Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(36)

Moje rowery

Czarny 12769 km
Zielony 31509 km
Unibike 23955 km
Czerwony 17565 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Śląskie oczyszczenie VI - Aromaty Śląska

Niedziela, 3 kwietnia 2016 | dodano: 12.04.2016Kategoria .Pół nocne, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, 2016 Górny Śląsk

Wczesna pobudka. Śniadanie, trochę jeszcze pogadania z ludźmi i o 9 start. Przejazd przez Zawodzie w Żbika. Podjazd. Trzeba zdjąć bluzę. Zjazd i podjazd Mazańcowicką. Skręt w Kopernika i przerwa przy ruinach, tuż koło pałacu Kotulińskich. Przejazd do Legionów, na rondzie w lewo. Za stawami wjazd do Bestwiny, gdzie przerwa. Mozolny podjazd ku północy i skręt w Młyńską, gdzie wyminęło się parę rowerzystów. Oni wyminęli mnie na rozstaju, nim udało mi się zdecydować, aby skręcić w Grabowicką. Głowackiego na Topolową, biegnącą między blokami i działkami. Była to dla mnie podejrzana trasa, ale ślepą okazała się dopiero, gdy za torami skręciło się w Koniec nad Białką, która była jedną z kilku możliwych zakończeń podróży w te strony. Dalej była kopalnia węgla i jakieś firmy, więc pozostało mi się wycofać.


09:07. Ligota widziana z Zawodzia. Widok na kościół i halę szkoły, gdzie mieściła się baza maratonu, ku W


09:40. Czechowice Górne. Kapliczka przy Kopernika i Cichej.


09:49. Czechowice Górne. Ruiny zabudowań gospodarczych przy pałacu Kotulińskich.

Wzdłuż Węglowej jazda po ścieżce, tuż za ojcem z dzieckiem na rowerach. Nie było ochoty ich wyprzedzać, więc dopiero przed DK1 skręt w prawo, ale ścieżynka kończyła się między barierką krajówki i rowem więc powrót do skrzyżowania, by pojechać jeszcze trochę na zachód. Mostem nad Wisłą i wzdłuż brzegu zbiornika Maciek, dostając się do Goczałkowic-Zdroju. Brukowana dróżka przez tereny uzdrowiskowe niezbyt mi przypadła do gustu, a sama miejscowość była bardzo krótką w kierunku północnym. Do Pszczyny przejazd wzdłuż DK1, a droga częściowo była gruntową. Bednorza i Bogedaina do rynku, na którym znajdowały się tłumy ludzi. Dzień był słoneczny, ciepły i akurat była niedziela. Mniej więcej odtąd, aż do wieczora, mijało się dużo rowerzystów, którzy poczuli wiosnę. Na samym rynku udało się dostrzec też jakąś bardziej zorganizowaną grupę rowerzystów, a miasteczko oznaczone zostało przez mnie jako warte do kolejnych odwiedzin, przede wszystkim, by pojeździć po tamtejszym parku. Przy Placu Targowym przerwa na kebab (bardzo mało zawartości jak na rozmiar bułki i "duży" w opisie), po czym wyjazd DW 933.


11:30. Wisła z Mostu na ulicy Legionów między Czechowicami-Dziedzicami i Goczałkowicami-Zdrojem. Widok ku NE


12:03. Pszczyna. Rynek widziany od strony ul. Piekarskiej ku NW

Jazda do Miedźny monotonna i nużąca. Kilka podjazdów, lecz w większości dość płasko. Na miejscu zakupy i skręt na północ. Krótka przerwa pod koniec Gilowic i chęć przejechania do DW 931 drogą za lasem, ale zamiast tego jazda trwała przez całą Wolę. Tuż za zbiornikiem Wierznik skręt w lewo przez tory, pokręcenie się po opustoszałym, gruntowym terenie (po którym jednak ktoś się kręcił) i przerwa do 15. Potem przejazd nad Pszczynką i skręt w czerwony szlak na Bojszowy. Jazda nim przebiegała gruntem i płytami, a niewielka część była zalana, ale przejezdna z jego prawej strony. Przy zbiornikach wodnych czas zabijali wędkarze, choć zdecydowanie nie było tłoczno. Część trasy poprowadzona była wzdłuż lasu, na krańcu którego znajdowała się wiatka i tablica z mapą. Wyjazd na szosę, odkąd kurs na zachód przez Bojszowy.


13:13. Miedźna. Kościół pw. św. Klemensa Papieża z XVII w.


15:13. Wola - Bojszowy. Czerwony szlak rowerowy. Jeden z lepszych odcinków. Widok ku NW

Przejazd przez skręt na szlak i "powrót" na niego Domową oraz Myśliwską, z której kurs na zachód, skąd widać było jadących rowerzystów. Zasugerowawszy się tym, choć znaków nie było widać, wyjechało się  na dróżkę wzdłuż wschodnich brzegów stawów Poloczek, z których II był wysuszony. Przez łąkę wyjazd na Zakątek w Świerczyńcu. W Bieruniu zjazd w Łysinową, po krótkim wahaniu i jeździe na wschód. Oświęcimską dojazd na rynek, gdzie małe zakupy. Dalej Hejnałowa i Macierzyńskiego. Skręt w dróżkę wzdłuż wału i Wylotową na północ. O 16:30, jadąc ścieżką pod górkę, dojechało się się do Lędzin. Na przystanku krótki posiłek. Za zabudowaniami zainteresowały mnie ruiny, więc skręt ku nim, podjazd, po czym nawrót, gdy teren wyglądał jak poligon do zabaw typu ASG. Nie było we mnie ochoty, by bardziej się tam zagłębiać.


15:45. Świerczyniec. Staw Poloczek II. Widok ku N


16:11. Bieruń. Rynek. Widok spod sklepu ku NW

Tychy przejechane przez strefę przemysłową. Na Sikorskiego przejazd na drugą stronę DK1, po czym zjazd nad Jezioro Paprocańskie. Były tam masy ludzi, gdyż trwały zawody biegowe, zwane Perłą Paprocan. Na szczęście zbliżał się wieczór, więc i zasadnicza część imprezy dawno się skończyła. Im dalej od centrum miasta, tym mniej ludzi i tym większa swoboda w poruszaniu się. Jazda wzdłuż brzegu skończyła się za Zameczkiem Myśliwskim. Tam udało mi się dowiedzieć, jak trafić do Kobióru. Wjazd na aleję Książęcą, a wyjazd w Błękitna. Wróblewskiego przejazd na zachód, do torów, przez które przechodziło się pod wiaduktem.


17:06. EC Tychy. Widok ze wschodniej części Jaroszewic


17:52. Tychy. Jezioro Paprocańskie przy NE Parkowej


17:53. Tychy. Jezioro Paprocańskie w SE jego części. Widok na Paprocany ku NEE

Po DW 928 jechało się szybko, do Wyr, byle tylko zdążyć przed zmrokiem ujechać jak najdalej i uniknąć dłuższej jazdy drogą, o tak dużym natężeniu ruchu. Za torami skręt w Magazynową. Skręt w Graniczną przez tory i męczący podjazd w kierunku osiedla Kościuszki. Wyjazd na Wyrską. Długi podjazd Pstrowskiego. Pod koniec zabudowań przerwa na przygotowanie do nocnej jazdy, gdyż zdążyła zapaść noc. Kontynuacja podjazdu do Łazisk Górnych, przejeżdżając nad DK81. Na rynku krótka przerwa. Straż miejska zgarniała kogoś śpiącego na przystanku. Zjazd do Brady szybki, czasem z wykorzystaniem hamulców. Jeszcze jeden podjazd, las, kilka zakrętów i stromy zjazd do Orzesza. Miało się skręcić w Partyzantów, jadąc na skróty, ale wtedy nie znana była mi jej nazwa, więc zamiast tego zjechało się do centrum.


18:56. DW 928. Granica powiatów (biegnąca równolegle do drogi) ku NW

Z DW 925 skręt w Orzeską i z wolna przejazd przez Ornontowice, z ładnie wyglądającym w nocy parkiem, zmierzając do Bojkowa. Po drodze sporo dłuższych przerw i zjeżdżania w boczne uliczki. Bardzo długo jechało mi się do Sośniowic, gdzie skręt w DW 919. Przejazd przez granicę gminy Rudy (w której znajdował się punkt C, w czasie maratonu w 2013) i zaraz skręt w lewo. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, a jazdy nie ułatwiały owe aromaty. Im bliżej GOPu tym wyraźniejszy stawał się swąd jakby z kotłowni. W nocy było gorzej, bo śmierdziało, jakby z pieca buchnęło dymem, wypełniając nim całe pomieszczenie. Tu nie ważne - wieś, miasto czy las - nos wykręcało i trzeba było mi jechać, wciąż go zasłaniając. Na podjazdach było gorzej - większe zapotrzebowanie na tlen i większe hausty powietrza. Nawet kurtka mi przeszła zapachem lokalnego "powietrza". Z radością udało się w końcu rozłożyć się z namiotem o 1:30, dotarłszy do miejsca, które mniej więcej udało się wypatrzyć w necie, jako potencjalnie bezpieczne, jak na tak zurbanizowany obszar. Przynajmniej w środku można było jako tako, w miarę swobodnie odetchnąć


20:45. Orzesze. Kościół pw. Najświętszej Marii Panny z okresu międzywojennego.

Zaliczone gminy

- Bestwina
- Pszczyna
- Miedźna
- Bojszowy
- Bieruń
- Lędziny
- Tychy
- Kobiór
- Wyry
- Ornontowice
- Sośniowice
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 162.30 km (14.00 km teren), czas: 11:32 h, avg:14.07 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Śląskie oczyszczenie V - II Nadwiślański Maraton na Orientację

Sobota, 2 kwietnia 2016 | dodano: 13.04.2016Kategoria .2 Osoby, .Maratony, .Podróżerowerowe.info, .Pół nocne, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, 2016 Górny Śląsk, .>10 osób

Pobudka nadeszła wcześniej niż w planie. Była 6:30, a do startu jeszcze dużo czasu. Uaktywnił mnie ruch pierwszych obudzonych jednostek. Jak już się tak stało, to nie chciało mi się zasnąć ponownie. Trochę spacerowania, trochę leżenia. Komuś zagrała melodyjka. Kogoś nie zbudziła. Niektóre budziły nie tego, kogo trzeba.


06:32. O poranku


19:12 (dnia poprzedniego) Lista punktów do zdobycia, które otrzymaliśmy jeszcze poprzedniego dnia, wraz z numerem startowym, batonem i napojem.

Z biegiem czasu powstawało coraz więcej osób, z tych które przespały na hali dzisiejszą noc. Grup TP100 na hali spała lub leżakowała do około 20-21 dnia poprzedniego, gdyż po tym czasie wyruszyli na swoje trasy, podwiezieni busem w góry. Byli więc już od kilku godzin na nogach, a w górach wciąż zalegał śnieg. Nasz start miał się rozpocząć o 7, ale m.in. z powodu błędu na mapie, odprawa techniczna trochę się przeciągnęła.

Wyruszyliśmy jakoś po 7:30. Większość udałą się na południe. Grupka północna liczyła nie więcej niż 10 osób. Tempo początkowe przekraczało 30km/h i trochę było wspomagane wiatrem ze wschodu. Grupka podzieliła się na 2-3 części, a mi udało się utrzymać za pierwszą trójką. W Zabrzegu skręciliśmy w Sikorskiego, a grupka zaczynała się bardziej rozwlekać. Z ulicy Do Zapory pierwsi zjechali w kierunku rzeki. Przejazd wiódł po skraju pola i rowu z drzewami. Przy brzegu wpierw 2 udało się w dobra stronę, ale z powodu mgły, wszyscy skierowali się w przeciwną, nie osiągnąwszy celu. po kilkudziesięciu metrach powrót i odkrycie betonowego cokołu. Znacznik zwisał nad wodą, przymocowany do poręczy.


