Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Pół nocne

Dystans całkowity:24534.97 km (w terenie 1759.30 km; 7.17%)
Czas w ruchu:1534:26
Średnia prędkość:15.99 km/h
Maksymalna prędkość:74.20 km/h
Suma podjazdów:50 m
Suma kalorii:33800 kcal
Liczba aktywności:218
Średnio na aktywność:112.55 km i 7h 04m
Więcej statystyk

Polska SW VII - Nizina Śląska

Niedziela, 9 lipca 2017 | dodano: 30.08.2017Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2017 Dolny Śląsk

Nawet się udało wyspać. Słońce świeciło radośnie. Chmur prawie wcale. Spokojny dzień, spokojna noc, choć wieczór przyniósł mi zaniepokojenie. Wpierw odwiedziny w pobliskim Przeworno. Gdyby był sklep, to by można wstąpić, a tak trzeba było tyrać dalej. Kurs na wschód. Droga trochę się wznosiła, ale co to było po przejściach z drogą stu zakrętów. Ogólnie, jechało się lekko, z początku bez problemu wyciągając ok. 30km/h. Wreszcie równiny.


08:55. Wzgórza Strzelińskie i Przeworno. Z lewej Gromnik (391 m n.p.m.). Widok ku N


08:55. Siemisławice. Kościół pw. św Antoniego z XVIII w. W tle las na Wzgórzach Strzelińskich


08:55. Przeworno. Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny KP z XIII w.


09:01. Przeworno. Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny KP z XIII w.


09:13. W pół drogi między Przewornem i Karnkowem. Widok na Wzgórza Strzelińskie ku W


09:20. Przystanek w Karnkowie. (foto zniekształcone tworząc panoramę)


09:40. DW 385. Wierzbna. Widok na Wzgórza Strzelińskie ku W

W Grodkowie chęć zrobić zakupy, ale prawie wszyscy w kościele, a otwartego nic nie widać. Przekąska za miejscowością i skręt do Graczy. Kolejny skręt miał prowadzić na szlak w pierwszej wsi za Nysą Kłodzką, ale nie udało mi się go spostrzec i tak poniosło mnie asfaltem do Sarn Wielkich. Potem wiadukt. Za Stroszowicami chwila konsternacji, po czym wnet wjazd do Lewina Brzeskiego. Tam spore zakupy, a przy wyjściu zagadnął do mnie lokalny rowerzysta. Rozmawialiśmy dość długo, a w międzyczasie trwało lekkie uzupełnianie energii. Potem jeszcze kurs na rynek, po czym naszła pora opuścić miasto.


10:06. Grodków. Urząd Miasta


10:06. Grodków. Brama Ziębicka z XIV w.


10:07. Grodków. Ratusz z XIX w.


10:13.Grodków. Wiatrak z XIX w. przy ul. Krakowskiej


11:35. Stroszowice. Wieża strażacka z 20-lecia międzywojennego


12:19. Lewin Brzeski. Ratusz z XIX w.


12:25. Lewin Brzeski. Mural na budynku stadionu sportowego "Olimpia" przy DW 458

Tempo wyraźnie spadło. Temperatura wyraźnie wzrosła. Teren wyraźnie spłaszczał. Przejazd mostem nad Odrą i wjazd do Popielowa. Dalej na północ. W Karłowicach przerwa na ławeczce drewnianej, która stała tam jako element miejsca postojowego przy drodze. Przekąska i dłuższy odpoczynek. Dalsza jazda nie była prosta, ze względu na nieprzychylną nawierzchnię. Poprawiła się, gdy po wjechaniu na DW 454. Wpierw skręt do Pokoju, tam objeżdżając całe rondo wraz z wjazdami i kilkoma innymi uliczkami. Do tego okrążenie kościoła i odwiedzenie ruiny spółdzielni mleczarskiej. Nawrót na kurs ku północy. Niedaleko stała kolejna ruina i stary komin blisko niej.


14:54. Pokój. Ruiny budynku Spółdzielni Mleczarskiej, założonej w 1991 r.


15:00. Pokój. Kościół ewangelicki z XVIII w.

Chęć odpocząć w Świerczowie, ale udało mi się zmusić do dalszej jazdy. Dopiero po dojechaniu do DK 42 w Domaszowicach, zjazd do sklepu, tam zebrawszy trochę sił oraz kalorii do dalszej jazdy. O jeździe krajówką nie było co wspominać. Ruch umiarkowany, trochę pagórków. Jedna opuszczona cegielnia przykuła moją uwagę, więc wypadało ją sobie obejrzeć z bliska. Schody były trochę zbyt strome, a ostatnie piętro z drewnianą podłogą, przez którą widać było, że jej ewentualne zarwanie, spadnięcie niżej, byłoby niebezpieczne dla życia. Wschodnia część terenu była pełna różnych śmieci budowlanych, z których unosiła się okropna woń tworzywa. Zjazd do Kluczborka. Przejazd przez centrum. Dojazd do Gorzowa Śląskiego. Zjazd w polną drogę, by tam przykryć się śpiworem rozciągniętym na namiocie. Moim celem było przespać się bez rozkładania całego majdanu. Chmury też wyglądały podejrzanie, ale było to tylko złudzenie i nie trzeba było zmuszać się do większego wysiłku obozowania.


15:12. Krogulna. Ruiny młynu z XVIII na dopływie Stobrawy


15:47. Dąbrowa. Intrygujący pagórek o nazwie Graber, na północ od wsi. Ongiś cmentarz


16:06. Siemysłów. Widok ku N


18:55. Ligota Dolna. Opuszczona cegielnia


18:57. Ligota Dolna. Opuszczona cegielnia. Na piętrze


18:57. Ligota Dolna. Opuszczona cegielnia. Część wschodnia budynku


19:00. Ligota Dolna. Opuszczona cegielnia. Część zachodnia budynku


19:00.Ligota Dolna. Opuszczona cegielnia. Część zachodnia budynku


19:01. Ligota Dolna. Opuszczona cegielnia. Część północna budynku


19:06. Ligota Dolna. Opuszczona cegielnia. Budynek we wschodniej części terenu, w którym znajdowała się szatnia, sanitariat (pod drugiej stronie budynku, z oddzielnym wejściem), a w widocznym pokoju dokumentacja


19:21. Ligota Dolna. Ruiny baru Danusia, płonącego nocą 2015.10.08


19:29. Kluczbork. Mural na Domu Kultury przy ul. Mickiewicza


19:31. Kluczbork. Muzeum im. Jana Dzierżona i widoczna z prawej wieża zamkowa z XVI w., pełniąca funkcję wieży ciśnień


20:22. Bogdańczowice. Widok ku W

Zaliczone gminy

- Lewin Brzeski
- Świerczów
- Domaszowice
- Wołczyn
- Kluczbork
Rower:Czarny Dane wycieczki: 154.78 km (2.00 km teren), czas: 08:51 h, avg:17.49 km/h, prędkość maks: 45.30 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Polska SW V - Przez Góry Stołowe

Piątek, 7 lipca 2017 | dodano: 30.08.2017Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2017 Dolny Śląsk

Ranek zapowiadał niezbyt miłą pogodę. Przejazd przez las, za nim zjazd i pierwszy opad tego dnia, choć drobny i nie zatrzymał mnie. W Gilowie skręt w lewo, z wyjazdem się w Kośminie. Tam przerwa na przystanku i śniadanie. Trwało aż do przyjazdu i odjazdu autobusu, na który przybyłe dwie starsze kobiety, na kilka minut przed jego przybyciem. Jeszcze jeden podjazd i rozległa panorama na Pilawę Górną. Zjazd i przejazd przez tory. Od przystanku nawrót, mając nadzieję, że to właściwa droga. Wyjazd w Przerzeczyn-Zdroju na męczącą DK8 na południe. Raz, że podjazdy, dwa, że bardzo duży ruch aut. Przynajmniej widoki były niezłe i się rozpogodziło. Co i rusz zastanawiało mnie, czy to już właściwy skręt w prawo, ale żaden nie był właściwy. Po prostu źle mi się pojechało. Zjazd przed Ząbkowicami Śląskimi, dojeżdżając do skrzyżowania DK8 i gruntowej drogi z oznaczeniem szlaku rowerowego. Skręt na zachód. Po powrocie okazało się, że w 2012 też mi się zdarzyło dojechać do tego skrzyżowania, lecz od południa, kierując się na wschód.


08:51. Pilawa Górna. Tablica upamiętniająca upadek fragmentu meteorytu w 1879 r.


08:58. Pilawa Górna. Z lewej Dąbek (362 m n.p.m.). W tle Góry Bardzkie. Z prawej Kluczowska Góra (432 m n.p.m.). W tle Góry Sowie. Widok ku SW


08:58. Pilawa Górna. Góry Sowie. Widok ku W


08:58. Pilawa Górna. Wzgórza Gilowskie. Z lewej Czoło (390 m n.p.m.) z kamieniołomem DSS. W centrum Krowiniec (394 m n.p.m.). Z prawej Czarngórze (397 m n.p.m.) i Twardno (400 m n.p.m.). Widok ku NW


09:42. DK 8. Sulisławice. W tle granica między Górami Bardzkimi i Sowimi. Widok ku SW


09:43. DK 8. Sulisławice. Z lewej droga do Brodziszowa skryta między drzewami. W tle Góry Sowie. Z lewej Zbocza Szerokiej (826 m n.p.m.). W centrum okolice DW 384 z niewidoczną przełęczą Woliborską (711 m n.p.m.). Z prawej Kalenica (964 m n.p.m.) i Słoneczna (949 m n.p.m.). Widok ku W


09:49. DK 8. Zjazd do Sulisławic. Widok ku W


09:55. Szklary-huta. Przydrożna hałda, żyjąca własnym życiem


10:06. DK8 pod Gębą (384 m n.p.m.). Wieża kościoła pw. śś. Piotra i Pawła z XVII w. w Zwróconej (1 km). W tle Srebrna Góra (13 km) z widoczną po prawej twierdzą z XVIII w. (14 km) i obniżeniem Przełęczy Srebrnej (15 km). Widok ku SW

Przejazd przez Zwróconą oraz Brodziszów. Odbicie do Kluczowej i tu już sytuacja zaczynała mi się klarować. Zjazd do Kozińca, przedostając się do Przedborowa, a stamtąd już do Stoszowic. Dalej była długa, monotonna podróż do Srebrnej Góry. Źle mi się jechało. Jeszcze głodno, ale nie pora to była na przerwę. Chmury zasłoniły niebo. W Srebrnej Górze zjazd w Polną, ale wydawała mi się niewłaściwa, więc powrót, a potem poprowadzenie roweru po trawie do rynku. Następnie długi spacerek, prawie aż do przełęczy. Tam znów słońce, ale że zapowiadał się zjazd, lepiej było założyć kurtkę, aby nie przemarznąć. Za wcześnie. Zjazd był krótki, potem kolejny podjazd, gdzie wylały się poty, a dopiero za nim zjazd właściwy. W Podlesiu kurtka wróciła do bagażu.


