Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Z rodziną

Dystans całkowity:12072.79 km (w terenie 1144.80 km; 9.48%)
Czas w ruchu:778:49
Średnia prędkość:15.48 km/h
Maksymalna prędkość:65.75 km/h
Suma kalorii:14946 kcal
Liczba aktywności:163
Średnio na aktywność:74.07 km i 4h 52m
Więcej statystyk

Przed BBTOUR - Świnoujście

Piątek, 24 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria >10 osób, 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2012 Maraton BB, Z rodziną

Rodzina podwiozła mnie do Sochaczewa. Bilet kupiony o 8:24 do stacji Świnoujście (przez Łowicz, Kutno, Poznań, Krzyż Wielkopolski Szczecin, Wysoka Kamieńska). Wsiadło się w pociąg około godziny 9. Tak się złożyło, że kilku zawodników jadący tym pociągiem zajmowało 2 przedział. Ze znanych mi osób byli Wilk i Transatlantyk. O 16 dojechaliśmy do Świnoujścia. Z dworca raz dwa wsiedliśmy na prom. Zwartą kolumną przejechaliśmy przez Plac Wolności, Grunwaldzką do Grodzkiej i Gdyńskiej, gdzie w budynku 28 znajdowała się baza maratonu. Po zgłoszeniu obecności otrzymywaliśmy numer startowy (mój na plecy "20" i na rowerze "16" - z niewiadomych powodów dostałam różne i w kolorze sugerującym, że jadę po raz kolejny (a było to pierwszy mój udział w tym maratonie), lecz nie przyniosło to żadnych komplikacji), książeczkę z mapę (w której brakowało kilku stron), miejscem na pieczątki i kuponami żywnościowymi do wykorzystania pod Iłżą (nie zostały przez mnie wykorzystane), zipy, torebki na rzeczy transportowane samochodem technicznym.





Dworzec Świnoujście. Widok ku NEE


Świnoujście. Widok ku NWW

Od 18 do 20 trwała odprawa techniczna na sali gimnastycznej w w szkole podstawowej nr 4 im. Mamerta Stankiewicza, w trakcie której przedstawiono nam przebieg trasy z ustnymi adnotacjami, a także przebieg rozpoczęcia maratonu. Po wszystkim ludzie się porozjeżdżali. Wraz z jednym rowerzystą na Cannondale'u zrobiliśmy zakupy w pobliskim sklepie i zdaliśmy sprzęt dodatkowy do samochodu. Potem ulicami Poznańska, Kołłątaja, Grunwaldzka, Marynarzy i wzdłuż wybrzeża na prom. Barlickiego w Ludzi Morza i zatrzymaliśmy się przy Jana Sołtana. Znajdował się tam Zespół Szkół Morskich im. Eugeniusza Kwiatkowskiego. W internacie tejże szkoły znaleźliśmy nocleg, co zaproponował, ów rowerzysta jeszcze na zachodnim brzegu. Przystało się na to z ochotą, choć również z pewnymi wątpliwościami. Wstępnie planowało się przespać gdzieś w terenie, gdyby nie udało mi się znaleźć miejsca przy ulicy Gdyńskiej, gdzie spała większość zawodników.

Do internatu dojechaliśmy o 21, lecz sporo czasu zeszło ze znalezieniem osoby odpowiedzialnej za przydzieleni pokoju i pobieranie opłat. O tej porze nie spodziewał się nowych gości. Trochę kłopotów sprawiła też wspinaczka z rowerami po schodach. Wpierw weszliśmy na ostatnie piętro północnej klatki schodowej, a gdy ta okazała się zamknięta, przeszliśmy do klatki południowej. Przeszliśmy całe ostatnie piętro, zeszliśmy, wróciliśmy się do pierwszej klatki i weszliśmy na właściwe, wysokie piętro i zaraz weszliśmy z rowerami do pokoju o 21:40. Trochę jeszcze pogadaliśmy i zasnęliśmy.


Nocleg przy ul. Ludzi Morza

Zaliczone gminy

- Świnoujście
Rower:Zielony Dane wycieczki: 9.00 km (0.00 km teren), czas: 00:45 h, avg:12.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie X - Powrót

Piątek, 17 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria Wyprawy po Polsce, Z Kasią, 2012 Południowopolskie, Z rodziną

2012.08.08 - 18 Południowopolskie - cała trasa

17 Piątek

Do północy rozgrywki w planszówkę, a za dnia próbowanie ile waży stalowy rower.

