Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12598 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawy po Polsce

Dystans całkowity:44196.44 km (w terenie 2091.10 km; 4.73%)
Czas w ruchu:2766:19
Średnia prędkość:15.98 km/h
Maksymalna prędkość:75.46 km/h
Suma kalorii:36586 kcal
Liczba aktywności:341
Średnio na aktywność:129.61 km i 8h 09m
Więcej statystyk

Na zlot śląski III - Niecka Nidziańska

Środa, 14 maja 2014 | dodano: 03.06.2014Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2014 Wyżyny Polskie W

W nocy chyba padało. Po obudzeniu się było widać, że niebo jest zachmurzone, a wiał silny wiatr z północy i trochę zachodu. Zwinąć trzeba było namiot bez ociągania i ruszać na południe.


Morawica S. S stok Orlej Góry (287 m n.p.m.). Kolejny poranek. Widok ku E


Morawica S. DW 766. Tereny kopalni kruszywa "Morawica". W tle góra Moskozala (307 m n.p.m) z zamkiem Chęcińskim. Widok ku W


DW 766. Rzut oka na zabudowę Morawicy. W tle Telegraf (408 m n.p.m). Widok ku N


Morawica S. DW 766. Po lewej tereny kopalni kruszywa "Morawica". W tle po lewej góra Moskozala (307 m n.p.m) z zamkiem Chęcińskim. W centrum wzgórza pokryte murawami kserotermicznymi w okolicy wsi Nida. Po prawej okolice wsi Brzeziny Widok ku NW

Początkowo teren był gęsto poprzecinany wzniesieniami i dolinami. Bliżej Kijów już łagodniej. W Kijach skręt koło kościoła i dalej w stronę Nidy. Po przejechaniu na drugą jej stronę zjazd do Imielna, postanawiając odwiedzić Pińczów. Tymczasem niebo odrobinę się rozpogodziło, ukazując choć trochę słońca. Z daleka rozpoznany został pamiętny Garb Pińczowski, na którym parę lat temu odbywały się praktyki terenowe. Podziwianie i wspominanie starych już dziejów.


Dębska Wola S. DW 766. Opuszczone domostwo z 1931 r. Widok ku S.


Obice (Dłużyca). DW 766. Po lewej kościół Dobrego Pasterza. Widok ku S


Kije. DW 766. Kościół pw. śś. Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku NWW


UG Imielno. Widok ku SW


Garb Pińczowski od strony Sobowic. Widok ku E


Garb Pińczowski od strony Sobowic. Widok ku E


Garb Pińczowski. W centrum Skowronno Dolne. Po prawej Pińczów. Widok ku SEE

W mieście przejazd przez rynek i ponowne przecięcie Nidy. Za rzeką zakup opakowania skondensowanego mleka, spożywając je, co chwila zakąszając musli. Wypita została do tego puszkę napoju. Po posiłku kurs do Działoszyc. Jako że trasa ta już została przez mnie poznana, zachciało mi się odbić na Przecławkę, Wolicę i Jakubowice, by lepiej poznać tę okolicę. Droga jaką się jechała polegała na mozolnych podjazdach i gwałtownych zjazdach. W czasie jednego, trzeba było uważać na goniące mnie psy. Zabawne, gdy próbowały dogonić pędzący ponad 40km/h, ponad 100kg pocisk, z wciąż rosnącą prędkością.


Pińczów. Most DW 766 na Nidzie. Widok ku E

Droga w Jakubowicach była dość płaska i w bardzo kiepskim stanie. Doprowadziła mnie jednak do Działoszyc. Tam drobny problem nawigacyjny. W efekcie przejechało się wydeptaną ścieżką nad strumykiem, przy okazji zapoznając się z niewielkim kładko-mostem. Wyjazd na drogę do Słaboszowa. Na granicy z ową gminą naziemna przerwa, połączona z dopompowywaniem koła. A potem się jechało i jechało w górę doliny, aż tu nagle pojawił się długi zjazd do Miechowa. Przejazd przez miasto, robiąc kilka zdjęć w centrum i podążając dalej na zachód. Droga niesamowicie mi się dłużyła. No, może poza tymi momentami, gdy czekał na mnie długi zjazd, jak przykładowo ten, oddalony tylko o kilka kilometrów od Miechowa.


Jakubowice. Widok na Działoszyce i kościół pw. Trójcy Świętej ku SW


Działoszyce od strony Jakubowic. W tle wieża kościoła pw. Trójcy Świętej. Widok ku SW


Granica województw między Chmielowem i Buszkowem. Po przerwie na naprawę. Widok ku W


DW 783. Bukowska Wola. Zjazd do Miechowa. Widok ku SWW


Miechów. Kościół pw. św. Grobu Bożego. Widok ku NW

Skręt na Trzebienice. Uprzednio udało się zaopatrzyć w strój nocny. W jednej miejscowości, pomimo zmroku, zaciekawiły mnie ruiny jakiegoś dworku, z zapadniętym w wielu miejscach dachem. Poprzez zarośniętą łąkę, nastąpił obejście budynku, a gdy dochodziło się na powrót do roweru, w tym czasie dobiegł tam średniej wielkości pies, który z dala ujadał na mój zapach, już gdy było się w połowie obchodu. Nic sobie nie robiąc, nastąpiło zwykłe dojście do roweru, wyprowadzenie go na asfalt i ruszenie. W międzyczasie, pojawił się właściciel psa, lecz nic nie wyrzekł, poza karcącymi psa słowami.


DW 783. Granica gmin Miechów i Charsznica między wsiami Falnice i Witowice S. Widok ku W


DW 783. Granica gmin Charsznica i Gołcza między wsiami Witowice S i Maków. Widok ku NWW

Kolejny podjazd pokonany w połowie pieszo. Teren był już na tyle wysoko, by ukazywać odległe światła dróg i wsi. Noc była ciemna, a księżyc niewidoczny. Wpatrując się w światło lampki, pokonało się kilka zjazdów i podjazdów. W międzyczasie rozpadał się deszcz. I padał aż do rana, z mniejszym, lub większym natężeniem. Dojazd do DW 794 w Trzyciążu, w zasadzie omijając ścisłe centrum miasta. Skręt na północ. Z wolna udało się przybliży do Wolbromia, przejechać przez centrum i wyjechać w kierunku Pilicy. Przejazd za las, a tuż za nim, wędrując po nieco śliskim błocie, zachciało mi się przenocować.


DW 794. Trzyciąż N. Widok ku S


Wolbrom nocą. Skrzyżowanie dróg wojewódzkich przecinających tory LHS. Widok ku N

Zaliczone gminy

- Kije
- Imielno
- Słaboszów
- Trzyciąż
- Wolbrom
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 127.06 km (0.50 km teren), czas: 09:15 h, avg:13.74 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Na zlot śląski II - Sprzed Warki za Morawice

Wtorek, 13 maja 2014 | dodano: 03.06.2014Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, >200, Gminy, 2014 Wyżyny Polskie W

Pobudka wcześnie rano. Na zewnątrz świeciło intensywne słońce, ale było chłodno. Po kilku kilometrach, chcąc, nie chcąc, dojechało się do Warki. Wydawało mi się, że i tak się może stać, ale była we mnie nadzieja, że jednak udało mi się wyjechać w bardziej wiejskich terenach gminy Jasieniec. Gdy mijało się tory, było mi wiadome, że z pewnością do Jasieńca mam hen, hen, daleko. Do końca wyjazdu nie było pewności czy cokolwiek z tego wyszło i wydawało mi się, że nastąpiło kompletne rozminięcie się z tą gminą. Dzięki analizie mapy w domu okazało się, iż śmiało mogę dopisać ją do listy zdobyczy.


Poranek za Michalczewem. Widok ku SE


Warka. Rondo im. Jana Pawła II. Pomnik Lotników. Widok ku SW

Zimne powietrze dawało mi przesłanki, że wkrótce uszy mogą mi przemarznąć do bólu, więc w mieście kominiarka powędrowała na głowę. W tamtym czasie było mi obojętne, czy w końcu udało mi się przejechać przez gminę Jasieniec, więc DW 731 od razu poprowadziła mnie do Białobrzegów. Droga ta, częściowo przypominała mi DK 62 od Wyszogrodu do Wyszkowa. Często wznosiła się w górę i opadała w dół, przy okazji ukazując widok na południową, niżej położoną stronę rzeki. Niebo było pogodne z licznymi cumulusami. Niemniej, ~20 km do Białobrzeg mocno mi się dłużyło. Niejako z radością zostało dostrzeżone rondo w Falęcicach, tak często przeze mnie w tych stronach odwiedzane.


DW 731 między wsiami Michałów Główny i Branków. Widok ku SWW

W czasie Jazdy naszła mnie myśl, by korzystając z okazji, przejechać przez Wyśmierzyce i kilka pobliskich gmin, na zachód od Radomia. Tak też się stało. Droga do najmniej zaludnionego miasta w Polsce, w większości prowadziła lasem po średniej jakości asfalcie. Było płasko i dość bezludnie. Zaraz po wjeździe postój na posiłek, zasiadłszy na przystanku. Za kościołem skręt na południe. Droga pięła się w górę, a mi przyszło mozolnie obracać korbą. W pobliżu kulminacji zaczął padać drobny deszcz, stopniowo przechodząc w nieco większy. Nie było ochoty zakładać kurtki, wyszło się więc z tego z czystymi i opłukanymi ramionami.


Promna. DW 731. Kościół pw. św. Marii Magdaleny. Widok ku SW


DW 731. Most na Pilicy, za którą leżą Białobrzegi. Widok ku SSW


Białobrzegi. UMiG i Starostwo Powiatowe. Widok ku SW


Wyśmierzyce. Wjazd od strony Białobrzegów. Widok ku W


Wyśmierzyce. DK 48 Między Konopnickiej i Kopernika. Widok ku W

W Paprotnie skręt w lewo. Nawierzchnia była mokra i błyszcząca, po niedawnych opadach. chmura, która mnie olała, wędrowała dalej na wschód. Z pewnym niepokojem obserwowane było niebo na południu i zachodzie, wypatrując kolejnych deszczowych krów. I były, choć na szczęście udało się spotkać tylko z jedną. Za Romanowem droga wiodła na wprost, przez las. Kilkaset metrów omijało się kocie łby z drobnych kamieni, później zaś pojawił się nieco dziurawy, ale przyzwoity szuter. W Zacharzowie ponownie na asfalt, a po paru minutach skręt na południe.


