Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

W 40 dni dookoła Bałtyku XXXIII - Porvoo i Helsinki

Sobota, 15 sierpnia 2009 | dodano: 28.03.2015Kategoria 2009 Skandynawia, LSTR, Samotnie, Pół nocne

Poranek

Pobudka około 4-5. Nie dało rady spać dłużej, ruszyło się więc. Wnet dojechało się do pierwszego, od opuszczenia Sztokholmu miejsca, które już było mi znane. Pokręciło się nad rzeką i ruszyło podjazdem z kamieni pod kościół. Tam widać było małą, prywatną wycieczkę, z daleka słysząc dźwięki przypominające francuski pełne "ą" i "ę". Podjechało się bliżej, aby zrobić zdjęcie kościoła, a do moich uszu zaczęły nabiegać znajome słowa... po Polsku.


05:48. Ostatni nocleg w Skandynawii


07:23. Porvoo. Droga do kościoła


07:26. Starówka w Porvoo. Widok ze starego mostu nad Porvoonjoki


07:31. Kościół w Porvoo

Po odwróceniu się w ich stronę trwała chwila, patrząc na nich, po czym padło moje pytanie: „Polska?”. Tak, to byli rodacy na wyciecze. Poprzedniego dnia przypłynęli z Gdyni. Dopiero zamierzali trochę pojeździć po Finlandii, a potem wrócić przez 3 stolice (tak jak ja), tylko przemieszczając się głównymi drogami. Miło chwilę pogadaliśmy, po czym ruszyliśmy w swoje strony. Zanim to się jednak stało, zapytali mnie, czy czegoś mi nie brak, w odpowiedzi słysząc, że właśnie skończyła mi się woda. Pomimo wzbraniania się, wraz z nią dali mi również trochę jedzenia z Polski. Jak się później okazało, bardzo dobrze że tak się stało.

Zadowoliła mnie ta możliwość porozmawiania w ojczystym języku. Rozpoczęła się jazda do Helsinek. Oczywiście tak tylko mi się wydawało. Nie przyszło mi wziąć poprawki na dość wczesną godzinę i wydawało mi się, że cień wskazuje mniej więcej północ. W rzeczywistości był bliżej zachodu. Nie zwracało się więc dłużej na niego uwagi. Wiedziało się, że nie jadę prostą, bezpośrednią drogą do stolicy, trwała jednak nadzieja, że wnet będzie możliwość na nią odbić. Mapa Finlandii jaką się posiadało, miała oznaczone jedynie główne drogi krajowe i nieliczne o mniejszej randze, nie mogła mi więc pomóc.


08:21. Na S od Porvoo

Wyspy

W ten oto sposób poniosło mnie dalej na południe, dodatkowo zaliczając dwie wyspy w okolicach Porvoo. Gdy już było mi wiadomym jaka jest sytuacja, warto było nie zmarnować okazji i trochę pozwiedzać te okolice. Dzięki temu lepiej się je zrozumiało i zapamiętało. Wpierw dojazd do krańca asfaltu na wyspie Vessölandet, docierając do pętelki ulicy Majviksvägen we wschodniej części wyspy. Powrót tą samą trasą. Wypadła mi przerwa na przystanku w Sondby. Zauważyć tam można było pakunek przypominający czekoladę, z podziękowaniami dla listonosza. Chciałoby się taką zjeść, ale nie można było jej zabrać, ze względu m.in. na ewentualne komplikacje, jakie niósłby ten czyn w tamtejszej okolicy.


10:13. Na S od Porvoo

Za Hummelbro skręt w Kråkövägen, którą dojechało się do wyspy Kråkö. Wpadła tam po niej pętla przeciwna do ruchu wskazówek zegara, z przyjemnością podziwiając krajobraz i liczne łodzie. Nadłożywszy w ten sposób ponad 50 km, o 11:30 powróciło się do Porvoo. Czekała mnie jeszcze druga taka sama odległość – do Helsinek. Wyjechało się na ścieżkę rowerową przy trasie 170, biegnącej równolegle do trasy 7.


