Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawki w regionie

Dystans całkowity:16629.40 km (w terenie 2597.50 km; 15.62%)
Czas w ruchu:1031:05
Średnia prędkość:16.13 km/h
Maksymalna prędkość:55.52 km/h
Suma kalorii:32730 kcal
Liczba aktywności:155
Średnio na aktywność:107.29 km i 6h 39m
Więcej statystyk

W-Z

Środa, 4 kwietnia 2018 | dodano: 02.07.2018Kategoria Wyprawki w regionie, Samotnie, Warszawa

Pogoda wreszcie wiosenna i ciepła. Przez pół dnia dużo słońca i nieliczne chmury. Start około 11. Przez Miączyn do DK62, lecz niewiele. Wnet skręt na Wólkę Przybójewską przez gruntową drogę, wprost w asfaltową, skierowaną na Smoszewo. Choć nawierzchnię utwardzono praktycznie do krańca wsi (betonowy zjazd w dolinę strumienia granicznego jeszcze taki pozostanie), więc można było jechać z przyzwoitą prędkością, to jechało się nim długo. Uroki ulicówek. Jako że drzewa nie pokryły się liśćmi, bez problemu można było obserwować ciekawą rzeźbę terenu, podkreślaną przez głęboką dolinę niewielkiego cieku.


12:02.Wólka Przybójewska. Kapliczka przy początku wsi, w jej NW krańcu. Widok ku NE


12:07. Wólka Przybójewska w miejscu, gdzie asfaltowa droga przez wieś jest najbardziej wysunięta na północ. Dróżka opadająca ku dolinie strumienia, za którym leży wschodni kraniec Goławina. Widok ku N

Ze Smoszewa do Jaworowa. Pod koniec wsi, przy glinianym wyrobisku, skręt w pola i zjazd do Strugi. I tutaj liście nie zasłaniały kształtu zboczy nad zalewem. Woda przetaczała się z wyraźnym szumem. Było jej zdecydowani więcej, niż podczas moich dwóch poprzednich wizyt na przedwojennej zaporze. Minęła mnie dwójka ludzi w starszym wieku. Za zaporą spontaniczna decyzja - dokąd prowadzi dróżka podążająca za strumieniem? Przecina strumień. Nie było we mnie chęci na kąpiel, choć woda sięgała nieco powyżej kostek. Niby ścieżynką, ledwo widocznym skrótem biegnącym od strony cegielni, udało mi się przejść większość trasy do drogi, jednak zamiast wędrować dalej, nastąpiła zmian kursu - pod górkę. Rower z sakwą ciążyły, więc ostatnie dwa metry w pionie, po prostu powędrowały osobno. Powodem była stromizna i wciąż zalegająca w gruncie wilgoć. Kilka razy omsknęły mi się nogi. Na szczycie pozostało przerzucić rower przez zniszczony murek PGR. Było to drugie przerzucanie. Pierwsze przez zwalone drzewo. Tętno było bardzo wysokie po wspinaczce, więc trzeba mi było odpocząć kilka minut. Potem krótki spacer skrajem pola i wyjście kolejną dziurą w murze, już na drogę przed zabudowaniami.


12:12. Smoszewo. Kapliczka Izydora przy cmentarzu z 1981r. Widok ku NW


12:30. Mochty N. Staw na Strudze. Widok ku NE


12:31. Mochty N. Zapora spiętrzająca Strugę, która nie mogła zostać przedwojenną hydroelektrownią powstałej z inicjatywy niejakiego Więćkowskiego (lub o podobnie brzmiącym nazwisku. Widok ku E


12:31. Mochty N. Po południowej stronie zapory


12:32. Mochty N. Zapora obwałowana murkiem z polnych kamieni


12:32. Mochty N. Widok na staw z od strony śluzy ku N


12:34. Mochty N. Strumień~200m poniżej zapory. Pozostałości niewielkiej przeprawy. Widok ku W


12:38. Mochty N. W pobliżu pozostałości dawnej przeprawy przez Strugę. Przylaszczka pospolita

W Mochtach tradycyjnie - po południowej stronie dawne zabudowania z czerwonej cegły, po północnej kojce dla psów, oparte o mur dawnego PGR. Krótko mówiąc, wrażenie jakby przejeżdżało się przez czyjeś podwórko. W Wólce Smoszewskiej wreszcie wyasfaltowano odcinek od strony lasu. Przez ostatnie lata był po prostu utwardzony białym kruszywem, lecz przedtem zdarzało się, że zalegało tam tak okropne błoto, które stało się przedmiotem krótkiego epizodu w telewizyjnych wiadomościach regionalnych. Kolejną niespodzianką była okolica działek letniskowych. Na odcinku od asfaltu, do zjazdu w parowę, będącą skrótem do Zakroczymia, wyciętą kolejną połać lasu. Część pni ustawiono wzdłuż asfaltowej drogi. Na skrzyżowaniu z DK62 już bez niespodzianek. Od kilku miesięcy zdarzyło mi się mijać ten fragment lasu. Teraz jest tam kolejna pustka po wyrębie. W 2016 raz jeden zdarzyło mi się tamtędy jechać ścieżynką pomiędzy drzewami, których od niedawna już nie ma.


13:03. Wólka Smoszewska. Dość nowy asfalt na odcinku, który przez wiele lat sprawiał trudności, a potem go utwardzono białym szutrem. Widok ku E


13:05. Wólka Smoszewska. Niedawno przeprowadzona ścinka w pobliżu ogródków działkowych. Widok ku E


13:05. Wólka Smoszewska. Drewno potulnie oczekuje na wywóz. Widok ku N


13:08. Wólka Smoszewska. Kolejna połać lasu, tym razem przy samej DK62. Raz jeden zdarzyło mi się przejechać ścieżką między drzewami

Skrót na Duchowiznę. Kolejne kilka pni i jacyś robotnicy. W Zakroczymiu, tuż za cmentarzem znajdował się przystanek, który niedawno został zburzony. Mijając go, widać było niewielką powierzchnią zalaną betonem, czekającą na kolejny etap budowy nowego zadaszenia. Z wiaduktu standardowo widać było Śródmieście. Dość wysoka przejrzystość powierza. W Modlinie bez zmian. Prawie. Jakiś czas temu, na moście prowadzącym do NDM zdarzył się wypadek, który spowodował uszkodzenie barierki bliżej Modlina, akurat po po mojej stronie ruchu. W Kazuniu nieopatrzny wjazd w ślepą Zieloną. Pozwoliło mi to zerknąć na staw, równoległy do DW 575. Gwieździstą przejazd nad S7, a potem Jeziorną i Kazuń-Bielany. Potem był przejazd przez DW 579, objazd Łąk Kazuńskich ku Dębinie, jednak bez wjazdu do centrum. W pobliżu granicy miejscowości skręt w las. Droga piaszczysta. Po drugiej stronie dróżka wzdłuż linii drzew, miejscami trochę dalej, kilka domów. W pobliżu fortu pojawiło się ogrodzenie zakładu przemysłowego, a wkrótce często przejeżdżana droga wzdłuż S7.


13:39. NDM. Niewielkie uszkodzenie barierek od strony Modlina


13:55. Kazuń Nowy. Staw przy krańcu Zielonej. Widok ku N


14:01. Kazuń Polski (N kraniec wsi). Most nad strumieniem odwadniającym Jezioro Dolne do Wisły. Widok ku W


14:07. Kazuń-Bielany. Wnętrze przedwojennego kościoła pw. św. Matki Bożej Szkaplerznej


14:09. Kazuń-Bielany. Przedwojenny kościół pw. św. Matki Bożej Szkaplerznej. Widok ku NE


14:27. Żwirowa biegnąca od Jasionki do Czosnowa. Na wprost zabudowania przemysłowe przy Polnej. Widok ku E

W Czosnowie Gruszkowa. Przed kościołem w Łomnie wciąż zalegają tajemnicze hałdy ziemi przed kościołem. Między Łomną i Pieńkowem budowano chodnik po południowej stronie drogi. Praca była na etapie gruntu, więc do końca jeszcze trochę minie. Krótka przerwa na przystanku przy DW 639, połączona z wjazdem na chodnik po N stronie drogi. W Łomiankach Raabego, Pawłowska, Baczyńskiego. Remont chodnika i ścieżki przy Warszawskiej wciąż trwał. Skręt w prawo i przejazd pod DK7. Po drugiej stronie zjazd na gruntowy skrót do Starego Toru. Dalej przez las. I tam zalegały składowane pnie drzew, lecz nie było widać skąd ścięte. Żubrowa, Jadwigi, Pasymska. Od Doryckiej chodnikiem za szkołą. Dalej Wrzeciono i ścieżką wzdłuż Sokratesa, Conrada, Powstańców Śląskich. Od Bolkowskiej przez osiedla (7a od N i E; południowa strona placu zabaw między 1 i 1) do Konarskiego. Wzdłuż Górczewskiej, lecz z tą uwagę, iż między centrum handlowym i Olbrachta po stornie południowej wzdłuż obszaru budowy II linii Metra. Z Olbrachta między 5 i 7 na Krysta i Monte Cassino. SW część parku Szymańskiego, Wieluńską do Wolskiej, Skierniewicka, Siedmiogrodzka, Rogalińska, mniej więcej chodnik, Hrubieszowska, Przyokopowa, Plac Europejski, Atlas, Łucka, gdzie trwała budowa po południowej stornie, a po lewej widać było zrujnowaną kamienicę. Pereca, i oto JPII.


16:11. Górczewska. Budowa stacji metra - "Księcia Janusza". Widok ku E


16:48. Ul. Karolkowa. Budowa Metropoint. Po prawej widoczny wieżowiec Warsaw Spire. Widok ku NE


16:51. Grzybowska widziana z Przyokopowej ku NW. W centrum Union Apartamenty


16:53. Plac Europejski przy Towarowej i Grzybowskiej. Warsaw Spire. Widok ku SW

Jeszcze Świętokrzyską i Tamką przez Wisłę. Na Pradze przez budowany fragment Trasy Świętokrzyskiej, Wieczorkiewicza, Markowska, Ząbkowska, E część osiedla przy Wiosennej wyjeżdżając na Białostocką. Piaskiem między 47 i 45, Śnieżna, Grodzieńska, wyjazd na Radzymińską. Skręt w Pszenną, sporo chodnikiem, potem Piecyka, małym mostkiem nad Kanałem Bródnowskim, Bukowiecka, Krzesiwa, Lisia, Hebanowa, Wyborna, Płońska, Wschodnia, Lewinowska, Potulicka, Wyspowa, Wolińska, Wyspowa, Krynoliny, Pszczyńska, Bystra, 11 Listopada, Wolności, Na Bagnie, Księcia Budkiewicza, Prosta (wydeptane ścieżki na nieużytkach) do Szpitalnej. Dalej miedzy S8 i lasem, wyjeżdżając na Wiosenną. Przesmyk, Letnia. Chodnikiem do Mazurskiej, Dąbrowskiego, Prosta, Szczęśliwa, główne przez osiedle Wolności, przez garaże i tory, do stawów w dawnych wyrobiskach gliny. Końcówka przez Wesołą, Młodzieżową, Powstańców. Starczy tej litanii i może pora odstawić trochę osiedla na Bielanach, bo tamtejsze kombinacje już siadają na pamięć skutkiem nagromadzenia ich w tak "krótkim" czasie.


