Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12598 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Pół nocne

Dystans całkowity:24534.97 km (w terenie 1759.30 km; 7.17%)
Czas w ruchu:1534:26
Średnia prędkość:15.99 km/h
Maksymalna prędkość:74.20 km/h
Suma podjazdów:50 m
Suma kalorii:33800 kcal
Liczba aktywności:218
Średnio na aktywność:112.55 km i 7h 04m
Więcej statystyk

Do Rzymu i przez Alpy XIX - Piza

Niedziela, 24 lipca 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria Pół nocne, 2011 Włochy, 2 Osoby, Z Kasią

Dzień 19

Provincia di Livorno

Obozowanie trochę się przeciągnęło. Start około 9:00, choć wstało się wcześniej. Było chłodno jeśli wziąć pod uwagę dotychczasowe temperatury. Z początku jechało się w standardowym ubraniu, ale w międzyczasie założone zostały jeszcze kurtki. Skłaniały do tego ciężkie chmury niosące przelotne opady deszczu, które towarzyszyły nam z przerwami przez pól dnia.


7:44. Drzewo figowe pod Vignale.


10:18. Wiadukt w okolicy Zona San Filippo. Pasmo Monte Massoncello (286 m n.p.m.) na półwyspie Piombino. Widok ku SSW


10:18. Okolice Zona San Filippo. Masyw Monte Calvi (647 m n.p.m.). Widok ku NE

Trasa wiodła prosto, na dość długim odcinku. Tak samo jak i w poprzednie dni... Choćby nie wiem jak się silić, były ładne krajobrazy "gdzieś na zachód", morze "gdzieś na wschód", a pośrodku my na nudnej trasie. Niech starczy wiedzieć, że nawet robić zdjęć nie było wielkiej chęci. Trochę bardziej odznaczyły się w pamięci miasta:
- Venturina Terme, leżące u podnóży masywu Monte Calvi (647m n.p.m.). Tuż za miasteczkiem znajdował się pierwszy znaczniejszy tego dnia podjazd.
- San Vincenzo - przerwa na przydrożnym parkingu. Przegląd technicznym rowerów i w międzyczasie kościół pw. Cassa Di Risparmio.
- Cecina, gdyż od okolic tego miasta zażegnane zosały deszczowe chmury, które jawiły się już tylko na horyzoncie, więc wkrótce za miastem zdjęło się kurtki.


13:04. San Guido. Oratorio di San Guido. Widok ku NW


13:28. La California w okolicy Cecina. Widok ku NNW

Dopiero za Malandrone droga stała się ciekawą. Częste skręty, mniejsze i większe zjazdy w urozmaiconym, pagórkowatym terenie. Tyle tylko, że już doskwierało nam zmęczenie po zaledwie 50 kilometrach. Temperatura wzrosła. Jechało się bardziej siłą woli, nieco na oślep, a także więcej z uporu niż chęci. Około 18 mijało się Collesalvetti i przejechało nad Canale Scolmatore. Przed nami unosiła się ogromna deszczowa chmura z trwającymi właśnie opadami. Na szczęście udało nam się uniknąć tych, zmierzających w stronę morza.


14:24. San Pietro in Palazzi. Widok ku NEE


15:36. Le Conche w pobliżu Le Badie. Widok ku NE


17:28. Pomiędzy Crocino i Castell'anselmo. W tle Monte Serra (917 m n.p.m.;~25 km) w Monte Pisano. Widok ku NNE

Provincia di Pisa

O 19 dojazd do Pizy. Naszła nas ochota zatrzymać się w pierwszej pizzerii, gdzie zamówione zostały wersje: gorgonzola z boczkiem i 4 pory roku. Znakomicie zapełniły żołądki, które przez większość dnia były raczej puste. W międzyczasie podładowało się również baterie w aparacie. Przerwa trwała blisko godzinę.


19:18. Pizza pod Pizą. 4 pory roku


19:18. Pizza pod Pizą. Gorgonzola

W Pizie przejazd przez Piazza Vittorio Emanuele II, który przechodził remont. Odbicie na północ przez most di Mezzo na rzeką Arno. Via Cardinalle Maffi Pietro dojechało się do Piazza dei Miracoli. Przez kilka minut trwało odpoczywanie, równocześnie oglądając Krzywą Wieżę i katedrę Duomo. Ludzi wciąż było sporo i nawet nie rozważało się opcji zwiedzania. Nie w naszym zmęczonym stanie.


20:11. Via Cardinale Maffi Pietro w Pizie. Widok ku W

Zbierając się do dalszej podróży, przypadkiem nastąpiło spotkanie z pewnym francuzem, jak i my podróżującego rowerem, tyle że w drugą stronę. Trasa jego co prawda się nie pokrywała z naszą, ale od Pizy do Monachium była bardzo zbliżona, jeśli spojrzeć na nią w kontekście odwiedzonych regionów.


20:24. Piazza dei Miracoli tuż przed zachodem słońca. Widok ku NE

Opuszczenie miasta trochę nam zajęło. Poniosło nas w ślepą uliczkę, zablokowaną przez tory kolejowe, wzdłuż których później się jechało. Tak długo nie można było znaleźć noclegu, że zapadła noc, a droga okazało się niebezpieczna (fizycznie brakowało pobocza do jazdy). Trasa wyprowadziła nas do lasu. Raz, jeden z pojazdów z naprzeciwka, w trakcie wyprzedzania innego auta, o mało mnie nie zawadził. Auta jechały jeden za drugim jak w Łomiankach rano, gdy ludzie jadą do pracy w Warszawie, tyle że szybciej. Zmasakrowanie psychiczne. Nie zważając na wszechobecne napisy "Proprietà Privata" wiszące na ogrodzeniu, po prostu weszło się tam, gdzie była otwarta otwarta furtka i nie było wymagane, by mieć klucze do lasu. Licząc z rozbiciem namiotu, położyć się udało dopiero o 23 w nocy.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 111.00 km (0.00 km teren), czas: 07:00 h, avg:15.86 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Trójmiasta i z powrotem II - Na molo w Sopocie

Środa, 11 maja 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria >200, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Gminy, 2011 Powiśle Gdańskie

Start po 5:30. Słońce wzeszło może godzinę wcześniej. Był przyjemny poranek. Teren po stronie wschodniej był równinny, opadający w kierunku zachodnim. Po zachodniej stronie widoczna był dolina biegnąca równolegle do trasy, choć oddalona o paręset metrów. Niespełna godzinę później zjeżdżało się łagodnym zjazdem do Brodnicy. Skręt dopiero w Mostową, Kopernika, oba rynki, Przedzamcze i zamkową ku DK 15. Po krótkim postoju na światłach, przejechało się na wprost w Wiejską. Skręt we Wczasową, która pięła się w górą, nową asfaltową nawierzchnią, ułatwiając mi podjazd. Koło lasu opadły ze mnie cieplejsze ciuchy i przyszła pora na krótką przerwę.


Nocleg przy DW 560 w pobliżu granicy Obórek i Osieka. Widok ku S


DW 560 w pobliżu granicy Obórek i Osieka. W tle zamglona dolina Rypienicy. Widok ku NWW


W tle zamglona dolina Rypienicy. Widok ku SW


Wjazd do Brodnicy DW 560. Widok ku N


Brodnica. DW 560 przed skrzyżowaniem z DW 544. Widok ku N


Brodnica. Plac Papieża Jana Pawła II


Brodnica. Wieża Mazurska. Widok ku NNW


Brodnica. Duży Rynek. Widok ku N


Brodnica. Duży Rynek. Widok ku SSW


Brodnica. Duży Rynek. Kościół pw. Matki Bożej Królowej Polski. Widok ku SW


Brodnica. Brama Chełmińska. Widok ku N


Brodnica. Ruiny Zamku Krzyżackiego. Widok ku W

Przyjemna droga wiodła przez tereny raczej odludne. Nie mijało mnie zbyt wiele aut. Za Zbicznem wjazd do lasu, gdzie było znów odrobinę chłodniej. Tuż za kanałkiem widać było skrzyżowanie. Na moment zjechało się w prawo, by odpocząć przy jeziorze Zbiczno. Przerwa co prawda na stojąco, ale w malowniczych okolicznościach przyrody. Za lasem wyjazd na rolnicze tereny wsi Ciche i Ładnówko. Były one ze wszech stron otoczone lasem, niczym samotna wyspa morzem. Tereny malownicze i interesujące.


Żmijewo. Kościół pw. św. Jakuba. Widok ku NW


Żmijewko. Widok ku NNW


Most między Zbicznem i Podbrodnicą, nad ciekiem między jeziorem Zbiczno i Tomaszek. Widok ku NNE


Jezioro Zbiczno. Widok ku SSW


Jezioro Zbiczno. Widok ku SEE


Ciche. Droga do Jeziora Ciche. Widok ku W


Ciche. W centrum kościół pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Widok ku NE


Ciche. Widok ku NNE

Skończył się las, skończyło się województwo. Za nim znajdowały się rozległe pola dawnego PGR w Łąkorku. Na Pierwszym skrzyżowaniu w Łąkorzu skręt a NW, aż dojechało się do DW 538. Kraina była tu pagórkowata, sporo stawów, jezior, oczek i zagłębień bezodpływowych. Raz jeszcze zahaczyło się o fragment kujawsko-pomorskiego. W Plesewie przerwa na nowym, metalowym przystanku, gdzie można było trochę odetchnąć po intensywnej jeździe.