Las między wsiami Brodek i Zacharzów. Widok ku SE

Przejechawszy przez Radzanów i Rogolin, popędziło się do Przytyku. Spieszyło mi się jechać w dość równinnym terenie, mając nadzieję na ominięcie spotkania z chmurą. Niestety, na granicy z gminą Zakrzew, chmura mnie dopadła, rozrzucając wszędzie swą zawartość. Dobrze, że deszcz ów nie był zbyt wielki, a mi w tym czasie wypadła przerwa pod lasem. Udało się założyć kurtkę, ale znów się ruszyło, już nie była mi potrzebna. Może jedynie jako ochrona przed chłodem. Z Zakrzewa jednak jechało się na południe, drogą w górę, więc tylko niepotrzebnie mnie zgrzało. Sama droga była do połowy wybrana aż do gruntu, w oczekiwaniu na nową, lepszą zapewne nawierzchnię. Na kulminacji kurtka powędrowała do bagażu, nie używana, aż do wieczora.


Radzanów. W centrum kościół pw. św. Marcina. Widok ku S


Przytyk. DW 732. W tle kościół pw. św. Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok ku SSW


Zakrzew. DW 740. Kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Widok ku SEE


Zakrzew-Kolonia. Remont DW 733. Widok ku SW


DW 733. Golędzinów N. Kolejne opady deszczu. Widok ku NNW


DW 733. Golędzinów N. Kolejne opady deszczu. Widok ku NW

Trzymając się DW 733 przecinało się Wolanów i po dłuższej chwili wyjechało w Orońsku, gdzie poczynionych zostało kilka zakupów. Następnie DK 7 ponownie do Szydłowa. Była to trzecia moja tam wizyta na rowerze. Przy ratuszu trwało zamieszanie związane z rewitalizacją terenu, a więc mnóstwo ziemi kostki i maszyn budowlanych, a także chaos dla jadących. Z miasta wyjazd trasą na Bliżyn. Początkowo teren zapowiadał się płasko. W lesie nachylenie się nieco podniosło, lecz było na tyle nieznaczne, że praktycznie nieodczuwalne w czasie podjeżdżania. Nawierzchnia byłą przy tym dobra, a ruch znikomy. Jadąc tak przez las podjazd stawał się coraz bardziej stromy, swą maksymalną wartość osiągając w Majdowie. Ta wioska położona na zboczu, utwierdziła mnie w przekonaniu, że chcąc codziennie jeździć rowerem, z pewnością dobrze, aby nie przyszło mi mieszkać w rejonie górskim. Jazda z bagażem na najniższych biegach, lecz bez przerwy i zatrzymywania się. Zastanawiało mnie, czy aby zatrzymać się i zrobić zdjęcie za siebie, lecz już mi się nie chciało. Od Majdowa czekał mnie praktycznie sam zjazd, pokonywany z prędkościami przekraczającymi 40km/h. Rower sam się do nich rozpędzał.


UG Wolanów. DK12. Widok ku E


Szydłowiec. Staw na Korzeniówce. Zamek w tle. Widok ku NNW


Droga między Majdowem i Ubyszowem. Widok ku SSW

W Bliżynie przerwa pod pierwszym napotkanym sklepem, zjadając jogurt z musli. Był to pierwszy na trasie posiłek nie pochodzący z moich skromnych racji żywnościowych, na które składał się bochenek chleba, 0,5 kg sera i trochę czekolady, które z wolna konsumowane były przez 3,5 dni podróży. Utrzymując dość żwawe tempo, krajówką udało się dotrzeć do Stąporkowa, a stamtąd do Smykowa. Za miastem znów czekał mnie znaczny podjazd i gwałtowny zjazd po drugiej stronie wzniesień. Udało się zahaczyć o część Smykowa i przygotować do nocnej jazdy. Była to już bowiem pora zmierzchania. Dalej DK 74 do Kielc.


DK 42. Wjazd do Stąporkowa. Widok ku SWW

Noc była jasna dzięki księżycowi. Pozwalało mi to podziwiać zarysy gór i wzgórz, przewijające się na horyzoncie, nierzadko dalsza droga okazywała się prowadzić mnie właśnie po nich, gdzie zredukowawszy biegi można było się piąć przed siebie. Ile razy się podjeżdżało, tyle też zjechać było trzeba. Ciemno na ziemi, jasne nocne niebo i auta dla towarzystwa. Droga nie zawsze zapewniała mi pas serwisowy, który można by wykorzystać, a który był używany, gdy tylko się pojawiał. Światła. Dziesiątki, jeśli nie setki świateł w dolinach oznaczało odległe miejscowości, niczym gwiazdy tworząc cudne konstelacje. Myślami powrót do 2011 roku, gdy schodziło się po zboczach Perugii, zatrzymując się na chwilę, by podziwiać tamtejsze świetlne twory, oddalone od nas o kilka kilometrów. Tym razem świateł było dużo mniej, oglądanych ponadto z mniejszej wysokości.


Błotnica. Główne skrzyżowanie we wsi. Widok ku NWW


DK 74. Granica między gminą Smyków i Mniów. Kolejne zaliczone gminy. Widok ku NW

W jednej z miejscowości, po zatrzymaniu się, aby wykończyć zapas czekolady, widać było rozciągnięty łańcuch ludzi, zmierzających ze świecami z jednej ulicy w drugą. Gdy przeszli, a mój posiłek się skończył, przyszło ruszać dalej. Innym razem, podjazd w większości pokonany został jadąc ni to chodnikiem, ni to ścieżką. Ostatecznie, po kilku godzinach ukazały się Kielce. Tak jak w 2012, trzymając się DK74, lecz pod centrum handlowym skręcając już w DK73. Dużą część trasy jechało się ścieżką. Ledwie na początku i pod koniec wykorzystany został asfalt. W mieście panowała względna cisza. Auta mijały mnie z rzadka. Czasem widziało się pojedynczych ludzi. Życie rozkręcało się pod koniec mojej jazdy przez miasto, gdy mijało się jeden z lokalów całodobowych, skąd dobiegała głośna muzyka. Chodnikiem spacerowały grupki ludzi, co chwila zanosząc się pijackim śmiechem, to krzykiem. A ja przed siebie i sunąc przez rozświetlany lampami mrok nocy.


DK 74. Wjazd do Mniowa. Widok ku SE


DK 74. Ćmińsk. Po lewej stacja paliw przy skrzyżowaniu z DW 750. Po prawej kościół pw. Trójcy Świętej. Widok ku SEE


Kielce. Przejazd DK 74 pod S7. Widok ku SE

Parę kilometrów za miastem jazda kolejną remontowaną drogą. Dość długi był to odcinek. Później przeszła niewielka, ale w nocy już niewidoczna chmura z opadami. Niewielkimi, ale jednak. Dojrzewała we mnie myśl o rozbiciu noclegu. Udało się to za podjazdem z Morawicy. Skręt w polną dróżkę, prowadzącą przez otwarty teren nieużytków i rozbijając namiot, zabezpieczając się na wypadek kolejnych opadów.

Zaliczone gminy

- Wyśmierzyce
- Radzanów
- Zakrzew
- Bliżyn
- Stąporków
- Smyków
- Mniów
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 206.71 km (1.50 km teren), czas: 14:13 h, avg:14.54 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Na zlot śląski I - Pod Warkę

Poniedziałek, 12 maja 2014 | dodano: 03.06.2014Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, Warszawa, 2014 Wyżyny Polskie W

Start spod marketu na granicy Marki/Zielonka. Było późne popołudnie i kilka godzin temu, nad miastem przechodziły deszczowe chmury, rozładowujące swe obfite zapasy wody. Ulice były pokryte kałużami, a powietrze wilgotne. Rower złożony po wypakowaniu go z auta i ruszeniu ku Radzymińskiej w pobliżu centr handlowych. Radzymińską przejazd w większości ścieżką rowerową, powstałą przed kilkunastoma miesiącami. Drobny problem nawigacyjny pojawił się przy Wileńskim na rozkopanych, w związku z budową metra, drogach. Kilka manewrów rożnymi ulicami zajęło mi sporo czasu. Przejazd koło stadionu. Trwała tam jakaś "szczególnie ważna konferencja", tudzież inny ważny powód, by zakazać poruszania się pieszym i rowerzystom. Stojący strażnicy zawrócili mnie, powołując się na barierkę, z przymocowanym znakiem zakazu wjazdu. Szkoda, że jadąc od północy nie było okazji jej zauważyć. Dalej ścieżką wzdłuż Wisły.


Początek wzdłuż Radzymińskiej. Widok ku SE


Remont przy Łazienkowskiej. Widok ku SSE

Za mostem Siekierkowskim (przejazd pod nim, po chodniku najbliższym Wiśle, mocując się z podejściem przy schodach z drugiej strony), przez większość trasy po Wale Miedzeszyńskim jechało się w oddaleniu ok. 50-100m za dwójką przypadkowych rowerzystów, którzy w ten sposób nieświadomie pomagali mi zachować wysoką prędkość. W międzyczasie włączone zostały lampy przydrożne i zapadła noc. Z DW 801 na DK 50 pędem do Góry Kalwarii, z jednym tylko postojem na krótki posiłek i przygotowanie do nocnej jazdy wśród aut. Mimo to droga była dość pusta. Na niebie prawie pełnia, więc momentami jechało się bez lampki, rozkoszując się ciemnością nocy, rozświetlaną przez blask księżyca. Jedynie odcinek krajówki pokonany został w całości z wykorzystaniem lampki, gdyż asfalt był tam wąski, a ruch aut i TIRów powyżej średniej.


Przerwa przy skrzyżowani DW 801 i 798. Widok ku SE


Temperatura w Górze Kalwarii

Podjazd do GK z poprzednich tutejszych wyjazdów, zapamiętany został jako dość znaczny. O dziwo, praktycznie nie był odczuwalny. Przerwa za rondem i przez kilka minut zastanawianie nad dalszą trasą. Grójec czy Warka. Warto byłoby zaliczyć gminę Jasieniec, a najłatwiej to zrobić udając się do Grójca. Tymczasem w oddali na zachodzie, dwukrotnie, w odstępach kilkunastominutowych, dostrzegalne były rozbłyski w chmurach, godne odległej, choć słabej burzy. Niebo z wolna poukrywało gwiazdy za chmurami. Wahanie trwało, lecz ostatecznie padło, by kontynuować jazdę na zachód.