18 Sobota

Po 10 wysiedliśmy w Lublinie. Spacerem na starówkę gdzie o 11 spotkanie w kilka osób. Krótka sesja w klimatach upalnego Jarmarku Jagiellońskiego. Od 14 do 15:30 przerwa na obiad. Do 18 oczekiwanie na zakończenie warsztatów z malowania na szkle i o 19 powrót pociągiem. Wieczorem film.


Lublin. Dworzec Główny. Widok ku W


Lublin. Jarmark Jagielloński.


Lublin. Zamkowa w remoncie. Widok ku NEE


Lublin. Jarmark Jagielloński.


Lublin. Jarmark Jagielloński.


Lublin. Jarmark Jagielloński.


Lublin. Jarmark Jagielloński. Krakowskie Przedmieście. Po prawej Kościół Świętego Ducha. Widok ku NWW

19 Niedziela

O 10:30 przybyła rodzina. Zapakowaliśmy bagaże i o 12 wyjechaliśmy. Ponowna wizyta w Lublinie od 13 do 15. Przejazd przez Nałęczów do Kazimierza nad Wisłą, gdzie byliśmy do 18.


Świętoduska. Kościół Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny. Widok ku E


Plac Po Farze. Widok na Zamek Królewski ku NE


Plac Po Farze. Widok ku NW


Kazimierz Dolny. Widok na Wzgórze Trzech Krzyży ku NNE


Kazimierz Dolny. Widok na zamek ku NEE
Rower:Zielony Dane wycieczki: 0.10 km (0.10 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie I - Wysoczyzna Kaliska E

Środa, 8 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie, Z rodziną

Po podwiezieniu nas do Sochaczewa, rozpoczęła się jazda pociągiem o 8:40. O 10:20 wyjście w Koninie. Ulicą Energetyczną miedzy blokami zjazd do krajówki. Chodnikiem za most, a potem wprost przez centrum starej części miasta. Wyjazd Świętojańską, a w Żychlinie przerwa na zakupy. Żwawy przejazd przez Tuliszków do Mycielina, gdzie walcząc z wiatrem jazda do Przyrania. Tam zastanawianie się nad trasą i ryzykowny skręt w polną dróżkę, by zrobić sobie skrót. Droga okazała się w porządku i pozwoliła zaoszczędzić sporo czasu.


PKP Konin. Widok ku NWW


Konin. Most Toruński. Widok ku S


Konin. Most Toruński. Widok na Wartę ku SWW


Konin. Plac Wolności. Widok ku NW


Konin. Ratusz. Widok ku NNE


Żychlin. Przerwa w sklepie przy DK 72


Przyranie. Polny skrót na Stawiszyn. Widok ku NE

O 15 wjazd do Stawiszyna. Przez Plac Wolności pod kościół, przez teren którego przejechało się do Niecałej. Kaliską do DK25 i długa droga na południe. Z Russowa skręt do DW 442. W Kaliszu o 16:30, od razu robiąc zakupy w sklepie u zbiegu DK i DW. W międzyczasie cumulusy robiły się coraz bardziej szare, słońce się za nimi schowało, ochłodziło się i trochę popadało.


Stawiszyn. Kościół pw. św. Bartłomieja Apostoła. Widok ku SW


UM Stawiszyn. Plac Wolności. Widok ku E


Stawiszyn. Kościół pw. św. Bartłomieja Apostoła. Widok ku S


DK 25. Witoldów. Widok ku NNW

Ze sklepu ruszało się w bluzach. Szybki zjazd do Alei Wojska Polskiego. Skręt w Majkowską, fragment krajówki omijającej centrum, a na rondzie skręt w prawo. Od wjechania do miasta nie jeździło się po asfaltach, o ile była taka alternatywa. Tego dnia podróży nie było pewności, co do jazdy w ruchu ulicznym, dopiero oswajając się z tym. Ścieżką rowerową dojazd do granicy gmin i skręt w ulicę Poligonową, która biegła niemal na tej granicy. Z prawej było dość nowe osiedle wielo-, a potem jednorodzinne. Za zabudowaniami kurs polną drogą na wprost. Ustąpienie drogi kombajnowi, skręt w podobną do niej w Kąpie i asfalt Bursztynowej. Styrało nas na tyle, że zaczął się powrót do Kalisza, zamiast od niego wyjeżdżać. Biskupicką dojechało się pod kościół, wreszcie ruszając w poprawnym kierunku.


