WaypointRace w Piastowie
Sobota, 31 maja 2008 | dodano: 02.06.2008Kategoria .LSTR, .>10 osób, .2 Osoby, .Maratony, ..Gminy Polska
ROZGRZEWKA
Start około 7. Tym razem kurs z Łomianek, bezpośrednio na południe. Przez Wólkę Węglową, Babice, Ożarów do Pruszkowa, a stamtąd, na pytanie gdzie jest stadion, jakiś gość skierował mnie w kierunku Piastowa, skąd z kolei odesłano mnie mnie w poprzednie miejsce. Na miejscu udało się zdzwonić z R.B. i dokonać rejestracji. Przygotowanie roweru, po czym udaliśmy się na ławeczkę, tam oczekując startu.
3...2...1...
Po przemowie ruszyliśmy za samochodem, przez miasto do parku, na miejsce startu ostrego. Tam każdy po przybyciu dostał mapkę. Poprawianie mp3 na uchu i ostatni łyk. Bidon udało się schować na kilka sekund przed startem. Ruszyliśmy szybko. Na pierwszym skrzyżowaniu grupy się podzieliły. Wielu pojechało na pierwszy Waypoint w Pęcicach, ledwie rzut beretem od startu.
Grupa 6-5
6 - Pęcice. Cmentarz, róg południowo-wschodni
5 - Las Sękociński. Skrzyżowanie szlaków.
Przy 6tce, położonej niecałą minutę od asfaltu, drogą o falistej powierzchni, masa bikerów, niezbyt gwałtowne, ale jednak trochę niecierpliwe oczekiwanie na kolej przedziurkowania karty, udzieliło się chyba każdemu. Potem jeszcze tym samym odcinkiem wrócić na główną, co było utrudnione, ze względu na jadących do punktu kolejnych rowerzystów, no i samą nawierzchnię.
W sumie dosyć zgrana grupą jechaliśmy na południe, na Suchy Las, nie przerywając jazdy i dążąc do spotkania z samym lasem. Po kilku metrach chwila wahania. Droga się rozdzielała. Jako, że po lewej było dużo piachu (mały problem), to był to trochę dłuższy odcinek. Tak więc poniosło mnie w prawo, niebieskim szlakiem. Nie zostało przez mnie zauważone, czy ktoś pojechał lewą drogą. Po odcinku podobnym, lecz dłuższym od tego do 6tki, wylądowaliśmy na szutrze, który momentalnie przeszedł w asfalt. Po prawej mijaliśmy hale marketów i zatrzymaliśmy się na światłach. Asfalcik za skrzyżowaniem prosto, po chwili powoli zakręcał w lewo. Po prawej widoczny był jakiś ośrodek i kątem oka zauważona została jakaś ścieżka. Trochę zbyt gwałtowne hamowania, zwłaszcza że jechało się 30km/h (w lesie około 25-27). Wbiliśmy się na szlak czerwony. Trochę kręcenia wśród drzew, raz gałąź uderzyła mnie tak, że prawie zatrzymało mnie w miejscu, a na jednej z leżących omal mnie nie wywróciło. W pewnym momencie był ostry, mało widoczny zakręt, gdzie trochę mnie zarzuciło, a także skręt szlaku w prawo, który omal nie został przez mnie przeoczony. Po prawej ukazała się łąka, a wkrótce potem dojechaliśmy do punktu nr 5. Tu się rozdzieliliśmy. Tamci pojechali do Nadarzyna, kierując się na 7kę.
Inaczej niż reszta...
Na starcie planowaliśmy ruszyć do siódemki, jednakże na skrzyżowaniu szlaków, stwierdziliśmy, że lepiej będzie zaliczyć 3kę, a co za tym idzie i 8kę, a wtedy ruszyć na południe. Tak więc z R.B. wkroczyliśmy na szlak niebieski i ruszyliśmy na północ do głównej, a następnie do Strzeniówki i do Nowej Wsi. Szybciej tędy, niż znów przez las szlakiem czerwonym.
3 - Nowa Wieś. Brzeg stawu.
Tuż za torami skręt w lewo i widoczny zarys stawu, a po chwili również i lampion oraz kilku popasających bikerów zapewne z kategorii Fun. Tu również i my postanowiliśmy na chwilę się zatrzymać. R.B. pobieżnie opłukał się w stawie, a mi, co leżało w moim ówczesnym zwyczaju, przyszło wykończyć tabliczkę czekolady. Chwila myślenia. Jak do ósemki? Zakładaliśmy, że przez Helenówek i Otrębusy z łatwością dotrzemy gdzie trzeba. Biorąc jednak pod uwagę ilość niebieskich kresek i jak już się okazało, dużą dokładność mapy, po wyjechaniu na żółtą DW719 skierowaliśmy się w kierunku Pruszkowa. Wykonaliśmy dziwny manewr na pierwszych napotkanych światłach. Skręciliśmy do Parzniewa, chwila asfaltu i wiejska droga. Po chwili zauważyliśmy na horyzoncie jakąś grupkę, którą udało się dogonić już na miejscu.
Parzniew. Lotnisko modelarskie – tablica informacyjna.
Na miejscu dwie dziewczyny. Jedyny punkt, gdzie był ktoś z obsługi. Po prawej parę samochodów i ludzi. Nad nami właśnie fruął samolot jednego z nich. Chwilę wodziliśmy za nim wzrokiem i wróciliśmy do asfaltu. Kierunek zachód, bo jak znów się okazało, zmieniliśmy plany.
Ech, ta młodzież... :)
Przechodziliśmy przez tory, za nimi betonowe płyty, jakie spotkać można w niektórych miejscowościach nad Wisłą, albo... boczną drogą między mostem Gdańskim i Grota, gdzie kręciło się onegdaj sporo psów... Płyty wkrótce zamieniliśmy na porządną polną drogę, tak jakby wyrobioną przez koła ciągników miedzą. Szybko przemknęliśmy i znów asfalt. 500m dalej dwójka rowerzystów. Zbliżyliśmy się... Jacyś miejscowi... Do ich uszu dotarło: „Dwa samochody... Za nimi wyprzedzamy...” i po oczom tychże ukazała się najpierw jedna czerwona osoba na rowerze, z równie czerwoną sakwą, a zaraz potem druga, odziana w czerń z plecakiem. Wkrótce zniknęli za zakrętem, podziwiając wznoszący się komin opuszczonej fabryki, marząc by tam właśnie się zatrzymać. Jednakże obowiązek zawodów i strażnik na bramie rozwiały te myśli, zmieniając na ewentualne na plany do zrealizowania... kiedyś...
10 - Gołaszew. Murowana kapliczka
Moszna, Domaniewek i Gołaszew, czyli asfalt, asfalt, szuter, asfalt i znów ziemia pod kołami. Na skrzyżowaniu mijaliśmy team rodzinny i kapliczkę. Posililiśmy się, jak na każdym prawie Waypoincie. Po dokonaniu niezbędnych formalności zalały nas dzieci. Pytali, mówili wiele tak, jakby już im ktoś opowiedział o zawodach, no i wynika z tego, że ten punkt jak dotąd odwiedziła niewielka ilość zawodników, czyli jak się można było spodziewać, większość postanowiła zdobyć najpierw leżące tuż obok siebie punkty, a potem 12-10-8. Albo już byli tak szybcy. No cóż, nasz kierunek jazdy był jakiś spaczony. Pomachaliśmy do dzieciaków, które za nami kawałek pojechały. R.B. rzucił żartem: „Odprowadzą nas do Pruszkowa? :D"
12 - Krosna. Samotna topola
Płochocin. Przed torami skręt w lewo. Józefów - znów szuter, aż do 12. Dosłownie zaraz po nas dojechał starszy już facet, któremu zostały tylko 3 punkty, podczas gdy ten był dopiero naszym szóstym... Rzekomo skracaliśmy sobie drogę przez pole we wsi Biskupie, chociaż wydawało mi się, że raczej straciliśmy. Jeszcze 20km/h po „drodze” wyjeżdżonej ciągnikiem i już mocno rozmytej przez deszcze, w pełnym słońcu czuło się tam jak na pustyni. Na szczęście niebawem dotarliśmy do sadku. Przekradając się pod ogrodzeniem, znów znaleźliśmy się na asfalcie.
Rozpoczynamy drugą połowę
1 - Żuków. Mostek na ścieżce.
Potem już poszło szybko. Dotarliśmy do kolejnego punktu, praktycznie nie szukając go. Drogę do niego wygnietli w trawie poprzedni zawodnicy, więc mieliśmy zadanie ułatwione. I potem znowu asfalcik. Po drodze roboty drogowe czyli łatanie jezdni.
4 - Milanówek. Aleja Kasztanowa – tablica informacyjna
Przeszliśmy przez tory i ujrzeliśmy kolejną grupkę rowerowych zdobywców z kategorii Fun. Informowali nas o trudności w znalezieniu 9tki. No cóż. Prawda. Przebiliśmy karty.
Trudy poszukiwań
9 - Kazimierówka. Pozostałości cmentarzyka w kępie drzew.
Gdy tylko przekroczyliśmy główną, zaczęliśmy się motać i kręcić, pytać ludzi, aż znaleźliśmy w końcu cmentarzyk, a na nim jeszcze kilka dzikich zwierząt, które wnet uciekły. Cofnęliśmy się i przed torami pojechaliśmy skrótem, by nadrobić czas. Niestety i to się nie udało. Rozegraliśmy to tak dziwnie, że mając dwójkę pod nosem, przypadkiem skręciliśmy o jedno skrzyżowanie wcześniej w prawo i znaleźliśmy się na końcu Owczarni, w drodze do Książnic. Tu chwila dyskusji z przygodnym bikerem, chwila konsternacji i cofnięcie do najbliższego skrzyżowania. Na szczęście, choć ominęliśmy dwójkę, to nie było źle.
11 - Kopana. Ambona myśliwska o numerze 2
