Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12644 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Z rodziną

Dystans całkowity:12093.90 km (w terenie 1145.80 km; 9.47%)
Czas w ruchu:780:02
Średnia prędkość:15.47 km/h
Maksymalna prędkość:65.75 km/h
Suma kalorii:14946 kcal
Liczba aktywności:167
Średnio na aktywność:72.42 km i 4h 48m
Więcej statystyk

Do Dęblina i Pionek II - Ku NW

Wtorek, 4 października 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria Pół nocne, Wyprawy po Polsce, >200, Samotnie, Gminy, 2011 Mazowsze SE, Z rodziną

2011.10.03 - 04 Do Dęblina i Pionek - cała trasa



Zbyt ciepło to nie było, ale jakoś tam się przespało tę noc. Kwadrans przed 8 już na rowerze, a dzień zapowiadał się słoneczny i ciepły. Chcąc skrócić trasę na Sobolew, z głównej drogi skręt do Leokadii. Lepiej by było, gdyby w Nowym Helenowie od razu zagłębić się w las. Zamiast tego był niecały kilometr spaceru na skraju lasu i pola, nie wiedząc, czy to w ogóle ma sens. Na szczęście pojawiła się dróżka wzdłuż torów kolejowych. Po pół kilometra przejazd na ich wschodnią stronę. Po wielu szutrach wyjazd w Sobolewie na Kownackiej. Jechało się blisko torów, aż do Żelechowskiej. Tam powrót na zachodnią stronę. Kolejna zmiana stron w Grabniaku.


Droga do centrum Łaskarzewa. Widok ku N


Wzdłuż linii kolejowej do Sobolewa. Widok ku SE

Przez Damianów przejazd na wskroś. Droga wygięła się łukiem na południe i doprowadziła mnie na skraj lasu. Na rozwidleniu skręt w lewo (a trzeba było prawo) i zjazd w dolinę wijącej się Korytki, niewielkiego cieku, który niedaleko wpadał do Okrzejki. Jej koryto o stromych brzegach było wąskie, ale głębokie na 1-1,5m. Przejazd przez nią po betonowych płytach skąpanych w wodzie. Po drugiej stronie zafundowane zostało sobie ponad pół kilometra spaceru, nim udało dotrzeć się do kolejnej możliwości przeprawy, tym razem po mostku. Po drugiej stronie, już trochę mnie to umęczyło. Kurs drogą na południe. Ta się kończyła w gospodarstwie, ale pozostawiała możliwości kontynuacji polną dróżką, z czego udało mi się skorzystać. Nim dojechało się do asfaltu, gonił mnie jeszcze jakiś niewielki pies.


Damianów SE. Dolina Korytki. Widok ku SEE


Dolina Korytki. Widok ku SSW


Kolonia Życzyn. Widok ku W

Nawierzchnia była nowa, gładka i miło było wreszcie poczuć coś bardziej solidnego pod kołami. Wspomnianą wcześniej Okrzejkę przecinało się w Życzynie, gdzie ulegała spiętrzeniu, ale północna jej część była przez to solidnie zeutrofizowana. Po drugiej stronie o mało nie poniosło mnie ku Paprotni, ale w porę udało się nawrócić. Mijało się budynek remizy w Woli Życkiej, udając dalej na SE. Do Stężycy jechało się już przyjemnie. W Dęblinie przejazd mostem na zachodni brzeg Wisły. W ten sposób zaczął się powrót.


Zjazd do Życzyna. Widok ku SSE


Spiętrzenie Okrzejki między Dębówką i Wolą Życką. Widok ku SE


DK 48. Wisła pod Dęblinem. Widok ku NWW


DK 48. Wisła pod Dęblinem. Widok ku SW


DK 48. Wisła pod Dęblinem. Widok ku NW

Głównymi trasami przejazd przez Garbatkę-Letnisko do Pionek. Stamtąd do Jedlni przez Sokoły, a za Kieszkiem wjazd do lasu. Początkowo jechało się szutrówką wzdłuż jego granicy na północ, gdyż droga bezpośrednio za wsią wyprowadziłaby mnie w Kozłach, a ta którą się pojechało, doprowadziła do Jastrzębia. Stamtąd trasa trochę się wiła i wymagał częstego zaglądania w mapę. W Bierwcach uzupełnienie zasobów. Za wsią skręt na północ i długa droga przez las. O ile nawierzchnia była leśną utwardzoną, o tyle drogi sąsiadujące z nią były bardzo piaszczyste, zniechęcając mnie do zapuszczania się w nie.


Miejsce upamiętniające odpoczynek Piłsudskiego 13.08.1920 r. Widok ku NWW


Droga z Bąkowca do Garbatki-Letnisko. Widok ku NW


Garbatka-Letnisko. Kochanowskiego 149. Widok ku NNW


DW 787. Po lewej kościół pw. św. Barbary. Widok ku SW


Okolice Jedlni


Droga z Kieszka do Jastrzębi


Droga z Nowych Zawad do Ksawerowa Nowego

W Grabowym Lesie zmiana kursu i zamiast w Podlesiu Dużym, wyniosło mnie w Ksawerowie Nowym. W Stromcu przejazd Radomską do Głównej. Za Białobrzegami skręt na Falęcicie-Wolę. Długa, przedwieczorna jazda z ładnym krajobrazem. Przez Piekarty dojazd do Goszczyna, a stamtąd przez Bądków do Belska Dużego, gdzie wyjechało się o zmierzchu. Stamtąd, zamiast jechać prostą, ale dłuższą trasą, zachciało mi się kombinować. Od pobliskiego lasu skręt na Wilczogórę, choć trzeba było utrzymać kurs pod ścianą z drzew. Przez sady Dębia dojazd do wsi Uleniec, lecz była to droga pełna niepewności, czy nie wjadę w gospodarstwo i będę musiał zawracać. Szczęśliwie, gdy dotarło się do ulicówki, nie było już problemów z dalszą jazdą.


Ksawerów Nowy 27. Widok ku N


Stromiec. DK 48. Widok ku NWW


Białobrzegi. Kościół pw. Świętej Trójcy. Widok ku NNE


Most DW 731 przez Pilicę. Widok ku NNE


Sady między Falęcicami i Goszczynem


Goszczyn. Kościół pw. św. Michała Archanioła. Widok ku NNE

Przez Czekaj, Teodorówkę dojazd do Wilczorudej, ale zaczął się zjazd na południe. W porę udało się zorientować i zawrócić na północ. W Koniach wyjazd na DK 50, lecz nim nią się ruszyło, nadeszła pora skontaktować się z rodziną, by po mnie podjechać. Krajówka przejechana została z trudem, w czym przeszkadzało zmęczenie i duży ruch aut. Przez Lasek, Skuty, Nową Bukówkę i Adamowiznę dojazd do Grodziska Mazowieckiego. Wyjazd na Wólkę Grodziską. Tam skręt za kanałkiem, przedostając się do Chlebni. Główną do Chrzanowa Dużego. Chodnikiem do Natolina, kończąc ~250 m za rozjazdem na Adamów. Wejście do auta, na tym kończąc tę niewielką wyprawę.

