Podróże Weroniki - pamiętnik z początku XXI wieku

avatar Weronika
okolice Czerwińska

Szukaj

Informacje o podróżach do końca 2019.07

Znajomi na bikestats

wszyscy znajomi(35)

Moje rowery

Zielony 31509 km
Czerwony 17565 km
Czarny 12569 km
Unibike 23955 km
Agat
Delta 6046 km
Reksio
Veturilo 69 km
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Pół nocne

Dystans całkowity:24534.97 km (w terenie 1759.30 km; 7.17%)
Czas w ruchu:1534:26
Średnia prędkość:15.99 km/h
Maksymalna prędkość:74.20 km/h
Suma podjazdów:50 m
Suma kalorii:33800 kcal
Liczba aktywności:218
Średnio na aktywność:112.55 km i 7h 04m
Więcej statystyk

Podlaskie pogranicze I - Wprost na Wysoczyznę Wysokomazowiecką

Czwartek, 17 lipca 2014 | dodano: 18.08.2014Kategoria Gminy, >200, Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Z Kasią, 2014 Podlasie

Podróż rozpoczęła się w Serocku o 11, po podwiezieniu tam przez Kasię. Tuż przed startem trzeba było wypakowany z auta rower złożyć oraz wyczyścić i przesmarować napęd. Zabrane zostało mniej bagażu niż na początku lipca. Wyjazd na kilka dni, więc było moim zamiarem spać tylko w śpiworze owiniętym płachtą namiotową.


Serock. Start z Warszawskiej przy Szczygiela. Widok ku SSE

Od kiedy powstała obwodnica, w samym mieście znacznie się uspokoiło. Tego dnia minęło mnie zaledwie kilka aut. Trochę inaczej wyglądało to na drodze do Wyszkowa. Co jakiś czas przejeżdżał TIR, ewentualnie kilka. Pomimo tego, jazda nie była zbyt ciężka, poza koniecznością ponownego przystosowani się do wagi sakw. Wyszków unieszczęśliwił mnie ścieżkami rowerowymi. Za miastem zachciało mi się odwiedzić Brańszczyk, gdyż pomimo licznych przejazdów przez gminę, ani razu nie przyszło mi być na rowerze w tej miejscowości. Dzięki temu manewrowi, omijało się też spory odcinek DK. Jazda nią, choć krótka, była niesamowicie męcząca. Niby asfalt odświeżony, ale tylko część, po której toczył się ruch - intensywny, groźny, złowieszczy. Pobocze pozostało tak samo spękane i tragiczne, jakim zostało przez mnie zapamiętane od pierwszego przejazdu tą trasą.


Brańszczyk. Skrzyżowanie Chopina i JPII. Po lewej Zespół Szkół. Po prawej kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SEE


Brok. Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła. Widok ku E

Skręt w kierunku Broku. Długi czas jazdy przez las, lekko pod górkę. Za Brokiem przerwa na przystankowy posiłek. Ogólne tempo jazdy dość wysokie. Za Małkinią już wolniej. Przejazd obok kościoła, a dalej wioskami przez Zaręby Kościelne do Andrzejewa. Upał i jazda pod wiatr znacznie mnie osłabiły. Na szosie do Andrzejewa udało się podczepić pod cień wietrzny za ciągnikiem. Dzięki temu, z łatwością udało się utrzymywać jego prędkość ~22km/h, nawet na podjazdach. W Andrzejewie odbicie na Szulborze Wielkie, a stamtąd do Czyżewa.

DW 694 za skrzyżowaniem z Cichą do Starego Kaczkowa. Bug za Brokiem. Widok ku SSE


Małkinia Górna N. Kościelna. Przejazd kolejowy nieprzejezdnego odcinka linii nr 34/55 między Ostrołęką i Siedlcami. Kozibród Łąkowy. Widok ku NNW


Małkinia Górna N. Kościelna. Przejazd kolejowy nieprzejezdnego odcinka linii nr 34/55 między Ostrołęką i Siedlcami. Kozibród Łąkowy. Widok ku NNW


Zaręby Kościelne S. Po prawej kościół pw. śś. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza. Widok ku NNE


Na Broku Małym, granica gmin Zaręby Kościelne i Andrzejewo, między wsiami Budziszewo i Dąbrowa. Po lewej rowery dzieci, które zeszły nad rzeczkę. Widok ku NNW


Andrzejewo. Kościół pw. św. Bartłomieja. Widok ku SEE


Droga z Andrzejewa do Szulborza Wielkiego. W tle Mianowo. Widok ku SSE

W Czyżewie pierwsze zakupy. Sporo wody i zapasów energii. Planowane było, aby całą tę noc spędzić w siodełku, a nie chciało mi się szukać otwartego po północy sklepu. Z Czyżewa do Klukówka i dalej na północ, do Szepietowa. Zbliżał się wieczór, a noc tuż za nim. Przed Szepietowem nieco podjadania i przygotowanie do nocnej jazdy. Ta zastała mnie w okolicy Nowych Piekut. Po drodze kilka przerw. Po części nawigacyjnych, po części regeneracyjnych. Za Poświętnem skręt ku Grochom. Tuż za nimi skończył się asfalt i parę kilometrów jechało się drogą szutrową, w dużej mierze zapiaszczoną lub ubłoconą z kałużami. Wyjazd na asfalcie w Daniłowie.


Czyżew. Kościół pw. śś. Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku NNW


DW 690. UG Czyżew. Widok ku NE


Czyżew-Siedliska S ok pół km przed granicą województw. Zbiór mięty. Widok ku SSE


Godlewo-Baćki E. Droga do Klukowa. Za lasem (a także ok. pół km po lewej, równolegle do drogi) granica województw. Widok ku E


Wjazd do Klukowa. Czyżewska. Widok ku E


Klukowo. Skrzyżowanie Czyżewskiej i Mazowieckiej. Po lewej staw na dopływie Nitki. Po prawej kościół pw. św. Józefa Oblubieńca i wieże kościoła Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NEE


Klukowo. Skrzyżowanie Czyżewskiej i Mazowieckiej. Po lewej kościół pw. św. Józefa Oblubieńca. Po prawej wieże kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NEE


Szepietowo Podleśne E. Po prawej stronie drogi Szepietowo-Wawrzyńce. Widok ku NNW

Po kilkunastu minutach dojazd do Suraża, gdzie konieczna była przerwa posiłkowa. Po postoju skręt ku północy, by odwiedzić centra gmin, które zaliczone zostały przy okazji Brevetu. Przejazd więc przez Turośń Kościelną, za którą goniło mnie kilka psów. Niewiele brakowało, by można było lekką nogą przejechać całą noc. Niestety, w lesie za Turośnią udało mi się spostrzec, że gdzieś spadła mi lampka. Odkąd wzeszedł jasny księżyc, a drogi były puste, warto było korzystać z nieconocnej możliwości podziwiania uroków takiej podróży. Niestety. Trzeba się było zatrzymać i cofnąć około kilometra. Mimo wszystko, było zbyt ciemno, by kontynuować poszukiwania, a mając świeżo w pamięci zgubienie licznika wczesną wiosną, lepiej było przespać się do świtu i wtedy kontynuować.


DW 659. Wjazd do Nowych Piekut. Widok ku NE


Wjazd do Suraża od zachodu. Widok ku SE


Turośń Kościelna. Kościół pw. Świętej Trójcy. Widok ku W


Granica gminy Turośń Kościelna i Juchnowiec Kościelny na drodze do wsi Szerenosy w pobliżu "noclegu". Widok ku NE

Zaliczone gminy

- Brok
- Andrzejewo
- Szulborze Wielkie
- Czyżew
- Boguty Pianki
- Klukowo
- Szepietowo
- Nowe Piekuty
- Poświętne
- Suraż
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 202.58 km (0.00 km teren), czas: 11:04 h, avg:18.31 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Pojezierze Pomorskie VIII - Do Gorzowa Wielkopolskiego

Wtorek, 8 lipca 2014 | dodano: 13.08.2014Kategoria Gminy, 2014 Pojezierze Pomorskie, Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce

Start o 7. W Choszcznie w oczy rzucił mi się spory, charakterystyczny kościół. Dalsza trasa to nieco nijaki przejazd do Barlinka. Najciekawszym momentem był stromy zjazd, okraszony kilkoma zakrętami. W mieście kolejne zakupy i przerwa posiłkowa. Potem podjazd.


