Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(36)

Moje rowery

Czarny 13047 km
Zielony 31509 km
Unibike 23955 km
Czerwony 17565 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wybadanie położenia fortów

Czwartek, 19 czerwca 2008 | dodano: 19.06.2008Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Około 10 wyjazd w stanie wzburzenia. Znów przerwało mi pobieranie pliku. Start DK62. Gdy przejeżdżał jakiś TIR, rosła ochota jechać bliżej środka drogi, aby się uspokoili i wyprzedzali drugim pasem. W Emolinku skręt na Trębki i Henrysin. Z daleka rzut oka na drzewa, za którymi skrywa się tamtejszy fort. Lokalizacja: za Zakroczymiem, gdy kończą się pasy dla pieszo-rowerzystów, skręt w lewo na Płock, około kilometra dalej skrzyżowanie: w lewo szuter przez las do Zakroczymia (przydatny skrót), a w prawo na Trębki. 1-2km dalej, za jakimś domem, w prawo, istniała niepozorna, wiejska droga. Na jej końcu dość duża kępa drzew, gdzie skrył się fort.

Znów na DK62 i dalej do Zakroczymia. Gdzieś tam miał być kolejny fort, również częściowo sprywatyzowany. Po paru minutach szperania, intuicja doprowadziła mnie do jego otwartych w owym czasie bram. Brak aparatu, czasu i stojąca dalej nowa bryka sprawiły, że poniosło mnie dalej. Lokalizacja: około 0,5km od stacji Orlenu w kierunku Zakroczym znajduje się droga do fortu. nawierzchnia mało przyjemna. Wały widać doskonale również z S7.

Dojazd do wiaduktu w Zakroczymiu (również jakaś ruina, bądź niedokończony dom warty zerknięcia). Po przedostaniu się na drugą stronę kurs do Strubin. Tam skręt w podejrzanie wyglądającą drogę i wkrótce dojechało się do ogrodzenia. Jakieś ogródki działkowe i napis, że wstęp wzbroniony... Może większą grupą by się wpadło. Lokalizacja: Z DK7 skręt w prawo przed Kroczewem. Stary asfalt, czasem dziury. Po prawej stronie mijało się maszt tele albo coś w tym stylu i długi parterowy budynek, prawdopodobnie nie używany. Po lewej stronie lasek. Za nimi skręt w lewo. Dojechać można również z drugiej strony, gdyż droga prowadzi dalej do asfaltowej drogi na linii Wojszczyc i Zakroczymia.

Przyszła pora na powrót. Wpierw poprzez pola okrążenie ogródków działkowych okalających fort. Po dobrnięciu do asfaltu jazda przez Kroczewo, skąd północnym krańcem ziemnego lotniska kurs do Kamienicy, a następnie przez Goławin i Przybojewo do domu. Wycieczka odbyła się bez jedzenia, picia i odpoczynku.
Rower:Unibike Dane wycieczki: 55.90 km (7.00 km teren), czas: 02:46 h, avg:20.20 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Po okolicy, do Czerwińska

Wtorek, 17 czerwca 2008 | dodano: 17.06.2008Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Na początek pole i pole, a później przez Wilkówiec do Radzikowa i Czerwińska (prawdopodobnie przez Nowy Boguszyn i Garwolewo). Powrót przez Zdziarkę zahaczając uprzednio o DK 62. Głównie szuter.
Rower:Unibike Dane wycieczki: 37.40 km (20.00 km teren), czas: 02:06 h, avg:17.81 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Polne

Poniedziałek, 16 czerwca 2008 | dodano: 17.06.2008Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Dzień pochmurny z przelotnymi opadami.
Rower:Unibike Dane wycieczki: 1.50 km (1.50 km teren), czas: 00:10 h, avg:9.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Polne

Niedziela, 15 czerwca 2008 | dodano: 17.06.2008Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Polne
Rower:Unibike Dane wycieczki: 1.00 km (1.00 km teren), czas: 00:05 h, avg:12.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Po gminie i okolicach

Sobota, 14 czerwca 2008 | dodano: 14.06.2008Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Trochę pola rano.
Po południu na Trębki. Trasa tego dnia wiodła m.in. przez Kamienicę do Przybojewa, przez Grodziec, Radzikowo i inne wsie. Do domu udało się powrócić przed zmierzchem. Szczegóły trasy zostały przez mnie zapomniane.
Rower:Unibike Dane wycieczki: 58.00 km (5.00 km teren), czas: 02:57 h, avg:19.66 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Poprzez pola i nad Wisłę