Między Łąkorkiem i Łąkorzem. Widok ku NNW


Między Łąkorkiem i Łąkorzem. Widok ku N


Łąkorz. Widok ku NW


Droga z Wardęgowa do Mierzyna. Wiadukt linii kolejowej nr 353/599 z Poznania do Skandawy. Widok ku NW


Droga z Wardęgowa do Mierzyna. W tle jezioro Mierzyn. Widok ku S

Po lekkim posiłku przejazd boczną dróżką do Jankowic. Wjazd na DK16, gdzie dopadła mnie największa fala upałów, jazda po rozgrzanym asfalcie i zmiana kierunku jazdy, a co za tym idzie podróż z wiatrem, przez co momentalnie zrobiło się duszno. Krajówka po jakimś czasie skręcała na wschód. Trwało szukanie drogi na północ. Dwukrotny skręt w ślepe drogi i raz w tak piaszczystą, że zaraz potem nawrót. Czwarte podejście było właściwe i okazało się poszukiwanym ujściem z DK. Błądzenie wywołało poczucie zmarnowanego czasu i sił. Był zły stan psychiczny i fizyczny, dopóki nie wjechało się w cień na właściwej trasie.


Nowe Jankowice. DK 16. Pałac z XIX w. Widok ku SE


Zawda. DK 16. Staw, którego wody zasilają jezioro Szynwałd. Widok ku NE


Zawda. Droga, z której trzeba się było wycofać. Widok ku NWW


Droga z Zawdy do Butowa w pobliży granicy województw. Widok ku N


Droga z Zawdy do Butowa. Widok ku E


Droga z Zawdy do Butowa. Widok ku NNW

Dróżka szutrowa doprowadziła mnie do asfaltu w Butowie. Wyjechało się na DW 523, a w Trumiejach na DW 522. Obserwując jezioro Kucki w Jaromierzu, skręt w prawo. Nawierzchnia była koszmarna, choć krajobraz całkiem niezły. Po 11:30 wjazd do Prabut. Skręt w Łąkową i Grunwaldzką, a z niej w Kwidzyńską. Dojazd do Rynku, cofnięcie w Prusa do Barczewskiego i dalej w Długą. Kraszewskiego wyjazd z miasteczka. Sprawiało na mnie wrażenie przestronnego, lecz jednak bardziej pustego, bez większych inwestycji budowlanych w centrum. Było też sporo zabytkowych budynków, opisanych tabliczkami informacyjnymi.


Trumieje. DW 523. Kościół pw. św. Chrystusa Króla. Widok ku NE


Trumieje. DW 523. Kościół pw. św. Chrystusa Króla. Widok ku E

DW 522 miedzy Pilichowem i Kołodziejami. Widok ku NNE


Porosty przy DW 522 miedzy Pilichowem i Kołodziejami


Kołodzieje N. DW 522. Jezioro Małeczne. Widok ku E


DW 522. Widok na Prabuty ku N


DW 522. Widok na Prabuty ku N


Prabuty. Po lewej UMiG, po prawej Brama Kwidzyńska. Widok ku N


Prabuty. Kościół pw. św. Wojciecha. Widok ku NWW

Trasa na Sztum dużo lepsza, wręcz rozkoszna, gdy przyrównać do poprzedniego odcinka. W okolicy Mikołajek Pomorskich natknięcie na lokalnego podróżnego, pytających o pompkę, ale moja nie była kompatybilna, więc tylko straciliśmy czas. W górkach wyjechało się przy sporych zakładach na DW 517. Przez Sztum tylko przemknęło się bez zwracania uwagi na samo miasto, choć wjazd pomiędzy jeziorami był interesujący. Niewielkie zakupy uzupełniające zapasy, w tym lód do walki z upałem. Było tu trochę ścieżek, wiec to nimi mnie wiodło.


Julianowo. DW 522. Jezioro Dzierzgoń. Widok ku NE


DW 522. W tle kościół pw. św. Antoniego. Widok na Mikołajki Pomorskie ku NNW


DW 522 między Cierpiętą i Kołoząbem. Widok ku NNE


Czernin SE. W centrum zakłady ADM Czernin. Widok ku NW

Ostatnie kilometry do Malborka pokonywane z trudem do 14. Żołądek domagał się ciepłego posiłku, więc w mieście rozpoczęły się próby, aby takowy znaleźć. Skręt na placu Wolności, przez pasy do 17 Marca. Przy Starym Mieście nr 1 do zamku. Zbliżenie do Wisły, wyjazd na Trakt JPII, po czym powrót w okolice nr 1, w pobliżu którego znajdował się niewielki lokal, gdzie zamówiony został makaron. Jak się okazało, porcja była niewielka, a kosztowna i nie wystarczyła by zaspokoić nawet pierwszy głód. Mimo to nie chciało mi się brać kolejnej. Potem przedostanie się na DK22, przejazd mostem nad Nogatem i jazda kiepską trasą na zachód. Było okropnie. Sporo aut, znikome pobocza, nawierzchnie nieciekawa, a w dodatku wypalało mnie z sił słońce, aż mi się głowa gotowała. Nie dało rady słuchać muzyki, choć były takie próby.


Malbork. DK 55. Wieża Ciśnień. Widok ku NNE


Malbork. Zamek Krzyżacki. Widok ku NNW


Malbork. Most DK 22 nad Nogatem. Widok ku NE


DK 22. Widok na Tczew ku NNW


DK 22. Brzeg Wisły w Bałdowie. Widok ku W

Jeszcze przed 16 wjazd do Tczewa od strony Bałdowa. Przejazd Dąbrowskiego i Kościuszki do Gdańskiej. Trwały też jakieś remonty, bo pełno było tabliczek o objazdach, ale mnie to nie dotyczyło. Miasto nawet ok, ale jechało się bez entuzjazmu. Wychodziło zmęczenie, temperatura. Przynajmniej cel - Gdańsk, był już tylko ~20km przede mną. Przemęczyło się je po DK 1. Mimo znacznego natężenia ruchu, jak na krajówkę przy wielkim mieście przystało, jechało mi się w porządku, głownie dzięki szerokiemu poboczu. Czasem jechało się też ścieżką, ale przeważnie tylko przed Pruszczem. Sam Pruszcz olany, przejeżdżając go na wskroś. Droga stała się zła do samego centrum. Przez granicę Gdańska przejazd nastąpił o 17:35. Dalsza jazda do była męcząca i nie widać było po niej postępów. Szybkie zakupy. Do samej starówki tłukło się w sumie przez godzinę. Z głównej trasy zjazd tylko na Dworcową licząc, że może skrócę nią dojazd do centrum, bo wydawało mi się, że może jadę gdzieś naokoło niego.


Tczew. Kościuszki. Widok ku NNW


DK 91. Miłobądz. Kościół pw. św. Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NEE


DK 91. Łęgowo. Kościół pw. św. Mikołaja. Widok ku NEE


Gdańsk. Budowa Południowej Obwodnicy miasta, w ramach S7. Widok ku NE


Gdańsk Orunia. Kościół pw. św. Jana Bosko. Widok ku NNE


Gdańsk Orunia. DK 91. Widok ku NW


Gdańsk. Stare Przedmieście. Kościół pw. św. Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku NE


Gdańsk. Kościół pw. św. Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku SE


Gdańsk. Most Zielony. Stara Motława. Po lewej kościół pw. św. Jana. Widok ku NNE

Skręt w Toruńską i Żabi Kruk. Dalej do Owsianej i tunelem pod szosą na północ. Wjazd na Długi Targ, skręt na Piwną przez Ławniczą, a potem na północ po Kołodziejskiej. Stare miasto oglądało się już pieszo wiosną 2009, więc tym razem nie została mu poświęcona większa uwaga. Dalszej części Gdańsk można pogratulować dobrej ścieżki rowerowej, wiodącej ku północy wzdłuż jednej z głównych ulic. Ruch rowerowy niemal jak w Kopenhadze.