DW 151. Choszczno. Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Widok ku S


Zamęcin. DW 151. Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny. Widok ku NW


Pełczyce. DW 151. Po prawej Urząd Miasta. Widok ku W


Barlinek. Niepodległości 1. Mural nad Młynówka. Widok ku E


Barlinek. Niepodległości 1. Młynówka. Widok ku SE


Barlinek. Rynek. W centrum kościół pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NEE


Barlinek. Niepodległości. Urząd Miasta. Widok ku NW

Kurs do Jesionowa. Na mapie trasa wyglądała przyzwoicie, lecz okazała się 6 kilometrami kocich łbów w pagórkowatym terenie. Wymęczyło mnie okropnie i zajęło mi to więcej czasu, niż się chciało. Przynajmniej udało się podjeść dzikich malin.  Z Jesionowa do Lipian. Tam obejrzenie centrum i z powodu ciężkiego upału, trzeba było się oblać się wodą.


Jaromierki. Cała taka droga z Barlinka do Jesionowa. Widok ku NW


Przysiółek Lutowo. Jezioro Lutówko w pobliżu granicy powiatów. Widok ku NE


Wjazd do Jesionowa od SE. Widok ku NE


Dziedzice N. Mogiła Woldenberczyków. Widok ku NE


Lipiany. Mickiewicza. Jezioro Lipiańskie. Widok ku NNW


Lipiany. Mickiewicza. Brama Myśliborska. Widok ku SEE


Lipiany. Plac Wolności. UMiG. Widok ku W


Lipiany. Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

Wyjazd na krajówkę i skręt do Nowogródka Pomorskiego. Miejscowość niewielka, bardzo wiejska. Dalej przez Karsko do Łubianki. A tam po paru minutach, wpierw przy omsknięciu łańcucha, porządne uderzenie się stopą o asfalt, tak że trzeba było zdjąć buta i skarpetę. Dosłownie chwilę potem nad lasem przechodziła burza, wiec tylko udało mi się luźno zarzucić na siebie kurtkę i skulić się, siedząc na poboczu, z lezącym rowerem. Po największym deszczu przejeżdżał ktoś, kto upewniał się, czy aby na pewno nic mi nie jest.


DW 151. Granica województw. Widok ku SSW


DW 151 w okolicy Mszańca. Dość długi opad burzowy. Widok ku E


DW 151. UG Kłodawa. Widok ku E


Kłodawa. DW 151. Kolacja w pizzerii Milano

Po dojściu do siebie, gdy deszcz przestał padać, kurs do Kłodawy. Tam pizza i skręt przez Mironice (gdzie przeczekało się kolejny opad) do Santocka. Zapadła decyzja, by zakończyć podróż w Gorzowie. Było jeszcze kilka godzin zapasu do odjazdu pociągu, więc wpierw kurs na krótką trasę przez nadwarciańskie wioski, a potem przejazd przez północne rubieże gminy Deszczno. Powrót na dworzec, lecz była do tego jeszcze godzina. Jeszcze trochę jeżdżenia po mieście, w okolicy centrum, ostatecznie zapakowując się w trasę do domu.


Droga ze wsi Jeżyki do Łupowa (w tle po lewej). Widok ku NNW


Gorzów Wielkopolski. Skrzyżowanie Sikorskiego i Chrobrego. Katedra pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NEE


Gorzów Wielkopolski. Rondo im. Świętego Jerzego po S stronie mostu Staromiejskiego. W centrum Dominanta z 2006 r. Widok ku SSE


Gorzów Wielkopolski. Rondo im. Świętego Jerzego po S stronie mostu Staromiejskiego. W centrum Dominanta z 2006 r. Widok ku W


Gorzów Wielkopolski. Most Staromiejski. Nad Wartą. W centrum katedra pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku NNW


Gorzów Wielkopolski. Most Staromiejski. Nad Wartą. Bulwar Wschodni. Widok ku NNE


Gorzów Wielkopolski. Katedra pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Widok ku SW


Gorzów Wielkopolski. Bulwar Wschodni. Widok ku NE


Gorzów Wielkopolski. Skrzyżowanie Hawelańskiej i Zabytkowej. Fragment W murów obronnych. Widok ku NE

Zaliczone gminy

- Pełczyce
- Barlinek
- Przelewice
- Lipiany
- Kłodawa
- Bogdaniec
- Deszczno
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 157.20 km (12.00 km teren), czas: 10:22 h, avg:15.16 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Maraton Podróżnika

Sobota, 7 czerwca 2014 | dodano: 08.06.2014Kategoria >300, >10 osób, Maratony, Podróżerowerowe.info, Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, Z Księgowym, 2014 Ziemia Lubelska W Uczestnicy

Jedno słowo, jakim można opisać poranek to "kolejki". Z bazy wyjechaliśmy ok. 7:30. Po przegrupowaniu pod kościołem, gdzie wyłoniły się tymczasowe grupy, wyruszyliśmy tuż przed 8. Start z pierwszą grupą. Była to dla mnie jedyna szansa, by nie odpaść już na początku. Stało się to dosyć rychło. Tak samo jak na Brevecie w 2012, z grupą udawało się utrzymać przez 10km. Potem ta odjechała mi na podjazdach za Sawicami, które choć niezbyt wielkie, to wystarczające, by zostawić mnie z tyłu. Udało utrzymywać się za nimi w odległości do 300 - 500m. Po kolejnych 5 kilometrach, w Paprotni, udało dołączyć się do ekipy Waxowej. Przejazd taki do Kukawek, gdzie na dziurawym i lichym asfalcie, udało się przebić do pierwszej grupy, do której akurat się zbliżyliśmy. Parę kilometrów przed Mordami na przód, zatrzymując dopiero na skrzyżowaniu. Potem, aż do Łukowa, równo z grupą.


"Skrzeszew E". Mglisty początek. Widok ku SW


Skrzeszew. Miejsce startu. Po lewej kościół pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Widok ku E


Sawice-Dwór N. Widok ku W


Paprotnia. Po 16 km. Widok ku SW


W Łęczyckach. Widok ku SEE


Granica gmin Mordy i Zbuczyn. W centrum Czuryły. Widok ku SW


Kościół pw. św. Stanisława i Aniołów Stróżów. Widok ku NWW

W Łukowie postój. Trochę podjedzenia, popicia i dalej przed siebie. Nie chciało mi się długo i bezczynnie siedzieć. Za świdrami dogonił mnie mieszkaniec Świdnika, jadący na terenowych oponach. W lesie się zatrzymał, a ja dalej. Mój postój z kolei wypadł dopiero za Wojcieszkowem, w pobliżu lasu. Zniknęła tabliczka czekolady. Trochę rozciągania. W tym czasie przegoniło mnie czwórka rowerzystów, a w oddali, na horyzoncie dało się dojrzeć resztę, w postaci sunącej chmary maszyn. Dogonili mnie za Horodzieżą. Na czele jechała grupa Waxa, z którą udało się przejechać przez Serokomlę z prędkością ponad 40km/h. Na wyjeździe czekał jednak podjazd i stopniowo ściągało mnie do tyłu. 4 kilometry dalej prześcignął mnie ostatni, samotnie jadący człowiek z tej grupy. W Annopolu już ich nie było widać.