Pojechaliśmy małym niby-wąwozikiem, z licznymi zakrętami, wyjeżdżając pod lasem. Długo szutrem i w końcu miejsce na mapie, oznaczone trójkątem przy drzewach. Skręt. R.B. pozostał trochę z tyłu, gdyż na dołach omykał i skakał mu łańcuch. Znów jazda w cieniu. Spieczone ręce odpoczywały. Nagle w dół i górka, dół i górka, i wnet oto ukazała się ambona w całej okazałości. Śmieszy mnie sposób, w jaki umieszczono lampion, a jeszcze bardziej to, że ktoś zerwał perforator, by pozostali nie musieli wchodzić jak mi się wydaje. Niestety nie mieliśmy czasu na poszukiwania, zwłaszcza, że nie rzucił nam się w oczy nigdzie w pobliżu. BP i w drogę.
Tak blisko, a tak daleko...
2 - Żółwin. Miejsce przy drodze.
Z 11 skręt na pierwszym w prawo i szybki dojazd do Żółwińskiego Dworku. Zaraz za nim i drzewa. Na szczęście TU perforator już był. Również i wygnieciona przez pozostałych trawa. Była 15.
7 - Dębak. Mur ogradzający teren byłej jednostki wojskowej, róg południowo-wschodni.
Z Żółwina prosto jak strzała przemknęliśmy przez las i o 15:15 znaleźliśmy mur, a jednocześnie ostatni punkt naszej wyprawy. Poza metą oczywiście. Widzieliśmy domki i chcieliśmy tam przejechać, ale była zamknięta brama. Dzieci które tam stały, widocznie się przestraszyły, ale gdy już odjeżdżaliśmy, dało się słyszeć coś w rodzaju „cześć”, po którym nastąpiło moje machnięcie ręką. Przedarliśmy się przez las.
Zakończenia słów kilka
Prędkość końcowa 28-32 km/h, nie licząc miejsc zwalniających. Przez Strzeniówkę, granicę do torów, potem ulicami wśród samochodów i do ulicy Prusa, szybka prosta przez miasto oraz... czerwone światła, gdzie trzeba było stać... Wkrótce widać było już metę i kolejne czerwone. Zjazd na prawo, przecinając chodnik, w dół, omijając w ten sposób przechodniów. Tuż za mną przekroczył bramę R.B. i otrzymaliśmy to co reszta: certyfikat i informator w cyrylicy oraz ankietę. Spoczęliśmy na ławeczce, o dziwo tej samej, na której siedzieliśmy przed startem, i odpoczywaliśmy. Numery 171 i 462 dotarły około 15:42.
Zaliczone gminy
- Milanówek- Grodzisk Mazowiecki
- Podkowa Leśna
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
150.00 km (60.00 km teren), czas: 07:45 h, avg:19.35 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hLSTR - SGGW, Legionowo i Masa Krytyczna
Piątek, 30 maja 2008 | dodano: 02.06.2008Kategoria .LSTR, .>10 osób, .5-10 Osób, .Pół nocne
POBUDKA
Jak to wyglądało? Zerwanie się o szóstej (co w moim wykonaniu wyglądało trochę... powolnie), kawa i jajecznica z piątki. Ostatnie poszukiwania sprzętu. Kilka razy na dwór i z powrotem, aż w końcu coraz bardziej przypadkowo, zabrało się wszystko co potrzebne. No i regulacja siodełka, które mi brat opuścił;P
Start około 7mej. Po 1,5 km okazało się, że siodełko jeszcze wymaga regulacji, po czym nastąpił wyjazd na DK 62, mijając swoją mamę, przejeżdżającą w aucie. Po jakichś 8km znów się przerwa, tym razem by zwiększyć ciśnienie w dętkach. Jakiś Ukrainiec pytał mnie, gdzie ma dojechać z ludźmi do jakiejś wioski. Potem kolejno Zakroczym, Modlin, niebieski most i przez Czosnów do Łomianek, gdzie w jednej ze szkół trwała impreza dla dzieciaków. Za Łomiankami wjazd na główną.
WAWA
Kurs przez park Bielański. Na jego końcu tel. do Księgowego. i wnet poleciało się brzegiem Wisły do Łazienek, gdzie nastąpiło spotkanie z dwójką przyszłych geologów. Tam trochę łażenia, kończąc spacer na Gagarina. Po dojściu do Sobieskiego, wsiedliśmy z Księgowym na rowery pognaliśmy na Ursynów. Pokazało się mu kawałek SGGW i trochę dalej, górkę z której widać jeden z budynków SGGW, tor Stegny, a na północ dolinę Służewiecką. Długo się nie namyślając podjechaliśmy po dosyć stromym zboczu i oto już roztaczała się ładna panorama.
Zjazd innym stokiem. Ja trochę łagodniejszym, ale i tak ledwo się wyhamowało na końcu. Czekając na Księgowego zachciało mi się sprawdzić stan roweru. Trochę mi się poluzowało koło przy szybkozamykaczu. Jazda do Puławskiej, jadąc tam NOWĄ ASFALTOWĄ ŚCIEŻKĄ ROWEROWĄ. Było kilku nierozsądnych pieszych, ale bez kolizji i awantur. Na placu Unii Lubelskiej w Polną. Przy trasie Łazienkowskiej do Marszałkowskiej. Na Zbawicielu w Mokotowską, Chopina, gdzie jacyś dzicy się zatrzymali autem tak, że korek zaczęli robić. Gdy jeden trąbił na nich, my byliśmy tuż obok. Uszy... Potem Ujazdowskie, przez Stare miasto i zjazd po kostce na dół. Do Mostu Gdańskiego. Potem kurs do Grota, wciągając rowery. jakoś się przeciskam z sakwą pomiędzy pierwszym i ostatnim slupem (reszta to nie problem). Następnie prosto do Legionowa.
MASA – Zbieranie
Adam w domu, piszę do Pa.. Mam nieco ponad pół godziny. Jazda do biedronki po zakupy na jutro i kurs do ronda przy obi. Wkrótce dotarli Pa. i S., potem reszta. Na obwodnicy połączyliśmy się z G.-ami. Na Modlińskiej z Konwaliową (chyba) połączyliśmy się z jeszcze większą grupą i w mnogiej liczbie ruszyliśmy przez Most Gdański do Pomnika Kopernika. Ustawiliśmy się pod PKO. Na 3 minuty przed startem dotarł R.
RUSZYLI...
Najpierw powoli. Potem szybciej w kierunku Poniatowskiego i na rondzie Waszyngtona zatrzymaliśmy się. To samo gdy dotarliśmy do Dworca Wileńskiego. Dalej do Gdańskiego i Jana Pawła II. Tam rower złapał gumę. Zmieniło się ją akurat na czas, gdy ciąg masowiczów się skończył. Niestety. Opona była niedokładanie ukształtowana i trzeba mi było raz jeszcze się zatrzymać.
FINITO
Od Jana Pawła II, do Zawiszy, do Żwirki i Wigury trzeba było ścigać masowiczów. Na Racławickiej udało mi się dołączyć do czwórki, która została z tyłu i przez Wołoską, dołączyliśmy do reszty na placu Unii Lubelskiej, choć światła widzieliśmy już wcześniej. Ominęła nas Fala Meksykańska, która do końca nie dotarła. Przy Koperniku znów udało się dołączyć do ekipy i po kilku minutach po ogłoszeniu ilości Masowiczów (zabrakło 50 do majowego rekordu) nastąpił mój Kurs do Łomianek. Tam udało mi się dotrzeć przez park Młociński na godzinę 22 z kawałkiem.
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
185.00 km (3.00 km teren), czas: 09:42 h, avg:19.07 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hLSTR do Płocka i Gostynina I - Przez Płock
Czwartek, 22 maja 2008 | dodano: 24.05.2008Kategoria .LSTR, .5-10 Osób, .Wyprawki w regionie, ..Gminy Polska, 2008 Mazowsze W
Godzina 8. Start. Poprzedniego wieczora przygotowane zostało zaopatrzenie w postaci kilku kanapek z opiekacza. Posłużyły mi przez cały następny dzień. Na śniadanie jajecznica. Rower od początku źle się sprawował. Jechało się jakoś dziwnie. W Przybojewie trzeba było zrobić przerwę, spędzoną w blaszanym przystanku po północnej stronie rzeczki. W pewnym stopniu się ogarnęło mnie przerażenie, gdy spojrzało się na napęd. Wózek znowu był uszkodzony i odpadła jedna z tych śmiesznych blaszek. Telefon do P., informując grupę, że moja wycieczka skończona i spróbuję dostarczyć K. jego sakwę oraz odebrać aparat. Po zakończeniu rozmów na wysokim szczeblu, trzeba było zabrać się za restrukturyzację. Jakoś udało się zachować spójność napędu, aby móc dalej jechać. Po paru kilometrach, dotychczas nastrój trochę się poprawił i naszła mnie myśl, że mimo wszystko jakoś da radę dotrzeć na miejsce spotkania. Co prawda tylko na 3 biegach z przodu i 2 z tyłu (niższy i wyższy) oraz jednym ryzykownym, który od razu został skreślony z listy dostępnych.
Dojechało się do DW571 w Słotwinie. Tam przerwa na posiłek, rozciągniecie mięśni i złapanie oddechu. Wnet znów na rowerze i w kilka minut udało mi się znaleźć pod wzgórzem w Przyborowicach. Tam kolejny telefon od Piotra, ustalający moje położenie. Reszta była blisko. Wkrótce spotkaliśmy się przy skrzyżowaniu z DK7. Po kilku słowach powitania przejechaliśmy na właściwą stronę drogi. Kolejnej naprawy w moim napędzie dokonał P.. Po tym zabiegu rower odzyskał pozostałe biegi i możliwość sprawnej jazdy. Do tego miejsca cała ekipa jechała tak, że Pa. udał się do Serocka, aby wspólnie z resztą podążyć do Nasielska. Miasteczko to odwiedzili wtedy, gdy mi udało się spostrzec awarię. Dalej jechali wojewódzką, aż natknęli się na mnie.