11:30. Porvoonjoki z mostu dla pieszych i rowerzystów w Porvoo

Porvoo

W Poorvo przejazd ulicami:
Pierwsza wizyta tego dnia: Przyjazd główną. Przejazd przez Mauno Eerikinpojankatu i nawrót na główną. Przez rzekę ze skrętem do starego miasta, w ulicę Mellangatan.  Na stary most i powrót tą samą ulicą do Placu Ratuszowego. Tym razem skręt w Flensborgsbrinken. Najbardziej stroma i kamienista droga, jaką pokonało się w czasie całej podróży. Wrzuciło się najniższe biegi, ale z uporem udało się podjechać. Od kościoła do Rauhankatu w kierunku wysp.

Druga wizyta tego dnia: Powrót tą samą trasa z odbiciem przez całą Wallgreninkatu. Przejazd na wskroś przez park przy Laivurinkatu. Ulicą Piispankatu dojazd do Raatihuoneenkatu, którą dojechało się nad rzekę. Przejazd promenadą i mostem na drugą stronę. Jadąc wzdłuż brzegu, wróciło się kawałek na południe i dojechało do Aleksanterinkaari. Przejazd na zachód, skręt w prawo i objazd budynku przy Näsintie. Powrót na trasę 55 i skręt w 170 we właściwym kierunku..


14:03. Między Porvooa Helsinkami.

Po drodze jakiś facet na kolarce powiedział mi, aby powiedzieć jego żonie, która została za nim parę minut w tyle, miejsce gdzie będzie na nią czekać. Zaskoczyła mnie ta prośba, jak również sposób jego podejścia do żony i zaufanie jakie pokładał w przypadkowo napotkanej nieznajomej osobie. "Ciekawe", jak by się ta historia potoczyła, gdyby nie udało mi się przekazać wiadomości.

Do Helsinek

W trakcie dalszej podróży nastąpiła jeszcze próba uzupełnienia brakującego zapasu wody. Nie powiodła się, gdy zapytany o nią został nieco starszy jegomości, który najwidoczniej nic nie rozumiał albo nie chciał. Machnął tylko ręką i sobie odszedł. Na szczęście chwilę później przyszło zatrzymać się w sklepie w Söderkulla. Zakupiło się litr mleka, który niemal od razu posłużył jako posiłek i napój chłodzący w ten upalny dzień. Zbyt nagłe i zachłanne picie zimnego płynu skończyło się niemiłym uczuciem w głowie.

Helsinki

Do Helsinek dojeżdżało się bocznymi drogami i ścieżkami rowerowymi wzdłuż trasy 170. Oczywiście jeśli tylko było można. Raz, przy wielkiej mapie zapytano mnie o kierunek drogi. Byli to jacyś obcokrajowcy w samochodzie. Cóż można było pomóc? Potem nieco mnie zamotało na ścieżkach przy skrzyżowaniu tras 170 i 103. Gdy udało się odkryć właściwy wyjazd, odtąd niosła mnie ścieżka do ulicy Linnanväenpolku. Ta, wraz z kontynuacjami, prowadziła mnie do skrętu w lewo w Filarvägen. Raz odbijając na moment w Transformatorgatan, w końcu dojechało się do Borgbyggarvägen. Przejazd na północna stronę trasy 170, a na południową powrót, jadąc przez wyspę Kulosaari.


14:15. Wjazd do Helsinek.


16:15. SE część Helsinek. W tle, w centrum, Uspenskin katedraali

Centrum Helsinek

O 16 dojechało się do właściwej części Helsinek. Najkrótszą trasą wzdłuż wybrzeża dojechało do przystani promowej. Było to pierwsze, co trzeba było zrobić. Wchodząc do budynku nieco ogarnęła mnie niepewność. Zakup biletu do Tallina, wykorzystując prawie całe zapasy euro. Zostały mi jakieś nędzne resztki. Poza tym okazało się, że do wypłynięcia zostały prawie 3 godziny. Można było więc jeszcze odwiedzić kilka znanych miejsc, poznać nowe oraz móc „połączyć je z roweru”.


17:08. Katedra w SE części  Helsinek

Na pierwszy ogień kurs pod Katedrę w Helsinkach, gdzie udało mi się zrobić zdjęcie na rowerze z samowyzwalacza. Dalej przejazd koło Narinkkatori, ulicą Mannerheimintie na północ, rundka na parkingu przy stadionie. Najkrótszą asfaltową trasą do Viborgsgatan z krótkim odbiciem w Tredje linjen. Na południe trasą Nordenskiöldinkatu, trzymając się głównej blisko wybrzeża.

