie dolnośląskie, gdzie drogi były wąskie, kręte, co chwila biegnące w górę i w dół. Musieliśmy zatrzymać się na stacji, by babcia mogła odbyć rytuał cukrzyka. Wkrótce deszcz znów zaczął kropić, szybko się nasilając. Tak silnie lało, że od razu wpadliśmy do aut. Gdy nieco osłabł, D. poszedł do budynku, ale idąc tam się pośliznął, skutkiem wody na nawierzchni.
Ruszyliśmy po śniadaniu i uspokojeniu się opadów. Z biegiem czasu, droga intensywnie nabierała cech podgórskich i górskich. W pewnym momencie natrafiliśmy na remont i musieliśmy zrobi niewielkie objazd połączony z ominięciem przeszkody w postaci drogowców. Później przejechaliśmy przez miasteczko, a niedługo potem dotarliśmy do zamku Czocha.
Wjechaliśmy na parking. Zobaczyło się tabliczkę z cennikiem. Stróż zaśpiewał do nas dzień dobry, a D. odrzekł „dobry, dobry” i zrobiliśmy kółeczko. Wyjeżdżając dawaliśmy znaki by reszta zawróciła. Zobaczył to stróż i myślał, że to jego wołamy i zaczął iść ku nam. Nie skorzystaliśmy z parkingu. Chwilę potem znów jechaliśmy i zatrzymaliśmy kilka kilometrów dalej na poboczu. Później dotarliśmy do krajówki. Zjechaliśmy z niej, gdy poszukiwaliśmy jakiejś tamy, ale droga nas zawróciła w innym miejscu i daliśmy sobie spokój.
Przejechaliśmy przez Jelenią Górę i skręciliśmy na Szklarską Porębę. W miasteczku korki, mnóstwo ludzi i nie było miejsca do zaparkowania. Zatrzymaliśmy się pod dworcem kolei, wysiedliśmy rozprostować nogi. Mama miała nadzieję pojechać kolejką, ale nic z tego nie wyszło. Spędziliśmy tam kilkanaście minut. Było to około 14.
Zawiedzeni nadmierną turystycznością, skierowaliśmy się ku Karpaczowi, gdzie dotarliśmy po 15. O 15:30 zatrzymaliśmy się na parkingu, do którego strasznie długo nam się jechało i cały czas pod górkę, z licznymi zakrętami. Koszt był spory, ale jak na takie turystyczne regiony, to i tak dobrze, że coś było. Babcia została w samochodzie, a my poszliśmy do Świątyni Wang. Łaziliśmy tam między 16 i 16:30. Weszliśmy do środka, gdzie puszczono nagranie dźwiękowe, omawiające historię budynku i symbolikę wystroju. Całość, wraz z późniejszymi zakupami na straganach, skończyła się o 17.20 minut później znaleźliśmy się pod starą skocznią narciarską, na którą weszliśmy po opłaceniu biletów (mama została na dole). Śnieżki widać nie było, bo chmury ją przesłoniły. Nie dało się też wjechać kolejką, bo raz, że późno, a drugie za drogo.
15:57. Karpacz. Świątynia Wang. Widok ku SEE
16:18. Karpacz. Widok spod Świątyni Wang ku NNE
Wyjazd zaczął się o 18:10, a po 15-20 minutach zatrzymaliśmy się na obiad. Podawano tam ryby ponoć z tzw. własnej hodowli. Kupiliśmy 1 wędzonego pstrąga, 3 grilowane, 2 zestawy dla D. E. oraz 1 indywidualny dla babci (po długim przez mamę namawianiu). Zajazd na wolnym powietrzu opuściliśmy o 20. Pozostały jeszcze dwa etapy podróży.
Pierwszy to wieczorna i nocna jazda do Wrocławia. Było niesamowicie wąsko i kręto, a prowadzący D., gdy głośniej śpiewał, to zaczynał szybciej jechać. Poprawiło się przed samym Wrocławiem. Wjechaliśmy na jakąś obwodnicę i było generalnie płasko. Około 22:40 dotarliśmy do mieszkającej tam ciotki. Posiedzieliśmy na górze przy herbacie i uzupełniając jej zapas w termosie do 23:30.
Około północy rozpoczął się etap drugi, podzielony na dwie części, rozdzielone snem. Wpierw mieliśmy problemy z wyjechaniem z Wrocławia, co rozwiązało się w kilka minut. Później jechaliśmy przez długi czas w stronę domu. Na polach powoli kładły się mgły, ale oddalaliśmy się od nich z czasem. Były plany, by znaleźć nocleg, ale po 1-2 nieudanych (drogich) próbach, zrezygnowaliśmy i zatrzymaliśmy się na jakimś parkingu jeszcze przed Łodzią, gdzie wszyscy zasnęli około 3-4. Resztę trasy praktycznie całą mi się przespało. Pamiętam tylko migawki z okolic Łowicza i przebudzenie w naszych rejonach.
