Wpisy archiwalne w kategorii
.Samotnie
Dystans całkowity: | 55463.10 km (w terenie 4916.45 km; 8.86%) |
Czas w ruchu: | 3536:11 |
Średnia prędkość: | 15.66 km/h |
Maksymalna prędkość: | 74.20 km/h |
Suma podjazdów: | 800 m |
Suma kalorii: | 76839 kcal |
Liczba aktywności: | 836 |
Średnio na aktywność: | 66.34 km i 4h 14m |
Więcej statystyk |
Pierwsza tegoroczna gmina
Sobota, 28 lutego 2015 | dodano: 01.03.2015Kategoria .Samotnie, .Wyprawki w okolicy, ..Gminy Polska, .Z Kasią
Przyjazd autem na 9:30 do Ciechanowa. Rower wypakowany i przygotowany, a Kasia poszła załatwiać swoje sprawy. Audiobook w mp3 i wyjazd z miasta w kierunku Mławy. Jechało się ciężko. Do komfortowej jazdy brakowało w kole powietrza. Dało się to odczuć, gdy nie jechało się po płaskim. No a nie jechało. Do wyjazdu z miasta Ciechanowa po chodnikach, ścieżkach rowerowych i ziemistym, nierównym poboczu. Akurat był dzień targowy i niezbyt bezpiecznie było ryzykować jazdę wśród aut. Z DW 615 zjazd do Grzybowa. Zjazd na asfalt, kontynuując już spokojną jazdę. Pojazdów było dużo mniej, dużo rzadziej i tylko jeden TIR mnie mijał. Tuż po 10 przejazd nad Łydynią i spory podjazd do Regimina. Przy urzędzie gminy skręt na zachód.

Lekowo. Kościół pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika z XVIII w. Widok ku NW

Lekowo. Widok na Regimin za Łydynią ku N
9 kilometrów od startu przerwa przy znaku drogowym. Było to pierwsze, dosyć odludne miejsce, gdzie udało mi się w spokoju zatrzymać. Zachciało mi napić się i dopompować koło. weszło może 3/4 tego co w zamiarze, gdy pękł (nie jak do tej pory "wyrwał") wentyl. Nie ma to jak Presta...

Zachodni kraniec Regimina. Eksperyment...
Zawracać nie było po co. Przede mną jeszcze sporo kilometrów do wyznaczonego celu. Nawet nie udało się dojechać do Mławy. Psiocząc na swoją chęć dopompowania koła w czasie podróży, która prawie zawsze kończyła się w ten sposób... Pora otworzyć sakwę, wyjąć dętkę, pompkę, łyżki. Koło zdjęte, zużyta dętka wyjęta, rozpakowana nowa - obręcz nie obsługuje zaworu Schradera.... Noż... Zabrana pierwsza lepsza, myśląc, że na żadnym kole nie mam już takiego problemu. Z powrotem wróciła dziurawa. Przypomniał mi się podany gdzieś na forum sposobie - "na trawę". Na szczęście w pobliżu wciąż widoczne były uschnięte badyle wysokich, trawiastych roślin. Urwane ile trzeba, napełniły koło. Najbardziej uciążliwe było założenie tak napchanej opony na obręcz, ale i z tym jakoś poszło. Cała akcja trwała 25 minut.

Klice. Przysiółek Mościce przy granicy z Kliczkami (za plecami). Widok ku NW
Kontynuując - podróż wąską drogą, która delikatnie wznosiła się. Eksperyment dawał radę. Nie sprawiał większych problemów, a choć nadal jazda była dość ciężka, czasem jechało się lekko. Po prawej widniały niewysokie pagórki. Wzdłuż drogi rosły drzewa. Posadzone na gęsto i blisko drogi. Przejazd przez Kliczki. W Klicach opuszczony dwór, dalej las i nieco podmokłe tereny po obu stronach. W Krośnicach wpierw mostem nad Łydynią, później przez przejazd kolejowy koło stacji.

Klice. Pozostałość dworu na terenie dawnego PGR. Widok ku NW

Klice. Za drugim mostkiem. Leśna droga do Krośnic. Widok ku NWW

Rzeczka Łydynia. Po prawej tereny wsi Klice. Po lewej Krośnice. Widok ku NW
Przy 16 kilometrze powrót na DW 615, po uprzednim pokonaniu niemal kilometra słabego asfaltu. Dotychczasowe były dość dobre i dobre. Dalej ku północy. Przejazd wiaduktem, którego pod koniec roku 2012 jeszcze nie było. W owym roku zaś przejazd odbył się drogą, której już nie było. Wiadukt został już ukończony, ale jeszcze zamknięty, więc z tej okazji prawie kilometr jazdy minął mi spokojnie.

