Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(36)

Moje rowery

Czarny 13047 km
Zielony 31509 km
Unibike 23955 km
Czerwony 17565 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

.Zwykłe przejażdżki

Dystans całkowity:9735.71 km (w terenie 2113.80 km; 21.71%)
Czas w ruchu:677:43
Średnia prędkość:14.22 km/h
Maksymalna prędkość:60.60 km/h
Suma podjazdów:850 m
Suma kalorii:16792 kcal
Liczba aktywności:545
Średnio na aktywność:17.86 km i 1h 14m
Więcej statystyk

Dziś losowy wybór dróg

Poniedziałek, 20 lutego 2017 | dodano: 20.02.2017Kategoria .Zwykłe przejażdżki, .Samotnie

Za oknem pogoda nie zachęcała... A gdzie tam. Wcale nie trzeba było wyglądać za okno, by to wiedzieć. Znikneły resztki kolacji, zawinięte w naleśnikowej tortilli. Odszukane zostały rękawiczki z grudniowego wyjazdu, bo zwykłe były za krótkie. Na spód wpadła koszulka rowerowa, by jakoś uporać się z potem i to było dobre. Mimo to jednak przydałoby się założyć coś na szyję, bo wiatr dostawał się pod kurtkę od góry i nie było to przyjemne, szczególnie na zjazdach. Nim jednak założona została kurtka, spacer po bidon, który nie znajdował się w domu. Mimo bluzy, dostrzec można było piękno tej pogody, która wzbudziła we mnie chęć nadania urlopu dla roweru na ów dzień. W myśl, że może później będzie lepiej, jeszcze krótkie zerknięcie na ICM. Temperatura rosła - fajnie. Prędkość wiatru rosła - niefajnie. Możliwy duży deszcz bliżej wieczora...

Dokończywszy przygotowania, przyszła pora wyjechać tą samą trasą co w dni poprzednie - do Przybojewa. Jak wczorajszego dnia, skręt koło browaru. Za strugą na wprost, ku Pieścidłom. Była ochota jechać około dwóch godzin, więc trasa powinna poprowadzić dalej. Kocie łby tradycyjnie nie sprawiły mi przyjemności, a śniegolód na poboczu zepchnął mnie wprost na nie. Nie mogły być łatwo jak w porze letniej. Dalej było Strzembowo. Prawie. Wpierw chęć, by tam pojechać przez Januszewo, ale zamiast tego pognało mnie dalej na wprost - łukowymi zakrętami w dół, a potem w górę. Przerwa by wyczyścić słuchawki i zwiększyć głośność, bo akurat zaczynała się seria ładnych piosenek.

W Rąbieży myśl, by zjechać na Strzembowo, ale zamiast tego wjazd w las. Tam wciąż zalegała zwarta pokrywa śniegu, gdy wszędzie indziej zostały po nim niewielkie plamki, lub grubsze płaty w rowach po odśnieżaniu. Jeszcze gdzieniegdzie po drogach płynęła woda, ale w parowie już tylko mokra, błotnista ziemia przypominała o wartkim strumyczku. W Krysku skręt w lewo, a niebawem w prawo. Przejechawszy za strumień, odtąd przyszło mierzyć się z wiatrem. Był większy niż ja. Trasa doprowadziła do Naruszewa. Skręt w lewo przed kościołem, a potem wprost do głównej trasy. W tym po gruntówce pod górkę biegnącą.

Przy wojewódzkiej zaopiekowano się drzewami. Na szczęście tylko gałęzie, choć kilka sztuk zostało spisanych na straty. W lesie kolejny krótki postój - by poprawić muzykę i zrobić jedyne zdjęcie, tam gdzie były zakręty. Wycięto tam sporo drzew, być może będą tę drogę prostować. Za lasem po lewej pagórki nadal pokryte śniegiem. Powrót w objęcia gminy i kurs na południe. Na Grodziec - nie. Na Radzikowo - nie. Na Chociszewo - nie. Na Wilkowuje przez Komsin - ok. Trochę psów szczekania, błotem ochlapania. Latem piachy - nie dogodzi. W Chociszewie przez wieś, przez przystanek i już prosta droga w dom.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 42.97 km (5.00 km teren), czas: 02:47 h, avg:15.44 km/h, prędkość maks: 38.41 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Kilka nut