17:22. Plac między Markowską (za plecami) i Brzeską (za budynkami). Po lewej wybija się budynek Targowa 26/30. Widok ku SW


18:12 .Ząbki. Nieoficjalna dróżka między Graniczną i Kochanowskiego, prowadząca z Popiełuszki do Szpitalnej. Widok ku E
Rower:Czarny Dane wycieczki: 103.23 km (15.00 km teren), czas: 06:03 h, avg:17.06 km/h, prędkość maks: 38.34 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Z-W-T

Piątek, 10 listopada 2017 | dodano: 30.11.2017Kategoria Samotnie, Wyprawki w regionie, Warszawa

Pierwsze ulice, to m.in. Drewnicka. Od czasu ostatniej, pieszej wizyty, nic się tam nie zmieniło. Błoto, kałuże, nierówny teren. Obok prawie skończona, południowa końcówka obwodnicy Marek. Przez pierwsze błota jakoś udało mi się przejechać. Kolejne okazało się tak rozmiękłą dziurą, że rower wpadł po łańcuch, a mi przyszło się ewakuować na stabilniejszy grunt po prawej. Wyciągnąwszy rower można było ruszyć dalej. Coś dziwnie się jedzie. Kapeć. Ryk. Skromny. 10 minut zmiany dętki w koszmarnie ubłoconym kole. Potem już jakoś poszło.

W Ząbkach, Narutowicza, Żwirki, w większości gruntowa Wyszyńskiego, przejechana do zachodniego końca. Potem chodnikiem do Radzymińskiej i gruntową drogą wzdłuż kanału Zaciszańskiego. Z niej skręt w śmiesznie brzmiącą Lewicpolską. Przy Młodzieńczej dużo aut i długie czekanie na możliwość przejazdu. Ładna, Pospolita, Określona. Między szkołą i Radzymińską przejazd do Blokowej i tak się potoczyła jazda ku Drapińskiej, za którą pojawił się wąski chodniczek. Przez Zamiejską miedzy bloki do Handlowej, a następnie Święciańską, by koło kładki wyjechać na ścieżkę rowerową. Dalej Wileńska, przejazd mostem i pod Starówką, Przez Miodową na Senatorską na zapleczu Kamienicy Małachowskiego. Dalej przez Chłodną do Płockiej. Stąd skręt w Sokołowską, kończąc jazdę po niej, po natrafieniu na budowę metra.

Dalej jazda na Kopiec Moczydłowski. Na szczyt. Potem stromy zjazd, tak jak prawie 10 lat temu. Potem wzdłuż stawów, a następnie pomiędzy nimi do Alei Żmichowskiej. Z Deotymy do Bolecha Dobrogniewa przechodziła remont nawierzchni. Przy pobliskim Zakładzie opiekuńczo Leczniczym im. E. Bojanowskiego, wjazd do parku im. Księcia Janusza. Tam wjazd na pofalowany tor dla rolek itp, zdecydowanie nie dla dużych rowerów, ale i tak było warto spróbować. Potem w oczy rzuciła się stacja do naprawiania rowerów, czyli okazja do łatwego zwiększenia ciśnienie w kołach. Do 4 atmosfer z 1.5 oraz 2, jakie to wartości pojawiły się na manometrze. Dalej do Widawskiej, Sołtana, Blatona. Przed wjazdem na osiedlową Millera, pobliski Kebab kusił mnie zapachem. Przy Morcinka przejazd przez mini centrum handlowe, za nim skręcając w Kawy. Na Stellera i Himalajskiej, gdzie też ostatni raz zdarzyło mi się być prawie 10 lat temu, już na poważnie przychodziły mi myśli o jakimś ciepły posiłku. Dłuższą chwilę trwało rozważanie na początku Radiowej, lecz jakoś się odwlekło, myśląc, że ewentualnie poszukam czegoś później. Później mi przeszło na tyle, że po porannym śniadaniu , kolejny posiłek został zjedzony dopiero w domu.


12:02. Ciekawostka na ul. Ligonia

Przejechawszy przez Wólkę Węglową, naszło mnie aby zajrzeć do KADu. Jak wieść niosła, wyburzono wystające z powierzchni budynku. Pozostał hangar, z zamurowanym głównym wejściem, ale z pozostawionym wejściem wielkości człowieka, oraz wejście do piwnicy, które stworzono na nowo. Nie było we mnie ochoty na badanie wnętrza poza kilkoma pierwszymi przegrodami. Przejechawszy do Dąbrowy, skręt w Sierakowską, Prostą, Równoległą, potem Lutza, którą ostatni przejazd miał miejsce wiosną 2009, w poszukiwaniu pozostałości cmentarza. Za zabudowaniami w Torfową, Miłą, a potem skręt na uliczkę koło dość nowego kościoła. Reszta trasy to już zwykłe turlanie się wzdłuż DK7 z dłuższą przerwą na przystanku za Czosnowem, Modlin, Zakroczym, Trębki. Koniec trasy tuż przed deszczem. Wyjazd bez licznika i aparatu.


12:37. Atomowa Kwatera Dowodzenia. Został pusty plac


12:37. Hangar posiada tylko jedno wejście


12:38. Mimo wszystko, wejście do podziemi zostało zabezpieczone


12:38. Obiekt można zamknąć okratowanymi drzwiami


12:50. Łomianki. Ruina przy ul. Równoległej


13:01. Dziekanów Leśny. Ruina przy NW skraju miejscowości przy DK7


13:01.Strzeżona przez czarnego kota, który handluje cegłami
Rower:Czarny Dane wycieczki: 75.00 km (11.00 km teren), czas: 05:00 h, avg:15.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Nocny Mitori

Piątek, 27 października 2017 | dodano: 31.12.2017Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie

Tym razem na zachód, mniej więcej tak jak podczas Z-Z. Przynajmniej zarys był podobny. Pogoda wietrzna, raczej z NW. Szybko przemieszczające się chmury, a w nocy krótkotrwałe, przelotne opady. Za dnia były one spore. Jazda mitori była poniekąd dziwna. Dawno nie zdarzało mi się jeździć na kierownicy z rogami, a odczucie jest inne, niż przy baranku. Przy hamowaniu również zdarzało mi się zaczynać od utrwalonych nawyków. Częsta jazda chodnikiem, szczególnie w nocy, czyli od Legionowa, choć zmierzch zapadł jeszcze przed Józefowem.

Wpierw wprost do Bandurskiego. Tam skręt w Okólną i Promienną. Ta była w połowie ledwie użytkowaną, od gruzowiska po prawej praktycznie ścieżką z masą błota, ale dało radę przejechać. Niektórzy używali tej ulicy jako skrótu. Kontynuacja na wprost po gruntowej ścieżce prowadzącej do wału. Pobliskim mostkiem nawrót ku SE, licząc na rychłe spotkanie ulicy. Niestety. Skręt w Mickiewcza i Urbanistów. Berensona w złym stanie i duże kałuże pod koniec. Dopiero na skrzyżowaniu asfalt. Dal;ej Chudoby do Zdziarskiej. Chyba pierwszy raz po jej północnej części. Dalej Mochytańska, Długorzeczna z pętlą pod mostem.


16:26. Zielonka. DW 631 i Powstańców. Widok ku W


16:29. Zielonka. Ul. Pustelnicka. Wiadukt obwodnicy Marek S8, wciąż w budowie


16:37. Marki. DK8 przy Lisa Kuli. Widok ku N


16:43. Marki. Zachodnia część ulicy Promiennej


16:52. Marki widziane ku E z granicznego mostu nad kanałkiem zwanym Długa


16:53. Most graniczny między Markami i Warszawą. Widok ku W


16:56. Marki. Ul. Urbanistów. Widok ku W


17:03. Ulica Chudoby, przecinająca kanał Długa. Widok ku N


17:03. Marki widziane ku E z mostu ulicy Chudoby nad kanałkiem zwanym Długa. Po prawej widoczna wieża kościoła pw. św. Izydora z początku XXw. (2km). Bardziej po prawej widoczny komin zlikwidowanej cegielni w pobliżu Fabrycznej i Ząbkowskiej (3km)


17:04. Chudoby. Most nad kanałem Długa. W oddali widoczny kompleks SP nr 112 im. Marii Kownackiej. Inne zdjęcie z 2011 r. Widok ku W

W Józefowie była kałuża, która zajmowała jeden pas, rów był pełen, a chodnik trochę mokry. Koło kościoła po raz pierwszy skręt w Sienkiewicza. Od pewnego czasu zaprzątała moją uwagę. Koło lasu koniec asfaltu i gdzie dalej? W lesie pewnie będą kałuże, a ta piaszczysta dróżka na wprost nie sugeruje dobrej jazdy po ciemku. W lewo odbiję na Warszawę, a przez las też będzie trzeba jechać. Pozostało prawo, lub się cofnąć. Droga wydała mi się ciekawa nawet po ciemku i raczej warto będzie się tam przejechać na wiosnę. Niemniej, ulica leśna miała sporo dziur, ale niewiele błota, jak na ostatnie opady. Za lasem kostka, przechodząca w asfalt.

Na DW 632 pomyłka. Przed lasem nawrót na zachód. Skręt w Główną, Wspólną i Grudzie. Później Górną, poprowadzoną przez wydmy. Długą pod kościół i stamtąd kierunek ku SW. Postój przy szlabanie. Dwa pociągi. Dalej przez osiedle przy Słowackiego. Trochę bardziej zachodni wariant dróżek, w porównaniu z poprzednią jazdę przez ten rejon. Tuż przed końcem Norwida, skręt ku W po północnej stronie bloków. Dalej przez park koło kościoła, między blokami ku NE z wyjazdem koło boiska. Z Krasińskiego na ścieżkę rowerową. Niedługo. Dalej była Chrobrego, Czarnieckiego, Weteranów, Hetmańska, Moniuszki. Dalej znany mi odcinek do Parkowej, więc naprzód. Lwowska z Kozietulskiego (nieprzejezdną od 2010r.) tworzyły pętle, lecz przed jej zakończeniem odbijając w Pomorską. Na rondzie Wiślana, Bema wraz z Poznańską i ich zachodnimi, ślepymi odnogami, Grunwaldzka, Okólna.

W Chotomowie ku N. Wcześniej myśli o chodniku przez Rajszew, ale za bardzo mnie poniosło od tej drogi. Ulica Lipowa i ślepa Wspólna w Dąbrowie Chotomowskiej. Skrót przez las. w Krubinie Jeziorna i Witosa. W Górze nadal remont. Tym razem po zachodniej stronie skrzyżowania. Droga zamknięta, wiec objazd po ścieżce ku Górze. Jakieś auto również. Przemysłowa również w drobnej modernizacji części wschodniej. W NDM Górska, Chemików, Maturzystów. Ta po raz pierwszy. Przy blokach zamkniętego ternu, dojazd po betonowych płytach. Do Partyzantów, wzdłuż torów, zaplecze Legionów, za Modlińską, wciąż między blokami, kierując się do Sawy. Tym sposobem akurat ten obszar został praktycznie wyczyszczony. Za blokami do Sobieskiego i na skraj Placu Solnego, a potem targowiska, od którego krótka wspinaczka po kamieniach do chodnika przy ulicy. Przez Modlin standard z modyfikacją 1831 roku (wjazd przecznicę wcześniej), a potem na Bema po zachodniej stronie bloków środkowych. Jeszcze Moniuszki, przy bramie szkolnej odbijając na Obwodową. W Zakroczymiu rynek, skrótem przez ulice po stornie zachodniej, północne osiedle przy Tylnej i koniec pod biedronką.
Rower: Dane wycieczki: 66.00 km (23.00 km teren), czas: 05:00 h, avg:13.20 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Jesiennie przez Wyszków

Czwartek, 19 października 2017 | dodano: 31.12.2017Kategoria Wyprawki w regionie, Samotnie, Pół nocne

Wyjazd po koło pierwszej w nocy. Przez kilka dni, pogoda była słoneczna i ciepła, więc i żal było nie skorzystać. Szczególnie, gdy wiele ostatnich dni było deszczowych. Jak zwykle, trasa kształtowała się w trakcie podróży. Kurs północny i na zachód. Wpierw Kobyłka przez Kraszewską i przejechaniem ślepej Telimeny. Później Jazłowiecka i Mironowska. Przez chwilę trwała jazda na wschód lecz szybko udało mi się przypomnieć ulicę i powrócić. Ponowny przejazd lasem, tak jak poprzednio. Zamiast dotrzeć do leśnego skrzyżowania, wjazd na zielony szlak, choć nie wprost, a z dróżki kilka metrów dalej. Po tym, jak ten skręcił, powrót na jakąś dróżkę. Przejazd przez pas terenu pozbawiony drzew pod linią energetyczną, by wnet skręcić na drogę biegnącą w prawo. Na rozwidleniu praktycznie zniknęła, wskutek czego przyszło mi przedzierać się między równiutko nasadzonymi iglakami. W końcu wyjazd na Radzymińskiej, nie zdając sobie z tego sprawy. Wyprowadziła mnie do Czarnej, co uzmysłowiła mi tabliczka informująca o złym stanie technicznym pobliskiego mostu. We wsi tej skręt w Plażową, jednak było przy niej więcej roślinności, niż gruntu. Skończyła się przy mostach. Przemarsz pod nimi na drugą stronę, po czym wyjazd na ścieżkę.