Przez połowę czasu droga wiodła przez las. Kilkukrotnie trwało upewnianie się co do przebywanej odległości. Ostatecznie udało się dotrzeć do wjazdu na obwodnicę Chynowa. Tam też zjazd do owej miejscowości, z której już było problemu z wydostaniem. Pierwej zaczęło się jechać przez Wolę Chynowską w kierunku wschodnim, wnet jednak udało się spostrzec, że coś jest nie tak. Po wtóre, wjazd w uliczkę ślepo zakończoną czyimś gospodarstwem oraz ogrodzeniem sadu. Była nadzieja, iż może droga prowadzić będzie do małego, choćby lichego mostku nad rzeczką, nic takiego jednak się nie pojawiło. Nawrót na północ i ponowna zmiana kierunku, tym razem już na właściwy. Za rzeką skręt na Edwardów i Budziszyn. Jadąc tam nie było pewności, czy aby znów mnie nie zniosło z kursu i gdzie trzeba skręcić.



OSP Chynów przed północą. Widok ku SW

Zjazd w kierunku Pawłówki, ale po kilkunastu minutach jazdy wąską, asfaltową i tylko trochę, ale poważnie dziurawą drogą, udało się dotrzeć do Franciszkowa. Za zabudową i kapliczką skręt w lewo. Po krótkiej podróży szutrową i trochę piaszczystą drogą nastąpił, wyjazd na asfalt. Tu nastąpiło ociemnienie. Zamiast trzymać się twardego gruntu, jazda na wprost. Tam czekała na mnie trasa mocno piaszczysta, później polna, o nierównej i prawie nieistniejącej drodze. To wszystko w otoczeniu drzew sadów, tak po lewej, jak i po prawej stronie. W międzyczasie skręt w dwie dróżki, które podejrzewane były o możliwość wyprowadzenia mnie z powrotem na asfalt. Te zakończone były samotnie stojącymi gospodarstwami rolnymi i licznie otoczone drzewami, z wyjącymi zza ogrodzeń psami.

Pseudodroga ciągnęła się bez końca, aż do kilku krzewów i prawdopodobnie rowu lub oczka pomiędzy nimi ukrytymi. Skręt w lewo i część drogi trzeba było iść z rowerem. Ostatecznie dotarło się na zaplecze jakiegoś gospodarstwa, lecz szczęśliwie nieco oddalonego. Wjazd na drogę szutrową, która do niego prowadziła i raz dwa wyjechało się spomiędzy pól, na równą asfaltową nawierzchnię. Przejazd przez Michalczew, nocując kilkaset metrów przed przejazdem kolejowym. Jak się okazało po powrocie do domu, przez gminę Jasieniec udało się przejechać w momencie, gdy poniosło mnie do dwóch samotnych gospodarstw.

Zaliczone gminy

- Jasieniec
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 88.23 km (7.00 km teren), czas: 04:57 h, avg:17.82 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Spontaniczna wyprawka do Grójca z przygodami

Środa, 26 marca 2014 | dodano: 28.03.2014Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, Nocne, Gminy, Warszawa, Z Kasią, Z rodziną

Start o 12:30. Niebo było zachmurzone płaskimi cumulusami. Z biegiem czasu i zbliżania się do Warszawy, słońce całkiem się schowało za cienką warstwą chmur. Pierwsze kilometry jak zwykle jechało się ciężko, ale po przebyciu krajówki udało się wejść w rytm oraz zaczerpnąć spokoju z braku TIRów, z których to dwa o litewskiej rejestracji, dosłownie o włos minęły mnie z aktywnym klaksonem.


Miączyn. Polny dojazd do centrum wsi. Widok ku NNE


Droga przez las między Henrysinem i Zakroczymiem (Duchowizną). Potwornie często wykorzystywany przez mnie odcinek. Widok ku NE

W okolicy Czosnowa naszła mnie myśl, że być może jest bardzo dobry dzień, by spróbować zrealizować plan ataku na brakujące gminy południowego rejonu mazowieckiego. Jakby natchnęło mnie jakieś przeczucie, przed wyjazdem upchany został śpiwór i 2l wody + bidon. Do jedzenia nic.


Warszawska do Czosnowa. Widok ku SEE


Droga serwisowa S7 na odcinku Cząstkowa Polskiego S. Widok ku SE


Dźwigowa. Ścieżka rowerowa, której brakowało mi w 2008. Widok ku SSW

Do Warszawy wjazd od strony śmieciogórki. Zdziwiło mnie się pozytywnie wjeżdżanie do Włoch. Pod północnymi wiaduktami kolejowymi wydzielono pasy rowerowe. Na Mokotowie biznesy i zaopatrzenie w postaci kilku bułek, czekolady, soku i półciepłej przekąski - zniknęła od razu. Dojazd do Puławskiej myśląc, że skoro jadę na południe, to być może biker1990 będzie miał ochotę się przejechać kawałek. Nr dostaję od Księgowego, jadąc Puławską przez Ursynów. Niestety z przejażdżki nici, więc trzeba się skupić na dalszej trasie.


Nowy wiadukt na Puławskiej. Widok ku S

W Piasecznie telefon z domu - gdzie, co i jak. Na uszy mp3, ale tu problemy techniczne. Do Warszawy nie było problemów, a tu nagle strajk i jedna słuchawka przerywa nadawanie. Radzę sobie z tym prowizorycznie. Raz daje się przesłuchać ok. 80% piosenki, innym razem wcale. Trasą 722. Ciemno. Po SMSie od Bikera1990, dosłownie kilka minut później, przez niebo przetoczyły się chmury niosące bardzo mizerny deszczyk. Dwukrotnie trasa wiodła przez spore lasy. Mijało się kilka wsi, przejechało przez Prażmów, za którym pojawił się wyjątkowo nieciekawy odcinek o dwóch zakrętach i bardzo lichej jakości nawierzchni. Nie ujechawszy od nich zbyt daleko, nastąpił skręt do wsi Gościeńczyce i przez Wolę Żyrowską do DK 50. Skręt do Żyrowa, prawie z niego wyjeżdżając, ale w porę udało się zawrócić i odnaleźć właściwy skręt.


DW 722. Wjazd do gminy Prażmów między wsiami Bogatki i Łoś. Widok ku SSW

Potem już nie było tak różowo. Jechało się długo drogą do Kukał, wypatrując trasy na południe. Tak się złożyło, że udało się dostrzec dopiero tą, która prowadziła do Woli Kukalskiej. Skręt. Nawierzchnia początkowa asfaltowa zmieniła się w twardy szuter. Wjazd na skrzyżowanie z drogą, wyglądającą na mocno zapiaszczoną. Potem kilka domów stojących w otoczeniu leśnym. Przejazd przez zagajnik. Tam droga zrobiła się lekko wilgotna, lekko błotnista. Zejście z roweru, by dojść do skrzyżowania polnych dróg. Było to po ok. 120km jazdy oraz 7h 40 minut. Obawiając się trudnego terenu i nie chcąc wpakować się w jakieś totalne zadupie, wykonane zostało kilka telefonów do Kasi. Próby ustalenia moje pozycji na mapie w googlu, zakończone sukcesem. Trwały około 1,5 godziny. W międzyczasie padł mi pierwszy telefon, będący na skraju wytrzymałości. Drugi wrócił do domu z 3/5 kresek pod koniec podróży. Jak się okazało, dobrze było wyjaśnić sprawę, ponieważ pozostałe alternatywne trasy wyprowadziłyby mnie na manowce. Co do kierunków świata, dość łatwo było je określić dzięki warszawskiej łunie, ale z tegoż samego powodu, nie można było określić dokładnego kąta. Tymczasem temperatura spadła do 3 stopni i stojąc zaczynało się marznąć.


Kłopotliwe skrzyżowanie między Wolą Kukalską S i Sikutami E

Było już grubo po pierwszej, gdy w końcu padła decyzja, by zmierzać na zachód. Droga polna, zrazu wąska, szutrowa, po 1/4 odległości zamieniła się w drogę obficie trawiastą, wilgotną, przechodząc w lekko błotnisty teren. Przejazd przez jakiś wąski dołek, w którym stała płytko woda. Nie było go widać, ale czuć było, że obszar jest niebywale wilgotny. Trudny ten etap skomplikowały jeszcze gałęzie drzew i krzewów. Lampka spisywała się dzielnie. Ostatnią 1/3 trasy stanowiła polna droga, z dziurami wyżłobionymi ciągnikiem. Były zalane wodą, a droga błotnista. W sumie po 1km udało się dotrzeć do asfaltu i kontynuować podróż już na spokojnie do Grójca.


Grójec o 2:30. Wjazd od Krobowa. Widok ku W

Plan, który miał być wprowadzony tej nocy, nie zakładał odwiedzania Grójca, lecz Jasieniec. Mapy nie było ze mną żadnej, nie szykując się na taką trasę. W Grójcu dojazd do starostwa powiatowego. Na tamtejszej mapie udało się określić całą sytuację terenową. Wracać się nie chciało, a na nadkładanie drogi też nie bardzo była ochota. Tak się więc jechało ku centrum miasteczka, gdy nagle padła mi bateria w mp3. Ponadto - wszystkie pieniądze, baterie i dokumenty zostały w torbie Kasi, podczas spotkania w Warszawie. Można sobie wyobrazić, jak to za kwadrans trzecia w nocy wzdycham i kieruję się do domu.


Rynek w Grójcu. Widok ku NNW

Dalej kurs odcinkiem BBT do Przęsławic, a tam po chwili namysłu skręt w lokalną dróżkę na północ. Nie było najmniejszej ochoty wracać głównymi drogami, a ponadto można było poznać nieznane mi odcinki w odległych ziemiach. Zupełnie przypadkowo okazało się, że poniosło mnie na czerwony szlak rowerowy. Szuter był w większości twardo ubity i aż miło było jechać. Mijało się stawy, a w lesie skręcało w lewo. Tam już większość drogi na pieszo (trasa poza szlakiem), uważając na walające się sosnowe gałęzie po wyrębie, oraz rozmiękłą, błotnistą nawierzchnię. Wyjazd w niewielkiej wsi i wkrótce potem na asfalt. Skręt na południe, ale w porę się udało ogarnąć, gdzie by mnie poprowadziła, więc nawrót na północ.