Chociaż droga szeroka, asfalt ładny, to samochody jechały sporadycznie. Przejechaliśmy przez Krysk, a potem las, za którym było Naruszewo, które zostawiliśmy z boku. Chwilę trwały rozważanie, gdzie znajduje się najbliższa stacja, w której można byłoby uzupełnić zapasy HektoColi. Szybko zostały rozwiane, gdyż jedna była zupełnie nie po drodze, druga jeszcze przed Czerwińskiem, a kolejna dopiero za Nacpolskiem, w kierunku Płocka. Skręciliśmy na południe, a potem do wsi Srebrna, przejeżdżając przez alejkę jodłową. We wsi oczywiście kocie łby. Na szczęści można było jechać jako takim skrawkiem pobocza. Kolejny Żukówek. Po prawej stronie, za drzewami dawna niby fabryka, nie wiem czy jeszcze działająca oraz stare, przydrożne piwnice. Przed Nacpolskiem zwracała uwagę młodzież oraz ludzie wyglądający z terenu kościoła. W Nacpolsku przecięliśmy krajówkę i zatrzymaliśmy się na posiłek. Skręciliśmy na gruntową drogę, która prowadziła w las. Trasa ta była zaopatrzona w liczne doły i kałuże.
W Osieku, miejscowości wśród pól z zabudową zwaną potocznie "blokowiskiem" powitała nas dwójka dzieci bawiących na drodze i wśród ruin PGR-u. Następnie alejka wśród drzew i zakwitłych na żółto pól. Tu już z powrotem czekał na nas asfalt. Wkrótce też wyprowadził nas do Nowych Krubic, na prostą drogę do Bulkowa. Za Bulkowem zatrzymaliśmy się na Stacji, gdzie troje zaopatrzyło się w Hektocole, jedno w Pepsi-klasyczne, oraz z własnych zapasów, tani sok. Skorzystało się również z WC, których były niby-trzy, a dokładniej jeden, gdyż pierwszy był łazienką, a drugi służył za schowek na miotłę i środki "czystości". Godnymi zapamiętania są również popisy miejscowych (palenie gumy, SuPEr hYtY z radia samochodów, a także kierowca który wysadził kobitę z auta w bramie, by poszła do sklepu na stacji, a następnie sam podjechał zatankować). Za Bulkowem zatrzymaliśmy się już tylko przy zjeździe do Pragi oraz przy znaku PŁOCK, gdzie M. przez komórkę dopadła jej mama.
W Płocku przejechaliśmy koło Teatru, już po renowacji. Potem przez również odświeżoną ulicę Tumską do jej końca, gdzie postanawiamy... ZJEŚĆ. Najpierw jazda nad skarpę, po czym stamtąd trochę się cofnęliśmy i ruszyliśmy na Pizze. Dwie Capri, dwie Pepperoni i jedna Vesuvio mniamniam. Szamaliśmy i rozmawialiśmy... oraz dyskretnie nabijaliśmy się z dzieciaka przy stole obok, który przeszkadzał trochę rodzicom. Najedzeni ruszyliśmy na rynek, pstryk, pstryk kilka fotek i dalej ulicą gdzie kręcili reklamę „Pogody dla bogaczy” Toto-lotka (ale nic nie spadło). Dalej do Katedry, gdzie trwał ślub. Były pomysły, by zrobić szlaban z rowerów, ale ostatecznie pojechaliśmy swoja drogą. Znów kilka chwil nad skarpą i dalej do Żabki, po zaopatrzeniu nastąpił przejazd obok pomnika Władysława Broniewskiego, a potem koło ZOO, po czym przejechało się przez most (mimo rzekomego zakazu). Na drugim brzegu Paweł złapał kapcia. Zmiana dętki na przystanku pod kościołem
Wyjazd z Płocka. Przejechaliśmy koło ronda na most i chwilę potem zjechaliśmy w bok. Klucząc nieco, znów wróciliśmy na główną do Dobrzykowa. Z Dobrzykowa jechaliśmy zaś... do Płocka... Przypomniała mi się historia z zakładem Coca-Coli pod Radzyminem. W Ciechomicach przed owym Płockiem, jakiś facet skierował nas jak mamy jechać, tyle że trochę mu się odległości pomyliły, "tak na łubudu". Po pewnym czasie mijaliśmy jezior Ciechomickie po prawej i piaskowy podjazd, na którym Paweł złapał coś sporego w tylnym kole. Czy to ośka, czy coś innego, jeszcze się miało okazać. Na szczęście rower mógł jechać. Wyjazd w Zaździerzy, gdzie daliśmy w lewo na Matyldów. Rozpoczynały się poszukiwania ośrodka. Trochę to trwało, jednakże przed 20 czy 21 byliśmy na miejscu, gdzie się rozbiliśmy z obozem.
Przybyliśmy nad Jezioro Zdworskie. Pole namiotowe i nie tylko: Zacisze. Pierwsze co utkwiło mi w pamięci – rozhahana młodzież na huśtawce, a raczej kilku młodych amantów i dziewczyn (wszystko na oko z gimnazjum) oraz zjeżdżalnia a la „Blue Prius”. Z Pa. zostaliśmy na dworzu przy rowerach. P., M. i K. weszli do „Baru”, gdzie przeniesiono punkt rejestracyjny i gdzie zostały załatwione wszelkie formalności związane z pobytem tamże. Namioty zostały rozstawione dosyć szybko. Było jeszcze jasno, kiedy kończyliśmy. Rowery spięte ze sobą pod drzewem. Niestety zapięcie było zbyt krótkie, by do samej roślinki je przypiąć.
Potem sobie popasaliśmy przed namiotami. Przyjechał jakiś koleś po „dowód”. K. już wyjmuje swoją legitymację. „Nie ten... Dowód wpłaty... Pięć osób... Dwa namioty... W porządku” miał co prawda parę wątków, że my nie w tym miejscu, ale że nas tu pokierowała babka z baru, a i było dosyć późno, to dał spokój. Aczkolwiek, żeby nie zmęczyć nóg, podjechał dziesięć- dwadzieścia metrów od drogi do naszego obozu i tak brutalnie świecił reflektorami po oczach, że aż się ktoś z nas nieco oburzył.
Po wizytacji ja i Pa. zaszyliśmy się w namiocie, pozostali poszli pod prysznic. Mi się nie chciało. Wszyscy razem potem siedzieliśmy w K. namiocie i nie spaliśmy do północy, po czym powoli pozasypialiśmy. Wcześniej dotarło do mnie parę SMSów od Księgowego, w związku z jego nocnopodróżą. Pierwszy był tuż przed tym jak przyjechał stróż. Drugi już w namiocie.
Około czwartej rano pobudka. Widać było jakieś światło przebijające u spodu namiotu i naszła myśl, że słoneczku już wysoko. Przyszło mi się wygrzebać z namiotu, starając się nie obudzić chłopaków. Lipa. Chmury były wszędzie. Zachciało mi się zrobić krótki spacer przez część ośrodka. Okazało się, że trochę dalej było miejsce, gdzie mogliśmy schować rowery. Nogi poniosły na molo. Rzut oka na jezioro. Dalej brzegiem i powrót do namiotu. Kurtkę została na dworzu, żeby przeschła. Już wchodzę do śpiwora...
Kap...
Kap...
„To nic tylko chwilkę popada i nie zaszkodzi...”
Kiedy popadało dłużej:
„Dobra, teraz i tak już zmókł...”
Nastała próba zaśnięcia z myślą o „suszącej się” kurtce, po czym wysłało się wiadomość do Księgowego, by dowiedzieć się, jak mu idzie. Naszła mnie drzemka. Księgowy odpowiedział po godzinie, gdy dojechał do Gąbina. Został przez mnie nakierowany, aż dojechał do „Zacisza Bis”, po którym krążył, a o którym nie wiedzieliśmy. Trzeba było wyjść z namiotu, ale zapomniało mi się „zamknąć drzwi”. Po jakichś 10-15 minutach Księgowy przejechał przez otwartą furtkę i wpakowaliśmy się do namiotu. Pobudka koło 9-10. Do 11:30 nie chciało mi się opuścić namiotu czekając, aż reszta się naje, a tymczasem czas mijał oglądając jakiś film na MP4 Pa. Ostatecznie koło 12 wyjechaliśmy w dalszą drogę.
Zaliczone gminy
- ŁąckRower:Unibike
Dane wycieczki:
124.00 km (0.00 km teren), czas: 06:30 h, avg:19.08 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hWyprawa Świętokrzyska V - Danse Macabre
Sobota, 3 maja 2008 | dodano: 04.05.2008Kategoria .LSTR, .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, .Pół nocne, .Z Księgowym, 2008 Świętokrzyskie
Kurs na Chęciny, jednak omijając je od południa, tym sposobem docierając do Starochęcin. Przedzieraliśmy się przez pola, w dodatku pod górkę. Wjazd na górę Radkowską po wcześniejszym rozdzieleniu się z Księgowym oraz zaliczenie trochę większego offroad'u. W końcu spotkaliśmy się w Radkowicach i ruszyliśmy na wschód i północ. Po dłuższym czasie i krótkich poszukiwaniach odnaleźliśmy zalany kamieniołom. Fakt kręcenia się w pobliżu ludzi nie pozwalał nam dokładnie go obejść.