Dojechaliśmy w słoneczny poranek między 8 i 11. Wypakowaliśmy bagaże i dokonaliśmy mycia. Przed tym, tata odwiózł dziadka, pilnującego domu pod nieobecność wszystkich. Po obejrzeniu pamiątek z Rzymu i monet, praktycznie wszyscy poszli spać, a ja do komputera, sprawdzając bieżące (i te nieco mniej) wydarzenia.
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
8.55 km (0.00 km teren), czas: 00:40 h, avg:12.83 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Rzymu i przez Alpy XXXVIII - Do Polski
Piątek, 12 sierpnia 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2011 Włochy, 2 Osoby, Gminy, Z Kasią
Dzień 38
Mělnická kotlina
Pobudka, jedzenie i pakowanie potrwało niemal do 8smej. Podjadło się nieco śliwek, tak jak przed snem. Niestety, namiot znowu był pokryty ślimakami - na szczęście po raz ostatni. Wyszło się na drogą, którą niebawem dotarło się do tej, którą było w planie jechać. Nie była może zachwycająca, ani jakością, ani szerokością, ale z wolna można nią było jechać do domu. Początkowo zjeżdżamy w pobliżu Neratovic. Po pół godziny przekroczona została Łaba, mostem ukończonym w 1912 roku. Trochę na nas padało. Niedługo potem przerwa na przystanku, pod daszkiem powoli jedząc chleb z serem. Ruszyło się dalej o 9, mijając pomnik Husa.9:36. Mělník. Śluza wodna Hořín z 1905 r. na kanale Mělník - Vraňany. Widok ku SSW
O 9:20 dojazd do Mělníka. Przerwa za kościołem, gdzie znajdowała się skarpa z roztaczającym się po horyzont ładnym widokiem. U podnóża płynęła Łaba, a z prawej części widać było odległe pasma gór České Středohoří. W oczy rzucała się przede wszystkim dużo bliższa góra Říp (456 m n.p.m.), będąca pozostałością wulkanu. Pobyt w mieście zajął nam 30 minut. Stara część położona była na wzgórzu, więc wpierw się trzeba było namęczyć, by potem zjeżdżać. Na skrzyżowaniu minęło się z dwójką starszych rowerowych podróżników, jadących w przeciwna stronę.
9:36. Łaba pod miastem Mělník. Mělnická kotlina. Widok ku SW
9:36. Mělník. Dolnooharská tabule. Z lewej góra Říp (456 m n.p.m.). Z prawej elektrownia Mělník nad Łabą. Widok ku NNW
Jechało się drogą wznosząca się kilkadziesiąt metrów nad rzeką. Była dość płaska z licznymi zakrętami. Dolina Łaby opuszczona w Liběchov, skracając ku północy. O 10:30 było się we wsi Želízy, w okolicy której znajdowały się różne skały o specyficznych nazwach, ale się ich nie oglądało. Kolejna godzina została spędzona jadąc powoli wznoszącą się drogą, poprowadzoną w dolinie rezerwatu Mokřady dolní Liběchovky. Z poziomu asfaltu, prawie nic tam interesującego nie było, poza licznymi drzewami, czasem polami i jeszcze rzadszą zabudową. Końcówka za wsią Deštná była najtrudniejsza, bo wymagała podejścia w górę.
10:09. Vehlovice. Elektrownia Mělník nad Łabą. Widok ku NWW
10:14. Liběchov. Kościół pw. św. Havla. Widok ku N
Ralská pahorkatina
Po opuszczeniu doliny przejechało się przez miasteczko Dubá. Dojechało się do niego zjeżdżając w dół i o mało nie wywalając się z drogi przez ciężarówkę, której kierowca chyba nawet nie zwrócił na nas uwagi, pędząc tuż za inną. Za miasteczkiem przerwa na stacji, gdzie chciało nam się uzupełnić wodę, ale tłumacząc się awarią, nie dali nam klucza. Jako że wody praktycznie nie było, dalsza jazda zdawała się ciężka, a z nieba lał się tylko upał. Szczęśliwie, jadąc drogą zamkniętą z powodu remontu, udało się natkną na przydrożne drzewa owocowe. Były tam dzikie gruszki, jabłka i śliwki w trzech odmianach. Minęło nam tam dużo czasu - jedząc je i ratując się tym samym przed wysuszeniem. Trwało to ponad pół godziny.12:51. Między Dubá i Jestřebí. Od lewej: Maršovický vrch (495 (dawniej 515, zjedzone przez kamieniołom) m n.p.m.), Šedina (473 m n.p.m.), Berkovský vrch (480 m n.p.m.) i inne góry wulkaniczne na obszarze Dokeská pahorkatina. Widok ku E
Od 13 do 13:20 nastąpiła przeprawa przez niewielką doliną, której dołem płynął skromny ciek - Švábský potok, który był bardziej grząski niż mokry. Całą ta przeprawa z powodu wspomnianego wcześniej remontu. Okazało się - rozwalili mostek, próbując go ulepszyć. Niby był znak ostrzegający, ale poprzednie, jakie się spotykało na trasie, niewiele miały wspólnego z rzeczywistość. Tym razem nas zaskoczyli.
