Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

4 dni w Pieniny II - Przedgórze Iłżeckie

Czwartek, 12 sierpnia 2010 | dodano: 08.02.2017Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, >200, Gminy, 2010 Pieniny

Pobudka po 5 i spakowanie w drogę przed 5:40, witając wstające słońce. Było chłodno, ubrać się więc było trzeba nieco cieplej i rozruszać, bo ciężko mi było jechać. Chłód trochę mi zmroził uszy. Początkowo ciężko psychicznie. Trochę podśpiewywania. Bardziej za Lubochnią (tam miejscowi krzyczeli coś do mnie, bo zsunęła mi koszulka i ciągnęła się po ziemi, będąc o włos od upadku), kiedy to było już cieple. Mijało się lotnisko i bazę wojskową. Okolice pod Tomaszowem Mazowieckim pobieżnie poznane zostały w czasie Bikeorient i wydaje mi się, że warto poznać je lepiej, bo mimo że nie są tak reklamowane jak jura czy góry, to też mają swoje walory. Nie tylko przyrodnicze. Między innymi bunkry, w tym bunkier w Konewce koło Spały, który tym jest ciekawszy, że był przeznaczone do ochrony pociągów. Niestety z powodu wczesnej pory, braku czasu i z większych priorytetów, trzeba było ominąć ten przybytek. Do tego fatalny dojazd od zachodu, bo właśnie zerwali jedną stronę drogi, a druga była wyłożona przedwojenną kostką.


Żelechlinek. Kościół pw. św. Bartłomieja Apostoła. Widok ku SSW


Lubochnia. Po lewej kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SEE


Lubochnia. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NW


Henryków. Widok ku SE


Droga w okolicy lotniska przy wsi Nowy Glinik

Brakowało mi jakiejś muzyki. Przed Inowłodzią dojazd do skrętu, który ongiś zaprowadził mnie do Rawy Mazowieckiej, a dalej do Warszawy i pamiętnej nocnej jazdy z Kovalem i Księgowym oraz burzą w tle. Do osady wjazd ze zbocza, mijało się skrzyżowanie, przejeżdżało most, a potem skręt w DK 48 na Radom. Według planu miało się tak jechać kilka kilometrów i znaleźć drogę w lesie, która wyprowadziłaby mnie na drogę do Opoczna. Tak być miało. Jechało się, a las się skończył, więc przyszło zrezygnować z tego wariantu. Tak przejechało się przez Poświętne, dotarło do Ossy, gdzie nastąpił skręt na wiejska drogę do Drzewicy. Wcześniej minął mnie na kolarce facet, krótkie "hej" rzucił i pogonił dalej.


Inowłódź. DW 726. Widok ku S


Poświętne. W tle kościół pw. śś. Filipa Neri i Jana Chrzciciela. Widok ku SWW

Wiatr nadal trochę przeszkadzał, ale warunki były optymalne. Wjazd w las, przerwa na krótkie śniadanie i dłuższy odpoczynek, gdy osiągnięte zostało najwyższe miejsce na tej drodze. Leżało się tak do 10, a potem ruszyło w dół do Drzewicy. Mijało się zamek i skręcało na wschód. Po kilku minutach skręt do Gielniowa przez Antoniów, a stamtąd wjazd na DK12. Etap jazdy jak na rozgrzanej patelni. Grzało mocno i okropnie mi się jechało. Umęczyła mnie ta podróż po pagórzystym terenie. Dojazd do Przysuchej. Zamiast wjechać główna trasą, pojechało się dalej na wschód i mijało zakłady HORTEXu oraz jakiejś firmy od dachówek, skręt w Warszawską. Drogę biegnącą w dół, na południe do centrum miasta. Tam przerwa w Żabce i zakupienie picia oraz cześci wyżywienia na dalszą drogę. Więcej czasu zajęło odpoczywanie, ale lód dodał mi sił, by dalej jechać.


Zamek w Drzewicy. Widok ku E


Bieliny. Kościół pw. śś. Szymona i Judy Tadeusza. Widok ku NNW


A ja wcale


Zielonka. DK 12. W tle wzniesienia między Inowłodzią i Drzewicą. Widok ku NNW


Przysucha. Plac Kolberga. Widok ku SWW

I tak przejechane zostało ~63km bez zsiadania, od 80,5 km do 143 km trasy bez zsiadania z roweru, aż do Iłży. Początkowo była to długa jazda po krajówce, przez krajobraz bardzo płaski i mało zagospodarowany. Skręt w Mniszku - kilka minut po łatance, ale takiej paskudnej, że hej. Potem się nawierzchnia unormowała, ale w zamian dobijał mnie upał. Przecinało się DK7 w Orońskum następnie jadąc do Wierzbicy przez wieś Dąbrówka Zabłotnia. Tam upał mnie wypalał do kości. Jechało się ku SW, skręt ku SE przez Mirów Nowy, Osiny do Pakosławia między polami. Jakiś obszarnik uprawiał swoje hektary - raczej więcej niż 50ha. Tam też, przed zjazdem do wsi, zagadał do mnie lokalny rowerzysta, który stal na tym wzniesieniu i gdzieś patrzył. Jak się okazało wieś Pakosławska koło Iłży, posiadała swoją grupę rowerową, ludzi nazywających siebie „Turystami z Pakosławia”, wyruszającymi w drobne (ponad 100km) wyprawy w zasięgu jednego dnia, specjalizując się w szybkiej jeździe na kolarkach.