Gdańsk. DW 468. Widok na stocznię ku N


Gdańsk. DW 468. Uniwersytet Gdański. Widok ku SW

We Wrzeszczu przerwa na kebab na Dmowskiego. Oczekując na niego, można było wyciągnąć mapę i zastanowić się nad dalszą trasą. Po kolacji, która była bardziej sycąca niż obiad, dalej ruszyło się wzdłuż DW 468. Skręt z niej w Kołobrzeską, Chłopską przez Pomorską udając się w kierunku morza. Przemieszczanie trwało przez Park Jelitkowski wzdłuż wybrzeża, aż do Sopotu. Pieszo na molo, przez kwadrans odpoczywając tam na ławce, po niemal 200 km przejechanych tego dnia. Po przerwie jazda najprostszą drogą do ul. 23 marca, której podjazdem dojechało się w pobliże sanatorium "Leśnik", gdzie w 2009 przez chwilę jeździło się na pożyczonym rowerze. Chciało mi się w ten sposób dołączyć ów odcinek do swojej sieci nitek tras.


Sopot. Widok z krańca molo ku W

Gdy tak się stało, nastąpił wjazd do parku. Przez las przejechało się w miarę szybko. Było w nim bardzo przyjemnie, ale zaczynało zmierzchać. Podczas wyjazd było już ciemno. Chciało mi się przejechać wiaduktem nad S6, ale na jego podjeździe nastąpił problem z rowerem. Trzeba było cofnąć się pieszo, aby nie uszkodzić napędu. W sfrustrowaniu i zmęczeniu przyszło mi naprawiać usterkę, ale łańcuch uszkodził kilka szprych, które musiały zostać wymienione po powrocie. Po drugiej stronie wiaduktu przemieszczanie ulicą Wodnika. Jechało się już bardzo wolno. Wzdłuż S6 Galaktyczną, rozglądając się za miejscem do przenocowania. Ogrody działkowe nie wyglądały zachęcająco. Radarową wyjazd na Słowackiego. Nie przejechało się nawet pół kilometra, gdy po prostu weszło się do lasu i zasnęło, zagrzebawszy się w namiocie bez stelaża, z rowerem jako oparciem pod głową, z którego sakw nie było już sensu zdejmować. Była 22:44

Zaliczone gminy

- Brodnica (W+M)
- Zbiczno
- Biskupiec
- Łasin
- Świecie nad Osą
- Kisielice
- Gardeja
- Prabuty
- Mikołajki Pomorskie
- Sztum
- Malbork
- Miłoradz
- Tczew (W+M)
- Pszczółki
- Pruszcz Gdański
- Gdańsk
- Sopot
Rower:Zielony Dane wycieczki: 220.00 km (3.50 km teren), czas: 13:00 h, avg:16.92 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Klęska pod Węgierską Górką III - Milówka

Niedziela, 1 maja 2011 | dodano: 03.12.2016Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Pół nocne, Z Kasią, 2011 Kotlina Żywiecka, Samotnie, Warszawa, Z rodziną

Milówka

Kasia obudziła się o 4 w nocy i nie mogła dalej spać, gdyż zbyt wcześnie się zasnęło (ok. 20:30). Mimo to, potem naszedł kolejny sen i ostatecznie skończył się koło 9. Podczas śniadania, w TV widziało się fragmenty trwającej właśnie beatyfikacji Jana Pawła II. Po ogarnięciu się, budynek został opuszczony o 12:30. Pogoda była pochmurna, wilgotna jak to w górach bywa.


11:29. Milówka. Widok z pokoju na Grunwaldzkiej 53. Widok ku SEE

Dalej do Dworcowej, na stacji dowiadując się, że pociąg odjeżdża po 15. O 12:59 zostały zakupione bilety od stacji Milówka do stacji Warszawa Wschodnia (od Bielsko Białej tą samą trasą co dojazd). Do głównej ulicy powrót 1 Maja. Tam zerknięcie do wnętrza kościoła (wchodząc na wysokość organów). Potem skręt w Piekarską, ku gimnazjum i Sportową wraz z Rynkową powrót na stację. W międzyczasie kupiło się pamiątki dla rodziny. Nieprzyjemnie siąpiło. Nim pociąg przyjechał, jeszcze trochę się pomarzło. W środku bardzo dużo wolnych miejsc. Weszło się do ostatniego wagonu.


12:38. Milówka. DK 1. Soła. Widok ku S


13:09. Milówka. Ul. 1 Maja dnia pierwszego maja. Widok ku SWW


13:14. Milówka. Pomnik przy DK 1 przy skrzyżowaniu z Miodową i Parkową. Inskrypcja po prawej: "Pokoleniom walczącym o niepodległość 1914-1921 żołnierzom Legionów Polskich Hallerczykom Powstańcom Śląskim 1939-1956 obrońcom Milówki uczestnikom walk na froncie II wojny światowej oficerom i żołnierzom WP, AK, NSZ, BCh, WiN, ROAK poległym i zamordowanym w obozach i więzieniach Gestapo, NKWD i UB więźniom politycznym i ofiarom tragicznych lat "utrwalania władzy ludowej" Milówka 3.V.1992". Inskrypcja po lewej: "I poznacie prawdę a prawda was wyzwoli Ew. św. Jana 8,32". Widok ku W


13:21. Milówka. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny


13:28. Milówka. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny


14:05. Milówka. Na peronie. Widok ku NEE


15:10. Milówka. Na peronie. W tle Zabawa (823 m n.p.m.). Widok ku SWW


15:16. Milówka. Na peronie. W tle Zabawa (823 m n.p.m.). Widok ku S

Problemy z pociągami

Choć bilety kupione wprost do Warszawy, to jednak w Katowicach był problem. Pociąg, którym miało się jechać, nie kursował tego dnia. Nowe bilety zakupione zostały o 18:41 na pociąg Intercity EC41000/102 (lub /1202 - trudno odczytać) jadący przez Idzikowice. Na peronie okazało się, że pociąg ów nie przewozi rowerów. Ludzi też była masa. Konduktor nawet nie wiedział, gdzie mamy wsiąść, więc zgodnie z panującą logiką, poszło się na koniec składu. A tam wagon 1 klasa. Stało się przy rowerach na samym końcu pociągu. Przybył konduktor i stwierdził, że skoro tam się przebywa, to nasze bilety na 2 klasę nic nam nie pomogą i łaskawie wystawił bilety na klasę 1 (o 19:24). Pierwsza klasa z widokiem na uciekające w oddali tory, opierając się o własne, pilnowane rowery z przepłaconymi, kolejnymi biletami. Bez sensu...

Mijało się kominy koło Bełchatowa, pagórki, równiny. Minął zachód słońca. Gorycz po przejściach z PKP przeszła Kasi, lecz nie mnie. Wysiadka na Dworcu Wschodnim (po latach zauważyłam, że bilet wystawiony w pociągu był do Warszawy Centralnej). Wreszcie Warszawa, po tylu perypetiach... Przy (tymczasowych, ze względu na rozgardiasz podczas remontu) kasach dopominanie o zwroty za bilet, za pociąg, którego nie było. Tam poinformowali nas, że mamy to zrobić poprzez wniosek z reklamacją, ze względu na częściowe wykorzystanie biletu. Wniosek nie został przez nas złożony.

Ul. Markowską pojechało się na Wileński. Kasia nie miała większych problemów z jazdą, ale musiała uważać na rękę. Przy Ząbkowskiej słychać było imprezę karaoke, gdzie strasznie fałszowano. Kasia weszła na pociąg do Zielonki, jadąc w towarzystwie rozrywkowych dresików, którzy zajęcia popijaniem piwa, co jakiś czas zagadywali. Jakiś facet pomógł jej znieść rower na peron. Ja dalej Ratuszową i Jagiellońską do Gdańskiego. Potem ku Gwiaździstej, a następnie Podleśną i Marymoncką do Łomianek, gdzie przenocowało się u wujka.


Ścieżka rowerowa na dolnym poziomie Mostu Gdańskiego. Widok ku SWW
Rower:Zielony Dane wycieczki: 24.00 km (0.00 km teren), czas: 02:00 h, avg:12.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Klęska pod Węgierską Górką I - Na pociąg

Piątek, 29 kwietnia 2011 | dodano: 03.12.2016Kategoria 2 Osoby, Warszawa, Pół nocne, Z Kasią, 2011 Kotlina Żywiecka, Wyprawy po Polsce

Kasia rankiem wyjechała rowerem na praktyki. W tym czasie trwało przygotowywanie przez mnie bagażu, a potem jazda przez Miączyn do Goławina. Tam spotkanie i rozdzielenie sakw. Dalej szutrówką do Smoszewa, a stamtą na Trębki. Pogoda była przyjemna, słońce grzało, a wiatr chłodził. Trudno było po zimie przywyknąć do ciężkich sakw. Z Henrysina przejazd przez las i Duchowiznę do DK62. Głównymi trasami przejechało się do Jabłonny (od NDM jednak jadąc po ścieżce). Była nadzieja, że uda nam się trafić na otwarty kebab, gdyż głód dawał o sobie znać, choć ledwie rozpoczęło się podróż. Pierwszy, jaki udało się dostrzec, był zamknięty z powodu awarii, lecz wnet udało się znaleźć kolejny, gdzie udało się nasycić.

