Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(36)

Moje rowery

Czarny 12810 km
Zielony 31509 km
Unibike 23955 km
Czerwony 17565 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

.Samotnie

Dystans całkowity:55330.01 km (w terenie 4901.15 km; 8.86%)
Czas w ruchu:3522:06
Średnia prędkość:15.68 km/h
Maksymalna prędkość:74.20 km/h
Suma podjazdów:800 m
Suma kalorii:76839 kcal
Liczba aktywności:827
Średnio na aktywność:66.90 km i 4h 16m
Więcej statystyk

Przejażdżka

Wtorek, 2 lipca 2013 | dodano: 03.07.2013Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Do Chociszewa i dalej krajówką. Po jakimś czasie na Trębkach wyjazd na trasą do Złotopolic, gdzie wjechało się do lasu. Przez Kamienicę-Wygodę bezpośrednio na Łbowo. Na południe wzdłuż targowiska, polnymi po drugiej stronie asfaltu i nawrót na polne drogi, położone na zachód od targowiska. Polną trasą do właściwego Przybojewa i szybka końcowka przez Goławin.
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 39.80 km (9.50 km teren), czas: 02:30 h, avg:15.92 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przejażdżka

Poniedziałek, 1 lipca 2013 | dodano: 01.07.2013Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Do Chociszewa, potem krajówką. Skręt na Kamienicę-Wygodę i przejazd główną przez Las Złotopolicki. Na ostatnim skrzyżowaniu przed końcem lasu skręt w prawo, lewo i próba wyjazdu w najbardziej NE krańcu lasu, ale zbyt dużo pokrzyw i wzrastająca podmokłość terenu aż do strugi. Cofnięcie się o 300 metrów i wjazd w najbardziej E kraniec lasu. Trochę poszwendania się od strugi ku górze w poszukiwaniu jakiejś polnej drogi, lecz jej nie było. Była lekko wilgotna łąka i gospodarstwo. Powrót pod ścianę lasu i dojazd do szutrówki.

Po jakimś czasie wyjazd z Trębek do Smoszewa, lecz z pominięciem Wygody Smoszewskiej. Droga w leciwym, szutrowym stanie. Ze Smoszewa do Miączynka trasą nadwiślańska, która  również była szutrówką. Po wyjechaniu na asfalt padło na kierunek północny. Przejazd południową granicą starego targowiska i kontynuacja gruntówką na wprost przez pola. Skręt w lewo, tak by wyjechać koło przystanku na 62. Przejazd na drugą stronę i dalej do Miączyna, a potem do domu.
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 34.00 km (16.00 km teren), czas: 02:00 h, avg:17.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Podjazd

Czwartek, 27 czerwca 2013 | dodano: 29.06.2013Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Podjazd do zagajnika na zakręcie i z powrotem
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 2.10 km (0.00 km teren), czas: 00:10 h, avg:12.60 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Radlin III - Po Maratonie

Niedziela, 23 czerwca 2013 | dodano: 26.06.2013Kategoria .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, .Z Księgowym, 2013 Górny Śląsk, .Z rodziną

2013.06.21 - 23 IV Maraton w Radlinie - cała trasa


Po powrocie około godzinę trwało oporządzanie się. Udało się znaleźć przytulny kącik koło okna i zasnąć. Sen to był lekki, często przerywany. Ostatecznie udało mi się odpowiednio odpocząć. Pobudka już po powrocie Księgowego - dokonał życiówki, zdobył kilka gmin.

Po jakimś czasie spacer na zewnątrz. Zachciało mi się usiąść przed wejściem, trochę podjeść, wypić herbatę, trochę pogadać. Na koniec odkleić plaster z palucha i prowizoryczne oczyścić go z ropy (pamiątka z powrotu ze zlotu w maju. Wyjątkowo brzydko się goiło, a w czasie maratonu czasami przeszkadzało. Szczęściem większość paskudztwa zeszła jeszcze przed maratonem, bo w stanie początkowym, możliwe że nie dałoby rady wystartować)

Potem kurs do sali, gdzie kilka minut później nastąpiło wręczenie nagród. Nagrody zostały przekazane na ręce Djt. i Eran. Jazda z pucharkiem w ręku, byłaby czymś masakrującym na trasie, jaka została przez mnie później obrana. Dzięki wielkie.


Radlin. Główne wejście MOSiRu od wewnątrz. (po maratonie wypadło mi drzemać przy południowym oknie widocznym na zdjęciu). Widok mniej więcej ku W


Radlin. Hala sportowa w MOSiR.