Kalisz. Skrzyżowanie Wojska Polskiego z Majkowską. W tle wieża kościoła pw. św. Mikołaja i ratusza. Widok ku SSE


Kalisz. Ścieżka przy DK 12 (Poznańska). Widok ku SEE


Kalisz widziany z Kościelnej Wsi ku E


Kalisz widziany z Kościelnej Wsi ku SSE


S kraniec Kościelnej Wsi. Widok ku E


Dobrzec. Kościół pw. św. Michała Archanioła. Widok ku SE

W Biskupicach skręt na południe. Przejazd pograniczem obu Skalmierzyc i skręt na Śliwniki. Powoli zbliżał się wieczór. W Rososzycy zmiana kursu na zachodni. Wiatr przycichł, a nasze tempo się zwiększyło. Przeliczona została ilość gmin do zaliczenia na tej wyprawie. Okazało się, że odwiedzę ich rekordowo dużo, bo miało to być ponad 400 nowych gmin, czyli mniej więcej dwukrotnie więcej, niż zdarzało mi się to do tej pory w latach ubiegłych.


Sieroszewice. Widok ku W

Była 20:30, gdy wjeżdżało się do Ostrowa Wielkopolskiego. Trwała budowa ronda Krępa, w miejsce dotychczasowego skrzyżowania. Zmusiło nas to do skrętu w ulicę Kazimiery Iłłakowiczówny. Za jej łukiem w lewo i na Witosa. Szybko przejechało się na drugą stronę krajówki, ruszając na zachód po chodnikach. Oczywiście była już noc. Z trudem, powoli udało przedostać się do Poznańskiej, a potem Radłowskiej. Czując znaczne zmęczenie, dojechało się do Podgrzybowa, gdzie nastąpił skręt na zachód. Wkrótce udało się znaleźć dogodne miejsce, schowane za uprawą kukurydzy. Zastanawiało mnie, czy nie lepiej byłoby ukryć się w pobliskim lesie, ale i tak namiot był tam wystarczająco niewidoczny. Trzeba się było tylko upewnić, czy na granicy lasu nie biegnie jakaś droga. Okazało się, że był tam tylko płytki rów.

Zaliczone gminy

- Tuliszków
- Mycielin
- Stawiszyn
- Żelazków
- Blizanów
- Kalisz
- Gołuchów
- Nowe Skalmierzyce
- Sieroszewice
- Ostrów Wielkopolski (M+W)
- Raszków
Rower:Zielony Dane wycieczki: 127.04 km (7.00 km teren), czas: 09:31 h, avg:13.35 km/h, prędkość maks: 33.07 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Po Brevecie 600km

Poniedziałek, 30 lipca 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Z Kasią, 2012 Brevet Mazurski, Z rodziną

2014.07.27 - 30 Brevet 600km - cała trasa

 
Pobudka się ok. 7. Było chłodno i pochmurnie, z biegiem dnia się rozpogadzało. Krótka rozgrzewka. Dwukrotnie do asfaltu i z powrotem. Potem były już tylko ciężkie nogi i mrowienie w części palców przez miesiąc. W drodze powrotnej, o 10 odwiedziliśmy Lidzbark Warmiński, gdzie przeszliśmy się na zamek, który był jednak tego dnia zamknięty. Od 12, przez 1,5 godziny chodziliśmy po rynku w Olsztynie oraz zjedliśmy obiad. Potem przejechaliśmy do Gietrzwałdu, lecz zmęczenie było tak znaczne, że tylko udało mi się wstąpić do kościoła, by wnet wrócić do samochodu. Około 16 zatrzymaliśmy się na polach Grunwaldu, a prawie godzinę później tankowaliśmy przy DK 7, na stacji przy bunkrze w Witramowie. Około 18 byliśmy w Nidzicy, gdzie rodzice odwiedzili zamek, a my w aucie bez sił. Wróciliśmy w nocy.