07:52. Zabrzeg. Ul. Do Zapory na W od skrętu z Grzybową. Poranne mgły w drodze do PK 28

Po przebiciu karty i wpisaniu godziny (a niektórzy tylko poprzez skorzystanie z telefonu), każdy wracał tą samą drogą na szosę. Z naprzeciwka pojawiło się kilka spóźnionych osób. Jako, że moje ruszenie z punktu, było ostatnim, nie udało się już dostrzec nikogo na asfalcie. Skręt w prawo, do korony zapory i wzdłuż niej przejazd po trochę błotnistej, ciężkiej dróżce gruntowej. Lepiej by było jechać po zaporze, gdzie leżał asfalt, ale nie było jak wjechać, a wprowadzać było za wysoko na tak krótki odcinek. Minęła mnie dwójka rowerzystów. Już w lesie skręt w prawo i wypatrywanie odpowiedniego skrętu w lewo. Ten znajdował się przy niewielkich stosach drewna. Zgodnie z mapą - skręt w bardziej wyraźną, lewą odnogę i wnet dostrzec można było ekipę, z którą mnie poniosło na pierwszy z punktów. Długo krążyli, nim znaleźli oczko w środku lasu, z częściowo zniszczonym pomostem. Mgła się w tym czasie znacznie przerzedziła i zaczęły do nas docierać wyraźne promienie słońca. Po powrocie do rowerów, moim zamiarem było przejechać w przód, drogą, którą przybyła kolejna dwójka zawodników, ale bardzo szybko ten pomysł został porzucony, po to, aby wrócić tą samą, asfaltową dróżką, którą się przyjechało. Mijało się pokaźną grupkę kolejnych zawodników, których część ominęła skręt przy drewnie, co udało mi się dostrzec podczas odwracanie. Przed wyjazdem z lasu przegoniła mnie dwójka zawodników.


08:21. PK 11. Poranny przymrozek na starym pomoście przy nieistniejącej Gajówce Zalew

Po wjechaniu na drogę w Czarnolesie, okazało się, że w jej połowie stał pojazd, który przekładała pnie drzew na stos. Gdy robotnik wstrzymał pracę, udało się przemknąć z lewej strony drogi, przechodząc na krawędzi rowu. Dalej było już łatwo. Tuż za lasem, skręt na samym początku wsi Zamachy - w prawo. Wzdłuż kanałku dojazd do ambony wiedząc, że był to wjazd nie w tą drogę co trzeba. Pieszy marsz przez las, do drogi położonej kawałek na wschód i powrót na skraj lasu, by tam szukać ogrodzenia. Tam już kręciło się przy nim kilku poszukiwaczy, i nawet po obejściu całości, ciężko było się domyślić, że ów punkt był tak naprawdę bliżej, niż się wydawało. Po zaliczeniu, szybki marsz miedzy drzewami do roweru. Już na asfalcie jazda z vo.ma., który na halę przybył jako ostatni z forum. Przy poszukiwaniu tego punktu dotarł wcześniej, ale niepotrzebnie dotarł do końca ul. Św. Huberta. Początkowym planem było od razu udać się na PK25, ale szybko przekonał mnie jego pomysł, by wcześniej skręcić po PK 10.

Tuż za Iłownicą kurs na wprost, a on skręcił w prawo. Po chwili stwierdzeni, że to nie będzie najkrótsza trasa, on że jego nie będzie najłatwiejsza. Spotkaliśmy się przy rozstaju i mimo wszystko, razem pojechaliśmy główną. Na podjeździe jak zwykle - ja z tyłu. Ponownie się spotkaliśmy w lesie, podczas zjazdu po PK, zatrzymując się przed zwalonym pniem, a vo.ma właśnie wracał do drogi. Przedtem mijało się jeszcze ze dwóch zawodników, również powracających na trasę. Przejazd do Rudzicy, gdzie w trakcie wyjmowania mapy z kurtki, przy okazji wyleciała mi na ulicę karta. Nawrót, lecz trzeba było przepuścić auto, które oczywiście po niej przejechało i odrzuciło w nieco innym kierunku. Została schowana głębiej.

Zjazd Spółdzielczą i potem Dębową. Bardzo szybki odcinek i bardzo męczący podjazd zaraz po nim. W Kęcikach znów dało się dostrzec vo.ma, gdy ten wyjeżdżał z dróżki od PK 24 i kierował się po PK 6. Wnet skręt i na hamulcach dojazd do nieco wydeptanej trasy przed przepustem. Szybko zdobyty PK i krótka analiza mapy. Nie było ochoty wracać się stromym podjazdem, wiec dalej prosto. I tak trzeba było podjeżdżać, ale przynajmniej nie było wiadomo co mnie czeka. Gdy asfalt zaczął skręcać w lewo, dalsza jazda gruntową, trawiastą drogą na wprost. Na skróty przedostajac się na szosę w północnym skraju wsi Goruszki. Szybko przez Kowale i Pierściec. Przez Dworską, Leguś i Brzozową dojazd do Partyzantów. Wąska asfaltowa droga. Wpierw mały zagajnik, trochę otwartej przestrzeni po lewej i konieczność przejechania między ciągnikiem i rowem. Przed ścianą lasu skręt w lewo i długa prosta, która potem przecinała las, już jako droga leśna, prawie nie istniejąca. Dostrzegalne były domy po drugiej stornie lasu, po czym wyjeżdżało się na dróżkę. Skręt na północ. Dróżka znów schowała się w lesie i zmieniła w dość zabłoconą. Jakoś udało się przejechać do ambony i PK 23.

Wyjazd na asfalt, który poprowadził mnie na północ wzdłuż kanałku i krawędzi lasu. Bez problemu przejechało się przez Odblaski i Kasztanową (położoną powyżej otaczającego terenu). Jarzębinową wyjazd na główną przez Chylińskie, ale z rozpędu skręt w prawo i dopiero na granicy gmin nawrót, równocześnie żując baton. Prosty skręt na Kradziejów i zjazd z asfaltu  lewo. PK 15 był tuż tuż. Podczas powrotu dotarł vo.ma. Popędził po PK, a ja wprost na zachód. Szutrowa dróżka wiodła po wale stawu. Gdy skręciła na południe, w pewnym momencie trzeba było odbić w lewo. Niewielką metalową kładka przejazd na druga stronę kanałku i wyjazd w Mnichu na Powstańców Śląskich. Dojazd do głównej, gdzie z prawej nadjechał vo.ma. Skręt w lewo, na kolejnym rozwidleniu w prawo. Przy jeszcze następnym wpadliśmy w konsternację, ale pojechaliśmy jak podpowiadała intuicja. Nie dopilnowaliśmy mapy.

Droga wiodła przez Nędzę,ale bardzo nie podobało mi się, że zaczyna skręcać na południe, gdy trzeba nam było jechać na wschód. vo.ma oddalił się na wprost, a ja w lewo, potem w prawo w Świerkową, która doprowadziła mnie do lasu. Przypadkiem przejazd przez czyjeś gospodarstwo, choć mapa wskazywała drogę wprost do lasu i dalej. Dalej na południe do drogi, która miała doprowadzić mnie na wprost do PK 21. Było na niej dużo błota i miejscami lepiej było prowadzić rower obok. Będąc w połowie drogi od granicy lasu do PK, udało się dostrzec czerwoną kurtkę vo.ma, który wracał na rower. Trochę przyspieszyło tempo. Na miejscu okazało się, że slalomami płynęła sobie rzeczka (o czym była mowa w komunikacie technicznym), lecz była dość głęboka i nie było mostu (o czym nie udało mi się dosłyszeć). Nie tracąc czasu, dalej w prawo, w kilku miejscach zastanawiając się nad przekroczeniem wody, ale brzeg był stromy i błotnisty, dzień był zbyt chłodny, woda zbyt zimna, a maraton miał jeszcze trochę potrwać, więc raczej by nie udało się zdążyć wyschnąć przed nocą, a straciłoby się na komforcie, a przez to i tempie jazdy. Jeszcze gdyby pieszo, to raczej bez wahania można by spróbować przejść po leżących w korycie pniach drzew, ale nie widać było możliwości przeprowadzenie przy nich roweru bez zamoczenia się.


12:15. PK 21. Zakola rzeczki Bajerka miedzy Nędzą i Zastawiem

Na szczęście kawałek na południe znajdował się drewniany mostek, więc szybko udało się zdobyć PK, a potem zajadać czekoladą, jadąc po szutrówce na północ. Po wydostaniu na główną, tuż za lasem skręt w prawo w Zieloną. W porę udało się spostrzec się, że planowana przeze mnie dróżka jest na skraju lasu, a nie w jego środku (w tym czasie, vo.ma jechał tą właśnie drogą, z powodu złego odczytanie mapy, która w tym miejscu była ucięta i łatwo wprowadzała w błąd). Po wyminięciu kilku pieszych zawodników, wjazd do lasu na Zieloną Grobel, która z powodu niesamowitej ilości gruzu, jaką była utwardzona, zapadła mi w pamięci jako Grobel Czarcia. Wyjazd na asfalt w Pod Grobel, a przy kapliczce skręt w prawo. Minęło się kolejnych pieszych, zgarnęło PK 25 i weszło na koronę zapory.


13:20. Zarzecze. Nad Zbiornikiem Goczałkowickim, po odwiedzeniu pobliskiego PK 25. Widok ku NE


13:35. Droga przez Zarzecze po PK 20. Tu mijało się sporo zawodników pieszych i rowerowych.


13:59. Pod Strumieniem. Ambona przy PK20.

Po niej przejazd przez pół kilometra, lecz mi się nie szacowało. Dalsza jazda nie byłaby zbyt efektywna, więc kolejnym zjazdem powrót na asfalt. Znów mijało się kilku zawodników, pieszych i rowerowych. Asfaltowa dróżka często się wiła, a ja moje tempo było dobre. W Zabłociu kończyła mi się woda. Przed rzeką skręt w prawo i łatwo osiągalna ambona przy PK 20. Odjeżdżając, widać było vo.ma, który dopiero dotarł na miejsca, czym wywołał trochę mojego zdziwienia (wydawało mi się, że był już przede mną). Wjazd do Strumienia, gdzie przyszła pora zrobić niewielkie i szybkie zakupy w sklepie na Łuczkiewicza.


14:16. Strumień. Rynek. Po zakupach.


14:31. PK 7. Kamień graniczny w lesie między Zbytkowem i Jarząbkowicami

Po krótkiej tej przerwie przejazd przez rynek i Pocztową. Koło torów znów udało się dostrzec vo.ma, więc zachciało mi się go doścignąć. Jadąc >30km/h, udało się go dogonić przed światłami, ale jemu udało się przejechać z rozpędu na pomarańczowym, a mnie już zatrzymało czerwone. Po drugiej stronie skręt w Prostą, dostrzegając go na skraju lasu. W swoim tempie jechaliśmy wąską, nieco błotnistą dróżką, potem wydostaliśmy na przecinkę, przez którą biegła linia wysokiego napięcia. Odnalezienie PK 7 nie było zbyt trudne, ale kłopotliwe, ze względu na brak porządnej drogi w pobliżu. Wróciliśmy na skraj lasu, po czym udaliśmy się w prawo, dróżką, która biegła prawie dokładnie na południe, a w dalszej części była tak błotnista, że lepiej było prowadzić.


15:07. PK 27. Paśnik w Lesie Makowina między Rychułdem i Nowym Światem

W miarę wspólnie przejechaliśmy przez Bąków, lecz na długiej prostej trochę zostało mi się z tyłu. W Rychułdzie skręt jak najprostszą drogą i wjazd do lasu. Paśnik znalazł się szybko, choć pojechaliśmy o jeden skręt za daleko. Wyjechaliśmy na Uroczą, do asfaltu docierając po miedzy. Szybko, lecz spokojnie przejechaliśmy przez Pruchnę do skrętu na Kopaninę. Tuż za właściwym skrętem spostrzegliśmy, że oto go ominęliśmy. Polną drogą zjechaliśmy do lasu. Po prawej dostrzegliśmy nasyp i zaczęliśmy krążyć w jego okolicy, poszukując PK 2. Wróciliśmy na rowery i na następnym skrzyżowaniu skręciliśmy w lewo i oto wnet ukazał się nam kolejny nasyp. Znów zaczęliśmy poszukiwania i był to ten właściwy.