Przejazd przez Michrów, aż prawie pod koniec Świętochowa. Tam udało się odkryć z przestrachem i zdumieniem, że odpadł mi licznik. Nawrót, przeczesując latarką przestrzeń, nadkładając sobie w ten sposób dodatkowe 5 km do rachunku trasy. No i został stracony licznik, którego szukanie o tej porze, to... Za Świętochowem przejazd przez las. Potem przez tory kolejowe i aż mnie przestraszyło, bo oto z naprzeciwka szedł jakiś starszawy człowiek, a spostrzec się go udało dopiero 5 metrów przed wyminięciem go. Potem kilkanaście metrów zjazdu w dół, co skończyłoby się zimną kąpielą, gdyby nie masy spowalniającego piachu. Drogę przecinał sobie strumyczek, a na lewo, za zaroślami leżało jeziorko.

Mostu, kładki czy choćby przerzuconej kłody nie było. Po ocenie sytuacji znów na rower i lewą nogą odpychając się od ziemi, wystającej kilkanaście cm ponad poziom wody, udało się dotrzeć tak daleko, jak było można. Przednie koło utknęło w piaskowej głębi. Trochę się przyszło natrudzić, manewrując tylko jedną nogą i podrywając kierownicę, by wydostać je na twardszą cześć dna. Następnie mocniejsze naciśniecie na pedały i nim udało się wytracić prędkość w miękkim podłożu, jeszcze przyszło odbić się dwa razy lewą stopą, nieznacznie tylko mocząc buta, po czym już się było po drugiej stronie.

Potem spacer, aż wyszło się z lasu do Suchodołu. Mimo nazwy, na drogach były kałuże pełne wody. Przecięcie DW 876 i dwa kilometry dalej zagłębienie się w kolejnym lesie. Początkowo teren był lekko błotnisty, trochę kałużasty. Po prawej ciągnęło się dziwne, betonowe ogrodzenie. Mijało się leśne skrzyżowanie i wjeżdżało w dróżkę, poprowadzoną między dwoma nasypami. Nasunęło mi się na myśl, skojarzenie z koleją wąskotorową, ale czy możliwym, by tam kiedyś ona była? Po ~1 kilometrze odcinek się skończył (raz przecinając drogę asfaltową) i wyjazd w terenie przecinanym przez leśny strumyk, ale na tyle mizerny, że w kontakcie z drogą wyglądał jak rozmiękła, szeroka kałuża, z niewielką ilością wody na dnie. Niewiele dalej wyjazd z lasu i pierwszą możliwą drogą dojazd do główniejszej trasy.

Tu już się było w Krakowianach. Nie mając mapy i tak mi to nic nie mówiło, więc dalej na północ. Niebo pochmurne, ale od jakiegoś czasu było już jasno. Wystarczająco na tyle, by nie używać lampki. Mijało się leśniczówkę i mapę okolicy. Trochę licha, ale pomogła ustalić plan działania. Przejazd przez Młochów i Rozalin do Siestrzeni.


W Siestrzeń o 7:19. Wjazd z DK 8, 0,3 km od granicy z Rozalinem. Widok ku NW

Po drugiej stronie DK 8, trzeba było usiąść na ławce i poszukać informacji na temat forumowego Renifera. Skoro tak mnie poniosło, to a nuż uda się odzyskać Xsięgę. Udało się odnaleźć adres i podjechać tam, lecz z lichym skutkiem. Tak lichym jak drogi i oznaczenia w Siestrzeńskich obszarach działkowych. Ostatecznie myśl została porzucona i polnymi szutrami wyjechało się we wsi Książenice, skąd już łatwo było dotrzeć do Grodziska Mazowieckiego.


Książenice SE. Aleja Świerkowa, będąca przedłużeniem Mokrej w Siestrzeni. Widok ku NWW


Grodzisk Mazowiecki o poranku. Wjazd Mazowiecką ze wsi Kady. Widok ku NWW

Przejazd wiaduktem, ćwierć-pętla na zachód i dalej wzdłuż torów w sołectwie Kozery. Wyjazd na ul. Krajobrazową, pokrytą pięknym asfaltem. Później pieszo wiaduktem przerzuconym nad autostradą. Z siłami było u mnie krucho, tak jak kruche od chłodu stały się bułki, które zalegały w sakwie. Tempo ogólnie mizerne, ale mniej więcej od poranka do końca utrzymywało się na jednostajnym poziomie. Nie dotyczy to sił psychicznych. Te były tak gotowe do podróżowania, jakbym dopiero co zrobiło się 10km - a zbliżało się już do przekroczenie 200. Ogólnie sprawy - ile kilometrów już przejechanych, ile mi zostało itp. wcale, a wcale nie zaprzątały moich myśli. Czuło się trochę jak automat, ale z zachowaniem pełnej świadomości i bez oznak znużenia, jakie w takich przypadkach powinno się załączyć. Tyle tylko, że często zaczeły wpadać kolejne postoje ze względu na naciągnięty lub naderwany mięsień goleniowy. Do niskiego tempa jazdy przyczynił się też skromny zapas jedzenia, który oszczędnie były zużywane na trasie.


Objazdowa wzdłuż torów w Kozerach. Po prawej, poza kadrem, niewielki staw. Widok ku SWW


Objazdowa wzdłuż torów w Kozerach. Samotny staw. Widok ku NW


Izdebno Nowe. Shannon nad A2. Widok ku SWW

Z Izdebna Kościelnego wyjazd ul. Bursztynową, a przy jej końcu na północ. Były to dwie nowe ulice tej miejscowości, którą obrzeżami udało się odwiedzić w 2011. Za Cegłowem skręt na zachód i znów na północ w Kaskach. Później przejazd DK 92. Wtedy to rozpoczął się etap jeżdżenia od wioski do wioski, na zasadzie dość przypadkowego doboru skrętów, z zachowaniem ogólnego kierunku podróży.


Izdebno Kościelne. Kościół pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie. Widok ku NE


Izdebno Kościelne. Staw w centrum miejscowości. Widok ku NNE


W kasku przez Kaski. Po prawej nowy chodnik. Wjazd od strony wsi Regów. Widok ku W


Skarbikowo S między wsią Nowe Paski i Pilowice. Widok ku NNW


Dzikim terenem ze Szczytna do Feliksowa

W pewnym momencie udało się dostrzec kominy Chemitexu i już było wiadomo, jak daleko mi zostało do domu. Mimo to jeden, jedyny raz czuć było już totalne zdezorientowanie (nie mylić z przypadkiem o północy, gdy liczyło się bezpieczeństwo, a nie kierunek). Mianowicie, jadąc po sześciokątnym bruku dojechało się do Chodakowa. Tam wyjazd na asfaltową ulicę i zjazd w dół do połowy wysokości, gdy udało się spostrzec most, a za nim w pewnej, niewielkiej odległości kominy. Przypomniała mi się, znana topografia Sochaczewa. Był tam główny most, koło kościoła oraz drugi, koło Chemitexu. No ale cały teren zupełnie nie przypomina otoczenia drugiego mostu, a pierwszym z pewnością nie był. Czy to mnie tak dawno tam nie było, a tu nastały takie zmiany? Czy przypadkiem nie przejechało się Bzury i zaczęło jechać z powrotem do Chodakowa na wschodni brzeg? Ale nie mijało się żadnej szerokiej rzeki, a przecież widać, te znane od dawna kominy. Może to jakaś odnoga, starorzecze? Bzdura. Zaraz! Była jeszcze Utrata. Ta rzeczka jest zbyt wąska, by być Bzurą, wiec musi być Utratą.


Sochaczew (Chodaków). Chodakowska między Chopina i Pocztową. Chemitex. Widok ku NNE


Las w pobliżu Mistrzewic

Postój trwał tak z kilka minut, nim udało się zdecydować, by jechać dalej. Zakłady Chemitexu mijane z bliska, potem przejazd właściwym mostem. Teraz już z górki. By nie było zbyt łatwo i szybko, no i wykorzystując nastrój, na poznawanie nowych tras, za Żukowem wjazd w las, lekko piaszczystą drogą, ale w większości przejezdną. Na asfalt powrót przed Mistrzewicami, a tuż za nimi wjechało się do kolejnego lasu. Tam droga nie była już tak łatwa, więc po 800 metrach "nawrót" z wykorzystaniem polnych i leśny, dróg i bezdroży. Dalej trasą nadbzurzańską wyjechało się w Kamionie (część południowa). Pozostało przekroczyć most i zdrzemnąć się w aucie, już w Wyszogrodzie.


Wyszogród. Widok z mostu ku NNE

Jako że licznik przepadł czas przejazdu orientacyjny:
Po 12h podróży było ujechane 7:40
Po 24h podróży lekko ponad 200km
Całość skończona po dokładnie 30h podróży
Pominięte wszystkie akcje z psami, bo za dużo ich było, by wyliczać.

Zaliczone gminy

- Prażmów
- Chynów
Rower:Zielony Dane wycieczki: 260.00 km (36.00 km teren), czas: 19:00 h, avg:13.68 km/h, prędkość maks: 34.21 km/h
Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

3miejskie Rejony IV - Do Gdańska

Niedziela, 9 marca 2014 | dodano: 09.03.2014Kategoria Wyprawy po Polsce, 2 Osoby, Z Kasią, 2014 Gdynia, Z rodziną

2014.03.06 - 9 3miejskie Rejony - cała trasa


Wyruszamy po 9. Nieszczęśliwie - zostawiając klucz w środku. Nieprędko będzie można się tam dostać z powrotem. Jechało się ścieżką do Areny. Tym razem, o tj. porze nie było już kolejki. Mimo początkowej chęci, udało się zdecydować aby ruszyć dalej. Trzeba było wszak dotrzeć do Oliwy.


Cyrk na skwerze między Bydgoską i Śląską. Widok ku SSW


Aleja Niepodległości przy skrzyżowaniu z Przemyską. Po prawej Mały Kack w dolinie rzeki Kaczej. Widok ku SSE


Aleja Niepodległości. Mały Kack. Dolina rzeki Kaczej. Po prawej Przemyska. Widok ku SWW

Jechało się ciężko. Większość czasu utrudniał nam wiatr, a organizmy wciąż nie odzyskały pełnej sprawności, po czwartkowym wyczynie. Jazda ścieżkami i chodnikami. Nie było w nas sił, by mierzyć się z tą wśród aut. Po godzinie dojazd do Sopotu. Upewnienieni się o godzinie odjazdu pociągu i kurs do molo. Tam jakieś dziecko, "prowadzące" samochodzik przywaliło w tył roweru Kasi, a pomimo tego, że w tej sytuacji nie poruszył się dalej, wciąż napierał, jakby miał zamiar przejechać po tym rowerze. Tak w Polsce uczy się jeździć piratów drogowych.