W Warszawie na krótko w Przyrzecze, Gąsiorskiej, Główną i z powrotem do Modlińskiej. Chwilę potem ponowny zjazd, tym razem w Aluzyjną. Odkrytą do Stefanika. Przy Książkowej zjazd na chodnik, miedzy blokami docierając do Ordonówny. Dalej do serwisu, skąd pochodził Wheeler, krótkie zakupy (klocki hamulcowe i dętki) uzupełniające zasób techniczny. Dalsza jazda Strumykową i Myśliborską. Przy Światowida na wschód i objazd osiedla bloków do ulicy Nagodziców. Przed ostatnim blokiem skręt na południe i dopiero tak wjechało się z powrotem na drogę. Skręt w Kasztanową i powrót do Modlińskiej.

Trzymając się wybrzeża przejechało się wałem do Gdańskiego. Za ZOO rozdzielenie się. W tym czasie Kasia jechała cały czas prosto Radzymińską, następnie skręciła do Ząbek, w Lisa Kuli, Szpitalną do Fabrycznej z finiszem przy kościele w Zielonce. Trwało to godzinę, a całą drogę towarzyszyły jej ciemne, burzowe chmury na zachodzie. Ja zaś, po skręcie w Olszową, mostem na Wybrzeże Kościuszkowskie, skręt w Karową, przez południowy skraj Parku Saskiego. Za Grzybowską 4 skręt w prawo, udając się do Granicznej 2, by wykupić ubezpieczenie. Przejazd ulicą do Placu Żelaznej Bramy. Za 11A skręt w prawo, tak iż wyjechało się na Królewską między biurowcami. Powrót przez Park Saski, alejką kawałek na północ od mojego dojazdu. Przejazd na Krakowskie Przedmieście. Zejście na schody ruchome przy Starym Mieście. Północną stroną mostu do Dworca Wileńskiego, gdzie przez pasy na właściwą stronę drogi. Epizod ten również zajął mi około godzinę.

Dalej po Radzymińskiej. Skręt w DW 634. Już w Zielonce na moment w Focha. Potem Staszica, Mickiewicza, przejazd przez tory i przerwa koło kościoła. Tam ostatni przegląd rowerów, przede wszystkim wymianę klocków hamulcowych. Ponowny start już po zapadnięciu nocy. Przejechało się Powstańców, uzupełniło zapasy. Z Zielonki wyjazd Drewnicką i wtedy się rozpadało drobnym deszczem. Powietrze przyjemnie pachniało, niosąc nutkę wyprawy i tajemnicy. Trzeba było założyć kurtki. Kochanowskiego wjazd na Radzymińską, testując jej nową ścieżkę rowerową. Skręt przy Wileńskim, potem mijając imprezowiczów i muzykę Ząbkowskiej oraz Brzeskiej. Wjazd na Kijowską, wnet znajdując się na Dworcu Wschodnim.

Była ok. 23:30, gdy kupowało się bilety (23:41 podczas drukowania ostatniego) na trasie Warszawa Wschodnia do stacji Bielsko Biała Główna. (przez Koluszki, Częstochowę, Zawiercie, Katowice) Do odjazdu została godzina. Kręciło się sporo policji i nieciekawych typków. Również sporo rowerzystów. Przekąsiło się co nieco na peronie. Po przyjeździe pociągu wnet trzeba było pędzić do odpowiedniego wagonu. Razem z nami jechała jeszcze inna, całkiem miła rowerzystka. W pociągu ogromny tłok. Zawiesiło się rowery na hakach, a nam z sakwami przyszło rozłożyć się na podłodze przy nich, podkładając pod siebie sakwy. Na kolejnych stacjach tłok się powiększał. Do tego jeden bardzo wstawiony koleś co chwila wędrował od siedzenia do toalety, za każdym razem nas depcząc, a raz się na nas przewracając. Spać się nie dało. Raptem kilka razy zdrzemnąć, przysnąć i to tyle. Wzbudzane sytuacjami emocje nie dawały szansy na odpoczynek.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 100.00 km (7.00 km teren), czas: 07:00 h, avg:14.29 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wydział

Czwartek, 7 kwietnia 2011 | dodano: 21.01.2014Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie, Z rodziną

Zachmurzenie 7/8. Wiatr W, wieczorem NW. Przelotne opady silnego deszczu. Temp około 14 st. Pobudka o 8smej. Przygotowania trwały do 9. Wyjazd 20 minut później. Jechało się DK 62, ze skrótem leśnym koło Henrysina. Wiatr mnie wspomagał. W Zakroczymiu zjazd na DK 7 i przejazd mostem. Za drugim wiaduktem zjazd na drogę równoległą. Tam gdzie teren jest przy niej podmokły, tzn. niedaleko za opuszczonym domem ze śladami bytności jakiegoś włóczęgi, widać było typka, który mógł być właśnie nim. Nieco dalej woda wylała na drogę, przez co na spodniach pojawiło się błoto. W Dębinie Spacerową i nawrót na równoległą do DK7. Za Intercarsem, droga, którą ostatnim razem pokryli jakimś czarnym, ziemistym dziadostwem, teraz roiła się od wymytych dziur odsłaniających asfalt, a sama w sobie funkcjonowała jak tarka do prania. Nie wiem co to miała być za modernizacja.

Nic specjalnego się nie działo. Jechało się przed siebie i tyle. W Warszawie, na Marymoncie szybkie zjedzenie kebaby, gdyż drążył duży głód. Potem popędziło się ulicą koło Arkadii, chodnikiem Jana Pawła, potem asfaltem do Placu Bankowego. Południowymi pasami do Corazziego. Przejazd między 5 i 3, a koło 20 wyjazd na Bielańską. Na wydziale o 12:10. Tam pomoc dla AgiM z pracy domowej, a o 13:30 kurs nad Wisłę. Zjazd Dynasy, Topiel, przejazd mostem Siekierkowskim i podjazd w stronę stadionu 10ciolecia.


Przebudowa Stadionu Narodowego. Widok ku SEE

Spod mostu kolejowego cofnięcie się do zjazdu nad rzekę i wejście na ciągnącą się w stronę środka rzeki ostrogę, zapobiegającą erozji brzegu. Osadziła się przed nim spora łacha. Dojście do końca, skąd nawrót. Jechało się ścieżką nad samym brzegiem, która, ograniczoną chrustem na krawędziach, w całości pokryta była żwirkiem z piaskiem. Dojazd do zatoczki Portu Praskiego, wchodząc z powrotem na poziom drogi. Objechało się placyk z pomnikiem i zjechało po trawie na chodnik. Mijało się ruiny fabryki wyrobów żelaznych z 1903 r., której stan nie zachęcał do bezpiecznych odwiedzin. W rok później przestał istnieć. Rozebrana, a w miejscu powstał budynek całkiem nowy, choć główne ściany miały zostać zachowane. Nie zostały...


Most Świętokrzyski. Widok ku NW


Jedna z odsłoniętych ostróg rzecznych. Widok ku NNE


Most Średnicowy. Widok ku SSE


Nadwiślańska ścieżka powstała po ostatniej powodzi. Widok ku NNW


Ruina fabryki wyrobów żelaznych z 1903 r. na Krowiej. Widok ku N

Przez Panieńską dojazd do ZOO. Skręt w Ratuszową i manewrowanie uliczkami w pobliżu placu Hallera. Brechta, Skoczylasa po południowej stronie bloków 14, 16, 18 przy Szanajcy. Przejazd po wschodniej stronie budynków 64 i 6 przy Namysłowskiej, lecz nie można było przejechać drogą przy szkole muzycznej, wiec się cofnięcie. Powstało nowe osiedle. Ulicą szły jakieś dwie idiotyczne dziewczyny, drące się w przestrzeń nie wiadomo o co. Dróżką koło wspomnianej szkoły i ZUSu wyjazd na 11 Listopada, dalej na północ, skręt w Smoleńską, Świdnicką, Ossowskiego. Przy Złotopolskiej objechało się nr 10 od północy. Gościeradowska, Borzymowska i już wyjazd na Św. Wincentego.

Kilka minut później udało się spotkać z Kasią na ul. Groëra, uprzednio jadąc między blokami. Od zachodu 87, 89, północy 8, między 14,12, północy 19, kurs S, przesmyk 13,15 kurs SE, przesmyk 8 i 6, pętla zegarowa u krańców 10 i 6. Potem przesmyk 10 i 8 i kolejne w kierunku NW aż do 2 i 4, gdzie wyjechało się na chodnik przy Bolivara. Przejazd przez Park Bródnowski, na wprost do placu zabaw i ścieżką wzdłuż niego wydostając się na Wyszogrodzką. Przejazd na druga stronę Rembielińskiej. Przy południowej krawędzi 13, 26, 28 wyjazd na Bolesławicką, ścieżką po wschodniej stronie Szkoły Podstawowej nr 298, między 5 i 3 przy Bazyliańskiej, Słubicką przy parkingu na wysokości Wybrańskiej i zjazd na Marywilską. W czasie tego kręcenia po osiedlach Bródna, o 17:30 przerwa u Piotra i Mary. Pogadało się z nimi prawie godzinę i oddany im został ściągacz do korby.

