Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(36)

Moje rowery

Czarny 12754 km
Zielony 31509 km
Unibike 23955 km
Czerwony 17565 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Bodzanowskie okolice

Poniedziałek, 27 marca 2017 | dodano: 28.03.2017Kategoria .Samotnie, .Wyprawki w regionie

Start po krótkiej przerwie. Dzień był ciepło chłodny. W sam raz słońca by się ogrzewać, ale wciąż trochę chłodnego wiatru. Na początku, w bluzie i lekkiej kurtce było mi za gorąco, ale wrażenie z czasem minęło, a wieczorem było w porządku. Ucho niedogrzewane słońcem trochę marzło, pomimo ukrycia w kominiarce, a czasem pod kapturem. Przynajmniej nie bolało z wyziębienia. Na posiłek złożyły się tylko cztery bułki z pomidorem. Dwie zniknęły pod Radzikowem, a reszta za Bodzanowem. Do tego woda wypita w objętości ponad 2l w dwóch butelkach.


12:09.Garfild. Tak samo zaborczy na jedzenie jak oryginał

Początek przez Chociszewo. Dalej drogą, która poprzednim razem była pokryta kamieniami. Od tamtej pory nie chciało mi się nią jechać, bo nie było to przyjemne. Teraz się okazało, że po prostu był to przejazd przed nawiezieniem gruntu. Droga na szczęście została nim przykryta, ale było sporo dziur. Jeszcze trochę trzeba będzie poczekać na jakikolwiek asfalt. Z pagórka zjazd na Radzikowo, ale nie do tego głównego, lecz wcześniej zjeżdżając do głównej. Przerwa na przystanku. Po niej skręt na Osiek. Dawno mnie tam nie było i teraz zwróciło moją uwagę, że jest tam miejsce, gdzie kiedyś biegły tory kolejowe. Dalej do Raszewa. Ukazała się asfaltowa drogę, która powstała nie tak dawno temu. Przecięta do gruntowego zjazdu. Asfaltową trasą zdarzało mi się jeździć jeszcze przed wyasfaltowaniem, a w przejazd przez nowa wersję był dopiero w planach. Teraz czekała nowa dla mnie dróżka, która skusiła mnie bardziej. Będąc po drugiej stronie, na horyzoncie ukazał się dym. To palił się jakiś budynek w Glinicach. Zawyła syrena.


13:00. Widok z pagórka w Kolonii Wilkowuje.  Widok w kierunku Roguszyna ku NE


13:01. Widok z pagórka w Kolonii Wilkowuje ku N. Stare Radzikowo z kościołem pw. św. Jana Chrzciciela z XVIII w.


13:45. Osiek. Jedna z kilku ruin


13:51. Osiek. Widok ku W


13:52. Osiek. Po obu stronach drogi, ongiś biegła trasa lokalnej gospodarczej linii kolejowej. Widok ku E


14:00. Raszewo Włościańskie. Zjazd w dolinę Strugi, zachodniego dopływu Gawarka


14:05. Pożar stodoły w Rostkowicach


14:08. Pożar stodoły w Rostkowicach

Z Kobylnik przejazd do Rostkowic przez pola. Stamtąd do Lasocina, przez Ściborowo do Cybulina. Siedziała we mnie ochota by usiąść i odpocząć, ale mi przeszło. Wyjazd na główną i wkrótce pojawił się Bodzanów. Skręt w Grabowskiego i Nałkowskiej. Dalej na wprost po chwili wahania. Droga opadała w dół. Trochę zaniedbana, a prędkość jednak spora jak na te okolice. Zjazd nad Mołtawę, która składała się z koryta naturalnego, które się wiło, oraz prostego odcinka po dawnym kanale. Teraz zostały po nim tylko resztki śluz i ruina budynku. Spacerem na wschód, aż rzeka całkowicie zagrodziła mi możliwość bezproblemowego przemieszczania się. Nurt był silny i dość głęboki. Nawrót na zachód, aż pojawił się drewniany most. Stamtąd kurs ku północy, bo nie było we mnie ochoty wracać nad Wisłą.