W Helenowie objazd terenu kościoła od wschodu, przez las, jednak bliżej niż poprzednim razem. Potem przez długi czas jazda do Roszczepu (często korzystając ze ścieżek, chodników itp.), gdzie przyszła pora na pierwszą przerwę. Z DW 636 zjazd w Wólce Kozłowskiej. Przejazd do Zabrodzia, W Zazdrości skręt na Mostówkę. Długa jazda po starej DK 8. W Lucynowie druga przerwa, tym razem z posiłkiem. Z Wyszkowa spory strumień aut, zmierzający w kierunku Warszawy. W mieście kręcenie po osiedlowych ulicach: pół Bankowej, środkowe bloki między Okrzei i 11 Listopada, koło biedronki w Pułtuską, Centralną w Geodetów, między blokami do Sikorskiego oraz za blokami w pobliżu Słowiczej. Na rondzie przy kościele skręt na zachód w Żytnią.


05:12. Wyszków. Widok na Park im. Wazy


05:15. Wyszków. Kościół pw. św. Idziego z XVIII w.


06:53. Nowe Wypychy. Wiatrak położony na południe od wsi


06:58. Stary Mystkówiec. Skrzyżowanie dróg na Stare Wypychy (w lewo) i Stary Mystkówiec (w prawo). Widok ku SEE


06:58. Stary Mystkówiec. Jeden z wielu drewnianych domów w okolicy, stanowiących południową granicę Białych Kurpi

Trasa miała prowadzić przez Sitno na Ostrowy, skończyło się na Olszance (wjazd od SE), która wyprowadziła na DW 618. Skręt w Łosinnie na Wielątki, bo już mi obrzydła jazda wojewódzką, po przebytym ledwie fragmencie, choć jest to niczym, w porównaniu z DK 62. Nastał poranek. Z Woli Mystkowskiej błotoskrót na Nowe Wypychy. Jazda na skraju doliny największego dopływu Prutu.  Rzeczka ta na dużej powierzchni była bagnista, tudzież tworzyła mokradła. Za nią rozciągał się las, stanowiący południową granicę Puszczy Białej, w jej zachodniej części. Różnica wysokości między dnem doliny i poprowadzoną przez wsie drogą, była zauważalna. W kilku miejscach, do lasu zmierzały zachęcające, szutrowe dróżki i raptem jedna asfaltowa. Było też wiele drewnianych domów. Więcej, niż się można spodziewać. W oczy rzucały się zdobienia przy oknach. Ogółem okolica wydała mi się ciekawa.


07:15. Mystkówiec-Szczucin. Południowy kraniec wsi. Widok ku S


07:20. Droga Wiktoryn - Zatory. Widok ku W


07:20.Droga Wiktoryn - Zatory. W tle kościół pw. św. NMP Królowej Świata z 1926 r.

Przez Mystkówiec-Szczucin, którego główna droga, to nieco męcząca gruntówka, wjazd do Zatorów. Podjazd pod pałac, który od czasu mojej ostatniej wizyty, został wyremontowany. Następnie podobny podjazd pod UG, a potem Strażacką do wsi Burlaki (fragment Akacjowej, do pierwszego zakrętu) i Holendry. Odtąd jazda wzdłuż Narwi, aż do Sosnowej w Gąsiorowie. Szybki przejazd ślepą Mostową, po czym wjazd do Serocka. Wzdłuż głównej na rynek, gdzie przyszła pora na śniadanie w cukierni. Rynek opuszczony deptakiem pomiędzy Kościuszki i Radzymińską. Przejazd Zaokopową, Jasiobędzkiego i wkrótce wiaduktem nad obwodnicą opuszczając miasteczko.


07:25. Zatory. Pałac z XVIII w. już po gruntowym remoncie


07:26. Zatory. Pałac z XVIII w. Widok od strony kościoła ku SW


07:26. Zatory. Pałac z XVIII w. Jak widać, prace przy pałacu jeszcze postępują


07:43. Burlaki i Holendry. Dwie nadnarwiańskie wsie



07:48. Holendry. Widok na Narew ku NW


07:49. Holendry. Widok na Narew ku NW 


07:49. Holendry. Nad Narwią 


07:50. Holendry. Widok na Narew ku SW


07:54. Rezerwat Stawinoga. Widok z wału ku E


07:56. Wzdłuż Narwi


08:01. Wzdłuż Narwi. Widok ku SW


08:02. Wzdłuż Narwi. Większość tych drzew była solidnie nadgryziona przez bobrzy ząb


08:12. Kościół pw. św. Tomasza Apostoła z 1917 r. (1,5km) w Dzierżeninie


08:40. Gąsiorowo. Pozostałości obiektu noclegowego przy DK 62


08:42. Narew widziana z DK 62. W tle Wierzbica


08:57. Serock. Ratusz na rynku


09:01. Serock. Pora na śniadanie


09:49. Dosin. Ul. Długa. NW kraniec wsi. Widok ku W

Skręt na Karlino. W Ludwinowie Węgierskim przejazd Radziwiłów i Krótką. Ta była ślepa, ale na końcu stał raptem jeden dom, więc przez nieużytek za nim, spacerem do Długiej. Wspólną wyjazd na główną do Dębe. Tam przejazd kładką nad wojewódzką, a potem asfaltem równoległym do rzeki. Z poprzednich wyjazdów, utkwiła mi informacja, by na rozjeździe skręcić ku N, gdyż ku W jest koniec asfaltu i brak przejazdu do Starego Orzechowa. Była też taka, która przyczepiła się do gruntowej dróżki, która w połowie odległości do krajówki, odbiegała ku W i prowadziła nie wiem gdzie. Tym razem zapadła decyzja by nią przejechać. Okazało się, że zakręca ku S, prowadzi po nasypie ponad odnogą głębokiej parowy, po czym tworzy pętle z asfaltową drogą, którą tym razem nie chciało mi się jechać. Nawrót. Zastanawiało mnie, jak zejść do parowy, ale póki co, było do dla mnie za wiele. Spacer przez pole do lasu, potem do sadu i bliżej krajówki udało się odnaleźć zjazd. Rozważanie, czy może udać się jego główną osią, lecz było jeszcze zbyt dużo o błota. Spacer na jego zachodnią stronę. Dróżką stamtąd można było przedostać się do Nowego Orzechowa, za zagajnikiem zjechać bliżej rzeki. Na asfaltowym odcinku wsi wykopano rów i wykładano cienkie, elastyczne rurki. Za wsią powrót na krajówkę.


10:29. Rurociąg "Przyjaźń", biegnący w miejsce starego mostu, nieczynnej i rozebranej linii kolejowej, która istniała tylko w 1939 r.


11:18. Stare Orzechowo. Droga od parowy, do nadrzecznej części wsi


11:27. Droga za Starego do Nowego Orzechowa (miedzy jego E i W stroną przedzieloną lasem), wkrótce wpadająca na DK 62. Widok ku NW


11:31. Nowe Orzechowo. Nadrzeczna W część wsi

W Pomiechówku Sportowa, Broniewskiego i kontynuacja w Świerczewskiego, po uprzednim objechaniu torów przejazdem północnym. Kilińskiego do Pomiechowa, objeżdżając cmentarz od E. Kościelną do Rolniczej. Skręt w Kwiatową. Krawężnik. Pięć bolących miejsca na nodze, dwa na dłoniach i okolice dolnych żeber. Szybko się zerwawszy i wnet udało się jechać dalej. Ostatnie z wymienionych miejsc przeszkadzało mi do końca wyjazdu, lecz zauważalnie w zasadzie tylko przy podjazdach. Podjazd do Stanisławowa i ścieżka wzdłuż krajówki. Przerwa. Czarnieckiego i Kopernika do Modlina, a tam zjazd na trasę pod Twierdzą. Odwiedziny w Kojcu Meciszewskiego. Niespodzianka. W dużym pomieszczeniu została wybita dziura i odtąd, można przez wnętrze przedostać się na taras. Nie chciało mi się wychodzić na niego, lecz udało mi się obejrzeć puste pomieszczenie na piętrze, które do tej pory było niedostępne. Jeśli chodzi o trasę, to przed kilku dniami (ziemia była świeża) uzupełnione kilka ubytków w dróżce, a "dziura" przed wyjściem w ogrodzeniu, doczekała się uzupełnienia jakimś solidnym wzmocnieniem i ziemią tak, że nie trzeba być już kozicą. Zerknięcie do Prochowni Gałachy, zjazd Słoneczną, dalej Klasztorną i Okólną. Przez las na Wólkę Smoszewską (wrześniowym skrótem). Przez Mochty i parowy do Smoszewa, Wólkę Przybójewską i Miączyn. I koniec wyjazdu.


12:10. Pomiechówek. Most na Wkrze


12:27. Pomiechowo. Kościół pw. św. Anny z XV w.


