Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Pół nocne

Dystans całkowity:24534.97 km (w terenie 1759.30 km; 7.17%)
Czas w ruchu:1534:26
Średnia prędkość:15.99 km/h
Maksymalna prędkość:74.20 km/h
Suma podjazdów:50 m
Suma kalorii:33800 kcal
Liczba aktywności:218
Średnio na aktywność:112.55 km i 7h 04m
Więcej statystyk

Śląskie oczyszczenie VI - Aromaty Śląska

Niedziela, 3 kwietnia 2016 | dodano: 12.04.2016Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2016 Górny Śląsk

Wczesna pobudka. Śniadanie, trochę jeszcze pogadania z ludźmi i o 9 start. Przejazd przez Zawodzie w Żbika. Podjazd. Trzeba zdjąć bluzę. Zjazd i podjazd Mazańcowicką. Skręt w Kopernika i przerwa przy ruinach, tuż koło pałacu Kotulińskich. Przejazd do Legionów, na rondzie w lewo. Za stawami wjazd do Bestwiny, gdzie przerwa. Mozolny podjazd ku północy i skręt w Młyńską, gdzie wyminęło się parę rowerzystów. Oni wyminęli mnie na rozstaju, nim udało mi się zdecydować, aby skręcić w Grabowicką. Głowackiego na Topolową, biegnącą między blokami i działkami. Była to dla mnie podejrzana trasa, ale ślepą okazała się dopiero, gdy za torami skręciło się w Koniec nad Białką, która była jedną z kilku możliwych zakończeń podróży w te strony. Dalej była kopalnia węgla i jakieś firmy, więc pozostało mi się wycofać.


09:07. Ligota widziana z Zawodzia. Widok na kościół i halę szkoły, gdzie mieściła się baza maratonu, ku W


09:40. Czechowice Górne. Kapliczka przy Kopernika i Cichej.


09:49. Czechowice Górne. Ruiny zabudowań gospodarczych przy pałacu Kotulińskich.

Wzdłuż Węglowej jazda po ścieżce, tuż za ojcem z dzieckiem na rowerach. Nie było ochoty ich wyprzedzać, więc dopiero przed DK1 skręt w prawo, ale ścieżynka kończyła się między barierką krajówki i rowem więc powrót do skrzyżowania, by pojechać jeszcze trochę na zachód. Mostem nad Wisłą i wzdłuż brzegu zbiornika Maciek, dostając się do Goczałkowic-Zdroju. Brukowana dróżka przez tereny uzdrowiskowe niezbyt mi przypadła do gustu, a sama miejscowość była bardzo krótką w kierunku północnym. Do Pszczyny przejazd wzdłuż DK1, a droga częściowo była gruntową. Bednorza i Bogedaina do rynku, na którym znajdowały się tłumy ludzi. Dzień był słoneczny, ciepły i akurat była niedziela. Mniej więcej odtąd, aż do wieczora, mijało się dużo rowerzystów, którzy poczuli wiosnę. Na samym rynku udało się dostrzec też jakąś bardziej zorganizowaną grupę rowerzystów, a miasteczko oznaczone zostało przez mnie jako warte do kolejnych odwiedzin, przede wszystkim, by pojeździć po tamtejszym parku. Przy Placu Targowym przerwa na kebab (bardzo mało zawartości jak na rozmiar bułki i "duży" w opisie), po czym wyjazd DW 933.


11:30. Wisła z Mostu na ulicy Legionów między Czechowicami-Dziedzicami i Goczałkowicami-Zdrojem. Widok ku NE


12:03. Pszczyna. Rynek widziany od strony ul. Piekarskiej ku NW

Jazda do Miedźny monotonna i nużąca. Kilka podjazdów, lecz w większości dość płasko. Na miejscu zakupy i skręt na północ. Krótka przerwa pod koniec Gilowic i chęć przejechania do DW 931 drogą za lasem, ale zamiast tego jazda trwała przez całą Wolę. Tuż za zbiornikiem Wierznik skręt w lewo przez tory, pokręcenie się po opustoszałym, gruntowym terenie (po którym jednak ktoś się kręcił) i przerwa do 15. Potem przejazd nad Pszczynką i skręt w czerwony szlak na Bojszowy. Jazda nim przebiegała gruntem i płytami, a niewielka część była zalana, ale przejezdna z jego prawej strony. Przy zbiornikach wodnych czas zabijali wędkarze, choć zdecydowanie nie było tłoczno. Część trasy poprowadzona była wzdłuż lasu, na krańcu którego znajdowała się wiatka i tablica z mapą. Wyjazd na szosę, odkąd kurs na zachód przez Bojszowy.


13:13. Miedźna. Kościół pw. św. Klemensa Papieża z XVII w.


15:13. Wola - Bojszowy. Czerwony szlak rowerowy. Jeden z lepszych odcinków. Widok ku NW

Przejazd przez skręt na szlak i "powrót" na niego Domową oraz Myśliwską, z której kurs na zachód, skąd widać było jadących rowerzystów. Zasugerowawszy się tym, choć znaków nie było widać, wyjechało się  na dróżkę wzdłuż wschodnich brzegów stawów Poloczek, z których II był wysuszony. Przez łąkę wyjazd na Zakątek w Świerczyńcu. W Bieruniu zjazd w Łysinową, po krótkim wahaniu i jeździe na wschód. Oświęcimską dojazd na rynek, gdzie małe zakupy. Dalej Hejnałowa i Macierzyńskiego. Skręt w dróżkę wzdłuż wału i Wylotową na północ. O 16:30, jadąc ścieżką pod górkę, dojechało się się do Lędzin. Na przystanku krótki posiłek. Za zabudowaniami zainteresowały mnie ruiny, więc skręt ku nim, podjazd, po czym nawrót, gdy teren wyglądał jak poligon do zabaw typu ASG. Nie było we mnie ochoty, by bardziej się tam zagłębiać.


15:45. Świerczyniec. Staw Poloczek II. Widok ku N


16:11. Bieruń. Rynek. Widok spod sklepu ku NW

Tychy przejechane przez strefę przemysłową. Na Sikorskiego przejazd na drugą stronę DK1, po czym zjazd nad Jezioro Paprocańskie. Były tam masy ludzi, gdyż trwały zawody biegowe, zwane Perłą Paprocan. Na szczęście zbliżał się wieczór, więc i zasadnicza część imprezy dawno się skończyła. Im dalej od centrum miasta, tym mniej ludzi i tym większa swoboda w poruszaniu się. Jazda wzdłuż brzegu skończyła się za Zameczkiem Myśliwskim. Tam udało mi się dowiedzieć, jak trafić do Kobióru. Wjazd na aleję Książęcą, a wyjazd w Błękitna. Wróblewskiego przejazd na zachód, do torów, przez które przechodziło się pod wiaduktem.


17:06. EC Tychy. Widok ze wschodniej części Jaroszewic


17:52. Tychy. Jezioro Paprocańskie przy NE Parkowej


17:53. Tychy. Jezioro Paprocańskie w SE jego części. Widok na Paprocany ku NEE

Po DW 928 jechało się szybko, do Wyr, byle tylko zdążyć przed zmrokiem ujechać jak najdalej i uniknąć dłuższej jazdy drogą, o tak dużym natężeniu ruchu. Za torami skręt w Magazynową. Skręt w Graniczną przez tory i męczący podjazd w kierunku osiedla Kościuszki. Wyjazd na Wyrską. Długi podjazd Pstrowskiego. Pod koniec zabudowań przerwa na przygotowanie do nocnej jazdy, gdyż zdążyła zapaść noc. Kontynuacja podjazdu do Łazisk Górnych, przejeżdżając nad DK81. Na rynku krótka przerwa. Straż miejska zgarniała kogoś śpiącego na przystanku. Zjazd do Brady szybki, czasem z wykorzystaniem hamulców. Jeszcze jeden podjazd, las, kilka zakrętów i stromy zjazd do Orzesza. Miało się skręcić w Partyzantów, jadąc na skróty, ale wtedy nie znana była mi jej nazwa, więc zamiast tego zjechało się do centrum.


18:56. DW 928. Granica powiatów (biegnąca równolegle do drogi) ku NW

Z DW 925 skręt w Orzeską i z wolna przejazd przez Ornontowice, z ładnie wyglądającym w nocy parkiem, zmierzając do Bojkowa. Po drodze sporo dłuższych przerw i zjeżdżania w boczne uliczki. Bardzo długo jechało mi się do Sośniowic, gdzie skręt w DW 919. Przejazd przez granicę gminy Rudy (w której znajdował się punkt C, w czasie maratonu w 2013) i zaraz skręt w lewo. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, a jazdy nie ułatwiały owe aromaty. Im bliżej GOPu tym wyraźniejszy stawał się swąd jakby z kotłowni. W nocy było gorzej, bo śmierdziało, jakby z pieca buchnęło dymem, wypełniając nim całe pomieszczenie. Tu nie ważne - wieś, miasto czy las - nos wykręcało i trzeba było mi jechać, wciąż go zasłaniając. Na podjazdach było gorzej - większe zapotrzebowanie na tlen i większe hausty powietrza. Nawet kurtka mi przeszła zapachem lokalnego "powietrza". Z radością udało się w końcu rozłożyć się z namiotem o 1:30, dotarłszy do miejsca, które mniej więcej udało się wypatrzyć w necie, jako potencjalnie bezpieczne, jak na tak zurbanizowany obszar. Przynajmniej w środku można było jako tako, w miarę swobodnie odetchnąć


20:45. Orzesze. Kościół pw. Najświętszej Marii Panny z okresu międzywojennego.

Zaliczone gminy

- Bestwina
- Pszczyna
- Miedźna
- Bojszowy
- Bieruń
- Lędziny
- Tychy
- Kobiór
- Wyry
- Ornontowice
- Sośniowice
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 162.30 km (14.00 km teren), czas: 11:32 h, avg:14.07 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Śląskie oczyszczenie V - II Nadwiślański Maraton na Orientację

Sobota, 2 kwietnia 2016 | dodano: 13.04.2016Kategoria 2 Osoby, Maratony, Podróżerowerowe.info, Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2016 Górny Śląsk, >10 osób

Pobudka nadeszła wcześniej niż w planie. Była 6:30, a do startu jeszcze dużo czasu. Uaktywnił mnie ruch pierwszych obudzonych jednostek. Jak już się tak stało, to nie chciało mi się zasnąć ponownie. Trochę spacerowania, trochę leżenia. Komuś zagrała melodyjka. Kogoś nie zbudziła. Niektóre budziły nie tego, kogo trzeba.


06:32. O poranku


19:12 (dnia poprzedniego) Lista punktów do zdobycia, które otrzymaliśmy jeszcze poprzedniego dnia, wraz z numerem startowym, batonem i napojem.

Z biegiem czasu powstawało coraz więcej osób, z tych które przespały na hali dzisiejszą noc. Grup TP100 na hali spała lub leżakowała do około 20-21 dnia poprzedniego, gdyż po tym czasie wyruszyli na swoje trasy, podwiezieni busem w góry. Byli więc już od kilku godzin na nogach, a w górach wciąż zalegał śnieg. Nasz start miał się rozpocząć o 7, ale m.in. z powodu błędu na mapie, odprawa techniczna trochę się przeciągnęła.

Wyruszyliśmy jakoś po 7:30. Większość udałą się na południe. Grupka północna liczyła nie więcej niż 10 osób. Tempo początkowe przekraczało 30km/h i trochę było wspomagane wiatrem ze wschodu. Grupka podzieliła się na 2-3 części, a mi udało się utrzymać za pierwszą trójką. W Zabrzegu skręciliśmy w Sikorskiego, a grupka zaczynała się bardziej rozwlekać. Z ulicy Do Zapory pierwsi zjechali w kierunku rzeki. Przejazd wiódł po skraju pola i rowu z drzewami. Przy brzegu wpierw 2 udało się w dobra stronę, ale z powodu mgły, wszyscy skierowali się w przeciwną, nie osiągnąwszy celu. po kilkudziesięciu metrach powrót i odkrycie betonowego cokołu. Znacznik zwisał nad wodą, przymocowany do poręczy.