15:57. Dębowiec. Rajska. Po zdobyciu PK2 i w drodze po PK 12. Na horyzoncie masyw Klimczoka (1117 m n.p.m.). Widok ku E

Wyjechaliśmy na główną, prowadzącą przez las na południe. Było trochę podjazdów. Na mostku dostrzegliśmy znacznik PK, ale zapewne nie z naszego maratonu, albo nie z naszej kategorii. Minęliśmy kilku zawodników i skręciliśmy w stronę, z której przybyli. Zjechaliśmy na poziom stawów i wjechaliśmy na szuter, odbijający od asfaltu. Na podjeździe vo.ma orzekł brak powietrza i poprosił kogoś, kto akurat tam się znajdował, o możliwość skorzystania z pompki samochodowej. Zamiast tego użyczono mu powietrze z kompresora. Przejechaliśmy przez las do PK 12, po czym wyjechaliśmy na asfalt po drugiej stornie lasu. Wjechaliśmy do Simoradza, a na ostrych zakrętach o mało nie zdarzyło mi się wypadnięcie z trasy w skutek dużej prędkości, nabranej na zjeździe. Wyjechawszy na Główną, udaliśmy się na zachód, a następnie podjazdem do Hersztówki. Tam się rozdzieliliśmy i z dużym wysiłkiem udało mi się podjechać na szczyt podjazdu. Czuć było, jak mnie oblał zimny pot. Zjazd do Iskrzyczyna, skręt w Ładną i prawie-dróżka w lewo do lasu. Ledwo-ścieżynką wzdłuż strumienia. Wnet widać było i vo.ma, i Tu.. Poszukiwania jeszcze trwały. Po nich, Tu. udał się w przeciwnym do nas kierunku, a my każdy swoim tempem po PK 8.

Przejazd po płytach betonowych, jakie rzekomo stanowiły szlak rowerowy wzdłuż stawów. Wyjazd na Topolową w Kostkowicach, gdzie rowerami bawiła się dwójka dzieciaków. Kurs na południe. Kolejny PK miał znajdować się w lesie i jedna z dróg wiodła właśnie przez niego, ale była terenowa i raczej stromo w górę. Zamiast tego okrążenie wzniesienie przez Parszywiec i pieszo do grobu, który znajdował się naprawdę blisko od asfaltu. Potem zjazd do wsi Ogrodzona, gdzie jeden z zawodników był zagadywany pod sklepem przez tubylca. Dla pewności, warto było zapytać kogoś stamtąd, o najkrótszą drogę na Godziszów i nie okazało się, że przypuszczenia były słuszne. Różnica była taka, że wedle porady, trzeba było przejeżdżać przez gospodarstwo, a tak tak mi przyszło się przemieszczać, mijało się każde z boku. Sporo pieszo. Wjazd na dróżkę pod Chełmem, a potem kurs szutrem jeszcze bardziej w górę. Wejście do lasu i trochę przedzierania przez krzaki, w końcu wychodząc na łąkę, którą jeszcze trzeba się było dostać na szczyt, gdzie jeszcze znajdował się punkt bufetowy. Rozmawiając, zniknęła prawie całą reszta mlecznej czekolady, jaka tam została, a także sporo pepsi i wody.


18:34. Godziszów. Z lewej wzgórze (388 m n.p.m.) z PK 18. Widok z Góry Chełm (464m n.p.m.) ku N.


18:42. Godziszów. Kamieniołom wapienia w górze Chełm. Tuż przy PK 3. Z lewej Równica (885m n.p.m., 8 km), w centrum Ustroń (6 km), z prawej Pasmo Czantorii (10 km). Widok ku SE


19:09. Widok z PK 5 w Międzyświeciu. Z lewej Pasmo Czantorii (12km). Z prawej Góry Chełm (464m n.p.m.; 4 km). Widok ku S

Po ochłonięciu, pora na strój nocny i zjazd do PK 3, gdzie przyszło spotkać dwójkę z TP100, którzy poprzedniego dnia przybyli do bazy zaraz po mnie. Właśnie schodzili z tego punktu. Gdy już przekuta została moja karta i zjechało się z mocno zaciśniętymi resztkami hamulców, wydostało się na asfalt, którym trzeba było przejechać jeszcze pół kilometra, by dopiero wtedy ich wyminąć. Przez Kisielów przejazd do Międzyświecia. Zjazd w Głęboką na wysokość strzelnicy i pieszo po PK 5. Opuszczając to stanowisko, zbliżając się do głównej, widać było, że zmierzała tam jedna z zawodniczek. Szybki zjazd do Skoczowa, a potem do Podgórza, gdzie skręt w Dębinie do Dworcowej. Ulicą tą do jej końca w Zalasie, po czym już po zmroku w las. Przespacerowanie do jego drugiej krawędzi, z pewnością, że PK 6 właśnie tu się znajduje i to całkiem blisko. Po dokładniejszym obejrzeniu mapy, trzeba było wziąć rower i przejść z nim do drogi asfaltowej po drugiej stronie, a PK zgarnąć przy okazji tego marszu. Gdy już koło niego się przechodziło, okazało się, że był całkiem blisko ściany lasu. Wydostawszy się na drogę, zniknęło co nieco z zapasów z PK B.

Przy Głównej w Podgórzu mijało się kogoś z TP, który był ostatnim zawodnikiem, jakiego widać było na trasie. Kurs do Jasienicy, jednak tym razem droga była łatwiejsza niż wczoraj, gdyż nie padał deszcz i wiadomo było też czego spodziewać się od tamtejszych podjazdów. Przemknęło się nimi bardzo szybko i płynnie. Na jednym z nich ktoś krzyknął z samochodu, jak to się zdarza, gdy ktoś jest szurnięty. Gdy w Jasienicy skręcało się w lewo, to wjechało na chodnik, który dnia poprzedniego nie był przez mnie przejechany, a który i tak miał mnie przeprowadzić tunelem pod S1. Ścięcie trasy przez stację paliw i dalej dokładnie tą samą trasą przez Międzyrzecze, jak wczoraj. Tu też podjazdy przestały być ciężkie i wymagające. Tym razem bez zjazdu główną do Międzyrzecza, lecz skręt w lewo, drogą która poprzedniego dnia mnie nęciła. Jak się okazało, wiodła przez jakiś dawny PGR, który wciąż był jakoś wykorzystywany. Za późno było, by wracać pod górkę, więc dalej parcie do przodu z zaciśniętymi hamulcami. Zjazd do otwartej bramy, a jakaś kobieta rzuciła coś w stylu "czemu się tu tak jeździ w kółko". Coś odpowiedziawszy mało znaczącego, nie można było zahamować, by wyjaśnić sprawę, więc po prostu nawrót na bucie w lewo i dalej pod górkę ul. Spółdzielczej. Jak się później okazało, nie tylko mi przyszło tamtędy zjeżdżać.

Do PK13 podjazd najpierw od strony bramy PGR, ale wnet nawrót i zjazd, by zdobyć go z dołu, od zachodu. Rowerem został na polnej drodze i z godzinę chyba trwało łażenie w te i z powrotem, by odnaleźć punkt na ogrodzeniu, który okazał się być przytwierdzony do wewnętrznego. Była ~21:46 i było coraz mniej czasu na powrót. Na pewno już nie na jazdę do kolejnego z pobliskich punktów i podobnie długie poszukiwania. Przejazd Pszeniczną do Kościelnej. Wyjazd na asfalt i dalej ile sił jeszcze w nogach. Do bazy udało się dotrzeć w kilka minut po 22. Jeszcze wpisanie godzin na podstawie zdjęć, z odwiedzin PK. Długopis wypisał mi się przy PK 20. Po załatwieniu formalności jeszcze kurs na posiłek z kilkoma dokładkami. Siedziało mi się tak do późna w nocy, gadając trochę z różnymi zawodnikami, po czym sen. Dziś woda pod prysznicem była już ciepła, choć dla mnie starczyło raczej już tylko letniej. Dobre i to.


21:46. Międzyrzecze Górne. PK 13. Nieszczęsne ogrodzenie wewnętrzne przy starej prochowni nieczynnej bazy wojskowej

Zaliczone gminy

- Goczałkowice-Zdrój
- Chybie
- Pawłowice
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 146.12 km (40.00 km teren), czas: 10:31 h, avg:13.89 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Śląskie oczyszczenie IV - Do Ligoty w deszczu

Piątek, 1 kwietnia 2016 | dodano: 13.04.2016Kategoria .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, 2016 Górny Śląsk

W nocy zimno. Ponowne skrycie pod folią NRC, ale przez to górna część śpiworu zawilgotniała. Pobudka około 4 i przez 1,5h nie dało rady zasnąć. Namiot opuszczony o 8, a na zewnątrz mgła, chłód i zniechęcenie. Gdy już się udało ubrać, namiot został spakowany dość żwawo. Potem przebijanie się między krzakami i ogrodzeniem, do asfaltu, a po krótkiej chwili start. Wjazd na DW938, która dość łagodnie, jak na te okolice, pięła się w górę.


08:18. Pruchna przy granicy z Kończycami Małymi. Koło noclegu. Widok ku S w kierunku Zebrzydowickiej

Za Rudnikiem skręt w lewo i dość szybko udało mi się znaleść w Dębowcu. Uwagę zwróciła fontanna solankowa, gdzie też się skierowały się moje nogi, by "łyknąć" trochę lokalnej atmosfery. Niebawem zaczęło padać. Szybki zjazd drogą między stawami. Tuż za nimi koszmarnie długi podjazd do Simoradza, w czym skutecznie utrudniała mżawka. Na górze trafił się przystanek, gdzie przyszła pora na śniadanie i chwilę odpoczynku. Zjazd i kolejny podjazd. Tym razem witał Skoczów. Tuż za niewielkim lasem wjazd do miasta, a droga szybko sprowadziła mnie do centrum. Zjazd był nieprzyjemny - od prędkości ostro zacinał wiatr, a hamulce najlepsze miesiące miały już za sobą, w deszczu jeszcze tracąc na skuteczności.


08:57. Babilon - Dębowiec. Pierwsza z niewielu gmin zaplanowanych na ten dzień. Widok ku SE


09:10. Dębowiec. Mini tężnia w rynku. Widok ku N

Na dole deszcz trochę się uspokoił. Przejazd przez rynek, ale w taką pogodę nie ma czasu, ani chęci, aby bardziej się takowym zainteresować. Udało się odnaleźć lokalną mapę, która dała mi wskazówkę, którędy jechać. Tuż za Wisłą skręt w prawo i dalej ścieżką wzdłuż Góreckiej. Jeszcze przed torami się skończyła, skutkując powrotem na mokry asfalt. Kurs na SE, by odwiedzić Brennę. Trasa niesamowicie mi się dłużyła. Przejazd przez Brennicę, centrum Górek Wielkich i już świtała nadzieja, że oto pojawi się właściwa miejscowość, lecz ku memu niezadowoleniu były jeszcze Górki Małe. Przynajmniej wiatr i deszcz choć trochę sprzyjały, bo w większości trafiając w plecy od prawej strony. Za tabliczką "Brenna", skręt w drogę po lewej, zwaną Starą Drogą. Teraz mozolny powrót pod wiatr i deszcz, który ponownie zwiększył swą intensywność.


09:57. Skoczów. Ratusz z XVIII/XIX w.


09:57. Skoczów. Rynek. Widok ku SE

By przejechać wedle zaplanowanej trasy, w Górkach Wielkich powinienem udać się do Grodźca. Przez pogodę, ubzdurało mi się, iż jest to zapewne jakaś wieś, położona w sąsiedniej dolinie jakiegoś dopływu Brennicy, przez co jechałoby się do ślepego zaułka i trzeba było wracać. Nawrót w kierunku Skoczowa. Skręt w Miczów, przechodzącą w Kamińskiego na Harendzie. Poprzeczną do Kossak i za sklepem skręt w Skoczowską. Mijało się starą stanicę harcerską, za którą kończyła się właściwa droga, a przyszłą pora na grunt. Trochę podjeżdżania po trawie, ale gdy pojawił się śliskie kamienie, trzeba było zejść z roweru. Przynajmniej była możliwość się rozgrzać, wędrując ku górze. Trasa między polami zakończyła się na Wierzbowej w Wądolcu, części Pogórza.