Postój w Łukowie, na placu u zbiegu DW 806 i DK 63. Widok ku NWW


Postój w Łukowie, na placu u zbiegu DW 806 i DK 63. Widok ku E

W Kocku zatrzymał się Robert i ktoś jeszcze. Po ominięciu ich, za Kockiem znów się zrównaliśmy. Później, w 4 osoby, wyjechaliśmy na DK 19 w Bykowszczyźnie. Wtedy znów samotnie. Skręt za Firlejem w kierunku Kozłówki. Asfalt nieco kiepski. Prędkość spadła do 22-25 (z grupą 26-28 z porywami do ponad 30km/h). W Lesie tuż przed Kamionką dało się zobaczyć kolejną grupę, jadącą za mną. W Kamionce dojazd do jadących na przedzie i wspólnie zjechaliśmy na punkt postojowy, na stacji benzynowej kilkaset metrów od pałacu w Kozłówce. Tam uzupełnienie wody i trochę jedzenia.

Stamtąd start znów wcześniej, lecz nie wśród pierwszych. Grupa (znów Waxa) dogoniła mnie na początku lasu. Wspólnie przejechaliśmy przez tamtejszą dziurawą drogę oraz Dąbrówkę, zaopatrzoną w liczne zakręty. Na podjeździe do Kawki znów z tyłu. Wyjazd na DW 809, uprzednio wyprzedzony przez kolejną grupę. Na podjeździe za Wolą Krasienieńską, wyprzedził mnie chyba Olo. Przed Smugami wyminięcie Pająka, który złapał kapcia. W międzyczasie, mnie wyprzedziło kilku pojedynczych zawodników. Nieco mnie wymęczył dojazd do Lublina. Przejazd przez niego dość wolno, w dodatku trzeba się było zatrzymywać na każdych światłach, oprócz jednego, które spojrzało swym łaskawym zielonym okiem. Znów przyspieszenie na pasie serwisowym za miastem. W Strzeszkowicach dogoniło mnie dwóch i od tamtej pory moja pozycja była ostatnia.

Postój w Niedrzwicy, gdzie odpoczynek trwał prawie godzinę. Nieco tylko bardziej udało się wypocząć, lekko najeść oraz przygotować, choć nie dokładnie, do jazdy nocnej. Dalej jazda była powolna na podjazdach i jeszcze w miarę żwawa na zjazdach. Przed Zaraszowem widać było grupę kilku rowerzystów, jadących z naprzeciwka. Pierwszy, który wyprzedzał ich o 5 minut drogi, zainteresował się rowerzystami, jakich spotkał na swej trasie, oraz zapytał, czy ów maraton to kwalifikacja do BBT. W Wysokim życzenia udanej trasy od dzieci, które bawiły się w pobliżu kościoła.


DW 834. Do Bychawy (w centrum). Widok ku E

Wyjazd na trasę DW 835. Trwał tam remont nawierzchni i dość długie odcinki jednego pasa były zerwane. Ruch wahadłowy mi nie przeszkodził, gdyż i tak prawie nikt tamtędy nie jechał. Skręt na Turobin, a po dość długim czasie skręt na Radecznicę. Potem pagórkowatym terenem przejazd przez Latyczyn i Chłopków do Komodzianki. Wymęczył mnie długi podjazd do Teodorówki, a potem w pocie, zjazd z dużą prędkością do Smorynia. Jadąc do Gorajca trzeba było włożyć sporo dodatkowej energii, tak by zdążyć przed zmrokiem, który z wolna zapadał nad okolicą. Podjazd pokonany w większości pieszo. Z prędkością 6km/h udawało się podjeżdżać rowerem, gdy teren był łagodniejszy.


Dragany E. Remont DW 835. W tle wzniesienia ponad Tarnawą Dużą. Widok ku S


Tarnawa Mała. DW 848 po zjechaniu z DW 835.


Wjazd do Radecznicy z Zaporza. Widok ku SSE


Chłopków. Podjazd do Komodzianki. Roztocze Gorajskie. Widok ku NWW


DK 74. Tuż za granicą powiatów między wsiami Smoryń i Gorajec-Zastawie. W tle Roztocze Szczebrzeszyńskie. Widok ku SEE

Do Szczebrzeszyna wjazd już po ciemku, ale większość zjazdów udało mi się pokonać na pełnym gazie, wykorzystując ostatnie promienie słońca. Szczebrzeszyn tonął w ciemności, rozświetlany światłem latarni. Im bliżej Zamościa tym ciemniej. W końcu udało mi się dotrzeć pod zajazd, ale że nikogo tam nie było i czasu szkoda, skończyło się na uzupełnieniu wody z butelki do bidonu i przekąsce z sakwy. Skręt na Nielisz. Przed lasem narastało odczucie opadania z sił. W Nieliszu wyjazd na totalnie pustą trasę 837. Jechało mi się już strasznie wolno i słabo. Miejscami widoczne był mgły. Siły opadały gwałtownie. Jedyna chęć, to dotrzeć jeszcze do Żółkiewki, nim całkiem ulecą. Pojawienie się wreszcie niebieskiej tabliczkę dotarło do mnie z ulgą. Wkrótce przyszła pora się zatrzymać przy przystanku we wsi Gany. Nie było ławki tylko jakieś worki z piaskiem, tworzących swoisty mur. Była 23:51. 1,5 godziny później, podjechała Kasia, po moją, wymarzniętą, zmęczoną i obolałą gminozbieraczową osobę. Rankiem było czuć wysiłek, jakim obciążone były kolana, choć nie można tego porównać do BBT. Suma Przerw ~1,5h w tym jedna trwająca ~1h


DK 74. Zjazd do Szczebrzeszyna. Widok ku SE


DW 837. Wjazd do gminy Żółkiewka między wsiami Równianki i Gany. Widok ku W

Zaliczone gminy

- Paprotnia
- Radecznica
- Szczebrzeszyn
- Sułów
- Nielisz
- Rudnik
- Żółkiewka
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 309.56 km (0.50 km teren), czas: 14:30 h, avg:21.35 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przed Maratonem

Piątek, 6 czerwca 2014 | dodano: 08.06.2014Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, Z Kasią, Z Księgowym, 2014 Ziemia Lubelska W

Autem do Skrzeszewa

Pogoda pochmurna i dość chłodna. Start w ciągu dnia. Jechało się z Kasią autem. Jakoś po południu zakupy przed wyprawą w markecie w Markach (część NE miasta). Trasa do Skrzeszewa (w rejonie Siedlec), przemieszczając się głównymi drogami przez Jadów, Węgrów i Sokołów Podlaski. Dojazd ok. 17:30, a na miejscu czekało już kilka osób. Dom, gdzie miała być baza był jeszcze zamknięty, ale po kilku minutach przybył właściciel i weszło się do środka. Tam budynek cierpiał na problemy techniczne natury wodno-kanalizacyjnej. Z wolna zaczął padać deszcz, który ścigał nas jeszcze w czasie dojazdu. W deszczu tym też zdarzyła mi się krótka (4 km), przejażdżka na zakupy do Skrzeszewa i z powrotem.


Drohiczyn. Kościół pw. św. Wszystkich Świętych. Widok z krańca ul. Bohaterów Września ku SSE

Wieczorem do Drohiczyna i z powrotem

Przed wieczorem, gdy już się uspokoiło, przyszła pora udać się do Drohiczyna. Kawałek drogi w kierunku mostu, w towarzystwie jednego z zawodników, który pozostał na W brzegu. Droga mi się nieco dłużyła. W Drohiczynie skręt między zabudowania Łozińskiego do końca Bohaterów Września na obrzeżach miasteczka. Krótki nawrót, by następnie wyjechać polną Zachodnią, biegnącą w dół. Była bardzo nierówna i nieco błotnista. Docierała ona do polnego szutru, który wyprowadził mnie na DK62 w pobliżu niewielkiego kanałku. Powrót o zmroku, wcześniej zatrzymując się na dłużej na moście, w celu wykonania kilku zdjęć. Tymczasem wzdłuż rzeki i na polach pojawiła się już mgła. W bazie siedzenie prawie do północy, po czym sen (część w budynku, część chyba w namiotach, my w aucie).