Baza w Bocheńcu. Widok ku E

Baza w Bocheńcu. Widok ku S

Baza w Bocheńcu. Widok ku SSW

DW 762. W tle początek Grzyw Korzeczkowskich. Widok ku E

Okolice Starochęcin

Starochęciny. Kościół Stanisława BiM. Widok ku NEE

Przymiarki N (zabudowa na drugim planie) w pobliżu zabudowy Starochęcin (po prawej poza kadrem). Przejazd przez W odcinek Czubatej Góry (232 m n.p.m.). Na horyzoncie zabudowa Wolicy i Siedlec z widocznymi budynkami przemysłowymi na pograniczy tych miejscowości (w centrum w tle). Widok ku S

Przymiarki N (zabudowa na pierwszym planie) w pobliżu zabudowy Starochęcin (po prawej poza kadrem). Przejazd przez W odcinek Czubatej Góry (232 m n.p.m.). Na horyzoncie zabudowa Wolicy i Siedlec z widocznymi budynkami przemysłowymi na pograniczy tych miejscowości (po lewej w tle). Widok ku S

Przymiarki N (zabudowa na pierwszym planie) w pobliżu zabudowy Starochęcin (po prawej poza kadrem). Przejazd przez W odcinek Czubatej Góry (232 m n.p.m.). Na horyzoncie zabudowa Wolicy i Siedlec. Widok ku SSW

Wola Murowana. Kamieniołom Nowiny I. Widok ku SE

Wola Murowana. Kamieniołom Nowiny I. Owad.

Wola Murowana. Kamieniołom Nowiny I. Posiiłek.

Bolechowice. Kamieniołom Nowiny I

Bolechowice. Kamieniołom Nowiny I. Widok ku W

Bolechowice. Kamieniołom Nowiny I. Widok ku NEE

Bolechowice. Kamieniołom Nowiny I. Widok ku SEE
Stamtąd dotarliśmy do głównej i przejechaliśmy na drugą stronę. Jeszcze trochę i mieliśmy się dostać do jaskini Raj. Szukaliśmy miejsca, gdzie moglibyśmy przypiąć rowery, jednakże było ciężko i ostatecznie schowaliśmy je w jakimś trudno dostępnym miejscu, spięte ulockiem. Udaliśmy się do jaskini, a tam co? Trzeba mieć rezerwację. Lekka irytacja. Wzięliśmy po hot-dogu za 3,50. Taka mikro porcja, że mi się już śmiać chciało. No i ułamała się jeszcze rowerowa stopka, gdy wyjeżdżaliśmy.

Skały w okolicy jaskini Raj

Tablica z kalendarium przy jaskini Raj.

Skromny posiłek przy jaskini Raj
Ruszyliśmy dalej na północ i zachód szlakiem rowerowym. Jazda bezsilna dodam. W końcu dojechaliśmy do Piekoszowa. Jak głosiła tablica informacyjna przed kościołem – było określone jako „Miejsce Mocy”. Mimo to, stan nasz się nie polepszył. Znaleźliśmy sklep i urządziliśmy pod nim posiłek, siedzieliśmy na plecakach. Posileni ruszyliśmy zwiedzać ruinę pałacyku. Zaskoczyło mnie, że była taka niezła.

Szewce. Przejazd pod wiaduktem DK7. Widok ku W

Szewce (Zawada). Widok ku N

Łaziska. W tle widoczna zabudowa Piekoszowa z wieżami kościoła pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w centrum. Na horyzoncie Pasmo Oblęborskie: po lewej Góra Siniewska (449 m n.p.m.), po prawej Barania Góra (426 m n.p.m.). Widok ku N

Łaziska. W tle widoczna zabudowa Piekoszowa z wieżami kościoła pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w centrum. Na horyzoncie Pasmo Oblęborskie: po lewej, przy krawędzi zdjęcia Góra Siniewska (449 m n.p.m.), w centrum Barania Góra (426 m n.p.m.). Widok ku N

Piekoszów. W centrum w tle kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku N

Piekoszów. W tle kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NE

Piekoszów. Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku E

Piekoszów
Dworek całkiem nieźle zachowany, tylko okropnym były śmieci w piwnicach. Zsyp sobie urządzili... Na dziedzińcu kosz do gry i tylko jedne schody prowadzące donikąd. Po obejrzeniu parteru, nastąpiła próba wejścia po pozostałościach schodów - bez efektu. Nie byłoby zejścia. Nie mam takiego rozstawu nóg. Znaleźliśmy ściankę i po przymiarkach w końcu weszliśmy. Chodziliśmy ostrożnie, żeby strop się pod nami nie zawalił. Zobaczyliśmy, że jest jeszcze jedna część, do której nie da się dostać, bo zabrakło podłogi. Zeszliśmy na dół i zaczęliśmy się przyglądać jedynemu wejściu. Dyskutowaliśmy, że ciężko by było, że bez asekuracji to się nie da itp. itd. Tymczasem przyjechały 4-5 Toyoty z pasażerami, by obejrzeć ruinę. Adam stwierdził, że do kępki trawy na jakiejś tam wysokości można dojść, po czym spróbował wejść na ściankę. Potem ja, ale tak mi żal było, że jestem tak blisko, a nie uda mi się wejść wyżej do odciętego miejsca. Już w rezygnacji i zawiedzeniu chciało się schodzić, ale po chwili myślenia i rozpatrzeniu się w sytuacji i naszła mnie moc, by spróbować. Okazało się, że wejść było łatwiej niż na poprzednią, tylko tak niepozornie wyglądało. Z dołu głosy: „nie wejdzie”, „ciekawe czy wejdzie”, a jak się weszło: „ jak zejdzie?”. Ostatecznie ruina zobaczona w całości. Praktycznie po sam szczyt. Niestety zajęła zbyt wiele czasu i nie zrealizowaliśmy planu, aby pojechać jeszcze do Tumlina.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich. Widok ku E

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich. Widok ku NNE

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich. Widok ku SEE

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.