Radlin. MOSiR. Pucharki przed rozdaniem

Podsumowując maraton. Trasa mi się podobała, ale nieco zaskoczyła. Nie zdarzyło mi się nigdy wcześniej być w tym rejonie. Prawdę powiedziawszy, wydawało mi się, że rzeźba terenu niewiele będzie się różnić od tej, jaka została napotkana w czasie Brevetu 600 na Mazurach. Trochę mi się pomyliło. W związku z tym oraz z moim stanem psychofizycznym tego dnia, zamiast zakładanych 450km można było dobić co najwyżej do 380 w ciągu 24h. Nic by to jednak nie zmieniło, więc zostało tylko tyle ile udało mi się osiągnąć.

Niestety na metę dotarliśmy 2h po czasie, więc nie zmieściliśmy się w limicie 300km w 16h. Przerzucono nas do kategorii 150km w 8h. Dobre i to. Co do organizacji samego maratonu, to oceniam na plus. Jedyne co mi nie pasowało to, ów wspomniany brak bananów w Głubczycach oraz zimna herbata w nocy w Rudej. Tak więc wielkie dzięki za organizację i przygotowanie tego Maratonu.

POWRÓT
Po przekazaniu nagród i krótkiej rozmowie kurs w kierunku Jejkowic. W czasie jazdy przechodziła nad tymi okolicami chmura z rzadkim deszczem. Nie udało się nawet zmoknąć. Przejazd przez Jejkowice i wjazd do Rybnika od zachodu. Bez mapy trochę to trwało, nim naszła mnie pewność, którędy dotrę do Gliwic. Jazda krajówką nieco mnie wymęczyła. Było odrobinę zbyt gorąco, ale chłodniej niż w czasie maratonu. No i przeszkadzały liczne podjazdy.


Rybnik. Energetyków. W tle PGE Energia Cieplna. Widok ku N

Z krajówki skręt na Wilczę, w kierunku Knurowa. O jedno skrzyżowanie za wcześnie, ale dzięki temu mijało się stary pałacyk oraz drewniany kościół. Uderzyło mnie, że był to chyba dzień zbierania śmieci, gdyż żółtych i niebieskich toreb, było pod każdym domem mnóstwo. Za Knurowem krótka przerwę pod autostradą. Niedługo potem wizyta w sklepie, gdyż skończyło mi się picie. Był apetyt na tamtejszy hotdog.


Wilcza. Kościół pw. św. Mikołaja. Widok ku SE


Knurów. DW 921. Widok ku NEE


Knurów. A1 w pobliżu DW 921. Staw Moczury. Widok ku N

Po kilku godzinach udało się zaliczyć Zabrze oraz Gliwice. Przez oba miasta mi się dłużyło. Z ciekawostek, udało się zaobserwować paskudny bruk koło stadionu oraz dwa interesujące kościoły. Tu też nastąpiło telefonowanie z rodziną - już wyjechali z domu.


Wjazd do Gliwic z Zabrza. Widok ku W


Gliwice. Chorzowska. Kościół pw. św. Świętej Rodziny. Widok ku SSE


Gliwice. Skrzyżowanie DW 901 z Floriańską. Kościół pw. św. Bartłomieja. Widok ku SSW

Dalej przez Pyskowice w kierunku Olesna. Na szczęście teren był już bardziej równinny. O 8:25 przejazd przez wieś Sieroty. Od tego momentu, ze zmęczeniem trzeba było jechać cały czas na stojąco i praktycznie nie można było inaczej z powodu trudności fizjologicznych.

O 23:05 dojazd do miejscowości Dobrodzień. Po roku od ostatniej wizyty. Dojazd do ronda, przez które wtedy przyszło mi przejeżdżać, zatoczenie kółka i zakończenie wyprawki koło charakterystycznego i wielokolorowo oświetlonego budynku, położonego przy północnym wylocie z miejscowości. Po 15 minutach podjechał po mnie brat i mama. W domu byliśmy około 4 rano. Po przemarznięciu od porannego chłodu, po prysznicu od razu trzeba było się zagrzebać w łóżku.