Skrzynno. DK 12. Po lewej kościół pw. św. Szczepana. Widok ku NEE


Mniszek. Remont mostu DK 12 na Szabasówce. Po prawej kościół pw. śś. Jana Chrzciciela i Stanisława Kostki. Widok ku NNE


Mniszek. Remont mostu DK 12 na Szabasówce. Widok ku E


Mniszek. DK 12. Szabasówka. Widok ku SE


Droga z Mniszka do Orońska. Widok ku NE


Las między Osinami i Michałowem w pobliżu granicy województw. Widok ku E


Droga między Michałowem i Pakosławiem. Widok ku NE

Rozmawiając z jednym z nich (chyba S., ale nie pamiętam), udało się dotrzeć do Iłży, gdzie rozstaliśmy się nad rzeczką przy jadłodajni Polecał mi placek po węgiersku stamtąd. Miał być świetny i zaspokajający apetyt na pół dnia. Po prawdzie placek był świetny i choć porządnie uzupełnił pustkę w żołądku, był odrobinę za mały, jak na moje ówczesne potrzeby. Z Iłży kurs doliną Iłżanki, 10km na północ do Kowalowa, które leżało w powiecie Zwoleńskim. Tam skręt na południe, przejazd przez las należący do Iłży i zaraz za nim udało się znaleźć w powiecie Lipskim – tym sposobem osiągając, to czego nie udało mi się zrobić przez długi czas – rowerem odwiedzić ostatni powiat województwa mazowieckiego. Zostały już tylko gminy.


Iłża. DK 9. Widok ku SEE


Iłża. DK 9. Iłżanka. Widok ku SSW

Kurs przez Sienno do Ostrowca Świętokrzyskiego. Wyglądało to tak, że przy zachodzącym słońcu jechało się coraz szybciej i szybciej po dość płaskim terenie, które obniżało się ku południu. Za Siennem pędziło się prawie cały czas, na ile pozwalały mi techniczne problemy roweru (od czasu wywalenia, przy mocniejszym naciśnięciu na pedały łańcuch mi omykał. Problem rozwiązany tyko doraźnie, majstrując regulatorem przerzutki tak, że raz jeden, raz drugi bieg był wystarczająco odporny, żeby omsknąć dopiero po bardzo silnym nacisku). Do Ostrowca docierając o zmroku, ale było wystarczająco jasno, żeby dobrze widzieć. Ten stan jednak szybko się zmieniał. Zaraz po wjeździe do miasta, przerwa na przystanku, by przygotować się do nocnej jazdy. Gdy się ruszało, niedługo potem wyskoczył na mnie pies. Jechało się głównie ścieżką rowerową. Przejazd ku zachodniej część miasta.


Sienno. Rynek. Widok ku W

Okrążając centrum, dotarło się do Szewnej. Od tej pory na trasie przeszkadzał mi remont trasy ku zachodowi. Drugim problemem były duże podjazdy, które trzeba było pokonać na najniższych biegach, ale jednak do przodu. Wśród ciemności nocy, gdzie tylko gwiazdy świeciły i latarnie przy drodze, przejechało się przez dolinkę, w której zrobiło się okropnie zimno, a ponadto nie było żadnych domów, lamp i ciemność pogrążała ten kawałek świata. W tym miejscu samochody korzystały z jednego pasa, gdyż drugi był zerwany. Na szczęście pojawiły się dopiero pod koniec, więc obyło się bez sensacji. Tak dotarło się do Waśniowa, osadzie gęściejszej niż okoliczne wsie, gdzie przy podjeździe dostrzec można było jeża na drodze, którego nogą wystarczyło zepchnąć na krawędź drogi (ale niestety był wysoki krawężnik), żeby miał większe szanse i nie tak łatwo wpadł pod koła. Podjazd o pół kilometra pod górkę, następnie rozbiłając namiot na skoszonym polu - i jak mi się wydawało po ciemku - za dużym i gęstym krzewem. Pole było po zewnętrznej stronie zakrętu, więc było tym bardziej niewidocznie.

Jeszcze ostatni raz przyszło mi spojrzeć na światła miejscowości pobliskich i tych dalszych. Potem na gwiazdy z myślą, że już niebawem dotrę do Krosćienka, gdzie ktoś na mnie czekał. Na koniec spać, po przejechanych ponad 210km tego dnia.

Podroż: 16:45
Jazda: 13:55
Przerwy: 2:50

Zaliczone gminy

- Poświętne
- Wieniawa
- Kowala
- Wierzbica
- Mirów
- Mirzec
- Kazanów
- Ciepielów
- Rzeczniów
- Sienno
- Waśniów
Rower:Zielony Dane wycieczki: 216.00 km (2.00 km teren), czas: 13:55 h, avg:15.52 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zanic
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]