Zaliczone gminy

- Sobolew
- Trojanów
- Pionki (W+M)
- Jedlińsk
- Stromiec
- Pniewy
Rower:Zielony Dane wycieczki: 229.80 km (27.00 km teren), czas: 13:00 h, avg:17.68 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pole

Sobota, 24 września 2011 | dodano: 03.12.2016Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z rodziną

Jazda asfaltem, skręt w pole i mniej więcej na wysokości ostatnich drzewek zeszło się, by przejść na drugie. Rower został między dwoma ostatnimi drzewkami, a wkrótce doszła reszta. Musieli przejechać przez całą długość pól, by nawrócić od północy. Robota się zaczęła. Strasznie dużo kamieni od między. Dużo zzieleniałych. Dwa razy maszyna się zablokowała, ale w mig była też poprawiona. Całość zajęło około 1,5 h, wypełniając cały wóz i wózek towarem.

Powrót prawie wprost na orzech, przed nim skręcając i czekając, aż zostanie odczepiony wózek. Potem powrót, zaczepienie wozu i tym razem jazda nieco bardziej zachodnią częścią, mniej więcej w ćwierci pola. Dojazd prawie na wprost wierzei i zjazd na dół.
Rower:Delta Dane wycieczki: 0.70 km (0.70 km teren), czas: 00:10 h, avg:4.20 km/h, prędkość maks: 48.98 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Brwinowa

Piątek, 23 września 2011 | dodano: 03.12.2016Kategoria Samotnie, Wyprawki w regionie, Z Kasią, Z rodziną

Tata odwiózł nas do Modlina koło 9 rano. Kasi właśnie uciekł autobus, a mnie owiewało zimne, zachodnie powietrze, gdy ruszyło się przez mosty. Za niebieskim skręt w prawo na Kazuń, a zaraz potem w niewielką uliczkę Złotą i Kwitnącą do końca. Tak wyjechało się w pobliże ekspresówki. Przejazd wzdłuż niej, kierując się do niewielkiego wiaduktu, którym przedostało się na stronę południową. Z wysokości dostrzeżone zostało niewielkie jeziorko. Dojazd na wprost do niego. Krótka przerwa i marsz ku NW. Na początku była w miarę wydeptana ścieżka. Potem tylko przerzedzona trawa wskazywała, że ktoś tam chodził, lecz rzadko. Im dłużej, tym gorzej się szło. Jeziorko się skończyło przechodząc w kanałek, nad którym można było przejść wyasfaltowanym mostkiem, ze starym, czerwonoceglastym murkiem.


Kazuń Nowy. Jezioro Dolne. Widok ku S


Kazuń Nowy. Mostek do Kazunia Polskiego. Widok ku SWW

Skręt w lewo do Kazunia-Bielany. Na niewielkim odcinku poprawianie licznika, bo przez krzaki mi się rozregulował. Gdy było w porządku, kontynuowało się jazdę przez ulice Trakt, Osiedlową i Akacjową. Dojazd do DW 579. Przemierzona została jej część, po czym nastąpił skręt w lewo, po nieco dłuższym oczekiwaniu, aż przejadą auta. Dalej jechało się asfaltem przez las. Jak się okazało, w pobliżu bazy wojskowej. Za lasem pola i skręt w prawo na gruntową ulicę Krętą z kamyczkami przez Jasionkę. Skończyła się ona na wiejskiej, asfaltowej drodze, którą jechało się już nie raz. Przerwa na przystanku, napicie i dopompowanie koła. Z głównej skręt na południe w Polnych Kwiatów. Tam udało się natknąć na remont drogi, przez co nieco było trzeba manewrować. Trochę dalej, na skrzyżowaniu w Brzozówce, pojechało się na wprost, zjeżdżając z głównej w szutrówkę.


Między Brzozówką i Wierszami

Jechało się wiejską alejką pośród drzew, gdzie cienie igrały ze smugami światła. Po lewej i po prawej, miejscami widać było stojącą wodę z charakterystycznymi kępiastymi roślinkami. Dojazd do wsi, odwiedzonej w 2007, a zwanej Wiersze. Początkowo jechało się tak jak i ongiś, jednak przed Krogulcami, gdy droga skręcała na zachód, tym razem poniosło mnie do lasu na południu. Rozpoczęło się przemieszczanie po żółtym szlaku, zwanym Wierszowską Drogą. Drogą ta była piaszczysta. Przejazd koło Starego Debelskiego Dębu, gdzie ukazała mi się otwarta przestrzeń Pasów i Kawałów pokrytych wysoką roślinnością podmokłych łąk. Przejazd drewnianym mostkiem przerzuconym nad Kanałem Zaborowskim. Droga do niego była błotnista i rozmemłana, ale na szczęście w tym czasie na tyle zwarta, że nie czuć było tego tak mocno. Niedługo potem dojazd do drogi leśnej w Debłach, w pobliżu leśniczówki. Przeczytany został opis na przydrożnym kamieniu z krzyżem, po czym skręt na południowy wschód.


Wiersze. Kościół pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SWW


Wierszowska Droga. Kanał Zaborowski. Widok ku NWW


Wierszowska Droga. W tle drzewa porastające Obszar Ochrony Ścisłej "Debły". Widok ku NEE


Droga z Łubca do Zaborówka. /imskrypcja: "W 61 rocznicę męczeńskiej śmierci zamordowanych przez gestapo 13 - 11 - 1944 Edwarda Kucharskiego - ojca Edwarda Kucharskiego - syna bohaterskich żołnierzy AK mieszkańców wsi Wiersze rodzina"


Droga z Łubca do Zaborówka.

Dojazd do zielonego-niebieskiego Kampinoskiego Szlaku Rowerowego, którym wyjechało się z lasu w Zaborówku. Skręt w lewo, z głównej skręt w prawo. Przejazd wzdłuż murów pałacu. Dalsza trasa przebiegała przez rolnicze tereny rozproszonej wsi Wąsy-Kolonia. Przy Muzeum Powozów w ilaszkowie skręt na południe do Święcic. Krótka jazda po DK 92 i skręt do Józefowa. Przerwa przy torach kolejowych. Właśnie opuścili szlaban. Zjadło się baton, popiło tymbarkiem, obejrzało mapę. W międzyczasie przejechały dwa pociągi. Po przerwie dalej prosto.

Skręt w prawo koło zakładów POLMOS, gdyż nie dało się inaczej. Wyjazd na placyk, na którym prawdopodobnie wykręcały busy. Zrobiło się tam półpętelkę, objechało dom na południe od placu, zrobiło drugą półpętelkę w drugą stronę, wreszcie wyjeżdżając na główną. Przejazd nad Utratą. Po lewej rósł las w Rezerwacie Wolica, większy nieco niż Chociszewski. Chwilę potem zjazd do ruinki po prawej, ot gwoli formalności. W gruncie rzeczy było mi ich dosyć i nie nęciły mnie jak dawniej. Praktycznie wcale. Ruina mała i nieistotna, więc wiele czasu na nią nie minęło. Wnet powrót na asfalt. W Rokitnie-Majątek skręt w lewo koło sporego kościoła. Tak wjechało się na DW 720, która prowadziła do Brwinowa.


Rokitno-Majątek. DW 720. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NE

Za kościołem skręt w prawo, objeżdżając skwerek od południa. Przejazd pod linią kolejową i przerwa na poboczu ronda. Zastanawiało mnie gdzie jechać. Po przeczytaniu lokalnej mapy poniosło mnie przez pasy pod budynek poczty. Wjazd w uliczkę za tym budynkiem, a potem skręt w prawo za drugim z budynków. Skręt w prawo przed kolejnym i zaraz potem wyjazd na Kościuszki. Potem jechało się kolejno Kraszewskiego, Konopnickiej, Poprzeczną, Cichą, Otrębuską, Stalową do DW 720. Zjazd w Na Skraju i dojazd do sklepu, gdzie miało się odebrać część do auta.