14:14. Kobylniki. Droga za dawnym folwarkiem, prowadząca do Bzina. Widok ku SW


14:16. Kobylniki. Południowa część Bzin. Widok na kopalnię kruszywa ku N, położoną przy DP 2951W


15:26. Bodzanów. Ruina przy kanale Mołtawy


15:26. Bodzanów. Kanał Mołtawy przy ul. Szarych Szeregów


15:30. Prowizoryczna zapora na kanale Mołtawy


15:31. Jaz na Mołtawie przy wschodniej granicy Bodzanowa. Widok ku E


15:33. Mołtawa przy wschodniej granicy Bodzanowa. Widok ku NE


15:43. Bodzanów. Jaz na Mołtawie w pobliżu ul. Nadrzecznej. Widok ku E


15:43. Bodzanów. Ulica Sierakowskiego, prowadząca do centrum. Czuć trochę klimatu minionej epoki. Widok ku SSE


15:44. Bodzanów. Most na Mołtawie, prowadzący do Blichowa

Droga pięła się o 30 metrów w górę. Dość długo. Jazda powolna, bez przemęczania się. Dziś kolano nie było w najlepszej formie, więc i się nie było potrzeby się spieszyć. Potem niewielkie obniżenie, skręt w lewo i kolejny podjazd. Pod jego koniec przerwa. Posiłek, odpoczynek i przy okazji poprawa piasty w tylnym kole, bo trochę się bujało na boki. Zjazd do Blichowa. Stamtąd w prawo już mi się zdarzało nie44raz jeździć, więc kurs do Nowych Łubek i dopiero tam skręt na wschód. W Kadłubowie w prawo, a droga okazał się ślepa. Powrót i użeranie z psami, w tym jednym naprawdę dziwnie głupim. Potem odwiedziny ruin szkoły, której budynek trzyma się dobrze, choć jest już pusty. Udało się dotrzeć do Skołatowa. Koło kościoła w prawo i wyjazd na znaną od lat trasę do Nacpolska. Odtąd już nie było zmian trasy i szukania nowych dróg.


15:55. Bodzanów. Widok z podjazdu do Leksyna ku S


16:29 Golanki Dolne. Wiatrak przy skrzyżowaniu na Golanki Górne i Wiciejewo


16:32. Blichowo. Kościół pw. św. Anny z XVIII w. Widok ku NE


17:05.Wjazd do Daniszewa. Widok ku NE


17:29. Kadłubowo. Opuszczony budynek szkoły podstawowej. Widok ku E


17:38. Kadłubowo. Opuszczony budynek szkoły podstawowej.

Przed Nacpolskiem zapadł wieczór i lampka zawitała na kierownicy. W Sobanicach uszła siła do dalszego śpiewu (z krótkimi przerwami, trwało to prawie od początku wyjazdu). Droga powiatowa w Nieborzynie nadal nie została wyasfaltowana. Tak to jest wierzyć planom i zapowiedziom administracyjnym. Reszta drogi wiodła przez Radzikowo i Roguszyn. Sił już było niewiele i powrót jakiś taki senny.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 101.49 km (21.00 km teren), czas: 06:13 h, avg:16.33 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Do Rajszewa

Środa, 8 marca 2017 | dodano: 08.03.2017Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki, .Z Kasią

Przeszły bóle po poprzednim wyjeździe. Tego dnia było lepiej niż się można było spodziewać. Tempo wielokrotnie przekraczało 25 a nawet 30km/h. Bez dbania o trasę. Pęd po DK 62, przez Modlin i NDM do Rajszewa. No może trochę więcej na początku, podczas zjazdu na Goworowo, a później w Modlinie przez Osiedle Dat. Przez Osiedle Młodych, w naturalny sposób wyszło tak, jakby trwało ściganie się z autobusem. Chłodno, ale ubiór na mnie, nie był zbyt dostosowany do warunków. Potem autem jazda do Warszawy, gdzie przez dwie godziny trwało stanie w korkach, nim udało nam się stamtąd wydostać.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 38.25 km (0.00 km teren), czas: 01:49 h, avg:21.06 km/h, prędkość maks: 40.64 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pierwsze setki dwie

Niedziela, 5 marca 2017 | dodano: 06.03.2017Kategoria >200, .2 Osoby, .LSTR, .Nocne, .Samotnie, .Wyprawki w regionie

Po nocy poprzedniej, nie było pewności, czy będę mieć wystarczająco sił do jazdy. Było szczególnie widoczne przez pierwsze pół godziny, gdy prędkość była sporo niższa niż do tej pory. Potem na szczęście jakoś się udało rozbujać i nie mieć większych kłopotów do końca wyjazdu. Ba. Zostało trochę zapasu sił, by wymęczyć 250, ale pogoda i niewielka ilość zapasów, uniemożliwiły wytworzenie chęci w tym kierunku. Zabrane zostało tylko 6 litrów wody i 6 bułek, nie zjedzonych dnia poprzedniego. Nic nie zostało dokupione po drodze, choć wiele lokali kusiło zapachami.