Piątek, 13 czerwca 2008 | dodano: 13.06.2008Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Poprzez pola i nad Wisłę. Wieczorkiem trochę deszczu. Ledwo udało mi się znaleźć w końcu czas na rower. Chociaż tyle.
Cała prawdopodobna trasa: Wpierw wiodła przez Wilkówiec, a od kapliczki na wysoczyznę. Przy granicy ze Zdziarką ku N do kapliczki granicznej. Drogą polną między zagajnikami do S Chociszewa, czyli polnego. Wyjazd na DW 565 w miejscu oddalonym o 3/4 km od cmentarza, zmierzając w jego stronę, jednak ze skrętem do Miączyna. Tam zjazd odcinkiem z zakrętami, powrót do domu, zahaczając jeszcze o DW 565, by zerknąć na Wisłę.
Rower:Unibike Dane wycieczki: 13.80 km (12.00 km teren), czas: 00:53 h, avg:15.62 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przez Warszawę i Secymin

Czwartek, 5 czerwca 2008 | dodano: 05.06.2008Kategoria >200, .Samotnie, .Wyprawki w okolicy, ..Gminy Polska

Około 7 wyjazd. Kierunek: Nowy Dwór. Przy skrócie do Zakroczymia jechała przede mną ciężarówka wzbijając tumany piachu. Do Warszawy dojechało się przez Czosnów i Łomianki, po drodze zaopatrując się w przydrożnym sklepie. Dojazd do Prymasa Tysiąclecia i dalej do Wolskiej. Tu kombinowanie na wydział, a następnie Świętokrzyską do Zawiszy, potem do Starynkiewicza, koło Mariottu do Politechniki. Kupiło się zapasowe dętki i spotkało dwójkę znajomych. Następnie Puławską Wilanowską i Dominikańską. Potem przez SGGW, gdzie trwała około godzinna przerwa.

Dalej przez Puławską, Wilanowską do Wołoskiej, do Pól Mokotowskich, koło Banacha, do ronda Zesłańców Syberyjskich. Dalej w Grójecką, lecąc nią przez Latchorzew. W Koczargach Nowych skręt na północ ulicą Szkolną i potem (w K. Starych) w lewo - Klonową do Borzęcina Dużego. Odcinek prawie cały czas powyżej 30 do 38 km/h.

Z Leszna na północ. Przy skręcie do Wierszy, odpoczywanie około 20 minut na przystanku. W Cybulicach kolejna zakupiona butelka picia. Niebawem skręt na Grochale. DW 575 przez Secymin jechało się do Kamionu. Od mostu w Wyszogrodzie nagła niemoc. Potem przez Garwolewo do Czerwińska. W domu o 20:50.

Zaliczone gminy

- Leoncin
- Brochów
Rower:Unibike Dane wycieczki: 206.65 km (2.00 km teren), czas: 10:07 h, avg:20.43 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

WaypointRace w Piastowie

Sobota, 31 maja 2008 | dodano: 02.06.2008Kategoria .LSTR, .>10 osób, .2 Osoby, .Maratony, ..Gminy Polska

ROZGRZEWKA


Start około 7. Tym razem kurs z Łomianek, bezpośrednio na południe. Przez Wólkę Węglową, Babice, Ożarów do Pruszkowa, a stamtąd, na pytanie gdzie jest stadion, jakiś gość skierował mnie w kierunku Piastowa, skąd z kolei odesłano mnie mnie w poprzednie miejsce. Na miejscu udało się zdzwonić z R.B. i dokonać rejestracji. Przygotowanie roweru, po czym udaliśmy się na ławeczkę, tam oczekując startu.

3...2...1...

Po przemowie ruszyliśmy za samochodem, przez miasto do parku, na miejsce startu ostrego. Tam każdy po przybyciu dostał mapkę. Poprawianie mp3 na uchu i ostatni łyk. Bidon udało się schować na kilka sekund przed startem. Ruszyliśmy szybko. Na pierwszym skrzyżowaniu grupy się podzieliły. Wielu pojechało na pierwszy Waypoint w Pęcicach, ledwie rzut beretem od startu.

Grupa 6-5

6 - Pęcice. Cmentarz, róg południowo-wschodni
5 - Las Sękociński. Skrzyżowanie szlaków.

Przy 6tce, położonej niecałą minutę od asfaltu, drogą o falistej powierzchni, masa bikerów, niezbyt gwałtowne, ale jednak trochę niecierpliwe oczekiwanie na kolej przedziurkowania karty, udzieliło się chyba każdemu. Potem jeszcze tym samym odcinkiem wrócić na główną, co było utrudnione, ze względu na jadących do punktu kolejnych rowerzystów, no i samą nawierzchnię.