Budowa wiadukty nowego przebiegu DW 720 ponad powstającą A2. Widok ku S


DW 720. Budowa A2. Widok ku E


Budowa wiadukty nowego przebiegu DW 720 ponad powstającą A2. Widok ku NNW

Po załatwieniu formalności przejazd na Kępińską, która pokonana została prawie w całości. Przejazd na Charci Skok, Żwirową, Sportową do Grodziskiej, po czym fragmentem DW 719 do Milanówka. Skręt w Podwiejską i kontynuacja jazdy wzdłuż torów. Tuż za wiaduktem w Piotra Skargi, Brzozową i Dębową. Przejazd na północną stronę miasta. Z Głównej skręt w Mickiewicza koło kościoła. Na wschód jechało się prosto, niemal jak strzała, gdyż kontynuowało się przez całą Chopina (w drugiej połowie szutrową) i przez cały Chrzanów Duży do Chlebni oraz Dąbrówki. W tej ostatniej, moją uwagę przykuły ruiny domu, ale nie chciało mi się wstępować. W zamian poniosło mnie dalej dróżką, która wyprowadziła mnie w pobliże, jakby bardo długiej stodoły. Tam jedna odnoga dróżki się skończyła, wiec sprawdzona została kolejna, ale zawróciło się z niej dostrzegłszy, że prowadzi do domów. Nastała krótka przerwa na posiłek.


Dąbrówka. Ruina domu, za którą znajdują się pozostałości dawnego PGR. Widok ku NNE

Powrót na asfalt i kontynuacja dalszej podróży na NW. Przejazd drogą, która miała wkrótce zniknąć na rzecz autostrady i zastępującego ją wiaduktu. W Izdebnie Kościelnym skręt w dłuższą, szutrową część Szafirowej, a potem Diamentowej, omijając centrum wsi i wracając na asfalt. Przez Cegłów i Żaby przejazd do Bieniewa-Parcele. Dalej w szutrówkę na wprost, ale kończyła się przy gospodarstwie, więc nawrót i skręt we właściwą, kolejną na zachód. Przez Nowy Łuszczewek dojazd do Gawartowej Woli. Wiodło mnie główną trasą.


Resztka drogi z Dąbrówki do Zabłotni. Budowa A2. Widok ku NEE


Resztka drogi z Dąbrówki do Zabłotni. Budowa A2. Widok ku SWW


Zawady. Kościół pw. św. Doroty Dziewicy i Męczennicy. Widok ku NNE


Pasikonie. Kaplica Rocha. Widok ku NE


Pasikonie. Kaplica Rocha

W Łazach na wprost. Po zjeździe w Grabniku skręt w szutrówkę po lewej. Fajny odcinek. Początkowo droga prowadziła przez las, później przez niewielkie rozproszone wsie. W Wólce Smolanej skręt na północ. Przez Sianno do DW 705. Zjazd na Hilarów i kontynuacja przez Górki do Przęsławic. Kamion wałem do mostu. Wyszogród - Mostowa, przy targu, cała Mickiewicza (koło Biedronki), Czerwińska. Wyjazd na krajówkę i zjazd z niej w polną drogę po prawej. Przez skrzyżowanie przejazd na wprost, kończąc drogę przy gospodarstwie. Szybki nawrót, bo psy i skręt na wschód. Ponownie fragment DK i skręt do Bolina, skąd w szutrówkę po prawej. Przejazd przez całe Majdany do DK 62, z której zjazd pierwszym skrętem na Zdziarkę. Z wysoczyzny zjazd przy kapliczce na Wilkówcu. Powrót po zmroku.


Powolny koniec dnia
Rower:Zielony Dane wycieczki: 153.08 km (28.00 km teren), czas: 08:07 h, avg:18.86 km/h, prędkość maks: 44.53 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pod Lublin IV - Ziemia Lubelska i późniejszy powrót autem

Piątek, 16 września 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Z Kasią, 2011 Lubelskie W, Gminy, Z rodziną

2011.09.13 - 16 Pod Lublin - cała trasa


Rower co prawda był uratowany, ale postanowiło się zakończyć podróż. W okolicy mieszkał nasz przyjaciel ze studiów, do którego się odezwało i można było tego dnia się u niego się zjawić. Sam miał również tego dnia dopiero przyjechać do domu przed wieczorem. Czekał nas cały dzień na dojazd i odwiedzenie kilku nowych gmin.

Obóz opuściło się o 8. Wyjechało się z Kolonii Klementowice, cześć drogi pokonują polną do asfaltu. Przedostało się do Buchałowic. Zmiana kierunku na południowy. Wjechało się na twardą szutrówkę. Przez Las Chłopski wjechało się do lasu Kopanina. Oba małe, ale jechało się po nich wspaniale. Wyjechało się w Starej Wsi. Tuż za torami skręt w lewo przez Pułanki. W Drzewcach-Kolonii kurs na południe, tak jakby do ulicy Kamieniak. Skręt w Kombatantów, stromy zjazd Słoneczną, Kolejową do Lipowej i dość szybko przejechało się przez Park Zdrojowy z krótką tam przerwą. Nałęczów opuszczało się Graniczną, Lipową raz jeszcze, a na koniec 1-ego Maja.


(Kolonia) Klementowice NE. Widok ku NW


Buchałowice. Droga do Lasu Chłopskiego (za plecami). Widok ku N


Przejazd przez las Kopanina. Widok ku SSE


Park Zdrojowy w Nałęczowie. Widok ku NE


Nałęczów. Aleja Lipowa 19. Widok ku NNE

W Wojciechowie niewielkie zakupy. Wieś tę przejechało się wzdłuż rzeczki Bystrej. W Ignacowie skręt w prawo, dróżką wśród zabudowań. Za Chmielnikiem droga szutrowa, a chmury niepokojące i silny wiatr na twarz. Na szczęście obyło się bez niepokojów. Z Poniatowej skręt w szutrówkę na Wronów. Przed 14 przejeżdżało się przez Chodel, gdzie okrążyło się kościół. Na rondzie skręt w lewo i długa droga przez Ratoszyn Pierwszy, Drugi i pare innych wsi. Przez Kępę skróciło się trasę do Kłodnicy, a trasa ta odcisnęła mi się w głowie.


Skrzyżowanie wzdłuż granicy powiatów między Poniatową i Wronowem. Widok ku SSE


Chodel. Kościół pw. Trójcy Świętej i Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku E


Zastawki (Kożuchówka) przy skręcie do Kawęczyna. Pomnik upamiętniający zmarłych i akcję podczas IIWŚ. Widok ku SSE


Zastawki (Kożuchówka) przy skręcie do Kawęczyna. Pomnik upamiętniający zmarłych i akcję podczas IIWŚ. Widok ku S


Zastawki (Kożuchówka) przy skręcie do Kawęczyna. Pomnik upamiętniający zmarłych i akcję podczas IIWŚ. Widok ku S


Kłodnica Dolna. Międzywojenny kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Widok ku E

Było jeszcze sporo czasu, więc ruszyło się na SE. Przejechało się przez Wilkołaz Pierwszy do Zakrzówka. Przecięło się Majdan-Grabinę, za która jechało się szutrówką. Zjazd do wsi Studzianki i podjazd do Woli Studzieńskiej. Przy Zakrętach skręt na północ, bo już zbliżał się wieczór i pora była wracać. Ruszyło się najprostszą trasą na Bychawę. W Gałęzowie już było ciemno. Przez Leśniczówkę przejechało się do Kiełczewic Maryjnych, ale była to trasa w dużej mierze przez szutry, po ciemku z nawigowaniem przez komunikację telefoniczną, bo nie chcieło się ryzykować wjazdu w ślepą trasą, jak dnia poprzedniego. Do Kiełczewic zjazd był stromy. Na dole przejechało się do Dębiny o 20. Przeszło się po grobli, a potem zaczął się podjazd. W międzyczasie autem przybył K. z ojcem, którzy asekurowali nas najkrótszą trasą na miejsce, gdzie zjawiliśmy się o po 21.