Tonkiele. Zachód nad Bugiem. Widok ku NWW


Część z maszyn zawodników

Zaliczone gminy

- Repki
- Drohiczyn
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 26.10 km (4.00 km teren), czas: 01:25 h, avg:18.42 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Na zlot śląski IV - Jura i Śląsk

Czwartek, 15 maja 2014 | dodano: 03.06.2014Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2014 Wyżyny Polskie W

Rankiem okazało się, że teren do nocowania, co prawda nie najlepszy w deszczowe dni, ale o włos mogło być dużo gorzej. Oto mniej niż 0,5 metra dalej widoczna była kałuża wody, powstała tej nocy. Zwinięcie też w samą porę, bo ledwie postawiło się nogi i koła na asfalcie, a w dróżkę z której się przybyło, skręcił starszawy jegomość. Powolny dosyć i leciwy, ale nocleg im bardziej incognito, tym lepiej.


DW 794. Zjazd do centrum Dłużca. W tle wzgórza Doliny Wodącej z najwyższym szczytem Grodzisko Pańskie (462 m n.p.m.). Widok ku NWW

Przejazd przez Dłużec, a w czasie zjazdu okazało się, że licznik nie odbierał sygnału. Na dole regulacja i pora w dalszą drogę. kilka kilometrów nieustannej jazdy pod górę, do granicy województw. Na górze przede mną stał zamek Smoleń. Ot prosta, biała wieża i trochę murów widoczne z daleka. Co jakiś czas był przeze mnie wypatrywany, zjeżdżając w dół, ku Pilicy. Przy rynku zjedzone zostały prawie wszystkie pozostałe zapasy zabrane z domu. A potem znów w górę.


DW 794. Zamek Smoleń. Widok ku W


Smolonek N. DW 794. Na trasie. Widok ku SE


DW 794. Zjazd do Pilicy za skrętem do wsi Cisowa. Widok ku NWW


Rynek w Pilicy. Widok ku SSW


Podzamcze. DW 790. Sanktuarium pw. Matki Boskiej Skałkowej. Widok ku SSE

Parę kilometrów dalej stał zamek Ogrodzieniec. Gminę przypadkiem zaliczona jeszcze w 2008, lecz dopiero teraz odwiedzona na poważnie, zarówno podziwiając z daleka lokalną atrakcję, jak i samą miejscowość gminną. Za nią skręt do Łaz. O ile DW 790 była wyśmienita, o tyle reszta tragiczna. Jakoś to się zniosło. Przekroczenie torów w owej miejscowości i wnet skręt na północ. O ile droga biegła przy torach, o tyle cały czas jechało się blisko nich. Po pewnym czasie asfalt odbił w lewo, ale dalej jechało się na wprost, leśną ścieżką. Ta zaś skończyła się w okolicy przepustu pod torami. Od tej pory, spacer raz nurzając rower w piachu, a raz grzęznąc w kamieniach podkładu kolejowego.


Podzamcze. DW 790. Zamek Ogrodzieniec. Widok ku SE


Rokitno Szlacheckie. W tle z lewej Ogrodzieniec. Z prawej okolice rezerwatu przyrody "Góra Chełm" (440 m n.p.m). Widok na przebyty podjazd ku E.

Napełniła mnie radość, gdy jeden tor skręcił po łuku w lewo i w tym momencie ukazała się wzdłuż niego leśna ścieżka. Tą przejazd, aż do Zawiercia. W międzyczasie znów zaczął padać deszcz. Wyjazd na DK 78. Na przystanku zniknęły domowe zasoby. Trochę odpoczynku, a gdy deszcz zelżał, znów w drogę - do Siewierza przez Porębę. Trasa wiodła przez centrum, a za miastem o mało nie wyprowadziła mnie na manowce. Po nużącej jeździe udało mi się dotrzeć do Mierzęcic. Przy UG skręt na północ i zakupy w następnym napotkanym sklepie. Przekąszając co nieco, zaintrygowało mnie, czemu pobliski budynek, tamtejszej remizy, nie został ukończony. Tymczasem, deszcz momentami przybierał, to opadał na sile. I tak miało być do końca dnia. Kurs na zachód. Po prawej Lotnisko Katowice-Pyrzowice. Stamtąd skręt do Ożarowic, a dalej, najkrótszą trasą do Psar. W Psarach okazało się, że wywiozło mnie za daleko - za tory. Udało mi się to stwierdzić na pobliskim przystanku, gdzie wypadła "kolacja" przed dalszą drogą. Powrót i skrę we właściwe miejsce.


Wzdłuż torów Łazy-Zawiercie, po ich W stronie, na N od skrętu do Kuźnicy Masłowskiej. Widok ku NNE


DK 78. Wjazd do Poręby. Widok ku SWW


DK 78. Wjazd do Siewierza. Widok ku SWW


UG Mierzęcice. DK78. Widok ku SSE


UG i OSP Ożarowice. Widok ku SWW


Sączów N w pobliżu skrzyżowania DK 78. Stara tablica oznajmująca wjazd do gminy Bobrowniki, 0,5km ku S od właściwej granicy. Widok ku SSW


DW 913. Granica gmin między Siemionią i Strzyżowicami. Widok ku SSE

Kilka strug deszczu później, za mną zostały Wojkowice. Ul. Piaski doprowadziła mnie do Dobieszowic. Przebywając Polną okazało się, że rower złapał kapcia. Marsz na pętlę autobusową. Po ponownym tego dnia wyżęciu skarpetek, przyszła pora na naprawę awarii. W międzyczasie zapadła noc i włączono pomarańczowe latarnie. Przez pętlę przetoczyło się kilka autobusów, ale nie z każdego wysiadali pasażerowie. Lało...


Wojkowice. Kościół pw. św. Antoniego z Padwy. Widok ku SSW


Wojkowice. Zatoka autobusowa na rogu Mickiewicza i Gminnej. Widok ku SW


Świerklaniec. Brama do parku pałacowego. Widok ku SE

Dalsza droga przedstawiała się tak - o ile tylko można było, jechało się po o wiele bardziej suchym chodniku lub ścieżce. Zahaczyło się o fragment Piekar Ślaskich, a orientując się przy pomocy rozkładów jazdy, udało dotrzeć do Świerklańca. Gdzieś tam przestał działać licznik, więc w połączeniu z poranną "awarią", można było sobie darować dalszy pomiar. W nocy i deszczu nawet nie udało się spostrzec, kiedy to się stało. Omijało się Tarnowskie Góry po krajówce i skręcało na Zbrosławice. W stanie przemoczenia, była we mnie ochota, aby nie zatrzymując się, przejechać całą noc i nawet dotrzeć wcześniej na Zlot. Namiotu nie było sensu rozkładać i tak, a gdyby nawet, nie było mi wiadome, czy po śnie starczyłoby mi czasu,  aby dotrzeć do Pokrzywnej za dnia. Ostatecznie na poprzednie dwa Zloty zdarzyło mi się spóźnić.


Nakło Śląskie. DK 78. Brama do parku otaczającego pałaca Donnersmarcków. Widok ku SSW


Stare Tarnowice. Przystanek Szpital przy Śniadeckiego. Widok ku NE


Wjazd do Zbrosławic. Widok ku SWW

Przeleciało się przez prawie całe Zbrosławice, nagle czując, że z kołem jest coś nie tak. Ukazał się przystanek. Zjazd do niego i w tej samej chwili nie został gram powietrza w tylnym kole. Przejrzawszy dokładnie cały ekwipunek, nie udało się dostrzec niczego, co mogło mi pomóc. Pozostało czekać.

Było zimno, deszczowo i wietrznie. Zniknęła większość pozostałych zapasów, by mieć energię do rozgrzewania się w nocy. Człowiek głodny jest też słabszy. Przystanek był murowany, o ekspozycji zapewniającej przetrwanie, ale nie komfort. Trzeba było wyciągnąć śpiwór, karimatę. Nawet namiot. Rower do góry kołami stanowił barierę, na którą powędrowała płachta, a wnętrze namiotu posłużyło jako podłoga. Drewniana, dwuszczeblowa ławka była tak wąska, że ledwo dało radę na niej siedzieć, o leżeniu nie wspominając. Mimo to pól leżąc, pół siedząc, jakoś udało się zawinąć w śpiwór i dotrwać do świtu. Jedno było pewne. W taką psią pogodę nikt mi nie będzie przeszkadzać.