W sumie dosyć zgrana grupą jechaliśmy na południe, na Suchy Las, nie przerywając jazdy i dążąc do spotkania z samym lasem. Po kilku metrach chwila wahania. Droga się rozdzielała. Jako, że po lewej było dużo piachu (mały problem), to był to trochę dłuższy odcinek. Tak więc poniosło mnie w prawo, niebieskim szlakiem. Nie zostało przez mnie zauważone, czy ktoś pojechał lewą drogą. Po odcinku podobnym, lecz dłuższym od tego do 6tki, wylądowaliśmy na szutrze, który momentalnie przeszedł w asfalt. Po prawej mijaliśmy hale marketów i zatrzymaliśmy się na światłach. Asfalcik za skrzyżowaniem prosto, po chwili powoli zakręcał w lewo. Po prawej widoczny był jakiś ośrodek i kątem oka zauważona została jakaś ścieżka. Trochę zbyt gwałtowne hamowania, zwłaszcza że jechało się 30km/h (w lesie około 25-27). Wbiliśmy się na szlak czerwony. Trochę kręcenia wśród drzew, raz gałąź uderzyła mnie tak, że prawie zatrzymało mnie w miejscu, a na jednej z leżących omal mnie nie wywróciło. W pewnym momencie był ostry, mało widoczny zakręt, gdzie trochę mnie zarzuciło, a także skręt szlaku w prawo, który omal nie został przez mnie przeoczony. Po prawej ukazała się łąka, a wkrótce potem dojechaliśmy do punktu nr 5. Tu się rozdzieliliśmy. Tamci pojechali do Nadarzyna, kierując się na 7kę.

Inaczej niż reszta...

Na starcie planowaliśmy ruszyć do siódemki, jednakże na skrzyżowaniu szlaków, stwierdziliśmy, że lepiej będzie zaliczyć 3kę, a co za tym idzie i 8kę, a wtedy ruszyć na południe. Tak więc z R.B. wkroczyliśmy na szlak niebieski i ruszyliśmy na północ do głównej, a następnie do Strzeniówki i do Nowej Wsi. Szybciej tędy, niż znów przez las szlakiem czerwonym.

3 - Nowa Wieś. Brzeg stawu.

Tuż za torami skręt w lewo i widoczny zarys stawu, a po chwili również i lampion oraz kilku popasających bikerów zapewne z kategorii Fun. Tu również i my postanowiliśmy na chwilę się zatrzymać. R.B. pobieżnie opłukał się w stawie, a mi, co leżało w moim ówczesnym zwyczaju, przyszło wykończyć tabliczkę czekolady. Chwila myślenia. Jak do ósemki? Zakładaliśmy, że przez Helenówek i Otrębusy z łatwością dotrzemy gdzie trzeba. Biorąc jednak pod uwagę ilość niebieskich kresek i jak już się okazało, dużą dokładność mapy, po wyjechaniu na żółtą DW719 skierowaliśmy się w kierunku Pruszkowa. Wykonaliśmy dziwny manewr na pierwszych napotkanych światłach. Skręciliśmy do Parzniewa, chwila asfaltu i wiejska droga. Po chwili zauważyliśmy na horyzoncie jakąś grupkę, którą udało się dogonić już na miejscu.

Parzniew. Lotnisko modelarskie – tablica informacyjna.

Na miejscu dwie dziewczyny. Jedyny punkt, gdzie był ktoś z obsługi. Po prawej parę samochodów i ludzi. Nad nami właśnie fruął samolot jednego z nich. Chwilę wodziliśmy za nim wzrokiem i wróciliśmy do asfaltu. Kierunek zachód, bo jak znów się okazało, zmieniliśmy plany.

Ech, ta młodzież... :)

Przechodziliśmy przez tory, za nimi betonowe płyty, jakie spotkać można w niektórych miejscowościach nad Wisłą, albo... boczną drogą między mostem Gdańskim i Grota, gdzie kręciło się onegdaj sporo psów... Płyty wkrótce zamieniliśmy na porządną polną drogę, tak jakby wyrobioną przez koła ciągników miedzą. Szybko przemknęliśmy i znów asfalt. 500m dalej dwójka rowerzystów. Zbliżyliśmy się... Jacyś miejscowi... Do ich uszu dotarło: „Dwa samochody... Za nimi wyprzedzamy...” i po oczom tychże ukazała się najpierw jedna czerwona osoba na rowerze, z równie czerwoną sakwą, a zaraz potem druga, odziana w czerń z plecakiem. Wkrótce zniknęli za zakrętem, podziwiając wznoszący się komin opuszczonej fabryki, marząc by tam właśnie się zatrzymać. Jednakże obowiązek zawodów i strażnik na bramie rozwiały te myśli, zmieniając na ewentualne na plany do zrealizowania... kiedyś...