Zakrzówek. DW 842. Spiętrzenie Bystrzycy. Widok ku S


Majdan-Grabina. Po prawej Świerczyński Las. Na horyzoncie po lewej Las Rudnicki w pobliżu Józwowa. Widok ku NE


Majdan-Grabina. Droga do Tartaku. Widok ku SE


Majdan-Grabina. Droga do Tartaku. Po prawej Studziański Las. W centrum kępa drzew przy skrzyżowaniu do Świerczyny (w lewo) i Studzianek (w prawo). Widok ku SEE

Nazajutrz urządziliśmy niewielką przygodę RPG, a w nocy, wraz ze znajomymi K. ostatnie użytkowanie jego teleskopu, obserwując Jowisz wraz z 3 księżycami, Neptun (chyba) i oczywiście księżyc. Czekaliśmy też do rana na jeszcze jedna atrakcję na niebie, ale było to nad ranem no i niestety już się nie dało tego zobaczyć. W niedzielę o 12 przyjechała po nas rodzina. Wracaliśmy przez Lublin (ze zwiedzaniem starówki do 15), Kazimierz nad Wisłą (do 19:30; m.in schody na Wieży zamkowej, Góra 3 krzyży, Muzeum Tortur i prom po Wiśle) i Czersk (o 21:30). W domu byliśmy jeszcze tej samej doby.


Królik u kolegi


Jowisz


Księżyc

2011.09.18 Powrót autem przez Kazimierz Dolny



Plac Litewski. Widok ku NNE


Lubelskie Podziemia pod Trybunałem Koronnym


Rynek w Kazimierzu Dolnym


Kamienica Biała w Kazimierzu Dolnym


Nagrobek Ludwika Malhomme z XIX w. w Kazimierzu Dolnym


Baszta w Kazimierzu Dolnym. Widok ku SWW


Baszta w Kazimierzu Dolnym. Widok ku NEE na Puławy


Wzgórze Trzech Krzyży. Widok ku W


Wzgórze Trzech Krzyży. Widok ku E


Wzgórze Trzech Krzyży. Widok na rynek w KD ku W


Wisła w okolicy Kazimierza Dolnego


Wisła w okolicy Kazimierza Dolnego


Wisła w okolicy Kazimierza Dolnego


Wisła w okolicy Kazimierza Dolnego


Wisła w okolicy Kazimierza Dolnego


Wisła w okolicy Kazimierza Dolnego


Rynek w Kazimierzu Dolnym


Ul. Małachowskiego w Kazimierzu Dolnym. Widok ku NEE


Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Czersku

Zaliczone gminy

- Wąwolnica
- Nałęczów
- Wojciechów
- Bełżyce
- Poniatowa
- Chodel
- Borzechów
- Wilkołaz
- Zakrzówek
- Batorz
- Zakrzew
- Bychawa
- Strzyżewice
- Niedrzwica Duża
Rower:Zielony Dane wycieczki: 134.42 km (15.00 km teren), czas: 10:10 h, avg:13.22 km/h, prędkość maks: 48.98 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pod Lublin I - Ziemia Warszawska E

Wtorek, 13 września 2011 | dodano: 03.12.2016Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2011 Lubelskie W, Warszawa, Z rodziną

Wyruszyło się autem z bratem do Warszawy około 6-7 z rana, uprzednio pakując rower i sakwy. Około 8 dotarło się na Wolską, gdzie pobierali mu krew. Potem przejechaliśmy na Grzybowską i stamtąd mój spacer na wydział, lawirując różnymi drogami, z teczką z dokumentami pod pachą. Po drodze widziało się, jak jakaś dziewczyna, najwidoczniej bojąca się latających gołębich bombowców, przeganiała je idąc i tupiąc. Gdy swym szybkim krokiem przepłoszyło się jednego na mojej trasie ruchu, ta wystraszyła się go i odskoczyła w bok przede mnie, lekko się zderzając. Moje tempo marszu się nie zmniejszyło w istotny sposób, ale ona widocznie bardzo była zestresowana niespodziewanym zdarzeniem.

Na wydziale było się niecałe 20 minut przed egzaminem. Ludzie ubrani różnie. Jedni w garniakach, nieco odświętnie, inni w codziennych ubraniach. Sporo osób było z zewnątrz. Podzielili nas - od początku alfabetu w sali 102 i od litery P do końca w 111. Początek nieco się przeciągał, ale w końcu nam rozdali dwie kartki z 50 pytaniami ABCD. Pozaznaczało się, co trzeba i zaraz potem z Kasią poszło się złożyć dokumenty. Przyjmowali je na drugim piętrze drugiego skrzydła. Odbyło się to szybko, za to potem biegało się po wydziale, bo okazało się, że dowód osobisty został razem z dokumentami. Po wyjściu z wydziału kurs do auta, gdzie dotarło się na 10 minut po tym, jak z Arkadii wrócił brat.

Pojechaliśmy przez most Gdański i Modlińską do serwisu na Strumykowej, gdzie Kasia odebrała rower, a mój złożyło się z samochodu. Ruszyło się ulicą Ordonówny, pilotując brata do Modlińskiej, ale przejechał przez nią, o czym dowiedziało się się już za torami i tam wyjaśniło się mu, którędy ma jechać z powrotem do domu. Potem jechało się już w dwie osoby przez Polnych Kwiatów, Wałuszewską do Płochocińskiej. Za kanałem skręt w Warzelniczą, a za mostkiem zjazd na gruntową drogę, która biegła po północnej stornie domów przy tejże ulicy. Berensona do Oknickiej na Kościuszki, tym samym opuszczając Warszawę. Z Fabrycznej zjechało się w Pustelnicką. Dalej Mazurska, Ceglana, Warmińska.

Przerwa z rowerami w pobliżu cmentarza, a Kasia poszła do domu po rzeczy na wyprawę. Wróciła po ponad godzinie, ale za to z frytkami. Niestety karbowane, te mało prawdziwe w smaku. Pojechało się Chodkiewicza, Długą. Od północy Spacerową objechało się jeziorko w gliniance między Zielonką i Kobyłką. Trasa w koszmarnym stanie – ta sama, którą jechało zimą. Tym razem jednak dojrzało jej koniec i nie skręciło się jak uprzednio na NW. Jasieńskiego przejechało się przez niewielki las i wyjechało się na Napoleona w Kobyłce. Przed torami przerwa się na zakupy w Biedronce, a w tym czasie przejeżdżał pociąg. Już zaopatrzeni w żywność ruszyło się ulicą Nadarzyn.

Przejazd przez ul: Konopnickiej, Narutowicza, Bohaterów Ossowa, Królewską, Krasickiego, Żytnią ku północy po czym nastąpiło zagłębienie się w lesie. Wyjazd na Legionów koło nieczynnej oczyszczalni ścieków. Trzymając się granicy lasu skręciło się w Wołomińską, potem Sikorskiego i Graniczną. Koło cmentarza opuściło się Wołomin i w Majdanie wjechało się na drogę do Poświętnego. Miejscowość ta zaczynała się jeszcze w lesie. tuż za nim widać było pojedyncze domy, to przy drodze, to z dala od niej. Po jakimś czasie dotarło się do niewielkiego centrum z kościołem i skromnym placem, który od biedy można by nazwać rynkiem, skwerem czy jak kto woli. Praktycznie zaraz za kościołem skończyła się zwarta zabudowa i znów jechało się przez otwarte i mało zabudowane tereny. Ogólnie okolica była płaska, równinna. Taki oto obraz ukazała nam gmina Poświętne.