13:11. Okolice Chllum. Zamiast mostem, którego zbrakło, pieszo (nieco na W od mostu) przez Švábský potok. Widok ku SSW
13:50. Przy stawie rybnym Novozámecký na obrzeżach Záhradky. Widok ku NNE
O 14:30 wjechało się do Českej Lípy. Przejechana została tak szybko, jak się dało, bo nie można było i tu uzupełnić wody. Kolejno mijane krajobrazy były nieco przez nas pomijane umysłowo z powodu pragnienia. Liczne był tam niewysokie wzgórza. Ostatecznie, po 15 udało nam się wodę uzupełnić u jakiegoś człowieka, który wspominał, że był w Polsce. Niedługo potem przerwa na posiłek i kontakt z domem.
14:16. Česká Lípa. Po lewej Špičák (459 m n.p.m.). Widok ku NNE
14:42. Między Česká Lípa i Chotovice. České Středohoří i Lužické Hory. Widok ku NNE
Lužické hory
O 16:30 rozpoczęła się dla nas przeprawa przez pasmo górskie Lužické hory. Większość drogi pokonana została pieszo. W połowie drogi zaczęło lekko padać. Droga miała liczne serpentyny, choć nie takie jak w poprzednich dniach. Po drugiej stronie udało się znaleźc prawie godzinę później, po długim zjeździe. Skręt w prawo, w kierunku Dolní Podluží. Czekając na Kasię, widać było przejazd dużej liczby motocykli, prawdopodobnie z jakiegoś zlotu lub na objeździe. Zjeżdżając z niewielkiego wzniesienia, ale rozpędzając się ponad 30-40 udało mi się dostrzec biegnące sarny. Krzyk w stronę Kasi, by się zatrzymała. Niedługo później zwierzęta przebiegły przez drogę.18:53. Między Großschönau i Bertsdorf-Hörnitz. Pěnkavčí vrch (792 m n.p.m.) i Vyhlídka (711 m n.p.m.). Granica dwóch państw i działów wodnych dwóch mórz. Widok ku SWW
Wjazd do Varnsdorf, gdzie nastała przerwa w markecie Penny, dokonując ostatnich zakupów. Przejazd przez miasteczko sprawił na nas wrażenia wycieczki "po zadupiach na krańcu świata" i czym prędzej się je opuściło. Część niemiecka sprawiała nieco lepsze wrażenie - bardziej zadbane. Za miasteczkiem czekał nas łagodny podjazd i obserwowanie ulewy na północ od nas, która podążała w tym samym kierunku.
19:07. Między Großschönau i Bertsdorf-Hörnitz. Żytawa, Kotlina Turoszowska i Pogórze Izerskie. Widok ku E
Przed Żytawą postój na wzniesieniu, skąd roztaczał się rozległy widok. Po kilku zdjęciach zjechało się do miasta. Po poszukiwaniach odpowiedniej trasy, w końcu udało się przekroczyć granicę. Ponownie w Polsce, podczas przekraczania granicy państw, powitano nas tęczą na niebie. Jechało się jeszcze może z godzinę do zmierzchu, by zatrzymać się na przystanku autobusowym, gdzie przeczekało się do rana. W nocy zaczęło padać.
19:39. Granica państw na Nysie Łużyckiej między Żytawą i Porajowem. Widok ku NNE
19:46. W pobliżu granicy państw na Nysie Łużyckiej między Żytawą i Porajowem (w tle). Widok ku NE
20:08. Między Sieniawką i Białopolem. Kopalnia Węgla Brunatnego Turów. Widok ku NNE
Zaliczone gminy
- BogatyniaRower:Zielony
Dane wycieczki:
122.00 km (0.00 km teren), czas: 08:00 h, avg:15.25 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)