10 - Gołaszew. Murowana kapliczka

Moszna, Domaniewek i Gołaszew, czyli asfalt, asfalt, szuter, asfalt i znów ziemia pod kołami. Na skrzyżowaniu mijaliśmy team rodzinny i kapliczkę. Posililiśmy się, jak na każdym prawie Waypoincie. Po dokonaniu niezbędnych formalności zalały nas dzieci. Pytali, mówili wiele tak, jakby już im ktoś opowiedział o zawodach, no i wynika z tego, że ten punkt jak dotąd odwiedziła niewielka ilość zawodników, czyli jak się można było spodziewać, większość postanowiła zdobyć najpierw leżące tuż obok siebie punkty, a potem 12-10-8. Albo już byli tak szybcy. No cóż, nasz kierunek jazdy był jakiś spaczony. Pomachaliśmy do dzieciaków, które za nami kawałek pojechały. R.B. rzucił żartem: „Odprowadzą nas do Pruszkowa? :D"

12 - Krosna. Samotna topola

Płochocin. Przed torami skręt w lewo. Józefów - znów szuter, aż do 12. Dosłownie zaraz po nas dojechał starszy już facet, któremu zostały tylko 3 punkty, podczas gdy ten był dopiero naszym szóstym... Rzekomo skracaliśmy sobie drogę przez pole we wsi Biskupie, chociaż wydawało mi się, że raczej straciliśmy. Jeszcze 20km/h po „drodze” wyjeżdżonej ciągnikiem i już mocno rozmytej przez deszcze, w pełnym słońcu czuło się tam jak na pustyni. Na szczęście niebawem dotarliśmy do sadku. Przekradając się pod ogrodzeniem, znów znaleźliśmy się na asfalcie.

Rozpoczynamy drugą połowę

1 - Żuków. Mostek na ścieżce.

Potem już poszło szybko. Dotarliśmy do kolejnego punktu, praktycznie nie szukając go. Drogę do niego wygnietli w trawie poprzedni zawodnicy, więc mieliśmy zadanie ułatwione. I potem znowu asfalcik. Po drodze roboty drogowe czyli łatanie jezdni.

4 - Milanówek. Aleja Kasztanowa – tablica informacyjna

Przeszliśmy przez tory i ujrzeliśmy kolejną grupkę rowerowych zdobywców z kategorii Fun. Informowali nas o trudności w znalezieniu 9tki. No cóż. Prawda. Przebiliśmy karty.

Trudy poszukiwań

9 - Kazimierówka. Pozostałości cmentarzyka w kępie drzew.

Gdy tylko przekroczyliśmy główną, zaczęliśmy się motać i kręcić, pytać ludzi, aż znaleźliśmy w końcu cmentarzyk, a na nim jeszcze kilka dzikich zwierząt, które wnet uciekły. Cofnęliśmy się i przed torami pojechaliśmy skrótem, by nadrobić czas. Niestety i to się nie udało. Rozegraliśmy to tak dziwnie, że mając dwójkę pod nosem, przypadkiem skręciliśmy o jedno skrzyżowanie wcześniej w prawo i znaleźliśmy się na końcu Owczarni, w drodze do Książnic. Tu chwila dyskusji z przygodnym bikerem, chwila konsternacji i cofnięcie do najbliższego skrzyżowania. Na szczęście, choć ominęliśmy dwójkę, to nie było źle.

11 - Kopana. Ambona myśliwska o numerze 2

Pojechaliśmy małym niby-wąwozikiem, z licznymi zakrętami, wyjeżdżając pod lasem. Długo szutrem i w końcu miejsce na mapie, oznaczone trójkątem przy drzewach. Skręt. R.B. pozostał trochę z tyłu, gdyż na dołach omykał i skakał mu łańcuch. Znów jazda w cieniu. Spieczone ręce odpoczywały. Nagle w dół i górka, dół i górka, i wnet oto ukazała się ambona w całej okazałości. Śmieszy mnie sposób, w jaki umieszczono lampion, a jeszcze bardziej to, że ktoś zerwał perforator, by pozostali nie musieli wchodzić jak mi się wydaje. Niestety nie mieliśmy czasu na poszukiwania, zwłaszcza, że nie rzucił nam się w oczy nigdzie w pobliżu. BP i w drogę.