12:32. Stanisławowo Dolne. Po lewej łąki zalewowe


13:13. Twierdza Modlin. Przebite wejście do wnętrza Kojca Meciszewskiego. I poziom


13:14. Twierdza Modlin. Wnętrze Kojca Meciszewskiego. II poziom


13:14. Twierdza Modlin. Wnętrze Kojca Meciszewskiego. II poziom


13:15. Twierdza Modlin. Rzut oka na Spichlerz z II poziomu Kojca Meciszewskiego 


13.15. Twierdza Modlin. Wnętrze Kojca Meciszewskiego. II poziom



13:24. Twierdza Modlin. Uzupełnione dojście do ogrodzenia, którym można opuścić teren Twierdzy od strony Wisły


13:45. Gałachy. Prochownia skryta w zagajniku na NE od wsi


13:46. Gałachy. Prochownia. Korytarz za tylną ścianą pomieszania, z niebieskimi obramowaniami po lewej. Wejście widoczne po lewej stronie owego pomieszczenia


14:02. Gałachy. Ul. Słoneczna. Widok ku S


15:29. Miączyn. Droga powiatowa 3006W. Odcinek prowadzący z NE do SW części wsi. Wciąż oczekuje na asfalt
Rower:Czarny Dane wycieczki: 170.59 km (32.00 km teren), czas: 11:21 h, avg:15.03 km/h, prędkość maks: 38.74 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wycieczka nie Wesoła

Sobota, 16 września 2017 | dodano: 17.09.2017Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie

Wyjazd o drugiej w nocy. Niby chłodno, ale w standardowym ubraniu nocnym nie było problemów. Jeśli porównać komfort termiczny do tego z 300km na wiosnę ubiegłego roku, albo noc podczas MPP, to teraz był luksusowy. Zapakowane dwa bidony wody i jeszcze trochę w zapasie. Do jedzenia połowa chleba, który należało dojeść. Wróciło z powrotem tyle, ile trzeba na cztery kromki. Nowa lampka tylna wyświeciła niemal do końca baterie ze starej, której uchwyt ułamał się podczas przejażdżki miesiąc temu. No i najwyższa pora zmienić klocki hamulcowe.
Ulice puste. Auta przejeżdżały rzadko. Ludzi prawie wcale. Czego innego spodziewać się o tej porze. Wpierw kierunek na wschód. Skręt w chodnik między blokami ulic Młodzieżowej i Nauczycielskiej. Nawrót na zachód, mostek i skręt do centrum. Na rogu jakaś para, chyba z wesela, miała chyba niezbyt ciekawą, choć też niezbyt głośną rozmowę. Dalej jazda wzdłuż torów, ale niezbyt zachęcające dźwięki dochodzące od strony peronu zmieniły mój kierunek jazdy. Sienkiewicz i Staszic pomogli wrócić na drugą stronę torów. Dalej Inżynierską do wojewódzkiej,  na nieciekawy już chodnik wzdłuż niej. Jak miesiąc temu, skręt w Ząbkowską, lecz tym razem bez zjeżdżania z niej. Dopiero po przejechaniu wiaduktu w Kochanowskiego i Popiełuszki. Na czas przejazdu Rychlińskiego, jazda chodnikiem i skręt w Moniuszki. Od ronda wprost na południe, przez chodniki osiedla i parku Szuberta, do przejścia kolejowego, które ongiś było przejazdem dla samochodów.

Po drugiej stronie przerwa przy mapie. Krótka, aby wstępnie zaplanować przejazd do Wesołej i ograniczyć jazdę Piłsudskiego jak tylko się da. No i podczas jazdy redukcja do zera, gdyż zamiast podążać na południe (poprzez Targową, Kwiatową i Szkolną) rower znalazł się na Szwoleżerów, zmierzając na wschód. Wypatrywanie jakiegoś skrętu na południe nie przyniosło efektu, bowiem nie zachęcał mnie stan tych dróżek. W końcu udało mi się dostrzec komin Ciepłowni Kawęczyn i bez sensu było się wracać. Wyjazd na nową ścieżkę przy odnowionej wojewódzkiej. Nie było we mnie chęci, by jechać nią taki długi odcinek na południe, więc znak, który zasugerował mi pobliski skręt na wschód, stał się ciekawszą alternatywą. Niestety, prowadził do ślepej części Zielonki Bankowej, gdzie znajdowało się kilka zakładów przemysłowych. Pamięć podpowiadała, że wystarczy pojechać wzdłuż torów i można będzie dotrzeć do Rembertowa, ale była jeszcze inna, asfaltowa trasa, na którą trwała chęć.

Wpierw przejazd przez tory po wijącym się podjeździe. Potem skręt w Wilsona i Paderewskiego, gdy ta pierwsza ukazała znak ślepej drogi. Dróżka się skończyła, pojawiła się las. No, to do Wesołej przez Rembertów doprowadzi mnie ta... droga? Mnóstwo rozjeżdżonego błota i głębokich kałuż, jednak bardziej przejezdna, niż dróżka przy torach w Kobyłce. Czasem koło traciło przyczepność i ślizgało się, lub nie mogło znaleźć oparcia w gruncie. "Ulica" Budnicza doprowadziła do pustej połaci terenu. Pustka może niezbyt dokładnie określa miejsce, pełne ziemi i resztek roślinnych, rozrzuconych wszędzie, czasem tworząc bruzdy, czasem dołki, czasem górki. I ten dziwny zapach, jaki się ze wszystkiego unosił. Tu już nie dało rady jechać. Tylko iść, ciągle iść. Od początku tej trasy, mamiły światła lamp w oddali, sugerujące ulicę z asfaltem. W czasie jazdy wydawało się, że są ciągle tak samo daleko i wcale się do nich nie przybliżam.

Na szczęście, tuż za pustką ukazała się gruntowa dróżka przy owych lampach, jakaś siatka bez bramy, młode drzewka za nią. Pewnie wkrótce przejdzie w asfalt, tylko przejdę przez pokrzywy i jeżyny. Na szczęście długie spodnie skutecznie ograniczyły dostęp tych roślin do mojej skóry. Z ulgą można było powitać dróżkę. I barak. I ciężkie maszyny. I kolejny barak. I psa... Dużego... Powolny skręt za rogiem drzew, które wyglądały, jakby były wyjęte z ziemi w donice, czekając na zasadzenia lub przesadzenie w inne miejsce. Psisko ujadało, ale trzymało się daleko. Było puszczone luzem, ale nie wiadomo, czy nagle coś mu nie odbije. Z wolna do kolejnego rogu zagajnika, lecz skręt tuż przed nim. Dalej była siatka i nie można było wydostać się w pobliże domów, które było widać ze sto metrów dalej ku wschodowi. Trzeba się było wrócić między drzewami, do przejścia przez siatkę. I do pokrzyw. I do jeżyn.

Widząc domy, kurs w ich kierunku. Przypadkiem spłoszyła się bażancica, która z furkotem odleciała przed siebie. Na wszelki wypadek lepiej było obejść jej dotychczasowe miejsce pobytu. Kilka razy niewiele mnie dzieliło poślizgnięcia, a ilość kolców nie zachęcała mnie do prowadzenia roweru, wiec spory kawałek trzeba go było nieść, albo ryzykować dziurę w oponie. Kilka razy przeszły przez spodnie, zostawiając krwawą pamiątkę na kilka dni. Za linią drzew kolejne jeżyny... Lepiej było kluczyć między drzewami i gałęziami. Długo to już na szczęście nie trwało i ukazała się łąka. Na niej ścieżka po przechodzących grzybiarzach lub zwierzętach. Doprowadziła mnie do ścieżki już wydeptanej. Po prawej było światło i domy. Wreszcie. Był to Mokry Ług. Z jakiegoś powodu, wydawało mi się, że jadąc w prawo, dotrze się do wojewódzkiej, więc wystarczy jechać w lewo. Po pewnym czasie dało się dojrzeć komin ciepłowni. Coś nie tak. I wiem co. Nie chce mi się wracać. Zaraz była ulica Pastuszków i tabliczka, zwiastująca powrót do Zielonki. No i tyle wyszło z planowanego wyjazdu do Wesołej. To pierwsze znaczenie tytułu wyjazdu.

Skręt we Wrzosową i schodkowo, ulicami ku NW, koło kościoła, koło boiska. Waryńskiego ku północy. Mijało się sklep ogrodniczy. Dopiero wtedy udało mi się poznać, na jakiej ulicy mijał mi czas. Krótka jazda poboczem i skręt w Wilsona. 11 Listopada do Wojska Polskiego i skręt w drogę przez osiedle, wiodące ku E i N. Później Wschodnią i Turowską na Ossowską. Cała nawierzchnia płytowa, przechodziła modernizację do asfaltowej. Postęp prac taki sobie. Trochę chodnika po lewej, miejsce pod ścieżkę rowerową, a główna część jeszcze trochę poczeka. Przemęczenie się do Kobyłki. Tam okrążenie kościoła od W i wyjazd ku NE. Potem skręt w szutrową Weissa. Załuskiego też w remoncie, ale ona była asfaltowa, a dla odmiany będzie bardziej asfaltowa. Skręt w Sławkowską. Stromy, wąski, gruntowy lub piaszczysty podjazd. Zjazd podobny, lecz szerszy, gdyż auta jakoś musiały wyjeżdżać. Skręt w Wiosenną. Gdy łamała się ku SW, trochę cofania i skręt ku N. Droga prowadziła do domu, ale była terenowa ścieżka w prawo. Za ogrodzeniem w lewo, ale kończyła się bramą i ogrodzeniem czyjegoś prywatnego terenu. A ja wewnątrz niego. Nawrót i na wschód. Drewniane, prowizoryczne ogrodzenie i wąskie przejście na drogę. Wyjazd na Lwowską i bez kombinowania przez Piłsudskiego ku N.

Trasa również przechodziła modernizację, ale kosmetyczną. No a ścieżka rowerowa, nie dość że z kostki, to na skrzyżowaniach, wołała o pomstę do nieba. Wyjazd w Czarnej. Przerwa przy budynku z malunkiem przedstawiającym Bitwę Warszawską. Tam krótkie przekąszenie, a następnie wjazd do Helenowa. Potem na wschód i tuż za miejscowością wsiąknięcie w lesie. Terenowa dróżka doprowadziła do rzeki Czarnej, a nieco później do wojewódzkiej, gdzie już mi się zdarzyło być, także zamykając niewielką pętlę. W międzyczasie przerwa i świt. Powrót na południową stronę rzeki i skręt w Czarnieckiego. Na jej krańcu gruntowy Gościniec biegnący na południe. Na rozjeździe kontynuacja wprost, po gorszej, terenowej, ale dość malowniczej trasie. Za lasem cmentarz, a tuż za nim skręt na zachód i wnet znów lądowanie w lesie.

Mijało się jakieś zapuszczone gospodarstwo. Wygląda jak ruina, ale równocześnie nie zdziwiłoby mnie, gdyby ktoś tam sobie urzędował, o czym świadczyła wygnieciona trwa. Mogła też świadczyć o badaczach ruin, przypadkowych turystach, ale nie interesowało mnie to. Dalej jakiś niebieski samochód, rozjazd, skręt w prawo i wyjazd na Piastowską. Oczom mym ukazała się budowana obwodnica. Termin otwarcia, przynajmniej do jazdy, zapowiedziano na kolejny miesiąc. Sądząc po tym, co było widać, całokształt prac jeszcze trochę się przeciągnie. W Nadmie skręt w Szkolną, niemal do tabliczki zwiastującej koniec wsi. Dalej była zakaz wjazdu i plac budowy obwodnicy. Bardzo dużo piasku. Wycofanie się i skręt w ul. Jaworówkę. Doprowadziła mnie do wojewódzkiej.

Nie było we mnie chęci na jazdę wśród aut, tym bardziej, że znam też jakość tej trasy, która prosi o remont. Udało się wypatrzyć leśną ścieżynkę, która doprowadziła do nieco lepszej, a ta cofnęła mnie do Nadmy. Do wsi wszakże wjazd się nie odbył, lecz kontynuowana była trasa na południe, po szerokiej, leśnej drodze. Niemal dwa kilometry trasy prostej jak strzała. Łamała się dopiero na wydmie. Można było podejść po piachu w górę, albo odbić w lewo, łagodniejszym podjazdem. wybór padł na opcję nr. 2. Za załomem wydmy ukazało się zwalone drzewo, a dróżka rozdzielała na prawo, po dość piaszczystej dróżce, albo w lewo, po nieco wilgotnej, lecz utwardzonej gruzem. Na niewielkim łuku rower zrobił nie pamiętam co, ale skończyło się lądowaniem na ziemi. Amortyzując upadek, trafił się kamień, który akurat trafił dokładnie w zewnętrzne wgłębienie prawego kolana. Dokładnie to miejsce, które mi najczęściej dokucza. Oto drugie wytłumaczenie tytułu.