Początek trasy do Kamienicy. Dalej przez Złotopolice. Na Trębkach mijały mnie dwie rowerzystki, a później trzech młodszych rowerzystów, podczas zjadania pierwszej z bułek, podczas pierwszej z przerw. Zastanawiało mnie, czy może polecieć na Wyszków, albo do Pułtuska. Do Modlina wjazd od strony od lotniska. W NDM jazda ścieżką, by przejechać nowo powstałym fragmentem ulicy Modlińskiej. Skręt w Przemysłową, a potem wprost do Olszewnicy, gdzie znów przerwa. Dzwonienie do Księgowego (bez efektu), D. (pracujący przez kolejne 3 godziny) i P. (bez efektu). Od D.a udało się dowiedzieć, gdzie szukać P. i tam też skierowały się koła roweru. Pracował przy aucie i nie słyszał telefonu. Czekając, aż się przygotuje do jazdy, znikała trzecia bułka.


12:49. Kamienica. Kościół pw. Opatrzności Bożej z XX w. Widok ku NE


13.09. Henrysin. Nowa stacja uzdatniania wody, niedaleko Fortu X


13:36. Wiadukt nad S7 w Zakroczymiu. Widok na Śmieciową Górę (24 km) ku SE


13:36. Wiadukt nad S7 w Zakroczymiu. Widok na centrum Warszawy (34 km) ku SE


13:51.NDM. Widok na łąki zalewowe. Widok ku NE


13:51. NDM. Widok z mostu na osiedle przy Placu Solnym ku SE. W tle lampy oświetlające boisko Świtu NDM (2,5km) oraz wieża kościoła pw. św. Michała Archanioła z XVIII w. (1,5km)


13:54. NDM. Po wielu latach, teren nieużytków pomiędzy torami, DK 85, DW 631 oraz ogródkami działkowymi "Pestka", zostały pozbawione drzew i krzewów


13:58. NDM. Ścieżka rowerowa przy Modlińskiej i Słowackiego


13:59. NDM. Już skończone Apartamenty Centrum przy Modlińskiej


13:59. NDM. Nowy odcinek Modlińskiej, powstały po wyburzeniu warsztatów szkolnych ZSZ nr 1 przy Bohaterów Modlina 77d


14:08. NDM. Chodnik przy ul. Przemysłowej, przed połączeniem z ul. Graniczną.

Ruszyliśmy do Wieliszewa, za torami na moment skręcając w drugą po prawej. Zawróciliśmy gdy skończyła się kostka, bo P. miał cienkie opony. Już w Wieliszewie skręciliśmy ponownie w prawo po kostce, przejeżdżając koło biblioteki, jednak historia się powtórzyła. Potem Spacerową zjechaliśmy do starorzecza. Wyłożona została kostką, tworząc alejkę, na której spacerowało sporo ludzi. Kiedyś wiodła tam trasa Mazowi24h, ale był tam wtedy szuter. Wyjechaliśmy koło Kościoła i skierowaliśmy się na Komornicą, a potem Skrzeszew. Polną Do Szkolnej i wprost do domu P.


15:39. Świętojańska w Wieliszewie. Jezioro Wieliszewskie. W centrum widoczne ruiny folwarku z XIX w. Widok ku E


15:04. Wieliszew. Podjazd ul. Flisaków ku S. Po lewej kościół pw. św. Przemienienia Pańskiego z XX w.

D. jeszcze chwilę musiał poświęcić pracy, więc w tym czasie trochę rowerem, trochę pieszo, udało się poznać nieużytki koło torów kolejowych za Asnyka. Zmęczyło mnie to i trzeba było odpocząć. Zapadł zmierzch. Spotkaliśmy się i ruszyliśmy na Szwajcarską. To kolejna nowa ulica w okolicy, jaka powstała w ostatnich latach. Tam też powstał bardzo długi mural, przedstawiający historię Polski, w oparciu o ważne, militarne wydarzenia. Dworzec kolejowy również zaczął przypominać dworzec, a nie tylko przystanek, a obok powstał piętrowy parking. Przemknęliśmy pod wiaduktem i przez przejazd kolejowy. Kwiatową na Wiejską do Przylesie. Z lewej czaił się spory dzik, jednak słabo widoczny przy braku słońca.