Nieco dalej dotarło się do Stanisławowa. Miejscowość była już znaczniejsza, a i na większym szlaku komunikacyjnym położona. Odrobinę się tam pokręciło się szukając właściwej trasy, zanim nam się to udało. Przejechało się na polną, a Lubelską wróciło się na główne szlaki. Tuż za DK 50 skręt w dróżkę naprzeciwko Senatorskiej. Tereny jakie się teraz nam ukazały były jak i poprzednio rolnicze oraz stosunkowo równinne, jednak widoczne było narastające pofalowanie terenu i wzrastający udział lasów w zagospodarowaniu terenu. Ponadto lasy te w większości miały rozmiary niewielkich kępek oraz zagajników, a z rzadka o większej powierzchni. Wiele pól sprawiało wrażenie nieużytków porośniętych suchymi trawami lub roślinami nieco suchszych obszarów. Obszar sprawiał wrażenie takiego, gdzie łatwo znaleźć miejsce na namiot, tak więc zrobiło się. Po pół godziny jazdy od Stanisławowa, już po zachodzie słońca, lecz wciąż w porze wieczornej, znalazło się niewielki zagajnik przy drodze szerokiej, ale gruntowej, z widocznymi śladami niedawnego wyrównywania. Miejsce było w miarę płaskie, położone wśród drzew z otwartą przestrzenią ku wschodowi i leżące nieco niżej niż pobliskie pole.

Zaliczone gminy

- Poświętne
Rower:Zielony Dane wycieczki: 63.50 km (7.00 km teren), czas: 04:13 h, avg:15.06 km/h, prędkość maks: 26.33 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wydział

Piątek, 9 września 2011 | dodano: 03.12.2016Kategoria Samotnie, Pół nocne, Wyprawki w regionie, Z Kasią, Z rodziną

Wyjazd z pewnym ociąganiem. Po ~150m trzeba było zawrócić. Zapominana została pompka, a lepiej było nie ryzykować jazdy bez niej. Było słonecznie, choć nieco chłodno. Wiatr przeważnie w plecy. Przejazd DK 62 do Trębek. W Goławinie od razu przemknięcie na zielonym. Raz tylko zjechało się z drogi, gdy mijał mnie TIR. Z Trębek przez Henrysin i las do Zakroczymia. Przejazd wiaduktem koło stacji, a przez centrum Modlina główną ulicą.

Oba mosty przemknęły nie wiadomo kiedy. Skręt na wiadukt DW 579 i zjazd z niej, by dalej jechać drogą wzdłuż S7 do Czosnowa. Na początku miejscowości przejazd pod ekspresówką i wyjazd na niemal ukończone chodniki i ścieżki. Za światłami powrót na zachodnią stronę DK 7, by kontynuować jazdę wzdłuż niej, aż do Łomianek. Tam skręt w stronę Mościsk w ulicę Wiślaną. Z niej w Długą, by po chwili znaleźć się na Grzybowej. Była to mała uliczka, która w pewnym momencie zamieniła się w chodnik z kostki.

Przez Mościska chodnikiem. Za nimi na asfalt, ale niego z powrotem przed skrzyżowaniem z DW 898. Minęło się Górkę Śmieciową nawet jej nie zauważając. Z głównej skręt w Kaliskiego. Jechało się chodnikiem do Lazurowej, a tam niespodzianka – w ramach wybudowanej stosunkowo niedawno Alei Obrońców Grodna, można było podziwiać przejazd pod wiaduktem dla aut i rowerów oraz początki planowanej ścieżki rowerowej. Dalej już asfaltem na południe i skręt w Szwankowskiego. Udało się otrzymać ostatni wpis do obiegówki i ruszyć na wydział.


Lazurowa i S8. Widok ku S

Przejazd przez Park Górczewska koło amfiteatru oraz kościoła. Powstańców Śląskich, Człuchowska, Rzędzińska. Strąkową nad torami. Skręt w Stromą. Mijało się GUGIK. Jadąc Olbrachta i Batalionu "Parasol" dojechało się do Elekcyjnej, a z niej wnet do Parku Szymańskiego. Zrobiło się 3/4 koła po tamtejszej ścieżce, przeciwnie do rwz. Przy ogrodzeniu Parku Wodnego skręt w prawo. Przejazd w pobliżu żurawia z bungie, tam gdzie ongiś skakała koleżanka ze studiów. Ścieżkami dojazd do Wolskiej i jej stroną południową ku wschodowi. Za Towarową w Ogrodową (wjeżdżając nań przez Wronią). Z Jana Pawła skręt w Elektoralną i jadąc nieco pod prąd, zjechało się w uliczkę za 19 i 17, gdzie trwały jakieś niewielkie prace budowlane i trzeba było wjechać na chodnik. Wyjechało się tak szybko, jak tylko uliczka się skończyła i powróciło na właściwą ulicę. Potem skrót przez Ogród Saski do Fredry, przecięcie placu Piłsudskiego. Wkrótce potem było się na wydziale, gdzie oddana zostła obiegówkę z dowodem wpłaty oraz odebrane zostały dokumenty, w tym dyplom ukończenia I etapu studiów.


Park Szymańskiego. Widok ku S

Razem z Kasią i Beatą wyszło się poza bramy uniwersytetu, udając się w stronę zamku. Skręt w Miodową, fragment Muranowskiej i Andersa. Wiadukt przy Dworcu Gdańskim był wreszcie przejezdny i po raz pierwszy udało się skorzystać z nowej ścieżki. Na Placu Inwalidów skręt w prawo, a zjazd w Czarnieckiego. Skręt pod Fort Sokolnickiego, lecz przed łukiem nawrót. Tucholską do Bohomolca, gdzie wyjechało się na ścieżkę. Z Rudzkiej w Gdańską, Smoleńskiego i na ścieżkę wzdłuż Marymonckiej.


Wjazd na wiadukt nad Słomińskiego przy Dworcu Gdańskim. Widok ku NNW


Wiadukt nad Słomińskiego przy Dworcu Gdańskim. Widok ku NNW


Budowa mostu Północnego. Widok ku NNW


Budowa mostu Północnego. Widok ku N


Budowa mostu Północnego. Widok ku NE

Warszawa opuszczona odmiennie, bo tym razem lewą stroną wzdłuż DK7. Jechało się szerokim poboczem, przez moment tylko przeciskając się przez piachy. W Łomiankach skręt w Baczyńskiego. Tam krótki epizod - skręt za 26 do 18, przejazd na jego zapleczu oraz między 20 i 22 powrót. Potem skręt w Pawłowską, Raabego, Mieszka I i wkrótce potem udając się do rodziny. Poopowiadało im się o wyprawie, trochę ich posłuchało, jedząc makaron z mięsem. Tuż przed zmrokiem w drogę, uprzednio zaopatrzywszy się w baterie do lampki. Trasą przez Czosnów do NDM. Przed drugim mostem nastąpił kontakt z domem, a po przejechaniu przez Modlin, między cmentarzem i ogrodami działkowymi, oczekiwanie na brata, który wkrótce się pojawił.