Trzeba było trochę posiedzieć. Trochę odpocząć. Później ostrożnie wstać. Nie bolało zbyt mocno, ale było czuć. Z początku ostrożny spacer. Przy ruchu, wymagającym włożenia więcej siły, tam gdzie było więcej piachu, ból się nieznacznie nasilał. Powoli udało się dojść na twardsze podłoże i z wolna ruszyć. Noga w pozycjach maksymalnego wyprostowania i zgięcia, po chwili zaczynała sygnalizować swoje. Na spokojnie udało się przybyć do Horowego Bagna, wyjeżdżając na wojewódzką przy tabliczce z mapą. W okolicy kręciło się mnóstwo grzybiarzy. Skręt drogą na Marki. Z Głównej w Cegłową. Tu ból dał o sobie znać bardziej. Skręt na gruntową dróżkę, przy której stały kosze na śmieci, biegnącą koło jeziora Czarnego. Przy pomniku rozstrzelanych w 1944 skręt na południe. Kolejna przerwa, krótki posiłek, a potem kurs do obwodnicy. Nim się pojawiła, za mną szedł człowiek z dwoma psami. Choć ten wołał za puszczonym wolno, ów szedł za mną. Tuż przed wejściem na obwodnicę, prawie obudziła się w nim jego natura, bo wydał nieprzyjemny odgłos. Na szczęście przestał za mną podążać, a wyjazd się zakończył, nie dopisując trzeciego znaczenia do tytułu wpisu. Zjazd obwodnicą, przejazd przez kilka kolejnych ścieżynek osiedla na wydmie i powrót drogą od południa, z trudem niosąc rower po schodach.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 62.59 km (15.00 km teren), czas: 04:39 h, avg:13.46 km/h, prędkość maks: 33.11 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Szutry z okołogminnymi atrakcjami

Środa, 16 sierpnia 2017 | dodano: 01.12.2017Kategoria 2 Osoby, 3-4 Osoby, LSTR, Pół nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie, Z Kasią, Z Księgowym

Ustalenia na ten wyjazd odbyły się dwa dni wcześniej. Start o 7:30. Moja pobudka o 6, Kasia pół godziny później. Dzięki asfaltowi na podjeździe, dojazd do krajówki przez Miączyn skrócił się o około 10 minut. Jeszcze poczekać na asfalt ostatniego odcinka i będzie wspaniale. Z DK62 zjazd na Wólkę Przybojewską. Niedawno dociągnięto asfalt przez resztę wsi do betonowych płyt prowadzących w dół. Gdyby tak jeszcze ktoś się zabrał za modernizację tego krótkiego fragmentu, oraz asfaltowanie zjazdu i mostku po stronie gminy Zakroczym, to byłaby niezła trasa turystyczna, omijająca krajówkę, choć nadkładająca niecały kilometr. Na to jednak przyjdzie poczekać, bo o ile w Czerwińsku idzie ku lepszemu, to w sąsiednich...


08:16. Smoszewo. Gruntowa droga powiatowa 2418W do Mocht. Widok na Dolinę Wisły ku S. Widoczny wał w Starych Gniewniewicach (z prawej)

Ze Smoszewa przejazd parowami do Mocht, a z Wólki Smoszewskiej lasem. Wjazd północną dróżką za barierką skrytą, wydostając się na leśnej polanie skrzyżowań. Krótki spacer pod grób Cyganów, zamordowanych w 1944 przez wojska niemieckie. Wjazd do Zakroczymia, testując biedachodnik z żużlu. Wraz z tą inwestycją, z krajówki zniknęły naziemne oznaczenia pasa pieszo-rowerowego, jakim był pas serwisowy. Przerwa pod biedronką (zakupy, posiłek, telefon). Księgowy był już w NDM, wybierając jazdę pod Twierdzą. Zjazd do centrum Zakroczymia i zerknięcie do kościoła przy klasztorze kapucynów. Potem na Gałachy, gdzie już się spotkaliśmy we troje.


08:22. Mochty. Gruntowa droga powiatowa 2418W do Mocht. Wyjście z parowy graniczącej ze Smoszewem


08:33. Mochty. Gruntowa droga powiatowa 2418W do Mocht. Parowa po wschodniej stronie Strugi


08:59. Zakroczym. Duchowizna. Mogiła ~100 Romów, rozstrzelanych przez Gestapo w 1944.10.08

Przejechaliśmy parową Klasztorną do Okólnej. Swoją drogą, jazda parowami w tym czasie nie była najlepszym rozwiązaniem, bo po ostatnich deszczach wszędzie było mnóstwo luźnego piasku. Na Duchowiznie skręt w lewo, a pod lasem w prawo. Tam też trochę piasku. Raz jeszcze podjechaliśmy pod grób Cyganów i dojechaliśmy do polany. Tym razem pojechaliśmy na południe, zamiast wjeżdżać od zachodu. Na późniejszym rozjeździe obraliśmy drogę prawą i wyjechaliśmy we wsi na asfalt blisko skrętu w leśną drogę na działki.


10:05. Zakroczym. Północny zjazd Parowy Okólnej ku E


10:19. Zakroczym. Duchowizna. Początek lasu przy drodze do Henrysina. Miejsce jednego niedawnych wyrębów

Udaliśmy się na zachód, jednak nie zjeżdżaliśmy w pobliże cegielni. Odbiliśmy na Mochty N, wąską ścieżką z pokrzywami przedostaliśmy się koło PGR i nieco na południe od niego, zjechaliśmy w dół. Tamtą drogą kilka dni temu wypadło mi jechać po ciemku. Teraz można było w całej okazałości obejrzeć spory zalew, jaki ongiś powstał na Strudze. Jak na taką małą rzeczkę, zapora była całkiem spora. Miała być jedną z pierwszych polskich hydroelektrowni, lecz wszystko zaprzepaściła wojna. Jedyną pamiątką jest bezużyteczna zapora w lesie, którą można sobie przejść lub przejechać czymś lekkim. Po obu stronach obudowana uroczym, kamiennym murkiem. Sama woda zalewu, na sporej powierzchni porośnięta rzęsą w części południowej.


10:42. Mochty N. Wąska ścieżynka wśród pokrzyw, prowadząca do dawnego PGR


10:44. Mochty N. Zapora i most na Strudze


10:46. Mochty N. Postępująca eutrofizacja na stawie (~2,5 ha) dolnego odcinka rzeki Strugi


10:45. Mochty N. Droga między Mochtami N a Jaworowem. Widok ku E


10:46. Mochty N. Kanał odpływu wody ze stawu

Przejechaliśmy przez Jaworowo, na asfalt w stronę Smoszewa. Tuż za mostkiem skręciliśmy w polną dróżkę po prawej, nie docierając do wsi. Nawróciliśmy w stronę DK62 i przejechaliśmy do Lasu Złotopolskiego. Do Złotopolic nie wjechaliśmy. W połowie lasu skręciliśmy w lewo. Przecięliśmy dróżkę, która była przez mnie przejechana w maju. Teraz trwała przy niej wycinka pojedynczych drzew. Pojedynczych, bo główna wycinka odbyła się już jakiś czas temu, pozostawiając liczne prześwity, albo bezleśne przestrzenie. Dróżka skończyła się rozjazdem w kierunku SE-NW. Była to granica lasu starego i młodego. Wybraliśmy zwrot bardziej północny. Koło mokradła w lewo, co skończyło się przedzieraniem przez pokrzywy. Na szczęście nie trzeba było zsiadać z roweru, więc smaganie było bardziej szybkie, niż bolesne. Chociaż głosy niosły się wśród drzew...


11:25. Kamienica-Wygoda. SW skraj Złotopolickiego Lasu

Asfaltem dojechaliśmy do Karnkowa. Skierowaliśmy się ku SE i zaraz potem na SW. Przejechaliśmy szutrem, którym wyrównano tę drogę rok czy dwa temu. Na krzyżowaniu Kasia udała się do domu, a my odbiliśmy w prawo dróżką, która przy każdym domu wygląda, jakby tam miała się kończyć. W Przybojewie uzupełniliśmy kalorie i wodę. Za dworkiem skręt na Kuchary-Skotniki do Radzikowa. Podjechaliśmy do kościółka, zjechaliśmy przy kurhanie, a wzdłuż remizy udaliśmy się na południe. Potem odbiliśmy na podjazdy Starego Boguszyna i tak wjechaliśmy do Raszewa Włościańskiego.


12:29. Radzikowo na E od DW570. Droga wyznaczająca granicę między Starym R. (po lewej) i R. Scalonym (po prawej)

Ruszyliśmy na SW i dotarliśmy do Grodkowa. Była to moja kolejna wizyta na terenie dworskim, po pierwszej w 2015 jak i rok później, na początku 2016. Przez miejscowość tę zdarzało mi się przejeżdżać już w okresie okołolicealnym, nie zdając sobie sprawy z istnienia tam takiej ciekawostki. Przerwa pod oficyną była krótka. Potem przejazd przy stawie i powrót do Raszewa przez Rostkowice. Tu dał nam znać wiatr. Że wieje z kierunku powrotnego i nie będzie litościwy. Przez Sobanice i Łazęki wjechaliśmy do Srebrnej. Tu nastąpiło maksimum upału. Zniknęliśmy w Strzembowskim Lesie, wydostając się z niego miedzy Drochowem i Kryskiem. Dzięki temu było chłodniej i wiatr nie przeszkadzał.


13:03. Gródkowo. Oficyna dworu Dziewanowskich


13:09. Rostkowice (Bielice). Droga z Grodkowa do Raszewa Włościańskiego. Widok ku N


13:24. Droga z Raszewa Dworskiego do Nowych Sobanic. Ostatnia nią moja jazda w gimnazjum. Widok ku NE


14:15. Las Strzembowski. Droga w NE części lasu, między leśniczówką Tustań i Drochowem


14:21. DW571. Z Drochowa w stronę Kryska

W Krysku skręt na szutrówkę koło żwirowni. Od południa objazd stawu w ostatnim wyrobisku. Potem zjazd na szuter do Olszyn. W lesie przed tą wsią, dłuższy postój z tych w terenie. Wyjazd na asfalt w Zdunowie. Szybki przejazd do Kroczewa, gdzie pora na drugą przerwę pod sklepem. Potem wzdłuż S7, odebranie forumowej księgi (przekazując ją Księgowemu, choć nie pamiętam czy od razu, czy w Legionowie), przejazd przez rondo w Zakroczymiu, Modlin, DW630, Jabłonna, 13 kilowy Shell w Legionowie, po czym rozdzieliliśmy się pod Księgowym blokiem. Przejazd przez osiedle do drogi przy torach. Krótka jazda przez park, by ominąć korek aut, czekających na przejazd po otworzeniu szlabanu. Następnie Plantową i Roi, w której połowie nastąpił wjazd na ledwo widoczną ścieżynkę przez las. Wpierw ku E, lecz wnet skręt ku NE. Po zjeździe trzeba było się zatrzymać, by obejść zwalone drzewo. Skręt ku E i wnet ukazała się DW 632.


14:30. Krysk (wschodni). Droga z Kryska do Starych Olszyn. Widok ku SE


15:09. Kroczewo. Kościół pw. św. Jana Chrzciciela z XVI (prezbiterium z apsydą, zakrystia i kaplica)/XXw.


15:09. Kroczewo. Dom nr 31, pełniący funkcję sklepu spożywczego w latach X, od lat zamknięty. Dach runął w bieżącym roku


17:09. Legionowo. Ul Plantowa. Osiedle Nowy Bukowiec, wybudowane w 2011r.