10:57. Droga Brodziszów - Kluczowa. Widok na Wzgórza Gilowskie i Pilawę Górną. Z lewej Czoło (390 m n.p.m.; 7 km) z kamieniołomem DSS. Z prawej Gil (429 m n.p.m.; 8 km). Widok ku NW


11:15. DW 382. Celna Góra (370 m n.p.m). Wzgórza Szklarskie. Z lewej kościół w Brodziszowie (2 km). Dalej Szklary-Huta (5 km). W centrum pokryty polami Buk (357 m n.p.m; 3 km). Nieco na prawo lesista Gęba (384 m n.p.m.; 5 km). Po prawej Zwrócona (4 km). Widok ku E


11:16. DW 382. Celna Góra (370 m n.p.m). Z prawej SE krawędź Wzgórz Bielawskich z najwyższą Działynią (474 m n.p.m.). W tle Góry Bardzkie (z lewej) i Sowie (z prawej). Widok ku SW 


11:17. DW 382. Celna Góra (370 m n.p.m). Ząbkowice Śląskie (6 km). W tle po lewej wzgórze w Pomianowie Dolnym (20 km). Po prawej Grodowe Wzgórze (15 km). Tuż za wieżą kościoła z prawej, widoczny cień pałacu w Kamieniu Ząbkowickim (15 km). Widok ku SE


11.17. DW 382. Celna Góra (370 m n.p.m). Kościół w Brodziszowie z XIX w. (2 km). Z prawej zbocza Gromnika (391 m n.p.m.; 25 km) we Wzgórzach Strzelińskich


11:17. DW 382. Celna Góra (370 m n.p.m). Kościół w Zwróconej z XVII w. (4 km). Za wzgórzem widoczna wieża kościoła w Stolcu (10 km). Wąska linia drzew w środku zdjęcia wyznacza DK 8


11:18. DW 382. Celna Góra (370 m n.p.m). Kościół w Kozińcu z XVIII w. (2 km)


11:22. DW 382. Z lewej w tle Góry Złote. Wybijają się Borówkowa (900 m n.p.m.; 29 km) i Jawornik Wielki (872 m n.p.m.; 26 km). Z prawej Grochowiec (425 m n.p.m.; 7 km) ze Stróżnikiem (417 m n.p.m.; 8 km). Za nimi masyw Kłodzkiej Góry (763 m n.p.m.; 18 km). Widok ku S


12:30. Srebrna Góra. Po lewej widoczna twierdza z XVIII w.


12:42. Srebrna Góra. Obniżenie Ząbkowickie zakończone Wzgórzami Szklarskimi. Widoczny Budzów (2 km). W tle Ząbkowice Śląskie (11 km). Widok z centrum ku NE


12:56. Srebrna Góra. Ul. Górne Miasto (dolna część). Widoczna ul. Letnia. W tle Masyw Brzeźnicy. Widok ku E


13:04. Srebrna Góra. W centrum Wysoczyzna Ziębicka. Z prawej Grochowiec (425 m n.p.m.; 8 km). Widok ku E


13:04. Srebrna Góra. W tle Masyw Brzeźnicy


13:52. DW 385. Podlesie. Z lewej Wapnica (580 m n.p.m.; 1 km) i skryty Przykrzec (614 m n.p.m.; 3 km). W centrum Góra Wszystkich Świętych (648 m n.p.m.; 7 km) zasłaniającą dokładnie na wprost położoną Drogę Stu Zakrętów (ledwie widać krawędź Gór Stołowych po obu stronach góry; 18 km). Z prawej Wrońsko (532 m n.p.m.; 1 km), a za nią Góra Świętej Anny (647 m n.p.m.; 6 km) z Krępcem (645 m n.p.m.; 6 km). Widok ku SW


13:53. DW 385. Podlesie. Z lewej Wzgórza Włodzickie. W tle Góry Suche. W centrum Wzgórza Wyrębińskie. Na prawo od niej Niczyja (858 m n.p.m.; 13 km) i kolejna Grabina (946 m n.p.m.; 11 km). Widok ku NW


13:53. DW 385. Podlesie. Wzgórza Włodzickie. W centrum Sławosz (612 m n.p.m.; 10 km). Z prawej Włodzicka Góra (755 m n.p.m.; 12 km). W tle góry Suche z wyraźnie zarysowanym szczytem Waligóra (934 m n.p.m.; 25 km). Widok ku W

Nieco z ulgą pojawiła się Nowa Ruda. Do centrum wjazd od Sybiraków do Armii Krajowej, przejeżdżając pod wiaduktem kolejowym. Naszła mnie ochota na lody włoskie, ale nie widać było nic specjalnego przy rynku. Zjazd na hamulcach stromą ul. Martwą. Skręt w prawo i zakupy, a następnie kontynuacja według planu. Można było pojechać łagodniejszą trasą bliżej rzeki, ale zamiast tego wybrana została główna. Na przystanku we Włodowicach uszczupliły się moje zasoby jedzenia. Od Ścinawki Górnej droga łagodnie opadała. Oddalając się od wzniesień i ujrzeć można było formujące się nad nimi chmury deszczowe, które w istocie były burzowymi. Czym prędzej się trzeba się było oddalić. Pędem, co jakiś czas się oglądając i oceniając ich tempo. W Ścinawce Średniej skręt. Pierwsze chmury przesłoniły słońce. Przerwa dopiero na przystanku w Ratnie Górnym. Zaczęło lekko padać. Przeleżane chyba z pół godziny. Trzeba było ochłonąć przed dalszą trasą.


14:29. Nowa Ruda. Ul. Armii Krajowej


14:30. Nowa Ruda. Rynek. Widok ku N


15:28. Włodowice. Kościół pw św. Kanizjusza z 1929r.


15:43. Sarny. Zespół pałacowy z XVI w. Z prawej Nowa Kopa (548 m n.p.m). Widok ku S


15:53. Ścinawka Górna. Z prawej Ścinawka (536 m n.p.m; 3 km). Z lewej Ciernina (463 m n.p.m; 4 km). Widok ku SE


15:57. Ścinawka Średnia. Z lewej Ścinawka (536 m n.p.m; 2 km). Z prawej Nowa Kopa (548 m n.p.m; 4 km). Zbierało się na burzę

Trochę się rozpogodziło. Nawet wyszło słońce. Po wjeździe do Radkowa i postój na parkingu z mapami. Trzeba było zrzucić przerzutkę na zębatkę najniższą, szykując się do wzmożonego, długotrwałego trudu. Przejazd przez rynek, a potem Jagiellońską, na której trwał remont i trzeba było jechać szutrową ścieżką. Wyjazd na DW 387 i tak zaczęła się mozolna wspinaczka. Bez zsiadania z roweru, aż do zjechania do centrum Kudowy-Zdroju. Wpierw droga pięła się po północnym zboczu. Dotarła do skałek i tam wywijała liczne zakręty. Za nimi przeprowadzała na stronę południową, po dość prostej trasie, a potem wyprowadzała na otwartą przestrzeń - zjazd do Karłowa. W tej miejscowości zakręt, niewielki w porównaniu z poprzednim podjazd i znów przez las. A dalej mnóstwo zakrętów, aż do cywilizacji. Droga nie była taka zła, jak mi się z ostrzeżeń wydawało. Ot, trzeba zachować więcej uwagi, by omijać nierówności i utrudnienia. Ręce mnie rozbolały od hamowania na tak długiej trasie, ale może z raz rower za bardzo poniosło ku środkowi drogi. Kierownica zrobiła się wilgotna, ale czy to od potu, czy od powietrza...


17:19. Radków. Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m; 5 km). Widok ku SW


17:43. Radków. Kamieniołom piaskowca, zamknięty w 2003 r. (2 km) 


17:46. Radków. Park Narodowy Gór Stołowych


17:50. Radków. Kamieniołom piaskowca


17:51. Radków. Koruna (769 m n.p.m; 5 km). Widok ku W


18:29. DW 387 po stronie Radkowa


19:02. Karłów. Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m). Widok ku N

W Kudowie-Zdroju mnóstwo ludzi. Jakieś pamiątki, jakieś jedzenie. Gdzieś tam słychać muzykę. Raz się postój, by przeczytać mapę, a potem przy DK 8, zastanawiając się, czy może jednak nie wpaść do Czech, ale już mi brakło na to sił. Przerwa na przystanku w Jeleniowie, robiąc sobie dłuższą przerwę z posiłkiem. Niebo znów się chmurzyło. Gdzieś coś głucho dudniło, a to okazała się być burza w Radkowie i okolicach. W samą porę udało mi się nawiać. Zjazd do centrum Lewina Kłodzkiego. Tam w pełnej okazałości można było podziwiać kolosalną chmurą burzową, która znajdowała się przede mną i wędrowała na wschód. Dobrze, że przyszło mi jechać na jej zapleczu.


20:30. Lewin Kłodzki. Wiadukt kolejowy z 1905 r.


20:30. Lewin Kłodzki. Burza rośnie ku górze i pędzi nad Kłodzko


20:30. Lewin Kłodzki. Zlała i zawisła jako naprawdę potężna masa chmury

Powrót na DK 8. 2,5km podjazdu. Co pół kilometra tablica, informująca o tym, przez jaką jeszcze odległość pas będzie podwójny. Mozolnie odliczając odległość. Cieszyło mnie, że największy podjazd mam za sobą, a ten będzie praktycznie ostatnim na tej wyprawie. 2,5 km minęło. Krótka przerwa, zjazd... i kolejny podjazd. Na szczęście krótszy. Dalej był już tylko długi zjazd, na czas którego znów trzeba było założyć kurtkę. W Szczytnej koniec pędzenia i skręt w boczną drogę do Polanicy-Zdroju. Tu już spokojniej. Zapadła noc. W P-Z drogi były mokre. Tu ulewa przebiegała przed moim przybyciem. Dobrze, że się skończyła. Miasteczko opuszczone DW 388 do Bystrzycy Kłodzkiej. Trasa strasznie długo mi się ciągnęło. Dłużej, niż mi się wydawało, że powinna. Wpierw trzeba było wydostać się długim podjazdem. Stamtąd rozciągał się wspaniały, nocny widok na Kłodzko i gargantuiczną chmurę burzową, która nad nim zawisła. Okazyjnie waliły pioruny, dostrzegane przeważnie kątem oka, dopóki nie przyszło mi zjechać do BK. Jak wielka ogarnęła radość, że przyszło mi uciekać na południe po gminę. Równocześnie rosły moje obawy. A co jeśli zza gór przyjdą kolejne burze? Z tą myślą rozpoczęło się rozglądanie za kolejnym wżyciu noclegiem namiotowym, lecz nic nie spełniało moich, na tę noc wymagań bezpieczeństwa. Tymczasem niebo się rozpogodziło, a z gór na zachodzi zaczęła się unosić mgła, tworząc szarobłękitne pasma chmur.