DW615. Konopki. Budowa nowego wiaduktu nad torami. Widok ku N
Na pierwszym skręcie, zjazd do miejscowości Konopki. Poprzednio zostały ominięte obwodnicą. Na targowisku zostało jeszcze kilku sprzedawców, sprzątających swoje towary. Nikt, poza starszym mężczyzną pchającym wózek, nie zajmowała się leżącymi wszędzie śmieciami. Wyjazd wąską, asfaltową drogą, która doprowadziła mnie do Stupska. Tam przejazd ulicą Tadeusza Kościuszki. Praktycznie sama ziemia, gdzieniegdzie błoto, w większości dziury. Powrót na DW 615 i postój tuż za wsią.

Konopki. Po lewej targowisko. Widok z Kredytowej ku N

Konopki. Sportowa tuż za skrzyżowaniem z Polną, Prowadząca do Stupska. Widok ku NW
Bułkę, woda i 3 minuty później znów w drodze. Przez kolejne 8 kilometrów nadal podjazd, wjeżdżając na punkt o około 50 metrów wyższy, niż miejsce postoju. Prawdopodobnie na tym odcinku wypadła mi reszta wypełnienia opony, gdyż na powrót odczuwalne stało się standardowe, charakterystyczne bicie, powstające, gdy koło na wysokości wentyla stykało się z asfaltem. W rowach dostrzec można było kupki śniegu, które najwidoczniej przedłużyły swe życie, dzięki zacienieniu ich schroniska. Najwyższy punkt osiągnięty o 12:40, gdzie kolejna, krótka przerwa. Znajdowała się tam, widoczna z oddali, betonowa wieża przekaźnikowa, ze sporą liczbą anten satelitarnych.

DW 615. N tereny Stupska. Granica za lasem po lewej. Widok ku N

DW 615. Zakręty przy wsi Trzcianka Kolonia. Widok ku N

DW 615. Trzcianka po lewej i za plecami. Od wieży telewizyjnej Szydłówek. Widok ku N
Ledwie kilkaset metrów DW 544 i skręt w ulicę Rybacką. Tam przejazd przez ruiny opuszczonej cegielni z wyjazdem przez dziurę w ogrodzeniu. Chwilę później skręt w piaszczysto-błotnistą ulicę Piaskową. Ze względu na pogodę i porę roku była bardziej błotnista. Jej kontynuacja po drugiej stronie trasy 7 była jeszcze bardziej błotnista.

Mława. Opuszczona przedwojenna cegielnia przy Rybackiej. Widok ku NE

Mława. Jak widać, jest to ulica Piaskowa. Widok ku W
W Mławie, do centrum po chodniku. Ratusz minięty od północy, jadąc już ulicami. Podobnie było z parkiem. Ulicą Kościuszki przez torowisko i skręt na północ. Krótką przerwę tuż za zabudowaniami Mławy, gdyż nogi już były ciężkie od wyczerpującej jazdy na flaku.

Mława. Rynek. W centrum UM, po lewej kościół pw. Świętej Trójcy. Widok ku NW

Mława. Żeromskiego 1. Przedwojenny budynek starej poczty. Widok ku NW
Tuż przy granicy miasta, teren wpierw znacznie się wznosił, by potem gwałtownie opadać. Trzymając się DW 544, przejazd przez Mławkę. Droga wciąż się wznosiła i zaraz za nią powtórzyła się sytuacja terenowa sprzed tej wsi. Mój wjazd do miejscowości Iłowo-Osada już w stanie solidnego styrania. Dało się zaobserwować budowę wiaduktu nad torami, w stanie jeszcze dosyć surowym. Tuż za przejazdem stał opuszczony dom (w raczej dobrym stanie), przy nim koparka i ludzie, którzy najwidoczniej zamierzali go rozebrać w perspektywie kilku dni, tygodni.