16:58. Graniczne nieużytki między Legionowem (na lewo od ogrodzenia) i Łajskami (po prawej), na zachód od ul. Kościelnej

Krótka przerwa przy sklepie. Ginie kolejna bułka. Szkolną i Dębową dotarliśmy do Warszawy. Przyrzeczem wjechaliśmy na wał, który został zakostkowany aż do Mostu Północnego. Z początku kręciło się sporo ludzi, ale druga połowa była praktycznie czysta. Przed mostem się rozdzieliliśmy i innymi drogami (bo rozmiękłym gruncie) dotarliśmy do wjazdu na ścieżkę. Przejechaliśmy na drugą stronę i tam jeszcze przegadaliśmy sporo czasu. Ruszyliśmy w swoje strony. D. z powrotem, a mnie naszło, aby zerknąć jeszcze do osiedli warszawskich. Powstała też koncepcja, by spróbować zrobić 200km, bo na moście pękła mi pierwsza w tym roku setka.


18:51. Most Północny. Ścieżka rowerowa po północnej stronie. Widok ku SW


22:23. Łomianki. Ulica Zachodnia

Bardzo porządnie udało mi się objeździć Wawrzyszew między blokami i osiedlami, również na uliczkach, gdzie nigdy mnie nie było Cała zabawa dość mozolna, ale nawet ciekawa. Gdzieś ktoś ćwiczył grę na trąbce, mnóstwo ludzi wyprowadzało psy. Przystając przy spalonym domu, ktoś rzucił "kto tam", momentalnie kończąc mój postój. Zabawę skończyła się skrętem, w ulicę rodziny Połanieckich. Początkowo była ok, roiły się nadzieje na jakiś skręt w prawo, a skończyło się na gruntówce z błotem i koleinami, choć przejezdnej. Okrążała ona fort Wawrzyszew. Z ciemnego lasu wyjazd gruntówką na wschód od Kasjopei. Arkuszową do Loteryjki i w Akcent. W Łomiankach Partyzantów, Grzybowa i Zachodnia. Szacunkowo, nawet po tylu osiedlowych uliczkach Warszawy, jeszcze by mi nie starczyło kilometrów do drugiej setki. Z Sierakowskiej skręt do centrum Łomianek. Gościńcową i Wiejską w stronę domu, spalonego w sylwestra, o czym było głośno w mediach. Została z niego już tylko podłoga i zwały gruzu, w większości gotowe do wywiezienia, tylko w niewielkiej ilości zalegające na terenie działki.

Pora wracać, ale rozważane było jeszcze odbicie na Pomiechówek albo na Wojszczyce, gdyby jeszcze zabrakło odległości. Przy okazji okrążenie cmentarza w Kiełpinie i odwiedzenie wnętrze dworku w Łomnie. Na piętro można wejść, na strych niby też, ale drewniana podłoga nie była zachęcająca na tyle, bym miał na to ochotę. W wejściu mnóstwo śmieci utrudniające dostęp, a w środku głównie gruz. Jeszce w Łomnie okrążenie kościoła, a Czosnów pokonany Rolniczą i Strażacką. Z Dębiny wzdłuż S7 do wiaduktu. Zaczęło padać. Okrążone zostało osiedle w Kazuniu, a potem jeszcze zaczęło się kręcenie po osiedlach NDM. Za Narwią w Kolejową do Prusa, potem był Kopernik, Orzeszkowa i koło hotelu na główną. Przejazd przez Modlin, zaglądając do Moniuszki i Mickiewicza. W Zakroczymiu rynek, osiedle przy Tylnej i parking biedronki. Na Henrysin wyjątkowo nie przez las. W Trębkach dłuższa przerwa, gdzie zniknęło ostatnie pół bułki (poprzednia połówka gdzieś za Łomiankami) i trzeba się było bardziej docieplić.