07:52. Zabrzeg. Ul. Do Zapory na W od skrętu z Grzybową. Poranne mgły w drodze do PK 28

Po przebiciu karty i wpisaniu godziny (a niektórzy tylko poprzez skorzystanie z telefonu), każdy wracał tą samą drogą na szosę. Z naprzeciwka pojawiło się kilka spóźnionych osób. Jako, że moje ruszenie z punktu, było ostatnim, nie udało się już dostrzec nikogo na asfalcie. Skręt w prawo, do korony zapory i wzdłuż niej przejazd po trochę błotnistej, ciężkiej dróżce gruntowej. Lepiej by było jechać po zaporze, gdzie leżał asfalt, ale nie było jak wjechać, a wprowadzać było za wysoko na tak krótki odcinek. Minęła mnie dwójka rowerzystów. Już w lesie skręt w prawo i wypatrywanie odpowiedniego skrętu w lewo. Ten znajdował się przy niewielkich stosach drewna. Zgodnie z mapą - skręt w bardziej wyraźną, lewą odnogę i wnet dostrzec można było ekipę, z którą mnie poniosło na pierwszy z punktów. Długo krążyli, nim znaleźli oczko w środku lasu, z częściowo zniszczonym pomostem. Mgła się w tym czasie znacznie przerzedziła i zaczęły do nas docierać wyraźne promienie słońca. Po powrocie do rowerów, moim zamiarem było przejechać w przód, drogą, którą przybyła kolejna dwójka zawodników, ale bardzo szybko ten pomysł został porzucony, po to, aby wrócić tą samą, asfaltową dróżką, którą się przyjechało. Mijało się pokaźną grupkę kolejnych zawodników, których część ominęła skręt przy drewnie, co udało mi się dostrzec podczas odwracanie. Przed wyjazdem z lasu przegoniła mnie dwójka zawodników.


08:21. PK 11. Poranny przymrozek na starym pomoście przy nieistniejącej Gajówce Zalew

Po wjechaniu na drogę w Czarnolesie, okazało się, że w jej połowie stał pojazd, który przekładała pnie drzew na stos. Gdy robotnik wstrzymał pracę, udało się przemknąć z lewej strony drogi, przechodząc na krawędzi rowu. Dalej było już łatwo. Tuż za lasem, skręt na samym początku wsi Zamachy - w prawo. Wzdłuż kanałku dojazd do ambony wiedząc, że był to wjazd nie w tą drogę co trzeba. Pieszy marsz przez las, do drogi położonej kawałek na wschód i powrót na skraj lasu, by tam szukać ogrodzenia. Tam już kręciło się przy nim kilku poszukiwaczy, i nawet po obejściu całości, ciężko było się domyślić, że ów punkt był tak naprawdę bliżej, niż się wydawało. Po zaliczeniu, szybki marsz miedzy drzewami do roweru. Już na asfalcie jazda z vo.ma., który na halę przybył jako ostatni z forum. Przy poszukiwaniu tego punktu dotarł wcześniej, ale niepotrzebnie dotarł do końca ul. Św. Huberta. Początkowym planem było od razu udać się na PK25, ale szybko przekonał mnie jego pomysł, by wcześniej skręcić po PK 10.

Tuż za Iłownicą kurs na wprost, a on skręcił w prawo. Po chwili stwierdzeni, że to nie będzie najkrótsza trasa, on że jego nie będzie najłatwiejsza. Spotkaliśmy się przy rozstaju i mimo wszystko, razem pojechaliśmy główną. Na podjeździe jak zwykle - ja z tyłu. Ponownie się spotkaliśmy w lesie, podczas zjazdu po PK, zatrzymując się przed zwalonym pniem, a vo.ma właśnie wracał do drogi. Przedtem mijało się jeszcze ze dwóch zawodników, również powracających na trasę. Przejazd do Rudzicy, gdzie w trakcie wyjmowania mapy z kurtki, przy okazji wyleciała mi na ulicę karta. Nawrót, lecz trzeba było przepuścić auto, które oczywiście po niej przejechało i odrzuciło w nieco innym kierunku. Została schowana głębiej.

Zjazd Spółdzielczą i potem Dębową. Bardzo szybki odcinek i bardzo męczący podjazd zaraz po nim. W Kęcikach znów dało się dostrzec vo.ma, gdy ten wyjeżdżał z dróżki od PK 24 i kierował się po PK 6. Wnet skręt i na hamulcach dojazd do nieco wydeptanej trasy przed przepustem. Szybko zdobyty PK i krótka analiza mapy. Nie było ochoty wracać się stromym podjazdem, wiec dalej prosto. I tak trzeba było podjeżdżać, ale przynajmniej nie było wiadomo co mnie czeka. Gdy asfalt zaczął skręcać w lewo, dalsza jazda gruntową, trawiastą drogą na wprost. Na skróty przedostajac się na szosę w północnym skraju wsi Goruszki. Szybko przez Kowale i Pierściec. Przez Dworską, Leguś i Brzozową dojazd do Partyzantów. Wąska asfaltowa droga. Wpierw mały zagajnik, trochę otwartej przestrzeni po lewej i konieczność przejechania między ciągnikiem i rowem. Przed ścianą lasu skręt w lewo i długa prosta, która potem przecinała las, już jako droga leśna, prawie nie istniejąca. Dostrzegalne były domy po drugiej stornie lasu, po czym wyjeżdżało się na dróżkę. Skręt na północ. Dróżka znów schowała się w lesie i zmieniła w dość zabłoconą. Jakoś udało się przejechać do ambony i PK 23.

Wyjazd na asfalt, który poprowadził mnie na północ wzdłuż kanałku i krawędzi lasu. Bez problemu przejechało się przez Odblaski i Kasztanową (położoną powyżej otaczającego terenu). Jarzębinową wyjazd na główną przez Chylińskie, ale z rozpędu skręt w prawo i dopiero na granicy gmin nawrót, równocześnie żując baton. Prosty skręt na Kradziejów i zjazd z asfaltu  lewo. PK 15 był tuż tuż. Podczas powrotu dotarł vo.ma. Popędził po PK, a ja wprost na zachód. Szutrowa dróżka wiodła po wale stawu. Gdy skręciła na południe, w pewnym momencie trzeba było odbić w lewo. Niewielką metalową kładka przejazd na druga stronę kanałku i wyjazd w Mnichu na Powstańców Śląskich. Dojazd do głównej, gdzie z prawej nadjechał vo.ma. Skręt w lewo, na kolejnym rozwidleniu w prawo. Przy jeszcze następnym wpadliśmy w konsternację, ale pojechaliśmy jak podpowiadała intuicja. Nie dopilnowaliśmy mapy.

Droga wiodła przez Nędzę,ale bardzo nie podobało mi się, że zaczyna skręcać na południe, gdy trzeba nam było jechać na wschód. vo.ma oddalił się na wprost, a ja w lewo, potem w prawo w Świerkową, która doprowadziła mnie do lasu. Przypadkiem przejazd przez czyjeś gospodarstwo, choć mapa wskazywała drogę wprost do lasu i dalej. Dalej na południe do drogi, która miała doprowadzić mnie na wprost do PK 21. Było na niej dużo błota i miejscami lepiej było prowadzić rower obok. Będąc w połowie drogi od granicy lasu do PK, udało się dostrzec czerwoną kurtkę vo.ma, który wracał na rower. Trochę przyspieszyło tempo. Na miejscu okazało się, że slalomami płynęła sobie rzeczka (o czym była mowa w komunikacie technicznym), lecz była dość głęboka i nie było mostu (o czym nie udało mi się dosłyszeć). Nie tracąc czasu, dalej w prawo, w kilku miejscach zastanawiając się nad przekroczeniem wody, ale brzeg był stromy i błotnisty, dzień był zbyt chłodny, woda zbyt zimna, a maraton miał jeszcze trochę potrwać, więc raczej by nie udało się zdążyć wyschnąć przed nocą, a straciłoby się na komforcie, a przez to i tempie jazdy. Jeszcze gdyby pieszo, to raczej bez wahania można by spróbować przejść po leżących w korycie pniach drzew, ale nie widać było możliwości przeprowadzenie przy nich roweru bez zamoczenia się.


12:15. PK 21. Zakola rzeczki Bajerka miedzy Nędzą i Zastawiem

Na szczęście kawałek na południe znajdował się drewniany mostek, więc szybko udało się zdobyć PK, a potem zajadać czekoladą, jadąc po szutrówce na północ. Po wydostaniu na główną, tuż za lasem skręt w prawo w Zieloną. W porę udało się spostrzec się, że planowana przeze mnie dróżka jest na skraju lasu, a nie w jego środku (w tym czasie, vo.ma jechał tą właśnie drogą, z powodu złego odczytanie mapy, która w tym miejscu była ucięta i łatwo wprowadzała w błąd). Po wyminięciu kilku pieszych zawodników, wjazd do lasu na Zieloną Grobel, która z powodu niesamowitej ilości gruzu, jaką była utwardzona, zapadła mi w pamięci jako Grobel Czarcia. Wyjazd na asfalt w Pod Grobel, a przy kapliczce skręt w prawo. Minęło się kolejnych pieszych, zgarnęło PK 25 i weszło na koronę zapory.


13:20. Zarzecze. Nad Zbiornikiem Goczałkowickim, po odwiedzeniu pobliskiego PK 25. Widok ku NE


13:35. Droga przez Zarzecze po PK 20. Tu mijało się sporo zawodników pieszych i rowerowych.


13:59. Pod Strumieniem. Ambona przy PK20.

Po niej przejazd przez pół kilometra, lecz mi się nie szacowało. Dalsza jazda nie byłaby zbyt efektywna, więc kolejnym zjazdem powrót na asfalt. Znów mijało się kilku zawodników, pieszych i rowerowych. Asfaltowa dróżka często się wiła, a ja moje tempo było dobre. W Zabłociu kończyła mi się woda. Przed rzeką skręt w prawo i łatwo osiągalna ambona przy PK 20. Odjeżdżając, widać było vo.ma, który dopiero dotarł na miejsca, czym wywołał trochę mojego zdziwienia (wydawało mi się, że był już przede mną). Wjazd do Strumienia, gdzie przyszła pora zrobić niewielkie i szybkie zakupy w sklepie na Łuczkiewicza.


14:16. Strumień. Rynek. Po zakupach.


14:31. PK 7. Kamień graniczny w lesie między Zbytkowem i Jarząbkowicami

Po krótkiej tej przerwie przejazd przez rynek i Pocztową. Koło torów znów udało się dostrzec vo.ma, więc zachciało mi się go doścignąć. Jadąc >30km/h, udało się go dogonić przed światłami, ale jemu udało się przejechać z rozpędu na pomarańczowym, a mnie już zatrzymało czerwone. Po drugiej stronie skręt w Prostą, dostrzegając go na skraju lasu. W swoim tempie jechaliśmy wąską, nieco błotnistą dróżką, potem wydostaliśmy na przecinkę, przez którą biegła linia wysokiego napięcia. Odnalezienie PK 7 nie było zbyt trudne, ale kłopotliwe, ze względu na brak porządnej drogi w pobliżu. Wróciliśmy na skraj lasu, po czym udaliśmy się w prawo, dróżką, która biegła prawie dokładnie na południe, a w dalszej części była tak błotnista, że lepiej było prowadzić.