Mława. DW 544 przy ul. Ligi Obrony Kraju. W centrum obszar przemysłowy. Widok ku NNE

Mława. DW 544 przy domach koło Turystycznej. Za zakrętem granica miasta. Widok ku N

Iłowo-Osada. Stojący na początku ul. Staszica dom, przeznaczony do rozbiórki z powodu budowy wiaduktu nad torami. Widok ku E
Tuż po 14 osiągnięcie pobliskiego urzędu gminy. Stosowne zdjęcia i nawrót pod market. Tam oczekiwanie na Kasię i po zakupach, już autem, pojechało się przez Działdowo, Kuczbork, Szreńsk, Radzanowo, Raciąż, Górę i Bulkowo do domu.

Zamek Krzyżacki w Działdowie. Widok ku SW

Chodubka. Widok ku NE
Zaliczone gminy
- Iłowo-OsadaRower:Zielony
Dane wycieczki:
47.00 km (6.50 km teren), czas: 03:46 h, avg:12.48 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hPrzejażdżka
Piątek, 20 lutego 2015 | dodano: 20.02.2015Kategoria .Pół nocne, .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki
W nocy ku Wiśle. W powietrzu więcej związków węgla niż czystego tlenu ;P
Po 1.5 h kolejna tura. Początek jak za pierwszym razem. Później kontynuacja z przejazdem po wale od strony wschodniej.
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
5.00 km (1.50 km teren), czas: 00:28 h, avg:10.71 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hPrzejażdżka
Niedziela, 11 stycznia 2015 | dodano: 12.01.2015Kategoria .Pół nocne, .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki
Nocą nad Wisłę, w czasie silnego wiatru z zachodu (ponad ~30km/h)
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
1.43 km (0.00 km teren), czas: 00:05 h, avg:17.16 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hPrzejażdżka
Sobota, 3 stycznia 2015 | dodano: 03.01.2015Kategoria .Pół nocne, .Zwykłe przejażdżki, .Samotnie
Trasa w stronę przeciwną niż wczoraj. Początek z wiatrem. Wał pod wiatr, ale mniej błotniście. Powrót z bardzo silnym bocznym,
Około 19 jazda nocna, trasa tak jak wczoraj. Na wale z wiatrem. Bardziej wilgotny teren po opadach deszczu. Wiatr trochę słabszy, rzadsze porywy.
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
6.80 km (3.00 km teren), czas: 00:35 h, avg:11.66 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hPierwszy wyjazd w tym roku
Piątek, 2 stycznia 2015 | dodano: 02.01.2015Kategoria .Zwykłe przejażdżki, .Samotnie, .Pół nocne
Przed zmrokiem. Nad Wisłę z tylno-bocznym wiatrem. Na wale błotniście. Powrót pod silny wiatr.
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
3.40 km (1.50 km teren), czas: 00:14 h, avg:14.57 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hPrzejażdżka
Środa, 10 grudnia 2014 | dodano: 10.12.2014Kategoria .Zwykłe przejażdżki, .Samotnie
W celu pierwszych zimowych zdjęć. Pochmurnie. Bluza + krótkie spodenki. Pies nad Wisłą.

Wisła przy DW 565. Widok ku SE
Rower:Zielony
Dane wycieczki:
1.46 km (0.00 km teren), czas: 00:07 h, avg:12.51 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hWyprawa Wielkopolsko - Lubuska XII - Koniec
Piątek, 17 października 2014 | dodano: 31.10.2014Kategoria .Z Kasią, 2014 Wielkopolska, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, .Z rodziną
2014.10.06 - 17 Wyprawa Wielkopolsko - Lubuska - cała trasa
Ostatni dzień podróży. Jak się okazało, ostatni bezpośredni pociąg odjeżdżał około godziny 17. Moja szalona nocna jazda na flaku nic nie zmieniła. Najbliższy, jakim można było się udać, wyruszał w okolicy 7 rano. Częściowo drzemiąc, częściowo obserwując otoczenie, ze słuchawkami na uszach, powoli minął mi czas do 6:30, siedząc na ławeczce (metalowej, zimnej) w środku dworca w Zielonej Górze. Po zakupie biletu i wypiciu ciepłego napoju, można już było wejść do prawie pustego przedziału rowerowego na końcu składu. W czasie jazdy przespany został odcinek Sulechów - Zbąszynek. Do Poznania przedział zapełnił się pokaźną, lecz nie tłumną liczbą osób. Ja przy przy wejściu, dzięki klimatyzacji przy moim siedzeniu, grzejąc wciąż wilgotne buty.
W Poznaniu krótki spacer w poszukiwaniu peronu, który okazał się tym samym, na który mnie przywieziono. Po drodze wabiły mnie zapachy ciepłych posiłków, jednak nie chciało mi się przegapić pociągu. Ten spóźnił się tylko kilka minut. Na przesiadkę oczekiwanie trwało około pół godziny. Do Kutna w przedziale podróżował inny rowerzysta, wybierający się do Płocka, na kilkuosobową wyprawkę do Włocławka i z powrotem. Rower w stylu crossowym z plecakiem. Rowerzysta ~100kilometrowiec po okolicach Poznania. Koniec w Łowiczu ~20minut później, niż zakładany czas przyjazdu. Dobrze, że nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się korzystać z tego dworca. Rower transportować można tylko poprzez wysokie schody.