Do stolicy udało się dotrzeć w dobrym czasie. Nastąpiło co prawda opóźnienie na poranny pokaz lotniczy, którego ostatnie samoloty jeszcze udało mi się z daleka ujrzeć, ale udało się zdążyć na maraton. Tysiące biegaczy, również z innych krajów. Impreza na całego. Można było także korzystać z kilku zablokowanych dla samochodów dróg. Pełna swoboda. Minęło się jakieś koncert, gdzie ludzie docierali w większości na rowerach.


17:44. Zawody sportowe po mieście.

Wracając, przyszło mi spotkać przy zachodnim porcie jeszcze Francuza, który dopiero rozpoczynał podróż po Finlandii. Udało mi się dzięki temu dowiedzieć, że po francusku nic nie rozumiem. Na szczęście rozmawialiśmy w angielskim. Było nam równie spieszno, więc wnet się rozstaliśmy. Było jeszcze pół godziny do przybycia promu, a port był po drugiej stronie centrum.


18:37. Port południowy w Helsinkach

Port

Jakoś tak się stało, że choć już właściwy port był blisko, poniosło mnie na południe ulicami: Erottajankatu, Yrjönkatu, Tarkk'ampujankatu i Laivurinkatu. Głównymi trasami wzdłuż wybrzeża wróciło się do odpowiedniego portu. Na miejsce dotarło się dokładnie w chwili, gdy prom już wpływał. Na spokojnie można było zająć miejsce na czele kolejki. Poza mną, byli tam jeszcze czterej inni rowerzyści, a wśród nich trzech wesołych Włochów. Po kilku minutach oczekiwania na załadunek, wjechaliśmy na górny pokład ładowni. Do tej pory z Adamem pakowaliśmy się na dolny. Wyższy był „nieco” niższy.


19:27. Port południowy w Helsinkach

Na promie

Przypięło się rower, zabrało ze sobą niezbędne rzeczy, oraz wszystkie puste butelki i kartony. Udało się odnaleźć łazienkę. Uzupełniło się wodę w zapasach, po czym powrót do roweru. Drzwi do ładowni zamknięte. Niespodzianka. Co robić. Wędrując z ciężkimi butelkami będzie nie dość, że niewygodnie, to jeszcze podejrzanie. W gonitwie myśli wpadła jedna, by ukryć je za schodami, licząc na to, że nikt ich nie odnajdzie i nie potraktuje jak coś niebezpiecznego. Na szczęście nikt się tym nie zaopiekował.


20:13. Widok z promu w Helsinkach

Powrót na górę. Obejrzało się pokład statku, zachodzące słońce, mijane skalne wysepki, twierdzę, którą odwiedziło się zimą. Ostatnie pożegnanie z Helsinkami, reprezentującymi Finlandię i cały etap podróży przez Skandynawię. Przede mną jeszcze jedna długa prosta prosto do Polski
.

20:14. Widok z promu w Helsinkach


20:35. Widok z płynącego promu w Helsinkach

Promem podróż

Przez ponad dwie kolejne godziny trwało moje odpoczywanie na promie. Ten czas minął mi na siedzeniu w pobliżu okna. Z pewnością w oczach innych osób mój wygląd mógł sprawiać menelowate wrażenie - bez roweru i kasku, wizualnie odstając od tej grupy społecznej. W międzyczasie pobieżnie przyszło mi analizować zabrane mapy, słuchać muzyki, jaka brzmiała na pokładzie i rzucać okiem na współpasażerów. Oczy nieco mi się kleiły i z łatwością by się tam zasnęło, gdyby podróż była dłuższa. Gdy dobiliśmy do Estonii, było już ciemna noc. Udało się zapakować ze wszystkim i zjechać na ląd. Fińskie zakupy i woda z promu sprawiły, że masa, która opuściła pokład promu, ważyła blisko 150 kg.


22:19. Wnętrze promu z Helsinek do Tallina.

Poszukiwanie noclegu w Estonii

Była północ podczas przejazdu przez Tallin. Po drodze zagadał do mnie lokalny biker. Zamieniliśmy tylko parę zdań. Poniosło mnie w stronę Parnuu, nocując zaraz za stolicą. Na nocleg wypadło liche miejsce, gdzie już nie było widać zabudowy, a pojawiły się jakieś krzaczki. Było bardzo ciemno. Około 1:30 w końcu udało mi się zasnąć. Bardzo szybko.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 167.00 km (0.00 km teren), czas: 12:00 h, avg:13.92 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa wskie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]