Nazajutrz po maratonie


Psina w bazie maratonu


Lidzbark Warmiński. Kościół pw. św. Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku E


Lidzbark Warmiński. Zamek Biskupów Warmińskich. Widok ku NNW


Gietrzwałd. Sanktuarium pw. Matki Bożej Gietrzwałdzkie. Widok ku SSE


Na parkingu w Gietrzwałdzie
Rower:Zielony Dane wycieczki: 2.00 km (1.50 km teren), czas: 00:06 h, avg:20.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przed Brevetem

Piątek, 27 lipca 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2012 Brevet Mazurski, Z rodziną

Minęło 10 dni od powrotu z wyprawy w Tatry. Następnego dnia rozpoczynał się maraton. Po zrobieniu zakupów na trasę, wraz z rodzicami pojechaliśmy autem do Świękit. Na miejsce dotarliśmy około 17-18. Przywitanie z już przybyłymi zawodnikami, po czym przyszła pora rozstawić namiot. Po tym krótkim wstępie warto było jeszcze sprawdzić rower przed maratonem i zebrać kilka gmin. Nie zabierając ze sobą niczego, poza ekwipunkiem naprawczym, mapą 1:300 000 i butelką wody. Wyjazd miał być BARDZO krótki, a skończyło się jak zwykle.

Wpierw na zachód, w stronę Małdyt. W Pitynach skręt na południe w lokalną, lecz asfaltową drogę, która nieznacznie prowadziła w górę. Po 3 km zjazd w dół do Rościszewa, gdzie zapędziło mnie w krótką uliczkę, kończącą się kilkoma domami i polną drogą niknącą w dolinie Pasłęki, zmierzając ku polom i łakom. Dalsza droga prowadziła przez las. Nawierzchnia zmieniła się w brukowaną. Pojawiło się trochę owadów, uprzykrzających podróż. Nieco zmęczyło mnie tempo. W tym stanie dojazd do zabudowań wsi (?!) Wojciechy. Był tam pałacyk, stadnina koni, kilka domów... i tyle. Koniec miejscowości. No może z pominięciem przyległych pól. Najprawdopodobniej żyły tam 1-2 rodziny.

Zdziwiło mnie to nieco i zakłopotało. Jeszcze ujechało się kolejne dwa kilometry, po czym ukazał się kolejny taki ewenement o nazwie Kłodzin. Tu zamiast pałacyku był kilka zrujnowanych budynków, ale najprawdopodobniej prywatnych i jakoś użytkowanych, o czym świadczyło ogrodzenie przy drodze. Po chwili wpatrywania się w okolice dostrzec można było, że za zabudowaniami był mostek, który był przez mnie poszukiwany. Tym bardziej mnie to zakłopotało. Po ruszeniu dalej, wnet stop. Kręcąc się w te i nazad, nie było we mnie pewności co zrobić. O terenach tych było ledwie tylko ogólne rozeznanie, na podstawie tego co widać było w internecie oraz na mapie, z której niewiele się dało o nim wnioskować. Z tego miejscu chciało mi się wracać do Bazy, lecz nie było mi wiadome, gdzie będzie kolejna okazja, aby przekroczyć rzekę. Powrót tą samą trasą nie wchodził w grę. Sił też nie wypadało trwonić nadaremnie. Z kłopotu wybawił mnie jadący od południa samochód, który niewiele myśląc skręcił ku rzece i zniknął w lesie po drugiej stronie.

Start za nim i starając się nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania ze strony właścicieli. Udało się przebrnąć przez okolicę. Droga była niesamowicie kamienista, z kilkoma dziurami, dosyć stroma. Omijała zniszczone budynki, które służyły najwidoczniej jako magazyn rupieci. Czym prędzej zjazd ku rzece. Most tam się znajdujący był zamykany na kłódkę. Posiadał własną bramę. Szczęśliwie była otwarta, lecz oto chwilę potem, ukazał się mi człowiek idący z drugiego brzegu. Czy to gość? Właściciel? Czy będzie zadawał niewygodne pytania, tudzież rzuci się z wyzwiskami za brak poszanowania prywatnego terenu? Szedł swoim tempem, a ja dalej na moście, czytając mapę. Gdy doszedł, zapytał mnie jak się nazywa ta miejscowość. Dobrze. Jest kimś obcym, tak jak ja. Odpowiedź, że dopiero tu nie znam terenu i dopiero tędy przejeżdżam nie była pocieszająca. Ostatnie nazwy z zapamiętanych tablic przydrożnych i pokazanie przybliżonego położenie na mapie może trochę pomogły. Mężczyzna okazał się kajakarzem, który wraz z kolegą wybrał się na wyprawę po rzece i szukali jakiegoś sklepu w pobliżu.