Zaliczone gminy

- Pilica
- Łazy
- Poręba
- Siewierz
- Mierzęcice
- Ożarowice
- Bobrowniki
- Psary
- Wojkowice
- Świerklaniec
- Zbrosławice
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 101.20 km (3.00 km teren), czas: 09:52 h, avg:10.26 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Na zlot śląski III - Niecka Nidziańska

Środa, 14 maja 2014 | dodano: 03.06.2014Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, 2014 Wyżyny Polskie W

W nocy chyba padało. Po obudzeniu się było widać, że niebo jest zachmurzone, a wiał silny wiatr z północy i trochę zachodu. Zwinąć trzeba było namiot bez ociągania i ruszać na południe.


Morawica S. S stok Orlej Góry (287 m n.p.m.). Kolejny poranek. Widok ku E


Morawica S. DW 766. Tereny kopalni kruszywa "Morawica". W tle góra Moskozala (307 m n.p.m) z zamkiem Chęcińskim. Widok ku W


DW 766. Rzut oka na zabudowę Morawicy. W tle Telegraf (408 m n.p.m). Widok ku N


Morawica S. DW 766. Po lewej tereny kopalni kruszywa "Morawica". W tle po lewej góra Moskozala (307 m n.p.m) z zamkiem Chęcińskim. W centrum wzgórza pokryte murawami kserotermicznymi w okolicy wsi Nida. Po prawej okolice wsi Brzeziny Widok ku NW

Początkowo teren był gęsto poprzecinany wzniesieniami i dolinami. Bliżej Kijów już łagodniej. W Kijach skręt koło kościoła i dalej w stronę Nidy. Po przejechaniu na drugą jej stronę zjazd do Imielna, postanawiając odwiedzić Pińczów. Tymczasem niebo odrobinę się rozpogodziło, ukazując choć trochę słońca. Z daleka rozpoznany został pamiętny Garb Pińczowski, na którym parę lat temu odbywały się praktyki terenowe. Podziwianie i wspominanie starych już dziejów.


Dębska Wola S. DW 766. Opuszczone domostwo z 1931 r. Widok ku S.


Obice (Dłużyca). DW 766. Po lewej kościół Dobrego Pasterza. Widok ku S


Kije. DW 766. Kościół pw. śś. Apostołów Piotra i Pawła. Widok ku NWW


UG Imielno. Widok ku SW


Garb Pińczowski od strony Sobowic. Widok ku E


Garb Pińczowski od strony Sobowic. Widok ku E


Garb Pińczowski. W centrum Skowronno Dolne. Po prawej Pińczów. Widok ku SEE

W mieście przejazd przez rynek i ponowne przecięcie Nidy. Za rzeką zakup opakowania skondensowanego mleka, spożywając je, co chwila zakąszając musli. Wypita została do tego puszkę napoju. Po posiłku kurs do Działoszyc. Jako że trasa ta już została przez mnie poznana, zachciało mi się odbić na Przecławkę, Wolicę i Jakubowice, by lepiej poznać tę okolicę. Droga jaką się jechała polegała na mozolnych podjazdach i gwałtownych zjazdach. W czasie jednego, trzeba było uważać na goniące mnie psy. Zabawne, gdy próbowały dogonić pędzący ponad 40km/h, ponad 100kg pocisk, z wciąż rosnącą prędkością.


Pińczów. Most DW 766 na Nidzie. Widok ku E

Droga w Jakubowicach była dość płaska i w bardzo kiepskim stanie. Doprowadziła mnie jednak do Działoszyc. Tam drobny problem nawigacyjny. W efekcie przejechało się wydeptaną ścieżką nad strumykiem, przy okazji zapoznając się z niewielkim kładko-mostem. Wyjazd na drogę do Słaboszowa. Na granicy z ową gminą naziemna przerwa, połączona z dopompowywaniem koła. A potem się jechało i jechało w górę doliny, aż tu nagle pojawił się długi zjazd do Miechowa. Przejazd przez miasto, robiąc kilka zdjęć w centrum i podążając dalej na zachód. Droga niesamowicie mi się dłużyła. No, może poza tymi momentami, gdy czekał na mnie długi zjazd, jak przykładowo ten, oddalony tylko o kilka kilometrów od Miechowa.


Jakubowice. Widok na Działoszyce i kościół pw. Trójcy Świętej ku SW


Działoszyce od strony Jakubowic. W tle wieża kościoła pw. Trójcy Świętej. Widok ku SW


Granica województw między Chmielowem i Buszkowem. Po przerwie na naprawę. Widok ku W


DW 783. Bukowska Wola. Zjazd do Miechowa. Widok ku SWW


Miechów. Kościół pw. św. Grobu Bożego. Widok ku NW

Skręt na Trzebienice. Uprzednio udało się zaopatrzyć w strój nocny. W jednej miejscowości, pomimo zmroku, zaciekawiły mnie ruiny jakiegoś dworku, z zapadniętym w wielu miejscach dachem. Poprzez zarośniętą łąkę, nastąpił obejście budynku, a gdy dochodziło się na powrót do roweru, w tym czasie dobiegł tam średniej wielkości pies, który z dala ujadał na mój zapach, już gdy było się w połowie obchodu. Nic sobie nie robiąc, nastąpiło zwykłe dojście do roweru, wyprowadzenie go na asfalt i ruszenie. W międzyczasie, pojawił się właściciel psa, lecz nic nie wyrzekł, poza karcącymi psa słowami.


DW 783. Granica gmin Miechów i Charsznica między wsiami Falnice i Witowice S. Widok ku W


DW 783. Granica gmin Charsznica i Gołcza między wsiami Witowice S i Maków. Widok ku NWW

Kolejny podjazd pokonany w połowie pieszo. Teren był już na tyle wysoko, by ukazywać odległe światła dróg i wsi. Noc była ciemna, a księżyc niewidoczny. Wpatrując się w światło lampki, pokonało się kilka zjazdów i podjazdów. W międzyczasie rozpadał się deszcz. I padał aż do rana, z mniejszym, lub większym natężeniem. Dojazd do DW 794 w Trzyciążu, w zasadzie omijając ścisłe centrum miasta. Skręt na północ. Z wolna udało się przybliży do Wolbromia, przejechać przez centrum i wyjechać w kierunku Pilicy. Przejazd za las, a tuż za nim, wędrując po nieco śliskim błocie, zachciało mi się przenocować.


DW 794. Trzyciąż N. Widok ku S


Wolbrom nocą. Skrzyżowanie dróg wojewódzkich przecinających tory LHS. Widok ku N

Zaliczone gminy

- Kije
- Imielno
- Słaboszów
- Trzyciąż
- Wolbrom
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 127.06 km (0.50 km teren), czas: 09:15 h, avg:13.74 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Na zlot śląski II - Sprzed Warki za Morawice

Wtorek, 13 maja 2014 | dodano: 03.06.2014Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, >200, Gminy, 2014 Wyżyny Polskie W

Pobudka wcześnie rano. Na zewnątrz świeciło intensywne słońce, ale było chłodno. Po kilku kilometrach, chcąc, nie chcąc, dojechało się do Warki. Wydawało mi się, że i tak się może stać, ale była we mnie nadzieja, że jednak udało mi się wyjechać w bardziej wiejskich terenach gminy Jasieniec. Gdy mijało się tory, było mi wiadome, że z pewnością do Jasieńca mam hen, hen, daleko. Do końca wyjazdu nie było pewności czy cokolwiek z tego wyszło i wydawało mi się, że nastąpiło kompletne rozminięcie się z tą gminą. Dzięki analizie mapy w domu okazało się, iż śmiało mogę dopisać ją do listy zdobyczy.