Skręt przed rondem w Józefowie. Kurs przez Michałów-Grabinę, dalej Długorzeczną, Olesin, Kroczewska. Potworne dziury przy cmentarzu w Markach. Dalej Lisa Kuli z Kujawską do Zielonki. Tam przerwa do nocy, a po niej pętla: Mazurska, LK, całą Orzeszkowej, Fabryczną, Dolną, Letnią, Inżynierską, Piastowską, Sienkiewicza, Łukasińskiego, targ, park, Długa i Młodzieżowa.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 171.31 km (53.00 km teren), czas: 09:49 h, avg:17.45 km/h, prędkość maks: 43.63 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Sierpecki Maraton 24H

Sobota, 27 maja 2017 | dodano: 28.05.2017Kategoria >10 osób, Maratony, Samotnie, Wyprawki w regionie, Z Kasią, Z rodziną

Rano zawiozła mnie do Sierpca mama. Jeszcze tylko zakupy przed samymi zawodami w pobliskim markecie.
Więc na wstępie, w moim wykonaniu nie było to 24h. Zabawa skończyła się po piątym okrążeniu, po którym podawano pomidorową, po czym przyszła pora zakończyć i ruszyć w stronę Drobina przez wsie. W zabawie brało udział około 100 osób. Trasa maratonu przebiegała jak poniżej:
- Start na rogu Piastowskiej i Świętokrzyskiej spod budynku Centrum Kultury i Sztuki
- Wzdłuż parku ze stawem Jeziórka, lekko pod górkę na przejazd kolejowy
- Ostry skręt w Staszica. Po drugim okrążeniu było tam trochę szkła, które chyba ktoś później uprzątnął.
- Wzdłuż torów ulicą Staszica, która w połowie była w nie najlepszej jakości. Po prawej trochę łat, po lewej w miarę równy, ciemniejszy pas asfaltu.
- Przy drugim przejeździe łączyła się z Dworcową. Trzeba było uważać na auta przy wjeździe, ale tylko raz trzeba mi się było pospieszyć.
- Pod koniec ulicy dworek po lewej, ukryty w parku za ogrodzeniem. Niebawem łuk w lewo, na którym automatycznie się przyspieszało min o 10km/h. teren trochę opadał. minusem była droga w prawo, z którego, lub w który coś mogło skręcać. Raz się trochę przyblokowało przez ciągnik, ale pojazdy w miarę szybko opuściły to miejsce
- Prosta, kończąca się łukiem ze spadkiem do mostu na Skrwie w Kwaśnie. Tam kilka razy zdarzało mi się mijać z jadącym z naprzeciwka x.. Podjazd za mostem łagodniejszy, zazwyczaj około 20-25km/h, powrotny poniżej 20km/h. Na mostku z powrotem plamy jakiejś utwardzonej ziemi czy betonu. Po północnej stronie widać wysoki młyn z wybitymi oknami (nie wszystkimi) i zaporę na rzece
- Podjazd ciągnął się w otoczeniu drzew i kończył tam, gdzie pojawiło się pole po prawej. Po lewej jeszcze ciągnęło się trochę drzew do Żochowa
- W Żochowie prosta. Sporo ludzi. Wywieszone pranie. Skręt z zachowaniem ostrożności. Niewielki sklepik i jakieś zaniedbane gospodarstwo przy skrzyżowaniu
- Trochę szybszy odcinek przy łuku w prawo. Trasa zniknęła w lesie
- Prawie dwa kilometry dalej skręt w lewo. Przez trzy okrążenia stali tam strażacy. Tuż przed tym miejscem baner, z ręcznie wymalowanym oznaczeniem skrętu. Czarne wypełnienie wielkiej strzałki. Niewielkie uszkodzenie nawierzchni po północnej stronie drogi.
- Chwilowe uspokojenie po zmianie kierunku jazdy i przyspieszenie w kierunku dopływu Skrwy. Przyjemny światłocień między iglastymi drzewami. Trochę gruzu po lewej stronie obniżenia terenu. Męczący podjazd. Z lewej spory obszar po wycince. Droga asfaltowa pełna wypukłości spowodowanych drążeniem korzeni. Niewielkich i dających się łatwo omijać.
- Wyjazd z lasu w Dobaczewie. Tuż przedtem kapliczka po prawej.  Teren praktycznie odsłonięty, wystawiony na hulanki wiatru. Szybki, choć łagodny zjazd w stronę rzeki. Znaczny łuk w prawo. Lekki podjazd i walka z wiatrem. Ostry skręt w Choczeniu przy kapliczce. Koło lasu sporo garbów.
- Grabówiec z ledwie kilkoma domami. Z jednego wypatrywało sporo dzieci. Skręt do Ligowa
- Okropny, dziurawy, łatany, nierówny odcinek do Punktu Kontrolnego.
- Punkt Kontrolny w Ligowie. Przy pierwszym i drugim okrążeniu korzystając z tamtejszego zaopatrzenia. Potem tylko pieczątka. Na ostatnim skusiła mnie herbatę i potrzebowa przerwy.
- Za Ligowem aromaty, chyba od północy. Długa, szybka, przeważnie prosta z wiatrem. Za Śniechami znów las
- Jedno obniżenie nad rzeczką. Podjazd mniejszy z spośród dotychczasowych. Niedaleko parking leśny po lewej. Wkrótce zamknięcie pętli przy skręcie na Dobaczewo.

Na pierwszym okrążeniu przemykanie do przodu, bo sporo osób jechało z dość niską prędkością. Koło Dobaczewa ktoś mnie wyprzedził, gdy prędkość mi zmalała, więc przyszła pora jechać za nim. Koło garbatego lasku jechało nas trzech, a w Grabówcu zaczął nas wyprzedzać "Włocławski Pociąg". Udało mi się dołączyć do nich do nich, trzymając się tak do Ligowa. Tam pora odpuścić, bo tętno za mocno skoczyło. Z oczu zniknęli mi dopiero na zakrętach w Śniechach. W Lesie chyba znowu się pod kogoś podłączenie. Nie wiem czemu, ale tam akurat często się zdarzało. Pod koniec pierwszego okrążenia jechał pociąg towarowy, szlaban zamknięty, wiec zgodnie z zaleceniem, tak jak kilka osób, przedostanie się przejściem pieszym pod torami.

Na drugim okrążeniu w lesie przed skrętem podłączenie do czterech osób, w tym dwóch we włocławskich koszulkach. Jechali spokojniej, a "Pociąg" robił swoje. Przejazd z nimi do Ligowa. Wcinając płaską bułkę z kruszonką, powrót do jazdy wcześniej niż oni, ale dogonili mnie gdzieś w lesie lub tuż za nim. Tu średnia kształtowała się na poziomie ponad 28km/h

Na trzecim okrążeniu, koło skrętu na Dobaczew jazda w pobliżu dwóch osób z Sierpca, ale za lasem odpadnięcie. Zaczynało mi doskwierać kolano, które najwidoczniej nie zregenerowało się od poprzedniego wyjazdu. Na mecie dłuższa przerwa.

Na czwartym okrążeniu przez krótki czas jazda w pobliżu dwóch osób z Sierpca. Na pustej przestrzeni doścignął mnie "niebieski wojownik z sakwą", trzymając się go do Ligowa. Później jeszcze trochę na odcinku leśnym i tuż za nim, gdy znów mnie doścignął. Na PK przyjechaliśmy praktycznie w ten sam czas. Znów trochę dłuższy odpoczynek, lecz krócej niż po poprzednim okrążeniu.

Na piątym jazda była w większości samotna. Na PK przerwa, trochę gadki. W tym czasie pieczątkę podbijał Piór., który rozpoczął nieco później i było to jego trzecie okrążenie. W lesie doścignął mnie ktoś na 26", więc tuż za nim udało mi się jechać do Żochowa. Podjazd za Skrwą 10km/h. Na tym okrążeniu zapadła decyzja o skończeniu maratonu. Na miejscu posiłek, uzupełnienie wody, medal.

Z miasta wyjazd Kasztanową, Kochanowskiego, Paderewskiego, Białobłocką. Długa i dość wolna jazda do Goleszyna. Po drodze raz mnie o mało ktoś nie uderzył, bo nie mógł wytrzymać zmniejszenia prędkości, gdy z naprzeciwka jechał sznur aut. W Białyszewie tragiczna nawierzchnia. Od Wawrzyna Kmiecego jej brak. Dalej Krajewice Małe, Rekowo, Majki Małe. Mnóstwo szutrów i niewiedza gdzie jestem. Wyjazd w Słupi na asfalt. Skręt w Petrykozy, polną drogą do Kosmaczewa, asfaltem przez Mańkowo, z fragmentem gruntu za ostatnim gospodarstwem. Koniec po zachodzie słońca na przystanku w pobliżu skrętu na Milewko. Tam podjechała po mnie Kasia.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 201.58 km (7.00 km teren), czas: 08:32 h, avg:23.62 km/h, prędkość maks: 48.56 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Warszawskie zakupy

Czwartek, 20 kwietnia 2017 | dodano: 20.04.2017Kategoria Samotnie, Wyprawki w regionie

Poprzedniego dnia sen mnie złapał gdzieś po czwartej rano. Z tego powodu, nie sposób było określić, czy dzisiejszy wyjazd w ogóle miał mieć sens. Przebudzeie przed dziesiątą. Nadal nie było mi wiadomo, czy to ma sens, czy może spróbować kiedy indziej... Mnóstwo myśli się roiło, ale optymistyczna pogoda za oknem, choć równocześnie zimna i wietrzna, trochę zachęcała. No i ile jeszcze można przekładać, odkładać na później różne sprawy. Pora od czasu do czasu jednak ruszyć, nawet jeśli trochę zaboli. No i zabolało, bo kolano odzywało się do końca trasy, a wszystko zasługa trenażera, na który mam nadzieję nigdy więcej nie wsiąść. Do tego za mną przebyte pierwsze problemy alergiczne. I pierwsze tak silne od wielu lat.

Przejazd do Warszawy głównymi trasami. Ze zmian - wiadomy odcinek błotnisty został posypany ziemią, ale do asfaltowania jeszcze trochę trzeba poczekać. Modlin, wyjątkowo, został przez mnie okrążony obwodnicą, a pierwszy most przejechany asfaltem osiągając maksymalną tego dnia prędkość. W Czosnowie zjazd na trasę wzdłuż S7. Budowany od kilku miesięcy budynek posadowiony blisko wiaduktu, już prawie ukończony, a z od/do niego poprowadzono kable, oczekujące na zasypanie w głębokich rowach. Część rowów uszkodziło asfaltową ścieżkę w kierunku Kaliszek. W Nowym Dziekanowie zmiana schematu i skręt w Poziomkową. Była prawie ślepa - przechodziła w gruntową, niezbyt zdatną dla aut. Z Królowej Marysieńki wyjazd na kurs Czosnowski - do Łomianek. Tu kolejna zmiana - Henryka Raabego oczekuje na asfaltowanie, część betonowo-kamienna już gotowa. Dalej Pawłowską i Baczyńskiego. Potem szutrem wzdłuż głównej "pod prąd". Krótka przerwa koło McD i znów pospiesznie, bo czas uciekał.