Zaliczone gminy

- Jejkowice
- Pilchowice
- Knurów
- Gierałtowice
- Zabrze
- Gliwice
- Pyskowice
- Toszek
- Wielowieś
- Zawadzkie
- Kolonowskie
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 123.00 km (0.40 km teren), czas: 07:00 h, avg:17.57 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Radlin I - Przed maratonem

Piątek, 21 czerwca 2013 | dodano: 26.06.2013Kategoria .Maratony, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, 2013 Górny Śląsk, .Warszawa, .Z rodziną

Przygotowania

Dzień ubiegły cały przepracowany (pomijając przerwy wszelkiego rodzaju). Powrót do domu około 21 - koło wejścia stała kartonowa paczka zawierająca ostatnie części potrzebne do złożenia roweru - Wreszcie! Po krótkim ogarnięciu siebie i przesyłki, można było przystąpić do składania nowego roweru. Cały zabieg trwał od około 22 w czwartek do 6 rano w piątek. Do 9 trwała "sucha" regulacja linek, zakładanie owijek, kompletowanie sprzętu na wyprawę. Sen trwał raptem 3 godziny - do 12. Przygotowany sprzęt powędrował do plecaka. Sprawdzenie ostatnich informacji w internecie, drukowanie mapek itp. Niespodziewanie nadeszła godzina 14 - czas wyruszać do Warszawy na pociąg o 18:35

Lecz zaczął padać deszcz...
Grzmot i piorun też...

Lepiej było odwlec moment wyjazdu, lecz pogoda się nie uspokoiła. Przyjechał brat i postanowiliśmy, że mnie odwiezie. Znów drzemka. Sen był niespokojny. Po obudzeniu zmęczenie. Dokonane zostały ostatnie poprawki w ekwipunku...

Transport


O 17 wyjechaliśmy. W związku z korkami, spowodowanymi wyjeżdżającymi z miasta autami, lepiej mi było teraz wysiąść na Górczewskiej, tuż koło sklepu rowerowego. Dokupiony drugi bidon i już można było ruszać na dworzec... ale udało mi się spostrzec, że nie mam kasku... Szybki nawrót do sklepu, szybkie przymierzanie i szybki powrót na trasę.

Z początku jechało się chodnikiem, by móc wyregulować przerzutki. Koło wiaduktu kolejowego zjazd ku granicy ogródków działkowych i w miejscu, gdzie nie można było dostrzec dalszej ścieżki, przejście przez tory w kierunku osiedla. Potem przerzut roweru przez resztkę betonowego ogrodzenia, przebycie kilkunastu metrów w chaszczach i dalej na ścieżynkę. Szybko na południe, wyjeżdżając na ul. J.Olbrachta. Przecięcie parku im. Powstańców Warszawy docierając do Wolskiej. Jeszcze kilka minut jazdy i widać było już Dworzec Zachodni. Bilet kupiony o 19:22 do stacji Katowice (przez Idzikowice i Zawiercie). Pociąg, jak się okazało, miał 40 minut opóźnienia do startu. Szczęśliwie dla mnie, stał już na stacji, więc można było wejść do środka. Standardowo - nie było przedziału rowerowego. W tym czasie nad Warszawą przechodziła kolejna burza - pioruny waliły naprawdę blisko, zapewne na Odolanach i Woli, bo huk grzmotów brzmiał jak wystrzał armatni.

W Katowicach


Z pociągu wysiadka o 22:15 w Katowicach. Atakował mnie głód i trzeba było uzupełnić drugi bidon na dalszą trasę. Kurs na Dworzec. Do wyboru było McD, SubWay i coś mi nieznanego. Najlepszą opcją była solidna kanapka z SB, której 1/5 powędrowało ze mną przez dalszą trasę, jedząc ją w ramach śniadania. Pół godziny później można było ruszać.


Dworzec Główny w Katowicach. Widok ku W


Dworzec Główny w Katowicach. Widok ku S

Na zewnątrz, mnóstwo młodych i nieco "starszych" młodych ludzi, chodziło tu i ówdzie. W Katowicach trwała imprezowa noc. Co chwila mijało się jakąś knajpę i ludzi zachowujących się głośno, jednak bez ekscesów. W dużej mierze sprawiali wrażenie przyjezdnych. Niebawem ukazała się "Żabka". Przed nią ustawiła się spora kolejka, drzwi bowiem były odgrodzone kratami, poprzez które odbywał się handel. Po chwili wahania i mnie tam poniosło, gdyż trzeba mi było płynów na drogę. Nie można było ryzykować odwodnienia przed maratonem. Choć już zaryzykowane zostało niewyspanie.


Katowice. Słowackiego. Żabkowe zakupy. Widok ku E

Po dobrych 15 minutach wysłuchiwania list zakupów, składających się w większości z alkoholu i fajek ( choć nie wszystkie ich dotyczyły), udało się kupić jedynie 1,5l butelkę niegazowanej wody o nieznanej marce, bowiem butelka ta została wyrzucona zaraz po przelaniu zawartości w bidony. Zakup uzupełniony został jeszcze butelką Coli 0, w objętości 1 litra, wyjętej z lodówki (noc była ciepła i nieco parna). Innego napoju o tej samej objętości - nie było. Butelka weszła do plecaka, mimo oporów jakie stawiała reszta ekwipunku.