BK przejechane mieszaniną ulic, osiedli, lecz bez zaglądania do rynku. Zjazd wzdłuż murów, wydostając się na DK 33, po uprzedniej rozmowie o moim dzisiejszym dniu. Było już po północy, a trasa ciągnęła się niemiłosiernie. Jeszcze sporo podjazdów, ale największe bezpośrednio za BK. Wjazd na rynek w Międzylesiu. Oceniając mapy, przyszła pora wracać przez Różannę. Nim tak się stało, co jakiś czas można było spoglądać na nocne Góry Złote po lewej. Łagodnie opadały ku południu i wyglądało na to, że bez większego problemu można by je okrążyć przez Czechy. Gdyby była mapa... Akurat fragmentu z tą częścią kraju nie było, acz nie stanowiłoby to istotnego problemu. Gdyby była woda... Tej zapas trzeba było uzupełnić, by nie ryzykować, że nie uda mi się znaleźć sklepu po drodze. Gdyby był komplet szprych, których brak zaburzał jazdę i mógł sprawić kolejne niespodzianki. Gdyby nie te braki, z chęcią by się wpadło na tamtejszą trasę.  A tak to jeszcze kawałek jazdy, jeszcze kilka kilometrów. Za niskim wiaduktem kolejowym był podjazd z kilkoma zakrętami. Udało mi się znaleźć dogodne miejsce na nocleg za kępą drzew przy jednym z wiraży.


00:02. Bystrzyca Kłodzka. Widok z mostu przy Placu Szpitalnym

Zaliczone gminy

- Pilawa Górna
- Stoszowice
- Nowa Ruda (W+M)
- Radków
- Kudowa-Zdrój
- Lewin Kłodzki
- Duszniki Zdrój
- Szczytna
- Polanica-Zdrój
- Międzylesie
Rower:Czarny Dane wycieczki: 170.93 km (2.00 km teren), czas: 13:09 h, avg:13.00 km/h, prędkość maks: 55.35 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Polska SW IV - Wałbrzyskie okolice

Czwartek, 6 lipca 2017 | dodano: 15.08.2017Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, >200, Gminy, 2017 Dolny Śląsk

Teren pod nocleg trochę zbyt pochyły, ale bywało gorzej. Nie najlepiej było na zewnątrz. Ślimaki obsiadły namiot, a dodatkowo jeszcze przednie koło. Ohydne zdejmowanie za pomocą roślin. Potem rosa mocząca buty w drodze do asfaltu, a na koniec mgła, już podczas zjazdu. Okazało się, że nie zostało go zbyt wiele. Praktycznie od razu ukazał się wjazd do Marciszowa, Tam już było słonecznie, a mgła widoczna była tylko na stokach. W miarę dalszej jazdy na południe, teren się wznosił, a mgła zalegała coraz niżej. Niewiele brakowało, a znów bym w nią wjeżdżał. Łatwa trasa doprowadziła mnie do Kamiennej Góry. Skręt do centrum. Pętla przez rynek, koło kościoła, UM, Aleją Wojska Polskiego, Kościuszki, kładką ponad Zadrną, park nad Zalewam, Bolka I w dół. Wyjazd na wschód pod DW367, to spory podjazd. Na jego końcu skrzyżowanie trzech dróg i dzikie postojowisko, gdzie przyszło mi śniadać.


07:53. Końcówka zjazdu do Marciszowa


08:58. Kamienna Góra. Plac Grunwaldzki. Z w prawej Urząd Miasta. W tle kościół pw. śś. Piotra i Pawła z XIV w. Widok ku NE


09:07. Kamienna Góra. ul. Księcia Bolka. Widok na zalew i górę Kościelną (512 m n.p.m.) z osiedlem Cicha, na jej zboczu. Widok ku SW


09:19. Kamienna Góra. DW 367. Z lewej Góry Lisie (4 km) ze wsią Dębrznik u podnóża. Z prawej Krąglak (692 m n.p.m.; 6 km). Głęboko w tle Grzbiet Wschodni Gór Kaczawskich (12 km). Widok ku NNE

Do Czarnego Boru prowadził w zasadzie długi, łagodny zjazd z trochę kiepską nawierzchnią. Miejscowość zobaczona przelotnie. Trochę dalej Boguszów-Gorce. Tam podjazd do rynku. Szybki zjazd, łagodny podjazd, rozjazd i przez las, długi zjazd do Wałbrzycha. Nawierzchnia często tragiczna. Potem jazda do ścieżki przy DK 35. Skręt na północ dopiero po minięciu skrzyżowania na "Jeloni zakątek". Wizyta w centrum, przejazd koło kopalni i ucieczka na Szczawno- Zdrój. Zamiast zjechać na nową ścieżkę rowerową, to poniosło mnie po zaniedbanym "czymś", po północnej stronie drogi. S-Z przejechane bardzo szybko. Postój na rondzie pod koniec miejscowości, a potem dopiero przy pomniku, niedaleko DW 376. Tam znów przerwa na posiłek. Roztaczała się stamtąd panorama na Wałbrzych.


10:11. Czarny Bór. DW 367. W tle zbocza pasma Czarnego Lasu. Widoku ku SW


10:33. DW 367. Pod górą Mniszek. Z prawej pasmo Lesistej (3 km). W centrum Bukowiec (898 m n.p.m.;8 km). Z lewej (4 km) południowa granica Gór Wałbrzyskich. Widok ku SE


10:45. Boguszów-Gorce. DW 367. U dołu linia kolejowa nr 286. Za nią po lewej Kondeja (572 m n.p.m.) i kamieniołom ryolitu w Nowym Lesieńcu. W tle z lewej Nieroda (640m n.p.m.; 2 km). Z prawej pasmo Czarnego Lasu (6 km). Na horyzoncie Karkonosze (25 km). Widok ku W


10:49. Boguszów-Gorce. Rynek. Widok ku E


11:22. Wałbrzych. Ul. Moniuszki. Widoczna Kolegiata pw. NMP Bolesnej i Aniołów Stróżów z XIX w.


11:24. Wałbrzych. Rynek. Widok z ul. 1 Maja ku NE


11:25. Wałbrzych. Rynek. Widok z ul. Gdańskiej ku SE


11:27. Wałbrzych. Plac Magistracki. Widok ku NE


12:05. Szczawno-Zdrój. Węzeł DW 375 i 376. Pomnik upamiętniający Bitwę na Czerwonym Polu z 1807 r. Inskrypcja : "Na tych polach Polscy ułani Legii Włoskiej stoczyli 15.maja. 1807r. zwycięską bitwę z Prusakami rzemiosło Wałbrzyskie pomnik ten ufundowało 15. 05 1960"


12:07. Panorama Wałbrzycha (dzielnica Piaskowa Góra) roztaczająca się spod pomnika. Widok ku E

Rozpoczął się pagórkowaty etap do Bolkowa. Spore różnice wysokości głównie na początku tego odcinka. Za Starymi Bogaczowicami już łagodniej, w zasadzie jazda doliną potoku Sadówki do DK 5. Raz zjazd z trasy, lądując koło kościoła (niezły widok ku NW), ale zaraz trzeba się było wrócić lub szarżować po niepewnych gruntach. Przez DK 5 przeprowadzano skrzyżowanie z nową trasą S3, jaka powstawała między tym miejscem (później Lubawką) i Zieloną Górą. Ruch aut intensywny. W Bolkowie na rynek wjazd od południa. Miasto wyjazd ul. Sienkiewicza. Zrobiło się bardzo gorąco. W Wolbromku przerwa na przystanku. Przenikał mnie ten upał i zmęczenie. Dość długie leżenie na ławce, trochę spacerowania, trochę siedzenia i posiłku. Po przerwie, w Kłaczynie skręt na południe.


12:19. Struga. Pałac z XVII w.


12:30. Stare Bogaczowice. Ruiny wiatraka z XIX w.


13:05. Sady Górne. Pogórze Bolkowskie. Widok spod kościoła ku NE


13:05. Północna część Bolkowa, widoczna z Sadów Górnych (6 km)


13:25. DK 5 w Sadach Dolnych. Budowa S3. Widok ku SWW


13:44. Bolków. Ul. Polna i ul. Świerczewskiego. Po prawej wieża zamkowa. Widok ku NW


13:49. Zamek Świny, widziany z ul. Jaworskiej w Bolkowie ku NE


13:50. Bolków. Ruiny młyna z XIX w.


14:06. Wolbromek. Budowa wiaduktu trasy S3. Widok ku E


13:35. Bronów. Panorama Wzgórz Strzegomskich. Widok ku NE


14:33. Borów. Kopalnia granitu (6 km)


14:33. Strzegom. Kopalnia granitu (9 km)

W Dobromierzu skręt na podjazd do centrum. Potem niepotrzebna kontynuacja podjazdu, aż do zakrętu. Tam się stop, aby zerknąć na mapę, potwierdzając swoje przeczucie. Ponadto ktoś starszy, siedzący przed domkiem, zapytał dokąd i wskazał właściwy kierunek. Szybki zjazd. Potem pustka osadnicza, podjazd koło lasu i wnet Świebodzice. Wjazd na rynek przez wejście w murze przy ul. Słowackiego. Postój na światłach, a stamtąd długi i męczący podjazd do skrzyżowania na zamek Książ. Zabrakło już sił, by tam skręcać. Samą DK 35 jechało sporo aut, ale pobocze było w sam raz szerokie, by nie mieć z nimi problemu. Zjazd i skręt na wschód, w ul. Uczniowską, przy której znajdowało się sporo terenów przemysłowych. Wcześniej jacyś Czesi mnie pytali o skręt na S-Z, ale tyle z mojej strony wiele pomocy nie mogli otrzymać. Wzdłuż trasy wiodła asfaltowa ścieżka rowerowa. Podjazd był długi. Mijało mnie całkiem sporo, choć nie jakoś wybitnie dużo, rowerzystów. Bliżej kulminacji asfalt zamienił się w kostkę. Zmęczenie rosło. Wrócił asfalt. Trasa omijała Wałbrzych od wschodu, wiodła ponad miastem i z dala od niemal wszystkiego. Źle to robiło mi na psychikę. Trwało wyczekiwanie jakiegoś ostatecznego zjazdu i skrętu na wschód. Tak się w końcu stało, lecz skończyła się i ścieżka. Wtedy przerwę, wykańczająca resztki jedzenia.