Zjazd szutrówką, podjazd asfaltem, wydostając się na główną w pobliżu S1. Z trudem podjeżdżało się kolejne wzniesienia do Świętoszówki, a zjazdy skutecznie mnie wychładzały. Przy głównym skrzyżowaniu w Jasienicy zastanawiało mnie czy skręcić do Jaworza. Tubylec zapytał mnie, gdzie chcę dotrzeć, gdy dostrzegł jak wpatruję się w mapę po drugiej stronie ulicy. Poinformował, że wystarczy jechać prosto, lub za przystankiem skręcić w prawo. Przypomniało mi się, że gmina znajduje się bardziej na południe, więc skręt w Zaciszną. Zjazd z niej tylko na teren bloków przy Folwarcznej, bo i tak leżały z boku, będąc zamkniętym terenem, który można było od razu zakończyć.

W sklepie na Słonecznej małe zakupy i trochę się udało rozgrzać, choć na dworzu było przez to jeszcze gorzej. Zjazd do centrum Jaworza, skręt w Zdrojową i wyjazd na chodnik przy Cieszyńskiej, po uprzedniej przerwie na przystanku. Dopiero przy mapie, doszło do mnie, że wróciło mnie do miejsca, gdzie zagadał do mnie tubylec. Tym razem skręt w prawo. Przejazd tunelem dla pieszych pod S1. Przy UG skręt w Międzyrzecką. Długi, męczący podjazd przez Wygrabowice. Pod koniec robotnicy pracowali przy dziurze po prawej stornie drogi. Już zjeżdżając, w oczy rzuciła mi się dróżka po lewej, tak iż była we mnie ochota nią pojechać, lecz nie tego dnia. Zjazd z mocno zaciśniętymi hamulcami, bo i droga była stroma.

Długa jazda przez Międzyrzecz, nie wiedząc czy jadę drogą właściwą, ile do końca i tego typu sprawy. Deszcz już nie padał, ale było mi bardzo zimno. W pobliżu skrętu w Bronowską stała mapa, z której wynikało, że za chwilę będzie już wyczekiwana Ligota. Przejazd na wprost. Na rondzie w prawo, runda koło kościoła. Runda Dworską i Olejaka, po czym ostatecznie przyszło zatrzymać się przy budynku szkoły. Rower oparty o drzwi, po czym przez ok. 2h trzeba było czekać, aż skończą się zajęcia szkolne i będę mógł bez problemu wejść na salę, rozłożyć się w śpiworze, zagrzać i odpocząć. Chciało mi się jeszcze umyć, ale woda była tak zimna, że ledwie spłukała brud ostatnich dni.

Po mnie przybyło 3 zawodników TP100, którzy startowali jeszcze tej samej nocy, na którą zresztą zapowiadano przymrozek, a ich start rozpoczynał się w górach, na których jeszcze zalegał śnieg. Chwilka, by zajrzeć na forum przez komórkę, a chwilę po rozłączeniu i przeczytaniu ostatniego postu Turysty, okazało się że właśnie przyjechał. Długie odpoczywanie, odebranie pakietu startowy, na który składał się izotonik, baton i nr startowy z zipami. Mapy dostaliśmy nazajutrz z rana. Wcześnie mi się usnęło, mimo początkowych z tym problemów.

Zaliczone gminy

- Dębowiec
- Skoczów
- Brenna
- Jasienica
- Jaworze
- Czechowice-Dziedzice
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 59.56 km (2.00 km teren), czas: 04:48 h, avg:12.41 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Śląskie oczyszczenie II - Wokół Beskidu Małego

Środa, 30 marca 2016 | dodano: 13.04.2016Kategoria .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, 2016 Górny Śląsk

Opuszczenie namiotu o 6:30. Zimny nocleg, zimne zwijanie namiotu. Folia NRC pomogła, ale rozłożona niezbyt optymalnie. Wyjazd na asfalt i niebawem, po raz drugi przejazd przez Kęty. Nie chciało mi się dublować tras, więc przy rynku skręt w Świętokrzyską. Droga trochę się oddalała od mostu, ale nieznacznie. Młodzieży Polskiej, po zachodniej stronie boiska, przejazd przez rzekę. Po drugiej stornie skręt w Partyzantów i Żeromskiego. Zaczął się podjazd i jechało mi się ciężko. Wjazd do Kóz, wypatrując drogi w lewo, która doprowadziłaby mnie do DK 52. Znalazła się taka na rondzie. Skręt w Przecznią. Ruch na krajówce był spory i trochę potrwało, nim udało się przejechać na jej drugą stronę, odpocząć i ponownie włączyć się do ruchu. Na zjeździe w kierunku wschodnim sapał za mną TIR, choć prędkość oscylowała w przedziale 40-50km/h.


06:26. Kilkanaście metrów ku W od DW 948, między przysiółkiem Zatonie i Za Młynem. W tle w centrum Grupa Kocierza (12 km). Po prawej Grupa Magurki Wilkowickiej (11 km). Pierwsze użycie Andy III. Widok ku S


06:44. Kilkanaście metrów ku W od DW 948, między przysiółkiem Zatonie i Za Młynem. Po lewej Grupa Kocierza (12 km). W centrum Grupa Magurki Wilkowickiej (11 km). Po prawej Pasmo Baraniej Góry (26 km). Poniżej zabudowania Nowej Wsi. Widok ku SSE


07:57. Kozy. DK 52. Po lewej Kozy (przysiółek Gaje). Ponad zabudową, przy lewej krawędzi zdjęcia, Bukowski Groń (767 m n.p.m.; 8 km). Grupa Magurki Wilkowickiej: w centrum Hrobacza Łąka, której szczyt jest nieco zasłonięty przez wierzchołek po prawej (828 m n.p.m.; 3 km). Dalej Przełęcz u Panienki i na prawo od niej Gorniczek (833 m n.p.m.; 4 km). Za drzewami skryty Gaiki (808 m n.p.m.; 5 km). Widok ku SSE


08:07. Bujaków. DK 52. Skrzyżowanie ze ul. Szkolną i ul. Podlesie. W tle Pasmo Bliźniaków (14 km). Widok ku E


08:15. Kobiernice. DK 52 na W brzegu Soły. Z lewej Bukowski Groń (767 m n.p.m.; 4 km). W centrum Obłaz (Kozubnik?) (551 m n.p.m.; 6 km), a nieco na lewo Żar (761 m n.p.m.; 7 km), zaś na prawo stoki skrytego Suchego Wierchu (781 m n.p.m.; 10 km). Nieco na prawo Zasolnica (556 m n.p.m.; 4 km). Po prawej Bujakowski Groń (729 m n.p.m.; 3 km). Widok ku S


08:15. Kobiernice. DK 52 na W brzegu Soły. Górny zbiornik Elektrowni Porąbka-Żar na górze Żar (761 m n.p.m.; 7 km). Widok ku S

W Kobiernicach nie chciało mi się odwiedzać samej Porąbki. Gmina już odwiedzona, ale samo centrum może kiedyś, w przyszłości, w planach mając przejazd wzdłuż rozlanej po zbiornikach Soły. Z krajówki skręt na Czaniec. Przerwa na najwyżej położonym, przy głównej trasie przystanku, gdzie zniknęło pierwsze tego dnia śniadanie, składające się z zabranych z domu surowców. Było chłodno, a tym bardziej wyziębiło mnie za sprawą tej przerwy. Częste wystawianie do słońca i ochrona przed wiatrem przez przystanek nieco redukowały ten stan. W Roczynach zjazd w Bieską. Pojawiły się tory, wiec trzeba było zwolnić. W Andrychowie chodnikiem, zjeżdżając z niego dopiero za rzeką. Również po to, by nie dublować trasy.


09:03. Roczyny. Bielska. Granica województw (pole zaorane i łąka należą do różnych jednostek). W centrum Bukowski Groń (767 m n.p.m.; 3 km). Po prawej Bujakowski Groń (729 m n.p.m.; 8 km). Widok ku SE


09:11. Roczyny. Bielska. Na wprost Bławatkowa. Na lewo od niej Pasmo Bliźniaków (7 km). Nieco na prawo od niej piramidalny Gancarz (802 m n.p.m.; 9 km). Na prawo od domu i słupa Jawornica (831 m n.p.m.; 5 km). Widok ku E

O 10 ponownie przyszło mi wjechać do Wadowic. W piekarni zakup pól kilo precli (ostatniego zjadając w Ligocie), a w cukierni kremówkę, której nie udało się spróbować poprzednim razem. Z rynku zjazd Krakowską, skręt w Wojtyłów, od Sienkiewicza przejazd przez Osiedle XX-lecia. Z Piłsudskiego skręt na rondzie w Błonie, tam wyciągając mapę, a tubylec zapytał, dokąd chcę dojechać (by wskazać drogę), lecz jakoś udało się odrzec, że sobie poradzę. Poszedł w swoją stronę. Dalej Polną do DK 28. Znów, by nie dublować, sporo jazdy chodnikiem. Za zabudowaniami udało się dojrzeć dróżkę szutrową po lewej stronie drogi i wnet na nią zjechać, dzięki czemu udało się ominąć sporą część krajówki. Szutrowa ścieżka przeprowadziła mnie przez Zbywaczówkę, lecz urywała się przy Ponikiewce. Brakowało tam jakiegoś mostku. Przejazd mostem krajówki i zaraz po tym skręt w lewo. Po dotarciu do brzegu Skawy, trwało moje przemieszczanie się po nierównym terenie w górę jej biegu. Jazda skończyła się przy potoku Czerna. Odtąd pieszo wzdłuż niego, gdyż było za wąsko między drzewami, by w sensowny sposób jechać.


10:11. Wadowice. Plac Jana Pawła II. Bazylika mniejsza Ofiarowania NMP z XVIII w. Widok ku NEE


10:24. Wadowice. Wojtyłów. Fundacja Sowiarnia, zajmującą się działalnością kulturową


10:34. Wadowice. Polna. Po lewej odległa Polica (1369 m n.p.m.; 29 km). Ponad czerwonym dachem Patria (543 m n.p.m.; 9 km) i Gołuszkowa Góra (715 m n.p.m.; 12 km). Po prawej Żurawica 709 (m n.p.m.; 12 km), a za nią ośnieżona Babia Góra (1723 m n.p.m.; 34 km). Widok ku SSE


10:35. Wadowice. Polna. Babia Góra (1723 m n.p.m.; 34 km). Widok ku S


10:44. Granica wsi Gorzeń Dolny Jaroszowice. Ścieżka rowerowa w biegu nieistniejącej linii kolejowej nr 103 Trzebinia - Skawce. Po prawej DK 28. Na wprost mostek na Zbywaczówce. Widok ku S


10:59. Ujście Ponikiewki do Skawy. Widoczne pozostałości mostu kolejowego. W tle Jaroszowicka Góra (541/544 n n.p.m.). Widok ku E


11:02. Między DK 28 i Skawą, Ponikiewką i ku NW od nieistniejącej stacji kolejowej Zegadłowice. Miejsce mordu gestapo wykonanego na trzech nastolatkach. Inskrypcja: "W dniu 17 grudnia około godziny 20 w domu rodzinnym Brańków aresztowani zostali Tadeusz Brańka, jego kuzyn Paweł oraz ukrywający się u nich Franciszek Chmiel. Wszyscy trzej wcześniej zbiegli z transportu udającego się Protektoratu Czech i Moraw lub Słowacji, gdzie najprawdopodobniej mieli pracować dla potrzeb niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Ponadto, pierwszy z wymienionych współpracował z członkami „państwa podziemnego” (...) Jego zadanie polegało na transportowaniu w region Sułkowic koło Myślenic – gdzie nastoletni Tadeusz Brańka uczęszczał do szkoły metalowej – zakazanej prasy wydawanej przez polskie Państwo Podziemne".(Stanisław Kostka – Czapkiewicz ps. „Sprężyna”). Widok ku NW


11:25. Granica gmin Wadowice i Mucharz. Strumień Czerna między Skawą i DK 28. Zapomniany obiekt hydrotechniczny. Widok ku E

Wyjazd na krajówkę, z której zjazd na zaporę Świnna Poręba. Właściwie to tam, gdzie było można, czyli niewielki placyk, który kończył się budynkiem przy południowym krańcu, a teren był odgrodzony siatką. Po ominięciu domu, zjazd opadającą w dół gruntówką i wyjazd na łące. Droga się kończyła, więc pieszo przyszło tachać rower pod górkę. Brakowało mi jeszcze kilkunastu metrów w gorę, by wydostać się na krajówkę, ale zamiast tego powrót na północ, przemieszczając się po zboczu. Łąka przeszła w dróżkę, która była drugą z zaczynających się koło domku. Powrót na asfalt.