Ciągle padał deszcz. Może nie była to wielka ulewa, ale był wystarczająco nieprzyjemny, by odechciewało się jazdy, nawet mając spory zapas sił. Dłuższa droga przez Złotopolice mnie zniechęciła, kurs DK62. Jazda była trudna z powodu, jak zwykle, sporej liczby aut. Kilka razy lepiej było zjechać na pobocze. W Goławinie zerknięcie na licznik, oświetlając go światłem z komórki. Zdziwiło mnie, że było około piątej. Gdzieś przepadło poczucie czasu. Szybkie szacunki wykazały, że dalej nie mam co się pchać krajówką, a droga przez Goworowo będzie zbyt krótka. Skręt na Przybojewo. Robiło się widno, choć chmury i deszcz nie pozostawiały miejsca na złudzenia o wschodzie słońca. Kaptur bardzo zasłaniał widok i wpadał na oczy, a po odsunięciu go, w to miejsce wdzierała się woda. Za Goworowem przybyło mi sił i już lekko jechało ~35km/h przez większość ostatnich kilometrów. Potem tylko pozostało zrzucić przemokłe ubrania i umyć się.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 202.83 km (15.00 km teren), czas: 12:53 h, avg:15.74 km/h, prędkość maks: 39.84 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pierwszy z sakwą

Sobota, 4 marca 2017 | dodano: 05.03.2017Kategoria .Pół nocne, .Samotnie

Sakwę po raz pierwszy pojawiła się na rowerze w tym roku. Zamiarem było nie ograniczać się tej nocy i zrobić sporą odległość, więc na wszelki wypadek powędrował do niej sprzęt naprawczy, więcej wody i 6 kanapek. Nie było mi wiadome, czy wrócę za godzinę czy nad ranem. Były pomysły, by skierować się na Warszawę albo Płońsk. Po założeniu sakwy okazało się, że wreszcie (po tylu latach) zepsuło się zamknięcie. Trzeba było przepakować się się do małej sakwy. Noc była ciepła. Jechało się świetnie, choć za dnia nie brakło siły i nastroju. Teraz było sporo emocji, które łatwo przekształcały się w moc do jazdy. Podróż intensywna, ale bez męczenia czy zapowietrzenia.

Koło targowiska odkrycie, że nie mam licznika. Świetnie. Jazda kontynuowana mimo to. Pęd do Kamienicy, skręt na Strzembowo, ale bez wjeżdżania tam. Nawrót na Pieścidła. Nie było we mnie ochoty na grunty i kamienie, więc asfaltem kurs pod Kamienicę. Powrót tą samą trasą. Od Targowiska wypatrywanie licznika na ziemi, ale okazało się, że na szczęście odpadł na samym początku, przed bramą. Przynajmniej nie trzeba go było szukać nazajutrz.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 37.40 km (0.00 km teren), czas: 01:45 h, avg:21.37 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Dzień po

Środa, 1 marca 2017 | dodano: 01.03.2017Kategoria .Zwykłe przejażdżki, .Samotnie

Przed wieczorem. Brak sił już na starcie. Jechało mi się bez zapału. Widać nie organizm nie zregenerował się po poprzednim wyjeździe, głodówce i badaniu. Do Grodźca zastanawianie się, czy odbić na Strzembowo jak ostatnio, ale nie było już chęci i skończyło się jazdą na Czerwińsk. Przed żwirownią przybyło mi trochę sił i zamiast wracać przez pagórki, skręt do Garwolewa. Z Czerwińska, jazda nad Wisłą. Tam złapała mnie jakaś irytacja. Trochę dzięki temu, dość łatwo udało mi się poradzić z nielicznymi błotami tam występującymi. Przed Wilkówcem część drogi została wymyta wgłąb, częściowo w skutek prac, jakie odbywały się tam rok temu. Większość trasy mimo to wrócił do jako takiej formy.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 35.22 km (7.00 km teren), czas: 01:57 h, avg:18.06 km/h, prędkość maks: 39.93 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Lutowiosennie do Jońca

Poniedziałek, 27 lutego 2017 | dodano: 27.02.2017Kategoria .Wyprawki w regionie, .Samotnie

Jeszcze lepsza pogoda. Dużo cieplej. Tak bardzo, że trzeba było zdjąć drugą parę rękawiczek, a przez pierwszą godzinę trwało to rozsuwanie, to zasuwanie wierzchnich warstw. Dopiero później temperatura pod ubraniem się ustabilizowała. Wiatr podciągnął mnie do Postróża przez Grodziec i Strzembowo. Dopiero tam udało się zorientować się, że jest dość silny, ale równocześnie jeszcze nie taka wichura, jak ostatnimi dniami się zdarzały. No i że dmie z południa, a tam przyjdzie mi wracać. Kurs na wschód i przez Młyńsk. Stamtąd na Poczernin i skręt na północ. Mijało się już nieźle zagospodarowany plac budowy blisko DK7. Stał budynek i parę dodatków, a tego dnia na drodze trwały prace jedną z maszyn. Wzdłuż krajówki przejazd do Szczytnik, gdzie po pasach na drugą stronę. Nawrót z powrotem, analogiczny, po czym skręt na Michalinek, przez Krępicę i Osiek do Jońca. Nie był ochoty jechać przez Wronę. Trasa na Popielżyn, jak poprzedniej jesieni. Różnica była taka, że za młynem odbijało się w lewo, na Dobrą Wolę.