Tak blisko, a tak daleko...

2 - Żółwin. Miejsce przy drodze.

Z 11 skręt na pierwszym w prawo i szybki dojazd do Żółwińskiego Dworku. Zaraz za nim i drzewa. Na szczęście TU perforator już był. Również i wygnieciona przez pozostałych trawa. Była 15.

7 - Dębak. Mur ogradzający teren byłej jednostki wojskowej, róg południowo-wschodni.

Z Żółwina prosto jak strzała przemknęliśmy przez las i o 15:15 znaleźliśmy mur, a jednocześnie ostatni punkt naszej wyprawy. Poza metą oczywiście. Widzieliśmy domki i chcieliśmy tam przejechać, ale była zamknięta brama. Dzieci które tam stały, widocznie się przestraszyły, ale gdy już odjeżdżaliśmy, dało się słyszeć coś w rodzaju „cześć”, po którym nastąpiło moje machnięcie ręką. Przedarliśmy się przez las.

Zakończenia słów kilka

Prędkość końcowa 28-32 km/h, nie licząc miejsc zwalniających. Przez Strzeniówkę, granicę do torów, potem ulicami wśród samochodów i do ulicy Prusa, szybka prosta przez miasto oraz... czerwone światła, gdzie trzeba było stać... Wkrótce widać było już metę i kolejne czerwone. Zjazd na prawo, przecinając chodnik, w dół, omijając w ten sposób przechodniów. Tuż za mną przekroczył bramę R.B. i otrzymaliśmy to co reszta: certyfikat i informator w cyrylicy oraz ankietę. Spoczęliśmy na ławeczce, o dziwo tej samej, na której siedzieliśmy przed startem, i odpoczywaliśmy. Numery 171 i 462 dotarły około 15:42.

Zaliczone gminy

- Milanówek
- Grodzisk Mazowiecki
- Podkowa Leśna
Rower:Unibike Dane wycieczki: 150.00 km (60.00 km teren), czas: 07:45 h, avg:19.35 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

LSTR - SGGW, Legionowo i Masa Krytyczna

Piątek, 30 maja 2008 | dodano: 02.06.2008Kategoria .LSTR, .>10 osób, .5-10 Osób, .Pół nocne

POBUDKA


Jak to wyglądało? Zerwanie się o szóstej (co w moim wykonaniu wyglądało trochę... powolnie), kawa i jajecznica z piątki. Ostatnie poszukiwania sprzętu. Kilka razy na dwór i z powrotem, aż w końcu coraz bardziej przypadkowo, zabrało się wszystko co potrzebne. No i regulacja siodełka, które mi brat opuścił;P

Start około 7mej. Po 1,5 km okazało się, że siodełko jeszcze wymaga regulacji, po czym nastąpił wyjazd na DK 62, mijając swoją mamę, przejeżdżającą w aucie. Po jakichś 8km znów się przerwa, tym razem by zwiększyć ciśnienie w dętkach. Jakiś Ukrainiec pytał mnie, gdzie ma dojechać z ludźmi do jakiejś wioski. Potem kolejno Zakroczym, Modlin, niebieski most i przez Czosnów do Łomianek, gdzie w jednej ze szkół trwała impreza dla dzieciaków. Za Łomiankami wjazd na główną.

WAWA

Kurs przez park Bielański. Na jego końcu tel. do Księgowego. i wnet poleciało się brzegiem Wisły do Łazienek, gdzie nastąpiło spotkanie z dwójką przyszłych geologów. Tam trochę łażenia, kończąc spacer na Gagarina. Po dojściu do Sobieskiego, wsiedliśmy z Księgowym na rowery pognaliśmy na Ursynów. Pokazało się mu kawałek SGGW i trochę dalej, górkę z której widać jeden z budynków SGGW, tor Stegny, a na północ dolinę Służewiecką. Długo się nie namyślając podjechaliśmy po dosyć stromym zboczu i oto już roztaczała się ładna panorama.