11:38. Zapora Świnna Poręba. Widok ku E


11:39. Zapora Świnna Poręba. Widok ku NE


11:39. Świnna Poręba. Zapora. Sztolnia spustowa i energetyczna. Widok ku NE


11:44. Świnna Poręba. Po lewej w oddali Chełm (583 m n.p.m.; 9 km) i bliższa Prejsówka (478 m n.p.m.; 3k m).  Nieco na prawo Mucharz. W centrum Mioduszyna (633 m n.p.m.; 11 km). Widok z zapory ku SE


11:44. Świnna Poręba. Widok z zapory na Mucharz ku SE

Teren, który ma zostać zalany, od poprzedniej wizyty został pozbawiony prawie wszystkich drzew. Było bardzo łyso. W Jamniku skręt w prawo i zjazd do Ryskówki. Gdzieś tam wjazd na szutrową, trochę kamienistą dróżkę, która wzdłuż Bystrza opadała w dół, na dno zbiornika. Wyjazd na główną szutrową drogę na dnie i skręt w lewo. Objazd niewielkiego akwenu i na kolejnym rozdrożu odbicie na północ. Miało mnie to doprowadzić do asfaltu, lecz ten został zaorany na 2-3 metry w głąb ziemi. Został po nim długi dół i jeszcze widoczny profil glebowy. Przejazd w stronę Mucharza, lecz przy Jaszczurówce droga również została zaorana, a strumyk płynął głęboko w dole. Skręt w lewo ku Skawie. Zjazd do miejsca, gdzie oba cieki się łączyły. Po nawrzucaniu kilku kamieni na środek Jaszczurówki, jakoś udało się przedostać po błotnistym terenie. Choć woda zdążyła trochę obmyć mi buty i cały napęd w rowerze, te pierwsze nie zamokły, ale drugi wymagał naoliwienia.


12:05. Zbiornik Świnna Poręba. Dolinka Bystrza. Widok ku E


12:06. Zbiornik Świnna Poręba. Ryskówka. Lepiężnik różowy, rosnący w pobliżu Bystrza


12:07.Zbiornik Świnna Poręba. Ryskówka. Jeden z dopływów strumienia Bystrz. Widok ku S


12:07. Zbiornik Świnna Poręba. Droga wzdłuż strumienia Bystrz. Na wprost wiadukt DK 28. Ponad nim Kurczyna (411 m n.p.m.). Widok ku NEE


12:09. Zbiornik Świnna Poręba. Droga wzdłuż strumienia Bystrz. Na wprost  wiadukt DK 28, Prejsówka (478 m n.p.m.) i Mucharz na jej stokach. Widok ku E


12:15. Zbiornik Świnna Poręba. W pobliżu łączenia się nurtu Bystrza i Jaszczurówki. Po lewej zapora, a nieco na prawo Góry (486 m n.p.m.). Po prawej Mucharz. Widok ku E


12:20. Zbiornik Świnna Poręba. Przysiółek Lachówka. Tyle zostało z asfaltowej drogi, którą udało mi się przejechać jeszcze w 2012 r. Na wprost Góra (486 m n.p.m.). Widok ku NE


12:20. Zbiornik Świnna Poręba. Przysiółek Lachówka. Tyle zostało z asfaltowej drogi, którą udało mi się przejechać jeszcze w 2012 r. W tle dolina strumienia Bystrz i wiadukt DK 28. Powyżej góra Żar (680 m n.p.m.). Widok ku W


12:21. Zbiornik Świnna Poręba. Przysiółek Lachówka. W centrum Mucharz. Widok ku SE


12:26. Zbiornik Świnna Poręba. Przysiółek Lachówka. Ujście niewielkiego kanałku do Skawy i miejsce, gdzie zdążyli zburzyć przejazd dla pojazdów kołowych. Widok ku S


13:32. Zbiornik Świnna Poręba. Przysiółek Lachówka. Na wprost Góra (486 m n.p.m.). W centrum most na Skawie. Widok ku NE


12:35. Zbiornik Świnna Poręba. Na W od dawnej Brańkówki. Ostatnie chwile mostu na Skawie. Widok ku NW

W dawnej Brańkówce zjazd z asfaltu i jazda szutrem dawnej linii kolejowej, która z grubsza naśladowała bieg rzeki. Było trochę błota, trochę kolein. Karpowiczówka, która była ongiś bardzo zarośnięta i zostały może ze dwa domy, teraz była niemal pusta. Trzymając się głównej szutrówki zmierzając dalej na SE. Wiatr był bardo silny. Generalnie z SW, ale w skutek górek i zmian biegu dolin zdarzały się podmuchy z różnych stron. Piach był przezeń porywany, kotłując się w niewielkie piaskowe kręciołki. Droga minęła niewielki akwen po lewej i robotników po prawej. Między tym miejscem i Dąbrówką dość często jeździły ciężarówki. Na rozjeździe skręt w prawo. Znów przyszło mi się zjawić nad brzegiem Skawy, tu kamienistym. Przez rzekę przerzucone był długie, metalowe rury, przez które przepływała woda, którym w teorii można by się było przedostać na drugi brzeg.


12:37. Zbiornik Świnna Poręba. Na W od dawnej Brańkówki. Wyrobisko w pobliżu dawnej linii kolejowej. Na wprost W kraniec Lasu Mucharskiego.Widok ku S


12:39. Zbiornik Świnna Poręba. Na SW od dawnej Brańkówki. Wyrobisko w pobliżu dawnej linii kolejowej. Na wprost W kraniec Lasu Mucharskiego. Widok ku SSE


12:42. Zbiornik Świnna Poręba. Na SW od dawnej Brańkówki. Na wprost Góra (486 m n.p.m.). Ostatnie ślady dawnej linii kolejowej. Widok ku N


12:44. Zbiornik Świnna Poręba. Na S od dawnej Brańkówki. Widok ku NE


12:46. Zbiornik Świnna Poręba. Na E od dawnej Brańkówki. Po prawej Skawa. Na prawo od niej łąki Za Górą. Ponad nimi Las Kurczyński, a dalej w prawo Las Mucharski. Widok ku NNE


12:49. Zbiornik Świnna Poręba. Rozlewisko Skawy i ujście Łękawki (cienki strumyk u dołu po lewej). Po lewej, na horyzoncie wieś Łękawica. W centrum Kurczyna (411 m n.p.m.), po prawej Prejsówka (478 m n.p.m.). Widok ku E


12:55. Zbiornik Świnna Poręba. U góry przysiółek Zagórza - Bania. Widok ku N


12:55. Zbiornik Świnna Poręba. Skawa. Na wprost po lewej Zarębki. Po lewej miejsce wykonania zdjęcia z rowerem, zamieszczonego niżej. Widok ku SE


12:58. Zbiornik Świnna Poręba. Nieistniejący przysiółek Zagórza - Karpowiczówka. Po lewej zarośla, jeszcze skrywające wody Łękawki. Widok ku SWW


13:09. Zbiornik Świnna Poręba. Na wprost masyw Jaroszowickiej Góry. Po prawej przysiółek Łękawicy - Góry Wielkie. Po lewej Góry (486 m n.p.m.). Widok ku NW


13:09. Zbiornik Świnna Poręba. Zwężenie doliny miedzy Mucharzem i Dąbrówką. Po prawej las w Mucharzu przysiółek Działy. Po lewej w tle Zarębki. Widok ku SE


13:17. Zbiornik Świnna Poręba. Tuż przed przejazdem nad Stryszówką. Na wprost las Dąbrowski. Widok ku SE


13:19. Zbiornik Świnna Poręba. Na wprost Las Dąbrowski. Na lewo od niej Dabrówka, na prawo Zarębki. Widok ku SE


13:19. Zbiornik Świnna Poręba. Łąki poniżej Dąbrówki. Widok ku E


13:26. Zbiornik Świnna Poręba. W okolicy dawnego placu sportowego. Po lewej poniższa przeprawa przez Skawę. Na horyzoncie Dąbrówka. Po lewej przysiółek Ostałowa Zagórska. Po prawej mosty nowej trasy. Widok ku NNE


13:28. Zbiornik Świnna Poręba. Niepełna (zabrakło 1 rury od zachodu) przeprawa przez Skawę. Brzeg wsi Skawce. Widok ku SW


13:29. Zbiornik Świnna Poręba. Niepełna przeprawa przez Skawę. Po lewej zabudowania Dąbrówki. W centrum mosty tamże. Widok ku NE

Możnaby, gdyby nie brak ostatniej rury, duża głębia i szybki nurt. Wracając się, minął mnie koleś na skuterze. Wybrana została kolejna odnoga rozjazdu, a wnet udało się znaleźć na dawnej linii kolejowej. Podkłady i szyny już dawno zdjęto i ułożono na stosy. odcinek był bardzo nierówny. Ponownie mijało się skuterzystę. Udało się dotrzeć doi Skawy, gdzie miał znajdować się most, lecz ten już dawno zniknął. Zawiodło mnie to nieco. Znów nawrót i wyjazd z terenu zbiornika w Durówce. Tam udało się znaleźć na już ukończonej trasie wzdłuż SE brzegu przyszłego jeziora. Jadąc w większości pod wiatr i obserwując coraz bardziej nieciekawe chmury, wędrujące za górami po zachodniej stronie doliny, udało się dotrzeć do zachodniego skraju Zembrzyc. Brakującej tej gminy nie udało mi się zebrać przy poprzedniej wizycie w skutek niedopatrzenia i małego wypadku w starciu z torami kolejowymi. Była jeszcze ochota, by odwiedzić wieś, Skawce, ale pogoda i znużenia, a także fakt, że zostały w dolinie ledwie dwa domy, sprawiły, ze mi się odechciało.