15:07. PK 27. Paśnik w Lesie Makowina między Rychułdem i Nowym Światem

W miarę wspólnie przejechaliśmy przez Bąków, lecz na długiej prostej trochę zostało mi się z tyłu. W Rychułdzie skręt jak najprostszą drogą i wjazd do lasu. Paśnik znalazł się szybko, choć pojechaliśmy o jeden skręt za daleko. Wyjechaliśmy na Uroczą, do asfaltu docierając po miedzy. Szybko, lecz spokojnie przejechaliśmy przez Pruchnę do skrętu na Kopaninę. Tuż za właściwym skrętem spostrzegliśmy, że oto go ominęliśmy. Polną drogą zjechaliśmy do lasu. Po prawej dostrzegliśmy nasyp i zaczęliśmy krążyć w jego okolicy, poszukując PK 2. Wróciliśmy na rowery i na następnym skrzyżowaniu skręciliśmy w lewo i oto wnet ukazał się nam kolejny nasyp. Znów zaczęliśmy poszukiwania i był to ten właściwy.


15:57. Dębowiec. Rajska. Po zdobyciu PK2 i w drodze po PK 12. Na horyzoncie masyw Klimczoka (1117 m n.p.m.). Widok ku E

Wyjechaliśmy na główną, prowadzącą przez las na południe. Było trochę podjazdów. Na mostku dostrzegliśmy znacznik PK, ale zapewne nie z naszego maratonu, albo nie z naszej kategorii. Minęliśmy kilku zawodników i skręciliśmy w stronę, z której przybyli. Zjechaliśmy na poziom stawów i wjechaliśmy na szuter, odbijający od asfaltu. Na podjeździe vo.ma orzekł brak powietrza i poprosił kogoś, kto akurat tam się znajdował, o możliwość skorzystania z pompki samochodowej. Zamiast tego użyczono mu powietrze z kompresora. Przejechaliśmy przez las do PK 12, po czym wyjechaliśmy na asfalt po drugiej stornie lasu. Wjechaliśmy do Simoradza, a na ostrych zakrętach o mało nie zdarzyło mi się wypadnięcie z trasy w skutek dużej prędkości, nabranej na zjeździe. Wyjechawszy na Główną, udaliśmy się na zachód, a następnie podjazdem do Hersztówki. Tam się rozdzieliliśmy i z dużym wysiłkiem udało mi się podjechać na szczyt podjazdu. Czuć było, jak mnie oblał zimny pot. Zjazd do Iskrzyczyna, skręt w Ładną i prawie-dróżka w lewo do lasu. Ledwo-ścieżynką wzdłuż strumienia. Wnet widać było i vo.ma, i Tu.. Poszukiwania jeszcze trwały. Po nich, Tu. udał się w przeciwnym do nas kierunku, a my każdy swoim tempem po PK 8.

Przejazd po płytach betonowych, jakie rzekomo stanowiły szlak rowerowy wzdłuż stawów. Wyjazd na Topolową w Kostkowicach, gdzie rowerami bawiła się dwójka dzieciaków. Kurs na południe. Kolejny PK miał znajdować się w lesie i jedna z dróg wiodła właśnie przez niego, ale była terenowa i raczej stromo w górę. Zamiast tego okrążenie wzniesienie przez Parszywiec i pieszo do grobu, który znajdował się naprawdę blisko od asfaltu. Potem zjazd do wsi Ogrodzona, gdzie jeden z zawodników był zagadywany pod sklepem przez tubylca. Dla pewności, warto było zapytać kogoś stamtąd, o najkrótszą drogę na Godziszów i nie okazało się, że przypuszczenia były słuszne. Różnica była taka, że wedle porady, trzeba było przejeżdżać przez gospodarstwo, a tak tak mi przyszło się przemieszczać, mijało się każde z boku. Sporo pieszo. Wjazd na dróżkę pod Chełmem, a potem kurs szutrem jeszcze bardziej w górę. Wejście do lasu i trochę przedzierania przez krzaki, w końcu wychodząc na łąkę, którą jeszcze trzeba się było dostać na szczyt, gdzie jeszcze znajdował się punkt bufetowy. Rozmawiając, zniknęła prawie całą reszta mlecznej czekolady, jaka tam została, a także sporo pepsi i wody.


18:34. Godziszów. Z lewej wzgórze (388 m n.p.m.) z PK 18. Widok z Góry Chełm (464m n.p.m.) ku N.


18:42. Godziszów. Kamieniołom wapienia w górze Chełm. Tuż przy PK 3. Z lewej Równica (885m n.p.m., 8 km), w centrum Ustroń (6 km), z prawej Pasmo Czantorii (10 km). Widok ku SE


19:09. Widok z PK 5 w Międzyświeciu. Z lewej Pasmo Czantorii (12km). Z prawej Góry Chełm (464m n.p.m.; 4 km). Widok ku S

Po ochłonięciu, pora na strój nocny i zjazd do PK 3, gdzie przyszło spotkać dwójkę z TP100, którzy poprzedniego dnia przybyli do bazy zaraz po mnie. Właśnie schodzili z tego punktu. Gdy już przekuta została moja karta i zjechało się z mocno zaciśniętymi resztkami hamulców, wydostało się na asfalt, którym trzeba było przejechać jeszcze pół kilometra, by dopiero wtedy ich wyminąć. Przez Kisielów przejazd do Międzyświecia. Zjazd w Głęboką na wysokość strzelnicy i pieszo po PK 5. Opuszczając to stanowisko, zbliżając się do głównej, widać było, że zmierzała tam jedna z zawodniczek. Szybki zjazd do Skoczowa, a potem do Podgórza, gdzie skręt w Dębinie do Dworcowej. Ulicą tą do jej końca w Zalasie, po czym już po zmroku w las. Przespacerowanie do jego drugiej krawędzi, z pewnością, że PK 6 właśnie tu się znajduje i to całkiem blisko. Po dokładniejszym obejrzeniu mapy, trzeba było wziąć rower i przejść z nim do drogi asfaltowej po drugiej stronie, a PK zgarnąć przy okazji tego marszu. Gdy już koło niego się przechodziło, okazało się, że był całkiem blisko ściany lasu. Wydostawszy się na drogę, zniknęło co nieco z zapasów z PK B.

Przy Głównej w Podgórzu mijało się kogoś z TP, który był ostatnim zawodnikiem, jakiego widać było na trasie. Kurs do Jasienicy, jednak tym razem droga była łatwiejsza niż wczoraj, gdyż nie padał deszcz i wiadomo było też czego spodziewać się od tamtejszych podjazdów. Przemknęło się nimi bardzo szybko i płynnie. Na jednym z nich ktoś krzyknął z samochodu, jak to się zdarza, gdy ktoś jest szurnięty. Gdy w Jasienicy skręcało się w lewo, to wjechało na chodnik, który dnia poprzedniego nie był przez mnie przejechany, a który i tak miał mnie przeprowadzić tunelem pod S1. Ścięcie trasy przez stację paliw i dalej dokładnie tą samą trasą przez Międzyrzecze, jak wczoraj. Tu też podjazdy przestały być ciężkie i wymagające. Tym razem bez zjazdu główną do Międzyrzecza, lecz skręt w lewo, drogą która poprzedniego dnia mnie nęciła. Jak się okazało, wiodła przez jakiś dawny PGR, który wciąż był jakoś wykorzystywany. Za późno było, by wracać pod górkę, więc dalej parcie do przodu z zaciśniętymi hamulcami. Zjazd do otwartej bramy, a jakaś kobieta rzuciła coś w stylu "czemu się tu tak jeździ w kółko". Coś odpowiedziawszy mało znaczącego, nie można było zahamować, by wyjaśnić sprawę, więc po prostu nawrót na bucie w lewo i dalej pod górkę ul. Spółdzielczej. Jak się później okazało, nie tylko mi przyszło tamtędy zjeżdżać.

Do PK13 podjazd najpierw od strony bramy PGR, ale wnet nawrót i zjazd, by zdobyć go z dołu, od zachodu. Rowerem został na polnej drodze i z godzinę chyba trwało łażenie w te i z powrotem, by odnaleźć punkt na ogrodzeniu, który okazał się być przytwierdzony do wewnętrznego. Była ~21:46 i było coraz mniej czasu na powrót. Na pewno już nie na jazdę do kolejnego z pobliskich punktów i podobnie długie poszukiwania. Przejazd Pszeniczną do Kościelnej. Wyjazd na asfalt i dalej ile sił jeszcze w nogach. Do bazy udało się dotrzeć w kilka minut po 22. Jeszcze wpisanie godzin na podstawie zdjęć, z odwiedzin PK. Długopis wypisał mi się przy PK 20. Po załatwieniu formalności jeszcze kurs na posiłek z kilkoma dokładkami. Siedziało mi się tak do późna w nocy, gadając trochę z różnymi zawodnikami, po czym sen. Dziś woda pod prysznicem była już ciepła, choć dla mnie starczyło raczej już tylko letniej. Dobre i to.


21:46. Międzyrzecze Górne. PK 13. Nieszczęsne ogrodzenie wewnętrzne przy starej prochowni nieczynnej bazy wojskowej

Zaliczone gminy

- Goczałkowice-Zdrój
- Chybie
- Pawłowice
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 146.12 km (40.00 km teren), czas: 10:31 h, avg:13.89 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Śląskie oczyszczenie III - Wokół Beskidu Śląskiego

Czwartek, 31 marca 2016 | dodano: 13.04.2016Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2016 Górny Śląsk

Jak łatwo się domyślić, noc nie należała do najcieplejszych. Tym razem wyjście około 8 i zazwyczaj około tej pory następował ono przez kolejne dni. Pieszo do głównej. Tam kilka ostatnich poprawek i w drogę. Ostry zjazd, zakończony trójkątem. Ze znacznie zredukowaną prędkością skręt w DW 948. Dość spokojnie na zaporę w Tresnie, gdzie niewiele brakowało do kolizji, gdy jadąca z naprzeciwko osobówka usiłowała wyprzedzić ciężarówkę, w skutek czego oba auta blokowały całą szerokość brukowanej jezdnia. Na szczęście kierowca osobówki w porę się opamiętał i po silnym hamowaniu schował za ciężarówkę. Chwilę potem udało mi się dotrzeć do tablicy z mapą i usiąść na pobliskim murku, by zjeść śniadanie.