W pociągu
Rower:Czerwony
Dane wycieczki:
0.80 km (0.00 km teren), czas: 00:05 h, avg:9.60 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hWyprawa Wielkopolsko - Lubuska XI - Równina Torzymska
Czwartek, 16 października 2014 | dodano: 31.10.2014Kategoria .Pół nocne, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, 2014 Wielkopolska
Po wyjściu z namiotu, pierwszym co się rzucało w oczy, były kolejna w od kilku dni warstwa mgły, zaległa nad okolicą, w której przyszło mi bytować. Pocieszającym było jej znaczne rozrzedzenie. Spakowanie odbyło się, bez zwracania uwagi na z rzadka przejeżdżające pojazdy silnikowe. Z oddali dochodził dość wyraźny odgłos ludzkiej, bliżej niesprecyzowanej działalności. Po kilkuset ujechanych metrach okazały się być wydawane przez grupę ludzi powiązanych z leśnictwem (bardziej prawdopodobne) tudzież myślistwem.
Z pewną dozą radości moje oczy ujrzały asfalt, lecz w Pliszce sprowadzono mnie na ziemię (pobocze), gdy droga wojewódzka gwałtownie przeszła w bruk. Czego się innego można było spodziewać po tym województwie? Na szczęście był to jeden z ostatnich fragmentów, jakie była nieprzyjemność doświadczać na tej wyprawie.
Po blisko godzinie od opuszczenia namiotu, nastąpił wjazd do Torzymia, gdzie w najlepsze trwał remont drogi. Skutkiem tego ciągnęły się tam długie kolejki osobówek i głównie TIRów. Cóż, dzięki temu łatwiej mi było miejscowość tę opuścić, gdy ominąwszy teren prac robotniczych, miało się cały pas drogi wolny, gdy zaś ruszyła lawina pojazdów, udało się dotrzeć do odcinka z wymalowanym szerokim pasem serwisowym.

Torzym. DW 138. Ruiny domu nad jeziorem. Widok ku W

Torzym. DK 92 przy Sienkiewicza. Widok ku W
Na niebie wyszło zza chmur słońce. Nie licząc przerwy na suszenie w Boczowie, aż do Rzepina wyciskane były na tej tasie duże prędkości, korzystając ze sprzyjających wtedy warunków. Z Rzepina najkrótszą trasą do Słubic. Do wyjechania na trasę DW 137 droga ciągnęła się lasem, a nawierzchnia jej do najlepszych nie należała, choć jak na warunki tego województwa, całkiem dobrą była. DW 137 nieco lepiej, jednakże niebo spochmurniało, zaczęło z lekka siąpić i niewiele z tego etapu się zapamiętało.

Słubice. DK 29. Ostatni przed granicą państwa, przystanek linii kolejowej nr 3 Warszawa Zachodnia – Frankfurt nad Odrą. Widok ku W
Przejazd przez Słubice bardziej formalny niż realny. Bez wjeżdżania do centrum miasta, lecz po dotarciu do krajówki, kurs bezpośrednio na południe. Zniknęło dodatkowo kilka minut przy zamkniętym przejeździe kolejowym, wykorzystując ten czas na posiłek. Po przerwie przejazd ponad autostradą i tak zaczął się odcinek, który można streści krótko: długa, praktycznie prosta droga z kilkoma podjazdami, ciągnąca się przez las, z rzadka poprzetykana wsiami. Jedyną odskocznią psychiczną była w zasadzie tylko Cybinka.