Za kanałem skręt w Płochocińską. Przy UD skręt w Milenijną, Pomorską, przez leśne nieużytki do Talarowej, na Strumykową.Tak dojechało się do serwisu. Odebrane zostało koło, zakupione pedały. Potem wjazd na Światowida, a stamtąd w Leśnej Polanki. Droga była faktycznie bardziej leśna, niż miejska. Po prawej las, po lewej nieużytki. Gdzieniegdzie rosły wolnostojące drzewa, a w oddali widać było linię zabudowy. Wyjazd koło kilku starych zabudowań. Jeden z domów "Willa Topolanka" pod nr 30 był ewidentnie ruiną (w ciągu kolejnego roku straciła dach). Okolica budziła niepokój, tym bardziej, że nie była pusta. Szutrówką udało sie przedostać do Ordonówny, gdzie skręt w lewo. Z Mehoffera skręt w Ceglaną, potem Dyliżansową. Wydostając się na Modlińską. Przedzwoniło do Księgowego. Kurs do Jabłonnej przez Skierdowską. Tam się pogadało chwilę w przedsionku. Odebrany został pokrowiec na siodło i Kasi ubiór, który zostawiła poprzednim razem. Wyjazd ulicą Szkolną i tuż za kościołem, na ulicy Zielonej, wpakowany został rower od samochodu.

2011.04.01


Wolska 6. Widok ku W
Rower:Delta Dane wycieczki: 93.00 km (3.00 km teren), czas: 06:00 h, avg:15.50 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wydział

Środa, 16 marca 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2 Osoby, Pół nocne, Samotnie, Wyprawki w regionie, Warszawa, Z rodziną Uczestnicy

Wiatr zachodni z niewielkimi zmianami od południa. Bardzo silny, ponad 30 km/h wzmagający się w ciągu dnia, z kulminacją w nocy. Zachmurzenie 7-8/8, do minimum 5/8 po południu. Temperatura 4 stopnie rankiem i 6 w mieście. Cały dzień utrzymywała się mniej więcej na tym samym poziomie.

Wyjazd około 8:30. Zjadło się tylko bułkę z serem. Bardziej prowizorycznie, gdyż nie chciało mi się jeść. Odkąd się wyruszyło, nie chciało mi się pić do Warszawy. Kurs przez Miączyn. Po wjechaniu na drogę gruntową zauważyło się, że w stosunku do poprzedniego przejazdu, była dużo bardziej sucha. Za zakrętami zejście z roweru, prowadząc go, dopóki nie przeszło się przez obszar wciąż silnie zabłocony. Trochę się męcząc, w końcu udało się dotrzeć do krajówki. Z trudem się nią jechało, walcząc zarówno z wiatrem, jak i jadącymi autami. Jakby w prezencie na specjalną okazję, trwało siłowanie się również z wiatrem, spychanym na mnie przez wspomniane pojazdy. Sakwa swoją drogą łapała nieco wiatru z boku i zwiększała poczucie niestabilności. Przejazd w wariancie LGM. Tak mi zleciał cały czas jazdy, do granicy Warszawy. Od NDM, zarówno ruch jak i wiatr przeszkadzały mi w mniejszym stopniu, gdyż trasa wiodła przez wsie i ku SE. Cały czas towarzyszyła mi muzyka.

Przerwa na granicy z Warszawą. Tam krótka przerwę. Dalej na wprost, mijając budowę mostu północnego. Za najbliższą stacją paliw, skręt w prawo. Po lewej mijało się park, a po prawej zabudowę. Dojazd na Wolumen, zostawiając go z prawej, podążając ku południu. Potem mijało się tory tramwajowe i wjeżdżało w uliczki międzyosiedlowe o kształcie łuków i kół. Wyjeździło się tam coś na kształt litery W lub S. Fortową na Reymonta i skręt w Kochanowskiego, a potem w Rudnickiego. Mijało się Powązki. Dalej do Alei Jana Pawła II i skręt w Stawki i Karmelicką, wyjeżdżając w parku, gdzie budowali dość potężna budowlę przyszłego Muzeum Historii Żydów Polskich, z grubsza przypominającą stadion, ale zbyt małym jak na niego. Objechało się ją od południa, następnie jadąc Anielewicza, potem zachodnimi i południowymi ścieżkami Ogrodu Krasickich, Miodową ostatecznie docierając do UW. Po seminarium zjazd Karową. Furmańska i ścieżką przy Wisłostradzie do Gdańskiego. Później Rondo Żaba i ulice: Horodelska, Rzeszowska i Podobna, biegnące w niedalekiej odległości od murów cmentarza przy Św. Wincentego. Na początku były asfaltowe, ale później przeszły w gruntowe w kiepskim stanie, lecz raczej bez błota. Przy Wincentego kontynuowało się jazdę chodnikiem.


Rozbiórka budynku ul. Powązkowska 46\50, ukończonego w latach '70. Widok ku NE


Budowa Muzeum Historii Żydów Polskich. Widok ku NEE


Kozia. Widok ku SSE


Kozia. Widok ku SSE

Posiedziało się u C. do 18, po czym powrót do Dworca Wileńskiego. Kasia busem, a ja dalej rowerem, okrążając cmentarz Bródnowski od zachodu. Potem były ulice 11 Listopada, Środkowa, Stalowa, Konopacka, Wileńska i tak dojechało się na Dworzec Wileński. Przeczekało się tam do 19:20, po czym Brzeską dalej na Dworzec Wschodni. Na peronie nr 4 było się o 19:50. O 20:02 miał wjechać pociąg z Włocławka, z Księgowym na pokładzie (na który ledwo zdążył). Przyjechało się jakieś 15 minut później. Wysiadł ze środkowego wagonu i wspólnie wyjechaliśmy z dworca na północ. Pojechaliśmy do Ronda Starzyńskiego i dalej ścieżkami wzdłuż Modlińskiej. W międzyczasie zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej przy Kotsisa, gdzie Księgowy „wymienił olej”.


Księgowy wracający z wycieczki

Księgowy został w Jabłonnie, dokąd wracał. Mi przyszło udać się główną do NDM. Długo i po ciemku. Jedynymi pozytywami była muzyka w uszach i wiatr w plecy, choć i tak było ciężko. Nogi jeszcze nie przywykły i ogólnie było czuć zmęczenie. W NDM przejazd Sportową wzdłuż torów, koło lodowiska i hali sportowej. Przez rynek do mostu, na którym wydało się, że mnie wiatr przewróci. Szczególnie ciężko było pod koniec mostu. Przejazd przez Modlin, by w Gałachach naprzeciw nowego osiedla wsiąść do samochodu z tatą. Była 23:30 i około 120 km trasy.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 123.00 km (4.00 km teren), czas: 08:00 h, avg:15.38 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Płońska

Sobota, 12 marca 2011 | dodano: 01.03.2017Kategoria 2 Osoby, Pół nocne, Wyprawki w regionie, Z Kasią

Start około 11, po nieco przydługim przygotowywaniu się do jazdy. Śniadanie było bardzo lekkie i skromne. W ramach prowiantu zabrana została tylko herbata w termosie i butelka wody. Pogoda była świetna jak na ta porę roku. Kurs do Płońska, by tam posilić się ciepłym posiłkiem, akurat w połowie wyjazdu. Po drodze chciało mi się pokazać Kasi kilka miejsc, dla mnie charakterystycznych z pierwszych podróży po powiecie. Początkowo było dość łatwo, gdyż wiatr wiał z SEE i nie sprawiał nam problemów do Płońska, poza niektórymi odcinkami. W drodze powrotnej tylko miejscami było trudno, gdyż wieczorem osłabł.


Goworowo. Granica ze Starym Przybojewem. Widok ku N


Granica Starego i Nowego Przybojewa. W tle Roguszyn N. Widok ku NWW


Droga z Goławina do Nowego Przybojewa. Widok ku NNE


Nowe Przybojewo. Budynek gorzelni. Widok ku E


Nowe Przybojewo. Przejazd do części wsi po N stronie rzeczki. Widok ku NNE

W Pieścidłach naszło stwierdzenie, że dobrze byłoby zwiększyć ciśnienie w kole. Obserwowało się początki wiosny i podziwiało krajobrazy, w których dominował brąz ziemi oraz wciąż nie ulistnionych drzew. Przez Januszewo, wjechało się do Strzembowa od strony dworku, po nowo powstałej asfaltowej nawierzchni. Kilka zdjęć i na północ, mając wzniesienia polodowcowe po prawej i Strzembowski Las po lewej. W Rąbieży wyjazd z obniżenia na wysoczyznę i przejazd przez sosnowy las do Krysku.


