Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12598 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Pierwszy wyjazd w gronie LSTR

Niedziela, 15 kwietnia 2007 | dodano: 15.04.2007Kategoria LSTR, 3-4 Osoby, Wyprawki w regionie, Gminy, Z Księgowym Uczestnicy

Dzień był chłodny przez wiatr, ale równocześnie ciepły dzięki słonecznej pogodzie. Pachniało wiosną. Szykowała się druga okazja, by przejechać się wspólnie i wreszcie poznać osobiście ludzi LSTR. Poprzednim razem moje wpisy zostały przeoczone, podobnie było i tym razem.

Do Zegrza

Wyjazd o 8. Ciało w dobrej formie, choć rower trochę zawadzał. Przemieszczanie odbywało się głównymi drogami. Jedynie na Trębki zjazd, aby użyć kompresora (brak pompki, a ciśnienie w kole było zbyt małe). Przy okazji udało się napić wody. Dalsza jazda dużo szybsza, mając świadomość skróconego czasu na dotarcie na miejsce spotkania. Początkowo zdawało mi się, że będzie ono przed pałacem w Jabłonnie, więc w tę właśnie stronę mnie poniosło. Nikogo tam nie udało się dostrzec, więc nie ociągając się, trzeba było ruszyć na kolejne z prawdopodobnych miejsc, czyli rondo w Zegrzu. Z dużym wysiłkiem udało się przebić przez Legionowo. Wycisk dał mi wiadukt nad torami oraz utrzymywanie dużej prędkości na pozostałych odcinkach. Na rondo dojechało się o 10:30. Nikogo nie było widać i był to półgodzinny poślizg. Nie było sensu czekać. Nie przyszła mi przez głowę inna myśl, niż próbować nadganiać grupę, choć nie wiadomo było gdzie są i którymi drogami jadą. Wiadomo było tylko, że ogólny kurs wiedzie do Wyszkowa. Trzymając się nikłej nadziei, przyszło mi pędzić dalej.

Przez łąki nadbużańskie

Przejazd przez Nieporęt na Białobrzegi i dalej, ku północy. Niepotrzebny skręt w uliczkę przed Spacerową, lecz była ślepa i wnet wróciło się na drogę. W Starych Załubicach trzeba było jechać na wschód, a zamiast tego gnało się dalej na północ. Przejazd przez Arciechów, całą ulicą Zegrzyńską, aż do zalewu. O 11:30 wjazd na wał i dalej na wschód. Było to 7 kilometrów jazdy terenowej. Początkowo jechało się dobrze, lecz gdy zniknęły zabudowania, a zostały rozległe tereny łąk i drzew, dawniej zalewowe, tempo jazdy znacznie zmalało. pragnienie rosło i było coraz większe zmęczenie. Raz może się udało zatrzymać, by wyciągnąć butelkę z plecaka i cokolwiek popić. Pod sam koniec zupełnie niepotrzebnie zeszło się z wału mając nadzieję, że przedostanę się do jakiejś drogi, jednak łąka była zbyt zarośnięta i trudna, by to było sensowne. Pchało się rower przez ponad pół kilometra, po czym wróciło się na wał w pobliżu lasu. W stanie wyczerpania, wkrótce potem udało się dojechać do Kuligowa.

Spotkanie z LSTR w Kowalichach

Tempo mi spadło. Powoli dawał o sobie znać głód. Zwiększyło się wysiłek, gnając przez Józefów i Ludwinów. Była 12:30. Ostry skręt ku północy i w oddali udało się ujrzeć grupkę ludzi na przystanku w Kowalichach (współrzędne wg Google Maps 52°30'39.2"N 21°14'41.5"E, przystanek widniał również na Street View z 2013 r.). Nie było pewności, czy są to jacyś tubylcy, nieznana grupka przyjezdnych, czy może grupka, za którą się goniło. Po podjechaniu, z odległości kilkudziesięciu, kilkunastu metrów , nie zatrzymując się, ale trochę zwalniając, rzucone zostało przez mnie pytanie "LSTR?" Odpowiedź twierdząca była swego rodzaju wynagrodzeniem wysiłków, choć jak już tam się udało dojechać, nie wiadomo było co dalej robić. Księgowy, Piotrek i Rafał właśnie kończyli przerwę i zbierali się do drogi. Choć też jej było mi trzeba, to póki co pojechało się wraz z nimi. Pojechaliśmy do Ślężan. Droga szutrowa, tempo wolniejsze. Skręt w Prostą i krótka przerwa przy brzegu Bugu. Wyciągnęło się z plecaka bułkę, jedząc cokolwiek po raz pierwszy od wyjazdu i 80 kilometrów szybkiej jazdy, praktycznie bez przerw. Wtedy to zamieniliśmy trochę więcej zdań, które wymieniane były przez mnie między kolejnymi kęsami jedzenia. Jak się okazało, gdy się zebrali, to ruszyli do Ryni i oglądali start wyścigu rowerowego. Dzięki temu udało mi się ich dogonić, pomimo jazdy wałem.