11:07. NDM. Twierdza Modlin. Widok z Mostu Piłsudskiego ku NW


11:15. Droga NDM - Czosnów, ponad S7 (po prawej). Trwała wycinka przydrożnych drzew


11:23. Czosnów. Prace przy Duńskiej i drodze do Dobrzynia


Nowy Dziekanów. Nowe domy przy ul. Królowej Marysieńki. Widok ku NNE


12:12. Łomianki. Modernizacja ul. Raabego. Widok ku E


12:22. Granica Warszawy i Łomianek przy S7. Przydałaby się wreszcie jakaś ścieżka i chodnik

Skręt w Farysa, trzymając się trasy nad Wisłą, aż za starówkę. Tam już, nadal, odcinek od lat w remoncie, wiec skręt w Dobrą. Potem w Ludną i Rozbrat. Niepotrzebna jazda na wschód. Naprzeciwko Szarej ukazał się podjazd dla rowerów, więc mnie skusił. Ledwo udało mi się podjechać pod Sejm, ale to zasługa słabego kolana i kiepskiej nawierzchni. Dalej już prosto - Piękna, pl. Zbawiciela i przerwa koło metra Politechnika. Krótkie spotkanie - odbiór książek, trochę rozmów. W sumie nieco ponad pół godziny. A potem do apteki na Górczewską. Tam przejazd Nowowiejską, Krzywickiego, przez Żelazną, Ogrodową. Przy Karolkowej praca wre. Parę lat temu stał tam chyba tylko jeden stary dom, później go wyburzono, a teraz powstawała spora budowla. Jakby w opozycji - Niedaleko stał budynek Wyższej Szkoły Ekonomicznej Almamer. Od kilku lat opustoszały, bo mnóstwo pieniędzy wyłożyli na budowę nowego budynku, tak że nie starczało na opłacanie wykładowców. Stary wieżowiec popadł w ruinę, a w nowym chyba coś się kroiło. Krótkie przejrzenie, co tam się stało na parterze, raz widzianym przez mnie w czasach świetności, ale tym razem już się ktoś tam kręcił, więc niewiele czasu tam mi minęło.


12:43. Nadwiślański szlak między mostami Grota i Gdańskim. Widok ku SE


12:48. Bulwar Religi. Widok ku SE


13:10. Sejm od SE


13:15. Plac Zbawiciela. Widok ku SSE


14:19. Mural na wschodniej ścianie budynku Ogrodowa 65


14:22. Wolska. Plac budowy Spark. W tle wieżowiec Warsaw Trade Tower przy Chłodnej 51


14:25. Wolska 41. Ruiny Almameru


14:25. Ruiny Almameru


14:35. Ruiny Almameru. Wnętrze auli


14:37. Ruiny Almameru


14:39. Ruiny Almameru (z lewej) i nowy gmach, którego budowa znacznie przyczyniła się do upadku uczelni

Dalej Działdowską do apteki, a przy okazji do rowerowego, który był tuż obok. Jazdę umilała zielona barierka, odgradzająca plac budowy stacji metra. Po wszystkim przejazd za Prymasa, tak sobie myśląc, by wpaść do Parku Moczydło. Tam kurs przez alejkę koło kopca, na który przed wielu laty we dwie osoby sobie podjechaliśmy i zjeżdżaliśmy. Tym razem tylko przecinając ten park, choć kopiec trochę kusił. Dalej jazda Brożka do Górczewskiej. Tam też stało trochę zielonych barierek. Tuż za Powstańców Śląskich od lat nęciło mnie osiedle położone nieco wyżej niż ulica. Podjazd i kilka zygzaków, które wyprowadziły mnie po północnej stronie. Stamtąd jazda Pełczyńskiego, objazd 1/4 okrążenia fortu Blizne. Na Dobrzańskiego drugie śniadanie. Na pierwsze była resztka kolacji, składającej się z kaszy z warzywami. Mniam.


14:51. Górczewska. Budowa stacji metra Młynów. W tle blok nr 22. Widok ku NE


14:56. Przejście przy budowie stacji metra. Widok ku W


14:56. Podpora i wiadukt kolejowy linii 20 na Górczewskiej


15:17. NE blok na Osiedlu Górczewska 200

Otrębuska, Podkowińska, Kocjana. Koło dworku, gdzie zdarzyło się być kilka lat temu na weselu koleżanki, zjazd na ścieżkę przez las. Połowa ok, połowa piaszczysta. Przejazd Bukową, następnie kierując się do Truskawia, lecz tam nie wjeżdżając. W Lipkowie skręt na Koczargi Stare. Tak trwała jazda Traktem Królewskim, gdzie w 2009 przyszło mi zrobić zdjęcie, które wkrótce potem zniknęło z komórki wraz z kilkoma innym. Zdjęcie obrazowało jedną z tablic, napisanych z błędem, której teraz średnio intensywnie i bez efektu przyszło mi wypatrywać. Później pojawiła się wielka potrzeba, by po prostu usiąść i odpocząć, ale udało się dociągnąć do Zaborowa przez Borzęcin Duży. Akurat z kościoła wychodziło kilka osób, więc rzutem na taśmę udało się zerknąć do wnętrza. Też od jakiegoś czasu mnie to korciło, ile razy zdarzało się tam przejeżdżać. Wnętrze małe, takie dość kwadratowe, inaczej niż większość prostokątnych. Przerwa krótka, ale i tak nie bez odpoczynku.


16:23. Zalesie. Kapliczka przy głównym skrzyżowaniu wsi


16:50. Zaborów. Wnętrze kościoła pw. św. Anny z XVIII w.


17:04. Leśna droga w NW części Zaborówka


18:32. Wiersze. Kościół pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny z XX w.

Koło przystanku zjazd na zielony szlak rowerowy. Przejazd przez las i skręt w Wesołą. Tu akurat zdarzyło mi się być po raz pierwszy. Droga szybko się kończyła, i jako leśna niknęła w Puszczy. Na większym rozwidleniu odbicie ku północy i powrót na szlak, w jego nowym miejscu. W Debłach jazda na wprost. Od Leszna szło trzech pieszych, a nieco dalej wywożono drzewo na wozie. W pół drogi do asfaltu przyszło mi skręcić w prawo i pieszo przemknąć do wsi Kępiaste. Trochę z trudem, bo ścieżka była ledwo widoczna, a przy domach nie było jej wcale. Trochę turlania po DW579 i skręt na Wiersze. Tam przerwa koło kościoła, gdzie też zniknęła mi resztę kanapek. Akurat nadszedł wieczór, a mnie czekała wolna jazda do Czosnowa, gdzie wyjazd skończył ten nieco męczący (ale ciekawy) dla mnie wyjazd. Powrót autem.


19:44. Czosnów. Skwer przy UG
Rower: Dane wycieczki: 125.68 km (11.00 km teren), czas: 07:50 h, avg:16.04 km/h, prędkość maks: 42.93 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Bodzanowskie okolice

Poniedziałek, 27 marca 2017 | dodano: 28.03.2017Kategoria Samotnie, Wyprawki w regionie

Start po krótkiej przerwie. Dzień był ciepło chłodny. W sam raz słońca by się ogrzewać, ale wciąż trochę chłodnego wiatru. Na początku, w bluzie i lekkiej kurtce było mi za gorąco, ale wrażenie z czasem minęło, a wieczorem było w porządku. Ucho niedogrzewane słońcem trochę marzło, pomimo ukrycia w kominiarce, a czasem pod kapturem. Przynajmniej nie bolało z wyziębienia. Na posiłek złożyły się tylko cztery bułki z pomidorem. Dwie zniknęły pod Radzikowem, a reszta za Bodzanowem. Do tego woda wypita w objętości ponad 2l w dwóch butelkach.


12:09.Garfild. Tak samo zaborczy na jedzenie jak oryginał

Początek przez Chociszewo. Dalej drogą, która poprzednim razem była pokryta kamieniami. Od tamtej pory nie chciało mi się nią jechać, bo nie było to przyjemne. Teraz się okazało, że po prostu był to przejazd przed nawiezieniem gruntu. Droga na szczęście została nim przykryta, ale było sporo dziur. Jeszcze trochę trzeba będzie poczekać na jakikolwiek asfalt. Z pagórka zjazd na Radzikowo, ale nie do tego głównego, lecz wcześniej zjeżdżając do głównej. Przerwa na przystanku. Po niej skręt na Osiek. Dawno mnie tam nie było i teraz zwróciło moją uwagę, że jest tam miejsce, gdzie kiedyś biegły tory kolejowe. Dalej do Raszewa. Ukazała się asfaltowa drogę, która powstała nie tak dawno temu. Przecięta do gruntowego zjazdu. Asfaltową trasą zdarzało mi się jeździć jeszcze przed wyasfaltowaniem, a w przejazd przez nowa wersję był dopiero w planach. Teraz czekała nowa dla mnie dróżka, która skusiła mnie bardziej. Będąc po drugiej stronie, na horyzoncie ukazał się dym. To palił się jakiś budynek w Glinicach. Zawyła syrena.


13:00. Widok z pagórka w Kolonii Wilkowuje.  Widok w kierunku Roguszyna ku NE


13:01. Widok z pagórka w Kolonii Wilkowuje ku N. Stare Radzikowo z kościołem pw. św. Jana Chrzciciela z XVIII w.


13:45. Osiek. Jedna z kilku ruin


13:51. Osiek. Widok ku W


13:52. Osiek. Po obu stronach drogi, ongiś biegła trasa lokalnej gospodarczej linii kolejowej. Widok ku E


14:00. Raszewo Włościańskie. Zjazd w dolinę Strugi, zachodniego dopływu Gawarka


14:05. Pożar stodoły w Rostkowicach


14:08. Pożar stodoły w Rostkowicach

Z Kobylnik przejazd do Rostkowic przez pola. Stamtąd do Lasocina, przez Ściborowo do Cybulina. Siedziała we mnie ochota by usiąść i odpocząć, ale mi przeszło. Wyjazd na główną i wkrótce pojawił się Bodzanów. Skręt w Grabowskiego i Nałkowskiej. Dalej na wprost po chwili wahania. Droga opadała w dół. Trochę zaniedbana, a prędkość jednak spora jak na te okolice. Zjazd nad Mołtawę, która składała się z koryta naturalnego, które się wiło, oraz prostego odcinka po dawnym kanale. Teraz zostały po nim tylko resztki śluz i ruina budynku. Spacerem na wschód, aż rzeka całkowicie zagrodziła mi możliwość bezproblemowego przemieszczania się. Nurt był silny i dość głęboki. Nawrót na zachód, aż pojawił się drewniany most. Stamtąd kurs ku północy, bo nie było we mnie ochoty wracać nad Wisłą.


14:14. Kobylniki. Droga za dawnym folwarkiem, prowadząca do Bzina. Widok ku SW


14:16. Kobylniki. Południowa część Bzin. Widok na kopalnię kruszywa ku N, położoną przy DP 2951W


15:26. Bodzanów. Ruina przy kanale Mołtawy


15:26. Bodzanów. Kanał Mołtawy przy ul. Szarych Szeregów


15:30. Prowizoryczna zapora na kanale Mołtawy


15:31. Jaz na Mołtawie przy wschodniej granicy Bodzanowa. Widok ku E


15:33. Mołtawa przy wschodniej granicy Bodzanowa. Widok ku NE


15:43. Bodzanów. Jaz na Mołtawie w pobliżu ul. Nadrzecznej. Widok ku E


15:43. Bodzanów. Ulica Sierakowskiego, prowadząca do centrum. Czuć trochę klimatu minionej epoki. Widok ku SSE


15:44. Bodzanów. Most na Mołtawie, prowadzący do Blichowa

Droga pięła się o 30 metrów w górę. Dość długo. Jazda powolna, bez przemęczania się. Dziś kolano nie było w najlepszej formie, więc i się nie było potrzeby się spieszyć. Potem niewielkie obniżenie, skręt w lewo i kolejny podjazd. Pod jego koniec przerwa. Posiłek, odpoczynek i przy okazji poprawa piasty w tylnym kole, bo trochę się bujało na boki. Zjazd do Blichowa. Stamtąd w prawo już mi się zdarzało nie44raz jeździć, więc kurs do Nowych Łubek i dopiero tam skręt na wschód. W Kadłubowie w prawo, a droga okazał się ślepa. Powrót i użeranie z psami, w tym jednym naprawdę dziwnie głupim. Potem odwiedziny ruin szkoły, której budynek trzyma się dobrze, choć jest już pusty. Udało się dotrzeć do Skołatowa. Koło kościoła w prawo i wyjazd na znaną od lat trasę do Nacpolska. Odtąd już nie było zmian trasy i szukania nowych dróg.


