Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wielkanoc do Zielonki

Sobota, 3 kwietnia 2010 | dodano: 20.03.2019Kategoria 5-10 Osób, LSTR, Samotnie, Wyprawki w regionie, Pół nocne, Z Kasią, Z Księgowym

Poranek pochmurny. Stratus. Koło południa się rozjaśnia i na niebie cumulusy średniej wielkości, dość gęsto rozmieszczone. Po południu nieco większe zachmurzenie. Wieczorem piękny zachód słońca z drobnymi Altocumulusami i Cirrostratusami. Wiatr z zachodu. Chłodnawo, później odrobinę cieplej.

Obudził mnie rankiem komórkowy budzi, po czym nastąpił proces zwlekania się z łóżka, włączony został komputer i rozpoczęło szukanie jedzenia. Zapakowany został na wyjazd sprzęt (naprawczy, ciuchy i jedzenie: szarlotka, 3 jabłka, 3 litry wody, dwie czekolady i 8 kanapek-tostów). Przejrzenie co na forum, ostatnie rozmowy na gadu oraz prognoza pogody. Cel podstawowy: Zielonka

Start lekko po 10. Za oknem szaro i chłodno, ale w porządku. Po kilkunastu minutach jazdy już mnie zgrzało. Początek podróży zaczynał się od podjazdu nieco wilgotnego, ale bez problemów. Po nim krótka rozgrzewka, żeby móc jechać normalnie. Po 3-4 kilometrach wychylam się na DK 62. Przechodziła ostatnio gruntowny remont na tym odcinku - zrobiono zatoczki dla autobusów, w moich okolicach zrównano (zdarto) asfalt, a od Emolinka i Goławina (czyli granicy powiatów) asfalt położono dobry. Po godzinie jazdy, gdy zostało za mną ostatnie obniżenie przed Zakroczymiem, wykonane zostało kilka telefonów. Zjedzona została kanapka, po czym rozpoczął się kurs w stronę lasu, którym skróciło się nieco drogę, zaraz potem przenikając przez Duchowiznę tuż przed Zakroczymiem.

Padła decyzja, że pojadę wiaduktem. Z jego kulminacji tym razem nie było widać Warszawy – za dużo chmur wisiało na niebie. Most na Narwi w Nowym Dworze przejechany z kwadransem opóźnienia. Ro., któremu zrobiło się zimno, stwierdził, że ruszy zanim się spotkamy. Śmignięcie przez miasto, a wylotówka przypomniała mi podróż przez Łotwę i tamtejsze drogi (czy raczej dziury) w miastach. Dalsza trasa nie przyniosła wielu atrakcji. Raz czy dwa postój by coś przekąsić (śniadanie nie zostało zjedzone w domu), z nudów trochę podśpiewywując. Gdzieś minął mnie jakiś typek na kolarce.

Ostatecznie dojechało się do rondek pod Skrzeszewem. Czuć było, że zaraz spotkam resztę kompanii. Tak też się stało: Byli to Ro. (z którym się umawialiśmy w NDM, ale nie wyszło, bo za długo przyszło mi się turlać), Księgowy (który organizował ustawkę), G. (która była niespodzianką), P. (który nie został przez mnie poznany) i nie było Ko. (który się zapowiadał). Ro. kończył trening i wracał do domu. Razem z resztą pojechaliśmy przez wsie do Topoliny, leżącej blisko Narwi, gdzie wskoczyliśmy na wał i skierowaliśmy się do Dębe. Potem przejazd na drugą stronę (chwilę czekaliśmy przez pieszego na wąskiej ścieżce) i w dół, po świeżo zalanych brzegach. Następnie wspięliśmy się rowerami po podjeździe z betonowych, bardzo zniszczonych płyt, w górnej części przechodzących w kamienie. Potem potoczyliśmy się trasą na Nasielsk. W lesie okazało się, że mam kapcia, a po szybkiej reanimacji i pokonaniu niewielkiego wzniesienia, skręciliśmy na Nunę i dalsze Krogule, Studzianki (przerwa na lody i jabłko) oraz Miękoszyn. Tak dotarliśmy do Zaborza i ponad godzinę siedzieliśmy u Ag., jedząc co nieco i popijając herbatę.

Zespół powiększony o Ag. udał się nad Wkrę, gdzie P. z G. robili konkurs podjazdów. Kolejny punktem zabawy był "Nie Wpadnij" (na kretowisko), a następnie udaliśmy się do "Spa przy Skarpie", gdzie koła i hamulce odczuły drugą, trzecia i czwartą młodość. Relaks wzdłuż przeoranego pola, a potem Ag. zaproponowała ciekawy podjazd, który niestety miał za dużo błota, by móc go pokonać (jechało mi się nim kiedyś, jeszcze w liceum).

Dalej, na wysoczyźnie, Księgowy. i G. wyzywali się na pojedynek, poprzez rzucanie w siebie rękawiczkami. Wnet znów zjechaliśmy w dół. Księgowy na stanowisku fotoreportera, już gotów do ujęć, świetnych niczym z National Geographic, czego efekty widać w galerii. Gdy wszyscy znaleźli się już na dole, wnet przed nami zajaśniał Goławicki Most, przez który przejechaliśmy z prędkością około 53km/h. Potem dłuuuga jazda trasą tuż obok Wkry. Zatrzymaliśmy się koło sklepik, gdzie przebywali tubylcy z magicznymi napojami dalekiego zasięgu. Zaraz potem zjechaliśmy w dół gdzie:
- stał mostek
- kiedyś tam były praktyki
- Ag. wracała do siebie
- krótko zastanawialiśmy się którędy teraz jechać

Przejechaliśmy na drugi brzeg, podjazd i trasa do Pomiechówka. Tam początkowy zamiar skrętu na NDM, zamienia się w jazdę do Serocka po DK 62 (jako że święta to i ruch mniejszy choć kilka TIRów było). Mimo przewyższeń, do Dębego jechaliśmy dość równo (moja osoba zostawała z tyłu na podjazdach) i średnią powyżej 20 km/h. W Dębem się rozdzieliliśmy. A. z G. na dół, a ja z P. w lewo przez Jachrankę. Na tym odcinku wciąż utrzymywaliśmy dość dobre tempo. Stopniowo opadam z sił i żegnam dzień, kończący się pięknym zachodem, który nie bardzo było można oglądać, mając go za plecami. Dotarliśmy do trasy Augustowskiej i P. pojechał w lewo do Serocka, a mnie po kilkunastu machnięciach korbą poniosło drogą w dół, aż nad Zalew. Tam zniknęła czekolada na raz.

Rondo w Zegrzu. Droga do Nieporętu, gdzie jeszcze było jasno. Gdy dojeżdżało się do pierwszego lasu, powoli zapadał zmrok. Na wysokości Sierakowa było już wystarczająco ciemno, ale ruch wciąż mały. Jechało się coraz wolniej i z radością można było powitać wiadukt nad Radzymińską. Niestety, dalsza droga nie była tak krótka, jak mi się wydawało. Przez kolejny las jechało mi się długo i strasznie ciężko. Jak się rankiem okazało, powodem moich trudów był kolec, który wbił się w Dębe i powoli spuszczał mi powietrze. Do Zielonki, porządnie dało mi się zmęczyć, docierając o 20:22. Wkrótce potem czekała mnie skromna uczta.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 133.30 km (0.00 km teren), czas: 07:30 h, avg:17.77 km/h, prędkość maks: 53.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa tenie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]