Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

W 40 dni dookoła Bałtyku XIV - Ze Sztokholmu przez Uppland

Poniedziałek, 27 lipca 2009 | dodano: 04.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie, Z Księgowym

Obudziliśmy się jak zwykle koło 9-10. Był to ostatni wspólny nocleg podczas tej podróży. Ku naszemu szczęściu, również i ten nie został zakłócony przez kogokolwiek.

Swe pierwsze kroki skierowaliśmy ponownie do przystani promowej. Mi trzeba było poczekać na zewnątrz i pilnować rowerów, podczas gdy obsługa portu w budynku odsyłała Adama do Nynäshamn. Nieco na uboczu rozdzieliliśmy bagaż. W myśl zasady: "głód = złość” oraz pragnąc jak najszybciej przebyć pozostałą, nieznaną mi część drogi, nie chciało mi się zabierać kuchenki ze sobą. Mając na uwadze niewielką już ilość gazu, niechęć do poszukiwań i zakupu kolejnej, czas jaki trzeba poświęcić na przygotowywanie posiłków, byłby to zbędny balast. Wybrało się trochę mniej ekonomiczną, ale bardziej efektywną metodę. Przez kolejne tygodnie zaopatrywanie odbywało się w przydrożnych sklepach, na bieżąco uzupełniając zapasy żywności. O ile dobrze pamiętam, zrobiliśmy jeszcze śniadanie na kuchence.


11:08. Gmach główny Kungliga Tekniska högskolan w Sztokholmie

Ujechaliśmy kilka kilometrów po ścieżce, do ulicy Valhallavägen w okolicach stadionu. Krótko się pożegnaliśmy i skierowaliśmy w różne strony. Mi przyszło odbić w prawo, ku północy, rozpoczynając samotny etap podróży. Skręt tuż obok pierwszej szwedzkiej politechniki Kungliga Tekniska högskolan. Przejazd przez kampus ulicą Drottning Kristinas, wyjeżdżając ścieżkę rowerową przy trasie Roslagsvägen. Minęło się Naturhistoriska riksmuseet, a kilometr dalej opuszczało granice administracyjne Sztokholmu.


ok. 11:25. Naturhistoriska riksmuseet w Sztokholmie od strony południowej


11:29. Naturhistoriska riksmuseet w Sztokholmie od strony zachodniej

Niestety, opuszczenie całej aglomeracji Sztokholmu było równie ciężkie, jak uprzedni wjazd do niego. Przejechało się krótki fragment Bergshamra, dzielnicy Solna. W Inverness, dzielnicy Stocksund, przejazd wiaduktem na zachodnią stronę trasy 178, wyjeżdżając przy ulicy Mörbygårdsvägen. Mijało się szpital Danderyds sjukhus, przejazd pod ulicą, gdy ścieżka tak poprowadziła, a skręt w Golfvägen. Po krótkiej jeździe dojechało się do Edsviksvägen, prowadzącą mnie przez Danderyd, zabudowane domami jednorodzinnymi. Z miejscowości tej roztaczał się ładny widok w kierunku zatoczki Edsviken, która w zasadzie przypominała wąskie, długie jezioro. Aby przyjrzeć się trochę bardziej, przyszło mi zjechać ze ścieżki i odbić do końca ulicy Kassmans, zakończonej barierkami i prywatnymi działkami. Tam krótka przerwa nim wróciło się na dalszą trasę.

Miasto opuszczone ulicą Danderydsvägen. Przejechało się nią przez tereny Sollentuna kommun. Wpierw przez nijakie Sjöberg. Na ścieżkę wjazd dopiero w Edsberg. Nie była ona zbyt spójna i składna, więc często trzeba było przemieszczać się po obu stronach ulicy. Tak tej, jak i kolejnej Sollentunavägen. Kierując się oznaczeniami na drodze, nastąpił skręt na ścieżkę wzdłuż ulicy Strandpromenaden i przejazd pod torami. Po drugiej stronie zaliczyło się ulice Skolvägen, Stinsgränd oraz Landsvägen, ukrytymi wzdłuż niskich osiedli i zabudowań jednorodzinnych. Minęło się kościół, centrum handlowe w Rotebro, a dalej jazda wzdłuż Norrvikenleden. Zjazd z niej, gdy w pobliżu skrzyżowania nie udało się dostrzec kontynuacji ścieżki. Trochę przyszło mi się cofnąć i ruszyć w kierunku ulicy Antunavägen, z chwilowym odbiciem w ślepą Kavallerivägen. Trasa przez około 1 km stała się szutrową.


