- Kategorie:
- >10 osób.67
- >200.48
- >300.13
- >400.1
- 2 Osoby.315
- 2007 Gdynia.5
- 2007 Pielgrzymka do Wilna.13
- 2007 Powiśle Puławskie.3
- 2008 Kraków.1
- 2008 Kraków 360.2
- 2008 Mazowieckie S.3
- 2008 Mazowsze W.2
- 2008 Murzynowo.3
- 2008 Suwalszczyzna.6
- 2008 Świętokrzyskie.6
- 2008 Świętokrzyskie 2.7
- 2008 Toruń.1
- 2009 Bieszczady.6
- 2009 Mazowsze NW.1
- 2009 Mazury.7
- 2009 Murzynowo.5
- 2009 Podlasie.3
- 2009 Skandynawia.40
- 2009 Tallin, Helsinki, Sztokholm.1
- 2009 Trójmiasto.4
- 2010 Pieniny.6
- 2010 Pińczów.23
- 2010 Podlasie.5
- 2010 Siedlecczyzna N.5
- 2010 Środek Polski.2
- 2010 Świętokrzyskie.5
- 2010 Wyżyna Małopolska W.2
- 2011 Kotlina Żywiecka.4
- 2011 Lubelskie W.4
- 2011 Lubuskie E.4
- 2011 Mazowsze SE.2
- 2011 Powiśle Gdańskie.4
- 2011 Wielkopolska E.4
- 2011 Włochy.39
- 2012 Bawaria.13
- 2012 Brevet Mazurski.3
- 2012 Kujawy, Pałuki, Krajna.4
- 2012 Małopolska.9
- 2012 Maraton BB.4
- 2012 Południowopolskie.10
- 2012 Pomorze Nadwiślańskie.5
- 2012 Prusy Górne.3
- 2012 Siedlecczyzna S.3
- 2012 Śląsk.3
- 2013 Gąsocin.2
- 2013 Górny Śląsk.3
- 2013 Mazury.4
- 2013 Pogórze Beskidzkie.9
- 2013 Pomorze.14
- 2013 Samoklęski.9
- 2013 Wielkopolska S.5
- 2014 Dolny Śląsk.7
- 2014 Gdynia.5
- 2014 Mazowsze NE.3
- 2014 Podlasie.5
- 2014 Pojezierze Pomorskie.9
- 2014 Wielkopolska.12
- 2014 Wyżyny Polskie W.7
- 2014 Ziemia Lubelska W.2
- 2015 Beskid Wyspowy.5
- 2015 Lubuskie.4
- 2015 Polesie.9
- 2015 Pomezania.2
- 2015 Roztocze.3
- 2015 Siedlecczyzna N.2
- 2015 Wyżyny Polskie W.6
- 2015 Zamojszczyzna.4
- 2015 Ziemia Dobrzyńska.1
- 2016 Beskidy.7
- 2016 Dolny Śląsk.7
- 2016 Górny Śląsk.11
- 2016 Podkarpacie.4
- 2016 Pomorze Nadwiślańskie.3
- 2016 Roztocze.1
- 2016 Warmia.2
- 2017 Alpy.6
- 2017 Dolny Śląsk.9
- 2017 Łódzkie S.4
- 2017 Łódzkie W.3
- 2017 Mazowieckie S, Kraków.4
- 2017 Świętokrzyskie.2
- 2017 Żuławy.6
- 2018 Radom.2
- 2024 Płaskowyż Kolbuszowski.0
- 3-4 Osoby.66
- 5-10 Osób.35
- Gminy.319
- LSTR.122
- Maratony.17
- Nocne.33
- Podróżerowerowe.info.32
- Pół nocne.220
- Samotnie.810
- Seniūnija.5
- Warszawa.129
- Wyprawki w regionie.157
- Wyprawy po Polsce.374
- Z Kasią.334
- Z Księgowym.95
- Z rodziną.181
- Zwykłe przejażdżki.520
Środek Polski I - Do Piątku
Czwartek, 23 września 2010 | dodano: 08.02.2017Kategoria 2 Osoby, LSTR, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Księgowym, 2010 Środek Polski
Preludium wyprawy
Dzień był chłodny, jednak cieplejszy niż poprzednie. Zachmurzenie 1/8. Dzięki słonecznemu ciepłu, nawet pomimo wiatru, przyjemnie jechało się na krótki rękaw. Sam wiatr był mocny, ale niewiele zwalnialiśmy, nawet gdy wiał w twarz. Poprzedniego dnia zaczęła się choroba. Udało mi się o tym dowiedzieć dopiero na trasie, ale dopiero po powrocie dopadło mnie skutecznie.Księgowy napisał po południu dzień wcześniej, że potrzebuje kogoś, aby zrobić wypad rowerowy na 2-3 