Niedziela, 19 lutego 2017 | dodano: 19.02.2017Kategoria .Zwykłe przejażdżki, .Samotnie, .Z Kasią

Dużo rozmów, dużo słów. Przedwczoraj wizyta u Księgowego. Wczoraj spacer po wsi. Dziś trasa jak wczoraj, ale rozszerzona o Przybojewo za Strugą i browarem, ze skrętem powrotnym za dworkiem koło Kuchar-Skotnik. Tam trochę śniegu i lodu na gruntowej drodze, aż do Roguszyna. Sporo irytujących psów. Śpiew, który zmęczył po pół godzinie, podobnie jak i wyczerpały się zapasy łatwej energii do jazdy. Trochę chłodno w nogi, bo tylko jedna warstwa ubrań. Powietrze trochę przechładzało przepocone ciało pod kurtką. Temperatura na plusie, śniegi topnieją i spływają.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 17.34 km (2.00 km teren), czas: 00:58 h, avg:17.94 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Na początek

Czwartek, 16 lutego 2017 | dodano: 16.02.2017Kategoria .Zwykłe przejażdżki, .2 Osoby, .Z Kasią

Zima do tej pory była długa i ciężka. Może niekoniecznie atmosferyczna, choć i w ten sposób też trochę dopiekała. Ciężki czas, po trudnym roku, powoli chylił się ku końcowi. Słoneczny dzień dawał trochę więcej optymizmu na przyszłość. (komentarz z 2022 - chodziło o to, iż w poprzednim roku lęk, depresja i poczucie winy związane z ukrywaniem swojego problemu były już tak wielkie, że nie szło tego wytrzymać. W tym okresie czasu postanowiłam opowiedzieć Kasi o problemie jakie doświadczam - czyli wyjawić to, co o sobie przed nią zataiłam, a co potem spowodowało wiele łez i bólu u wielu ludzi. Optymistyczna była możliwość rychłego zrzucenia jarzma tajemnicy skrywanej przez wiele lat, nawet jeśli nie rozwiązało to problemów i spowodowało kolejne).

Wyciągnęło się rowery. Jeden trzeba było dopompować. Chyba mam dość jazdy na baranku. Gdy klamki się zniszczą, wracam do tradycyjnego, taniego sposobu organizacji kierownicy. Ale to pewnie jeszcze trochę potrwa. Wyjechało się z Kasią nad Wisłę, która była pokryta krą, jednak miejscami widać było wodę. Potem ruszyło się pod górę, dalej do Przybojewa i koło sklepu w lewo. Droga gruntowa, pokryta śniegiem i lodem, wkrótce będzie asfaltowana. Znów skręciło się w lewo. Koło gospodarstwa rozwidlenie - trochę śniegu i błota w lewo na asfalt i prosto, po słabo odśnieżonej drodze na Chociszewo. Krótki spacer, ale czasu trochę zajął. Znów na asfalcie. Ucho przemarzło. Od krajówki powrót tą samą drogą. Tempo spokojne, niespieszne. Przyjemnie znów czuć wiatr w czasie jazdy.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 15.23 km (1.00 km teren), czas: 01:16 h, avg:12.02 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przejażdżka

Wtorek, 6 grudnia 2016 | dodano: 06.12.2016Kategoria .Pół nocne, .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Podczas ostatniego nocnego wyjazdu, padła mi przerzutka. Co prawda tylko zginęła jedna z blaszek, ale sama w sobie już się trochę wyeksploatowała. Założona nowa, zmiana linkę i krańcowe pancerze do niej. Na raty, bo najpierw nie można było znaleźć pancerza, potem obcinarki, a ostatecznie również końcówek pancerzy. W ten sposób zabieg rozłożył się na kilka dni. Tego dnia rower został poskładany w całość i po wyregulowaniu przyszła pora na krótki test w nocy. Zimno okropnie.
Rower: Dane wycieczki: 0.65 km (0.00 km teren), czas: 00:03 h, avg:13.00 km/h, prędkość maks: 17.29 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przejażdżka

Poniedziałek, 10 października 2016 | dodano: 10.10.2016Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki
Nad Wisłę po "rozgrzewce" porannej. Dzień pochmurny, jak większość poprzednich. Przynajmniej od kilu-nastu godzin nie padało. Jeszcze...
Rower: Dane wycieczki: 1.45 km (0.00 km teren), czas: 00:05 h, avg:17.40 km/h, prędkość maks: 21.73 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przejażdżka