Podróż nocą


Spod Żabki start po 23. Jak się okazało, wkrótce potem miała zostać zamknięta na noc, więc mi się poszczęściło. Przejazd ul. Słowackiego kierując się ku DK 84. W pociągu plecak został przetrząśnięty kilkanaście razy. Zapomniane zostało najważniejsze - mapa planowanego dojazdu i powrotu, a także mapy zasięgów gmin. Dalsza trasa przebiegała z nakierowywaniem telefonicznym i intuicyjnym, tak jak zwykle w podobnych sytuacjach, gdy potrzeba mi było opuścić miasto precyzyjnie obraną trasą.

Przez pierwsze kilometry, towarzyszyło mi stosunkowo dużo aut oraz TIRów. Z biegiem czasu, zbliżając się do Radlina, a godzina była coraz późniejsza, widać było, że ruch samochodowy praktycznie zamierał. Wielokrotne przerwy na poboczu, dokonując poprawek w rowerze. Szczególnie dotyczyły one siodełka. Po niecałej godzinie jazdy dojazd do Mikołowa, a około 0:45 podziwianie światła, umieszczonego na kominach elektrowni, których czerwony blask mieszał się z dymem, mgłą, czy chmurami (czego nie udało mi się stwierdzić).


DK 81 omijająca Łaziska Górne. Elektrownia Łaziska. Widok ku SSE

O 1:15 wjazd w granice administracyjne Żor. Zjazd z głównego kursu, w kierunku ryneczku. Z centrum wyjazd o 1:40. Między 2:15 i 2:30 dojazd do Jankowic, uprzednio opuszczając Świerklany. Dalej drogą zorientowaną na zachód. W odległości 3,5 km od trasy 78, zjazd w kierunku południowym, by potem legnąć na ziemi, zakładając wszystko, co mogło utrzymać moją temperaturę oraz chronić przed komarami.


Żory

Zaliczone gminy

- Mikołów
- Łaziska Górne
- Orzesze
- Żory
- Świerklany
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 57.00 km (1.00 km teren), czas: 03:10 h, avg:18.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Komary

Poniedziałek, 20 maja 2013 | dodano: 26.06.2013Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Przeszły opady i zdążyły w większości odparować. Wpierw do granicy Wilkówca i Zdziarki, tamtejszą dziką i zarośniętą parową (pierwsza na E od zarośniętej, ale z rzadka użytkowanej przy samej granicy wsi) wydostając się na wysoczyznę. Mnóstwo komarów. Przez łąkę, nieco na E od ściany lasu, do standardowej drogi. Tą ku E, zjazd do koło kapliczki i do domu. Po przerwie dokładka w postaci kursu na gruntową drogą nad parową, ale i tu komary, wyżej mi się jechać nie chciało, więc jeszcze zjazd nad Wisłę i powrót. Niebo pociemniało. Później przetaczały się deszcze i burze.


DW 565. Czwarty z zakrętów. Po prawej, poza kadrem, droga wzdłuż parowy. Widok ku NW


Brzeg po W stronie krańca DW 565. Widok ku NW


Kraniec DW 565. Widok ku SSE


DW 565. Wychódźc widziany z ostatniego skrzyżowania przed wałem ku N


DW 565. Wychódźc widziany z ostatniego skrzyżowania przed wałem ku N
Rower:Zielony Dane wycieczki: 9.40 km (1.50 km teren), czas: 00:30 h, avg:18.80 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Na zlot mazurski IV - Powrót ze zlotu przez Kurpie

Niedziela, 19 maja 2013 | dodano: 26.06.2013Kategoria >200, .3-4 Osoby, .Podróżerowerowe.info, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, 2013 Mazury, .Z rodziną

2013.05.16 - 19 Na Zlot mazurski - cała trasa


Pobudka około 6. Na zewnątrz zamieszanie związane z pakowaniem się zlotowiczów do drogi. Dość szybkie spakowanie, lecz start dopiero koło 7, gdy ruszała niewielka, kilkuosobowa grupa zmierzająca do Olsztyna. Wspólnie dotarliśmy do wojewódzkiej. Odtąd moje tempo opadło, oni zaczęli zostawać w tyle, lecz nie był to wielki problem. Do Wydmin udało mi się dotrzeć pół godziny później. Kwadrans przerwy przy tablicy w centrum i za torami, obserwując pociąg oraz kilku zlotowiczów doń zdążających. Od 8 jazda malowniczą trasą na południe. Temperatura wysoka, wiatr chłodniejszy niż poprzednimi dniami.