Po rozmowie czym prędzej na rower, chcąc nadrobić stracony czas. Kilkanaście metrów dalej był las, a droga rozdzielała się. Prawa odnoga została przez mnie skreślona, gdyż prowadziła na wschód. Las skrywał starych, brzęczących towarzyszy oraz nowych - błoto, kałuże albo głęboki, nieco lepki piach. Po przebyciu przez te niespodziewane trudności, znów przyszło mi znaleźć się na otwartej przestrzeni. Rosło tam dużo wierzb. Z prawej widać było nieco oddalone jezioro, a przede mną drogę... Znowu kałuże i błoto... Tym razem na całą szerokość drogi... Szczęśliwie nie było piachu. Mijało się skrzyżowanie, lecz jazda na wprost. Nieco dalej widoczne zabudowania. Droga zdawała się prowadzić wprost do nich. Nie lubię gdy brakuje im ogrodzenia, bo nie sposób ustalić czy prowadząca doń droga ślepa, czy tylko takie sprawia wrażenie. Tym razem było tam skrzyżowanie i nie było potrzeby przejeżdżać przez czyjeś podwórko. Skręt w lewo, na północ.


Miedzy Kłodzinem i Klonami

Była to wieś Klony. We wsi tej przerwa pod tablicą informacyjną, sprawdzanie mapę i kurs ku NE. Tablica informowała, że jestem na szlaku napoleońskim, a na nieco na północ rozegrała się mała bitwa, w trakcie której zginął gen. Etienne Guyot - pochowany w niewiadomym miejscu w Raciszewie, gdzie mnie niosło niecałą godzinę wcześniej. Dalsza droga okazała się polną. Trwały właśnie zbiory zboża. Mijało się zniszczoną kapliczkę (na panoramio można zobaczyć jak wyglądała jeszcze nie tak dawno temu). Odwiedziny w opuszczonym gospodarstwie, ale wnet zostało za sobą. Pomimo zrujnowania, ktoś z niego korzysta jako magazyn na bele słomy, więc lepiej było go opuścić. Chwilę potem kolejna kapliczka, będącą w podobnym stanie jak poprzednią, ale nieco innym stylu zbudowaną.


Wjazd do wsi Klony


Zrujnowana kapliczka między wsią Klony i Ełdyty Małe

Wjeżdżając do Ełdyt Małych o mało nie stała mi się przykrość, bowiem między zabudowaniami znajdowała się brukowana kamieniami droga. Koło najechało na jeden z nich, który leżał luzem. Omsknęło się, a ciało straciło przyczepność do roweru niektórymi kończynami. Szybko udało się opanować maszynę rower i przejechać koło kręcących się w pobliżu psów, które jednak nie reagowały na moją obecność. Niebawem wyjazd na drogę wojewódzką. Była okazję sprawdzić, jak wyglądać miał końcowy odcinek maratonu. Udało się szybko przemknąć szybko i o 21 z powrotem w bazie, gdzie przybyło jeszcze kilka osób. Zaliczone 3 gminy i 23 km. Rower był sprawy, a ja w formie. Jedyne zmartwienie - dystans jaki przejechany i czas jaki minął mi na przejażdżce, wydawały się dłuższe, niż były w rzeczywistości.


W bazie

Zaliczone gminy

- Lubomino
- Miłakowo
- Świątki
Rower:Zielony Dane wycieczki: 23.74 km (13.00 km teren), czas: 01:32 h, avg:15.48 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W Tatry IX - Pcim

Wtorek, 17 lipca 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Z Kasią, 2012 Małopolska, 5-10 Osób, Z rodziną

2011.07.09 - 17 W Tatry - cała trasa



Sen był słaby, przerywany, jak to na przystanku w pozycji siedzącej. Przynajmniej w miarę ciepło, bo wykorzystując śpiwór. Cała odległość pokonana dnia poprzedniego wynikała z chęci i potrzeby odwiedzenia wszystkich poprzednich gmin i dotarcie do DK7. W razie bardzo trudnych problemów, wolnego tempa i totalnym braku możliwości podróży, tylko do Suchej Beskidzkiej. Tego dnia miała podjechać po mnie i Kasię praktycznie cała rodzina, a przy okazji zafundować sobie wycieczkę w rejon górski. Gdyby nie ból kolan i nogi, które odmawiały dalszego zmuszania do jazdy, próbowałoby się dotrzeć w rejon Jodłownika, albo przynajmniej Niedźwiedzia, gdzie pozostało mi kilka gmin do odwiedzenia. Zabrakło na to i sił, i czasu.