Jaszczurka w Modlinie
Rower:Zielony Dane wycieczki: 114.93 km (4.00 km teren), czas: 11:47 h, avg:9.75 km/h, prędkość maks: 44.31 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Legionowa I

Sobota, 20 sierpnia 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2 Osoby, Zwykłe przejażdżki, LSTR, Z Kasią, Z Księgowym, Z rodziną

Dnia poprzedniego, podczas wracania z rodzinnego wyjazdu do Płońska autem, przetaczała się burza nad okolicą i po drodze trzeba było odwalić kilka większych gałęzi (chyba w Grodźcu), a także zająć się jednym dużym konarem w Goworowie. By udrożnić przejazd tylko trochę się go zepchnęło na pobocze wraz z jakimś obcym człowiekiem, który też tamtędy przejeżdżał.

Tego za dnia słonecznie i ciepło. Start o 14:20 ku drodze przez Miączyn. Grunt był lekko utwardzony opadami z poprzednich dni. Koło dworku zauważył nas jeden z moich byłych nauczycieli i machnął ręka w geście powitania. Mijał nas 100 metrów wcześniej, wracając do domu autem. Na wysoczyznę podjazd na niskich biegach, choć było ciężko. Kasia podchodziła. Droga nie była tam do końca stabilna i było dużo kamieni. W polach, tuż przed kulminacją drogi, stał na niej ciągnik i dwóch zaaferowanych ludzi. Jeden w miarę spokojny na ciągniku, drugi biegał po polu, po północnej stronie drogi, zbierając śmieci i rzucając wulgaryzmami pod adresem ludzi, którzy je tam wyrzucili. Wpadł nawet na pomysł, by policja zebrała odciski palców z butelek. Przecisnęło się koło nich i wjechało do wsi od zachodu. Koło sklepu zaczynała się nowa, asfaltowa droga, wybudowana podczas naszej nieobecności.


Nowy asfalt na Miączynie. Widok ku NE


Nowy asfalt na Miączynie. Widok ku NNE

Dojazd do DK 62. Pierwszy postój przy światłach na remontowanym moście. Robotnicy skończyli pracować na lewym pasie i teraz naprawiali prawy. Przed sygnalizatorem niewiele brakowało, by się wywalić, chcąc zatrzymać się przy barierce. Dookoła leżało mnóstwo gałęzi po burzy dnia poprzedniego. DK 62 do do Trębek, gdzie wnet skręt. Pomimo regulowania ruchu przez tymczasowe światła w Goławinie, nadal było tak okropnie dużo aut, że trzeba było się kilkukrotnie się zatrzymywać, aby przepuszczać ich karawany. Przez wieś przejazd do Henrysina. Przed fortem udało się zauważyć drogę, która dotychczas nie była przez mnie dostrzeżona. Dalej jechało się skrótem przez las, a w Zakroczymiu skręt na Gałachy w pobliżu wieży. Potem trasa wiodła przez centrum Modlina do mostu.


Modlin. Można sobie wynająć "mjejsce" na reklamę

W Nowym Dworze skręt na Biedronkę, w Mazowiecką i przejazd przez blokowisko (po północnej stronie budynków, ostatnich w kierunku torów ) do Piaskowej, a potem skręt w Przytorową, kontynuując w Małą. Jechało się wzdłuż torów ku wschodowi, mijając dworzec i budowy wiaduktów nad torowiskiem, będących fragmentami ulic Morawicza i Leśnej. Kontynuując jazdę, wjechało się na drogę pełną większych kamieni, po których ciężko było jechać. Gdy nadarzyła się okazja, wjechało się na drogę w lesie, poprowadzoną blisko jego krawędzi. Dojazd do Bożej Woli i wjazd w Świerkową, która była ślepą uliczką. Tam jeszcze małe psy za nami pogoniły.


NDM. Ul. Przytorowa. Po lewej stoki cmentarza. Widok ku E


NDM. Lapidarium stworzone z nagrobków dawnego kirkutu, znajdującego się za ogrodzeniem. Widok ku SSW


NDM. Budowa wiadukt na Paderewskiego, w miejsce dawnego przejazdu kolejowego. Widok ku NEE


NDM. Dworzec PKS, który wkrótce miał zostać rozebrany. Widok ku NW


NDM. Budowa wiaduktu w E części miasta. Widok ku SE


NDM. NW skraj Lasu Dębinka. Widok ku SW


NDM. Zakłady Reckitt Benckiser. Widok ku N

Wzdłuż DW 630 ścieżką rowerową, aż do resztek fortu, gdzie na trasę przewaliło się wielkie drzewo. Zjazd na główną i kontynuowało się tak, aż do Jabłonny. Potem ścieżką koło dworku i szkoły, około 18 docierając do Księgowych, gdzie również razem z P. i M. wspólnie oglądaliśmy zdjęcia z wypraw, na jakie się udaliśmy tego roku. Były to: przez Austrię, Wenecję do Bolonii Księgowych; samochodem do Chorwacji, a na miejscu rowerami P. i M;. oraz nasza do Rzymu i przez Alpy. Spać poszliśmy mniej więcej w okolicy 3-4 rano.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 45.00 km (4.00 km teren), czas: 03:00 h, avg:15.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pole

Środa, 17 sierpnia 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z rodziną

Na pole w czasie zbiorów.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 0.35 km (0.35 km teren), czas: 00:02 h, avg:10.50 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Rzymu i przez Alpy XXXIX - Bogatynia i koniec

Sobota, 13 sierpnia 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2011 Włochy, 2 Osoby, Z Kasią, Z rodziną

2011.07.06 - 08.13 Do Rzymu i przez Alpy - cała trasa

Dzień 39

Do Bogatyni


6:28. Białopole. Po ostatniej nocy. Widok ku NE

Nasz sen nie był właściwie snem. To co udało się przespać, to jedynie cześć około północną. Między czwartą i szóstą następowały kolejne rozbudzenia, co przypominało zwykłą egzystencję pod śpiworem. Gdy zrobiło się nieco cieplej i widniej, zmieniło się część odzieży na świeżą. Czekało się na przyjazd rodziny, co miało nastąpić około 8-smej. Niestety mieli problemy z opuszczeniem Wrocławia. Ponadto wciąż padał deszcz, a niebo spowijały szare chmury. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, padła decyzja, by jednak ruszyć i dotrzeć przynajmniej do Bogatyni. Stało się to o 8:45. Do miasteczka dojechało się pół godziny później. Trochę pokropiło nas jeszcze. Najgorsze było kilka długich zjazdów, gdzie woda bryzgała na nogi, mocząc spodnie.


9:08. Wjazd do Bogatyni od W. Widok ku NEE


9:09. Wjazd do Bogatyni od W. Widok ku NEE

W miasteczku przerwa w Biedronce, gdzie zrobiło się niewielkie zakupy, m.in. lody. W drogę dalej o 9:45. Jedyne co się udało osiągnąć, to wyjechanie poza tereny zamieszkane i zatrzymanie się na ostatnim przystanku. Przed oczami wznosił się jakiś zakład, ktoś wiózł jedzenie w wielkim przenośnym garze na kółkach. Była 9:55. Rowery zostały rozłożone, zdjęte bagaże. Egzystencja przystankowa trwała prawie godzinę. O 10:48 zatrzymały się przed nami dwa auta, co uwieńczyło naszą podróż.