Wjazd do Cybinki. DK 29. Widok ku SE
Po przejechaniu tego co trzeba, za Gęstowicami, rozpadał się spory deszcz. Do tej pory było to zaledwie siąpienie. Akurat wypadł skręt do Maszewa i koniec opadów minął na tamtejszym przystanku. Droga do niego prowadząca w zasadzie dobra, lecz wąska, z kilkoma zakrętami, ogólnie opadająca w dół, lecz poprzecinana kilkoma mniejszymi podjazdami. W Maszewie zastanawiała mnie jazda nad dalszym przebiegiem trasy. Trochę jedzenia, a gdy już miała się znów rozpocząć jazda, nie podejmując ostatecznej decyzji, udało mi się dostrzec ponowne uchodzenie powietrza. Tak oto rower sam dokonał wyboru dalszej trasy, a podróż do Gubina została odstawiona na inną okoliczność. Jadąc ciężko, jak kilka razy już w ciągu tej wyprawy, trwała walka o każdy przejechany kilometr, na w miarę napompowanym kole. Przemęczyła mnie jazda mokrym asfaltem wśród lasów, biegnącym do krajówki. Wjazd na ścieżkę rowerową, po wschodniej stronie drogi. Kątem oka udało się uchwycić pomnik postawiony ofiarom katastrofy autobusowej z okresu PRL.

Gęstowice. DK 29. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NE

Wjazd do Maszewa od strony Gęstowic. Widok ku S
Krosno Odrzańskie. Przejazd przez miasto. Przejazd mostem. Bruk po drugiej stronie. Mało powietrza. Żałosna próba pompowania. Awaria wentyla. Spacer na dworzec PKP. Od wieków nieczynny. Informacje. Marsz na wschód. Jazda na kapciu. Noc. Brak wody. Sklep. Szansa na pociąg. 20-30km/h. Las. Zmęczenie... 20-25km/h. Ciężko... Rondo. Zielona Góra. Prosto! Prosto! Prosto! Przypadkowo w Ułańską. Tory. Gdzie dworzec. Zaraz, prosto. Dworzec. Zamknięte kasy. Oczekiwanie...
Zaliczone gminy
- Torzym- Rzepin
- Słubice
- Cybinka
- Maszewo
- Krosno Odrzańskie
- Dąbie
- Czerwieńsk
Rower:Czerwony
Dane wycieczki:
152.92 km (4.00 km teren), czas: 10:23 h, avg:14.73 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hWyprawa Wielkopolsko - Lubuska X - Pojezierze Łagowskie
Środa, 15 października 2014 | dodano: 31.10.2014Kategoria .Pół nocne, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, 2014 Wielkopolska
Poranek nie był lepszy niż wieczór. nie był też lepszy niż poprzedni. Wszechobecna mgła a w niedługim czasie i deszcz. Przetelepanie do Międzyrzecza, tam na kilkanaście minut zaszywając się w cukierni. W tymże czasie nad miastem przechodziła bowiem burza z obfitym deszczem. Gdy zakupy zostały spożyte, trasa dalsza przypomniana, w deszczu znów, z mokrą drogą jazda się rozpoczęła.

MRU Grupa warowna „Scharnhorst” - Pz. W. 717. Widok ku SSW

Wjazd do Lubrzy ze wsi Bucze. Po lewej budowa chodnika. Widok ku NE
W okolicy Pniew deszcz się zakończył. Mijanie MRU czy raczej kilka jego kopuł pancernych i wycieczki szkolnej, która tego paskudnego dnia ruszyła na zwiedzanie umocnień. W Boryszewie jazda wedle znaku do Sieniawy. 6km. Kocie łby. Kałuże. Tragedia. Przejazd może z połowy dystansu, nim nie mnie zirytowała i z roweru trzeba było zsiąść. W Sieniawie już mnie sponiewierały tutejsze drogi. Tam na szczęście wjazd na asfalt i z wolna, z przerwą na wyżęcie skarpet, udało się dotrzeć do Łagowa.
Dalej dzień suchy, ale jazda bez energii. Jakoś tak przejechało mi się przez Lubrzę i kilka podjazdów ku południu. Wyjechawszy z lasu dostrzec można było pomnik Świebodziński. Zjazd do centrum, pod ratusz. Kilka zdjęć i w dalszą trasę. W pobliżu pomnika ścieżka rowerowa. On sam spory, ale z bliska nie sprawia takiego wrażenia. Wyjazd za miasto, przejazd koło ogródków działkowych i dalej do Skąpego.