Start około 5:30. W pół godziny zjechało się do Pcimia, z trudem ruszając nogami. Udało się postarać jeszcze, by przejechać na drugą stronę DK 7, wjechać na nią i tym samym przeciąć trasę, która została przejechana w 2010. Po tym podjazd jeszcze pod kościół, który został okrążony, a następnie niewielkie zakupy. Ostatnim wysiłkiem podjechało się na ławeczkę przy węźle z DK 7, gdzie znajdowało się trochę wolnego miejsca na samochód.


Pcim. Dolny odcinek Krzczonówki. W tle Kiczora (725 m n.p.m.). Widok ku SEE


Pcim. S7. Po lewej Kiczora (725 m n.p.m.). Po prawej Szczebel (977 m n.p.m.). Widok ku SE


Pcim. Kładka przez Rabę. W centrum Bania (540 m n.p.m.). Widok ku NEE

Epilog


Na miejsce dotarli chwilę przed 7. Załadunek i wspólna przerwa potrwały kwadrans. Przez Mszanę Dolną dotarliśmy do Starej Wsi, gdzie wsiadła Kasia. Krótka przerwa, a kolejna w Łukowicy. Przez Nowy Targ dojechaliśmy do Zakopanego na 12:30. Parking przy skoczniach narciarskich i taxibusem do wyciągu na Kasprowy. Dojechaliśmy tam o 13:40, by stać w długiej kolejce do godziny 15. Było chłodno, wietrzenie i trochę padało od czasu do czasu. O 15:30 byliśmy już na zamglonej stacji końcowej. Pochodziliśmy ~20 minut, ale warunki były niekorzystne, więc wróciliśmy do budynku. Półgodzinna przerwa na (niewielki, drogi) ciepły posiłek i rozgrzanie się. Mgła, czyli de facto chmura, zdążyła się nieco wznieść i oddalić. Znacznie wzrosła widoczność, więc warto było czekać. Pochodziliśmy do 17, po czym wróciliśmy (głodni) na dół. Spod skoczni wyruszyliśmy o 18:40, gdy i babcia, która została na dole, zdążyła się najeść w pobliskim lokalu.


Kasprowy Wierch. Widok ku NE


Kasprowy Wierch. W centrum Zielony Staw Gąsienicowy. Widok ku E


Kasprowy Wierch. Widok ku S

Rozpogodziło się. Pojechaliśmy przez Jabłonkę (przerwa na panoramę Tatr), Zawoję do Suchej Beskidzkiej, gdzie zrobiliśmy przerwę 20 minut przerw, w czasie której zerknęło się na pobliską karczmę, inspirowaną ludowym bajdurzeniem (a która mi się wielce nie podobała). Późnym wieczorem przejechaliśmy koło Mucharza i przez Wadowice. Pogoda była trudna i zbierało się na silne burze, przed którymi udało nam się uciec. Do Oświęcimia dostaliśmy się drogą Żaki (niepotrzebnie nadkładając trasy.). Jak najkrócej jechaliśmy do S1 i dalej na północ. Po drodze kilka przerw (brat miał trochę problemów), a w domu byliśmy nad ranem.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 12.36 km (0.00 km teren), czas: 00:47 h, avg:15.78 km/h, prędkość maks: 30.24 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wydział

Sobota, 30 czerwca 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z rodziną

Wyjazd przed 9. Przez Spacerową do Warszawskiej. Przez Marymont przejazd po kładce. Z Senatorskiej na skraj Parku Saskiego do Fredry, wydział i na praktyki. Te skończyły się przed 14 - po raz ostatni. Wspólnie poszliśmy do sklepu na rogu Oboźnej i Karasia, a następnie udaliśmy się nad Wisłę, pod Centrum Kopernika. Do 16:16 wspólnie zakańczaliśmy praktyki, jak i semestr, po czym rozeszliśmy się w swoje strony. Ja na rower, ruszając na północ trasą nad Wisłą. Dopiero Farysa wyjechało się na główną.