13:44.Zbiornik Świnna Poręba. Ostatnie domy wsi Skawce. W tle Mucharz. Widok ku W


13:46. Zbiornik Świnna Poręba. Dawny przebieg linii kolejowej nr 97. Po lewej Zarębki. Po prawej teren wsi Skawce. W centrum Tarnawa Dolna. Widok ku SSW


13:57. Zbiornik Świnna Poręba. Dąbrówka. Mostek na Stryszówce. Widok ku NE


13:57. Zbiornik Świnna Poręba. Dąbrówka. Stare podkłady kolejowe. Widok ku SE


13:58. Zbiornik Świnna Poręba. Dąbrówka. Mostek na Stryszówce i mosty ponad zbiornikiem w SE jego części. Widok ku SSE


14:20. Zarębki. Most kolejowy nad Skawą, przed zalaniem zbiornika Świnna Poręba. W centrum Żmijowa (595 m n.p.m.). Po prawej w tle Gołuszkowa Góra (715 m n.p.m.). Widok ku SW


14:24. Zarębki. Po lewej Okrąglica (1239 m n.p.m.). Po prawej Polica (1369 m n.p.m.). Poniżej wieś Grzechynia Górna na E zboczu Magurki (872 m n.p.m.). Z prawej E stok Jasienia (521 m n.p.m.). W centrum widoczny pylon mostu DW 956 w Zembrzycach. Widok ku S


14:33. DK 28. Tarnawa Dolna. Południowa zatoka zbiornika Świnna Poręba, gdzie wpada Skawa. Widok ku NW


14:36. DK 28. Tarnawa Dolna. Most kolejowy ponad terenem zbiornika Świnna Poręba. Po prawej Zarębki. Po lewej przysiółki TD - Borkówka i Nizień. Widok ku N

W Tarnawie Dolnej przerwa na posiłek i telefon. Pogoda nie zapowiadała się zbyt dobrze, choć główne masy deszczowe miały przemieszczać się bardziej na północ. Droga powoli, ale uparcie wznosiła się ku górze. W Sikorowcu, gdzie znajdowała się kulminacja, pora na kolejną przerwę na przystanku. Zaczął padać deszcz. Przez Krzeszów zjazd do DW 946. Odtąd zaczęła się mozolna, żmudna i nużąca droga, pełna zjazdów, podjazdów, potu i przechłodzenia. Przynajmniej deszcz przestał padać i w ogóle nie był zbyt silny. Podjechane prawie wszystkie. Tylko tuż za Kocierzanką skręt ku drzewom i krzakom po prawej, ale były zbyt prześwitujące i położone zbyt blisko domostw. Pieszo Jesionową do DW 781, powrót na poprzednią wojewódzką i przejazd jeszcze kilometra. Dróżka w lewo doprowadziła mnie do polanki odgrodzonej drzewami i dolinką. Była 19:30.


15:19. Tarnawa Dolna. Ruiny jednego z budynków kamieniołomu piaskowca, zamkniętej zapewne przed 2005 r.


16:15. Tarnawa Górna. Na horyzoncie widoczny Garncarz (882 m n.p.m.; 3,5 km), leżący tuż pod Leskowcem (918 m n.p.m.). Widok ku E


16:55. Krzeszów. Zjazd do DK 28. W centrum grzbiet Jaszczurowej Góry (777 m n.p.m.). Widok ku N


17:12. Krzeszów. Od lewej: ośnieżona Babia Góra (1723 m n.p.m.; 21 km); ciemna Jaworzyna (825 m n.p.m.; 7 km); obarczony śnieżną łatą Jałowiec (1111 m n.p.m.; 11 km); piramidalna Capia Górka (623 m n.p.m.; 2 km), płaski Lachów Groń (1045m n.p.m.; 13 km); niewielka, bliska Kukowska Gajka (598 n.p.m.; 1,5 km); odległe, ośnieżone Pilsko (1557m n.p.m.; 29 km). Widok ku SSE


17:19. Krzeszów. Widok z N krańca wsi. Po lewej Żurawica (709 m n.p.m.). Widok ku SE

Zaliczone gminy

- Kozy
- Porąbka
- Zembrzyce
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 106.68 km (16.00 km teren), czas: 08:59 h, avg:11.88 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Śląskie oczyszczenie I - Nocna DK44

Wtorek, 29 marca 2016 | dodano: 16.04.2016Kategoria .Pół nocne, .Samotnie, .Wyprawy po Polsce, ..Gminy Polska, .Z Kasią, 2016 Górny Śląsk, .Z rodziną

Nieudany start w dniu poprzednim

Wyprawa miała się zacząć dzień wcześniej. Dotarliśmy rodzinnie na Dworzec Wschodni. Stamtąd miał być wieczorny pociąg na południe. Otworzona auta klapa, a tu rowerowa klapa. Nie zostały zabrane przez mnie koła roweru. Wracając, wstąpiliśmy do Modlina i pochodziliśmy po wałach przy głównym wejściu do Cytadeli. Potem wizyta u rodziny, która potrwała kilka godzin.

Pociągiem do Krakowa

Tego dnia (tj.2016.03.29) przygotowanie obyło się bez problemów i na wschodnim udało się wylądować z całym bagażem. Znalazła się też przydatna folia NRC, której też zapomniało mi się uprzednio zapakować. Przybyliśmy mniej więcej godzinę przed odjazdem, więc po zakupie biletu na Dworcu Wschodnim o 13:47 do stacji Kraków Główny (przez stacje Włoszczowa Północ, Kozłów), było trzeba jeszcze trochę poczekać.  Przejazd pociągiem planowo miał się odbyć między 14:39 a 17:50. Podczas wsiadania do pierwszego wagonu, zaczynał padać deszcz. W trakcie podróży pogoda była korzystna, jedynie przed Włoszczową przejeżdżało się przez niewielką burzę. W Krakowie po 18.

Kraków

Po przygotowaniu roweru, trzeba było jeszcze przedostać się przez Galerię na południe. Kładką ze schodami rower powędrował na drugą stronę ul. Lubicz. Radziwiłłowską, Kopernika, Zyblikiewicza do Dietla. Przez przystanek tramwajowy na drugą stronę. Miodową i Warszauera na Plac Nowy, gdzie przerwa na zapiekankę, jako ciepły posiłek do jazdy nocnej. Potem odbijało mi się tuńczykiem na trasie i trwało to do następnego poranka. Nową i Bonifraterską na południe. Kładką Ojca Bernatka przejazd na południową stronę Wisły i jazda ścieżkami wzdłuż niej na zachód, aż do wieczora. Gdy wyjechało się na Tyniecką, to już długo nią się podążało. Wcześniej to mnie wyprzedzano, to ja kogoś, ale stopniowo było coraz mniej rowerzystów. Na podjeździe w Kostrzy ktoś mnie wyprzedził, ale udało się podczepić do niego, lżej jadąc pod wiatr. Niebawem udało się zorientować, że i za mną ktoś się czai. Osobnik na czele przyspieszył, może z pośpiechu, może z irytacji, a może po prostu lepiej mu się zaczęło jechać. Trzeci odpadł. Ja wkrótce, gdy pierwszy skręcił pod górę w ul. Zagórze, a mi było to nie po drodze. Na pobliskim przystanku przerwa na ubranie się do jazdy nocnej.


18:13. Kraków. Po wyjściu z Galerii przy Dworcu Głównym


18:34. Kraków. Zapiekanki na Placu Nowym


18:49. Kraków. Bulwar Wołyński na Ludwinowie. Wzdłuż Wisły


19:02. Kraków. W centrum Wawel. Widok z Tynieckiej w pobliżu Parku Dębnickiego.

Okolice Tyńca

Skręt pod Klasztor, lecz były problemy z lampką. Przerwa przy skrzyżowaniu z wjazdem na parking i dziedziniec. Chwilę potrwało, nim udało się doprowadzić styki, które trochę się powyginały od wkładania baterii złą stroną (po omacku i w pośpiechu). Powrót na główną. W powietrzu miejscami panoszyły się kłęby dymu. Za Bogucianką minął mnie ostatni tego dnia rowerzysta na kolarce, a dla mnie przyszła pora na krótką przerwę przed zjazdem do Skawiny. Trochę trzeba było przyhamować, ze względu na zakręty. Na dole skręt w Piastowską i przejazd przez Energetyków do DK44.


20:18. Skawina nocą. Widok z pierwszego zakrętu za Bogucianką. Widok ku S

DK44 do Przeciszowa

Początkowo był na krajówce bardzo duży ruch samochodowy. Sporo ciężarówek i TIRów. Dużo więcej, dużo większych podjazdów, niż się można było spodziewać po dolinie Wisły i doświadczeniach z tamtej strony. Z każdą miejscowością wypatrywane były przez mnie kolejne tablice gminne, lecz te nie ukazywały się po sobie zbyt szybko. W pewnym miejscu mijało się park rozrywki, rozświetlający ciemność nocy. Gdzieś indziej w kołach usłyszeć można było dziwny dźwięk. Krótka przerwa, by sprawdzić czy coś się nie stało z rowerem. Poświeciwszy lampką, by rozejrzeć się za ewentualną odpadniętą częścią, okazało się, że nic z tych rzeczy. Wpadł na mnie, czy uciekał... gołąb. Oszołomiony stał przy krawędzi drogi i nie ogarniał co robić.


21:36. Kossowa. Tak a propo ówczesnych dyskusji na forum


22:21. Spytkowicki gołąb...


22:55. Zator. Park Energylandia przy granicy gmin

Do noclegu

Z krajówki zjazd w Przeciszowie. Z Polanki Wielkiej zaplanowane było, by przejechać przez centrum Osieka, jednak odechciało mi się i dalej jechało się DW 949. Przejazd drogą pomiędzy wielkimi stawami, a na skrzyżowaniu za nimi skręt na DW 948. Po ocenie, że już dość jazdy, przyszła pora rozglądać się za noclegiem. Ten udało mi się znaleźć dość szybko, bo tuż przy Kańczudze. Po raz pierwszy rozłożony został nowy namiot i pierwsza (jedna z niewielu, bo już we wrześniu przepadł we wrześniu tegoż samego roku) w nim noc. Było już po północy.

Zaliczone gminy

- Skawina
- Brzeźnica
- Spytkowice
- Zator
- Przeciszów
- Polanka Wielka
- Osiek
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 80.53 km (0.00 km teren), czas: 05:05 h, avg:15.84 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

NDM Modlin

Sobota, 26 marca 2016 | dodano: 17.12.2022Kategoria .Z Kasią, .Zwykłe przejażdżki, .Z rodziną

Tego dnia miała się rozpocząć wyprawa na Śląsk, lecz nie doszła do skutku. W to miejsce - spacer po Twierdzy Modlin.

18:13. NDM Modlin. Prochownia przy Bema. Widok wjazdu na teren TM.


18:22. NDM Modlin. Po lewej młyn fortu. Za nim elewator/działobitnia. Po prawej magazyn. W tle blok 96 przy Mickiewicza. Widok z zachodniej korony wału TM ku SW


18:23. NDM Modlin. Po lewej elewator/działobitnia. W centrum młyn fortu. Po prawej magazyn. Widok z zachodniej korony wału TM ku SW


18:25. NDM Modlin. Spichlerz widziany zachodniej korony wału TM ku SE


18:27. NDM Modlin. Przedmoście Kazuńskie widziane z zachodniej korony wału TM ku SE
Rower: Dane wycieczki: 0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wisła i wąwozy

Czwartek, 24 marca 2016 | dodano: 13.04.2016Kategoria .2 Osoby, .Zwykłe przejażdżki, .Z Kasią

O 14 nad Wisłę i dalej po wale na zachód (wpierw dróżką pod nim, do momentu, aż skręcała na kępę. Tam przejście było zalane, więc trzeba było wejść na koronę wału). Na wsi gdzieniegdzie widać było wypalanie zgrabionych na kupki liści, w tym jedno takie ognisko omiatało dymem naszą trasę, mocno spychane wiatrem ku Wiśle. Za załomem wału, mijał nas inny rowerzysta, który nie wyglądał na tutejszego, ale na podróżnika też nieszczególnie. Ruszył po zbliżeniu się w jego stronę tam gdzie on niedawno odpoczywał, i nam wypadła przerwa.


14:11. Wychódźc (część W). W centrum na horyzoncie zagajnik na zakręcie. Widok z wału ku N


14:20. Wilkówiec (część E). Widok z wału ku N

Z wału zjazd do lasu, który również przeszedł zabieg przerzedzania drzewostanu. Nie było to tak tragiczne jak w Chociszewie, ale było bardzo przejrzyście. Zniknęło co 3-4 drzewo i mnóstwo krzewów. Droga była rozjeżdżona przez ciężki sprzęt i powstały dwie głębokie koleiny, w których czasem ledwo można było nie zawadzać pedałami o krawędzie. Na skrzyżowaniu blisko kamienia w lewo i do wału. Tym wyjazd na drogą przy ostatnim domu Wilkówca. Dalej niby z powrotem do domu, ale z powodu przedwiośnia i przerzedzenia drzewostanu również na granicy doliny, ostatecznie skręt w wąską ścieżką na wysoczyznę.


14:30. Wilkówiec. Droga rozjechana przez ciężki sprzęt.