Bazylika archikatedralna w Oliwie. Widok ku NNE


Dworzec w Oliwie. Widok ku NNE

Przejazd wzdłuż wybrzeża do Parku Jelitkowskiego i tam odbijając na zachód. Po kilkunastu ślamazarnych minutach, dojazd do kościoła w Oliwie, domykając wyprawę do szlaku z 2012. Kilka chwil później oczekiwanie na dworcu. Tam zakup biletów do Modlina (przez Gdańsk, Malbork, Nasielsk) o 13:09, ale kasjerka nie dosłyszała o rowerach, więc gdy kolejna osoba została obsłużona, powrót do kasy, aby z tą wieścią się udać. Niestety - nie chciała kasjerka sprzedać biletu na rowery, gdyż nasz bilet nie posiadał miejscówki. Posiadał adnotację o możliwym ograniczeniu ilości miejsc (tj. brak gwarancji na miejsca do siedzenia). Stwierdziła, że w tym wypadku nie może nam wystawić biletu na rowery (mimo że informowana była, że w rozkładzie jazdy pociąg ten jest przystosowany do przewozu rowerów), a ostateczna decyzja zależy od konduktora (kolejna taka sytuacja w życiu...). Na peronie konduktor aż się zdziwił i wskazał nam wagon, którego ponad połowę długości stanowiła przestrzeń do przewozu rowerów. Bilety na rowery zostały wystawione o 14:41. Na trasie do pociągu wsiadło jeszcze w sumie 5 innych rowerzystów. Koniec jazdy pociągiem po 18.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 21.62 km (0.50 km teren), czas: 02:01 h, avg:10.72 km/h, prędkość maks: 26.24 km/h
Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

3miejskie Rejony III - Gdynia

Sobota, 8 marca 2014 | dodano: 10.03.2014Kategoria Wyprawy po Polsce, 2 Osoby, Z Kasią, 2014 Gdynia

Z rana trzeba było pozałatwiać parę spraw. Jako że było to w pobliżu morza, wpierw podjechało się na nabrzeże, mijając Błyskawicę i Dar Pomorza oraz Dar Młodzieży. Słońce świeciło intensywnie i było ciepło.


Nabrzeże Wejściowe. Po lewej Klif Orłowski. Po prawej Rezerwat Kępa Redłowska. Widok ku S


Nabrzeże Wejściowe. Po lewej hostel Mały Żagiel. Po prawej Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej. Na horyzoncie Krzyż na Kamiennej Górze. Widok ku SWW


Nabrzeże Wejściowe. W centrum Klif Orłowski. Po prawej Rezerwat Kępa Redłowska. Po lewej w tle Gdańsk. Widok ku SSE


Aleja JPII. Dar Pomorza. Widok ku NNW

Aleja JPII. ORP Błyskawica. W tle Sea Tower. Widok ku NNW


Św. Wojciecha. Mural na Waszyngtona 22. Widok ku N

W sklepie kilka wypieków, z piekarni w niewielkiej odległości od dworca. Po posiłku jazda trasą z pierwszego dnia, kierując się ku Pogórzu. Ścieżką. Postoi było kilka, gdy mi szwankowało kolano, ale po kilkunastu kilometrach było znośnie.


Ścieżka przy Wiśniewskiego. Po prawej S węzeł Estakady Kwiatkowskiego. Widok ku N


Wiśniewskiego przy centralnym odcinku Estakady Kwiatkowskiego. Początkowy etap budowy Portu Zachodniego. W tle zabudowania Pogórza. Widok ku NNW


Estakada Kwiatkowskiego przy węźle N. Widok ku SSE

W północnej części miasta skręt na wschód. Po trzech kilometrach, w pobliżu bazy marynarki wojennej, powietrze uszło z mojego przedniego koła. Nie chcąc się cofać, mijało się łódź podwodną. Do Oksywia pieszo ul. Arciszewskich. Dalej wędrówka ul. Płk St. Dąbka i powrót do ul. Unrunga. Po drodze dwie osoby zostały zapytane o położenie serwisu rowerowego, ale pierwsza informacja poniosła nas nieco na zachód. Druga informację wyklarowała i podała dokładniejsze położenie - w pobliżu Kauflandu, który już był mijany. Serwis był schowany za innym budynkiem. Tam dało się kupić nową dętkę, oponę i pompkę, o której zabraniu na wyjazd się zapomniało, dętek już nie było, a samej oponie pozostało może 100, może 300 km życia, gdyż zaczynała się przecierać z boku w dwóch miejscach (z tego też powodu, 2/3 trasy z awarią zostało przejechane na flaku).


Inżyniera Śmidowicza. Akademia Marynarki Wojennej im. Obrońców Westerplatte. Widok ku NNW


Inżyniera Śmidowicza. Akademia Marynarki Wojennej im. Obrońców Westerplatte. ORP Jastrząb-Kobben. Widok ku NNW


Rondo Bitwy pod Oliwą. Komenda Portu Wojennego Gdynia. "Z dniem 28 listopada 1918 roku rozkazuję utworzyć Marynarkę Polską Józef Piłsudski Warszawa 28 11 1918". Widok ku N


Arciszewskich. Kościół pw. św. Michała Archanioła. Widok ku NEE

Awaria nieco pokrzyżowała wstępny plan, więc od razu rozpoczął się powrót pod Arenę najprostszą trasą. Tam zdziwienie - 250 metrowa kolejka zajmująca całą szerokość chodnika. Tam kurs w pobliże wejścia, bo oczom nie można było uwierzyć. Bez większego wahania stwierdziło się, że nie ma co czekać. Wykorzystany został ten nasz atut, jakim był rowery i po prostu pojechało się dalej.


Wiśniewskiego. Dołem biegnie linia kolejowa łącząca stacje Gdynia Port i Gdynia dworzec portowy. Po prawej łącznik z linią nr 201. Widok ku S


Wiśniewskiego. Lokomotywa manewrowa spalinowa SM42 CTL Logistics na finalnym odcinku linii nr 201 między stacjami Nowa Wieś Wielka i Gdynia Port Centralny. W tle zabudowania na Beniowskiego. Widok ku SSE


Kolejka na Kolosy - koniec. Widok ku S


Kolejka na Kolosy - koniec. Widok ku S


Kolejka na Kolosy - początek. Widok ku W

Podjazd do Witomina, gdzie nastała przerwa w pierwszym kebabie za skrzyżowaniem. Posiłek ten prawie nas przepełnił. Nie ukrywam, że z tego powodu dalsza jada przez kilka kolejnych kilometrów nie należała do najłatwiejszych. Tym bardziej że wciąż podążało się w górę, droga była remontowana, a ruch samochodowy obfity. Odpoczynek dopiero w Chwarznie, jadąc drogą odgrodzoną ekranami od głównej drogi. Trochę dalej skręt w ul. A. Krauzego, w kierunku południowym. Większość trasy jechało się po płytach, ale były dość wyrównane i nie nastręczały większych trudności. Do pierwszych zabudowań był zjazd od drogi głównej i podjazd od lasu. Za lasem łagodniejszy a przed zabudową teren lekko opadał. Za zabudową droga szutrowa. Gwałtowny zjazd z zakrętami. Sporo małych kamieni, ale przynajmniej bezproblemowych. Droga przebiegała w płytkim wąwozie. Podjazd do kolejnych zabudowań częściowo ponownie po płytach. Na oko podjazd 4-4,5%


Podjazd Małokacką do Witomina. Widok ku NWW


Witomino. Przy skrzyżowaniu Chwarznieńskiej i Rolniczej. Centrum handlowe "Witawa". Widok ku NWW

Remont Chwarznieńskiej między Witominem i Chwarznem. Droga po prawej istniała tylko na czas przebudowy i przestała istnieć w następnym miesiącu. Widok ku W


Zjazd z Chwaszczńskiej na Krauzego. Latem rozpoczęto budowę marketu po lewej. Widok ku S


Krauzego z Chwrzna do Wiczlina, za skrzyżowaniem z Szewczenki. Widok ku S


Krauzego z Chwrzna do Wiczlina. Odcinek wzmocniony płytami w ostatnim roku. Widok ku S

Od Wiczlina jazda główną trasą, zmierzając ku wschodowi. Najciekawszy był etap przez las, z licznymi zakrętami i zjazdami. Szybka i przyjemna jazda skończyła się w Dąbrowie. Nie dość, że podjazd, to na powrót czekał nas etap miejski z licznymi autami. Za Dąbrową, w Karwinach wjazd na ścieżkę rowerową, trzymając się jej aż do bocznej ul. Strzelców, w którą to skręt, gdy skusił nas czerwony szlak turystyczny. Pomimo tego został opuszczony, zmierzając kolejną ulicą Olgierda - bardzo stromym zjazdem, z bardzo lichą nawierzchnią betonową - zjazd do Racławickiej. Przejazd wspaniałą trasą leśną, miejscami tylko trudniejsza, ze względu na błoto, zalegające na 80% szerokości drogi. Cięższa była też końcówka, o nierównym terenie, zamaskowanym liśćmi.


Ścieżka leśna między Racławicką i Łęczycką, poprowadzona w dolinie Potoku Przemysłowego, będąc SE granicą Trójmiejskiego PK. Widok ku NNE

Wyjazd na skrzyżowaniu Płockiej i Łęczyckiej. Jechało się tą ostatnią. Później skręt w Kaliską, Łowicką i Olkuską. Dalej Halicką, po czym przemknięcie między nasypem kolejowym i zapleczem zakładów FOTA. Jadąc koło stadionu, powrót do Areny, ale kolejka była niewiele krótsza - tyle tylko, że wszyscy mieścili się na szerokości ścieżki rowerowej. Zabranie ze sobą rowerów to był znakomity pomysł. Powrót ul. Świętojańską. W mieszkaniu posiłek, próba obejrzenia filmu, ale ostatecznie sen nadszedł wcześniej.