15:40. Świebodzice. Mury miejskie z XV w. przy ul. Piłsudskiego


15:43. Świebodzice. Ratusz z XVIII w.


16:40. Z prawej Masyw Chełmca (10 km). W centrum (3km) po prawej Lisi Kamień (603 m n.p.m.) i Czarnota (526 m n.p.m.). Na lewo od nich Czarnuszka (562 m n.p.m.; 3 km). Między nimi, ledwie widoczny stożkowy kształt Stożka Wielkiego (840 m n.p.m; 14 km), piętrzący się koło Unisławia Śląskiego. Po prawej Rybnicki Grzbiet (10 km). Widok ku SW


16:43. Wałbrzych. W połowie ul. Uczniowskiej. Z lewej Wielka Sowa (1014 m n.p.m.; 17km). Z prawej Palczyk (588 m n.p.m.; 4km) i Klasztorzysko (631 m n.p.m.; 5 km). Za nimi w tle Włodarz (811 m n.p.m.; 13km). Widok ku SE


16:53. Wałbrzych. Dzielnica Piaskowa Góra. Widok ku NW

Do Jedliny-Zdroju prowadził niższy podjazd, a potem długi zjazd. Do ścisłego centrum bez skręcania, bo zbrakło chęci. Blisko drogi był market. Tam się spore zakupy, by odbudować prawie zerowe zapasy. Przed opuszczeniem tego miejsca, jedząc loda, z ciekawości zagadał do mnie strażnik, ale niezbyt długo. Dokończenie zjazdu, skręt w prawo i przerwa na przystanku, by dokończyć posiłek. Trochę za dużo zjedzone. Przez to jazda przez Głuszycę mijała leniwie i bez zainteresowania. Odbicie na Osówkę, ale bez wjeżdżania w pobliże tego miejsca. Zamiast tego wymęczający podjazd przez Sierpnicę do Rzeczki. Niestety, polegając na samym końcu, zaledwie kilkaset metrów przed kulminacją. (na średniej tarczy z przodu). Końcówka szła ciężko i dopiero tam tętno skoczyło zbyt wysoko, by móc jechać. Potem krótki spacer i ochłonięcie. Ponownie ukazał się wspaniały, ostry zakręt z wielką stromizną otwierającą się po lewej, którą kilka lat temu oglądało się z samochodu. Tym razem było chyba trochę więcej miejsca. Zbocze po prawej trochę przycięte. Zjazd był niesamowicie szybki. Podobnie zjazd do Walimia, gdy już wyjechało się ze wsi.


17:38. Kamieńsk. Trabant milicyjny przed Oberżą PRL


17:38. Kamieńsk. Ruina tkalni mechanicznej, zmieniająca właścicieli, kolejno: Carl Tschirner und Sohn, ZPB Piast Głuszyca (1945), KGH Wojnar & Wojnar (1994-2012?)


19:27. Sierpnica. Droga do Rozdroża pod Sokołem. Widok ku NEE


19:43. Sierpnica. Panorama z Rozdroża pod Sokołem. W centrum płaskie Wzgórza Wyrębińskie (2 km). Za nimi graniczne, połączone Czernina (727 m n.p.m.; 6 km) i Słoneczna Kopa (705 m n.p.m.).  Z lewej Włodzicka Góra (755 m n.p.m.; 5 km). Na horyzoncie (22 km) Broumovské stěny i Masyw Szczelińca. Widok ku SW


19:52. Dolina Walimki i masyw Wielkiej Sowy. Widok ku E


19:53. Wieża widokowa na Wielkiej Sowie


19:56. Zwierząt kilka tuż przed Rzeczką


20:07. Walim. DW 383. Ruiny fabryki włókienniczej Websky, Hartmann & Wiesen AG (XIX-IIWŚ), Zakłady Przemysłu Lniarskiego (IIWŚ-1992). Widok ku S

Przyszła pora na przejazd przez Góry Sowie. Bardzo przyjemny podjazd. Bruk przez miejscowość i jeszcze trochę przy pierwszych zakrętach. Dalej na szczęście asfalt, lecz za przełęczą, po wjeździe do Rościszowa po drugiej stronie gór, bruk aż wylewał się z drogi. Potwornie mnie wytrzęsło. Sam zjazd przed zabudowaniami asfaltowy, z licznymi zakrętami.. Ręce mi wymarzły, wiec raz trzeba było się zatrzymać. Udało mi się zjechać jeszcze przed nocą, choć właśnie nadciągał wieczór. Szybki zjazd do Pieszyc, wjeżdżając na ścieżkę rowerową do Bielawy. Tam pokręceni się ulicami Osiedlową, Włókniarzy, Żeromskiego, Hotelową. Krótka przerwa posiłkowa na pniaku przy Wolności. Zdążyła zapaść noc. Na wyjeździe jeszcze przerwa na przystanku, po to tylko, aby stwierdzić ubytek w szprychach. Podczas wyjazdu w sumie pękły całe trzy.


21:09. Pieszyce. Ul. Bielawska. Od lewej, Wzgórza Kiełczyńskie (16 km), Ślęża (718 m n.p.m.; 21 km) i Radunia (573 m n.p.m.; 19 km). Widok ku NNE


21:21. Droga rowerowa między Pieszycami i Bielawą. W centrum Wzgórza Bielawskie. Z prawej Góry Sowie, z wyraźnie widocznym szczytem Czeszka (742 m n.p.m.). Widok ku SE

Kolejna ścieżka rowerowa (tym razem kostka) doprowadziła mnie do Dzierżoniowa. Trochę kręcenia ulicami Andersa, Młyńska, Kościelna, Wrocławska, Poprzeczna, Klasztorna, Piłsudskiego. Tu i w poprzedniej miejscowości kręciło się sporo ludzi. Zupełnie inaczej, niż poprzedniego wieczora na równinach. Wyjazd na właściwą drogę ku północy. Ciemna droga, lecz księżyc pomagał. Czasem nawet sporo aut. Skręt na Uciechów, mając nadzieję, że sobie skrócę lub ułatwię drogę. Na pewno było spokojniej. Za wsią znów powrót na DW 384, a już była obawa, że wyjadę na manowce. Przerwa się na przystanku w Kołaczowie, aby coś przegryźć i odpocząć. Pokonawszy podjazd Wzgórz Krzyżowych, prowadzący przez las, można było podziwiać rozciągającą się tam nocna panorama niżej położonych terenów na północy. Droga przypominało mi roztoczańską DK 17 do Zamościa. Potem długa i szybka jazda do Łagiewnik. Ślęża po lewej była mi niczym latarnia morska, według której można określić położenie.


22:24. Dzierżoniów. Ratusz o 22:30.

W Łagiewnikach trochę w bok na ulice Witosa i Przemysłową. Przy mapie myśli, czy kontynuować DK 39 czy raczej udać się drogą lokalną przez Sienice. Emes mówił, że z krajówki do Kondratowic jest bruk. Padło na drogę lokalną. Wielka nocna pustka dookoła. Minęło się kilka wsi nim ukazały się Prusy. Asfalt był dobry. Nocne widoki zachwycające. Skrę do Kondratowic, bo znajdowały się niedaleko. Dopiero w tej miejscowości asfalt się skończył. Prawie na samym wjeździe trzech kolesi, wyraźnie pijanych. Pod UG, na tamtejszej mapie ze zdziwieniem dotarło do mnie, jak niewielka jest to miejscowość. Wyjazd drogą za osiedlem, raz jeszcze mijając tamtych pijanych. Asfalt i szybko na południe, póki jeszcze były siły w nogach.


00:38. Księginice Wielkie. Widoczne światła na Ślęży i w Łagiewnikach. Widok ku NW

W Prusach podjazd na wzniesienie w centrum wsi, licząc na jakieś centrum, ryneczek, a tam tylko zwykła ulica. Za wsią ostrożnie, aby skręcić w odpowiednią drogę w prawo. Trasa zaczynała się wznosić, wioski zostawały gdzieś z boku i nasunęły mi się skojarzenia z Włochami. Można było kilka razy zerknąć na światła niżej położonych miejscowości na północy, dopóki teren na to pozwalał. Potem długi zjazd do Niemczy na hamulcach. Tam przejazd do rynku, wyjeżdżając ul. Batalionów Chłopskich. Kilometr dalej przyszła pora na sen, choć ten jeszcze niezbyt męczył.


01:06. Urząd Gminy Kondratowice o 1 w nocy

Zaliczone gminy

- Kamienna Góra (M)
- Czarny Bór
- Szczawno-Zdrój
- Stare Bogaczowice
- Świebodzice
- Jedlina-Zdrój
- Głuszyca
- Walim
- Pieszyce
- Bielawa
- Dzierżoniów (M)
- Łagiewniki
- Kondratowice
- Niemcza
Rower:Czarny Dane wycieczki: 206.28 km (10.00 km teren), czas: 14:43 h, avg:14.02 km/h, prędkość maks: 62.73 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Zlot w Krzętowie IV - Włoszczowa i Warszawa

Niedziela, 21 maja 2017 | dodano: 01.07.2017Kategoria 3-4 Osoby, Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, Podróżerowerowe.info, 2017 Łódzkie S, Z rodziną

2017.05.18 - 21 Zlot w Krzętowie - cała trasa


Rozjazdy pozlotowe

No i po zlocie. Pobudka trochę później niż mi się chciało. Pakowanie, rower stał koło budynku, ostatnia zupka. Trochę siedzenia przy resztkach ogniska, aż pojawił się Em. Jeszcze chwila i spacer pod główny budynek, gdzie kolejnymi grupkami odjeżdżały ostatnie pozostałe tutaj osoby. Wraz z Em. i Wa. wyruszaliśmy jako jedni z ostatnich, choć jeszcze było trochę osób, które do tej pory nie opuściło terenu namiotowego. Krzętów opuściliśmy starym drewnianym mostem, postawionym obok resztek poprzedniego. Szybko przejechaliśmy przez Łapczyną Wolę. W Bożej Woli trafiły się niezłe podjazdy. Z Józefowa długi, szybki zjazd. Spokojniej przez Zagacie i przerwa na wiadukcie za Zaostrowem. Tam obaj odbili drogą na północ, a ja do Słupi. Prawie. W Wólce udało się zorientować, że muszę odbić jeszcze trochę ku NE. Dojazd do tabliczki z nazwą miejscowości, przejazd jeszcze za dwa domy po lewej i nawrót.