Kocie łby między Nowym Przybojewem i Pieścidłami. Widok ku NNE


Januszewo. Dolina źródłowego odcinka Strugi w Strzembowie. Widok ku N


Pałac w Strzembowie. Widok ku NNE


Strzembowo po E stronie pałacu. Kapliczka, której drzewo wkrótce miało przestać istnieć. Widok ku SE


Wjazd do centrum Kryska. Widok ku N

Skręt na Naruszewo, ale zjechało się w prawo, w pierwszą asfaltową drogę za kościołem. Chwilę trwało cieszenie się dobrą nawierzchnią prowadzącą do Woli-Krysk, ale przy pierwszym skrzyżowaniu do wyboru były tylko gruntowe odcinki. Dalej na wprost, przebijając się przez błota. Najpierw gonił nas jeden pies, ale jadąc nieco z górki, łatwiej było go zostawić w tyle. Dojechało się do niemal ślepego zakończenia drogi. Jechać prosto się nie dało. Zejście z rowerów, a z gospodarstwa wybiegł pies. Poszczekał, podbiegał, powąchał i zaczął machać ogonem, a nam przyszło powoli się oddalać ku asfaltowej drodze na południu. Przejście przez głęboki wykop w ziemi, gdzie tego dnia najbardziej się ubłociło. Z trudem wyszło się na DW 571. Kontynuowało się jazdę na zachód.


Drochowo N, po S stronie rzeczki. Widok ku W


Drochowo. Wyrobisko przy DW 571, wypełnione wodą na dnie. Na horyzoncie w centrum nadajnik telekomunikacyjny przy SW ścianie lasu, na granicy Drochówki i Drochowa. Widok ku SE


DW 571. Na linii lasu znajduje się granica między Drochowem i Nowym Naruszewem. Widok ku W

W Naruszewie krótka przerwa na małe zakupy (2 bułki, duży sok, baterie), tak aby się nie wychłodzić, a zjeść. Następnie jazda chodnikiem i podjazd prawie pod bramę kościoła (do samych bram prowadziło kilka schodków, a w późniejszych latach zrobiono także dwuścieżkową pochylnię dla wózków). Potem kurs na wschód, zamiast na DW570. Nastąpił jeszcze jeden krótki postój na zakupy (dwa batony) w innym sklepie niż poprzednio. Potem przejazd koło zabudowy administracyjnej (urząd, szkoła itp.) urzędujących we północno-wschodniej (i nieco nowszej) części tej miejscowości. Skręt na północ, po równinie jadąc wzdłuż szpaleru drzew. Wkrótce przebyło się niewielki las, z także niewielkim podjazdem, za którym w cieniu drzew zalegały resztki śniegu. Niebawem osiągnięta została wieś Radzymin. Telefoniczny kontakt do Księgowego, będącego w tym samym czasie w CHArkadia, który podczas rozmowy ocenił długość tego wyjazdu na 60km (ja na 80km, a Kasia "tylko" na 3 godziny). Jak się później okazało, wyjazd był nieco dłuższy i w czasie, i w przestrzeni.


Naruszewo. Kościół pw. św. Tekli. Widok ku SE


UG Naruszewo. Widok ku NE


Droga z Naruszewa do Radzymina. Granica między nimi, wzdłuż linii lasu na horyzoncie. Widok ku N


Las Radzymka, po radzymińskiej stronie granicy. Widok ku NNE


Radzymin S. N ściana lasu Radzynka. Widok ku E

Przejechało się na północ do wsi Jeżewo. Tam możliwymi kierunkami jazdy była oś wschód-zachód, albo NW po gruntowej drodze. Nie chcąc znów wjeżdżać w teren, ani tym bardziej na główną trasę, padło na opcję wschodnią. Po jakichś dwóch kilometrach, na skrzyżowaniu, gdzie skręciło się ku NE, by przez Brody wjechać do Płońska. Podjazd w okolice dworca PKS, robiąc dłuższą przerwę na olbrzymi kebab. Po posiłku jazda do dworca PKP, w pobliżu którego odbywały się połowinki w czasach LO. Przejazd koło jednego z  parków miejskich, skręt w ZWM, niebawem znajdując się pod moją dawną szkołą. Dalej na północ, pomiędzy nowymi, a potem starymi blokami przy Wieczorków, wyjechało się w pobliżu północnego kościoła, z którego ongiś ruszała wyprawa do Wilna w 2007. Od Lipowej na południe ulicą Grunwaldzką i zjazd w lewo, w okolicy ul. Wolności. W pobliżu kilku ogródków działkowych, położonych nad Płonką, dojechało się do obwałowania grodu średniowiecznego, z którego co prawda niewiele pozostało, ale i tak warto odwiedzić.


Radzymin. Dawna gorzelnia po SE stronie terenu dworskiego, która wkrótce przestałą istnieć. Widok ku NE


Jeżewo. Po lewej staw na Naruszewce. Widok ku N


Płońsk. Warszawska, naprzeciwko dworca PKS. "Jedyny taki KEBAB w mieści", który został otworzony ok. 2006 r., wyznaczając nowy punkt odwiedzin na mapie miasta, jaki był obierany przez licealistów. Widok ku SW


Warszawska. Dworzec PKS. Widok ku NNE


Dworzec PKP. W liceum, kilka razy zdarzyło mi się tutaj przyjść. Widok ku W


Płońsk. Płocka. Klubokawiarnia, do której zdarzyło mi się być ledwie kilka razy ze znajomymi. W tle MCSiR. Widok ku N


Płońsk. Grodzisko na E od rynku. Po prawej budowa ulicy Żołnierzy Wyklętych. Widok ku NNE

Z miasta wyjazd drogą na Nowe Miasto. Przejazd nowym wiaduktem nad DK 7. W Strachowie zjazd w prawo, na drogę do Jońca. Nadeszła przerwa, aby trochę rozprostować się przed dalsza jazdą. Zaczęło się robić pochmurnie, ale słońce nadal przeświecało przez długi czas. Mijało się dom który przypominał mały, drewniany zamek. W Lisewie zjazd o kilka metrów w dół. Potem jechało się wzdłuż niewielkiego cieku, którego istnienie można się było domyślać, po zaobserwowaniu charakterystycznego ciągu drzew po prawej stronie drogi. Dopiero za Soboklęszczami droga go przecinała i wjeżdżało się do Osieka – wsi położonej tuż przed Jońcem. Niebawem wjechało się na most nad Wkrą. Tam przerwa na posiłek, wykańczając resztki chłodnawej herbaty. Wycofanie, rozpoczynając jazdę powrotną na południe. Przecięło się tory kolejowe i przejechało dolinę końcowego odcinka Naruszewki, tym samym wjeżdżając do Wrony. Padła decyzja, aby jechać dalej do Przyborowic i tak też powoli się stało. Wciąż było jeszcze widno.


Płońsk. DW 632. Targowisko. Po prawej obwodnica S7. Widok ku NNW


Płońsk. DW 632. Wiadukt nad S7. Widok ku NEE


Strubiny. Widok ku E


Joniec. Most na Wkrze. Widok ku NE


Joniec. Most na Wkrze. Widok ku SE


Joniec. Most na Wkrze. Widok ku NNW


Joniec. Most na Wkrze. Widok ku S


Droga graniczna między miejscowościami Popielżyn-Zawady (po lewej) i Józefowo (po prawej). Przejazd kolejowy przez linię nr 27 między stacjami Nasielsk i Toruń Wschodni. Po lewej las w Adamowie. Widok ku SSE


Dolina Naruszewki, za którą leży Stara Wrona. Widok ku S


Przyborowice Górne. DW 571. W tle światła na skrzyżowaniu z DK 7. Dolina cieku o źródłach w Wymyślinie, który po prawej łączy się z wodami wypływającymi z okolic Drochówki i Nowych Olszyn, by razem zasilić Naruszewkę między Nową Wrońską i Proboszczowicami. Widok ku SSW

Po przecięciu DK 7 i niewielkiego zagajnika na wzniesieniu, zaskoczył mnie przez rozmiar i zasięg wyrobiska, widocznego z lewej strony. Gdy przejeżdżało się tam ostatnio, kilka ładnych lat temu, teren wyglądał zupełnie inaczej. Podczas mojej nieobecności wykopano kolejną dziurę, a starą zaczęto zasypywać. W lekkim zdumieniu przyszło mi się zatrzymać, aby zrobić zdjęcie, a w międzyczasie Kasia znacznie się oddaliła do przodu. Dogoniło się ją dopiero po 1,5 km, niedaleko zjazdu na Stare Olszyny, gdzie miało się skręcić. Dalej jechało się o zmroku. Przy świetle latarni wjazd do Kamienicy. Zaraz za nią założone zostały lampki. Przejazd przez Karnkowo, za targowiskiem skręcając w prawo, w stronę gorzelni w Przybojewie. Resztę wyjazdu przejechało się tą samą trasą, którą zaczynało się jazdę. Trzeba było tylko uważać na dziury na zjeździe, które powstały w wyniku zaniedbań ludzi odpowiedzialnych za nadzór nad drogami, oraz samej przyrody.