15:55. Bodzanów. Widok z podjazdu do Leksyna ku S


16:29 Golanki Dolne. Wiatrak przy skrzyżowaniu na Golanki Górne i Wiciejewo


16:32. Blichowo. Kościół pw. św. Anny z XVIII w. Widok ku NE


17:05.Wjazd do Daniszewa. Widok ku NE


17:29. Kadłubowo. Opuszczony budynek szkoły podstawowej. Widok ku E


17:38. Kadłubowo. Opuszczony budynek szkoły podstawowej.

Przed Nacpolskiem zapadł wieczór i lampka zawitała na kierownicy. W Sobanicach uszła siła do dalszego śpiewu (z krótkimi przerwami, trwało to prawie od początku wyjazdu). Droga powiatowa w Nieborzynie nadal nie została wyasfaltowana. Tak to jest wierzyć planom i zapowiedziom administracyjnym. Reszta drogi wiodła przez Radzikowo i Roguszyn. Sił już było niewiele i powrót jakiś taki senny.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 101.49 km (21.00 km teren), czas: 06:13 h, avg:16.33 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pierwsze setki dwie

Niedziela, 5 marca 2017 | dodano: 06.03.2017Kategoria >200, 2 Osoby, LSTR, Nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie

Po nocy poprzedniej, nie było pewności, czy będę mieć wystarczająco sił do jazdy. Było szczególnie widoczne przez pierwsze pół godziny, gdy prędkość była sporo niższa niż do tej pory. Potem na szczęście jakoś się udało rozbujać i nie mieć większych kłopotów do końca wyjazdu. Ba. Zostało trochę zapasu sił, by wymęczyć 250, ale pogoda i niewielka ilość zapasów, uniemożliwiły wytworzenie chęci w tym kierunku. Zabrane zostało tylko 6 litrów wody i 6 bułek, nie zjedzonych dnia poprzedniego. Nic nie zostało dokupione po drodze, choć wiele lokali kusiło zapachami.

Początek trasy do Kamienicy. Dalej przez Złotopolice. Na Trębkach mijały mnie dwie rowerzystki, a później trzech młodszych rowerzystów, podczas zjadania pierwszej z bułek, podczas pierwszej z przerw. Zastanawiało mnie, czy może polecieć na Wyszków, albo do Pułtuska. Do Modlina wjazd od strony od lotniska. W NDM jazda ścieżką, by przejechać nowo powstałym fragmentem ulicy Modlińskiej. Skręt w Przemysłową, a potem wprost do Olszewnicy, gdzie znów przerwa. Dzwonienie do Księgowego (bez efektu), D. (pracujący przez kolejne 3 godziny) i P. (bez efektu). Od D.a udało się dowiedzieć, gdzie szukać P. i tam też skierowały się koła roweru. Pracował przy aucie i nie słyszał telefonu. Czekając, aż się przygotuje do jazdy, znikała trzecia bułka.


12:49. Kamienica. Kościół pw. Opatrzności Bożej z XX w. Widok ku NE


13.09. Henrysin. Nowa stacja uzdatniania wody, niedaleko Fortu X


13:36. Wiadukt nad S7 w Zakroczymiu. Widok na Śmieciową Górę (24 km) ku SE


13:36. Wiadukt nad S7 w Zakroczymiu. Widok na centrum Warszawy (34 km) ku SE


13:51.NDM. Widok na łąki zalewowe. Widok ku NE


13:51. NDM. Widok z mostu na osiedle przy Placu Solnym ku SE. W tle lampy oświetlające boisko Świtu NDM (2,5km) oraz wieża kościoła pw. św. Michała Archanioła z XVIII w. (1,5km)


13:54. NDM. Po wielu latach, teren nieużytków pomiędzy torami, DK 85, DW 631 oraz ogródkami działkowymi "Pestka", zostały pozbawione drzew i krzewów


13:58. NDM. Ścieżka rowerowa przy Modlińskiej i Słowackiego


13:59. NDM. Już skończone Apartamenty Centrum przy Modlińskiej


13:59. NDM. Nowy odcinek Modlińskiej, powstały po wyburzeniu warsztatów szkolnych ZSZ nr 1 przy Bohaterów Modlina 77d


14:08. NDM. Chodnik przy ul. Przemysłowej, przed połączeniem z ul. Graniczną.

Ruszyliśmy do Wieliszewa, za torami na moment skręcając w drugą po prawej. Zawróciliśmy gdy skończyła się kostka, bo P. miał cienkie opony. Już w Wieliszewie skręciliśmy ponownie w prawo po kostce, przejeżdżając koło biblioteki, jednak historia się powtórzyła. Potem Spacerową zjechaliśmy do starorzecza. Wyłożona została kostką, tworząc alejkę, na której spacerowało sporo ludzi. Kiedyś wiodła tam trasa Mazowi24h, ale był tam wtedy szuter. Wyjechaliśmy koło Kościoła i skierowaliśmy się na Komornicą, a potem Skrzeszew. Polną Do Szkolnej i wprost do domu P.


15:39. Świętojańska w Wieliszewie. Jezioro Wieliszewskie. W centrum widoczne ruiny folwarku z XIX w. Widok ku E


15:04. Wieliszew. Podjazd ul. Flisaków ku S. Po lewej kościół pw. św. Przemienienia Pańskiego z XX w.

D. jeszcze chwilę musiał poświęcić pracy, więc w tym czasie trochę rowerem, trochę pieszo, udało się poznać nieużytki koło torów kolejowych za Asnyka. Zmęczyło mnie to i trzeba było odpocząć. Zapadł zmierzch. Spotkaliśmy się i ruszyliśmy na Szwajcarską. To kolejna nowa ulica w okolicy, jaka powstała w ostatnich latach. Tam też powstał bardzo długi mural, przedstawiający historię Polski, w oparciu o ważne, militarne wydarzenia. Dworzec kolejowy również zaczął przypominać dworzec, a nie tylko przystanek, a obok powstał piętrowy parking. Przemknęliśmy pod wiaduktem i przez przejazd kolejowy. Kwiatową na Wiejską do Przylesie. Z lewej czaił się spory dzik, jednak słabo widoczny przy braku słońca.


16:58. Graniczne nieużytki między Legionowem (na lewo od ogrodzenia) i Łajskami (po prawej), na zachód od ul. Kościelnej

Krótka przerwa przy sklepie. Ginie kolejna bułka. Szkolną i Dębową dotarliśmy do Warszawy. Przyrzeczem wjechaliśmy na wał, który został zakostkowany aż do Mostu Północnego. Z początku kręciło się sporo ludzi, ale druga połowa była praktycznie czysta. Przed mostem się rozdzieliliśmy i innymi drogami (bo rozmiękłym gruncie) dotarliśmy do wjazdu na ścieżkę. Przejechaliśmy na drugą stronę i tam jeszcze przegadaliśmy sporo czasu. Ruszyliśmy w swoje strony. D. z powrotem, a mnie naszło, aby zerknąć jeszcze do osiedli warszawskich. Powstała też koncepcja, by spróbować zrobić 200km, bo na moście pękła mi pierwsza w tym roku setka.


18:51. Most Północny. Ścieżka rowerowa po północnej stronie. Widok ku SW


22:23. Łomianki. Ulica Zachodnia

Bardzo porządnie udało mi się objeździć Wawrzyszew między blokami i osiedlami, również na uliczkach, gdzie nigdy mnie nie było Cała zabawa dość mozolna, ale nawet ciekawa. Gdzieś ktoś ćwiczył grę na trąbce, mnóstwo ludzi wyprowadzało psy. Przystając przy spalonym domu, ktoś rzucił "kto tam", momentalnie kończąc mój postój. Zabawę skończyła się skrętem, w ulicę rodziny Połanieckich. Początkowo była ok, roiły się nadzieje na jakiś skręt w prawo, a skończyło się na gruntówce z błotem i koleinami, choć przejezdnej. Okrążała ona fort Wawrzyszew. Z ciemnego lasu wyjazd gruntówką na wschód od Kasjopei. Arkuszową do Loteryjki i w Akcent. W Łomiankach Partyzantów, Grzybowa i Zachodnia. Szacunkowo, nawet po tylu osiedlowych uliczkach Warszawy, jeszcze by mi nie starczyło kilometrów do drugiej setki. Z Sierakowskiej skręt do centrum Łomianek. Gościńcową i Wiejską w stronę domu, spalonego w sylwestra, o czym było głośno w mediach. Została z niego już tylko podłoga i zwały gruzu, w większości gotowe do wywiezienia, tylko w niewielkiej ilości zalegające na terenie działki.

Pora wracać, ale rozważane było jeszcze odbicie na Pomiechówek albo na Wojszczyce, gdyby jeszcze zabrakło odległości. Przy okazji okrążenie cmentarza w Kiełpinie i odwiedzenie wnętrze dworku w Łomnie. Na piętro można wejść, na strych niby też, ale drewniana podłoga nie była zachęcająca na tyle, bym miał na to ochotę. W wejściu mnóstwo śmieci utrudniające dostęp, a w środku głównie gruz. Jeszce w Łomnie okrążenie kościoła, a Czosnów pokonany Rolniczą i Strażacką. Z Dębiny wzdłuż S7 do wiaduktu. Zaczęło padać. Okrążone zostało osiedle w Kazuniu, a potem jeszcze zaczęło się kręcenie po osiedlach NDM. Za Narwią w Kolejową do Prusa, potem był Kopernik, Orzeszkowa i koło hotelu na główną. Przejazd przez Modlin, zaglądając do Moniuszki i Mickiewicza. W Zakroczymiu rynek, osiedle przy Tylnej i parking biedronki. Na Henrysin wyjątkowo nie przez las. W Trębkach dłuższa przerwa, gdzie zniknęło ostatnie pół bułki (poprzednia połówka gdzieś za Łomiankami) i trzeba się było bardziej docieplić.

Ciągle padał deszcz. Może nie była to wielka ulewa, ale był wystarczająco nieprzyjemny, by odechciewało się jazdy, nawet mając spory zapas sił. Dłuższa droga przez Złotopolice mnie zniechęciła, kurs DK62. Jazda była trudna z powodu, jak zwykle, sporej liczby aut. Kilka razy lepiej było zjechać na pobocze. W Goławinie zerknięcie na licznik, oświetlając go światłem z komórki. Zdziwiło mnie, że było około piątej. Gdzieś przepadło poczucie czasu. Szybkie szacunki wykazały, że dalej nie mam co się pchać krajówką, a droga przez Goworowo będzie zbyt krótka. Skręt na Przybojewo. Robiło się widno, choć chmury i deszcz nie pozostawiały miejsca na złudzenia o wschodzie słońca. Kaptur bardzo zasłaniał widok i wpadał na oczy, a po odsunięciu go, w to miejsce wdzierała się woda. Za Goworowem przybyło mi sił i już lekko jechało ~35km/h przez większość ostatnich kilometrów. Potem tylko pozostało zrzucić przemokłe ubrania i umyć się.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 202.83 km (15.00 km teren), czas: 12:53 h, avg:15.74 km/h, prędkość maks: 39.84 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)