dni, nie wiadomo gdzie. Tylko się spakować i wsiąść na rower. Tego dnia trzeba było pomóc przy robieniu fundamentów do ogrodzenia, więc rozmowa toczyła się z dłuższymi przerwami. Chciało mi się coś jeszcze porobić przy tej robocie nazajutrz, ale okazało się, że nic z tego. Tak więc można było poświęcić czwartek na rozpoczęcie podróży, choć lepiej jednak, aby wyruszyć w piątek. Ten termin odpadał z powodu niedzielnego maratonu, na którym Księgowi mieli wydać 100zł bon, jaki dostali jakiś czas temu na objeździe trasy. Ustaliliśmy więc, że jedziemy tak jak ruszyliśmy.
DK62 do Wyszogrodu
Księgowy ruszał z Zaborza, dużo wcześniej niż ja. Ja po śniadaniu i po przygotowaniu kanapek na drogę. Była 9:30, a tuż po 10 udało się dotrzeć na miejsce spotkania, docierając tam trasą wzdłuż Wisły. Do Czerwińska dotarliśmy w podobnym czasie. Podjechaliśmy pod sklep blisko przychodni, gdzie zachciało mi się kupić picie, z czego dwa to soki jabłkowe. O ile na początku jeszcze jakoś dało rade je pić, o tyle w dalszej podróży powalał mnie zapach i smak chemii. Jakoś udało się to wypić, ale z trudem i niechęcią. Gdy staliśmy i zajadaliśmy się świeżo kupionymi wafelkami, ktoś rzucił do mnie zawołał. Po odwróceniu się, okazało się, że był to znajomy z czasów gimnazjum oraz liceum. Zamieniło się kilka słów i poszedł w swoją stronę. Kilka minut później jazda DK 62 na zachód. Mimo zwykle dużego ruchu na tym odcinku, w związku z remontem w okolicach Zakroczymia, tym razem było odrobinę spokojniej.DK 62. Zjazd ku granicy gmin Czerwińsk i Wyszogród. Widok ku SWW
Przez Wisłę w Wyszogrodzie
Dość sprawnie przemknęliśmy przez Wyszogród, jadąc mniejszymi uliczkami, by zjechać na most po wydeptanej ścieżce. Jazda niezbyt bezpieczna, jeśli nie zna się tego zjazdu albo po prostu nie uważa, zwłaszcza gdyby tam było okropne błoto. Na moście wyminęliśmy jakąś osobę na rowerze, choć ciężko jest tam zmieścić dwóch rowerzystów obok siebie. Po drugiej stronie, skręciliśmy w prawo na pierwszym skrzyżowaniu i szukaliśmy jakiejkolwiek drogi w las. Wkrótce ją dostrzegliśmy i rozpoczęła się podróż przez leśne ostępy.Leśne piachy
Początkowo trasa nie przyniosła żadnych trudności. Po lewej zarośnięta drzewami wydma, środkiem nieco zabłocona droga, a po prawej zalane i zabagnione obszary, z nieco zazielenioną wodą. Gdy nadarzyła się okazja w postaci ścieżki przez wydmę, skorzystaliśmy z niej i przespacerowaliśmy się przez nią z rowerami. Na drugim zboczu chwilę odpoczęliśmy. Wszędobylski piach przeszkadzał nam w dalszej jeździe, więc trochę jadąc, trochę maszerując, spacerowaliśmy, obserwując grzyby różnego rodzaju. Trochę dalej zauważyliśmy ludzi, którzy na owe grzyby się wybrali. Pospiesznie trwało przemieszczanie się się po leśnym poszyciu, by jak najszybciej ich wyminąć. Księgowy oddalony o jakieś 100 metrów, został w tym czasie zagadany przez jedną z