DW 571. Żwirownia na granicy Przyborowic Górnych i Dolnych. Widok ku SSE
Rower:Zielony Dane wycieczki: 98.50 km (2.50 km teren), czas: 07:00 h, avg:14.07 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Warszawa - Sprowadzenie roweru

Środa, 16 lutego 2011 | dodano: 29.06.2013Kategoria 2 Osoby, Pół nocne, Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Z Kasią, Z rodziną Uczestnicy

Zakup roweru Kasi. Testowała go od Strumykowej do Światowida. Tam wsiadła w autobus, a ja rowerem na północ. Przez Poetów do Modlińskiej, wkrótce lądując w Jabłonnie. Spotkaliśmy się z Księgowym w pobliżu jego mieszkania. Razem ruszyliśmy boczną, leśną trasą do Rajszewa. Po kilometrach gadania, rozdzieliliśmy się przy głównej. Po ciemku, wraz z zimnym wiatrem, poniosło mnie ścieżką do NDM, gdzie koniec w aucie.


Strumykowa między sklepem i kościołem Franciszka z Asyżu. Widok ku NE

2011.01.15

Ponad półgodzinna, piesza wycieczka do zagajnika na zakręcie i powrót przez pola. Obserwacja śniegu, błota i efektów mikrohydrologicznych.


DW 565 przy zagajniku na zakręcie. Widok ku NW


DW 565 przy zagajniku na zakręcie. Po lewej ongiś biegła droga polna. Widok ku SEE


Po prawej zagajnik na zakręcie. W centrum drzewa przy DW 565. Widok ku


Po lewej Drzewa porastające wyraźny, N kraniec parowy kończącej się przy DW 565. W centrum woda, spływająca zwykle suchym dnem, prowadzącym do owej parowy. Widok ku SSW


Polna droga, która ongiś ciągnęła się do zagajnik na zakręcie, widocznego po lewej w tle. Po prawej widoczny niewielki zagajnik na wzniesieniu, odkąd zaczyna się zjazd do Wisły - w lewą stronę zdjęcia. Widok ku NWW


Widok ku N

2011.01.21


DW 565 nad Wisłą. Widok ku SSE


DW 565 nad Wisłą. Widok ku NW


DW 565 nad Wisłą. Opuszczony barak. Widok ku SE

2011.01.22


Gdzieś w Warszawie

2011.02.22


DW 565. Sarny. Widok ku NEE
Rower:Zielony Dane wycieczki: 26.00 km (3.50 km teren), czas: 02:00 h, avg:13.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Z Zielonki przez Zaborze

Piątek, 19 listopada 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria 2 Osoby, LSTR, Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Pół nocne, Z Kasią, Z Księgowym, Warszawa, Wyprawki w regionie

Na początku słonecznie. Przed wieczorem coraz bardziej pochmurno. W nocy mgła.

Rankiem rowery zostały odpięte w miarę szybko, żeby nikt nas o nic nie pytał. Podeszło się do ryneczku, Kasia pojechała zostawić rower u wujka. Ja w kierunku Ząbek. Przejazd drogą koło kościoła, kanałek i jazda Jagiellońską, a następnie Mazowiecką pod lasem. Przejście na drugą stronę ul. Piłsudskiego i zjazd na leśną drogę. Z niej wjazd w las i jak to bywa w takich sytuacjach – kręcenie się tak, by nie potrafić tego łatwo opisać. Więc szczegóły pominę. Było widoczne, że ten obszar złożony był w przytłaczającej większości z brzóz. Od jednego z głównych traktów krótka dróżka odchodziła do młodnika, od którego jazda prowadziła już na przełaj. Skończyła się na asfalcie w pobliżu torów. Jadąc dalej na zachód, skręt w działki niedaleko leśniczówki, z których trzeba się było wycofać, bo nie chciało mi się jechać w tę stronę, a tworzyła się nadzieja na łatwy przejazd do reszty miasta. Skręt jeszcze w ul. Rychlińskiego, która była remontowana. Stamtąd w ul. Orzeszkowej ku normalnej trasie. Dalej w Batorego i koło szkoły wjazd w uliczko-chodnik, a następnie ulicami Dąbrowskiego i Łąkową jazda koło domów jednorodzinnych, aż do Klamrowej. Skręt w nią z powodu ogrodzenia ogródków działkowych. W tym miejscu widać było jakąś ruinę i ogólnie lekkie zaniedbanie od strony działek. Leninowską dojazd do Działkowej, a trzymając się pobocza udało się dotrzeć do Radzymińskiej.


Las między Ząbkami i Zielonką, ok. 400 m po W stronie DW 631. Widok ku NWW

Kolejny etap lawirowania uliczkami: Kościerska, Ładna, Gniazdowska, Korzystna, Mleczna, Zarębska, Blokowa, Bohuszewiczówny, Mleczna, Warsa, Guliwera, Sawy, Rolanda, Reichera, Drewnowskiego, Rolanda, Gilarska i w końcu Św. Wincentego. Chwilę czekania, nim Kasia dojechała po tym, jak pomyliła autobusy i po czym nastąpił spacer do C. Po niecałej godzinie dojechał na Bródno Księgowy. Z mojej strony nastąpił wtedy wyjazd na skrzyżowanie z Budowlaną, gdzie miał już być i czekać, lecz się pomylił i czekał przy Smoleńskiej, prawie na początku Cmentarza. Poczekawszy chwilę, następnie się ruszyło już we dwie osoby, gadając po trochu. Ścieżkami i chodnikami Budowlanej oraz Chodeckiej. Wiaduktem pieszo-rowerowym przejazd nad Trasą Toruńską i ulicą Ojca Aniceta niejako uciekając przed koparką, którą ostatecznie puściło się przodem. Droga była zbyt wąska, jak na mijające się później auta. Zmieniło się trasę na Zbyszka z Bogdańca, którą dojeżdżało się do Białołęckiej. Pod koniec ulicy Zbyszka mijało się grupkę dzieci, chyba na wycieczce po okolicy. Dwójka, która szła w pewnym oddaleniu od reszty, zachowywała się nieco zwierzęco.


Gilarska między Rolanda i Świętego Wincentego. Widok ku NW

Początek Białołęckiej przejechany poboczem, potem normalnie. Za kanałem jazda ulicą Cieślewskich. W pobliżu aresztu, przed Księgowym (który się wkurzył) przejechał samochód, który zbyt gwałtownie skręcił i się na nas wpychał. Następne ulice to Zegarynki, Pionierów i Ołówkowa, gdzie się postój. Podczas sprawdzania trasy przeze mnie, Księgowy miał lekką scysje z Agą przez telefon, bo się spieszyliśmy w jej stronę. Miał wziąć z Jabłonny pojemnik na jajka, żeby zabrać od rodziny Agi. Nie udało się z powodu niedostatecznej ilości czasu na ten zabieg.

Pojechaliśmy dalej wzdłuż torów kolejowych na północ i skręciliśmy do lasu. Po jakimś czasie wjechaliśmy na betonowe płyty, którymi zdarzyło się jechać rok wcześniej w deszczu i gdzie sprezentowany został kapeć w kole. Ciężka jazda skróciła nam pozostałą odległość no i obyło się bez awarii. Dotarliśmy do drogi na Augustów i znaleźliśmy się na drugiej stronie dzięki pasom dla pieszych, położonych po naszej prawej stronie. Przejechaliśmy Aleją Sybiraków i wjechaliśmy na tereny koło ogrodzenia po lewej stronie. Wyjechaliśmy na chodnik nieco dalej. Gdy od południa pojawił się wyjazd z ulicy, przejechaliśmy na stronę północną, ominęliśmy robotników, którzy wykopywali ziemie przy rurze, co wyglądało tak jakby jeden wrzucał coś z jednej strony, a drugi, oddalony o 5 metrów dalej wybierał to co doleciało. Nie było tak, ale takie można było odnieść wrażenie.

Tyle z właściwej jazdy przez miasto. Przejechało się przez tory, ale nie tam, gdzie znajdował się przejazd, tylko po stronie prawej od zakrętu. Tak jakby nie jechało się wedle biegu drogi, ale prosto przed siebie. Księgowy wszystko starał się zrobić na rowerze, we mnie więcej ostrożności. Potem jechało się na północ, wzdłuż linii kolejowej, po ścieżce wychodzonej czy też wyjeżdżonej. Księgowy wspominał że jeździł tędy w młodości i że jako dziecko na tej linii wsiadał ze znajomymi, na wolno sunący pociąg towarowy i tak jeździli kilkaset metrów, po czym wyskakiwali. Najpierw wywalali rowery do „strefy zrzutu”, a później sami opuszczali maszyną. Raz się okazało, że pociąg ich wyrolował i pojechali dalej niżby chcieli.

Droga biegła po raczej pustym terenie, z rzadka porośniętym krzakami czy pojedynczymi drzewami. Po lewej były domy, w pewien sposób odgradzające się od torów, bardziej poprzez sposób zabudowania niż budowę ogrodzeń. Gdy za bardzo się zbliżyło do drogi, pojawiło się terenowe skrzyżowanie i skręt w prawo. Mijało się „strefę zrzutu” i wjeżdżało do małego lasu. Jadąc wzdłuż południowej krawędzi wewnątrz lasu, oddalało się od torów. Wyjazd na szuter i znów rozpoczęło się zbliżanie do torów, ale już ich nie było widać. Droga nieco się wzniosła, nim się wyjechało na główną w Łajskach. Skręt w lewo i dojazd do ronda, gdzie kiedyś Kowal, w czasie okrążania go, przytarł pedałem o krawędź albo asfalt, aż iskry poszły.

Kurs na północ, a przed torami skręt w lewo. Jechało się po niemal pustych obszarach w stronę Narwi. Minęło nas tylko kilka aut, mimo że teoretycznie nie powinni się tam poruszać, bo była to droga techniczna dla pojazdów zmechanizowanych. Przecięło się odcinek NDM – Wieliszew, lądując w pobliżu wodociągów. Skręt w lewo, a gdy skończyło się ogrodzenie, nastała dłuższa przerwa. Adam gada i jje. Ja słucham i jem. Po przerwie wjazd w las i tak dojechało się do domków działkowych nad zalewem, a nieco dalej do plaży i wału, którym pojechało się na zachód, przeciwnie do niegdysiejszej trasy Mazovii 24h.

Wyjazd na zaporę w Dębę i prosto na Nasielsk. Za lasem skręt na Nunę. Zaczął się etap wiejski, wprost do celu prowadzący, tak jak poprzednio na wiosnę podczas w Wielkanocy. Dojechało się tam już po zmroku około 16:30. Poczęstowano nas kotletami z ogórkami i ziemniakami. Z godzinę przesiedziało się, jeśli nie więcej. Wyjazd w księżycową już noc i jazda w stronę w Wkry, jak na wiosnę, ale bez zjeżdżania na dół, tylko od razu na południe wzdłuż rzeki. Droga był szutrowa albo kałużowa, z ewentualnymi kamieniami. Była to jazda bez świateł lampek, z powodu względnej jasności nieba. Dojazd do Goławic, gdzie nastąpiło rozstanie. Powiodło mnie na drugi brzegu Wkry, a przejeżdżając nad nią, nieco mnie wyziębiło. Po drugiej stronie skręt ku południu. Jechało się prawie w kompletnych ciemnościach, nie licząc księżyca i miejscami stojących lamp, jeśli była akurat jakaś wioska. Mijało się oświetlony ośrodek turystyczny. Gdy droga zmieniła bieg na wschód, przyszła pora na przerwę przy skrzyżowaniu. Byłą tam mała ruina, ale tylko powierzchowne zerknięcie i nawrót. Skrzyżowanie składało się z asfaltowej drogi od strony rzeki i terenowych od południa i zachodu. Skręt w ten pierwszy. Była to trasa opadająca w dół, ale z taką obfitością kałuż, że spadło moje dość szybkie dotychczas tempo.

Pierwszy etap był bezludny całej okazałości. W oddali, po lewej i po prawej był las, a między nimi i drogą tylko pola. Las po prawej był położony wyżej, a w lewo teren opadał. Płożyła się też obficie mgła. Sprawiało to niesamowite wrażenie w księżycowym blasku. Drugi etap ciągnął się wzdłuż domów, raz drogą szutrową, raz asfaltową. Kolejny był znów względnie pusty – jazda wzdłuż granicy pól wielkiego gospodarstwa. Wyprowadziło mnie do czegoś wyglądającego na kanał, ale nie było mi wiadome, czy coś tam płynęło. Było tam za to dużo śmieci wyrzuconych przy przejeździe. Po drugiej stronie znajdowała się ogromna kałuża, w którą prawie nastąpiło przewrócenie. W powietrzu unosił się fetor. Może dlatego nazywają ten obszar „Odpadki”.

Wyjazd na drogę do Zakroczymia, na której co chwila się trzeba było stawać. Zjazd z niej na trasę wzdłuż DK 7, tę przekraczając wiaduktem bardziej północnym. Dalej wzdłuż 7, kierując się w stronę Kroczewa, ale skręt w pierwszą w lewo i prawie polna drogą wyprowadzając mnie bliżej Trębek. Tam nastąpiło pewne zwątpienie w siły - nie wiedząc czy dojadę do domu, czy może tata gdzieś przejedzie (jak się okazało nieco wcześniej faktycznie przejeżdżał), ale ostatecznie udało się dojechać po nieszczęsnej DK 62. Koniec jak zwykle przez Miączyn.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 98.50 km (22.00 km teren), czas: 07:00 h, avg:14.07 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Zielonki przez Warszawę

Czwartek, 18 listopada 2010 | dodano: 01.01.2017Kategoria Samotnie, Zwykłe przejażdżki, Pół nocne, Z Kasią, Z rodziną

Pochmurno, mżawka, zimno. Wieczorem sucho. Opad ponownie przed północą.

Pobudka dość późno, za oknem szara pogoda. Przygotowało się kanapki na śniadanie, trochę herbaty i skromne zapasy powędrowały do sakw. Ze wszystkim do forda, by przed 12 wysiąść pod koniec Modlina. Chwilę trwało nim się udało załadować wszystko na rowery. Przejazd przez oba mosty. Nad rzeką unosiła się mgła, albo to opad był tak drobny, że zdawał się być chmurą. W taką pogodę dojechało się do Czosnowa, gdzie wjechało się w ślepą dróżkę po prawej, która rozbiegała się na kilka odnóg. Dopóki tam nie powstała S7, dróżkami tymi można się byłoby wydostać, ale współcześnie trzeba było zawrócić.

Dojazd do DK7 i przejazd na drugą stronę. Jechało się drogą biegnącą wzdłuż tej trasy. W okolicach za Intercars'em, gdzie droga była dawniej poszarpana dziurami, teraz pokryta była grubą warstwą, jakby mocno ubitej ziemi z żużlem albo innym paskudztwem. Tam gdzie koła aut wyjeździły teren było płasko, a tam gdzie nie, to pozostała taka tarka, jaka zostaje na szutrze po przejeździe równiarka do dróg. Potem było na szczęście lepiej. W Łomiankach jechało się dalej, równoległą do krajówki, aż do skrzyżowania z Wydmową, z której po kilkunastu metrach wjechało się w Dolną. Na skrzyżowaniu za nami trwały jakieś roboty drogowe, więc żadne auta nam nie przeszkadzały. Potem wjazd w wątpliwej jakości ulicę Stary Tor, gdzie dziury i kałuże skutecznie nas spowolniły. Ulicą Pancerz powrót do DK7. Jadąc poboczem wjechało się do Warszawy. Potem skręt w prawo, w Heroldów i trasą koło Huty do metra.

Wyjście na stacji Ratusz Arsenał i chodnikiem przy Solidarności, dojechało się do muzeum Niepodległości. Tam przejazd na drugą stronę i dalej Bielańską, przez Plac Piłsudskiego, po czym wjazd boczną bramą na wydział. Tam ćwiczenia, na które nastąpiło spóźnienie o kilka minut, a trwały od 15 do 18. Po skończonych zajęciach w stronę Placu Zamkowego. Skręt w Miodową i zaraz potem w stronę teatru. Niebawem w prawo i zjazd na Trasę W-Z. Przejazd pod Zamkowym Placem, wjazd na chodnik za przystankami i dalej Radzymińską, którą było nieco ciężko jechać, trudno się zgrać z drogą. Za wiaduktem kolejowym skręt w prawo i po kilku kolejnych, trudnych manewrach, przejechało się ulicą Księcia Ziemowita, przechodzącą w Swojską, na końcu której się odbyła przerwa. Chwilę potem jechało się Janowiecką w prawie kompletnych ciemnościach, mijając kolejne działki o wątłej renomie.

Ostatecznie dojechało się do Ząbek na ulicy Warszawskiej. Zjazd w Chełmżyńską, a potem były kolejno: Szwolażerów, Kołłątaja, Sikorskiego. W związku z przebudowami dróg pod lasem: w Sosnową, Okrzei, Zieleniecka, znów Szwoleżerów i prosto do końca Ząbek. Trwała potem jazda ciemnym poboczem ul. Piłsudskiego do najbliższego zjazdu w prawo. Wśród latarni o pomarańczowym blasku przecinało się tereny zakładowe i dojeżdżało do torów kolejowych, do tego samego miejsca, gdzie zimą wyszło się na światło po nocnej wędrówce w lesie. Wyniosło nas do Zielonki Bankowej. Dalej Waryńskiego i Chopina na północ, potem Kopernika i Skargi. Rowery zostały przypięte do ogrodzenia plebanii, jako że tam byłyby chyba najbezpieczniejsze. Nim to się stało, przyjechał jeden z księży i trwało zwlekanie, aż nie zniknął z horyzontu.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 48.00 km (0.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:12.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)