14:33. Wilkówiec (część W). Widok z wału ku NW


14:35. Wilkówiec. Tony ściętego drewna, leżące przy drodze do Czerwińska. Widok z wału ku N

Był to dla mnie nowy, do tej pory niepoznany szlak, położony trochę na wschód od największej parowy. Wyjście na pola za jedynym domem, po południowej stronie drogi Wilkówiec - Zdziarka. Dalej na wschód i zjazd przez las z powrotem do centrum wsi, od drogi w parowie z kapliczką, oddzielonym niezagospodarowanym fragmentem tejże parowy. Do samego końca na pieszo, gdyż pojawiły się nieco gęstsze i kłujące krzaki, więc tylko spacerem na dróżkę po lewej. Stamtąd wprost do domu. Dzień wcześniej Kasia jechała sama nad Wisłę i do Chociszewa, ale hamulce obcierały, więc powrót był szybki.


14:41. Wilkówiec. Podejście na wysoczyznę, położone ~200m ku E od krańca wału. Widok ku N


14:44. Wilkówiec (część NW).  Pola widoczne po wyjściu z lasu. Widok ku NW


14:46. Wilkówiec (część NW). Chociszewo (2,5 km; w okolicach dworu) widziane ku N


14:49. Wilkówiec (część NW). Granica pól i lasu, położona 200 metrów od drogi ku W i tyle samo ku S. Widok ku E


14:51. Wilkówiec (część NW). Parowa w punkcie, położonym 150 metrów od drogi ku W i tyle samo ku S. Widok ku S


14:54. Wilkówiec (część NW). Parowa widziana w punkcie, położonym 40 metrów od drogi ku W i 70 ku N. Widok ku W


14:54. Wilkówiec (część NW). Parowa widziana w punkcie, położonym 40 metrów od drogi ku W i 70 ku N. Widok ku NW

Rower:Czerwony Dane wycieczki: 7.40 km (6.50 km teren), czas: 00:41 h, avg:10.83 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Wyprawka nad Tanwią

Sobota, 19 marca 2016 | dodano: 13.04.2016Kategoria .Wyprawy po Polsce, .Samotnie, .Podróżerowerowe.info, .>10 osób, ..Gminy Polska, .Z Kasią, 2016 Roztocze

Nieco ponad tydzień po sylwestrze padła propozycja kolejnej wyprawki forumowej na Roztoczu. Pierwsza propozycja zakładała nocleg w Podsosinie i trasę wyprawki skierowaną na terenach na wschód od niej. Pomysł nawet przypadł mi do gustu, wszak było tam jeszcze trochę luk pośród gmin, a i forumowiczów od dawna nie było okazji ujrzeć. Chętnych trochę się zebrało, więc baza została ostatecznie ulokowana we wsi Budziarze, położonej bardzo blisko Tanwi. W międzyczasie kilka osób się rozmyśliło, ale nadal było to więcej ludzi niż rok temu. Nasze plany również się wyklarowały i można było potwierdzić nasz udział na tydzień przed wyjazdem. Na nieszczęście zbiegło się to z chorobą Kasi, która przezdrowiała na czas wyjazdu, ale stan taki utrzymywał się jeszcze w jakiś czas po powrocie. Aktywność zarazków w otoczeniu, była odczuwana również przez mnie, choć na szczęście nie przyszło mi wylądować w łóżku z gorączką. Mimo to, wydawało mi się, że jestem o włos od zachorowania.

Piątek

Bagaże i rowery zapakowane do auta w czwartek (męcząc się ze sprężarka, by napompować koło Kasi, a ostatecznie robiąc to pompką). O 13:30 wyjazd z Rajszewa, gdzie odstawił mnie tata. Przejazd do Zielonki, gdzie nastała kilkugodzinna przerwa. Z pamięci uleciało, że w piątek są największe korki i trochę potrwało, nim przejechało się DW 631 do Korkowej, gdzie uliczkami Weselną, Bychowską i Kościuszkowców dotarło do DK2. Odtąd płynnie, standardową DK17. W korku raz jeszcze w Kołbieli (na wszystkich mnie usypiało, gdyż noc była nieprzespana, poświęcając ją na napisanie kilku opisów z 2011r.).

Paliwo uzupełnione zostało w okolicy Markuszowa, gdzie przyszła pora na krótką przerwę. W Lublinie skręt koło zamku na południe, a dalsza trasa odbyła się tą samą drogą, którą po raz pierwszy przyszło mi jechać z Biłgoraja do Lublina w 2009 r. Niestety, nawierzchnia nie była lepsza od tamtej pory, z wyjątkiem chlubnego wyjątku od okolic Wysokiego ku południu (remontowana w 2013 r., w czasie MP, będąc przyczyną częściowej zmiany zaplanowanej trasy). W samym Biłgoraju zmiany głównej trasy również rzucały się w oczy i to pomimo nocnej pory. Przy wyjeździe, na samej granicy miasta, widać było aq. i To.S. Skręt na Dereźnię, a potem wprost do Rudy Solskiej. Tam skręt w lewo i prosta droga do miejscówki, do której prowadziła tragiczna dróżka. Pogoda była wietrzna, zimna, choć cieplejsza niż rok temu, a od wjechania do lubelskiego, kilkukrotnie widać było na szybach deszcz (większy rozpoczął się dopiero na ostatnich kilometrach).

Trafiło się od razu. Była około 21:30. Z niższego budynku wyszedł D.M. i kilka innych osób. Nie przerywając rozmowy, od razu trzeba było zabrać się za założenie kół do rowerów i wyjęcie bagaży. Byli już prawie wszyscy. aq. i To.S.  przybyli w pół godziny po nas. Około 23 w Zamościu wysiedli Zb. i M.d., po których po 22 wyjechali Wi. i Tr. (za dnia przyjechali na miejsce prawie jako pierwsi, jadąc przez Stalową Wolę niemal wprost z domu tegoż ostatniego). Rozmawialiśmy w głównym pokoju dopóki nie przyjechali ostatni jeżdżący tej nocy wyprawkowicze, co stało się dopiero o 2:15 (Tr. ~5 minut wcześniej). Z trójki, która również mogła się pojawić, zjawił się tylko endriu68 (rankiem, na pierwszą połowę trasy standardowej), a Pablo przejeżdżał w pobliżu w drodze do Lwowa. Powoli się rozchodząc, spotkanie na tę noc zakończyliśmy po 3. Kieliszek alkoholu poprawił mój stan, gdyż jedno oko zaczynało łzawić i zbierało mi się na mokry katar z tej samej strony. Nazajutrz było sporo lepiej, choć czuć było, że pierwotny plan, by zostać w tych stronach dzień dłużej, skończyłby się czymś cięższym, niż tylko przeziębieniem.

Sobota


Pobudka po 9. Kasia nieco później. Na dole siedziało mi się w stanie nieco osowiałym, podjadając lekkie śniadanie i przysłuchując się rozmowom przy stole. Kasia ostatecznie również zdecydowała się spróbować wyjechać wraz z grupą, pomimo osłabienia odporności i jeszcze niedoleczonej choroby. Miała być zrobiona panoramka, lecz wszyscy czekali na Żu., który długo nie wracał ze sklepu i została przesunięta na następny dzień. Utworzyły się dwie grupy. Grupa, która skończyła piątkową jazdę o drugiej w nocy + Żu. (na pętlę przez Zwierzyniec - Krasnobród - Józefów), oraz "reszta" (pętla Biszcza-Harsiuki-Sól). Koło sklepu w Rudzie Solskiej, Kasia oceniła, że przy aktualnym zdrowiu i pogodzie jednak nie da rady i odłączyła się, wracając do domku, by tam odpocząć, przespać się i poczytać, równocześnie pilnując nalewek.

Wyjazd pół godziny przed nimi, ruszając główną, leśną drogą, z zalegającym miejscami piaskiem, która prowadziła mnie na zachód. Raz rower się nieco wkopał w piach, ale pozostałe łachy przejeżdżało się bez większych problemów. Przy ostatnich zabudowaniach Budziarzy, droga była poszatkowana wybijającymi się korzeniami drzew, które lepiej było przejechać ostrożnie (nie ufając ostatnio załatanej dętce). Wyjechawszy na asfalt, kurs na południe, gnając wraz z siłą wiatru. Droga delikatnie się wznosiła. Przy UG w Biszczy skręt na zachód. Krótki zjazd, a potem długi podjazd, spowalniany wiatrem. Przerwa koło kulminacji, by zrobić kilka zdjęć odległych terenów.


10:08. Droga między centrum Budziarzy i tej wsi zachodnim przysiółkiem. Widok ku SW


10:15. Tanew. Widok z mostu w Wólce Biskiej ku E


10:33. Biszcza. Przedwojenny kościół pw. Najświętszego Serca Jezusowego, przez pierwszych 7 lat służący jako cerkiew. Widok ku SW


10:47. Najwyższe miejsce podjazdu z Biszczy ku W. Widok na pogranicze Płaskowyżu Tarnogrodzkiego (pierwszy plan, do lasu po lewej) i Równiny Biłgorajskiej (w tle, za lasem po lewej). Widok ku NE

Na skrzyżowaniu za lasem skręt w lewo. We wsi skręt w prawo. Przyjazd pod UG Potok Wielki. Zapadła decyzja, by nie skręcać na Szyszków, lecz pojechać przez Lipiny Dolne. W Krzeszowie Górnym dostrzec można było tablice gminne, lecz naszła obawa, czy aby nie odjechało mi się za daleko od właściwego Krzeszowa oraz czy zdążę do Harasiuków, by spotkać się z resztą grupy. Dwukrotnie doszedł sygnał od D.M., lecz zauważony został dopiero po kilku minutach od zakończenia połączenia. W Podolszynie Ordynackiej tubylcza kobiety, rozwiała moje obawy, co do ewentualnego nie odwiedzenia ostatniej z gmin w tej okolic, a wkrótce widać już było tabliczkę zakańczającą Krzeszów. Niestety, postawioną zbyt wcześnie od północy, by było to prawdą, gdy spojrzy się na mapy.


11:09. Potok Górny. Miejsce upamiętnienia powstańców styczniowych przy UG. Widok ku E


11:41. Jasiennik Stary. Jeden z drewnianych domów między remizą i oczkiem wodnym we wsi. Widok ku S


12:09. Podolszynka Ordynacka. Wyjazd na DP 1069R

Kurs na NE. Wiatr przestał mi przeszkadzać, choć wciąż trochę dokuczał. Jeden męczący, jak na te porę roku, podjazd i długie minuty oraz kilometry powoli uciekające za mną. Jazda pędem, choć na tyle rozsądnie, by nie zachorować. Z ciekawszych obiektów - w Hucisku ładny, stary budynek przy skrzyżowaniu, a za wsią Kusze całkiem nowy most nad rzeczką Borowina. Jego remont był przyczyną złego wytyczania trasy przez niektóre serwisy mapowe. Dalej była las, za którymi widać było Harasiuki. Naszło pragnienie, by trochę odpocząć. Naszły myśli, by zapytać ludzi przy drodze, ewentualnie w sklepie, czy widzieli może grupkę rowerzystów, ale ostatecznie mi się nie chciało. Zamiast tego objazd kościoła, z zajrzeniem do środka, gdyż miał otwarte drzwi, a w okolicy raczej niewiele było mi znanych.


12:25. Hucisko. Budynek poprzedniej szkoły podstawowej, która przeniosła się do budynku oddanego do użytku w 1994 r. (widoczny po prawej). Widok ku N

Krótka przerwa i bijatyka z myślami. Ile kilometrów będzie trzeba nadrabiać samotnie? Ile czasu walczyć z wiatrem, nim ujrzę resztę. Ostatecznie, przyjazd był na wyprawę "forumową", nie zaś "indywidualną". Za mostem jazda zgodnie z mapą, mając nadzieję, że nie postanowili skrócić podróży jadąc główną na Biłgoraj. Znak oznajmiał "Janów Lubelski 45". Droga wiodła na wprost. Asfalt wciąż młody. Podjazd, który wyssał większość sił. Telefon i uspokojenie. Z prawej duży, wykarczowany obszar (zdjęcia ukazywały, iż było to wcześniej rzadkie i młode zalesienie). Ponad drogą cmentarz z lewej. Śmieci z niego po prawej. Pomnik. Przystanek. Przerwa...