Epilog

Rodzina przyjechała w składzie: babcia i rodzice w fordzie oraz D. z E. w golfie, do którego też się wsiadło z nimi. Do Bogatyni dojechali od strony czeskiej. Nastąpiła chwila powitania. Pierwsze rozmowy na żywo. Włożenie bagażu potrwało chwilę, bowiem od zachodu nadciągnęły chmury z obfitymi opadami. Trwało to kilka minut, nim można było dokończyć dzieła. O 11 już się jechało i rozpoczęło szperanie wśród wiezionego jedzenia.

Droga na północ była pełna remontów i zrywanego asfaltu. Co chwila staliśmy na światłach ruchu wahadłowego i to przez kilkanaście kilometrów. Na domiar siąpiło z nieba. Gdy wreszcie skręciliśmy na wschód, rozpoczęliśmy etap jazdy przez wsie dolnośląskie, gdzie drogi były wąskie, kręte, co chwila biegnące w górę i w dół. Musieliśmy zatrzymać się na stacji, by babcia mogła odbyć rytuał cukrzyka. Wkrótce deszcz znów zaczął kropić, szybko się nasilając. Tak silnie lało, że od razu wpadliśmy do aut. Gdy nieco osłabł, D. poszedł do budynku, ale idąc tam się pośliznął, skutkiem wody na nawierzchni.

Ruszyliśmy po śniadaniu i uspokojeniu się opadów. Z biegiem czasu, droga intensywnie nabierała cech podgórskich i górskich. W pewnym momencie natrafiliśmy na remont i musieliśmy zrobi niewielkie objazd połączony z ominięciem przeszkody w postaci drogowców. Później przejechaliśmy przez miasteczko, a niedługo potem dotarliśmy do zamku Czocha.

Wjechaliśmy na parking. Zobaczyło się tabliczkę z cennikiem. Stróż zaśpiewał do nas dzień dobry, a D. odrzekł „dobry, dobry” i zrobiliśmy kółeczko. Wyjeżdżając dawaliśmy znaki by reszta zawróciła. Zobaczył to stróż i myślał, że to jego wołamy i zaczął iść ku nam. Nie skorzystaliśmy z parkingu. Chwilę potem znów jechaliśmy i zatrzymaliśmy kilka kilometrów dalej na poboczu. Później dotarliśmy do krajówki. Zjechaliśmy z niej, gdy poszukiwaliśmy jakiejś tamy, ale droga nas zawróciła w innym miejscu i daliśmy sobie spokój.

Przejechaliśmy przez Jelenią Górę i skręciliśmy na Szklarską Porębę. W miasteczku korki, mnóstwo ludzi i nie było miejsca do zaparkowania. Zatrzymaliśmy się pod dworcem kolei, wysiedliśmy rozprostować nogi. Mama miała nadzieję pojechać kolejką, ale nic z tego nie wyszło. Spędziliśmy tam kilkanaście minut. Było to około 14.

Zawiedzeni nadmierną turystycznością, skierowaliśmy się ku Karpaczowi, gdzie dotarliśmy po 15. O 15:30 zatrzymaliśmy się na parkingu, do którego strasznie długo nam się jechało i cały czas pod górkę, z licznymi zakrętami. Koszt był spory, ale jak na takie turystyczne regiony, to i tak dobrze, że coś było. Babcia została w samochodzie, a my poszliśmy do Świątyni Wang. Łaziliśmy tam między 16 i 16:30. Weszliśmy do środka, gdzie puszczono nagranie dźwiękowe, omawiające historię budynku i symbolikę wystroju. Całość, wraz z późniejszymi zakupami na straganach, skończyła się o 17.20 minut później znaleźliśmy się pod starą skocznią narciarską, na którą weszliśmy po opłaceniu biletów (mama została na dole). Śnieżki widać nie było, bo chmury ją przesłoniły. Nie dało się też wjechać kolejką, bo raz, że późno, a drugie za drogo.


15:57. Karpacz. Świątynia Wang. Widok ku SEE


16:18. Karpacz. Widok spod Świątyni Wang ku NNE






















Wyjazd zaczął się o 18:10, a po 15-20 minutach zatrzymaliśmy się na obiad. Podawano tam ryby ponoć z tzw. własnej hodowli. Kupiliśmy 1 wędzonego pstrąga, 3 grilowane, 2 zestawy dla D. E. oraz 1 indywidualny dla babci (po długim przez mamę namawianiu). Zajazd na wolnym powietrzu opuściliśmy o 20. Pozostały jeszcze dwa etapy podróży.

Pierwszy to wieczorna i nocna jazda do Wrocławia. Było niesamowicie wąsko i kręto, a prowadzący D., gdy głośniej śpiewał, to zaczynał szybciej jechać. Poprawiło się przed samym Wrocławiem. Wjechaliśmy na jakąś obwodnicę i było generalnie płasko. Około 22:40 dotarliśmy do mieszkającej tam ciotki. Posiedzieliśmy na górze przy herbacie i uzupełniając jej zapas w termosie do 23:30.

Około północy rozpoczął się etap drugi, podzielony na dwie części, rozdzielone snem. Wpierw mieliśmy problemy z wyjechaniem z Wrocławia, co rozwiązało się w kilka minut. Później jechaliśmy przez długi czas w stronę domu. Na polach powoli kładły się mgły, ale oddalaliśmy się od nich z czasem. Były plany, by znaleźć nocleg, ale po 1-2 nieudanych (drogich) próbach, zrezygnowaliśmy i zatrzymaliśmy się na jakimś parkingu jeszcze przed Łodzią, gdzie wszyscy zasnęli około 3-4. Resztę trasy praktycznie całą mi się przespało. Pamiętam tylko migawki z okolic Łowicza i przebudzenie w naszych rejonach.

Dojechaliśmy w słoneczny poranek między 8 i 11. Wypakowaliśmy bagaże i dokonaliśmy mycia. Przed tym, tata odwiózł dziadka, pilnującego domu pod nieobecność wszystkich. Po obejrzeniu pamiątek z Rzymu i monet, praktycznie wszyscy poszli spać, a ja do komputera, sprawdzając bieżące (i te nieco mniej) wydarzenia.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 8.55 km (0.00 km teren), czas: 00:40 h, avg:12.83 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Rzymu i przez Alpy I - Na Słowację

Środa, 6 lipca 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria Gminy, 2011 Włochy, 2 Osoby, Z Kasią, Warszawa, Wyprawy po Polsce, Z rodziną

Przygotowania

Okresu przygotowań do tej wyprawy praktycznie nie pamiętam. 4 lipca na podróż zostało wymienione 1995 zł w 500 euro w kantorze przy Jana Pawła II w rejonie Kina Femina. Ponadto (nie wiem gdzie) wymieniło się jakąś ilość zł na ok. 10000 forintów (kursu zł i forinty z tamtego okresu nie pamiętam, ale upraszczając, 1zł to było w dużym uproszczeniu mniej więcej tyle co 100 forintów). Oprócz tego zakupy konserw, zupek w proszku (pomidorowy i carbonara), kiślu, żelek, kilku paczek makaronu, kilku litrów wody w butelkach i kilku czekolad. Bilety zostały zakupione na stacji Warszawa Wschodnia. Drukowanie 8 kartek trwało od 22:15 do 22:19. Trasa pociągowa podobna jak w majówkę, z przesiadką w Katowicach, ale tym razem do Milówki, gdzie pod względem rowerowym została urwana poprzednia wyprawa.