Ostatni rzut oka na Zlot w Łekuku Małym. Widok ku


Między Orłowem i Szczybałami Orłowskimi. Widok ku S


Z Wydmin do Rant. Widok ku SSW

W Rantach wyjazd na wojewódzką, która prawie mnie poniosła na wschód. W porę udało mi się spostrzec i obrać kurs SW. Na terenach wsi Rostki, drogę zatarasowało stado krów. Rzecz niecodzienna, więc pora na aparat i wolny przejazd między nimi. Obyło się bez strat w rogaciźnie. Dalej żwawo do wsi Talki. Do Pańskiej Woli teren opadał od lasu, do którego jednak trzeba było podjechać 30 metrów w górę. We wsi tej, szutrówką na SW przez Czarne (bruk) i Odoje (asfalt). W pobliżu przebiegała linia kolejowa. Nie było ochoty robić zdjęć.


Talki. Jedno z tutejszych oczek (S wyjazd ze wsi). Widok ku W


Między Białą Giżycką i Pańską Wolą. Widok ku SSE

W Orzyszu krótka przerwa i uzupełnienie zapasów. Miasto opuszczone ulicą Wyzwolenia, przedostając się nią do wsi Ruda. Nim tam udało się wyjechać, po kilku kilometrach przyjemnego asfaltu ukazało się 8 km szutrów i piachów. Przez Giętkie i Orłowo na krajówkę i nieco się zmęczywszy, udało się musnąć Białą Piską (wjazd po bruku). Pisz ominięty został jadąc przez Kumielsk. Okolice raczej puste, a wsie bardziej z boku drogi i niewielkie. Dalej do krajówki poprowadzonej lasem. Długie kilometry lasu i niewidoczna rzeka Pisa, kawałek dalej na zachód. Po wjechaniu do województwa Podlaskiego, skręt w spokojną drogę w prawo i odpoczynek przy Wzgórzu św. Brunona, za wsią Wincenta. Malowniczą drogą przez wieś Kozioł skróciła się trasa do wsi Ptaki, tym samym omijając Kolno. Przerwa na moście i przez jakiś czas trwała rozmowa z grupą rowerzystów, po ich ~100km przejechanych na pętli w tychże okolicach.


Wjazd DK 63 do Orzysza. Widok ku SSW


Biała Piska. Wieża ciśnień z XIX w, wykorzystywana do 2011 r. Widok ku E


Wincenta. Wzgórze św. Brunona (+ stacje drogi krzyżowej) z 2007-8r. powstałe z inicjatywy ks. Sławomira Banacha. Widok ku NW


Trzcińskie. DW 647. Punkt Oporu Turośl. Schron bojowy dla km, typu MG-Schartenstand D. Pozycja Pisy. Widok ku N

Przez prawie trzy kolejne godziny trwała jazda na zachód po drogach wojewódzkich. Kilka razy trzeba się było zatrzymać, by nabrać tchu. Przejazd przez Myszyniec. Długi las gminy Czarnia. Późnopopołudniowe wyczerpanie. Skręt na południe do wsi Zawady, całkowicie odrzucając pomysł o wjeździe do siedziby tutejszej gminy, równocześnie nadkładając drogi. Równinnymi, kurpiowskimi drogami przejazd przez Baranowo, po drodze kontaktując się w sprawie podwiezienia mnie.


Myszyniec. Kolegiata pw. Trójcy Przenajświętszej w Myszyńcu z 1909-22. Widok ku SEE


Myszyniec. 2 km DW 614. Pomnik z 1963, powstały w miejsce pomnika z lat 1920-40 (zniszczonego przez Niemców), upamiętniający bitwę z wojskami carskimi w czasie powstania styczniowego w III 1863 roku. stoczoną pod dowództwem gen. Zygmunta Padlewskiego. Widok ku NWW


Brodowe Łąki. Kościół pw. św. Michała Archanioła z 1884 r. Widok ku S

Baranowo odwiedzone o 19, jeszcze przed wieczorem. Była to moja ostatnią zdobytą na tej wyprawie gmina. Dalsza trasa przebiegała przez lekko pagórkowaty teren, po drodze prostej jak strzała. Doprowadziła mnie do Drążdżewa, odwiedzonego trzy dni temu, tym samym zataczając pętle.