Halicka. Kościół pw. św. Chrystusa Króla. Widok ku E


Zaułek przy Halickiej. Widok ku NNE


Świętojańska. Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju Widok ku NE
Rower:Zielony Dane wycieczki: 54.45 km (3.50 km teren), czas: 04:51 h, avg:11.23 km/h, prędkość maks: 42.90 km/h
Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

3miejskie Rejony II - Na Kolosy

Piątek, 7 marca 2014 | dodano: 10.03.2014Kategoria Wyprawy po Polsce, 2 Osoby, Z Kasią, 2014 Gdynia

Zmasakrowała nas wczorajsza wyprawą, więc siły, aby wyjść, naszły dopiero po 16. Nie znając miasta i posiadając tylko mapę w telefonie, który rozładował się po 10 mitach, udało się uchwycić, jak dotrzeć na miejsce. Nieco przerażające było to, że strefa nadmorska i strefa wysoczyzny, były oddzielone torami kolejowymi i trasą o wzmożonym ruchy samochodowym, które można było przebyć tylko w kilku wybranych miejscach.


Panorama centrum Gdyni. W centrum kościół pw. św. Antoniego Padewskiego. Po lewej, na horyzoncie Rezerwat Kępa Redłowska. Widok ku SSE

Pierwszym celem było coś zjeść na mieście. W tyn celu trzeba było przedostać się więc do części wschodniej i tam dosięgąć małej (3 stoliki) pizzerii. Pizza smaczna, choć ciasto po przechłodzeniu bardzo lekko gumowate. Jedyny mankament, że pizza, którą została zamówiona, była zbyt kwaśna, gdy się zjadło leżącą na niej papryczkę.


Legionów 94A. Pizzeria Omaggio. Pierwszy poważny posiłek po 200km poprzedniego dnia 


Na wiadukcie rowerowym między Redłowską i Sportową. Widok ku NEE


Zdjęcie z wiaduktu rowerowego między Redłowską i Sportową. Poniżej linia nr 202 między stacjami Gdańsk Główny i Stargard. Widok ku NNW

Po posiłku dojazd do ul. Redłowskiej i tam przejazd wiaduktem rowerowym na właściwą stronę. Wkrótce widać było arenę, więc można było przypiąć rowery obok innych już tam stojących. Na spokojnie do środka. Początkowo zachciało nam się tylko tylko zabrać program i wrócić nazajutrz, ale jak już się trochę pochodziło, to zapadła decyzja, że zostaniemy mimo zmęczenia. Niestety przespany w mieszkaniu został syberyjski pokaz NINIWY :P


Kolosy 2014

Z tych, które zostały przez nas obejrzane, najbardziej przypadły nam do gustu pokazy:

Mustang. Zaginione królestwo
Krzysztof Gutteter, Eliza Kugler, Paula Rettinger-Wietoszko, Piotr Mila
Przede wszystkim interesujące wykonanie. Wyprawa do Nepalu, badanie grot i jaskiń medytacyjnych do których ciężko się dostać ze względu na luźne, osypujące się skały.

Dwanaście milionów kroków
Łukasz Supergan
3 Piesze pielgrzymki 7000km w ciągu roku - Do Santiago de Compostela, łukiem Karpat oraz zimowy szlak przez góry na Słowacji. Bardzo ciekawa opowieść i refleksje.

Swoją drogą. Pigmeje Baka
Tomek Michniewicz
Opowieść tylko i wyłącznie o czasie spędzonym wśród tego plemienia. Sposób życia, zajęcia itp. Bardzo ciekawa opowieść.


Skrzyżowanie Górskiej i Śląskiej. Centrum handlowe Riviera. Widok ku N

Powrót późno, podążając ścieżką rowerową pomiędzy rzeszami ludzi, powoli opuszczającymi halę. Jechało się nie tyle ciężko, co zręcznościowo. Później zakupy i posiłek. Prawie od razu potem w sen.


Warszawska 72. Widok ku SSW
Rower:Zielony Dane wycieczki: 7.14 km (0.05 km teren), czas: 00:40 h, avg:10.71 km/h, prędkość maks: 29.13 km/h
Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

3miejskie Rejony I - Na Hel

Czwartek, 6 marca 2014 | dodano: 10.03.2014Kategoria Wyprawy po Polsce, 2 Osoby, >200, Gminy, Z Kasią, 2014 Gdynia

Pociąg nocny

Wyjazd pociągiem przed północą. Spać prawie nie było można. Trochę czytania. Drzemka na krótką chwilę. Kasia starała się jakoś spać w śpiworze na siedzeniu. Jazda kursem przez Bydgoszcz. W Gdyni wyjście o 6:45. Tam na dworzec, pijąc gorącą czekoladę. Można było ruszać. 


Gdynia Główna nad ranem. Początek wycieczki na Hel. Widok ku SW

Wyjazd z Gdyni

Opatuliwszy się ciepłymi, przedwiosennymi ubraniami, rowery poniosły nas ulicą Janka Wiśniewskiego. Jeszcze była pora przed porankiem, więc i ruch samochodowy dość spokojny. Przed Energetyków wjazd na ścieżkę rowerową. Doprowadziła do wiaduktów i powiodła w prawo, pod nimi. W rejonie Kontenerowej, omijała węzeł. Za torami skret w Unruga. Od Skrzyżowania z Pucką, czekał nas uciążliwy podjazd ul. Czernickiego. Trzeba było wydostać się drogą, wiodącą wysoko w górę i było to bardzo trudne.


Kosakowo. Droga wzdłuż lotniska, równoległa do DW 101. Widok ku E

Rezerwat Beka

Początkowo asfalt doprowadził nas do przepompowni i składowiska popiołów. Od tego miejsca droga - nadal pokryta asfaltem - zwęziła się, a wystające dość znacznie korzenie, tak zróżnicowały nawierzchnię, że niemożliwym było jechać obok siebie. Od kanałku zamiast asfaltu pojawiły się płyty betonowe, które utwardzały teren, aż do kolejnego skrzyżowania. Przez ~2km mijało się równinę, w wielu miejscach podmokłą lub płytko zalaną wodą.


Mosty N. Okolice przepompowni. Droga z przeszkodami. Widok ku N


Rezerwat Beka (po prawej). Między Zagórską Strugą (za plecami) i Redą (z przodu). W tle zbocza żwirowni w Mrzezinie SE. Widok ku NW


Rezerwat Beka. Końcowy odcinek Redy. Widok ku E


Rezerwat Beka po N stronie Redy. Po lewej niewielkie wzniesienie, na którym ongiś znajdował się budynek i krzyż. Widok ku NE


Rezerwat Beka po N stronie Redy. Widok ku NNE

Szutry

Na skrzyżowaniu skręt w prawo i drogą szutrową, całkiem przyjemną, ale zdeformowaną przez dziury i prawie wyschnięte kałuże. Po nocy mogłoby być cienko. Wyjazd w Osłoninie. Tam zwróciły moją uwagę ściany nieukończonej budowli o wysokości parteru. Przypominały jakieś garaże. Do Rzucewa dojechało się drogą o stosunkowo złej nawierzchni. Było tam też dość wąsko, gdy mijał nas autobus. We wsi podjazd pod pałac i dalej do lasu. Tam droga był już bardziej zróżnicowana. O ile na pusty rower nie powinna sprawiać problemów, o tyle wioząc dwie sakwy, miejscami już pewne było. Końcówkę jazdy szutrem jechało się już w otwartym terenie pól Błądzikowa.


Osłonino S. Morska po E stronie Gizdepki. Po prawej niedokończony hotel, budowany w miejsce dawnego ośrodka wypoczynkowego Widok ku NW


Rzucewo. Molo na przedłużeniu Bursztynowej. Widok ku E


Rzucewo. Pałac z 1840 r. Widok ku NNE


Nadmorski Park Krajobrazowy. Las Rzucewski, 200 m ku N od zabudowań. Krzyż na rozstajach. Widok ku N


Po N stronie ujścia Kanału Żelistrzewo. Zamglenie nad zatoką. Widok ku NW

Puck i Władysławowo

W Pucku przerwa o 10 i posilanie - wraz z zakupami - 15 minut. Potem jazda pod zabytkowy kościół i rynek. Ulicą 10 lutego dojazd do DW 216 i niezmiernie nas ucieszyło, że oto zaczynamy etap prawie wyłącznie asfaltowy. Po 2km skręt na szutrowe 1,5 km do Swarzewa i kolejne 2,5 km po kostce, prosto do Władysławowa. Widzialność była wciąż kiepska, nie dalej niż na kilka kilometrów. Na szczęście nic nie padało. Temperatura wahała się pomiędzy 3 i 4 st. C. Gdzieniegdzie zalegały resztki śniegu.


Rynek w Pucku. Po lewej kościół pw. śś. Apostołów Piotra i Pawła. Skrajnie przy prawej Ratusz. Widok ku NE


Kościół pw. śś. Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku NNE


Gnieżdżewo SE. Ścieżka rowerowa przy DW 216. Widok ku N


Gnieżdżewska Góra (16 m n.p.m.; 350 m od DW 216 ku NE). Szlak Swarzewski. Widok ku NNE


Swarzewo. Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku NNE

Na kraniec Półwyspu Helskiego

O naszej dalszej jeździe do Helu mogę napisać bardzo krótko. Cały czas jechało się ścieżką kostkową, po prawej mając wody zatoki, a po prawej szosę, często odgrodzoną wydmami lub krzakami. Trwał remont nawierzchni w Chałupach (potężny) i Jastarni (nieznaczny przy wyjeździe). 8 km Między Juratą i Helem było jak droga do piekła. Ciągle las, nas dosięgało coraz większe zmęczenie, a profil terenu, zdawał się ciągle piąć w górę. Co jakiś czas przeszkadzały nieliczne auta i świadomość ze będziemy musieli tędy wracać.


DW 216. Remont nawierzchni w Chałupach. Widok ku E


Krzyż na początku ścieżki rowerowej po S stronie DW 216, znajdujący się na granicy między Chałupami. Widok kuW


Ścieżka rowerowa po S stronie DW 216 (0,5 km przed zabudową Kuźnicy). Widok ku E


DW 216. Wjazd do Juraty z Jastarni. Widok ku SE


DW 216. Między Juratą i Helem, oraz między Rezydencją Prezydenta RP i Rezerwatem Helskie Wydmy. Widok ku SE

Powrót z Półwyspu Helskiego

W Helu wjazd na falochron, a potem podążanie do wybrzeża wydmowego na wschodzie. Tam z pięć minut i dalej w drogę powrotną. Tak Hel, jak i pozostałe miejscowości był bardzo wyludnione, a pozamykane sklepy przypominały mi odległe miejscowości skandynawskie. W drodze powrotnej widoczność się poprawiła na tyle, że bez przeszkód można było oglądać wybrzeże po drugiej stornie zatoki. Zmaltretowało nas to psychicznie. Później z powrotem we Władysławowie i tam zakupy.