Zjazd innym stokiem. Ja trochę łagodniejszym, ale i tak ledwo się wyhamowało na końcu. Czekając na Księgowego zachciało mi się  sprawdzić stan roweru. Trochę mi się poluzowało koło przy szybkozamykaczu. Jazda do Puławskiej, jadąc tam NOWĄ ASFALTOWĄ ŚCIEŻKĄ ROWEROWĄ. Było kilku nierozsądnych pieszych, ale bez kolizji i awantur. Na placu Unii Lubelskiej w Polną. Przy trasie Łazienkowskiej do Marszałkowskiej. Na Zbawicielu w Mokotowską, Chopina, gdzie jacyś dzicy się zatrzymali autem tak, że korek zaczęli robić. Gdy jeden trąbił na nich, my byliśmy tuż obok. Uszy... Potem Ujazdowskie, przez Stare miasto i zjazd po kostce na dół. Do Mostu Gdańskiego. Potem kurs do Grota, wciągając rowery. jakoś się przeciskam z sakwą pomiędzy pierwszym i ostatnim slupem (reszta to nie problem). Następnie prosto do Legionowa.

MASA – Zbieranie

Adam w domu, piszę do Pa.. Mam nieco ponad pół godziny. Jazda do biedronki po zakupy na jutro i kurs do ronda przy obi. Wkrótce dotarli Pa. i S., potem reszta. Na obwodnicy połączyliśmy się z G.-ami. Na Modlińskiej z Konwaliową (chyba) połączyliśmy się z jeszcze większą grupą i w mnogiej liczbie ruszyliśmy przez Most Gdański do Pomnika Kopernika. Ustawiliśmy się pod PKO. Na 3 minuty przed startem dotarł R.

RUSZYLI...

Najpierw powoli. Potem szybciej w kierunku Poniatowskiego i na rondzie Waszyngtona zatrzymaliśmy się. To samo gdy dotarliśmy do Dworca Wileńskiego. Dalej do Gdańskiego i Jana Pawła II. Tam rower złapał gumę. Zmieniło się ją akurat na czas, gdy ciąg masowiczów się skończył. Niestety. Opona była niedokładanie ukształtowana i trzeba mi było raz jeszcze się zatrzymać.

FINITO

Od Jana Pawła II, do Zawiszy, do Żwirki i Wigury trzeba było ścigać masowiczów. Na Racławickiej udało mi się dołączyć do czwórki, która została z tyłu i przez Wołoską, dołączyliśmy do reszty na placu Unii Lubelskiej, choć światła widzieliśmy już wcześniej. Ominęła nas Fala Meksykańska, która do końca nie dotarła. Przy Koperniku znów udało się dołączyć do ekipy i po kilku minutach po ogłoszeniu ilości Masowiczów (zabrakło 50 do majowego rekordu) nastąpił mój Kurs do Łomianek. Tam udało mi się dotrzeć przez park Młociński na godzinę 22 z kawałkiem.
Rower:Unibike Dane wycieczki: 185.00 km (3.00 km teren), czas: 09:42 h, avg:19.07 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

LSTR do Płocka i Gostynina I - Przez Płock

Czwartek, 22 maja 2008 | dodano: 24.05.2008Kategoria .LSTR, .5-10 Osób, .Wyprawki w okolicy, ..Gminy Polska, 2008 Mazowsze W

Godzina 8. Start. Poprzedniego wieczora przygotowane zostało zaopatrzenie w postaci kilku kanapek z opiekacza. Posłużyły mi przez cały następny dzień. Na śniadanie jajecznica. Rower od początku źle się sprawował. Jechało się jakoś dziwnie. W Przybojewie trzeba było zrobić przerwę, spędzoną w blaszanym przystanku po północnej stronie rzeczki. W pewnym stopniu się ogarnęło mnie przerażenie, gdy spojrzało się na napęd. Wózek znowu był uszkodzony i odpadła jedna z tych śmiesznych blaszek. Telefon do P., informując grupę, że moja wycieczka skończona i spróbuję dostarczyć K. jego sakwę oraz odebrać aparat. Po zakończeniu rozmów na wysokim szczeblu, trzeba było zabrać się za restrukturyzację. Jakoś udało się zachować spójność napędu, aby móc dalej jechać. Po paru kilometrach, dotychczas nastrój trochę się poprawił i naszła mnie myśl, że mimo wszystko jakoś da radę dotrzeć na miejsce spotkania. Co prawda tylko na 3 biegach z przodu i 2 z tyłu (niższy i wyższy) oraz jednym ryzykownym, który od razu został skreślony z listy dostępnych.