Czwartek, 6 października 2016 | dodano: 07.10.2016Kategoria .Pół nocne, .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Po zmroku ku Wiśle, by sprawdzić jezdność roweru. W bluzie, ale bez rękawiczek i w krótkich spodenkach. Zimno okropne po ostatnich kilkudniowych deszczach.
Rower: Dane wycieczki: 1.28 km (0.00 km teren), czas: 00:05 h, avg:15.36 km/h, prędkość maks: 23.47 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Kolejne poprawki przed MPP

Czwartek, 15 września 2016 | dodano: 16.09.2016Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki, 2016 Pomorze Nadwiślańskie

Dzisiejsza próba to przejazd nad Wisłę dwa razy, raz do lasku przed kapliczką na górce (do znaku) i 3 krótkie ~100m w pobliżu domu. Prowizorycznie - próba sprawdzenia starej kasety na innym kole - oczywiście nie pasowało. Co do nowej - najmniejsza zębatka nie chce wejść, zapewne z powodu leciwej już przerzutki. Małą przednią da się wrzucić tylko sposobem, jak i na poprzednich wyjazdach. Przednia opona na maraton będzie ciut węższa niż ta, którą do tej pory wykorzystywana. Próba na zjeździe bez problemów. Nieco przesunięcia siodełka do przodu oraz obniżenie jego krańca w przód. Hamulce bardzo łatwo się zaciskają, więc nie powinna powtórzyć się kontuzja z Roztocza (I dobrze, bo jeszcze minimalnie ją odczuwam).

Mniej więcej stała waga bagażu to 5-6kg (wraz z sakwą):
- spodnie
- kurtka
- bluza
- koszulka z długim rękawem
- rękawiczki, kominiarka i nogawki
- sprzęt techniczny (2 dętki, 2 łyżki plastikowe do opon, linka, skuwacz, pompka, imbusy, klucz do szprych)
- telefon
- aparat
- mp3
- zapas akumulatorków
- holux 241 (na akumulatorku Sanyo wytrzymał ~11h)

Do tego zmienna waga:
- żywność (na start kilka kanapek i batonów do przegryzania w czasie jazdy). Tym razem nie zamierzam zbierać żywności na trasie, by przyjechać z sakwą cięższą niż na początku maratonu
- woda (nieco ponad litr w bidonach) + 2l w sakwie

Start ważąc ~112kg, a to co było przewiezione w sakwie, to i tak dużo mniej niż moja waga na początku roku. Poza tym jakoś nie potrafię jechać szybko, mając odczucie zbyt lekkiego roweru (~wolę dołożyć 5% siły niż 5% szybciej kręcić). Do tego dochodziła jeszcze druga sakwa noclegowa (6kg ), która pojechała autem transportowym maratonu, by oczekiwać mnie na mecie (co się nie stało, a ponadto sakwa z namiotem i mapami przepadła gdzieś podczas prób przesłania jej kurierem z południa Polski do Księgowego, który też coś tam stracił w ten sposób i dużo pisał do firmy kurierskiej w tych sprawach).
Rower:Czarny Dane wycieczki: 6.21 km (0.00 km teren), czas: 00:23 h, avg:16.20 km/h, prędkość maks: 40.77 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Poprawki przed MPP

Środa, 14 września 2016 | dodano: 14.09.2016Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Do roweru powędrowało nowe koło wraz z oponą + przełożone przednie z Mitori. Zestaw dotychczasowy wolę póki co wykorzystywać na wyprawie, bo nie ufam jeszcze swoim zdolnością centrowania, ani nie znam wytrzymałości szprych, które były wplatane ze starego koła. Niech służą na co dzień i na małe wyprawy, ale nie na maraton. Do tego wymiana obu par kloców hamulcowych. Poprzednia wymiana odbyła się chyba wiosną, w czasie której zamontowane zostało nowe tylne, a stare powędrowały na przód. Do tego łańcuch nowy+nowa kaseta+nowe kółka w przerzutce. Po wszystkim rower wydał mi się cięższy. Nazajutrz jeszcze trochę testów.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 1.44 km (0.00 km teren), czas: 00:05 h, avg:17.28 km/h, prędkość maks: 31.24 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Czterodniowa Dwudniówka IV - Hulajnoga trzech miast