Hel. Portowa. W centrum Muzeum Rybołówstwa. Widok ku SSE


Hel widziany z falochronu ku NNE. Po lewej białe "Jajo". Nieco na prawo Muzeum Rybołówstwa.


Na falochronie helskim


Dawne murale na ścianie budynku w pobliżu wejścia na falochron. Widok ku S


Hel po S stronie obszaru kempingowego. Kuter WŁA-55. Widok ku NEE


Stanowisko ogniowe nr 4 27 BAS. Widok ku SSE


Kopiec Kaszubów. Odsłonięty 23.06.2013  Widok ku S


Półwysep Helski SE. Początek Kładki Spacerowej. Widok ku SSE


Półwysep Helski SE. Dalej już nie się nie jechało. Odtąd powrót. Widok ku NEE


Półwysep Helski SE. Widok z Kładki Spacerowej ku N


Kuracyjna. Stanowisko Ogniowe nr 4 31 BAN im. H. Laskowskiego. Widok ku E


Kuracyjna. Zapasowy punkt kierowania ogniem. Widok ku SE


UM Helu. Widok ku NWW


Ścieżka rowerowa po S stronie DW 216. Wjazd z Syberii do Kuźnicy. Widok ku NW

Z Władysławowa ku SW

Gdy wyszło się z budynku było już bardzo chłodno. Moja kurtka okazała się za słaba. Od przodu poszedł ręcznik, a na plecy schowany do tej pory w sakwie, plecak. Na stojąco było to i tak za słabo, ale gdy ruszało się, sytuacja się poprawiła. Tuż za miasteczkiem widać było ostatnie promienie słońca, w postaci czerwonej łuny, przebijającej się wąskim pasmem przy zachodnim horyzoncie. Były to jedyne wyraźne promienie słońca, jakie tego dnia do nas dotarły. Nie licząc oczywiście kilku minut na półwyspie, gdy dało się zauważyć ledwo widoczne zarysy cieni.


Kuźnica. DW 216. Kościół pw. św. Antoniego z Padwy. Widok ku SEE

Wieczorem przez Łebcz

Przed zapadnięciem zmroku dojazd do Łebcza i wjazd na ścieżkę rowerową. Było to niewątpliwie duże ułatwienie. Okazało się, że dwie lampki (pochodzące z dość lipnego zestawu) nie włączyły się mimo tego, że baterie ładowane były przed wyjazdem. Tylko z jednym kompletem lampek i kamizelki odblaskowe, trzeba było ruszyć przez noc.


Wjazd do Łebcza od strony Władysławowa. Wkrótce skręt w drogę rowerową, powstałą w miejsce dawnej linii kolejowej nr 263 między stacjami Swarzewo i Krokowa. Widok ku SE

Nocą po ścieżce rowerowej na odcinku Łebcz - Krokowa

Ścieżka rowerowa poprowadziła nas przez ~14km na zachód. Szkoda że niewiele dało radę zobaczyć z powodu ciemności, ale być może w przyszłości raz jeszcze tam pojedziemy, już za dnia. Przejazd zakończony w Krokowej. Odbicie na południowy zachód przez Jeldzino i Sobieńczyce. Za tą drugą czekał nas zjazd w dół asfaltową drogą przez las, a przypomnę, że tylko z jedną lampką przednią. Szczęśliwie udało się dotrzeć do Kartoszyna. Dalej jazda 2 km na południe i przejazd na drugą stronę rzeki Piaśnicy.

Nocne okolice Rybna

Za Opalinem czekał nas długi podjazd przez las. Było lekko niebezpiecznie, ale gdyby nie kamizelki i lampka, byłoby dużo gorzej. Wśród świateł latarni przywitało nas Rybno, a potem zjazd w dół. Trasa ta, prowadząca do Wejherowa, była - przynajmniej w tej gminie - dobrej jakości. Niestety ruch aut był tu dość wzmożony. Więcej z nimi problemów pojawiło się między Rybską Karczmą i Zamostnem. Była totalna ciemnica, drzewa blisko krawędzi drogi i nieciekawy asfalt. Jechało się oby szybciej i często przystawając.

Spacer boczną trasą

W Zamostne udało się namówić Kasię na skręcenie w prawo, w kierunku Luzina. Przede wszystkim, była to bezpieczniejsza, boczna trasa oraz zaliczała dodatkową gminę. Asfalt tam był tragiczny, w dużej części bez zachodniej krawędzi nawierzchni. Minęły nas tylko 3-4 auta. W Zelewie znów pojawiły się światła lamp i jazda nieco się uspokoiła. Dalej w kierunku lasu i po ~1km nastąpiło zejście z rowerów. Udało się przemaszerować ~2km do Kochanowa. Tam znów na rowery, a kilka minut później dojazd do krajówki.


Kniewo, gdzie wydłużony został wyjazd o Zelewo


Wjazd do Zelewa od strony wsi Zamostne

Przerwa na dworcu PKP w Wejherowie

Powoli dochodziła północ. Termometr w liczniku wskazywał -3 st. C. Krajówka prowadziła dość znacznie w dół, z kilkoma zakrętami. Nie była oświetlona. Ostrożny zjazd do Gościna, gdzie oświetlały nas lampy. Na szczęście o tej porze nie jeździło wiele samochodów. Czasem pojawił się jakiś pojedynczy TIR. W Boliszewie skręt do Wejherowa, a ta na dworzec. Tam okazało się, że ostatni pociąg odjechał 20 minut wcześniej. Pomogło trochę ciepłego napoju z automatu. W międzyczasie podjechała SKM, ale odjazd miała zaplanowany na około 2-3 w nocy. Jeden typek zasnął w środku i maszynista nie mógł go dobudzić. Nie czekając na zakończenie tej historii, zaczęła się jazda w dalszą drogę, a w Kasię wstąpiły nowe siły.

Nocna krajówka do Gdyni

Przez 2,5 km jechało się bocznymi ulicami, ale ostatecznie wjeżdżało się na krajówkę. Ruch był znikomy, droga praktycznie pusta. Przebyte zostały Reda i Rumię. Kilka razy mijał nas (albo my ich) patrol policji. Już w samej Gdyni ktoś nas wyprzedził i przez otwartą szybę rzucił w naszym kierunku, że nas KOMPLETNIE nie widać. Zdziwiło mnie to, bo mimo wszystko, lampka tylna świeciła się wciąż intensywnie czerwonym blaskiem, a Kasia jechała tuż przede mną. Do tego posiadane i używanych były przez nas kamizelki. W Gdyni kilka razy trwało sprawdzanie jak dużo zostało nam drogi do celu. Będąc już naprawdę blisko, zatrzymała nas stojąca na poboczu policja i kontrola świateł. Tu wyjmuję posiadany, ale niedziałający już ekwipunek, Kasia przy okazji pyta o dalszą drogę, a ekipa z radiowozu wskazuje nam ścieżkę rowerową.


DK 6. Wjazd do Redy z Wejherowa. Widok ku NEE


DK 6. Wjazd do Rumii z Redy. Widok ku SSE

Nocleg

O 3:12 widać już znajome oświetlenie Dworca Głównego. Blisko. Na miejscu kolejna przygoda. Do noclegu prowadziło w sumie 4 drzwi i 7 zamków. Zmęczenie, nie do końca jasne myślenie (o tej porze się już zasypiało) i potrzeba snu, spowodowały problem z otworzeniem ostatnich trzech zamków, pomimo licznych rozmów telefonicznych Kasi z jej tatą. Ostatecznie do środka udało się dostać o 4:20-30 i zasnąć pół godziny później. Mimo zmarznięcia, można się było cieszyć z wykonania planu podróży i pierwszej 200 w tym roku, a Kasia z nowego rekordu życiowego (205km i 21 h podróży bez snu) oraz osiągnięciu małego celu, jakim był ciepły kąt i możliwość odpoczęcia od nocnej, męczącej jeździe.

Zaliczone gminy

- Kosakowo
- Puck (W+M)
- Władysławowo
- Jastarnia
- Hel
- Krokowa
- Gniewino
- Luzino
- Wejherowo (W+M)
- Reda
- Rumia
Rower:Zielony Dane wycieczki: 205.00 km (6.00 km teren), czas: 15:16 h, avg:13.43 km/h, prędkość maks: 41.77 km/h
Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie XIV - Warszawa

Czwartek, 12 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria Samotnie, Wyprawy po Polsce, 2013 Pomorze, Warszawa, Z rodziną

2013.08.30 - 12 Gminobranie Pomorskie - cała trasa


Do Poznania w przedziale i nie przejmując się rowerem. Było mi źle i z biegiem czasu coraz gorzej. Za oknem pojawił się mgła. Obserwowanie co za oknem do Krzyża Wielkopolskiego. Potem brakło mi sił (rozpoczął się powolny wzrost stanu zapalnego - zapewne opóźniony efekt przemarznięcia na noclegu w rejonie Polic i nocnej jazdy do Gorzowa Wielkopolskiego). W Poznaniu po 8 i trzeba było chwilę odczekać na przesiadkę. W Warszawie około 11:40 (czyli ok. kwadrans opóźnienia). Rodzina mogła po mnie podjechać dopiero 3 godziny później. Niewiele się zastanawiając, kurs na Banacha, gdzie udało się napchać organizm potrawą z baru wietnamskiego. Wraz z dojazdem, minęło tak około godziny. Potem przejazd przez teren akademików UW, a potem akademików PW. Następnie przejazd ulicą Asnyka, Towarową, Grzybowską, alejką między Żelazną i Waliców, Chłodną do ul. Jana Pawła II i kończąc pod CHArkadia o 14, gdzie czekanie trwało jeszcze z 40 minut. A potem już w domu, nie wiem iludniowe odchorowanie (raczej przeziębienia), które mnie dopadło podczas tego wyjazdu...


Krzyż Wielkopolski o poranku. Widok ku NNW


Krzyż Wielkopolski o poranku. Widok ku N


Dworzec Zachodni. Widok ku NE


Akadmieki UW - Żwirek i Muchomorek. Widok ku NEE


Skrzyżowanie Prostej i Towarowej. Po lewej Archiwum IPN przed rozbiórką i przeniesieniem na Wołoską 7 i żurawie wznoszące Warsaw Spire. Nieco w prawe Hilton Warsaw i dwie Platinum Tower przy Grzybowskiej między Wronią i Atlas. W centrum Łucka City i nieco z prawej Prosta Tower. Widok ku NNE


Skrzyżowanie Prostej i Towarowej. Archiwum IPN przed rozbiórką i przeniesieniem na Wołoską 7. W tle żurawie wznoszące Warsaw Spire. Za nimi Warsaw Trade Tower przy Chłodnej 51. Po prawej Hilton Warsaw i dwie Platinum Tower przy Grzybowskiej między Wronią i Atlas. Widok ku N


Budowa Warsaw Spire i Placu Europejskiego. Widok ku NEE


Tyle szprych do wymiany...