08:03. Oczków. 200 m ku E od DW 946. Dolina Czarnego Potoku. Widok ku SE


08:31. Oczków. DW 946. Po lewej Ośnieżone Skrzyczne (1257 m n.p.m; 16 km). Nieco w prawo Skalite (863 m n.p.m.; 14 km). Poniżej nich, nieco zasłaniane przez drzewa, wieś Zarzecze. W centrum obniżenie doliny Żylicy, skrywającej Szczyrk. Na prawo od niej Masyw Klimczoka (1117 m n.p.m.; 18 km). Poniżej nich jezioro Żywieckie i zabudowania Oczkowa przy dolnej krawędzi zdjęcia. Na prawo od nich widoczna DW 948 oraz kościół pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego na tle S stoków Przysłopu (550 m n.p.m.).  Ponad nimi z lewej Groń (536 m n.p.m.; 4 km) i z prawej, na samej krawędzi zdjęcia, Łysy Groń/Przyszop (601 m n.p.m.; 4,5 km). Na ich zachodnim zboczu - dokładnie na lewo, poniżej Gronia - południowy przysiółek Tresny - Tresna Mała. Widok ku W


09:01. DW 948. Zapora Tresna na Sole. Po lewej Czernichów na stokach Suchego Wierchu (781 m n.p.m.). W centrum Żar (761 m n.p.m.; 5 km). Po prawej stoki Jaworzyny (861 m n.p.m.). Widok z E brzegu ku N


09:02. DW 948. Zapora Tresna na Sole. Po lewej Czernichów. Za nim Żar (761 m n.p.m.; 5 km). Po prawej masyw Jaworzyny (861 m n.p.m.; 3 km). Widok z W brzegu ku NE


09:02. DW 948. Zapora Tresna na Sole. Skrajnie NE zbocze Łysego Gronia (601 m n.p.m.), na której leży przysiółek Tresny - Kręplowie. Widok z W brzegu ku NW


09:14. DW 948. Zapora Tresna na Sole. Po lewej Tresna, przysiółek Rachwalka. Na horyzoncie, ledwo widoczna Grupa Lipowskiego Wierchu i Romanki w pobliżu granicy kraju. Widok z W brzegu ku SE


09:44. Zarzecze (Pod Małą Tresną). Beskidzka przy zakręcie ku W. W tle Pasmo Baraniej Góry, z wybijajacym się po prawej szczytem Skrzyczne (1257 m n.p.m.; 12 km).  Po prawej zabudowania wsi Bierna. Po lewej odległe Pietrzykowice (4 km). Widok ku SW


09:44. Zarzecze (Pod Małą Tresną). Beskidzka przy zakręcie ku W. Skrzyczne (1257 m n.p.m.; 12 km), najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. Widoczna wieża Radiowo-Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego (87 m) z 1992 r. Widok ku SSW

Jazda do Zarzecza była opatrzona kilkoma podjazdami i zjazdami, a także kilkoma przerwami na uzupełnianie płynów i zrzucanie nadmiarowej odzieży. Już w Łodygowicach jednak znów trzeba było założyć bluzę, gdyż nadal było zbyt chłodno na jazdę w samej koszulce. Skręt w Beskidzką, jadąc drogą, która cały czas, ale delikatnie, wznosiła się aż do Szczyrku. Pierwotny plan zakładał odwiedzenie Szczyrku z Wisły, by następnie przez Przełęcz Karkoszczonkę zjechać do Brenny. W skutek konkretnych szacunków już na miejscu, wiadomym dla mnie było, że nie ma się co pchać na kolejny podjazd, a Brennę odwiedzić od północy, lekko zbaczając z trasy na Ligotę przez Jasienicę i Jaworze. Nie było też tyle czasu, gdyż następny dzień miał być deszczowy, a przełęcz trzeba było odwiedzać po nocy.


10:13. DK 69. Łodygowice. Budynek zakładów włókienniczych Zipsera z  XIX w., wyrobów skórzanych Żurka od 1935 do IIWŚ, a w PRL po prostu kontynuując rolę garbarni. Widok ku SW


10:20. Rybarzowice. Beskidzka. Pod S1. Widok ku NNW


10:25. Rybarzowice. Przedwojenny kościół pw. Matki Bożej Pocieszenia. Widok ku NW


10:39. Buczkowice. Żylica przy DW 942 między Gminną i Łączną. W tle Skalite (863 m n.p.m.; 2 km). Widok ku SW


10:52. DW 942. Szczyrk. W tle Skalite (863 m n.p.m.; 1,5 km). Widok ku SW

Trochę odpoczynku na ławce w Szczyrku, znajdującej się przy pierwszym miejscu postojowym od wschodu. Po krótkim odpoczynku zjazd Graniczną, której jakość nie zachwycała, do Lipowskiej. Droga przez Godziszkę i Słotwinę była zaopatrzona w spore podjazdy i zjazdy, ale przejeżdżało się je dość stabilnie. Dopiero podjazd do centrum wsi Lipowa był bardziej wyzywający. Przynajmniej widok na Kotlinę Żywiecką był ładny, choć w powietrzu była zbyt duża wilgotność, by obraz był wystarczająco przejrzysty. W Twardorzeczce i za nią dość długie przerwy. Pierwsza, by odpocząć, druga - z zaciekawienia specyficznym budynkiem przy podjeździe.


10:57. DW 942. Szczyrk. SE stoki Magury (1109 m n.p.m.) w masywie Klimczoka. Widok ku NW


11:08. Buczkowice przysiółek Pod Godziszką. Przy Lipowskiej i Chabrów. Skrzyczne (1257 m n.p.m.; 5 km). Po lewej stoki Niesłychanego (744 m n.p.m.; 2 km), a po prawej stok Skalite (863 m n.p.m.). Widok ku SW


11:25. Słotwina. Sznajdrowicza na N od centrum. Po lewej Palenica (752 m n.p.m.; 1,5 km). W centrum Skrzyczne (1257 m n.p.m.; 4 km). Po prawej Niesłychany (744 m n.p.m.; 1,5 km). Widok ku SW


11:25. Słotwina. Sznajdrowicza na N od centrum. Skrzyczne (1257 m n.p.m.; 4 km). Widok ku SW


11:25. Słotwina. Sznajdrowicza na N od centrum. Skrzyczne (1257 m n.p.m.; 4 km). Widoczna wieża Radiowo-Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego (87 m) z 1992 r. Widok ku SW. 


11:29. Po prawej stronie drogi teren wsi Słotwina przy Szczygła. Po lewej, wraz z drogą, wieś Lipowa na N od strumienia Kalonka. Po lewej Palenica (752 m n.p.m.; 1 km). W tle Skrzyczne (1257 m n.p.m.; 3,5 km). Po prawej zbocze Niesłychanego (744 m n.p.m.; 1,5 km). Widok ku SW


11:40. Lipowa. Po prawej przedwojenny kościół pw. św.  Bartłomieja. Widok ku SE


11:46. Lipowa, 200m na S od UG. Po prawej wzniesienie Kopiec (666 m n.p.m.; 3 km) oddzielające Radziechowy i Twardorzeczkę, leżący na terenie tej pierwszej. Na horyzoncie Grupa Lipowskiego Wierchu i Romanki (15 km) koło Żabnicy. Widok ku SSE


12:10. Radziechowy. Lipowa na E stoku Radziechowskiej Kopy (580 m n.p.m.). Widoczne zabudowania S Twardorzeczki. Po lewej Palenica (752 m n.p.m.; 6 km), a także Skalite (863 m n.p.m.; 9 km) na tle wyższego Klimczoka (1117 m n.p.m.; 12 km). W centrum Brama Wilkowicka. Po prawej Grupa Magurki Wilkowickiej (13 km). Widok na N Kotlinę Żywiecką ku NNW


12:12. Radziechowy. Lipowa na E stoku Radziechowskiej Kopy (580 m n.p.m.). Wapiennik z XIX w.


12:17. Radziechowy. Lipowa na E stoku Radziechowskiej Kopy (580 m n.p.m.). Po lewej Grupa Magurki Wilkowickiej (13 km). W obniżeniu po prawej odległe: płaski Żar (761 m n.pm.; 17 km) z nieco wyższą Kiczerą (827 m n.p.m.; 18 km). Po prawej Jaworzyna (861 m n.p.m.; 14 km) i niższa, nieco bardziej z prawej, Kocierz (879 m n.p.m.; 18 km). Przy samej krawędzi zachodni skraj Pasma Łysiny. Po lewej Lipowa. Po prawej zabudowania wsi Leśna, a ponad nimi Pietrzykowice. Widok ku NNE


12:22. Radziechowy. Lipowa na E stoku Radziechowskiej Kopy (580 m n.p.m.). Po lewej Jaworzyna (861 m n.p.m.; 14 km) i nieco bardziej z prawej, niższa Kocierz (879 m n.p.m.; 18 km). Dalej ku centrum Pasmo Łysiny. Poniżej rozpościerają się tereny Żywca, ciągnąc się aż po wyraźny Grojec (612 m n.p.m.), leżący w centrum. W prawo Grupa Lipowskiego Wierchu i Romanki: po prawej Przybór (898 m n.p.m.; 9 km), w centrum dolina Juszczynki. Po jej lewej stronie Jastrzębica (760 m n.p.m.; 10 km) - za którą czai się Babia Góra (1723 m n.p.m.; 31 km) - obok zaś Kiczora (729 m n.p.m.; 9 km). Na horyzoncie między nimi i Grojcem ledwie widoczny Lachów Groń (1045m n.p.m.; 23 km)  Widok na E Kotlinę Żywiecką ku E

Przez Radziechowy długi zjazd na Cesarską i równinny dojazd z podjazdem do DK 69. Kilometry umykały dość wolno. Raz jeszcze zjazd do Węgierskiej Górki, tym razem filmując drogę, z aparatem w jednej ręce. Wtedy to odkryta została przez mnie kolejna ciekawostka. Odczute zostało przez mnie w pewnym momencie, jak mnie bujnęło lekko ku górze i zaraz potem w dół, co zarejestrowane nawet zostało na filmie. Nawierzchnia wyglądała na płaską, ale okazało się, że wypadek Kasi w 2011, był spowodowany właśnie sporą wagą roweru i nie do końca właściwie rozłożonym w niej ciężarem w czasie zjazdu z dużą prędkością, drogą wchodzącą w łuk, bliskością przejeżdżającego auta, które wytworzyło zawirowania powietrza i właśnie owym niewidocznym garbkiem, których to splot dla kogoś z małym doświadczeniem okazał się fatalny. Oczywiście garbek mógł powstać później, ale czy da się to jakoś sprawdzić? W każdym razie, akurat tam lepiej być ostrożnym, bo droga jest zwodnicza.


13:05. DK 69. Granica wsi Radziechowy (droga) i Węgierska Górka (teren po prawej oraz widoczne zabudowania). Po lewej Prusów (1010 m n.p.m.; 7 km). W centrum po lewej Wielka Zabawa (825 m n.p.m.; 11 km) między Milówką, Nieledwią i Rajczą. Na horyzoncie między nią i drzewami przy drodze, ledwo widoczna Wielka Racza (1236 m n.p.m.; 26 km). Widok ku SE

Tempo jazdy mi znacznie zmalało tak, że zaraz za Ciścem trzeba było odpocząć dość długo przy niewielkim strumyku w pobliżu końca miejscowości. W Milówce skręt w Tysiąclecia, Szkolną, Nową, a z bocznej trasy wyjazd Łęgową. Bardzo długa jazda do Rajczy i zastanawiało mnie, czy nie znajdzie się czas na jakiś ciepły posiłek, ale okoliczności się na to nie złożyły. Przejazd do gminy Ujsoły. Rzeczka przecięta Mostową i koło placu zabaw nawrót w dół doliny. Mostem na Spacerowej powrót na właściwą stronę rzeki i zjazd na terenową ścieżkę przez las. Ścieżka nie była jakoś specjalnie wyznaczana, a raczej po prostu powstała. W pewnym momencie skręcała ku szosie, lecz przy granicy lasu okazało się, że mogę pojechać nią jeszcze dalej na północ. Dróżka była trawiasta i ledwo się odznaczała od łąk. Ostatecznie wydostając się na konkretną drogę wzdłuż rzeki i przejeżdżając do mostu na głównej trasie. Tym samym udało się dotrzeć do Ujsoł i nie zdublować trasy w drodze powrotnej, choć wszystko na to wskazywało.