Świebodzin. Ratusz z XVI w. Widok ku E

Świebodzin. Figura Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, wykonana w 2001 r. Widok ku E

Świebodzin. Figura Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, wykonana w 2001 r. Widok ku NE

Świebodzin. Sadowa. Widok ku NE
W tym czasie przechodziły lekkie, choć wyraźne opad deszczu. Już mnie cieszył próżny wysiłek przy wyżymaniu skarpet. Przynajmniej kilka godzin jazdy były suche. Z trudu jazdy i kaptura nasuwającego się na oczy, widać było tylko asfalt na kilka metrów przede mną. Zdziwiło mnie niezmiernie, gdy nagle wyrósł przede mną stojący pojazd samochodowy. Hamowanie niewiele by zdało więc, mimo wciskania klamek, odbicie w kierunku pobocza. Tu kolejne zagrożenie, bo pasażerka otwiera drzwi na całą szerokość. Z biciem serca skręt jeszcze bardziej, zatrzymując się nogami. Pasażerowie jakby gdyby nic, pytają mnie o kierunek na pewną wieś w okolicy...

Radoszyn W. Tęcza nad DW 276. Widok ku NNE
Ze Skąpego (łatanką) przez Rokitnicę (w niej remont - podłużna dziura na pół drogi) ku Bytnicy. Przejazd przez Błonie, za którą przez niebo przetaczała się kolejna, powolna chmura burzowa. O tej porze roku jeszcze nie widać było piorunów. Ponadto szła od zachodu, a słońce położone już nisko, zabarwiło ją na iście piekielne barwy. Można było odnieść wrażenie, że zbliża się do wrót Oblivionu.

Węgrzynice. Październikowa burza nad Gryżyną. Widok ku W
Po dojechaniu do lasu lunął na mnie deszcz. Mokry przejazd przez Gryżynę (kocie łby), a burza stopniowo przeszła dalej. Osiem kolejnych kilometrów ciągnęło się, z grubsza przez cały czas, asfaltem przez las. Droga generalnie opadała, domów jakichkolwiek brak, a sama trasa prosta jak strzała.
O zmroku przejazd przez Bytnicę i kurs do Budachowa. Tam miały mnie wieść lokalne drogi (a więc o słabej nawierzchni), przez lasy. Ciemno, brak dokładnego oznakowania i mapy, po podjeździe, skierowały mnie na powrót ku dołowi, ku torom. Zawracać nie było ochoty i koło zamkniętego przejazdu kolejowego zaczęło się szukanie lampki, która gdzieś wsiąkła w sakwy. W tym czasie pociąg przejechał, pojawił się emerytowany tubylec z grzybami, z którym rozmawiało się paręnaście minut. Udało mi się dowiedzieć też, że drogą wzdłuż torów też da rade przejechać, choć jej jakość nie jest najlepsza. Ze względów nawigacyjnych lepiej mi było jednak nie przejeżdżać przez tory i trzymać się tej ich strony, po której bliżej było mi do Torzymia.

Wjazd do Bytnicy o zmierzchu. Widok ku SWW
Dalej w las. Wpierw jakoś się dało jechać, choć we mgle lampka niewiele mi pomagała. Z biegiem czasu pojawiało się coraz więcej kałuż, które trzeba było omijać. Niekiedy trzeba było przez nie przejechać, nurzając łańcuch w wodzie. Chyba w najniższym obszarze, być może w rejonie niewidocznych dla mnie strumieni, kałuże zajmowały całą szerokość drogi. Od tamtej pory już pieszo, by przypadkiem w którąś z nich nie wpaść. Ponadto sowy, których było pełno, swymi odgłosami tworzyły klimat niczym z filmów.
Dojazd do trzeciego przejazdu kolejowego, od którego prowadziła już normalna szutrowa droga, gdzie kałuż brak. Po kilkuset metrach można było rozbić namiot w pobliżu leśnego skrzyżowania. Można niby było jechać dalej, lecz niebo spochmurniało, zasłaniając gwiazdy. Trzeba było wyschnąć, a na powierzchni chmur widać było odległe błyski wyładowań atmosferycznych. Kolejna burza, czy ta widziana ostatnio? Nie rozstrzygnąwszy tego, przespana została najchłodniejsza noc w czasie tej podróży.
Zaliczone gminy
- Lubrza- Łagów
- Świebodzin
- Skąpe
- Bytnica
Rower:Czerwony
Dane wycieczki:
128.28 km (13.00 km teren), czas: 09:22 h, avg:13.70 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hWyprawa Wielkopolsko - Lubuska IX - PN Ujście Warty
Wtorek, 14 października 2014 | dodano: 31.10.2014Kategoria .Pół nocne, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, 2014 Wielkopolska
Po wyjściu z namiotu, okazało się, że nad tym regionem zaległa mgła. Niezbyt gęsta, ale już sama jej obecność, sprawiała że pierwsza cześć dnia będzie słaba.
Mijało się pagórkowaty krajobraz towarzyszący trasie DW 125. Po dojechaniu do Morynia, akurat zaczął siąpić lekki deszcz. W miasteczku przejazd przez centrum, poszukując czegoś ciepłego do jedzenia. Nie wychwyciwszy nic interesującego, dalej jechało się na południe. W Macierzy widać było tablicę, sugerującą ponad pół godziny drogi do Mieszkowic przez Wierzchlas. Chwilę potem skręt, który skracał ten czas o połowę. Po krótkim zastanawianiu się, czy aby na pewno są to te same Mieszkowice, nie zaś okoliczna wieś o tej samej nazwie, powiodło mnie tam. Droga wiodła generalnie w dół, choć asfalt był dość wąski.