grzybiarek, która zapytała go, co mamy w sakwach. Na odpowiedź iż, jest to sprzęt podróżniczy, odrzekła "to dobrze, że nie grzyby". Powiało grozą...Spędziliśmy tam 1,5 km nim wydostaliśmy się na skraj lasu i ujrzeliśmy łąki wraz z zaroślami o jasnobrązowych barwach. Skręciliśmy ku zachodowi, tak jak prowadziła droga. Przejechaliśmy skrawek lasu z komarami i znów znaleźliśmy się na otwartej przestrzeni. Droga prowadziła koło dwóch gospodarstw, więc zastanawialiśmy się czy, nie okaże się to ślepa. Mimo to postanowiliśmy i tak tam ruszyć. Szczęśliwie nie trzeba się było wysilać i dalsza droga rzeczywiście istniała. Zaraz doprowadziła nas do lasu i ponownie się w nim skryliśmy, pomykając na zachód. W miejscu, gdzie widoczna była zmianę w struktury lasu, pojawiło się rozjazd. Tam udaliśmy się ku południu i tak dotarliśmy do Nowej Wsi – osady bardzo skromnej, która liczyła nie więcej niż 30 osób. Znajdowały się tam stawy z hałdami ziemi odsypanymi dookoła.
W bezliku wsi
Jeszcze chwilę nam zeszło nim wyjechaliśmy na asfaltową drogę w Łaziskach. Rozpoznawana była przez mnie trasa, jedna z poprzednich, tak rzadkich w tym rejonie podróży. Odpoczęliśmy na przystanku, przypominając sobie pewne zdarzenia i osoby z przeszłości, które gdzieś znikły zmieniając się nie do poznania. Wszamaliśmy małe co nieco (ja trochę większe) i powoli ruszyliśmy asfaltem na zachód. Za wsią zjechaliśmy w pola, docierając do lasu, w którym się pokręciliśmy, nim z niego znaleźliśmy wyjście. Przez pola dotarliśmy do Lubatki, zjeżdżając w dół po uformowanej ścieżce. Dotarliśmy do rozjazdu i po krótkim namyśle wybraliśmy prawo. W ten sposób dojechaliśmy do większej drogi – asfalt z Iłowa na Sochaczew. Nie ujechaliśmy wiele. Prawie natychmiast przejechaliśmy na drugą stronę.Ruinka w Łaziskach. Widok ku SW
Kolejny odcinek był ze świeżo położonego asfaltu. Było go akurat tyle by starczyło do ostatniego domu, a że chat niewiele, to i zaraz się skończył. Tam znów ruszyliśmy na ścieżkę polną. Powoli dotarliśmy do wsi Piskorzec, gdzie na asfalt wróciliśmy koło sadu. Nim tak się stało, mieliśmy opcję, aby pojechać wśród owocowych drzew, ale droga wydała się podejrzana – tak, jakby urywała się niedługo potem. Wybraliśmy więc bezpieczniejszy wariant i po kilku metrach znów pojawił się upragniony asfalt. Dojechaliśmy do skrzyżowania kolejnej trasy - z Iłowa na południe. W Brzozowa Starego przejechaliśmy za DW 577 i udaliśmy się do Brzozówka. W tym czasie jechało nam się ciężej. Powoli odczuwaliśmy trudy podróży z silnym wiatrem wiejącym z południa i południowego wschodu. Ciągła jazda w takich warunkach sprawiła, że mimo pozornie dobrej jazdy, upływ sił był znaczniejszy i nie od razu widoczny. Co i rusz zmienialiśmy kierunek, podziwiając przy tym czerwieniejące się jabłka w sadach, a także prowadząc rozmowy dotyczące poprzedniego roku, wydarzeń od wyprawy bałtyckiej.