13:58. Cisiec. Wody potoku Fulatów przy wiadukcie DK 69 i linii kolejowej Katowice – Zwardoń (139) w pobliżu Łącznej


14:22. Milówka. Dworzec PKP. Po prawej Wielka Zabawa (825 m n.p.m.; 2 km) z niewidocznym wierzchołkiem. Widok ku S


14:52. Rajcza. Między wspólną i potokiem Nieckulina. Bar nad Sołą, który spłonął (z jedna ofiarą śmiertelną) pod koniec poprzedniego roku. Widok ku SW


14:55. Rajcza. Kościół pw. śś. Wawrzyńca i Kazimierza Królewicza. Po lewej skrajnie S stok Suchej Góry (1040 m n.p.m.). Widok ku E


14:59. Rajcza. Ujsolska. Wielokrotnie odsprzedawany pałac z początku XIX. Widok ku SE


15:06. Ujsoły. Ul. Mostowa. Strumień Ujsoła. Widok ku E


15:24. Rajcza. S zabudowania miejscowości w pobliżu Ujsoły. W tle stoki Ziętówki (730 m n.p.m.). Widok ku N


15:36. Rycerka Dolna (Stawiska). Po lewej Sucha Góra (1040 m n.p.m.; 6 km) nad Rajczą. W cetnrum Lipowska (1324 m n.p.m.; 11 km), a niże zacienione wzgórze Czapel (652 m n.p.m.) nad Rajczą. Na prawo od niej, daleko na horyzoncie, można dostrzec Masyw Pilska (1557 m n.p.m.; 18 km). Przy prawej krawędzi E zacienione stoki masywu Łysicy (704 m n.p.m.). Widok ku NE

Na przerwę przerwa dopiero w Soli. Zakup picia, którego zaczynało brakować. W pobliskim lokalu stołowało się kilka osób, w tym rowerzysta, który wyprzedzał mnie jakiś czas temu. Ruszył wcześniej, niż mi udało się spakować. We wsi Sól-Kiczora mijanie grupki rowerzystów, którzy najwidoczniej przygotowywali się do podjazdu, z którego właśnie staczał się mój rower. Przejechany został ten sam odcinek, którym w 2011 zaczynała się podróż do Rzymu. Aby nie jechać nim w większej, niż potrzeba mi było części, skręt w prawo, by pojechać wzdłuż Potoku Tarlicznego. Droga ta prawie ciągle pięła się w górę. W jej połowie trwały zabawy w wyręb i ściąganie pni drzew, więc trzeba było przedostać się ostrożnie obok maszyn na drodze. W Krutakach konsternacja. Droga odbijała w lewo, lecz nie było  pewności, która z nich będzie krótsza i bardzie pewna, by dostać się na DW 943 jak najbliżej Istebnej. Jedna wyglądała jak ściana. Ostatecznie padło na wariant najbardziej wschodnim.


16:03. N przysiółki wsi Sól położone na stokach góry Kiczora. (712 m n.p.m.). Widok ku N


16:30. Pogranicze wsi: po prawej Krutaki - S przysiółek wsi Szare oraz po lewej Berkówka - NE przysiółek wsi Laliki. W tle Barania Góra (1220 m n.p.m.; 8 km). Widok ku N


16:42. Szare przy węźle S1 - Laliki. Po lewej Barania Góra (1220 m n.p.m.; 7 km). W centrum Magura Radziechowska (1108 m n.p.m.; 9 km). Po prawej, bliżej zielonego drzewa - Magurka (977m n.p.m.; 9 km). Po prawej, bliżej suchego krzaka - Glinne (1034 m n.p.m.; 8 km). Widok ku N


16:42. Szare przy węźle S1 - Laliki. Po lewej ocieniony Prusów (1010 m n.p.m.; 9 km). Ponad nim Romanka (1366; 16 km). W centrum Przełęcz Pawlusia (1176 m n.p.m.; 15 km). Na prawo od niej Rysianka (1322 m; 15 km) i Lipowska (1324 m n.p.m.;  14 km). Ostatnii po prawej Boraczy Wierch (1244 m n.p.m.; 13 km). Widok ku E


16:45. Wzniesienia Szare. Ponad nimi po lewej Glinne (1034 m n.p.m.; 9 km). Po prawej centrum wsi Szare. Ponad nią zalesiona Mała Barania (659 m n.p.m.; 5 km). Na horyzoncie, po lewej od owego wzniesienia, ledwie widoczne Pasmo Łysiny (30 km) w Beskidzie Małym. Na prawo od niego Dolina Soły, zamknięta stokami Skały (946 m n.p.m.; 15 km) - widocznej w głębi (prawy wierzchołek) zdjęcia, a także masywu Prusów (1010 m n.p.m.; 9 km) widoczne przy krawędzi. Widok ku NE

Na przystanku w Bączkach przerwa, by odpocząć i co nieco zjeść. Dosłownie po chwili na przystanku zjawił się lękliwy pies, który zaczął ujadać i mnie denerwować, przeszkadzając w posiłku. Szczekał do samego końca. Za zabudowaniami droga pięła się po starej kostce brukowej, lecz udało mi się nie zsiąść z roweru, co skończyłoby się prowadzeniem go przez spory czas. Jedna przerwa, gdy droga zaczęła nieznacznie opadać, a potem jeszcze jedną przy przystanku na obniżeniu, aby zrobić kilka zdjęć. Droga była męcząca, ale widok świetne. Sam zjazd przez Koniaków trwał długo i przypominał mi miasta na wzgórzach we Włoszech. Kilka razy przyszło mi przystanąć, aby porobić zdjęcia, a żal było i tak przerywać zjazd, jak i zdjęć nie zrobić. Niestety droga hamowania bywała zbyt długa i nie udało się wyrabiać do miejsc z najlepszy widokiem.


17:01. DW 943. Przystanek w NE Lalikach (Kasperki). Irytujący pies


17:12. DW 943. Laliki (Bączki). Po lewej przysiółek Kerciny na zboczu Sobczakowej Grapy (766 m n.p.m.). W centrum las nad potokiem Kanie. Po prawej las nad strumieniem Czarna na zboczu Skalanki (711 m n.p.m). W tle: po lewej podwójna Mała (1207 m n.p.m.; 15 km) i Wielka Rycerzowa (1226 m n.p.m.; 16 km); w centrum Rachowiec (954 m n.p.m.; 4 km); na prawo od niej Grupa Wielkiej Raczy z wybijającym się szczytem Kikuli (1086 m n.p.m.; 11 km); po prawej kolejno Skalanka (863 m n.p.m; 7 km), Oselné (853 m n.p.m; 8 km) i Kyčera (815 m n.p.m; 8 km). Widok ku S


17:21. DW 943. Podjazd między widocznymi Lalikami i Koniakowem. Po prawej (4 km) Sobczakowa Grapa (766 m n.p.m.) nieco w lewo Popręcinka (786 m n.p.m.) i bliżej centrum Kiczorka (800 m n.p.m.), ponad którą wznosi się ledwie zarysowana, ocieniona Suchej Góry (1040 m n.p.m.; 11 km). W tle za nimi SW skraj Masywu Pilska (18 km), a bliżej krawędzi zdjęcia - Grupy Oszusa (19 km). Po lewej Grupa Lipowskiego Wierchu i Romanki (16 km). Widok ku E


17:28. DW 943. Podjazd między Lalikami i Koniakowem. Fragment drogi należący do widocznej Kamesznicy. Po lewej Tyniok (891 m n.p.m.; 2 m). W centrum Barania Góra (1220 m n.p.m.; 7 km). Po prawej niewielka Magurka (977m n.p.m.; 10 km). Po prawej szerokie Glinne (1034 m n.p.m.; 10 km). Widok ku N


17:29. DW 943. Podjazd między Lalikami i Koniakowem. Fragment drogi należący do Kamesznicy przy granicy powiatów. Po lewej ciemny SW stok Siwoniowskiego (798 m n.p.m.). W tle góry w dolinie Čierňanki i Kisucy. Widok ku SW

Tuż za Zajazdem na Beskidzie skręt w prawo i przejazd przez Istebną. Wyjazd na DW 941 i kurs na północ. Zakręty były ostre, więc i hamować było trzeba. Ogólnie zjazd z ~830 m n.p.m. z okolic Koczej Góry do 540 m n.p.m. do mostu nad Olzą. Podjazdy zdarzały się niewielkie i w większości pokonywane siłą rozpędu. Teraz czekała mnie wspinaczka do Przełęczy Kubalonka na 758 m n.p.m. Zrzut łańcucha na najmniejszą zębatkę (do tej pory praktycznie wszystko przejeżdżane na środkowej, największą używając chyba tylko pierwszego dnia i drugiego na niektórych zjazdach) i rozpoczęła się mozolna walka z psychiczną potrzebą zejścia z roweru, którą udało mi się przemóc. Jeszcze troszkę, zaraz będzie przełęcz, bez sensu, by zsiadać tuż przed nią, gdy podjechało się już tak wiele. Takiego typu myśli kołatały mi się po głowie, mijając kościółek po lewej, budynki po obu stornach w partii szczytowej i odczuwając chłód ocienionej strony podjazdu przez las, nim udało się dostrzec zajazd po prawej i kilka osób się tam kręcących lub odpoczywających. Przejazd przez rozjazd i postój w pobliżu znaków informacyjnych. Po raz pierwszy od rozpoczęcia podjazdu się można się było napić, zerknąć na mapę i założyć kurtkę wraz z rękawiczkami. Szykował się chłodny, wieczorny zjazd.


17:41. Koniaków (Pietraszyna). DW 943. W centrum Tyniok (891 m n.p.m.; 2 km), ponad którym widać Baranią Górę (1220 m n.p.m.; 8 km). Po lewej Przypór (1008 m n.p.m.; 6 km). Widok spod przystanku autobusowego Koniaków Ochodzita II ku NE


17:46. Koniaków. DW 943 w pobliżu zjazdu do przysiółka Legiery. Po lewej Barania Góra (1220 m n.p.m.; 7 km), a nieco na prawo Tyniok (891 m n.p.m.; 2 km). W centrum (20 km), ledwie widoczna na horyzoncie Rysianka (1322 m wraz z Lipowską (1324 m n.p.m.). Po prawej Koczy Zamek (847 m n.p.m.; 3 km). Przy prawej krawędzi zdjęcia Ochodzita (897 m n.p.m.; 1 km). Widok ku E


17:48. Koniaków (Centrum). Turzovská Vrchovina, a przy prawej krawędzi zdjęcia Beskid Śląsko-Morawski po słowackiej stronie granicy. Z prawej strony rzuca się w oczy ciemniejsza Bahaňa (827 m n.p.m.; 22 km) w kształcie podłużnego trójkąta, tudzież przekroju wydmy Tuż za nią, po prawej, nieco jaśniejszy Hinené (875 m n.p.m.; 26 km). Widok ku SW


17:48 Koniaków (Centrum). W centrum kościół pw. św. Bartłomieja Apostoła z XIX w. W tle zabudowania przysiółka Matyski - rozdzielonego na Koniaków i Istebnę. Widok ku W


17:50. Koniaków (Dachtony). Budynek 22, przy którym rok wcześniej ścięto drzewo. Widok ku SW


17:58. Istebna (Kurzyszowski Groń). Po lewej przedwojenny kościół ewangelicki. W centrum Pasmo Baraniej Góry. Po prawej wylesiony Brzestowy Groń (683 m n.p.m.; 1 km), a na prawo od niego, zasłonięty przez drzewo, Tyniok (891 m n.p.m.; 4 km). Widok ku NNE


18:37. Istebna. DW 941 w pobliżu zjazdu do przysiółka Olecki. Po lewej W stoki Pasma Baraniej Góry. W tle - za drzewem - Ochodzita (897 m n.p.m.; 7 km). Widok ku SEE


18:51. DW 941. N skraj Istebnej. Przełęcz Kubalonka (758 m n.p.m). Widok ku S

Jadąc w dół, jedna czy dwie przerwy. Na zakrętach zwalnianie, ale prędkości ochoczo przekraczały 50km/h. Rzadko spadały poniżej 40 km/h, a 30 km/h wcale. W części miejskiej przegonił mnie rowerzysta bez obciążenia, ale wnet nieznacznie wzrósł wysiłek, ów został wyprzedzony. Ponownie wyprzedził mnie dopiero przed rondem, na którym skręcił w prawo, a ja dalej główną. Przez chwilę rozważanie, czy wjechać do centrum, ale naszła mnie myśl, że przy następnej wizycie może się zdarzyć, iż zgodnie z obowiązującą modą, zapewne zabronią jechać rowerzystom po wojewódzkiej, więc warto skorzystać póki można. Podobnie rzecz się miała z Ustroniem, choć zjazd trwał tam już przez Skalicę. Po krótkim odpoczynku - powrót na główną.