Od Borkowa kurs na Zakroczym, jednak smród ze śmietniska, który przywiał silny wiatr, spowodował, że lepiej było odbić przez Strubiny do Kroczewa. Tu skończyła się woda w bidonie i resztę została przejechana tylko o kilku kroplach wilgoci, które cudem udało się wyciągnąć z czeluści pojemnika. Koniec przez DK62 i Miączyn, lecz tym razem zjazd w dolinę Wisły,jak się okazało, odbył się błotnistą parową. Pod koniec trasy mały pias ugryzł mnie w spodnie.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 82.99 km (5.00 km teren), czas: 04:32 h, avg:18.31 km/h, prędkość maks: 37.80 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Słonecznie Przybojewsko

Sobota, 25 lutego 2017 | dodano: 25.02.2017Kategoria .Zwykłe przejażdżki, .Samotnie

Był ładny dzień pełen słońca. Wczoraj przed wieczorem napadało śniegu, a dziś przyszła pora na to, by część stopniała. Z pół godziny trwało turlanie się do Goworowa i tam naszła mnie myśl, by trochę zwiększyć tempo, jechać w rytmie 1 minuta na 2-3 spokojnej jazdy. W ten sposób trwała jazda do Karnkowa, gdzie skręt w prawo w drodze gruntową, która za ostatnim domem stała się błotnista, a przy lesie śnieżna. Dojazd do DK62 i powrót przez Miączyn. Okazało się, że prace asfaltowania, jakie widoczne były jesienią, dotyczyły tylko wyjazdu ze wsi, a ostatni odcinek jak był błotnisty, tak pozostał. Część trzeba było przejść z buta, ale od małej parowy zjazd nowym asfaltem w dół i powrót do domu. Nim jednak się udało mi się wyjść na wyjazd, dużo czasu i sił zmarnowało się, by odnaleźć smar, bo łańcuch zaczynał nabierać lisiej barwy. Gdy już przebierała się miarka, nagle się odnalazł, więc było ok. Szukane było też mp3, ale to był akurat próżny trud.


14:03. DW 565. Pierwszy z zakrętów ku górze. Po prawej stronie drogi zniknęło jedno ze starych drzew. Widok ku NWW


14:05. DW 565. Ostatni fragment podjazdu. Po prawej również zauważalny brak kilku drzew. Widok ku NNW


14:13. DW 565. Jeden ze skutków wichury. Widok ku NNW


14:15. DW 565. Kolejne drzewo do odstrzału


14:15. DW565 przy północnym skręcie na Miączyn


14:21. Goworowo. Jak widać, kolejne stracone drzewa


14:28. Nowe Przybojewo. Budynek gorzelni z XIX. Widok ku N


15:08. Nowe Przybojewo. Jeden z domów, wyremontowanych dzięki ekipie TVN


14:43. Karnkowo. Droga pełna błota, prowadząca do Goławina. Widok ku SE


15:04. Miączyn. Nowy fragment asfaltu w centrum wsi


15:05. Asfalt wyprowadzona poza zabudowania...


15:05. ....Aczkolwiek niedaleko


15:06. Przez pozostały, nie pokryty asfaltem odcinek, przyszło mi iść w takich warunkach
Rower:Czarny Dane wycieczki: 20.41 km (3.00 km teren), czas: 01:14 h, avg:16.55 km/h, prędkość maks: 43.08 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Góry Deszczokrzyskie II

Czwartek, 23 lutego 2017 | dodano: 11.12.2022Kategoria 2017 Świętokrzyskie, .Wyprawy po Polsce, .Z Kasią, .2 Osoby
Obie noce bardzo wietrzne, druga też deszczowa. Szybko się pozbierałyśmy z rana i ponownie zaatakowałyśmy Opatów. Tym razem się udało przejść podziemiami. Do tego niewielkie zakupy i powrót do domu. Trasa wiodła przez Bałtów i Radom, a zakończyła się grubo po zachodzie słońca.