Między Brzozowem i Brzozowem Starym. Widok ku S
Maurzyce. DK 92. Międzywojenny, zabytkowy most. Widok ku NNW
W pewnym momencie wydawało mi się, że dotarliśmy do już znanego mi miejsca. Nie było we mnie jednak pewności, aż do momentu, gdy udało się zerknąć w mapę. Faktycznie – przyszło mi być tam dwa lata wcześniej, wracając z odwiedzin dworku w Studzieńcu (aktualnie odnawianego). Jadąc przez Osiek i wsie okoliczne wsie, walczyliśmy z wiatrem dmącym centralnie na twarz. Naprawdę mocno dmuchało. Zatrzymaliśmy się pod wiejskim sklepem, gdzie Księgowy zrobił drobne zakupy, a niedługo potem wypadła 13stka. Oczekując, zachciało mi się poleżeć na ziemi i odpoczywać. Wnet skręciliśmy w prawo do Chąśna Drugiego. Z początku droga wyglądała tak, jakby się kończyła na czyimś podwórku, lecz po krótkim rekonesansie okazało się, że można nią dalej jechać. Była to wąska asfaltowa dróżka koło domów, która wyglądała jak asfaltowy chodnik w mieście. Dalej przejechaliśmy do Niedźwiady, w której przecinaliśmy linię kolejową i wyjechaliśmy na DK 2. Łowicz postanowiliśmy zostawić z boku.
Sadowo (Ostrowce). Widok ku NNW
Podróże w czasie
Przed nami, jakby na wzgórzu, w oddali zamajaczył kościół i zabudowania. Wiadomym było, że Łowicz zostawiliśmy z boku, ale nie było mi wiadomo co to może być za miejscowość. Ostatecznie, nie było dla mnie wiadome, czy to my jakimś dziwnym cudem jedziemy do Łowicza, czy gdzieś indziej. Wiele nie ujechaliśmy krajówką, gdyż niebawem odpoczęliśmy na skrzyżowaniu, z którego chwilę potem zjechaliśmy w kierunku Maurzyc, a potem przemieszczaliśmy się wzdłuż doliny Bzury, co było nużące.
W końcu dotarliśmy do Soboty, a Księgowy zaczął się bawić w kamerzystę. W wiosce jakieś dzieci pod sklepem nam dzieńdobrzyły, a my pojechaliśmy przez rynek, a potem rzeczkę, jadąc w stronę Walewic. Nie wjeżdżaliśmy tam jednak i przekroczyliśmy kolejną, małą rzeczkę z równie małym mostkiem. Zaraz potem ukazała się mała dróżkę poprowadzona przez Marywil. Za wioską, tuż pod lasem skręciliśmy w lewo. Urokliwa trasa, która przypominała nieco niemieckie ścieżki rowerowe, wiodła przez Helin. Po prawej zagajniek, nieco dalej, po lewej las. Droga była mokra, co mnie zdziwiło, bo nie padało. Na kolejnym skrzyżowaniu zdecydowaliśmy się pojechać w lewo i ominęliśmy skręt o gorszej nawierzchni, w prawo pośród domów. Padło na nią podejrzenie, że może się kończyć w gospodarstwie lub inny ślepy sposób. W prawo skręciliśmy na kolejnym skrzyżowaniu i po krótkiej jeździe okazało się, że drogą o gorszej nawierzchni też byśmy tu dotarli, tylko przez inne wsie. Było to w okolicach Emilianowa. Kolejna droga pod lasem, którą jechaliśmy, również miała mokre ślady.