Sobota, 3 września 2016 | dodano: 04.09.2016Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki, 2016 Podkarpacie, .Warszawa, .Wyprawy po Polsce, .Z rodziną

2016.08.31 - 09.03 Czterodniowa Dwudniówka - cała trasa


Poranek w Zamościu

Budzik ustawiony na około 4 rano. Obudziwszy się, na horyzoncie widoczny był wschód słońca. Wnet znów sen. Tak przegapiony został pierwszy pociąg. Po obudzeniu ok. 6:30, złapał mnie lekki nerw, że oto zaraz przegapię kolejny. Pospieszne pakowanie noclegowni (dobrze, że stelaż nie został rozłożony), a chcąc zrobić zdjęcie, coś się uszkodziło w aparacie. Na szczęście niegroźnie, najwidoczniej nadmiar wilgoci w porannym powietrzu, bo w domu był już sprawny. Szybki spacer do drogi, zawiązanie buta, którego rozwiązały chaszcze. No i hulajnoga na dworzec. Udało się w kwadrans. Zostało jeszcze kilka minut i oto już nadjechał szynobus. Pociągi jak w PR powinny być bardziej wykorzystywane, bo w nich nie ma problemów z napchaniem rowerów. Bilet kupiony o 7:12, z Zamościa do Lublina (przez Rejowiec) - podobnie jak rok wcześniej na tej trasie, acz o innej porze dnia.


06:32. Zamość. Poranek na łąkach dawnego koryta Topornicy w pobliżu torów

Zmęczenie i wspomnienia

Drzemka. Bolała od rana głowa i ogarniało mnie zmęczenie nadmiarem-nadmiarem informacji. Oczy mi się męczyły, gdy natykając się na tekst, od razu go czytały. Skupienie gdzieś prysło. Intensywne zmęczenie oczu podczas dowolnego, zwykłego czytania, od wielu lat pojawiało się w tylko w czasie osłabienia (typu migrena, przeziębienie), a w miarę rozwoju depresji czytanie to coraz większa trudność  (trudność w skupieniu się na tekstach dłuższych niż newsy, albo kilkuminutowe filmiki), natomiast lekkie zjawisko mimowolnego od-razu-czytania, niemal wszystkiego jak leci, przez krótki czas występowało w dzieciństwie. Najbardziej pamiętam, że jak za szybą auta pojawiała się jakaś reklama, czy tabliczka, to od razu była przez mnie czytana, nawet jeśli znana była mi treść. Przez zdecydowaną większość życia coś takiego się nie zdarzało. Ot, zdarzało częste czytanie, głównie motywowane ciekawością, chęcią poznawania świata i zdobywania wiedzy dotyczącym wielu różnych tematów - zdecydowanie bardziej rozlegle, niż wnikliwie. Oczywiście, nie na każdy temat - wiele jest takich spraw, które mnie w sposób oczywisty nudzą jak np. piłka nożna, a wiele jest też takich tematów, których wolę nie tykać ze względów moralnych. Wiele razy spotkałam się z sytuacjami, w których inni przypisywali mi wiedzę czy umiejętności dużo większe niż w rzeczywistości. Czasem wzbudzały we mnie takie sytuację konsternację. Czasem rodzaj wstydu (ot, egzamin z gleboznawstwa wypadł mi na dobrą ocenę, natomiast zakres przeczytanego materiału to może z 10% rodzajów gleb (egzamin ten był jednym z bardziej wymagających na wydziale) - starałam się tego nauczyć, padły pytania akurat z jako tako ogarniętego materiału, ale poczucie otrzymania zbyt wysokiej oceny w stosunku to mojej wiedzy pozostało).