Podzamcze. Ruiny pałacu Tarłowskich.
Wróciliśmy znów przez Miedziankę, po drodze mijając dwa wesela i Bolmin. Tam pojechaliśmy drogą, najpierw polną, potem leśną, w końcu leśną pod górę, aż na końcu pchaliśmy rowery przez grzbiet. Tam zgubił się mój licznik. Długo szukaliśmy, ale zrobiło się ciemno i trzeba było go porzucić. Potem chwilę jechaliśmy jakąś w miarę przyzwoitą leśną drogą, aż zobaczyliśmy światła na dole. Myślimy - "no to w dół". Przedzieraliśmy się przez chaszcze, krzaki itp. wszystko w ciemnościach. Gdy stok się zrobił bardziej stromy, przykucnęło się przy rowerze. Trzymając go za ramę i kierownicę zaczął się zjazd na tyłku. Na dole okazało się, że w czasie schodzenia urwał się hak od przerzutki w moim rowerze i dalszą część przygód została pokonana pieszo. Tuż przed ośrodkiem przyszło się zorientować, że i mapa gdzieś wypadła...

Okolice Bławatkowa

Droga z Zajączkowa do Bolmina. Widok ku N

Bolmin, Kościół NNMP. Widok ku SE

Bolmin. Droga do przysiółka Kresy. Po prawej Pasmo Czubatki. Widok ku SSW

Bolmin. Tablica informacyjna

Bolmin. Główne skrzyżowanie we wsi. W centrum OSP, Widok ku NWW
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
71.00 km (5.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:17.75 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hWyprawa Świętokrzyska IV - JEST CHLEB
Piątek, 2 maja 2008 | dodano: 04.05.2008Kategoria .LSTR, .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, .Z Księgowym, 2008 Świętokrzyskie
Tego dnia pierwsze kroki skierowaliśmy do Małogoszczy, kilka kilometrów na zachód. Szło nam dosyć opornie. Tam najpierw znaleźliśmy pocztę, potem sklep. Zakupy były wystarczające poza jednym – chlebem. Był tylko w jednym sklepie, do którego wkrótce udał się Księgowy. Wyniósł jeden, podczas gdy inni brali 3-5 bochenków. Po namyśle powędrowało mi się po drugi. W sklepie zostały tylko 3 bochenki. Sama Małogoszcz przypominała mi nieco mały Płońsk. Poza całą masą Tirów, które pruły przez miasto i rynek. Na szczęście była w budowie obwodnica.


DW 762. Budowa obwodnicy Małogoszczy. Widok ku SSW

DW 762. Budowa obwodnicy Małogoszczy. Po lewej Góra Krzyżowa (289 m n.p.m.). Widok ku SSW

UMiG Małogoszcz. Widok ku SW
Posileni ruszyliśmy dalej. Znaleźliśmy czarny szlak rowerowy po betonowych płytach, ale wkrótce zmieniliśmy go na szuter i wylądowaliśmy nad brzegiem małego zalewu. Tam odpoczywaliśmy i zgubiliśmy Księgowego telefon. Zorientowaliśmy się po drugiej stronie zalewu, po przejechaniu fragmentu leśnej drogi. Nic to - wróciliśmy się go poszukać. Mnie zastanawiało, co o nas sobie myślała para, która siedziała przy mostku, przez który na ich oczach przejeżdżaliśmy dwa razy. W każdym razie telefon się znalazł i kontynuowaliśmy wyprawę. Znowu las. Kilka razy przy już zaoranym terenie wyrębu i kolejny strumyk, przez który trzeba było przejechać, aby się ochłodzić. No i Księgowy przekroczył 2000 km w tym roku.

Małogoszcz N. Dojazd do DW 728. W centrum Mielechowska Góra (335 m n.p.m.). Po prawej Grząby Bolmińskie. Widok ku NEE

Małogoszcz N. Dojazd do DW 728. Po prawej Brogowice (294 m n.p.m.). W centrum Grząby Bolmińskie. Widok ku E

Małogoszcz N. Dojazd do DW 728. Widok ku N

Małogoszcz N. Droga od DW 728 do Zalewu Zakrucze. Widok ku SEE

Zalew Zakrucze. W tle pasmo Czubatki. Widok ku SE

Zalew Zakrucze. W tle pasmo Czubatki. Widok ku SE

Nad Zalewem Zakrucze

Zalew Zakrucze. W tle pasmo Czubatki. Widok ku SE

Zalew Zakrucze. Widok ku E

Zalew Zakrucze

Zalew Zakrucze. Widok ku S

Wierna Rzeka. Po lewej zapora zalewu Zakrucze. Widok ku N

Okolice Rezerwatu Milechowy.

Okolice Rezerwatu Milechowy. Widok ku N

Okolice Rezerwatu Milechowy

Okolice Rezerwatu Milechowy

Okolice Rezerwatu Milechowy

Okolice Rezerwatu Milechowy

Okolice Rezerwatu Milechowy
Potem wspinaczka na górę, przerywana podjazdami na rowerze. Dotarliśmy do słupa wysokiego napięcia, dzięki któremu zorientowaliśmy się w położeniu „mniej niż więcej”. Mimo to wkrótce osiągnęliśmy zbocze tamtejszej jaskini, którą obejrzeliśmy chociaż była dosyć mała. Niestety, w środku walało się mnóstwo puszek po piwie. Wkrótce trochę się zaroiło. Najpierw jakaś parka, potem głosy na sąsiednim zboczu. Wygarnęliśmy puszki z jaskini i pojechaliśmy znów na północ. Znowu wioski. W czasie krótkiej przerwy zachciało mi się dopompować koła. Tylne już w porządku, no to może jeszcze przednie... "Heh, gotowe". No to pora wyjąć pompkę... Wyszła razem z wentylem, który tym samym się urwał i trzeba było migiem zmieniać dętkę. W drogę. Pojechaliśmy do rezerwatu w Miedziance, zostawiliśmy rowery w krzakach i wspięliśmy się na szczyt. Tam spotkaliśmy parę. Jak się okazało, byli to ci sami, których spotkaliśmy w jaskini i trochę wcześniej na mostku przy zalewie. No i co? Byli wcześniej niż my.

Okolice Rezerwatu Milechowy. W centrum Brogowice (294 m n.p.m.). Widok ku SSW

Okolice Rezerwatu Milechowy. W centrum Góra Wesołowska (307 m n.p.m.). Na horyzoncie Pasmo Oblęborskie: po prawej Góra Siniewska (449 m n.p.m.), po lewej Góra Perzowa (395 m n.p.m.), przy lewej krawędzi zdjęcia Kuźnicka Góra (345 m n.p.m.). Widok ku NNE

Okolice Rezerwatu Milechowy. W centrum wieś Wesoła. Na horyzoncie Pasmo Oblęborskie: po prawej Góra Perzowa (395 m n.p.m.), po lewej Kuźnicka Góra (345 m n.p.m.). Widok ku N

Okolice Rezerwatu Milechowy

Rezerwat Milechowy w okolicy jaskini Milechowy

Rezerwat Milechowy w okolicy jaskini Milechowy

Rezerwat Milechowy w okolicy jaskini Milechowy

Rezerwat Milechowy. Jaskinia Milechowy

Rezerwat Milechowy. Jaskinia Milechowy

Rezerwat Milechowy. Jaskinia Milechowy

Rezerwat Milechowy. Wnętrze jaskini.

Rezerwat Milechowy. Wnętrze jaskini.

Rezerwat Milechowy. Wnętrze jaskini.

Rezerwat Milechowy. Wnętrze jaskini.

Wesoła. Przejazd przez linię kolejową nr 61 łączącą stacje Kielce i Fosowskie (w gminie Kolonowskie). Widok ku N

Zajączków. Linia kolejowa nr 61 między stacjami Kielce i Fosowskie (w gminie Kolonowskie). W tle po lewej Góra Dobrzeszowska (367 m n.p.m.) w okolicy Łopuszna. Po prawej Kuźnicka Góra (345 m n.p.m.). Przy prawej krawędzi zdjęcia Góra Perzowa (395 m n.p.m.). Widok ku N

Zajączków. Góra i Rezerwat Miedzianka (354 m n.p.m.). Widok ku SE

Widok z okolic góry i Rezerwatu Miedzianka

Góra i Rezerwat Miedzianka

Góra i Rezerwat Miedzianka. Widok na Grzęby Bolmińskie ku S

Góra i Rezerwat Miedzianka. Po prawej na horyzoncie Góra Dobrzeszowska (367 m n.p.m.). Widok ku NW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Na horyzoncie Góra Dobrzeszowska (367 m n.p.m.). Widok ku NNW

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka. W centrum na horyzoncie Chęciny. Widok ku SE

Góra i Rezerwat Miedzianka. W centrum na horyzoncie Chęciny. Widok ku SE

Góra i Rezerwat Miedzianka. W centrum Zajączków. Na horyzoncie Góra Dobrzeszowska (367 m n.p.m.). Widok ku NNW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Pola Zajączkowa. Po lewej Góra Milechowska (335 m n.p.m.). Widok ku SW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Widok na Zajączków ku NW. Na horyzoncie po lewej Góry Przedborskie