Moryń. Wąska. Kościół pw. Ducha Świętego z XIII w. Widok ku E

Moryń. Mury obronne. Wyjazd ze starego miasta Lipową. Po prawej Rynkowa. Widok ku SW
W mieście wejście do piekarni przy rynku. Potem powrót na krajówkę. Kolejne, ponad dwie godziny, spędzone walcząc z wiatrem i lekkim deszczem. Otaczające tereny nie zwracały zanadto mojej uwago i oczekiwany był już tylko moment, gdy dotrę do Kostrzyna nad Odrą. Samo miasto bez specjalnych rewelacji. Poza samą twierdzą oczywiście. Na jej teren nie chciało mi się wjeżdżać. Z miasta dalej na południe - do Górzycy. Odcinek w tym czasie był najbardziej wietrzny, jako że wiódł przez rozległą, płaską przestrzeń. Po wymęczeniu przerwa w Górzycy na przerwę posiłkową.

DK 31. Wjazd do Kostrzyna nad Odrą. Po lewej rondo z Północną. Widok ku SSW

Kostrzyn nad Odrą. Kostrzyńskie Centrum Kultury. Pamiątka Przystanku Woodstock 2014. Po lewej Amfiteatr im. Trepczyka. Widok ku NWW

Twierdzy Kostrzyn. W centrum Brama Chyżańska. Po lewej Bastion Filip. Widok ku SWW

DK 31. Wjazd do Górzycy. Widok ku SSE

Wzniesienie między wsiami Górzyca i Żabice. Po lewej las skrywający Fort Żabice. Po prawej Kanie Góry Między wsią Spudłów (z prawej) i Żabno (z lewej). Widok ku NEE

Wzniesienie między wsiami Górzyca i Żabice. Fort Żabice. Widok ku SSE

Wzniesienie między wsiami Górzyca i Żabice. Park Narodowy "Ujście Warty". W centrum Kostrzyn nad Odrą. Widok ku N
Po posiłku poniosło mnie za znakiem na Czarnów. Początkowy, powolny podjazd, wynagrodzony został długimi zjazdami w kierunku NE, wspomaganych siłą wiatru. Asfalt był średni i dobry, ale widoki roztaczające się na Kostrzyń, PN Ujścia Warty i tereny na wschodzie, przywodziły mi na myśl takie mniejsze Beskidy. Najprawdopodobniej, ten kierunek przejazdu, był lepszym z możliwych wariantów.

DK 22. Skręt na Czarnów (za plecami). Park Narodowy "Ujście Warty". Po lewej Kostrzyn nad Odrą. Widok ku N

DK 22. Skręt na Czarnów (za plecami). Park Narodowy "Ujście Warty". Widok ku N
Po pewnym czasie dojazd do Słońska, skąd na południe. Ponowna walka z wiatrem, choć był nieco słabszy. W zamian przyniosło mi to serie podjazdów. Postój przed samym Ośnem Lubuskim, na który można spoglądać z wysokości kilkudziesięciu metrów. Szybki zjazd, uprzednio dopompowawszy powietrze w tylnym kole. W mieście zakupy, a większość trasy pokonana chodnikiem, z powodu tragicznej dla mnie kostki na drodze. Przy wyjeździe wypadła mi z bagażnika śrubka, ale w porę udało się zorientować i w mig naprawiłć usterkę, wysłuchując nad sobą monologu lokalnego jegomościa, dzielącego się swoimi przeżyciami.