Poranek za Michalczewem. Widok ku SE


Warka. Rondo im. Jana Pawła II. Pomnik Lotników. Widok ku SW

Zimne powietrze dawało mi przesłanki, że wkrótce uszy mogą mi przemarznąć do bólu, więc w mieście kominiarka powędrowała na głowę. W tamtym czasie było mi obojętne, czy w końcu udało mi się przejechać przez gminę Jasieniec, więc DW 731 od razu poprowadziła mnie do Białobrzegów. Droga ta, częściowo przypominała mi DK 62 od Wyszogrodu do Wyszkowa. Często wznosiła się w górę i opadała w dół, przy okazji ukazując widok na południową, niżej położoną stronę rzeki. Niebo było pogodne z licznymi cumulusami. Niemniej, ~20 km do Białobrzeg mocno mi się dłużyło. Niejako z radością zostało dostrzeżone rondo w Falęcicach, tak często przeze mnie w tych stronach odwiedzane.


DW 731 między wsiami Michałów Główny i Branków. Widok ku SWW

W czasie Jazdy naszła mnie myśl, by korzystając z okazji, przejechać przez Wyśmierzyce i kilka pobliskich gmin, na zachód od Radomia. Tak też się stało. Droga do najmniej zaludnionego miasta w Polsce, w większości prowadziła lasem po średniej jakości asfalcie. Było płasko i dość bezludnie. Zaraz po wjeździe postój na posiłek, zasiadłszy na przystanku. Za kościołem skręt na południe. Droga pięła się w górę, a mi przyszło mozolnie obracać korbą. W pobliżu kulminacji zaczął padać drobny deszcz, stopniowo przechodząc w nieco większy. Nie było ochoty zakładać kurtki, wyszło się więc z tego z czystymi i opłukanymi ramionami.


Promna. DW 731. Kościół pw. św. Marii Magdaleny. Widok ku SW


DW 731. Most na Pilicy, za którą leżą Białobrzegi. Widok ku SSW


Białobrzegi. UMiG i Starostwo Powiatowe. Widok ku SW


Wyśmierzyce. Wjazd od strony Białobrzegów. Widok ku W


Wyśmierzyce. DK 48 Między Konopnickiej i Kopernika. Widok ku W

W Paprotnie skręt w lewo. Nawierzchnia była mokra i błyszcząca, po niedawnych opadach. chmura, która mnie olała, wędrowała dalej na wschód. Z pewnym niepokojem obserwowane było niebo na południu i zachodzie, wypatrując kolejnych deszczowych krów. I były, choć na szczęście udało się spotkać tylko z jedną. Za Romanowem droga wiodła na wprost, przez las. Kilkaset metrów omijało się kocie łby z drobnych kamieni, później zaś pojawił się nieco dziurawy, ale przyzwoity szuter. W Zacharzowie ponownie na asfalt, a po paru minutach skręt na południe.


Las między wsiami Brodek i Zacharzów. Widok ku SE

Przejechawszy przez Radzanów i Rogolin, popędziło się do Przytyku. Spieszyło mi się jechać w dość równinnym terenie, mając nadzieję na ominięcie spotkania z chmurą. Niestety, na granicy z gminą Zakrzew, chmura mnie dopadła, rozrzucając wszędzie swą zawartość. Dobrze, że deszcz ów nie był zbyt wielki, a mi w tym czasie wypadła przerwa pod lasem. Udało się założyć kurtkę, ale znów się ruszyło, już nie była mi potrzebna. Może jedynie jako ochrona przed chłodem. Z Zakrzewa jednak jechało się na południe, drogą w górę, więc tylko niepotrzebnie mnie zgrzało. Sama droga była do połowy wybrana aż do gruntu, w oczekiwaniu na nową, lepszą zapewne nawierzchnię. Na kulminacji kurtka powędrowała do bagażu, nie używana, aż do wieczora.


Radzanów. W centrum kościół pw. św. Marcina. Widok ku S


Przytyk. DW 732. W tle kościół pw. św. Podwyższenia Krzyża Świętego. Widok ku SSW


Zakrzew. DW 740. Kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Widok ku SEE


Zakrzew-Kolonia. Remont DW 733. Widok ku SW


DW 733. Golędzinów N. Kolejne opady deszczu. Widok ku NNW


DW 733. Golędzinów N. Kolejne opady deszczu. Widok ku NW

Trzymając się DW 733 przecinało się Wolanów i po dłuższej chwili wyjechało w Orońsku, gdzie poczynionych zostało kilka zakupów. Następnie DK 7 ponownie do Szydłowa. Była to trzecia moja tam wizyta na rowerze. Przy ratuszu trwało zamieszanie związane z rewitalizacją terenu, a więc mnóstwo ziemi kostki i maszyn budowlanych, a także chaos dla jadących. Z miasta wyjazd trasą na Bliżyn. Początkowo teren zapowiadał się płasko. W lesie nachylenie się nieco podniosło, lecz było na tyle nieznaczne, że praktycznie nieodczuwalne w czasie podjeżdżania. Nawierzchnia byłą przy tym dobra, a ruch znikomy. Jadąc tak przez las podjazd stawał się coraz bardziej stromy, swą maksymalną wartość osiągając w Majdowie. Ta wioska położona na zboczu, utwierdziła mnie w przekonaniu, że chcąc codziennie jeździć rowerem, z pewnością dobrze, aby nie przyszło mi mieszkać w rejonie górskim. Jazda z bagażem na najniższych biegach, lecz bez przerwy i zatrzymywania się. Zastanawiało mnie, czy aby zatrzymać się i zrobić zdjęcie za siebie, lecz już mi się nie chciało. Od Majdowa czekał mnie praktycznie sam zjazd, pokonywany z prędkościami przekraczającymi 40km/h. Rower sam się do nich rozpędzał.


UG Wolanów. DK12. Widok ku E


Szydłowiec. Staw na Korzeniówce. Zamek w tle. Widok ku NNW


Droga między Majdowem i Ubyszowem. Widok ku SSW

W Bliżynie przerwa pod pierwszym napotkanym sklepem, zjadając jogurt z musli. Był to pierwszy na trasie posiłek nie pochodzący z moich skromnych racji żywnościowych, na które składał się bochenek chleba, 0,5 kg sera i trochę czekolady, które z wolna konsumowane były przez 3,5 dni podróży. Utrzymując dość żwawe tempo, krajówką udało się dotrzeć do Stąporkowa, a stamtąd do Smykowa. Za miastem znów czekał mnie znaczny podjazd i gwałtowny zjazd po drugiej stronie wzniesień. Udało się zahaczyć o część Smykowa i przygotować do nocnej jazdy. Była to już bowiem pora zmierzchania. Dalej DK 74 do Kielc.


DK 42. Wjazd do Stąporkowa. Widok ku SWW

Noc była jasna dzięki księżycowi. Pozwalało mi to podziwiać zarysy gór i wzgórz, przewijające się na horyzoncie, nierzadko dalsza droga okazywała się prowadzić mnie właśnie po nich, gdzie zredukowawszy biegi można było się piąć przed siebie. Ile razy się podjeżdżało, tyle też zjechać było trzeba. Ciemno na ziemi, jasne nocne niebo i auta dla towarzystwa. Droga nie zawsze zapewniała mi pas serwisowy, który można by wykorzystać, a który był używany, gdy tylko się pojawiał. Światła. Dziesiątki, jeśli nie setki świateł w dolinach oznaczało odległe miejscowości, niczym gwiazdy tworząc cudne konstelacje. Myślami powrót do 2011 roku, gdy schodziło się po zboczach Perugii, zatrzymując się na chwilę, by podziwiać tamtejsze świetlne twory, oddalone od nas o kilka kilometrów. Tym razem świateł było dużo mniej, oglądanych ponadto z mniejszej wysokości.