08:59. Zachodnia część noclegu


08:59. Poranek po ognisku


10:13.Grupa Jelonogórska


10:36. Przyrodniczy akcent w łazience


10:42. Krzętów. Przeprawa mostem wyremontowanym w 2012 r.


10:54. Pilica w Krzętowie. W tle Bukowa Góra (335 m n.p.m.). Widok ku NE


11:07. Łapczyna Wola. Ruiny kalwińskiego zboru z XVII w.


11:18. Boża Wola. Na wprost pagór o wysokości 313 m n.p.m. Widok ku NE


11:50. Zaostrów. Ruina przy DP 0398T


12:10. Rytlów. Z prawej podłużna Fajna Rybka (347 m n.p.m.). W centrum podwójna Kozłowa Góra (336m n.p.m.). Z lewej pagórki koło Starej Wsi. Widok ku E (~9km)

Do Włoszczowej

Przez raczej puste tereny jechało się do Oleszna. Przed miejscowością podjazd z ładnym widokiem i podobnie za nią. Wyjazd Włoszczowską licząc czas i kilometry, czy zdążę na pociąg. Droga wiodła przez las, przecinała stawy i niesamowicie się ciągnęła, nie dając oznak końca. Tempo bardzo mi wzrosło. 


12:52 Oleszno. Widok na Wzgórza Przedborskie ku NW (~9km). Z lewej nadajnik TV Dobromierz, w centrum Buczyna (330 m n.p.m.) ponad wsią Boża Wola, zaś najbardziej po prawej Góra Krzemycza (332 m n.p.m.)

Włoszczowa

W mieście skręt w Mleczarską, pytając przy okazji jakąś kobietę o stację, której położenie było mi znane tylko orientacyjnie. Na miejscu od razu na peron, na 3 minuty przed przyjazdem pociągu... A nie. Ten przyjeżdżał z Warszawy. Do stolicy miał się zjawić za pół godziny. Rower czekał na peronie podczas kupowania biletu na dworcu. Była niewielka kolejka. Bilet kupiony o 13:55 ze stacji Włoszczowa Północ do stacji Warszawa Zachodnia (przez Grodzisk Mazowiecki). Planowy czas przejazdu między 14:13 a 15:45. Powrót do roweru i spacer za budkę przeciwdeszczową. Wtem doszło do moich uszu wołanie. Oto zbliżało się trzech zlotowiczów. Razem pojechaliśmy jednym pociągiem do Warszawy, a po drodze dosiadła się jeszcze dwójka rowerzystów. Trochę ludzi stało, ale tłoku nie było.


13:39. Perony stacji Włoszczowa Północ

Warszawa

Z pociągu wyjście na zachodnim, gdzie zwyciężył mnie głód. Nie można było nie skorzystać z odwiedzenia baru, który przez tyle lat studiów był przez mnie odwiedzany. Przejazd przez park, który przechodził modernizacją. Na pewno powstanie więcej chodników, a co jeszcze to się zobaczy. Po obiedzie skręt w Pawińskiego i jeszcze przed Dickensa skręt między osiedlami ku NW. W Parku Szczęśliwickim jakiś koncert więc mnie zachęciło, ale w zasadzie tylko na jeden utwór. Potem wstęp do Fortu Szczęśliwickiego, gdzie dawno mnie nie było.Tym razem jazda po części północnej, gdzie na kupach leżało mnóstwo gruzu. Następnie koło Decathlonu za tory i dalej wzdłuż nich ku wschodowi. Stamtąd do chałupek, gdzie naszły mnie niepewne odczucia, więc czym prędzej spacerem na stronę bardziej cywilizowaną, to jest ku terenowi Serwisu PKS. Pod torami ścieżką, skręt w Parafialną, Szymczaka, Klonowicza, Bema, część osiedla między Płocką i Sienkiewcza. Do Okopowej, przejeżdżając koło ruin Almameru i budowy na Chłodnej.. Dalej znów po osiedlu, na zachód do Działdowskiej.I jeszcze kolejne koło Tyszkiewicza. Chodnikiem wzdłuż Ostroroga. Na Tatarskiej jakiś wariat, który tak wyprzedzał, że aż go inni kierowcy strąbili. Oczywiście super fura i głośny silnik.


15:59. Warszawa. Rozpoczęły się prace nad stworzeniem Parku Zachodniego. Po lewej budynek przy Bitwy Warszawskiej 1920 r. 18


16:37. Warszawa. Park Szczęśliwicki. "Majówka Tradycyjnie Na ludowo Wielokulturowo"

Za torami przez nieużytek do Przasnyskiej. Po osiedlach Żoliborza, gdzie nastąpiła leżąca przerwa na ławce, odpoczywając przez około godzinę; przy i przez Sadowskiej i na Schroegera. Na placu Konfederacji znów muzyka, tańce i zabawa. Ludzie cieszyli się z nadejścia ciepłych dni.  Od Przybyszewskiego kolejne osiedla. Trochę na południe przy Wilkońskiego, a potem na północ. Trochę po Kasprowicza i znów osiedla na Wrzecionie. Dalej było już prosto. Północna część Książąt Mazowieckich była zamknięta bo kończył się remont, więc przejazd Farysa. Dawno mnie nie było w Parku Młocińskim, wiec nastąpił przejazd wschodnią drogą. Na otwartej polanie mnóstwo ognisk, grilla, dymu, nafty. Przed rozjazdem przerwa na ławce. Akurat zapadła noc. Okazja do przetestowania lampki w warunkach miedzydrzewnych do Dziwożony. Dalej 11 Listopada, ślepą Prochowni, miedzy blokami przy Columbia Heights. W pełni. Już wylano asfalt na Raabego i była przejezdna. Dalej na Czosnów z odbiciem w Skrzetuskiego, a jeszcze później Podróżną do DK7 i nawrót Nadwiślańską. Do Czosnowa Rolniczą i koniec.

Zaliczone gminy

- Słupia Konecka
Rower:Czarny Dane wycieczki: 112.47 km (7.00 km teren), czas: 07:14 h, avg:15.55 km/h, prędkość maks: 51.65 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Zlot w Krzętowie II - DK42

Piątek, 19 maja 2017 | dodano: 01.07.2017Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2017 Łódzkie S

Pobudka  jeszcze przed północą i wyznaczoną przez budzik godziną. Chwile trwało, nim udało się ogarnąć do dalszej jazdy. Licznik trochę psocił. Trochę naliczył i się poddał. To udało mi się zauważyć za Kraszkowicami. Po poprawce chyba liczył dalej już dobrze. Wg niego było to 95,47km i 7h. Za Krzeczowem solidny podjazd do Szczytów. Szybki zjazd do centrum Działoszyna. W Pajęcznie przed świtem. Noc przyjemna, gwieździsta. Drogi prawie puste. Wiatr słabszy, ale znów nabierał mocy. Przerwy na kilku przystankach i na kilku zdarzało mi się przymknąć oczy, nie wiedząc ile czasu minęło. W Nowej Brzeźnicy skromny, ruchomy korek kilku tirów. Dojazd do Centrum Radomska niesamowicie mi się dłużył. Kolano strzelało do bólu, do krzyku, już któryś raz. Wjazd na chodnik przy Piastowskiej. był to podjazd, na którego krańcu leżący odpoczunek na ławce. Przez kolano aż mi się zrobiło niedobrze w brzuchu. Po Zlocie miała się odbyć jazda z Emesem na wschód, ale już mi było wiadome, że nici z tego.

Po dłuższej przerwie wyjazd na Jagiellońską. Przerwa na ścieżce, nie wiedząc gdzie też się udać. Wpierw sto metrów w stronę złą, a potem nawrót. Za miastem skręt na Dziepołć. Trasa przez Kobiele Wielkie już raz przez mnie odwiedzana, więc przyszła pora na coś innego. Było mi nadal ciężko i jechało się ostrożnie. Nawierzchnia niezbyt przyjemna. Brak snu swoje robił. Za Dmeninem krajobraz stał się bardzo malowniczy. Bardzo ładna trasa przez Smotryszów do Biestrzykowa Małego. W Zagórzu trochę źle obrana trasę, dodała dodatkowe kilometry przez Zalesie. Mimo to, i tak było ładnie, choć zmęczenie wołało rychły koniec. W Wielgomłynach wizyta w piekarni, zakup kiełbasek, przerwa w parku na konsumpcję słodkiego. Stamtąd już ostatnie kilometry do Krzętowa. Bez problemu udało się dojechać do miejsca zlotu, choć się przez chwilę, już na miejscu, trwało wahanie gdzie dokładnie się udać. Kilka osób zjawiło się przede mną, raczej nie więcej niż 10. Chwilę siedzenia, słuchania, umycia się, po czym przyszła pora rozłożyć namiot i zasnąć na kilka godzin.


08:07. Amelin. Na wschód od Radomska


08:39. Widok na Smotryszów ku E


08:42. Smotryszów. Jeden z dwóch zachowanych pieców do wypalania wapna z XIX w.


09:25. Smotryszów. Widok ku N


09:25. Smotryszów. Domy przy drodze powiatowej 3924E prowadzącej do Zakrzewa


09:26. Góra Kamieńsk (386 m n.p.m.) widoczna ze Smotryszowa


09:30. Smotryszów. Widok z drogi powiatowej 3935E ku NW


09:47. Wola Malowana. Widok na Babczów ku SE


09:55. Babczów. Naliściak


10:15. Wólka Włościańska. Droga do Zagórza


10:35. Sroków. Dawna zapora stawu na Biestrzykówce


11:00. Wielgomłyny. Śniadanie z cukierni przy kościele


11:06. Wielgomłyny. Pomnik postawiony w hołdzie powstańcom


11:31: DP 3934W do Krzętowa. Na horyzoncie po lewej Góry Przedborskie. Widoczna Bukowa Góra (335 m n.p.m., 7km), a na prawo nadajnik TV Dobromierz. Widok ku E

Zaliczone gminy

- Wierzchlas
Rower:Czarny Dane wycieczki: 107.00 km (0.00 km teren), czas: 07:30 h, avg:14.27 km/h, prędkość maks: 44.93 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Chłodnik majowy II - Bezchlebie

Poniedziałek, 1 maja 2017 | dodano: 10.05.2017Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2017 Łódzkie W

Kilkukrotne budzenie w nocy. Za zimno. Za chłodno. Aczkolwiek w śpiworze było całkiem, całkiem. Ostatecznie wylegiwanie trwało do około 12. Wydawało się, że jest ciepło, ale jednak nie aż tak. Co prawda było mi w tych warstwach już za gorąco, ale bez nich było za zimno. Bardzo silny wiatr ze wschodu początkowo dał mi popalić. Nic to, że słońce dogrzewało. Po godzinie ukazał się Brudzew. Myśli zaprzątane były chęcią na jakieś pieczywo, bo moje zapasy już się prawie wyczerpały. Były jeszcze cukierki, ale one nie syciły. W sklepie oczywiście pieczywa brak. W to miejsce zakupione dwa lody i ciastko z bitą śmietaną, która zniknęła na miejscu. W dalszą drogę kilka parówek. Potem pętla koło liceum z wielką halą sportową. Następnie jazda pod kościół, gdzie trwała kolejna przerwa, a po niej jeszcze jedna wizyta w kolejnym sklepie. Pieczywa nie było - czipsy miały służyć jako ekwiwalent.