13:43. Kamień z runami, wiszący na ścianie Eds Kyrka

Po ponad dwóch godzinach nareszcie udało się opuścić obszar miejski. Kurs Älvsundavägen, tym samym omijając miasto Upplands Väsby. Przez kolejną godziną minęło się, wpierw niewielki obszar zabudowań w pobliżu wiaduktu nad torami, a także kilka pojedynczych zabudowań na całym tym. Zjazd w szutrową drogę, rzekomo rowerową ścieżkę, biegnącą po północnej stronie niewielkiego jeziora Edssjön. Kilometr dalej wyjazd przy kościele Eds Kyrka. Przerwa na cmentarzu o niewielkim murku. Spacer do pompy ręcznej, by uzupełnić brakujące zapasy wody. Przez trzy kolejne dni zapewniła mi w ustach posmak ziemi... Oby nigdy więcej...

Na skróty dojechało się do Runsavägen, która poprowadziła mnie wzdłuż brzegu jeziora Mälaren - trzeciego z największych jezior Szwecji, jednak tak upstrzonego wyspami i poprzecinanego licznymi pasmami lądu, iż zdawałoby się to raczej siecią jezior. Droga dość szybko odsunęła się od brzegu i wąziutkim asfaltem poprowadziła ku północy. Jechało się w otoczeniu pól i lasów, dopóki nie udało mi się spostrzec, iż wnet kończy się on na terenie pałacu Runsa. Skręt w pierwszą lepszą i jedyną sensowną drogę, prowadzącą na wschód. Po północnej stronie drogi obserwowało się wzgórza, na których w dawnych wiekach wznosiły się fortyfikacje i cmentarz. Z braku odpowiedniej informacji, ani pałacu, ani obu miejsc nie przyszło mi odwiedzić. Na tamten czas pałac nie rzucał mi się w oczy, o antycznych pozostałościach nie wspomnę. Dopiero dzięki internetowi udało się odkryć owe miejsca


14:28. RosendalRunsavägen. Mostek przez krótką rzeczkę Oxundaån. Widok ku E

Przejazd drewnianym mostkiem, niebawem mijając "niby ruiny" domów, zniszczone auta, nawet wagon kolejowy... Przez dłuższy czas zastanawiało mnie, cóż to mogło być. Z początku przychodziły mi do głowy pomysł, iż widziało się jakiś plac filmowy lub miejsce do ćwiczenia strzelania np. w paintball. Później okazało się, iż był to plac do szkolenia ratowników Räddningsskolan Rosersberg AB. Droga skręciła na północ i kilka minut później nastała przerwa na przystanku autobusowym. Potrzeba mi było wytchnienia. Zniknęła kanapka, gdy podjechał samochód dostawczy z nadwoziem skrzyniowym. Wyszedł stamtąd kilkanaście lat starszy rodak, z którym chwilę się pogadało. Z początku nieco mnie to zmieszało, jednak stopniowo udało mi się wypowiedzieć co nieco o wyprawie i dalszych planach. Przy okazji uzyskało się nieco informacji, o tym jak wrócić w jakieś łatwiejsze nawigacyjnie tereny, aby znów nie trafić na ślepe drogi. Polecił mi również, by odwiedzić niezbyt odległą Sigtunę. Z początku moje nastawienie było niechętnie do wszelkiej zmiany założeń trasy, ale z biegiem czasu zachciało mi się zaryzykować nieco dłuższą trasę.


14:31. Plac szkoleniowy w okolicy Rosersberg

Cała przerwa trwała około 20 minut. Nogi wystarczająco odpoczęły, a żołądek miał się czym zająć. Pojechało się zgodnie ze wskazówkami, wkrótce omijając Rosersberg. Wyjazd na ścieżkę wzdłuż Norrsundavägen. Dojechało się do jej krańca, gdzie ścieżka się urywała. Cofnięcie o 100 metrów, do poprzedniego zjazdu, zmierzającego w kierunku torów. Po kilometrze jazdy wzdłuż nich (wyrysowując kształt "S"), dotarło się do Nymärstagatan w Märsta. Trzymając się asfaltowych ścieżko-chodników między blokami, wjechało się na te przy Tingvallavägen. Przejechało się tak 6 km dzielące mnie do Sigtuny, współdzieląc nawierzchnię z autami tylko na krótkich, podrzędnych odcinkach dróg.