DK 22. Granica powiatów. Wjazd na łąki Słońska. Widok ku NE

Gronów. Kościół pw. św. Piusa X z XIII w. Widok ku SW

Ośno Lubuskie. Gronowska. Widok ku SEE

Ośno Lubuskie. Gronowska. Wieża Dietricha Eckarta. Widok ku NEE

Ośno Lubuskie. Kościół pw. św. Jakuba z lat 1298-1380. Widok ku SEE

Ośno Lubuskie. Ratusz z lat 1842-1844. Widok ku SW
Dalej trasą wojewódzką do Sulęcina. Początkowo sporo podjazdów, ale czemu jedzie się coraz ciężej? No tak. Powietrze z dętki zaczęło schodzić. Dopompowanie kilka kilometrów przed Sulęcinem. Na długim zjeździe do miasta, widać było dość szeroką dolinę, oświetlaną zachodzącym słońcem. Bardzo ładnym tym krajobrazem zachwycać się jednak nie można było dług. Podobno był tam jakiś sklep, gdzie można by się zaopatrzyć rowerowo. Zbliżała się godzina 18 więc należało się pospieszyć, jeśli byłaby szansa na taki zakup.

DW 137. Zjazd do Sulęcina. Po lewej przemysłowy, N obszar miejscowości. Widok ku E

DW 137. Zjazd do Sulęcina. Linia drzew po lewej wyznacza granicę między tą miejscowością i Długoszynem. Widok ku E
Dojazd do rynku i po jeszcze jednej próbie pompowania, już mi się nie chciało. Powietrze uchodziło już zbyt szybko, by było warto. Pieszo do ulicy Paska, a stamtąd w kierunku trasy DW 137. Przy skrzyżowaniu widać było bar kebab i ławki. Zamówiwszy co trzeba, trzeba było wziąć się się do roboty. Na szukanie czegokolwiek było już za późno, więc trzeba było wyjąć ostatnią dętkę. Otwór w kole jednak nie pasował, więc zabrać się było trzeba za ręczne poszerzanie otworu przy pomocy kluczy, kręcąc w te i z powrotem, podwadzając i napierając, aż otwór pozwolił mi na swobodne włożenie wentyla. W międzyczasie kolacja, oraz, nie przerywając pracy, odpowiadanie na pytania ciekawskiej młodzieży, oczekującej na mecz. Gdy udało się skończyć, zapadła już noc, korzystając więc z przerwy, od razu warto było przygotować się do jazdy po ciemku. Wśród sporego ruchu aut dojazd do Wędrzyna, gdzie skręt na północ, na dużo spokojniejsza trasę. Tuż za ową miejscowością postój, ale co przejechał samochód, to kierowca pytał się, czy coś się stało. I co tu począć...
Dalsza jazda do Lubniewic okraszona kilkoma przejazdami przez mgłę, jak i podjazdami. Samo miasteczko wydało mi się interesujące i na swój sposób ciekawe, chociaż przejechało się tylko trasą główną i w nocy. Prawdopodobnie jest to jedno z miejsc, do których warto wrócić na lepszy rekonesans. Wyjeżdżając na wschód, trasą do Skwierzyny, wnet wylądowało się w sąsiedniej gminie. Teren stopniowo się wznosił i opuszczało się mgliste zagłębie. Ponadto, mimo braku księżyca, było na tyle jasno, by wyraźnie dostrzegać otaczający krajobraz, zatopiony w jeziorach mgieł.

Lubniewice. Ratusz. Widok ku E
Po dłuższej jeździe przejazd przez zamglony Bledzew, skąd kurs na południe. Kolejny skręt w Goruńsku. Rozpoczęło się rozglądanie za noclegiem. Przejazd przez Chycinę. Początkowo wjazd w ciemny las i zjazd, mgła i nagle rozpoczynające się kocie łby, na które rowerem wręcz się wpadało. Dalej kilka lamp i chodnik jako alternatywa dla kocich. Na koniec trochę asfaltu, który wyprowadził mnie ze wsi. Kilka kolejnych kilometrów dalej, za lasem udało się rozbić w nieco mniej mglistym terenie, lecz w dość widocznym obszarze, blisko drogi.
Zaliczone gminy
- Moryń- Kostrzyn nad Odrą
- Górzyca
- Słońsk
- Ośno Lubuskie
- Sulęcin
- Lubniewice
- Bledzew
- Międzyrzecz
Rower:Czerwony
Dane wycieczki:
151.87 km (0.00 km teren), czas: 09:17 h, avg:16.36 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/h