18:55. DW 941. Zjazd z Przełęczy Kubalonka do Wisły. Widok z serpentyn ku S


19:08. DW 941. Wisła. Skocznia Narciarska w pobliżu centrum. Widok ku SW


19:11. DW 941. Wisła w Wiśle. Po lewej Hotel Gołębiewski. Widok ku SE

Zjazd z niej dopiero w Cieszyńską. Już spokojny przejazd przez Goleszów i Bażanowice. O 21 do Cieszyna, krótką chwilę zastanawiając się którędy jechać. Ostatecznie poszło zdać się na intuicję. Dojazd do ronda, skręt w Kolejową. Ulicą Regera na Rynek, gdzie chwila odpoczywania. Było bardzo pusto, choć zdarzali się jacyś ludzie. Ratuszową do Pokoju i zjazd 3 Maja. Wjazd do Czech. Havlíčkovą na rynek po stronie czeskiej. Ulicą Odboje wyjazd na główną i powrót nią do Polski na ulicę Zamkową. Pobyt za granicą trwał nie więcej niż 10 minut. Na ulicy Liburnia dołączył do mnie rowerzysta, którym był daniel3tt. Jak wynikało z opowieści, w trakcie któregoś z MRDP towarzysko jechał w pobliżu Wilka i potem Transatlantyka. Przegadaliśmy trochę czasu do McDonalda na Katowickiej, po czym pojechał do domu, a ja na kolację. Trochę mnie poniosło, zamawiając zestaw z shejkiem. Za późno naszła myśl, by zamówić ciepłą herbatę zamiast zimnej coli, bo noc był tak czy siak chłodna. Większość napoju była przez mnie podgrzewana przed wypiciem, chwilę potem zajadając bardzo gorące wciąż frytki.


21:18. Cieszyn. Ratusz z XVIII. Widok ku S


21:19. Cieszyn. Rynek. Widok ku NNE


21:31. Cieszyn. Ul. 3 Maja/Střelniční. Granica na Olzie. Widok ku W


21:35. Czeski Cieszyn. Po prawej ratusz. Widok ku N


22:05. Cieszyn. McD w pobliżu DW 983 i S1. Trochę ciepła przed ostatnim etapem tego dnia

Za miastem kurs DW 937. Było kilka małych podjazdów, lecz zjazdy rozciągały się na zdecydowanie większych odcinkach. Było już bardzo późno, coraz chłodniej, a ja przed siebie i przed siebie wypatrując Zebrzydowic. Tempo spadło bardzo i było bardziej napędzane grawitacją niż wolą. Dojazd na miejsce o 23:30. Najdalej do miejsca, gdzie bloki po lewej umożliwiały przejazd na ich zapleczu. Gdy kolejny budynek posiadał już ogrodzenie w stronę torów, skręt tuż przed nim w lewo, po gruntowej drodze za blokami zaczynając nawrót. Skręt w Korczaka na wschód i jazda do granicy gmin. Akurat tam znalazło się akuratne do przenocowania miejsce, gdzie udało się dotrzeć tuż po północy. Wolno i ze zmęczeniem przyszło rozłożyć namiot i pójść spać, z zadowoleniem, że udało mi się znacznie skrócić pierwotny plan jazdy po maratonie i nie będzie trzeba Pawłowic cofać się do Cieszyna, który już został odwiedzony.


23:26. Nocne Zebrzydowice. DW 937. Widok ku NNW

Zaliczone gminy

- Czernichów
- Szczyrk
- Lipowa
- Ujsoły
- Istebna
- Wisła
- Ustroń
- Goleszów
- Cieszyn (+Těšín)
- Hażlach
- Zebrzydowice
- Strumień
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 149.73 km (3.00 km teren), czas: 10:58 h, avg:13.65 km/h, prędkość maks: 59.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Śląskie oczyszczenie I - Nocna DK44

Wtorek, 29 marca 2016 | dodano: 16.04.2016Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2016 Górny Śląsk, Z rodziną

Nieudany start w dniu poprzednim

Wyprawa miała się zacząć dzień wcześniej. Dotarliśmy rodzinnie na Dworzec Wschodni. Stamtąd miał być wieczorny pociąg na południe. Otworzona auta klapa, a tu rowerowa klapa. Nie zostały zabrane przez mnie koła roweru. Wracając, wstąpiliśmy do Modlina i pochodziliśmy po wałach przy głównym wejściu do Cytadeli. Potem wizyta u rodziny, która potrwała kilka godzin.

Pociągiem do Krakowa

Tego dnia (tj.2016.03.29) przygotowanie obyło się bez problemów i na wschodnim udało się wylądować z całym bagażem. Znalazła się też przydatna folia NRC, której też zapomniało mi się uprzednio zapakować. Przybyliśmy mniej więcej godzinę przed odjazdem, więc po zakupie biletu na Dworcu Wschodnim o 13:47 do stacji Kraków Główny (przez stacje Włoszczowa Północ, Kozłów), było trzeba jeszcze trochę poczekać.  Przejazd pociągiem planowo miał się odbyć między 14:39 a 17:50. Podczas wsiadania do pierwszego wagonu, zaczynał padać deszcz. W trakcie podróży pogoda była korzystna, jedynie przed Włoszczową przejeżdżało się przez niewielką burzę. W Krakowie po 18.

Kraków

Po przygotowaniu roweru, trzeba było jeszcze przedostać się przez Galerię na południe. Kładką ze schodami rower powędrował na drugą stronę ul. Lubicz. Radziwiłłowską, Kopernika, Zyblikiewicza do Dietla. Przez przystanek tramwajowy na drugą stronę. Miodową i Warszauera na Plac Nowy, gdzie przerwa na zapiekankę, jako ciepły posiłek do jazdy nocnej. Potem odbijało mi się tuńczykiem na trasie i trwało to do następnego poranka. Nową i Bonifraterską na południe. Kładką Ojca Bernatka przejazd na południową stronę Wisły i jazda ścieżkami wzdłuż niej na zachód, aż do wieczora. Gdy wyjechało się na Tyniecką, to już długo nią się podążało. Wcześniej to mnie wyprzedzano, to ja kogoś, ale stopniowo było coraz mniej rowerzystów. Na podjeździe w Kostrzy ktoś mnie wyprzedził, ale udało się podczepić do niego, lżej jadąc pod wiatr. Niebawem udało się zorientować, że i za mną ktoś się czai. Osobnik na czele przyspieszył, może z pośpiechu, może z irytacji, a może po prostu lepiej mu się zaczęło jechać. Trzeci odpadł. Ja wkrótce, gdy pierwszy skręcił pod górę w ul. Zagórze, a mi było to nie po drodze. Na pobliskim przystanku przerwa na ubranie się do jazdy nocnej.


18:13. Kraków. Po wyjściu z Galerii przy Dworcu Głównym


18:34. Kraków. Zapiekanki na Placu Nowym


18:49. Kraków. Bulwar Wołyński na Ludwinowie. Wzdłuż Wisły


19:02. Kraków. W centrum Wawel. Widok z Tynieckiej w pobliżu Parku Dębnickiego.

Okolice Tyńca

Skręt pod Klasztor, lecz były problemy z lampką. Przerwa przy skrzyżowaniu z wjazdem na parking i dziedziniec. Chwilę potrwało, nim udało się doprowadzić styki, które trochę się powyginały od wkładania baterii złą stroną (po omacku i w pośpiechu). Powrót na główną. W powietrzu miejscami panoszyły się kłęby dymu. Za Bogucianką minął mnie ostatni tego dnia rowerzysta na kolarce, a dla mnie przyszła pora na krótką przerwę przed zjazdem do Skawiny. Trochę trzeba było przyhamować, ze względu na zakręty. Na dole skręt w Piastowską i przejazd przez Energetyków do DK44.


20:18. Skawina nocą. Widok z pierwszego zakrętu za Bogucianką. Widok ku S

DK44 do Przeciszowa

Początkowo był na krajówce bardzo duży ruch samochodowy. Sporo ciężarówek i TIRów. Dużo więcej, dużo większych podjazdów, niż się można było spodziewać po dolinie Wisły i doświadczeniach z tamtej strony. Z każdą miejscowością wypatrywane były przez mnie kolejne tablice gminne, lecz te nie ukazywały się po sobie zbyt szybko. W pewnym miejscu mijało się park rozrywki, rozświetlający ciemność nocy. Gdzieś indziej w kołach usłyszeć można było dziwny dźwięk. Krótka przerwa, by sprawdzić czy coś się nie stało z rowerem. Poświeciwszy lampką, by rozejrzeć się za ewentualną odpadniętą częścią, okazało się, że nic z tych rzeczy. Wpadł na mnie, czy uciekał... gołąb. Oszołomiony stał przy krawędzi drogi i nie ogarniał co robić.


21:36. Kossowa. Tak a propo ówczesnych dyskusji na forum


22:21. Spytkowicki gołąb...


22:55. Zator. Park Energylandia przy granicy gmin

Do noclegu

Z krajówki zjazd w Przeciszowie. Z Polanki Wielkiej zaplanowane było, by przejechać przez centrum Osieka, jednak odechciało mi się i dalej jechało się DW 949. Przejazd drogą pomiędzy wielkimi stawami, a na skrzyżowaniu za nimi skręt na DW 948. Po ocenie, że już dość jazdy, przyszła pora rozglądać się za noclegiem. Ten udało mi się znaleźć dość szybko, bo tuż przy Kańczudze. Po raz pierwszy rozłożony został nowy namiot i pierwsza (jedna z niewielu, bo już we wrześniu przepadł we wrześniu tegoż samego roku) w nim noc. Było już po północy.

Zaliczone gminy

- Skawina
- Brzeźnica
- Spytkowice
- Zator
- Przeciszów
- Polanka Wielka
- Osiek
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 80.53 km (0.00 km teren), czas: 05:05 h, avg:15.84 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Przekuwanie w kilometry

Sobota, 12 marca 2016 | dodano: 12.03.2016Kategoria Pół nocne, Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Co zrobić, gdy ma się "gorszy dzień", a ponadto w ciągu dnia zbierają się kolejne drobnostki, który ten dzień uprzykrzają? Pal licho, jeśli to tylko jeden z "gorszych dni", które tworzą się dzięki własnym odczuciom. Jeśli wskutek tego "dnia", w ciągu dnia zacznie się zwracać większą uwagę na dotychczas pomijane drobnostki, które tego dnia wyjatkowo drażnią, a drobnostki zazwyczaj tylko drażniące - wkurzają, wtenczas najefektywniej jest założyć kurtkę, buty, zabrać lampkę, licznik i wsiąść na rower. Emocje przekuwane na kilometry, to najlepszy produkt jaki można z nich uzyskać.

Tak też stało się dziś. Wieczorem dojazd do DK62, po czym nawrót, by rozładować obciążenie. Oby tylko nie wynikło z tego przeziębienie, które miałoby przeszkodzić w planowanym wyjeździe na wyprawkę forumową na Roztoczu w następną sobotę. Temperatura na plusie, chłodno i dość wietrznie.

Spośród zwykłych posiłków, nic nie przebije smaku własnoręcznie wykonanej pizzy.
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 6.50 km (0.00 km teren), czas: 00:19 h, avg:20.53 km/h, prędkość maks: 40.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

W poszukiwaniu styczniowego śniegu

Środa, 27 stycznia 2016 | dodano: 04.02.2016Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie

Wyjazd umotywowany informacjami o "rychłym" wyłożeniu asfaltu na drodze powiatowej w Nieborzynie. Zachciało mi się zachować na zdjęciach drogę, którą zdarzało mi się jeździć w szeroko pojętym okresie przedmaturalnym, gdy dopiero poznawane były tylko okolice, a niektóre z dróg wykorzystywane były częściej, z powodu oszczędności czasu i/lub kilometrów w konkretnym kierunku. Droga w Nieborzynie przechodziła już jedną modernizację w 2012. Asfalt wyłożono wtedy na ~1km w centrum wsi, od skrzyżowania starego, znacznie popękanego asfaltu i szutrówki wpadającej w DW 570, do niewielkiego przewyższenia ze skrzyżowaniem drogi biegnącej w pola, oraz drugiej, ku południowej części wsi. Według planów, zmodernizowane zostać miało 1,5 km do granicy gmin, odcinka przedstawionego poniżej.