Dojechało się do DW571 w Słotwinie. Tam przerwa na posiłek, rozciągniecie mięśni i złapanie oddechu. Wnet znów na rowerze i w kilka minut udało mi się znaleźć pod wzgórzem w Przyborowicach. Tam kolejny telefon od Piotra, ustalający moje położenie. Reszta była blisko. Wkrótce spotkaliśmy się przy skrzyżowaniu z DK7. Po kilku słowach powitania przejechaliśmy na właściwą stronę drogi. Kolejnej naprawy w moim napędzie dokonał P.. Po tym zabiegu rower odzyskał pozostałe biegi i możliwość sprawnej jazdy. Do tego miejsca cała ekipa jechała tak, że Pa. udał się do Serocka, aby wspólnie z resztą podążyć do Nasielska. Miasteczko to odwiedzili wtedy, gdy mi udało się spostrzec awarię. Dalej jechali wojewódzką, aż natknęli się na mnie.

Chociaż droga szeroka, asfalt ładny, to samochody jechały sporadycznie. Przejechaliśmy przez Krysk, a potem las, za którym było Naruszewo, które zostawiliśmy z boku. Chwilę trwały rozważanie, gdzie znajduje się najbliższa stacja, w której można byłoby uzupełnić zapasy HektoColi. Szybko zostały rozwiane, gdyż jedna była zupełnie nie po drodze, druga jeszcze przed Czerwińskiem, a kolejna dopiero za Nacpolskiem, w kierunku Płocka. Skręciliśmy na południe, a potem do wsi Srebrna, przejeżdżając przez alejkę jodłową. We wsi oczywiście kocie łby. Na szczęści można było jechać jako takim skrawkiem pobocza. Kolejny Żukówek. Po prawej stronie, za drzewami dawna niby fabryka, nie wiem czy jeszcze działająca oraz stare, przydrożne piwnice. Przed Nacpolskiem zwracała uwagę młodzież oraz ludzie wyglądający z terenu kościoła. W Nacpolsku przecięliśmy krajówkę i zatrzymaliśmy się na posiłek. Skręciliśmy na gruntową drogę, która prowadziła w las. Trasa ta była zaopatrzona w liczne doły i kałuże.

W Osieku, miejscowości wśród pól z zabudową zwaną potocznie "blokowiskiem" powitała nas dwójka dzieci bawiących na drodze i wśród ruin PGR-u. Następnie alejka wśród drzew i zakwitłych na żółto pól. Tu już z powrotem czekał na nas asfalt. Wkrótce też wyprowadził nas do Nowych Krubic, na prostą drogę do Bulkowa. Za Bulkowem zatrzymaliśmy się na Stacji, gdzie troje zaopatrzyło się w Hektocole, jedno w Pepsi-klasyczne, oraz z własnych zapasów, tani sok. Skorzystało się również z WC, których były niby-trzy, a dokładniej jeden, gdyż pierwszy był łazienką, a drugi służył za schowek na miotłę i środki "czystości". Godnymi zapamiętania są również popisy miejscowych (palenie gumy, SuPEr hYtY z radia samochodów, a także kierowca który wysadził kobitę z auta w bramie, by poszła do sklepu na stacji, a następnie sam podjechał zatankować). Za Bulkowem zatrzymaliśmy się już tylko przy zjeździe do Pragi oraz przy znaku PŁOCK, gdzie M. przez komórkę dopadła jej mama.

W Płocku przejechaliśmy koło Teatru, już po renowacji. Potem przez również odświeżoną ulicę Tumską do jej końca, gdzie postanawiamy... ZJEŚĆ. Najpierw jazda nad skarpę, po czym stamtąd trochę się cofnęliśmy i ruszyliśmy na Pizze. Dwie Capri, dwie Pepperoni i jedna Vesuvio mniamniam. Szamaliśmy i rozmawialiśmy... oraz dyskretnie nabijaliśmy się z dzieciaka przy stole obok, który przeszkadzał trochę rodzicom. Najedzeni ruszyliśmy na rynek, pstryk, pstryk kilka fotek i dalej ulicą gdzie kręcili reklamę „Pogody dla bogaczy” Toto-lotka (ale nic nie spadło). Dalej do Katedry, gdzie trwał ślub. Były pomysły, by zrobić szlaban z rowerów, ale ostatecznie pojechaliśmy swoja drogą. Znów kilka chwil nad skarpą i dalej do Żabki, po zaopatrzeniu nastąpił przejazd obok pomnika Władysława Broniewskiego, a potem koło ZOO, po czym przejechało się przez most (mimo rzekomego zakazu). Na drugim brzegu Paweł złapał kapcia. Zmiana dętki na przystanku pod kościołem