16:10. Ulica Klockaregränd w Sigtunie

16:14. Ratusz z 1744 r. w Sigtunie

Gamla landsvägen dojeżdżało się do ścieżki przy moście, oddzielającym Gamsviken od Malar. Dalej wzdłuż wybrzeża jeziora. Dotarło do mnie, że miasteczko to, z grubsza przypomina moje okolice, nawet biorąc pod uwagę okres powstania, oraz jak wyglądałyby one, gdyby droga nad Wisłą wyłożona została asfaltem, a większą liczbą mieszkańców, rozbudowywała się bliżej rzeki. Niestety nie w najbliższej przyszłości... Już sama możliwość, by na własne oczy dostrzec to podobieństwo starczyło, aby nie żałować nadłożonej drogi. Dalej, wąską Klockaregränd powrót na Stora Gatan. Przejazd wzdłuż domków niewielkich, leciwych, lecz w dobrym wciąż stanie. Pośród nich niewielki plac oraz malutki, drewniany ratusz z 1744. Wyjechało się przy ruinach kościoła z 1100 r. Zaledwie 55 lat starszym niż Czerwiński. Chwilę tam udało się odpocząć i obejrzeć ów zabytek. O ile dobrze pamiętam, przechodziły niewielkie opady. Z powodu chłodu trzeba było założyć kurtkę.


16:17. Ruiny kościoła z 1100 r. w Sigtunie


Ok. 16:20. Ruiny kościoła z 1100 r. w Sigtunie

Miasteczko opuściło się (chwilę się wąchając nad wyborem) kombinacją ulic okupionych niewielkim, ale wyczerpującym podjazdem: Sankt Persgatan, Ormbergsvägen, Fornborgsvägen do Uppsalavägen. Kolejne niemal 1,5 godziny jechało w dość dużym wyczerpaniu, podróżując poprzez nieco pofalowany, rolniczy krajobraz, z licznymi lasami i drzewami w tle. Przez jeden z nich przejeżdżało się pod koniec tego etapu, a przed wjazdem do kolejnego miasta. Właściwie był to szereg podmiejskich dzielnic Uppasali, które przemierzało się długą, prostą drogą, wiodącą w ten sposób niemal do samego centrum. Na 2/3 odcinku owej prostej, gdy akurat złapało się rytm, zagadnął mnie ktoś w samochodzie, kto szukał, pytał, zapewne o dojazd "gdzieś". Prosząc po angielsku o powtórzenie pytania, tylko machnął ręką, gestem sugerującym, iż zrozumiał bezsensowność zaistniałej sytuacji. Z pewnością lepiej znał te okolice.

O 19:00 udało się znaleźć na terenie kampusu Uppsala universitet. Minęło się szkołę podstawową Jensa, po jej stronie zachodniej, dojazd do Artillerigatan okrążając Geocentrum (nauki głównie geologiczne i pokrewne) przeciwnie do ruchu wskazówek zegara (bez etapu południowego). Odpoczywało się tam około kwadrans, lecz raczej aktywnie. Przemieszczając się Villavägen na północ, minęło się Uppsala universitet Evolutionsmuseet, a po skręceniu w Norbyvägen, również Botaniska Trädgården i pobliski zamek. 
Przerwa nastała na chwilę przy bibliotece uniwersyteckiej Carolina Rediviva zastanawiając się, gdzie dalej. Podjazd do gotyckiej, protestanckiej katedry z 1435 r. Uppsala domkyrka. Objechało się ją dookoła, porozglądało i ruszyło dalej ulicami Sysslomansgatan oraz Ringgatan do Börjegatan. W mieście tym, licząc tylko centralną część, minęło mi około godziny. Za Uppsalą ciągnęły się spore wiejskie tereny, było w miarę płasko. Jechało się z prędkością około 20 km/h, często dużo wyższą. Przerwa pomogła, choć co prawda, nie na długo. Z wolna pochmurniejące niebo i zbliżający się zachód słońca, zasugerowały mi, by rozglądać się za noclegiem. Długo nie udało mi się natrafić na odpowiednie miejsce, a z drugiej strony chciało mi się jak najbardziej wydłużyć przebytą tego dnia odległość. Namiot rozbiło się ~35 km od centrum miasta. Było to przed wioską Viby, w lesie po zachodniej stronie drogi. W miejscu obozu koszmarnie cięły komary, a drogą co chwila przejeżdżały auta.


19:27. Carolina Rediviva w Uppsali


19:30. Uppsala domkyrka z 1435 r.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 138.00 km (0.00 km teren), czas: 08:30 h, avg:16.24 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa assal
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]