Widok na Most Świętokrzyski ku E


Widok na Starą Pragę ku NNE

Znów w Łomiankach Warszawską, z której zjazd w Agawy i jazda wzdłuż DK 7. Przy Konopnickiej przejazd na stronę południową, odtąd trasą serwisową. O 17:30 dojazd do początku S7. Przejazd przez las na zachód, po raz pierwszy odwiedzając ruiny fortu, a wyjeżdżając ulicą Polną w Dębinie. Odwiedzona została ulica Cichą do jej końca, oraz uliczka położoną kilkanaście metrów na zachód od niej. Udało się przedostać do Kazunia Nowego, gdzie przejechana została cała ulica Juliusza Ordona. Potem ulicą Fort Ordona, wzdłuż 7 do wiaduktu, którym wjechało się na Gwiaździstą. Modlin przebyłam drogą nad rzeką pod Twierdzą. Z Zakroczymia na Trębki (rundka po polu). DK62 powrót do domu


Dębina. Fort V. Widok ku NEE


Dębina. Fort V. Widok ku NEE
Rower:Zielony Dane wycieczki: 86.46 km (6.00 km teren), czas: 04:46 h, avg:18.14 km/h, prędkość maks: 45.36 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Warszawa

Piątek, 29 czerwca 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z rodziną

Po praktykach, które zakończyły się około 14-15, przejazd Królewską, plac Grzybowski przy kościele, Pańską i Śliską. Od koleżanki zabrany został  sprzęt pomiarowy, by pomóc w jej badaniach. Kurs wprost na południe, skręcając w Wilanowską, potem ul. Św. Bonifacego, docierając do osiedla na Bernardyńskiej.


Park Kazimierzowski. Widok ku NW


Park Kazimierzowski. Pomnik Nauczycieli Tajnego Nauczania. Widok ku SW


Przyrząd pomiarowy koleżanki


Bernardyńska. Widok ku NNE

Mój pobyt tam zamknął się między 18:30 i 20:00. Pomoc polegała przede wszystkim na kilkuminutowym postoju ze sprzętem pomiarowym, który zbierał dane z określonych punktów. Wyglądał jak lampion na kiju. Kilka razy ludzie mnie pytali co robię. Trasa przejazdu (numery są adresami bloków): dróżką od 11 do 20; chodnikiem do 6; asfaltem do 19 i skręt na południe do trawnika przy Gołkowskiej, kilkanaście metrów na SE od 21; przejazd przez parking do 17 i postój w cieniu przy krzakach, tuż przed nim, od jego zachodniej strony; postój pomiędzy 13 i 11; jadąc po zachodniej stronie 10 i zjeżdżając 50metrów ku NE, prosto między dziką roślinność.


Bernardyńska. Widok ku NNE


Gołkowska. Widok ku W


Gołkowska. Widok ku SEE

Chodnikiem na zachód do mostku. Potem przy 20 skręt na dróżkę do Gołkowskiej, gdzie uprzednio trwał postój, po czym powrót do centrum. Kurs Chełmską, Sielecką, Ujazdowskimi do Wilczej, Kruczej, Platter, objeżdżając Intercontinental od SW i kończąc przy Śliskiej. Tam około półgodzinna przerwa, po czym głównymi trasami do Łomianek. Tam ulicami Gościńcową i Szczęśliwą. Potem nocowanie u rodziny.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 40.00 km (1.00 km teren), czas: 02:30 h, avg:16.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pole

Sobota, 23 czerwca 2012 | dodano: 29.06.2013Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z rodziną
Na pole. Brak danych w pamięci


Widok ku W

06.25


Widok ku NWW


Widok ku SEE
Rower:Zielony Dane wycieczki: 1.00 km (1.00 km teren), czas: 10:00 h, avg:0.10 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wydział

Poniedziałek, 11 czerwca 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Warszawa, Z rodziną

Standardowa trasa do Warszawy w wariancie L(as)W(iadukt)Ms(mosty)7. Dopiero o 11 w Łomiankach zmiana, gdzie przejechana została cała ulica Piaskowa. Trwała tam budowa wiaduktu nad ulicą Brukową. W Warszawie odbicie przez Żubrową, po czym powrót na główną. Między Aleją Zjednoczenia i Podczaszyńskiego przejazd Cegłowską. Później wiadukt pieszo-rowerowy nad DK8, Kłodawska, przed głównym wejściem do Arkadii, a po ulicy od Gdańskiego do Królewskiej. Na Placu Piłsudskiego żołnierze. Wkrótce miało nastąpić złożenie kwiatów na Grobie Nieznanego Żołnierza w czasie oficjalnej wizyty pary prezydenckiej Włoch, Giorgio i Clio Napolitano. Przejazd wzdłuż ASP i przerwa na wydziale.