Wyjazd z Płocka. Przejechaliśmy koło ronda na most i chwilę potem zjechaliśmy w bok. Klucząc nieco, znów wróciliśmy na główną do Dobrzykowa. Z Dobrzykowa jechaliśmy zaś... do Płocka... Przypomniała mi się historia z zakładem Coca-Coli pod Radzyminem. W Ciechomicach przed owym Płockiem, jakiś facet skierował nas jak mamy jechać, tyle że trochę mu się odległości pomyliły, "tak na łubudu". Po pewnym czasie mijaliśmy jezior Ciechomickie po prawej i piaskowy podjazd, na którym Paweł złapał coś sporego w tylnym kole. Czy to ośka, czy coś innego, jeszcze się miało okazać. Na szczęście rower mógł jechać. Wyjazd w Zaździerzy, gdzie daliśmy w lewo na Matyldów. Rozpoczynały się poszukiwania ośrodka. Trochę to trwało, jednakże przed 20 czy 21 byliśmy na miejscu, gdzie się rozbiliśmy z obozem.

Przybyliśmy nad Jezioro Zdworskie. Pole namiotowe i nie tylko: Zacisze. Pierwsze co utkwiło mi w pamięci – rozhahana młodzież na huśtawce, a raczej kilku młodych amantów i dziewczyn (wszystko na oko z gimnazjum) oraz zjeżdżalnia a la „Blue Prius”. Z Pa. zostaliśmy na dworzu przy rowerach. P., M. i K. weszli do „Baru”, gdzie przeniesiono punkt rejestracyjny i gdzie zostały załatwione wszelkie formalności związane z pobytem tamże. Namioty zostały rozstawione dosyć szybko. Było jeszcze jasno, kiedy kończyliśmy. Rowery spięte ze sobą pod drzewem. Niestety zapięcie było zbyt krótkie, by do samej roślinki je przypiąć.

Potem sobie popasaliśmy przed namiotami. Przyjechał jakiś koleś po „dowód”. K. już wyjmuje swoją legitymację. „Nie ten... Dowód wpłaty... Pięć osób... Dwa namioty... W porządku” miał co prawda parę wątków, że my nie w tym miejscu, ale że nas tu pokierowała babka z baru, a i było dosyć późno, to dał spokój. Aczkolwiek, żeby nie zmęczyć nóg, podjechał dziesięć- dwadzieścia metrów od drogi do naszego obozu i tak brutalnie świecił reflektorami po oczach, że aż się ktoś z nas nieco oburzył.

Po wizytacji ja i Pa. zaszyliśmy się w namiocie, pozostali poszli pod prysznic. Mi się nie chciało. Wszyscy razem potem siedzieliśmy w K. namiocie i nie spaliśmy do północy, po czym powoli pozasypialiśmy. Wcześniej dotarło do mnie parę SMSów od Księgowego, w związku z jego nocnopodróżą. Pierwszy był tuż przed tym jak przyjechał stróż. Drugi już w namiocie.

Około czwartej rano pobudka. Widać było jakieś światło przebijające u spodu namiotu i naszła myśl, że słoneczku już wysoko. Przyszło mi się wygrzebać z namiotu, starając się nie obudzić chłopaków. Lipa. Chmury były wszędzie. Zachciało mi się zrobić krótki spacer przez część ośrodka. Okazało się, że trochę dalej było miejsce, gdzie mogliśmy schować rowery. Nogi poniosły na molo. Rzut oka na jezioro. Dalej brzegiem i powrót do namiotu. Kurtkę została na dworzu, żeby przeschła. Już wchodzę do śpiwora...
Kap...
Kap...
„To nic tylko chwilkę popada i nie zaszkodzi...”
Kiedy popadało dłużej:
„Dobra, teraz i tak już zmókł...”
Nastała próba zaśnięcia z myślą o „suszącej się” kurtce, po czym wysłało się wiadomość do Księgowego, by dowiedzieć się, jak mu idzie. Naszła mnie drzemka. Księgowy odpowiedział po godzinie, gdy dojechał do Gąbina. Został przez mnie nakierowany, aż dojechał do „Zacisza Bis”, po którym krążył, a o którym nie wiedzieliśmy. Trzeba było wyjść z namiotu, ale zapomniało mi się „zamknąć drzwi”. Po jakichś 10-15 minutach Księgowy przejechał przez otwartą furtkę i wpakowaliśmy się do namiotu. Pobudka koło 9-10. Do 11:30 nie chciało mi się opuścić namiotu czekając, aż reszta się naje, a tymczasem czas mijał oglądając jakiś film na MP4 Pa. Ostatecznie koło 12 wyjechaliśmy w dalszą drogę.

Zaliczone gminy

- Łąck
Rower:Unibike Dane wycieczki: 124.00 km (0.00 km teren), czas: 06:30 h, avg:19.08 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)