Sobota. Kościół pw. św. apostołów Piotra i Pawła. Widok ku NNE
Ostatni etap błądzenia to przejazd przez las w miarę porządną drogą, wyjazd wśród pól i spokojne zwieńczenie manewrów na DW 703. Tą ruszyliśmy na zachód, nim jedna to nastąpiło, zjechaliśmy do sklepu, jaki się po drodze trafił. Nie było mi wiadome, jak daleko jeszcze do Piątku, ale wiadomo było, że już niedaleko. Zmęczeni, odsapnęliśmy na ławeczkach i wszamaliśmy małą kolacyjkę. Mi zachciało się kupić wielki bochenek okrągłego chleba, który i tak wrócił ze mną do domu. Po posiłku wstaliśmy do dalszej jazdy i zrobiło nam się zdecydowanie chłodno. Wnet rozgrzała nas jazda, a monotonia kolejnych kilometrów zaskoczyła nagłym pojawieniem się tablicy „PIĄTEK”. Chwila wahania, w która teraz stronę mamy się udać. W mig rozwiał ją atlas i intuicja. Wnet zajechaliśmy na ryneczek i przyszła pora na zdjęcia przy pomniku geometrycznego środka Polski. Pora była już późna, bo wieczorna, więc nie mitrężyliśmy czasu resztek dnia i od razu ruszyliśmy w dalszą drogę ku Łęczycy.
Sobota. Bzura. Widok ku W
Piątek. Geometryczny Środek Polski. Widok ku N
Na talerzu
Z początku czuć było się właśnie tak. Zrobiło się widocznie, totalnie płasko. Tylko w oddali gospodarstwa i pustki pól. Chwilę potem wjechaliśmy w szpaler drzew, a dalsza jazda ukazała niezmierną płaskość, równinność, monotonię przestrzeni. Pól zbożowych nie było, a przynajmniej nie rzucały się w oczy. Przytłaczały za to areały upraw warzywnych. Nie pamiętam, by po drodze pojawiły się jakiekolwiek podjazdy.
Ujechaliśmy dobre 10 kilometrów i zastanawialiśmy się nad noclegiem, ale wymienione wyżej właściwości regionu, kryły też jedną zasadniczą komplikację – drzewa były nieliczne i nie było żadnego lasu w zasięgu wzroku. Powoli, po lewej, na horyzoncie ukazała się dziwna wypukłość w rzeźbie. Coś, co wyglądało jak spore wzgórze, w naszych oczach urosło niemalże do ogromnego szczytu pośród morza, zdumiewało swoją obecnością w tak dennym obszarze. Przede wszystkim rodziło pytanie - skąd się tu wzięło? Tymczasem koła sunęły dalej i naszym bystrym oczom ukazała się spora kępa drzew po lewej. Na pierwszym skrzyżowaniu ruszyliśmy w ich stronę i zatrzymaliśmy się na poboczu. Tam podziwiając zachód słońca, w czasie Księgowego rozmowy przez telefon, wyczekiwaliśmy na moment, w którym moglibyśmy spokojnie przejść przez pole ku drzewom.
DW 703 na W od Piątku. Widok ku W
Gdy tak się stało i przyglądał się im, wydały mi się podejrzane. Czemu zachowano taką sporą kępę drzew, w obszarze tak rolniczym? Wygląd drzew nasunął mi tylko jedną myśl – tam musi być bardzo mokro. Podeszliśmy bliżej i okazało się, że szerokość drzewostanu jest stosunkowo cienka i zaraz nim znajdował się obrośnięty krzewami staw. Drzewa i krzewy wewnątrz tej masy pozostały niezbadane. Zaraz za stawem znaleźliśmy płaską przestrzeń, osłoniętą w 70% przed dostępem z zewnątrz, a tym bardziej przed oczami innych. Tam też rozbiliśmy namiot.
Orszewice przed noclegiem. Widok ku W
Zaliczone gminy
- Chąśno- Zduny
- Bielawy
- Piątek
- Góra Świętej Małgorzaty
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
118.00 km (0.00 km teren), czas: 08:00 h, avg:14.75 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj