Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wiekublog rowerowy

avatar erdeka
okolice Czerwińska

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12598 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erdeka.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Z Kasią

Dystans całkowity:23493.86 km (w terenie 1428.85 km; 6.08%)
Czas w ruchu:1571:21
Średnia prędkość:14.95 km/h
Maksymalna prędkość:67.20 km/h
Suma kalorii:15149 kcal
Liczba aktywności:293
Średnio na aktywność:80.18 km i 5h 23m
Więcej statystyk

Wysoczyzna Ciechanowska I - Do Gołymina

Czwartek, 18 kwietnia 2013 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawki w regionie, Gminy, Z Kasią, 2013 Gąsocin

Wyjazd dwudniowy, ale pakunki poszły w aż trzy sakwy. Dzień był ciepły i słoneczny. Długo trwało zbieranie się. Udało się wyjechać tuż przed 13. Początkowa trasa wiodła przez Przybojewo i Karnkowo do Załusk. Tuż za Kamienicą krótka przerwa na poboczu. Z Załusk skręt na Koryciska i Wilamy, by po krótkim czasie przejechać przez Starą Wronę. Po 1,5 h podróży dojazd do Jońca. Chwila przerwy na moście, obserwując wysoki poziom wody we Wkrze.


Koryciska. Widok ku SE


Wilamy. W tle po lewej zabudowania wsi Czarna. Widok ku NEE


Wkra w Jońcu. Widok ku NWW

Tuż przed Nowym Miastem przejazd mostkiem nad Soną, by przejechać przez Miszewo B. Chwila wahania, podczas skręcania w dróżkę doń prowadzącą, lecz była wielka ochota lepiej poznać tutejsze okolice i nieznane mi drogi. Gdy udało się wydostać z doliny rzecznej, nastąpił skręt w lewo, przejeżdżając niewielkimi fragmentami wojewódzkich dróg i kontynuując jazdę na północ. Wnet udało się wypatrzyć dróżkę odchodzącą w bok nad zalew i zjechać tam. Odpoczywało się z pół godziny, posilając się i łapiąc wiosenne promienie słońca. Cały ten czas rowery stały oparte o siebie nawzajem.


Sona w Miszewie B. Widok ku SSE


Miszewo B. Widok ku E


Nowe Miasto - Folwark N. Zalew na Sonie. W tle Nowe Miasto. Widok ku SWW


Nowe Miasto - Folwark N. Rowery nad zalewem na Sonie. Widok ku NW

Po przerwie wjazd do Wólki Szczawskiej. Była to wieś o przyjemnym asfalcie, dopóki ten się nie urwał. Jechało się drogą szutrową, która stosunkowo niedawno była wyrównywana. Na skrzyżowaniu w Wyrzykach skręt w prawo. Na wprost byłoby krócej, ale podejrzewana była jakaś niemiła niespodzianka, sugerując się dużo gorszą jakością drogi. Nim dojechało się do popękanego asfaltu, wyprzedziło nas jakieś auto. W Kałęczynie powstał wiadukt nad torami, lecz jeszcze nie otworzony. Przejazd dróżką gruntową po lewej jego stronie, a że był to podjazd, to jeszcze trochę nas zmęczył.


Droga z Wólki Szczawińskiej do Jurzynka. Widok ku NWW


Kałęczyn. Widok ku SEE


Kałęczyn. Droga do Ślubowa. Po lewej budowa wiaduktu nad linią kolejową Warszawa-Gdańsk. Widok ku SSW


Droga z Kałęczyna do Ślubowa. Widok ku NNW

W Ślubowie wyjazd na asfalt. Przez Koźniewo Wielkie i Garnowo Duże dojazd do Gołymina. Skręt w ulicę Księdza Michalaka lecz zawracając jeszcze przed rondem. Cofnięcie pod sklep, który niedawno się mijało, by zrobić tam zakupy. Przejechało się niedaleko na północ od owej miejscowości, po czym nastała przerwa na pniaku po ściętym drzewie. Zjadło się tam kolację o zachodzie słońca, składającą się z pieczywa i salami.


Koźniewo Wielkie S. Widok ku N


Gołymin-Ośrodek. Kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Widok ku E

Przejazd przez Wolę Gołymińską na zachód. Wjazd w szutrówkę. Mijało się kilka gospodarstw, a droga przeszła w polną i zaczynała zawracać. Tuż przed tym skręt w odnogę w lewo, która wnet się urwała i potem szło się przez pola. Chwilę wysiłku potem, udało się wyjść na polną drogę przy kanałku i udać dalej na południe. Droga ta prowadziła do gospodarstwa, z którego wybiegło nam na powitanie kilka psów z jednym bardzo dużym. Natychmiast kurs w prawo, przemieszczając się skrajem pól i zagajnika. Trzeba było iść pomiędzy rowerami, które na wszelki wypadek odgradzały nas od psów, które na szczęście tylko szczekały i szły za nami w dość bliskiej odległości. Żeby tego było mało, ziemia była bardzo wilgotna i nogi zapadały się w błocie. W końcu psy dały nam spokój, błoto się skończyło, a wkrótce potem w końcu udało się dojść do szosy. Niebo zdążyło zszarzeć bez słońca, lecz w ostatnich chwilach gdy dało się coś widzieć, jeszcze przejechało się fragmentem DK 60 do Watkowa, za którym udało się nam znaleźć miejsce na nocleg.

Zaliczone gminy

- Gołymin-Ośrodek
Rower:Zielony Dane wycieczki: 84.00 km (9.00 km teren), czas: 05:00 h, avg:16.80 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Sochocin

Czwartek, 28 marca 2013 | dodano: 26.06.2013Kategoria Samotnie, Wyprawki w regionie, Z Kasią, Z rodziną

Wyjazd 10 minut przed 14. Pogoda słoneczna, przejrzysta i chłodna. Na polach zalegały rozległe połacie śniegu, choć nie były zbyt grube. Nim się jednak ruszyło na północ, wpierw jazda w kierunku Wisły przez ponad pół kilometra - w ramach testu i dokonania stosownych poprawek. Dokładnie godzinę później przejeżdżało się przez Kamienicę. Ominięte zostało Zdunowo, by przejechać przez dawno nie odwiedzane Stróżewo.


Zdunowo W. Za lasem Stróżewo. Widok ku N


Stróżewo. Widok ku NNE

Skręt do Załusk. Wzdłuż 7 dojazd do Michałówka. Przejazd na stronę wschodnią, przebywając całą wieś, aż droga przeszła w gruntówkę pokrytą śniegiem lub błotem. Przez większość czasu z buta, gdyż do jazdy się ten teren niespecjalnie nadawał. Po pojawieniu się asfaltu, skręt w lewo i wyjazd we wschodniej części Karolinowa. Skręt w lewo ku 7mce, a chwilę potem w prawo. Gruntowymi drogami przejazd przez Proboszczewice do wsi Wkra. Tam zaczął się asfalt, którym spokojnie dojechało się do Jońca i dalej, do Nowego Miasta.


Michałowek (Wymyślin). Droga do Karolinowa. Widok ku NE


Droga między Smulskami i Karolinowem. Widok ku NNW


Wkra w Jońcu. Widok ku SE


Nowe Miasto. Płońska. Widok ku E

W Karolinowie, drugim już z kolei tego dnia, skręt na zachód. Był to mój pierwszy przejazd tą trasą, przejeżdżając przez wsie Rzy i Kondrajec. Zbliżał się wieczór. O 18 dojazd do Sochocina. Za Wkrą skręt do Smardzewa, a stamtąd najkrótszą trasą do Płońska. Do miasta dojazd od strony Poświętnego. Przejazd świeżą jeszcze ulicą Żołnierzy Wyklętych. Po raz pierwszy od czasu jej powstania. Przejazd ulicą Targową (wjazd w jej lichą bocznicę, tuż za skrzyżowaniem ze Słoneczną) i skręt w Warszawską. Tuż za aresztem w prawo, a później kolejny w ulicę Kwiatową. Przemarzanie. Do auta tuż za Wichorowem, kończąc podróż o 20:30.


Kondrajec. Widok ku W

2013.04.02

Płońsk autem


Płocka. Widok ku E


Budki spożywcze przy skrzyżowaniu Grunwaldzkiej i Jędrzejewicza. Widok ku E


Grunwaldzka. Widok ku SSE


Wylot Grunwaldzkiej na Rynek. Widok ku SW


Ruina przy Przejazd 7A. Widok ku N


Przejazd. Widok ku SEE


Przejazd. Widok ku SW


Przejazd. Widok ku S


.Ruina przy Przejazd 7A. Widok ku NWW


Płońsk. "Literka", po stronie rynku. Miejsce częstego zaopatrywania się w podręczniki, rzadziej jakieś książki. Widok ku SW


S7. Widok na Cempkowo ku S

2013.04.03


DW 565. Prawie początek trasy od DK 62, na wysokości pierwszego gospodarstwa od krajówki (poza kadrem, po prawej). Widok ku SSE


Chociszewo. Drzewa porastające brzegi strumienia i w pobliżu drogi wjazdowej. Widok ku SWW


DW 565. Początek trasy przy DK 62. W tle cmentarz chociszewski. Widok ku NW
Rower:Zielony Dane wycieczki: 86.00 km (6.00 km teren), czas: 05:00 h, avg:17.20 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

X wrzosniowa wyprawka IV - Expres na pociąg

Niedziela, 23 września 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria Podróżerowerowe.info, Samotnie, Wyprawy po Polsce, 5-10 Osób, Gminy, Z Kasią, 2012 Kujawy, Pałuki, Krajna, Z rodziną

2012.09.20 - 23 X wrzosniowa wyprawka - cała trasa


Poranek nad Zalewem Nadarzyckim

Pobudka o 9. Na zewnątrz zamieszanie, pakowanie, śniadanie i zbieranie (na opłatę za nocleg). Słońce świeciło, niebo było czyste, a okolice ładna. Nim wszyscy ruszyli, jak zwykle trudno mi było określić, co ze sobą zrobić. Moje samotne poranki wyglądały tak, że po spakowaniu, niemal od razu jechało się w drogę, a z grupą trzeba było czekać na innych, a podczas tego czasu nie wiadomo mi było, co ze sobą zrobić. Podczas tego wyjazdu, poszło się na krótko spacerem nad jezioro, a potem dłuższe siedzenie w wiacie razem z resztą. Wyruszyliśmy o 10:40, podzieleni na grupę południową i północną. Ja w grupie północnej, jadącej na Borne Sulimowo. 


Nad Zalewem Nadarzyckim. Widok ku SWW


Nad Zalewem Nadarzyckim. Widok ku NNE


Nad Zalewem Nadarzyckim. Widok ku W


Nad Zalewem Nadarzyckim. Widok ku W


Nad Zalewem Nadarzyckim. Widok ku S


W drodze do Bornego Sulinowa. Widok ku NE

Borne Sulimowo

Po półgodzinnej jeździe przez las dojechaliśmy do Bornego Sulimowa. Postój na pierwszym skrzyżowaniu. Z ulicy Orła Białego skręciliśmy w Aleję Niepodległości. Trochę zachciało mi się pokręcić koło parku przy UM, gdy grupką staliśmy na przerwie połączonej z zakupami w pobliskiej biedronce. Po 40 minutach rozdzieliliśmy się. Potem okazało się, że jednak nie do końca, gdyż jeszcze przez jakiś czas podążaliśmy w tym samym kierunku i dopiero przy cmentarzu radzieckim skręcili na południe, a ja dalej - główną trasą na północ. Nie wiedziałam jak się zachować, bo pożegnanie odbyło się nieco wcześniej.


Lotnisko w Bornym Sulinowie. Widok ku NNW


Borne Sulinowo. Aleja Niepodległości. Po lewej Urząd Miasta. Widok ku N


Borne Sulinowo. Aleja Niepodległości 31. Dom Żołnierza, zburzony dwa lata później. Widok ku SW

Okolice Szczecinka

Trasa wiodła przez pagórkowate tereny do Szczecinka, gdzie udało się dojechać o 13:10. Przejazd na rynek, na który wjazd ulicą 9 Maja, a wyjazd 1 Maja. Taki skok w czasoprzestrzeni. Była 13:30 podczas wjazdu na DK 20. Za Gwdą Wielką skręt w DW 201, a we wsi Czarne w DW 202. Na granicy województw przerwa na posiłek, bo czuć było spowolnienie tempa jazdy i pewną niechęć nóg do szybkiego poruszania. Na tym odcinku konsultowanie telefoniczne w kwestii pociągów z Bydgoszczy. Wcześniejszy plan zakładał przejazd przez Chojnice, Świecie do Brodnicy i potem w kierunku domu, jednak deszcz dnia poprzedniego i na tę noc zapowiadane ochłodzenie, skusiły mnie do skrócenia wyprawy.


DK 20 między Przyjezierzem i Jeleninem. Widok ku S


DK 20 między Jeleninem i Sitnem. Na horyzoncie po lewej Szczecinek. Widok ku NE


DK 20 między Jeleninem i Sitnem. Na horyzoncie Szczecinek. Widok ku NNE


Szczecinek. Skrzyżowanie Pileckiego, Wyszyńskiego i Armii Krajowej. Widok ku NNW

DK25 w rejonie Człuchowa

O 15:13 wjazd na DK25 w Rzeczenicy. Pospiesznie analizują sytuację, lepiej było zmusić się do szybkiej jazdy, praktycznie bez przerw, aby zdążyć na pociąg o 20:00 z Bydgoszczy, jadący z Gdańska do Warszawy. Późniejszych nie było. Przez pozostałą część dnia trwało przeliczanie odległości, jaka mi pozostała do celu, czasu jaki mi pozostał i pilnując, by średnia nie spadała poniżej 20km/h (przeważnie utrzymywała się między 25-30km/h). 16:10 Dość żwawe przebrniecie przez Człuchów, który usiłował mnie spowolnić podjazdem. Na drugiej granicy województw niewielki remont mostu i akurat wtedy trafiło się czerwone światło, które zapaliło się w ostatniej chwili. Przynajmniej można było wykorzystać ten czas na pospieszne uzupełnienie wody i szybką przekąskę.


Człuchów. DK 25. Widok ku SE


Człuchów. DK 25. Po lewej ruiny zamku. Widok ku E


DK 25. Granica województw między Kamionką koło Doręgowic i Zamartem. Widok ku S

DK25 przez krainę Krajna

O 17:30 wjazd do gminy Sępólno Krajeńskie, w której zmieniał się kierunek jazdy z SE na E. Wiatr dał mi większe przyspieszenie, gdyż w pełni jechało się wraz z nim. 18:20 Początek gminy Koronowo. W Buszkowie przejazd pod malowniczym wiaduktem kolejowym. Gdyby się nie spieszyć i nie zapadła szarówka (droga schowana w dolinie), to wpadłoby kilka zdjęć. Około zachodu słońca mijało się Koronowo położone w dole, dużo poniżej poziomu krajówki. Odtąd kurs w kierunku południowym. Zmrok zapadał między Gościeradzem i Tryszczynem. Za tym drugim wjazd w las, gdzie kompletnie wchłonęła mnie noc.

Bydgoszcz nocą

Po 4 kilometrach widać było wreszcie tabliczkę z napisem "Bydgoszcz". Powierzchowna radość. Widać było kilka domów i znów las. Zadowolenie przerodziło się w zniecierpliwienie. Trzeba było telefonować, by nakierować mnie dokładnie na dworzec, bez chwili na wahanie i zmniejszanie prędkości z mojej strony. Wreszcie nastąpił wyjazd z lasu, ale nie wiadomo było jak daleko mam do PKP. Gnała mnie bardziej intuicja, niż wiedza. Skręt w Pileckiego, a za mostem w pierwszą w prawo. Żeglarską przejazd pod wiaduktem kolejowym i tuż za nim skręt w lewo pod górkę. Ulica Langiewicza i momentalnie udało się dostrzec, że jestem na miejscu. Tylko który peron? Z poziomu gruntu wejście na środkowy, raz dwa uzyskawszy informację, że peron z którego odjeżdża pociąg w kierunku domu, znajduje się po drugiej stronie kolejnego budynku. Niezmiernie mnie to "zachwyciło". Czym prędzej z rowerem do przejścia podziemnego i biegiem do właściwych schodów. Z trudem, ale pospiesznie udało się wygramolić na peron i...


Bydgoszcz Główna. "Warszawa Wsch. 19:58 Opóźń. 5 min."

Podróż pociągiem

Tyle wygrać! Minęła może minuta, może dwie, gdy pociąg wjechał na stację, a potem wsiadło się z rowerem do wagonu szóstego. Bilet udało się kupić o 21:26 od konduktora (podczas podróży pociągami, najczęściej (pomijając zakupy na dworcach) wyglądało to tak, że zgłaszało się do któregoś z kontrolerów pociągu przed wejściem do pociągu, a potem się czekało z rowerem, aż przyjdzie. Czasem się szło wprost do konduktora wkrótce po rozpoczęciu jazdy, a czasem dało radę kupić bilet niemal od razu). Muzyka na uszy. W chłodzie krańca wagonu stało się przy rowerze, aż do Warszawy, osiągniętej o 23:30. 10 minut później już w aucie, kończąc tym samym forumową "X wrzosniową wyprawkę".

Zaliczone gminy

- Szczecinek (W+M)
- Czarne
- Rzeczenica
- Człuchów (W+M)
- Chojnice (W)
- Kamień Krajeński
- Sępólno Krajeńskie
- Sośno
- Koronowo
Rower:Zielony Dane wycieczki: 186.73 km (0.00 km teren), czas: 08:12 h, avg:22.77 km/h, prędkość maks: 52.92 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przejażdżka

Poniedziałek, 3 września 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Zwykłe przejażdżki, Z Kasią, Z rodziną

Z drugim rowerem po Kasię, która w tym czasie zdążyła przejść 1km od przystanku.

2012.09.13

W Brochowie podczas rekonstrukcji Bitwy nad Bzurą.


Brochów. Bazylika pw. św. Jana Chrzcicela. Widok ku SEE
Rower:Zielony Dane wycieczki: 4.50 km (0.00 km teren), czas: 00:25 h, avg:10.80 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

BBTOUR III - Wyżyny i góry

Poniedziałek, 27 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria >300, Maratony, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Maraton BB, Z rodziną

2012.08.24 - 28 BBTOUR - cała trasa


Mimo snu, co jakiś czas niby to otwierałam oczy. Mignęło mi kilkoro pieszych, autobus i grupa rowerzystów, którzy nocowali we Wsole. Ocknęłam się po około godzinie. Początkowo jechałam wolno i z trudem, ale wnet się rozruszało. Chwila drzemki dała mi bardzo wiele. Było pochmurnie i wietrznie (z zachodu), ale z biegiem czasu rozjaśniało się i było coraz cieplej. Wiatr raczej wspierał niż przeszkadzał.

Przejazd przez Radom był utrudniony. Pochrzaniły mi się wiadukty. Zamiast w Słowackiego, skręt w Żeromskiego. Za torami udało mi się skapnąć, ze jest coś nie tak, ale nie chciało się cofnąć. Skręt w Piotrkowską, ale skończyła się dla mnie ślepo. Wyjechało na DK 9, którą dotarłam do właściwego skrzyżowania. Za miastem przymuszanie nóg do ciężkiej pracy. Wmawiało się sobie, że w Iłży zrobię sobie przerwę na posiłek, to odpoczną. Dzięki temu udało mi się dotrzeć na miejsce o 7:35 i nawet dogonić grupę z Yoshkiem. Problemem było to, że Punkt nie znajdował się w Iłży, lecz w Pastwiskach, 5,5km od zamku, wzbudzając we mnie poczucie, że przegapiło się go gdzieś. Na miejscu długo czasu się nie zagrzało, ledwie tylko zabrało się z bagażu co się chciało (koło Bydgoszczy już wziąć nic nie było można).

Do Ostrowca Świętokrzyskiego jechało się szybko, ale była jedna dłuższą przerwę, podczas której minęła mnie grupa pozostawiona po Iłżą. Gdy tylko wjechało się na koniec podjazdu za Ostrowcem Świętokrzyskiego, prędkość mi bardzo wzrosła. Duży w tym udział wiatru i wspaniałych zjazdów. Trudniejszy odcinek był tylko od Lipnika, gdy musiało się nieco z tym wiatrem powalczyć. O 12:34 znalazłam się w Borku Klimontowskim, gdzie doścignęła mnie rodzina, jadąca na metę. 10-15 minut przerwy by pogadać i napić kubek lub dwa herbaty. Potem zatrzymali się raz jeszcze przy stacji tuż za Wisłą i poinformowali o odległości, jaka dzieliła mnie do jadącej przede mną grupy, gdy dotarło tam godzinę później i wręczyli butelkę soku.

Przyspieszyłam i dzięki temu, o 14:10 we wsi Nowa Dęba dopadłam ową grupę, która kończyła posiłek na DK 11, położonej na 800km w restauracji Dębianka. Było miedzy nami kwadrans różnicy czasowej. Posiłek zjadło mi się szybko (w dwóch porcjach), szybko się ogarnęło (choć zeszedł mi pewnie z kwadrans) i ruszyło w podobnym czasie co ostatnia grupa. Zostało już tylko 200km, w tym jazda nocna. Tak naprawdę z górki, choć w góry... Ledwo opuściło się tę miejscowość i trzeba było dopompować koło. Zaczął się podjazd za nią, znów pompowanie. Coś było zdecydowanie nie tak. Zmieniło się dętkę, napompowało, ujechało się kawałek i ponownie spadek ciśnienia. Z połową ciśnienia jakie powinno się tam znajdować, z trudem przejechało się do Kolbuszowej, pragnąc bym nie złapał pełnego kapcia.

Skręciło się w Parkową, spytało przechodnia o sklep rowerowy i o dziwo był tam taki. Przejazd przez Plac Wolności i dotarło się do Piekarskiej, gdzie kupiło nową oponę, dętkę, szybko wymieniło zużyty sprzęt, i dostało pomoc w postaci powietrza ze sprężarki, by nie tracić czasu na pompowanie. Spędziło się tam 10-15 minut, opowiedziało w skrócie o swojej sytuacji i zostawiło graty do wyrzucenia. Problemem okazała się zużyta opona, która już wcześniej ukazywała pomarańczową warstwę. Takie coś było przez mnie widziane w oponie po raz pierwszy i wydawało mi się, że może była to forma samouzupełniania ubytków (nie była). Było po 16, może 16:30, gdy ruszyło się w dalszą drogę.

Nie zwracało się uwagi na trasę, na otoczenie. Pędziło się tak, by nadrobić stracony czas. Gdzie w głowie odnotowało się, że przejeżdżało się przez Głogów Małopolski po nowej obwodnicy, a szosa do Rzeszowa była potem prosta jak strzała. Stolicę Podkarpacia przejechało się w dużej części po ścieżkach. Oczywiście mnie to spowolniło, ale od ronda Pakosława można było bezproblemowo jechać szosą. Nawet światła były tym razem dość przychylne i stało się może ze 2-3 razy. Oczywiście przydało się doświadczenie z kurierki. Wyjechało się za centrum, wypadło na DK 19 i rozglądało się za kolejnym, 12 już PK na 860km.

Był tuż przed końcem Rzeszowa i początkiem Boguchwały. Zirytowało mnie jego położenie w środku zjazdu. Z ostrym hamowaniem skręciło się na podwórko, wpadło by podbić książeczkę z widniejącą od tej pory na niej godziną 18:35 i szybko przekąsiło to, co tam jeszcze zostało. Przesiedziałam tam może 5-10 minut, obserwując zamykanie punktu i czym prędzej pospieszyło na ostatnie 120km podróży. Żwawo dotarło się do Babicy i skręciło w Wyżne. Zachodzące Słońce było świadkiem mojego pełnego trudów wjazdu na 322 m n.p.m. (nieco ponad 100 m w górę od Babicy) za Niebylcem. Nie pamiętam nawet czy końcówkę podjeżdżało się czy szło.

Gdy byłam już na górze i pozostał mi już tylko zjazd, niestety, ale zdążyła zapaść konkretna noc. Chwyciło się lampkę w dłoń, a duszę na ramię i zjechało częściowo hamując na szosie, gdzie rower momentalnie przekraczał 40km/h i nie miał ochoty na prędkości niższe. Prędkość i światło lampki uśpiły moją czujność. Jechało się tak, jakby było się pod wpływem środków odurzających czy leków na uspokojenie (tak mi się wyobrażało ten stan). Dopadała mnie moja senność. Wyjechało się w Lutczy. Postój przy skrzyżowaniu, nie ogarniając, czy droga w którą skręciło, to ta w którą się miało jechać, czy właśnie z niej się przyjechało (Tak trudny był już mój stan po tylu kilometrach i godzinach jazdy). Na spokojnie przejechało się do Domaradza. Skręt w DW 886, która rozpoczynała się mostem nad Stobnicą, skrytą w czerni nocy, choć niewiele brakowało, bym go się ominęło i pojechało dalej. Tu na szczęście umysł w był już w miarę odpoczęty na tyle, by bezpieczniej kontynuować jazdę.

O 22:50 dostałam pieczątkę w DK 13. Była to remiza w pobliżu kościoła w Starej Wsi, części Brzozowa. Nim tam się trafiło, przyszło mi się skontaktować z Księgowym, który dał mi kilka niezbędnych podpowiedzi, tym bardziej że w moim stanie brakowało mi spostrzegawczości. Nawet minęło się to remizę i trzeba było się kawałek cofnąć. Remiza była położona w pewnym oddaleniu od szosy. Dojechało się, podbiło pieczątkę, podjadło, pogadało i nieco przejaśniło mi się na umyśle. Wzięło się dokładkę i niemal siłą się zmusiło, by opuścić tamto przyjemne i gościnne miejsce. Zostało jeszcze około 100km. Wyjechało się koło północy.

Przejazd przez Brzozów był dla mnie wyzwaniem ze swoimi podjazdami. W Humaniskach o mało nie wjechało do rowu, bo zaczął się okres przysypiania. Odtąd często jechało się z przymkniętym jednym okiem, umysłowo pracując na pół gwizdka, o ile aż tyle. Jechało się trochę jak na autopilocie. Cieszyły mnie, że minęły mnie może ze 2-3 auta, bo wtedy lepiej było przystanąć na poboczu, a przez to nieco odpocząć. W pewnej chwili nastąpił wjazd do Sanoka. Trochę znów mi przeszła senność. Pomagały w tym podjazdy, jakie się właśnie rozpoczęły na dobre. Gdy zjeżdżało się do Zagórza zaczął się etap przemarzania i to pomimo cienkiej, foliowej płachty, jaka była na bluzę narzucona. Długi podjazd do Postołowa mnie rozgrzał, a podjazd przez Lesko był jakiś mroczny, miasteczko opustoszałe, choć tej nocy najdokładniej się je zapamiętało. W Uhercach Mineralnych odliczanie odległość do Ustrzyk Dolnych, aby jakoś zająć uwagę i przetrwać trud. Zaczęły się też serie zjazdów. Z wolna zaczynało się też rozwidniać.

Punkt DK 14 odwiedzony o 5:19. Była ochota napić się czegoś ciepłego, lecz niczego nie było. Osoba na puncie zaproponowała, że mogę zostać i odpocząć (chyba nie wyglądało się najlepiej), no ale zostało mi ledwie 50 km, i to po drogach, które w większości już były przez mnie poznane w 2009r. Problemem było tylko zmęczenie, kolana i brak snu doprowadzający mnie do stanu spania za kierownicą. Dalsza trasa więc wyglądała tak, że kilka razy przyszło mi się zatrzymywać się na poboczu, na stojąco, by nieco przedrzemać, by mieć wystarczająco uwagi do dalszej jazdy. Kilka razy przymykało się oczy na zjazdach na kilka sekund, przez co raz zjechało się nieopatrznie na lewą stronę jezdnia, a kilkaset metrów dalej, w porę dostrzegło się jadące auto. Aż trzeba było przystanąć, a ta sytuacja nieco mnie otrzeźwiła.

Od Lutowisk udało się rozbudzić w sposób wystarczający, aż do końca maratonu. Było już na tyle słonecznie, że aż się w folii było mi za gorąco, jednak nie chciało mi się tracić czasu na jej ściąganie. Nie było czasu na patrzenie na zegarek. Trzeba było pędzić ile sił, których było mało. Meta była tuż, tuż. Przejechało się przez Pszczeliny. Jazda wijącą się drogą, po lewej mając strumień Wołosaty. Raz wyjechało się spośród drzew, lecz była to tylko wieś Bereżki. Las ciągnął się nie mając końca i nie wiadomo mi było, czy to ja jadę tak wolno, czy też to meta jest jeszcze tak daleko. Wtem udało się dojrzeć rowerzystę. Była we mnie pewność, że to jakiś zawodnik. Nie próbowało się nawet go wyprzedzić, ale obecność innego człowieka w pobliżu dodała więcej siły, by choć zmniejszyć odległość do niego. Poskutkowało. Ponadto nawet nie zwracało się już uwagi na kolejne zakręty i odległość. Liczyło się tylko nie stracić drugiego człowieka z oczu, aż do końca maratonu.

Była 8:32 wjechałam z rozpędu na żwirkowatą linię mety. Nie zwalniałam do końca, pamiętając przypadek z Wolbórza, gdy to dotarło się na 1 minutę przed końcem czasu. Tym razem udało się dotrzeć na ok. pół godziny przed limitem czas, a równocześnie przekraczając metę na jakieś 1-2 minuty za wspomnianym zawodnikiem. później się okazało, że czas mojego przejazdu był nieco krótszy niż jego, gdyż ów był z grupy OPEN. Na mecie można było choć trochę odpocząć, usiąść przy stole na zewnątrz budynku i chwilę przysnąć, aby nieco dojść do siebie. Przebranie się w świeższe ciuchy, jakiś posiłek i poszukiwanie swojego bagażu, który gdzieś się zawieruszył w wozie transportowym. Nie było we mnie specjalnie siły na rozmowy, choć odpoczynek pozwolił mi na zachowanie przytomności umysłu i bezproblemowe patrzenie. Od 10 do 11 trwało podsumowanie maratonu, rozdanie medali i mnóstwo zdjęć.


Książeczki na mecie




Zebrane punkty kontrolne i czas ich odwiedzenia


Pamiątkowe medale

Podsumowanie i Epilog

Udało mi się. Przejechałam przez Polskę ze Świnoujścia w Bieszczady w ciągu 71 godzin i 24 minut, choć zakładany było dotarcie w pełne 72 godziny. Niedopatrzenie stanu technicznego przyczyniło się do utraty przynajmniej 1-2 godzin, lecz i tak się powiodło. Rzeczywista przebyta droga wg mojego licznika wyniósł 1049,2 km. Przez jakiś miesiąc czy dwa odczuwalne były jeszcze problemy z nerwami dłoni (odczuwanie mrowienia w niektórych, trwające przez min. miesiąc), związane z tak długą jazdą i trzymaniem ich w niemal jednakowej pozycji. Innych powikłań nie udało się odnotować.

O maratonie tym udało mi się posłyszeć po raz pierwszy w 2007 roku, w czasie mojej pierwszej wielodniowej wyprawy rowerowej i kilka razy rozważane/marzone było, aby spróbowaniem swych sił podczas takiej trasy. Udało się to osiągnąć. Były pomysły by pewnego razu jeszcze powtórzyć taki maraton, lecz po maratonie w 2012 padła decyzja, skupić się na odwiedzeniu wszystkich gmin w Polsce, a tym samym poznać ten kraj w całości, przynajmniej w skali co do jednej gminy.

Z forum, wraz ze mną (lecz dużo wcześniej) dotarli również Y., Ro., Wa., Wi., O._T., Ric. i To. Tr. wycofał się w Toruniu i tym razem maratonu nie ukończył

W drogę powrotną autem zabraliśmy Y. z rowerem. Ledwie wsiedliśmy do auta, gdy zasnęliśmy. Krótkie moje obudzenie się nastąpiło około przed 14:30, by powiedzieć rodzicom, że trzeba odstawić Y. na pociąg z Lublina i wtedy rozpoczęła się kolejna, tym razem samochodowa, walka z czasem. Kolejne moje przebudzenie na granicy województw. Pociąg z Lublina zdążył odjechać, gdy tylko wjeżdżaliśmy do miasta. Skierowaliśmy się na Warszawę bez zjeżdżania w bok. Wieczorem dojechaliśmy do Ryk i zajechaliśmy na tamtejszy dworzec, położony odludnym miejscu, z dala od centrum miejscowości. Błyskawicznie wypakowaliśmy rower i bagaż Y.. Szybkie założenie kół i bieg ze wszystkim na peron, gdzie właśnie dojeżdżał pociąg. Udało się w ostatniej chwili, choć przypadkiem zamieniliśmy kaski, co stało się motywem do kolejnego rychłego wyjazdu rowerem na wschód. Resztę drogi i po powrocie sen trwał długo i bezwzględnie. Po przebudzeniu stan mój przypominał stan wraku, który mimo to dobrnął do portu.

Tu pragnę oficjalnie przeprosić, gdyż maraton nie był przeze mnie przebyty zgodnie z regulaminem - w okolicach Klimontowa i Tarnobrzegu napiłam się herbaty i soku, który przywieźli rodzice (a więc "osoby trzecie"), gdy przypadkiem spotkali mnie na trasie. Fakt ten został przeze mnie zatajony przez lata i czułam pewien niesmak do siebie za zatajenie, może drobnostki, lecz rzucającej cień na uczciwość moją i uczciwość przebytego maratonu. Ponadto w Mszczonowie przejechałam krajówką, zamiast ul. Żyrardowską, jak przebiegała ustalona trasa. Potem próbowałam przejechać kilka kilometrów po Mszczonowie "za karę", lecz i tak nie poinformowałam organizatora maratonu o zmianie trasy mojego przejazdu, co być może powinno poskutkować doliczeniem dodatkowych, karnych minut, a skutkiem tego również i być może dyskwalifikacji z maratonu - szczególnie z powodu faktu zatajenia tych zdarzeń, a więc niehonorowego zachowania. Pozostałe zasady regulaminu były przeze mnie przestrzegane, o ile mnie pamięć nie myli.
Także przepraszam publicznie i imo, powinno się nałożyć dyskwalifikację przejazdu maratonu BBt 2012.


Zaliczone gminy

- Lipnik
- Klimontów
- Koprzywnica
- Łoniów
- Tarnobrzeg
- Baranów Sandomierski
- Nowa Dęba
- Majdan Królewski
- Cmolas
- Kolbuszowa
- Głogów Małopolski
- Trzebownisko
- Rzeszów
- Boguchwała
- Czudec
- Niebylec
- Strzyżów
- Domaradz
- Jasienica Rosielna
- Olszanica
Rower:Zielony Dane wycieczki: 416.00 km (1.00 km teren), czas: 18:31 h, avg:22.47 km/h, prędkość maks: 56.19 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie X - Powrót

Piątek, 17 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria Wyprawy po Polsce, Z Kasią, 2012 Południowopolskie, Z rodziną

2012.08.08 - 18 Południowopolskie - cała trasa

17 Piątek

Do północy rozgrywki w planszówkę, a za dnia próbowanie ile waży stalowy rower.

18 Sobota

Po 10 wysiedliśmy w Lublinie. Spacerem na starówkę gdzie o 11 spotkanie w kilka osób. Krótka sesja w klimatach upalnego Jarmarku Jagiellońskiego. Od 14 do 15:30 przerwa na obiad. Do 18 oczekiwanie na zakończenie warsztatów z malowania na szkle i o 19 powrót pociągiem. Wieczorem film.


Lublin. Dworzec Główny. Widok ku W


Lublin. Jarmark Jagielloński.


Lublin. Zamkowa w remoncie. Widok ku NEE


Lublin. Jarmark Jagielloński.


Lublin. Jarmark Jagielloński.


Lublin. Jarmark Jagielloński.


Lublin. Jarmark Jagielloński. Krakowskie Przedmieście. Po prawej Kościół Świętego Ducha. Widok ku NWW

19 Niedziela

O 10:30 przybyła rodzina. Zapakowaliśmy bagaże i o 12 wyjechaliśmy. Ponowna wizyta w Lublinie od 13 do 15. Przejazd przez Nałęczów do Kazimierza nad Wisłą, gdzie byliśmy do 18.


Świętoduska. Kościół Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny. Widok ku E


Plac Po Farze. Widok na Zamek Królewski ku NE


Plac Po Farze. Widok ku NW


Kazimierz Dolny. Widok na Wzgórze Trzech Krzyży ku NNE


Kazimierz Dolny. Widok na zamek ku NEE
Rower:Zielony Dane wycieczki: 0.10 km (0.10 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie IX - Koniec trasy

Czwartek, 16 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie

Dzień wstał chłodny i pochmurny, lecz na szczęście nie padało. Start przed ósmą. Po godzinie prawie ciągłego zjazdu dotarło się Opatowa. Naszła myśl, że warto (raz jeszcze) przejechać po rynku. Trochę kombinując, został opuszczony ul. Lubelską. Z miasta wyjechało się Graniczną, z braku sił prowadząc rowery w górę. Potem odpoczywanie, po którym można było ruszać dalej. Teren był bardzo pofalowany. Niewielkimi, lokalnymi drogami jechało się nam szybko. Przed 11 wjazd do Ćmielowa od strony Jastkowa. Tam na DW 755 i kurs na wschód. Po pół godzinie przejazd przez Ożarów, a w Zawadzie ponownie wjazd na DK 74. W celu odwiedzenia dodatkowej gminy, skręt przez Maruszów do wsi Linów. Tam na DW 777 i powrót do krajówki.


DK 74. Po lewej Nieskurzów Stary. W tle Pasmo Jeleniowskie. Widok ku NEE


Opatów. Na rynku. Widok ku NNE


UMiG Opatów. Widok ku E


Buszkowice. Widok ku NW


Buszkowice. Widok ku NNE


Buszkowice E. Ku pamięci zamordowanym członkom Batalionów Chłopskich w IIWŚ. Widok ku SSE


Droga między Buszkowicami i Jastkowem. Widok ku NNE


Wjazd do Ćmielowa. Widok ku NNE


Drygulec. DW 755. Pamięci poległych IIWŚ w 25 rocznicę PRL. Widok ku NEE


DW 755 między Drygulcem i Ożarowem. Widok ku S


Ożarów. Kościół pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Widok ku NEE


Maruszów 16. Widok ku SE


Maruszów 16. Widok ku W

O 13 udało się osiągnąć most w Annopolu. Bardzo przypominało mi o okolice Wyszogrodu, choć sam most był starszy i węższy. Na całej jego długości stał korek z powodu niewielkiego remontu, lecz nam spokojnie udało się go ominąć po chodniku. Po drugiej stornie czekał nas solidny podjazd, tak iż trzeba było trochę odpocząć. Za miasteczkiem zjazd z krajówki w przyjemną i sielską trasę przez Rachnów. Mijało się się z kilkoma rowerzystami jadącymi z naprzeciwka. O 14 oczy nasze przykuło Sanktuarium Matki Bożej Księżomierskiej. Co prawda nic okazałego, ale wypadła nam tam półgodzinna przerwa. Leżąc na ziemi, czując jak rozciągają się i odpoczywają wszystkie mięśnie na plecach. Potem zjazd do samego Księżomierza, gdzie nastała przerwa na niewielkie zakupy.


Most DK 74 na Wiśle. W tle Annopol. W centrum kościół pw. śś. Joachima i Anny. Widok ku E


Most DK 74 na Wiśle. Widok ku NNW


Most DK 74 na Wiśle. Widok ku W


Most DK 74 na Wiśle. W centrum Opoczka Mała. Widok ku SE


Sucha Wólka. Widok ku NEE


Dzierzkowice. Widok ku SE

Przed 16 przejazd przez Dzierzkowice, położone w dolinie Wyżnianki, z dwóch stron otoczony lasami. Za drugiem, większym zbiorowiskiem leśnym, po lewej stronie widać było dróżkę z mnóstwem rzeźb i niewielkim budyneczkiem na jej końcu. Skojarzyło nam się to ze światem Tolkiena i mistycznymi miejscami z książek fantasy. Zjechało się tam i poświęcając chwilę czasu na obejście tego miejsca. Było to zaś nic innego, jak Sanktuarium pw. św. Otylii, patronki następnej miejscowości, jaką był Urzędów (druga tam moja wizyta, lecz w innym kierunku jazdy). O 16:30 przejazd przez Urzędów. Kolejną godzinę zajęło nam dotarcie do Wilkołazu. Na tym odcinku słońce wyszło zza chmur, a niebo się wyklarowało. Nastała pora dni gorących i skwierczących. Podróż zakończyła się o 18:30, przejeżdżając przez Marianówkę koło szkoły.


Urzędów SW. Sanktuarium pw. św. Otylii. Widok ku E


Urzędów SW. Aleja Świętych. Widok ku NNW


Urzędów. W centrum kościół pw. św. Mikołaja. Widok ku SE


Urzędów przy Rynku


Wilkołaz Pierwszy. Wiadukt kolejowy linii nr 68 Lublin – Przeworsk ponad DK 19. Widok ku SSW


DK 19. Wilkołaz Pierwszy. Widok ku NNE


Po lewej Obroki, po prawej Wilkołaz Pierwszy. Przejazd przez linię kolejową nr 68 Lublin – Przeworsk. Widok ku SEE


Obroki. Widok ku NWW


Obroki. Widok ku NNE

Zaliczone gminy

- Ćmielów
- Wojciechowice
- Ożarów
- Zawichost
- Annopol
- Gościeradów
- Dzierzkowice
Rower:Zielony Dane wycieczki: 112.13 km (1.00 km teren), czas: 07:50 h, avg:14.31 km/h, prędkość maks: 52.42 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie VIII - Świętokrzyskie

Środa, 15 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie

Start o 9:30. Namiot opuszczony z trudem i wielką niechęcią. Padało. Wyczekiwało się na odpowiedni moment, lecz niewiele to dało. Mokło się tak do godziny 15-16, gdy to udało się dotrzeć do Kielc. Nim tak się stało, przejechało się remontowaną trasą od Włoszczowej do Łopuszna, z jedną tylko przerwą na przystanku za Krasocinem. Przerwa o 13 na pizzę, by choć trochę przeschnąć i się ogrzać. Przerwa ta trwała prawie godzinę, a w dłoniach pobudzało się krążenie.


Deszczowy poranek między Dankowem Małym i Dużym. W tle linia drzew wzdłuż DW 785.  Widok ku NE


Danków Mały. Widok ku N


Między Krasocinem i Jakubowem. DW 786 w remoncie. W tle las na granicy powiatów. Widok ku NE


Łopuszno. Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok ku NE

Z Łopuszna na wschód. W Strawczynie mijało się miejsce, gdzie dawniej stał dom rodzinny Stefana Żeromskiego. Teraz stała tam drewniana ściana z tablicami informacyjnymi. W Miedzianej Górze wyjazd na DK 74. Spokojnie zjechało się do Kielc. Przez miasto przejazd ścieżkami i chodnikami trzymając się krajówki. W Cedzynie wyjazd na nią samą, gdyż skończył się odcinek wzdłuż trasy szybkiego ruchu.


Snochowice. DW 786. Widok ku NEE


Strawczyn. DW 748. Miejsce, gdzie stał dom rodzinny Żeromskiego. Widok ku SE


DK 74. Skrzyżowanie z Hubalczyków. W tle dzielnica Szydłówek. Widok ku SEE


Przy S74. Domaszowice. Po prawej Telegraf (408 m n.p.m.). Widok ku SSW


Przy S74 między Domaszowicami i Cedzyną. Widok ku NNW

Dalsza podróż była przyjemna w dwójnasób. Przestało padać oraz jechało się w urokliwym rejonie Gór Świętokrzyskich. Wspominane były przez mnie miejsca, w których przecinane był stare szlaki. Pogoda zmieniała się nie do poznania. Jasno, słonecznie. Choć nadal były jeszcze chmury na niebie, to żadna nie była deszczowa. O 19 szybki zjazd do Łagowa, lecz wyjazd z niego po podjeździe zajął kwadrans. Nocleg udało się znaleźć godzinę później, w polach za Piórkowem.


Radlin. DK 74. Widok ku E


DK 74 między Górnem i Wolą Jachową. Pasmo Łysogór. Widok ku NE


DK 74 między Wolą Jachową i Skorzeczycami. W tle Łysica (614 m n.p.m.). Widok ku NNE


DK 74 między Lechowem i Lechówkiem. W centrum Pasmo Bielińskie. Po prawej Łysa Góra (594 m n.p.m.). Widok ku N


DK 74 między Złotą Wodą i Łagowem. Widok ku SSE


DK 74 między Złotą Wodą i Łagowem. Widok ku E


DK 74 między Złotą Wodą i Łagowem. Widok ku E


Wyjazd z Łagowa. DK 74. Widok ku SWW


DK 74 między Łagowem i Piotrowem Zagościńcem. W tle Łysa Góra (594 m n.p.m.). Widok ku NW


DK 74 między Łagowem i Piotrowem Zagościńcem. Widok ku NE

Zaliczone gminy

- Strawczyn
- Miedziana Góra
Rower:Zielony Dane wycieczki: 108.96 km (1.00 km teren), czas: 07:47 h, avg:14.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:54.5 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie VII - Cztery województwa

Wtorek, 14 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie

Na asfalt dopiero tuż przed 9. Chłodno i pochmurno. Niebo takie, jakby miało padać. Przerwa w Starokrzepicach. O 11 w Krzepicach rzut oka na ruiny synagogi. Niedługo potem wyjazd na DK 43. Po ponad pół godzinnej jeździe skręt na północ w Opatowie. Na kolejnym skrzyżowaniu pod górkę polną dróżką. Po ominięciu elektrowni wiatrowej, ulicą Nadrzeczną do asfaltu w Wilkowiecku. Dalej wieś Mokra, miejsce jednej z pierwszych bitew IIWŚ i skręt na południe.


Kolonia Biskupska. Widok ku NEE


Pola między Radłowem i Wichrowem. Widok ku S


Wichrów E. Widok ku NE


Starokrzepice. W centrum kościół pw. Przemienienia Pańskiego. Widok ku NEE


Krzepice. Bożnica. Widok ku SSE


Krzepice. Bożnica. Widok ku SSE


Krzepice. Widok ku NE


Iwanowice. DK 43. Widok ku N


DK 43. W tle Opatów. Widok ku SE


DK 43. W tle Opatów. Widok ku E


Wiatraki między Opatowem i Wilkowieckiem. Widok ku NNE


Opatów. Widok ku NWW

O 13 przejazd przez Kłobuck. Zapowiadało się na delikatne rozjaśnienie, choć słońce udało się dostrzec dopiero przed wieczorem. Ulicą Szkolną do Kamyka, by przez Mykanów ominąć Częstochowę. Przez Borowno o 16 do Kłomnic, za którymi udało się dostrzec nisko lecący helikopter, tak jakby zbierał się do lądowania w pobliżu. Kolejny odcinek z kilkoma przerwami i jazdą rozdzielną. We wsi Gidle krótka przerwa po 17. Z naprzeciwka jechała ~7osobowa grupa rowerzystów w kamizelkach odblaskowych.


Kłobuck


Kłobuck. Kościół pw. św. Marcina i Małgorzaty. Widok ku N


Kłobuck. Szkolna 199. Widok ku N


Kamyk. Kościół pw. Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. Widok ku NEE


Kłomnice. Widok ku SE


Między Kłomnicami i Zawadą


Gidle. W tle kościół pw. Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SEE


Gidle. DW 784. Widok ku NNW


Dwór w Ciężkowicach. DW 784. Widok ku SW

Od Silnicy widać było własne cienie. Wreszcie pojawiło się słońce, choć tylko na pół godziny. Przed 21 namiot znalazł się w polach za Kurzelowem. Przejazd tego dnia był w gruncie rzeczy tranzytowy. Mało na czym było oko zawiesić, mało różnorodności i mało do zapamiętania. Smętna pogoda nie ułatwiała koncentracji.


Żytno. DW 785. Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku N


Polichno. DW 785. Widok ku E


Silniczka. Kaplica ariańska z XVII w. DW 785. Widok ku NE


Maluszyn. Most DW 785 przez Pilicę. Widok ku SSE

Zaliczone gminy

- Radłów
- Opatów
- Miedźno
- Kłobuck
- Kłomnice
Rower:Zielony Dane wycieczki: 129.96 km (3.00 km teren), czas: 08:55 h, avg:14.57 km/h, prędkość maks: 40.02 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Południowopolskie VI - Opolskie

Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 | dodano: 26.06.2013Kategoria Pół nocne, 2 Osoby, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, 2012 Południowopolskie

Porządnie udało się wyspać. Start po 8. Świetna pogoda, bez ani jednej chmurki. Dobrą jazdę nieznacznie popsuł bruk w Bąkowie. Tuż przed A4 poranna przerwa i m.in zrzucenie ciepłych ubrań. Słońce doskonale radziło sobie z ogrzewaniem. Był to chyba najcieplejszy dzień na wyprawie. Przyjemną trasą przez Pępice do Brzegu. Przemieszczanie po ścieżkach rowerowych, co o mało nie skończyło się wypadkiem. Gdy przejeżdżało się nią przez ulicę JPII, jakiś kierowca zjeżdżający z ronda, zahamował z piskiem i oburzeniem w głosie. W nerwach dojechało się do kościoła, gdzie chwilę można było odsapnąć, spuszczając trochę ciśnienie z emocji, chcąc jak najszybciej opuścić to miasto, po zrażeniu zaistniałą sytuacją.


DW 401 na węźle z A4 przy granicy województw. Widok ku E


Brzeg. Chocimska 26 i 24. Widok ku NW


Brzeg. Plac Kościelny. Widok ku SWW


Brzeg. Rynek. Widok ku NNE


Brzeg. DK 39. Most na Odrze. Widok ku N

Skręt w Pisarzowicach na wschód. We wsi Kościerzyce zakupy, które skonsumowało się dalej, na przystanku we wsi Nowe Kolonie. Jedząc, obserwowało się parę jadącą na rowerach. Widziało się ich raz jeszcze, gdy po 13 dotarło się do Popielowa. Oni skierowali się zapewne na zwiedzanie, a nas poniosło na uzupełnienie zapasów picia w markecie przy Dworcowej. Za miasteczkiem skręt na przerwę do lasu, w dróżkę naprzeciw zjazdu do wsi Lubienia. Ogółem Popielów zajął nam 1,5 godziny. Mniej więcej od tamtej pory trwało przemieszczanie się w górę, choć nie było to zbyt wyraźne i zdarzały się niewielkie spadki terenu.


Kościerzyce 26A. DW 457. Widok ku NE


Kościerzyce. W centrum kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NNW


Kościerzyce 58. Widok ku NNE


Popielów (Kabachy). DW 457. Widok ku E

O 15 dojazd do Ładzina, gdzie nastąpił wjazd na DW 454. Kusiła nas dróżka na wprost przez las (skrót), ale odbijało się na południe. Przekroczyło się granicę powiatów, by następnie skręcić w lewo, po zaledwie dwóch kilometrach jazdy wojewódzką. Długo jechało się przez las, dosłowne na chwilę opuszczając go w Grabczoku. Roślinność w dużej mierze stanowiły sosny, a poszycie wskazywało na obecność dość luźnych piasków.


DW 454 w pobliżu granicy powiatów. Widok ku S


Droga z DW 454 na Murów. Widok ku NE


Grabczok. Widok ku SSE


Grabczok. Kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Widok ku NE


Grabczok przy kościele. Widok ku SEE


Grabczok. Kaplica z 1895 r. Widok ku NE

O 16:30 wjazd do Brynicy, gdzie nastała półgodzinna przerwa przy kościele. Pomimo tego, dalsza jazda była dość nużąca, dopóki nie zjechało się z krajówki do wsi Szumirad, gdzie przez kwadrans, do 19 trwał odpoczynek przy zaporze i tamtejszym stawie. Chudobę przejechało się jej boczną dróżką przez wieś, zamiast jechać całość główną szosą. Znów zachciało się rozglądać za sklepem, lecz tam były już zamknięte. Na DW 494 wyjazd przy składzie budowlanym.


Brynica. Kościół pw. św. Szczepana. Widok ku SE


DW 461. W tle Łubniany oraz kościół pw. św. Apostołów Piotra i Pawła i NNMP. Widok ku SE


Skrzyżowanie DK 45 i DW 494. Widok ku NEE


Szumirad. Rezerwat Smolnik. Spiętrzenie Bystrzyny. Widok ku E


Szumirad. Rezerwat Smolnik. Spiętrzenie Bystrzyny. Widok ku SSE


Chudoba. Kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Widok ku N


Chudoba. Widok ku E


DW 949. Pałac w Wędryni. Widok ku SSE


DW 949. Granica powiatów między Wędrynią i Łowoszowem. Widok ku E

O 20 wjazd do Olesna. Prawie pół godziny minęło przed Netto, zajmując się drobnymi, uzupełniającymi zakupami i lekkim posiłkiem. Odzianie do nocnej jazdy. Wyjazd był męczący, pod górkę. Za torami na północ i skręt na Radłów. Towarzyszyło już duże zmęczenie i senność. Trudne rozłożenie z namiotem odbyło się na skraju wyrębiska, w połowie drogi do Kolonii Biskupskiej, w sporym oddaleniu od szosy. Nocleg był niezbyt wygodny.


Olesno. DW 487. Kościół pw. Bożego Ciała. Widok ku NE

Zaliczone gminy

- Grodków
- Olszanka
- Skarbimierz
- Brzeg
- Lubsza
- Popielów
- Pokój
- Dobrzeń Wielki
- Murów
- Łubniany
- Turawa
- Lasowice Wielkie
- Olesno
Rower:Zielony Dane wycieczki: 117.91 km (2.00 km teren), czas: 09:13 h, avg:12.79 km/h, prędkość maks: 28.60 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)