Lokalne orzołki. Widok ku SSE


Lipowy Las. Widok na Baranowo ku SSE


Drążdżewo. Kopiec Tysiąclecia Państwa Polskiego z 1946r. powstały z inicjatywy (nauczyciela) Franciszka Dawida. Tablica amieszczona w 1966, przy okazji renowacji obiektu. Widok ku E

Przed zachodem dojazd do Krasnosielca, gdzie nastąpiło oczekiwanie na rodzinne auto. Udało się jeszcze poznać boczną dróżkę przez Nowy Krasnosielc oraz zrobić pętelkę ulicami Nadrzeczną, Wolności i Rynek. Powrót do skrzyżowania na Jednorożec, a rower rozłożony przy zjeździe do Nowego Krasnosielca. Z rodziną powrót około północy, posiedziawszy potem kilka godzin przy kompie, mając nadzieję, iż wstanę na busa o 6 do Warszawy...
Nie udało się...
Po przebudzeniu, nie świadomości nie zbierała się w całość, a po wstaniu około 10 - nie dało rady utrzymać równowagi na nogach.

Zaliczone gminy

- Biała Piska
- Pisz
- Turośl
- Czarnia
- Baranowo
Rower:Zielony Dane wycieczki: 205.00 km (8.00 km teren), czas: 11:00 h, avg:18.64 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Na Zlot mazurski II - Przez Biskupiec

Piątek, 17 maja 2013 | dodano: 26.06.2013Kategoria >200, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, 2013 Mazury

Pobudka ok 4. Słońce jeszcze nie wzeszło nad horyzont. Mgły płożące się po łąkach, polach. Wielbark jeszcze nie rozbudzony. W Szymanach krótka przerwa. Przed 6 wjazd do Szczytna (rowerem po raz trzeci w życiu). Słońce już zdążyło ładnie oświetlać przebudzające się miasteczko. Skręt w Ogrodową, ominięcie zamku i wyjazd na północ DK 57.


DK 57 między Wielbarkiem i Szymanami. Widok ku N


Zamek w Szczytnie. Widok ku SW


Szczytno. Jezioro Domowe Małe. Widok ku SEE

Odtąd zaczęły się trudniejsze podjazdy, które konsumowały większość moich sił. Równocześnie, krajobraz stał się przyjemniejszy dla oka. W Dźwierzut na północ do Rumów, gdzie kontynuowało się polną drogą po tamtejszych wzniesieniach. Tempo spadło, ale ponownie udało się zyskać na widokach okolicy. Sporo konsultacji telefonicznej, gdyż brakowało mapy, a nie było we mnie chęci na kręcenie się po ewentualnych ślepych dróżkach, jak to było dnia poprzedniego.


Między Rumami i Raszągiem. Widok ku N

Wyjazd w Raszągu, gdzie skręt na wschód. Nie był to trafny wybór. terenowa droga przez las i pola do Kierzbunia. W tej niewielkiej osadzie o mało nie zmienił się kierunek na NE, lecz nawrót przed końcem wsi i kontynuacja na wschód. Po ostrym zjeździe wyjazd na asfalt w Klimkowie. Do tego momentu nawierzchnia była zdominowana przez drogi polne, leśne piaski, szutry i wiejski bruk.


Droga z Rasząga do Kierzbunia. Widok ku NNW

Przejazd przez świeży węzeł DK 16. W lesie między Ramsowem i Wipsowem, nie przerywając jazdy, rozmowa telefoniczna z Księgowym na temat maratonu w Radlinie. Tuż za lasem w Jezioranach-Kolonii przerwa na posiłek i odrobina odpoczynku. Do tej pory pomagał mi wiatr z południa, lecz teraz przyszła pora się z nim zmierzyć. prędkość spadła, wzrósł wysiłek i zmęczenie. Od Jezioran raz jeszcze towarzyszył mi szuter i piasek, który skończył się w Zerbuniu, gdzie jechało się o 12.


Wjazd do Jezioran. Widok ku N


Rynek w Biskupcu. Widok ku SE

O 13:30 za Biskupcem wjazd na krajówkę w remoncie. Całość wybudowana do granicy gminy. Odcinek do Mrągowa przebyty po asfalcie gorącym niczym Sahara, owiewając mnie duszącym, gorącym powietrzem, odświeżanym z rzadka przez chłodniejszy powiew. Jedynie jeden cień udało się znaleźć, wykorzystując go do odpoczynku i uzupełniając odparowaną wodę.