10:09. DP 0603T. Zjazd w dolinę Pokrzywianki. Widok ku E


11:28.Opatów. Zejście do podziemi miasta


12:29. Opatów. Ratusz z XVI/XVII w.


12:56. Ostrowiec Świętokrzyski. Sandomierska. Biedronka, która spłonęła w lipcu ubiegłego roku


13:18. Bałtów. Podjazd przez Rezerwat Modrzewie. Widok ku N
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Góry Deszczokrzyskie I

Środa, 22 lutego 2017 | dodano: 24.02.2017Kategoria .Wyprawy po Polsce, .2 Osoby, .Z Kasią, 2017 Świętokrzyskie
Wyruszyłyśmy we wtorek. Autem przez Sochaczew, Radom. Bez rowerów. Słońce wyjrzało zza chmur i była piękna, jakby wiosenna pogoda. Już długo po zmroku, przez Jabłonnę wjechałyśmy do Pawłowa, gdzie mieściła się nasza skromna, lecz tania baza wypadowa. Herbatka przed snem i wnet zaczął się kolejny dzień. Miałyśmy wstać rankiem i wykorzystać bezdeszczową pogodę. Nie udało się. Wstałyśmy dość późno i śniadanie trochę się rozwlekło. Przez Stary Bostów do Bodzentyna. Tuż za nim zaczęło padać. Zaparkowałyśmy w Św. Katarzynie. W budce z biletami nikogo. W końcu zima. Tabliczka po bilety kierowała do wsi. Podjechałyśmy do centrum i nie zakupiłyśmy, bo ponoć zimą ich nie rozprowadzano ‑ wstęp wolny.


10:49. DW 756. Chybice. W tle Góry Świętokrzyskie ze Świętym Krzyżem. Widok ku S


10:50. Łysa Góra. Z prawej Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze Święty Krzyż. W centrum kościół z XVIII wchodzący w skład bazyliki mniejszej pw. Trójcy Świętej i sanktuarium pw. Relikwii Drzewa Krzyża Świętego. Widok ku S

Wróciłyśmy i w drogę. Deszcz padał niezbyt intensywnie. Na ziemi śnieg a na szlaku sporo lodu. Na kładkach nie szło iść ‑ trzeba było bokiem. Przy barierkach na najbardziej stromym odcinku powoli, ale z asekuracją. Były to nowe elementy, których nie pamiętam z wyjazdu w 2008. Przed skrętem wiatka z ławeczkami. schroniłyśmy się przed zimnym i silnym wiatrem. Przerwa krótka ‑ tyle by w spokoju się napić i ruszać dalej. Kolejny etap bardziej kamienisty, również z fragmentami zlodowaciałymi. Później już tylko śnieg aż do szczytu. Seria zdjęć i chodu w dół. Było szybciej i łatwiej, choć przy barierkach podobnie kłopotliwie. Pogadałyśmy chwilę z wędrującym jegomościem, który uraczył nas wieścią od znajomego, że w stolicy ulewa.


12:09. Świętokrzyski Park Narodowy. Kapliczka i źródełko Świętego Franciszka z XIX w.


12:24. Świętokrzyski Park Narodowy. Schody na Łysicę. 9 lat temu te barierki nie istniały. Widok ku N


13:01. Świętokrzyski Park Narodowy. Na Łysicę. Górna partia szlaku. Widok ku NE


13:01. Świętokrzyski Park Narodowy. Tuż przed szczytem Łysicy


14:01. Świętokrzyski Park Narodowy. Źródło Świętego Franciszka

Z powrotem w aucie ‑ ciepła i posiłku. Zjechałyśmy do Rzechty na DK 74, po drodze wspominając wyprawę w 2010. Deszcz poszedł dalej, ale pasmo Łysogór wciąż było skryte w niskich chmurach. Popędziłyśmy do Opatowa, by zwiedzić tamtejsze podziemia, które już kilkukrotnie były odkładane na później. Tym razem również się nie udało. Głodne udałyśmy się wpierw do Restauracji Żmigród, która ponownie nie zawiodła. Niestety. Po posiłku ujrzałyśmy grupę wychodzącą z podziemi, która była grupą ostatnią. Trochę zmartwienie, postanowiłyśmy wracać, bo było już późno. Będąc blisko noclegu, zadzwoniłyśmy jeszcze do Klasztoru w Wąchocku, dzięki czemu dowiedziałyśmy się, że jeszcze możemy je odwiedzić. Dotarłyśmy tam w jakieś pół godziny i w sam raz. Grupa była częściowo angielska, niewielka. Zwiedzania też wiele nie było, a plan budowli od razu nasunął wspomnienia z Tyńca. Po powrocie dużo herbaty, ale bez kolacji ‑ posiłek "na wynos" z Opatowa, jeszcze został na śniadanie.