A nie... Jednak całe koło...
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 9.64 km (0.00 km teren), czas: 01:12 h, avg:8.03 km/h, prędkość maks: 16.77 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Gminobranie Pomorskie XIII - Przy zachodniej granicy

Środa, 11 września 2013 | dodano: 19.09.2013Kategoria >200, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2013 Pomorze, Pół nocne

Z radością przyszło opuścić miejsce noclegu. Udało się jako tako dogrzać w ciągu reszty nocy, co chwila się budząc, by znajdować pozycję optymalną miedzy wygodą i ciepłem. Brrr...

Jazda nie była zbyt szybka i efektywna, ale przynajmniej nie było śladu po chmurach deszczowych. Z wolna dojechało się do Trzebieży, gdzie wpadły niewielkie zakupy. Śniadanie zjedzone na przystanku w Brzózkach, gdzie równocześnie zrzuciło się nadmiar ubrań. Część trasy była poprowadzona po bruku. O 11 dojazd do Podgrodzia - miejsca ze sporą liczbą domków dla turystów. Stamtąd do północnego skraju lasu. Minął mi tam kwadrans, po czym wracało się tą samą trasą, modyfikując ją o krotki przejazd w terenie leśnym ku zachodowi i najbardziej zachodnią uliczkę tej osady. Udało się pokręcić po większości uliczek Nowego Warpna w okolicy przystani. Nim zostało opuszczone trzeba było zrobić jeszcze jedne, drobne zakupy. Ogólne wrażenie z gminy bardzo pozytywne.


Nowe Warpno. Fontanna w centrum Podgrodzia. Widok ku W


Nowe Warpno. Podgrodzie. Budynek po N stronie fontanny. Widok ku NE


Nowe Warpno. Podgrodzie N w pobliżu punktu geodezyjnego. Widok ku NE


Nowe Warpno. Podgrodzie N w pobliżu punktu geodezyjnego. Widok na okolice Karsiboru ku N


Nowe Warpno. Podgrodzie W za nr 73. Widok na Altwarp ku W


Nowe Warpno. Kościuszki. W centrum kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Po prawej UG w ratuszu z XVIII w. Widok ku NWW


Nowe Warpno. Warszawska. UG w ratuszu z XVIII w. Widok ku SWW


Nowe Warpno W. Rzeźba na krańcu Warszawskiej. Widok ku W


Nowe Warpno SW. Alejka równoległa do Reymonta. Lokale Barkas i U Magdy. Widok ku NNE

Nim ostatecznie przyszło mi się pożegnać z zabudowaniami NW, skręt w uliczkę ślepą, a potem w drogę do lasu. Przy tejże mijało się sporą grupę młodzieży na zajęciach z rysunku. Jadąc ku północy również ich się mijało, gdy zmierzali na pozycje. Nie było czasu, by jeździć po lesie, wiec przejazd nastąpił skrótem, leśną ścieżynką, wprost do drogi asfaltowej. Po godzinie jazdy asfaltem w odludnym lesie, wyjechało się we wsi Stolec, gdzie krótki zjazd pod tamtejszy pałac. Przed Bukiem krótka przerwa by odpocząć.


Stolecki pałac. W PRL siedziba Wojsk Ochrony Pogranicza, później Straży Granicznej, od 2009 Uniwersytetu Szczecińskiego. Widok ku W

Około 15:40 dojazd do Lubieszyna w pobliżu przejścia granicznego. Odtąd trwało przemieszczanie się wśród terenów zabudowanych. Krajówką przejazd do wsi Dołuje, skąd odbicie w lokalną drogę do Będargowa, gdzie stał kościół z XIII w. Skręt za nim do wsi Warnik. stamtąd przedostając się do Kołbaskowa. Wnet przejazd przez granicę z Niemcami, najkrótszą trasą przedostając się do Gryfina. Za granicą przejechało się nieco ponad 8 km i około godziny, przy czym przez połowę czasu trwało odpoczywanie i ustalanie dalszej trasy.


Lubieszyn. DK 10. 0,5 km od granicy. Widok ku SE


Będargowo. Kościół Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych. Widok ku S


Niemiecka strona granicy między DK 13 i B 2, na SSW od Kołbaskowa. Widok ku SW


B 2 przed skrzyżowaniem z B 113. W tle wiatraki w okolicy Schönfeld. Widok ku W

Przejazd przez Odrę i o 18:18 wjazd do Gryfina. Była chęć, by zjeść coś ciepłego, ale zostało odpuszczone, postanawiając sobie jak najszybciej dotrzeć do Gorzowa Wielkopolskiego. Powód był prosty. Dnia poprzedniego, koło Dziwnowa dało się słyszeć dziwny metaliczny dźwięk, ale z powodu takiej a nie innej pogody, umknęło mi to w odmętach wielu myśli. Podobny dźwięk był też słyszalny również koło Brzózek tego dnia. Na tamtejszym przystanku ze zdziwieniem przyszło mi odkryć dwie pęknięte szprychy. Trzecia z kolei, pękła niedługo po powrocie do kraju. Zapasu i umiejętności naonczas brak.


B 113. Most graniczny nad Odrą Zachodnią, przed wjazdem do Gryfina. Widok ku SE


Gryfino. Pierwsze kilometry DW 120. Widok ku E


Gryfino. Pierwsze kilometry DW 120 przy moście nad Odrą Wschodnią. PK Dolnej Odry. W tle zbocza doliny ponad Mescherin, z których prowadzi zjazd B 113. Widok ku W


Gryfino. Pierwsze kilometry DW 120 przy moście nad Odrą Wschodnią. W centrum wieża kościoła pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku E


Gryfino. Po lewej wielopiętrowe bloki  przy Słowiańskiej. Po prawej wieża kościoła pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku NNE


Gryfino. S kraniec Chrobrego. Po lewej Brama Bańska i pozostałości murów miejskich. Widok ku SE

W godzinach wieczornych, po 20 dojazd do Widuchowej, do której prowadził przyjemny zjazd. Przy rynku przygotowania do całonocnej jazdy. O zmroku, opuszczając miejscowość długim i stromym podjazdem, zastanawiało mnie, czy nie przyszło mi się ubrać zbyt wcześnie. Jechało się DK 31 w nocnych ciemnościach. Droga biegnąca przez las wyglądała mrocznie i ekscytująco, tak jakby nagle znaleźć się w rejonie górskim. Co jakiś czas mijały mnie auta, rozcinające ciemność przed sobą, a mi nasuwając liczne skojarzenia z twórczością Nienackiego.


Pniewo N. Skrzyżowanie DK 31 i DW 121. W tle Kominy Elektrowni Dolna Odra na terenie wsi Nowe Czarnowo. Widok ku SW

Z lasu wyjazd we wsi Lisie Pole. Wkrótce wyjechało się na wysoko położonym obszarze, z którego rozciągał się rozległ widok, znaczony dzięki światłom zapalonym w domach i przydrożnych lampach w niezbyt już odległej Chojnie. Szybki zjazd do miasteczka. Z wolna przejazd przez centrum, mijając kolejne, oświetlone zabytki. Było kilka dróg wyjazdowych i dość częste przerwy, by zdecydować którą jechać. Ostateczną była to DK 26. Odcinek do Trzcińska-Zdroju wyszedł mi mozolnie. Problemy związane z awarią szprych były coraz bardziej odczuwalne. W miasteczku udało się dojechać na rynek i wyjechać ulicą Sojuszników. Okolica sprawiała nieprzyjazne wrażenie. Gdzieś tu pękła czwarta szprycha i jazda byłą okropna, a koło latało na boki. O 23:45 wjazd do Myśliborza. Wyjazd z niego drogą na Ławy. Nic już nie jechało. Trzeba było wypiąć jeden hamulec, dzięki czemu można było łatwiej się przemieszczać. Wyłączona też została lampka, by zaoszczędzić baterie. Świeciła już dość słabym światłem.


Chojna. Skrzyżowanie DK 26 i 31. Po lewej Centrum Kultury w dawnym Ratuszu. Po prawej Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny i św. Jana Chrzciciela. Widok ku SEE


Chojna. Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny i św. Jana Chrzciciela. Widok ku NNE


Chojna. Brama Barnkowska. Widok ku SE


Trzcińsko-Zdrój. Brama Myśliborska. Widok ku SSW

Jazda drogą wzdłuż S3. Wymęczenie, dojazd w obrąb granic miasta po 2 w nocy. Sturlanie się do centrum i dalej wprost na dworzec, gdzie udało się dotrzeć 20-30 minut później. Ten niestety był zamknięty. Trochę spacerowania przed nim i przesiadywanie na sakwie w załomie budynku. Udało się przedrzemać od 3 do 4, kiedy to udało mi się zorientować, że dworzec został już otwarty. Otworzono go wcześniej (możliwe że niedługo po rozpoczęciu owego drzemania), ale słabo odbierane były już przeze mnie wszelkie informacje. W kasie nie można było kupić biletu z rowerem z różnych, bliżej nieznanych powodów. O zgodę trzeba było się pytać kierownika pociągu. Jak na szpilkach przeminęła mi ponad godzina w niepewności czy mogę wrócić pociągiem. Na szczęście obyło się bez problemów i o 5:20 siedziało się już w przedziale ze świeżo zakupionym w pociągu biletem do Warszawy Zachodniej (przez Krzyż wielkopolski, Szamotuły, Poznań, Kutno). Wg rozkładu jazdy godzina odjazdu - 5:44, a planowy przyjazd na miejsce o 11:26.


Gorzów Wielkopolski. Dworzec Główny. Widok ku S

Zaliczone gminy

- Nowe Warpno
- Kołbaskowo
- Gryfino
- Widuchowa
- Chojna
- Trzcińsko-Zdrój
- Myślibórz
- Nowogródek Pomorski
- Lubiszyn
- Gorzów Wielkopolski
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 226.00 km (3.00 km teren), czas: 14:25 h, avg:15.68 km/h, prędkość maks: 40.70 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)