Łomianki.DK7. Budowa wiaduktu nad Brukową. Widok ku SE


Plac Piłsudskiego. Widok ku NNW

Powrót przez Królewską, Dowcip, Rysią, do placu Grzybowskiego, przy Próżnej jadąc miedzy blokami i starymi kamienicami. Potem wzdłuż kościoła na południe, powrót na Twardą, skręt w Mariańską, od północy objazd blok przy Twardej, po czym kurs przez Śliską do Żelaznej i nawrót do Pańskiej. Tam załatwianie spraw, związanych z pozyskaniem nowego telefony przy nowej umowie.


Próżna 14. Widok ku SSE


Próżna 14. Widok ku S

Przejazd Łucką do Wroniej, Kotlarską, główną (Okopową) do Dzielnej, między dwoma skwerami skręt w ulicę na NNW wprost do Stawki. Potem Broniewskiego, Sady Żoliborskie. Przez park wyjazd miedzy 14 i 12 blokiem przy Tołwińskiego, a potem między 15 i 13. Do Włościańskiej zjazd po zachodniej stronie bloków 14A i 14. O 16 ponowny przejazd nad DK8. Do Żeromskiego dojazd przy budkach handlowych (gdzie sprzedawano m.in pieczywo, kebab i warzywa) uprzednio jadąc blisko zachodnich krawędzi bloków 3 i 5 i 8 w pobliżu Hali sportowej BKKK. Dalej chodnikiem wzdłuż południowego skraju Kasprowicza, po 150 metrach przemieszczając się na stronę północną. Dokładnie dwa lata później odcinek ten przestał istnieć, a miejsce zmiany stron zostało przekształcone w rondo.


Łucka. Widok ku SSW


Wronia. Widok ku N


Wronia. Widok ku NNE


Ścieżka przy Żelazowskiej nad Trasą AK. Widok ku SWW


Ścieżka przy Żelazowskiej nad Trasą AK. Widok ku SW


Ścieżka przy Żelazowskiej nad Trasą AK. Widok ku NW

Zjazd w Leśmiana i Pruszyńskiego. Od bloku 43 nawrót na zachód i przejazd między 45 i 16. Dojazd do Końca Barcickiej. Skręt do Lasu im. Samuela Lindego, wyjeżdżając przy zachodnich ogrodzeniach Szpitala Bielańskiego. Koło bloku 125 dojazd do ul. Wrzeciono, z której nastąpił skręt w pierwszy zjazd Doryckiej. Objazd bloku 7 od wschodu, znikając wśród drzew. Z pewnym trudem dojechało się do stacji elektroenergetycznej "Młociny" 110/15kV, skąd pieszo wzdłuż wschodniego ogrodzenia do DK 61. Wjechało się nią po raz pierwszy na Most Północny, tam przedostając się na drugi brzeg.

Na Białołęce dojazd do urzędu dzielnicy po ścieżkach. Tam przerwa na chwilę, po czym przejazd na drugą stronę. Skręt, po czym w całości przejechało się ulice Braci Zawadzkich i Marcholta. Później pętla po ulicach o lichej nawierzchni: Drożdżowa, cała Pszczela, Uczniowska i cała Dziatwy. Przejazd przez zachodnią cześć Parku Henrykowskiego, a potem ulicą równoległą do Modlińskiej i Stągiewnej, a następnie w ul. Jana Żiżki. Obie przejechane w całości ok. 17. Wyjazd na trasę wzdłuż Modlińskiej. Skręt w Debową. Do Jabłonny wjazd lasem ulicy Skierdowskiej. W Rajszewie na ścieżkę. W NDM przejazd Okulickiego do Prostej, Łączna, Długa, tory, Nałęcza, Okrzei. Między blokami do ulicy Stawy, przejazd głównymi do Bramy Ostrołęckiej i koniec jazdy rowerem ok. 20. Powrót autem.


19:59. NDM. Most widoczny od strony Bramy Ostrołęckiej ku SEE
Rower:Zielony Dane wycieczki: 110.00 km (5.00 km teren), czas: 06:30 h, avg:16.92 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)