Góra i Rezerwat Miedzianka. Na pierwszym planie po prawej Góra Wesołowska (307 m n.p.m.) oddzielająca Zajączków od Wesołej (skrytej za wzniesieniem). Na horyzoncie Góry Przedborskie. Widok ku NW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Na pierwszym planie Zajączków (po lewej) i Bławatków (po prawej). Na horyzoncie Pasmo Oblęborskie: po lewej Kuźnicka Góra (345 m n.p.m.) i Góra Perzowa (395 m n.p.m.). Po prawej Góra Siniewska (449 m n.p.m.) i Barania Góra (426 m n.p.m.). Widok ku N

Góra i Rezerwat Miedzianka. Punkt Wysokościowy na Miedziance. W tle pobliska kopalnia. Widok ku NEE

Góra i Rezerwat Miedzianka. U stóp góry wieś Miedzianka. Na horyzoncie: po lewej Grzywy Korzeckowskie, po prawej Grząby Bolmińskie. Widok ku SSE

Góra i Rezerwat Miedzianka. Kopalnia Miedzianka. Na horyzoncie w centrum Pasmo Dymińskie. Widok ku E

Góra i Rezerwat Miedzianka. Kopalnia Miedzianka. Na horyzoncie w centrum Pasmo Dymińskie. Widok ku E

Góra i Rezerwat Miedzianka. Po lewej Grzęby Bolmińskie. W centrum na horyzoncie Czubatka (326 m n.p.m.). Widok ku SSW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Pola Zajączkowa. W centrum Góra Milechowska (335 m n.p.m.). Widok ku SW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Na horyzoncie po lewej kopalnia Miedzianka i Pasmo Zelejowskie; po prawej Pasmo Chęcińskie i same Chęciny z zamkiem. Przy prawej krawędzi Polichno i Podpolichno. Widok ku SE

Góra i Rezerwat Miedzianka. U stóp góry wieś Miedzianka. Na horyzoncie: po lewej Grzywy Korzeckowskie, po prawej Grząby Bolmińskie. Widok ku SSE

Góra i Rezerwat Miedzianka. Na horyzoncie po lewej Góry Przedborskie. Widok ku NWW

Góra i Rezerwat Miedzianka. Azuryt.

Góra i Rezerwat Miedzianka. Malachit.

Góra i Rezerwat Miedzianka.

Góra i Rezerwat Miedzianka.
Po górze pora na pobliską, już zamkniętą kopalnię. Była mała, to i mało czasu zabrała. Zostały tylko dwa baraki i koparka (niestety zamknięta). Zjazd z powrotem do wioski. Księgowy udał się z powrotem do sklepu, a mi przyszło słuchać miejscowego, gdzie to mamy pojechać, żeby dokądś trafić... Chociaż mieliśmy własny pomysł jak to załatwić. Wrócił Księgowy i również przeszedł instruktaż. Dookoła nas roiły się dzieci i co chwila spoglądały, to na licznik, to na coś innego. Staliśmy się mobilną atrakcją turystyczną. Z Miedzianki jechaliśmy do dawnej góry Ostrówka, która aktualnie była czynną kopalnią. Drogą jechali strażnicy, ale pozwolili zrobić zdjęcie. Potem znów trochę lasu i kolejna jaskinia: Piekło pod Skibami, zdecydowanie zabawniejsza i większa niż poprzednia. Nie starczyło czasu na Raj, więc wróciliśmy znów w szybkim tempie i z wiatrem w plecy.

Zajączków. Widok ku E

Zajączków. Widok ku NW

Zajączków

Zajączków. Widok ku SE

Zajączków

Wjazd do Miedzianki od strony Zajączkowa. Widok ku S

Podpolichno. Hutka zasilana wodami z kopalni. Widok ku SSE

Kopalnia Miedzianka. Widok ku E

Kopalnia Miedzianka. Widok ku NNE

Gałęzice (Nowiny). Widok ku E

Gałęzice (Nowiny). Widok ku NEE

Gałęzice (Nowiny). Widok ku NWW

Skiby N. Jaskinia P.

Skiby N. Przy jaskini P.

Skiby N. Jaskinia P.

Skiby N. Jaskinia P.

Skiby N. Jaskinia P.

Skiby N. Jaskinia P.

Skiby N. Jaskinia P.

Między Skibami i Gościńcem. Po lewej Hutka (286 m n.p.m.); po prawej góra Miedzianka (354 m n.p.m.). Widok ku NWW

Gościniec w pobliżu granicy z Polichnem. Widok ku N

Suszenie w bazie
Godzinowo:
10:40 Wyjazd
11:00-11:50 Małogoszcz
12:30 Nad zalewem
12:50 Telefon
13:16 Strumyczek
13:33 2000km
14:00-14:40 Jaskina
15:30 Dętka
16:00 Miedzianka + popas
16:30 Szczyt
17:00 Odnalezienie azurytu i malachitu
17:35 -18:00 Kopalnia
18:35 Ostrówka
19:15-19:55 Jaskinia 2
20:50 Bocheniec
Zaliczone gminy
- PiekoszówRower:Unibike
Dane wycieczki:
56.23 km (0.00 km teren), czas: 03:44 h, avg:15.06 km/h,
prędkość maks: 64.64 km/hWyprawa Świętokrzyska III - Próby i Wyzwania
Czwartek, 1 maja 2008 | dodano: 04.05.2008Kategoria .LSTR, .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, .Pół nocne, ..Gminy Polska, .Z Księgowym, 2008 Świętokrzyskie
O 10 wyjazd. Postanowiliśmy pojechać przerwanym dnia poprzedniego szlakiem. Tak więc po ponownym zdobyciu Górki-Gdzie-Padł-Aparat, udaliśmy się bezpośrednio na południe i pod wiatr. Najpierw dotarliśmy do miejscowości, gdzie w każdym oknie była naklejona Matka Boska. W KAŻDYM... Dodatkowo były tam dwa specyficzne domy: jeden niebieski, a drugi różowy oraz droga z pierwszeństwem, omijająca kościół tak, że z głównej wpadliśmy na zwyczajną, nie wiedząc o tym. Potem się cofnęliśmy parę metrów i po paru kilometrach widzieliśmy dwójkę bikerów, którzy skuwali łańcuch metodą znaną z Czerska. Niestety, nie mieliśmy narzędzi by im pomóc.

Bałagan w bazie

Bocheniec. Skały przy parkingu nad Wierną Rzeką przy DW 762. Widok ku NE

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice. Pola Gorgolewskie. Widok ku SSW

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice (pod lasem). Pola Gorgolewskie. W tle Pasmo Czubatki (najwyższa po lewej 326 m n.p.m.). Widok ku N

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice (pod lasem). Pola Gorgolewskie. W tle Pasmo Czubatki (najwyższa po lewej 326 m n.p.m.). W tle po prawej widoczne Grząby Bochenieckie. Widok ku N

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice (pod lasem). Pola Gorgolewskie. W tle Pasmo Czubatki (najwyższa po lewej 326 m n.p.m.). Widok ku N

Karsznice. Widok ku SSW

Karsznice. Widok ku SSW

Karsznice. Droga z Bocheńca. Widok ku NNE

Rembieszyce. Kościół Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku S

DW 728 między Rembieszycami i Lipnicą. Widok ku S
Udaliśmy się dalej. Na mapie biały gruby pasek, czyli jakaś lepsza droga. W rzeczywistości jechaliśmy przez las drogą, której dziur nie brakowało. Po wyjechaniu do wioski, poszukiwania sklepu. Sklepy były: pasze, materiały budowlane, motoryzacyjne, pasze i pasze... A coś do jedzenia? Żadnego spożywczaka nie spotkaliśmy, odkąd wyjechaliśmy z Bocheńca. Przynajmniej krajobrazy były super jak zwykle.

Lipnica. Rzeczka Lipnica, dopływ Białej Nidy. Widok ku W

Mnichów (Rudki). Stawy hodowlane. Widok ku S

Mnichów (Rudki). Tory linii kolejowej nr 8 z Krakowa do Warszawy. Widok ku S

Mnichów (Antolka). Widok ku SW

Droga z Mnichowa do Wólki Kawęckiej. Widok ku NE

Droga z Mnichowa do Wólki Kawęckiej. W tle po lewej widoczne wieże zamku w Chęcinach. Widok na Osową ku N

Droga z Mnichowa do Wólki Kawęckiej. W centrum w tle wieże zamku w Chęcinach. Widok na Osową ku NNE

Osowa (Smyków). Widok ku E

Osowa (Smyków). Widok ku S

Osowa (Smyków). Po prawej Wólka Kawęcka. Widok ku E

Mokrsko Górne. Widok ku SSE

Mokrsko Górne. Widok na Sobków ku NEE

Mokrsko Górne. Widok ku SW

Mokrsko Górne. Widok ku SEE

Mokrsko Górne
W końcu o 12:30 dotarliśmy do miejscowości Mokrsko, gdzie ostały się jeno mury zamku. I bocianie gniazdo. Godzinę później udaliśmy się do brodu przez Nidę. Most był parę kilometrów dalej, ale nie chciało się nam tam jechać. Rowery zanurzyły się prawie po całe koła, sakwy wytrzymały napór wody, a po przedostaniu się na drugi brzeg, wkrótce wyschły na słońcu, które już nieźle wtedy grzało.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym. Widok ku N

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Ruiny zamku w Mokrsku Górnym.