11:06. Władysławów. Rzut oka z mojego nocleg ku SW


12:22. Brudzew. Kościół pw. św. Mikołaja z XV w. Organy wykonany przez warszawską firmę "Adolf Homan" w 1900 r.

Kurs wprost na południe. Niby można udać się było od razu na wojewódzką, ale zachciało mi się odwiedzić pobliską kopalnię węgla, albo chociaż przejechać przez tereny, które wkrótce mogłaby pochłonąć. Tuż za ostatnimi zabudowaniami wsi Bogdałów-Kolonia asfalt się skończył. Droga gruntowa miała szerokie dziury, gdzieniegdzie z wodą. Przejazd po bardziej płaskich i suchych terenach - wężykiem. Przy kanałku, stworzonym z wody wypompowywanej z kopalni, droga odbijała w prawo. Tam skręt, gdy już zrobiło się dostateczną liczbę zdjęć odkrywki i napatrzyło na ów krajobraz. Potem przejazd przez las do asfaltu, wyjeżdżając przy głównych budynkach kopalni, skąd przez głośniki na cały plac nadawano audycję jakiejś stacji radiowej. Tam też zniknęły ostatnie kanapki.


13:11. Droga za Bogdałowem, w kierunku kopalni węgla brunatnego. Widok ku S


13:20. Panorama KWB Adamów. Widok kilometr ku S od ostatniego domu w Bogdałowie. Widok ku SE


13:20. KWB Adamów.
 
13:20. KWB Adamów.


13:20. KWB Adamów.


13:21. KWB Adamów.


13:21. KWB Adamów. Hałdy piasku w południowej części odkrywki


13:21. KWB Adamów. 


13:26. Z odkrywki do Bogdałowa-Kolonii ku N


13:26. Wschodni kanał odwadniający do jeziora Bogdałów

13:30. Południowy kanał odwadniający do jeziora Bogdałów


13:48. Warenka. Budynki przy kopalni węgla brunatnego "Adamów"


13:54. Warenka. 50-lecie minęło w 2009 roku

Z wiatrem przemknięcie przez Turek. Tym razem Korytkowską, Jałowcową, Nową, przez park ze stawem, Kruszyńskiego, a z Gorzelnianej na chodnik przy głównej. Od zachodniego ronda przejazd Konopnickiej, Słowackiego, Zieloną i Południową. Za miastem teren się wznosił. Kilka przerw na tej trasie trzeba było zrobić. DW 470 nie znużyła, choć widoki były miejscami niezłe. Przez Malanów zjazd, na którym wpadła prędkość maksymalną tego dnia. Za Szadkiem ostatni przystanek na tej trasie. W Morawinie małe zakupy - lód i sucharki. Pieczywa brak. Skręt na wschód i zaczęła się walka z wiatrem. W Emilinowie skręt na Koźminek, w drogę na samym początku wsi. Przejazd Ciasną i Szkolną na rynek. Już bez szukania sklepów. Przerwa tuż za miasteczkiem.


14:13. Turek. Kominy Elektrowni Adamów


14:25. Turek. Ul. Polskiej Organizacji Wojskowej 7


15:34. DW 470. Grąbków. Jasna plama po prawej to okolice kościoła w Obrzębinie (7 km). Widok ku N


15:35. DW 470. Grąbków. Turek (9 km). Widok ku NNE


15:35. DW 470. Grąbków. Kościół w Turku


15:36. DW 470. Grąbków. Widok ku NE


15:43. Malanów. DW 470 ku SW


15:54. DW 470 na granicy powiatów


17:07. Młynisko. Mosty na Żabiance. Po lewej nowy most, z 2012, powstały w miejsce od lat nieistniejącego młyna


17:38. Koźminek. Opuszczony kościół ewangelicki z początku XX w.


17:38. Koźminek. Zachodnie resztki zabytkowego domu z XIX w. przy ulicy Ciasnej. Pożar zaczął trawić go 29.11.2015


17:41. Koźminek. Plac Wolności. Widok ku NE


17:42. Koźminek. Kościół pw. śś Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty z XV w.

Z wolna do Liskowa. Tam przejazd północną uliczkę, równoległą do głównej, która skręcała koło samotnego komina. Potem jeszcze odbicie w kierunku remizy. Droga za miejscowością świeżo po asfaltowaniu, ale jeszcze z jakimiś pracami wykończeniowymi. Zaczynało się chmurzyć. Jazda do Goszczanowa tak trochę na ślepo. Tam krótka przerwa. Powoli zbliżała się noc. Znów trochę na ślepo zmierzając do Warty. Kamizelka na plecy, uzupełnianie bidonów i przy okazji ocena - już niewiele zostało tej wody. Warta nie wywarła zbyt pozytywnego wrażenia. Może wiele w tej kwestii miały do powiedzenia kamienie ulic w centrum. Przejazd Kaszyńskiego, Świętojańską, Klasztorną, Górną, Parkową, Ogrodową. Jeszcze w międzyczasie zaczęła się niepotrzebna jazda na Sieradz, ale z niej nawrót, niedługo po wjechaniu do Dusznik. Wyjazd ulicą Tarnowskiego, która była w trakcie prac. Nie wiem czy asfaltowych, czy kamiennych. Jeszcze wiele było rozgrzebane. Przynajmniej oszczędziło mi to jazdy główną.


18:08. DW 471. Tuż przed Liskowem. Widok ku NE


18:15. Lisków. Komin na zachodnim krańcu Ul. Rzemieślniczej


18:19. Lisków. Kościół pw. Wszystkich Świętych z XIX w.


20:27. Warta. Kościół św. Mikołaja Biskupa z XIV w.

Fragment DW 710 nie był zbyt oblegany. Ot kilka aut zdążyło przejechać. Tu też jakieś prace. Obok mostu był postawiony drugi, ale nie udało mi się dostrzec, czy tymczasowy, czy już na stałe. Na północ skręt w Dzierżązni. W Brzegu leżenie na poboczu i obserwowanie światła księżyca, odbijające się w wodzie Jeziorska. Ponowna jazda rozpoczęła się, bo zaczynał się do mnie dobierać zimno, choć wiatr ucichł. Tuż przed Pęczniewem podobna sceneria, lecz wiele czasu tam nie minęła. Droga wiodła po grobli między dużymi stawami. W samej miejscowości długie kręcenie się po bocznych uliczkach. Do Zadzimia droga mi się dłużyła. Również księżyc obniżył swe położenie na tyle, że zrobiło się zbyt ciemno. Do tego wyraźna wilgoć w powietrzu. Na rynku wykończenie ostatnich słodyczami, a następnie kurs na południe po DW 479. Dłużyło mi się to, więc zaczęło się rozglądanie za noclegiem, ale nic ciekawego nie było widać. Zniechęcały mnie też obszary, gdzie wyraźnie ciągnęło chłodem od ziemi. W Rożdżałach naszła nawet myśl, czy aby nie przenocować w pobliskiej ruinie, kiedyś będącą chyba szkołą. Ostatecznie skończyło się na nocowaniu tuż za Czartkami.


22:52. Brzeg. Nocny widok na Jeziorsko i światła wsi Tomisławice


23:29. Pęczniew. Widok z grobli na staw


23:30. Pęczniew. Widok z grobli na staw


01:25. Rossoszyca. Staw na rzeczce Jadwichnie

Zaliczone gminy

- Brudzew
- Malanów
- Ceków-Kolonia
- Koźminek
- Lisków
- Goszczanów
- Warta
- Pęczniew
- Zadzim
Rower:Czarny Dane wycieczki: 147.78 km (7.00 km teren), czas: 09:43 h, avg:15.21 km/h, prędkość maks: 51.75 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Powolnie, ponocnie, pogminnie

Piątek, 28 kwietnia 2017 | dodano: 29.04.2017Kategoria Pół nocne, Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Więc było tak. Za dnia kolejna porcja "ćwiczeń", tym razem typu "skłon". Po powrocie przerwa na odpoczynek i obiad, złożony z resztki mojego sosu warzywnego wymieszanych z odrobiną dzisiejszego, odgrzewanego mięsa. Chwila namysłu i w drogę. Wpierw na wprost za skrzyżowaniem i w górę przez parowę, którą ostatnim razem przejeżdżając chyba w podstawówce. Były to przede wszystkim zjazdy i całkiem sporo w owym czasie. Przez te lata zmieniło się to, że po obu stronach przestała być dzika, a powstały domki. Tym razem podjazd do miejsca na powierzchni, a potem po miedzy pieszo do szosy. Dalej w górę. Przy zagajniku skręt na Borek, lecz potem zjazd do żwirowni dziką ścieżką. Przecinając ją na zachód, kurs na Zdziarkę.

Była chęć przejechać do Czerwińska, ale nim się zjechało nad Wisłę, w oczy wpadła droga w pola, wyglądająca na bardziej przejezdną. Podczas moich pierwszych wycieczek w te strony, trafiło mi się tam jechać może raz czy dwa. Było gorąco, mnóstwo chwastów i cały teren zarośnięty, więc przyszło się wycofać. Teraz był ślad po czterokołowym pojeździe, który doprowadził mnie do jej końca przy ścianie z drzew. Tzn. prawie. Zabrakło mi kilku metrów. Ktoś pracował w polu i poinformował głośno, że nie ma dalej drogi. Zawróciwszy, po chwili udało się znaleźć ścieżynkę, skierowaną na północ. Opadała ku strumieniowi. Z góry wydawał się wystarczająco wąski, więc zajazd, a potem trochę się gimnastyki. Było sporo gałęzi, mnóstwo śmieci... Ehhh... Strumień przebyty po dwóch oponach z ciągnika, położonych w jej nurcie, tuż poniżej tamy bobrów.