Czekanie trwało pół godziny, zjadając większość zasobów. Skrywając się za przystankiem, trochę można było odpocząć, jednocześnie starając się rozgrzać na promieniach słońca. Czuć było jak bardzo wychłodzona była odzież na wysokości klatki piersiowej, powodując niemiłe wrażenie. Grupa przybyła o 13:40. Jak się okazało, sporo czasu zeszło im przy sklepach, a początkowo dwukrotnie zmieniali trasę, walcząc z GPS i trochę z terenem, raz piaszczystym, raz podmokłym. Po krótkiej przerwie przy przystanku, dojechaliśmy do Huty Krzeszowskiej. Tam zmieniliśmy kierunek jazdy.


13:40. Między Gozdem, Hutą Nową i Hutą Krzeszowską. Widok ku SE


13:42. Przerwa przy-przystankowa. Widok ku SE


13:46. Huta Krzeszowska. Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Święta z XVIII w.

W trakcie jazdy, grupka podzieliła się na mniejsze, odległe części. Niepotrzebna, choć krótka przerwa w Hucie Starej, gdzie nastąpiły pytania do tubylca, o drogę na Sól. Przejechaliśmy pod wiaduktem kolejowym, a teren za nim był podmokły po obu stronach drogi. Droga nieznacznie wiodła w górę i było chłodnawo. Zatrzymaliśmy się przy sklepie pod koniec wsi Ciosmy. Stamtąd każdy jechał trochę tak jak chciał. Wpierw wiadukt i długa, wijąca się droga wśród drzew. Ostry skręt drogi w lewo i wnet koniec lasu. Na skrzyżowaniu w prawo, a zaraz potem asfalt się urywał. Zastąpiła go droga gruntowa wiodąca w pola. Zamiast zmierzać wprost do właściwej drogi, ruszyliśmy po krawędzi pól ku południu. Grunt stawał się coraz bardziej błotnisty i mokry, wiec wreszcie skręciliśmy w lewo. Wjazd na szutrówkę, gdzie nieco spłoszył się koń z jeźdźcem.


13:50. Huta Podgórna. Widok ku W


14:02. Huta Stara. Kurzynka. Widok ku S


14:17. Ciosmy. Przerwa przy sklepie Cio Smaczek


14:42. Las między (gdzieś w połowie) wsiami Ciosmy i Dąbrowica


14:54. Kolonia Sól. N przysiółek wsi graniczący z Dąbrowicą. Widok ku SE


14:59. Przez pola do centrum Soli. Widok ku SE

Na asfalt wyjechaliśmy przy cmentarzu. Udaliśmy się w prawo i jechaliśmy aż do pizzerii Safari. Lokal mały, ale pizza dobra i duża (choć jakby się czepiać, to może ciasto było zbyt mało słone). Spędziliśmy tam godzinę. Mi przypadła pizza nietypowa, bo z łososiem i śliwkami. Pycha. Pierwotny plan zakładał jazdę przez Majdan Nowy, ale skróciliśmy końcówkę. Znów ruszyliśmy, trochę na zasadzie "każdy sobie". Nieco dalej na południe zakupy uzupełniające w sklepiku z punktem pocztowym. Potem skręt do wsi Ruda-Zagrody i Ruda-Solska. Wraz z Kv. zostaliśmy trochę z tyłu, prowadząc rozmowę o owocach. Przed 17 zjechaliśmy wszyscy do Budziarzy, poza grupą "roztoczańską" oczywiście, która przybyła o 18:45. Do domku wjechaliśmy po dróżce, o lepszej jakości niż ta, którą przyjechało się autem. Nawierzchnia asfaltowych dróg, którymi jechało się tego dnia, była miejscami bardzo słaba.


16:15. Sól. Posiłek w Pizzerii Safari

Po powrocie, przez kilka godzin każdy odpoczywał we własnym zakresie i doprowadzał się do porządku. Rowery spakowane w kilka minut po odstawieniu sakw do budynku. Z czasem dochodzili kolejni wyprawkowicze. Z początku trochę mi się przysypiało i informacje dochodziły do mnie piąte przez dziesiąte. Dopiero po kilku cienkich, ale ciepłych herbatach, a później i pierogu biłgorajskim, jakoś udało mi się dojść do siebie. Wszyscy rozeszli się dość wcześnie. Najdłużej przesiedzieliśmy z D.M. i Żu., rozchodząc się tuż przed północą. Sen nadciągnął równie szybko, jak dnia poprzedniego.

Niedziela

Pobudka 5-10 minut po 8 rano. Wyraźnie odczuwalne było zmęczenie górnej części pleców, nabyte od pozycji na rowerze, która dawno nie była przyjmowana z takim wysiłkiem. Na dole dojadanie części zapasów z sakwy. Wkrótce wylegliśmy, w celu zrobienia panoramki. Powietrze było wilgotne, a przez to przeszywające, choć teoretycznie cieplejsze. W nocy spadło trochę śniegu, który szybko stopniał. Zaraz po zdjęciach wyjechali Wi z Żu., którzy chcieli odwiedzić Lwów. Tuż przed nami wyjechali aq., To.S i Ro., zmierzając w kierunku Lublina (autem minęło się ich na łuku przed Rudą Solską), a wcześniej, w swoje strony udali się M.d ze Zbyszkiem, Kv. oraz ruf.. Pozostali na miejscu jeszcze D.M., aq., Tr. i Pa7 (który sporo myślał nad trasą powrotną w swoim tempie i był namawiany przez innych, by z nimi ruszył). Cu. jak i my wyjechał autem.


08:32. Budziarze. Staw w "Agroturystyce nad Tanwią"

Przez Sól główną do Huty Krzeszowskiej. Dalej Maziarnia, Golce, do Jarocina, gdzie przyszło wykręcać przy zalewie. Wjazd na krajówkę. W Modliborzycach sprowadzano bardzo długie "palemki" do parku. Dalsza trasa wiodła przez Potoki do Trzydnika i Oblęcina (tak jak w latem 2013, lecz o przeciwnym zwrocie). Krajówka do Annopola i skręt na północ. Za Józefowem nad Wisłą również fragment trasy z lata 2013, ale o kilka dni wcześniejszej. W Kamieniu przejazd nowym mostem, za którym wjechało się do Solca nad Wisłą. Tam około półgodzinna przerwa i spacer blisko skarpy.


12:31. Solec nad Wisłą. Łąki w Dolinie Wisły o nazwie Łążek. U dołu widoczna Krępianka, płynąca ku lewej stornie zdjęcia. Po lewej ulica Zamkowa, a za żółtym domem Struga. Widok z placu kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny ku E


12:33. Solec nad Wisłą. Ruiny murów zamku z XVI w. Widok ku N

Zjazd do przeprawy promowej w Kłudziu, skąd po płytach betonowych podjazd z powrotem do bardziej przelotowych, wiejskich asfaltów. Przez Boiska wyjazd na trasę z maja 2013. Zjazd do Janowca. Autem trochę pokręcenia na dole, po czym po kocich łbach wjazd pod zamek. Tam udało się dotrzeć około 14:20, czyli blisko zamknięcia, więc udało się go zwiedzić dość pospiesznie, a pobliski dworek to już na ostatni gwizdek. Widok z najwyższego dostępnego punktu ładny, choć zbyt zamglony, by widzieć coś daleko i wyraźnie. Silny i zimny wiatr. Wychodząc, zaczynał być przez mnie odczuwalny zbliżający się ból głowy, więc zarówno dworek, jak i spichlerz dosłownie został obejrzany błyskiem. W samochodzie jakoś udało się zneutralizować ból do nieco przeciętnej wartości. Wyjazd na krajówkę w Górze Puławskiej. W Zwoleniu zakupy i lek na ból. Przeszło w ciągu pół godziny do prawie nieodczuwalnego stanu, choć nie udało mi się spostrzec, kiedy wjechało się do Radomia.


14:01. Janowiec. Powiśle. Zamek z XVI w. Widok ku N


14:14. Janowiec. Wejście na zamek ku W


14:19. Janowiec. Dziedziniec zamku. Po prawej budynek muzeum


14:19. Janowiec. Zachodnia część zamku


14:25. Janowiec. Dziedziniec zamku widziany z 1 piętra ku S


14:30. Janowiec. Dziedziniec zamku widziany z 3 piętra ku W


14:31. Janowiec. W centrum widoczna zachodnia krawędź Skrapy Dobrskiej (w większości ukrytej za wzniesieniem). Dolina Wisły widziana z 3 piętra zamku SE


14:33. Janowiec. Dziedziniec zamku widziany z 3 piętra ku SW


14:33. Janowiec. Dolina Wisły widziana z 3 piętra zamku ku SW

DK 7 do Warszawy. Za Tarczynem zadzwonił Do. i jakiś czas później spotkaliśmy się z nim w barze na Banacha, docierając tam niemal w tym samym czasie. Pogadaliśmy trochę na bieżące tematy z życia, wpadliśmy do akademika, tam przenosząc dalszą rozmowę, wychodząc po 20. Warszawa opuszczona Prymasa 1000lecia i dalej DK 7. Po powrocie do domu pokaz zdjęć. Sen niedługo po tym, a bliżej poranka pobudka, wciąż odczuwając jeszcze ból głowy.

Obecni na wyprawce: Cu., Żu., ja, Kasia, Zb, Kv., eh., aq., Wi, Pa7, M.d, ruf., Tr., Ro., To.S, D.M.

Zaliczone gminy

- Biszcza
- Potok Górny
- Harasiuki
- Krzeszów
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 83.32 km (6.00 km teren), czas: 04:38 h, avg:17.98 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przekuwanie w kilometry

Sobota, 12 marca 2016 | dodano: 12.03.2016Kategoria .Pół nocne, .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Co zrobić, gdy ma się "gorszy dzień", a ponadto w ciągu dnia zbierają się kolejne drobnostki, który ten dzień uprzykrzają? Pal licho, jeśli to tylko jeden z "gorszych dni", które tworzą się dzięki własnym odczuciom. Jeśli wskutek tego "dnia", w ciągu dnia zacznie się zwracać większą uwagę na dotychczas pomijane drobnostki, które tego dnia wyjatkowo drażnią, a drobnostki zazwyczaj tylko drażniące - wkurzają, wtenczas najefektywniej jest założyć kurtkę, buty, zabrać lampkę, licznik i wsiąść na rower. Emocje przekuwane na kilometry, to najlepszy produkt jaki można z nich uzyskać.

Tak też stało się dziś. Wieczorem dojazd do DK62, po czym nawrót, by rozładować obciążenie. Oby tylko nie wynikło z tego przeziębienie, które miałoby przeszkodzić w planowanym wyjeździe na wyprawkę forumową na Roztoczu w następną sobotę. Temperatura na plusie, chłodno i dość wietrznie.

Spośród zwykłych posiłków, nic nie przebije smaku własnoręcznie wykonanej pizzy.
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 6.50 km (0.00 km teren), czas: 00:19 h, avg:20.53 km/h, prędkość maks: 40.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Pomiar i test

Poniedziałek, 7 marca 2016 | dodano: 07.03.2016Kategoria .Samotnie, .Zwykłe przejażdżki

Dość przyjemne powietrze, choć później trochę zbyt chłodne. Przed wieczorem badanie pH gruntu. Na samym dole i na samej górze, w obszarach płaskich ~pH6,0, w pozostałym terenie 4,5-5. Po powrocie do roweru powędrowało koło po wymianie szprych i dętki (tej załatanej, która służyła do tej pory). Wpierw lekka i przyjemna jazda ku Wiśle, później z trudem pod górkę do zagajnika na zakręcie. W domu przed zachodem słońca


17:40. DK 565 nad Wisłą. Wychódźc. Widok ku NW


17:40. DK 565 nad Wisłą. Wychódźc. Widok ku N
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 3.10 km (0.00 km teren), czas: 00:11 h, avg:16.91 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)