Bród przez Nidę między Mokrskiem Górnym i Sobkowem. Widok ku NEE

Bród przez Nidę między Mokrskiem Górnym i Sobkowem.
O 14:15 byliśmy już Sobkowie. Poczta, policja, pasze i w końcu SKLEP!!! Tak dotarliśmy i mogliśmy urządzić popas. Właściciel użyczył noża, co znacznie pomogło bawić się z bułkami. Potem jazda na północ. Naprawdę niedaleko kolejny zameczek. Ściślej - dworek otoczony murem zwany „fortalicją” na który nie mieliśmy czasu i żal było za bilet zapłacić. Chwilę potem dotarliśmy do kamieniołomu, który opuściliśmy około 16.

Sobków. Przerwa na posiłek. Widok ku NE

Sobków. Przerwa na posiłek.

Fortalicja Sobków

Fortalicja Sobków. Widok ku W

Wyrobisko "Sobków". Wzniesienie po W stronie szosy. Widok ku NNW

Wyrobisko "Sobków". Widok ku N
Sam kamieniołom super. Trochę wspinaczki, trochę chodzenia, kilka skamieniałości i pozostałości torów. Parę jaszczurek i zając oraz głos jakiegoś psa z oddali. Na szczęście nie chodził po terenie. Rowery były nawet dobrze ukryte, z dala od oczu ludzi jadących drogą. Gdy skończyliśmy i chcieliśmy znów się wspiąć - Adamowi spadł kask;P zleciał na samo dno, podczas gdy my byliśmy już prawie na powierzchni. No cóż. Zszedł. Gdy już zostawiliśmy skały pod sobą, zaczęło się wypalanie oczu w słonecznym upale. Niestety, zaczęło się robić trochę chłodniej. Przez kolejne wioski ruszyliśmy w kierunku Chęcin, nad którymi lało.

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SEE

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SE

Wyrobisko "Sobków". Widok ku W

Wyrobisko "Sobków". Widok ku E

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SE

Wyrobisko "Sobków".

Wyrobisko "Sobków". Widok ku NE

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SEE

Wyrobisko "Sobków".

Wyrobisko "Sobków".

Wyrobisko "Sobków".

Wyrobisko "Sobków".

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SWW

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SSE

Wyrobisko "Sobków". Widok ku NW

Wyrobisko "Sobków".

Wyrobisko "Sobków". Widok ku S

Wyrobisko "Sobków". Widok ku SSE

Wyrobisko "Sobków". Widok ku NE

Sokołów Górny. Widok ku SEE

Sokołów Górny. Na horyzoncie po prawej las między brzegami i Bizorędą. Widok ku NWW

Sokołów Górny. Widok ku SSW

Sokołów Górny. Widok ku NNE

Siedlce SW. Widok ku SW

Siedlce SW. Widok ku NWW

Siedlce SW. Widok ku N

Siedlce SW. Widok ku NNE

Siedlce SW. Na horyzoncie po prawej zamek w Chęcinach. Widok ku NW

Siedlce SW. Na horyzoncie po prawej zamek w Chęcinach. Widok ku NNW

Siedlce SW. Widok ku N

Siedlce SW

Siedlce SW

Siedlce SW. Widok ku NNE

Siedlce W. Widok na ruiny w Wolicy ku N

Siedlce W. Widok ku NNE

Siedlce W.

Siedlce W. Widok ku NNE

Wolica SE. Linia kolejowa nr 8 łącząca stacje Warszawy i Krakowa. Widok ku W

Wolica SE. Po lewej linia kolejowa nr 8 łącząca stacje Warszawy i Krakowa. Widok ku NEE
Po drodze jeszcze raz przeprawialiśmy się przez strumień, ale tym razem już po mostku Jedna z belek była przegryzioną przez bobry. Potem Starochęciny i podjazd, wpierw asfaltem od południa, na parking pod zamkiem, a potem później po ziemnym wjeździe. Dotarliśmy prawie do końca. Przeszkodziły tylko skały wystające z ziemi. Adam zdobył donżon, a mi przyszło pilnować rowerów. Już jedna wycieczka na wieżę wypadła mi w okresie gimnazjum, więc nie było większego sensu jeszcze raz tam wchodzić, mimo że bileter zachęca, iż wiele się zmieniło.

Bobrza na granicy gmin. Mostek między wsią Nida i Lipowica. Widok ku NNE

Bobrza. Po lewej łąki Lipowicy, po prawej Nidy. Widok ku NE

Bobrza na granicy gmin. Mostek między wsią Nida i Lipowica. Widok ku N

Bobrza. Po lewej łąki Nidy, po prawej Lipowicy. Widok ku W

Ruina w Lipowicy

Starochęciny. W centrum kościół Stanisława BiM. Widok ku NNW

Starochęciny. W centrum w tle Rzepka (357 m n.p.m). Widok ku NW

Wieża ciśnień przy granicy Starochęcin i Podzamcza. Widok ku W

Podzamcze. Widok na zamek w Chęcinach ku NNW

Podzamcze. Widok ku NNW

Podjazd z Podzamcza do Chęcin. Widok ku SSE

Podjazd z Podzamcza do Chęcin. Inskrypcja: "W tym miejscu 22∙VII∙1959 r. zginęli śmiercią tragiczną uczestnicy Międzynarodowego Rajdu Adriatyckiego -J∙P- Michał Nachorski Jan Lancer Członkowie Automobilklubu Śląskiego Cześć ich pamięci". Widok ku W

Podjazd z Podzamcza do Chęcin. Widok ku N

Zamek w Chęcinach. Widok ku NW

Zamek w Chęcinach. Widok ku W

Widok spod zamku na Chęciny ku N

Zamek w Chęcinach. Widok ku N

Zamek w Chęcinach.

Zamek w Chęcinach.

Widok spod zamku na Chęciny ku N
Zbliżała się burza. Zjechaliśmy do miasteczka i przekąsiliśmy małe co nieco. Ja gorącą zapiekankę, która trochę mnie sparzyła, a Księgowy frytki. Po wyjściu obserwowaliśmy niecodzienne zjawisko, gdy z jednego z kominów wydobywały się na ulicę potworne masy dymu. Była 19:16. Na godzinę 20:10 dotarliśmy do Bocheńca, gdzie zostaliśmy mile zaskoczeni. Mieliśmy CIEPŁĄ wodę. Wreszcie zawitała higiena.

Chęciny. Rynek. Widok ku SWW
Zaliczone gminy
- JędrzejówRower:Unibike
Dane wycieczki:
67.31 km (0.00 km teren), czas: 04:25 h, avg:15.24 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hWyprawa Świętokrzyska II - Dzień najdłuższy albo Odzyskana Nadzieja
Środa, 30 kwietnia 2008 | dodano: 04.05.2008Kategoria .LSTR, .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, .Pół nocne, ..Gminy Polska, .Z Księgowym, 2008 Świętokrzyskie
Obudziliśmy się około 7:40. Pierwsze co dało się we znaki to zimne stopy i grzejniki. W pokoju było chłodno. Po śniadaniu ruszyliśmy zostawiając „cioci” Janeczce informację na drzwiach, że wrócimy po 22. Ruszyliśmy w kierunku południowym, planując zdobyć dwa zamki na krańcu Adamowej mapy. Niestety, po ujechaniu 4km, około 9:30, przed super podjazdem na szutrze o około 30metrówej wysokości, padł aparat. Z kiepskimi myślami stwierdziliśmy, że taki wyjazd bez aparatu to z dupy jest i zaraz po zjechaniu w dół do jakiejś wioski, skręciliśmy na wschód, jadąc trochę przez lasy, trochę wioski, przekraczając Białą Nidę mostkiem i górkę, na której jedna z młodocianych bikerek chciała nas dogonić, ale jak przejechaliśmy, ustała i tylko się patrzyła. Długi zjazd w dół i w końcu po kilku kolejnych kilometrach wskoczyliśmy na główną i wróciliśmy do Kielc.