Budowa S16 między Biskupcem i Sorkwitami. Widok ku E


Kosewo. Jezioro Probarskie . Widok ku SSW


Mikołajki. Widok ku SE


DK 16 koło Woźnic. Widok ku NE

Przejazd przez Mrągowo, gdzie udało się uzupełnić zapasy. Cała jazda DK 16 dłużyła się wolno i niemiłosiernie. Późnym popołudniem skręt na Cierzpięty, wieś leżącą na NW przed Orzyszem. Droga była tam cierpiętnicza jak mało która. Na północ, płaskim szutrem ku Miłkom. Przed wieczorem droga na Wydminy poprowadziła przez Staświny i Szczepanki. Te 10 km kiepskiego asfaltu przed Wydminami umilały mi naloty chrząszczy kamikaze oraz watażka ważek. Z powodu zapadającego nad okolicą mroku i wysokiej prędkości, pozostały niedostrzeżone. Słyszalnym był jeno odgłos rozbijania się o kask.


Cierpiętnicza droga przez Cierzpięty. Widok ku SEE


Droga z Cierzpięt do Marcinowej Woli przy jeziorze Buwełno. Widok ku NEE.


Baza zlotu w Łękuku Małym. Widok ku N

W Wydminach chwila przerwy na zorientowanie i wyjazd na wojewódzką. Tuż za Gawlikami wjazd do lasu z podjazdem sporym jak na moje siły w owym czasie. Dojazd do właściwego skrzyżowania, lecz chwila wahania, nim udało się skręcić w lewo. Jazda dość wolna, na ile pozwalały mi siły. Około północy dojazd na Zlot, gdzie doprowadził mnie zlotowicz (Piotr?), bowiem w Orłowie poniosło mnie zbyt daleko (1,5km od skrętu) na wschód. Mimo to, moje przybycie nie było ostatnie, gdyż po niecałej półgodzinie ktoś jeszcze przybył na Zlot.

Zaliczone gminy

- Dźwierzuty
- Barczewo
- Jeziorany
- Biskupiec
- Sorkwity
- Orzysz
- Miłki
Rower:Zielony Dane wycieczki: 230.00 km (0.00 km teren), czas: 16:00 h, avg:14.38 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Na Zlot mazurski I - Do granicy mazurskiej

Czwartek, 16 maja 2013 | dodano: 01.11.2015Kategoria >200, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, 2013 Mazury

Wyjazd prezentowała się pod znakiem obfitego picia (wody), dużej masy maszyny napędzanej siłą mięśni (Na prowiant składało się 2/5 bochenka chleba, pół paczki sera w plastrach, kilkanaście wafli, 3 czekolady i 4 bułki oraz 10l paliwa, przez co pierwszą połowę dnia czuć było jazdę jako niestabilną i ciężką). Start o 8:30. Bezchmurne niebo z wolna zasnuwało się chmurami kłębiastymi, by w godzinach wieczornych na powrót pozostać czystym.


Droga między Falbogami Wielkimi i Zarębami. Widok ku E


Droga z Pomocni do Błędowa. Widok ku E


DW 571. Wkra między Borkowem i Cieksynem. Widok ku SSE

Pierwszy etap - do Gołymina, prowadził trasą zbliżoną do tej z kwietnia kiedy to z Kasią jechało się na dwudniową wyprawkę w tamte okolice. Mimo wszystko już w Załuskach, zamiast skręcić ku północy na Wronę, pojechało się na wschód przez Falbogi i polną drogą do Zaręb. Potem asfaltem na północ i skręt do wsi Czarna. Dalej do Pomocni, gdzie ponownie na asfalt. Dalej do trasy DW 571, przejeżdżając przez Wojszczyce i Czarną, docierając do Cieksyna i tamtejszego mostu nad Wkrą. Trasa ta w większości prowadziła mnie polnymi i szutrowymi dróżkami. Asfalt, jeśli był, w większości dziurawy, zmuszający do jazdy slalomem. Od Cieksyna jechało się wielokrotnie wypróbowanym odcinkiem drogi wojewódzkiej w kierunku Nasielska. Jedyna niespodzianka, jaka mnie spotkała, to wiadukt wybudowany nad przejazdem kolejowym między samym Nasielskiem i Pieścirogami.

W Nasielsku mijał mnie rowerzysta na szosówce, zmierzający w kierunku Pułtuska. Skręt w lokalną drogę biegnącą na północ przez Świercze. Tu ciekawostka, znana z wielu innych miejsc w Polsce: dobrej jakości asfalt ciągnął się niemal do granicy Nasielska. zaraz potem asfalt zwęził się na szerokość 1 auta i roweru (o tyle dobrze) pozostawiając pas ziemi niczyjej, oprócz tego obniżonej o grubość asfaltu. Droga wróciła do normy dopiero za granicą z kolejną gminą. Przejazd przez Strzegocin i Szyszki do Ostaszewa, gdzie wjazd na wspomniany wcześniej kurs z 2013.04.18. W Woli Gołymińskiej zupełnie nowa trasa.