17:53. Wąchock. Wnętrze kościoła przy klasztorze cysterskim z XIII w.
.

18:00. Wąchock. Klasztor Cysterski z XIII w.

Rower: Dane wycieczki: 4.00 km (4.00 km teren), czas: 02:00 h, avg:2.00 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Dziś losowy wybór dróg

Poniedziałek, 20 lutego 2017 | dodano: 20.02.2017Kategoria .Zwykłe przejażdżki, .Samotnie

Za oknem pogoda nie zachęcała... A gdzie tam. Wcale nie trzeba było wyglądać za okno, by to wiedzieć. Znikneły resztki kolacji, zawinięte w naleśnikowej tortilli. Odszukane zostały rękawiczki z grudniowego wyjazdu, bo zwykłe były za krótkie. Na spód wpadła koszulka rowerowa, by jakoś uporać się z potem i to było dobre. Mimo to jednak przydałoby się założyć coś na szyję, bo wiatr dostawał się pod kurtkę od góry i nie było to przyjemne, szczególnie na zjazdach. Nim jednak założona została kurtka, spacer po bidon, który nie znajdował się w domu. Mimo bluzy, dostrzec można było piękno tej pogody, która wzbudziła we mnie chęć nadania urlopu dla roweru na ów dzień. W myśl, że może później będzie lepiej, jeszcze krótkie zerknięcie na ICM. Temperatura rosła - fajnie. Prędkość wiatru rosła - niefajnie. Możliwy duży deszcz bliżej wieczora...

Dokończywszy przygotowania, przyszła pora wyjechać tą samą trasą co w dni poprzednie - do Przybojewa. Jak wczorajszego dnia, skręt koło browaru. Za strugą na wprost, ku Pieścidłom. Była ochota jechać około dwóch godzin, więc trasa powinna poprowadzić dalej. Kocie łby tradycyjnie nie sprawiły mi przyjemności, a śniegolód na poboczu zepchnął mnie wprost na nie. Nie mogły być łatwo jak w porze letniej. Dalej było Strzembowo. Prawie. Wpierw chęć, by tam pojechać przez Januszewo, ale zamiast tego pognało mnie dalej na wprost - łukowymi zakrętami w dół, a potem w górę. Przerwa by wyczyścić słuchawki i zwiększyć głośność, bo akurat zaczynała się seria ładnych piosenek.

W Rąbieży myśl, by zjechać na Strzembowo, ale zamiast tego wjazd w las. Tam wciąż zalegała zwarta pokrywa śniegu, gdy wszędzie indziej zostały po nim niewielkie plamki, lub grubsze płaty w rowach po odśnieżaniu. Jeszcze gdzieniegdzie po drogach płynęła woda, ale w parowie już tylko mokra, błotnista ziemia przypominała o wartkim strumyczku. W Krysku skręt w lewo, a niebawem w prawo. Przejechawszy za strumień, odtąd przyszło mierzyć się z wiatrem. Był większy niż ja. Trasa doprowadziła do Naruszewa. Skręt w lewo przed kościołem, a potem wprost do głównej trasy. W tym po gruntówce pod górkę biegnącą.

Przy wojewódzkiej zaopiekowano się drzewami. Na szczęście tylko gałęzie, choć kilka sztuk zostało spisanych na straty. W lesie kolejny krótki postój - by poprawić muzykę i zrobić jedyne zdjęcie, tam gdzie były zakręty. Wycięto tam sporo drzew, być może będą tę drogę prostować. Za lasem po lewej pagórki nadal pokryte śniegiem. Powrót w objęcia gminy i kurs na południe. Na Grodziec - nie. Na Radzikowo - nie. Na Chociszewo - nie. Na Wilkowuje przez Komsin - ok. Trochę psów szczekania, błotem ochlapania. Latem piachy - nie dogodzi. W Chociszewie przez wieś, przez przystanek i już prosta droga w dom.
Rower:Czarny Dane wycieczki: 42.97 km (5.00 km teren), czas: 02:47 h, avg:15.44 km/h, prędkość maks: 38.41 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)