Potem jeszcze trzeba się było wykaraskać po stromym zboczu i przerwa na złapanie oddechu. Już wydawało się, że jestem po stronie Czerwińska, ale po wydostaniu się na drogę, okazało się, że to wciąż była Zdziarka. Tylko to ta część najbardziej zachodnia, w pobliżu DK62. Wjazd na asfalt i skręt w 19 Stycznia. Potem w polną drogę, opadającą do początku parowy tuż przy Polnej, zaraz za zabudowaniami. Później z Dunina powrót na DK62, zjazd na Chmielewo. Przejazd wschodnim fragmentem wału, drewnianą kładką do Wyszogrodu i dalej wprost do centrum. Od parku przejazd do Kilińskiego przez osiedle, a potem zjazd nad Wisłę. Odpoczynek na ławce blisko mostu. Była spokojna, lecz chłodna noc.

Krótka przebieżka po schodach, rowerem przez wiadukt i powrót do Wyszogrodu od strony przychodni. Płocką do ronda, ale z epizodem jazdy przez osiedle do Okólnej. Fragment krajówki, skręt na chodnik przez Zamieście. Przez rów wyjazd na DK 50. Przerwa za Rębowem, bo jechał łańcuch TIRów. Zjazd z krajówki na Gródkowo. Tuż za zabudowaniami przystanięcie na przerwę. Po chwili przejechał wóz strażacki. Niebawem kolejny, lecz od Pozarzyna, gdzie na jakiś czas się zatrzymał, bo chyba pomylił drogę. Zjazd na dół, tam mijane okolice dworku i obserwowanie światła wozów, bijące z Gawarca, chyba Dolnego.

Skręt kamienistą drogą do Raszewa Włościańskiego. Z ulgą przyjęte pojawienie się asfaltu, który był tam od niedawna. Ongiś była tam szutrówka, o jakości podobnej do tej w mojej miejscowości, sprzed 20 lat. Naprawdę dawno mnie nie było w tych stronach. Zakręty i zjazdy zdążyły mi już wywietrzeć. A może po prostu na asfalcie lepiej je czuć? No w każdym razie i to dobro się skończyło - wrócił grunt i szuter. Okolica sama w sobie bardzo ładna, nawet nocą. Ta była jedną z ciemniejszych, ale i tak dość dobrze widoczne były obiekty w przestrzeni. Gwiazd wiele nie było, za to sporo mgły od ziemi. Może raz czy dwa zdarzyło mi się przez nią przejeżdżać, a tak to była raczej niska, lecz nie cieniutka. Po minięciu kościoła, przejazd przez Osiek i Stary Boguszyn. Tam pogonił mnie pies i był to najszybszy odcinek (zjazd w stronę wojewódzkiej) w ciągu całego wyjazdu. Przez Radzikowo Scalone przejazd do Chociszewa, a potem już prosto do domu, gdzie udało się dotrzeć po drugiej rano.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 56.72 km (20.00 km teren), czas: 04:33 h, avg:12.47 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Kwietniowy Deszcz

Wtorek, 25 kwietnia 2017 | dodano: 26.04.2017Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Pół nocne

Na początek trochę piwnicznego fitnessu. Dla nie obeznanych: bierzesz skrzynkę z warzywami, obracasz się, kilka kroków w bok, odkładasz skrzynkę, powrót bez obciążenia. Po kilku takich powtórzeniach: Pochylasz się po skrzynkę, obracasz o 90 stopni, szybkim marszem przenosisz w miejsce docelowe położone kilka metrów od piwnicy, wracasz w podskokach. Znów kilka powtórzeń, po czym wracasz do punktu pierwszego.

Po zabawie, która trochę mnie przepociła, była przerwa na herbatę, a po niej wyjście na rower. Pogoda była nadal chłodna, podobnie jak wiele dni poprzednich. Przed zabawą przechodziły spore opady, a po niej chwilowo to ucichło. Do tego jeszcze spory wiatr z zachodu i wiele chmur. W kurtce, bluzie i koszulce było ciepło. Pod spodniami mogłoby się znaleźć jakieś ocieplenie, ale było znośnie. Trochę gorzej w nocy - zaczął padać deszcz i zmarzły mi dłonie. Nie spieszyło mi się tego dnia. Jazda spokojna, powolna. Zabrane pół butelki wody, w niewielkim stopniu zniknęło. Chociaż ten, jeden plus dni chłodniejszych.

Start z Trębek. Przejazd przez lotnisko do Kroczewa. Koło kościoła wjazd na starą drogę do wsi Smoły. Budowa DK7 podzieliła ją na dwie części, bez możliwości przejechania jej w całości. Niby można było wjechać na asfalt krajówki, lecz zamiast tego poniosło mnie terenem wzdłuż niej, do kolejnego skrzyżowania. Na drugą stronę i kontynuacja utwardzoną drogą w tym samym kierunku. Doprowadziła mnie do lasu na Ostrzykowiznie. Poprzednim razem nie udało mi się pokonać go w całości. Tym razem się powiodło. Od ściany lasu wejście na ledwo widoczną ścieżkę, ale wnet zniknęła, więc kurs w pobliże słupa. O dziwo, była tam dróżka, a od niej odbijała jedna wyraźna droga w lewo i druga, tak ledwo, ledwo. Przejazd przez nią na wskroś, wyjeżdżając do rowu wzdłuż DK7. Było to raptem kilka metrów i prowadziło na już mi znaną gruntówkę, biegnącej wzdłuż lasu. Przerwa.

Zrobiło się ciemno. Kurs na Pieczoługi. W pół drogi do domostw nastąpiło poruszenie. Sarny? A gdzie tam! Dwa wielkie dziki. Wydały swe dzikie odgłosy, po czym zniknęły w lesie. Na moment stop. Może lepiej wrócić? Zdaje się, że jednak popędziły w głąb i nie krążą już przy drodze. No to jazda. Wtem, głośno zaczęły kwilić młode warchlaki z kępy krzaków! Przerażający, nagły odgłos. Jak zaraz przybędą rodzice, to dopiero będzie początek wiosny. Zerwanie do pędu tak szybkie, jak zwykle zrywa się łańcuch. Moment i mnie już tam nie było. Wyjazd na asfalt, potem kierując się gruntówką do Smół przez Strubiny. Przed Zarębami trzeba było jeszcze przejechać krótki fragment lasu, w obawie, by i tam na mnie coś nie wyskoczyło.

Wyjazd na asfalt. Padało, siąpiło, padało, i tak w koło. Pora była wracać, a lampka była nie do oświetlania drogi. Dobrze, że bez takich też umiem sobie radzić. Przez Koryciska przejazd do Załusk, choć o mało nie rzuciło mnie do Smulsk. Trzeba się było trochę cofnąć, po stwierdzeniu, że nie tędy droga. W Załuskach jazda w stronę stacji paliw i kręcenie po niewielkim osiedlu. Udało się dostrzec tam gruntową dróżkę wzdłuż domów, którą może warto przejechać za dnia. Przejazd wiaduktem i przerwa na przystanku za Zdunowem. Była we mnie nadzieja, że może się rozpogodzi, ale nie było ku temu oznak. Od Przybojewa widoczna była warszawska łuna, oświetlająca nisko zawieszone chmur, a te które znajdowały się nade mną, na jej tle tworzyły ciemną, zwisającą i postrzępioną kurtynę. Powrót przed północą.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 49.23 km (10.00 km teren), czas: 03:39 h, avg:13.49 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pierwszy z sakwą

Sobota, 4 marca 2017 | dodano: 05.03.2017Kategoria Pół nocne, Samotnie

Sakwę po raz pierwszy pojawiła się na rowerze w tym roku. Zamiarem było nie ograniczać się tej nocy i zrobić sporą odległość, więc na wszelki wypadek powędrował do niej sprzęt naprawczy, więcej wody i 6 kanapek. Nie było mi wiadome, czy wrócę za godzinę czy nad ranem. Były pomysły, by skierować się na Warszawę albo Płońsk. Po założeniu sakwy okazało się, że wreszcie (po tylu latach) zepsuło się zamknięcie. Trzeba było przepakować się się do małej sakwy. Noc była ciepła. Jechało się świetnie, choć za dnia nie brakło siły i nastroju. Teraz było sporo emocji, które łatwo przekształcały się w moc do jazdy. Podróż intensywna, ale bez męczenia czy zapowietrzenia.

Koło targowiska odkrycie, że nie mam licznika. Świetnie. Jazda kontynuowana mimo to. Pęd do Kamienicy, skręt na Strzembowo, ale bez wjeżdżania tam. Nawrót na Pieścidła. Nie było we mnie ochoty na grunty i kamienie, więc asfaltem kurs pod Kamienicę. Powrót tą samą trasą. Od Targowiska wypatrywanie licznika na ziemi, ale okazało się, że na szczęście odpadł na samym początku, przed bramą. Przynajmniej nie trzeba go było szukać nazajutrz.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 37.40 km (0.00 km teren), czas: 01:45 h, avg:21.37 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Warmia Grudniowa II - Od Or.(nety) do Ol.(sztyna)

Czwartek, 8 grudnia 2016 | dodano: 08.12.2016Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, 2016 Warmia, Z rodziną

2016.12.07 - 08 Warmia Grudniowa - cała trasa


Po noclegu

Decyzja o przenocowaniu była słuszna. Leżąc pod wyjątkowo ciepłą kołdrą, przed snem można było się wsłuchiwać w szaleńczy wicher i strumienie deszczu, które uderzały w dach i ściany budynku. Rzecz jasna, nie było porównania z burzami letnimi. Było znacznie spokojniej niż wtedy, ale jednak gorzej, niż w czasie ostatniej godziny. Pobudka jeszcze przed świtem, o ile tak nazwać można bezbrzeżną szarość za oknem, która trwała dzień cały. Nie spieszyło mi się. W TV jak zwykle nic ciekawego nie było, a poziom kreskówek na jednym z kanałów po prostu żenujący. Ubrania wyschły wystarczająco. Z wolna wdziewane były kolejne elementy stroju bojowego. Pogoda nie zapowiadała się wspaniała, ale największe opady przeszły. Zdawało się, że trwało akurat kilkugodzinne okno 0,1mm mżawki, albo wszystko już się skończyło. Faktem jest, że do końca wyjazdu, deszcz już mi nie przeszkadzał. Tylko opony były wilgotne, a wiatr nadal robił swoje.