Przerwa w Słopsku

Jak to zwykle, byłam raczej obserwatorką i zajęłam się słuchaniem kolejnych rozmów na trasie, niż ich inicjowaniem lub braniem w nich udziału. Moje napomknienia o odwiedzeniu Pułtuska i Serocka w poprzednich latach, spotkałam z pewnym zdziwieniem i niedowierzaniem, tym bardziej, że mój strój nie wyglądał zbyt rowerowo, a sam rower miał trochę obniżone siodełko (obniżające się z czasem, czego nie dostrzegałam i poprawiałam bardzo rzadko, gdy czułam, że coś jest nie tak). Przejechaliśmy przez Marianów do Słopska, gdzie zatrzymaliśmy się pod sklepem. Tam dłuższa przerwa. Przejechaliśmy przez Zazdrość, w Zabrodziu tory kolejowe, a w pobliskim lesie skręt na północ. Za Mostówka wyjechaliśmy na DK 8, przejechaliśmy przez Lucynów, by po 14 dotrzeć do Wyszkowa. Długa przerwa przed wjazdem do Parku im. Karola Ferdynanda Wazy. Było już bardzo gorąco jak na tę porę roku.

Przez lasy i łąki między Gulczewem a Barcicami

Przez park dojechaliśmy do torów i ścieżką wzdłuż nich dojechaliśmy do drogi. Przez Rybno dojechaliśmy do Gulczewa, gdzie zatrzymaliśmy się przy niewielkim sklepiku. Uzupełnienie płynów i cukrów trochę trwało. Zaczynałam odczuwać zmęczenie przebytym dystansem (113km). Choć nadal jechałam bez problemów, nie wyciągałam już wyższych prędkości. Było już po 16 i wkrótce zniknęliśmy w lesie, gdzie było sporo piachu, ale dużo więcej twardych szutrów. Pół kilometra od wjazdu skręt w prawo i niebawem w lewo. Przy dawnym starorzeczu odbiliśmy lichą ścieżynką w prawo, na kurs zachodni wyjechaliśmy na drodze technicznej, przecięliśmy drogę do Osin. Po dłuższej jeździe skręt w prawo i kolejny w lewo do Kępy Barcickiej. Za nią wjechaliśmy w tereny zalewowe i z wolna przemieszczaliśmy się nimi na zachód. W pewnym momencie musieliśmy na boso przedostać się przez zalane przejście czy też bród. Pierwszy przekroczył go Piotrek, potem ruszył Rafał, któremu przyszło odebrać rozmowę przez telefon, stojąc w wodzie za kostki.

Powrót

Wyjechaliśmy przy kościółku w Barcicach. Spokojnie i z radością przejechaliśmy przez kolejne wsie do Popowa Kościelnego, a niebawem wydostaliśmy się na DK 62. Była 17:30, gdy dotarliśmy do Serocka. Grupa zatrzymała się przed tabliczką z nazwą miejscowości, by potem pojechać na rynek w Serocku i zjechać nad Zalew, a ja ruszyłam dalej po krajówce, by nie jechać zbyt długo nocą. Tempo spadło mi znacznie. Byłam już po 140 kilometrach trasy. Jeszce przed Dębem zostałam doścignięta przez Księgowego i Rafała (Piotrek wrócił do domu) i wspólnie zjechaliśmy na zaporę. Z ostatnimi rozmowami dojechaliśmy do ronda koło Skrzeszewa i tam ostatecznie odjechałam już w swoją stronę. Jechałam z trudem, bo dawno nie zrobiłam tak dużego dystansu, a tym bardziej o tak wczesnej porze roku. Nie miałam siły, by próbować dotrzeć do domu jadąc po DK 62. O 19:15 dojechałam do NDM. Zapadł zmrok. Przejechałam Wybickiego, Lotników i Sukienną. Za mostem zjechałam do bramy Ostrołęckiej, gdzie zostawiłam rower i wróciłam autem z tatą.

Zaliczone gminy

- Jabłonna
- Legionowo
- Nieporęt
- Wieliszew
- Radzymin
- Dąbrówka
- Zabrodzie
- Wyszków
Rower:Delta Dane wycieczki: 175.00 km (19.00 km teren), czas: 10:00 h, avg:17.50 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa obser
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]