13:37. Nieborzyn. Wiosną i latem droga była twardą szutrówką. Po lewej widać tereny dawnego dworu z XIX w. Widok ku NWW

13:40. Nieborzyn. 100 metrów ku W od terenu dworu. Czasem pojawiały się odcinki bardziej piaszczyste. Teraz błotniste. Widok ku NWW


13:43. Nieborzyn. Zachodni kraniec wsi. Za wierzbami znajduje się granica gmin. Widok u W

13:43. Nieborzyn. Zachodni kraniec wsi. Błyszczący fragment to lód, który lepiej było obejść polem. Widok ku E


13:51. Łazęki. Droga między Sobanicami i Nieborzynem. Widok ku SEE

Do Naruszewa przez Goworowo i Przybojewo. Tam skręt w szutrową drogę do Radzikowa, której zdjęć nie zamieszczam, gdyż ich stan jest tak niewyraźny, jak i owej dróżki (pomimo niedawnej prowizorycznej modernizacji). Nie jestem w stanie ocenić, na ile jest z nią lepiej lub gorzej, gdyż wiele lat nie przyszło mi nią jechać, nie znając też bieżących z nią problemów. Jedno co udało mi się dostrzec to to, że nie było problemu z nadmiarem problematycznego piasku, do tej pory zalegającego na niej w połowie bliżej Radzikowa.

Od Naruszewa kurs przez Sobanice do Żukowa. Do tej pory prawie cały czas pod wiatr, za to po zmianie kierunku jazdy, wiatr trochę pomagał, za to rozpadało się delikatną mżawką. Zamoczyła okulary oraz obiektyw podczas robienia zdjęcia, lecz nie było nic odpowiedniego, by je przetrzeć. Przy skrzyżowaniu w Sobanicach kręcił się jakiś niemrawy jegomość, na którego truknął akurat przejeżdżający kierowca, do niego i do mnie próbował chyba zagadać, a także stał w jednym miejscu, patrząc się za odjeżdżającą w taką pogodę osobą na rowerze (jak udało mi się zauważyć, po obejrzeniu się za siebie po 200 metrach, by to sprawdzić). Bardzo prawdopodobne, że był trochę wczorajszy. Nie w lepszym stanie była droga w Żukowie. Od ostatniej nią jazdy została wielokrotnie dziurawiona i łatana, tak iż przypominała DW 565 z pół roku wcześniej. Ten odcinek również wkrótce miał zostać zmodernizowany.

W Nacpolsku widać było otwartą bramę prowadzącą na teren dworu. Nie wiem czy można, czy nie można było to zrobić, lecz sprawiało to wrażenie, że wielu tutejszych tam chodzi. Poprzednimi laty mijało się go głównie w cieplejsze pory roku i zawsze mnie nęcił, choć nie było siły woli, by podjechać w jego pobliże. Tym razem się się udało. Po wykręceniu łuku przy oczku, przed głównym budynkiem, dalej kurs niewielką, utwardzoną alejką do zrujnowanego mostku. Tam krótka przerwa na fotografie i dwuetapowe przejście po kładce. Deska sprawiała wrażenie wilgotnej, więc wpierw przepchnęło się na drugą stronę rower, a potem, ostrożnie i ja za nim. Wyjazd na teren dawnego PGRu, przedostając się przez jego teren na szosę.


14:01. Stare Sobanice. Ciekawe wzory na oczku wodnym, w wyrobisku przy głównej drodze w pobliżu granicy z Żukowem. Widok ku E


14:12. Nacpolsk. Pałac z XIX w., naonczas w Posiadaniu Dembowskich. Widok ku NNE


14:13. Nacpolsk. W lewa droga wjazdowa, w prawo poniższa alejka. Widok ku W


14:13. Nacpolsk. Droga wiodąc od dworu ku N

14:13. Nacpolsk. Mostek przerwany na długość 1m. W tle dawny PGR. Widok ku N


14:15. Nacpolsk. Widok z mostku na dworek ku SSE


14:15. Nacpolsk. Widok z mostku na dworek ku SSE

Powrót do Nacpolska i skręt w ulicę Wspólną. Dojazd do jej końca. Lekko błotnistą ścieżką do dróżki między działkami mieszkańców bloków. Były one bardzo wąskie i niewielkie. W zasadzie bez ogrodzeń. Kurs na wschód uważając, by nie pośliznąć się na lodzie, jeszcze zalegającym na ziemi. Wyjazd przez teren garaży, gdzie było tyle psów w zagrodach, że zastanawiało mnie, czy nie jest tam aby jakieś schronisko. Wreszcie powrót na drogę, z powrotem do Żukowa, jadąc tam chodnikiem. Mżawka się kończyła. Rozpoczęła kolejna i długa walka z wiatrem.

Skręt w stronę cmentarza. Raz czy dwa już jechało się tą drogą, gdy była jeszcze szutrową i dość trudną. Od paru lat leżał tam asfalt, a na szczycie przed cmentarzem był dodatkowo poszerzony dla parkujących aut. Był stamtąd dobry widok na okolicę, choć nie w taką pogodę. Kurs na na wprost. W Nacpolsku Starym (tudzież Kolonii) ksiądz chodził po kolędzie. Na rozjeździe w Żukowie Poświętnym, gdzie kończył się asfalt, skręt na południe. Dróżki na północ mnie kusiły, lecz nie w taką błotnistą pogodę. Trochę tego błota, choć wystarczająco stabilnego, trzeba było pokonać, by dotrzeć do Słomina. Stamtąd na główną szosę, zjazd chodnikiem i krótka przerwę na przystanku, gdzie zniknęła 1/3 tostów, jakie zabrane zostały na podróż (2/3 zniknęło tuż przed wyjazdem).


14:58. Słomin. Przerwa na przystanku przy DK50. Widok ku SW

Trochę mnie wychłodziło, lecz niezbyt mocno. W Kobylnikach zjazd z DK 50 i dojazd do Główczyna. Zachciało mi się podjechać w pobliże dworku widocznego z szosy. Droga tam była szutrowa i spacerowała po niej matka z dzieckiem w wózku, wędrując z dwoma drobnymi psami przy niej. Oba szczekały, a jeden był na tyle wredny, że próbował mnie łapać za but. Niezbyt mnie to przejęło i jechało się dalej, aż nie poniosło mnie w dogodne do fotografowania miejsce.


15:16. Główczyn. Dwór L. Chabowskiego z początku XX wieku. Widok ku NE

Jak zwykle, nie było ochoty wracać tą samą trasą, tym bardziej, że przede mną leżała droga, którą nigdy nie została odwiedzona. Tą dalej na północ, a na skrzyżowaniu skręt na zachód. Była oblodzona na długich odcinkach. Częściowo po nim jadąc, manewrując po bardziej piaszczystych fragmentach, lecz na kilku odcinkach lepiej było zsiąść, by nie poświęcać siebie i aparatu. Pod pobliskim lasem tworzyła się warstewka mgiełki.


15:20. Główczyn. NE część wsi. Pierwszy śnieg na trasie i widziany przez mnie z roweru w tym roku. Widok ku SSW

Dojazd do asfaltu. Wcześniej udało mi się zauważyć kilka zagłębień na północ do dróżki, powstałych w wyniku wydobycia kruszywa. Zagłębienie przy samej szosie było już od dawna porośnięte drzewami, a równocześnie znajdowało się tam mnóstwo śmieci. Nawrót przy tabliczce "Główczyn", położonej przy wąskim kanałku i dalej głównymi drogami w kierunku Małej Wsi. Z asfaltu zjazd w Lasocinie. Jedno gospodarstwo z niekompletnym ogrodzeniem od północy, skąd wyszło do mnie owczarkowe psisko, choć trzymało się w bezpiecznej odległości i jakoś udało się przetrwać, nawet nie zwiększając prędkości. Trudno było ją zwiększać na namokniętej gruntówce.


15:50. Orszymowo. Kościół z 1825 r. Widok ku SEE

Wyjazd w Orszymowie. Za kościołem nawrót, by wracać na wschód. Zaczął pomagać wiatr w plecy. Jadąc 25-30km/h spokojnie wróciło się do DK 50. Dalej wprost do Gródkowa, lecz po raz pierwszy w życiu udało się zajechać do tamtejszego osiedla bloków. O istnieniu ich przyszło mi się dowiedzieć raptem rok temu. Po minięciu ich, tuż za kapliczką skręt w prawo, zjazd między stawami podworskimi, kolejny raz znajdując się pod oficyną dworku Nakwaskich/Dziewanowskich. Tym razem można było obejrzeć budynek bez zasłaniającego go listowia.


16:11. Gródkowo. Znana już mi oficyna dworu Dziewanowskich. Widok ku SW

Teren PGRu udało się opuścić wschodnim wjazdem i skierować do Garwolewa, wkrótce skręcając w dróżkę na południe. Ta się skończyła ogrodzonym terenem, lecz wracać nie było ochoty, odezwały się psy za plecami. Szybko udało się dojść do krańca i ujrzeć, że w pewnym miejscu siatka jest od góry wygięta na zewnątrz. Niewiele się zastanawiając, rower powędrował na drugą stronę, ubłacając lewą manetkę. Praktycznie z marszu przyszło mi się położyć plecami na metalowej siatce i dzięki temu przewinąć na zewnątrz. Coś mnie potężnie zabolało w plecach i jakby w przeponie. Z trudem udało się podnieść rower. Teraz byle jak najszybciej, by oddalić od tego miejsca. Ból stał się znośny po kilkudziesięciu metrach i z wolna zaczął gasnąć. Jechać nie dało rady i tak, bo teren był błotnisty na tyle, by zatapiały się me buty.


16:27. Granica między Gródkowem i Pozarzynem. Błoto po kostki i ubaw po pachy

Po pół kilometra marszu udało się wejść na szuter i z wolna dojechać do Bolina. Zrobiło się już ciemno, wiec pora zapalić lampki. Przejazd przez Nowy Boguszyn. Na górce w Kolonii Wilkowuje, krótka przerwa, by wykonać nocne zdjęcie w kierunku Czerwińska, ale bez statywu to nie ma sensu. Zjazd do centrum Chociszewa i głównymi szosami powrót do domu.


17:38. Chociszewski kościół nocą. Widok ku E
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 70.22 km (21.00 km teren), czas: 04:43 h, avg:14.89 km/h, prędkość maks: 30.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Do Legionowa

Niedziela, 20 grudnia 2015 | dodano: 21.12.2015Kategoria 2 Osoby, LSTR, Pół nocne, Wyprawki w regionie Uczestnicy

Nie mogła się zmarnować okazja, jaka się przydarzyła. Dużo słońca, spokojny, choć chłodny wiatr i wysoka jak na grudzień temperatura. Nie padało, choć gdzieniegdzie widoczna była wilgoć na drodze, a w nielicznych miejscach zalegały niewielkie kałuże. Wyruszając, nie było konkretnych planów, ale na wszelki wypadek do sakwy powędrowało kilka bułek, trochę ciasta i 3l wody, choć zużyło się jej tylko połowę.