Błotnica. Główne skrzyżowanie we wsi. Widok ku NWW


DK 74. Granica między gminą Smyków i Mniów. Kolejne zaliczone gminy. Widok ku NW

W jednej z miejscowości, po zatrzymaniu się, aby wykończyć zapas czekolady, widać było rozciągnięty łańcuch ludzi, zmierzających ze świecami z jednej ulicy w drugą. Gdy przeszli, a mój posiłek się skończył, przyszło ruszać dalej. Innym razem, podjazd w większości pokonany został jadąc ni to chodnikiem, ni to ścieżką. Ostatecznie, po kilku godzinach ukazały się Kielce. Tak jak w 2012, trzymając się DK74, lecz pod centrum handlowym skręcając już w DK73. Dużą część trasy jechało się ścieżką. Ledwie na początku i pod koniec wykorzystany został asfalt. W mieście panowała względna cisza. Auta mijały mnie z rzadka. Czasem widziało się pojedynczych ludzi. Życie rozkręcało się pod koniec mojej jazdy przez miasto, gdy mijało się jeden z lokalów całodobowych, skąd dobiegała głośna muzyka. Chodnikiem spacerowały grupki ludzi, co chwila zanosząc się pijackim śmiechem, to krzykiem. A ja przed siebie i sunąc przez rozświetlany lampami mrok nocy.


DK 74. Wjazd do Mniowa. Widok ku SE


DK 74. Ćmińsk. Po lewej stacja paliw przy skrzyżowaniu z DW 750. Po prawej kościół pw. Trójcy Świętej. Widok ku SEE


Kielce. Przejazd DK 74 pod S7. Widok ku SE

Parę kilometrów za miastem jazda kolejną remontowaną drogą. Dość długi był to odcinek. Później przeszła niewielka, ale w nocy już niewidoczna chmura z opadami. Niewielkimi, ale jednak. Dojrzewała we mnie myśl o rozbiciu noclegu. Udało się to za podjazdem z Morawicy. Skręt w polną dróżkę, prowadzącą przez otwarty teren nieużytków i rozbijając namiot, zabezpieczając się na wypadek kolejnych opadów.

Zaliczone gminy

- Wyśmierzyce
- Radzanów
- Zakrzew
- Bliżyn
- Stąporków
- Smyków
- Mniów
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 206.71 km (1.50 km teren), czas: 14:13 h, avg:14.54 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Na zlot śląski I - Pod Warkę

Poniedziałek, 12 maja 2014 | dodano: 03.06.2014Kategoria Pół nocne, Samotnie, Wyprawy po Polsce, Gminy, Warszawa, 2014 Wyżyny Polskie W

Start spod marketu na granicy Marki/Zielonka. Było późne popołudnie i kilka godzin temu, nad miastem przechodziły deszczowe chmury, rozładowujące swe obfite zapasy wody. Ulice były pokryte kałużami, a powietrze wilgotne. Rower złożony po wypakowaniu go z auta i ruszeniu ku Radzymińskiej w pobliżu centr handlowych. Radzymińską przejazd w większości ścieżką rowerową, powstałą przed kilkunastoma miesiącami. Drobny problem nawigacyjny pojawił się przy Wileńskim na rozkopanych, w związku z budową metra, drogach. Kilka manewrów rożnymi ulicami zajęło mi sporo czasu. Przejazd koło stadionu. Trwała tam jakaś "szczególnie ważna konferencja", tudzież inny ważny powód, by zakazać poruszania się pieszym i rowerzystom. Stojący strażnicy zawrócili mnie, powołując się na barierkę, z przymocowanym znakiem zakazu wjazdu. Szkoda, że jadąc od północy nie było okazji jej zauważyć. Dalej ścieżką wzdłuż Wisły.


Początek wzdłuż Radzymińskiej. Widok ku SE


Remont przy Łazienkowskiej. Widok ku SSE

Za mostem Siekierkowskim (przejazd pod nim, po chodniku najbliższym Wiśle, mocując się z podejściem przy schodach z drugiej strony), przez większość trasy po Wale Miedzeszyńskim jechało się w oddaleniu ok. 50-100m za dwójką przypadkowych rowerzystów, którzy w ten sposób nieświadomie pomagali mi zachować wysoką prędkość. W międzyczasie włączone zostały lampy przydrożne i zapadła noc. Z DW 801 na DK 50 pędem do Góry Kalwarii, z jednym tylko postojem na krótki posiłek i przygotowanie do nocnej jazdy wśród aut. Mimo to droga była dość pusta. Na niebie prawie pełnia, więc momentami jechało się bez lampki, rozkoszując się ciemnością nocy, rozświetlaną przez blask księżyca. Jedynie odcinek krajówki pokonany został w całości z wykorzystaniem lampki, gdyż asfalt był tam wąski, a ruch aut i TIRów powyżej średniej.


Przerwa przy skrzyżowani DW 801 i 798. Widok ku SE


Temperatura w Górze Kalwarii

Podjazd do GK z poprzednich tutejszych wyjazdów, zapamiętany został jako dość znaczny. O dziwo, praktycznie nie był odczuwalny. Przerwa za rondem i przez kilka minut zastanawianie nad dalszą trasą. Grójec czy Warka. Warto byłoby zaliczyć gminę Jasieniec, a najłatwiej to zrobić udając się do Grójca. Tymczasem w oddali na zachodzie, dwukrotnie, w odstępach kilkunastominutowych, dostrzegalne były rozbłyski w chmurach, godne odległej, choć słabej burzy. Niebo z wolna poukrywało gwiazdy za chmurami. Wahanie trwało, lecz ostatecznie padło, by kontynuować jazdę na zachód.

Przez połowę czasu droga wiodła przez las. Kilkukrotnie trwało upewnianie się co do przebywanej odległości. Ostatecznie udało się dotrzeć do wjazdu na obwodnicę Chynowa. Tam też zjazd do owej miejscowości, z której już było problemu z wydostaniem. Pierwej zaczęło się jechać przez Wolę Chynowską w kierunku wschodnim, wnet jednak udało się spostrzec, że coś jest nie tak. Po wtóre, wjazd w uliczkę ślepo zakończoną czyimś gospodarstwem oraz ogrodzeniem sadu. Była nadzieja, iż może droga prowadzić będzie do małego, choćby lichego mostku nad rzeczką, nic takiego jednak się nie pojawiło. Nawrót na północ i ponowna zmiana kierunku, tym razem już na właściwy. Za rzeką skręt na Edwardów i Budziszyn. Jadąc tam nie było pewności, czy aby znów mnie nie zniosło z kursu i gdzie trzeba skręcić.



OSP Chynów przed północą. Widok ku SW

Zjazd w kierunku Pawłówki, ale po kilkunastu minutach jazdy wąską, asfaltową i tylko trochę, ale poważnie dziurawą drogą, udało się dotrzeć do Franciszkowa. Za zabudową i kapliczką skręt w lewo. Po krótkiej podróży szutrową i trochę piaszczystą drogą nastąpił, wyjazd na asfalt. Tu nastąpiło ociemnienie. Zamiast trzymać się twardego gruntu, jazda na wprost. Tam czekała na mnie trasa mocno piaszczysta, później polna, o nierównej i prawie nieistniejącej drodze. To wszystko w otoczeniu drzew sadów, tak po lewej, jak i po prawej stronie. W międzyczasie skręt w dwie dróżki, które podejrzewane były o możliwość wyprowadzenia mnie z powrotem na asfalt. Te zakończone były samotnie stojącymi gospodarstwami rolnymi i licznie otoczone drzewami, z wyjącymi zza ogrodzeń psami.

Pseudodroga ciągnęła się bez końca, aż do kilku krzewów i prawdopodobnie rowu lub oczka pomiędzy nimi ukrytymi. Skręt w lewo i część drogi trzeba było iść z rowerem. Ostatecznie dotarło się na zaplecze jakiegoś gospodarstwa, lecz szczęśliwie nieco oddalonego. Wjazd na drogę szutrową, która do niego prowadziła i raz dwa wyjechało się spomiędzy pól, na równą asfaltową nawierzchnię. Przejazd przez Michalczew, nocując kilkaset metrów przed przejazdem kolejowym. Jak się okazało po powrocie do domu, przez gminę Jasieniec udało się przejechać w momencie, gdy poniosło mnie do dwóch samotnych gospodarstw.