Orneta

Wjazd do centrum Ornety. Dopiero na starówce zjazd ze ścieżki rowerowej (asfaltowej, ale przerywanej). Koło ratusza zagadał do mnie pewien kierowca większego samochodu, który wskazał kilka ciekawych miejsc w okolicy (sam zaś rowerem zjeździł województwo). Po pogawędce jazda Kościelną, Litewską i Zamkową. Na podjeździe znów problem z kolanem. Wyjazd DW 528. Droga pusta, bo trasa remoncie - od września stawiano od nowa most nad Pasłęką. Przed wyjazdem zdarzyło mi się czytać o tym i urosła ciekawość, jak to wyglądało. W wyobraźni - ot niski most, niskie brzegi, mała rzeczka, pewnie będzie jakieś przejście dla pieszych obok niego albo tylko zerwany asfalt, itp. W razie czego można by też poszukać innej trasy przez rzekę, choć z niechęcią i oporem. Nie. Rzeczywistość była inna, nie doceniona przez mnie. Przejazd przez las, mijając ściany rozebranego wiaduktu kolejowego. Drogą przejechały może ze trzy auta, jeden rowerzysta i pieszy. Dało mi to złudną nadzieję na bliski koniec remontu. Oczywiście była to pomyłka.


10:34. Orneta. Ścieżka przy 1 Maja koło Zielonej. Widok ku W


10:57. DW 528. Nieczynna od 1945 r. linia kolejowa Orneta - Morąg w pobliżu dawnej stacji Kolonia Orneta (w lewo). Widok ku S

Przez rzekę Pasłękę

Dolina była głęboka. Zasadnicza część konstrukcji już istniała, poza jedna czy dwoma ostatnimi podporami. Przedostać górą można było, tylko po drugiej stronie trzeba by zejść po drabinie. Nie było mi wiadome, jak wysokiej, więc pozostało mi przemieścić się dołem, albo zawrócić. Był jeszcze nieodległy stary most kolejowy, ale lepiej było nie ryzykować aż tak. Po stromych, niby schodkach zejście na dno doliny. W niższej partii sporo błota, więc trzeba było trochę hamować. Przez wartką rzekę były przełożone betonowe płyty. Tylko tego mi było trzeba. Gdyby była zamulona, nieutwardzona, lepiej byłoby się wycofać. Z brzegu rower został wprowadzony, ustawiony jak trzeba i w kilka sekundy później przewiózł mnie na drugą stronę. Buty oczywiście mokre, ale nie raczej powierzchownie. A może to dzięki czterem warstwom skarpetek i jednej z folii? W każdym razie nie były przez mnie odczuwane z tej strony problemy, tak jak to było w Bieszczadach.


11:13. DW 528. Przebudowa mostu nad rzeką Pasłęką. Widok ku SW


11:14. DW 528. Przebudowa mostu nad rzeką Pasłęką. Widok ku SW


11:18. DW 528. Przebudowa mostu nad rzeką Pasłęką. Po południowej stronie mostu


11:19:DW 528. Przebudowa mostu nad rzeką Pasłęką. Po południowej stronie mostu


11:20. Pozostałości nieczynnej linii kolejowej po północnej stronie mostu. Widok ku NW


11:20. DW 528. Przebudowa mostu nad rzeką Pasłęką. Po południowej stronie mostu. Widok ku NE

Błotniste wyjście z doliny rzeki Pasłęki

Pozostało jeszcze podejść co nie było takie łatwe. Betonowe płyty z jednej strony dawały oparcie i nie pozwalały nurzać się w błocie, ale z drugiej strony był pod takim kątem, że niewiele mnie dzieliło od poślizgu. Udało mi się przemierzać je na dwa takty. Wpierw wysuwając rower przed siebie, zaciskając hamulce (dawało to niewiele, ale zawsze coś) i wysuwając prawą stopę mniej więcej do połowy płyty, po czym przenosząc na nią część ciężaru, jak najszybciej sięgając lewą do stabilnego, bo nierównego styku dwóch płyt. Gdy stromizna się skończyła, trzeba było odpocząć, bo serce waliło niespokojnie. Na koniec głębokie, błotniste, ale dość płaskie podejście do szosy. Tam na siodełko i z trudem rozpoczęła się dalsza jazda przed siebie. Z lewej widoczni byli trzej ludzie na polu, którzy zajmowali się młodą sarenką.


11:23. Tymczasowy bród z betonowych płyt po południowej stronie mostu

Bez sił do Jonkowa

Kolejny etap trasy niemiłosiernie się dłużył. Odliczanie kilometrów do celu szło powoli. Przed Głodówką, po prawej stronie ukazał się stary, zaniedbany cmentarz. Wpadły zdjęcia tych nielicznych, kamiennych elementów. Przejazd nad Miłakówką. Za nią spory podjazd o 50m i już zjazd do Miłakówka. Zjazd na parking przy rondzie. krótkie czytanie słabej mapy, przez co poprowadziło mnie na drogę do cmentarza, zamiast na Olsztyn. Teren był tu intensywnie pagórkowaty z widokami na mniejsze lub większe jeziora. Dojazd do DW 530. Najbardziej stromą część za Dąbrówką trzeba było iść. Zabrakło mi już sił i atakował głód. Gryz i 2 kroki. Gryz i 3 kroki. Tak to szło, ale dalej już obyło się bez takich sytuacji. W Świątkach skręt na południe. Za Łomną dwustopniowy podjazd, z przejazdem przez ładny las (widać tam było więcej śniegu niż gdziekolwiek na trasie). Przyjemny zjazd do Jonkowa, krótka przerwa.


11:47. Głodówko. Zapomniany cmentarz po zachodniej stronie drogi


12:12. Miłakowo. Kościół pw. św. Elżbiety i Wojciecha z XIV w. Widok ku NE


12:15. Miłakowo. Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego z XIX w. Widok ku W


12:24. Droga z Miłakowa do wsi Bieniasze ku SE


12:45. Bieniasze. Bieniaskie Jezioro. Widok ku S


12:47. Bieniasze. Trochę uszkodzony budynek gospodarczy pod koniec wsi


13:20. Dąbrówka. Most na Pasłęce. Widok ku SE


15:17. Olsztyn Gutkowo. Kościół pw. św. Wawrzyńca z XIV w.

Dojazd do stacji Olsztyn Zachodni

Z Jonkowa jeszcze 5 km do znanej trasy. Aby nie była identyczna, skręt w Słowiczą (przejazd pomiędzy autobusami i słaba końcówka). Przy jeziorze jazda po ścieżce kostkowej. Trasa z podjazdami o najgroźniejszym skrzyżowaniu przy Bałtyckiej 64. Od torów pojawił się asfalt na ścieżce. Za skwerem zmieniła bieg na północną stronę drogi. Pod torami wjazd na teren dworca Olsztyn Zachodni. Ten był remontowany i peron drugi od strony zachodniej był wyłączony z użytkowania. podobnie sam budynek dworca - kasa mieściła się w niewielkim baraku. Zakup biletu o 14:44 na pociąg ze stacji Olsztyn Zachodni do stacji Modlin (przez Nidzicę, Działdowo, Nasielsk). Planowy przejazd między 17:45 a 19:38. Dobrze, że był jeszcze spory zapas czasu, w razie niespodziewany przygód, ale pozostało jeszcze jego zagospodarowanie. Zbliżał się zmierzch, a warto było jeszcze trochę poznać okolicę.


15:19. Olsztyn. Ścieżka przy Bałtyckiej nad jeziorem Ukiel.

Wieczorem po Olszynie

Chodnikami przejazd na Stare Miasto. Obawiając się płaskich kamieni ulicy Prostej. Przy tamtejszym spadku i gołoledzi już by był problem z jakąkolwiek jazdą. Wyjazd za Wysoką Bramę. Prosto? Lepiej nie. W prawo, przez skwer do Lelewela, koło kościoła, zachodnia i południowa część rynku. Przerwa w hinduskim barze na Prostej. W zamówieniu jakiś rodzaj zupy curry z krewetkami, której aromat odczuwany był przez mnie jeszcze po powrocie do domu. Po przerwie przejazd zapleczami domów przy Prostej do Św. Barbary. Miasto zdążyło włączyć oświetlenie zabytków. Kurs w stronę Zamku, zjazd kocimi łbami Okopowej na aleję Gelsenkirchen. Podświetlanym mostkiem przejazd przez Łynę do Górnej.


15:58. Olsztyn. Wjazd na Zamek Kapituły Warmińskiej.


16:30. Olsztyn. Ul. Staromiejska i Wysoka Brama


16:34. Olsztyn. Mostek na Łynie przy Chrobrego

Nocą po Olszynie

Wyjazd na skrzyżowaniu przy Mochnackiego, przedostanie się na przeciwległy kąt, następnie ruszając ku E. Skręt w Kacprzaka, ścieżka przy DK 16, mostek pieszy na Łynie, grunt do Gotowca. Jazda przez osiedle bloków przy Korczaka do Profesorskiej miedzy 15 i 13. Skrzyżowanie DK16 i DK 51. Nieopatrzny skręt na południe, dostając się pod UWM. Na parkingu udało mi się zorientować, że zanadto się oddalam, a czasu może nie wystarczyć na przemierzanie praktycznie nieznanego miasta w zimową noc. Przy Saperskiej przez pasy, dostając się do Bażyńskiego. Tu osiedla jednorodzinne. Przez Zawiszy Czarnego i Szarych Szeregów powrót w kierunku dworca. Skręt w Grunwaldzką. Z Kromera prawie wjazd na zamknięte osiedle. Brama była otwarta, ale właśnie się zamykała, a jak się potem wydostać? Lepiej się cofnąć, okrążyć je od południa. Za szkołą wyjazd na drogę i powrót do DZ. Oczekiwanie trwało jeszcze godzinę, ale sił już na jeżdżenie nie było. I tak udało mi się skorzystać z okazji, aby poznać sporą część Olsztyna.

Powrót pociągiem

W pociągu zanurzenie w muzykę. Z ciekawostek - jakiś typek robił selfie na fb. Narcystyczne i pozowane bardzo. Przyjazd do Modlina o ~19:40 do Modlina. Z ogromnym trudem udało mi się przejechać do ronda przy moście i rozłożyć rower przy przystanku. Przyszło jeszcze poczekać kilkanaście minut na rodzinne auto. Potem jeszcze zakupy w Zakroczymiu i dwutygodniowe problemy ze wstawaniem z krzesła jako bezpośrednie przypomnienie wyprawy.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 71.68 km (4.00 km teren), czas: 05:52 h, avg:12.22 km/h, prędkość maks: 45.15 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)