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice. Pola Gorgolewskie. Widok ku SWW

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice. Pola Gorgolewskie. Widok ku SW

Granica między wsią Bocheniec i Karsznice. Pola Gorgolewskie. Widok ku SWW
9:30 Awaria aparatu i mój sprint po scyzoryk, którym jednak nie udało się dokonać napraw
10:53 Żerniki
11:30 Pod Chęcinami
12:30 Kielce przy Lidlu
Właśnie trochę się obkupiliśmy w Lidlu, i po krótkim popasie ruszyliśmy przez miasto. Później zatrzymaliśmy się w Media Markt, gdzie zakupiło się nowy aparat. Galeria uratowana - foty będą. Tu znów troszkę posilania. Wyjazd z Kielc od strony północno-wschodniej. Powoli zmierzamy w stronę Łysogór.

Kielce. Parking przy marketach na Radomskiej. W tle po lewej Łysogóry. Widok ku SEE

Kielce. Parking przy marketach na Radomskiej. W tle po lewej Łysogóry. Widok ku E

Kielce NE. Wschodnia. Widok ku NE

Między Kielcami NE i Wolą Kopcową. Widok ku SE

Między Kielcami NE i Wolą Kopcową. Widok ku SSE

Między Kielcami NE i Wolą Kopcową. Widok na Góry Masłowskie ku NE

Wola Kopcowa. Widok ku SEE

Masłów Pierwszy. Widok ku N

Masłów Pierwszy. Lotnisko Kielce Masłów. W tle Góry Masłowskie. Widok ku NE

Masłów Pierwszy. Lotnisko Kielce Masłów. W tle Góry Masłowskie. Widok ku NE

Mąchocice Kapitulne. Przełom Lubrzanki między Pasmem Masłowskim (za plecami) i Radostową (po lewej). Widok ku S

Mąchocice Kapitulne. Przełom Lubrzanki między Pasmem Masłowskim (po lewej) i Radostową (po prawej). Widok ku NNE

Ciekoty. Radostowa (451 m n.p.m.). Widok ku S

Ciekoty. Łysica (613 m n.p.m.). Widok ku SSE

Wilków SW. Widok ku E
O 15:30 znaleźliśmy ruiny szkoły. Jak wiadomo, w wyprawie brała udział dwójka zagorzałych eksploratorów, więc i tu się zatrzymaliśmy na jakąś godzinę. A muszę przyznać, że to co tam znaleźliśmy, przekraczało nasz wyobrażenie.

Wilków. Opuszczona szkoła, której budynek wkrótce przestał istnieć






O 16:45 dojechaliśmy do Świętego Krzyża. Widok w dół jak w Szwajcarii. Księgowy kupił pamiątkę. We mnie zniknęła część napoju. Po zakupie biletu zaczęło się podejście na Łysicę. Po drodze spotkaliśmy miejscowego miłośnika spacerów górskich i razem zdobyliśmy szczyt. Potem wspólnie przebyliśmy odcinek do Kakonina po drugiej stronie grzbietu, gdzie pożegnaliśmy tymczasowego towarzysza.

Wjazd do Świętej Katarzyny od strony Wilkowa. W tle Łysica (613 m n.p.m.). Widok ku SSE

Święta Katarzyna. Zespół klasztorny sióstr Benedyktynek. Widok ku NNE

Święta Katarzyna. Początek wejścia na Łysicę. Widok ku NNW

Źródło św. Franciszka

Kapliczka św. Franciszka. Widok ku S

Gołoborza pod Łysicą

Gołoborza pod Łysicą

Łysica (613 m n.p.m.)

Przełęcz św. Mikołaj (535 m n.p.m.)

Kakonin. W tle Pasmo Orłowińskie. Widok ku SSE
Była 19:25. Szybkie z-wiatrem-pędzenie. W połowie drogi tym razem to na mnie powędrowała kamizelka, a Księgowy miał plecak z żółtą osłoną. Potem popas na jakimś placyku, trochę kręcenia i o 22:20 byliśmy już na węźle w Chęcinach, a o 22:50 znów z powrotem w Bocheńcu. Tak minął dzień i noc, dzień drugi wyprawy.

SW kraniec Kakonina. Widok ku NE

Zjazd z Kakonina do Porąbki. Widok ku SSW

Zjazd z Kakonina do Porąbki. Widok na Łysogóry ku N

Górno. DK74. Widok ku SSE

Z powrotem w Bocheńcu
Zaliczone gminy
- Sobków- Masłów
- Bodzentyn
- Bieliny
- Górno
- Daleszyce
- Morawica
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
141.21 km (0.00 km teren), czas: 08:00 h, avg:17.65 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hWyprawa Świętokrzyska I - Dzień zwany wyjazdem
Wtorek, 29 kwietnia 2008 | dodano: 04.05.2008Kategoria .LSTR, .2 Osoby, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, .Z Księgowym, 2008 Świętokrzyskie
No więc tak. Pojechało się dość wcześnie rano z zamiarem zajrzenia na uczelnię, ale po namyśle naszedł wniosek, że tak naprawdę ze wszystkim się nie uda wyrobić i nie ma sensu tam zmierzać. W okolicach tyłów Cytadeli naszły mnie myśli, że może jest jakiś wcześniejszy pociąg. Nadzieją było to, by Księgowy jeszcze nie pojechał na uczelnie i jeszcze mógł sprawdzić rozkład jazdy na kompie. SMS do niego został wysłany przed jego planowanym wyjazdem z domu. W odpowiedzi przyszło: „spotykamy się przy wschodnim jak najszybciej ok? To może dorwiemy wcześniejszy ok? Gazu!”. No i poszło.
Odjazd mieliśmy o 11:00. Księgowy dojechał na czas (wspólny kurs na Targową, gdzie minęło może z kilka minut i nastąpiło zakończenie tamtego, krótkiego etapu jazd rowerowych). Jeszcze było około pół godziny zapasu. Niestety... Staliśmy już na peronie, a tu nadano komunikat, że pociąg odjeżdża z sąsiedniego peronu. Poniosło mnie, by się upewnić i niestety okazało się że tak. Trzeba było ze wszystkim się przenieść. W końcu udało nam się wrzucić wszystko do przedziału i czekaliśmy na odjazd. Pociąg ruszył... Po czym zatrzymał się.. A potem zaczął cofać... Z peronu, na którym staliśmy na początku, dołączane były dodatkowe wagony.

Dalej już bez problemu, a godzinowo było to tak:
11:00 Dworzec Wschodni
11:17 Dworzec Zachodni
12:25 Warka
14:35 Kielce
W przedziale byliśmy tylko my i jacyś ludzie za ścianką. Przedział wkrótce zamienił się w "przytulny" pokój z naklejoną mapą i podłogą zamiast łóżek. Gdzieś tam też chyba poszło lusterko Księgowego. W samych Kielcach najpierw trochę pokrążyliśmy w okolicach centrum/starego miasta i znaleźliśmy to, czego pragnęły nasze żołądki: jadłodajnię, gdzie było nawet tanio i smacznie. Pyszne były tamte naleśniki. Popas 15:20-15:40
Potem próby wyjazdu z ominięciem głównej. Najpierw koło stadionu, potem do granicy z lasem, czego na szczegółowej mapie Kielc już nie było. W końcu zaczęła się ścieżka przez las... Asfaltowa. Odcinek szybki, leśny, w końcówce przechodził w szuter, a mimo to pędziliśmy my i jakiś inny biker. Dotarliśmy do jakiejś bocznej, biegnącej w pobliżu głównej, którą omijaliśmy. Jakiś kolejny biker (na wyposażeniu Deorki LX i XT) nas pokierował mniej więcej i poinformował o kawałku remontowanej nawierzchni, którą mogliśmy spokojnie pojechać.
Dalsza droga to wyczynowy przejazd z pełnym wyposażeniem przez lasy, górki itp... wyjechaliśmy z lasu w pobliżu jakichś crosowców i dotarliśmy do głównej. Potem za mostkiem i podjazdem skręciliśmy do Sitkówki, gdzie po nakierowaniu przez miejscowych zaopatrzyliśmy się w lokalnym markecie. Była 17:30. Potem czekał nas podjazd i ujrzeliśmy Chęciny. Było zbyt późno, więc ruszyliśmy bezpośrednio do bazy. Z wiatrem ok. 30 km/h, max 61. Dotarliśmy na 19:00 do Bocheńca. Po przygotowaniu miejsca, zasnęliśmy około północy.

Kielce. Okolice Stadionu Leśnego
Zaliczone gminy
- Kielce- Sitkówka-Nowiny
- Chęciny
- Małogoszcz
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
62.70 km (0.00 km teren), czas: 03:45 h, avg:16.72 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hK37 - Ostatni dzień tego etapu jeżdżenia
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
151.64 km (0.00 km teren), czas: 07:41 h, avg:19.74 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hPrzejażdżka
Niedziela, 27 kwietnia 2008 | dodano: 28.04.2008Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki
Takie tam po okolicach + 8km z dwiema sakwami na próbę.
Rower:Unibike
Dane wycieczki:
17.48 km (0.00 km teren), czas: 01:02 h, avg:16.92 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/h