Zaliczone gminy

- Jasieniec
Rower:Czerwony Dane wycieczki: 88.23 km (7.00 km teren), czas: 04:57 h, avg:17.82 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Przejażdżka nocna

Wtorek, 6 maja 2014 | dodano: 06.05.2014Kategoria Pół nocne, Zwykłe przejażdżki

Ciepła noc. Przejażdżka na niskich biegach, bez pośpiechu z postojami. Trasy poprzez lasy, pola i wsie zachodnie. Prawie zakończenie zdobywania sadu.
Rower:Zielony Dane wycieczki: 13.11 km (12.20 km teren), czas: 01:08 h, avg:11.57 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Warszawsko Zielonkowo

Czwartek, 24 kwietnia 2014 | dodano: 25.04.2014Kategoria Samotnie, Pół nocne, Wyprawki w regionie, Warszawa, Z Kasią

Start około 11, po mniej więcej dobie bez snu. Pogoda świetna, tylko ruch aut jak zwykle na DK 62. W Trębkach zjazd na lokalną, a na krajówkę powrót przed Zakroczymiem. Potem przejazd przez Modlin, oba mosty i dalej jazda serwisową wzdłuż 7. Krótki postój na małe śniadanie, leżąc pod drzewem. Tempo jazdy znacznie zmodyfikowane przez silny wiatr ze wschodu. Jak było dobrze, to bez przeszkód jechało się 25-30km/h, gdy gorzej to i o 15 ciężko.


Wiosna. Widok ku SW


Trębki. Widok ku NNW

W Łomiankch przejazd ul. Stary Tor. Dalej w stronę Marymontu, ale skręcając w Chlewińską. Ani kładka, ani Hłaska nie były przejezdne, więc pozostało przedostać się wiaduktem na Mickiewicza. Dalej prosto na Krakowskie przez Senatorską. Plac 3 Krzyży, zjazd Górnośląską do ścieżki przy Rozbracie, ul Jaracza do Świętokrzyskiego. Po drugiej stronie Wisły, przejazd między torami i Stadionem. Przejazd koło dworca od północy, dojechawszy dróżką wzdłuż torów. Dalej również wzdłuż nich.


Plac Piłsudskiego. Przygotowania do sobotniego odsłonięcia makiety Pałacu Saskiego za Grobem Nieznanego Żołnierza. Widok ku W


Kruczkowskiego. Most Piłsudskiego. Widok ku NE


Budowa stacji II linii metra "Centrum Nauki Kopernik". Widok ku E


Wybrzeże Kościuszkowskie. Stadion Narodowy. Widok ku SEE


Szmulowizna przy torach. Widok ku NNW

Przy parku na Michałowie, przejazd przez tory. Do kolejnych dojazd ledwo wychodzoną ścieżką. Za nimi ukazało się dzikie, dość zarośnięte, zdeformowane i nieużytkowane międzytorze. Po wspięciu się na drugi z kolei nasyp (lecz już bez torów) i przejechaniu piaszczystą ścieżką, nastąpił wyjazd na Zabraniecką. Dalej dojazd do Księżnej Anny i Niesulickiej. Potem wzdłuż torów. Ulica Strażacka zaopatrzona w ścieżkę rowerową, nie przypomina już zupełnie trasy, którą dawniej, w nocy jechaliśmy po płytach betonowych. Dojazd do Rembertowa i wjazd w ul. Kordiana. Skręt w ul. Paderewskiego i wjazd w las. Dalej w nim będąc, nastąpił skręt w Rembertowską, a pomimo braku oznaczeń, okazało się, że była to w dużej części ta sama trasa, jaką pewnej zimowej nocy, bez mapy, udało się pokonać we dwójkę, pieszo brodząc w śniegu.


Skrzyżowanie linii kolejowych ze stacji Warszawa Wschodnia: nr 9 (dolna) do stacji Gdańsk Główny i nr 2/459 (górna) do Terespola. Widok ku SEE


Dzikie peryferia Szmulowizny w międzytorzu linii kolejowych ze stacji Warszawa Michałów: 502 (po lewej) do stacji Warszawa Wschodnia Towarowa i 545 (po prawej) do stacji Warszawa Grochów. Widok ku E


Ruiny budynku tuż przy linii kolejowej nr 502. W tle budynki przemysłowe Procter & Gamble przy Zabranieckiej 20. Widok ku NNE


Koniec pewnego roweru między linią kolejową nr 502 i Zabraniecką


Strażacka tuż przy granicy z Zabraniecką. Za plecami, po lewej granica między Targówkiem i Rembertowem. Jeszcze w 2008 była to droga na płytach betonowych. Przebudowano ją na przełomie 2009/10 r. W centrum komin Ciepłownia Kawęczyn. Widok ku NE


Strażacka. Dojazd do Ronda Granzowa. Zabytkowa Willa Granzowa, producenta cegieł. Zburzona (ze złamaniem prawa i umorzeniem sprawy) kilka miesięcy później. Widok ku E


Strażacka. Dojazd do Ronda Granzowa. Zabytkowa Willa Granzowa, producenta cegieł. Zburzona (ze złamaniem prawa i umorzeniem sprawy) kilka miesięcy później. Widok ku NW


Rembertów N.  Nowe zabudowania u krańca Paderewskiego. Widok ku NNE


Droga graniczna między Zielonką (po lewej) i Rembertowem (po prawej), będąca przedłużeniem Paderewskiego. Widok ku NNE


Droga graniczna między Zielonką (po lewej) i Rembertowem (po prawej), będąca przedłużeniem Paderewskiego. Widok ku NNE

W Zielonce kolejno Bankowa>Waryńskiego>AK>Wojska Polskiego>Literacka>Skorupki>Rencistów>Słoneczna>Północne (po rozsypującej się kładce)> Wschodnia> Turowska>Ossowska>Zielone Łąki>Ossowska> wzdłuż torów i koło kościoła>Marecka>631> wzdłuż torów do Ząbek, a tam z kolei Kolejowa w remoncie przy dworcu> Batorego>Kuli>Górnośląska> Batorego.


Zielonka (Bankowa). Kościół pw. św. Jerzego Męczennika. Widok ku N


Zielonka. Skorupki 4. Widok ku N


Zielonka. Zielone Łąki. Widok ku NE

Potem już ścieżka rowerową wzdłuż trasy toruńskiej. Ogólnie dobrze to wygląda, nie licząc kilku niezbyt udanych progów od strony zachodniej. Przy Marywilskiej rozwiązanie przedostania się na drugą stronę niezbyt trafne, choć nie oznaczone ścieżką rowerową, wpierw zjazd w dół, pod trasą samochodową. potem schody, lub bardzo wąski i bardzo stromy podjazd ze skrętem w lewo - około 300 stopni. Po drugiej stronie jest odrobinę łagodniej. trasa ta kończy się przy dworcu. Wyjazd zapewniony szutrową niby drogą do Marywilskiej. Gdy tylko nadarzyła się okazja, wjazd na asfalt, a omijając niejedną dziurę, w końcu zjechało się na Płochocińską. Warszawa opuszczona ścieżką wzdłuż Modlińskiej, która jak do tej pory, nie zmieniła swojego ogólnie kiepskiego stanu.


Trasa Toruńska w okolicy Rembelińskiej. Widok ku S

W Jabłonnie jazda trasą wzdłuż wału, przez las, gdzie wpadło się w swego rodzaju muzyczną autohipnozę i prawie się nie udało się spostrzec, kiedy przyszło mi się znaleźć w Rajszewie. Dalej Skierdy i ścieżka do NDM, gdzie przyjechało się o północy. Przejazd przez centrum Modlina i Zakroczymia. Powrót tą samą trasą co rankiem, przy czym 62 była dziwnie opustoszała, a droga sprawiała wrażenie dziwnie rozciągniętej przestrzennie (zupełnie inne wrażenie niż w czasie "dłużenia się trasy"). W domu tuż przed godziną drugą. Około 2 oraz 1,5 km przed końcem, bezskutecznie zaatakowały mnie psy.
Rower: Dane wycieczki: 164.52 km (13.50 km teren), czas: 10:42 h, avg:15.38 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)