Szyszki. Kościół pw. św. Bartłomieja. Widok ku NWW


Krasne. Kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Widok ku NE

W miejscowości Krasne chwilowa dezorientacja. Tuż za Szczukami zjazd w prawo, a dalej gruntówką na północ powracając na krajówkę. Przez Bogate do Helenowa Starego, gdzie skrę do lasu na wschodzie. Jazda skończyła się przy wyrobisku i podmokłym terenie, po którego południowym skraju udało się wrócić na asfalt. W zmęczeniu przejazd przez skraje Płoniaw i Krasnosielca. Trochę martwiły mnie chmury i zastanawiało, czy nie spadnie z nich letni deszcz.


Helenowo Stare. Widok ku SEE


Wielodróż NE. Podmokłość, która zablokowała mi drogę. Widok ku N

Od Krasnosielca na północ przez Drążdżewo i bardzo wiejski Jednorożec. Za zabudowaniami skręt w lewo, odwiedzając cmentarz wojenny z 1915 r. Kontynuacja przez las na zachód, aż wyjechało się w rejonie wsi Ulatów-(tu wstaw przyrostek). Okolica przyjemna dla oka. Wyjazd na krajową 57 i za lasem skręt na zachód. Po serii wsi dotarło się do Krzynowłogi Małej, omijając tamtejszy kościół. Przerwa na zakupy i ochłonięcie. Po przerwie podjazd na południe i skręt na Wiktorowo.


Jednorożec. Trasa na Chorzele. Widok ku NNW


Skierkowizna. Kościół pw. św. Izydora. Widok ku NE

Trasa przyjemna. Przejazd pomiędzy wszystkimi zabudowaniami wsi Borowe-Chrzczany. Szutrówką prze las wyjeżdżało się we wsi Rudno Jeziorowe w sąsiedztwie kopalni kruszywa. W tamtym czasie nie było mi wiadome gdzie i którymi drogami jechać, gdyż brakowało ich na mapie. Z tego powodu przejazd przez całą wieś Ożumiechy, grzęznąć między pastwiskami. Cofnięcie się pół kilometra od najbardziej północnego gospodarstwa i skręt na wschód. Gruntówka zakończyła się kolejnym gospodarstwem, więc kontynuacja polną do lasu. Powoli i pieszo na północ, aż do asfaltu w Cichowie.


Ożumiechy. Widok ku NE


Dzierzgowo. Po prawej kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku N


Dzierzgowo. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SSE

Zbliżał się wieczór. Kurs  na zachód i z wolna przejazd przez Dzierzgowo ku północy. Trasa spokojna, ale do czasu. Tuż za wsią Brzozowo-Maje przejazd lasem z morzem piasków. Dzięki dużej masie udawało mi się w jakiś sposób przetrwać, sunąć po nich przez 3km i przez 2km uciekając przed krwiożerczym oddziałami lotnymi. Już w nocy ukazało się Janowo, skąd dalsza trasa wiodła do miejscowości Chorzele. Jazda mi się dłużyła, aż do krajówki.


Gmina Janowo za mną


Chorzele. Kościół pw. Trójcy Przenajświętszej. Widok ku SW

Chwila przerwy przy punkcie rekonstruującym "najstarszą lądową linię graniczną". O północy naszła mnie myśl, by się zdrzemnąć. Namiotu nie chciało mi się rozbijać. Sen naszedł ok. 50 metrów od drogi, przykrywszy się płachtą maskująco-kamuflującą, leżąc na nieużytku w pobliżu granicy mazurskiej.

Zaliczone gminy

- Krasne
- Płoniawy-Bramura
- Krasnosielc
- Jednorożec
- Krzynowłoga Mała
- Dzierzgowo
- Janowo
- Chorzele
- Wielbark
Rower:Zielony Dane wycieczki: 219.00 km (20.00 km teren), czas: 14:00 h, avg:15.64 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przejażdżka

Środa, 15 maja 2013 | dodano: 26.06.2013Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Na zachód, do głębokiego wąwozu. Pod jego koniec wspinaczka na wschodnie zbocze i przejście do takiegoż krańca, przy drodze koło kapliczki. Potem zjazd na rondo wilkówieckie i powrót.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 7.30 km (0.00 km teren), czas: 00:30 h, avg:14.60 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)