W pociągu z Lublina do Warszawy

W Lublinie przesiadka, ale na szczęście w pół godziny i z bez potrzeby przechodzenia schodami w dół. Zakup w kasie na dworcu kolejnego kolejowego biletu - o 9:30 do Warszawy Centralnej (przez Dęblin), a także zakup dwóch książek z jakiegoś stoiska czy kiermaszu. Do Puław albo Pilawy krótka drzemka, bo nie dało rady wiele przeczytać. Z ciekawostek - jeden z pasażerów w pobliżu najwidoczniej miał głód nikotynowy, bo co chwila gadał, jak to pójdzie i zapali, albo rozmyślał jak to zrobić na dworcu, ile te przerwy itp. Do Warszawy nie dotrzymał. Co z nim dalej to nie wiem. Samego zaś smrodu papierosów nie lubię bardziej niż gorzkiej czekolady (od gorzkiego się źle czuję, ale taką czekoladę można przetworzyć do bardziej jadalnej postaci). Koniec przejażdżki pociągiem na Dworcu Centralnym.

Warszawa

Z rowerem wjazd ruchomymi schodami. Pod Złotymi Tarasami trwała jakieś bokserskie zawody na wolnym powietrzu. Dalej w metro, a tam się okazało, że już stało pięć innych rowerów w przedziale. Wysiedli jak i ja na Młocinach, poza jednym, który opuścił pojazd stację wcześniej. Dalsza jazda do Rokokowej, jakimiś nieużytkami do Akcentu, Wólczyńską i dalej na północ do Auchan w Łomiankach, gdzie oczekiwanie na samochód z mamą i bratem. Potem pakowanie roweru, obiad, zakupy i moje ogólne zmęczenie.

Epilog wyprawy

Po wszystkim powrót tylko z lekkim bólem mięśnia dłoni (pewnie coś podobnego, jak miała Kasia z achillesem, ale nie tak dotkliwie, skutek silnego hamowania bardzo startymi klockami w pagórkowatym terenie), trochę przemęczoną prawą łydką, która tego dnia częściej służyła do odbijania od ziemi, no i wspomnianym głowy. Dnia poprzedniego, w czasie ciśnięcia do Zamościa, trochę kolana się upominały, jakby miały wylecieć z zawiasów, ale w zasadzie nic poza tym. I tyle. Tak skończyło się zaliczanie gmin wschodniej flanki.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 12.65 km (2.00 km teren), czas: 01:30 h, avg:8.43 km/h, prędkość maks: 31.54 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Czterodniowa Dwudniówka III - Po Zamościu

Piątek, 2 września 2016 | dodano: 04.09.2016Kategoria .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, .Zwykłe przejażdżki, 2016 Podkarpacie

Była 16:40 podczas mojego przybycia na peron. Według rozkładu można by liczyć na pociąg za pół godziny, ale ten nigdy nie nadszedł. Na wszelki wypadek lepiej było sprawdzić, czy tak faktycznie będzie, więc nastała półgodzinna drzemka. Potem przyszła rodzinka i jakiś starszy człowiek, którzy długo rozprawiali o pociągach, o tym się działo itp. aż w końcu poszli. Ja zaś na rynek, by kupić coś do jedzenia i ruszyć na nocną pętlę koło Zamościa, w oczekiwaniu na poranny pociąg. Przejazd zachodnimi podcieniami rynku i gdy już się miało ruszać w stronę ratusza - łańcuch pękł po raz czwarty. Od razu trzeba było przystąpić do naprawy, dwóch facetów najwyraźniej zainteresowało to zdarzenie, zamienili ze mną kilka słów, po czym zniknęli w budynku.

Kręcę skuwaczem i kręcę, i coś nie idzie. Próbuję wte i we wte, a tu nic. Spojrzenie na skuwacz - ten był już nadpęknięty. Jeszcze jedna próba, aby coś zrobić, ale nie było szans, ani na naprawę, ani na wycieczkę. Pora dać spokój, bo i tak udało się zrobić to, co planowane. Spacer na kolację, odpoczywając tam spokojnie, tak posiedziawszy do wieczora, relaksując się samym po prostu pobytem. Potem jeszcze krótka trasa - rowerem jak hulajnogą, by przedostać się na błonia, gdzie można było w spokoju zanurzyć się w śpiworze, przykryć go płachtą i tak dospać dnia następnego.


17:53. Ostatnia praca skuwacza


18:25. Zamość. Pierwszy i ostatni ciepły posiłek na wyprawie. Pizzeria Plaza Pizza przy Solnej
Rower:Czarny Dane wycieczki: 5.38 km (0.50 km teren), czas: 00:45 h, avg:7.17 km/h, prędkość maks: 18.87 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)