Kurs na wschód. Pod koniec Miączyna okazało się, że licznik nie włączony. Niedługo po tym poszły dwa sms. Wjazd na krajówkę, która nie była zbyt obficie zapełniona autami. Na Trębkach, gdzie zjazd z DK, ponowne zerknięcie do komórki i w efekcie udało porozumieć się z D..


14:46. Trębki Nowe. Droga powiatowa, która wymaga napraw. Dolina Strugi. Widok ku NNE

Przejazd przez Duchowiznę, lecz bez powrotu na krajówkę. Zamiast tego zjazd w kierunku Wisły, gdyż chciało mi się poznać jeden z wąwozów, który nie był odwiedzony w czasie ich eksploracji we wrześniu. Zamiast zjeżdżać nim bezpośrednio, ominięty został zjazd w dół, gdyż droga była strasznie zapiaszczona, o strukturze takiej,  jakby stado koni tam przebiegło. Podjazd dróżką na wschodnie zbocze i zjazd sąsiednim wąwozem, leżącym na zachód od parowy Okólnej., który kończył się koło czyjegoś domu i tak jakby przez częściowo ogrodzony teren. Objazd kościoła od południowej strony i tak rozpoczął się podjazd północną odnogą parowy Starostwo, zmierzającą w kierunku NE. Tuż za ostatnim zabudowaniem droga przestała istnieć, zamiast tego jechało się po w miarę dobrym, trawiastym, szerokim dnie wąwozu, który skończył się stromymi schodkami, dzięki którym wyszło się na asfalt ulicy Warszawskiej w pobliżu UG.


15:02. Zakroczym. W centrum osiedle przy Tylnej. Po lewej kościół pw. św. Wawrzyńca przy klasztorze kapucynów. Widok ku E


15:04. Zakroczym. Kościół pw. św. Krzyża z XVI w. Widok ku SE


15:06. Zakroczym. Kapliczka ponad parowami. W tle budynek szkoły z 1950 r. Widok ku NE


15:06. Zakroczym. Zjazd do Parowy Płockiej. Widok ku E


15:07. Zakroczym. W Parowie Płockiej. Z lewej wynurza się fragment kapliczki. Widok ku NE


15:09. Zakroczym. W kierunku Wisły. Widok ku S

15:09. Zakroczym. Parowa Okólna. W tle zabudowania przy ul. Gdańskiej (z prawej) i ul. Wyszogrodzkiej (z lewej). Widok ku E


15:13. Zakroczym. Kraniec parowy Starostwo. Grodzisko Czubajka z XI-XIV w. Widok ku E


15:13. Zakroczym. Parowa Starostwo. Widok ku NNE


15:13. Zakroczym. Parowa Starostwo. Widok ku NNE


15:14. Zakroczym. Północny kraniec parowy Starostwo. Widok ku NNE


15:15. Zakroczym. Schody wyprowadzające z parowy Starostwo do ul. Warszawskiej. Widok ku N

Przejazd przez Gałachy i Modlin. W NDM wypróbowanie nowego rondo i ścieżki pieszo-rowerowej z kostki wzdłuż Warszawskiej. U krańca działek postała nowa ulica, odbijająca od kolejnego ronda na południe lub raczej kontynuacja ulicy Modlińskiej, którą wpasowano między zabudowania miejskie i ogródki działkowe. Sama ścieżka rowerowa skończyła się dopiero na nowym rondzie przy Paderewskiego. Do tej pory ten teren był raczej nieużytkiem, a teraz zaczęła się budowa sporego budynku. Z ronda kurs na wprost, przez niezabudowany teren, gdzie pewnie powstanie kontynuacja Modlińskiej. Przejazd przez lukę w siatkowym ogrodzeniu i wyjazd na ulicę Bohaterów Modlina.


15:36. Nowy Dwór Mazowiecki. Widoczny żuraw przy budowie na Modlińskiej. Widok ku SE


15:39. NDM. Skrzyżowanie ul. Thomme z ul. Warszawską, po modernizacji w postać ronda. Widok kuS


15:40. NDM. Ścieżka pieszo-rowerowa przy Warszawskiej. Widok ku


15:41. NDM. Ścieżka przy niedawno powstałej kontynuacji ul. Modlińskiej. Widok ku SE


15:45. NDM. Przyszła zachodnia część ulicy Modlińskiej. Widok ku NE


15:45. NDM. Budowa bloku usługowo-mieszkalnego "Apartamenty Centrun" przy ul. Modlińskiej w pobliżu ul. Paderewskiego. Widok ku W

Znów na asfalcie powrót do dotychczasowych 25km/h. Przerwa dopiero na przystanku przy granicy obu Olszewnicy i Kałuszyna. Od wyjazdu nic się nie zjadło, więc teraz zniknęła połowa zapasów. Gdy się kończyła, dotarł D.. Wspólnie skierowaliśmy się do wsi Sikory, dalej ulicą Kościelną do Topoliny, skąd udaliśmy się nad Narew, w pobliże samotnie stojącego drzewa, spod którego widać było rurociąg biegnący na zachód od niego. W międzyczasie zapadła noc. Przejechaliśmy przez Poddębie i Komornicę, aż do torów przejechaliśmy przez Łajski i wkrótce dotarliśmy do domu D., gdzie pogadaliśmy jeszcze kilka godzin.


16:21. Spotkanie z D. na przystanku w Kałuszynie


16:37. Zachód nad Łąkami Krubińskimi


16:44. E skraj wsi Sikory


16:58. Topoliny. Skrzyżowanie ul. Sosnowej i poprzecznie biegnącej ul. Dębowego Toru. Widok ku NE


17:05. Topolina. Za wałem w pobliżu zbiegu Gościńca i Podwala. Po drugiej stronie widoczne światła w Starym Orzechowie. Widok ku N

Wyjazd po 20. Jeszcze trochę pokręcenia po uliczkach Osiedla Młodych. Ulicą Złotą dojazd do Kolejowej, gdzie wjazd na ścieżkę rowerową. Odbicie do Olszewnicy Starej, skręt w Prostą i Wiejską. DW 631 do NDM. Z siodełka widać było ozdoby świąteczne na rynku. Jeszcze pętelka przy nowym rondzie koło działek. Dalsza trasa powrotna odbyła się tą samą trasą, którą jechało się do Legionowa. Różnicą było to, że zamiast przez Gałachy i wąwozy, przejeżdżało się wzdłuż lotniska i równoległą do DK 7, dalej drugim wiaduktem do Zakroczymia i wkrótce potem zjazd na Duchowiznę (uprzednio zniknęła reszta zapasów). Noc była dość jasna, księżyc wkrótce będzie w pełni. Do domu powrót tuż po 23.


21:30. NDM. Ozdoby świąteczne na rynku


21:31. NDM. Ozdoby świąteczne na Warszawskiej przy rynku
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 109.50 km (9.00 km teren), czas: 06:11 h, avg:17.71 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Gmina nocą

Piątek, 18 grudnia 2015 | dodano: 18.12.2015Kategoria Pół nocne, Zwykłe przejażdżki, Samotnie

Możliwe że wszedł jakiś 4dniowy rytm chęci na przejażdżką. Start w początkowej fazie nocy. Tym razem pełny ubiór na tę porę roku oraz mp3. Przy krajówce podwyższenie siodełka - od razu lepiej. Szybki przejazd do Przybojewa, stamtąd powoli przez Grodziec do DW 570. Tu powróciły siły i wyrównało się tempo jazdy, do tej pory zakłócone kiepskimi nawierzchniami. Z pieśnią na ustach przez Parlin, po raz pierwszy jadąc całą tamtejszą drogą, od czasu położenia tam asfaltu.

Wkrótce dojazd do krajówki i przejazd w polną drogę naprzeciwko. Doprowadziła mnie do skrzyżowania Dunina z Grunwaldzką. W miasteczku widać było delikatną mgłę. Zjazd na rynek w Czerwińsku i kilka zdjęć świątecznego wystroju. Odnowioną ulicą Jadwigi do krańca asfaltu i skręt w ul. Miejską, prowadzącą pod górkę do ul. Cmentarnej. Trzeba było podnieść się z siodełka, ale poszło łatwo. Na Polnej zastanawiało mnie, czy pojechać do krajówki, ale jednak poniosło mnie wzdłuż Wisły.


17:06. Czerwińsk nad Wisłą. Wystrój świąteczny na rynku. Widok ku SWW


17:06. Czerwińsk nad Wisłą. Wystrój świąteczny na rynku. Widok ku SWW

Zasłuchawszy się w mp3, prawie nie było mi wiadome, kiedy przejechany został odcinek terenowy do Wilkówca. Po drugiej stronie lasu postój, gdyż na poboczu widać było równo ułożone fragmenty pni drzew. Około dwumetrowe stosy ciągnęły się przez pozostałe 300 metrów, do pierwszych zabudowań wsi. Droga wciąż nosiła ślady ciężkich pojazdów i była bardzo błotnista. Raczej nieprędko na nią się wróci z powodu tego, co się z nią stało. Reszta trasy pokonana żwawo.


17:29. Ścięte drzewa z lasu na Wilkówcu, ułożone między ostatnimi zabudowaniami i amboną
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 32.21 km (8.00 km teren), czas: 01:44 h, avg:18.58 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Nocna DW565

Wtorek, 8 grudnia 2015 | dodano: 08.12.2015Kategoria Pół nocne, Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Nocna przejażdżka przed północą. Silny i porywisty wiatr zachodni. Ciemność nocna była gęsta. Z trudem dojechało się do krajówki. Być może pora wyregulować koło, bo chyba ono zawadzało bardziej niż wiatr. Przez chwilę zastanawiało mnie, czy wydłużyć przejażdżkę, ale nie było na to ochoty. Powrót szybszy.


12:15. Grudniki

2015.12.07

Pogrzeb teściowej wujka z Łomianek.


13:36. Nowy Dziekanów SW. Karczma Pod Dębem
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 6.53 km (0.00 km teren), czas: 00:19 h, avg:20.62 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Nocny GR

Czwartek, 3 grudnia 2015 | dodano: 03.12.2015Kategoria Pół nocne, Samotnie, Zwykłe przejażdżki

Przejażdżka pod wpływem chwili, choć chęć siedziała od pewnego czasu. Nocą, przed północą, ubiór jesienny, aparat, choć niespecjalnie był potrzebny i włączone lampki. Wjazd na nawierzchnię DW 565, przed parunastoma dniami odremontowaną. Czarny asfalt, białe pasy przy krawędzi. Świetna sprawa. Czuło się ze 2-3 miejsca, które były mało komfortowe, choć przy porównaniu z poprzednim stanem drogi, były praktycznie nieodczuwalne.


00:26. DW565. Podjazd

Z krajówki skręt do Goworowa. Zjjazd w dół, rozmyślając o różnych planach wyjazdowych. Skręt w lewo i przerwa na 1-2 minuty, by zrobić zdjęcie. Droga była wzmocnioną szutrówką, z dość licznymi dziurami po deszczach. Przejazd do Roguszyna i znów  asfalt. Dalej na południe. Na drodze dało się odczuć kałuże po niedawnych opadach, choć nie były liczne. Raczej sama nawierzchnia była po prostu wilgotna. Dojeżdżając do krajówki, uwagę zwracały światła Chociszewa, wyraźnie przeświecające przez las, powstały w miejsce parku dworskiego. Światła, których dawniej nie sposób było dostrzec poprzez leśną gęstwinę. Taki oto skutek odniosła polityka rządowa, wydając wyrok na lasy państwowe... Masowy wyrąb drzew w całej Polsce... Do domu powrót około północy z zadowoleniem, z pierwszej jazdy po nowej nawierzchni.


00:43. Zachodnie Goworowo nocą. Widok ku SW


00:54.Łuna nad Chociszewem, widziana z drogi od Roguszyna ku SW
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 11.73 km (1.20 km teren), czas: 00:35 h, avg:20.11 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)