Dzień 1

Wyjazd

Poranek chłodny zachmurzenie 7/8, z biegiem czasu rozpogodziło się do 3/8 i ociepliło. Wieczorem ponowne zachmurzenie do 7-8/8. Pociąg wtoczył się na stację Katowice Główne. Na dziesięć minut przedtem zdjęło się rowery z wieszaków, a bagaże powędrowały do przedsionka, Gdy maszyna zatrzymała się, pospiesznie została przez nas opuszczona wraz z ekwipunkiem. Bagaż był pilnowany przez mnie, podczas gdy Kasia poszła sprawdzić, z którego peronu był kolejny odjazd. Jak się słusznie udało domyślić, czekało nas męczące sprowadzenie rowerów do przejścia podziemnego, po to tylko, by dźwignąć je na dalszy peron 4. Oczekując pociągu do Milówki, można było zająć się mapą i kanapkami. Kilkanaście minut siedzenia i około 0,5-1h jazdy pociągiem, w czasie której, wreszcie była okazja się zdrzemnąć.

Kotlina Żywiecka

Wyjście w Milówce, tam gdzie trzeba było przerwać wyprawę w maju. Od razu poniosło nas małą uliczką w stronę sklepu w pobliżu kościoła. Tam ostatnie zakupy w Polsce przed zasadniczym rozpoczęciem tej wyprawy – jedzenie na najbliższe dni. Przekąsiło się małe śniadanie, a resztę upchnęło do sakw, wskutek czego ciężko było je zamknąć. Jechało się w kierunku jak najbardziej zbieżnym z południowym. Przy odpowiednim skrzyżowaniu udało się upewnić, dzięki tubylczej mieszkance, o tym, że wybieramy właściwy kierunek. Z początku trasa łagodnie pięła się ku górze. Po obu stronach drogi zostawiało się kolejne domy. Po lewej znajdowało się koryto lokalnej rzeczki. Stopniowo nachylenie zwiększało się, jednak mimo to wciąż jechało, tylko nieco wolniej. Krótka przerwa koło remizy, gdzie stała tablica z mapą. Upewniwszy się w naszym położeniu, można było ruszyć dalej.

Gdy skończyła się wieś, również nasze możliwości jazdy spadły do poziomu chodzonego. Po prostu kąt nachylenia drogi znacznie się zwiększył. Po krótkim spacerze przerwa na grzbiecie, skąd rozciągał się widok na opuszczaną przez nas Kotlinę Żywiecką. Ukazała się nam ostatnie wzniesienia polskie i pierwsze słowackie. Analizowało się słabo widoczną mapę przydrożną, gdy podjechał autem jakiś facet, który wskazał nam dalszą drogę.


11:20. Przełęcz Kotelnica. Ostatni widok na Kotlinę Żywiecką. W centrum w tle Grupa Magurki Wilkowickiej. Widok ku NNW


11:20.Przełęcz Kotelnica. Ostatni widok na Kotlinę Żywiecką przed przekroczeniem granicy państw. W centrum Grupa Magurki Wilkowickiej. Widok ku NNW


11:26. Przełęcz Kotelnica. Po lewej Praszywka Wielka (1043 m n.p.m.). W centrum niewielkie Sobańskie (760m n.p.m.) i nieco na prawo Oźna (952 m n.p.m.). Za nimi, w tle: w centrum Jaworzyna (1021m n.p.m.) i nieco na prawo Skrzadnica (1069 m n.p.m.). Po prawej stoki Rachowca (954 m n.p.m.). Widok ku SSW

Pierwszy zjazd z pełnym obciążeniem udało się przeżyć, choć lokalne zaburzenia asfaltu, wniosły nieco doświadczeń już w pierwszych chwilach podróży. Na dole chwilę rozgrzewanie dłoni, potem po płaskiej drodze zmierzając ku krajówce, skąd drogą wzdłuż niej biegnącą dotarło się do przejścia granicznego. Sam wjazd na tę drogę nas zdezorientował. Wpierw o mało nie wjechało się na krajówkę, ale po chwili wypatrzony został przejazd podziemny dla drobnego ruchu pod drogą.


11:29. Zjazd z Przełęczy Kotelnica. Widok ku W

Słowacja

Granica w Zwardoniu przekroczona została szybko. Ruch był minimalny. Tuż za granica czekał nas drugi zjazd, który zakończył się w Skalité, tuż za wiaduktem kolejowym. Tam czekał nas kolejny posiłek połączony z pierwszym odpoczynkiem na trasie.

Droga dalsza wiodła w dół przez kolejne wsie. Później wsie znalazły się w dole doliny, a nasza trasa przecięła las, doprowadzając nas do drogi wyższego rzędu. Ruch aut był tam znaczny i na pierwszym możliwym przystanku nastała przerwa, by odetchnąć. Było to tuż przez Czadca. Przez samo miasteczko przemknęło się, nie zawracając sobie nim zbytnio głowy. Wyjeżdżało się szeroką drogą prowadzoną wiaduktem. Po lewej widać było wysoko poprowadzoną autostradę. Już za miastem, jakiemuś dziecku piłka uciekła na drogę, ale chwilę potem stoczyła się do jego domu.


12:45. Skalité. Widok ku S


14:54. Czadca. Po lewej UM. Widok ku S

Nieco czuć było zaniepokojenie, gdy droga którą się podążało, po jakimś czasie i kilku kolejnych miejscowościach zaczęła piąć się w górę, a cały ruch samochodowy swobodnie odbywał się w płaskiej dolinie. Jak się okazało, nasza droga wg mapy prawidłowa, była główną krajówką, ale po zbudowaniu tej w dole, straciła swoją rangę. Dzięki temu była szansa jechać z dala od dużego ruchu, po jeszcze dobrym asfalcie. Oczywiście nie trwało to długo i wkrótce zjechało się w dół, wnet dołączając do krajówki. Tymczasem chmury się przerzedził i było już bardzo ciepło. Przerwa na brzegu rzeki, gdzie zrzuciło się kurtki. Po ostatnich, chłodnych od deszczu dniach, była to wspaniała sytuacja.


15:48. Blažkov. Dolina Kisucy. Widok ku SW


16:40. Oškerda. W tle Rochovica (640 m n.p.m.). Widok ku SW


16:46. Oškerda. Przerwa nad Kisucą. W tle Rochovica (640 m n.p.m.). Widok ku SW

Odpoczęło się nieco dłużej, po półgodzinie znajdując się w Żylinie. Nie przekraczając rzeki zajechało się pod zamek. Szybkie zdjęcia i dalej w drogę, bo było już późno. Przez 1,5 godziny jechało się doliną Wagu, po północnej jego stronie. Mijało się kilka mostów, blisko jednego odpoczywając na trawie. W końcu udało się skierować na drogę, która wywiodła nas w jakąś małą dolinę, a było ona całkowicie nam nie po myśli. Tak mi się wydawało, że to jakaś lipa, by tam jechać, ale jak już się ruszyło, to była jakaś nadzieja, że może jednak zaraz będzie prowadzić w dół. Ostatecznie trzeba było się cofnąć, tracąc przy okazji trochę czasu. Wskutek tego zdarzenia, nie ujechało się daleko w poszukiwaniu noclegu, ale i on sam wkrótce się nam ukazał. Udało się schronić na łące, położonej przy dróżce nad kanałem. Odgradzało nas pasmo krzaków.


18:00. Zamek w Žilinie. Widok ku S


18:21. Elektrownia wodna Hričov utworzona na Wagu. Widok ku NWW


18:58. Kotešová. Po lewej Malý Manín (812 m n.p.m). Po prawej wzgórza z najwyższym szczytem Lopatina (570 m n.p.m). Widok na Hliník nad Váhom ku SW

Zaliczone gminy

- Rajcza
Rower:Zielony Dane wycieczki: 97.00 km (1.00 km teren), czas: 08:00 h, avg:12.12 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)